▲▼
First topic message reminder :
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Nathan Dark
- James Dark
- Remi
ThibaultDark - Amandine Dark
- NPC
______________________________________________________________________
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
Może i bracia mieli podobne głosy, a Remi był teraz mocno zdenerwowany, ale Natalie wcale nie potrzebowała nazwania jej "Vivs", by się zorientować. Była drobna różnica w głosie osoby podenerwowanej z jakiegoś powodu, a naprawdę wkurwionej na ciebie z powodu rozkwaszonego nosa. Trochę psychologii i zdolność łączenia faktów wystarczyło, by skłonić się ku temu, że jednak ma do czynienia z odpowiednim rudzielcem. Dobra, istniał ten ułamek procenta, że się myli, ale taki istniał zawsze i nie dało się go przeskoczyć.
Teraz już bez wahania włożyła klucz i otworzyła drzwi, wpuszczając Thibault'a do środka.
- Sorry, ale po bójce z twoim bratem wolę się na niego nie natknąć - burknęła.
Nie była zła o to, że ściągnął ją z łóżka tak wcześnie, przyszedł tu zdenerwowany i już od progu zaczął robić zamieszanie. To było najzupełniej zrozumiałe. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę, jaki numer mu wczoraj wycięła. Co jej w ogóle do łba strzeliło? Sama tego teraz nie wiedziała, ale nie było już sensu się nad tym zastanawiać.
Zamknęła za nim drzwi, w których znów zabrzęczał klucz, a widząc, że chłopak już wyciąga papierosa, warknęła z irytacją i podeszła do okna, które otworzyła na oścież, oczywiście zerkając, czy ktoś się w okolicy nie kręci. Wolała, żeby żaden zabłąkany nauczyciel nie zainteresował się ich rozmową o wczesnych godzinach rannych ani nie czepiał się teraz palenia Francuza. Jasne, to był okropny nawyk, który należało w nim tępić, ale nie miało to sensu w momentach, gdy miał problemy z nerwami. W tych sytuacjach nawet Violette była gotowa go zrozumieć i dać mu spokój.
Teraz już bez wahania włożyła klucz i otworzyła drzwi, wpuszczając Thibault'a do środka.
- Sorry, ale po bójce z twoim bratem wolę się na niego nie natknąć - burknęła.
Nie była zła o to, że ściągnął ją z łóżka tak wcześnie, przyszedł tu zdenerwowany i już od progu zaczął robić zamieszanie. To było najzupełniej zrozumiałe. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę, jaki numer mu wczoraj wycięła. Co jej w ogóle do łba strzeliło? Sama tego teraz nie wiedziała, ale nie było już sensu się nad tym zastanawiać.
Zamknęła za nim drzwi, w których znów zabrzęczał klucz, a widząc, że chłopak już wyciąga papierosa, warknęła z irytacją i podeszła do okna, które otworzyła na oścież, oczywiście zerkając, czy ktoś się w okolicy nie kręci. Wolała, żeby żaden zabłąkany nauczyciel nie zainteresował się ich rozmową o wczesnych godzinach rannych ani nie czepiał się teraz palenia Francuza. Jasne, to był okropny nawyk, który należało w nim tępić, ale nie miało to sensu w momentach, gdy miał problemy z nerwami. W tych sytuacjach nawet Violette była gotowa go zrozumieć i dać mu spokój.
No, nareszcie! Jak tylko otworzyła te przeklęte drzwi, chłopak wlazł do środka i zapalił, zaciągając się najmocniej jak tylko się dało. To był jednak błąd, bo usłyszawszy komentarz Natalie, rudzielec od razu zaczął się mocno krztusić.
- P-po BÓJCE?! - wydusił z trudem łapiąc oddech. Spojrzał na dziewczynę w zupełnym szoku i wsadziwszy fajek do ust, podszedł do niej, złapał za ramiona i zaczął przeglądać z każdej strony.
- Nic ci nie jest? Był sam? - nagle opanował się, jakby wreszcie dotarło do niego z kim ma do czynienia. Puścił brunetkę i spojrzał na nią badawczo, choć wcale niemniej przestraszony.
- Coś ty mu zrobiła...?
Wciąż aż za dobrze pamiętał jak sam oberwał od Darkówny, a wiedział, że jest w tym zakresie wytrzymalszy od brata. Momentalnie naszły go straszne wizje tego co Brytyjka mogła zrobić jego biednemu, młodszemu rodzeństwu.
- Nic mu nie będzie? Powiedz mi, że nic mu nie będzie...
On zawsze był taki delikatny. Jeśli zrobiła mu krzywdę... Kurwa, ale to Vivs! Nie zrobiła tego specjalnie, musiał ją sprowokować. Ale jednak...
Zanim zdążyła odpowiedzieć, on już czuł się rozdarty. Widać to było po sposobie w jaki na nią patrzył. Pomimo wszystko zdawał się mocno przejmować bliźniakiem. Bardziej niż Rene nim.
- P-po BÓJCE?! - wydusił z trudem łapiąc oddech. Spojrzał na dziewczynę w zupełnym szoku i wsadziwszy fajek do ust, podszedł do niej, złapał za ramiona i zaczął przeglądać z każdej strony.
- Nic ci nie jest? Był sam? - nagle opanował się, jakby wreszcie dotarło do niego z kim ma do czynienia. Puścił brunetkę i spojrzał na nią badawczo, choć wcale niemniej przestraszony.
- Coś ty mu zrobiła...?
Wciąż aż za dobrze pamiętał jak sam oberwał od Darkówny, a wiedział, że jest w tym zakresie wytrzymalszy od brata. Momentalnie naszły go straszne wizje tego co Brytyjka mogła zrobić jego biednemu, młodszemu rodzeństwu.
- Nic mu nie będzie? Powiedz mi, że nic mu nie będzie...
On zawsze był taki delikatny. Jeśli zrobiła mu krzywdę... Kurwa, ale to Vivs! Nie zrobiła tego specjalnie, musiał ją sprowokować. Ale jednak...
Zanim zdążyła odpowiedzieć, on już czuł się rozdarty. Widać to było po sposobie w jaki na nią patrzył. Pomimo wszystko zdawał się mocno przejmować bliźniakiem. Bardziej niż Rene nim.
Panna Dark nie wdawała się zbyt często w bójki. Zdarzyło jej się to może cztery razy w życiu, nie licząc potyczek z bratem. Za to od najmłodszych lat była przygotowywana na takie sytuacje. Jej ojciec dostał po tyłku wiele razy, zanim się nauczył, więc wolał tego oszczędzić potomstwu. Z resztą, Natalie po spotkaniu z matką bliźniaków podjęła decyzję o zapisaniu się na normalne treningi krav magi. To był dobry sposób na odreagowanie, a także wpisywało się w charakter, który wypuszczony z klatki, tylko coraz lepiej się formował. Violet nigdy nie była małą przestraszoną istotką, ale trzymała się zawsze tylko tych bezpiecznych miejsc.
Od czasu, gdy zaczęła szlajać się czasem nocami po mieście, musiała się trochę przestawić. Ubierała się tak, by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi; zachowywała tak, by dać do zrozumienia, że nie szuka zaczepki, ale i nie da się zastraszyć; a także była przygotowana na ewentualną konfrontację. Musiała być gotowa, jeśli nie chciała dać się skrzywdzić. Nic więc dziwnego, że Abbie się jej wtedy wystraszyła. Miała do tego pełne prawo, bo rzeczywiście Darkówna mogłaby stanowić tam dla niej zagrożenie. Oczywiście, nigdy nie spróbowałaby jej nic zrobić, ale nastolatka nie mogła być tego pewna. Tak samo, jak Natalie nie mogła być pewna, że Rene po chwyceniu jej nic jej nie zrobi. Facet mógł być do tego zdolny.
Na Natalie nie robiło wcale takiego wrażenia to, że musiała komuś przyłożyć. Fakt, nie robiła tego często, ale odpowiednie postępowanie miała wpojone do tego stopnia, że przychodziło tak naturalnie, jak oddychanie. Zastrzyk adrenaliny w tamtym momencie i późniejsza przesadna ostrożność, ale na pewno brak paniki i przeżywania tej akcji miesiącami. Wystarczyło to porównać z zajściem sprzed miesiąca, gdy to Remi od niej oberwał. Po kilku dniach nie było po niej nic widać. Coś zakrawającego o próbę gwałtu spłynęło po niej jak po kaczce.
Ściągnęła brwi, gdy rudzielec do niej doskoczył i zaczął oglądać, ale jemu się nie wyrywała. To była całkiem naturalna reakcja z jego strony. Jego drobna kumpela właśnie powiedziała mu, ze biła się z jakimś większym facetem. Nic dziwnego, że się przeraził.
- Nie pozwoliłam mu się dotknąć - odpowiedziała na pierwsze pytanie, bo na drugie już nie zdążyła, gdyż dorzucił kolejne, już bardziej adekwatne w jej przypadku.
Jego późniejsza reakcja była zdecydowanie lepsza i nawet trochę rozbawiła brunetkę.
Przynajmniej jeden wie, że powinno się mnie bać.
Powstrzymując uśmiech na widok paniki rudzielca, odczekała, aż skończy gadać, zanim udzieliła mu odpowiedzi. Musiała tez podsumować w myślach, co właściwie mogła mu wtedy zrobić, bo podczas starcia o tym przecież nie myślała.
- Najprawdopodobniej złamałam mu nos. - Użyła słowa "najprawdopodobniej", bo pewności nie miała, ale wiedziała, że właśnie to usiłowała zrobić i miała na to jakieś 90% szans.
- Ostrzegałam go dwukrotnie, że jeśli jeszcze raz mnie tknie, to tak się to skończy - dodała w ramach zapewnienia, że zadane mu obrażenia były w pełni uzasadnione.
Natalie nigdy nie wszczynała bójek. Może i uderzała pierwsza, ale zawsze w ostateczności i wyraźnie sprowokowana.
- Rene jest niebezpieczny. - To był główny powód, dla którego posunęła się do ostateczności.
Dziewczyna zawsze starała się określić po zachowaniu rozmówcy, jakim jest człowiekiem. To bardzo jej w życiu pomagało i było nieocenione w takich sytuacjach. Przy kontakcie z bratem Remiego, Darkówna zaczynała czuć się zaniepokojona, a jej ciało przygotowywało się do walki lub ucieczki. Niektórzy by to zignorowali twierdząc, że przecież chłopak nie spróbuje im nic zrobić. Takie rzeczy się nie zdarzają. Brunetka nie miała takiego podejścia. Ona wolała trzeźwo oceniać sytuację.
Od czasu, gdy zaczęła szlajać się czasem nocami po mieście, musiała się trochę przestawić. Ubierała się tak, by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi; zachowywała tak, by dać do zrozumienia, że nie szuka zaczepki, ale i nie da się zastraszyć; a także była przygotowana na ewentualną konfrontację. Musiała być gotowa, jeśli nie chciała dać się skrzywdzić. Nic więc dziwnego, że Abbie się jej wtedy wystraszyła. Miała do tego pełne prawo, bo rzeczywiście Darkówna mogłaby stanowić tam dla niej zagrożenie. Oczywiście, nigdy nie spróbowałaby jej nic zrobić, ale nastolatka nie mogła być tego pewna. Tak samo, jak Natalie nie mogła być pewna, że Rene po chwyceniu jej nic jej nie zrobi. Facet mógł być do tego zdolny.
Na Natalie nie robiło wcale takiego wrażenia to, że musiała komuś przyłożyć. Fakt, nie robiła tego często, ale odpowiednie postępowanie miała wpojone do tego stopnia, że przychodziło tak naturalnie, jak oddychanie. Zastrzyk adrenaliny w tamtym momencie i późniejsza przesadna ostrożność, ale na pewno brak paniki i przeżywania tej akcji miesiącami. Wystarczyło to porównać z zajściem sprzed miesiąca, gdy to Remi od niej oberwał. Po kilku dniach nie było po niej nic widać. Coś zakrawającego o próbę gwałtu spłynęło po niej jak po kaczce.
Ściągnęła brwi, gdy rudzielec do niej doskoczył i zaczął oglądać, ale jemu się nie wyrywała. To była całkiem naturalna reakcja z jego strony. Jego drobna kumpela właśnie powiedziała mu, ze biła się z jakimś większym facetem. Nic dziwnego, że się przeraził.
- Nie pozwoliłam mu się dotknąć - odpowiedziała na pierwsze pytanie, bo na drugie już nie zdążyła, gdyż dorzucił kolejne, już bardziej adekwatne w jej przypadku.
Jego późniejsza reakcja była zdecydowanie lepsza i nawet trochę rozbawiła brunetkę.
Przynajmniej jeden wie, że powinno się mnie bać.
Powstrzymując uśmiech na widok paniki rudzielca, odczekała, aż skończy gadać, zanim udzieliła mu odpowiedzi. Musiała tez podsumować w myślach, co właściwie mogła mu wtedy zrobić, bo podczas starcia o tym przecież nie myślała.
- Najprawdopodobniej złamałam mu nos. - Użyła słowa "najprawdopodobniej", bo pewności nie miała, ale wiedziała, że właśnie to usiłowała zrobić i miała na to jakieś 90% szans.
- Ostrzegałam go dwukrotnie, że jeśli jeszcze raz mnie tknie, to tak się to skończy - dodała w ramach zapewnienia, że zadane mu obrażenia były w pełni uzasadnione.
Natalie nigdy nie wszczynała bójek. Może i uderzała pierwsza, ale zawsze w ostateczności i wyraźnie sprowokowana.
- Rene jest niebezpieczny. - To był główny powód, dla którego posunęła się do ostateczności.
Dziewczyna zawsze starała się określić po zachowaniu rozmówcy, jakim jest człowiekiem. To bardzo jej w życiu pomagało i było nieocenione w takich sytuacjach. Przy kontakcie z bratem Remiego, Darkówna zaczynała czuć się zaniepokojona, a jej ciało przygotowywało się do walki lub ucieczki. Niektórzy by to zignorowali twierdząc, że przecież chłopak nie spróbuje im nic zrobić. Takie rzeczy się nie zdarzają. Brunetka nie miała takiego podejścia. Ona wolała trzeźwo oceniać sytuację.
Wściekał się, ale nie wiedział na kogo najbardziej; brata, Natalie... czy siebie samego.
Mogłem ją ostrzec...
Powinien był jej powiedzieć, ale jakoś nie było okazji. No, prawie nie było, bo przecież wczoraj sama poruszała temat, już po pierwszym spotkaniu z Rene, a Rem i tak nic nie wyjaśnił. Czego się spodziewał? Że oni się więcej nie spotkają? Mieli tu być dwa tygodnie, a wpadła na gościa już pierwszego dnia!
Głupi... Jestem taki głupi!
Odwrócił się do niej plecami i zamknął oczy, przeczesując włosy palcami. W drugą dłoń złapał papierosa, którego w całym zamieszaniu nie miał głowy by dopalić. Czuł jak poczucie winy znowu odbiera mu siły na cokolwiek. Sam mógł chować się w hotelu do końca wycieczki, ale nie mógł kazać tego Darkównie. Skoro była gotowa wyjść w nocy i natknąć się na jego bliźniaka podczas spaceru do... Ej, właściwie to co ona robiła poza pokojem po kolacji? Bo przecież wcześniej nic nie wspominała o bójce, więc wszystko musiało zdarzyć się mocno pod wieczór, gdy już mieli nie wychodzić poza teren hotelu.
- Vivs... Czemu spotkałaś się w nocy z Rene? - obejrzał się na nią, gdy przypomniała mu się treść pozostawionej na brzuchu wiadomości.
- ...czy ty serio wyszłaś po ciszy nocnej tylko dlatego, że usłyszałaś jak mój brat pieprzy się z jakąś laską?
Chwila namysłu.
- Wiedziałaś już wtedy o Rene, czy myślałaś, że to ja?
Przerwała seks komuś kto wyglądał jak on. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nawet jeśli byli głośno i jej przeszkadzali, to mogła posłuchać muzyki czy coś w ten deseń. Zamiast tego weszła im w paradę, a po bójce pomazała go, zamiast napisać smsa jak normalna osoba. I to miała być idealna pani prefekt?!
Mogłem ją ostrzec...
Powinien był jej powiedzieć, ale jakoś nie było okazji. No, prawie nie było, bo przecież wczoraj sama poruszała temat, już po pierwszym spotkaniu z Rene, a Rem i tak nic nie wyjaśnił. Czego się spodziewał? Że oni się więcej nie spotkają? Mieli tu być dwa tygodnie, a wpadła na gościa już pierwszego dnia!
Głupi... Jestem taki głupi!
Odwrócił się do niej plecami i zamknął oczy, przeczesując włosy palcami. W drugą dłoń złapał papierosa, którego w całym zamieszaniu nie miał głowy by dopalić. Czuł jak poczucie winy znowu odbiera mu siły na cokolwiek. Sam mógł chować się w hotelu do końca wycieczki, ale nie mógł kazać tego Darkównie. Skoro była gotowa wyjść w nocy i natknąć się na jego bliźniaka podczas spaceru do... Ej, właściwie to co ona robiła poza pokojem po kolacji? Bo przecież wcześniej nic nie wspominała o bójce, więc wszystko musiało zdarzyć się mocno pod wieczór, gdy już mieli nie wychodzić poza teren hotelu.
- Vivs... Czemu spotkałaś się w nocy z Rene? - obejrzał się na nią, gdy przypomniała mu się treść pozostawionej na brzuchu wiadomości.
- ...czy ty serio wyszłaś po ciszy nocnej tylko dlatego, że usłyszałaś jak mój brat pieprzy się z jakąś laską?
Chwila namysłu.
- Wiedziałaś już wtedy o Rene, czy myślałaś, że to ja?
Przerwała seks komuś kto wyglądał jak on. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nawet jeśli byli głośno i jej przeszkadzali, to mogła posłuchać muzyki czy coś w ten deseń. Zamiast tego weszła im w paradę, a po bójce pomazała go, zamiast napisać smsa jak normalna osoba. I to miała być idealna pani prefekt?!
Remi mógł jej zdecydowanie ułatwić życie. Już nawet nie chodzi o zwierzanie się wcześniej z dokładnego stanu jego rodziny. Nikt nie kazał mu mówić kumpeli, że gdzieś tam we Francji mieszka jego brat bliźniak. Nie było to do niczego potrzebne. Po przyjeździe tutaj mogło już być dobrym pomysłem. Miasto może i małe nie było, ale na wszelki wypadek warto było ostrzec, że nie wszystko, co wygląda jak on, musi być własnie nim. Za to, kiedy rozmawiała z nim PO spotkaniu z Rene to już zdecydowanie warto było jej wyjaśnić zaistniałą sytuację i podarować jej więcej nerwów i domysłów. Naprawdę miał farta, że tak szybko się zorientowała, bo mógł się nieźle wkopać tym zatajaniem informacji.
Nie odpowiedziała od razu na pierwsze pytanie, bo wolała odczekać, aż zada wszystkie, które pchały mu się na język, zanim sama zacznie mówić. Denerwowałoby ją, gdyby ona zaczęła swoją dłuższą wypowiedź, a on co chwila dorzucał nowe pytania, które też musiałaby zanotować w pamięci i jakoś wpleść do odpowiedzi, co zupełnie burzyło cały jej plan i utrudniało przekazanie wiadomości.
- Niech pomyślmy... - Westchnęła i skierowała oczy w stronę sufity, by móc odtworzyć w myślach tamtą scenę.
- Byłam pewna jakoś po dziesiątej sekundzie tamtego spotkania. - Przeniosła wzrok z powrotem na niego.
- Serio, byłoby znacznie łatwiej, gdybyś powiedział mi przed kolacją, dlaczego coś mi się nie zgadza w "twoich dwóch odsłonach". - Zmarszczyła brwi z irytacją, ale nie zamierzała mu tego w przyszłości wypominać.
Byłoby gorzej, gdyby nie zorientowała się tak szybko i najpierw zdążyłby oberwać za przewinienia brata, samemu nie wiedząc, o co chodzi, a tak naprawdę będąc sobie samemu winnym. Później miałby jeszcze do czynienia już ze złością na niego za to, że wpakował ją w coś takiego i pozwolił jej wyjść na idiotkę.
- A spotkałam Rene, bo hałasowali pod moim oknem. Z uwagi na to, że początkowo zakładałam, że to ty, to już wolałam sama się tam wybrać, żeby cię opieprzyć zamiast ściągać "wam" na głowę nauczyciela. - Tak, bo nie mogła tu otwarcie przyznać, że niezależnie od tego, co rudzielec by zrobił, to Natalie nie chciała pakować go w większe kłopoty. Mógł się nawet jak debil zabawiać z jakąś kurtyzaną przed hotelem, ale u niej i tak miał taryfę ulgową. Przez tego gościa Natalie coraz bardziej wychodziła z roli prefekta. Zwyczajnie nie potrafiła być w jego przypadku obiektywna.
- Gdybym od razu wiedziała, że to Rene, to zadzwoniłabym po Tanakę, zamiast narażać się na przebywanie z nim w środku nocy i to z dala od ludzi. - Skrzywiła się z obrzydzeniem na samą myśl o tym gościu.
- A z resztą... Ludzie. W galerii było ich od groma, ale gdy zobaczyli, jak banda chuliganów zaczepia drobną turystkę to woleli sami wiać niż cokolwiek zrobić. TEN PAJAC MNIE POLIZAŁ! Ugh. Ma farta, że oberwał tylko w obronie własnej, bo najchętniej wysłałabym go do szpitala na znacznie dłużej. - Zacisnęła pięści, bo wystarczyło wspomnienie tej jego parszywej gęby by znowu miała ochotę mu przywalić.
- A później to jeszcze mi się oberwało od ochrony za krzyknięcie za nim, kiedy zwiewał. Serio? Nawet ochrona się do niczego nie nadje? - O ile w ludzkość już dawno straciła nadzieję, o tyle łudziła się, że chociaż ci, którym płacą za interweniowanie... jakoś interweniują.
Zawarczała pod nosem.
- Matka zabiłaby Nathana za nauczenie mnie kląć po francusku, gdyby usłyszała tamtą wiązankę w stronę ochroniarza - dodała ciszej, patrząc na jedną z poduszek.
Musiała się komuś wreszcie wygadać. Tak wiele się działo, a ona jak zwykle nie miała się tym z kim podzielić, choć była to naturalna, ludzka potrzeba. Po raz kolejny to Remi musiał pełnić tę funkcję, ale teraz był jej to winien.
Zamknęła na chwilę oczy i podeszła do łóżka, na które się rzuciła. Później wbiła wzrok w sufit nad sobą.
- Świetny ze mnie prefekt, kurwa - warknęła tylko po części do rudzielca.
Nie tylko on dostrzegał, że coś tutaj nie pasuje do wzorowego zachowania, jakiego wymagało się od osób z tą funkcją. Ona też doskonale to wiedziała, ale nadal strasznie starała się nie zaniedbywać obowiązków, jakie na siebie wzięła przed podjęciem decyzji o zmianach. Niestety, jej charakter coraz bardziej nie wpisywał się w to, czego wymagało dobre reprezentowanie szkoły.
Nie odpowiedziała od razu na pierwsze pytanie, bo wolała odczekać, aż zada wszystkie, które pchały mu się na język, zanim sama zacznie mówić. Denerwowałoby ją, gdyby ona zaczęła swoją dłuższą wypowiedź, a on co chwila dorzucał nowe pytania, które też musiałaby zanotować w pamięci i jakoś wpleść do odpowiedzi, co zupełnie burzyło cały jej plan i utrudniało przekazanie wiadomości.
- Niech pomyślmy... - Westchnęła i skierowała oczy w stronę sufity, by móc odtworzyć w myślach tamtą scenę.
- Byłam pewna jakoś po dziesiątej sekundzie tamtego spotkania. - Przeniosła wzrok z powrotem na niego.
- Serio, byłoby znacznie łatwiej, gdybyś powiedział mi przed kolacją, dlaczego coś mi się nie zgadza w "twoich dwóch odsłonach". - Zmarszczyła brwi z irytacją, ale nie zamierzała mu tego w przyszłości wypominać.
Byłoby gorzej, gdyby nie zorientowała się tak szybko i najpierw zdążyłby oberwać za przewinienia brata, samemu nie wiedząc, o co chodzi, a tak naprawdę będąc sobie samemu winnym. Później miałby jeszcze do czynienia już ze złością na niego za to, że wpakował ją w coś takiego i pozwolił jej wyjść na idiotkę.
- A spotkałam Rene, bo hałasowali pod moim oknem. Z uwagi na to, że początkowo zakładałam, że to ty, to już wolałam sama się tam wybrać, żeby cię opieprzyć zamiast ściągać "wam" na głowę nauczyciela. - Tak, bo nie mogła tu otwarcie przyznać, że niezależnie od tego, co rudzielec by zrobił, to Natalie nie chciała pakować go w większe kłopoty. Mógł się nawet jak debil zabawiać z jakąś kurtyzaną przed hotelem, ale u niej i tak miał taryfę ulgową. Przez tego gościa Natalie coraz bardziej wychodziła z roli prefekta. Zwyczajnie nie potrafiła być w jego przypadku obiektywna.
- Gdybym od razu wiedziała, że to Rene, to zadzwoniłabym po Tanakę, zamiast narażać się na przebywanie z nim w środku nocy i to z dala od ludzi. - Skrzywiła się z obrzydzeniem na samą myśl o tym gościu.
- A z resztą... Ludzie. W galerii było ich od groma, ale gdy zobaczyli, jak banda chuliganów zaczepia drobną turystkę to woleli sami wiać niż cokolwiek zrobić. TEN PAJAC MNIE POLIZAŁ! Ugh. Ma farta, że oberwał tylko w obronie własnej, bo najchętniej wysłałabym go do szpitala na znacznie dłużej. - Zacisnęła pięści, bo wystarczyło wspomnienie tej jego parszywej gęby by znowu miała ochotę mu przywalić.
- A później to jeszcze mi się oberwało od ochrony za krzyknięcie za nim, kiedy zwiewał. Serio? Nawet ochrona się do niczego nie nadje? - O ile w ludzkość już dawno straciła nadzieję, o tyle łudziła się, że chociaż ci, którym płacą za interweniowanie... jakoś interweniują.
Zawarczała pod nosem.
- Matka zabiłaby Nathana za nauczenie mnie kląć po francusku, gdyby usłyszała tamtą wiązankę w stronę ochroniarza - dodała ciszej, patrząc na jedną z poduszek.
Musiała się komuś wreszcie wygadać. Tak wiele się działo, a ona jak zwykle nie miała się tym z kim podzielić, choć była to naturalna, ludzka potrzeba. Po raz kolejny to Remi musiał pełnić tę funkcję, ale teraz był jej to winien.
Zamknęła na chwilę oczy i podeszła do łóżka, na które się rzuciła. Później wbiła wzrok w sufit nad sobą.
- Świetny ze mnie prefekt, kurwa - warknęła tylko po części do rudzielca.
Nie tylko on dostrzegał, że coś tutaj nie pasuje do wzorowego zachowania, jakiego wymagało się od osób z tą funkcją. Ona też doskonale to wiedziała, ale nadal strasznie starała się nie zaniedbywać obowiązków, jakie na siebie wzięła przed podjęciem decyzji o zmianach. Niestety, jej charakter coraz bardziej nie wpisywał się w to, czego wymagało dobre reprezentowanie szkoły.
Skoro Nat zaczekała aż on skończy, Remi powinien również dać się jej w spokoju wygadać. No, ale to był Remi - najpierw mówił, potem myślał. Z monologu dziewczyny zrobiła się wojna na słowa, w której ona starała się spokojnie wygadać, a rudzielec co chwila wtrącał swoje trzy grosze.
- Tak szybko? - zaskoczyła go, bo dotąd większość osób potrafiła nigdy nie zorientować się z którym z braci miała do czynienia.
- Jak? - zapytał, ale jak usłyszał jej pretensje, tylko odwrócił wzrok i wzruszył ramionami. Chciał od niej wyczerpujących odpowiedzi, ale sam nie zamierzał się tłumaczyć. Taki już niestety był i bez naciskania nic nie dało się z niego wyciągnąć.
Słysząc dlaczego wyszła do zajętej pary, uśmiechnął się lekko i jak zwykle wrednie.
- Mogłaś poczekać aż skończę. Betty nie jest wcale brzydka. - nie byłby sobą, gdyby nie przyjebał takim tekstem lasce, która wolała sama ogarnąć sytuację niż angażować nauczycieli, a to tylko dlatego, że uważała, iż ma do czynienia właśnie z nim. Wdzięczność? Wolał zażartować, bo na zazdrość i tak nie liczył. W końcu co ją obchodziło z kim i kiedy on sypia? Co przypomniało mu...
- Hałasowali ci pod oknem... to co robiłaś w moim pokoju? - przekrzywił głowę, gdy ona tymczasem załamywała się brakiem reakcji ze strony obcych ludzi w galerii.
"TEN PAJAC MNIE POLIZAŁ!"
Skrzywił się, chociaż nie z obrzydzenia, które najwyraźniej ją ogarnęło.
- Dałaś mu się polizać? - mruknął dziwnie urażony. Dziewczę nie daje do siebie się zbliżyć, robi uniki przy całusie, ale dało się POLIZAĆ jego bratu? Nie, on nie był zazdrosny. Ani wkurwiony. Nic go to nie obchodziło. To... Po prostu miał ją za lepszą i już.
Chciał zaciągnąć się papierosem, ale ten już sam się wypalił, zmieniając w długą pałeczkę popiołu, która przy byle ruchu spadła na dywan. Prychnął zgniatając resztkę filtra i schował ręce do kieszeni, odchodząc w stronę okna. Wyjrzał przez nie na kawałek ogrodu i ścieżkę prowadzącą na pobliski basen. Użalanie się brunetki zbył kolejnym wzruszeniem ramion. To, że w galerii brała Rene za niego jakoś zupełnie nie wpływało na powrót jego focha.
Liże się z nim, potem go bije... Zupełnie jak kiedyś ze mną... Jak ma coś do naszej rodziny to niech do kurwy nędzy powie, a nie kokietuje by potem dołożyć!
- Tak szybko? - zaskoczyła go, bo dotąd większość osób potrafiła nigdy nie zorientować się z którym z braci miała do czynienia.
- Jak? - zapytał, ale jak usłyszał jej pretensje, tylko odwrócił wzrok i wzruszył ramionami. Chciał od niej wyczerpujących odpowiedzi, ale sam nie zamierzał się tłumaczyć. Taki już niestety był i bez naciskania nic nie dało się z niego wyciągnąć.
Słysząc dlaczego wyszła do zajętej pary, uśmiechnął się lekko i jak zwykle wrednie.
- Mogłaś poczekać aż skończę. Betty nie jest wcale brzydka. - nie byłby sobą, gdyby nie przyjebał takim tekstem lasce, która wolała sama ogarnąć sytuację niż angażować nauczycieli, a to tylko dlatego, że uważała, iż ma do czynienia właśnie z nim. Wdzięczność? Wolał zażartować, bo na zazdrość i tak nie liczył. W końcu co ją obchodziło z kim i kiedy on sypia? Co przypomniało mu...
- Hałasowali ci pod oknem... to co robiłaś w moim pokoju? - przekrzywił głowę, gdy ona tymczasem załamywała się brakiem reakcji ze strony obcych ludzi w galerii.
"TEN PAJAC MNIE POLIZAŁ!"
Skrzywił się, chociaż nie z obrzydzenia, które najwyraźniej ją ogarnęło.
- Dałaś mu się polizać? - mruknął dziwnie urażony. Dziewczę nie daje do siebie się zbliżyć, robi uniki przy całusie, ale dało się POLIZAĆ jego bratu? Nie, on nie był zazdrosny. Ani wkurwiony. Nic go to nie obchodziło. To... Po prostu miał ją za lepszą i już.
Chciał zaciągnąć się papierosem, ale ten już sam się wypalił, zmieniając w długą pałeczkę popiołu, która przy byle ruchu spadła na dywan. Prychnął zgniatając resztkę filtra i schował ręce do kieszeni, odchodząc w stronę okna. Wyjrzał przez nie na kawałek ogrodu i ścieżkę prowadzącą na pobliski basen. Użalanie się brunetki zbył kolejnym wzruszeniem ramion. To, że w galerii brała Rene za niego jakoś zupełnie nie wpływało na powrót jego focha.
Liże się z nim, potem go bije... Zupełnie jak kiedyś ze mną... Jak ma coś do naszej rodziny to niech do kurwy nędzy powie, a nie kokietuje by potem dołożyć!
I... musiał jej oczywiście przerywać. Już nawet tego nie komentowała tylko zbierała pytania do osobnej szufladki w mózgu by odpowiedzieć na nie, jak skończy mówić. Jego zachowanie wyraźnie ją zirytowało, ale zamierzała mu nadal wszystko cierpliwie tłumaczyć.
- Jak to, jak? Mówiłam już, co mi się nie zgadza. - Zmarszczyła brwi.
- Inni strój, inne zachowanie, inna mimika, inny wygląd, inne towarzystwo, brak zapachu fajek, niezgodność w zachowaniu między spotkaniami, twoja znajomość tego miejsca, używanie innych języków, jego podejście do mnie... ehh. Nie chce mi się więcej wymieniać. - Schowała nos w zagięciu łokcia.
Do tej pory nie myślała o tym, jak duże problemy mają nieraz ludzie z odróżnieniem bliźniąt. Mogą znać dobrze każde z rodzeństwa, a i tak będą ich mylić. Za to ona, nie mając pojęcia, że jej kolega z równoległej klasy ma brata, już przy pierwszym spotkaniu "tego drugiego" wiedziała, że coś jej nie gra, a na początku drugiego wiedziała, że MUSI mieć do czynienia z dwiema zupełnie innymi osobami.
Dla niej to było zbyt oczywiste ze względu na tę ilość różnic, jaką przedstawiła Francuzowi. Skoro było tego aż tyle, to dlaczego niby miałaby tego nie zauważyć? Jak zwykle miała tendencje do zapominania, że zwraca uwagę na znacznie więcej szczegółów i bardziej je analizuje niż reszta społeczeństwa. Dla niej było to zbyt naturalne i oczywiste.
- A właśnie, że zamierzam przerywać ludziom w takich momentach. Coś tam z prefekta jednak we mnie zostało - warknęła.
Jeszcze czego.
- I nie, kurwa. Nie DAŁAM się mu polizać. Trzymał mnie, a dookoła stało kilku jego koleżków. Może i umiem komuś przywalić, ale raz, że nie takiej grupie większych ode mnie facetów, a dwa, że wtedy jednak myślałam, że to ty, a ty notorycznie naruszasz moją przestrzeń osobistą i już ci tego nawet specjalnie nie bronię.
Gość, który ot tak był wstanie dać jej buziaka w usta dziwił się właśnie, że ktoś o jego twarzy zdołał ją siłą polizać. No sorry, ale coś tu zalatywało hipokryzją czy czymś w tym guście.
Wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli powietrze, żeby się uspokoić i poukładać myśli, by nie palnąć czegoś w gniewie.
- Rene odesłał Betty do twojego pokoju, kiedy stwierdził, że pogawędka ze mną będzie ciekawsza. Dzwoniłam do ciebie, bo miałam nadzieję, że jakoś wyciągniesz mnie z tego bagna, jakim było zostanie sam na sam z twoim bratem. Niestety, ty leżałeś wtedy nieprzytomny, a telefon odebrała za ciebie Betty. Wtedy akurat twój brat próbował mnie złapać, więc go znokautowałam i uciekłam do swojego pokoju. Chciałam z tobą natychmiast pogadać, by wyjaśnić to nieporozumienie, ale blondyna oczywiście nie chciała mi pomóc, bo obraziła się, że "nie masz siły po spotkaniu ze mną". - Zrzuciła rękę z powrotem na materac i przewróciła oczami.
- Załatwiłam więc sobie numer twojego pokoju i się do niego wybrałam. Tam właśnie natknęłam się na Betty próbującą ściągnąć ci ciuchy. Swoją drogą, jak głupim i nawalonym trzeba być, by uznać, że leżąc nieprzytomnym i krwawiąc z ust jesteś w stanie... ugh. Wywaliłam ją za drzwi i trochę cię ogarnęłam zanim wróciłam do siebie. I tak nie dało się z tobą wtedy pogadać. - Zamilkła i wzięła kolejny głęboki oddech.
Dopiero po opowiedzeniu całej tej historii od początku do końca, przypomniała sobie, co ona właściwie zrobiła w jego pokoju i zaczęła się z tego powodu robić czerwona.
Kurna, co ze mną.
Przeturlała się powoli na brzuch, by ukryć swoją przerażoną twarz.
- Zbyt dużo stresu zdecydowanie mi nie służy. Zaczynam się dziwnie zachowywać - stwierdziła, chowając już głowę w pościeli.
Jasny szlaaaag.
Teraz zaczęła sobie przypominać coraz więcej szczegółów z końcówki tamtej nocy i była coraz bardziej załamana. Co jej wtedy odbiło? Adrenalina i zerwane przez Rene hamulce AŻ TAK potrafią zmienić jej zachowanie. Niby nadal bardzo stara się nad sobą panować... ale aż tak?!
Zagryzła dolną wargę, choć nigdy tego jakoś nie robiła. Nie, wcale nie podnosiło jej się ciśnienie na myśl o zastąpieniu tam Betty w przypadku, kiedy Remi byłby przytomny.
- Jak to, jak? Mówiłam już, co mi się nie zgadza. - Zmarszczyła brwi.
- Inni strój, inne zachowanie, inna mimika, inny wygląd, inne towarzystwo, brak zapachu fajek, niezgodność w zachowaniu między spotkaniami, twoja znajomość tego miejsca, używanie innych języków, jego podejście do mnie... ehh. Nie chce mi się więcej wymieniać. - Schowała nos w zagięciu łokcia.
Do tej pory nie myślała o tym, jak duże problemy mają nieraz ludzie z odróżnieniem bliźniąt. Mogą znać dobrze każde z rodzeństwa, a i tak będą ich mylić. Za to ona, nie mając pojęcia, że jej kolega z równoległej klasy ma brata, już przy pierwszym spotkaniu "tego drugiego" wiedziała, że coś jej nie gra, a na początku drugiego wiedziała, że MUSI mieć do czynienia z dwiema zupełnie innymi osobami.
Dla niej to było zbyt oczywiste ze względu na tę ilość różnic, jaką przedstawiła Francuzowi. Skoro było tego aż tyle, to dlaczego niby miałaby tego nie zauważyć? Jak zwykle miała tendencje do zapominania, że zwraca uwagę na znacznie więcej szczegółów i bardziej je analizuje niż reszta społeczeństwa. Dla niej było to zbyt naturalne i oczywiste.
- A właśnie, że zamierzam przerywać ludziom w takich momentach. Coś tam z prefekta jednak we mnie zostało - warknęła.
Jeszcze czego.
- I nie, kurwa. Nie DAŁAM się mu polizać. Trzymał mnie, a dookoła stało kilku jego koleżków. Może i umiem komuś przywalić, ale raz, że nie takiej grupie większych ode mnie facetów, a dwa, że wtedy jednak myślałam, że to ty, a ty notorycznie naruszasz moją przestrzeń osobistą i już ci tego nawet specjalnie nie bronię.
Gość, który ot tak był wstanie dać jej buziaka w usta dziwił się właśnie, że ktoś o jego twarzy zdołał ją siłą polizać. No sorry, ale coś tu zalatywało hipokryzją czy czymś w tym guście.
Wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli powietrze, żeby się uspokoić i poukładać myśli, by nie palnąć czegoś w gniewie.
- Rene odesłał Betty do twojego pokoju, kiedy stwierdził, że pogawędka ze mną będzie ciekawsza. Dzwoniłam do ciebie, bo miałam nadzieję, że jakoś wyciągniesz mnie z tego bagna, jakim było zostanie sam na sam z twoim bratem. Niestety, ty leżałeś wtedy nieprzytomny, a telefon odebrała za ciebie Betty. Wtedy akurat twój brat próbował mnie złapać, więc go znokautowałam i uciekłam do swojego pokoju. Chciałam z tobą natychmiast pogadać, by wyjaśnić to nieporozumienie, ale blondyna oczywiście nie chciała mi pomóc, bo obraziła się, że "nie masz siły po spotkaniu ze mną". - Zrzuciła rękę z powrotem na materac i przewróciła oczami.
- Załatwiłam więc sobie numer twojego pokoju i się do niego wybrałam. Tam właśnie natknęłam się na Betty próbującą ściągnąć ci ciuchy. Swoją drogą, jak głupim i nawalonym trzeba być, by uznać, że leżąc nieprzytomnym i krwawiąc z ust jesteś w stanie... ugh. Wywaliłam ją za drzwi i trochę cię ogarnęłam zanim wróciłam do siebie. I tak nie dało się z tobą wtedy pogadać. - Zamilkła i wzięła kolejny głęboki oddech.
Dopiero po opowiedzeniu całej tej historii od początku do końca, przypomniała sobie, co ona właściwie zrobiła w jego pokoju i zaczęła się z tego powodu robić czerwona.
Kurna, co ze mną.
Przeturlała się powoli na brzuch, by ukryć swoją przerażoną twarz.
- Zbyt dużo stresu zdecydowanie mi nie służy. Zaczynam się dziwnie zachowywać - stwierdziła, chowając już głowę w pościeli.
Jasny szlaaaag.
Teraz zaczęła sobie przypominać coraz więcej szczegółów z końcówki tamtej nocy i była coraz bardziej załamana. Co jej wtedy odbiło? Adrenalina i zerwane przez Rene hamulce AŻ TAK potrafią zmienić jej zachowanie. Niby nadal bardzo stara się nad sobą panować... ale aż tak?!
Zagryzła dolną wargę, choć nigdy tego jakoś nie robiła. Nie, wcale nie podnosiło jej się ciśnienie na myśl o zastąpieniu tam Betty w przypadku, kiedy Remi byłby przytomny.
Tak, tak, już wymieniała mu stos różnic o jakich sam dobrze wiedział, ale to nie zmieniało faktu, że większość ludzi wolała uwierzyć, że to on, niż zakładać z góry tak nieprawdopodobne 9choć w tym wypadku najzupełniej realne) scenariusze. Zresztą, nawet ci, którzy wiedzieli o jego bracie, zawsze zwalali złe zachowanie na niego. W końcu Rene był "tym lepszym" bliźniakiem.
- Dobra, dobra... - mruknął obojętnie.
- Cholerna pani prefekt. Sama się nie zabawi, innym też nie da... - wyrwało mu się zanim zdążyłby się ugryźć w język. Dobrze, że stał do niej plecami, oparty o parapet okna. Przynajmniej nie widziała jego miny, gdy zdał sobie sprawę, że mógł przegiąć. W końcu sama zaraz przyznała, że 'specjalnie nie broni mu naruszania jej przestrzeni osobistej'. Mógł chcieć się z tym kłócić, ale już i tak dostatecznie powiedział. W milczeniu wysłuchał reszty z tego co miała mu do powiedzenia.
Betts uważa, że... Ciekawe czy byłaby chętna na 'powtórkę'. Nigdy o niej tak nie myślałem, ale skoro jest chętna...
Nie miał nic do stracenia, chociaż blondynka była mu równie obojętna co zasady ustanowione przez Tanakę. Poza tym darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, co nie?
- "Ogarnęłaś"? - parsknął śmiechem i odwrócił się w stronę Darkówny, ze zdziwieniem widząc jak ta nagle zmieniła pozycję z obojętnego leżenia na duszenie się poduszką. Sam jednak szybko zerknął czy ma do końca zapiętą kurtkę, zanim odbił się od okna i podszedł do jej łóżka, przystając tuż obok niego. Wciąż nie czuł się najpewniej wiedząc, że Natalie go widziała bez... niczego? Nie miał pewności, ale taką wersję przyjął, a była ona najgorszą z możliwych.
- Następnym razem napisz mi sms'a. - mruknął cicho, spuszczając wzrok na białe prześcieradło. To było dla niego równie trudne, jeśli nie wręcz trudniejsze, co dla Darkwny. Musiał jednak zapytać;
- ...ile widziałaś?
- Dobra, dobra... - mruknął obojętnie.
- Cholerna pani prefekt. Sama się nie zabawi, innym też nie da... - wyrwało mu się zanim zdążyłby się ugryźć w język. Dobrze, że stał do niej plecami, oparty o parapet okna. Przynajmniej nie widziała jego miny, gdy zdał sobie sprawę, że mógł przegiąć. W końcu sama zaraz przyznała, że 'specjalnie nie broni mu naruszania jej przestrzeni osobistej'. Mógł chcieć się z tym kłócić, ale już i tak dostatecznie powiedział. W milczeniu wysłuchał reszty z tego co miała mu do powiedzenia.
Betts uważa, że... Ciekawe czy byłaby chętna na 'powtórkę'. Nigdy o niej tak nie myślałem, ale skoro jest chętna...
Nie miał nic do stracenia, chociaż blondynka była mu równie obojętna co zasady ustanowione przez Tanakę. Poza tym darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, co nie?
- "Ogarnęłaś"? - parsknął śmiechem i odwrócił się w stronę Darkówny, ze zdziwieniem widząc jak ta nagle zmieniła pozycję z obojętnego leżenia na duszenie się poduszką. Sam jednak szybko zerknął czy ma do końca zapiętą kurtkę, zanim odbił się od okna i podszedł do jej łóżka, przystając tuż obok niego. Wciąż nie czuł się najpewniej wiedząc, że Natalie go widziała bez... niczego? Nie miał pewności, ale taką wersję przyjął, a była ona najgorszą z możliwych.
- Następnym razem napisz mi sms'a. - mruknął cicho, spuszczając wzrok na białe prześcieradło. To było dla niego równie trudne, jeśli nie wręcz trudniejsze, co dla Darkwny. Musiał jednak zapytać;
- ...ile widziałaś?
Czy to nie ciekawe, jak skrajne reakcje byli w stanie u niej wywołać ci bracia? Jeden podnosił jej ciśnienia i wywoływał chęć rzucenia się na niego z pięściami, a drugi... cóż, chęć rzucenia się na niego w nieco innych celach.
Dziewczyno, weź się w garść. Co z tobą?
Miała ochotę zacząć walić głową o tę poduszkę i mamrotać pod nosem bluzki na swoje hormony i okropny mózg, ale się przed tym powstrzymała. To zwracało by większą uwagę niż całkiem naturalne leżenie z głową w poduszce.
Starał się o tym nie myśleć. Oczyścić umysł i skupić się na obecnej rozmowie, ale nie mogła. Po tamtym zajściu nie miała jeszcze okazji poukładać sobie tego w głowie. Gdy wróciła do pokoju, było jeszcze za wcześnie, a ona starała się odstresować i w ogóle o niczym nie myśleć. Teraz zaś Thibault pojawił się tutaj zaraz z rana, nie pozwalając jej na choćby odtworzenie w pamięci wydarzeń z ubiegłego wieczoru.
Nie, proszę nie...
Przytuliła mocniej poduszkę, nadal tocząc wewnętrzną walkę. Najchętniej zupełnie odcięłaby się od otaczającego ją świata, ale nie mogła, bo rozmowa z Remim nadal się przecież toczyła, a ona nie mogła ot tak, nie podając powodu, stwierdzić, że nie chce teraz gadać i chłopak ma sobie pójść.
Albo przyjść tutaj... Nie, zdecydowanie żadna z tych opcji.
Spróbowała skupić cię na ciężkim, ale miarowym oddechu, by uspokoić myśli przynajmniej na tyle, by móc mu w miarę normalnie odpowiadać.
- Sorry~ Wieczorem już zupełnie mi coś odwalało po tych wszystkich atrakcjach. - Wepchnęła głowę głębiej w poduszkę, mając przed oczami tamtą akcję z pisaniem.
Tak, brawo. Ja ci cholernie dziękuję inna wersjo mnie, że nawet nie próbowałaś mu zdjąć tej bluzki. Kurwa, kurwa, kurwa...
Było jej w tym momencie zdecydowanie za ciepło, ale nie zamierzała narzekać. To był najmniejszy z jej problemów.
"...ile widziałaś?"
Absolutne minimum. Mniej niż chciałam. Kurwa, mam zdjęcie. Święci Pańscy, dzięki, że tylko takie. A szkoda... JASNA CHOLERA!
- Niewiele. - Dobra, mówienie teraz naprawdę nie było takie łatwe. Musiała pilnować słów, głosu i oddechu w chwilach mówienia. To normalnie byłoby trudne, a w momencie, gdy zdecydowana większość twoich myśli lata sobie daleeeeko od tego miejsca, to jest to już cholernie trudne.
- Zdążyła ci tylko podnieść bluzkę i zsunąć częściowo spodnie. - Miała mówić dalej, ale o mało nie udławiła się śliną. To dość ciekawe zważywszy na fakt, że grawitacja działała teraz w drugą stronę.
- Wiedziałeś, że bezwładne ciało strasznie ciężko się przebiera. Zwłaszcza cięższe od siebie i większe. A już na pewno będąc pijanym. Dlatego porzucane ciała rzadko się ubiera. To strasznie ciężkie. Nawet gdy układ sił jest odwrotny. I ten no... kurwa, co ja gadam... jasny szlag. - Głos zaczął jej się wymykać spod kontroli tak samo, jak słowa, które leciały teraz z jej ust zdecydowanie zbyt szybko i chaotycznie. Do tego zaczęła bredzić od rzeczy.
Zauważyła to dopiero po chwili, a nie mogąc znaleźć żadnego dobrego sposobu na odratowanie się, więc zaczęła jedynie kląż pod nosem i na nowo wbiła się w poduszkę, dodatkowo dociskając ją do twarzy rękami. Za chwilę i tak będzie musiała się znowu podnieść, by się dotlenić, ale chęć zapadnięcia się pod ziemię na razie wygrywała z chęcią dostarczenia sobie tlenu.
A tak dobrze jej szło. Serio, nad wszystkim jakoś panowała. Przynajmniej do czasu, gdy jego pytanie już kompletnie nie wyrzuciło jej z rytmu i dopóki nie zaczęła tyle gadać. Właściwie, dlaczego zaczęła o tym gadać? Ach tak, w tamtym momencie uznała, że odwrócenie jego uwagi będzie dobrym pomysłem. Szkoda tylko, że jej osąd w tej chwili był mocno zaburzony a zdolności do wypowiadania się sensownie w większej ilości, niż w kilku słowach były jeszcze gorsze.
Dziewczyno, weź się w garść. Co z tobą?
Miała ochotę zacząć walić głową o tę poduszkę i mamrotać pod nosem bluzki na swoje hormony i okropny mózg, ale się przed tym powstrzymała. To zwracało by większą uwagę niż całkiem naturalne leżenie z głową w poduszce.
Starał się o tym nie myśleć. Oczyścić umysł i skupić się na obecnej rozmowie, ale nie mogła. Po tamtym zajściu nie miała jeszcze okazji poukładać sobie tego w głowie. Gdy wróciła do pokoju, było jeszcze za wcześnie, a ona starała się odstresować i w ogóle o niczym nie myśleć. Teraz zaś Thibault pojawił się tutaj zaraz z rana, nie pozwalając jej na choćby odtworzenie w pamięci wydarzeń z ubiegłego wieczoru.
Nie, proszę nie...
Przytuliła mocniej poduszkę, nadal tocząc wewnętrzną walkę. Najchętniej zupełnie odcięłaby się od otaczającego ją świata, ale nie mogła, bo rozmowa z Remim nadal się przecież toczyła, a ona nie mogła ot tak, nie podając powodu, stwierdzić, że nie chce teraz gadać i chłopak ma sobie pójść.
Albo przyjść tutaj... Nie, zdecydowanie żadna z tych opcji.
Spróbowała skupić cię na ciężkim, ale miarowym oddechu, by uspokoić myśli przynajmniej na tyle, by móc mu w miarę normalnie odpowiadać.
- Sorry~ Wieczorem już zupełnie mi coś odwalało po tych wszystkich atrakcjach. - Wepchnęła głowę głębiej w poduszkę, mając przed oczami tamtą akcję z pisaniem.
Tak, brawo. Ja ci cholernie dziękuję inna wersjo mnie, że nawet nie próbowałaś mu zdjąć tej bluzki. Kurwa, kurwa, kurwa...
Było jej w tym momencie zdecydowanie za ciepło, ale nie zamierzała narzekać. To był najmniejszy z jej problemów.
"...ile widziałaś?"
Absolutne minimum. Mniej niż chciałam. Kurwa, mam zdjęcie. Święci Pańscy, dzięki, że tylko takie. A szkoda... JASNA CHOLERA!
- Niewiele. - Dobra, mówienie teraz naprawdę nie było takie łatwe. Musiała pilnować słów, głosu i oddechu w chwilach mówienia. To normalnie byłoby trudne, a w momencie, gdy zdecydowana większość twoich myśli lata sobie daleeeeko od tego miejsca, to jest to już cholernie trudne.
- Zdążyła ci tylko podnieść bluzkę i zsunąć częściowo spodnie. - Miała mówić dalej, ale o mało nie udławiła się śliną. To dość ciekawe zważywszy na fakt, że grawitacja działała teraz w drugą stronę.
- Wiedziałeś, że bezwładne ciało strasznie ciężko się przebiera. Zwłaszcza cięższe od siebie i większe. A już na pewno będąc pijanym. Dlatego porzucane ciała rzadko się ubiera. To strasznie ciężkie. Nawet gdy układ sił jest odwrotny. I ten no... kurwa, co ja gadam... jasny szlag. - Głos zaczął jej się wymykać spod kontroli tak samo, jak słowa, które leciały teraz z jej ust zdecydowanie zbyt szybko i chaotycznie. Do tego zaczęła bredzić od rzeczy.
Zauważyła to dopiero po chwili, a nie mogąc znaleźć żadnego dobrego sposobu na odratowanie się, więc zaczęła jedynie kląż pod nosem i na nowo wbiła się w poduszkę, dodatkowo dociskając ją do twarzy rękami. Za chwilę i tak będzie musiała się znowu podnieść, by się dotlenić, ale chęć zapadnięcia się pod ziemię na razie wygrywała z chęcią dostarczenia sobie tlenu.
A tak dobrze jej szło. Serio, nad wszystkim jakoś panowała. Przynajmniej do czasu, gdy jego pytanie już kompletnie nie wyrzuciło jej z rytmu i dopóki nie zaczęła tyle gadać. Właściwie, dlaczego zaczęła o tym gadać? Ach tak, w tamtym momencie uznała, że odwrócenie jego uwagi będzie dobrym pomysłem. Szkoda tylko, że jej osąd w tej chwili był mocno zaburzony a zdolności do wypowiadania się sensownie w większej ilości, niż w kilku słowach były jeszcze gorsze.
Obraziła się? Miała doła? Była wściekła za te akcje z Rene? Rudzielec nie wiedział co ma myśleć o leżącej plackiem na łóżku brunetce. Twarz chowała w poduszce, coś mamrotała, potem klęła, tłumaczyła się, a nagle strzeliła wykładem i przebieraniu... Nawet na niego nie patrzyła, chociaż podobno rozmawiali. Aż tak miała go dosyć, czy może była zwyczajnie zmęczona? Może wręcz oba na raz?
Przynajmniej nie widziała wszystkiego. Właściwie to widziała bardzo mało.
Poczuł ulgę, ale też dotarło do niego jak gorąco potrafi być w zapiętej pod szyję skórze w ocieplanym pokoju hotelowym. Wyjął ręce z kieszeń i rozpiął kurtkę prawie do końca, oddając trochę skumulowanego w niej ciepła otoczeniu. Najchętniej zupełnie by ją zrzucił, ale na to pozwalał sobie tylko w pokoju, gdy był sam. To może i głupie, bo przecież miał pod nią jeszcze t-shirt, ale ten śmierdzący fajkami staroć był dla niego niczym zbroja przed światem, kolejna warstwa muru jakim odseparowywał się od ludzi. Natalie unikała kontaktu fizycznego, a jemu wystarczyło mieć na sobie grubszą warstwę ubrań. Tylko wtedy czuł się swobodnie.
- Taa... nie wiedziałem. - odparł wreszcie, nie bardzo wiedząc jak ma niby skomentować takie informacje.
- No, dobra. To jak coś, wiesz gdzie mnie szukać.
Nie miał nic lepszego do roboty, ale skoro dziewczyna i tak nie zdawała się zachwycona jego towarzystwem, to nie zamierzał się jej dłużej narzucać. Zamiast tego wolał sprawdzić czy otworzyli już stołówkę. Potrzebował napić się kawy, albo od razu dwóch. Kiedy spadło z niego ciśnienie, zaczynał się znowu robić senny, ale zapas amfy wolał zostawić na trudniejsze chwile. Miał jej niestety mniej niż mógłby zużyć w czternaście dni codziennych jazd.
Przynajmniej nie widziała wszystkiego. Właściwie to widziała bardzo mało.
Poczuł ulgę, ale też dotarło do niego jak gorąco potrafi być w zapiętej pod szyję skórze w ocieplanym pokoju hotelowym. Wyjął ręce z kieszeń i rozpiął kurtkę prawie do końca, oddając trochę skumulowanego w niej ciepła otoczeniu. Najchętniej zupełnie by ją zrzucił, ale na to pozwalał sobie tylko w pokoju, gdy był sam. To może i głupie, bo przecież miał pod nią jeszcze t-shirt, ale ten śmierdzący fajkami staroć był dla niego niczym zbroja przed światem, kolejna warstwa muru jakim odseparowywał się od ludzi. Natalie unikała kontaktu fizycznego, a jemu wystarczyło mieć na sobie grubszą warstwę ubrań. Tylko wtedy czuł się swobodnie.
- Taa... nie wiedziałem. - odparł wreszcie, nie bardzo wiedząc jak ma niby skomentować takie informacje.
- No, dobra. To jak coś, wiesz gdzie mnie szukać.
Nie miał nic lepszego do roboty, ale skoro dziewczyna i tak nie zdawała się zachwycona jego towarzystwem, to nie zamierzał się jej dłużej narzucać. Zamiast tego wolał sprawdzić czy otworzyli już stołówkę. Potrzebował napić się kawy, albo od razu dwóch. Kiedy spadło z niego ciśnienie, zaczynał się znowu robić senny, ale zapas amfy wolał zostawić na trudniejsze chwile. Miał jej niestety mniej niż mógłby zużyć w czternaście dni codziennych jazd.
Nie, już nigdy nie będę się z niego śmiała w takich sytuacjach. Przyrzekam, że nie będę. Nie po tym, co ja tu przechodzę. Tak strasznie przepraszam. Jestem głupia. Przestańcie. Prooooszęęęę.
To był ten moment, gdy człowiek zaczyna płakać niewidzialnymi łzami nad swoim biednym losem. Coś takiego jej jeszcze w życiu nie spotkało. Spoko, dowiedziała się, że jej się podoba. Kiedyś nawet doszła do wniosku, że może kiedyś była by w stanie z nim coś zrobić. Wczoraj nawet trochę odpłynęła, przez to, że jej się podobał... ALE ŻEBY TO? ani skupiająca się i panująca nad sytuacją bujała się właśnie gdzieś daleko od tego miejsca, w sferze rozmyślań i marzeń sennych, choć za wszelką cenę starała się wrócić. Nigdy. NIGDY tak daleko nie odleciała, a jakiekolwiek odlatywanie jej się zdarzało.
Zacisnęła palce na materiale, słysząc zamek w kurtce. Świat ją torturował. Tak, należało jej się, ale...
...błagam...
Zawyła w myślach chcąc, żeby to się już skończyło. Los jej chyba posłuchał, bo Remi w tym momencie postanowił sam zakończyć rozmowę i wyjść z jej pokoju. Oj, facet nawet nie wiedział, jaka szansa przechodziła mu koło nosa. Biedny gość.
Z jednej strony ucieszyła się, że wychodzi i nie będzie już ryzykowała większym zbłaźnieniem się, a z drugiej strony, jej cało i część mózgu płakały.
- Nie idź - wymamrotała niewyraźnie w poduszkę, zanim zdążyła się zorientować, że powiedziała to na głos. Momentalnie się otrzeźwiła i podniosła twarz z poduszki.
- Taaa. Okej! Do zobaczenia na śniadaniu. - Już zupełnie nie mogła odzyskać kontroli nad głosem.
Muszę tu sobie jeszcze poleżeć....
To był ten moment, gdy człowiek zaczyna płakać niewidzialnymi łzami nad swoim biednym losem. Coś takiego jej jeszcze w życiu nie spotkało. Spoko, dowiedziała się, że jej się podoba. Kiedyś nawet doszła do wniosku, że może kiedyś była by w stanie z nim coś zrobić. Wczoraj nawet trochę odpłynęła, przez to, że jej się podobał... ALE ŻEBY TO? ani skupiająca się i panująca nad sytuacją bujała się właśnie gdzieś daleko od tego miejsca, w sferze rozmyślań i marzeń sennych, choć za wszelką cenę starała się wrócić. Nigdy. NIGDY tak daleko nie odleciała, a jakiekolwiek odlatywanie jej się zdarzało.
Zacisnęła palce na materiale, słysząc zamek w kurtce. Świat ją torturował. Tak, należało jej się, ale...
...błagam...
Zawyła w myślach chcąc, żeby to się już skończyło. Los jej chyba posłuchał, bo Remi w tym momencie postanowił sam zakończyć rozmowę i wyjść z jej pokoju. Oj, facet nawet nie wiedział, jaka szansa przechodziła mu koło nosa. Biedny gość.
Z jednej strony ucieszyła się, że wychodzi i nie będzie już ryzykowała większym zbłaźnieniem się, a z drugiej strony, jej cało i część mózgu płakały.
- Nie idź - wymamrotała niewyraźnie w poduszkę, zanim zdążyła się zorientować, że powiedziała to na głos. Momentalnie się otrzeźwiła i podniosła twarz z poduszki.
- Taaa. Okej! Do zobaczenia na śniadaniu. - Już zupełnie nie mogła odzyskać kontroli nad głosem.
Muszę tu sobie jeszcze poleżeć....
Już był przy drzwiach, gdy znowu coś wymamrotała. Kolejne przekleństwa? Nie dosłyszał treści, ale po chwili już się z nim ochoczo żegnała, więc nacisnął klamkę, starając się nie myśleć o kolejnym pęknięciu jakie powstało na jego sercu.
Już, spokojnie. Zaraz zostawię cię w spokoju, żebyś nie musiała dłużej znosić mojego towarzystwa...
Zacisnął oczy i naparł na drzwi... lecz te nie ustąpiły. Zaskoczony otworzył ślepia i znowu spróbował wyjść, ale dalej nic.
Ach, no tak. Przecież w tym hotelu używało się klucza nawet od środka, a Natalie wyraźnie zamykała za nim drzwi.
- Vivs, wypuścisz mnie? - zapytał, nawet na moment nie odwracając się w jej stronę, wciąż trzymając mocno za klamkę. Czy to dziwne, że cierpiał? Był w kraju z którego ledwo kilka lat temu uciekł, w mieście w którym wszyscy, którzy go znali, mieli o nim złe zdanie. Jego brat pojawił się tylko po to by znowu mu dojebać, a dziewczyna, najbliższa kumpela do której dalej coś czuł, albo nie miała dla niego czasu, albo traktowała jak śmiecia. Rem nie był dobry w te całe aluzje, czytanie pomiędzy wierszami i domyślanie się. Francuz był typowym facetem, który rozumie tylko to co jest powiedziane do niego jasno i wprost, a i wtedy często nie wszystko wpada mu do łba, tylko przechodzi między uszami. Od wstania z łóżka miał paskudny humor, a teraz czuł się tylko mocniej dobity, więc resztki wrednego poczucia humoru jakie mogły w nim tkwić przeszły przez szczelinę zamkniętych na klucz drzwi pokoju Darkówny, zostawiając go już zupełnie wypranego z emocji.
- Albo chociaż powiedz, gdzie jest klucz. - obejrzał się na nią obojętnie. Wychodzenie oknem też stanowiło jakąś alternatywę, ale naprawdę nie miał na to ochoty.
Już, spokojnie. Zaraz zostawię cię w spokoju, żebyś nie musiała dłużej znosić mojego towarzystwa...
Zacisnął oczy i naparł na drzwi... lecz te nie ustąpiły. Zaskoczony otworzył ślepia i znowu spróbował wyjść, ale dalej nic.
Ach, no tak. Przecież w tym hotelu używało się klucza nawet od środka, a Natalie wyraźnie zamykała za nim drzwi.
- Vivs, wypuścisz mnie? - zapytał, nawet na moment nie odwracając się w jej stronę, wciąż trzymając mocno za klamkę. Czy to dziwne, że cierpiał? Był w kraju z którego ledwo kilka lat temu uciekł, w mieście w którym wszyscy, którzy go znali, mieli o nim złe zdanie. Jego brat pojawił się tylko po to by znowu mu dojebać, a dziewczyna, najbliższa kumpela do której dalej coś czuł, albo nie miała dla niego czasu, albo traktowała jak śmiecia. Rem nie był dobry w te całe aluzje, czytanie pomiędzy wierszami i domyślanie się. Francuz był typowym facetem, który rozumie tylko to co jest powiedziane do niego jasno i wprost, a i wtedy często nie wszystko wpada mu do łba, tylko przechodzi między uszami. Od wstania z łóżka miał paskudny humor, a teraz czuł się tylko mocniej dobity, więc resztki wrednego poczucia humoru jakie mogły w nim tkwić przeszły przez szczelinę zamkniętych na klucz drzwi pokoju Darkówny, zostawiając go już zupełnie wypranego z emocji.
- Albo chociaż powiedz, gdzie jest klucz. - obejrzał się na nią obojętnie. Wychodzenie oknem też stanowiło jakąś alternatywę, ale naprawdę nie miał na to ochoty.
Wypuścić z pokoju?
Tym pytaniem to ją teraz naprawdę zaskoczył. Co co mu właściwie chodziło? Przecież nic takiego nie zrobiła. Leżała tu grzecznie i praktycznie nic nie dała po sobie. Może pod koniec zaczęła się trochę załamywać, ale nic nie zauważył.
Klucze! Tak, jak mogłam zapomnieć. Meh. I po co ja pytam. Ledwie się trzymałam przy rozmowie, więc jak niby miałam pamiętać o czymś bardziej złożonym, jak otwieranie zamka w drzwiach.
Byłoby w tym momencie zdecydowanie łatwiej, gdyby nie wyrobiła sobie odruchu wkładania kluczy od pokoju do kieszeni. To był dobry nawyk, bo nie mogła ich zgubić i zawsze miała je pod ręką, ale ten jeden raz mogłaby być tak nieodpowiedzialna i zawiesić je na wieszaku obok drzwi. Wtedy wystarczyłoby, żeby Francuz się rozejrzał i mógłby bez problemu opuścić jej pokój, ale nie, ona musiała w tej chwili leżeć na tych kluczach.
- Co? Ach tak. Już. - Zwlekła się z łóżka i ruszyła pospiesznie do drzwi, wyjmując z kieszeni klucze i (jakoś) trafiając nimi w odpowiednie miejsce.
Nie przekręciła ich jednak, a zamiast tego oparła się czołem o drzwi, uświadamiając sobie, że zbliżanie się do niego, a już z pewnością tak bardzo, nie było najlepszym pomysłem. Już nawet ten parszywy zapach fajek zaczynał jej się przez niego dobrze kojarzyć.
Chwila. Właściwie, dlaczego ja się tak załamuję, co? Dzieckiem już nie jestem. Aniołka nie udaję. O tym, że mogłabym z nim też już od dawna wiem. Ostatnio byłam wystawiana na wiele ryzykownych rzeczy, więc to jest nic w porównaniu do nich.
W jednym momencie wyłączyły jej się wszystkie myśli dotyczące załamywania się nad swoim losem, zażenowania sytuacją, nienawiści do swojego ciała i prób zachowania teraz kamiennej twarzy. Ej, on sam ją jeszcze wczoraj całował. To niby był buziak na powitanie, ale kurna, kto całuje wszystkie kumpele na powitanie? Plus, przecież ona doskonale wiedziała, że na nią leci i marne szanse, że mu przeszło, skoro ich relacje wyglądają cały czas identycznie.
Odwróciła się powoli w jego stronę i podniosła na niego oczy. Do tej chwili starała się na niego nie patrzeć, bo wiedziała, że już zupełnie odpadnie, ale teraz to już nie miało żadnego znaczenia.
Przysunęła się do niego, chwyciła jego ubrania na wysokości piersi, a później wspięła się na place i pocałowała. Tak dla odmiany ona jego. Tego jeszcze nie grali, co? Może i nie zaczęła mu od razu wpychać języka do gardła, ale tamtego buziaka na powitanie to też zdecydowanie nie przypominało.
Tym pytaniem to ją teraz naprawdę zaskoczył. Co co mu właściwie chodziło? Przecież nic takiego nie zrobiła. Leżała tu grzecznie i praktycznie nic nie dała po sobie. Może pod koniec zaczęła się trochę załamywać, ale nic nie zauważył.
Klucze! Tak, jak mogłam zapomnieć. Meh. I po co ja pytam. Ledwie się trzymałam przy rozmowie, więc jak niby miałam pamiętać o czymś bardziej złożonym, jak otwieranie zamka w drzwiach.
Byłoby w tym momencie zdecydowanie łatwiej, gdyby nie wyrobiła sobie odruchu wkładania kluczy od pokoju do kieszeni. To był dobry nawyk, bo nie mogła ich zgubić i zawsze miała je pod ręką, ale ten jeden raz mogłaby być tak nieodpowiedzialna i zawiesić je na wieszaku obok drzwi. Wtedy wystarczyłoby, żeby Francuz się rozejrzał i mógłby bez problemu opuścić jej pokój, ale nie, ona musiała w tej chwili leżeć na tych kluczach.
- Co? Ach tak. Już. - Zwlekła się z łóżka i ruszyła pospiesznie do drzwi, wyjmując z kieszeni klucze i (jakoś) trafiając nimi w odpowiednie miejsce.
Nie przekręciła ich jednak, a zamiast tego oparła się czołem o drzwi, uświadamiając sobie, że zbliżanie się do niego, a już z pewnością tak bardzo, nie było najlepszym pomysłem. Już nawet ten parszywy zapach fajek zaczynał jej się przez niego dobrze kojarzyć.
Chwila. Właściwie, dlaczego ja się tak załamuję, co? Dzieckiem już nie jestem. Aniołka nie udaję. O tym, że mogłabym z nim też już od dawna wiem. Ostatnio byłam wystawiana na wiele ryzykownych rzeczy, więc to jest nic w porównaniu do nich.
W jednym momencie wyłączyły jej się wszystkie myśli dotyczące załamywania się nad swoim losem, zażenowania sytuacją, nienawiści do swojego ciała i prób zachowania teraz kamiennej twarzy. Ej, on sam ją jeszcze wczoraj całował. To niby był buziak na powitanie, ale kurna, kto całuje wszystkie kumpele na powitanie? Plus, przecież ona doskonale wiedziała, że na nią leci i marne szanse, że mu przeszło, skoro ich relacje wyglądają cały czas identycznie.
Odwróciła się powoli w jego stronę i podniosła na niego oczy. Do tej chwili starała się na niego nie patrzeć, bo wiedziała, że już zupełnie odpadnie, ale teraz to już nie miało żadnego znaczenia.
Przysunęła się do niego, chwyciła jego ubrania na wysokości piersi, a później wspięła się na place i pocałowała. Tak dla odmiany ona jego. Tego jeszcze nie grali, co? Może i nie zaczęła mu od razu wpychać języka do gardła, ale tamtego buziaka na powitanie to też zdecydowanie nie przypominało.
Stał jak kołek, zastanawiając ile kawy będzie musiał w siebie wlać by nie odpaść na resztę dnia. Cholerne niskie ciśnienie krwi! Nie żeby miał coś do roboty poza chowaniem się w pokoju i zastanawianiem co znowu odjebie jego braciszek, ale miło byłoby nie czuć się jak emocjonalny wrak, a zarazem nie mieć siły by zająć się czymś co pozwoli o tym zapomnieć.
- Nie wiem po co w ogóle je zamykałaś. - stwierdził zirytowany kolejnym powodem do zawracania jej głowy. Chciał już odejść i przestać się czuć tak cholernie niechciany, ale schizy dziewczyny zmusiły go do zaczekania aż łaskawie podniesie się z wyra i go wypuści. Sam nie miał w nawyku zamykania drzwi na zamek, nawet w domu... co dziwne, biorąc pod uwagę jak cenił sobie prywatność. Cóż, takiego nie zrozumiesz.
- Ej... co ci?
Kiedy oparła się o drzwi, zamiast przepuścić go i pozwolić wreszcie udać na to głupie śniadanie, Rem zaczął się powoli niepokoić.
Słabo jej czy co? Może to ta zarwana noc daje jej w kość? Albo...
Nie dokończył myśli, gdyż została ona brutalnie ucięta przez baczne spojrzenie Darkówny. Remi potrafił zatopić się w jej oczach, jeśli dostatecznie nie uważał, a teraz wzięło go naprawdę z zaskoczenia. Jak sparaliżowany, nie odsunął się nawet, gdy ona skróciła dzielącą ich odległość i złapała go za poły ubrania. Tylko na chwilę serce mu w panice stanęło, przypominając wiadomość na brzuchu. Czy ona chce go rozebrać? Nie, to głupie i zupełnie do niej niepodobne! Ale... co jeśli? Zamiast nastawiać się na to pozytywnie, faceta zmroził zimny pot. To wszystko zajęło ledwo sekundę jakiej brakowało do pocałunku, który w tych okolicznościach i nastawieniu Francuza nie wywarł wrażenia jakie powinien.
Remi chciał się cofnąć, ale nogi jakby przywarły mu do podłogi. Nat w podobnej sytuacji robiłaby uniki czy próbowała się wyrwać, ale jego stać było tylko na pełne przerażenia spojrzenie i otulenie się kurtką, na tyle na ile pozwalała mu na to trzymająca go dziewczyna. To... nie była normalna reakcja na słodkiego całusa od ukochanej. To nie byłaby dobra reakcja nawet na buziaka od kumpeli! Niestety, rudzielec nie otrząsnął się jeszcze z 'ciekawej pobudki' jaką zafundowała mu Brytyjka, chociaż ona sama nie mogła przecież wiedzieć jak źle zniósł jej przezabawną wiadomość i późniejsze tłumaczenia. Mogła się czegoś domyślać, bo głupia nie była, a on zawsze mocno upierał się przy noszeniu pełnego stroju, ale niedotykalska dotąd była tylko ona w ich relacji. Jakie były szanse, że zaraziła tym Francuza?
Stał w milczeniu, spięty jak nigdy i ze wzrokiem wbitym gdzieś w bok. Po głowie chodziły mu same nieprzyjemne wspomnienia, po części niedawne, ale głównie te bardzo stare i cholernie bolesne. Już sam pobyt w tym kraju był dla niego stresujący, ale dzisiejszy dzień przebijał wszystko. A dopiero co się rozpoczynał...
- Nie wiem po co w ogóle je zamykałaś. - stwierdził zirytowany kolejnym powodem do zawracania jej głowy. Chciał już odejść i przestać się czuć tak cholernie niechciany, ale schizy dziewczyny zmusiły go do zaczekania aż łaskawie podniesie się z wyra i go wypuści. Sam nie miał w nawyku zamykania drzwi na zamek, nawet w domu... co dziwne, biorąc pod uwagę jak cenił sobie prywatność. Cóż, takiego nie zrozumiesz.
- Ej... co ci?
Kiedy oparła się o drzwi, zamiast przepuścić go i pozwolić wreszcie udać na to głupie śniadanie, Rem zaczął się powoli niepokoić.
Słabo jej czy co? Może to ta zarwana noc daje jej w kość? Albo...
Nie dokończył myśli, gdyż została ona brutalnie ucięta przez baczne spojrzenie Darkówny. Remi potrafił zatopić się w jej oczach, jeśli dostatecznie nie uważał, a teraz wzięło go naprawdę z zaskoczenia. Jak sparaliżowany, nie odsunął się nawet, gdy ona skróciła dzielącą ich odległość i złapała go za poły ubrania. Tylko na chwilę serce mu w panice stanęło, przypominając wiadomość na brzuchu. Czy ona chce go rozebrać? Nie, to głupie i zupełnie do niej niepodobne! Ale... co jeśli? Zamiast nastawiać się na to pozytywnie, faceta zmroził zimny pot. To wszystko zajęło ledwo sekundę jakiej brakowało do pocałunku, który w tych okolicznościach i nastawieniu Francuza nie wywarł wrażenia jakie powinien.
Remi chciał się cofnąć, ale nogi jakby przywarły mu do podłogi. Nat w podobnej sytuacji robiłaby uniki czy próbowała się wyrwać, ale jego stać było tylko na pełne przerażenia spojrzenie i otulenie się kurtką, na tyle na ile pozwalała mu na to trzymająca go dziewczyna. To... nie była normalna reakcja na słodkiego całusa od ukochanej. To nie byłaby dobra reakcja nawet na buziaka od kumpeli! Niestety, rudzielec nie otrząsnął się jeszcze z 'ciekawej pobudki' jaką zafundowała mu Brytyjka, chociaż ona sama nie mogła przecież wiedzieć jak źle zniósł jej przezabawną wiadomość i późniejsze tłumaczenia. Mogła się czegoś domyślać, bo głupia nie była, a on zawsze mocno upierał się przy noszeniu pełnego stroju, ale niedotykalska dotąd była tylko ona w ich relacji. Jakie były szanse, że zaraziła tym Francuza?
Stał w milczeniu, spięty jak nigdy i ze wzrokiem wbitym gdzieś w bok. Po głowie chodziły mu same nieprzyjemne wspomnienia, po części niedawne, ale głównie te bardzo stare i cholernie bolesne. Już sam pobyt w tym kraju był dla niego stresujący, ale dzisiejszy dzień przebijał wszystko. A dopiero co się rozpoczynał...
Nie przejęła się jakoś specjalnie jego reakcją. W końcu sama się aż tak bardzo nie odsłoniła. Ze spostrzegawczością, jaką na ogół wykazywał, była to dla niego zwykła mieszanka zupełnie nie pasujących do siebie zachowań.
Nie cofnęła się przed pocałunkiem, ale też nie próbowała go całować na siłę. Dała mu po prostu kilkusekundowego buziaka, a później opadła z powrotem na ziemię, znów spojrzała mu w oczy, uśmiechając się jednym kącikiem ust; a następnie puściła jego ubranie, kładąc jeszcze na chwilę na nim otwarte dłonie. Odwróciła wzrok na bok i krótko się zaśmiała.
Nie to nie. Ale i tak nie ma co w przyszłości panikować. Moja panika tylko pogarsza sprawę. Uznajmy to za kolejną okazję do zabawy. Przecież nie muszę być taka, jaką chcą żebym była, prawda? Czyżbym przez powrót do szkoły o tym zapomniała?
Znów spojrzała mu w oczy i się uśmiechnęła.
- Miłego dnia, Thibault - powiedziała jak gdyby nigdy nic i go puściła, a następnie odwróciła się do drzwi, przekręciła klucz i go wyjęła. Później zgrabnie wyminęła go i jak gdyby nigdy nic, ruszyła w stronę swojego bagażu, by wyjąć jakieś ciuchy na przebranie. Może i jej piżama składała się ze zwykłych ciuchów, w których Darkówna naprawdę nieźle wyglądała, ale nie zamierzała tak iść na śniadanie. Choć dopasowany czarny top mógł być całkiem niezłym rozwiązaniem na taką pogodę. Tylko nie na zewnątrz. Tam musiała jak zwykle zarzucić na siebie koszulę, które ostatnimi czasy często nosiła rozpięte, jedynie w formie właśnie ochrony przed słońcem.
Nie cofnęła się przed pocałunkiem, ale też nie próbowała go całować na siłę. Dała mu po prostu kilkusekundowego buziaka, a później opadła z powrotem na ziemię, znów spojrzała mu w oczy, uśmiechając się jednym kącikiem ust; a następnie puściła jego ubranie, kładąc jeszcze na chwilę na nim otwarte dłonie. Odwróciła wzrok na bok i krótko się zaśmiała.
Nie to nie. Ale i tak nie ma co w przyszłości panikować. Moja panika tylko pogarsza sprawę. Uznajmy to za kolejną okazję do zabawy. Przecież nie muszę być taka, jaką chcą żebym była, prawda? Czyżbym przez powrót do szkoły o tym zapomniała?
Znów spojrzała mu w oczy i się uśmiechnęła.
- Miłego dnia, Thibault - powiedziała jak gdyby nigdy nic i go puściła, a następnie odwróciła się do drzwi, przekręciła klucz i go wyjęła. Później zgrabnie wyminęła go i jak gdyby nigdy nic, ruszyła w stronę swojego bagażu, by wyjąć jakieś ciuchy na przebranie. Może i jej piżama składała się ze zwykłych ciuchów, w których Darkówna naprawdę nieźle wyglądała, ale nie zamierzała tak iść na śniadanie. Choć dopasowany czarny top mógł być całkiem niezłym rozwiązaniem na taką pogodę. Tylko nie na zewnątrz. Tam musiała jak zwykle zarzucić na siebie koszulę, które ostatnimi czasy często nosiła rozpięte, jedynie w formie właśnie ochrony przed słońcem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach