Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Wto Lip 26, 2016 1:55 am, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :

x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:

  • Natalie Violette Dark
  • Nathan Dark
  • James Dark

  • Remi Thibault Dark
  • Amandine Dark

  • NPC

______________________________________________________________________

To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?

Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.

Anonymous
Gość
Gość


Ostatnio zmieniony przez Violet dnia Pią Sie 26, 2016 1:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nagła zmiana w zachowaniu mężczyzny nieźle ją zaskoczyła. O dziwo, nawet nie spróbowała odskoczyć ani się bronić czy później wyszarpnąć. Ach tak, gdy wchodziło się w jakąś rolę i robiło się to naprawdę dobrze, to zdarzało się, że niektóre odruchy były zatrzymane. Gdyby teraz zdołała go zablokować i pokazała, że jednak coś potrafi, choć podaje się za drobną, nieporadną kujonkę, to zawaliłoby się jej oszustwo. Nie mogła sobie na to pozwolić i musiała dalej grać.
Szkoda tylko, że zapomniała przy tym o wyrywaniu się i piszczeniu, choć mężczyzna zdecydowanie za mocno zacisnął swoje palce na jej ramieniu. Tego wymagałaby jej rola, ale przecież Natalie nie była zawodową aktorką ani nie kłamała na co dzień, a maska by była realna, musiała posiadać też wiele jej cech. Dlatego nie drgnęła, choć poczuła, że zrobią się jej po tym siniaki. Na taki ból była odporna i nie musiała się nawet skrzywić.
- Chodzę do równoległej i jako prefekt, znam go jak każdego innego ucznia mojej szkoły - wyrecytowała w odpowiedzi, dopiero teraz przypominając sobie o odpowiedniej reakcji i zerkając ze strachem na trzymającą ją rękę.
Zachowanie mężczyzny było bardzo zastanawiające. Zupełnie nie pasowało do człowieka, na jakiego wyglądał do tej pory, jednak o dziwo, wcale jej nie przestraszyło. Ojciec bliźniaków nie mógł jej tutaj nic zrobić, a podniesiony ton nic tu nie zmieniał. Ona była bezpieczna.
Pokiwała powoli głową, bacznie przyglądając się spanikowanemu mężczyźnie i odprowadzając go wzrokiem do drzwi. W tym momencie przypomniała jej się akcja ze stołówki.
Negatywne cechy rodziców zawsze muszą się wcześniej czy później objawić, co?
Przełknęła ślinę i w następnej chwili poderwała się z miejsca i pospieszyła w stronę pokoju Remiego, gdzie miała nadzieję go znaleźć. Mimo to, wyjęła jeszcze telefon i do niego zadzwoniła.
Anonymous
Gość
Gość
Na całe szczęście pan Dubois nie mógł stanowić realnego zagrożenia dla dziewczyny, chociaż odcisk jego palców wciąż pozostawał na jej drobnym ramieniu i zapewne niedługo przeistoczy się w jeszcze bardziej widoczny siniec. Zrobił jej coś takiego będąc jedynie zaskoczonym... aż strach pomyśleć do czego mógł być zdolny, kiedy się go naprawdę wkurzyło, a wokół nie było kamer i czujnej recepcjonistki.
Remi nie odbierał. Cokolwiek sobie wmówił na widok kumpeli gawędzącej z jego rodzicem, postanowił tego nie wyjaśniać (a jakże...), tylko zaszyć się w jakimś kącie i strzelić focha. Tym razem owym kątem był hotelowy pokój, do którego naprędce wrócił zatrzaskując za sobą drzwi, choć, ponieważ nie miał tego w zwyczaju, nie zamykając ich na klucz. Robił to tylko, gdy wymykał się nocą z własnego mieszkania, nie chcąc wzbudzać podejrzeń, gdyby matka wstała w nocy do łazienki. Wtedy mogła zerknąć na mijane drzwi i wszystko by się wydało. Do jego pokoju też zaglądała, dlatego zaścielał łóżko by wydawało się zajęte. Skoro jednak był w hotelu, to nawet nie nosił ze sobą klucza, choć ryzykował tym samym, że któregoś razu jego współlokator go nie wpuści. Cóż, Thibault może i bywał cwany, ale myślenie przyszłościowe nie było jego mocną stroną.
Od razu po powrocie do siebie, zatrzasnąwszy za sobą drzwi, Rem oparł się o nie i spanikowany zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Co jeśli jego ojciec za nim poszedł? Przylazł aż do hotelu, więc mógł równie dobrze poznać numer pokoju w którym mieszkał jego syn i... i... i co? Chłopak nie był pewien, ale wolał nie ryzykować. Tym razem zamierzał się bronić. Życie w Kanadzie nauczyło go tego, więc bez wahania ruszył do bagażu i wyjął z niego nóż sprężynowy, który po złożeniu wyglądał jak srebrny brelok. Nacisnął go wysuwając tym samym ostrze i usiadł na łóżku, chowając go za sobą. Zamierzał być gotowy, chociaż nie był nawet pewien czy i kiedy pan Dubois mógłby się zjawić. Chociaż czuł wibracje w kieszeni, nie sięgnął po komórkę. Nie zamierzał znowu wysłuchiwać jego krzyków i oskarżeń.
Anonymous
Gość
Gość
Kurwa, znowu nie odbiera. Czy on nigdy nie odbiera, gdy jest potrzebny?
Zerknęła na wyświetlacz i zawarczała pod nosem, a później wepchnęła telefon do kieszeni, bo dotarła już do odpowiednich drzwi. Natychmiast przed nimi wyhamowała i zastukała. Zrobiła to szybko i głośno, ale nijak nie przypominało to wściekłego walenia w drzwi, którego można by się spodziewać choćby po ojcu rudzielca.
- Remi? Proszę, powiedz, że tam jesteś. - Brzmiała na podenerwowaną, ale bardziej zaniepokojoną niż złą na kogoś.
- Twój ojciec przyszedł tu wyjaśnić sprawę z nosem Rene. Ugh. Muszę z tobą pogadać, ale nie przez drzwi. - Niby mogła teraz zwyczajnie szarpnąć za klamkę i wbić mu do pokoju bez zaproszenia, ale nie tak ją wychowano.
Z resztą, gdyby ktoś tak zrobił jej, to pewnie zabiłaby na miejscu niezależnie od intencji tej osoby. Dlatego zawsze zamykała drzwi na klucz. Nawet w swoim pokoju w Vancouver zamontowała zamek po tym, jak jej brat n-ty raz wszedł tam bez pytania. Szkoda tylko, że ten idiota nauczył się później otwierać zamki, ale to już inna historia.
Wzięła głęboki oddech żeby się uspokoić.
- Wyszedł z hotelu, słyszysz? - Nie miała pojęcia, jakie dokładnie łączą ich relacje, ale widziała jak na siebie zareagowali.
Jego ojciec zrobił się cholernie nerwowy i stracił na moment panowanie nad sobą, a Remi przeraził się i nawiał do pokoju. Nie trzeba było być geniuszem, że młodzieniec nie miał ochoty widzieć się z tym mężczyzną, a co do intencji jego ojca, niestety nie mogła być już pewna. Z tamtym może choć na chwilę będzie spokój, ale były duże szanse, że później wróci.
Anonymous
Gość
Gość
Po co on miał ten telefon, skoro nigdy go nie odbierał? Chyba tylko dla własnej wygody, ale mniejsza z tym. Na szczęście dziewczyna nie miała do niego daleko i wiedziała, gdzie go znaleźć. Gdy zapukała, rudzielec wstał z nożem w ręku, gotów do ataku. Dobrze, że nie weszła, tylko postanowiła powiedzieć coś poprzez drzwi. Tylko tego brakowało by doszło do tragedii...
Słysząc Darkównę, chłopak schował ostrze i wsunął nóż do kieszeni spodni. Nie otworzył jednak dopóki nastolatka nie zapewniła go, że pan Dubois opuścił hotel. Dopiero wtedy podszedł do drzwi i nacisnął klamkę, uchylając je. Rozejrzał się i wpuścił kumpelę, po czym zamknął za nią i oparł się z ulgą o ścianę.
- O czym chcesz gadać? - spytał przymykając oczy, zmęczony tym pojebanym dniem. Która to była godzina? Nawet obiadu jeszcze nie było, a on już miał ochotę iść spać i nie wstawać dopóki wszystko się nie unormuje.
- Po cholerę z nim rozmawiałaś? On i wyjaśnianie spraw... - prychnął zaciskając dłonie w pięści. Sam nie wiedział czy był bardziej przerażony czy wkurwiony. Najpierw Natalie poznała jego brata, teraz ojca... a była jego! No, koleżanką... ale jego, nie ich! Nie chciał dzielić się nią ze swoją przeszłością; by dowiedziała się o tym co było, by przypadkiem polubiła jego tatę czy Rene... by coś się jej stało... czy ona nie mogła przesiedzieć reszty wyjazdu w pokoju z nosem w książce? I tak nic w tym mieście nie było wartego zwiedzania!
Anonymous
Gość
Gość
Może i Natalie nawet przed atakiem z nożem potrafiła się obronić, ale ten moment zaskoczenia z pewnością zwiększał szanse, że jednak nie zdążyłaby nic zrobić, a Remi tym bardziej nie zdołałby się zatrzymać. Lepiej nie myśleć, jak fatalnie mogłoby się to skończyć.
Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała w pokoju kroki, a później drzwi się otworzyły. Zaskoczyło ją, że Francuz chcąc zabunkrować się w pokoju, nie zamknął tych drzwi na klucz, ale wolała już nie wnikać. On wiele rzeczy robił inaczej, niż ona by je zrobiła i nie było co o tym za każdym razem dyskutować.
Weszła wgłąb pokoju i dopiero będąc na środku, odwróciła się z powrotem do niego.
- O ostatnich wydarzeniach. - Wzięła oddech, wyraźnie zmęczona.
- Po pierwsze, Tanaka chce się z tobą widzieć przed ciszą nocną albo wzywa służby mundurowe, a znając tego gościa, mógł z tym nie żartować. - Musiała mu o tym powiedzieć, dopóki o tym pamiętała.
- A po drugie, przyszłam odpowiedzieć właśnie na to pytanie - dodała, gdy tylko zapytał o rozmowę z jego ojcem.
Czyżby Darkówna zaczynała przewidywać reakcje rudzielca? Heh. Niestety nie. Większość ludzi chciałaby poznać powód takiego spotkania.
Potarła brwi.
- Rene powiedział mu, że to ja złamałam mu nos. Szczerze mnie tym zaskoczył, bo myślałam, że ma choć na tyle męskiej dumy, by nie przyznawać się, że znokautowała go jakaś drobna dziewczynka. - Uśmiechnęła się krótko jednym kącikiem w ramach kpiny i przeniosła wzrok gdzieś na bok.
- Nie sądzę jednak, by coś mu te zarzuty dały, nie licząc ośmieszania się. Sprawa teoretycznie wyjaśniona, a nawet jeśli nie, to jakoś sobie z nią poradzę. - Wzruszyła ramionami.
- Będę jeszcze musiała pogadać z Tanaką, bo choć stwierdził, że nie z nim mam to załatwiać a z "ojcem biednego chłopca, na którego napadłam", to nauczyciel może mi jednak chcieć jeszcze coś zrobić. - Skrzywiła się z irytacją i spojrzała znów na Remiego.
- Ten gość twierdzi, że wiedział już w pierwszej godzinie wycieczki, iż będą ze mną problemy. - Parsknęła śmiechem.
- Serio? Problemy z prefektem? Co z nim kur... A z resztą nieważne. - Machnęła ręką.
- Nawet jeśli postanowi się nade mną pastwić, to jakoś sobie z tym poradzę. Prędzej załatwię mu zakaz pracy w zawodzie, niż dam się gnębić - mruknęła do siebie i usiadła na jednym z łóżek.
Lepiej dla profesora by nie próbował bez powodu uprzykrzać życia jednej z najlepszych uczennic tej szkoły, bo mógł się na tym nieźle przejechać. Darkówna znała się na przepisach i regulaminach, bo przecież sama ich strzegła, a do tego, stał za nią jej ojciec, gotów walczyć o sprawiedliwość równie zaciekle jak ona (a może i bardziej), a chyba pamiętacie, że to od niego dziewczyna uczyła się tego podejścia do rozwiązywania spraw...
Anonymous
Gość
Gość
"Służby mundurowe" - te dwa słowa powinny zachęcić każdego, nawet największego buntownika do ugięcia się i wyjaśnienia sprawy, ale przecież Remi zawsze musiał robić wszystko na opak.
- Nigdzie nie idę. Niech ten stary chuj wzywa sobie kogo chce... - warknął chłodno, zdeterminowany stawać okoniem nawet jakby Natalie zaoferowała się iść tam z nim i trzymać go za rączkę. Zwłaszcza dzisiaj Francuz nie zamierzał gadać z żadnymi dorosłymi, a zwłaszcza facetami. Za dobrze pamiętał jak to potrafiło się kończyć i nie zamierzał dać się żywcem. Już prędzej odwali jakąś manianę z cynamonem i dragami w roli głównej, chociaż domyślał się, że mogło chodzić o zwykły opieprz i zawieszenie w związku z tym jak potraktował Betty.
Wysłuchawszy Darkówny, odbił się od ściany i podszedł do niej, a następnie usiadł obok i walnął się na plecy.
- Rene ma 'męską dumę' tylko kiedy mu się to opłaca. - stwierdził jakby była to oczywistość.
- A Tanaka może się jebać. Wredny, niedoruchany dziad. Poszedłby na dziwki to przestałby się tak o wszystko dojebywać. Gdyby Betts nie była jego uczennicą to mogłaby mu obrobić i też byłoby dobrze.
Nie trzeba chyba mówić jak bardzo Remi nie szanował nauczycieli z Riverdale. Właściwie to on ogólnie niewiele osób cenił, a jeszcze rzadziej zmieniał zdanie, więc fakt, że na swój sposób respektował Natalie, chociaż zawsze uważał ją za nadętą bogatą smarkulę, był prawdziwym ewenementem.
Anonymous
Gość
Gość
Skrzywiła się na wieść, że chłopak nie zamierza po dobroci wybrać się do profesora.
Zaciągnę cię tam choćby siłą. Ja idę to ty tym bardziej.
Ach ten upór panny Dark. Ona nigdy nie odpuszczała prawda? Choćby zrobiła wszystko, co powinna, to nie zamierzała odpuścić, tylko robiła jeszcze więcej. Ta baba potrafiła być jednak upierdliwa, co Remi miał już okazję nieraz oglądać. Aż dziwne, że mimo to nadal jej jeszcze słuchał zamiast odprawić z kwitkiem. Dobra, jej upierdliwość była mu nieraz na rękę, bo dużo mu pomagała, ale jednak bywała też często denerwująca.
Zaśmiała się po wyjaśnieniu sprawy z dumą jego brata. Takich ludzi Natalie nie szanowała jeszcze bardziej niż zwykłych oprychów, którzy potrafili znęcać się nad słabszymi. Tamci przynajmniej grali twardych do końca albo chociaż przed innymi, zamiast ryzykować utratę reputacji w zamian za... nic? Bo przecież Natalie wcale się nie dostanie, a on się jedynie skompromituje. Rene jak widać myślał jeszcze rzadziej niż brat.
Rzuciła się na łóżko tuż koło niego, splotła ręce pod mostkiem i wbiła wzrok w sufit, słuchając jego wywodu na temat problemów seksualnych pana profesora. Im dłużej chłopak mówił, tym trudniej brunetce było powstrzymać uśmiech. W końcu odwróciła głowę w stronę rudzielca.
- Serio? Taki wywód o niezaspokojeniu potrzeb seksualnych z powodu jego paskudnego podejścia? - Zamyśliła się na moment.
- Dobra. Przyznaję ci rację. Facet powinien rozładowywać się w konwencjonalny sposób zamiast warczeć po ludziach. - Znowu cicho się zaśmiała.
Tanaka był jednym z niewielu nauczycieli, po których jechanie nie specjalnie jej przeszkadzało. Oficjalnie może i  nie miała prawa poprzeć obrażającego, ale.... hmm... przypomnijmy sobie może, kiedy Violet ostatni raz zachowywała się przy Remim w sposób oficjalny? Emm... dawno.
Anonymous
Gość
Gość
Oboje byli równie zdeterminowani postawić na swoim, ale na razie kwestia wycieczki do profesora została zepchnięta na bok, gdy leżąc obok siebie zaczęli obgadywać pana Tanakę. Przynajmniej nikt ich nie podsłuchiwał, więc mogli beztrosko jechać po Azjacie, który chyba każdemu w Riverdale chociaż raz dał w kość.
- Jaki kurna wzwó... tzn wywód? - rudzielec zarumienił się lekko i odwrócił wzrok.
- Tak się tylko mówi, że jak ktoś... a zresztą... - każde kolejne słowo wymrukiwał coraz ciszej aż wreszcie wzruszył ramionami i przewrócił się na bok, plecami do Darkówny.
- Mam go gdzieś. I tak nigdzie nie idę, więc niech se będzie jaki chce...
Ale założę się, że nie byłby takim cwelem, gdyby raz na jakiś czas kogoś zaliczył. Tylko kto by takiego chciał?
Niby obrażony rudzielec zaczął wyobrażać sobie idealną partnerkę dla profesora Tanaki i już po chwili trząsł się, starając powstrzymać chichot. Kobieta, której szczytem marzeń byłby stary Japończyk na wiecznym okresie malowała się w głowie Thibaulta bardzo... cóż, WYJĄTKOWO. I to nie w tym ogólnie przyjętym w społeczeństwie kanonie piękna.
Anonymous
Gość
Gość
Znów parsknęła śmiechem, gdy się przejęzyczył.
Prawie jak "miłej piżamy".
Chichotała jeszcze przez chwilę, gdy próbował wybrnąć z sytuacji i odwrócił się plecami speszony. Znów odwróciła wzrok w stronę sufitu i wróciła do bardziej neutralnego wyrazu twarzy. Chciała pogadać z nim o jeszcze jednej, dość niepokojącej sprawie, ale nie miała ochoty poruszać jej teraz. Już dość mieli stresów w przeciągu kilku ostatnich godzin, więc niech chociaż przez chwilę będzie mniej strasznie, a trochę pozytywnie.
W tym momencie sobie o czymś przypomniała.
- Właściwie, to jakie miejsca chciałeś mi tutaj pokazać na spacerze, mm? Jestem szczerze ciekawa, co może się tu znajdować, bo muzea i galerie można znaleźć wszędzie i wybrać się do nich zawsze. - Nawet jeśli mieli nie opuszczać tego miejsca przez resztę wyjazdu, to zawsze mogli o tym pogadać.
Remi nie musiał w tym przypadku opowiadać zbyt wiele o sobie, a jak Natalie zdążyła to zauważyć, chłopak wyraźnie nie lubił tego robić.
- I dlaczego wszędzie czepiają się "brytoli"? - Skrzywiła się.
- No kurna, co jest z nami niby nie tak? - burknęła, choć nie wydawała się jakoś specjalnie tym przejmować.
Ot zwyczajnie tego nie rozumiała. Jasne, można się było czasem pośmiać w żartach ze stereotypów, ale żeby przy każdej okazji śmiać się z ludzi, że pewnie są tacy a tacy? Serio, o co im kurna chodziło?
Ciekawa jestem, czy cieszyliby się z żartów o ich spieprzaniu z byle powodu. Rene się tu akurat świetnie wpisuje. Z pozoru taki groźny, a gdy uderzy go dziewczynka, to poleci do tatusia na skargę, bo "ała, boli mnie".
Znów uśmiechnęła się do tej wizji.
You make my day, Rene.
Anonymous
Gość
Gość
Czy ona nie miała przypadkiem go więcej nie wyśmiewać z takich powodów? Dobrze, że nie wiedział co Darkówna rano przeżywała,bo właśnie by jej to wytknął i to w najbardziej wredny z możliwych sposobów. Chociaż w tej chwili nie bolał go jej śmiech, bo sam dusił się wizją partnerki dla pana Tanaki. Połączenie ryby, mamuta i ropuchy powinno wystarczyć jako ogólny zarys jego wyobrażeń.
- Spacerze? - uspokoił się, ale nie odwrócił, tylko wzruszył ramionami obojętnie. Nie od razu zrozumiał do czego Nat się odnosiła, ale przypomniał sobie jak wyglądało ich powitanie po miesiącach rozłąki i jakoś odeszła mu ochota na spoufalanie się. Poza tym dalej nie chciał by wychodziła z hotelu, a ponieważ nie zamierzał jej o to prosić, to chociaż nie zamierzał dawać jej ku temu kolejnych powodów.
- Nic szczególnego... - mruknął, przerzucając się na drugi, bardziej neutralny temat jaki poruszyła.
- Sam nie wiem o co z tym chodzi. Mi tam wisi kto skąd jest. I tak może okazać się w porządku, nawet jeśli jest nadzianym nerdem z wysp... - uśmiechnął się lekko pod nosem. Nawet, gdy stroił fochy czy czuł, że dziewczyna nie bierze go na poważnie, nie potrafił źle myśleć o Violette. A nawet jeśli, to przechodziło mu o wiele szybciej niż by tego chciał.
Anonymous
Gość
Gość
Oj tam. To wcale nie było to samo. Jej po prostu zdarzało się zaśmiać z powodu przejęzyczenia. To wcale nie musiało być związane z uciekającymi w nieodpowiednim kierunku myślami, a to z nich obiecywała sobie, że nie będzie się śmiała.
Szkoda, że rudzielec nie był świadom, iż Natalie nie zamierza opuszczać hotelu nawet i bez jego prośby. Jakoś odechciało jej się po tych spotkaniach z Rene. Nawet, jeśli facet miał teraz siedzieć w domu i użalać się nad swoim biednym losem, to dziewczyna jakoś nie miała ochoty narażać się na ewentualne spotkanie z nim albo jego kolegami na mieście. Nawet tutaj mogła znaleźć dość rozrywek.
Ciekawe, czy mają siłownię. Chwila. Przecież mają basen! Może nie olimpijski, ale na tyle głęboki, że mogłabym popływać. Nawet jeśli nie znajdę innych zajęć, to codzienna godzina w wodzie może być całkiem przyjemna. Tylko będzie to trzeba robić tuż przed ciszą nocną, bo wcześniej słońce mnie skrzywdzi.
Nie drążyła tematu spaceru. Domyślała się, że żadne z nich nie ma ochoty wychodzić, więc jak widać będą siedzieli przez te dwa tygodnie w hotelu.
Też może być ciekawie.
Uśmiechnęła się do swoich myśli, ale zaraz później powróciła do rozmowy.
- Taa. Jak to mówią, pozory mylą. - Odwróciła się w stronę Remiego i podparła się na łokciu.
Czyżby podejście Francuza zmieniło się po poznaniu lepiej Darkówny? Wcześniej przecież był strasznie uprzedzony do bogaczy i wyklinał prefektów za ich sztywniackie podejście do zasad.
- Nawet z takim wkurzającym dziwakiem jak ja, da się żyć. - Znów upadła na plecy i splotła ręce.
- Szkoda, że większość woli oceniać książkę po okładce - powiedziała trochę smutniej i zamknęła oczy.
Gdyby tylko ludzie potrafili dostrzec człowieka z drugiej osobie...
Anonymous
Gość
Gość
I takim sposobem ekscytująca wycieczka za granicę zmieniła się w mini wakacje w hotelu. Przynajmniej mieli tu całkiem sporo luzu i trochę zajęć. No, i siebie... chociaż nie korzystali z tego tak bardzo jak oboje by sobie tego po cichu życzyli. Cóż, miłość nie jest łatwa, a w ich wypadku ciężko stwierdzić czy to już ten etap, czy może jeszcze nie.
- Nie jesteś wkurzającym dziwakiem, tylko śliczną, mądrą dziewczyną Vivs...
Remi podniósł się na przedramieniu i obejrzał na Darkównę z dosyć poważną, choć przyozdobioną lekkim uśmiechem, miną.
- Ile razy mam ci to powtarzać byś zapamiętała, co?
Drugą rękę też zgiął i oparł się na obu, przekładając się tym samym na brzuch. Zdmuchnął przydługą grzywkę z twarzy, zawieszając znudzone spojrzenie na drugim łóżku, które wciąż idealnie zaścielone czekało na powrót współlokatora Thibaulta. Gdzie tego gościa poniosło? Zostawił bagaż i wyszedł, od wczoraj nie wracając nawet na moment. Niby nastawiał się na balowanie, ale nawet Rem nie przypuszczał, że będzie ono aż tak intensywne.
Przynajmniej o mnie wtedy nie widział...
Wspomnienie pobudki jaką zafundowała mu Nat dobijało go za każdym razem coraz mniej, jednak nie zapowiadało się kiedykolwiek zupełnie umilknąć. Dobre i tyle, że już nie schizował, tylko jakoś sobie radził z psychiczną niewygodą.
Jeszcze tego do końca nie zmyłem...
Westchnął i schował twarz w prześcieradło. Co on będzie robić dwa tygodnie w tym cholernym więzieniu?
Anonymous
Gość
Gość
Uśmiechnęła się, słysząc tak szczery komplement. Niestety, rzadko się one w życiu zdarzały. Większość wolała pluć na nią jadem z powodu osiągnięć i pozycji niż poprawić jej samoocenę. Dobrze, że przynajmniej ona sama miała o sobie dobre zdanie, bo ze słabszym charakterem, mogłaby bardziej cierpieć z tego powodu. Może i nie była specjalnie brzydka, ale w wyborach miss szkoły czy czegoś jeszcze innego, nie miała najmniejszych szans. Nie ten typ urody. Z drugiej strony, ona nigdy nie miała ochoty wpisywać się w obecny kanon piękna. Wolała być bladą dziewczyną z burzą naturalnych loków, umalowanymi na czarno oczami o niezwykłym kolorze i zdecydowanie niemodnych, ale za to podobających się jej i wygodnych ciuchach. Nie zamierzała już nigdy udawać kogoś, kim nie była. Kiedyś robiła to na kilku płaszczyznach i nadal wchodziła w tę rolę, gdy było jej to na rękę, ale nie zamierzała ograniczać się przez to, że społeczeństwo czegoś od niej wymaga. Skończyło się. Teraz była sobą i sobą zamierzała pozostać, choćby miało to być dla niej niekorzystne.
Choćbym miała stracić tytuł prefekta, nie będę takim człowiekiem, jakim chciałby Tanaka, żebym była. Nie zamierzam postępować wbrew sobie.
Nadal się trochę wahała, ale coraz bardziej przekonywała się do decyzji, że zaraz po wyjeździe uda się do dyrektora i poda do dymisji. Jako prefekt zaczęła łamać niektóre zasady, które się jej tyczyły, ale już jako zwykły uczeń, byłaby na tym polu całkowicie w porządku. Szkoda jej było tej funkcji, ale chciała żyć w zgodzie ze swoim sumieniem.
- Nie wiem. - Wzruszyła ramionami, a później się uśmiechnęła.
- Miło to czasem usłyszeć - dodała i znowu cicho się zaśmiała.
Przeniosła wzrok z powrotem na Remiego i uśmiechnęła się jednym kącikiem.
- Lubię cię, wiesz? - Powtórzyła to zdanie.
Już kiedyś mu to mówiła. Dość dawno. Nie wiadomo, co ją tak teraz naszło. Może to, że takie zdanie też miło czasem usłyszeć.
- I też jesteś całkiem przystojny - mruknęła pod nosem z ciągłym rozbawieniem w głosie.
Była ciekawa jego reakcji na takie słowa. Rudzielec pewnie też nieczęsto je słyszał.
Anonymous
Gość
Gość
Kiedy on dobijał się myślą o kilkunastu dniach spędzonych w budynku bez dobrego zajęcia oraz z o wiele za małym zapasem 'tabletek radości', Nat zdawała się mieć coraz lepszy humor. Pocieszało go, że chociaż ona potrafi się nie przejmować problemami i cieszyć z wyjazdu. Nawet trochę żałował, że chciał ją zatrzymywać na siłę w hotelu, zamiast zaufać jej odpowiedzialnemu podejściu.
Jeśli zechce się przejść to jej nie zabronię.
Nie mógł być aż takim egoistą, ani też narzucać się jej aż tak mocno by nie miała czasu na nic i nikogo innego.
"Lubię cię, wiesz?"
Uniósł lekko głowę, tylko na tyle by móc otworzyć szeroko oczy. Teoretycznie wiedział, że nie żywi do niego negatywnych uczuć, ale takie śmiałe wyznanie było dla niego całkowicie nieoczekiwane, choć nie tak bardzo jak to co powiedziała moment później...
Znowu schował twarz, czując jak cała go pali. Dobrze, że leżał w takiej pozycji, bo nie wyglądało to podejrzanie; ot, jakby niewygodnie było mu nadwyrężać kark, przez co postanowił oprzeć czoło na przedramionach. Włosy i kurtka załatwiły resztę, więc przynajmniej tym razem Darkówna nie mogła być świadkiem chyba największego raka jakiego kiedykolwiek spalił.
- Kwestia gustu. - wymruczał niewyraźnie, siląc się na obojętność. Czy tylko mu się zdawało, czy nagle zrobiło się dziwnie gorąco? A on jeszcze miał na sobie skórę... Znosił to jednak jak mężczyzna i dusił się w milczeniu. Lepsze to niż robienie z siebie błazna przed taką kobietą (jak jego brat).
Anonymous
Gość
Gość
Zaśmiała się bezgłośnie, widząc jak podnosi się zaskoczony, a później znów opada na pościel. Oczywiście, nie mogła się domyślać, jak strasznie się facet zaczerwienił, ale i tak jego reakcja była dość ciekawa.
- Wygląd to zawsze kwestia gustu - mruknęła, na powrót wpatrując się w sufit.
Przeciągnęła się na łóżku, marszcząc brwi, gdy poczuła dyskomfort na ramieniu. Ach tak, siniaki w tym miejscu musiały już nabrać pięknych kolorów.
Czyli jednak...
Przypomniała o tamtym zajściu i dobry humor na moment ją opuścił. Naprawdę nie chciała się tu teraz nad tym zastanawiać. Zrobi to w samotności i najwyżej później z nim o tym pogada. Na razie mogli pogadać o czymś lżejszym.
- Ludzie mogą się zgodzić chyba tylko w wypadku skrajności, ale i wtedy znajdą się tacy, którzy się wyłamią. - Wzruszyła ramionami.
- Kanon piękna zmienia się też wraz z czasami. Moja skra uchodziłaby kiedyś za doskonałą, a dziś będą się śmiać, że nie mogę się opalić. W latach pięćdziesiątych miałabym genialną budowę ciała, a teraz jestem za niska, za płaska i mam za wąskie biodra. - Zaśmiała się na myśl o tym, jak bardzo odstaje od obecnych "ideałów".
- Tak, kwestia gustu. Ja w życiu nie chciałabym się wpisywać w obecny kanon. - Leżała tak z uśmiechem, przeglądając w głowie, jak bardzo zmieniał się ludziom gust.
Nie lubiła historii, ale takie rzeczy zapamiętywała, bo były ciekawe. Ogólna ewolucja rasy ludzkiej była doprawdy fascynująca. Dokładne daty jej nie interesowały, ale już wydarzenia z poszczególnych wieków mogła zapamiętać.
Nagle wybuchnęła śmiechem.
- Kiedyś ludzie wierzyli, że rudzi i leworęczni zostają wampirami. - Zaśmiała się, ale tym razem ciszej.
- Mam wrażenie, że wtedy to dopiero patrzyliby krzywo na nasz wygląd. - Tak, wierzenia dawnych kultur były znacznie ciekawsze, niż dokładna data wynalezienia druku.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach