Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
First topic message reminder :

Rzecz jasna nazwana po tytule singla organizatorki imprezy, który swoją drogą można tu zakupić. Nastrojowe przygaszone światła, białe ażurowe krzesła, przeszklone stoły, bogate menu i wprawieni bariści, którzy wyczarują wszystko, a nawet zapiszą na twoim rachunku specjalny komplement! Ceny wahają się od 2 do nawet 6 dolarów za napój w zależności od rozmiaru, rodzaju et cetera, a w wypadku zamówienia na wynos - za własny kubek oferujemy 10% zniżki, choć mimo wszystko wolelibyśmy, gdybyś u nas trochę zabawił i odsapnął z lub i bez swojej drugiej połówki. Oferujemy także ciasta, gofry na słodko i wytrawne oraz kanapki.
Pod jedną ze ścian znajduje się fotobudka w stylu japońskich Purikur, gdzie możecie strzelić sobie przeurocze zdjęcia i ozdobić je nalepkami, filtrami, napisami i toną innych efektów. Zdjęcia drukowane na miejscu w zestawie 10 sztuk (5 zdjęć po dwie kopie każde).

Zanadto kawiarnię i całe wydarzenie oficjalnie otworzy koncert Sheridan Paige, odbywający się na niewielkiej scenie w rogu lokalu. (Oczywiście zajmie mi to tylko jakiś jeden-dwa posty, bo z poprzednich eventów wiem, jak słabo się pisze koncerty, więc możecie sobie pisać w tle między sobą jak chcecie albo coś tam poatencjować, a ja to załatwię dla formalności.)

Chauncey Atwater
Chauncey Atwater
Fresh Blood Lost in the City
____Chauncey właśnie wydawał jednej z par ich bliźniacze (incest alert!) filiżanki wypełnioną po brzegi nutellową mocchą, gdy usłyszał, jak jakiś znajomy głos zwraca się do niego po imieniu. Obrócił się do niego całym tułowiem, gdy zauważył, że to Sunzhong!
____O, cześć, Sun! Omg, to szalik? A nie, masz to wszyte? Ale fajne, gdzie kupiłeś? ─ nie, żeby on nosił takie rzeczy. Lubił wyglądać ładnie, ale jednak wolał coś mniej… oryginalnego. ─ Co tam? Zamawiasz coś?
____A póki Sun jeszcze nie dał mu odpowiedzi, to zaprosił do lady następnych klientów, którymi była… między innymi dziewczyna rysująca mu dinozaury w pracy i jeszcze jedna urocza twarzyczka. Samych znajomych ma w tym Riverdale City, przeprowadzka to był jednak super pomysł!
____Lejanozaur! Co dla Ciebie i koleżanki? ─ od razu zaczął suszyć zęby, patrząc to na jedną, to na drugą. ─ Fajnie Sher grała, co nie?
____Samice podeszły do lady, Brandon is shaking.
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City
Fajeczka w oczekiwaniu na drzewo to było to. Mm. Najlepszy moment dnia, zaraz po porannej kupie, nie będzie tu nikogo robił w balona. Ale zaraz, przeszkadzać mu w tym rytuale? Jeszcze jakieś trzy niepełnoletnie siksy? Co  to było, smakowe papierosy? Disgusteng. Potraktował te dziewczyny oziębłym spojrzeniem pod tytułem “I kot sra”, dając im chyba dosadnie do zrozumienia, że nie mają tu czego szukać. Młodsze dziewczyny jednak nie były obiektem zainteresowania Brooksa, dowiedział się o tym całkiem boleśnie.
Nie zgubiłyście może mamusi?
O, o drzewie mowa. Nawet nie musiała mu się pokazywać w pełnej krasie, od razu wyczuł zapach znajomych perfum, o jej głosie już nie wspominając. Na usta Finna wpłynął uśmieszek, co musiało wyglądać komicznie w kombinacji ze śladem pomadki, który sprezentowała mu Hopkins (oczywiście o tym nie wiedział).
Nie, to harem próbuje zebrać mnie. Dasz im? ─ zerknął na ciemnowłosą, zaraz obejmując ją jedną ręką w pasie i do siebie przyciągając. Teraz to on pozwolił sobie musnąć ustami jej policzek, a potem jeszcze raz zmroził wzrokiem trzy podrostki. ─ A wy dalej tutaj? Shoo. ─ przewrócił oczami, kierując się z dziewczyną do wnętrza kawiarenki. O Jezu, jak tu wszystko teraz przesłodko wyglądało. Czyżby Willow chciała się po prostu poznęcać nad Finnem?
Oślepnę chyba od tych serduszek i błyskotek.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
____Oj tam, Chester musiał dbać o jego ruch na świeżym powietrzu. Dobrze, że chociaż po obronie tego magistra nie zaczął pracować stricte z domu, bo nastąpiłoby odwrotnie przepoczwarzenie ─ Hayden zostałby gąsiennicą pełzającą od lodówki do biurka. I ile można grać w Lola? Wróć. „Ile można grać w Lola, nie dając uwagi atencyjnej kurwie, Chesterowi?”
____To moje zadanie na dzisiaj! Rozdaję miłość! ─ zawołał, gdy z lekka przeterminowana kobieta odwróciła się, ale okazała się być na tyle w porządku, że tylko się zaśmiała i odeszła z równie rozbawionym wnuczkiem. No, i o takie babcie nic nie robił. Już miał pytać Haydena, czy mu podniesie strzałkę, ale zostało mu wysłane zaproszenie do popołudniowej awanturki. ─ Zerwać ze mną?! A CO POWIESZ DZIECIOM? CO Z NASZYM KREDYTEM? MAMUSIA MIAŁA RACJĘ! BĘDZIESZ MI PŁACIŁ ALIMENTY DO KOŃCA ŻYCIA, ZOBACZYSZ! ─ zaczął grozić mu palcem. Ale się wczuł w rolę samotnej matki!
Sunzhong Huang
Sunzhong Huang
Fresh Blood Lost in the City
Był bardzo ciekaw jak będzie reakcja znajomego, że pojawił się na takim wydarzeniu jak to. Wyraz twarzy Huanga nie zmieniał się bo po przywitaniu od razu zauważył i skomentował jego nabytek w szafie, który dopiero dzisiaj ujrzał światło dzienne.
- Nie, to nie szalik. Mhm, jest to wszyte w resztę płaszcza - szybko wyjaśnił znajomemu, bo po tonie jego głosu wnioskował, że wpadł mu ten płaszcz w oko, ale on osobiście takiego czegoś nie założył. Znał takich ludzi, z takim podejściem, którzy widać coś fajnego i się tym zachwycają, ale jakby mieliby to zakupić do swojej szafy to raczej tego by nie zrobili.
- Nie kupiłem, tylko dostałem od swojego rodzeństwa- odpowiedział, a na końcu cicho się zaśmiał.
Po zobaczeniu klientów, trochę przesunął się w bok, aby nie blokować innych, bo sam Sun musiał jeszcze przez chwilę zastanowić się co by zamówił.
Kiedy już miał wybrany napój poszedł do kolejki i wyszło, że był za dwiema dziewczynami, które zilustrował wzrokiem parę sekund wcześniej. Taki myk, w stylu Huanga.
Hayden Redems
Hayden Redems
Fresh Blood Lost in the City
Brainfart.
Co? ─ zmrużył oczy, jeszcze zanim podniósł twarz z rąk. ─ Chwila, moment. Zjebałeś. Przecież miałeś Ninny’ego i Admirała zanim się poznaliśmy. Więc jakie alimenty, jak nie moje dzieci? Kocham jak swoje, ale bez przesady, nie nadużywaj mocy, kiedy jej nie masz. ─ zerknął jeszcze za starszą panią, która na szczęście nie odebrała wcześniejszego ataku źle i kontynuowała swój dzień z wnuczkiem. Uh. Wstydu oszczędź.
Dobra, pokręcił głową.
Coś pijemy? ─ zerknął do menu, próbując zdecydować się na jakąś kawę. Cholera. Po co te udziwnienia? Może powinien po prostu napić się czarnej i zjeść jakieś ciastko? O ile zaraz nie dostanie butem Chestera w pysk. Poprawia: o ile Chester da radę go sobie teraz samemu ściągnąć. HA, szach-mat.
Znów spojrzał na czarnowłosego, ciekawiąc się, co mu odpowie po takiej pokrzywie.
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Przez chwilę myśli Brendy skupiły się na tym, gdzie mogłaby ulokować swój portret. W domu miała dużo miejsca na tego typu rzeczy, ale chciała dać tej jakieś wyjątkowe. W końcu nie był to byle jaki prezent i byle od kogo. Może na ścianie w sypialni? Mogłaby na to zerkać każdego dnia i automatycznie przypominać sobie o chwilach, które dopiero razem spędzą. O dziwo, naprawdę chciała spędzić z Leilani sporo czasu, dobrze się poznać i kto wie, co jeszcze. Chyba najwyższa pora trochę zmądrzeć, zwolnić i docenić to, co przynosi życie.
- Hm. - mruknęła, patrząc z zastanowieniem w kierunku baru, jakby chciała odgadnąć, na co dziewczyna mogłaby mieć teraz ochotę. Bo chyba nie zamówi wszystkiego? ..A może jednak?
- Mogłabym powiedzieć, że dzisiaj dostałam już wystarczająco słodkości.. - mówiąc to, zawiesiła wymownie wzrok na Cigfran, bo przecież nie chodziło jej o te łakocie w torebce. - ..ale te różowe babeczki są naprawdę kuszące i chyba chciałabym jedną. - bo dlaczego nie? Dzisiaj wyjątkowo może sobie pozwolić, parę dodatkowych kalorii z pewnością nie zaszkodzi.
Stojąc już przy barze, zerknęła na mężczyznę za nim, a potem z powrotem na dziewczynę.
- Lejanozaur? - uniosła jedną brew w zaciekawieniu, najwidoczniej było tutaj więcej znajomych, niż się tego spodziewała, ale co poradzić, w końcu to dość huczne wydarzenie.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
____A Heachthinghearn odpowiedź miał prostą.
____Przyszedł pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy. Pogromca uśmiechów dzieci. ─ mówiąc, wywrócił oczami i bezczelnie ukradł mu menu, żeby zacząć przeglądać pozycje, ale zanim całkiem zagłębił się w studiowanie swojej nowej lektury, wystawił oczy zza karty. ─ Ale weź coś innego niż czarną. Wszyscy wiemy, że masz dużego chuja.
____Nie po to wychodzili, żeby pić coś, co mogą sobie wypić w domu. Chester, strażnik logiki w tym związku, zaczął szukać czegoś dla siebie i skład go, szczerze mówiąc, gówno obchodził. On był prostym człowiekiem, on oglądał obrazki i na tej podstawie sobie coś wybierał. Nie było to zbyt mądre w przypadku drinków, ale kawa go nie położy w 20 sekund.
____Chcę to. ─ powiedział, podając mu menu i wskazując swojego wybrańca, który wyglądał jak członek rodziny Pony Head. Od razu było widać, że przekonała go różowa bita śmietana i jadalne confetti. ─ A ty co chcesz (byle nie czarną)? I bierzemy jakieś ciacho?
____Raz mnie taki tududu tududu wonszyk użar tududu tududu pupa mi u tududu tududu rosła duża teraz siedzieć tududu tududu muszę wciąż tududu tududu bo mnie użar tududu tududu rzeczny wonsz.
Willow Hopkins
Willow Hopkins
Fresh Blood Lost in the City
____Już była gotowa, żeby używać na trójcy świętej języka jej pradawnych przodków użytego w Harrym Potterze, ale jak widać Finn sam pokazał kły. Wiedziała, że jego lista dziewczyn była dłuższa niż przeciętna lista zakupów sześcioosobowej rodziny, dlatego też takie zagrania tym bardziej jej się podobały.
____Wbiła mu swoje czarne jak piekło paznokcie w jeansową kurtkę, rzucając tamtym bardzo cwane spojrzenie, którym nie powstydziłby się sam Him z The Powerpuff Girls.
____Sam sobie pięknie radzisz. ─ mówiąc, złapała go za włosy, żeby móc go pocałować tym razem w usta. W końcu Dzień Miłości, można się bezczelnie migdalić na widoku publicznym. Tylko żeby jakiś samotnik nie popełnił przez nich samobójstwa.
____Zostawiając niezadowolone z braku atencji od przystojnego samca małolaty, dała się objąć w pasie, jemu samemu wkładając dłoń w tylną kieszeń i skierowali się do wnętrza kawiarni.
____Cóż, będziesz potrzebował psa przewodnika. Nie byle jakiej suki. ─ mówiąc, rozejrzała się po wnętrzu. Przesadzał. Było słodko, ale jeżeli sama Zła Królowa nie rzygała, to nie było tak źle. ─ To co? Po trzeciej, to może kawusia z likierem?
Anonymous
Gość
Gość
Cigfran i zamówienie wszystkiego? Owszem, to bardzo prawdopodobne, szczególnie, że jedynym ograniczeniem była pojemność jej żołądka i to, co jej walentynka może sobie o niej pomyśleć. Miała słabość do słodyczy (chyba, że zawierały mak, mak jest be) i gdyby nie troska rodziców, zapewne byłyby najważniejszą, a zarazem jedyną częścią jej diety. I wyglądałaby jak mały wieloryb. Co nie zmienia faktu, że zamierzała spróbować wszystkiego, albo prawie wszystkiego, nawet jeśli miałyby to być dwa gryzy.
Pod wpływem jej spojrzenia poczuła, że płoną jej policzki. Nie była pewna, czy Brenda mówiła o prezencie, czy też o samej Leilani, ale bez względu na to, była szczęśliwa. Do czasu, aż skupiona na swojej towarzyszce nie usłyszała znajomego głosu.
Lejanozaur. Tylko jedna osoba znała jej kawowy pseudonim. Pośpiesznie zerknęła na blondynkę. Zacznie się z niej śmiać? Będzie przypał? Póki co nic na to nie wskazywało.
Hej, to było LEJANOZARŁ. ZARŁ. — zwróciła się do Chaunceya maskując swoje zmieszanie za słodkim uśmiechem. I to wcale nie dlatego, że nie potrafiła wymówić „dinozaur”*. — Co macie dobrego? To znaczy wiem, że wszystko jest dobre, ale co najbardziej polecasz?
Na pytanie o Sher pokiwała energicznie głową. To nie tak, że wpadła spóźniona i nie słyszała całego występu. Zaraz potem przypomniała sobie, o jednej ważnej rzeczy, odnalazła w kieszeni czarny długopis, chwyciła serwetkę i napisała na niej dziewięć liczb, po czym podsunęła ją bariście.
Zadzwoń, kiedy będziesz chciał pojechać do muzeum. Przy okazji, zostaw mi też swój numer, żebym wiedziała, że to nie mój ojciec z nowego próbuje się do mnie dobijać. — właściwie, to ojczym, ale oficjalnie była jego dzieckiem. Eh, te rozwody — nie chcesz się w to mieszać, a starzy i tak bez przerwy próbują cię nastawiać przeciwko sobie.


/*serio, Lei wymawia coś w stylu „dirnosaur”, chociaż potrafi to zapisać i przeliterować poprawnie XD
Hayden Redems
Hayden Redems
Fresh Blood Lost in the City
No tak, zawsze to samo, niszczyciel dobrej zabawy. To moje imię. Przydługie, ale jednak. ─ jego oczy powędrowały za uciekającym menu, a brwi dały znać, że nie do końca mu się to podobało. Chciał popatrzeć, może faktycznie wybrałby coś innego, niż nudna, czarna kawa, którą pije praktycznie cały czas. ─ Mhm. Ty w szczególności, co? Oddawaj to, nie będziesz mi wybierał kawy, bo jeszcze byś mi zamówił takie różowe coś, jak Ty sobie wybrałeś. ─ nie ma mowy, Hayden takiego nie chce. Przyjrzał się jeszcze raz na szybko menu, szukając idealnej propozycji dla siebie. Może po prostu mocha? Mocha brzmiała dobrze. Czekolada i kawa - co może pójść nie tak?
I weźmy do tego jakieś ciastko chyba, nie? Chociaż nie wiem, czy to dla Ciebie nie będzie za dużo cukru. ─ nie oszukujmy się, ale Chester na cukrze potrafił odwalać dziwne rzeczy, a biorąc pod uwagę ile jest tutaj ludzi… no strach się bać, co może przyjść mu do głowy.
Zaczął szukać waniliowych ciast, najlepiej bez większych zbędnych dodatków. I znalazł! Przekładane kremem z truskawkami. Najs.
Dobra, ja mam. A Ty które chcesz? ─ skonsultował się z brunetem i po chwili wstał, kierując się w stronę baristy, by złożyć zamówienie. Oczywiście, chwilę poczekał, a kiedy przyszła jego kolej, uśmiechnął się do chłopaka i poprosił o dwie kawy i dwa ciacha.
Chauncey Atwater
Chauncey Atwater
Fresh Blood Lost in the City
Masz rodzeństwo? ─ zapytał, choć w sumie cholera wie po co mu ta informacja; Sunzhong chyba był jednym z tych, którego trzeba było w rozmowie ciągnąć za język.
Uśmiech sam się cisnął na usta, gdy Leilani toczyła walkę z własną dykcją. Nie, żeby on był profesorem nadzwyczajnym języka angielskiego, ale to było całkiem zabawne. Już miał robić prezentację towaru, ale to pisanie po serwetce zbiło go z tropu.
„Ziemia do pedała, rwą Cię dziesięciolatki. Powiedz coś zanim nas pały zawiną.”
„Ona ma z osiemnaście lat.”
„No to może robić loda na stojąco.”
„Niedobrze mi.”
„Ale koleżanka 6.5/10.”

Lejanozaur. A ja jestem Chauncey. ─ przywitał się z koleżanką Leii, pokazując plakietkę na swoim fartuchu. ─  I… okay? Czemu nie? ─ odpowiedział wbrew głosowi w głowie i zapisał jej swój numer telefonu na osobnej serwetce po przejęciu od niej długopisu. ─  A bardzo polecam chocolate strawberry mocha, syrop jest genialny!
W międzyczasie kątem oka zauważył ustawiającego się do kolejki i Suna, i jakiegoś bardzo przystojnego pana, który prawdopodobnie ze swoim zamówieniem pójdzie do jego współpracownika. Niech to szlag, dlaczego jemu się trafiają same twinki?
„Teraz ja będę rzygał.”
Finnegan Paul Brooks
Finnegan Paul Brooks
Fresh Blood Lost in the City


Ostatnio zmieniony przez Finnegan Paul Brooks dnia Wto Lut 11, 2020 2:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Wow. Wierzba była dzisiaj agresywnym drzewem! Kto by pomyślał. Smagnęła te marne kobiece puchy zimowymi gałęziami i tyle po nich było! No cóż, Finn mógł być tylko zadowolony, że obeszło się bez strat po jego stronie, a Wierzba obdarowała go dzisiaj pokaźnym zainteresowaniem.
Na całusa mruknął i chętnie go odwzajemnił, zaraz potem uśmiechając się lekko do dziewczyny. Cholera, i to jest to, o czym mówił. Tamte małolaty były po prostu disgusteng. Ale kobiety pokroju Willow - za takie da się pociąć, a ten konkretny model upodobał sobie w szczególności.
A dziękuję. Shall we? ─ jeszcze raz posłał jej uśmiech, lekko przesuwając dłoń po boku Hopkins, kiedy weszli do środka. ─ Uu. Takie propozycje? Bardzo chętnie. Jakieś ciasteczko do tego, czy Ci wystarczę? ─ smooth, Kuc. Zaciągnął ją do jakiegoś przyjemnego stolika z sofą, a potem wyciągnął rękę po menu i je otworzył, by oboje jednocześnie mogli zobaczyć jego zawartość. Jesus, znowu wszędzie serduszka. Rozumiał, że walęwtynki, ale ile można? Czemu na każdej stronie musi ich być z dwieście?
Łoł. Całkiem spory mają wybór, nie spodziewałem się. ─ zastanowił się chwilę, po czym obrócił się do dziewczyny z lekko zmarszczonymi brwiami ─ A może weźmiemy na wynos i pójdziemy pod scenę?
Brenda Fitchner ♥
Brenda Fitchner ♥
Fresh Blood Lost in the City
Szczerze mówiąc Brenda nie do końca wiedziała jak to skomentować. Parsknęła tylko cicho, bo nie będzie się zagłębiać w hermetyczne żarty tej dwójki, ale fakt - patrzenie jak Lei walczy ze słowem dinozaur było całkiem zabawne.
- Brenda. - rzuciła, odruchowo spoglądając na plakietkę wskazaną przez baristę, ale potem jej spojrzenie uciekło znowu do tych cholernych wypieków.
- Ja poproszę jedną z tych babeczek. - wskazała na nie palcem, na szybko zastanawiając się, czy może jeszcze czegoś nie wziąć, ale koniec końców postanowiła zostać przy jednej rzeczy. W końcu nigdzie im się nie spieszy, jak będzie miała ochotę, to potem sobie domówi.
Oczywiście poczekała z zamówieniem, aż dwójka skończy rozmawiać, nie wpraszając im się między słowa. Jakoś odruchowo złapała Leilani za sweterek na wysokości talii. Powiększająca się kolejka sprawiała, że przy samym barze zrobiło się troszkę tłoczno, jakoś tak miejsca było mniej. Aczkolwiek można to potraktować tylko jako beznadziejną wymówkę.
- Policz to razem. - powiedziała od razu jak dziewczyna zdecydowała się, co zamówić. Fitchner wyznawała odwieczną zasadę, iż kto zaprasza - ten płaci. Swoją postawą też pokazywała, że nie zamierzała przyjąć żadnego protestu. Przynajmniej na początku nie będzie ulegać. Żeby tylko tego wszystkiego dopiąć, wyciągnęła należną kwotę i podała bariście.
Anonymous
Gość
Gość
Tymczasem Leilani walczyła z chęcią rozpłakania się z bezsilności w obliczu brakach swojej dykcji. Tak to jest, jak matka od urodzenia mówiła do niej w jednym języku, a ojczym w drugim. Ciągle się myliła, wplatała w wypowiedzi fińskie słówka, których znaczenia niekoniecznie dało się wywnioskować z kontekstu wypowiedzi, a do tego jeszcze problemy z wymową. Po fińsku też nie było łatwiej, zamiast „dinosaurus” mówiła „dirnosarururs”. A może to był problem z wielkimi jaszczurkami tuptającymi sobie kiedyś po ziemi?
Z uśmiechem przyjęła od Chaunceya serwetkę, którą wcisnęła do torebki. Do tej samej kieszonki, w której trzymała klucze, żeby przypadkiem nie zgubić.
Chocolate strawberry mocha — powtórzyła po chłopaku — Brzmi totalnie jak coś, co chciałabym spróbować. Dorzucisz mi pianek?
Zamówiła jeszcze trzy różne babeczki i kawałek sernika. I pewnie nie da rady sama wszystkiego zjeść i będzie podsuwać Brendzie z cichym „proszę, dokończ”. Już miała otwierać usta by zaprotestować i zapłacić za siebie, kiedy studentka po prostu wyciągnęła pieniądze i zapłaciła. Nie pozwoli jej, co? W takim razie Leilani zrewanżuje jej się w inny sposób. Bo chyba będzie miała okazję?
Czekając na zamówienie wcisnęła jej w dłoń karteczkę. Nie chciała, żeby Brenda poczuła się zlekceważona bezczelną wymianą numeru telefonu z obcą osobą, kiedy Leilani była z nią na rance, dlatego musiała wszystko wyjaśnić.
Na kawałku papieru zapisane było walentynkowe zadanie:
„Wymień się z kimś samotnym numerem telefonu (niekoniecznie autentycznym), wykazując zainteresowanie ich osobą - popraw im święto miłości choć na kilka minut!”
Kiedy była pewna, że blondynka odczytała jego treść uśmiechnęła się do niej niewinnie.


Zadanie wykonane, UwU.
Jaime Alcides Chavarría
Jaime Alcides Chavarría
The Writers Alter Universe
Piosenki zdawały się nieco ukoić jego nerwy. Sheridan miała naprawdę przyjemny dla ucha głos, przy którym zwyczajnie postanowił się wyłączyć. Bo przecież lepsze to, niż ciągłe myślenie o Jessice.
Zresztą nawet ten gofr był całkiem niezły, mimo że naprawdę wyglądał obrzydliwie słodko. Warto było tu przyjść choćby na chwilę dla samego żarcia. Poczekał spokojnie do samego końca, jednocześnie przeglądając coś w telefonie. Instagram był świetnym pomysłem na zabicie czasu. Gdy nagle ktoś go spytał czy bolało jak spadał z kaktusa. Co.
Obrócił się w stronę znajomej osoby, unosząc brwi ku górze.
Wyobraź sobie wbijające ci się w ciało kilkucentymetrowe igły, chica. Acupuntura gratis. ¿Puede la vida ser mejor?
Nie miał siły się uśmiechać, ale przynajmniej jego głos brzmiał całkiem pozytywnie. Jak na kogoś, kto wymuszał na sobie każdy gest, mogło być gorzej. Wstał z miejsca i skinął na nią głową, podchodząc do dziewczyny z zadaniami, od której dostał napój.
Tienes buena voz, kiedy America's Got Talent? — zapytał nieco bardziej energicznie niż wcześniej, obracając się z rozmachem w jej stronę. Bach. Wieczko napoju uwolniło się niczym więziona przez lata w małym basenie orka i poszybowało w powietrze z wyrysowanym na swoim plastikowym pysku "ZGREDEK JEST WOLNY!".
Podobnie jak napój - jakaś paskudnie różowa lemoniada - który z całego tego rozmachu wylądował połowicznie na Leilani, a połowicznie na Brendzie.
Jaime zamarł w miejscu.
Dios te ayude.
Jak poznać, że nie powinno się przychodzić na Walentynki? Właśnie po tym.
Dioses en los cielos, przepraszam, tak mi przykro, nie wiedziałem że te canadienses tapas de botellas są takie słabe. Ręcznik, jezu, ręcznik. MA KTOŚ JAKĄŚ ŚCIERĘ?

// A, e, nie wiem załóżcie że chlusnął na plecy.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach