▲▼
First topic message reminder :
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Nathan Dark
- James Dark
- Remi
ThibaultDark - Amandine Dark
- NPC
______________________________________________________________________
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
Była bystra, to fakt. Bystrzejsza niż podejrzewałby o to jakiegokolwiek turystę, a zwłaszcza brytola. Na pierwsze pytanie odpowiedział jedynie zatrzymaniem się w miejscu, kilka metrów od niej. Po drugim zaśmiał się na tyle głośno by pokazać jej jak głęboko gdzieś ma tak naprawdę czy ktoś ich teraz znajdzie czy nie.
- To podobno dziedziczne, maleńka! Powiedz... - oparł ręce na biodrach, przechodząc na swój ojczysty język.
- Bardzo opieprzyłaś mojego brata za to w galerii? - poszerzył uśmiech, ukazując dwa rzędy równych ząbków. Poza nazbyt idealnie zdrowymi dziąsłami jak na osobę dopiero co szprycującą się alergenem, w tej wersji rudego młodzieńca dało zauważyć się jeszcze kilka różnic. Brak tej okropnej kurtki i smrodu fajek, ale też sińców pod oczami to może za mało by od razu podejrzewać go o bycie kimś innym, jednak wystarczyło by sprawiać naprawdę różne wrażenie na otoczeniu. Szkoda, że psuły je obsceniczne gesty i seks bez zabezpieczeń na oczach innych ludzi. Inaczej może nawet dałoby się nazwać tę wersję Thibaulta tą bardziej rozgarniętą.
Betty ubrała się na szybko, wyraźnie przysłuchując rozmowie znajomych. Widać było, że nic z niej nie rozumie, co zresztą było do przewidzenia - laska nie przodowała w językach obcych, a po francusku potrafiła się co najwyżej z kimś przelizać.
- To... idziemy? - mruknęła wreszcie, zbyt pijana by przejmować się obecnością prefektki. Znając nią mogła nawet podejrzewać, że Natalie jeszcze zechce do nich dołączyć, chociaż przecież sama słyszała wkurwione groźby Brytyjki.
- Idź przodem do mojego pokoju. Drzwi pewnie są otwarte. - rudzielec obejrzał się na partnerkę, specjalnie dla niej wracając do języka angielskiego. Betty potaknęła, mruknęła by się pospieszył i zadowolona wróciła do hotelu. Tymczasem chłopak wrócił do Darkówny i założył ręce za głowę.
- To co, słodka? Dasz się poznać bliżej?
- To podobno dziedziczne, maleńka! Powiedz... - oparł ręce na biodrach, przechodząc na swój ojczysty język.
- Bardzo opieprzyłaś mojego brata za to w galerii? - poszerzył uśmiech, ukazując dwa rzędy równych ząbków. Poza nazbyt idealnie zdrowymi dziąsłami jak na osobę dopiero co szprycującą się alergenem, w tej wersji rudego młodzieńca dało zauważyć się jeszcze kilka różnic. Brak tej okropnej kurtki i smrodu fajek, ale też sińców pod oczami to może za mało by od razu podejrzewać go o bycie kimś innym, jednak wystarczyło by sprawiać naprawdę różne wrażenie na otoczeniu. Szkoda, że psuły je obsceniczne gesty i seks bez zabezpieczeń na oczach innych ludzi. Inaczej może nawet dałoby się nazwać tę wersję Thibaulta tą bardziej rozgarniętą.
Betty ubrała się na szybko, wyraźnie przysłuchując rozmowie znajomych. Widać było, że nic z niej nie rozumie, co zresztą było do przewidzenia - laska nie przodowała w językach obcych, a po francusku potrafiła się co najwyżej z kimś przelizać.
- To... idziemy? - mruknęła wreszcie, zbyt pijana by przejmować się obecnością prefektki. Znając nią mogła nawet podejrzewać, że Natalie jeszcze zechce do nich dołączyć, chociaż przecież sama słyszała wkurwione groźby Brytyjki.
- Idź przodem do mojego pokoju. Drzwi pewnie są otwarte. - rudzielec obejrzał się na partnerkę, specjalnie dla niej wracając do języka angielskiego. Betty potaknęła, mruknęła by się pospieszył i zadowolona wróciła do hotelu. Tymczasem chłopak wrócił do Darkówny i założył ręce za głowę.
- To co, słodka? Dasz się poznać bliżej?
Kiedyś myślała, że Remi, który nie znał jej bliżej był irytujący i złośliwy. Cóż, myliła się. To nic w porównaniu z jego lubującą się w francuskim (pewnie pod każdą postacią) kopią.
Uśmiechnęła się do niego kwaśno. Przynajmniej nie próbował rżnąć głupa i udawać, że się pomyliła, a on naprawdę jest Remim. Taa, dziewczyna zorientowała się, że może ich być dwóch i uznała to za na tyle prawdopodobne, by stwierdzić to z pewnością w głosie, więc wmawianie jej, że się myli było bezcelowe. Już i tak miała w głowie setkę pomysłów, jak zagiąć pana mądralę.
- Nie takie rzeczy odstawiał - warknęła cały czas tak samo wkurzona, jeśli nie bardziej przez odkrywany teraz charakter chłopaka.
Okej. Jego brata lubiła i to bardzo. Za to tego kolesia chyba znienawidziła na miejscu. Może jej się kiedyś poprawi, ale teraz była cholernie wkurwiona.
Otworzyła szerzej oczy na wzmiankę o pokoju.
O nie.
Chciała spróbować ją jakoś zatrzymać, ale miała wrażenie, że to będzie mało efektywne rozwiązanie. Zamiast tego wyjęła telefon, chowając go za plecami i zadzwoniła pod odpowiedni numer. Co ciekawe, nadal miała Remiego na szybkim wybieraniu, więc wystarczyło odblokować, nacisnąć odpowiednią ikonkę i ustawić na głośnomówiący.
- Oj tak, ale na pewno nie fizycznie. - Pokręciła głową, nie odrywając od niego wzroku.
- Jeden Thibault już krwawił za naruszanie mojej przestrzeni osobistej, więc drugiego może spotkać to samo. - Na razie tylko groziła, ale była już w takim stanie, gdy była gotowa wykorzystać to, czego nauczyła się przy bracie.
Może wydawało się to mało prawdopodobne, ale ona naprawdę była w stanie pobić się z bratem i to nie tylko w dzieciństwie, przy czym Nathan wcale nie radził sobie tak łatwo z młodszą siostrzyczką. Może to mniejsze i słabsze, ale na pewno zwinniejsze, bardziej agresywne i narwane. Zdziwić by się można, co taka dziewczyna jest w stanie zrobić, jeśli nastawi się na walkę zanim się do niej zbliżysz, a już zwłaszcza, jeśli nie docenisz jej możliwości.
Uśmiechnęła się do niego kwaśno. Przynajmniej nie próbował rżnąć głupa i udawać, że się pomyliła, a on naprawdę jest Remim. Taa, dziewczyna zorientowała się, że może ich być dwóch i uznała to za na tyle prawdopodobne, by stwierdzić to z pewnością w głosie, więc wmawianie jej, że się myli było bezcelowe. Już i tak miała w głowie setkę pomysłów, jak zagiąć pana mądralę.
- Nie takie rzeczy odstawiał - warknęła cały czas tak samo wkurzona, jeśli nie bardziej przez odkrywany teraz charakter chłopaka.
Okej. Jego brata lubiła i to bardzo. Za to tego kolesia chyba znienawidziła na miejscu. Może jej się kiedyś poprawi, ale teraz była cholernie wkurwiona.
Otworzyła szerzej oczy na wzmiankę o pokoju.
O nie.
Chciała spróbować ją jakoś zatrzymać, ale miała wrażenie, że to będzie mało efektywne rozwiązanie. Zamiast tego wyjęła telefon, chowając go za plecami i zadzwoniła pod odpowiedni numer. Co ciekawe, nadal miała Remiego na szybkim wybieraniu, więc wystarczyło odblokować, nacisnąć odpowiednią ikonkę i ustawić na głośnomówiący.
- Oj tak, ale na pewno nie fizycznie. - Pokręciła głową, nie odrywając od niego wzroku.
- Jeden Thibault już krwawił za naruszanie mojej przestrzeni osobistej, więc drugiego może spotkać to samo. - Na razie tylko groziła, ale była już w takim stanie, gdy była gotowa wykorzystać to, czego nauczyła się przy bracie.
Może wydawało się to mało prawdopodobne, ale ona naprawdę była w stanie pobić się z bratem i to nie tylko w dzieciństwie, przy czym Nathan wcale nie radził sobie tak łatwo z młodszą siostrzyczką. Może to mniejsze i słabsze, ale na pewno zwinniejsze, bardziej agresywne i narwane. Zdziwić by się można, co taka dziewczyna jest w stanie zrobić, jeśli nastawi się na walkę zanim się do niej zbliżysz, a już zwłaszcza, jeśli nie docenisz jej możliwości.
I znowu się roześmiał, słysząc jak brunetka podsumowała Remiego.
- A żebyś wiedziała!
Natalie mogła z miejsca znienawidzić tego gościa, ale on wyraźnie się tym nie przejmował, jeśli w ogóle brał taką możliwość pod uwagę. Był głośny, okropnie pewny siebie i, o ile to możliwe, zachowywał się jeszcze mniej odpowiedzialnie od Tybalta. Kto wychował tych dwoje na takie jełopy?!
Chłopak uniósł jedną brew, słysząc niesatysfakcjonującą go odpowiedź Darkówny.
- Krwawił, tak? - powtórzył po niej zupełnie bez emocji.
- To akurat nic nowego.
Przyglądał się jej podejrzliwie i dopiero w tej chwili, kiedy przestał się szczerzyć i rzucać kiepskimi tekstami na podryw, dało się dostrzec w tej wersji rudzielca coś na kształt analitycznego chłodu i opanowania. Zupełnie jakby całe jego wcześniejsze narwanie było jedynie aktem mającym na celu zmylenie otoczenia. I chociaż wyraźnie skupiał wzrok na jej schowanej z tyłu ręce, nie próbując nawet udawać, że nie widzi co dziewczyna robi, nie zadawał żadnych pytań i spokojnym, niewnoszącym sprzeciwu tonem odrzekł;
- Nie obrażaj mnie nazwiskiem tej taniej dziwki. - nie przejmując się tym jak źle wystartowali z tą znajomością, niezrażony wyraźnym uprzedzeniem nastolatki, Francuz wyciągnął w jej stronę rękę i uraczył pewnym siebie, szarmanckim oraz oczywiście po części parszywym uśmiechem.
- Rene Dubois. Ale dla ciebie może być "Remi".
- A żebyś wiedziała!
Natalie mogła z miejsca znienawidzić tego gościa, ale on wyraźnie się tym nie przejmował, jeśli w ogóle brał taką możliwość pod uwagę. Był głośny, okropnie pewny siebie i, o ile to możliwe, zachowywał się jeszcze mniej odpowiedzialnie od Tybalta. Kto wychował tych dwoje na takie jełopy?!
Chłopak uniósł jedną brew, słysząc niesatysfakcjonującą go odpowiedź Darkówny.
- Krwawił, tak? - powtórzył po niej zupełnie bez emocji.
- To akurat nic nowego.
Przyglądał się jej podejrzliwie i dopiero w tej chwili, kiedy przestał się szczerzyć i rzucać kiepskimi tekstami na podryw, dało się dostrzec w tej wersji rudzielca coś na kształt analitycznego chłodu i opanowania. Zupełnie jakby całe jego wcześniejsze narwanie było jedynie aktem mającym na celu zmylenie otoczenia. I chociaż wyraźnie skupiał wzrok na jej schowanej z tyłu ręce, nie próbując nawet udawać, że nie widzi co dziewczyna robi, nie zadawał żadnych pytań i spokojnym, niewnoszącym sprzeciwu tonem odrzekł;
- Nie obrażaj mnie nazwiskiem tej taniej dziwki. - nie przejmując się tym jak źle wystartowali z tą znajomością, niezrażony wyraźnym uprzedzeniem nastolatki, Francuz wyciągnął w jej stronę rękę i uraczył pewnym siebie, szarmanckim oraz oczywiście po części parszywym uśmiechem.
- Rene Dubois. Ale dla ciebie może być "Remi".
Jeszcze przy nikim jej tak nie kusiło w kwestii przywalenia komuś w twarz z całej siły. Ba, żeby tylko do przywalenia w twarz. On miał w genach odstawianie szopek przy spotkaniach, a ona wdawanie się w bójki przy których lała się krew i łamały kości. Nic dziwnego, że jej ojciec nosił teraz przy sobie tabletki uspokajające, a swego czasu był uzależniony od morfiny. Ta gorąca krew w niej teraz wręcz kipiała, a Darkówna była podobno taka spokojna. Tia, pozory mogą mylić, a w wypadku Darków to już kompletnie.
Nie zareagowała na komentarz odnośnie krwawienia. Nie zmierzała czepiać się takich szczegółów. Wolała się skupić, by teraz żadne z obecnej tu dwójki za chwilę nie zaczęło krwawić. Powstrzymywała się teraz nie tylko dlatego, że tak wypadało i nie chciała ściągnąć sobie na głowę kłopotów. Była też świadoma różnicy sił. Może i miała przewagę, jaką dawało jej zaskoczenie i masa adrenaliny we krwi, ale Rene nadal był tutaj silniejszy, większy i cięższy. Obezwładni ją i tyle by było. Tak, jak w galerii. Tak też chciała mu coś zrobić, ale nie mogła przez dysproporcję sił.
Uśmiechnęła się kwaśno gdy nazwał swoją matkę dziwką. Przynajmniej w jednym się zgadzali. Violet też nienawidziła jego matki. Właściwie, przed nim była ostatnią osobą, której tak bardzo chciała zrobić krzywdę.
Już wiemy, po kim masz charakterek.
- A więc jednak zmiana nazwiska - skomentowała.
- Dzięki, ale wolę zostać przy "Rene". - Starała się opanować i choć teraz gość zaczął zachowywać się choć odrobinę lepiej, to dziewczyna zwyczajnie nie potrafiła ochłonąć.
No odbierz to rudy idioto, zanim coś mu zrobię. Jak raz jesteś NAPRAWDĘ potrzebny.
- Wybacz, ale nie dotykam ludzi. Nie lubię dotyku i nie wiem, gdzie przed chwilą dotykałeś tą ręką tamtej dziewczyny. - Skrzywiła się na samą myśl o uścisku dłoni.
Plus, możesz mnie wtedy szarpnąć i chwycić, a to uniemożliwi mi bronienie się.
Oj tak, jej mózg był teraz mocno nastawiony na fizyczną konfrontację.
- Chciałeś mnie poznać. Proszę, pierwsza ważna informacja. - Okej, może zaczęła choć minimalnie odzyskiwać równowagę. Nie sądziła jednak, by miała przekroczyć to "minimalnie".
Nie zareagowała na komentarz odnośnie krwawienia. Nie zmierzała czepiać się takich szczegółów. Wolała się skupić, by teraz żadne z obecnej tu dwójki za chwilę nie zaczęło krwawić. Powstrzymywała się teraz nie tylko dlatego, że tak wypadało i nie chciała ściągnąć sobie na głowę kłopotów. Była też świadoma różnicy sił. Może i miała przewagę, jaką dawało jej zaskoczenie i masa adrenaliny we krwi, ale Rene nadal był tutaj silniejszy, większy i cięższy. Obezwładni ją i tyle by było. Tak, jak w galerii. Tak też chciała mu coś zrobić, ale nie mogła przez dysproporcję sił.
Uśmiechnęła się kwaśno gdy nazwał swoją matkę dziwką. Przynajmniej w jednym się zgadzali. Violet też nienawidziła jego matki. Właściwie, przed nim była ostatnią osobą, której tak bardzo chciała zrobić krzywdę.
Już wiemy, po kim masz charakterek.
- A więc jednak zmiana nazwiska - skomentowała.
- Dzięki, ale wolę zostać przy "Rene". - Starała się opanować i choć teraz gość zaczął zachowywać się choć odrobinę lepiej, to dziewczyna zwyczajnie nie potrafiła ochłonąć.
No odbierz to rudy idioto, zanim coś mu zrobię. Jak raz jesteś NAPRAWDĘ potrzebny.
- Wybacz, ale nie dotykam ludzi. Nie lubię dotyku i nie wiem, gdzie przed chwilą dotykałeś tą ręką tamtej dziewczyny. - Skrzywiła się na samą myśl o uścisku dłoni.
Plus, możesz mnie wtedy szarpnąć i chwycić, a to uniemożliwi mi bronienie się.
Oj tak, jej mózg był teraz mocno nastawiony na fizyczną konfrontację.
- Chciałeś mnie poznać. Proszę, pierwsza ważna informacja. - Okej, może zaczęła choć minimalnie odzyskiwać równowagę. Nie sądziła jednak, by miała przekroczyć to "minimalnie".
Ach, ta gorąca krew Darków i bezprecedensowość rudych Francuzów... cóż za połączenie!
- Tak to już bywa przy rozwodach. - chłopak wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać. W przeciwieństwie do brata, był całkiem wygadany i zdawał się nie mieć żadnych oporów przed obgadywaniem istotnych informacji personalnych z kimś kogo nie poznał nawet z imienia. Miła odmiana czy kolejna irytująca cecha?
- Cieszy mnie to, skarbie. Też wolę swoje imię... w większości przypadków. - coś błysnęło w tych jakże nieobcych, miodowych oczach. Coś czego nie chciało się bliżej poznawać. Za to informacja jaką Nat wyjawiła na swój temat okazała się naprawdę zaintrygować jej rozmówcę. Z nową ochotą ruszył w jej stronę z wciąż wyciągniętą ręką, lecz tym razem raczej nie zamierzał ściskać jej dłoni. Ponieważ i tak nie dzieliła ich specjalnie ogromna odległość, wystarczył duży krok i wyprostowanie górnej kończyny by dosięgnąć i spróbować pochwycić nastolatkę za materiał jej ubrania. W chwili w której Darkówna mogłaby spróbować wykonać unik, ktoś odebrał połączenie telefoniczne.
- Natalie? Przyłączasz się do nas czy nie~? - to był głos Betty. Chyba faktycznie ktoś zapomniał zamknąć drzwi do pokoju na noc.
- Tak to już bywa przy rozwodach. - chłopak wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać. W przeciwieństwie do brata, był całkiem wygadany i zdawał się nie mieć żadnych oporów przed obgadywaniem istotnych informacji personalnych z kimś kogo nie poznał nawet z imienia. Miła odmiana czy kolejna irytująca cecha?
- Cieszy mnie to, skarbie. Też wolę swoje imię... w większości przypadków. - coś błysnęło w tych jakże nieobcych, miodowych oczach. Coś czego nie chciało się bliżej poznawać. Za to informacja jaką Nat wyjawiła na swój temat okazała się naprawdę zaintrygować jej rozmówcę. Z nową ochotą ruszył w jej stronę z wciąż wyciągniętą ręką, lecz tym razem raczej nie zamierzał ściskać jej dłoni. Ponieważ i tak nie dzieliła ich specjalnie ogromna odległość, wystarczył duży krok i wyprostowanie górnej kończyny by dosięgnąć i spróbować pochwycić nastolatkę za materiał jej ubrania. W chwili w której Darkówna mogłaby spróbować wykonać unik, ktoś odebrał połączenie telefoniczne.
- Natalie? Przyłączasz się do nas czy nie~? - to był głos Betty. Chyba faktycznie ktoś zapomniał zamknąć drzwi do pokoju na noc.
Denerwowanie kogoś z jej krwią mogło się bardzo źle skończyć. Ona zawsze przestrzegała przed tym ludzi, ale niestety, przez jej drobną sylwetkę, dobre maniery i pochodzenie z "dobrego domu" nikt nigdy nie chciał jej wierzyć. Bo jak niby taka panienka może być niebezpieczna? Ona gotowa do rękoczynów? Przecież to taka typowa dama w opresji. Szmaciana lalka, z którą możesz zrobić co chcesz, chociaż ma charakterek i jest wyszczekana. Zero zagrożenia. Zwykłe gadanie.
Czasami naprawdę szkoda, że nie wyglądała jak jej ojciec albo chociaż brat. W ich przypadku ludzie już bardziej byli skłonni uwierzyć w ich słowa. Może i nadal z dobrego domu, ale jednak dobrze zbudowani faceci, którzy zdenerwowani rzeczywiście wydawali się groźni. A taka dziewczyna? Pff, przecież to tylko dziewczyna. Co ona może zrobić? Bo na pewno nie nawalać się po pyskach na pięści.
Tia. Bo pakowanie brata w kłopoty to dobry powód, by przedstawiać się "Remi".
Zacisnęła zęby nawet nie próbując opanować kipiącej złości i buzującej adrenaliny. Leki nasenne może i ją uspokajały, ale tylko, kiedy działały, a tych jej organizm pozbył się jeszcze przy kolacji.
Ruszył na nią próbując ją złapać? Szkoda tylko, że dzięki naturalnemu narkotykowi we krwi miała znacznie skrócony czas reakcji, podejmowała nieco inne decyzje, niż na co dzień, miała zwiększoną sprawność fizyczną i wyostrzone zmysły.
Owszem, zrobiła unik, ale nie po to, by odskoczyć. Zamiast tego w ułamku sekundy odbiła jego rękę na bok, by nie zagradzała jej drogi, a jednocześnie skoczyła trochę na prawą stronę, by się na nią nie nadziać, następnie sama chwyciła za materiał jego bluzki i pięknie przywaliła mu z główki w nos. Obiecywała, że mu go złamie, jeśli znowu się zbliży, prawda? Nie czekając na jego reakcję, poprawiła mu kolanem między nogi, jeśli nie zdołał się zasłonić, a biorąc pod uwagę, że akcja nie trwała nawet sekundy, to miał na to małe szanse.
Może i Betty odebrała w tym momencie telefon, ale to się w tej chwili nie liczyło. Nie liczyło się nic. Zza rogu mógł nawet wyskoczyć Tanaka i się na nią wydrzeć, ale nie powstrzymałby tej akcji. Nie tego się nauczyła. Może i sama nigdy nie żyła na ulicy, ale miała w domu kogoś, kto mieszkał na tych najgorszych w Londynie, a jednak jakoś przeżył. Mężczyzna kochał swoje dzieci, więc od najmłodszych lat uczył je, jak mają się obronić. Zatrudnianie ochroniarzy było dla snobów i wcale wszystkiego nie załatwiało. Człowiek powinien umieć się sam bronić. A jaki był najskuteczniejszy sposób na to? Uderzyć pierwszemu i sprawić, by przeciwnik nie miał szans ci oddać.
Jeśli wszystko poszło po jej myśli i chłopak nie zdołał jej chwycić albo nie chwycił jej wystarczająco mocno, odepchnęła go i w drugiej sekundzie już spieprzała na pełnym sprincie do swojego pokoju, by tam rzucić się na okno, otwierając je przy tym własnym ciężarem ciała, a zaraz po wylądowaniu je zatrzasnąć.
Do tego momentu nawet nie myślała o telefonie czy otaczającym ją świecie. Właściwie, niewiele przy tym myślała. Lepiej było zdać się na instynkt walki i ucieczki. W takich momentach dekoncentracja choćby na ułamek sekundy mogła być dla człowieka zgubna.
Czasami naprawdę szkoda, że nie wyglądała jak jej ojciec albo chociaż brat. W ich przypadku ludzie już bardziej byli skłonni uwierzyć w ich słowa. Może i nadal z dobrego domu, ale jednak dobrze zbudowani faceci, którzy zdenerwowani rzeczywiście wydawali się groźni. A taka dziewczyna? Pff, przecież to tylko dziewczyna. Co ona może zrobić? Bo na pewno nie nawalać się po pyskach na pięści.
Tia. Bo pakowanie brata w kłopoty to dobry powód, by przedstawiać się "Remi".
Zacisnęła zęby nawet nie próbując opanować kipiącej złości i buzującej adrenaliny. Leki nasenne może i ją uspokajały, ale tylko, kiedy działały, a tych jej organizm pozbył się jeszcze przy kolacji.
Ruszył na nią próbując ją złapać? Szkoda tylko, że dzięki naturalnemu narkotykowi we krwi miała znacznie skrócony czas reakcji, podejmowała nieco inne decyzje, niż na co dzień, miała zwiększoną sprawność fizyczną i wyostrzone zmysły.
Owszem, zrobiła unik, ale nie po to, by odskoczyć. Zamiast tego w ułamku sekundy odbiła jego rękę na bok, by nie zagradzała jej drogi, a jednocześnie skoczyła trochę na prawą stronę, by się na nią nie nadziać, następnie sama chwyciła za materiał jego bluzki i pięknie przywaliła mu z główki w nos. Obiecywała, że mu go złamie, jeśli znowu się zbliży, prawda? Nie czekając na jego reakcję, poprawiła mu kolanem między nogi, jeśli nie zdołał się zasłonić, a biorąc pod uwagę, że akcja nie trwała nawet sekundy, to miał na to małe szanse.
Może i Betty odebrała w tym momencie telefon, ale to się w tej chwili nie liczyło. Nie liczyło się nic. Zza rogu mógł nawet wyskoczyć Tanaka i się na nią wydrzeć, ale nie powstrzymałby tej akcji. Nie tego się nauczyła. Może i sama nigdy nie żyła na ulicy, ale miała w domu kogoś, kto mieszkał na tych najgorszych w Londynie, a jednak jakoś przeżył. Mężczyzna kochał swoje dzieci, więc od najmłodszych lat uczył je, jak mają się obronić. Zatrudnianie ochroniarzy było dla snobów i wcale wszystkiego nie załatwiało. Człowiek powinien umieć się sam bronić. A jaki był najskuteczniejszy sposób na to? Uderzyć pierwszemu i sprawić, by przeciwnik nie miał szans ci oddać.
Jeśli wszystko poszło po jej myśli i chłopak nie zdołał jej chwycić albo nie chwycił jej wystarczająco mocno, odepchnęła go i w drugiej sekundzie już spieprzała na pełnym sprincie do swojego pokoju, by tam rzucić się na okno, otwierając je przy tym własnym ciężarem ciała, a zaraz po wylądowaniu je zatrzasnąć.
Do tego momentu nawet nie myślała o telefonie czy otaczającym ją świecie. Właściwie, niewiele przy tym myślała. Lepiej było zdać się na instynkt walki i ucieczki. W takich momentach dekoncentracja choćby na ułamek sekundy mogła być dla człowieka zgubna.
Nie docenił jej. Nie spodziewał się, że ta małolata będzie wiedziała co w takiej sytuacji zrobić i gdzie celować. Może i go ostrzegała, ale serio, kto brałby taką na poważnie? Nawet nie wiedząc, że jest panienką z dobrego domu, Natalie wyglądała na prawdziwe chucherko i większość osób nie potrafiła wyobrazić jej sobie w trybie ataku. Rene przyszło zobaczyć go na własne oczy... i nie był z tego zadowolony.
Dubois nie miał wytrzymałości na ból swojego brata. Nie wyrobił jej sobie, bo zawsze zwalał winę na bliźniaka, który obrywał za niego. Bić się też nie potrafił, w przeciwieństwie do Remiego, który wolał rzucać się na ludzi i ich obezwładniać, zbyt dobrze wiedząc, że na ucieczkę przy swych omdleniach ma małe szanse. Rene był właśnie typem sprintera. Można pokusić się o stwierdzenie, że spieprzał tak szybko, że kurz nie nadążał za nim opadać, jednak wielokrotnie uratowało mu to skórę. Wszakże wystarczyło narozrabiać, a potem nawiać, a świadkowie i tak pomyśleliby, że to jego brat. Rem zawsze uchodził za tego gorszego i sprawiającego problemy wychowawcze. Przy takim rodzeństwie ciężko było utrzymać czystą kartotekę...
- Niech cię... ty mała kurwo! - wściekłe krzyki w tubylczym języku nie zwracały uwagi nawet w środku nocy, chociaż poniosły się po chyba całym hotelu. W końcu w kraju żabojadów, podczas nocnych imprez, nie były one niczym nowym (a dla większości hotelowych gości zrozumiałym). Ot, kolejne awantury pomiędzy lokalnymi. Nic co miałoby wzbudzać podejrzenia, a co najwyżej irytację zakłócaną ciszą nocną.
- Jeszcze tego pożałujesz... - mruknął chłopak, podnosząc się z trudem z ziemi i naprędce ewakuując. Może i nikogo z okolicznych nie nabrałby już w żaden sposób, bo wszyscy wiedzieli o wyjeździe jego brata z kraju, ale teraz mógł namieszać wśród jego szkolnych kolegów i nauczycieli. Skoro nie mógł odegrać się bezpośrednio na Darkównie, przynajmniej poprawi sobie humor kosztem bliźniaka. Jak za starych, dobrych czasów.
Dubois nie miał wytrzymałości na ból swojego brata. Nie wyrobił jej sobie, bo zawsze zwalał winę na bliźniaka, który obrywał za niego. Bić się też nie potrafił, w przeciwieństwie do Remiego, który wolał rzucać się na ludzi i ich obezwładniać, zbyt dobrze wiedząc, że na ucieczkę przy swych omdleniach ma małe szanse. Rene był właśnie typem sprintera. Można pokusić się o stwierdzenie, że spieprzał tak szybko, że kurz nie nadążał za nim opadać, jednak wielokrotnie uratowało mu to skórę. Wszakże wystarczyło narozrabiać, a potem nawiać, a świadkowie i tak pomyśleliby, że to jego brat. Rem zawsze uchodził za tego gorszego i sprawiającego problemy wychowawcze. Przy takim rodzeństwie ciężko było utrzymać czystą kartotekę...
- Niech cię... ty mała kurwo! - wściekłe krzyki w tubylczym języku nie zwracały uwagi nawet w środku nocy, chociaż poniosły się po chyba całym hotelu. W końcu w kraju żabojadów, podczas nocnych imprez, nie były one niczym nowym (a dla większości hotelowych gości zrozumiałym). Ot, kolejne awantury pomiędzy lokalnymi. Nic co miałoby wzbudzać podejrzenia, a co najwyżej irytację zakłócaną ciszą nocną.
- Jeszcze tego pożałujesz... - mruknął chłopak, podnosząc się z trudem z ziemi i naprędce ewakuując. Może i nikogo z okolicznych nie nabrałby już w żaden sposób, bo wszyscy wiedzieli o wyjeździe jego brata z kraju, ale teraz mógł namieszać wśród jego szkolnych kolegów i nauczycieli. Skoro nie mógł odegrać się bezpośrednio na Darkównie, przynajmniej poprawi sobie humor kosztem bliźniaka. Jak za starych, dobrych czasów.
Zignorowała bluzgi pod jej adresem i wparowała do pokoju. Nadal trzęsły jej się ręce i kipiała złością, a fakt, że pozwoliła sobie na spuszczenie hamulców, mógł tu tylko pogorszyć sprawę. Jasne, przywaliła mu. Fajnie. Szkoda tylko, że chciała przywalić przynajmniej kilkanaście razy więcej, a tu ni widu, ni słychu czegoś, na czym mogłaby się tak wyżyć.
Niestety, nie mogła się nad tym teraz zastanawiać. jeszcze przecież nie skończyła.
Wzięła głęboki wdech, by się dotlenić i choć trochę uspokoić głos.
- Wybacz zamieszanie. W zasadzie, to chętnie przyłączę się do zabawy, ale moglibyście przenieść się do trzynastki? - Kolejny oddech, by opanować głos.
- Pewnie się jeszcze na nowo nie rozkręciliście, a ja mam o wieeele lepszy pokój. - Brzmiała teraz bardzo przekonująco.
Gra aktorska godna Oscara. Serio, wstawiona dziewoja musiała być teraz święcie przekonana, że Darkówna faktycznie chce się bawić w wielokąty. Może i lubiła matmę, a w tym geometrię, ale raczej nie taką. Trzeźwego mogłaby nie oszukać, ale Betty? To przecież nawet trzeźwe nie grzeszyło rozumem.
Serce dziewczyny nadal waliło jak oszalałe, a myśli choć rozbiegane, to nadal układały się w jasny plan działania, który była gotowa przeprowadzić bez mrugnięcia okiem. Oj tak, taka dawna adrenaliny i zupełne spuszczenie hamulców mogło naprawdę zmienić tę dziewczynę w znacznie bardziej zaskakujący sposób, niż jej pokaz ulicznego stylu walki zaczerpniętego od ojca.
Jeśli okazało się, że nie udało jej się namówić blondyny na pofatygowanie się na parter razem z towarzystwem, zapytała tylko o pokój, w którym się znajdują i poprosiła, by na nią zaczekali.
Niestety, nie mogła się nad tym teraz zastanawiać. jeszcze przecież nie skończyła.
Wzięła głęboki wdech, by się dotlenić i choć trochę uspokoić głos.
- Wybacz zamieszanie. W zasadzie, to chętnie przyłączę się do zabawy, ale moglibyście przenieść się do trzynastki? - Kolejny oddech, by opanować głos.
- Pewnie się jeszcze na nowo nie rozkręciliście, a ja mam o wieeele lepszy pokój. - Brzmiała teraz bardzo przekonująco.
Gra aktorska godna Oscara. Serio, wstawiona dziewoja musiała być teraz święcie przekonana, że Darkówna faktycznie chce się bawić w wielokąty. Może i lubiła matmę, a w tym geometrię, ale raczej nie taką. Trzeźwego mogłaby nie oszukać, ale Betty? To przecież nawet trzeźwe nie grzeszyło rozumem.
Serce dziewczyny nadal waliło jak oszalałe, a myśli choć rozbiegane, to nadal układały się w jasny plan działania, który była gotowa przeprowadzić bez mrugnięcia okiem. Oj tak, taka dawna adrenaliny i zupełne spuszczenie hamulców mogło naprawdę zmienić tę dziewczynę w znacznie bardziej zaskakujący sposób, niż jej pokaz ulicznego stylu walki zaczerpniętego od ojca.
Jeśli okazało się, że nie udało jej się namówić blondyny na pofatygowanie się na parter razem z towarzystwem, zapytała tylko o pokój, w którym się znajdują i poprosiła, by na nią zaczekali.
Rene miała z głowy, ale przecież nie był sam na tym basenie, gdy Darkówna wychodziła ogarnąć sytuację. Była jeszcze Betty, która nie od razu odpowiedziała, widocznie zbyt zajęta by czuwać przy telefonie. Musiała się jednak zorientować, że ktoś coś powiedział, bo po dłuższej chwili dało się słyszeć jakieś kotłowanie i blondynka dorwała komórkę Remiego, mocno zaskoczona, że zapomniała zakończyć połączenie.
- Halooo? Natalie? - jęknęła wyraźnie niepocieszona.
- Coś ty mu zrobiła, cooo? Pewnie skończył z tobą, dlatego teraz nie ma siły... - zaczęła wyrzucać prefektce, jakby wyobrażenie Darkówny sekszącej się z ćpunem nad basenem w czasie krótszym niż ten jaki zajął blondynce na dotarcie do pokoju Tyblata, było czymś najzupełniej realnym.
- Jesteście nie fair! Ale trudno, sama sobie poradzę!
Tym razem rozmowa została zakończona, a wszelkie próby dodzwonienia się na nowo kończyły się pocztą głosową ("nie zostawiaj wiadomości, chyba, że jesteś słodką blondynką"). Skąd ta zmiana nastawienia ze strony imprezowiczki? Przecież odebrała telefon Francuza, więc musiała zauważyć, że nie był równie chętny do zabawy co na dworze, a i tak zapraszała koleżankę do udziału. Może łudziła się, że wystarczy znowu się rozebrać czy szturchnąć gościa by doczekać się tego na czym tak bardzo jej zależało? Jednak biorąc pod uwagę jego kolację to najprawdopodobniej zalegał w wyrze i obśliniał poduszkę na czerwono, nijak nie reagując na jej zaloty. Każda inna strzeliłaby focha i odeszła szukać szczęścia gdzieś indziej, ale niestety nie Betty - ona naprawdę nie zamierzała odchodzić z kwitkiem. Co gorsza, zmianę nastawienia partnera wytłumaczyła sobie kosztem Brytyjki, więc już nie spieszyła się tak z zapraszaniem jej do trójkąta. Została sama z najpewniej nieprzytomnym chłopakiem, zdeterminowana skończyć to co zaczęła z jego bratem... Brzmi jak fabuła pornosa.
- Halooo? Natalie? - jęknęła wyraźnie niepocieszona.
- Coś ty mu zrobiła, cooo? Pewnie skończył z tobą, dlatego teraz nie ma siły... - zaczęła wyrzucać prefektce, jakby wyobrażenie Darkówny sekszącej się z ćpunem nad basenem w czasie krótszym niż ten jaki zajął blondynce na dotarcie do pokoju Tyblata, było czymś najzupełniej realnym.
- Jesteście nie fair! Ale trudno, sama sobie poradzę!
Tym razem rozmowa została zakończona, a wszelkie próby dodzwonienia się na nowo kończyły się pocztą głosową ("nie zostawiaj wiadomości, chyba, że jesteś słodką blondynką"). Skąd ta zmiana nastawienia ze strony imprezowiczki? Przecież odebrała telefon Francuza, więc musiała zauważyć, że nie był równie chętny do zabawy co na dworze, a i tak zapraszała koleżankę do udziału. Może łudziła się, że wystarczy znowu się rozebrać czy szturchnąć gościa by doczekać się tego na czym tak bardzo jej zależało? Jednak biorąc pod uwagę jego kolację to najprawdopodobniej zalegał w wyrze i obśliniał poduszkę na czerwono, nijak nie reagując na jej zaloty. Każda inna strzeliłaby focha i odeszła szukać szczęścia gdzieś indziej, ale niestety nie Betty - ona naprawdę nie zamierzała odchodzić z kwitkiem. Co gorsza, zmianę nastawienia partnera wytłumaczyła sobie kosztem Brytyjki, więc już nie spieszyła się tak z zapraszaniem jej do trójkąta. Została sama z najpewniej nieprzytomnym chłopakiem, zdeterminowana skończyć to co zaczęła z jego bratem... Brzmi jak fabuła pornosa.
Zmiana nastawienia dziewuchy z pewnością nie poprawiła humoru Natalie. Gniew dziewczyny może i się ochłodził, ale ona sama nadal była szalenie zdeterminowana by osiągnąć swój cel.
Fakt, że blondyna założyła, iż Darkówna uprawiała seks z rudzielcem jakoś nie ruszył brunetki. Właśnie sama zasugerowała jej, że jest gotowa coś takiego zrobić, a na miejscu wywaliłaby ją z pokoju i niech sobie dziewczę myśli, co chce o tym, co działoby się za zamkniętymi drzwiami. Zdanie tej zapijaczonej lafiryndy mało ją interesowało, bo pewnie i tak miała już błędne, więc co za różnica.
Spróbowała zadzwonić jeszcze raz, ale nikt nie odebrał. Zirytowana wybrała inny numer i doczekała, aż rozmówczyni odbierze.
- Cześć, Viny. Mam sprawę. Będę przez tydzień robiła za ciebie matmę. Gdzie zakwaterowali Thibault'a? - Zwięźle i na temat, bo naprawdę zależało jej na czasie.
Koleżanki z klasy B nie trzeba było długo namawiać do przystania na ten układ i szybko wyjawiła prefektce numer pokoju rudzielca. Po tej rozmowie, Natalie opuściła pokój i ruszyła ostrożnie w wyznaczonym kierunku. Szła pewnie, cały czas wsłuchując się w otoczenie i uważając na nauczycieli. Może i patrolowali teren, ale jak sama stwierdziła na apelu, pewnie i tak kilka osób znalazło już sposób, by ich oszukać.
Dotarłszy do pokoju, szarpnęła za klamkę, ładując się tam bez pukania. Założyła, że drzwi są otwarte, skoro Betty się tam jakoś dostała i nie była dość rozgarnięta, by użyć kluczy, a Remi leżał nieprzytomny, co.. hmm... było nawet w jego stylu.
Jeśli na miejscu zastała koleżankę, nie zważając na sytuację, w jakiej się znajdowała, podeszła do niej szybkim krokiem, chwyciła za te blond kłaki i wyszarpała z pokoju. Była wkurwiona i mocno nastawiona na przemoc fizyczną, a w tej chwili nie miała już nawet chęci, by próbować nad sobą panować. Gardziła tą dziwką i w taki też sposób była teraz gotowa ją traktować. Jak zwykłego śmiecia; kukłę, którą można pomiatać, bo nawet po tym rozłoży przed tobą nogi, jeśli tylko poprosisz. Tylko tyle Betty sobą teraz reprezentowała.
Fakt, że blondyna założyła, iż Darkówna uprawiała seks z rudzielcem jakoś nie ruszył brunetki. Właśnie sama zasugerowała jej, że jest gotowa coś takiego zrobić, a na miejscu wywaliłaby ją z pokoju i niech sobie dziewczę myśli, co chce o tym, co działoby się za zamkniętymi drzwiami. Zdanie tej zapijaczonej lafiryndy mało ją interesowało, bo pewnie i tak miała już błędne, więc co za różnica.
Spróbowała zadzwonić jeszcze raz, ale nikt nie odebrał. Zirytowana wybrała inny numer i doczekała, aż rozmówczyni odbierze.
- Cześć, Viny. Mam sprawę. Będę przez tydzień robiła za ciebie matmę. Gdzie zakwaterowali Thibault'a? - Zwięźle i na temat, bo naprawdę zależało jej na czasie.
Koleżanki z klasy B nie trzeba było długo namawiać do przystania na ten układ i szybko wyjawiła prefektce numer pokoju rudzielca. Po tej rozmowie, Natalie opuściła pokój i ruszyła ostrożnie w wyznaczonym kierunku. Szła pewnie, cały czas wsłuchując się w otoczenie i uważając na nauczycieli. Może i patrolowali teren, ale jak sama stwierdziła na apelu, pewnie i tak kilka osób znalazło już sposób, by ich oszukać.
Dotarłszy do pokoju, szarpnęła za klamkę, ładując się tam bez pukania. Założyła, że drzwi są otwarte, skoro Betty się tam jakoś dostała i nie była dość rozgarnięta, by użyć kluczy, a Remi leżał nieprzytomny, co.. hmm... było nawet w jego stylu.
Jeśli na miejscu zastała koleżankę, nie zważając na sytuację, w jakiej się znajdowała, podeszła do niej szybkim krokiem, chwyciła za te blond kłaki i wyszarpała z pokoju. Była wkurwiona i mocno nastawiona na przemoc fizyczną, a w tej chwili nie miała już nawet chęci, by próbować nad sobą panować. Gardziła tą dziwką i w taki też sposób była teraz gotowa ją traktować. Jak zwykłego śmiecia; kukłę, którą można pomiatać, bo nawet po tym rozłoży przed tobą nogi, jeśli tylko poprosisz. Tylko tyle Betty sobą teraz reprezentowała.
Pokój numer dwadzieścia pięć również znajdował się na parterze, chociaż w zupełnie innym korytarzu. Na szczęście nauczyciele, pomimo ostrzeżeń pana Tanaki, nie wzięli sobie do serca tych nocnych dyżurów i w całym hotelu trudno było trafić na kogokolwiek z dorosłych, nawet innych turystów - ci woleli najwidoczniej zabawy na mieście, albo odsypiali przed kolejną wycieczką.
Drzwi do dwudziestki piątki nie tylko nie były zamknięte na klucz, ale wręcz stały uchylone, zapraszając każdego przechodnia do środka. Betty nie była specjalnie rozgarnięta, a do tego brakowało jej resztek wstydu, zwłaszcza po kilku mocniejszych drinkach. Współlokator Tybalta, a jej dobry znajomy od imprezek, jak dotąd nie wrócił z obskakiwania miejscowych dyskotek, więc w ciemnym pokoju dało się dostrzec tylko dwie sylwetki - jedną leżącą na łóżku i drugą na nim siedzącą, nachyloną nad towarzyszem. Nawet bez palenia światła można było rozróżnić, którym z tych dwojga był Remi, a którą blondynka. Dziewczyna właśnie ściągała spodnie rozwalonemu na łóżku, śpiącemu na plecach rudzielcowi, gdy do środka wparowała Darkówna. Różnica sił była nieporównywalna. W krótkiej chwili jaka zajęła Brytyjce wykopanie napalonej baby z nienależącego do niej pokoju, Natalie została sama z całkiem przyjemnym dla oczu widokiem. Wszakże nie co dzień miała okazję widzieć rudego nicponia niewinnie śpiącego, z podwiniętą koszulką ukazującą całkiem ładny brzuszek i zsuniętymi do kolan spodniami. Bokserki z płaczącymi stworkami wyglądającymi jak kreskówkowe jedzenie? Ile on miał lat...?
Drzwi do dwudziestki piątki nie tylko nie były zamknięte na klucz, ale wręcz stały uchylone, zapraszając każdego przechodnia do środka. Betty nie była specjalnie rozgarnięta, a do tego brakowało jej resztek wstydu, zwłaszcza po kilku mocniejszych drinkach. Współlokator Tybalta, a jej dobry znajomy od imprezek, jak dotąd nie wrócił z obskakiwania miejscowych dyskotek, więc w ciemnym pokoju dało się dostrzec tylko dwie sylwetki - jedną leżącą na łóżku i drugą na nim siedzącą, nachyloną nad towarzyszem. Nawet bez palenia światła można było rozróżnić, którym z tych dwojga był Remi, a którą blondynka. Dziewczyna właśnie ściągała spodnie rozwalonemu na łóżku, śpiącemu na plecach rudzielcowi, gdy do środka wparowała Darkówna. Różnica sił była nieporównywalna. W krótkiej chwili jaka zajęła Brytyjce wykopanie napalonej baby z nienależącego do niej pokoju, Natalie została sama z całkiem przyjemnym dla oczu widokiem. Wszakże nie co dzień miała okazję widzieć rudego nicponia niewinnie śpiącego, z podwiniętą koszulką ukazującą całkiem ładny brzuszek i zsuniętymi do kolan spodniami. Bokserki z płaczącymi stworkami wyglądającymi jak kreskówkowe jedzenie? Ile on miał lat...?
Na widok pijaczki dopierającej się do nieprzytomnego Remiego zrobiło jej się zwyczajnie niedobrze. Ta dziewczyna już zawsze będzie miała u niej ostro przerąbane, a Darkówna będzie czerpała czystą satysfakcję z jej porażek oraz z chęcią pomoże do nich doprowadzić. Może i była dobrą, pomocną osobą, ale miała też wielkie pokłady nienawiści do spożytkowania na takich właśnie ludzi. Przez to, ona nigdy nie uważała, że jest naprawdę dobra. Ona po prostu żyje według własnych zasad, a dobro i zło, są pojęciami względnymi.
Zawarczała pod nosem z irytacją, gdy wyszarpnęła ladacznicę z pokoju. Nawet nie patrzyła, co stanie się z dziewczyną, którą puściła, wyrzucając za drzwi. Biorąc pod uwagę jej stan oraz postępowanie Natalie, blondynka najprawdopodobniej dość mocno uderzyła o ziemię, ale nie to Violet miała teraz na głowie. Zatrzasnęła drzwi, nawet na nią nie patrząc. Zamiast tego, wzrok skupiła na śpiącym Thibault'cie.
Westchnęła i pokręciła głową.
Tyle z tobą kłopotu...
Stanęła nad nim i na chwilę się mu przyglądała, a później nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Całkiem ładny widok.
Odgoniła kilka natrętnych myśli, a później wyjęła telefon i zrobiła mu fotkę. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Nie pytajcie, serio. Zaśmiała się pod nosem i schowała urządzenie.
Wiedziała, że nie ma sensu próbować go teraz dobudzić, a nie zamierzała tu też czekać kilka godzin, aż łaskawie sam wstanie.
Wpadła wreszcie na pewien pomysł, więc zaczęła rozglądać się po pokoju. Musiała chwilę pogrzebać w rzeczach współlokatora Remiego, żeby znaleźć coś do pisania, ale w końcu to zdobyła.
Usiadła na skraju łóżka rudzielca i zaczęła pisać mu po francusku na podbrzuszu. Oczywiście tą stroną, by mógł to normalnie przeczytać.
"Rene się pod ciebie podszywa. Masz farta, że się połapałam. A Betty uważa, że to ty uprawiałeś z nią seks i "wam" przerwałam. Więcej info u mnie. PS: Fajne gatki. PSS: To Betty ściągnęła ci spodnie. Vivs"
Rzuciła pisadło na sąsiednie łóżko i spojrzała na swoje dzieło. Rudzielec będzie miał naprawdę ciekawy poranek.
Jeszcze raz bezgłośnie się zaśmiała, a później naciągnęła mu spodnie, żeby nie świecił tymi jedzeniowymi stworkami, a później wyszła i udała się do swojego pokoju, gdzie spędziła resztę nocy.
Zawarczała pod nosem z irytacją, gdy wyszarpnęła ladacznicę z pokoju. Nawet nie patrzyła, co stanie się z dziewczyną, którą puściła, wyrzucając za drzwi. Biorąc pod uwagę jej stan oraz postępowanie Natalie, blondynka najprawdopodobniej dość mocno uderzyła o ziemię, ale nie to Violet miała teraz na głowie. Zatrzasnęła drzwi, nawet na nią nie patrząc. Zamiast tego, wzrok skupiła na śpiącym Thibault'cie.
Westchnęła i pokręciła głową.
Tyle z tobą kłopotu...
Stanęła nad nim i na chwilę się mu przyglądała, a później nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Całkiem ładny widok.
Odgoniła kilka natrętnych myśli, a później wyjęła telefon i zrobiła mu fotkę. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Nie pytajcie, serio. Zaśmiała się pod nosem i schowała urządzenie.
Wiedziała, że nie ma sensu próbować go teraz dobudzić, a nie zamierzała tu też czekać kilka godzin, aż łaskawie sam wstanie.
Wpadła wreszcie na pewien pomysł, więc zaczęła rozglądać się po pokoju. Musiała chwilę pogrzebać w rzeczach współlokatora Remiego, żeby znaleźć coś do pisania, ale w końcu to zdobyła.
Usiadła na skraju łóżka rudzielca i zaczęła pisać mu po francusku na podbrzuszu. Oczywiście tą stroną, by mógł to normalnie przeczytać.
"Rene się pod ciebie podszywa. Masz farta, że się połapałam. A Betty uważa, że to ty uprawiałeś z nią seks i "wam" przerwałam. Więcej info u mnie. PS: Fajne gatki. PSS: To Betty ściągnęła ci spodnie. Vivs"
Rzuciła pisadło na sąsiednie łóżko i spojrzała na swoje dzieło. Rudzielec będzie miał naprawdę ciekawy poranek.
Jeszcze raz bezgłośnie się zaśmiała, a później naciągnęła mu spodnie, żeby nie świecił tymi jedzeniowymi stworkami, a później wyszła i udała się do swojego pokoju, gdzie spędziła resztę nocy.
Remi często tracił przytomność i zasypiał w różnych miejscach o najróżniejszej porze. Przez to również wstawał w dziwnych godzinach; raz wieczorem, raz z samego rana, a czasem popołudniu... Każdy dzień był dla niego inny i wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Po tym jak mocno wcześnie odpadł poprzedniego dnia, głównie z winy kolacji po której od razu poszedł spać nie przebierając się nawet w tym celu, następnego dnia obudził się wcześniej niż ktokolwiek i jeszcze przed szóstą zapukał do drzwi trzynastki.
Jak wyglądał poranek Thibaulta? Cóż, zacznijmy od 'cynamonowego kaca'; ból głowy, mdłości i mocne osłabienie na 'dzień dobry' nie nastawiły go specjalnie pozytywnie. Kiedy wreszcie podniósł się z wyra, koszulka sama mu opadła, zasłaniając pomazany brzuch. Spodnie miał rozpięte, ale na miejscu, więc nie zwrócił na to uwagi i mamrocząc z niezadowolenia pod nosem ruszył wziąć prysznic. Dopiero w łazience naprawdę się rozbudził...
Rozebrawszy się wszedł do wanny i włączył wodę. Dopiero, gdy wziął się za mycie zauważył jakieś ślady na ciele i aż go zmroziło. Spanikowany, zakręcił kurek i przyjrzał się wiadomości napisanej na brzuchu, z każdym kolejnym czytanym słowem czując jak robi mu się coraz słabiej. Nie dlatego, że jego brat znowu bawił się w sobowtóra, ani nawet z powodu jakichś seksów z Betty. Tym co go najmocniej przerażało był fakt, że ktokolwiek mógł go widzieć bez ubrania. Niby Natalie wspominała w wiadomości tylko o spodniach, ale skoro pisała mu po brzuchu, to koszulki też musiał nie mieć. Czy to znaczy, że leżał w samych...? A ona go potem ubrała i sobie poszła...
Opłukał się, nie zajmując nawet wyszorowaniem literek ze skóry i zebrał do wyjścia. Musiał porozmawiać z Darkówną! Z mokrymi włosami, wyraźnie poddenerwowany i zapięty po samą szyję znalazł pokój kumpeli i zaczął się dobijać. Lepiej by mu szybko otworzyła, bo zaraz wyważy te cholerne drzwi...
Jak wyglądał poranek Thibaulta? Cóż, zacznijmy od 'cynamonowego kaca'; ból głowy, mdłości i mocne osłabienie na 'dzień dobry' nie nastawiły go specjalnie pozytywnie. Kiedy wreszcie podniósł się z wyra, koszulka sama mu opadła, zasłaniając pomazany brzuch. Spodnie miał rozpięte, ale na miejscu, więc nie zwrócił na to uwagi i mamrocząc z niezadowolenia pod nosem ruszył wziąć prysznic. Dopiero w łazience naprawdę się rozbudził...
Rozebrawszy się wszedł do wanny i włączył wodę. Dopiero, gdy wziął się za mycie zauważył jakieś ślady na ciele i aż go zmroziło. Spanikowany, zakręcił kurek i przyjrzał się wiadomości napisanej na brzuchu, z każdym kolejnym czytanym słowem czując jak robi mu się coraz słabiej. Nie dlatego, że jego brat znowu bawił się w sobowtóra, ani nawet z powodu jakichś seksów z Betty. Tym co go najmocniej przerażało był fakt, że ktokolwiek mógł go widzieć bez ubrania. Niby Natalie wspominała w wiadomości tylko o spodniach, ale skoro pisała mu po brzuchu, to koszulki też musiał nie mieć. Czy to znaczy, że leżał w samych...? A ona go potem ubrała i sobie poszła...
Opłukał się, nie zajmując nawet wyszorowaniem literek ze skóry i zebrał do wyjścia. Musiał porozmawiać z Darkówną! Z mokrymi włosami, wyraźnie poddenerwowany i zapięty po samą szyję znalazł pokój kumpeli i zaczął się dobijać. Lepiej by mu szybko otworzyła, bo zaraz wyważy te cholerne drzwi...
Dopiero jakoś po opuszczeniu pokoju rudzielca adrenalina zaczęła na dobre z niej schodzić. Wszelkie zagrożenie minęło, sytuacja była opanowana, a na horyzoncie nie było już widać żadnej wnerwiającej lafiryndy. W planach też nie miała już żadnych podnoszących ciśnienie atrakcji. Teraz musiała tylko udać się do pokoju i jakoś pójść spać, a do tego koniecznym było wyciszenie się.
O ile drogę w jedną stronę pokonała zupełnie nie obawiając się spotkania z nauczycielem, o tyle teraz jej myśli kręciły się wokół tego, jak bardzo nie chciałaby wpakować się w kłopoty. Skoro już wszystkie dzisiejsze atrakcje miała mieć w końcu za sobą, to ostatnim, o czym marzyła, było ściągnięcie sobie na głowę jakiegoś szlabanu ani nawet zwykłej pogadanki. Chciała po prostu położyć się do łóżka, założyć słuchawki i wyciszyć się przy muzyce.
Na szczęście wszystko poszło z godnie z planem i już kilka minut później Darkówna zamykała za sobą drzwi do trzynastki. Później padła na posłanie, wyjęła słuchawki i skupiła się na ulubionym utworze. Po kilkunastu minutach zdjęła je i włączyła muzykę cicho w tle. Nie chciała spać z kablem wokół szyi, ale nie chciała też leżeć w zupełniej ciszy. Nie dzisiaj, kiedy jej mózg potrzebował jakichś bodźców do czasu wyłączenia się.
Remiemu jak raz udało się wstać przed nią. Co prawda, gdy zapukał do drzwi, to sen już miała lekki, ale nadal znajdowała się pod kołdrą. Słysząc pukanie, w ciągu kilku sekund była na nogach i ściągała z włosów gumkę. Była na tyle przytomna, by nie pozwolić sobie na otworzenie drzwi z tym, co miała na głowie zaraz po obudzeniu się. rozplątała nieco włosy, idąc w stronę drzwi. Odruchowo chciała je od razu otworzyć, ale po wczorajszych wydarzeniach, zaczęła być maksymalnie ostrożna.
- Kto tam? - rzuciła, trzymając już klucze w ręce i stojąc tuż przed drzwiami.
Niby małe szanse, ale przed Rene to ona zdecydowanie nie zamierzała teraz stawać. Zbyt dobrze wiedziała, że skoro w nocy był wstanie jej coś zrobić, to teraz zrobi jej coś na pewno.
O ile drogę w jedną stronę pokonała zupełnie nie obawiając się spotkania z nauczycielem, o tyle teraz jej myśli kręciły się wokół tego, jak bardzo nie chciałaby wpakować się w kłopoty. Skoro już wszystkie dzisiejsze atrakcje miała mieć w końcu za sobą, to ostatnim, o czym marzyła, było ściągnięcie sobie na głowę jakiegoś szlabanu ani nawet zwykłej pogadanki. Chciała po prostu położyć się do łóżka, założyć słuchawki i wyciszyć się przy muzyce.
Na szczęście wszystko poszło z godnie z planem i już kilka minut później Darkówna zamykała za sobą drzwi do trzynastki. Później padła na posłanie, wyjęła słuchawki i skupiła się na ulubionym utworze. Po kilkunastu minutach zdjęła je i włączyła muzykę cicho w tle. Nie chciała spać z kablem wokół szyi, ale nie chciała też leżeć w zupełniej ciszy. Nie dzisiaj, kiedy jej mózg potrzebował jakichś bodźców do czasu wyłączenia się.
Remiemu jak raz udało się wstać przed nią. Co prawda, gdy zapukał do drzwi, to sen już miała lekki, ale nadal znajdowała się pod kołdrą. Słysząc pukanie, w ciągu kilku sekund była na nogach i ściągała z włosów gumkę. Była na tyle przytomna, by nie pozwolić sobie na otworzenie drzwi z tym, co miała na głowie zaraz po obudzeniu się. rozplątała nieco włosy, idąc w stronę drzwi. Odruchowo chciała je od razu otworzyć, ale po wczorajszych wydarzeniach, zaczęła być maksymalnie ostrożna.
- Kto tam? - rzuciła, trzymając już klucze w ręce i stojąc tuż przed drzwiami.
Niby małe szanse, ale przed Rene to ona zdecydowanie nie zamierzała teraz stawać. Zbyt dobrze wiedziała, że skoro w nocy był wstanie jej coś zrobić, to teraz zrobi jej coś na pewno.
Może i Remi nie był swoim bratem, ale również nie był w najlepszym nastroju. Czuł się obnażony, a tego nienawidził najbardziej na świecie. Nie bez powodu nawet latem zapindalał w kurtce i długich spodniach - on po prostu nie chciał by ktokolwiek go widział i świadomość, że doszło do takiej sytuacji była niczym spełnienie najgorszego koszmaru. Już nawet nie miał cierpliwości by poczekać po zapukaniu w drzwi pokoju Darkówny i zaczął walić w niego z maksymalną częstotliwością.
Otwórz. No, otwórz!
Panikował i to bardzo. To nie była złość z jego strony, ale poddenerwowanie mogło sugerować coś zgoła innego, a ponieważ miał głos taki sam jak brat, nawet odpowiedź na pytanie Natalie mogła nie brzmieć przekonująco.
- To ja. Weź otwórz do cholery... - warknął, nie rozumiejąc czemu ona nie może się pospieszyć, ani po co zadaje tak durne pytania. Na szczęście, choć nie była to zasługa pomyślunku, a zwykłego zniecierpliwienia, dodał po chwili;
- Nie wydurniaj się, Vivs! Musimy pogadać...
Tylko on jeden ją tak nazywał. Rozglądając się po korytarzu za nauczycielami, którzy mogliby dojebać się do niego o odwiedziny koleżanki, rudzielec schował ręce w kieszenie i wyjął z nich papierosy wraz z zapalniczką. Musiał koniecznie zapalić, zanim trafi go szlag.
Otwórz. No, otwórz!
Panikował i to bardzo. To nie była złość z jego strony, ale poddenerwowanie mogło sugerować coś zgoła innego, a ponieważ miał głos taki sam jak brat, nawet odpowiedź na pytanie Natalie mogła nie brzmieć przekonująco.
- To ja. Weź otwórz do cholery... - warknął, nie rozumiejąc czemu ona nie może się pospieszyć, ani po co zadaje tak durne pytania. Na szczęście, choć nie była to zasługa pomyślunku, a zwykłego zniecierpliwienia, dodał po chwili;
- Nie wydurniaj się, Vivs! Musimy pogadać...
Tylko on jeden ją tak nazywał. Rozglądając się po korytarzu za nauczycielami, którzy mogliby dojebać się do niego o odwiedziny koleżanki, rudzielec schował ręce w kieszenie i wyjął z nich papierosy wraz z zapalniczką. Musiał koniecznie zapalić, zanim trafi go szlag.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach