▲▼
First topic message reminder :
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
x Czas akcji: forumowy
x Miejsce akcji: Rezydencja Darków/inne
x Zarys fabularny: Co by było gdyby Darkowie adoptowali Remiego
x Postacie:
- Natalie Violette Dark
- Nathan Dark
- James Dark
- Remi
ThibaultDark - Amandine Dark
- NPC
______________________________________________________________________
To był jakiś kiepski żart, w który dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, choć trwał on już kilka dni.
Niech mnie ktoś dobudzi, błagam.
Załamała ręce, podnosząc się z łóżka i po raz kolejny uświadamiając sobie, że ten koszmar dział się naprawdę.
Westchnęła ciężko, wstając z łóżka i od razu je ścieląc. Poszła do łazienki by przemyć twarz, poprawić koka, który w ciągu nocy zupełnie się już rozplątał i spojrzeć na swoje zmęczone oczy. Nie, nie był to wynik niedospania, a zwyczajnego załamania i braku chęci do życia.
Chrzanić to. Trzeba żyć dalej.
Wróciła do pokoju, przebrała się w jeansy i koszulę w biało-czarną kratę, a następnie naciągnęła na nogi trampki.
Na razie miała spokój, bo poza nią nikt normalny nie wstawał o tej porze w wakacje. Słońce za oknem dopiero wychodziło zza horyzontu, a Darkówna już szykowała się, by rozpocząć dzień.
Krótkie rozciąganie się jak co rano i kilka mało wymagających ćwiczeń na rozbudzenie, a później na dół, do kuchni. Może i w soboty cała rodzina miała jeść razem śniadania, ale to miało mieć miejsce za kilka godzin, a ona do tego czasu nie wytrzyma.
Zbiegła po schodach, zgarnęła z kuchni jakiś jogurt i ruszyła do domowej biblioteki by dokończyć serię książek, którą wczoraj kupił ojciec.
Nic specjalnego, dzień jak co dzień. Wszystko jak po staremu. Nic się nie zmieniło...
Taa, na chwilę można zapomnieć, ale na jak długo?
Wreszcie nastała ta "wyczekiwana" pora śniadania. Domownicy wreszcie zaczęli podnosić się z łóżek. Pierwszy wstał ojciec, w którego dziewczyna się wdała. On też był rannym ptaszkiem snującym się wcześnie po domu, ale nie aż tak wcześnie jak ona. A reszta? Reszta prawdopodobnie siedziała w swoich pokojach do ostatniej chwili, ale Natalie w to nie wnikała. Po prostu odłożyła ostatnią książkę i udała się do jadalni, gdzie wszystko czekało już na stole.
I się wkurzył. Wkurzył się w momencie, kiedy to ona powinna mu urządzić niezłą jazdę za to, w co ją wpakował w galerii. Tyle nerwów nikt jej nie napsuł od czasu gdy... Remi włamał jej się do mieszkania i wmieszał w to jej ojca. Dobra, ten gość był jak widać mistrzem w wyczerpywaniu nerwów Violet.
Tym razem nie stawiała oporu przed podniesieniem jej i nawet grzecznie się na nim wsparła, choć za chwilę byłaby w stanie iść sama. W tym momencie już nie wiedziała, czy jego złość jak zwykle ją smuci, czy w tym wypadku bardziej irytuje. Musiała się położyć. Tego była pewna. Za dwie godziny będzie już normalnie kontaktowała, to może się to wszystko wyjaśni. O ile rudzielec nie postanowi strzelić jej focha na dłużej.
Wlokąc się za nim do hotelu rzuciła pod nosem jeszcze jeden komentarz.
- Jestem pewna tego, co mówię, więc albo ty coś wziąłeś i masz jakiś rozłam osobowości, albo masz tutaj cholernego sobowtóra - burknęła pod nosem, ale na tyle głośno i wyraźnie, żeby usłyszał.
- I dziwnie się zachowywałeś. Jakbyś mnie nie kojarzył. I mówiłeś po francusku. - To ciekawe, że ludzie na ogół stają się markotni i cisi, gdy są zmęczeni i chce im się spać, a panna Dark tym czasem zaczynała gadać wszystko, co jej ślina na język przyniesie. Efekt uboczny wyrąbania na wszystko. Jeśli ktoś dostrzegłby tę zależność, miałby naprawdę świetny sposób na wyciąganie z niej skrywanych informacji. Dobrze, że nikt nie obserwował jej na tylko uważnie, by skojarzyć te fakty.
Tym razem nie stawiała oporu przed podniesieniem jej i nawet grzecznie się na nim wsparła, choć za chwilę byłaby w stanie iść sama. W tym momencie już nie wiedziała, czy jego złość jak zwykle ją smuci, czy w tym wypadku bardziej irytuje. Musiała się położyć. Tego była pewna. Za dwie godziny będzie już normalnie kontaktowała, to może się to wszystko wyjaśni. O ile rudzielec nie postanowi strzelić jej focha na dłużej.
Wlokąc się za nim do hotelu rzuciła pod nosem jeszcze jeden komentarz.
- Jestem pewna tego, co mówię, więc albo ty coś wziąłeś i masz jakiś rozłam osobowości, albo masz tutaj cholernego sobowtóra - burknęła pod nosem, ale na tyle głośno i wyraźnie, żeby usłyszał.
- I dziwnie się zachowywałeś. Jakbyś mnie nie kojarzył. I mówiłeś po francusku. - To ciekawe, że ludzie na ogół stają się markotni i cisi, gdy są zmęczeni i chce im się spać, a panna Dark tym czasem zaczynała gadać wszystko, co jej ślina na język przyniesie. Efekt uboczny wyrąbania na wszystko. Jeśli ktoś dostrzegłby tę zależność, miałby naprawdę świetny sposób na wyciąganie z niej skrywanych informacji. Dobrze, że nikt nie obserwował jej na tylko uważnie, by skojarzyć te fakty.
Wkurzył się? Mało powiedziane. Gdyby nic do niej nie czuł to zostawiłby ten zaćpany placek tam, gdzie leżał i nawet by się nie obejrzał czy jeszcze oddycha. No, ale koch...lubił ją bardzo. Bywa.
Wlókł ją obojętnie jakby tachał worek kartofli, gdy tej nagle znowu zebrało się na jakieś brednie. Tylko, że po tym ładunku niedorzeczności Rem puścił ją, nie patrząc czy zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą czy jednak jakoś się odratowała. A potem poszedł sam dalej, o wiele szybciej, aż wreszcie odbiegł. I tyle było z pomagania kumpeli.
Miał jej dość? Aż tak go wkurzyła? Cokolwiek to nie było, nie zapowiadało się by chłopak zamierzał po nią wracać, więc panienka Dark resztę drogi była zdana już tylko na siebie. Dobrze, że miała już niedaleko.
Tymczasem Remi pobiegł do swojego pokoju, w skrajnych nerwach ledwo trafiając kluczem w zamek by otworzyć drzwi. W środku nikogo nie było, co wyraźnie ulżyło rudzielcowi, choć nijak go nie uspokoiło. Nie przygotował się na ten wyjazd. Do ostatniej chwili nie ogarnął, gdzie się wybiera. Gdyby wiedział to chociaż spisałby kilka istotnych informacji, których nijak nie mógł spamiętać. Na przykład numer telefonu własnego brata. Nie żeby kiedykolwiek od niego odebrał...
Przynajmniej nic mu nie jest. Żyje i ma się dobrze. Dostatecznie dobrze by wkurwiać Vivs... czyli lepiej niż kiedykolwiek.
Poczuł jak boleśnie zaciska mu się żołądek.
Pewnie dalej mieszka z ojcem. A mieli się przeprowadzić po rozwodzie. Do kurwy nędzy, daleko ich nie poniosło...
Zacisnął zęby, powoli wypuszczając przez nie powietrze.
To tylko dwa tygodnie. Tylko dwa tygodnie...
Walnął się na pościel i zamknął oczy, ale to nie wystarczyło, więc po chwili chwycił poduszkę i zasłonił nią twarz.
Nie ruszam się stąd. Nie ruszam i chuj.
Wlókł ją obojętnie jakby tachał worek kartofli, gdy tej nagle znowu zebrało się na jakieś brednie. Tylko, że po tym ładunku niedorzeczności Rem puścił ją, nie patrząc czy zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą czy jednak jakoś się odratowała. A potem poszedł sam dalej, o wiele szybciej, aż wreszcie odbiegł. I tyle było z pomagania kumpeli.
Miał jej dość? Aż tak go wkurzyła? Cokolwiek to nie było, nie zapowiadało się by chłopak zamierzał po nią wracać, więc panienka Dark resztę drogi była zdana już tylko na siebie. Dobrze, że miała już niedaleko.
Tymczasem Remi pobiegł do swojego pokoju, w skrajnych nerwach ledwo trafiając kluczem w zamek by otworzyć drzwi. W środku nikogo nie było, co wyraźnie ulżyło rudzielcowi, choć nijak go nie uspokoiło. Nie przygotował się na ten wyjazd. Do ostatniej chwili nie ogarnął, gdzie się wybiera. Gdyby wiedział to chociaż spisałby kilka istotnych informacji, których nijak nie mógł spamiętać. Na przykład numer telefonu własnego brata. Nie żeby kiedykolwiek od niego odebrał...
Przynajmniej nic mu nie jest. Żyje i ma się dobrze. Dostatecznie dobrze by wkurwiać Vivs... czyli lepiej niż kiedykolwiek.
Poczuł jak boleśnie zaciska mu się żołądek.
Pewnie dalej mieszka z ojcem. A mieli się przeprowadzić po rozwodzie. Do kurwy nędzy, daleko ich nie poniosło...
Zacisnął zęby, powoli wypuszczając przez nie powietrze.
To tylko dwa tygodnie. Tylko dwa tygodnie...
Walnął się na pościel i zamknął oczy, ale to nie wystarczyło, więc po chwili chwycił poduszkę i zasłonił nią twarz.
Nie ruszam się stąd. Nie ruszam i chuj.
Kiedy nagle jej się wyrwał, mocno się zachwiała. Nie tyle przez to, że nie mogła ustać na nogach, ale przez to, że nią szarpnął. Oparła się ręką o ścianę i zamknęła na chwilę oczy.
Dajesz. Do pokoju i się położysz. Przejdź te kilkanaście metrów NORMALNIE.
Komenda o dziwo zadziałała, bo dziewczyna wyprostowała się i przeszła ten odcinek w bardzo naturalny sposób. Tylko ręka cały czas sunęła po pobliskiej ścianie.
Tylko co jego ugryzło?
Na trzeźwo nie rozumiała tego gościa, a co dopiero będąc ledwie przytomną. Nie zastanawiając się nad tą sprawą długo, zamknęła za sobą drzwi do pokoju i padła twarzą na łóżko.
Za dwie godziny będę żywa. A później już nigdy nie wezmę tyle tych leków. Ćwiartka. Zapamiętać. Tylko ćwiartkę...
Wstała dokładnie o tej godzinie, co zakładała. Prawie, by zdążyć na kolację. Obiad zdążyła przegapić przez te dzisiejsze przygody, ale kolację już zjeść musiała. Była strasznie głodna.
Stanęła przed lustrem i doprowadziła się do porządku.
Ok, wyglądam normalnie. Mogę wyjść. Ciekawe, czy z Remim już lepiej. Może wyjaśni mi, co tam właściwie zaszło.
Spojrzała na zegarek i skrzywiła się.
Zobaczymy, czy się chociaż na niego natknę. Nie uśmiecha mi się plątać i szukać go po ciszy nocnej. Już prędzej jutro coś wykombinuję.
Wyszła z pokoju i ruszyła na posiłek. Nie przepadała za jedzeniem w takich miejscach, ale coś zjeść musiała. Ona zdecydowanie nie było przystosowana do długich głodówek.
Dajesz. Do pokoju i się położysz. Przejdź te kilkanaście metrów NORMALNIE.
Komenda o dziwo zadziałała, bo dziewczyna wyprostowała się i przeszła ten odcinek w bardzo naturalny sposób. Tylko ręka cały czas sunęła po pobliskiej ścianie.
Tylko co jego ugryzło?
Na trzeźwo nie rozumiała tego gościa, a co dopiero będąc ledwie przytomną. Nie zastanawiając się nad tą sprawą długo, zamknęła za sobą drzwi do pokoju i padła twarzą na łóżko.
Za dwie godziny będę żywa. A później już nigdy nie wezmę tyle tych leków. Ćwiartka. Zapamiętać. Tylko ćwiartkę...
Wstała dokładnie o tej godzinie, co zakładała. Prawie, by zdążyć na kolację. Obiad zdążyła przegapić przez te dzisiejsze przygody, ale kolację już zjeść musiała. Była strasznie głodna.
Stanęła przed lustrem i doprowadziła się do porządku.
Ok, wyglądam normalnie. Mogę wyjść. Ciekawe, czy z Remim już lepiej. Może wyjaśni mi, co tam właściwie zaszło.
Spojrzała na zegarek i skrzywiła się.
Zobaczymy, czy się chociaż na niego natknę. Nie uśmiecha mi się plątać i szukać go po ciszy nocnej. Już prędzej jutro coś wykombinuję.
Wyszła z pokoju i ruszyła na posiłek. Nie przepadała za jedzeniem w takich miejscach, ale coś zjeść musiała. Ona zdecydowanie nie było przystosowana do długich głodówek.
Każdy musiał kiedyś jeść, nawet Thibault, chociaż przez te wszystkie świństwa, którymi się szprycował miał naprawdę niskie potrzeby w tym zakresie. Skoro jednak ominął posiłek przed wylotem, w trakcie podróży i aż dotąd niczego nie tknął to i jego organizm zaczął się domagać, a stres tylko pogorszył sytuację.
Czekał chyba do ostatniej chwili zanim zebrał się wreszcie na kolację. Wiedział, że przesadza, ale dopiero godził się z myślą w jakie bagno się wpakował, nawet jeśli było to bagno zlokalizowane poza hotelem i nie mogło mu w środku nijak zagrozić.
Po prostu nie będę wychodził. Te durne wycieczki i tak nie są obowiązkowe. Jakoś to będzie.
Pocieszał się w myślach, idąc niechętnie na stołówkę, która wyglądała jak wnętrze eleganckiej restauracji, tylko, że zamiast kelnerów były porozstawiane szwedzkie stoły. Wszystkie stoliki były tej samej, średniej wielkości i mogły pomieścić nawet kilka osób, więc Rem nie musiał długo szukać nim znalazł wolny kąt. Nałożył sobie crepes z prażonymi jabłkami i cynamonem - swoje ulubione. Ostatni posiłek skazańca? Po próbach z saszetką cukru wiedział, że to go nie zabije. A skoro raz w życiu mógł zjeść to co naprawdę lubił to nie zamierzał się ograniczać.
Czekał chyba do ostatniej chwili zanim zebrał się wreszcie na kolację. Wiedział, że przesadza, ale dopiero godził się z myślą w jakie bagno się wpakował, nawet jeśli było to bagno zlokalizowane poza hotelem i nie mogło mu w środku nijak zagrozić.
Po prostu nie będę wychodził. Te durne wycieczki i tak nie są obowiązkowe. Jakoś to będzie.
Pocieszał się w myślach, idąc niechętnie na stołówkę, która wyglądała jak wnętrze eleganckiej restauracji, tylko, że zamiast kelnerów były porozstawiane szwedzkie stoły. Wszystkie stoliki były tej samej, średniej wielkości i mogły pomieścić nawet kilka osób, więc Rem nie musiał długo szukać nim znalazł wolny kąt. Nałożył sobie crepes z prażonymi jabłkami i cynamonem - swoje ulubione. Ostatni posiłek skazańca? Po próbach z saszetką cukru wiedział, że to go nie zabije. A skoro raz w życiu mógł zjeść to co naprawdę lubił to nie zamierzał się ograniczać.
W drodze do jadalni natknęła się na grupkę znajomych, z którymi była w galerii. Zaczepiona i zapytana, gdzie im zniknęła, bo przecież mieli wracać razem, nic nie odpowiedziała. Po prostu ich zbyła i poszła dalej. Nie miała ochoty wracać do tamtego tematu, a już na pewno przy nich. Sama musiała to wszystko przemyśleć i ewentualnie pomęczyć o coś rudzielca, który dziwnie... zachowywał się inaczej i bardziej dziwnie niż zwykle.
Serio, nic tak nie może działać. Mógłby się inaczej zachowywać i może nawet myśleć, że jest kimś innym, ale nie zmieniłby przy tym stroju i nie znalazł sobie tak szybko towarzystwa. Takie rzeczy tylko przy rozszczepieniu osobowości, ale to możemy tutaj wykluczyć.
Zmarszczyła brwi i ciągle zamyślona, wyminęła parę, która już opuszczała stołówkę.
Niby istniało jedno dobre wyjaśnienie tych wydarzeń, ale prawdopodobieństwo jego wystąpienia było naprawdę niewielkie.
Bo niby jakie są szanse?
Jej mózg odruchowo spróbował to policzyć, ale już po sekundzie zarzucił ten projekt. Zwyczajnie nie był wstanie operować tak ogromnymi liczbami.
Weszła na salę i zaczęła się rozglądać za czymś, na co mogłaby mieć ochotę.
Kuchnia francuska...
Niektóre dania rzeczywiście różniły się od tych serwowanych w Kanadzie czy w Wielkiej Brytanii, ale czy Natalie naprawdę miała ochotę ich próbować?
Dobra, brytyjską kuchnię łatwo przebić. Rzeczywiście nie mamy się czym poszczycić. Ciekawe naleśniki. Dawno nie miałam okazji zjeść takich, których grubość nie dochodziłaby do jednego centymetra. To może być jednak ciekawa odmiana.
Nałożyła sobie trochę, wzięła kubek herbaty i zaczęła szukać dla siebie jakiegoś miejsca. Minus nieposiadania znajomych - nie bardzo masz się do kogo przysiąść.
Przed oczami mignął jej rudzielec, więc jakoś odruchowo ruszyła za nim, ale go nie dogoniła. Zamiast tego patrzyła, gdzie usiądzie. Mógł przecież iść w stronę jakichś kumpli, a Violet niespecjalnie uśmiechało się poznawanie jego znajomych. W ogóle nie uśmiechało jej się przebywać w jakimś większym gronie. Dopiero, gdy usiadł w lekkim odosobnieniu, dziewczyna zdecydowała się do niego podejść.
Stanęła koło niego i przekrzywiła głowę, przyglądając się jego kolacji.
- Znowu masz doła i chcesz się zatruć cynamonem czy sięgasz po niego tak po prostu? - Miało to trochę żartobliwe zabarwienie.
Serio, nic tak nie może działać. Mógłby się inaczej zachowywać i może nawet myśleć, że jest kimś innym, ale nie zmieniłby przy tym stroju i nie znalazł sobie tak szybko towarzystwa. Takie rzeczy tylko przy rozszczepieniu osobowości, ale to możemy tutaj wykluczyć.
Zmarszczyła brwi i ciągle zamyślona, wyminęła parę, która już opuszczała stołówkę.
Niby istniało jedno dobre wyjaśnienie tych wydarzeń, ale prawdopodobieństwo jego wystąpienia było naprawdę niewielkie.
Bo niby jakie są szanse?
Jej mózg odruchowo spróbował to policzyć, ale już po sekundzie zarzucił ten projekt. Zwyczajnie nie był wstanie operować tak ogromnymi liczbami.
Weszła na salę i zaczęła się rozglądać za czymś, na co mogłaby mieć ochotę.
Kuchnia francuska...
Niektóre dania rzeczywiście różniły się od tych serwowanych w Kanadzie czy w Wielkiej Brytanii, ale czy Natalie naprawdę miała ochotę ich próbować?
Dobra, brytyjską kuchnię łatwo przebić. Rzeczywiście nie mamy się czym poszczycić. Ciekawe naleśniki. Dawno nie miałam okazji zjeść takich, których grubość nie dochodziłaby do jednego centymetra. To może być jednak ciekawa odmiana.
Nałożyła sobie trochę, wzięła kubek herbaty i zaczęła szukać dla siebie jakiegoś miejsca. Minus nieposiadania znajomych - nie bardzo masz się do kogo przysiąść.
Przed oczami mignął jej rudzielec, więc jakoś odruchowo ruszyła za nim, ale go nie dogoniła. Zamiast tego patrzyła, gdzie usiądzie. Mógł przecież iść w stronę jakichś kumpli, a Violet niespecjalnie uśmiechało się poznawanie jego znajomych. W ogóle nie uśmiechało jej się przebywać w jakimś większym gronie. Dopiero, gdy usiadł w lekkim odosobnieniu, dziewczyna zdecydowała się do niego podejść.
Stanęła koło niego i przekrzywiła głowę, przyglądając się jego kolacji.
- Znowu masz doła i chcesz się zatruć cynamonem czy sięgasz po niego tak po prostu? - Miało to trochę żartobliwe zabarwienie.
Był głodny, a jednak czuł, że nawet połowa tej niewielkiej porcji ulubionych słodkości nie przejdzie mu przez gardło. Aż go skręcało na samo wspomnienie słów Darkówny.
"(...) albo ty coś wziąłeś i masz jakiś rozłam osobowości, albo masz tutaj cholernego sobowtóra!"
Oj, chciałby mieć teraz rozłam osobowości, albo nawet obcą osobę, która zupełnie przypadkiem ma tak samo parszywą gębę jak on. To byłoby prostsze, pewnie nawet mniej nieprzyjemne do wyjaśniania. Nie żeby z tym ostatnim się jakoś spieszył...
- Nie mam pojęcia za kogo ty mnie masz, Vivs... - mruknął krojąc sobie naleśnik na małe kawałki, tylko po to by ostatecznie nie wziąć żadnego z nich do ust. Chyba jednak przejdzie na dietę.
- Już ci lepiej jak widzę. - zerknął na nią i odsunął nogą krzesło, dosyć jednoznacznie dając jej do zrozumienia by się dosiadła. Nie cierpiał jak ktoś tak nad nim stał z wyczekiwaniem. Zupełnie jakby widział swoją matkę!
Dalej było mu przykro za to jak go traktowała odkąd znowu się zobaczyli, ale w tej chwili był bardziej zaaferowany wieściami o swoim bracie niż czymkolwiek innym. Zresztą, czego on się po niej spodziewał? Byli tylko kumplami, a do tego minęło trochę czasu odkąd ostatnio się widzieli. Do tej pory na pewno znalazła sobie milion lepszych, ciekawszych osób ze swojego środowiska z którymi spędzała czas.
"(...) albo ty coś wziąłeś i masz jakiś rozłam osobowości, albo masz tutaj cholernego sobowtóra!"
Oj, chciałby mieć teraz rozłam osobowości, albo nawet obcą osobę, która zupełnie przypadkiem ma tak samo parszywą gębę jak on. To byłoby prostsze, pewnie nawet mniej nieprzyjemne do wyjaśniania. Nie żeby z tym ostatnim się jakoś spieszył...
- Nie mam pojęcia za kogo ty mnie masz, Vivs... - mruknął krojąc sobie naleśnik na małe kawałki, tylko po to by ostatecznie nie wziąć żadnego z nich do ust. Chyba jednak przejdzie na dietę.
- Już ci lepiej jak widzę. - zerknął na nią i odsunął nogą krzesło, dosyć jednoznacznie dając jej do zrozumienia by się dosiadła. Nie cierpiał jak ktoś tak nad nim stał z wyczekiwaniem. Zupełnie jakby widział swoją matkę!
Dalej było mu przykro za to jak go traktowała odkąd znowu się zobaczyli, ale w tej chwili był bardziej zaaferowany wieściami o swoim bracie niż czymkolwiek innym. Zresztą, czego on się po niej spodziewał? Byli tylko kumplami, a do tego minęło trochę czasu odkąd ostatnio się widzieli. Do tej pory na pewno znalazła sobie milion lepszych, ciekawszych osób ze swojego środowiska z którymi spędzała czas.
Uśmiechnęła się, słysząc jego odpowiedź. Jak raz nie miała ochoty się z nim wykłócać o tę nieszczęsną przyprawę. Jeśli tylko będzie to jadł ostrożnie, to może nic takiego nie będzie mu się działo. Skoro i tak już tak strasznie się upiera, by przyjmować ten alergen, to nie mogła nic na to poradzić. Nie będzie robiła za jego całodobową niańkę. Facet jest dorosły. Serio, w tym kraju on JEST dorosły. Ciekawe, czy był tego świadom, czy jednak nawet o tym nie pomyślał.
Zasadniczo, to ona nie potrzebowała zaproszenia żeby się do niego dosiąść. Za kilka sekund zrobiłaby to sama, biorąc za zgodę sam fakt, że nie odprawił jej z kwitkiem, ale że dodatkowo dał jej do zrozumienia, że ma siadać, to poczuła się jeszcze pewniej. Przynajmniej nie przypominało to już tak bardzo narzucania się komuś.
Trochę jak z twoim włamaniem-odwiedzinami.
Uśmiechnęła się w myślach na to wspomnienie.
- Wyspałam się. To pomaga, wiesz? - Sama zabrała się za swoją porcję, ale jakoś nie spieszyło jej się z jedzeniem.
Zamiast tego wolała mu się przypatrywać. Nie było to natrętne spojrzenie, jakim raczyło się podejrzanego na przesłuchaniu, a zwykłe przypatrywanie się osobie, którą się lubi i z którą prowadzi się rozmowę oraz spożywa razem z nią posiłek.
Niska samoocena rudzielca po raz kolejny dawała o sobie znać szepcąc mu na ucho, jak małe znaczenie dla Natalie ma jego osoba. Znacznie łatwiej było mu założyć, że dziewczyna ma lepszych znajomych od niego i uwielbia spędzać z nimi czas niż przypomnieć sobie, że nie oberwało się za dzisiejsze pocałowanie jej; późniejsze znalezienie jej samej, drzemiącej na ławce z powodu leków oraz pomyśleć o tym, że to do niego przywędrowała, a nie do "swoich znajomych", gdy przyszła pora żeby zjeść kolację.
Zasadniczo, to ona nie potrzebowała zaproszenia żeby się do niego dosiąść. Za kilka sekund zrobiłaby to sama, biorąc za zgodę sam fakt, że nie odprawił jej z kwitkiem, ale że dodatkowo dał jej do zrozumienia, że ma siadać, to poczuła się jeszcze pewniej. Przynajmniej nie przypominało to już tak bardzo narzucania się komuś.
Trochę jak z twoim włamaniem-odwiedzinami.
Uśmiechnęła się w myślach na to wspomnienie.
- Wyspałam się. To pomaga, wiesz? - Sama zabrała się za swoją porcję, ale jakoś nie spieszyło jej się z jedzeniem.
Zamiast tego wolała mu się przypatrywać. Nie było to natrętne spojrzenie, jakim raczyło się podejrzanego na przesłuchaniu, a zwykłe przypatrywanie się osobie, którą się lubi i z którą prowadzi się rozmowę oraz spożywa razem z nią posiłek.
Niska samoocena rudzielca po raz kolejny dawała o sobie znać szepcąc mu na ucho, jak małe znaczenie dla Natalie ma jego osoba. Znacznie łatwiej było mu założyć, że dziewczyna ma lepszych znajomych od niego i uwielbia spędzać z nimi czas niż przypomnieć sobie, że nie oberwało się za dzisiejsze pocałowanie jej; późniejsze znalezienie jej samej, drzemiącej na ławce z powodu leków oraz pomyśleć o tym, że to do niego przywędrowała, a nie do "swoich znajomych", gdy przyszła pora żeby zjeść kolację.
Miło było znowu mieć ją obok. Nie chciał się do tego przyznawać, bo to by znaczyło, że nie potrafi dać sobie z nią spokoju, ale widząc jej słodki uśmiech, sam uniósł prawy kącik ust i nadział na widelec kawałek naleśnika. Jabłka i cynamon, dlaczego musiały smakować tak dobrze? Do tego cienkie ciasto oprószone cukrem pudrem i polane syropem... Tęsknił za tą potrawą bardziej niż przypuszczał i chociaż początkowo obojętnie wsunął do ust pierwszy kęs, od razu poczuł jak robi mu się gorąco (i duszno?), a oczy mu rozbłysły z zachwytu. Życie byłoby cudowne, gdyby mógł codziennie jeść takie pyszności! I wtedy dotarło do niego, że zaczyna drapać go w gardle i oddycha jakby płycej niż dotąd. Smutek z jakim spojrzał na rozdziabaną potrawę, której wiedział, że nie może więcej zjeść wzruszyłby największego twardziela.
- Skoro tak mówisz... - mruknął w stronę Natalie, nie dostrzegając na sobie jej uważnego spojrzenia.
Czy może być gorzej?
Mogło. I zamierzało być. Nikt nie mógł przewidzieć tego co miało zdarzyć się już pierwszej nocy pobytu uczniów z Riverdale w tej uroczej, francuskiej miejscowości...
- Skoro tak mówisz... - mruknął w stronę Natalie, nie dostrzegając na sobie jej uważnego spojrzenia.
Czy może być gorzej?
Mogło. I zamierzało być. Nikt nie mógł przewidzieć tego co miało zdarzyć się już pierwszej nocy pobytu uczniów z Riverdale w tej uroczej, francuskiej miejscowości...
Szczerze powiedziawszy, to tęskniła za tym rudym ćpunem. Jasne, cały czas sprawiał jakieś kłopoty, ale przynajmniej nie można było powiedzieć, że wieje przy nim nudą. Spokoju to ona miała dość przy książkach i zamknięta w jednym pomieszczeniu na wiele godzin. Nie miała żadnych ciekawszych znajomych. Garść kujonów, z którymi rozmawiała o nauce i okazjonalnie gdzieś wyszła, ale też bez szaleństw. Kilka osób, które co prawda nie zakuwały tyle, ale też były dość spokojne. Było też może kilka luźniejszych znajomości, ale z tymi ludźmi Darkówna nie miała zbyt wielu wspólnych tematów i od razu miała ochotę się od nich oddalić, bo ich towarzystwo zwyczajnie ją nudziło i na dłuższą metę męczyło.
A z Remim? Lubiła spędzać z nim czas. Mogła się przy nim wygłupiać, nie musiała uważać na język, mogła naginać zasady i spojrzeć na świat z innej perspektywy. Nagle okazywało się, że wcale nie ma nad wszystkim tak wielkiej kontroli i nie jest w stanie jej mieć, ale nie zawsze jej to przeszkadzało. To było ciekawe doznanie.
Plus, tak, podobał jej się. Nie zamierzała mówić tego na głos, ale i nie widziała sensu by oszukiwać w tej kwestii samą siebie. Wcześniej nie zwracała na to uwagi, ale kiedy go polubiła, nagle okazało się, że jednak jest cholernie przystojny i...
Weź może nie odlatuj, co? Miałaś jeść, a nie gapić się na niego i odpływać.
Dopiero po chwili dziewczynie udało się przywołać do porządku i skupić na naleśnikach, które miała dojeść. Przyszła tutaj jeść, a nie zachowywać się jak małolata.
Kurwa...
Może i wróciła do rzeczywistości, ale ogarnięcie myśli miało jej zająć jeszcze trochę czasu. Jednak było z nią źle. Bardzo źle.
Dojadła kolację i stała od stolika.
- Dobra, ja się ulatniam. Cisza nocna i tak dalej. Pani prefekt pff... - Przewróciła oczami i się pożegnała, a później odniosła talerz i kubek, a następnie ruszyła do pokoju.
A z Remim? Lubiła spędzać z nim czas. Mogła się przy nim wygłupiać, nie musiała uważać na język, mogła naginać zasady i spojrzeć na świat z innej perspektywy. Nagle okazywało się, że wcale nie ma nad wszystkim tak wielkiej kontroli i nie jest w stanie jej mieć, ale nie zawsze jej to przeszkadzało. To było ciekawe doznanie.
Plus, tak, podobał jej się. Nie zamierzała mówić tego na głos, ale i nie widziała sensu by oszukiwać w tej kwestii samą siebie. Wcześniej nie zwracała na to uwagi, ale kiedy go polubiła, nagle okazało się, że jednak jest cholernie przystojny i...
Weź może nie odlatuj, co? Miałaś jeść, a nie gapić się na niego i odpływać.
Dopiero po chwili dziewczynie udało się przywołać do porządku i skupić na naleśnikach, które miała dojeść. Przyszła tutaj jeść, a nie zachowywać się jak małolata.
Kurwa...
Może i wróciła do rzeczywistości, ale ogarnięcie myśli miało jej zająć jeszcze trochę czasu. Jednak było z nią źle. Bardzo źle.
Dojadła kolację i stała od stolika.
- Dobra, ja się ulatniam. Cisza nocna i tak dalej. Pani prefekt pff... - Przewróciła oczami i się pożegnała, a później odniosła talerz i kubek, a następnie ruszyła do pokoju.
- ...huh? - uniósł na nią te swoje jasne, psie oczyska i przytaknął.
- Do potem.
Zostawszy sam z grzeszną przyjemnością rozlazłą na talerzu, westchnął pokonany i nadział kolejny kawałek. Będzie tego potem żałował, ale mówi się trudno.
Która to była godzina...? Niebo za oknem wciąż lśniło gwiazdami, ledwo dostrzegalnymi przy ulicznych latarniach i światłach z klubów oraz dyskotek. Przynajmniej w hotelu panowała względna cisza. Czasami ktoś gadał na jednym z długich korytarzy, albo winda brzęczała zatrzymując się na piętrze, gotowa przewieźć zmęczonych balowaniem turystów, jednak nic co mogłoby wybudzić z naprawdę twardego snu. Grubo po nocnej ciszy zarządzonej przez pana Tanakę, już chyba nikt z Riverdale nie śmiał błaznować poza swoim pokojem, co oczywiście nie przeszkadzało reszcie zatrzymujących się tu ludziom z korzystania z urlopu. Zwłaszcza jakaś dwójka naprawdę głośno się zabawiała na basenie, który znajdował się ledwo kilkanaście metrów od okna Darkówny. Chciała osobny pokój i go dostała, ale jedyny wolny był właśnie ten na parterze, blisko wiecznie obleganych zbiorników wodnych. Podobno w każdy weekend organizowali tam potańcówki aż do samego rana. Miłego wysypiania...
"Ach, ach... Mocniej, R-Remi...!"
"Cicho! Usłyszą nas..."
Czy on miał jakiś fetysz do dziwnych miejsc? Może. Czy ktokolwiek miał ochotę w to wnikać? Raczej wątpliwe.
- Do potem.
Zostawszy sam z grzeszną przyjemnością rozlazłą na talerzu, westchnął pokonany i nadział kolejny kawałek. Będzie tego potem żałował, ale mówi się trudno.
Która to była godzina...? Niebo za oknem wciąż lśniło gwiazdami, ledwo dostrzegalnymi przy ulicznych latarniach i światłach z klubów oraz dyskotek. Przynajmniej w hotelu panowała względna cisza. Czasami ktoś gadał na jednym z długich korytarzy, albo winda brzęczała zatrzymując się na piętrze, gotowa przewieźć zmęczonych balowaniem turystów, jednak nic co mogłoby wybudzić z naprawdę twardego snu. Grubo po nocnej ciszy zarządzonej przez pana Tanakę, już chyba nikt z Riverdale nie śmiał błaznować poza swoim pokojem, co oczywiście nie przeszkadzało reszcie zatrzymujących się tu ludziom z korzystania z urlopu. Zwłaszcza jakaś dwójka naprawdę głośno się zabawiała na basenie, który znajdował się ledwo kilkanaście metrów od okna Darkówny. Chciała osobny pokój i go dostała, ale jedyny wolny był właśnie ten na parterze, blisko wiecznie obleganych zbiorników wodnych. Podobno w każdy weekend organizowali tam potańcówki aż do samego rana. Miłego wysypiania...
"Ach, ach... Mocniej, R-Remi...!"
"Cicho! Usłyszą nas..."
Czy on miał jakiś fetysz do dziwnych miejsc? Może. Czy ktokolwiek miał ochotę w to wnikać? Raczej wątpliwe.
Dziewczyna dotarła do pokoju jeszcze przed nastaniem ciszy nocnej. Doskonale wiedziała, że nie uśnie aż tak wcześnie, bo była takim samym nocnym markiem jak ojciec. To nawet ciekawe, bo Darkówna była w stanie funkcjonować do późnych godzin nocnych, a później i tak zerwać się z łóżka wcześniej, niż niejedna osoba.
Za ogół się z tego cieszyła, bo to pozwalało jej lepiej spożytkować dany jej czas. Inni mieli tylko 16 godzin na dobę, a i ich nie potrafili dobrze wykorzystać, a ona za to miała ich około 19 i każdą z nich starała się poświęcić na coś przydatnego. Bezczynność paskudnie ją męczyła. Nie potrafiła tak jak inni włączyć telewizora i zupełnie się odmóżdżyć, zalegając na kanapie i zajadając chipsy. Po prostu nie mogła. Musiała coś robić.
Pewnie dlatego tak drażniło ją, że cisza nocna zaczynała się tak wcześnie. Niby nie miała nic ważnego do roboty poza pokojem, ale jednak. Wiedziała, że się nie położy, więc po wykąpaniu się, rzuciła się na wyrko i wyjęła notebooka. Nie była fanką wożenia ze sobą sprzętu, ale cóż poradzić. Książki strasznie szybko jej się kończyły, a skoro czekało ją codziennie siedzenie po kilka godzin samej w pokoju, to trzeba było się czymś zająć.
A tym czymś dzisiejszej nocy miała być chemia. Tak. Matmy miała ostatnio dość, więc dziś postanowiła wziąć się za chemię. Nie ma się co dziwić, że później jest w stanie gadać nawet o różnych rodzajach narkotyków jeśli ona w środku nocy jest w stanie dla rozrywki czytać artykuły o związkach chemicznych. No tak, bo zwykła gierka na przeglądarkę byłaby zbyt oklepana.
Od jej wspaniałej rozrywki oderwały ją dopiero dość głośne hałasy za oknem. Wszystkie pozostałe była wstanie ignorować, ale te jednak zwracały na siebie uwagę.
Podniosła głowę i spojrzała na okno jakby miało to coś dać. Zamyśliła się na chwilę by wybrać najlepsze rozwiązanie problemu.
Zignorować się jak widać nie da. Zamknięcie okna też niewiele pomoże. Zatkanie uszu nie sprawi, że przestanę się zastanawiać. Dzwonić z byle powodu do nauczyciela nie mam ochoty. Ehh. Chyba nie chcę wiedzieć.
Chwila przerwy.
Nie, jednak lepiej tam iść i pozbyć się problemu niż siedzieć tutaj, słuchać i się nad tym zastanawiać.
Wsunęła komputer do torby, założyła buty i włożyła telefon do kieszeni, a później otworzyła okno na oścież i ostrożnie się przez nie wymknęła. Ostatnim, czego było jej teraz potrzeba, to napatoczenie się na jakiegoś nauczyciela.
Przymknęła okno i skierowała się po cichu w stronę hałasów.
Kurwa~
Przeczesała włosy ręką. Strasznie nie chciała tam iść, ale nic lepszego do głowy jej nie przychodziło.
Za ogół się z tego cieszyła, bo to pozwalało jej lepiej spożytkować dany jej czas. Inni mieli tylko 16 godzin na dobę, a i ich nie potrafili dobrze wykorzystać, a ona za to miała ich około 19 i każdą z nich starała się poświęcić na coś przydatnego. Bezczynność paskudnie ją męczyła. Nie potrafiła tak jak inni włączyć telewizora i zupełnie się odmóżdżyć, zalegając na kanapie i zajadając chipsy. Po prostu nie mogła. Musiała coś robić.
Pewnie dlatego tak drażniło ją, że cisza nocna zaczynała się tak wcześnie. Niby nie miała nic ważnego do roboty poza pokojem, ale jednak. Wiedziała, że się nie położy, więc po wykąpaniu się, rzuciła się na wyrko i wyjęła notebooka. Nie była fanką wożenia ze sobą sprzętu, ale cóż poradzić. Książki strasznie szybko jej się kończyły, a skoro czekało ją codziennie siedzenie po kilka godzin samej w pokoju, to trzeba było się czymś zająć.
A tym czymś dzisiejszej nocy miała być chemia. Tak. Matmy miała ostatnio dość, więc dziś postanowiła wziąć się za chemię. Nie ma się co dziwić, że później jest w stanie gadać nawet o różnych rodzajach narkotyków jeśli ona w środku nocy jest w stanie dla rozrywki czytać artykuły o związkach chemicznych. No tak, bo zwykła gierka na przeglądarkę byłaby zbyt oklepana.
Od jej wspaniałej rozrywki oderwały ją dopiero dość głośne hałasy za oknem. Wszystkie pozostałe była wstanie ignorować, ale te jednak zwracały na siebie uwagę.
Podniosła głowę i spojrzała na okno jakby miało to coś dać. Zamyśliła się na chwilę by wybrać najlepsze rozwiązanie problemu.
Zignorować się jak widać nie da. Zamknięcie okna też niewiele pomoże. Zatkanie uszu nie sprawi, że przestanę się zastanawiać. Dzwonić z byle powodu do nauczyciela nie mam ochoty. Ehh. Chyba nie chcę wiedzieć.
Chwila przerwy.
Nie, jednak lepiej tam iść i pozbyć się problemu niż siedzieć tutaj, słuchać i się nad tym zastanawiać.
Wsunęła komputer do torby, założyła buty i włożyła telefon do kieszeni, a później otworzyła okno na oścież i ostrożnie się przez nie wymknęła. Ostatnim, czego było jej teraz potrzeba, to napatoczenie się na jakiegoś nauczyciela.
Przymknęła okno i skierowała się po cichu w stronę hałasów.
Kurwa~
Przeczesała włosy ręką. Strasznie nie chciała tam iść, ale nic lepszego do głowy jej nie przychodziło.
Czego ona się spodziewała? Nie, lepiej się nad tym nie zastanawiać. Wystarczy, że to co zastała było chyba najoczywistszą z możliwości, co niestety nie oznaczało, że najlepszą.
Ten rudy łeb poznałaby chyba wszędzie. Bladą dupę już może niekoniecznie, ale to i tak lepszy widok niż z drugiej strony, co nie...? Ze ściągniętymi do kolan spodniami, jej francuski kumpel beztrosko posuwał koleżankę z klasy, której długie blond kłaki zakrywały (niestety tylko) twarz. Cała reszta jej chudego cielska nadstawiała się mu na jednym z leżaków, obok którego walały się krótka bluzeczka z cekinami, spódniczka oraz różowe stringi. Betty, bo tylko ona miała tak piskliwy głos, lubiła balować i już niejeden raz wpadła przez to w poważne kłopoty. Widać nic jej to nie nauczyło, bo już pierwszej nocy na wycieczce postanowiła pozwiedzać okolicę. Szkoda, że dotarła tylko na basen, bo może dając dupy w kiblu w jakimś barze nie przeszkadzałaby innym w wypoczynku...
Ten rudy łeb poznałaby chyba wszędzie. Bladą dupę już może niekoniecznie, ale to i tak lepszy widok niż z drugiej strony, co nie...? Ze ściągniętymi do kolan spodniami, jej francuski kumpel beztrosko posuwał koleżankę z klasy, której długie blond kłaki zakrywały (niestety tylko) twarz. Cała reszta jej chudego cielska nadstawiała się mu na jednym z leżaków, obok którego walały się krótka bluzeczka z cekinami, spódniczka oraz różowe stringi. Betty, bo tylko ona miała tak piskliwy głos, lubiła balować i już niejeden raz wpadła przez to w poważne kłopoty. Widać nic jej to nie nauczyło, bo już pierwszej nocy na wycieczce postanowiła pozwiedzać okolicę. Szkoda, że dotarła tylko na basen, bo może dając dupy w kiblu w jakimś barze nie przeszkadzałaby innym w wypoczynku...
No cóż, zastała jednak tę najbardziej rzucającą się na myśl wersję. Nawet jej "niewinny" mózg był w stanie na tyle dobrze kojarzyć fakty, by podrzucić jej obraz, który mogła tam zastać. Między innymi dlatego tak strasznie nie chciała się tam wybrać, a jednocześnie musiała, bo pewnie nie daliby jej spokoju.
Nie wahała się. Nie próbowała się wrócić. Nie zastanawiała się nad tym, co ją tam czeka, bo wolała nastawić się na najgorsze.
Byle się nie przyglądać.
Zacisnęła zęby i zamknęła oczy.
Daleko jej było do słabej, strachliwej istotki. Zawsze była dojrzalsza od rówieśników, więc wiele peszących ich sytuacji, ją nie specjalnie ruszało.
Zatrzymała się dopiero, gdy dostrzegła zabawiającą się parkę. Natychmiastowo zamknęła oczy, bo i tak dostrzeżony w tym ułamku sekundy obraz napawał ją obrzydzeniem. Wzięła głęboki wdech i zaczęła.
- Zabierać się stąd do kurwy nędzy zanim ściągnę wam na łby Tanakę. Jeśli już musicie się pierdolić to chociaż w pokoju nie ludziom pod oknem. - Brzmiała na naprawdę wkurwioną i taka rzeczywiście była.
Nie, nie ruszył jej widok znajomego w tej jakże jednoznacznej sytuacji. No sorry, na koce nawet ją próbował przelecieć, ale mu się wyrwała. Nie każda musiała mieć takie opory przed rozkładaniem nóg przed napalonymi facetami, więc to, że którąś udałoby mu się w takim stanie naciągnąć, jej aż tak nie dziwił. Szkoda, że musiała być świadkiem, ale mówi się trudno. Człowiek wielu rzeczy w życiu nie chce doświadczyć, a jednak musi.
Nie wahała się. Nie próbowała się wrócić. Nie zastanawiała się nad tym, co ją tam czeka, bo wolała nastawić się na najgorsze.
Byle się nie przyglądać.
Zacisnęła zęby i zamknęła oczy.
Daleko jej było do słabej, strachliwej istotki. Zawsze była dojrzalsza od rówieśników, więc wiele peszących ich sytuacji, ją nie specjalnie ruszało.
Zatrzymała się dopiero, gdy dostrzegła zabawiającą się parkę. Natychmiastowo zamknęła oczy, bo i tak dostrzeżony w tym ułamku sekundy obraz napawał ją obrzydzeniem. Wzięła głęboki wdech i zaczęła.
- Zabierać się stąd do kurwy nędzy zanim ściągnę wam na łby Tanakę. Jeśli już musicie się pierdolić to chociaż w pokoju nie ludziom pod oknem. - Brzmiała na naprawdę wkurwioną i taka rzeczywiście była.
Nie, nie ruszył jej widok znajomego w tej jakże jednoznacznej sytuacji. No sorry, na koce nawet ją próbował przelecieć, ale mu się wyrwała. Nie każda musiała mieć takie opory przed rozkładaniem nóg przed napalonymi facetami, więc to, że którąś udałoby mu się w takim stanie naciągnąć, jej aż tak nie dziwił. Szkoda, że musiała być świadkiem, ale mówi się trudno. Człowiek wielu rzeczy w życiu nie chce doświadczyć, a jednak musi.
Mogli ją albo olać, albo się przerazić i spierdolić. Dlaczego, więc rudzielec na dźwięk tych słów zatrzymał się, naciągnął spodnie i obejrzał na nią najpierw z zaciekawieniem, a po chwili z dzikim zapałem.
- Szukałem cię, wiesz?
Betty spojrzała na niego zdziwiona, jęcząc coś by jej teraz nie zostawiał i że mogą dokończyć u niej. Nie to jednak interesowało chłopaka, który zapiął rozporek i ruszył w stronę Natalie, ani na moment nie spuszczając z niej spojrzenia jasnych, odbijających światło księżyca oczu.
- Zdążyłem zatęsknić... - uśmiechnął się w typowy dla siebie, wredny sposób. Serio, czy jego twarz nie potrafiła wyrażać radości bez okraszenia jej solidną dawką perfidii? Darkówna mogła się cofać, albo stać w miejscu, ale Francuz nie zamierzał dać jej teraz odejść. Kiedy nie było już żadnych świadków (bo kto liczyłby zachlaną w trzy dupy Betty, która ledwo ogarnęła się na tyle by zacząć rozglądać za majtkami?), zamierzał wreszcie nadrobić z nią stracony czas.
- Chyba nie jesteś zazdrosna, co? - przekrzywił beztrosko głowę.
- W końcu sama nie chciałaś, więc nie powinnaś mieć pretensji.
- Szukałem cię, wiesz?
Betty spojrzała na niego zdziwiona, jęcząc coś by jej teraz nie zostawiał i że mogą dokończyć u niej. Nie to jednak interesowało chłopaka, który zapiął rozporek i ruszył w stronę Natalie, ani na moment nie spuszczając z niej spojrzenia jasnych, odbijających światło księżyca oczu.
- Zdążyłem zatęsknić... - uśmiechnął się w typowy dla siebie, wredny sposób. Serio, czy jego twarz nie potrafiła wyrażać radości bez okraszenia jej solidną dawką perfidii? Darkówna mogła się cofać, albo stać w miejscu, ale Francuz nie zamierzał dać jej teraz odejść. Kiedy nie było już żadnych świadków (bo kto liczyłby zachlaną w trzy dupy Betty, która ledwo ogarnęła się na tyle by zacząć rozglądać za majtkami?), zamierzał wreszcie nadrobić z nią stracony czas.
- Chyba nie jesteś zazdrosna, co? - przekrzywił beztrosko głowę.
- W końcu sama nie chciałaś, więc nie powinnaś mieć pretensji.
Podczas wakacji przeżywała z Thibault niesamowite przygody? To było nic w porównaniu z tym, co działo się tutaj w ciągu doby. Może i samotność była dla niej już trochę zbyt nudna, a zamieszanie, jakie wprowadzał do jej życia rudzielec było miłą odmianą, ale wszystko ma swoje granice. To dzisiaj to już była przesada, a dziewczyna miała wrażenie, że to tylko początek. Tak ,pierwszy dzień wycieczki, a już takie atrakcje. Ona tu chyba oszaleje.
Pocieszające było, że przynajmniej przestali i nie musiała się zastanawiać nad dzwonieniem do nauczyciela w środku nocy. Mężczyźnie z pewnością by się to nie spodobało, ale przecież takie było najodpowiedniejsze zachowanie. Jako prefekt, Violet miała czuwać nad przestrzeganiem regulaminu i jeśli nie samej wlepiać kar, to donosić nauczycielom. Zasadniczo, to nie wolno jej było tutaj samej przyjść, ale za to słyszała ich z pokoju i taką wersję mogła podać Azjacie. Usłyszała hałasy. Byli to najprawdopodobniej uczniowie, więc praworządna pani prefekt poinformowała o tym opiekuna samej nie naruszając przy tym regulaminu.
Niespecjalnie poprawiało to sytuację, ale przynajmniej zetknięcie z profesorem mogła mieć z głowy.
Szukałeś mnie?
Zmarszczyła brwi.
Nie pukałeś do pokoju, choć dzisiaj poznałeś numer.
Po ostatnich wydarzeniach stała się strasznie czujna. Już podczas wizyty w galerii sytuacja wydawała jej się bardzo dziwna, a później z każdą chwilą jeszcze dziwniejsza. Fakt, że Remi zaczął się dziwnie zachowywać po rozmowie o tamtym zajściu i nie chciał jej też niczego wytłumaczyć tylko wzmagał przekonanie, że coś tu mocno nie gra. Mocno nie gra między dwoma jego różnymi odsłonami.
Inny wygląd. Miejsce. Francuski. Inne zachowanie. Nie zna mnie. Dziwny. Znajomi. Zna to miejsce. Reakcja na imię. Nie jest na koce. Zirytował się. Przestraszył po wzmiance o klonie. Nie zna pokoju... "Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą."
- Kim ty do cholery jesteś? - wyrwało się z jej ust po tym, jak jej mózg przeanalizował setkę przebiegających przez jej głowę myśli.
Skrzywiła się. To było pierwsze pytanie, jakie podrzucił jej rozbiegany mózg, ale po części znała na nie odpowiedź.
- Może inaczej. Czy żaden z was nie umie zacząć spotkania po ludzku tylko musi coś odstawić? - Wbiła w niego zirytowane spojrzenie.
W tym momencie była nim bardziej obrzydzona niż w chwili, kiedy ją polizał. W ogóle widok czegoś takiego ją brzydził, a ten gość jeszcze dodatkowo. Po tym, jaką szopkę przy niej odstawił i do jakiego genialnego nieporozumienia teraz doprowadził. Tamta lala się nie połapała, ale to niedziwne. Cóż, Remi może mieć jutro (i nie tylko juto) ciekawie. Przynajmniej dowie się od Natalie, dlaczego ma tak ciekawie.
Pocieszające było, że przynajmniej przestali i nie musiała się zastanawiać nad dzwonieniem do nauczyciela w środku nocy. Mężczyźnie z pewnością by się to nie spodobało, ale przecież takie było najodpowiedniejsze zachowanie. Jako prefekt, Violet miała czuwać nad przestrzeganiem regulaminu i jeśli nie samej wlepiać kar, to donosić nauczycielom. Zasadniczo, to nie wolno jej było tutaj samej przyjść, ale za to słyszała ich z pokoju i taką wersję mogła podać Azjacie. Usłyszała hałasy. Byli to najprawdopodobniej uczniowie, więc praworządna pani prefekt poinformowała o tym opiekuna samej nie naruszając przy tym regulaminu.
Niespecjalnie poprawiało to sytuację, ale przynajmniej zetknięcie z profesorem mogła mieć z głowy.
Szukałeś mnie?
Zmarszczyła brwi.
Nie pukałeś do pokoju, choć dzisiaj poznałeś numer.
Po ostatnich wydarzeniach stała się strasznie czujna. Już podczas wizyty w galerii sytuacja wydawała jej się bardzo dziwna, a później z każdą chwilą jeszcze dziwniejsza. Fakt, że Remi zaczął się dziwnie zachowywać po rozmowie o tamtym zajściu i nie chciał jej też niczego wytłumaczyć tylko wzmagał przekonanie, że coś tu mocno nie gra. Mocno nie gra między dwoma jego różnymi odsłonami.
Inny wygląd. Miejsce. Francuski. Inne zachowanie. Nie zna mnie. Dziwny. Znajomi. Zna to miejsce. Reakcja na imię. Nie jest na koce. Zirytował się. Przestraszył po wzmiance o klonie. Nie zna pokoju... "Gdy odrzucisz to, co niemożliwe, wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą."
- Kim ty do cholery jesteś? - wyrwało się z jej ust po tym, jak jej mózg przeanalizował setkę przebiegających przez jej głowę myśli.
Skrzywiła się. To było pierwsze pytanie, jakie podrzucił jej rozbiegany mózg, ale po części znała na nie odpowiedź.
- Może inaczej. Czy żaden z was nie umie zacząć spotkania po ludzku tylko musi coś odstawić? - Wbiła w niego zirytowane spojrzenie.
W tym momencie była nim bardziej obrzydzona niż w chwili, kiedy ją polizał. W ogóle widok czegoś takiego ją brzydził, a ten gość jeszcze dodatkowo. Po tym, jaką szopkę przy niej odstawił i do jakiego genialnego nieporozumienia teraz doprowadził. Tamta lala się nie połapała, ale to niedziwne. Cóż, Remi może mieć jutro (i nie tylko juto) ciekawie. Przynajmniej dowie się od Natalie, dlaczego ma tak ciekawie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach