▲▼
____ ─ To nie są losowi ludzie! To moja kuzynka, Brenda z Leilani! ─ odpowiedział mu nieco ściszonym tonem, gdy ten usiadł obok niego. Nowość, niedrący mordy na cały lokal Chester.
____ Oczywiście, że Hayden nie musiał znać drzewa genealogicznego Heachthinghearnów i to może lepiej dla jego zdrowia psychicznego. Zbyt duża dawka tej rodziny mogła być śmiertelna. Już przy Chesterze tracił zmysły, to co z jego trzema suczymi kuzynkami, z którymi wózkarz mógłby na spokojnie utworzyć dobrze prosperującą szajkę przestępczą?
____ ─ Jasne, że będę się chwalił, ale nie kawą. ─ uprzedził przed nadchodzącym huraganem Katrina. Przesiadł się na kolana blondyna jednym, sprawnym ruchem, który miał wyćwiczony lepiej niż własny nadgarstek, uważając przy tym, żeby na siebie nie wylał kawy. Po przesiadce wziął ponownie telefon do ręki, włączył przedni aparat i do zdjęcia soczyście pocałował go w szczecinę na policzku.
____ W końcu kolana Haydena to jego miejsce na Ziemi, nie jakiś jebany wózek inwalidzki. Jeżeli to miał być przyjemny dzień, to nie miał zamiaru pić kawusi w inny sposób. Obejrzał jeszcze zdjęcie, pokazując je swojej drugiej połowie i bez publikowania go gdziekolwiek, schował telefon do kieszeni spodni.
____ ─ Cieszę się, że Ci smakuje. ─ i jeszcze raz go cmoknął, tym razem w rozczochraną brew i sięgnął po swój kofeinowy napój, zanim bita śmietana mu opadnie.
Zrobiwszy zadanko.____ ─ To zamawiaj. ─ mówiąc, wstała, idąc w stronę kasy ze swoim wybrankiem.
____ Jako, że dziś był nie byle jaki dzień, postanowiła, że nie będzie się z nim wykłócać o kwestie finansowe. Jeżeli chce za nią płacić, a niech ma. Oczywiście po północy dostałby kopa w dupę z półobrotu, ale do tej godziny jeszcze ciut brakuje, więc pośladki wokalisty mogły nie czuć się zagrożone.
____ ─ Okay? ─ odpowiedziała, chwytając już za swój papierowy kubek ze swoim parującym mochacino. Od razu wzrok Willow zlokalizował mokrą od czegokolwiek co się wylało dziewczynę, marszcząc lekko podkreślone kredką brwi. Wydawało jej się, że skądś ją może znać, ale nie miała bladego pojęcia skąd.
____ W tym czasie spróbowała swojej kawusi, która bez dwóch zdań rozgrzała jej jeszcze zimne serce, bo, nie oszukujmy się, luty w Kanadzie to nie był sierpień w Polsce. Smakowała jej na tyle, że sama zaczęła się zastanawiać, czy nie warto zainwestować w ekspres.
____ ─ A bardzo dobra… aleeeee… mam coś lepszego! ─ mówiąc, dźgnęła go palcem w mostek, wręczając mu swoją kawę i z racji tego, że znajdowała się bardzo blisko podestu, wskoczyła na niego.
____ W ogóle nie przemyślała tego, co chce powiedzieć, ale czy to było takie ważne? W gruncie rzeczy improwizowanie było w zgodne z jej artystyczną duszą, co mogło pójść nie tak? Wzięła więc mikrofon ze statywu, włączając go. I może normalna dziewczyna zaczęłaby mowę jak na pogrzeb, tylko z bajeranckim, różowym tortem, ale przecież żadna normalna nie związałaby się z Finneganem Brooksem na niżej niż dwa tygodnie.
____ ─ I love you, bitch. I ain’t never gonna stop loving you, biiiitch! ─ i wskazała prosto na tego szczęśliwca stojącego w tłumie, biednego Kuca. I zeskoczyła, bo na ciąg dalszy należy czekać do po dwudziestej drugiej.
Zadanie done, iks de.____ ─ Uh, ee.. Okay? ─ dobra, she got Kuc really confused. Złapał w rękę jej kawę, którą jeszcze przed chwilą określiła jako bardzo dobrą, a teraz oddawała mu ten napój? Aż popatrzył na kubek ze zmarszczonymi brwiami, analizując, czy wszystko aby na pewno jest w porządku. I było. Welp, co jest grane? Wrócił wzrokiem do Willow i wszystko stało się jasne.
____ Wierzba odkurwia.
____ Przyglądał się temu, jak brała mikrofon do ręki i z każdą kolejną sekundą miał coraz gorsze przeczucia. Nie wiedział, czy powinien tu zostać i ewentualnie zaraz jakoś uratować sytuację, czy spierdalać już teraz, najwyżej wypije dwie kawy, chyba serce mu nie pierdolnie. Poza tym, co ona odwala? Przecież chyba nie była najebana? Wyglądała na perfekcyjnie trzeźwą, nie waliło od niej żadnym alkoholem, a chyba po jednym łyku kawy z likierem by jej tak nie trzepnęło? Białka oczu białe, żyły całe. Hopkins, czyżby opętał Cię Mind Flayer ze Stranger Things? ARE YOU THE ELEVEN?
____ Oh. Wow. Szczerze? Nie spodziewał się czegoś takiego ze strony tej właśnie dziewczyny. Właściwie to w ogóle o tym za bardzo nie myślał, o wyznawaniu sobie uczuć. I nie, żeby było w tym cokolwiek złego - po prostu nie spodziewał się tak publicznego podejścia. Stał przez chwilkę jak wryty, a jego pierwsze myśli były zupełnie oderwane od tego, co się właśnie wydarzyło:
____ a) Ale byłby przypał, gdyby zaczęła mówić i nie włączyła wcześniej mikrofonu.
____ b) Ja pierdolę, jak dobrze, że nie zabrała tego leżącego obok basu, by jeszcze uwypuklić kontekst, o który jej chodziło.
____ A trzy sekundy później do niego wróciła - dumna z siebie, uśmiechnięta i w skowronkach. Cholera, jak można powiedzieć "nie" takiej dziewczynie?
____ ─ Słuchaj, stary, potrzymaj mi kawę. ─ wcisnął dwie kawy w ręce jakiegoś clueless randoma, łapiąc Willow w talii i przyciągając do siebie. No halo, jak już zrobiła scenę i skupiła na nich uwagę całej kawiarenki, to trzeba dać ludziom show! Obrócił nią jak w scenie z filmu i pocałował teatralnie. Eh, Wierzba. Nie opędzisz się od tego Kuca. Too late to apologize.____ ─ Tak, zwłaszcza moi rodzice. Może dlatego nie mam rodzeństwa. ─ mówiąc, łyżeczką nabierając bitą śmietanę, żeby móc dobrać się do kawy. Oby nie była mocna, bo będzie dupę zawracał przez najbliższe siedem wcieleń.
____ W sumie sam nie wiedział, że Brenda była co najmniej biseksualna; dotychczas widział ją z samymi mężczyznami. Była nadzieją tej rodziny na przekazanie swojego materiału genetycznego dalej, ale jak widać nie szło równiej i jej. Reszta także nie paliła się do zakładania rodzin. Enya była zajęta studiami, a Flann Youtube’em, więc z tej trójki najbliżej rozmnażania się siłą rzeczy był Chester. Oby nigdy mu się nie udało.
____ A diabeł nie taki straszny, jak go malują. Z Leilani też dało się rozmawiać. Czasem. Ale każda potwora znajdzie swojego amatora, Heachthinghearn był przykładem.
____ ─ Jestem Charles, jego zły brat bliźniak rozdzielony po porodzie. ─ powiedział bardzo poważnie, po czym nabrał na widelczyk trochę ciasta dla Haydena i podstawił mu słodycz pod usta. ─ Otwórz hangar, samolocik leci!
____ Nie, to jednak Chester. Złudne nadzieje.
____ ─ …Ej. ─ zagadnął go, patrząc w stronę sceny, wciąż na ślepo celując mu widelcem w usta. ─ Wierzbę popierdoliło.____ Uśmiechnął się do Suna po zażegnanym kryzysie pracowniczym, wyciągając swój notes i długopis. Zapisał średnie cappuccino, ale coś łyso mu było. I na kartce, i w portfelu.
____ ─ Bez dodatków? A może jakieś ciasteczko? Brownie jest pyszne. ─ zapytał, puszczając mu przy tym oczko.
____ W końcu specjalna okazja wymagała równie specjalnego świętowania, kawałek ciasta nie zabił jeszcze nikogo. No, może było parę przypadków zawałów wśród trenerów fitness, ale to tyle.
____ „Brownie? Brownie właśnie wchodzi przez drzwi. Patrz go, kurwa, czarny jak noc. Jakby z szychty zszedł.”
____ Zignorował. Nie było to najmilsze z jego strony, ale to często jedyne wyjście z dyskusji z Brandonem. Coś się rozhulał ostatnio.
____ ─ Najmłodszy jesteś? Ja jestem środkowy, mam starszą i młodszą siostrę. ─ zaśmiał się, nabijając mu zamówienie na paragon.____ Nie wzięła basu, gdyż to nie jej bas, a także dlatego, że to brzmiałoby co najmniej źle, choć nie można ukrywać, że przemknęło jej to przez czachę, ale widząc obok siebie bas i ukulele stwierdziła, że będzie występowała acapella.
____ Zeszła zadowolona z siebie. Nie było ckliwie, było śmiesznie. Nie lubiła wyznań publicznych, ale jeżeli już ją zadanie do tego skłoniło, to chciała chociaż zrobić to tak, żeby Finn nie zapadł się pod ziemię ze wstydu. A co jest przepraszam lepszego na tym świecie od memów? No dobra, może Ferrero Rocher, ale nimi się przecież nie wyzna miło… Dobra, mogła wziąć czekoladki, ale wtedy nie zaliczyłaby zadania. Chyba, że rzuciłaby nimi ze sceny, a aż tak nie wierzyła w refleks Kuca, żeby powierzyć mu swoje pędzące 500 kilometrów na godzinę ukochane słodycze.
____ Objęła go za szyję z cwaniackim uśmieszkiem, ale ten zniknął, gdy nastało niespodziewane ─ dała się nonszalacko przechylić, wyciągając przed siebie z wrażenia wyprostowaną nogę i oddała mu pocałunek jeszcze w tej pozycji. Byli siebie warci.
____ ─ Co za Kuc! ─ zaśmiała się i jeszcze raz pocałowała go w usta. Za niedługo Finn będzie miał na sobie więcej pomadki Willow niż ona sama. A podobno te Chanel takie wytrzymałe, chuja tam. Ostatni raz tak przepłaca.____ “A, no to wiele tłumaczy, przekazali mu gejówę.” pomyślał sarkastycznie Hayden, kręcąc głową na komentarz chłopaka siedzącego na jego kolanach. Nie ma co się oszukiwać, po Chesterze nie można było spodziewać się niczego innego. Może i lepiej, że to wszystko nie pójdzie dalej w świat, małe Cheetosy to zły pomysł, w jakkolwiek dobrym wykonaniu by nie był.
─ ..Ta. Czyli to jednak Ty. A już miałem nadzieję, że się Ciebie pozbyłem. ─ mruknął z uśmieszkiem Redems, zaraz pochłaniając kawałek ciasta. Dobre! Na szczęście nie było za słodkie, co niestety dotyka większości populacji tych deserów. Ile cukru można zmieścić w małym kwadraciku? Zbyt dużo. ─ Hej, całkiem dobre to ciasto. Daj mi truskawkę.
____ A słysząc komentarz o Willow, informatyk aż zmarszczył brwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Hopkins w ogóle tu b-..? O cholera. Była. I co wyprawiała! Okay, jakaś część smrodu Chestera przeszła na naszego biednego Haydena, który dalej żując ciasto, wyciągnął telefon i zaczął nagrywać ckliwy performance rozgrywający się na, a później przy scenie. Będzie dla potomnych!
─ ..a może zrobimy im album przypałów na jakąś rocznicę? Bo coś czuję, że trafił swój do swego. ─ zaproponował, kiedy już przełknął kolejny kawałek i popił go kawą.____ Yup, co za Kuc! Ale i cóż za Wierzba, bo ona również nie odstawała mu na krok, nikt nie ma prawa jej tego odmówić! No cóż, byli widocznie po jednych pieniądzach i tym samym piwie. Albo dwóch, skoro at this point zrobili już taką szopkę.
____ Nie pozwolił jej na zbyt szybkie odsunięcie się, a skoro mieli już bardziej czuły moment, trzeba się nim chociaż odrobinę nacieszyć, prawda? Nawet jeżeli obok wciąż stał ziomeczek trzymający ich kawy z wyraźnym mindfuckiem na mordzie “Co ja robię tu, uuu?”. Nie mówiąc o tym, że kawy stygły!
____ Przyciągnął ją tylko bliżej i z uśmieszkiem na ustach odgarnął za ucho dziewczyny długie, czarne kosmyki, a kciukiem delikatnie przejechał po jej policzku. Cholera, no. Wiedźma. Rzuciła spella i chłopak zginął jak Andzia w krzorach.
─ To co, może później pokażę Ci, jak zagrać ten niezwykle zaawansowany utwór z mema? ─ zaśmiał się nisko, jeszcze raz kradnąc jej całusa. Zdecydowanie mniej teatralnego, ale pod względem czułości niczego mu nie brakło. Finn po chwilce przypomniał sobie również o kawach, więc szybko odwrócił się do chłopaka i zabrał je z powrotem.
─ Sorry, wiesz. Sprawy ważne i ważniejsze. ─ uśmiechnął się do niego pobłażliwie, ale szybko wrócił wzrokiem do Wierzby, dlatego ziomeczek zamknął usta tak prędko, jak je otworzył, a potem bez słowa po prostu sobie poszedł, kręcąc głową. Biedny ziomeczek. Może jak kiedyś Brooks go spotka na casualu, to mu postawi piwo, tak w ramach wdzięczności.
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Nie Lut 09, 2020 7:54 pm
Nie Lut 09, 2020 7:54 pm
First topic message reminder :
Rzecz jasna nazwana po tytule singla organizatorki imprezy, który swoją drogą można tu zakupić. Nastrojowe przygaszone światła, białe ażurowe krzesła, przeszklone stoły, bogate menu i wprawieni bariści, którzy wyczarują wszystko, a nawet zapiszą na twoim rachunku specjalny komplement! Ceny wahają się od 2 do nawet 6 dolarów za napój w zależności od rozmiaru, rodzaju et cetera, a w wypadku zamówienia na wynos - za własny kubek oferujemy 10% zniżki, choć mimo wszystko wolelibyśmy, gdybyś u nas trochę zabawił i odsapnął z lub i bez swojej drugiej połówki. Oferujemy także ciasta, gofry na słodko i wytrawne oraz kanapki.
Pod jedną ze ścian znajduje się fotobudka w stylu japońskich Purikur, gdzie możecie strzelić sobie przeurocze zdjęcia i ozdobić je nalepkami, filtrami, napisami i toną innych efektów. Zdjęcia drukowane na miejscu w zestawie 10 sztuk (5 zdjęć po dwie kopie każde).
Zanadto kawiarnię i całe wydarzenie oficjalnie otworzy koncert Sheridan Paige, odbywający się na niewielkiej scenie w rogu lokalu. (Oczywiście zajmie mi to tylko jakiś jeden-dwa posty, bo z poprzednich eventów wiem, jak słabo się pisze koncerty, więc możecie sobie pisać w tle między sobą jak chcecie albo coś tam poatencjować, a ja to załatwię dla formalności.)
Pod jedną ze ścian znajduje się fotobudka w stylu japońskich Purikur, gdzie możecie strzelić sobie przeurocze zdjęcia i ozdobić je nalepkami, filtrami, napisami i toną innych efektów. Zdjęcia drukowane na miejscu w zestawie 10 sztuk (5 zdjęć po dwie kopie każde).
Zanadto kawiarnię i całe wydarzenie oficjalnie otworzy koncert Sheridan Paige, odbywający się na niewielkiej scenie w rogu lokalu. (Oczywiście zajmie mi to tylko jakiś jeden-dwa posty, bo z poprzednich eventów wiem, jak słabo się pisze koncerty, więc możecie sobie pisać w tle między sobą jak chcecie albo coś tam poatencjować, a ja to załatwię dla formalności.)
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sro Lut 12, 2020 12:53 pm
Sro Lut 12, 2020 12:53 pm
Zrobiwszy zadanko.
Hayden Redems
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sro Lut 12, 2020 4:58 pm
Sro Lut 12, 2020 4:58 pm
─ To Twoja kuzynka? ─ zmarszczył brwi Hayden, dopatrując się jakiegokolwiek podobieństwa rodzinnego. No, z wyglądu może nie było widać, ale jeżeli to rodzina Chestera, to on nie wie, czy chce tą dziewczynę kiedykolwiek poznawać. Nie no, nie bądźmy niemili. To była po prostu pierwsza myśl, którą szybko stłumił.
A kto stał obok?
─ A ta obok? Czy wszyscy w waszej rodzinie są homo albo się ukrywają? ─ zaśmiał się, podnosząc swoją mochę. ─ Hej, chwila. A to nie ta dziewczyna, co o niej kiedyś mi tak mówiłeś? ..Tak ona miała na imię? A nie Layla, Lily? ─ tak, Haydenku. Jakbyś w jakiś twistnięty sposób zmergeował te imiona, jak ja te polisze i inglisze, to może by wyszło.
Nie kawą? To czym będzie się chw- a, wszystko jasne. Redems uśmiechnął się pobłażliwie, ale od razu odłożył kawę i złapał pewnie chłopaka, żeby przez przypadek nie wylądował na podłodze. Nie chcielibyśmy, żeby Chesterkowi się pogorszył stan zdrowia, prawda?
Uśmiechnął się do zdjęcia, a zaraz zdziwiony patrzył na to, jak chłopak chowa telefon do kieszeni, nie wrzucając nigdzie zdjęcia.
─ Czyli jednak się nie chwalisz? Kim jesteś i co zrobiłeś z Chesterem? ─ pokręcił zadowolony głową, ale zaraz nią kiwnął na komentarz o napoju ─ Wciąż uważam, że trochę za słodkie, ale. Próbujemy tego ciasta? ─ pstryknął drugą połówkę w nos. ─ Jesus, to futro łaskocze.
A kto stał obok?
─ A ta obok? Czy wszyscy w waszej rodzinie są homo albo się ukrywają? ─ zaśmiał się, podnosząc swoją mochę. ─ Hej, chwila. A to nie ta dziewczyna, co o niej kiedyś mi tak mówiłeś? ..Tak ona miała na imię? A nie Layla, Lily? ─ tak, Haydenku. Jakbyś w jakiś twistnięty sposób zmergeował te imiona, jak ja te polisze i inglisze, to może by wyszło.
Nie kawą? To czym będzie się chw- a, wszystko jasne. Redems uśmiechnął się pobłażliwie, ale od razu odłożył kawę i złapał pewnie chłopaka, żeby przez przypadek nie wylądował na podłodze. Nie chcielibyśmy, żeby Chesterkowi się pogorszył stan zdrowia, prawda?
Uśmiechnął się do zdjęcia, a zaraz zdziwiony patrzył na to, jak chłopak chowa telefon do kieszeni, nie wrzucając nigdzie zdjęcia.
─ Czyli jednak się nie chwalisz? Kim jesteś i co zrobiłeś z Chesterem? ─ pokręcił zadowolony głową, ale zaraz nią kiwnął na komentarz o napoju ─ Wciąż uważam, że trochę za słodkie, ale. Próbujemy tego ciasta? ─ pstryknął drugą połówkę w nos. ─ Jesus, to futro łaskocze.
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sro Lut 12, 2020 5:42 pm
Sro Lut 12, 2020 5:42 pm
Zadanie done, iks de.
Sunzhong Huang
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sro Lut 12, 2020 6:58 pm
Sro Lut 12, 2020 6:58 pm
Wszystko obserwował. Przynajmniej będzie miał co opowiadać na video rozmowie z swoim bratem. Uwielbiał robić takie akcje, bo mógł nawet zerwać całą noc, aby porozmawiać z bratem, który w pewnym stopniu zastępował ojca.
Ale koniec tych wspominek, bo będzie musiał porozmawiać z Chaunceyem i zamówić kawę.
Kiedy Atwater wrócił zza ladę odwrócił się do niego i od razu przeszedł do składania swojego zamówienia.
- Poproszę średnie cappuccino. A tak na marginesie, czy 'mam rodzeństwo' to tak, mam. Starszego brata i starszą siostrę. - O wzmiance o swoim rodzeństwie trochę ściszył głos, bo nie chciał, aby przypadkowi ludzie to słyszeli. A na koniec się uśmiechnął do znajomego. Może jeśli chodzi o tą kwestię to trzeba ciągnąć go za język, bo nie lubił za bardzo rozmawiać o rodzinie.
Ale koniec tych wspominek, bo będzie musiał porozmawiać z Chaunceyem i zamówić kawę.
Kiedy Atwater wrócił zza ladę odwrócił się do niego i od razu przeszedł do składania swojego zamówienia.
- Poproszę średnie cappuccino. A tak na marginesie, czy 'mam rodzeństwo' to tak, mam. Starszego brata i starszą siostrę. - O wzmiance o swoim rodzeństwie trochę ściszył głos, bo nie chciał, aby przypadkowi ludzie to słyszeli. A na koniec się uśmiechnął do znajomego. Może jeśli chodzi o tą kwestię to trzeba ciągnąć go za język, bo nie lubił za bardzo rozmawiać o rodzinie.
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sro Lut 12, 2020 8:48 pm
Sro Lut 12, 2020 8:48 pm
Oparła się plecami o drzwi łazienki, jakby bała się, że zaraz wpadnie do niej tłum niezdar rozlewających lemoniadę wszędzie, gdzie popadnie (a tym samym szkody, jakie poniesie z Brendą będą znacznie gorsze, niż obecne) i byłych, albo niedoszłych, którzy postanowią „poprawić humor” którejś z nich. Najgorsze, że to nie był pierwszy raz, kiedy coś takiego jej się przytrafiało. Leilani chyba powinna się nauczyć, żeby zostawać w domu za każdym razem, kiedy na mieście coś będzie się działo.
Na pytanie jasnowłosej poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła, a uśmiech, który miał kryć jej zażenowanie momentalnie znikł z jej twarzy. To nie był temat na pierwszą randkę. Na dziesiątą, trzydziestą i nawet setną też nie. Rozdział pod tytułem „Brooks” był już dawno zamknięty, a wracanie do niego wcale nie było przyjemne.
— Finnegan. Pracuje w sklepie muzycznym, w którym kupowałam gitarę. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Niecałą, ale jednak. I to nie tak, że zamierzała okłamać Brendę, ale mówienie o takich rzeczach na spotkaniu o takim charakterze, było zwyczajnie słabe. — Ale nawet za bardzo ze sobą nie rozmawiamy, więc dam sobie rękę uciąć, że to było wyzwanie, albo jakiś głupi zakład.
I miała podstawy, żeby tak sądzić. Kiedy po prawie roku spotkali się na imprezie, Finn jak skończony tchórz zawołał pierwszą lepszą przechodzącą obok znajomą. Na nieszczęście, byłą terapeutkę Leilani, boże, co za przypał. A przecież wcale nie zamierzała mu zawracać głowy, bo była skrępowana nie bardziej niż on i planowała się wycofać, gdy tylko nogi znów zaczną ją słuchać. No co za pamiętliwy z niej bachor.
Tego, że dziewczyna się przy niej rozbierze, kompletnie się nie spodziewała. I chociaż nie było w tym żadnego podtekstu, Leia nie mogła ukryć płonących policzków spowodowanych niekoniecznie czystymi myślami. Chciała odwrócić wzrok, spróbować policzyć płytki na podłodze, zawiesić spojrzenie na czymkolwiek innym, żeby to nie wyglądało jak bezczelne gapienie się, ale nie potrafiła. Zamiast tego zaczęła napierać na drzwi mocniej, bojąc się, że w każdej chwili w łazience może pojawić się nieproszony gość. Biorąc pod uwagę to, że Cigfran to magnes na tego typu sytuacje, szanse były naprawdę wysokie.
— …alejabardzochcę! — wyrzuciła z siebie na jednym oddechu wciąż oszołomiona tym, co przed chwilą zobaczyła. — To znaczy, trochę tu za głośno i za tłoczno, więc chętnie pójdę gdzieś, gdzie będziemy mogły w spokoju porozmawiać… Tak… Chodźmy.
Wyprowadziła złotowłosą z łazienki i udała się z nią do stolika, gdzie zostawiły swoje rzeczy. I stało się to akurat w tym samym momencie, w którym Finn całował czarnowłosą pannę. Rzuciła swojej towarzyszce rozbawione spojrzenie, a kiedy ta zabrała wszystko, czego potrzebowała, chwyciła ją za rękę i zaprowadziła prosto w stronę łódeczek.
Leilani i Brenda —> Tunel miłości
Na pytanie jasnowłosej poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła, a uśmiech, który miał kryć jej zażenowanie momentalnie znikł z jej twarzy. To nie był temat na pierwszą randkę. Na dziesiątą, trzydziestą i nawet setną też nie. Rozdział pod tytułem „Brooks” był już dawno zamknięty, a wracanie do niego wcale nie było przyjemne.
— Finnegan. Pracuje w sklepie muzycznym, w którym kupowałam gitarę. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Niecałą, ale jednak. I to nie tak, że zamierzała okłamać Brendę, ale mówienie o takich rzeczach na spotkaniu o takim charakterze, było zwyczajnie słabe. — Ale nawet za bardzo ze sobą nie rozmawiamy, więc dam sobie rękę uciąć, że to było wyzwanie, albo jakiś głupi zakład.
I miała podstawy, żeby tak sądzić. Kiedy po prawie roku spotkali się na imprezie, Finn jak skończony tchórz zawołał pierwszą lepszą przechodzącą obok znajomą. Na nieszczęście, byłą terapeutkę Leilani, boże, co za przypał. A przecież wcale nie zamierzała mu zawracać głowy, bo była skrępowana nie bardziej niż on i planowała się wycofać, gdy tylko nogi znów zaczną ją słuchać. No co za pamiętliwy z niej bachor.
Tego, że dziewczyna się przy niej rozbierze, kompletnie się nie spodziewała. I chociaż nie było w tym żadnego podtekstu, Leia nie mogła ukryć płonących policzków spowodowanych niekoniecznie czystymi myślami. Chciała odwrócić wzrok, spróbować policzyć płytki na podłodze, zawiesić spojrzenie na czymkolwiek innym, żeby to nie wyglądało jak bezczelne gapienie się, ale nie potrafiła. Zamiast tego zaczęła napierać na drzwi mocniej, bojąc się, że w każdej chwili w łazience może pojawić się nieproszony gość. Biorąc pod uwagę to, że Cigfran to magnes na tego typu sytuacje, szanse były naprawdę wysokie.
— …alejabardzochcę! — wyrzuciła z siebie na jednym oddechu wciąż oszołomiona tym, co przed chwilą zobaczyła. — To znaczy, trochę tu za głośno i za tłoczno, więc chętnie pójdę gdzieś, gdzie będziemy mogły w spokoju porozmawiać… Tak… Chodźmy.
Wyprowadziła złotowłosą z łazienki i udała się z nią do stolika, gdzie zostawiły swoje rzeczy. I stało się to akurat w tym samym momencie, w którym Finn całował czarnowłosą pannę. Rzuciła swojej towarzyszce rozbawione spojrzenie, a kiedy ta zabrała wszystko, czego potrzebowała, chwyciła ją za rękę i zaprowadziła prosto w stronę łódeczek.
Leilani i Brenda —> Tunel miłości
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Czw Lut 13, 2020 12:21 pm
Czw Lut 13, 2020 12:21 pm
Nie ma to jak zacząć wydarzenie walentynkowe dołującymi kartami u wróżki. Czy też jedną kartą. Nie był do końca pewien, w końcu po zadaniu pytań całkowicie zignorował jej dłonie i skupił się na ustach, by wiedzieć co właściwie mówi. Zwłaszcza, że jej akcent i tak nieco mu to wszystko utrudniał. Teraz, już po całej sesji, Ian cały czas lazł przed siebie nieco nieprzytomny, chyba bardziej automatycznie wymijając wszystkich ludzi na swojej drodze. Nie umówili się w żadnym konkretnym miejscu, napisał jedynie krótkiego smsa, że będzie czekał przy kawiarni. W środku czy na zewnątrz, tego już nie sprecyzował. Zanim zresztą zdążył wpaść na to, by jednak to zrobić, był już na miejscu i zajął się czymś zupełnie innym. Wszystkie te ozdoby wyraźnie go przytłaczały. Wziął krótki wdech i wszedł do kawiarni, by zaraz dostać jakiś kawałek papieru. Kobieta wyraźnie coś do niego mówiła, ale nie zdążył tego zarejestrować, rolując jedynie świstek w palcach. Nawet go nie przeczytał. Podniósł wzrok, by rozejrzeć się dookoła. W środku był tłum. Wątpił, by Rene miał tu na niego czekać z jego niechęcią do innych ludzi, lecz mimo to poświęcił chwilę na wypatrywanie rudej czupryny, nim wylazł przed budynek. Tu będzie znacznie lepiej. Miał nadzieję, że nie wszystkie atrakcje cieszyły się tu taką popularn-... kogo on chciał oszukać?
Otworzył w końcu zawiniątko, przesuwając wzrokiem po tekście, a jego oczy wyraźnie się rozszerzyły w przemieszaniu przerażenia z zażenowaniem.
Co do...?
Otworzył w końcu zawiniątko, przesuwając wzrokiem po tekście, a jego oczy wyraźnie się rozszerzyły w przemieszaniu przerażenia z zażenowaniem.
Co do...?
Rene Dubois
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sob Lut 15, 2020 1:30 am
Sob Lut 15, 2020 1:30 am
Od wyjścia do kina minęło już trochę czasu i Rene, pomimo powrotu do kucia w każdej wolnej chwili, znalazł mnóstwo okazji do przemyśleń na temat jego dziwnej relacji z Ianem. Na przykład zastanawiał się nad tym co czuje za każdym razem, gdy miał przynieść mu notatki i zauważył, że zawsze nie może doczekać się spotkania. Im mniej go do niego dzieliło, tym bardziej dłużył mu się czas i ciężej było się skupić. Nigdy wcześniej niczego podobnego nie przeżywał. Nie w szkole! A teraz? Nawet jeśli ostatnią lekcją była jego ukochana matematyka, królowa nauk, to co chwila zerkał na zegar na ścianie sali, zupełnie mimowolnie, łapiąc się na tym dopiero za którymś razem i zawsze czując z tego powodu głębokie zażenowanie. I to nawet jeśli na tym wielce wyczekiwanym spotkaniu z Nixonem miał z nim jedynie zamienić parę słów i się szybko rozejść, jakby nic specjalnego ich nie łączyło. Jakby Ian wcale nie wyznał mu swoich uczuć, a on nie zastanawiał się czy serce podpowiada mu, że czuje to samo.
Prawie dwa tygodnie zleciały nie wiadomo kiedy. Chłopcy jeszcze przed kinem umawiali się na czternastego lutego, choć Rene nic ta data nie mówiła. Bo dlaczego miałaby? Nigdy nie obchodził Walentynek. W tym jednym sklepie do którego chodził nie rozglądał się po dekoracjach tylko od razu kierował się do produktów, których potrzebował. Radia nie słuchał, telewizji nie oglądał, wiadomości nie czytał i z nikim o tym nie gadał. Niby czasami przemknęło mu coś mimo uszu, ale jakoś aż do ostatniego dnia nie skojarzył faktów. Aż do przyjścia na miejsce spotkania, gdzie nie dało się nie zauważyć motywu przewodniego całej okolicy. I dopiero stojąc przed kawiarnią, patrząc na jej nazwę i rozglądając po ludziach wokół, do Francuza wreszcie dotarło, że chyba przypadkiem możliwe, że jakimś cudem, jeśli się nie myli... przyszedł na randkę. Albo i nie. Ale ta pierwsza opcja sprawiła, że Dubois zamarł, wzrokiem napotykając znajomą sylwetkę.
To normalne. To nic takiego. To nic złego. To... to tylko spotkanie. Na pewno nie miał nic więcej na myśli. Na pewno. Chyba...
Przełknął ślinę. Czas się ruszyć. Jak zwykle przybrał na twarz maskę obojętności i już miał się ruszyć, kiedy dostrzegła go jakaś ruda panienka. Szybko do niego zagadała, na co zupełnie niespodziewający się tego Rene zareagował cofnięciem się o krok. Chyba rozdawała ulotki czy zniżki, ciężko było mu ją zrozumieć, gdy tak szybko, radośnie szczebiotała. W każdym razie wziął od niej to co chciała mu dać i stanął przed Ianem, witając go szybkim ruchem dłoni. Kątem oka zerknął na papierek od nieznajomej i zmarszczył brwi. To nie była zniżka...
Prawie dwa tygodnie zleciały nie wiadomo kiedy. Chłopcy jeszcze przed kinem umawiali się na czternastego lutego, choć Rene nic ta data nie mówiła. Bo dlaczego miałaby? Nigdy nie obchodził Walentynek. W tym jednym sklepie do którego chodził nie rozglądał się po dekoracjach tylko od razu kierował się do produktów, których potrzebował. Radia nie słuchał, telewizji nie oglądał, wiadomości nie czytał i z nikim o tym nie gadał. Niby czasami przemknęło mu coś mimo uszu, ale jakoś aż do ostatniego dnia nie skojarzył faktów. Aż do przyjścia na miejsce spotkania, gdzie nie dało się nie zauważyć motywu przewodniego całej okolicy. I dopiero stojąc przed kawiarnią, patrząc na jej nazwę i rozglądając po ludziach wokół, do Francuza wreszcie dotarło, że chyba przypadkiem możliwe, że jakimś cudem, jeśli się nie myli... przyszedł na randkę. Albo i nie. Ale ta pierwsza opcja sprawiła, że Dubois zamarł, wzrokiem napotykając znajomą sylwetkę.
To normalne. To nic takiego. To nic złego. To... to tylko spotkanie. Na pewno nie miał nic więcej na myśli. Na pewno. Chyba...
Przełknął ślinę. Czas się ruszyć. Jak zwykle przybrał na twarz maskę obojętności i już miał się ruszyć, kiedy dostrzegła go jakaś ruda panienka. Szybko do niego zagadała, na co zupełnie niespodziewający się tego Rene zareagował cofnięciem się o krok. Chyba rozdawała ulotki czy zniżki, ciężko było mu ją zrozumieć, gdy tak szybko, radośnie szczebiotała. W każdym razie wziął od niej to co chciała mu dać i stanął przed Ianem, witając go szybkim ruchem dłoni. Kątem oka zerknął na papierek od nieznajomej i zmarszczył brwi. To nie była zniżka...
Chauncey Atwater
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sob Lut 15, 2020 11:01 am
Sob Lut 15, 2020 11:01 am
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sob Lut 15, 2020 11:22 am
Sob Lut 15, 2020 11:22 am
Hayden Redems
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sob Lut 15, 2020 4:13 pm
Sob Lut 15, 2020 4:13 pm
─ ..Ta. Czyli to jednak Ty. A już miałem nadzieję, że się Ciebie pozbyłem. ─ mruknął z uśmieszkiem Redems, zaraz pochłaniając kawałek ciasta. Dobre! Na szczęście nie było za słodkie, co niestety dotyka większości populacji tych deserów. Ile cukru można zmieścić w małym kwadraciku? Zbyt dużo. ─ Hej, całkiem dobre to ciasto. Daj mi truskawkę.
─ ..a może zrobimy im album przypałów na jakąś rocznicę? Bo coś czuję, że trafił swój do swego. ─ zaproponował, kiedy już przełknął kolejny kawałek i popił go kawą.
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sob Lut 15, 2020 5:13 pm
Sob Lut 15, 2020 5:13 pm
─ To co, może później pokażę Ci, jak zagrać ten niezwykle zaawansowany utwór z mema? ─ zaśmiał się nisko, jeszcze raz kradnąc jej całusa. Zdecydowanie mniej teatralnego, ale pod względem czułości niczego mu nie brakło. Finn po chwilce przypomniał sobie również o kawach, więc szybko odwrócił się do chłopaka i zabrał je z powrotem.
─ Sorry, wiesz. Sprawy ważne i ważniejsze. ─ uśmiechnął się do niego pobłażliwie, ale szybko wrócił wzrokiem do Wierzby, dlatego ziomeczek zamknął usta tak prędko, jak je otworzył, a potem bez słowa po prostu sobie poszedł, kręcąc głową. Biedny ziomeczek. Może jak kiedyś Brooks go spotka na casualu, to mu postawi piwo, tak w ramach wdzięczności.
Sunzhong Huang
Fresh Blood Lost in the City
Re: Café Amour [EVENT WALENTYNKOWY 2025]
Sob Lut 15, 2020 5:37 pm
Sob Lut 15, 2020 5:37 pm
Odwzajemnił uśmiechem znajomego i zerknął na ciasta stojące i kuszące swoim wyglądem, aby je zamówić za szybą. Nie wiedział co wybrać. Myślał, że coś Atwater mu doradzi i się nie pomylił. Doradził.
- Hm, jeśli tak doradzasz, to poproszę Browne. Myślę, że będzie pasowało do mojej kawy - zgodził się i po zauważeniu, że Chauncey puszcza mu oczko, tylko się uśmiechnął, bo to tylko czysta znajomość.
Okazało się że Aywater również ma rodzeństwo, tylko w żeńskim wydaniu. Takim sposobem dowiedział się interesującej rzeczy. To było niespodziewane, ale za razem miłe, że nie zakończył tego tematu zbyt szybko. W obecnej sytuacji postanowił powiedzieć, coś więcej.
- Tak, jestem najmłodszy. O, to fajnie. W takim razie powiedz jak sobie radzisz z dwiema dziewczynami. Mam nadzieję, że nie wchodzą tobie na głowę.
Zaśmiał się szukając w kieszeniach płaszcza portfela, aby móc zapłacić.
- Hm, jeśli tak doradzasz, to poproszę Browne. Myślę, że będzie pasowało do mojej kawy - zgodził się i po zauważeniu, że Chauncey puszcza mu oczko, tylko się uśmiechnął, bo to tylko czysta znajomość.
Okazało się że Aywater również ma rodzeństwo, tylko w żeńskim wydaniu. Takim sposobem dowiedział się interesującej rzeczy. To było niespodziewane, ale za razem miłe, że nie zakończył tego tematu zbyt szybko. W obecnej sytuacji postanowił powiedzieć, coś więcej.
- Tak, jestem najmłodszy. O, to fajnie. W takim razie powiedz jak sobie radzisz z dwiema dziewczynami. Mam nadzieję, że nie wchodzą tobie na głowę.
Zaśmiał się szukając w kieszeniach płaszcza portfela, aby móc zapłacić.
Najgorsze wyczucie momentu na świecie.
Ian trzymał karteczkę palcami wczytując się w tekst, zastanawiając czy nie powinien już teraz po prostu wyrzucić jej do kosza i dać sobie spokój. Z drugiej strony na pewno mieli przewidziane jakieś nagrody, a portfel Iana i tak boleśnie krzyczał, biorąc pod uwagę fakt że spędzał ostatnio większość swoich oszczędności, by móc wyjść gdzieś z Rene. Może powinien pomyśleć o jakiejś pracy dorywczej? Problem w tym, że mało kto chciał go w rzeczywistości zatrudnić. Wszelkie ruchliwe miejsca z góry odpadały, gdy dowiadywali się że chłopak jest głuchoniemy. W końcu czytanie z ruchu warg miało swoje plusy, ale i tak wszystko opóźniało, gdy źle coś zrozumiałeś. Będzie musiał się po prostu przejść po mieście. Może jakaś kwiaciarnia albo biblioteka? Tam z reguły był większy spokój.
Dobra. Dasz radę Ian.
Po prostu zaczep pierwszą lepszą osobę i miej to z głowy, dopóki Rene nie przyj-
Wzdrygnął się widząc nagłe machnięcie dłonią.
O nie.
No i co teraz Ian? Wybierzesz darmową nagrodę czy swoją godność? Wziął płytki wdech, wyciągając telefon.
Wyglądaj entuzjastycznie, uśmiechaj się właśnie tak! Jakbyś nie robił z siebie teraz największego debila na tej ziemi.
Nie da rady. Z każdą sekundą coraz bardziej czerwony, ale skoro dobrnął tak daleko to przecież już nie przestanie? Zresztą może i lepiej, że testuje to na Rene, niż gdyby miał się przymilać do jakiejś obcej osoby.
Podskoczył więc dziarsko do rudowłosego i złapał go pod rękę uśmiechając się promiennie.
Zabiję się jak wrócę do domu. Poważnie.
— "Co ty na to?" — zamigał wolną ręką z tym swoim niewinnym, roziskrzonym wzrokiem. No dziecku odmówisz? Jeszcze mu nie powiedział gdzie miał niby dostać pracę, ale...
Ian trzymał karteczkę palcami wczytując się w tekst, zastanawiając czy nie powinien już teraz po prostu wyrzucić jej do kosza i dać sobie spokój. Z drugiej strony na pewno mieli przewidziane jakieś nagrody, a portfel Iana i tak boleśnie krzyczał, biorąc pod uwagę fakt że spędzał ostatnio większość swoich oszczędności, by móc wyjść gdzieś z Rene. Może powinien pomyśleć o jakiejś pracy dorywczej? Problem w tym, że mało kto chciał go w rzeczywistości zatrudnić. Wszelkie ruchliwe miejsca z góry odpadały, gdy dowiadywali się że chłopak jest głuchoniemy. W końcu czytanie z ruchu warg miało swoje plusy, ale i tak wszystko opóźniało, gdy źle coś zrozumiałeś. Będzie musiał się po prostu przejść po mieście. Może jakaś kwiaciarnia albo biblioteka? Tam z reguły był większy spokój.
Dobra. Dasz radę Ian.
Po prostu zaczep pierwszą lepszą osobę i miej to z głowy, dopóki Rene nie przyj-
Wzdrygnął się widząc nagłe machnięcie dłonią.
O nie.
No i co teraz Ian? Wybierzesz darmową nagrodę czy swoją godność? Wziął płytki wdech, wyciągając telefon.
Hej Rene, słuchaj! Znalazłem pracę!
Wyglądaj entuzjastycznie, uśmiechaj się właśnie tak! Jakbyś nie robił z siebie teraz największego debila na tej ziemi.
I tak sobie pomyślałem, bo wiem że nie przepadasz za publicznymi miejscami, ale na pewno sam lepiej bym się poczuł, gdyby odwiedził mnie ktoś znajomy, więc jeśli nie byłbyś zbyt mocno zajęty to podam ci adres i... mógłbyś mnie odwiedzić... czy coś.
Nie da rady. Z każdą sekundą coraz bardziej czerwony, ale skoro dobrnął tak daleko to przecież już nie przestanie? Zresztą może i lepiej, że testuje to na Rene, niż gdyby miał się przymilać do jakiejś obcej osoby.
Podskoczył więc dziarsko do rudowłosego i złapał go pod rękę uśmiechając się promiennie.
Zabiję się jak wrócę do domu. Poważnie.
— "Co ty na to?" — zamigał wolną ręką z tym swoim niewinnym, roziskrzonym wzrokiem. No dziecku odmówisz? Jeszcze mu nie powiedział gdzie miał niby dostać pracę, ale...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach