▲▼
First topic message reminder :
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Nathan Dark
- James Dark
- Remi
ThibaultDark - Amandine Dark
- NPC
______________________________________________________________________
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: rok szkolny 2021/22
x Miejsce akcji: Francja
x Zarys fabularny: Wycieczka klasowa
x Postacie:
Jak to dobrze, że nie wszystkie dni w ciągu roku szkolnego są wypełnione lekcjami, nieprawdaż? Czasami zdarzają się takie miłe przerwy w nauce zwane "wyjazdami edukacyjnymi", "wycieczkami szkolnymi" czy jeszcze inaczej. Mniejsza o nazewnictwo, dla większości uczniów liczy się tylko jedno - nie ma szkoły, jest zabawa. Niby żyjąc w akademikach mają już tę atrakcję mieszkania z rówieśnikami i migrowania między pokojami, ale nowe miejsce to zawsze jakaś odmiana, prawda? Wszystko jest w końcu lepsze niż ta nudna codzienność w murach szkoły, gdzie pilnują cię z każdej strony, a ty już właściwie nie wiesz, co możesz ze sobą zrobić, żeby się nie nudzić. I na takie właśnie zmartwienia najlepszym rozwiązaniem jest wycieczka klasowa! A czego uczniowie mają się na niej nauczyć? Serio, ich to naprawdę nie interesuje. Może jakieś kujony tak, ale oni są jacyś dziwni i nikt się nimi nie przejmuje. Liczy się zabawa!
W sumie, może być ciekawie. Przez całe wakacje siedziałam w domu, choć miałam jechać do brata do Londynu. Głupi Nathan. Serio musiał to olać i pojechać do Stanów ze znajomymi? Nie cierpię tych jego wycieczek. Zawsze z czymś wyskoczy. Planowanie nie jest jego mocną stroną. Ugh. A tak dawno nie byłam w Anglii...
Natalie spakowała torbę i zawiesiwszy ją na ramię, opuściła pokój i ruszyła w stronę miejsca zbiórki. Oczywiście nie zapomniała o zamknięciu za sobą drzwi. To byłoby bardzo nie w jej stylu, gdyby to przeoczyła. Ona nigdy nie pozwalała sobie na takie rzeczy. Musiała mieć to pod kontrolą. Może nie miała już na tym punkcie takiego świra, ale jednak. Taka już była i nawet na siłę nie była w stanie tego zmienić.
Na miejscu zrzuciła torbę z ramienia i stanęła pod ścianą jednego z budynków, z dala od reszty znajomych z klasy.
Tu przynajmniej jest cień.
Oparła się o nią plecami i wyjęła telefon by otworzyć na nim nie dokończoną książkę. Przed wyjazdem specjalnie uzupełniła sobie bibliotekę o kilkanaście nowych ebooków, ale miała wrażenie, że i to jej nie wystarczy. Z jej tempem pochłaniania tekstu, to może być naprawdę mało.
x Miejsce akcji: Francja
x Zarys fabularny: Wycieczka klasowa
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Remi Thibault
- nauczyciele
- uczniowie
- inni NPC
______________________________________________________________________
Jak to dobrze, że nie wszystkie dni w ciągu roku szkolnego są wypełnione lekcjami, nieprawdaż? Czasami zdarzają się takie miłe przerwy w nauce zwane "wyjazdami edukacyjnymi", "wycieczkami szkolnymi" czy jeszcze inaczej. Mniejsza o nazewnictwo, dla większości uczniów liczy się tylko jedno - nie ma szkoły, jest zabawa. Niby żyjąc w akademikach mają już tę atrakcję mieszkania z rówieśnikami i migrowania między pokojami, ale nowe miejsce to zawsze jakaś odmiana, prawda? Wszystko jest w końcu lepsze niż ta nudna codzienność w murach szkoły, gdzie pilnują cię z każdej strony, a ty już właściwie nie wiesz, co możesz ze sobą zrobić, żeby się nie nudzić. I na takie właśnie zmartwienia najlepszym rozwiązaniem jest wycieczka klasowa! A czego uczniowie mają się na niej nauczyć? Serio, ich to naprawdę nie interesuje. Może jakieś kujony tak, ale oni są jacyś dziwni i nikt się nimi nie przejmuje. Liczy się zabawa!
W sumie, może być ciekawie. Przez całe wakacje siedziałam w domu, choć miałam jechać do brata do Londynu. Głupi Nathan. Serio musiał to olać i pojechać do Stanów ze znajomymi? Nie cierpię tych jego wycieczek. Zawsze z czymś wyskoczy. Planowanie nie jest jego mocną stroną. Ugh. A tak dawno nie byłam w Anglii...
Natalie spakowała torbę i zawiesiwszy ją na ramię, opuściła pokój i ruszyła w stronę miejsca zbiórki. Oczywiście nie zapomniała o zamknięciu za sobą drzwi. To byłoby bardzo nie w jej stylu, gdyby to przeoczyła. Ona nigdy nie pozwalała sobie na takie rzeczy. Musiała mieć to pod kontrolą. Może nie miała już na tym punkcie takiego świra, ale jednak. Taka już była i nawet na siłę nie była w stanie tego zmienić.
Na miejscu zrzuciła torbę z ramienia i stanęła pod ścianą jednego z budynków, z dala od reszty znajomych z klasy.
Tu przynajmniej jest cień.
Oparła się o nią plecami i wyjęła telefon by otworzyć na nim nie dokończoną książkę. Przed wyjazdem specjalnie uzupełniła sobie bibliotekę o kilkanaście nowych ebooków, ale miała wrażenie, że i to jej nie wystarczy. Z jej tempem pochłaniania tekstu, to może być naprawdę mało.
Kiedy minęły wakacje i rozpoczął się kolejny rok szkolny, Remi zdawał się wcale tego nie zauważyć. Owszem, przeniósł się ponownie do akademika, ale praktycznie nic innego nie zmieniło się w jego życiu. No, może tylko rzadziej widywał Natalie, która w przeciwieństwie do niego nie zamierzała opuszczać zajęć uznając je za "te pierwsze, nudne lekcje o niczym na które nie warto marnować czasu". A skoro nie z nią przesiadywał, to zacieśniał więzy z innymi kumplami. Przede wszystkim dużo odwiedzał Matta... i chociażby z tego powodu nie był zachwycony tym całym pomysłem z wycieczką. Jeszcze nie wiedział, gdzie mają się udać, ale już był temu przeciwny. Tutaj miał przyjaciół, których nie mógł olać na dwa tygodnie. Najnowsza przyjaciółka o imieniu przypominającym żonę jednego z greckich bogów była wyjątkowo zazdrosna o jego uwagę, ale kiedy wychowawczyni jego klasy dobitnie wyjaśniła mu, że w razie zrezygnowania z uczestnictwa czeka go powrót na ten czas do matki, chłopak z ciężkim sercem wybrał mniejsze zło. Ba, nawet udało mu się zabrać ze sobą niewielki zapas, co biorąc pod uwagę środki ostrożności na lotniskach okazało się niemożliwie wręcz proste. I tak Remi, który do ostatniej chwili nie zainteresował się niczym w związku z wyjazdem, dopiero w powietrzu odkrył, iż czekają go odwiedziny własnej ojczyzny... Wtedy także prawie nie wyskoczył z tego pieprzonego samolotu. A mógł raz posłuchać co nauczyciele gadają mu nad łbem to by wiedział, że lepsze są dwa tygodnie pod reżimem matki z ciotką niż wyjazd do cholernego Châtellerault. Doprawdy, nie mogli wybrać się do Paryża, jak normalni turyści? Wieża Eiffla, Moulin Rouge i inne takie... nawet Disneyland tam mieli! To nie, ktokolwiek to organizował, najwidoczniej uznał, że mniej oklepana miejscówka wyda się ciekawsza dla hipsterskiej części bananowej młodzieży. Czego tam chcieli nauczać to Remi nie miał bladego pojęcia.
W hotelu klasa B została podzielona na grupki po dwie osoby i tak przydzielona do pokoi. Oczywiście ci z A mieli własne apartamenty, ale nie było co się porównywać... Bogacze jak zwykle mieli milion razy lepiej - norma. Rudzielcowi trafił się współlokator w postaci najgorszego imprezowicza, gościa, który gwarantował mu spokój nocą, kiedy to zamierzał wyszaleć się we wszystkich klubach w mieście, ale niósł ze sobą również ryzyko nagłego włamania oknem nad ranem czy sprowadzenie ze sobą kaca lub jego starszego brata; pijańskiego przypierdolu o byle gówno. Czy trzeba mówić jak bardzo Thibault nie zamierzał spędzać czasu z tym gościem? I jak ucieszył się, gdy wychodząc zapalić przed budynek hotelu, zupełnie ignorując zbliżającą się zbiórkę, zauważył nieopodal Natalie? Lecieli różnymi klasami, mieli nawet różne wejścia na pokład, dlatego dotąd jakoś ani się nie zastanawiał czy ją spotka, ani jej nie dostrzegł. Dopiero teraz, gdy chciał skorzystać z wczesnojesiennego słońca i nakarmić raka płuc, objął spojrzeniem okolicę i uśmiechnął się na widok burzy czarnych loków. Z marszu podszedł do prefektki, której nie miał okazji zobaczyć od początku września i jak gdyby nigdy nic, ucałował w policzek.
- Co robisz, mała? - zerknął w ekran jej komórki. Tak jak dotąd nikt nie miał powodu by podejrzewać ich o jakąkolwiek zmianę nastawienia wobec siebie, tak w tej chwili ludzie z bogatszej części rocznika trzeciego zaczęli oglądać się za znanym w szkole ćpunem i szeptać do siebie. Jakby i tak widoczne zmiany w Darkównie nie wystarczyły do rozpętania istnej nawałnicy plotek na jej temat...
W hotelu klasa B została podzielona na grupki po dwie osoby i tak przydzielona do pokoi. Oczywiście ci z A mieli własne apartamenty, ale nie było co się porównywać... Bogacze jak zwykle mieli milion razy lepiej - norma. Rudzielcowi trafił się współlokator w postaci najgorszego imprezowicza, gościa, który gwarantował mu spokój nocą, kiedy to zamierzał wyszaleć się we wszystkich klubach w mieście, ale niósł ze sobą również ryzyko nagłego włamania oknem nad ranem czy sprowadzenie ze sobą kaca lub jego starszego brata; pijańskiego przypierdolu o byle gówno. Czy trzeba mówić jak bardzo Thibault nie zamierzał spędzać czasu z tym gościem? I jak ucieszył się, gdy wychodząc zapalić przed budynek hotelu, zupełnie ignorując zbliżającą się zbiórkę, zauważył nieopodal Natalie? Lecieli różnymi klasami, mieli nawet różne wejścia na pokład, dlatego dotąd jakoś ani się nie zastanawiał czy ją spotka, ani jej nie dostrzegł. Dopiero teraz, gdy chciał skorzystać z wczesnojesiennego słońca i nakarmić raka płuc, objął spojrzeniem okolicę i uśmiechnął się na widok burzy czarnych loków. Z marszu podszedł do prefektki, której nie miał okazji zobaczyć od początku września i jak gdyby nigdy nic, ucałował w policzek.
- Co robisz, mała? - zerknął w ekran jej komórki. Tak jak dotąd nikt nie miał powodu by podejrzewać ich o jakąkolwiek zmianę nastawienia wobec siebie, tak w tej chwili ludzie z bogatszej części rocznika trzeciego zaczęli oglądać się za znanym w szkole ćpunem i szeptać do siebie. Jakby i tak widoczne zmiany w Darkównie nie wystarczyły do rozpętania istnej nawałnicy plotek na jej temat...
Podróż minęła bez większych sensacji. Ot siedzenie w autobusie, siedzenie w samolocie, kolejne siedzenie w autobusie. A wszędzie przy niej telefon. Najpierw czytała, później grała w szachy, przeglądała internet... Powoli zaczynała się już nudzić, ale w reszcie dotarli na miejsce.
Opuściła autokar jako jedna z pierwszych i gdy tylko otrzymała bagaż i zezwolenie, na udanie się do recepcji, wystartowała tam jako pierwsza.
Dajcie mi już te klucze. Byle mieli pojedyncze pokoje, bo coś mnie trafi. W poprzedniej szkole próbowali mnie wepchnąć do pokoju z sześcioma dziewczynami, a później się dziwili, że poszłam spać w wannie. Kurcze, jakie to było niewygodne... ale z pewnością lepsze niż tamten pokój. Brr.
Załatwienie sobie pojedynczego pokoju do najłatwiejszych nie należało, ale po długiej dyskusji i wyraźnym zniecierpliwieniu innych czekających, w końcu przystali na jej prośbę i odprawili ją do pokoju z kluczem o wdzięcznej zawieszce z numerem 13. Dobrze, że nie była przesądna, bo jeszcze z tym miałaby problem, jakby nie wystarczyło jej już komplikacji związanych z pokojem.
Po załatwieniu wszystkich spraw dotyczących zakwaterowania, Natalie udała się na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza i rozprostować nogi. Miała serdecznie dość siedzenia w środkach transportu i oddychania klimatyzowanym powietrzem.
Francja. Jakby nie mogli wybrać czegoś lepszego. Londyn! Błagam o Londyn. Ja tu nadal chcę do domu!
Poczuła wibracje w telefonie, więc nie zastanawiając się długo, wyjęła go z kieszeni i przystanęła przy ścianie, żeby odczytać wiadomość.W tym momencie dostrzegła zbliżający się kształt. ZDECYDOWANIE za bardzo zbliżający się kształt. Odruchowo odskoczyła gdy tylko Remi zbliżył się do jej twarzy i spojrzała na niego wypłoszona. Uspokoiła się dopiero, gdy rozpoznała rudzielca.
- Uff. Mógłbyś nie straszyć ludzi. - Odetchnęła i ponownie oparła się o ścianę w miejscu, do którego przemieściła się w swojej reakcji obronnej.
Poprawiła okulary na nosie i włożyła telefon z powrotem do kieszeni spodni.
- Wiadomość od mamy. Jest ciekawa, czy dotarliśmy bezpiecznie. - Wzruszyła ramionami.
Tej kobiecie zdecydowanie za bardzo zależy na tym, żeby spodobała mi się jej ojczyzna. Nawet pisać do mnie zaczęła po francusku!
Opuściła autokar jako jedna z pierwszych i gdy tylko otrzymała bagaż i zezwolenie, na udanie się do recepcji, wystartowała tam jako pierwsza.
Dajcie mi już te klucze. Byle mieli pojedyncze pokoje, bo coś mnie trafi. W poprzedniej szkole próbowali mnie wepchnąć do pokoju z sześcioma dziewczynami, a później się dziwili, że poszłam spać w wannie. Kurcze, jakie to było niewygodne... ale z pewnością lepsze niż tamten pokój. Brr.
Załatwienie sobie pojedynczego pokoju do najłatwiejszych nie należało, ale po długiej dyskusji i wyraźnym zniecierpliwieniu innych czekających, w końcu przystali na jej prośbę i odprawili ją do pokoju z kluczem o wdzięcznej zawieszce z numerem 13. Dobrze, że nie była przesądna, bo jeszcze z tym miałaby problem, jakby nie wystarczyło jej już komplikacji związanych z pokojem.
Po załatwieniu wszystkich spraw dotyczących zakwaterowania, Natalie udała się na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza i rozprostować nogi. Miała serdecznie dość siedzenia w środkach transportu i oddychania klimatyzowanym powietrzem.
Francja. Jakby nie mogli wybrać czegoś lepszego. Londyn! Błagam o Londyn. Ja tu nadal chcę do domu!
Poczuła wibracje w telefonie, więc nie zastanawiając się długo, wyjęła go z kieszeni i przystanęła przy ścianie, żeby odczytać wiadomość.W tym momencie dostrzegła zbliżający się kształt. ZDECYDOWANIE za bardzo zbliżający się kształt. Odruchowo odskoczyła gdy tylko Remi zbliżył się do jej twarzy i spojrzała na niego wypłoszona. Uspokoiła się dopiero, gdy rozpoznała rudzielca.
- Uff. Mógłbyś nie straszyć ludzi. - Odetchnęła i ponownie oparła się o ścianę w miejscu, do którego przemieściła się w swojej reakcji obronnej.
Poprawiła okulary na nosie i włożyła telefon z powrotem do kieszeni spodni.
- Wiadomość od mamy. Jest ciekawa, czy dotarliśmy bezpiecznie. - Wzruszyła ramionami.
Tej kobiecie zdecydowanie za bardzo zależy na tym, żeby spodobała mi się jej ojczyzna. Nawet pisać do mnie zaczęła po francusku!
Stanowczo za dawno jej nie widział, skoro go nawet nie rozpoznała. Do tego nie dała się ucałować... Nie zamierzał robić o to teraz dram, ale poczuł się z pewnością nie do końca zadowolony i zmierzył ją spojrzeniem, które wcale tego nie kryło. Następnie przysunął się, widocznie nie zamierzając pozwalać jej utrzymać tej swojej wygodnej odległości. Znowu zerknął na jej komórkę, akurat, gdy dziewczyna odpowiedziała na zadane pytanie. Widząc język w jakim napisana była wiadomość, uniósł jedną brew wyraxnie zdziwiony.
- Gadasz z matką po francusku?
Co to, jakaś forma testu z języka?
Nigdy nie podejrzewałby Darkówny o jakiekolwiek powiązanie z jego ojczyzną. Właściwie dopiero w takich momentach zdawał sobie sprawę jak mało o niej wiedział. Skąd ona była? Chyba też nie z Kanady... A może jednak? Zresztą, nie robiło mu to różnicy. W tej chwili miał gorsze zmartwienia na głowie i starając się chociaż trochę o nich zapomnieć, zaciągnął się fajkiem i oparł o ścianę obok nastolatki.
- Co jak na razie myślisz o tej dziurze? - nie mając lepszego tematu, wzięło go na zadawanie pytań. Oczywiście nie takich na które serio chciał znać odpowiedzi, gdyż te akurat nie potrafiły mu przejść przez gardło.
Tęskniłaś? Myślałaś o mnie? Cieszysz się na mój widok? To wszystko było za trudne, a odpowiedzi jakie mógłby uzyskać miały za duże szanse złamać mu serce. Już wolał tzw. 'small talk'. Jakoś trza było rozruszać ich relację, a to zawsze działało na początek.
- Gadasz z matką po francusku?
Co to, jakaś forma testu z języka?
Nigdy nie podejrzewałby Darkówny o jakiekolwiek powiązanie z jego ojczyzną. Właściwie dopiero w takich momentach zdawał sobie sprawę jak mało o niej wiedział. Skąd ona była? Chyba też nie z Kanady... A może jednak? Zresztą, nie robiło mu to różnicy. W tej chwili miał gorsze zmartwienia na głowie i starając się chociaż trochę o nich zapomnieć, zaciągnął się fajkiem i oparł o ścianę obok nastolatki.
- Co jak na razie myślisz o tej dziurze? - nie mając lepszego tematu, wzięło go na zadawanie pytań. Oczywiście nie takich na które serio chciał znać odpowiedzi, gdyż te akurat nie potrafiły mu przejść przez gardło.
Tęskniłaś? Myślałaś o mnie? Cieszysz się na mój widok? To wszystko było za trudne, a odpowiedzi jakie mógłby uzyskać miały za duże szanse złamać mu serce. Już wolał tzw. 'small talk'. Jakoś trza było rozruszać ich relację, a to zawsze działało na początek.
Nie odsuwała się już bardziej od niego. Coraz łatwiej przychodziło jej dopuszczanie do siebie ludzi, ale tyczyło się to tylko tych bliższych jej osób. Dalekich znajomych wolała jednak trzymać na dystans, ale tak robiła większość ludzi.
- Mhmm. - Skinęła głową.
- Matka wzięła sobie za punkt honoru przekonać mnie do swojej ojczyzny. Jakby już skrzywdzenie mnie francuską pisownią imion nie wystarczyło. - Skrzywiła się.
Niby lubiła swoje imiona, ale jakoś gryzła ją ta pisownia. Powinna nazywać się Nathalie Violet, a nie Natalie Violette, choć ta druga wersja faktycznie brzmiała lepiej, ale jednak. Francuska! Ona kurna nie jest Francuzką!
- Ugh. Jestem Brytyjką - rzuciła nadal poirytowana.
Już po samym jej akcencie nie było trudno się zorientować, gdzie uczyła się mówić i gdzie spędziła większość życia. Dokładniej, była to Anglia. Mieszkańcy wysp byli w stanie rozróżnić części kraju, z których pochodziła dana osoba, ale innym mogło to już sprawiać lekkie problemy. W każdym razie, z pewnością było słychać, że dziewczyna pochodzi z Wielkiej Brytanii, bo nigdy nawet nie próbowała tuszować swojego akcentu.
Wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok w stronę czegoś na kształt parku znajdującego się przed hotelem.
- Zbyt wiele jeszcze tu nie zwiedziliśmy. Na razie cieszę się, że skończyła się podróż. Miałam już szczerze dość siedzenia bezczynnie i czekania, aż dotrzemy. - Nie znalazłszy nic ciekawego, na czym mogłaby skupić na dłużej wzrok, odwróciła go z powrotem w stronę rudzielca i szczerze się uśmiechnęła.
- A tobie jak minęła podróż? Działo się coś ciekawego? - Uniosła jedną brew.
A nóż u nich było ciekawiej. W sumie, u nas może też było, ale nie zauważyłam, skupiona na książce. Coś tam krzyczeli za uszami, ale to było strasznie irytujące, więc założyłam słuchawki. Heh. Jak zwykle odizolowana.
- Mhmm. - Skinęła głową.
- Matka wzięła sobie za punkt honoru przekonać mnie do swojej ojczyzny. Jakby już skrzywdzenie mnie francuską pisownią imion nie wystarczyło. - Skrzywiła się.
Niby lubiła swoje imiona, ale jakoś gryzła ją ta pisownia. Powinna nazywać się Nathalie Violet, a nie Natalie Violette, choć ta druga wersja faktycznie brzmiała lepiej, ale jednak. Francuska! Ona kurna nie jest Francuzką!
- Ugh. Jestem Brytyjką - rzuciła nadal poirytowana.
Już po samym jej akcencie nie było trudno się zorientować, gdzie uczyła się mówić i gdzie spędziła większość życia. Dokładniej, była to Anglia. Mieszkańcy wysp byli w stanie rozróżnić części kraju, z których pochodziła dana osoba, ale innym mogło to już sprawiać lekkie problemy. W każdym razie, z pewnością było słychać, że dziewczyna pochodzi z Wielkiej Brytanii, bo nigdy nawet nie próbowała tuszować swojego akcentu.
Wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok w stronę czegoś na kształt parku znajdującego się przed hotelem.
- Zbyt wiele jeszcze tu nie zwiedziliśmy. Na razie cieszę się, że skończyła się podróż. Miałam już szczerze dość siedzenia bezczynnie i czekania, aż dotrzemy. - Nie znalazłszy nic ciekawego, na czym mogłaby skupić na dłużej wzrok, odwróciła go z powrotem w stronę rudzielca i szczerze się uśmiechnęła.
- A tobie jak minęła podróż? Działo się coś ciekawego? - Uniosła jedną brew.
A nóż u nich było ciekawiej. W sumie, u nas może też było, ale nie zauważyłam, skupiona na książce. Coś tam krzyczeli za uszami, ale to było strasznie irytujące, więc założyłam słuchawki. Heh. Jak zwykle odizolowana.
...jej matka była Francuzką? Natalie była w połowie jego rodaczką? Remi nigdy nie zastanawiał się nad tym, ale teraz, gdy już poznał ten jakże istotny fakt, zdał sobie sprawę, że nigdy nie leciał na żadną kobietę ze swej ojczyzny. Jak z niej wyjeżdżał to jeszcze nie miał głowy do takich spraw, a ponieważ nie był zbyt popularnym dzieckiem, jedyną Francuzką jaką lepiej znał była jego matka.
Chociaż Natalie z niezrozumiałym dla Tybalta poirytowaniem upierała się przy byciu Brytyjką, on i tak poczuł się jeszcze mocniej zaintrygowany jej osobą. A kiedy posłała mu jeszcze ten swój anielski uśmiech, ruszony wcale nie tak dawnym uczuciem pochylił się nad nią i pocałował lekko w usta, mrukliwie oddalając jej własne pytania krótkim stwierdzeniem.
- Ciekawie może dopiero się zrobić...
- Zbiórka! - donośne zawołanie pana Tanaki; głównodowodzącego całej wycieczki i zarazem jednego z najostrzejszych profesorów szkoły Riverdale, rozległo się echem po cały placyku, zwracając uwagę wszystkich uczniów. Nawet Remi zerknął w jego stronę, chociaż nie wyglądał jakby spieszyło mu się wysłuchiwać przemówień i ustaleń Azjaty.
- Vivs... Urwij się ze mną na spacer, co? Pokażę ci okolicę. - ręka rudzielca uniosła się do policzka Darkówny i pogładziła ją z uczuciem.
- Tak dawno nie miałaś czasu tylko dla mnie... - Rem dalej się przymilał, ale ledwo kilkadziesiąt metrów dalej dzieciaki z obu klas trzeciego rocznika zaczęły zbierać się przed dwoma opiekunami i panem Tanaką, który miał już przygotowany dziennik i zaczynał sprawdzać obecność.
Chociaż Natalie z niezrozumiałym dla Tybalta poirytowaniem upierała się przy byciu Brytyjką, on i tak poczuł się jeszcze mocniej zaintrygowany jej osobą. A kiedy posłała mu jeszcze ten swój anielski uśmiech, ruszony wcale nie tak dawnym uczuciem pochylił się nad nią i pocałował lekko w usta, mrukliwie oddalając jej własne pytania krótkim stwierdzeniem.
- Ciekawie może dopiero się zrobić...
- Zbiórka! - donośne zawołanie pana Tanaki; głównodowodzącego całej wycieczki i zarazem jednego z najostrzejszych profesorów szkoły Riverdale, rozległo się echem po cały placyku, zwracając uwagę wszystkich uczniów. Nawet Remi zerknął w jego stronę, chociaż nie wyglądał jakby spieszyło mu się wysłuchiwać przemówień i ustaleń Azjaty.
- Vivs... Urwij się ze mną na spacer, co? Pokażę ci okolicę. - ręka rudzielca uniosła się do policzka Darkówny i pogładziła ją z uczuciem.
- Tak dawno nie miałaś czasu tylko dla mnie... - Rem dalej się przymilał, ale ledwo kilkadziesiąt metrów dalej dzieciaki z obu klas trzeciego rocznika zaczęły zbierać się przed dwoma opiekunami i panem Tanaką, który miał już przygotowany dziennik i zaczynał sprawdzać obecność.
I znowu to samo. Najpierw rozmawiają najnormalniej na świecie, jak zwyczajni kumple. Wszystko pod kontrolą, ale wystarczyło, że się nachylił...
...Natalie momentalnie sparaliżowało, ale nie w ten sposób co zwykle. Nie było to wywołane dyskomfortem związanym z naruszaniem jej przestrzeni osobistej, a czymś zgoła odmiennym. Tia, reakcja organizmu teoretycznie podobna, nie licząc tego ukłucia w brzuchu i braku kontaktu między mózgiem a ciałem na te kilka sekund.
Nie, ona zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. Już jej ta reakcja nie zaskakiwała, ale to nie zmieniało faktu, że nad nią nie panuje. Udawanie przed sobą, że jej się nie podoba i hormony jej odwalają kiedy tylko się tak zbliży nie miało sensu. Na zewnątrz może nie było tego tak widać, bo jednak nad sobą panowała i z natury nie miała tendencji do czerwienienia się. Zawsze ten plus, że nie wyglądała jak te dziewczyny, którym od byle czego miękną kolana.
Tylko szkoda kurwa, że tak jest.
Zamrugała dwa razy by ogarnąć myśli, ale nawet nie próbowała uspokoić palpitacji serca. Wzrok przeniosła na chwilę na klatkę piersiową chłopaka, ale gdy tylko się ogarnęła, wróciła nim na twarz chłopaka i lekko się uśmiechnęła.
- Niestety. Prefekt, pamiętasz? Mam dawać dobry przykład i tak dalej. - Odepchnęła się od ściany i go wyminęła, ale dwa kroki później znów się do niego odwróciła.
- Ty też mógłbyś spróbować zrobić to, czego od ciebie wymagają. - Zaśmiała się cicho.
- A na spacer znajdzie się jeszcze czas. - Puściła do niego oko i ruszyła w stronę nauczycieli.
Może i znacznie zmieniła się w te wakacje, ale niektóre jej cechy pozostały. Nawet strój dzisiaj miała taki, jak dawniej. Nadal była kujonicą, która starała się zdobywać najwyższe wyniki i zachowywać się w szkole nienagannie. Miała może więcej swobody i nie zachowywała się przez cały czas jak sztywniara, ale nadal przestrzegała narzuconych jej zasad. A przynajmniej tych, których złamanie mogli jej udowodnić. Inne może czasem zdarzało jej się naginać.
...Natalie momentalnie sparaliżowało, ale nie w ten sposób co zwykle. Nie było to wywołane dyskomfortem związanym z naruszaniem jej przestrzeni osobistej, a czymś zgoła odmiennym. Tia, reakcja organizmu teoretycznie podobna, nie licząc tego ukłucia w brzuchu i braku kontaktu między mózgiem a ciałem na te kilka sekund.
Nie, ona zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. Już jej ta reakcja nie zaskakiwała, ale to nie zmieniało faktu, że nad nią nie panuje. Udawanie przed sobą, że jej się nie podoba i hormony jej odwalają kiedy tylko się tak zbliży nie miało sensu. Na zewnątrz może nie było tego tak widać, bo jednak nad sobą panowała i z natury nie miała tendencji do czerwienienia się. Zawsze ten plus, że nie wyglądała jak te dziewczyny, którym od byle czego miękną kolana.
Tylko szkoda kurwa, że tak jest.
Zamrugała dwa razy by ogarnąć myśli, ale nawet nie próbowała uspokoić palpitacji serca. Wzrok przeniosła na chwilę na klatkę piersiową chłopaka, ale gdy tylko się ogarnęła, wróciła nim na twarz chłopaka i lekko się uśmiechnęła.
- Niestety. Prefekt, pamiętasz? Mam dawać dobry przykład i tak dalej. - Odepchnęła się od ściany i go wyminęła, ale dwa kroki później znów się do niego odwróciła.
- Ty też mógłbyś spróbować zrobić to, czego od ciebie wymagają. - Zaśmiała się cicho.
- A na spacer znajdzie się jeszcze czas. - Puściła do niego oko i ruszyła w stronę nauczycieli.
Może i znacznie zmieniła się w te wakacje, ale niektóre jej cechy pozostały. Nawet strój dzisiaj miała taki, jak dawniej. Nadal była kujonicą, która starała się zdobywać najwyższe wyniki i zachowywać się w szkole nienagannie. Miała może więcej swobody i nie zachowywała się przez cały czas jak sztywniara, ale nadal przestrzegała narzuconych jej zasad. A przynajmniej tych, których złamanie mogli jej udowodnić. Inne może czasem zdarzało jej się naginać.
Nie czytał jej w myślach, a w panującym aktualnie gwarze nie słyszał jak szybciej zabiło jej serce. Nie dostrzegając reakcji na swoje zachowanie, skrzywił się lekko, starając się nie okazywać zawodu jaki go ogarnął i z trochę zbyt kwaśną miną wzruszył ramionami, gdy nastolatce udało mu się wywinąć.
- Meh...
Prefekt, też coś! Mogłaby dać tym swoim snobistycznym znajomym przykład jak traktować takich jak on, ale zamiast tego ona zdawała się brać ich stronę, gdy za każdym razem odsuwa się, kiedy on próbował nawiązać kontakt. Czemu więc, chociaż laska zachowywała się jakby już dawno przestało jej na nim jakkolwiek zależeć, a wszystko co kiedyś potrafili robić nigdy nie miało miejsca, on dalej nie potrafił się jej oprzeć? I chociaż słuchanie apelu i stosowanie się do ustalonego planu dnia było ostatnim co miał ochotę robić, Rem westchnął tylko i niechętnie podążył za Darkówną, chowając ręce w kieszenie swej ulubionej skórzanej kurtki.
Pan Tanaka potwierdził obecność wszystkich uczniów, a następnie typowym dla siebie, rzeczowym tonem opisał pokrótce jak ma wyglądać każdy dzień. Posiłki są nieobowiązkowe, ale warto z nich korzystać, gdyż są już opłacone i występują tylko o określonych porach. Wycieczki także można sobie darować, ale trzeba się liczyć z tym, że wiedza na nich zdobyta może być wymagana na przyszłych zajęciach, pracach domowych czy sprawdzianach. Wszystkie pokoje będą sprawdzane o godzinie 22 każdego dnia w celu potwierdzenia powrotu uczniów do hotelu na noc, a zaraz po odmeldowaniu się nastawać będzie cisza nocna trwająca do godziny piątej rano. Rannych apeli, wykluczając aktualny, więcej nie będzie i dlatego właśnie najważniejszy jest ten wieczorny, którego nie przestrzeganie może grozić poważnymi konsekwencjami. Oczywiście po nastaniu ciszy nocnej nie wolno opuszczać swych pokoi i nie wolno 'nocować' w cudzych. Wszelkie procenty, używki i ogólne chamstwo będą tępione. Nikt nie miał żadnych pytań? I dobrze. Pierwszy dzień jest całkowicie wolny, więc można spokojnie się rozpakować, wypocząć i miło spędzić czas, ale następnego dnia o dziesiątej planowane są zwiedzenie muzeum oraz wyjście do teatru. Na to drugie konieczny będzie strój galowy.
- Meh...
Prefekt, też coś! Mogłaby dać tym swoim snobistycznym znajomym przykład jak traktować takich jak on, ale zamiast tego ona zdawała się brać ich stronę, gdy za każdym razem odsuwa się, kiedy on próbował nawiązać kontakt. Czemu więc, chociaż laska zachowywała się jakby już dawno przestało jej na nim jakkolwiek zależeć, a wszystko co kiedyś potrafili robić nigdy nie miało miejsca, on dalej nie potrafił się jej oprzeć? I chociaż słuchanie apelu i stosowanie się do ustalonego planu dnia było ostatnim co miał ochotę robić, Rem westchnął tylko i niechętnie podążył za Darkówną, chowając ręce w kieszenie swej ulubionej skórzanej kurtki.
Pan Tanaka potwierdził obecność wszystkich uczniów, a następnie typowym dla siebie, rzeczowym tonem opisał pokrótce jak ma wyglądać każdy dzień. Posiłki są nieobowiązkowe, ale warto z nich korzystać, gdyż są już opłacone i występują tylko o określonych porach. Wycieczki także można sobie darować, ale trzeba się liczyć z tym, że wiedza na nich zdobyta może być wymagana na przyszłych zajęciach, pracach domowych czy sprawdzianach. Wszystkie pokoje będą sprawdzane o godzinie 22 każdego dnia w celu potwierdzenia powrotu uczniów do hotelu na noc, a zaraz po odmeldowaniu się nastawać będzie cisza nocna trwająca do godziny piątej rano. Rannych apeli, wykluczając aktualny, więcej nie będzie i dlatego właśnie najważniejszy jest ten wieczorny, którego nie przestrzeganie może grozić poważnymi konsekwencjami. Oczywiście po nastaniu ciszy nocnej nie wolno opuszczać swych pokoi i nie wolno 'nocować' w cudzych. Wszelkie procenty, używki i ogólne chamstwo będą tępione. Nikt nie miał żadnych pytań? I dobrze. Pierwszy dzień jest całkowicie wolny, więc można spokojnie się rozpakować, wypocząć i miło spędzić czas, ale następnego dnia o dziesiątej planowane są zwiedzenie muzeum oraz wyjście do teatru. Na to drugie konieczny będzie strój galowy.
Stanęła gdzieś na uboczu, choć jej podejście do przestrzegania zasad sugerowałoby, że będzie starała się dostać jak najbliżej belfrów. Nie, Natalie stanęła poza całą grupą, ale starając się wszystko usłyszeć. Nie była w stanie wejść między ludzi. To ją zwyczajnie przerażało. Ostatnim, czego było jej trzeba to atak paniki. Miała już siedemnaście lat, gdyby zaczęła się drzeć, wyrywać albo rozryczała to byłoby zwyczajne przegięcie. Może i nie dbała aż tak o swoją reputację, a przynajmniej nie w tym sensie, co reszta, ale na kompletną wariatkę wyjść nie chciała.
Skrzywiła się, słuchając o tych wszystkich zasadach dotyczących ciszy nocnej.
- Serio, 22:00? - wymamrotała pod nosem.
Mogliby dać ludziom czas chociaż do 23:00.
Przewróciła oczami.
- A na resztę i tak ludzie znajdą sposób. Zawsze znajdują. - No tego to nawet jej się nie uśmiechało przestrzegać.
Jeśli raz mnie złapią, to skończy się upomnieniem. Kiepsko, bo jestem prefektem, ale jeden ochrzan przeżyję. Gorzej, gdyby złapali mnie pijaną, ale pić akurat nie zamierzam. Mieszkam na parterze, więc jest okno. Można je przymknąć tak, że nie widać, że jest otwarte, ale jest dostęp z zewnątrz. Jeszcze tylko zorientować się, gdzie są wtedy nauczyciele, ale i to da się załatwić...
Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek, gdy zjechała wzrokiem na płytki brukowe.
Aż jestem ciekawa, ile osób będzie ich wodziło za nos.
Zaśmiała się cicho i tak pogrążona w myślach odczekała do końca apelu, a później wycofała się, zanim grupa zaczęła się rozchodzić. Kilka osób niebezpiecznie się w tym czasie zbliżyło, ale niedotykalskiej udało się je sprawnie wyminąć. Mogło to wyglądać nieco dziwnie, bo przecież otarcie się ramieniem nikogo nie zaboli, ale czarnowłosa wolała go jednak uniknąć.
Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę ławki, na której usiadła i znowu wyjęła telefon.
- Ugh. - Odebrała i przyłożyła go do ucha.
- Tak, cześć mamo. Tak, dotarliśmy i wszyscy żyjemy... - Umilkła na chwilę, słuchając rodzicielki.
- Nie, nie nic jeszcze nie robiliśmy. Pisałam ci, dotarliśmy może godzinę temu i dopiero się rozpakowaliśmy. Właściwie, większość pewnie jeszcze nawet o tym nie pomyślała. - Kolejne westchniecie i słuchanie trajkotania mamy.
- Mamo, naprawdę, zadzwonię jutro i streszczę ci dzień. Nie musisz się zachowywać jakbym była dzieckiem plączącym się samotnie na obcej ziemi. Takie rzeczy robi Nathan, a do niego jakoś nie wydzwaniasz. - Kolejna dłuższa przerwa i westchnięcie.
- Tak, wiem. Ehh. Nie ważne. Jak zawsze sobie poradzę sobie. Tak, cześć. - Rozłączyła się i wygięła na ławce tak, że patrzyła prosto na gałęzie drzewa nad sobą, a ręką od niechcenia zaczęła przeczesywać palce.
- Czy ona naprawdę nagle oduczyła się angielskiego? - mruknęła pod nosem.
//Żeby było łatwiej rozróżnić, wypowiedzi w języku francuskim piszę kursywą.
Skrzywiła się, słuchając o tych wszystkich zasadach dotyczących ciszy nocnej.
- Serio, 22:00? - wymamrotała pod nosem.
Mogliby dać ludziom czas chociaż do 23:00.
Przewróciła oczami.
- A na resztę i tak ludzie znajdą sposób. Zawsze znajdują. - No tego to nawet jej się nie uśmiechało przestrzegać.
Jeśli raz mnie złapią, to skończy się upomnieniem. Kiepsko, bo jestem prefektem, ale jeden ochrzan przeżyję. Gorzej, gdyby złapali mnie pijaną, ale pić akurat nie zamierzam. Mieszkam na parterze, więc jest okno. Można je przymknąć tak, że nie widać, że jest otwarte, ale jest dostęp z zewnątrz. Jeszcze tylko zorientować się, gdzie są wtedy nauczyciele, ale i to da się załatwić...
Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek, gdy zjechała wzrokiem na płytki brukowe.
Aż jestem ciekawa, ile osób będzie ich wodziło za nos.
Zaśmiała się cicho i tak pogrążona w myślach odczekała do końca apelu, a później wycofała się, zanim grupa zaczęła się rozchodzić. Kilka osób niebezpiecznie się w tym czasie zbliżyło, ale niedotykalskiej udało się je sprawnie wyminąć. Mogło to wyglądać nieco dziwnie, bo przecież otarcie się ramieniem nikogo nie zaboli, ale czarnowłosa wolała go jednak uniknąć.
Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę ławki, na której usiadła i znowu wyjęła telefon.
- Ugh. - Odebrała i przyłożyła go do ucha.
- Tak, cześć mamo. Tak, dotarliśmy i wszyscy żyjemy... - Umilkła na chwilę, słuchając rodzicielki.
- Nie, nie nic jeszcze nie robiliśmy. Pisałam ci, dotarliśmy może godzinę temu i dopiero się rozpakowaliśmy. Właściwie, większość pewnie jeszcze nawet o tym nie pomyślała. - Kolejne westchniecie i słuchanie trajkotania mamy.
- Mamo, naprawdę, zadzwonię jutro i streszczę ci dzień. Nie musisz się zachowywać jakbym była dzieckiem plączącym się samotnie na obcej ziemi. Takie rzeczy robi Nathan, a do niego jakoś nie wydzwaniasz. - Kolejna dłuższa przerwa i westchnięcie.
- Tak, wiem. Ehh. Nie ważne. Jak zawsze sobie poradzę sobie. Tak, cześć. - Rozłączyła się i wygięła na ławce tak, że patrzyła prosto na gałęzie drzewa nad sobą, a ręką od niechcenia zaczęła przeczesywać palce.
- Czy ona naprawdę nagle oduczyła się angielskiego? - mruknęła pod nosem.
//Żeby było łatwiej rozróżnić, wypowiedzi w języku francuskim piszę kursywą.
Rem już po zgłoszeniu obecności pozwolił sobie oddalić się od grupy i zniknąć na resztę półgodzinnego przemówienia pana Tanaki. Cokolwiek stary zgred nie chciał przekazać studentom, Tybalt i tak wiedział swoje, a to, że nie zamierzał się do niczego stosować, było pewne od samego początku. Także jak przyszło do rozejścia się i skorzystania z czasu wolnego, Remiego nigdzie nie można było namierzyć. Gdzie to dziecko (nie)szczęścia się podziało? Bóg jeden wiedział. Ale przynajmniej w związku z tym brytyjska prefektka mogła w spokoju przeprowadzić rozmowę z rodzicielką, po której to podszedł do niej nie kto inny jak... pan Tanaka!
Bardzo surowy, słynący z wiecznie niezadowolonego, ostrego wyrazu twarzy Japończyk stanął stosowną odległość od siedzącej uczennicy i upewniwszy się, że zakończyła rozmowę, odchrząknął, zabierając głos.
- Nie podoba mi się nowe towarzystwo wokół którego się obracasz, Dark. - słówko 'towarzystwo' wycedził prawie przez zęby, jakby bolało go tępienie tak dobrego określenia na takie, jego zdaniem, szumowiny z jakimi niechętnie oglądał dziewczynę. Oczywiście w rzeczywistości była to tylko jedna szumowina, ale na tyle nieprzystająca do kogoś tak zdolnego i odpowiedzialnego jak Natalie, że równie dobrze mogła zaprzyjaźnić się z całym stadem najgorszych z najgorszych.
- Nie zapominaj, że powinnaś świecić przykładem.
Mężczyzna nie czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia. Profesor ten w ogóle nie słynął z zamiłowania do dyskusji, więc wypowiedziawszy się w interesującym go temacie, niezwłocznie udał się dalej, jakby cała ta 'rozmowa' nie miała miejsca. Reszta młodzieży zdążyła przez ten czas rozejść się do pokoi czy wybrać na stołówkę, a nieliczni śmiałkowie zebrali się na spacer po pobliskiej promenadzie. Nat została zupełnie sama przed hotelem, ale przynajmniej dopisywała jej pogoda.
Bardzo surowy, słynący z wiecznie niezadowolonego, ostrego wyrazu twarzy Japończyk stanął stosowną odległość od siedzącej uczennicy i upewniwszy się, że zakończyła rozmowę, odchrząknął, zabierając głos.
- Nie podoba mi się nowe towarzystwo wokół którego się obracasz, Dark. - słówko 'towarzystwo' wycedził prawie przez zęby, jakby bolało go tępienie tak dobrego określenia na takie, jego zdaniem, szumowiny z jakimi niechętnie oglądał dziewczynę. Oczywiście w rzeczywistości była to tylko jedna szumowina, ale na tyle nieprzystająca do kogoś tak zdolnego i odpowiedzialnego jak Natalie, że równie dobrze mogła zaprzyjaźnić się z całym stadem najgorszych z najgorszych.
- Nie zapominaj, że powinnaś świecić przykładem.
Mężczyzna nie czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia. Profesor ten w ogóle nie słynął z zamiłowania do dyskusji, więc wypowiedziawszy się w interesującym go temacie, niezwłocznie udał się dalej, jakby cała ta 'rozmowa' nie miała miejsca. Reszta młodzieży zdążyła przez ten czas rozejść się do pokoi czy wybrać na stołówkę, a nieliczni śmiałkowie zebrali się na spacer po pobliskiej promenadzie. Nat została zupełnie sama przed hotelem, ale przynajmniej dopisywała jej pogoda.
Dziewczyna ledwie zdołała dokończyć rozmowę, a spostrzegła zbliżającego się do niej nauczyciela. Zanim ten stanął przed nią, grzecznie podniosła się z ławki i wyprostowała, bo w jej mniemaniu tego wymagała kultura i szacunek wobec starszych, a tym bardziej nauczycieli.
"Wokół którego obraca się panienka, panno Dark". Nie jesteśmy na ty.
- Nikogo od razu nie skreślam. Ojciec uczył mnie właśnie tak świecić przykładem - odpowiedziała natychmiast.
Była grzeczna i uprzejma, bo tak ją wychowano i tak należało, ale to, co myślała o tym mężczyźnie to już inna sprawa.
A później się dziwić, że ludzie z klasy B nie wychodzą na prostą, jeśli wszyscy traktują ich jak kogoś gorszego. Ugh. Jak ja nienawidzę takich ludzi.
Gdyby nie to świecenie przykładem, które podobno zaniedbuje, to profesor usłyszałby znacznie dłuższy wykład na temat tego, dlaczego Natalie nie podoba się jego podejście i jak jej zdaniem należy podchodzić do osób z klas B, ale że była "dobrze wychowaną dziewczynką", to musiała się ugryźć w język. Była prefektem, więc musiała się tego trzymać.
Przewróciła oczami i stała tak jeszcze przez chwilę, a później stwierdziła, że jednak nie chce jej się tutaj sterczeć i udała się do pokoju.
Szczęśliwa trzynastka, co?
Zaśmiała się pod nosem i zamknęła za sobą drzwi, a później otworzyła okno na oścież i wyłożyła się na łóżku.
Zasadniczo, to jej rzeczy wcale nie były takie wypakowane. Nadal znajdowały się równiutko złożone w torbie. Kto normalny wypakowuje rzeczy z torby podróżnej? To przecież nikomu nie jest potrzebne do szczęścia. Lepiej wkopać po prostu cały dobytek pod łóżko. Też dobrze.
"Wokół którego obraca się panienka, panno Dark". Nie jesteśmy na ty.
- Nikogo od razu nie skreślam. Ojciec uczył mnie właśnie tak świecić przykładem - odpowiedziała natychmiast.
Była grzeczna i uprzejma, bo tak ją wychowano i tak należało, ale to, co myślała o tym mężczyźnie to już inna sprawa.
A później się dziwić, że ludzie z klasy B nie wychodzą na prostą, jeśli wszyscy traktują ich jak kogoś gorszego. Ugh. Jak ja nienawidzę takich ludzi.
Gdyby nie to świecenie przykładem, które podobno zaniedbuje, to profesor usłyszałby znacznie dłuższy wykład na temat tego, dlaczego Natalie nie podoba się jego podejście i jak jej zdaniem należy podchodzić do osób z klas B, ale że była "dobrze wychowaną dziewczynką", to musiała się ugryźć w język. Była prefektem, więc musiała się tego trzymać.
Przewróciła oczami i stała tak jeszcze przez chwilę, a później stwierdziła, że jednak nie chce jej się tutaj sterczeć i udała się do pokoju.
Szczęśliwa trzynastka, co?
Zaśmiała się pod nosem i zamknęła za sobą drzwi, a później otworzyła okno na oścież i wyłożyła się na łóżku.
Zasadniczo, to jej rzeczy wcale nie były takie wypakowane. Nadal znajdowały się równiutko złożone w torbie. Kto normalny wypakowuje rzeczy z torby podróżnej? To przecież nikomu nie jest potrzebne do szczęścia. Lepiej wkopać po prostu cały dobytek pod łóżko. Też dobrze.
Pana Tanaki chyba nikt nie lubił w szkole, nawet dyrektor, ale zdarzały się niestety osoby z podobnymi do niego poglądami na temat poprawnego odnoszenia się do uczniów klasy B. Czy bez takich ludzi 'ci gorsi' mieliby większe szanse na poprawę? Możliwe. Niestety, w Riverdale nie można było oczekiwać aż takich cudów. Dobrze więc było się raz na jakiś czas wyrwać z murów szkoły i zanurzyć w zupełnie innym świecie. W tym wypadku owym światem okazało się miasto jednym z krajów Europy...
Podczas, gdy Natalie leniwie spędzała czas wolny, Remi zdążył zrobić kipisz we własnych rzeczach, napchać do kieszeń kurtki oraz spodni wszystko to czego wolał nie zostawiać w pokoju hotelowym i wybrać na własną wycieczkę. Nikt tego nie wiedział, co najwyżej nauczyciele, jeśli kiedykolwiek zainteresowali się jego miejscem urodzenia i postanowili na wszelki wypadek zapamiętać nazwę, ale Châtellerault było miastem rodzinnym Thibaulta i chłopak znał je jak nikt. Może i nie cieszył się na przylot do 'domu', ale skoro już tu trafił, to postanowił odwiedzić starych znajomych i ulubione miejscówki.Tylko niektórych miejsc wystrzegał się jak ognia... ale w nie na szczęście nikt nie kazał mu się zapuszczać.
Podczas, gdy Natalie leniwie spędzała czas wolny, Remi zdążył zrobić kipisz we własnych rzeczach, napchać do kieszeń kurtki oraz spodni wszystko to czego wolał nie zostawiać w pokoju hotelowym i wybrać na własną wycieczkę. Nikt tego nie wiedział, co najwyżej nauczyciele, jeśli kiedykolwiek zainteresowali się jego miejscem urodzenia i postanowili na wszelki wypadek zapamiętać nazwę, ale Châtellerault było miastem rodzinnym Thibaulta i chłopak znał je jak nikt. Może i nie cieszył się na przylot do 'domu', ale skoro już tu trafił, to postanowił odwiedzić starych znajomych i ulubione miejscówki.Tylko niektórych miejsc wystrzegał się jak ognia... ale w nie na szczęście nikt nie kazał mu się zapuszczać.
Dziewczyna nie leżała tak jakoś bardzo długo. Jedynie na tyle, by zregenerować nieco siły i uporządkować sobie bałagan w głowie, który czasem tam gościł od czasu, gdy postanowiła nieco spuścić się z trzymanej przez siebie smyczy. Jak to dobrze, że udało jej się nad tym wszystkim zapanować, zanim wróciła do szkoły, bo przy takich nauczycielach jak tamten gość, mogłoby być niezbyt miło.
Jeśli bycie prefektem ich zdaniem oznacza dyskryminowanie innych to prędzej zrzeknę się tego tytułu niż się im podporządkuję. Mam dawać przykład, tak? Więc daję najlepszy, jaki mogę, pokazuję, że w każdej osobie widzę człowieka, do którego nie należy być uprzedzonym. Niektórzy są w stanie wyjść na prostą jeśli zamiast tłamsić ich obcasem, poda się im rękę.
- Ugh. - Chwyciła poduszkę i rzuciła nią przez cały pokój tak, że trafiła w rozsuwane drzwi do szafy.
- Cały dzień wolny. W obcym mieście. Samemu. Ja tu kurna oszaleję. - Podniosła się z łóżka i przekopała swoje rzeczy, pakując do swej nieodłącznej torby to, co mogło być jej potrzebne, a później zamknęła okno i wyszła z pokoju.
Po drodze natknęła się na jakieś koleżanki. Nie były to jej bliskie znajome, ale lepsze takie towarzystwo niż żadne, jeśli ci się nudzi. Poczłapała z nimi do galerii.
Jak zwykle, zakupy...
Przewróciła oczami. Mogła się przynajmniej pocieszać faktem, że w tej galerii mieli kino, do którego zamierzała się udać. One pogrzebią sobie w szmatkach, a ona obejrzy jakiś film i wszyscy zadowoleni.
Jeśli bycie prefektem ich zdaniem oznacza dyskryminowanie innych to prędzej zrzeknę się tego tytułu niż się im podporządkuję. Mam dawać przykład, tak? Więc daję najlepszy, jaki mogę, pokazuję, że w każdej osobie widzę człowieka, do którego nie należy być uprzedzonym. Niektórzy są w stanie wyjść na prostą jeśli zamiast tłamsić ich obcasem, poda się im rękę.
- Ugh. - Chwyciła poduszkę i rzuciła nią przez cały pokój tak, że trafiła w rozsuwane drzwi do szafy.
- Cały dzień wolny. W obcym mieście. Samemu. Ja tu kurna oszaleję. - Podniosła się z łóżka i przekopała swoje rzeczy, pakując do swej nieodłącznej torby to, co mogło być jej potrzebne, a później zamknęła okno i wyszła z pokoju.
Po drodze natknęła się na jakieś koleżanki. Nie były to jej bliskie znajome, ale lepsze takie towarzystwo niż żadne, jeśli ci się nudzi. Poczłapała z nimi do galerii.
Jak zwykle, zakupy...
Przewróciła oczami. Mogła się przynajmniej pocieszać faktem, że w tej galerii mieli kino, do którego zamierzała się udać. One pogrzebią sobie w szmatkach, a ona obejrzy jakiś film i wszyscy zadowoleni.
Galeria handlowa - najważniejszy przystanek młodzieży. A ta najbliższa hotelowi była wyposażona jak chyba żadna, co zresztą nie dziwiło, jeśli większość czasu skupiała się na przyciąganiu turystów. I Tak poza dziesiątkami sklepów z ciuchami można było znaleźć dużo innych, ciekawych sklepików od takiego sprzedającego same pościele, aż po te z herbatą i kawą na wagę. Kino oczywiście też się trafiło, do tego z całkiem obszernym repertuarem! Szkoda tylko, że kolejek też nie brakowało. Zupełnie jakby cały świat uparł się akurat w tej chwili kupować bilety...
- Zawsze tak jest, gdy przyjeżdżają wycieczki. Zawsze. Mówiłem by przyjść tu wczoraj, ale nieee...
Na ławeczce przy kasach siedziała grupka chłopaków niewiele starszych od samej Natalie. Mówili po francusku i nie wyglądali na turystów, chociaż jeden już z daleka miał znaną jej aż za dobrze, rudą czuprynę.
- Wczoraj mnie tu nie było, kretynie... - Thibault dopił puszkę coli, którą do tej pory maltretował z nudów, po czym wstał i odszedł w stronę sklepiku z przekąskami, gdzie zarazem znajdował się jedyny kosz na śmieci w okolicy. Nie zauważył Natalie, albo może wciąż nie był zadowolony tym jak nie zgodziła się iść z nim na spacer. Tak czy inaczej, bez tej swojej starej jak świat kurtki wyglądał o wiele lepiej. No i włosy miał jakieś bardziej uczesane niż zwykle. Czyżby odkrył istnienie skomplikowanego cudu nowoczesnej techniki zwanego szczotką?
- Zawsze tak jest, gdy przyjeżdżają wycieczki. Zawsze. Mówiłem by przyjść tu wczoraj, ale nieee...
Na ławeczce przy kasach siedziała grupka chłopaków niewiele starszych od samej Natalie. Mówili po francusku i nie wyglądali na turystów, chociaż jeden już z daleka miał znaną jej aż za dobrze, rudą czuprynę.
- Wczoraj mnie tu nie było, kretynie... - Thibault dopił puszkę coli, którą do tej pory maltretował z nudów, po czym wstał i odszedł w stronę sklepiku z przekąskami, gdzie zarazem znajdował się jedyny kosz na śmieci w okolicy. Nie zauważył Natalie, albo może wciąż nie był zadowolony tym jak nie zgodziła się iść z nim na spacer. Tak czy inaczej, bez tej swojej starej jak świat kurtki wyglądał o wiele lepiej. No i włosy miał jakieś bardziej uczesane niż zwykle. Czyżby odkrył istnienie skomplikowanego cudu nowoczesnej techniki zwanego szczotką?
Kolejki, kolejki, jak ja kocham kolejki.
Przygryzła z nudów wargę, bujając w obłokach z braku lepszego zajęcia.
Fakt, lubię kolejki, ale w wesołym miasteczku, a nie do kina.
Z braku lepszego zajęcia, zaczęła rozglądać się po widocznej jej części galerii. Niczym szczególnym nie różniła się od tych, które można było spotkać w Kanadzie. W dzisiejszych czasach takie miejsca wszędzie wyglądają podobnie. Nowoczesny wystrój, piktogramy zamiast napisów, sklepy takie same... Nic, czego nie zobaczyłaby we wszystkich innych większych miastach świata. Może jeden czy dwa sklepy były tu charakterystyczne, ale nawet tego Natalie nie mogła być pewna. Nigdy nie zwracała uwagi na metki, więc kojarzyła tylko te największe firmy pokroju Adidas czy H&M, ale o inne jej nie pytajcie.
Zerknęła jeszcze raz na kolejkę, która podczas jej przemyśleń przesunęła się może o dwie osoby. Jej mózg zdecydowanie zbyt szybko przetwarzał dane.
Podczas dalszego wędrowania wzrokiem, trafiła w końcu na rudą czuprynę, którą skądś kojarzyła. Z nudów zaczęła przyglądać się jej posiadaczowi i grupce, z którą przebywał. Nic poza tym nie zrobiła, bo co niby miała? Wbić tam z buta? Nigdy nie lubiła wskakiwać do grupy w środku rozmowy, a już zwłaszcza wtedy, gdy nie znała tam przynajmniej większości ludzi.
Może i się do nich nie wybierała, ale słuchanie ich to lepsza rozrywka niż żadna. Podsłuchiwaniem za to by tego nie nazwała. Skoro mówili tak głośno, że ich słowa docierały do niej, gdy ona stała normalnie, to miała prawo ich słuchać. Gdyby tak strasznie potrzebowali większej prywatności, to ich sprawa i to oni powinni ściszyć głos zamiast żądać od ludzi, by zatkali sobie uszy.
Przygryzła z nudów wargę, bujając w obłokach z braku lepszego zajęcia.
Fakt, lubię kolejki, ale w wesołym miasteczku, a nie do kina.
Z braku lepszego zajęcia, zaczęła rozglądać się po widocznej jej części galerii. Niczym szczególnym nie różniła się od tych, które można było spotkać w Kanadzie. W dzisiejszych czasach takie miejsca wszędzie wyglądają podobnie. Nowoczesny wystrój, piktogramy zamiast napisów, sklepy takie same... Nic, czego nie zobaczyłaby we wszystkich innych większych miastach świata. Może jeden czy dwa sklepy były tu charakterystyczne, ale nawet tego Natalie nie mogła być pewna. Nigdy nie zwracała uwagi na metki, więc kojarzyła tylko te największe firmy pokroju Adidas czy H&M, ale o inne jej nie pytajcie.
Zerknęła jeszcze raz na kolejkę, która podczas jej przemyśleń przesunęła się może o dwie osoby. Jej mózg zdecydowanie zbyt szybko przetwarzał dane.
Podczas dalszego wędrowania wzrokiem, trafiła w końcu na rudą czuprynę, którą skądś kojarzyła. Z nudów zaczęła przyglądać się jej posiadaczowi i grupce, z którą przebywał. Nic poza tym nie zrobiła, bo co niby miała? Wbić tam z buta? Nigdy nie lubiła wskakiwać do grupy w środku rozmowy, a już zwłaszcza wtedy, gdy nie znała tam przynajmniej większości ludzi.
Może i się do nich nie wybierała, ale słuchanie ich to lepsza rozrywka niż żadna. Podsłuchiwaniem za to by tego nie nazwała. Skoro mówili tak głośno, że ich słowa docierały do niej, gdy ona stała normalnie, to miała prawo ich słuchać. Gdyby tak strasznie potrzebowali większej prywatności, to ich sprawa i to oni powinni ściszyć głos zamiast żądać od ludzi, by zatkali sobie uszy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach