▲▼
First topic message reminder :
...czyli wiele miejsc dla wielu ludzi do robienia wielu rzeczy. Arterie miasta ze ścianami ze szklanych wieżowców, złogami korków, krwinkami mieszkańców i zawałami wypadków.
...czyli wiele miejsc dla wielu ludzi do robienia wielu rzeczy. Arterie miasta ze ścianami ze szklanych wieżowców, złogami korków, krwinkami mieszkańców i zawałami wypadków.
Oh... a więc nie wszyscy wiedzieli o tym czym się zajmuje? No i... "wypadek motocyklowy"?
Uśmiechnął się lekko słysząc, że fotograf nie zamierza już jeździć po wojnach i robić tam zdjęć, tylko zająć się czymś o mniejszym współczynniku śmiertelności. Dodatkowo docenił fakt, że Harvey powiedział mu o ty wszystkim, bo przecież to w jaki sposób stracił pamięć oraz sam fakt, że nic nie pamięta to przecież nie bajka na dobranoc.
– Wiem... po prostu, nie umiem się nie przejmować, gdy ktoś mówi mi o czymś takim. – spojrzał na szklankę i postanowił w końcu dopić resztki wody jakie w niej zostały. – Hm, właściwie to nie otwieram jutro studia, mam raczej dzień wolny... ale jak masz coś do załatwienia to pewnie, możemy już stąd iść. – odstawił puste naczynie na stół i spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę.
Uśmiechnął się lekko słysząc, że fotograf nie zamierza już jeździć po wojnach i robić tam zdjęć, tylko zająć się czymś o mniejszym współczynniku śmiertelności. Dodatkowo docenił fakt, że Harvey powiedział mu o ty wszystkim, bo przecież to w jaki sposób stracił pamięć oraz sam fakt, że nic nie pamięta to przecież nie bajka na dobranoc.
– Wiem... po prostu, nie umiem się nie przejmować, gdy ktoś mówi mi o czymś takim. – spojrzał na szklankę i postanowił w końcu dopić resztki wody jakie w niej zostały. – Hm, właściwie to nie otwieram jutro studia, mam raczej dzień wolny... ale jak masz coś do załatwienia to pewnie, możemy już stąd iść. – odstawił puste naczynie na stół i spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę.
Kolejny raz pomyślał, że być może popełnia błąd mówiąc za dużo, ale było za późno, a on nie zamierzał żałować.
Chciał odpowiedzieć, lecz podszedł do nich kelner i zapytał, czy może zabrać naczynia. Fotograf zgodził się i poprosił o rachunek. Kiedy znów zostali sami, przeniósł wzrok na Roro.
– Nie, nie mam nic do załatwienia tylko pomyślałem, że moglibyśmy zmienić miejsce na bardziej pasujące do weekendowego wieczoru.
Chciał odpowiedzieć, lecz podszedł do nich kelner i zapytał, czy może zabrać naczynia. Fotograf zgodził się i poprosił o rachunek. Kiedy znów zostali sami, przeniósł wzrok na Roro.
– Nie, nie mam nic do załatwienia tylko pomyślałem, że moglibyśmy zmienić miejsce na bardziej pasujące do weekendowego wieczoru.
Słysząc, że Harvey nie chce już sobie iść do domu rozchmurzył się widocznie i poprawił na krześle. Gdy podszedł do nich kelner, poczekał grzecznie aż zabierze naczynia i dopiero gdy odszedł spory kawałek od ich stolika, spojrzał na fotografa z nieco zadziornym uśmiechem.
– Bar? Nie. Restauracja? Też nie. – położył łokcie na stole i podparł na dłoniach głowę wpatrując się w Harveya. – A więc powiedz mi, co w takim razie pasuje ci do weekendowego wieczoru?
– Bar? Nie. Restauracja? Też nie. – położył łokcie na stole i podparł na dłoniach głowę wpatrując się w Harveya. – A więc powiedz mi, co w takim razie pasuje ci do weekendowego wieczoru?
Zmrużył oczy i uśmiechnął się, jakby coś knuł, a zaraz wyraźni wpadł na pomysł, który od razu mu się spodobał. Tak, to idealny sposób!
– Kupmy więcej piwa, usiądźmy przed telewizorem, podepnijmy konsolę i pograjmy w coś! – powiedział z przerysowanym entuzjazmem.
– Kupmy więcej piwa, usiądźmy przed telewizorem, podepnijmy konsolę i pograjmy w coś! – powiedział z przerysowanym entuzjazmem.
– Pograć? Ja? – zaśmiał się obserwując wybuch radości Harveya. – Ale przecież ja nigdy nie miałem okazji nawet pomacać konsoli. – spojrzał w kierunku kelnera, który zbliżał się do ich stolika. – Ale brzmi dobrze. – skinieniem głowy podziękował kelnerowi za rachunek i zaczął szukać swojego portfela.
Spojrzał w bok. Nie był pewny, czy przypadkiem to teraz on nie padł ofiarą Roro.
– Wiesz, że żartowałem? To znaczy, jak dla mnie możemy iść pograć, ale wydawało mi się, że w weekend ludzie raczej chodzą do klubów, pubów... – Sam z portfela wyjął kartę i machnął wolną dłonią w stronę znajomego.
– Dzisiaj ja stawiam – zaproponował i szybko wrócił do poprzedniego tematu. – Wybieraj, dla mnie wszystko będzie w porządku.
– Wiesz, że żartowałem? To znaczy, jak dla mnie możemy iść pograć, ale wydawało mi się, że w weekend ludzie raczej chodzą do klubów, pubów... – Sam z portfela wyjął kartę i machnął wolną dłonią w stronę znajomego.
– Dzisiaj ja stawiam – zaproponował i szybko wrócił do poprzedniego tematu. – Wybieraj, dla mnie wszystko będzie w porządku.
Skrzywił się słysząc "ja stawiam", ale nie protestował. Wolał po prostu się zgodzić, bo czuł, że nie było by łatwo przekonać fotografa do zmiany zdania.
– Oh... ja też żartowałem... – podrapał się karku nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć dalej. Musi pamiętać, żeby na przyszłość nie brnąć za bardzo w ich żarty, bo zaczyna się powoli gubić. – Sam nie wiem. – westchnął cicho rozglądając się po restauracji. – Jeśli chodzi o wszelkie kluby czy puby nastawione na... masę ludzi i głośną muzykę to... ja chyba odpadam. – spojrzał przepraszająco na Harveya. – Nie czuję się w takich miejscach.
– Oh... ja też żartowałem... – podrapał się karku nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć dalej. Musi pamiętać, żeby na przyszłość nie brnąć za bardzo w ich żarty, bo zaczyna się powoli gubić. – Sam nie wiem. – westchnął cicho rozglądając się po restauracji. – Jeśli chodzi o wszelkie kluby czy puby nastawione na... masę ludzi i głośną muzykę to... ja chyba odpadam. – spojrzał przepraszająco na Harveya. – Nie czuję się w takich miejscach.
Teraz zachował większą powagę, nie było widać po nim, żeby kontynuował zabawę, był bardziej skupiony na ułożeniu planu, który będzie im odpowiadać. Co do płacenia, akurat gdyby Roro chciał, pozwoliłby mu na to, w końcu nie łączyło ich zbyt wiele, aby fotograf czuł się zobowiązany do dbania o finanse młodszego albo chciał mu zaimponować. Z drugiej strony zaproponował i nie był to dla niego problem, zwyczajnie zapłacił za obiad i zaraz o tym zapomniał.
– To nawet dobrze. – Wstał z krzesła i zabrał plecak. Spojrzał na Roro, w razie, gdyby ten miał wątpliwości, czy Harvey mówi prawdę. – Gdybyśmy poszli w głośne miejsce, jutro na pewno bym nie mógł nic powiedzieć. – Założył kurtkę, ale zapiął ją dopiero, kiedy wyszli. – Rozumiem, że idziemy do mnie? Chcesz po drodze kupić jeszcze coś do picia?
– To nawet dobrze. – Wstał z krzesła i zabrał plecak. Spojrzał na Roro, w razie, gdyby ten miał wątpliwości, czy Harvey mówi prawdę. – Gdybyśmy poszli w głośne miejsce, jutro na pewno bym nie mógł nic powiedzieć. – Założył kurtkę, ale zapiął ją dopiero, kiedy wyszli. – Rozumiem, że idziemy do mnie? Chcesz po drodze kupić jeszcze coś do picia?
O... Do niego? Do Harveya? Już? Teraz? W tym momencie? Starał się nie wyglądać na spanikowanego. Przecież on nigdy u nikogo nie był! A koledzy w podstawówce w jego ojczystym kraju miliony lat temu się nie liczą. Ale, cholera... gdyby fotograf chciał go zabić już dawno by to zrobił, a poza tym czas przestać się tak wszystkim przejmować i w końcu wrzucić trochę na luz. Luzik Roro.
Uśmiechnął się i kiwnął mu głową na znak zgody ubierając swoją kurtkę. Kiedy wyszli z restauracji od razu wypatrzył nadal otwarty sklep i skierował swoje kroki w jego stronę, wskazując głową na spożywczaka.
– Ten może być?
Uśmiechnął się i kiwnął mu głową na znak zgody ubierając swoją kurtkę. Kiedy wyszli z restauracji od razu wypatrzył nadal otwarty sklep i skierował swoje kroki w jego stronę, wskazując głową na spożywczaka.
– Ten może być?
Harvey nie dał po sobie poznać, że zauważył panikę Roro albo naprawdę jej nie widział. Kiwnął głową. Jasne, wejdą i sprawdzą, czy w sklepie znajdzie się coś interesującego do picia. Przeszedł szybko między sklepowymi półkami, podszedł z paroma zdobyczami do kasy, zapłacił i spakował zakupy do plecaka, wyszedł przed drzwi, a później zaczął przeglądać coś w telefonie i szybko na nim pisać.
– Zamawiam nam taksówkę – odezwał się, kiedy tylko zobaczył znajomego. – Mieszkam kawałek stąd, nie chce mi się o tej porze łazić... – mówił kończąc podawanie w aplikacji adresu. – O, powinna być za cztery minuty.
– Zamawiam nam taksówkę – odezwał się, kiedy tylko zobaczył znajomego. – Mieszkam kawałek stąd, nie chce mi się o tej porze łazić... – mówił kończąc podawanie w aplikacji adresu. – O, powinna być za cztery minuty.
Nie ociągając się za bardzo wybrał w sklepie co chciał, zapłacił i wyszedł na zewnątrz machając reklamówką, żeby dołączyć do stojącego na dworze fotografa.
– Ok. Całkowicie cię rozumiem... kręcenie się o tej porze nie jest zbyt dobrym pomysłem. – na potwierdzenie potarł swój nos, z którego zeszły już prawie wszelkie ślady przypominające mu o dniu, w którym się spotkali.
– Ok. Całkowicie cię rozumiem... kręcenie się o tej porze nie jest zbyt dobrym pomysłem. – na potwierdzenie potarł swój nos, z którego zeszły już prawie wszelkie ślady przypominające mu o dniu, w którym się spotkali.
Ach, no tak. Fotograf prawie zapomniał o, na szczęście, niewielkich obrażeniach Roro, bo rzeczywiście, już ledwo było je widać. Czekając na taksówkę, wyjął z plecaka paczkę z migdałami w czekoladzie i poczęstował nimi znajomego. Włożył paczuszkę do kieszeni i pojadał po jednym migdale uprzyjemniając sobie chwile spędzone na zimnie. Kiedy ich cudowny rydwan zajechał, starszy wpakował się na tylne siedzenie i podał adres. Po chwili jazdy napisał coś na telefonie i nie wysyłał wiadomości, tylko podał urządzenie Roro i spojrzeniem zachęcił, aby ten przeczytał.
Nie boisz się mnie?
Nie boisz się mnie?
Przyglądając się pikselom układającym się w literki na ekranie telefonu Roro doszedł do wniosku, że Harvey już kilka razy próbował... hm, sprowokować go? To może za mocne określenie... ale zdecydowanie próbował wywołać w nim jakąś reakcję na jego słowa czy gesty, które w delikatny sposób zwracały na siebie uwagę, Niby niepozornie wypowiedziane zdanie, ale każdy kto je usłysz, zaczyna doszukiwać się drugiego dna. Czy takowe istnieje, wie tylko siedzący obok niego mężczyzna.
Co prawda Roro nie nigdy dobry w tego typu słownych potyczkach, ale w tę grę mogą grać dwie osoby. Nie spoglądając na fotografa zaczął pisać odpowiedź.
A ty mnie? Może właśnie wpuszczasz do swojego domu szaleńca. Oddał fotografowi telefon i żeby nie patrzeć na jego twarz, spojrzał z uśmiechem w szybę przyglądając się swojemu odbiciu.
Co prawda Roro nie nigdy dobry w tego typu słownych potyczkach, ale w tę grę mogą grać dwie osoby. Nie spoglądając na fotografa zaczął pisać odpowiedź.
A ty mnie? Może właśnie wpuszczasz do swojego domu szaleńca. Oddał fotografowi telefon i żeby nie patrzeć na jego twarz, spojrzał z uśmiechem w szybę przyglądając się swojemu odbiciu.
Odebrał telefon i przez moment przyglądał się odwróconemu Roro. Przez myśl my przeszło, że mogłoby teraz wyjść niezłe zdjęcie, ciemność wewnątrz auta, te światła za szybą... Spuścił wzrok na telefon i szybko odpisał: nie. Położył telefon na udzie Roro, a sam zaś sięgnął do kieszeni po następnego migdała.
Spojrzał na Harveya gdy położył mu telefon na nodze z małym zaskoczeniem, że ktoś go dotknął, jednak podniósł od razu urządzenie i przeczytał króciutką wiadomość uśmiechając się do siebie. No tak, czego innego mógł się spodziewać... Wstukał szybko kciukami odpowiedź i oddał fotografowi telefon.
A powinieneś.
A powinieneś.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach