▲▼
First topic message reminder :
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Nathan Dark
- James Dark
- Remi
ThibaultDark - Amandine Dark
- NPC
______________________________________________________________________
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
Ano tak, laski to podobno bolało za pierwszym razem...
- ...a-ah, jasne! - uśmiechnął się i odwrócił wzrok, zażenowany. O czym on myślał zadając jej takie... Właściwie to chyba oczywiste o czym mógł myśleć. I to przysłoniło mu ocenę sytuacji. W końcu do tanga trzeba dwojga, a on nie zamierzał jej siłą ciągnąć na parkiet.
Przytulił się do niej, skoro i tak był blisko, a w ten sposób nie powinien jej sprawiać bólu. Zamknął oczy, wdychając zapach jej wciąż mokrych włosów.
- Co w takim razie proponujesz? - wymruczał nie siląc się nawet na spojrzenie na jej twarz. Było mu stanowczo za wygodnie, żeby poruszać się choćby o cal.
- Tylko bez książek... - dodał niemal błagalnie. Jakby chciał się uśpić, to wystarczyłoby, żeby teraz nigdzie nie szli, a ona nie ruszała się przez jeszcze co najmniej kwadrans. Z tak niskim ciśnieniem i bez sztucznego 'kopa', Rem zasypiał przy byle wygodniejszym ułożeniu się na materacu. Tym bardziej nie miałby problemów z ucięciem drzemki, gdyby Natalie zaproponowała mu wykład czy lekturę w ramach bajeczki na dobranoc... Tylko, że Thibault niekoniecznie tak chciał spędzić dzień ze swoją dziewczyną. Nawet pora obiadowa nie minęła, który nastolatek chciałby marnować aż tak czas? Na pewno nie wiecznie hulająca po ulicach dusza Francuza.
- ...a-ah, jasne! - uśmiechnął się i odwrócił wzrok, zażenowany. O czym on myślał zadając jej takie... Właściwie to chyba oczywiste o czym mógł myśleć. I to przysłoniło mu ocenę sytuacji. W końcu do tanga trzeba dwojga, a on nie zamierzał jej siłą ciągnąć na parkiet.
Przytulił się do niej, skoro i tak był blisko, a w ten sposób nie powinien jej sprawiać bólu. Zamknął oczy, wdychając zapach jej wciąż mokrych włosów.
- Co w takim razie proponujesz? - wymruczał nie siląc się nawet na spojrzenie na jej twarz. Było mu stanowczo za wygodnie, żeby poruszać się choćby o cal.
- Tylko bez książek... - dodał niemal błagalnie. Jakby chciał się uśpić, to wystarczyłoby, żeby teraz nigdzie nie szli, a ona nie ruszała się przez jeszcze co najmniej kwadrans. Z tak niskim ciśnieniem i bez sztucznego 'kopa', Rem zasypiał przy byle wygodniejszym ułożeniu się na materacu. Tym bardziej nie miałby problemów z ucięciem drzemki, gdyby Natalie zaproponowała mu wykład czy lekturę w ramach bajeczki na dobranoc... Tylko, że Thibault niekoniecznie tak chciał spędzić dzień ze swoją dziewczyną. Nawet pora obiadowa nie minęła, który nastolatek chciałby marnować aż tak czas? Na pewno nie wiecznie hulająca po ulicach dusza Francuza.
Nie miała mu specjalnie za złe, że nie pomyślał. Zasadniczo to już przywykła, że on zwykle o wielu rzeczach NIE myślał. Była mu za to wdzięczna, że przetrawił tę informację i nie próbował nalegać, bo o to akurat mogłaby się wkurzyć.
Z jego tuleniem się nie miała jakiegoś specjalnego problemu. Przyzwyczajała się już do jego dotyku i zdążyła go nawet polubić. To naprawdę był całkiem miły gest. Aż dziwne, że tak strasznie go unikała.
Dobra, rodzina mogła mnie czasem dotykać. Bliższym osobom też pozwalałam, ale nie często. Nie mam na tym punkcie jakiejś manii. Po prostu nie lubię. Lubię moją przestrzeń, ale nie wariuję z powodu czyichś bakterii...
W tym momencie przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, gdyż przypomniała sobie ślinę Rene, która ją akurat obrzydziła.
To niczego nie dowodzi. Nie ja jedna bym tak zareagowała.
Westchnęła ciężko, zastanawiając się nad zadanym pytaniem, które odwróciło jej myśli od tamtego zdarzenia. Szkoda, że ona naprawdę nie miała pomysłu na jakieś zajęcie. Spacer sobie darowali, książek Remi czytać nie chciał, dyskutować też nie było teraz o czym...
...muszę pamiętać, by zaciągnąć go do profesora.
- Heh. Możemy przejść się po hotelu i czegoś poszukać skoro książki cię tak przerażają. - Zaśmiała się.
Trochę bolała ją ta niechęć do literatury i innych "nerdowskich rzeczy". To był w końcu praktycznie cały jej świat i nie mogła z niego ot tak wyskoczyć. Spoko, czasami robiła też inne rzeczy. Czasami nawet potrafiła włóczyć się po mieście beż żadnego konkretnego celu, ale ile można? Cóż, ona nie mogła tak zbyt długo. Jej mózg nienawidził bezczynności i potrzebował ciągłego dostarczania danych do przetwarzania, żeby być szczęśliwym.
Z jego tuleniem się nie miała jakiegoś specjalnego problemu. Przyzwyczajała się już do jego dotyku i zdążyła go nawet polubić. To naprawdę był całkiem miły gest. Aż dziwne, że tak strasznie go unikała.
Dobra, rodzina mogła mnie czasem dotykać. Bliższym osobom też pozwalałam, ale nie często. Nie mam na tym punkcie jakiejś manii. Po prostu nie lubię. Lubię moją przestrzeń, ale nie wariuję z powodu czyichś bakterii...
W tym momencie przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, gdyż przypomniała sobie ślinę Rene, która ją akurat obrzydziła.
To niczego nie dowodzi. Nie ja jedna bym tak zareagowała.
Westchnęła ciężko, zastanawiając się nad zadanym pytaniem, które odwróciło jej myśli od tamtego zdarzenia. Szkoda, że ona naprawdę nie miała pomysłu na jakieś zajęcie. Spacer sobie darowali, książek Remi czytać nie chciał, dyskutować też nie było teraz o czym...
...muszę pamiętać, by zaciągnąć go do profesora.
- Heh. Możemy przejść się po hotelu i czegoś poszukać skoro książki cię tak przerażają. - Zaśmiała się.
Trochę bolała ją ta niechęć do literatury i innych "nerdowskich rzeczy". To był w końcu praktycznie cały jej świat i nie mogła z niego ot tak wyskoczyć. Spoko, czasami robiła też inne rzeczy. Czasami nawet potrafiła włóczyć się po mieście beż żadnego konkretnego celu, ale ile można? Cóż, ona nie mogła tak zbyt długo. Jej mózg nienawidził bezczynności i potrzebował ciągłego dostarczania danych do przetwarzania, żeby być szczęśliwym.
__________________________________________________
CIĄG DALSZY NASTĄPI... KIEDYŚ... MOŻE...
Temat zamknięty.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach