▲▼
First topic message reminder :
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Nathan Dark
- James Dark
- Remi
ThibaultDark - Amandine Dark
- NPC
______________________________________________________________________
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
Głośne rozmowy nie ustały nawet, gdy rudzielec poszedł do sklepiku i zasiedział się przy nim, wybierając kolejne zakąski. Reszta grupki Francuzów dalej komentowała otoczenie, jakby nie brała w ogóle pod uwagę, że ktoś może ich faktycznie słuchać.
- Spójrzcie na tych cholernych turystów... Co oni, kina nie widzieli? Z trzeciego świata są?
- Gorzej, to pewnie brytole, hehe...
- O nieee, to im dojebałeś!
Śmiech jakim nagle chłopcy wybuchnęli przypominał rżenie stada koni. Zaintrygowany rudzielec akurat wracał w ich stronę i z szerokim, typowo wrednym dla siebie uśmiechem zawołał przez pół kina, jakby nie mógł zaczekać aż dotrze do kumpli.
- Ej! A wam gorzej?
No tak, bo przecież byli tu zupełnie sami. Stojący w kolejce ludzie wyglądali na poirytowanych, ale nikt nie zareagował, a obsługa była na tyle zalatana, że albo nie zwracała na to uwagi, albo jej to zwyczajnie wisiało.
- Stary, jeśli to serio wyspiarze to gorzej już być kurwa nie może! - odpowiedział równie elokwentnie jeden z siedzących i znowu śmietanka towarzyska tej galerii handlowej zaczęła rechotać. A kolejka dalej długa i coś wcale jej nie spieszno... Czy film wart był tej katorgi? I gdzie ochrona placówki? W takich chwilach przydałby się pan Tanaka, on potrafił sterroryzować niemal każdego...
- Spójrzcie na tych cholernych turystów... Co oni, kina nie widzieli? Z trzeciego świata są?
- Gorzej, to pewnie brytole, hehe...
- O nieee, to im dojebałeś!
Śmiech jakim nagle chłopcy wybuchnęli przypominał rżenie stada koni. Zaintrygowany rudzielec akurat wracał w ich stronę i z szerokim, typowo wrednym dla siebie uśmiechem zawołał przez pół kina, jakby nie mógł zaczekać aż dotrze do kumpli.
- Ej! A wam gorzej?
No tak, bo przecież byli tu zupełnie sami. Stojący w kolejce ludzie wyglądali na poirytowanych, ale nikt nie zareagował, a obsługa była na tyle zalatana, że albo nie zwracała na to uwagi, albo jej to zwyczajnie wisiało.
- Stary, jeśli to serio wyspiarze to gorzej już być kurwa nie może! - odpowiedział równie elokwentnie jeden z siedzących i znowu śmietanka towarzyska tej galerii handlowej zaczęła rechotać. A kolejka dalej długa i coś wcale jej nie spieszno... Czy film wart był tej katorgi? I gdzie ochrona placówki? W takich chwilach przydałby się pan Tanaka, on potrafił sterroryzować niemal każdego...
Violet w teorii należała do ludzi cierpliwych. W teorii i to raczej czas przeszły. Teraz zdecydowanie za łatwo się nudziła. Naprawdę powinna sobie znaleźć jakieś nowe hobby, bo obecnych było za mało. Jakby życie normalnego nastolatka było dla niej za trudne. No tak, w domu nauczono ją wielu rzeczy, ale z całą pewnością nie tego, jak być normalnym. W ogóle, czym właściwie był ten stan? Każdy miał od niego jakieś odchyły, bo "normalność" liczono jako średnią z tych odchyłów. Tyle, że niektórzy odstawali od tej średniej znacznie bardziej niż inni.
I tutaj własnie znajduję się ja.
Wypuściła powoli powietrze, opróżniając płuca do granic możliwości, a później ponownie je napełniając.
Nie lubię zapachu takich miejsc, a już zwłaszcza dużych skupisk ludzi. Za dużo zapachów. Mieszają się. Dezorientują.
Zdjęła okulary, by przetrzeć oczy, ale nie zakładała ich ponownie tylko wrzuciła je do torby.
- Czy serio na całym świecie muszą się czepiać angoli? W USA źle, we Francji źle, w Kanadzie źle, nawet w Irlandii się do człowieka przyczepią. - Ona zwyczajnie nie potrafiła momentami trzymać buzi na kłódkę.
Pod tym względem to się z rudzielcem dobrali. Choć w wypadku panny Dark zwykle nie kończyło się to urazami fizycznymi, a raczej kłótnią, którą poniekąd sama prowokowała. Trochę tak jak teraz. Inni ich ignorowali, ale ona musiała się wtrącić. Mała pyskata dziewucha. Zupełnie jak ojciec. Nic dziwnego, że teść go nienawidzi i Natalie oficjalnie nie posiada żadnego dziadka.
I tutaj własnie znajduję się ja.
Wypuściła powoli powietrze, opróżniając płuca do granic możliwości, a później ponownie je napełniając.
Nie lubię zapachu takich miejsc, a już zwłaszcza dużych skupisk ludzi. Za dużo zapachów. Mieszają się. Dezorientują.
Zdjęła okulary, by przetrzeć oczy, ale nie zakładała ich ponownie tylko wrzuciła je do torby.
- Czy serio na całym świecie muszą się czepiać angoli? W USA źle, we Francji źle, w Kanadzie źle, nawet w Irlandii się do człowieka przyczepią. - Ona zwyczajnie nie potrafiła momentami trzymać buzi na kłódkę.
Pod tym względem to się z rudzielcem dobrali. Choć w wypadku panny Dark zwykle nie kończyło się to urazami fizycznymi, a raczej kłótnią, którą poniekąd sama prowokowała. Trochę tak jak teraz. Inni ich ignorowali, ale ona musiała się wtrącić. Mała pyskata dziewucha. Zupełnie jak ojciec. Nic dziwnego, że teść go nienawidzi i Natalie oficjalnie nie posiada żadnego dziadka.
Jeśli brunetka zamierzała zamknąć jadaczki zbyt głośnym komentatorom to osiągnęła swój cel. Szkoda tylko, że zarazem zwróciła na siebie ich uwagę, a to nie mogło oznaczać nic dobrego.
Ponieważ najbliżej niej był rudzielec, to właśnie on podszedł do Darkówny i objął luźno ramieniem, nachylając się nad dziewczyną.
- Wrzuć na luz, mała. To tylko żarty, prawda? - pytanie zwrócił już w stronę kolegów, którzy wstali z ławki i zaczęli kierować w stronę Brytyjki. Kolejka jakby zmalała, chociaż nikt nie zdążył zostać obsłużony. Chyba po prostu ludzie nie chcieli mieć z tym nic wspólnego, więc na siłę zwiększyli dystans między nimi, a turystką. Co się tyczy ochrony? Chyba mieli przerwę obiadową...
Wracając jednak do jedynej znanej tu Violette osobie - czyż to nie odświeżające, gdy Remi nie śmierdział fajkami? Chyba dotąd drugi raz się z tym u niego spotykała. Pierwszym razem przyczaiła go, gdy wychodził z domu i nie zdążył jeszcze sięgnąć po papierosa. Spędzili potem całkiem mile czas na plaży... Ciekawe czy to pamiętał.
- No, to co powiesz na małego buziaka na zgodę? - jeśli zdołała się wcześniej uchylić, to teraz chwycił ją zgrabnie w pasie i przysunął do siebie stanowczo. Powtórka z rozrywki za czasów wakacyjnych?
Ponieważ najbliżej niej był rudzielec, to właśnie on podszedł do Darkówny i objął luźno ramieniem, nachylając się nad dziewczyną.
- Wrzuć na luz, mała. To tylko żarty, prawda? - pytanie zwrócił już w stronę kolegów, którzy wstali z ławki i zaczęli kierować w stronę Brytyjki. Kolejka jakby zmalała, chociaż nikt nie zdążył zostać obsłużony. Chyba po prostu ludzie nie chcieli mieć z tym nic wspólnego, więc na siłę zwiększyli dystans między nimi, a turystką. Co się tyczy ochrony? Chyba mieli przerwę obiadową...
Wracając jednak do jedynej znanej tu Violette osobie - czyż to nie odświeżające, gdy Remi nie śmierdział fajkami? Chyba dotąd drugi raz się z tym u niego spotykała. Pierwszym razem przyczaiła go, gdy wychodził z domu i nie zdążył jeszcze sięgnąć po papierosa. Spędzili potem całkiem mile czas na plaży... Ciekawe czy to pamiętał.
- No, to co powiesz na małego buziaka na zgodę? - jeśli zdołała się wcześniej uchylić, to teraz chwycił ją zgrabnie w pasie i przysunął do siebie stanowczo. Powtórka z rozrywki za czasów wakacyjnych?
Czasami z nudów ludzie robią różne głupoty. Oni z nudów obrażali turystów. Ona z nudów się odezwała. Oni z nudów się zainteresowali... Wszystko przez nudę. A ludzie tak często narzekają na brak wolnego czasu. Widocznie, jak już go dostają, to nie mają pojęcia, co z nim robić.
Nuda, zła rzecz. Strasznie jej nie lubię.
Uśmiechnęła się kwaśno do chłopaka, który ją objął. Opanowanie odruchu dotyczącego zachowywania dystansu i nawet nie drgnęła.
- Wiem, że żarty i szczerze mnie one bawią. - Była najzupełniej szczera i "wyluzowana".
- Byłabym wdzięczna gdybyś się odsunął - dorzuciła nadal spokojnie.
Nie zamierzała panikować tylko dlatego, że się odezwała i to nawet nie jakoś nieuprzejmie. Owszem, układ jedna dziewczyna na kontra kilku facetów nie wyglądał najlepiej, ale przecież nic im takiego nie zrobiła.
Taa, kocham ludzi jako masę. Nikogo to nie obejdzie. Tego mogę być pewna.
- Zwłaszcza, że przez akcent biorą mnie za Brytola, a nie Francuzkę. - Zaśmiała się bezgłośnie i wzruszyła ramionami.
Może jeszcze dzisiaj rano narzekała na to, że jest Brytyjką, a nie Francuzką, ale to wcale nie oznaczało, że nie zamierzała zmienić trochę zdania, gdy było jej to na rękę. W końcu miała mieszaną krew, więc z czystym sumieniem mogła je wymieniać.
Objęcie jej w pasie już mocno ją zirytowało, ale nie wyrywała się, bo to nie miało większego sensu. Po prostu odsunęła się górną częścią ciała i mówiła dalej.
- Nie, dziękuję. I puść mnie albo sprawdzimy, czy dam radę złamać ci nos. - Znów się uśmiechnęła.
- W końcu nie musimy się godzić, skoro wszyscy żartujemy, czyż nie? - Przekrzywiła głowę i zmrużyła oczy.
Nuda, zła rzecz. Strasznie jej nie lubię.
Uśmiechnęła się kwaśno do chłopaka, który ją objął. Opanowanie odruchu dotyczącego zachowywania dystansu i nawet nie drgnęła.
- Wiem, że żarty i szczerze mnie one bawią. - Była najzupełniej szczera i "wyluzowana".
- Byłabym wdzięczna gdybyś się odsunął - dorzuciła nadal spokojnie.
Nie zamierzała panikować tylko dlatego, że się odezwała i to nawet nie jakoś nieuprzejmie. Owszem, układ jedna dziewczyna na kontra kilku facetów nie wyglądał najlepiej, ale przecież nic im takiego nie zrobiła.
Taa, kocham ludzi jako masę. Nikogo to nie obejdzie. Tego mogę być pewna.
- Zwłaszcza, że przez akcent biorą mnie za Brytola, a nie Francuzkę. - Zaśmiała się bezgłośnie i wzruszyła ramionami.
Może jeszcze dzisiaj rano narzekała na to, że jest Brytyjką, a nie Francuzką, ale to wcale nie oznaczało, że nie zamierzała zmienić trochę zdania, gdy było jej to na rękę. W końcu miała mieszaną krew, więc z czystym sumieniem mogła je wymieniać.
Objęcie jej w pasie już mocno ją zirytowało, ale nie wyrywała się, bo to nie miało większego sensu. Po prostu odsunęła się górną częścią ciała i mówiła dalej.
- Nie, dziękuję. I puść mnie albo sprawdzimy, czy dam radę złamać ci nos. - Znów się uśmiechnęła.
- W końcu nie musimy się godzić, skoro wszyscy żartujemy, czyż nie? - Przekrzywiła głowę i zmrużyła oczy.
Oj, tak - nuda była czymś naprawdę kłopotliwym. Zwłaszcza, gdy dotykała ludzi nie umiejących sobie z nią radzić, a zbiorowisko francuskich podrostków widocznie nie miało na tyle kreatywności by wymyślić sobie lepsze zajęcie od gnębienia przechodniów.
- Tak? A jednak się nie śmiejesz. - zauważył rudzielec wyraźnie nie dowierzając słowom nastolatki. Jego koledzy przytaknęli, a jeden z naprawdę okropnym, niezwiastującym nic dobrego uśmieszkiem ogarnął wzrokiem sylwetkę Darkówny. Robiło się coraz mniej przyjemnie...
Nie puszczając koleżanki, chłopak obejrzał się ponad jej ramieniem zanim nachylił się i mruknął do niej z dziką lubością.
- Ostra z ciebie sztuka, ale wiesz co? - uśmiechnął się i niczym groźbę, wyszeptał jej na ucho.
- Lubimy tu takie. - po tych słowach zrobił coś czego chyba nigdy by się nie spodziewała - polizał... Po całej długości szyi, aż do policzka na którym złożył tak niechciany przez nią pocałunek, zanim odepchnął ją niczym szmacianą lalkę i tym samym posłał prosto na zimną posadzkę.
- Do potem, mała. - nie czekając aż Nat spełni swoje groźby i rozkwasi mu facjatę, rudzielec ruszył pędem, a za nim podążyła reszta chłopaków. Ludzie stojący w kolejce dopiero teraz zaczęli komentować oburzające zachowanie bandy, ale to też nie na tyle głośno by ktokolwiek z tamtych mógł ich dosłyszeć. Nikt nie zainteresował się samopoczuciem butnej Darkówny...
- Tak? A jednak się nie śmiejesz. - zauważył rudzielec wyraźnie nie dowierzając słowom nastolatki. Jego koledzy przytaknęli, a jeden z naprawdę okropnym, niezwiastującym nic dobrego uśmieszkiem ogarnął wzrokiem sylwetkę Darkówny. Robiło się coraz mniej przyjemnie...
Nie puszczając koleżanki, chłopak obejrzał się ponad jej ramieniem zanim nachylił się i mruknął do niej z dziką lubością.
- Ostra z ciebie sztuka, ale wiesz co? - uśmiechnął się i niczym groźbę, wyszeptał jej na ucho.
- Lubimy tu takie. - po tych słowach zrobił coś czego chyba nigdy by się nie spodziewała - polizał... Po całej długości szyi, aż do policzka na którym złożył tak niechciany przez nią pocałunek, zanim odepchnął ją niczym szmacianą lalkę i tym samym posłał prosto na zimną posadzkę.
- Do potem, mała. - nie czekając aż Nat spełni swoje groźby i rozkwasi mu facjatę, rudzielec ruszył pędem, a za nim podążyła reszta chłopaków. Ludzie stojący w kolejce dopiero teraz zaczęli komentować oburzające zachowanie bandy, ale to też nie na tyle głośno by ktokolwiek z tamtych mógł ich dosłyszeć. Nikt nie zainteresował się samopoczuciem butnej Darkówny...
- Ooo, a ładny uśmiech ci nie wystarczy? - Nie, ona nie zamierzała dać się zastraszyć bandzie chłopaków.
Może i ludziom nie było spieszno ruszać jej z pomocą, ale też grupka jak na razie tylko z nią gadała i co najwyżej chciała zastraszyć, ale coś im nie wychodziło. Butna pannica potrafiła dyskutować nawet w takich warunkach i wcale nie czuła się jakaś spanikowana. Owszem, bycie przez nich otoczoną było mocno niekomfortowe i budziło odruch ucieczki, ale Natalie doskonale nad tym panowała. Czuła jak ilość adrenaliny w jej ciele się zwiększa, a ręce zaczynają drżeć, ale nie zamierzała dać tego po sobie poznać i nadal wpatrywała się w rudzielca z całą swoja zawziętością.
Sytuacja się jednak "nieco" zmieniła, gdy ten idiota ją... polizał! Kurna, polizał! Pannę nienawidzącą dotyku i ludzkich wydzielin.
Brr...
Nie przewróciła się. Wbrew pozorom nie była taką laleczką i potrafiła się dobrze zaprzeć nogami, ale faktycznie, nieźle nią zachwiało.
- REMI TY DEBILU! - wydarła się przez całą galerię. No, może nie całą, ale głosu to ona trochę miała.
Miała gdzieś reakcję innych ludzi. Skoro sami woleli robić za tło, to niech sobie za nie robią. Miała ich głęboko tam, gdzie oni mieli ją.
Ja go kurwa zabiję. Zwyczajnie zamorduję. Ten nos to jeszcze nic.
Wyjęła trzęsącymi się już do reszty rękami jedną chusteczkę i zaczęła wycierać szyję. Czekała ją kolejna lekcja przyzwyczajania się do kontaktów z ludźmi. To w sumie ciekawe, że jakoś zniosła ślinę rudzielca w ustach, a na skórze ją już doprowadzała do szału. Ach no tak, wszystko to kwestia sytuacji.
Może i ludziom nie było spieszno ruszać jej z pomocą, ale też grupka jak na razie tylko z nią gadała i co najwyżej chciała zastraszyć, ale coś im nie wychodziło. Butna pannica potrafiła dyskutować nawet w takich warunkach i wcale nie czuła się jakaś spanikowana. Owszem, bycie przez nich otoczoną było mocno niekomfortowe i budziło odruch ucieczki, ale Natalie doskonale nad tym panowała. Czuła jak ilość adrenaliny w jej ciele się zwiększa, a ręce zaczynają drżeć, ale nie zamierzała dać tego po sobie poznać i nadal wpatrywała się w rudzielca z całą swoja zawziętością.
Sytuacja się jednak "nieco" zmieniła, gdy ten idiota ją... polizał! Kurna, polizał! Pannę nienawidzącą dotyku i ludzkich wydzielin.
Brr...
Nie przewróciła się. Wbrew pozorom nie była taką laleczką i potrafiła się dobrze zaprzeć nogami, ale faktycznie, nieźle nią zachwiało.
- REMI TY DEBILU! - wydarła się przez całą galerię. No, może nie całą, ale głosu to ona trochę miała.
Miała gdzieś reakcję innych ludzi. Skoro sami woleli robić za tło, to niech sobie za nie robią. Miała ich głęboko tam, gdzie oni mieli ją.
Ja go kurwa zabiję. Zwyczajnie zamorduję. Ten nos to jeszcze nic.
Wyjęła trzęsącymi się już do reszty rękami jedną chusteczkę i zaczęła wycierać szyję. Czekała ją kolejna lekcja przyzwyczajania się do kontaktów z ludźmi. To w sumie ciekawe, że jakoś zniosła ślinę rudzielca w ustach, a na skórze ją już doprowadzała do szału. Ach no tak, wszystko to kwestia sytuacji.
Kiedy panienka Dark pozwoliła sobie na ten krótki, acz głośny moment stracić panowanie nad nerwami, rudzielec, który zdążył już dosyć daleko odbiec, ostro wyhamował i spojrzał za nią w naprawdę dziwny, niemożliwy do określenia sposób. Nie trwało to jednak długo, gdyż zza nastolatki wyłonił się mocno wkurwiony ochroniarz, co przekonało nieokrzesanego Francuza do wzięcia nogi za pas. Niestety, umundurowany mężczyzna albo nie miał kondycji, albo był zwyczajnie leniwy, bo zamiast ruszyć w pościg za prawdziwymi chuliganami, postanowił wyżyć się na... Natalie.
Oczywiście nikt nie pisnął ani słówkiem wyjaśnień, gdy narwany facet opieprzał niewinną turystę. Pytał ją czy wie, że nie wolno tak krzyczeć, że przeszkadza w ten sposób innych klientom, że ma się zachowywać itd... Nawet jeśli swym zwyczajem próbowała coś odpysknąć, on był zupełnie głuchy na jej słowa i wreszcie kazał jej się zachowywać porządnie, albo opuścić teren centrum. Najpierw skażenie jej ciała swoją śliną, a teraz pozostawienie na pastwę losu z chorym na łeb mięśniakiem w mundurze, a to wszystko w obcym kraju... Zajebisty ten jej rudy kumpel, nie ma co!
Oczywiście nikt nie pisnął ani słówkiem wyjaśnień, gdy narwany facet opieprzał niewinną turystę. Pytał ją czy wie, że nie wolno tak krzyczeć, że przeszkadza w ten sposób innych klientom, że ma się zachowywać itd... Nawet jeśli swym zwyczajem próbowała coś odpysknąć, on był zupełnie głuchy na jej słowa i wreszcie kazał jej się zachowywać porządnie, albo opuścić teren centrum. Najpierw skażenie jej ciała swoją śliną, a teraz pozostawienie na pastwę losu z chorym na łeb mięśniakiem w mundurze, a to wszystko w obcym kraju... Zajebisty ten jej rudy kumpel, nie ma co!
Mina Thibault była w tym momencie bardzo zastanawiająca i dziewczyna najchętniej skorzystałaby z okazji gdyby nie napatoczył się facet, który skutecznie chłopaka odstraszył i nawet jeśli Natalie chciałaby go teraz gonić, to zwyczajnie nie dałaby rady się z nim zrównać. Może i nieźle biegała, ale miała krótsze nogi i dzieliła ich spora odległość.
Była już wystarczająco wściekła i trzęsła się na całym ciele, a słysząc słowa ochroniarza przez chwilę patrzyła na niego z miną: "Ty se chyba jaja robisz koleś" i pewnie stałaby tak dłużej zastanawiając się, gdzie jest ukryta kamera albo czy nie oberwała czymś w głowę, ale zbyt dobrze znała cytat Einsteina: " Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej." Dlatego w ciągu kilku sekund się ogarnęła w sytuacji, ale na pewno nie ogarnęła nerwów.
- JASNE, ŁATWIEJ ZJECHAĆ SZESNASTKĘ NIŻ GONIĆ CHULIGANÓW. PIEPRZYĆ TAKĄ "OCHRONĘ". WEŹ ZRZUĆ SADŁO KOLEŚ ZAMIAST UDAWAĆ, ŻE COŚ TU W OGÓLE ROBISZ. - I tyle by było. Przekrzyczała gościa. Powiedziała, co miała do powiedzenia, a później odwróciła się na pięcie i poszła.
Niech sobie tam nawija co chce. Miała to głęboko gdzieś. Serio, ewakuacja była teraz najlepszym, co mogła zrobić, bo była w tej chwili w takim stanie, że za chwilę przywaliłaby temu gościowi, a gdyby jeszcze udało jej się skopać ochroniarzowi tyłek, to zwyczajnie zaczęłaby się śmiać. Niby była między nimi duża różnica, ale biorąc pod uwagę jego zdolności ochroniarskie, dziewczyna mogła mieć jednak jakieś szanse.
Pierdolić prefekta. Wszystko ma swoje granice. Moje utrzymałam na tyle, że nie doszło do rękoczynów. To NAPRAWDĘ dużo w tej chwili.
Z galerii pomaszerowała prosto do pokoju albo raczej próbowała, ale w połowie drogi zdała sobie sprawę z tego, że zwyczajnie nie wytrzyma i coś rozwali.
Kurwa, kurwa, kurwa...
Maszerowała już kilkanaście minut, ale ręce nadal trzęsły jej się jak oszalałe. Wreszcie gwałtownie się zatrzymała i zaczęła grzebać w torebce. Wyjęła stamtąd jakiś pojemniczek i wzięła z niego połówkę jakiejś tabletki, którą połknęła i popiła wodą.
Super, co się ze mną dzieje, że żeby się uspokoić wolę wziąć małą dawkę leków nasennych niż zwyczajnie to przetrzymać. Ach no tak, w domu mogłabym się wyżyć na worku treningowym, a tutaj nic nie mogę zdemolować. Ja naprawdę mam jakieś poważne problemy z agresją.
Zanim doczłapała się do hotelu, leki już na dobre zaczęły działać, a Natalie się uspokoiła. Minusem było to, że jak to leki nasenne, nawet w małej dawce mocno otumaniały.
Szkoda, że nie mam zwykłych uspokajających. Właściwie, skąd ja wzięłam leki nasenne? Zwykle ich nie biorę... Kurna. Nie pamiętam. Nie ważne, muszę odpocząć.
Nie chciało jej się już wracać do pokoju, więc zatrzymała się przy jednym stoliku ogrodowym, usiadła na krześle i przytuliła się do położonej na blacie torebki. Wiedziała, że nie uśnie całkowicie, ale przełączy się w coś a'la tryb czuwania i byle co ją wybudzi. Zerknęła jeszcze tylko na zegarek, żeby wiedzieć, kiedy to przestanie działać, a później do reszty się "uspokoiła".
Była już wystarczająco wściekła i trzęsła się na całym ciele, a słysząc słowa ochroniarza przez chwilę patrzyła na niego z miną: "Ty se chyba jaja robisz koleś" i pewnie stałaby tak dłużej zastanawiając się, gdzie jest ukryta kamera albo czy nie oberwała czymś w głowę, ale zbyt dobrze znała cytat Einsteina: " Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej." Dlatego w ciągu kilku sekund się ogarnęła w sytuacji, ale na pewno nie ogarnęła nerwów.
- JASNE, ŁATWIEJ ZJECHAĆ SZESNASTKĘ NIŻ GONIĆ CHULIGANÓW. PIEPRZYĆ TAKĄ "OCHRONĘ". WEŹ ZRZUĆ SADŁO KOLEŚ ZAMIAST UDAWAĆ, ŻE COŚ TU W OGÓLE ROBISZ. - I tyle by było. Przekrzyczała gościa. Powiedziała, co miała do powiedzenia, a później odwróciła się na pięcie i poszła.
Niech sobie tam nawija co chce. Miała to głęboko gdzieś. Serio, ewakuacja była teraz najlepszym, co mogła zrobić, bo była w tej chwili w takim stanie, że za chwilę przywaliłaby temu gościowi, a gdyby jeszcze udało jej się skopać ochroniarzowi tyłek, to zwyczajnie zaczęłaby się śmiać. Niby była między nimi duża różnica, ale biorąc pod uwagę jego zdolności ochroniarskie, dziewczyna mogła mieć jednak jakieś szanse.
Pierdolić prefekta. Wszystko ma swoje granice. Moje utrzymałam na tyle, że nie doszło do rękoczynów. To NAPRAWDĘ dużo w tej chwili.
Z galerii pomaszerowała prosto do pokoju albo raczej próbowała, ale w połowie drogi zdała sobie sprawę z tego, że zwyczajnie nie wytrzyma i coś rozwali.
Kurwa, kurwa, kurwa...
Maszerowała już kilkanaście minut, ale ręce nadal trzęsły jej się jak oszalałe. Wreszcie gwałtownie się zatrzymała i zaczęła grzebać w torebce. Wyjęła stamtąd jakiś pojemniczek i wzięła z niego połówkę jakiejś tabletki, którą połknęła i popiła wodą.
Super, co się ze mną dzieje, że żeby się uspokoić wolę wziąć małą dawkę leków nasennych niż zwyczajnie to przetrzymać. Ach no tak, w domu mogłabym się wyżyć na worku treningowym, a tutaj nic nie mogę zdemolować. Ja naprawdę mam jakieś poważne problemy z agresją.
Zanim doczłapała się do hotelu, leki już na dobre zaczęły działać, a Natalie się uspokoiła. Minusem było to, że jak to leki nasenne, nawet w małej dawce mocno otumaniały.
Szkoda, że nie mam zwykłych uspokajających. Właściwie, skąd ja wzięłam leki nasenne? Zwykle ich nie biorę... Kurna. Nie pamiętam. Nie ważne, muszę odpocząć.
Nie chciało jej się już wracać do pokoju, więc zatrzymała się przy jednym stoliku ogrodowym, usiadła na krześle i przytuliła się do położonej na blacie torebki. Wiedziała, że nie uśnie całkowicie, ale przełączy się w coś a'la tryb czuwania i byle co ją wybudzi. Zerknęła jeszcze tylko na zegarek, żeby wiedzieć, kiedy to przestanie działać, a później do reszty się "uspokoiła".
Lepiej nie wracać już do kwestii ochroniarza, gdyż o jego kompetencjach wystarczająco zostało napisane. Tyle dobrego, że Natalie znalazła niedewastacyjny sposób ukojenia nerwów, chociaż w efekcie wylądowała półżywa na stoliku w ogrodzie. I pewnie posiedziałaby tam trochę w spokoju, gdyby naprawdę niedługo po niej nie zjawił się tam... Thibault. Co robił w ogrodzie? I gdzie byli jego koledzy? Nie, lepiej było nie wnikać. Tak czy inaczej, chłopak gadał przez telefon i zdawał się nie zauważyć, że nie jest tu sam. Przyglądał się krzewowi białych róż, z fajkiem w ustach i starą nokią przy uchu. Z całej jego rozmowy dało się słyszeć jedynie strzępy, gdyż tym razem akurat nie strzępił sobie gardła. Może uznał, że bez publiki nie ma po co udawać chojraka?
- Taa... Na razie jest świetnie, serio. Nie, nie było problemów. Wiesz, nie byłem pewien, ale nie żałuję. - ukucnął zrównując twarz z kwiatami, potakując jeszcze kilkakrotnie do aparatu, zanim mruknął pożegnanie i się rozłączył. Wciąż odwrócony plecami do Darkówny, ni to olewając ją, ni to nie zdając sobie sprawy z jej towarzystwa, wyjął coś z kieszeni kurtki, chowając przy okazji telefon. Miał zaskakująco dobry nastrój.
- Taa... Na razie jest świetnie, serio. Nie, nie było problemów. Wiesz, nie byłem pewien, ale nie żałuję. - ukucnął zrównując twarz z kwiatami, potakując jeszcze kilkakrotnie do aparatu, zanim mruknął pożegnanie i się rozłączył. Wciąż odwrócony plecami do Darkówny, ni to olewając ją, ni to nie zdając sobie sprawy z jej towarzystwa, wyjął coś z kieszeni kurtki, chowając przy okazji telefon. Miał zaskakująco dobry nastrój.
Nie liczyła, ile tak leżała, bo ciężko było liczyć, gdy czas płynął dla człowieka jakby szybciej. Była w stanie jedynie określić, że leżała zdecydowanie za krótko jak na jej obecne potrzeby, dlatego z irytacją uchyliła jedno oko i spojrzała na kręcącego się w okolicy rudzielca. Może i jakieś pół godziny temu miała ochotę go zamordować, ale w tej chwili nie chciało jej się nawet kiwnąć palcem. Gdyby się do tego zmusiła, to byłaby w stanie nawet dobudzić, bo dawka nie była aż taka duża, ale jak było to już wspomniane, zwyczajnie jej się nie chciało.
Następnym razem ćwierć tabletki. Pół to jednak za dużo.
Wymamrotała coś pod nosem, jak to nieraz robią osoby siłą ściągane z łóżka i podniosła się do pozycji w pełni siedzącej po czym zaczęła pocierać oczy.
Dobra, nie mogę ot tak spać sobie na ławce przed hotelem. Już i tak biorą mnie za dziwaka, nie muszę tego pogarszać. Musze się ogarnąć.
Otworzyła szerzej oczy.
Jak ja się cieszę, że się dziś nie malowałam.
Spojrzała znowu na Remiego. Powinna z nim teraz pogadać i wyjaśnić, co tam w ogóle zaszło, ale miała wrażenie, że nie jest to w tej chwili najlepszy pomysł. Tryb "zombie" nie był najlepszym trybem, w jakim można było prowadzić poważne rozmowy.
Zdecydowanie za mocno zadziałało. Kurwa...
Chciała się uspokoić? I się uspokoiła. Do tego stopnia, że widząc go, zupełnie nic nie czuła. Właściwie, dobrze wiedzieć na przyszłość, że te proszki na nią tak działają. Byle nie nadużywać, ale to jej na razie nie grozi. Aż tak często jej krew nie zalewa.
Następnym razem ćwierć tabletki. Pół to jednak za dużo.
Wymamrotała coś pod nosem, jak to nieraz robią osoby siłą ściągane z łóżka i podniosła się do pozycji w pełni siedzącej po czym zaczęła pocierać oczy.
Dobra, nie mogę ot tak spać sobie na ławce przed hotelem. Już i tak biorą mnie za dziwaka, nie muszę tego pogarszać. Musze się ogarnąć.
Otworzyła szerzej oczy.
Jak ja się cieszę, że się dziś nie malowałam.
Spojrzała znowu na Remiego. Powinna z nim teraz pogadać i wyjaśnić, co tam w ogóle zaszło, ale miała wrażenie, że nie jest to w tej chwili najlepszy pomysł. Tryb "zombie" nie był najlepszym trybem, w jakim można było prowadzić poważne rozmowy.
Zdecydowanie za mocno zadziałało. Kurwa...
Chciała się uspokoić? I się uspokoiła. Do tego stopnia, że widząc go, zupełnie nic nie czuła. Właściwie, dobrze wiedzieć na przyszłość, że te proszki na nią tak działają. Byle nie nadużywać, ale to jej na razie nie grozi. Aż tak często jej krew nie zalewa.
Ona dopiero co budziła się do życia, a jemu trudno określić co we łbie siedziało. Ani co w ogóle robił przy tych różach, bo chyba nikt tak długo nie gapi się na kwiaty. Cokolwiek jednak tam robił, kiedy wreszcie mu się znudziło, schował coś do wewnętrznej kieszeni kurtki i wstał, przeciągając się niczym kot. Zerknął za siebie i westchnął, uśmiechając się lekko pod nosem.
- Wyglądasz strasznie, Vivs. Nie mów mi, że już masz dość tego miejsca, co?
Niespiesznie ruszył w jej stronę dopalając do końca papierosa i wyrzucając pod nogi by zgnieść go swoim ciężkim glanem. Ręce schował do kieszeni kurtki, chociaż wcale nie było zimno. ot, taki nawyk.
Gdy wreszcie dotarł do niej, usiadł obok i nie przestając się wrednie, acz zarazem naprawdę sympatycznie uśmiechać, zaczął przypatrywać się jej zaspanej buzi. Ile już czasu nie mógł sobie na to pozwolić? Mógł się nie przyznawać, ale tęsknił za Darkówną, nawet jeśli ona za nim już niekoniecznie. Korzystał więc z okazji i cieszył nią wzrok.
- Zabrać cię do twojego pokoju, śpiąca królewno?
Był gotów to zrobić. jego akurat nie obchodziło kto by ich zobaczył i co pomyślał.
- Wyglądasz strasznie, Vivs. Nie mów mi, że już masz dość tego miejsca, co?
Niespiesznie ruszył w jej stronę dopalając do końca papierosa i wyrzucając pod nogi by zgnieść go swoim ciężkim glanem. Ręce schował do kieszeni kurtki, chociaż wcale nie było zimno. ot, taki nawyk.
Gdy wreszcie dotarł do niej, usiadł obok i nie przestając się wrednie, acz zarazem naprawdę sympatycznie uśmiechać, zaczął przypatrywać się jej zaspanej buzi. Ile już czasu nie mógł sobie na to pozwolić? Mógł się nie przyznawać, ale tęsknił za Darkówną, nawet jeśli ona za nim już niekoniecznie. Korzystał więc z okazji i cieszył nią wzrok.
- Zabrać cię do twojego pokoju, śpiąca królewno?
Był gotów to zrobić. jego akurat nie obchodziło kto by ich zobaczył i co pomyślał.
Taaak, ciekawe, co mógłby pomyśleć jeden z uczniów widzący, jak podejrzany chłopak z B holuje do pokoju ledwie przytomną koleżankę, do której kilka godzin temu aż nadto się przysuwał. Jeśli dotąd nie było żadnych plotek na temat ich relacji, to po takiej akcji pewnie by od nich huczało i w najlepszym przypadku, uznano by, że ona jednak szła po dobroci, a nie on jej czegoś dosypał...
Pobudka, dziewczyno.
Przetarła ostatni raz twarz i otworzyła szeroko oczy prawie w momencie, gdy Thibault się do niej dosiadał. Skoro już postanowił do niej podejść i zagadać, to musiała się ogarnąć i zabrać za wyjaśnianie sprawy.
Tylko nie wmawiaj mi, że mi się przyśniło, bo sen potrafię odróżnić od rzeczywistości.
Spojrzała na niego już zupełnie trzeźwo. Może i była padnięta przez te leki, ale nadal potrafiła na jakiś czas skupić uwagę i doprowadzić się do porządku. Nie utrzyma tego dłużej niż kwadrans, ale tyle w zupełności jej wystarczy.
- Co ty robiłeś w galerii? - wypaliła, zupełnie zapominając o tym, że powinna się już przestawić na angielski, bo w takim języku zwykle rozmawiali.
Trudno, przed zaśnięciem tyle gadała po francusku, a co za tym idzie, myślała w tym języku, że nie zwróciła uwagi na zmianę, bo zupełnie jej nie potrzebowała. Na co dzień używała angielskiego, to fakt, ale z racji, że od dziecka miała kontakt z francuskim, kiedy się przestawiła, był dla niej równie naturalny.
Zmierzyła go wzrokiem, analizując jego obecny strój. Teraz wyglądał normalnie i zachowywał się... normalniej. Do tego podejście, jakby nic się nie stało. Serio, gdyby nie jej zdolność do odróżniania snu od jawy to zaczęłaby się zastanawiać, czy jej się to nie przyśniło. Właściwie, miała też jeszcze jeden argument na poparcie tej tezy. Leki, przez które była taka senna. Wzięła je przez tamtą akcję, więc gdyby nie miała ona miejsca, to by ich nie wzięła i nie śniłaby o tej akcji.
Tak, była pewna, że tamte wydarzenia miały miejsce i dobrze je pamiętała.
Pobudka, dziewczyno.
Przetarła ostatni raz twarz i otworzyła szeroko oczy prawie w momencie, gdy Thibault się do niej dosiadał. Skoro już postanowił do niej podejść i zagadać, to musiała się ogarnąć i zabrać za wyjaśnianie sprawy.
Tylko nie wmawiaj mi, że mi się przyśniło, bo sen potrafię odróżnić od rzeczywistości.
Spojrzała na niego już zupełnie trzeźwo. Może i była padnięta przez te leki, ale nadal potrafiła na jakiś czas skupić uwagę i doprowadzić się do porządku. Nie utrzyma tego dłużej niż kwadrans, ale tyle w zupełności jej wystarczy.
- Co ty robiłeś w galerii? - wypaliła, zupełnie zapominając o tym, że powinna się już przestawić na angielski, bo w takim języku zwykle rozmawiali.
Trudno, przed zaśnięciem tyle gadała po francusku, a co za tym idzie, myślała w tym języku, że nie zwróciła uwagi na zmianę, bo zupełnie jej nie potrzebowała. Na co dzień używała angielskiego, to fakt, ale z racji, że od dziecka miała kontakt z francuskim, kiedy się przestawiła, był dla niej równie naturalny.
Zmierzyła go wzrokiem, analizując jego obecny strój. Teraz wyglądał normalnie i zachowywał się... normalniej. Do tego podejście, jakby nic się nie stało. Serio, gdyby nie jej zdolność do odróżniania snu od jawy to zaczęłaby się zastanawiać, czy jej się to nie przyśniło. Właściwie, miała też jeszcze jeden argument na poparcie tej tezy. Leki, przez które była taka senna. Wzięła je przez tamtą akcję, więc gdyby nie miała ona miejsca, to by ich nie wzięła i nie śniłaby o tej akcji.
Tak, była pewna, że tamte wydarzenia miały miejsce i dobrze je pamiętała.
I tu go zaskoczyła, do tego podwójnie. Chciał być miły, chociaż tak chłodno go powitała po tym ile się nie widzieli, a ona nie dość, że wygląda jakby coś brała to jeszcze bredzi.
- Vivs... Co ty wzięłaś? - jego nie mogła oszukać, widział objawy, a że nie raz sam eksperymentował z różnymi tabletkami, niekoniecznie uznawanymi powszechnie za narkotyki, od razu nachylił się by lepiej się jej przyjrzeć i to z wyraźnym niepokojem. Gdyby była kimkolwiek innym to z miejsca zapytałby skąd wzięła towar i za ile. Ale to była Natalie Violette Dark! Nie wyobrażał sobie by decydowała się na cokolwiek, a zwłaszcza w czasie wycieczki szkolnej w obcym kraju!
- Żeś się wczuła w klimat... - słysząc jej francuski uznał, że najwidoczniej stara się go szlifować, albo już przywykła do używania go w mowie, gdyż w kraju żabojadów raczej niechętnie patrzono na ludzi używających języka angielskiego. Chociaż i tak nieco zaskoczył go fakt, że przestawiła się aż tak szybko. Nie minął nawet jeden dzień...
Przysunął się bliżej i dotknął jej czoła, ale nie wyczuł znaczącej zmiany temperatury. Mimo to jeszcze dłuższą chwilę nie odsuwał dłoni, która w pewnym momencie zaczęła głaskać jasne lico brunetki.
- Mała, co ci dziś jest, co? - prychnął cichym, wymuszonym śmiechem, którym próbował zatuszować poważny ton głosu.
- Jeszcze trochę i zacznę się o ciebie martwić...
- Vivs... Co ty wzięłaś? - jego nie mogła oszukać, widział objawy, a że nie raz sam eksperymentował z różnymi tabletkami, niekoniecznie uznawanymi powszechnie za narkotyki, od razu nachylił się by lepiej się jej przyjrzeć i to z wyraźnym niepokojem. Gdyby była kimkolwiek innym to z miejsca zapytałby skąd wzięła towar i za ile. Ale to była Natalie Violette Dark! Nie wyobrażał sobie by decydowała się na cokolwiek, a zwłaszcza w czasie wycieczki szkolnej w obcym kraju!
- Żeś się wczuła w klimat... - słysząc jej francuski uznał, że najwidoczniej stara się go szlifować, albo już przywykła do używania go w mowie, gdyż w kraju żabojadów raczej niechętnie patrzono na ludzi używających języka angielskiego. Chociaż i tak nieco zaskoczył go fakt, że przestawiła się aż tak szybko. Nie minął nawet jeden dzień...
Przysunął się bliżej i dotknął jej czoła, ale nie wyczuł znaczącej zmiany temperatury. Mimo to jeszcze dłuższą chwilę nie odsuwał dłoni, która w pewnym momencie zaczęła głaskać jasne lico brunetki.
- Mała, co ci dziś jest, co? - prychnął cichym, wymuszonym śmiechem, którym próbował zatuszować poważny ton głosu.
- Jeszcze trochę i zacznę się o ciebie martwić...
Na pierwsze pytanie nie odpowiedziała, ale przy drugim zaczęła kojarzyć, jaką głupotę palnęła.
- Co? Szlag. Za dużo francuskiego na dziś. Zaczęło mi się już mieszać. - Przetarła oczy.
Strasznie często to teraz robiła. Ile razy to powtórzyła w ciągu ostatnich pięciu minut? Kilkanaście? Więcej?
- Nie dotykaj. - Zmarszczyła brwi i odsunęła jego rękę.
- Byłeś w galerii z jakimiś kumplami. - Tak, pamiętała. Była pewna, że jej się nie pomieszało.
Jeszcze raz przeleciała wzrokiem jego wygląd od czubka głowy aż po buty. No dobra, spodnie, bo butów stąd nie widziała.
- Tylko byłeś inaczej ubrany. - Zaczynała sobie coraz więcej przypominać, a im bardziej się skupiała, tym bardziej się wybudzała.
- I nie jechałeś fajkami. - Tak, to była ogrooomnaaa różnica jak dla kogoś, kto nie znosi tego zapachu. Mogła zapomnieć o uczesanej czuprynie i innych ciuchach, ale o braku zapachu papierosów zapomnieć nie mogła.
- Wiem, że mi się nie pomyliło. - Ziewnęła.
- Kurwa. Za dużo środków nasennych... - rzuciła pod nosem, choć raczej nie powinna była tego mówić na głos.
Szlag.
Musiała z tego jakoś wybrnąć. Wzięła głęboki oddech by poukładać sobie myśli.
- Nie wiem, co ci do łba strzeliło, ale miałam ci za to złamać nos. - Spojrzała na niego bykiem, ale po tych oczach było widać, że nadal jest zmęczona.
- Później byłam tak wściekła, że musiałam wziąć leki nasenne, bo prawie rzuciłam się na ochroniarza... Ugh. - Oparła łokcie na stoliku i zanurzyła palce we włosach, a później zaczęła się cicho śmiać.
- Gdybym nie była pewna tego, co mówię, to sama uznałabym, że teraz bredzę. Cholera, jak to brzmi... - Kiedy teraz nad tym myślała, to naprawdę wyglądało jak jakiś porąbany sen, ale nie. Była całkowicie pewna, że to działo się naprawdę, bo to przez to wzięła leki i przez to była teraz taka senna.
- Co? Szlag. Za dużo francuskiego na dziś. Zaczęło mi się już mieszać. - Przetarła oczy.
Strasznie często to teraz robiła. Ile razy to powtórzyła w ciągu ostatnich pięciu minut? Kilkanaście? Więcej?
- Nie dotykaj. - Zmarszczyła brwi i odsunęła jego rękę.
- Byłeś w galerii z jakimiś kumplami. - Tak, pamiętała. Była pewna, że jej się nie pomieszało.
Jeszcze raz przeleciała wzrokiem jego wygląd od czubka głowy aż po buty. No dobra, spodnie, bo butów stąd nie widziała.
- Tylko byłeś inaczej ubrany. - Zaczynała sobie coraz więcej przypominać, a im bardziej się skupiała, tym bardziej się wybudzała.
- I nie jechałeś fajkami. - Tak, to była ogrooomnaaa różnica jak dla kogoś, kto nie znosi tego zapachu. Mogła zapomnieć o uczesanej czuprynie i innych ciuchach, ale o braku zapachu papierosów zapomnieć nie mogła.
- Wiem, że mi się nie pomyliło. - Ziewnęła.
- Kurwa. Za dużo środków nasennych... - rzuciła pod nosem, choć raczej nie powinna była tego mówić na głos.
Szlag.
Musiała z tego jakoś wybrnąć. Wzięła głęboki oddech by poukładać sobie myśli.
- Nie wiem, co ci do łba strzeliło, ale miałam ci za to złamać nos. - Spojrzała na niego bykiem, ale po tych oczach było widać, że nadal jest zmęczona.
- Później byłam tak wściekła, że musiałam wziąć leki nasenne, bo prawie rzuciłam się na ochroniarza... Ugh. - Oparła łokcie na stoliku i zanurzyła palce we włosach, a później zaczęła się cicho śmiać.
- Gdybym nie była pewna tego, co mówię, to sama uznałabym, że teraz bredzę. Cholera, jak to brzmi... - Kiedy teraz nad tym myślała, to naprawdę wyglądało jak jakiś porąbany sen, ale nie. Była całkowicie pewna, że to działo się naprawdę, bo to przez to wzięła leki i przez to była teraz taka senna.
Akurat z tym francuskim nawet ją rozumiał, sam pewnie niedługo zacznie się przestawiać. Zbył to więc tylko krótkim kiwnięciem głową, z kwaśną miną skupiając się na kolejnym odrzuceniu z jej strony.
Nie dotykaj, nie całuj, nie przysuwaj się... Może najlepiej będzie jak pójdę w pizdu i dam ci spokój, co?
Zabrał od niej ręce, które moment później schował do kieszeni, a tam zacisnął w pięści. Wkurwiała go, ale miał na tyle resztek rozsądku by wiedzieć, że skoro bredzi to nie ma co się z nią wykłócać. Wyraźnie była pod wpływem i wolał dowiedzieć się czego dokładnie.
"Byłeś w galerii z jakimiś kumplami."
Uniósł jedną brew.
"Tylko byłeś inaczej ubrany."
Teraz uniósł drugą.
"I nie jechałeś fajkami."
No kurwa, trzeciej nie miał, ale jakimś cudem zdziwił się jeszcze bardziej nie rozumiejąc skąd Natalie brała to wszystko. Wyśniło się jej? Jak tu przylazł to leżała plackiem, więc może wzięła jakieś świństwo i miała barwne jazdy?
"Za dużo środków nasennych..."
I wszystko jasne...
Wstał i złapał ją za ramię, nie bawiąc się w pytanie jej o zgodę czy w ogóle zdanie. Może nawet wziąłby ją na ręce, ale skoro tak strasznie nie pasowało jej jak był blisko to nie zamierzał się narzucać bardziej niż to konieczne. Nawet on miał uczucia, a dziewczyna w jeden dzień zdążyła podetrzeć sobie nimi... wiadomo.
- Chodź, odprowadzę cię do twojego pokoju. - mruknął oschle i pociągnął ją tak, że mimowolnie stanęła na nogi. Nie był przy tym szczególnie delikatny, ale też nie miał nastroju na takie zabawy. Chciał tylko pomóc jej jak kumpeli, nie narażając się na kolejne fochy.
Nie dotykaj, nie całuj, nie przysuwaj się... Może najlepiej będzie jak pójdę w pizdu i dam ci spokój, co?
Zabrał od niej ręce, które moment później schował do kieszeni, a tam zacisnął w pięści. Wkurwiała go, ale miał na tyle resztek rozsądku by wiedzieć, że skoro bredzi to nie ma co się z nią wykłócać. Wyraźnie była pod wpływem i wolał dowiedzieć się czego dokładnie.
"Byłeś w galerii z jakimiś kumplami."
Uniósł jedną brew.
"Tylko byłeś inaczej ubrany."
Teraz uniósł drugą.
"I nie jechałeś fajkami."
No kurwa, trzeciej nie miał, ale jakimś cudem zdziwił się jeszcze bardziej nie rozumiejąc skąd Natalie brała to wszystko. Wyśniło się jej? Jak tu przylazł to leżała plackiem, więc może wzięła jakieś świństwo i miała barwne jazdy?
"Za dużo środków nasennych..."
I wszystko jasne...
Wstał i złapał ją za ramię, nie bawiąc się w pytanie jej o zgodę czy w ogóle zdanie. Może nawet wziąłby ją na ręce, ale skoro tak strasznie nie pasowało jej jak był blisko to nie zamierzał się narzucać bardziej niż to konieczne. Nawet on miał uczucia, a dziewczyna w jeden dzień zdążyła podetrzeć sobie nimi... wiadomo.
- Chodź, odprowadzę cię do twojego pokoju. - mruknął oschle i pociągnął ją tak, że mimowolnie stanęła na nogi. Nie był przy tym szczególnie delikatny, ale też nie miał nastroju na takie zabawy. Chciał tylko pomóc jej jak kumpeli, nie narażając się na kolejne fochy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach