Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Wto Lip 26, 2016 1:55 am, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :

x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:

  • Natalie Violette Dark
  • Nathan Dark
  • James Dark

  • Remi Thibault Dark
  • Amandine Dark

  • NPC

______________________________________________________________________

To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?

Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.

Anonymous
Gość
Gość
Miała rację - dla niego to było kolejne niezrozumiałe zachowanie z jej strony i chociażby przez to nie miał pewności czy znowu czegoś nie kombinuje i zaraz nie zmieni zdania. Pisała mu po ciele zamiast zostawić wiadomość na kartce i biła, chociaż był pewien, że podobało się jej to co robił z nią na haju. Teraz również mogła zaraz go zdzielić, albo wrócić klnąć na łóżko, cokolwiek to miało na celu. Kiedy, więc zupełnie na luzie go puściła i odeszła wgłąb pokoju, ani nie zdziwiło to rudzielca, ani też nie uspokoiło. Pożegnała go już kolejny raz, ale tym razem już nie potrafił się ruszyć i tak po prostu wyjść. W ogóle miał problem z uspokojeniem się, zupełnie jak wtedy, gdy dostawał opieprz od matki za spędzenie nocy poza domem. Mógł tylko stać i pozwalać na siebie krzyczeć, bezsilnie wbijając puste spojrzenie w jakiś losowy kąt. Teraz nikt się na niego nie darł, ale reakcja była podobna. I chociaż nic nie robił, w środku aż się w nim kłębiło.
Co ja tu robię? Po co tu przyjeżdżałem? Chcę do... nie wiem dokąd. Nie do domu, ale też daleko stąd. Gdzieś. Zapomnieć. Wyluzować... Muszę wziąć. Koniecznie. Potem będę się martwić jak zabraknie, na razie muszę... Ale najpierw trzeba wrócić do pokoju. Wyjść stąd. Od niej. Czy jest zła? Znowu zjebałem. Jakby zaczekała to może... Ale po co zaczyna? Przecież jesteśmy tylko kumplami. Od początku trzymała dystans, a teraz... A ja nawet nie... Będzie o to zła. Albo smutna. Znowu będzie płakać. To moja wina. I że nie powiedziałem jej o Rene... Czy wszystko z nim w porządku? Złamała mu nos... To też moja wina. Gdybym go ostrzegł...
To naprawdę niezwykłe jak wiele człowiek może przeżywać wewnątrz siebie, dla reszty świata pozostając niewzruszonym, może tylko trochę nieobecnym i wyraźnie napiętym. Darkówna coś o tym wiedziała, a to tylko pokazywało jak wiele ich łączyło, nawet jeśli tego nie dostrzegali i nie próbowali zmienić.
Anonymous
Gość
Gość
Jak raz wolała nie wnikać w to, co siedzi teraz w jego głowie. Zwyczajnie nie miała ochoty się nad tym zastanawiać. Wystarczyło jej, że musiała szybko obudować się skorupą, od której odbije się ból odrzucenia. Jej "nowa" psychika popisała się w tej kwestii refleksem, bo dziewczyna praktycznie tego nie odczuła. Tylko lekki zawód, że kiedy choć raz się tak przełamała, to została z marszu odrzucona. Nawet pocałunku nie odwzajemnił.
Trudno.
Naprawdę nie chciała zastanawiać się nad jego przemyśleniami. Wolała skupić uwagę na czymś innym.
Nie zwracając uwagi na fakt, że chłopak nadal stał w jednym miejscu i wcale się nie ruszył, choć otworzyła mu przecież drzwi, wyciągnęła torbę i wygrzebała z niej czarne rurki oraz białą koszulę, którą po rozłożeniu za pomocą trzepnięcia, od razu na siebie zarzuciła.
Dopiero teraz znów przeniosła na niego wzrok, bo zamierzała przecież zmienić spodnie, a on już od dłuższej chwili stał tak w bezruchu. Nie odezwała się, a jedynie uniosła brew by wyrazić to niewerbalne pytanie dotyczące jego zachowania.
Anonymous
Gość
Gość
Nie liczył czasu, chociaż może powinien, bo przecież nie był u siebie. Nie docierało to jednak do niego, tak samo jak odgłos szukającej czegoś nastolatki, który ucichł równie nagle jak się rozpoczął.
To koniec. Nie spojrzy jej więcej w oczy, tak samo jak stało się to z Rene po rozwodzie. Właśnie stracił kolejną ważną osobę w swoim życiu i znowu został zupełnie sam na tym świecie... Nie, nie panikował. Jeszcze nie. Nie uważał też by przesadzał. Za dobrze znał Natalie i wiedział, że chociaż się zaśmiała, będzie teraz znowu trzymać go na dystans, chociaż nie rozumiał dlaczego skróciła go tak nagle i bez zapowiedzi. Po co jednak bawić się w wyjaśnienia i rozmowy od serca? Lepiej udawać, że to nie miało miejsca i samemu trzymać się z daleka. Tak będzie najlepiej.
Uniósł wzrok na drzwi, otrząsając się wreszcie z otępienia. Chwycił za klamkę i otworzył je, wychodząc z pokoju numer trzynaście bez słowa pożegnania. Od razu skierował się do siebie, a tam wygrzebał opakowanie tabletek. Wziął jedną, chowając resztę pod materac łóżka i zszedł do stołówki. Potrzebował jeszcze kawy z dużą ilością cukru. Albo od razu dwóch.
Anonymous
Gość
Gość
Gdy tylko wyszedł, przebrała spodnie, założyła zegarek, skarpetki i trampki. Jeszcze tylko podwinięcie rękawów do łokci, ułożenie naprędce włosów palcami, założenie soczewek i pomalowanie oczu, a później zgarnięcie rzeczy do kieszeni i zamknięcie okna. Później mogła spokojnie opuścić pokój i udać się na śniadanie.
Dobra, pan Tanaka wspominał, że wyjścia nie są obowiązkowe i wystarczy mieć wiedzę, jaką można było na nich zdobyć. To się da załatwić. Pożyczę od kogoś notatki albo podrzucę mu dyktafon i sprawa załatwiona, opanuję to u siebie. Szkoda, że na terenie hotelu też mogę natknąć się na Rene, ale jakoś sobie z tym poradzę. Tu jestem poniekąd na swoim terenie, więc poradzę sobie lepiej, niż włócząc się po mieście, w którym to on się lepiej czuje.
Starała się nie myśleć o zajściu sprzed chwili, bo jej pancerz i tak uginał się pod naporem negatywnych emocji. Musiała skupić się na układaniu planu na przyszłość zamiast rozpaczać przez to, co się stało. Nie, nie żałowała, że to zrobiła i nie zamierzała żałować. Podjęła taką decyzję, znając ryzyko i musiała z tym żyć.
Wydęła dolną wargę z rozczarowania, ale tylko tyle było po niej widać. W środku ogarnęła ją jakaś taka dziwna znieczulica. Przynajmniej mogła teraz tak dla odmiany trzeźwo myśleć.
Weszła do jadalni, zgarnęła ze stołu bułkę pełnoziarnistą, kilka kolorowych dodatków i wzięła herbatę. Niby francuskie croissanty strasznie kusiły, ale nie miała teraz ochoty na słodycze. Miała tu siedzieć jeszcze przez dwa tygodnie, więc francuskie jedzenie przed nią nie ucieknie. Może sięgnie po nie jutro czy coś.
Zajęła miejsce na przeciwko wejścia i zabrała się za swoje śniadanie, co jakiś czas zerkając od niechcenia na przechodzących ludzi. Chyba nikt już nie dziwił się, że Natalie po raz kolejny wybrała samotność. Ona ciągle była sama i nikomu jakoś specjalnie nie paliło się żeby to zmieniać. Trochę smutne, ale cóż poradzić.
Anonymous
Gość
Gość
Tak jak i Darkówna, Thibault wybrał samotny stolik w kącie, gdzie zasiadł z dwiema kawami, dając złudzenie, że na kogoś czeka. I faktycznie niemal od razu ktoś się do niego przysiadł, a była to... Betty.
Normalnie rudzielec nic do niej nie miał, a nawet uważał ją za ładną dupę, chociaż nigdy nie starał się zacieśniać z nią relacji. Zdawał sobie sprawę, że to byłaby znajomość na jedną noc, a wbrew pozorom nie zależało mu na czymś takim. Zresztą, ona również nigdy nie wykazywała nim zainteresowania, więc nie było o czym mówić... aż do teraz. Od wczoraj, pomimo kaca, dziewczyna zmieniła nastawienie względem Francuza i radośnie dosiadła się do niego, przymilając jak nigdy. Ciężko było określić jej motywację, ale ona również trafiła na zły moment, jeśli nie gorszy niż Natalie. Pomimo haju Remiemu wcale nie było do śmiechu. Chociaż był przekonany, że po jednej tabltce amfy będzie mu lepiej, jakoś wcale nie czuł się rozluźniony i beztroski, a tylko bardziej wkurwiony. Kiedy więc dziewczyna rzuciła mu się na ramię i pociągnęła za rozpiętą kurtkę, która zsunęła się z ramienia rudzielca, ten złapał ją cisnął o podłogę z taką siłą, że huk rozniósł się po całej jadalni, przyciągając spojrzenia chyba wszystkich obecnie zebranych. Betty zawyła, łapiąc się za głowę, którą uderzyła o posadzkę. Rem patrzył na nią z wściekłością w którą zaczynał wkradać się strach. Wstał od stolika i wyszedł z sali zanim ktokolwiek pomyślał by go zatrzymywać. Z każdym krokiem przyspieszał, aż wreszcie wybiegł z hotelu. Wiedział, że właśnie mocno sobie przejebał, ale na razie nikt go nie gonił. Tak ucznie, jak i nauczyciele, a nawet zwykli turyści zebrali się przy płaczącej blondynce. To był naprawdę parszywy dzień.
Anonymous
Gość
Gość
Tym razem nie próbowała się do niego dosiadać. Zdążyła zauważyć, że był w parszywym humorze, więc wolała dać mu trochę odpocząć zamiast od razu zaczepiać. Niestety, nie wszyscy mieli tu na tyle oleju w głowie, by rozpoznać jego nastrój i postanowili go pomęczyć.
Na widok blondyny, Violet znowu skoczyło ciśnienie. Ostatnio była strasznie nerwowa. Będzie musiała się zainteresować, czy w tym hotelu nie ma siłowni, bo ona najzwyczajniej w świecie nie wytrzyma bez wysiłku fizycznego. Musiała przynajmniej kilka razy przywalić w worek bokserski żeby się rozładować,. skoro z alternatywą nie wypaliło i raczej szybko nie wypali.
Zasadniczo, zdążyła już skończyć jedzenie, więc wstała od stolika i ruszyła w stronę okienka, do którego odkładało się brudne naczynia, a tak się akurat składało, że owo okienko znajdowało się za plecami tej dwójki. Tak, Natalie zamierzała skorzystać z tego faktu, ale nie chciała tutaj robić jakichś strasznych scen. Po prostu szepnęłaby Betty na ucho coś na temat wczorajszej nocy albo zwyczajnie skomentowałaby ją po francusku, kiedy by ją mijała, skoro dziewczyna i tak wyraźnie nie znała za dobrze tego języka.
Ni zdążyła jednak do nich dotrzeć, zanim Remi dość gwałtownie zareagował na jej zaczepki. Brunetka aż przystanęła, zaskoczona całą tą sceną, ale z pewnością mniej zaskoczona niż reszta zgromadzonych tu osób. Ona przynajmniej wiedziała, że Remi jest teraz w kiepskim stanie i może być strasznie nerwowy. W sumie, to nawet ją to ucieszyło. Przynajmniej problem z kurtyzaną miała z głowy. Ugh. Jak ją ta dziewczyna teraz wnerwiała.
gdy rudzielec opuścił salę, Darkówna jak gdyby nigdy nic, ruszyła tym samym, szybkim krokiem w kierunku okienka, a później oparła się ręką na blacie stołu, przy którym nadal siedziała zdezorientowana dziewczyna, a następnie nachyliła się nad nią z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
- Złotko, czy ty naprawdę nie widzisz, że kiedy nie jesteś już potrzebna, to ludzie zaczynają cię traktować jak śmiecia? Nie łódź się, że to się zmieni, jeśli sama się nie zmienisz. - Podczas mówienia miała ściągnięte brwi z widocznie udawaną troską, a po skończeniu, nie czekając na reakcję, ruszyła dalej, starając się zatuszować złośliwy uśmiech. Po odłożeniu naczyń, odwróciła się na pięcie i wyszła z sali.
Naprawdę kiepski już ze mnie prefekt. Kiedyś byłam świetna, ale już nie chcę taka być. Najwyraźniej wracamy do wersji, w której miałam zrzec się tego tytułu zaraz we wrześniu.
Wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę swojego pokoju.
Anonymous
Gość
Gość
"APEL!"
Taką wiadomość otrzymali wszyscy uczniowie tuż po śniadaniu, jeszcze przed planowaną wycieczką do muzeum. Numery telefonów do każdego z wychowanków posiadał każdy z nauczycieli, więc rozesłanie ogłoszenia smsem było oczywistym wyborem, który gwarantował odbiór bez latania po pokojach. A na zebraniu przed szkołą pan Tanaka wyglądał jakby miał zaraz wyjść z siebie i stanąć obok... tylko, że nie mógł tego zrobić, bo przy nim stała już zapłakana Betty z obandażowaną głową i miną niewiniątka. Odczekawszy aż wszyscy się znajdą (nie licząc Thibault'a, ale jego najwidoczniej się i tak nie spodziewano), profesor zarządził ciszę i przemówił.
- JESTEM WAMI CAŁKOWICIE ZAWIEDZIONY. Wasze zachowanie jako grupy jest poniżej oczekiwań, a niektórych indywiduum wręcz karygodne! Chcę byście wiedzieli, że żaden z waszych wybryków nie przejdzie bez konsekwencji, a będą one wystosowywane w trybie natychmiastowym. Na razie możecie się rozejść, ale zalecam przemyślenie waszego zachowania. Ponadto, jeśli któreś z was spotka Thibault'a, niech karze mu się zgłosić do mnie. Jeśli nie zrobi tego do dzisiejszej ciszy nocnej, będę musiał zaangażować w sprawę lokalne służby mundurowe. To samo tyczy się Dark. - mężczyzna machnął rękę, pozwalając uczniom się rozejść, a następnie, jeśli Nat nie zjawiła się na apelu, sam wrócił do swojego pokoju, który służył mu zarazem jako gabinet.
Anonymous
Gość
Gość
Dziewczyna nie nacieszyła się długo lekturą książki, ponieważ dotarła do niej informacja o apelu, na który oczywiście zamierzała się stawić. Może i odchodziła od bycia Panią Idealną i chciała zrzec się tytułu prefekta, ale nadal zamierzała przestrzegać takich punktów regulaminu.
Na miejscu zjawiła się nawet trochę przed czasem, jak to miała w zwyczaju i zajęła odpowiednie miejsce, trochę poza grupą, ale jednak na tyle blisko, by dobrze słyszeć słowa nauczycieli.
Zawiedziony? A to nowość.
Uniosła jedną brew i splotła ręce na piersi.
Nie przejdzie? Na pewno przejdzie tak, jak te wczorajsze. Ja brałam udział w kilku, więc nawet nie pytam, o ilu z pozostałych nie wiem.
Przestraszyła ją dopiero informacja o angażowaniu służb zbrojnych.
O nie. Muszę do niego zadzwonić. Albo chociaż napisać. On MUSI się pojawić.
Znając Tanakę, facet był gotów spełnić swoje groźby, więc wolała nie ryzykować.
Uniosła jedną brew, słysząc swoje nazwisko, a po rozejściu się grupy, wolnym krokiem udała się w stronę nauczyciela. Naprawdę nie lubiła podejścia tego człowieka i szanowała go tylko dlatego, że musiała, bo osobiście, najchętniej wygarnęłaby każdemu człowiekowi jego pokroju. Zasadniczo, to ona najchętniej wygarnęłaby każdemu, z kim miała jakiś problem. Strasznie pyskate było z niej stworzenie. Dobrze, że się tak pilnowała... Oby się teraz pilnowała.
Anonymous
Gość
Gość
Oj, dobrze, że się pilnowała, bo Tanaka potrafił naprawdę dać w kość osobom, których nie lubił i zwykłe gnębienie na każdej jego lekcji to dopiero początek. Teraz zdawał się mieć pretensje do Darkówny na którą zaczekał ze srogą miną, oddalając od siebie nawet poszkodowaną Betty, której kazał iść do pokoju i odpoczywać w nim, tak jak zalecił wezwany lekarz.
- Ty zawiodłaś mnie najbardziej, Dark. - zaczął jak tylko dziewczyna była blisko, po czym ruszył w stronę hotelu, karząc jej iść za sobą.
- Myślałaś, że się nie dowiem? Nie ma tak dobrze, moja droga. Nie dość, że opuściłaś swój pokój po godzinie ciszy nocnej, to jeszcze wyszłaś z hotelu i napadłaś na jakiegoś chłopca! - wściekał się w drodze, szybkim tempem prowadząc ją w stronę recepcji, głuchy na wszelkie jej wtrącenia.
- Z samego rana otrzymałem wiadomość o niepocieszonym mężczyźnie, który dodzwaniał się do hotelu, bo jedna z moich podopiecznych złamała jego synowi nos, gdy ten spacerował nocą po rynku. Podobno wyglądała jak ty i tak samo miała brytyjski akcent. - zerknął na nią oskarżycielsko.
- Oczywiście od razu wiedziałem o kogo może mu chodzić. Naprawdę, od pierwszej godziny tego wyjazdu wiedziałem, że będziesz sprawiać problemy. Do tego Hoover widziała cię po zmroku na basenie (tak, ją też spotka surowa kara za wymykanie się nocą z pokoju), więc nie wyłgasz mi się brakiem dowodów. Nie zamierzam jednak zajmować się tobą osobiście. To konflikt pomiędzy tobą, a ojcem tego dziecka i masz sama to wyjaśnić z tym człowiekiem. - pan Tanaka stanął przy biurku recepcji i zapytał po francusku recepcjonistkę czy umówiony pan już się zjawił. Kobieta przytaknęła i wskazała dłonią na siedzącego na kanapie mężczyznę w średnim wieku. Miał krótkie, rude włosy i zielone oczy, a jasną, pokrytą bruzdami twarz zdobiła cała masa piegów. Wyglądał na zmęczonego życiem, ale sympatycznego i z całą pewnością bardziej zmartwionego niźli wkurzonego.
- No, już. Idź. - zabrzmiał ponaglający głos profesora. Zaraz potem pan Tanaka odszedł w swoją stronę, a recepcjonistka zajęła własnymi sprawami. Natalie została sama z masą nieprawdziwych oskarżeń, które mogła chcieć naprostować, albo od których mogła spróbować uciec. Na pocieszenie można dodać, że w porównaniu do pani Thibault, pan Dubois wydawał się całkiem rozsądny.
Anonymous
Gość
Gość
Na pierwsze słowa nie zareagowała, bo nie widziała sensu. Wolała wysłuchać najpierw litania mężczyzny, a dopiero później zastanowić się, co ma powiedzieć, o ile w ogóle się odzywać, bo na dłuższe tłumaczenie pewnie i tak nie da jej czasu w przerwie na oddech między kolejnymi częściami monologu.
Posłusznie ruszyła za nim, grzecznie idąc koło niego, a jednak krok za nim, bo tak wypadało osobie uznającej czyjąś zwierzchność się komuś.
Na wzmiankę o "napadniętym chłopcu" o mało nie parsknęła śmiechem, ale udało jej się zatuszować uśmiech przetarciem ręką twarzy.
On serio to zrobił? Hih. Zupełny brak męskiej dumy, co? A podobno taki chojrak...
Nie przejęła się jakoś specjalnie zarzutami ze strony profesora i nawet nie próbowała ich komentować. Przecież i tak miał głęboko gdzieś jej wersję, więc nie warto było strzępić sobie języka i nadwyrężać nerwów. Już wolała szczerze się z tego śmiać w myślach.
Zaciekawiła ją wieść, że pogada sobie z kimś innym niż Tanaką. Zasadniczo, to z tym gościem nie dało się rozmawiać, więc raczej zaciekawił ją fakt, że W OGÓLE będzie miała jakieś szanse na pogadanie z kimś na ten temat.
Na miejscu skinęła głową profesorowi i spokojnym krokiem udała się w stronę wskazanego jej mężczyzny.
Stanęła przed nim i skinęła mu głową na powitanie.
- Dzień dobry, panu. Nazywam się Natalie Dark i przysłano mnie do pana. - Zamierzała jak zwykle przestrzegać zasad dobrego wychowania i zajechać na tej karcie jak najdalej.
W końcu, była dobrze ułożoną dziewczyną, do tego nawet prefektem! A nie jakąś chuliganką co to nocą po barach okłada się z ludźmi pięściami.
Anonymous
Gość
Gość
Oczy mężczyzny uniosły się ku górze, kierując w stronę nastolatki. Były podkrążone i nieobecne, tak podobne do oczu pewnego narkomana... I jak u jednego z synów, rozświetliły się one na widok Brytyjki, a zmęczona twarz złagodniała. Pan Dubois powstał i pokazał dziewczynie fotel naprzeciwko kanapy na której siedział, po drugiej stronie drewnianej ławy z rozłożonymi ulotkami i gazetami przygotowanymi dla oczekujących gości.
- Bonjour, bonjour. Proszę, usiądź. - nalegał, samemu powracając na miejsce, ciężko przy tym wzdychając. Starał się zacząć rozmowę po angielsku, ale szybko przerzucił się na język ojczysty, zachęcony mową Darkówny.
- Nie martw się, nie zamierzam cię o nic oskarżać. Chcę najpierw usłyszeć twoją wersję. - zapewnił ją z lekkim uśmiechem. Gdy uniósł kącik ust i tym samym ukazał część zębów, jego twarz nabrała rozpoznawalną, zawadiacką nutę. Brakowało tylko by rzucił do niej "mnie możesz zaufać, skarbie"... Nietrudno jednak było sobie wyobrazić, że za młodu właśnie tak zwracał się do każdej ładniejszej panny.
- Rene twierdzi, że to ty złamałaś mu nos. Mówił też, że pierwsza zadałaś cios. Czy to prawda? - gdy zaczął zadawać pytania, spoważniał i niczym sędzia najwyższy, zaczął obserwować Natalie, z pełną uwagą wyczekując na jej zeznania. Nie przeskakiwał z miejsca do konkluzji i nie snuł domysłów - to właśnie tej części charakteru Remi po nim zupełnie nie odziedziczył.
Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Sro Sie 03, 2016 11:33 am, w całości zmieniany 2 razy
Dobra opinia, maniery i uprzejmość zawsze były jej najmocniejszą bronią przy takich spotkaniach. Tego nauczył ją ojciec. Jeśli coś przeskrobałeś, staraj się z tego wyłgać, przekonując oskarżyciela, że przecież nie byłbyś w stanie czegoś takiego zrobić. Była dobrze ułożoną panią prefekt, dlaczego niby miałaby bez powodu rzucić się na ledwie znanego jej Francuza? Do tego tak wiele innych czynników przemawiało na jej korzyść. W ostateczności pozostawało też wezwanie ojca, jako prawnego opiekuna, a ten z całą pewnością poprze swoją córkę niezależnie od tego, jak przekręconych informacji mu udzielą. Natalie popełniła błąd poniekąd samej wystawiając się na takie ryzyko, ale poza tym, postępowała zgodnie z nauką wyniesioną z domu. James Dark ją zrozumie.
Nawet nie będzie zły.
Teraz wystarczyło zachować spokój i trzeźwość umysłu. Nie dać się sprowokować i myśleć o tym, co się mówi. Nie była kryminalistą i nie zrobiła nic złego. Nie miała się więc czego obawiać, czyż nie?
Dziewczyna skinęła głową i delikatnie uśmiechnęła się w podzięce za wskazanie jej miejsca, a następnie je zajęła. Nie rozwaliła się na nim, a jedynie usiadła wyprostowana, założyła nogę na nogę i splotła palce na kolanie jak przystało na młoda damę. Oczywiście, nogi teoretycznie układało się w towarzystwie nieco inaczej, ale już nie przeginajmy. Jest dobrze wychowaną dziewczyną, a nie członkinią rodziny królewskiej.
Mężczyzna starał się ją do siebie przekonać, a Natalie starała się udawać, że to kupuje. W rzeczywistości jednak cały czas zachowywała czujność. Ludzie często wcale nie byli tacy, na jakich się kreowali, a już zwłaszcza podczas rozmów, w których chcieli coś z ciebie wyciągnąć. Przecież ona sama przyjmowała podczas nich maskę i rozgrywała to niczym partię jej ukochanych szachów.
Skinęła ponownie głową, słysząc, że dla odmiany ktoś naprawdę chce jej wysłuchać i nie będzie jej na wstępie zasypywał lawiną zarzutów.
Na wzmiankę o ciosie uniosła brwi zaskoczona.
- Pan profesor wspominał, że podobno Rene oskarża mnie o napaść na niego, ale zupełnie nie rozumiem jego zarzutów. Owszem, miałam okazję go poznać i nie przypadliśmy sobie do gustu, ale w życiu nie uznałabym tego za powód by rzucać się na niego z pięściami. - Pokręciła głową z tym samym wyrazem niedowierzania na twarzy.
- Z resztą... - Zerknęła na swoje ciało.
- Z tego, co pamiętam, pana syn jest ode mnie o głowę wyższy i przynajmniej 20 kilogramów cięższy. Nie mam pojęcia, jak chłopak jego postury mógłby się dać pobić osobie mojego pokroju. Ja siedzę z nosem w książkach zamiast włóczyć się nocami i napadać ludzi. - Wzruszyła ramionami z miną mówiącą: "Proszę mi wierzyć, ja nie mam pojęcia o walce".
- Mam wrażenie, że gdybym opuściła ośrodek w trakcie ciszy nocnej, to prędzej mnie by ktoś napadł i chciał skrzywdzić - dodała po chwili i westchnęła przenosząc wzrok na blat stołu.
Gdy kłamiesz, to nie gap się ciągle na rozmówcę, jakbyś sprawdzał, czy kupuje twoją bajeczkę.
Anonymous
Gość
Gość
Czy kupował jej wersję? Rodzice zazwyczaj byli skłonni bardziej wierzyć własnym dzieciom niż obcym, a czasem nawet niepodważalnym faktom. Jednak w tym wypadku mężczyzna pokręcił głową ze zrozumieniem i westchnął jeszcze ciężej niż wtedy, gdy siadał. Oparł głowę na ręce, a łokieć o kolano. Wyraźnie nie miał na to siły.
- Tak myślałem, gdy zaczął mi cię opisywać... Co ja mam zrobić z tym dzieciakiem? Od rozwodu zaczął mocno szaleć. Obawiam się, że idzie w ślady swojego brata... - machnął ręką, ucinając temat.
- Nie ważne. Wybacz, że zawróciłem ci głowę. Od początku było jasne, że musiał wdać się w jakąś bójkę, gdy szlajał się nocą po mieście. Po prostu miałem nadzieję... - znowu przerwał i oparł się o oparcie kanapy. Zdawał się przybity i zamyślony, ale nie zatrzymywał dłużej brunetki. Prawdopodobnie zaraz by się zebrał, gdyby nie...
- Rene? - mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na wchodzącego do hotelu rudzielca. Szybko jednak zmarszczył czoło, poprawiając się.
- Nie... Remi?? - zaczął powoli podnosić się z miejsca dokładnie w chwili, gdy odziany w skórę rudzielec obejrzał się w jego stronę i wybałuszył oczy.
Jego ojciec. W jego hotelu. I do tego z Nat. Miodowe oczy przeskakiwały z jednego na drugie, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie rejestrowały. Pierwszy krok do tyłu zapoczątkował chwiejne cofanie się, aż wreszcie chłopak rzucił się pędem w stronę schodów i zniknął za rogiem, najprawdopodobniej wybierając na azyl swój pokój.
- Remi! - zawołał za nim jeszcze pan Dubois, nie próbując jednak gonić dziecka.
- Co on tu... - znowu zamilkł. Ten człowiek uwielbiał nagle urywać rozpoczęte wypowiedzi.
Anonymous
Gość
Gość
Darkówna mogłaby się tu bronić nawet i przez kilka godzin. Była osobą nie do złamania, a w głowie miała już pokaźną listę argumentów przemawiających na jej korzyść. Do przekonania mężczyzny jak widać wystarczyły... 2% z nich?
Tiaaa, ojciec Natalie miał bardzo specyficzne podejście do wychowywania dzieci. Nauczył je łgać jak z nut i wyszukiwać luk w regulaminach, pokazał im, jak należy się bić, podszkolił w kwestii zasad panujących w mniej uczęszczanych dzielnicach, a na dobranoc opowiadał im historie z życia wyjętych spod prawa. Tak, James był bardzo specyficznym rodzicem i nie wydział w tym nic złego. Wyznawał zasadę, że należy oswoić dziecko z realiami tego świata i nauczyć je, jak sobie w nim radzić, zamiast udawać, że wszyscy są uczciwi, więc ty też powinieneś taki być. Nie, ten świat był okrutny i pan Dark wiedział to jak mało kto, więc kochając swoje dzieci i chcąc je chronić, wolał wpoić im to już za młodu.
Wysłuchała w ciszy zwierzeń mężczyzny udając, że całkowicie rozumie jego załamanie tą sytuacją. W tym momencie przychodził moment znacznie trudniejszy, niż lawirowanie między faktami. Ktoś przyjmował tę nieprawidłową wersję i się w niej z tobą zgadzał. Czuło się wtedy nieprzyjemne ukłucie wyrzutów sumienia, ale trzeba je było w sobie zdławić i grać do końca, bo niewiele już pozostawało.
- Rozumiem. - Uśmiechnęła się krótko.
- Musiał pan sprawdzić jego wersję wydarzeń. - Pokiwała głową.
Chciała coś jeszcze dodać, ale w tym momencie i ona dostrzegła rudą czuprynę. W przeciwieństwie do mężczyzny, jej pierwsze skojarzenie było trafne. Szybko przeskoczyła wzrokiem z powrotem na jego ojca by sprawdzić jego reakcję, która nieco ją zaskoczyła.
"Co on tu..." Chwila. On nie wiedział, że Remi przyjechał? Właściwie, to prawdopodobne. Czyli nie wie, że się znamy? Nie dobrze. Powinnam mu teraz powiedzieć czy nie? Jak to zmieni moją sytuację? I czy jest to naprawdę konieczne? Te sprawy przecież nie muszą być wcale związane, a mogę tylko jeszcze bardziej namieszać. Już wystarczy, że Rene wbił mu do głowy, że jest aniołkiem w porównaniu do Remiego. Za duże szanse, że coś spieprzę. Już raz to zrobiłam...
- Emm. - Przeskoczyła wzrokiem jeszcze kilka razy między mężczyzną a miejscem, w którym zniknął Thibault z trochę zdezorientowanym wyrazem twarzy, a później otworzyła na moment usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale natychmiast z tego zrezygnowała.
- Skoro sprawa została wyjaśniona, to mogę już iść? Mamy dzisiaj wycieczkę do muzeum i chciałabym się jeszcze do niej przygotować... - Zdecydowała, że woli jednak "nie wnikać o co chodzi" i jak najszybciej się stąd zwinąć. Musiała jeszcze napisać wiadomość do Remiego by dać mu znać o sytuacji, zanim natknie się wcześniej na jedne, z czekających go kłopotów.
Anonymous
Gość
Gość
Pan Dubois stuprocentowo kupował wersję Natalie, co oznaczało, że jednak nie miał swego syna za zupełnego świętoszka. Zresztą, jak stwierdził przed chwilą, Rene zaczęło widocznie pogarszać się od wyjazdu Remiego, co może było i niezrozumiałe dla mężczyzny, ale dawało jasno do zrozumienia, że bez kozła ofiarnego młodszemu bliźniakowi nie uchodziło już wszystko na sucho jak kiedyś.
- Tak, dokładnie. - wzdychał Francuz. Wydawał się mocno przejęty zaistniałą sytuacją, ale już nie potrzebował dalszej asysty nastolatki. Do momentu...
Widok Remiego wszystko zmienił. Kiedy tylko jego ojciec zorientował się z kim ma do czynienia, spojrzał na Natalie i po krótkim namyśle mruknął.
- Tylko jedna szkolna wycieczka tu przyjechała w tym miesiącu... - nagle podskoczył z siedzenia i sięgnął w stronę nastolatki, łapiąc ją za ramię. Była to tak niezwykła, niepasująca do sytuacji i nagła reakcja, że nie sposób było jakkolwiek zareagować. Ściskając o wiele mocniej niż wystarczyłoby o przytrzymania szesnastolatki, nagle dziwnie przerażający mężczyzna nachylił się i dzikim, nie tyle wściekłym czy przerażonym, co pełnym niedowierzania i... nadziei(?) głosem warknął.
- Chodzicie do jednej klasy? Znacie się?? - wybałuszył zielone oczy i zacisnął zęby. W tej krótkiej chwili był zupełnie innym człowiekiem, wariatem zdolnym złapać ją za gardło i zacząć dusić, jeśli tylko spróbuje się bronić lub wzywać pomocy. Na szczęście, tak nagle jak mu odbiło, równie szybko się opanował i puściwszy Darkównę, odsunął się speszony.
- P-pardon. To tylko... Nie widziałem go od lat i... Pardon. - poprawił koszulę i niezgrabnie przecisnął się między ławą, a kanapą, po czym naprędce opuścił hotel, odprowadzany spojrzeniem zaalarmowanej recepcjonistki, gotowej wezwać ochronę, jeśli facet tylko spróbuje znowu coś odwalić. Pan Dubois nie zamierzał jednak robić scen. W przeciwieństwie do żony, wydawał się znać swoje miejsce i bać konsekwencji swoich czynów. Szkoda tylko, że i tak okazał się być równie nienormalny co pani Thibault...
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach