▲▼
Swobodne korzystanie z przedmiotów, poruszanie się czy nawet podstawowe czynności - pomimo iż pozostałe obrażenia nie wydawały się być dla niego aż tak poważne, ich rozkład spowodował wystarczający problem dla niego samego. Musiał uważać od chwili, gdy korzystał z łazienki w celu osobistych lub kąpielowych, po sposób spania, aż po spędzany czas. Musiał przyznać samemu sobie, że nie pamiętał, czy kiedykolwiek się czuł tak zależny od kogoś. Zwłaszcza, że same pilnowanie, czy rany się leczyły poprawnie wymagało niemałej uwagi. W dodatku częste korzystanie z odpowiednich leków, by móc nie męczyć się z okropnym bólem podczas braku ich działania.
Chociaż plusem tej sytuacji było to, że tym bardziej miał blisko siebie Jonathana.
- Co oglądamy teraz? - zapytał, rozglądając się w poszukiwaniu pilota. - Czy tym razem próbujemy w coś innego? - nawet granie wywoływało problem, gdy miało się do dyspozycji jedną rękę, a jego osobista pielęgniarka dawała mu dodatkowe restrykcje względem nieużywania tej drugiej. Wolał nie przypominać sobie w myślach jego miny, gdy z początku podchodził zbyt lekceważąco do własnego stanu.
- Jace? - nie widział chłopaka w zasięgu wzroku. Nie zauważył, że wyszedł czy schował się w innym pomieszczeniu? Leki niezbyt dobrze działały na jego spostrzegawczość w ostatnim czasie, tłumiąc tym samym to, co odczuwał. Chociaż czas przyjmowania tych najbardziej istotniejszych powoli upływał.
Ciekawe, czy dzisiaj będzie ktoś z jego rodzeństwa.
Postukał palcem o policzek, zastanawiając się nad tym. Zaraz potem finalnie odrzucił pomysł ruszenia ekranu, postanawiając poczekać najpierw na blondyna. Brakowało mu w ostatnich dniach motywacji do działania bez jego obecności.
- Ciepło... - odparł na jego słowa, zaraz potem wzdrygając, gdy ciało owinęła chłodniejsza woda. - Nie chcę... Wygodnie mi - zaprotestował zaraz, niezbyt zachwycony faktem wyrwania go z tamtego stanu błogości. Na moment przywróciła mu stan przytomności, lecz zaraz potem ponownie przysypiał, gdy już został wytarty i wyprowadzony.
- Mhm - zgodził się. - Ładnie pachniesz - wypowiedział. Zaraz potem został zabrany do sypialni, gdzie już mógł wtulić się w miękką pościel, dając ciału swobodnie odpocząć.
Uśmiechnął się lekko, czując pocałunek na skórze.
- Nie idź... - wymamrotał, wyciągając rękę w jego stronę. - Albo chociaż... pospiesz się... - wymruczał sennie, oddając się w objęcia Morfeusza, zasypiając niczym dziecko.
Przy okazji lepiąc się do Jace'a, gdyby ten przytulił się do niego w nocy.
Gdyby tylko poranek był tak cudowny...
Przebudzenie się i stawienia czoła rzeczywistości było torturą. Owszem, spał dość długo, jednakże wypita ilość alkoholu wystarczyła, by czuł się jak półtora nieszczęścia. Z trudem wygrzebał się z łóżka.
- Ugh, moja głowa - wymamrotał. - Zdecydowanie za dużo wypiliśmy - nie miał sił, by podnieść głosu nawet. Skierował swoje kroki do łazienki z zamiarem przebrania się i lekkiego otrzeźwienia przy pomocy zimnej wody. Ochlapał tam wodą i zaczął przebierać w pozostawione ubrania (nie licząc bielizny, miał coś świeżego tam). Jednakże w momencie ubioru dolnej części stroju poczuł gwałtowny napływ mdłości, które zmusiły go do zawiśnięcia nad toaletą.
- Mhm - zgodził się. - Ładnie pachniesz - wypowiedział. Zaraz potem został zabrany do sypialni, gdzie już mógł wtulić się w miękką pościel, dając ciału swobodnie odpocząć.
Uśmiechnął się lekko, czując pocałunek na skórze.
- Nie idź... - wymamrotał, wyciągając rękę w jego stronę. - Albo chociaż... pospiesz się... - wymruczał sennie, oddając się w objęcia Morfeusza, zasypiając niczym dziecko.
Przy okazji lepiąc się do Jace'a, gdyby ten przytulił się do niego w nocy.
Gdyby tylko poranek był tak cudowny...
Przebudzenie się i stawienia czoła rzeczywistości było torturą. Owszem, spał dość długo, jednakże wypita ilość alkoholu wystarczyła, by czuł się jak półtora nieszczęścia. Z trudem wygrzebał się z łóżka.
- Ugh, moja głowa - wymamrotał. - Zdecydowanie za dużo wypiliśmy - nie miał sił, by podnieść głosu nawet. Skierował swoje kroki do łazienki z zamiarem przebrania się i lekkiego otrzeźwienia przy pomocy zimnej wody. Ochlapał tam wodą i zaczął przebierać w pozostawione ubrania (nie licząc bielizny, miał coś świeżego tam). Jednakże w momencie ubioru dolnej części stroju poczuł gwałtowny napływ mdłości, które zmusiły go do zawiśnięcia nad toaletą.
Mimo przerwy we śnie, jaką zaliczył w nocy, jego organizm, tak czy inaczej, zerwał go o szóstej rano. Czuł się zresztą tak samo dobrze jak zawsze, nie zamierzał więc narzekać. Standardowo wypił szklankę letniej wody i poszedł biegać, wracając po mniej więcej czterdziestu minutach. Nie, żeby jakkolwiek robiło to różnicę. Zdążył się wykąpać, zjeść śniadanie, przygotować wszystko na śniadanie dla Shane'a, wypić herbatę, ograć daily w Genshinie, a ciemnowłosy nadal spał. Gdy patrzył na zegarek, była dziewiąta. Wątpił, by Kassir po imprezie u Słowika miał wstać przed południem. Zebrał się więc najciszej jak mógł, by wpaść jeszcze do domu rodzinnego. Nie, żeby potrzebował czegoś konkretnego, ale krótkie kontrole czy jego rodzeństwo niczego nie potrzebowało, były silniejsze od niego.
Wrócił koło dziesiątej trzydzieści, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić. Koniec końców odpalił sobie jakiś film na Disney+, dopiero po jedenastej słysząc otwierające się drzwi sypialni.
— Shane? — wstał z miejsca, idąc pod łazienkę, wahając się, czy powinien wejść do środka. Ostatecznie zapukał dwukrotnie, zbyt mocno zmartwiony, by ot tak go zostawić.
— Mogę wejść? — zapytał na wszelki wypadek z uniesioną w górze ręką.
- Daj mi chwilę - rzucił przez drzwi nim rzeczywiście jego żołądek całkowicie się zbuntował.
Beznadzieja.
- Śmiało. Już skończyłem - odpowiedział mu nieco słabszym tonem głosu, uruchamiając spłuczkę, po czym przeszedł do umywalki.
- Mogę poprosić cię, byś zajął się moimi włosami? -zwrócił się do niego, samemu zamierzając nabrać zimnej wody by przepłukać usta, a potem porządnie wyszorować zęby. - Wybacz. Rzadko kiedy mam mdłości - dodał jeszcze od siebie, prostując się, po czym poszukał wzrokiem jakiegoś odzienia górnego. - Chociaż wolałbym nie ukazywać ci się w takim stanie.
Znalazł finalnie koszulkę, którą zaraz potem ubrał, by potem chwycić między palce włosy.
- Ogarnę się, zjem coś i jestem dzisiaj do twojej dyspozycji. Nawet jeśli trochę słabszej niż normalne - zaśmiał się krótko. - Ogarniamy meble, tak? - zapytał jeszcze. - Uprzedzając, nie potrzebuję odpoczynku, naprawdę. Wezmę ino aspirynę i wypiję kawę. I pewnie nudziłeś się przez ten czas? - podrapał się po ramieniu, zastanawiając się, jak bardzo musiał go wczoraj krępować swoim zachowaniem.
Beznadzieja.
- Śmiało. Już skończyłem - odpowiedział mu nieco słabszym tonem głosu, uruchamiając spłuczkę, po czym przeszedł do umywalki.
- Mogę poprosić cię, byś zajął się moimi włosami? -zwrócił się do niego, samemu zamierzając nabrać zimnej wody by przepłukać usta, a potem porządnie wyszorować zęby. - Wybacz. Rzadko kiedy mam mdłości - dodał jeszcze od siebie, prostując się, po czym poszukał wzrokiem jakiegoś odzienia górnego. - Chociaż wolałbym nie ukazywać ci się w takim stanie.
Znalazł finalnie koszulkę, którą zaraz potem ubrał, by potem chwycić między palce włosy.
- Ogarnę się, zjem coś i jestem dzisiaj do twojej dyspozycji. Nawet jeśli trochę słabszej niż normalne - zaśmiał się krótko. - Ogarniamy meble, tak? - zapytał jeszcze. - Uprzedzając, nie potrzebuję odpoczynku, naprawdę. Wezmę ino aspirynę i wypiję kawę. I pewnie nudziłeś się przez ten czas? - podrapał się po ramieniu, zastanawiając się, jak bardzo musiał go wczoraj krępować swoim zachowaniem.
Słysząc jego odpowiedź, poszedł do kuchni, wstawiając od razu wodę w czajniku, wziął mu jakąś świeżą koszulkę, tylko po to, by zaraz zawrócić, cierpliwie czekając na pozwolenie. Dopiero gdy je otrzymał, wszedł do środka i skontrolował pobieżnie jego stan.
— Jasne — podszedł do niego i wziął od razu szczotkę, przeczesując jego włosy delikatnym ruchem, pilnując, by nie wpadały mu do umywalki.
— Daj spokój, nie masz za co przepraszać. I tak jestem pod wrażeniem, że złapało cię dopiero dziś, patrząc na to, ile wypiliście — powiedział z rozbawieniem, nieco za późno orientując się, że Kassir postanowił się ubrać.
— O nie, nie. Tego nie zakładasz. Miałeś to wczoraj i bez urazy Shane, ale śmierdzi alkoholem — pstryknął go palcem w czoło, ściągając ją z niego, zamiast tego naciągając świeżą, którą wyciągnął z szafy.
— No. Teraz lepiej. Spleść ci jakoś włosy czy chcesz, żeby zostawić rozpuszczone? — zapytał, odkładając szczotkę na szafkę.
— Super. Ale jakbyś się gorzej poczuł, to mi powiedz, możemy to przełożyć na inny dzień. Zaraz ci zrobię śniadanie, wstawiłem już wodę na herbatę — powiedział, postanawiając mu zaufać w kwestii odpoczynku. Wychodził z założenia, że Kassir najlepiej znał swoje granice.
"I pewnie nudziłeś się przez ten czas?"
— Trochę. Ale to dlatego, że wcześnie wstaję — zaśmiał się cicho, biorąc go za rękę, by zaciągnąć go do kuchni — byłem pobiegać, zjadłem, trochę pograłem, odwiedziłem rodziców, a teraz włączyłem jakiś film, ale szczerze mówiąc, jest dość nudny. Ale jak chcesz, to możemy cofnąć i obejrzeć go od nowa. Albo włączyć jakiś serial. A i rodzice kazali cię pozdrowić. Pytali, czy będziesz miał czas za tydzień albo dwa, żeby wpaść do nas na obiad.
Wypuścił go, by od razu zrobić mu herbatę i zająć się ogarnianiem śniadania, stawiając wszystko przed nim. I siadając obok, by móc się rozłożyć na stole, wpatrując w niego z ciepłym uśmiechem. Nie miał pojęcia jak Shane to robił, że nawet skacowany wyglądał jak milion dolarów.
- Chyba wczoraj szybko poszedłem spać - odparł na jego slowa. - Oboje niezbyt znamy umiar, gdy rywalizujemy ze sobą pod względem kto dłużej wytrzyma - przyznał niemrawo, stukając palcem o umywalkę. - Założę się, że on to znosi o wiele lepiej niż ja - westchnął ze zrezygnowaniem, obstawiając w duchu, że Słowik zyskał sporo zabawy z tego powodu.
- Aua - wymamrotał na pstryknięcie, dajać mu możliwość przebrania go. - Nawet nie zdążyłem poczuć - dodał jeszcze, kręcąc nieco głową, poddając mu się jednak.
- Wysoki kucyk bym prosił. Gumki do włosów są na górnej półce w szafce - poinstruował go na szybko, czekając aż skończy zajmować się jego włosami. - I nie, nie przejmuj się. Nie ma co przekładać to - zapewnił go. - I dziękuję.
Zjedzenie czegoś... nie bardzo miał chęć obecnie na to, ale postanowił spróbować coś wmusić w siebie. Uśmiechnął się lekko, gdy zabrał go za rękę, po czym sam lekko zacisnął uścisk i dał zabrać się do kuchni, by potem usiąść na krześle i mu nie przeszkadzać.
- I to wszystko zanim wstałem? Rany - było mu głupio z tego powodu, że na tyle go ścięło, by chłopak nie miał co robić. - Nie, nie trzeba. Możemy po prostu zwyczajnie spędzić czas ze sobą, bez oglądania czegoś nudnego. I... chętnie, mogę za tydzień. I również ich pozdrów. Czyli co, czeka mnie oficjalne przedstawienie rodzinie?
Zaśmiał się, biorąc się za jedzenie.
- I... Um... Jeśli byłem zbyt namolny wczoraj... - lekko zmieszał się. - Mam nadzieję, że nie zestresowałem cię czymś wtedy - zaczerwienione uszy świadczyły dość dobrze o tym, że Kassira pamięć dobrze działała. - M-może zajmimy się sprawdzeniu, co warto zabrać z tego mieszkania - dodał ciszej. - W końcu miało na tym stanąć... - zaproponował mu takie rozwinięcie reszty dnia, by mogli w bardziej lekki sposób spędzić niedzielę, nim mieli przygotować się na nowy tydzień.
z/t x2
- Aua - wymamrotał na pstryknięcie, dajać mu możliwość przebrania go. - Nawet nie zdążyłem poczuć - dodał jeszcze, kręcąc nieco głową, poddając mu się jednak.
- Wysoki kucyk bym prosił. Gumki do włosów są na górnej półce w szafce - poinstruował go na szybko, czekając aż skończy zajmować się jego włosami. - I nie, nie przejmuj się. Nie ma co przekładać to - zapewnił go. - I dziękuję.
Zjedzenie czegoś... nie bardzo miał chęć obecnie na to, ale postanowił spróbować coś wmusić w siebie. Uśmiechnął się lekko, gdy zabrał go za rękę, po czym sam lekko zacisnął uścisk i dał zabrać się do kuchni, by potem usiąść na krześle i mu nie przeszkadzać.
- I to wszystko zanim wstałem? Rany - było mu głupio z tego powodu, że na tyle go ścięło, by chłopak nie miał co robić. - Nie, nie trzeba. Możemy po prostu zwyczajnie spędzić czas ze sobą, bez oglądania czegoś nudnego. I... chętnie, mogę za tydzień. I również ich pozdrów. Czyli co, czeka mnie oficjalne przedstawienie rodzinie?
Zaśmiał się, biorąc się za jedzenie.
- I... Um... Jeśli byłem zbyt namolny wczoraj... - lekko zmieszał się. - Mam nadzieję, że nie zestresowałem cię czymś wtedy - zaczerwienione uszy świadczyły dość dobrze o tym, że Kassira pamięć dobrze działała. - M-może zajmimy się sprawdzeniu, co warto zabrać z tego mieszkania - dodał ciszej. - W końcu miało na tym stanąć... - zaproponował mu takie rozwinięcie reszty dnia, by mogli w bardziej lekki sposób spędzić niedzielę, nim mieli przygotować się na nowy tydzień.
z/t x2
Leczenie obrażeń - 1/4
Nie spodziewał się, że jego życie będzie aż tak utrudnione teraz. Swobodne korzystanie z przedmiotów, poruszanie się czy nawet podstawowe czynności - pomimo iż pozostałe obrażenia nie wydawały się być dla niego aż tak poważne, ich rozkład spowodował wystarczający problem dla niego samego. Musiał uważać od chwili, gdy korzystał z łazienki w celu osobistych lub kąpielowych, po sposób spania, aż po spędzany czas. Musiał przyznać samemu sobie, że nie pamiętał, czy kiedykolwiek się czuł tak zależny od kogoś. Zwłaszcza, że same pilnowanie, czy rany się leczyły poprawnie wymagało niemałej uwagi. W dodatku częste korzystanie z odpowiednich leków, by móc nie męczyć się z okropnym bólem podczas braku ich działania.
Chociaż plusem tej sytuacji było to, że tym bardziej miał blisko siebie Jonathana.
- Co oglądamy teraz? - zapytał, rozglądając się w poszukiwaniu pilota. - Czy tym razem próbujemy w coś innego? - nawet granie wywoływało problem, gdy miało się do dyspozycji jedną rękę, a jego osobista pielęgniarka dawała mu dodatkowe restrykcje względem nieużywania tej drugiej. Wolał nie przypominać sobie w myślach jego miny, gdy z początku podchodził zbyt lekceważąco do własnego stanu.
- Jace? - nie widział chłopaka w zasięgu wzroku. Nie zauważył, że wyszedł czy schował się w innym pomieszczeniu? Leki niezbyt dobrze działały na jego spostrzegawczość w ostatnim czasie, tłumiąc tym samym to, co odczuwał. Chociaż czas przyjmowania tych najbardziej istotniejszych powoli upływał.
Ciekawe, czy dzisiaj będzie ktoś z jego rodzeństwa.
Postukał palcem o policzek, zastanawiając się nad tym. Zaraz potem finalnie odrzucił pomysł ruszenia ekranu, postanawiając poczekać najpierw na blondyna. Brakowało mu w ostatnich dniach motywacji do działania bez jego obecności.
Jace otworzył drzwi od sypialni, rzucając jeszcze dwa krótkie zdania do telefonu, nim pożegnał się, przyciskając odpowiedni przycisk. Schował urządzenie do kieszeni i ruszył w stronę salonu. Początkowo miał drobną nadzieję, że dziś będą mieli całkowity spokój. Nie, żeby miał coś przeciwko wizytom rodziny, ale musiał przyznać, że w ostatnich dniach zmęczenie psychiczne dopadło go mocniej niż zwykle. Nic dziwnego, skoro na każdym kroku martwił się o Shane'a, jak i własne wykonywane względem niego ruchy, by przypadkiem go nie uszkodzić w żaden sposób.
— Przepraszam, mama zadzwoniła, że podrzuci Rosaline za jakąś godzinę — przeszedł naprzód, siadając zaraz ostrożnie obok niego, by objąć go w wypracowany w ostatnich dniach sposób, który pozwalał mu nie naruszyć nijak jego urazów. Naprawdę nie mógł się już doczekać, aż będzie mógł ponownie bez wewnętrznego strachu, przycisnąć go do siebie, tak by nie było między nimi żadnej przerwy.
— Coś do mnie wcześniej mówiłeś? Niezbyt słyszałem przez zamknięte drzwi — wytłumaczył, nie mając pewności czy się nie przesłyszał. Przechylił się nieco w bok i pocałował go w bok szyi, wtulając się w jego włosy.
— Wziąłeś leki? — zapytał, odsuwając się nieznacznie, by zwrócić wolną ręką jego głowę w swoją stronę. Nie, żeby poczekanie na odpowiedź było jedynie pretestem do tego, by zaraz schylić się i pocałować go kilka razy, korzystając z okazji. Dobrze, że przynajmniej to mógł robić bez większych przeszkód.
Widząc stan Jonathana miał wyrzuty sumienia. Nie pierwszy raz i nie ostatni, przynajmniej dopóki nie wyzdrowiałby na tyle, aby móc samodzielnie funkcjonować. Nie miał pojęcia jak miał mu nie dokładać zmartwień. Nie licząc faktu, że miał po prostu wyzdrowieć. Wiele czasu z pierwszych paru dni głównie jednak przesypiał, poddając się zmęczeniu ciała odnośnie samego leczenia. Miał niespokojne noce, ale przy bliskości blondyna dość szybko uspokajał się.
Nie miał pojęcia, czy po tym wszystkim umiałby znieść samotność w mieszkaniu.
Czyli jednak nie zauważyłem kiedy wyszedł.
- Jasne, jasne - dał się objąć, odwzajemniając to na tyle delikatnie, na ile mógł sobie pozwolić w obecnym czasie. Wyćwiczenie tego typy możliwości zbliżenia się zajęło im kilka prób i błędów, chociaż musiał przyznać, że to zdecydowanie było niesatysfakcjonujące. Nie spodziewałby się po sobie, że aż tak bardzo zabraknie mu przyklejania się Jonathana do niego, by móc w pełni cieszyć się jego ciepłem i bliskością. Uznał jednak, że miał tyle szczęścia, że leczenie postępowało dobrze, a już niedługo pozbędzie się tego typu ciężaru. I ślicznego chłopaka, z którym mógł spędzać ten czas. Nie do końca w wymarzony sposób, ale... najważniejsze było to, że go miał przy sobie.
- Pytałem, czy chcesz coś więcej oglądać - oparł na jego słowa. - Ale skoro przyjdzie twoja siostra, to możemy poczekać z nią na to - uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem, czując jak całuje go i wtula się w szyję .
Zamrugał oczami, otwierając usta, by odpowiedzieć już na pytanie, gdy nagle został zaatakowany pocałunkami. Mimowolnie poczuł rozbawienie zmieszane z zadowoleniem, gdy przeniósł zdrową dłoń na jego policzek, samemu wciągając go w nieco dłuższy gest.
- Wziąłem - odparł, gdy skończył go całować. - Jeśli dobrze widziałem, starczy ich jeszcze na ponad tydzień - dodał jeszcze, wzdychając cicho i opierając się o jego bok. - Więc, co robimy zanim przyjdzie twoja siostra? Nie mam nic przeciwko do powrócenia do poprzedniej czynności - zachichotał cicho, sugerując mu jedną z opcji.
- Ale poważnie. Posiedźmy trochę, chwila odetchnięcia ci się zda - zauważył. - Nie musimy nic konkretnego robić - w obecnej sytuacji chciał zwyczajnie korzystać z jego obecności.
Nie miał pojęcia, czy po tym wszystkim umiałby znieść samotność w mieszkaniu.
Czyli jednak nie zauważyłem kiedy wyszedł.
- Jasne, jasne - dał się objąć, odwzajemniając to na tyle delikatnie, na ile mógł sobie pozwolić w obecnym czasie. Wyćwiczenie tego typy możliwości zbliżenia się zajęło im kilka prób i błędów, chociaż musiał przyznać, że to zdecydowanie było niesatysfakcjonujące. Nie spodziewałby się po sobie, że aż tak bardzo zabraknie mu przyklejania się Jonathana do niego, by móc w pełni cieszyć się jego ciepłem i bliskością. Uznał jednak, że miał tyle szczęścia, że leczenie postępowało dobrze, a już niedługo pozbędzie się tego typu ciężaru. I ślicznego chłopaka, z którym mógł spędzać ten czas. Nie do końca w wymarzony sposób, ale... najważniejsze było to, że go miał przy sobie.
- Pytałem, czy chcesz coś więcej oglądać - oparł na jego słowa. - Ale skoro przyjdzie twoja siostra, to możemy poczekać z nią na to - uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem, czując jak całuje go i wtula się w szyję .
Zamrugał oczami, otwierając usta, by odpowiedzieć już na pytanie, gdy nagle został zaatakowany pocałunkami. Mimowolnie poczuł rozbawienie zmieszane z zadowoleniem, gdy przeniósł zdrową dłoń na jego policzek, samemu wciągając go w nieco dłuższy gest.
- Wziąłem - odparł, gdy skończył go całować. - Jeśli dobrze widziałem, starczy ich jeszcze na ponad tydzień - dodał jeszcze, wzdychając cicho i opierając się o jego bok. - Więc, co robimy zanim przyjdzie twoja siostra? Nie mam nic przeciwko do powrócenia do poprzedniej czynności - zachichotał cicho, sugerując mu jedną z opcji.
- Ale poważnie. Posiedźmy trochę, chwila odetchnięcia ci się zda - zauważył. - Nie musimy nic konkretnego robić - w obecnej sytuacji chciał zwyczajnie korzystać z jego obecności.
— Jeśli chcesz, możemy coś puścić. Po prostu, zamiast filmu może być jakiś serial. Chyba i tak nieszczególnie mamy coś do roboty — powiedział, przymykając powieki, raz po raz przesuwając palcami po jego boku.
— Z Rosaline zawsze jest ryzyko czy zgodzi się na oglądanie czegoś nowego czy będzie chciała znowu zatopić się w przygodach Chase'a — mruknął cicho, przykrywając jego dłoń swoją. Podobna forma spędzania czasu podobała mu się równie mocno co oglądanie czegoś, więc rzeczywiście nieszczególnie spieszyło mu się do sięgania po pilota.
Dopiero gdy Shane się odsunął, spojrzał na niego spod na wpół przymkniętych powiek, przesuwając czubkiem języka po dolnej wardze.
— Mhm. Miejmy nadzieję, że do tej pory będziesz już w stanie jakkolwiek sensownie funkcjonować — westchnął cicho, przenosząc wygodniej dłoń, by móc go głaskać po włosach.
— Pewnie to, co będzie chciała robić. Pamiętajmy, że możemy udawać, ale tak naprawdę to dzieci mają w domu władzę. A jak na razie może zmienię ci opatrunki? Będziesz miał z tym spokój na później — zaproponował, przenosząc dłoń na wewnętrzną część jego uda, głaszcząc ją łagodnie palcami.
— Chociaż możemy to zrobić za chwilę — stwierdził, unosząc kącik ust ku górze, zaraz znowu schylając się, by go pocałować, tym razem nie zamierzając sobie zbyt szybko odpuszczać. Nawet jeśli nie napierał na niego zbyt mocno, nie chcąc wymuszać na nim żadnych niewygodnych pozycji, cały czas sunął powoli palcami po jego udzie w górę i w dół.
Mógłby tak spędzić cały dzień, nie przejmując się niczym innym, chociaż zdecydowanie wolałby go ściągnąć na swoje kolana. W tym wypadku musiał jednak powstrzymać wszystkie swoje pomysły, wiedząc, jak źle mogły się skończyć.
- Kryminalny, który zaczęliśmy ostatnio czy romans, który przykuł moją uwagę wczoraj? - zapytał o serial, chociaż jego ton głosu niezbyt wskazywał na to, że chciał to robić tu i teraz. Nie, gdy bardziej odpowiadał mu spokój i przyjemniejsze spędzenie czasu ze swoim towarzyszem.
- To już przekonamy się jak będzie ona tutaj - wychodziło na to, że byli zależni od zdania jego siostry. Tak samo był prawie pewny, że ich los też był uzależniony od jej woli, jeśli pokonałaby swoją nieśmiałość względem Kassira.
Ale na razie mógł czerpać przyjemność ze zbliżenia. Nawet jeśli to był jedynie pocałunek, wystarczyło, by chociaż na moment mógł zapomnieć o swoim nieprzychylnym stanie, rozkoszując się jedynie tym aktem.
- I tak jest lepiej niż na samym początku - zauważył ostrożnie. - Dzięki takiej profesjonalnej pomocy. Chociaż fakt, chciałbym odzyskać już swobodę ruchów - nachylił się w jego stronę by ułatwić głaskanie mu. Wypuścił cicho powietrze z widocznym zrezygnowaniem podsumowującym jego stan.
- Opatrunki? Okay - przystał na propozycję, przekierowując zdrową rękę na brzuch. Zaraz potem zaśmiał się cicho, gdy dotarły do niego słowa Jace'a. Poddał się z chęcią temu sposobowi spędzenia czasu, przekładając zdrową rękę na jego kark. Najchętniej zapomniałby teraz o obecnym stanie, by móc wygodniej rozlokować się, ale obstawiał w duchu, że tylko zafundowałby dodatkowe zmartwienia dla blondyna, gdyby z tego powodu dodał sobie ino bólu.
- Albo możemy porozmawiać o tym, o czym nie chciałeś w szpitalu - zasugerował z cwanym uśmiechem, gdy odsunął na moment swoje usta od jego dla złapania oddechu. - Nieprzyzwoite tematy i bany - po swoich słowach ponownie go pocałował, nie czekając nawet na odpowiedź. Przynajmniej nie zamierzał, dopóki nie zakończą tej tury całowania się.
- To już przekonamy się jak będzie ona tutaj - wychodziło na to, że byli zależni od zdania jego siostry. Tak samo był prawie pewny, że ich los też był uzależniony od jej woli, jeśli pokonałaby swoją nieśmiałość względem Kassira.
Ale na razie mógł czerpać przyjemność ze zbliżenia. Nawet jeśli to był jedynie pocałunek, wystarczyło, by chociaż na moment mógł zapomnieć o swoim nieprzychylnym stanie, rozkoszując się jedynie tym aktem.
- I tak jest lepiej niż na samym początku - zauważył ostrożnie. - Dzięki takiej profesjonalnej pomocy. Chociaż fakt, chciałbym odzyskać już swobodę ruchów - nachylił się w jego stronę by ułatwić głaskanie mu. Wypuścił cicho powietrze z widocznym zrezygnowaniem podsumowującym jego stan.
- Opatrunki? Okay - przystał na propozycję, przekierowując zdrową rękę na brzuch. Zaraz potem zaśmiał się cicho, gdy dotarły do niego słowa Jace'a. Poddał się z chęcią temu sposobowi spędzenia czasu, przekładając zdrową rękę na jego kark. Najchętniej zapomniałby teraz o obecnym stanie, by móc wygodniej rozlokować się, ale obstawiał w duchu, że tylko zafundowałby dodatkowe zmartwienia dla blondyna, gdyby z tego powodu dodał sobie ino bólu.
- Albo możemy porozmawiać o tym, o czym nie chciałeś w szpitalu - zasugerował z cwanym uśmiechem, gdy odsunął na moment swoje usta od jego dla złapania oddechu. - Nieprzyzwoite tematy i bany - po swoich słowach ponownie go pocałował, nie czekając nawet na odpowiedź. Przynajmniej nie zamierzał, dopóki nie zakończą tej tury całowania się.
— Może kryminalny? Możemy go skończyć i zabrać się za ten drugi — zaproponował, zerkając w stronę ekranu. Zdecydowanie wolał skończyć najpierw jedną serię niż zaczynać pięć różnych, znając swoje tendencje do porzucania ich i szybkiego nudzenia się. No i fakt, że chyba nie do końca odnajdywał się w romansach.
— Tak będzie najlepiej — potwierdził, wiedząc, że jego siostra potrafiła w przeciągu pięciu minut poprzestawiać całe jego plany.
Uniósł kącik ust w odpowiedzi na jego komplement, cały czas przesuwając łagodnie palcami po jego kosmykach. Chociaż sam zaproponował zmianę opatrunków, nie podniósł się od razu, wyraźnie zamierzając wykorzystać jeszcze chwilę wolnego. Nawet jeśli nie chciał czekać z tym zbyt długo, młodsze rodzeństwo raczej nie powinno oglądać ran postrzałowych. Ciężko było mu się jednak powstrzymać przed kolejnymi pocałunkami, zwłaszcza że z każdą sekundą wpadał w to wszystko coraz mocniej.
Nie mógł nawet odpowiedzieć, gdy Shane ponownie zmniejszył odległość między nimi. Sam przesunął dłoń na jego udzie mocniej ku górze, kompletnie nie kontrolując swoich ruchów. Zupełnie jakby całkowicie poddał się swojej podświadomości, sięgając tam, gdzie chciał.
Odsunął nieznacznie swoje usta od jego, zsuwając je na bok jego szyi, a zaraz potem na ucho, muskając je przy tym nosem.
— Jakieś konkretne zagadnienia interesują cię bardziej niż inne? — zapytał, sunąc pojedynczym palcem od wewnętrznej części uda aż po zapięcie jego spodni. Przez chwilę skubał je zaczepnie opuszkami, tylko po to, by zaraz wrócić nimi ponownie na dół, pocierając materiał jego spodni.
- Czyli decyzja zapadła. Pamiętasz ile nam tam zostało odcinków do końca? - zapytał go nawiązując do tematu wspólnego serialu. Był dość ugodowy pod tym względem, nie zamierzając zbytnio dawać nacisku na jakiś konkretny wybór. Zasadniczo - zwyczajnie było mu obojętne co obejrzą, bo teraz miał na tyle wolnego czasu, że mógł potem sięgnąć po drugie wspomniane dzieło.
Chociaż wraz z rozwojem zdarzeń wychodziło na to, że serial poczeka.
Uśmiechnął się nieznacznie czując jego usta na szyi. Sam zepchnął na dalszy plan kwestię zmiany opatrunku, poddając się samemu pocałunkowi... i niesionym przez to zdarzeniom.
- Hm... W sumie przyznaję, że chciałbym dowiedzieć się naprawdę wiele rzeczy - zaczął, nieznacznie poruszając się pod jego dłońmi. - Od twojej pozyskiwanej wiedzy po oczekiwaniach... - coś w guście poważnej rozmowy, która mogłaby ich nakierować na to, co miało czekać ich w przyszłości. Zwłaszcza, że kiedyś musieli ją przeprowadzić mimo wszystko.
Chociaż nie było aż tak łatwo sie skupić, patrząc na to, gdzie wędrowała dłoń Jace'a. Na razie było to jeszcze na tyle znośne, by mógł skupić swoje myśli jeszcze na zwykłej rozmowie.
- Chociaż m-muszę zapytać dla pewności. Czy ty chcesz mnie zobaczyć w tym ogonie? - zapytał, zniżając ton głosu. - Bez wykręcania się i omijania odpowiedzi, Jace, prosiłbym.
Chociaż wraz z rozwojem zdarzeń wychodziło na to, że serial poczeka.
Uśmiechnął się nieznacznie czując jego usta na szyi. Sam zepchnął na dalszy plan kwestię zmiany opatrunku, poddając się samemu pocałunkowi... i niesionym przez to zdarzeniom.
- Hm... W sumie przyznaję, że chciałbym dowiedzieć się naprawdę wiele rzeczy - zaczął, nieznacznie poruszając się pod jego dłońmi. - Od twojej pozyskiwanej wiedzy po oczekiwaniach... - coś w guście poważnej rozmowy, która mogłaby ich nakierować na to, co miało czekać ich w przyszłości. Zwłaszcza, że kiedyś musieli ją przeprowadzić mimo wszystko.
Chociaż nie było aż tak łatwo sie skupić, patrząc na to, gdzie wędrowała dłoń Jace'a. Na razie było to jeszcze na tyle znośne, by mógł skupić swoje myśli jeszcze na zwykłej rozmowie.
- Chociaż m-muszę zapytać dla pewności. Czy ty chcesz mnie zobaczyć w tym ogonie? - zapytał, zniżając ton głosu. - Bez wykręcania się i omijania odpowiedzi, Jace, prosiłbym.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Nie Sie 14, 2022 11:29 pm
Nie Sie 14, 2022 11:29 pm
Zastanowił się przez chwilę, próbując sobie przypomnieć, ile odcinków ostatnio obejrzeli.
— Chyba trzy? Pod warunkiem że dobrze pamiętam i pierwszy sezon rzeczywiście ma dwanaście odcinków, a nie szesnaście — jakby nie patrzeć, wszystkie serie na swój sposób zlewały mu się w jedno. Chociaż oglądanie ich z Shanem zdecydowanie sprawiało mu dużo więcej przyjemności niż wcześniej, gdy głównie musiał zgadzać się na wszystko, co wybierało jego rodzeństwo. No i w ostatnim czasie udawało mu się nawet trochę mniej gadać w trakcie. A przynajmniej się starał, mamrocząc coś cicho do siebie pod nosem.
— Jeśli będziesz zadawał konkretne pytania, to na nie odpowiem — zwrócił znowu jego twarz w swoją stronę, uśmiechając się w jego stronę. W końcu nie zamierzał utrzymywać niczego w tajemnicy, ale nie był też w stanie, w pełni ocenić czego dokładnie chciał od niego Kassir.
Za to nawracający temat ogona zaciekawił go na tyle, by jego pewność siebie wyraźnie wzrosła, gdy przycisnął mocniej dłoń do materiału jego spodni, poruszając nią w dużo bardziej stanowczy sposób.
— Shane, zdajesz sobie sprawę z tego, że to ty nieustannie poruszasz ten temat? Więc pozwól, że najpierw ja zadam ci pytanie. Chcesz wiedzieć, czy chcę cię w nim zobaczyć, czy jesteś go tak ciekawy, że pytasz mnie o pozwolenie? — spytał, wracając ręką do góry, by ponownie zaczepić palce na zapięciu. Tym razem otworzył je jednym prostym ruchem, składając na jego ustach delikatny pocałunek, nawet na chwilę nie przestając się uśmiechać.
— Możesz robić, cokolwiek zechcesz, a mi i tak spodobasz się w każdej formie. To moja odpowiedź. A skoro odpowiedziałem to teraz moja kolej — przesunął powoli opuszkami wzdłuż linii jego spodni, zostawiając kilka pojedynczych śladów na boku jego szyi, nim zbliżył się do jego ucha.
— Mogę? Będę ostrożny, więc nie musisz nawet nic robić. A potem zmienimy ci opatrunki — wymruczał cicho, dając mu jednak czas na reakcję.
- Dwanaście - podał mu poprawną odpowiedź względem odcinków, ciesząc się w duchu, że przywiązywał do tego w miarę uwagę.
Naburmuszył się wyraźnie na jego stwierdzenie. Zdecydowanie nie podobało mu się takie odwrócenie sytuacji, które zmuszało go do pogłębienia tematyki, która wcale nie była dla niego taka prosta.
Jeszcze bardziej przestała, gdy bardziej naruszył jego intymność wywołując cichy jęk z ust Shane'a. Nie odpowiedział mu od razu, zatapiając isę nie tylko w jego pocałunku, ale i w uśmiechu.
- Może chciałbym wiedzieć, czy masz jakieś preferencje - odciął się momentalnie, nieznacznie marszcząc brwi. - I wiem. Ale nie spodziewałem się ataku w postaci tego typu zakupu - odsunął wzrok na bok, krzywiąc się w myślach nieznacznie. Jego przyjaciel zdecydowanie wiedział gdzie powinien wbić szpilę, by odczuł to bardziej. - I... Nie wiem, czy jestem jego ciekaw. Nigdy nie próbowałem takich rzeczy - i prawdę mówiąc nie umiał odpowiedzieć samemu sobie, czy by chciał nadal. Jednakże bardziej niż własne zdanie, chciał wiedzieć, czy sam Jonathan wyrażał chęć zobaczenia go w tym. - Może jest coś w czym bardziej chciałbyś mnie zobaczyć? - podświadomie nieco próbował wyciągnąć z niego jego własne zdanie, bez ogólnikowego podsumowania, że wszystko mu się podobało.
Bo dla niego wtedy odnosiło to wrażenie, że każda próba spodobania mu się bardziej będzie tak samo potraktowana po macoszemu.
A może...
Może potrzebował trochę odwagi pod tym względem?
- Mhm - przytaknął z lekkim zaczerwienieniem, zgadzając się na jego propozycję. - Możesz. Ale nie uciekniesz tak łatwo od pytań - uczepił się dłonią jego koszulki, przyciągając ku sobie, zarazem tez próbując nieco stłumić śmiech przez łaskotki na szyi. Nie miał pojęcia, skąd brała mu się ta pewność siebie w gestach w niektórych momentach, ale intrygowało go to na tyle, by chciał pociągnąć temat.
- Więc? O czym dokładnie rozmawiałeś z bratem? - zagadał o temat naruszony podczas wspólnego obiadu. - Chętnie dowiem się jakie masz wizje dla mnie.
Naburmuszył się wyraźnie na jego stwierdzenie. Zdecydowanie nie podobało mu się takie odwrócenie sytuacji, które zmuszało go do pogłębienia tematyki, która wcale nie była dla niego taka prosta.
Jeszcze bardziej przestała, gdy bardziej naruszył jego intymność wywołując cichy jęk z ust Shane'a. Nie odpowiedział mu od razu, zatapiając isę nie tylko w jego pocałunku, ale i w uśmiechu.
- Może chciałbym wiedzieć, czy masz jakieś preferencje - odciął się momentalnie, nieznacznie marszcząc brwi. - I wiem. Ale nie spodziewałem się ataku w postaci tego typu zakupu - odsunął wzrok na bok, krzywiąc się w myślach nieznacznie. Jego przyjaciel zdecydowanie wiedział gdzie powinien wbić szpilę, by odczuł to bardziej. - I... Nie wiem, czy jestem jego ciekaw. Nigdy nie próbowałem takich rzeczy - i prawdę mówiąc nie umiał odpowiedzieć samemu sobie, czy by chciał nadal. Jednakże bardziej niż własne zdanie, chciał wiedzieć, czy sam Jonathan wyrażał chęć zobaczenia go w tym. - Może jest coś w czym bardziej chciałbyś mnie zobaczyć? - podświadomie nieco próbował wyciągnąć z niego jego własne zdanie, bez ogólnikowego podsumowania, że wszystko mu się podobało.
Bo dla niego wtedy odnosiło to wrażenie, że każda próba spodobania mu się bardziej będzie tak samo potraktowana po macoszemu.
A może...
Może potrzebował trochę odwagi pod tym względem?
- Mhm - przytaknął z lekkim zaczerwienieniem, zgadzając się na jego propozycję. - Możesz. Ale nie uciekniesz tak łatwo od pytań - uczepił się dłonią jego koszulki, przyciągając ku sobie, zarazem tez próbując nieco stłumić śmiech przez łaskotki na szyi. Nie miał pojęcia, skąd brała mu się ta pewność siebie w gestach w niektórych momentach, ale intrygowało go to na tyle, by chciał pociągnąć temat.
- Więc? O czym dokładnie rozmawiałeś z bratem? - zagadał o temat naruszony podczas wspólnego obiadu. - Chętnie dowiem się jakie masz wizje dla mnie.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Pon Sie 15, 2022 12:23 am
Pon Sie 15, 2022 12:23 am
Ciężko było mu zadowolić Kassira swoimi odpowiedziami. Miał wrażenie, że oczekiwał od niego czegoś, czego kompletnie nie rozumiał. Może różnica wynikała z doświadczenia? Jakby nie patrzeć, ciemnowłosy miał już za sobą kilka związków. Blondyn z kolei nadal był w tym wszystkim nowy. Dlatego spojrzał na niego nieco zagubiony i zmieszany, słysząc kolejne pytanie.
— Nie wiem, Shane. Naprawdę. Jesteś pierwszą osobą, z którą jestem, nigdy nawet z nikim nie spałem. W tym z tobą. Więc kiedy pytasz mnie o jakieś preferencje względem udziwnień czy czegokolwiek to kompletnie nie mam pojęcia co ci odpowiedzieć. Jeśli chcesz... zamiast zwykłej formy wymyślać jakieś inne, które ci bardziej... dogadzają, to mogę się dostosować. Ale ciężko mi nagle wyobrażać sobie jakieś wymyślne stroje czy cokolwiek siedzi ci w głowie, skoro nawet nie widziałem cię normalnie. Ani ty nie widziałeś mnie. Sam nie wiem — dziwnie się z tym wszystkim czuł. Trochę jakby zwykłe przespanie się z nim, kompletnie nie miało Kassirowi wystarczać, bo potrzebował dodatkowych czynników.
Bo może tak właśnie było?
Właśnie w takich momentach nieco przygniatała go własna niewiedza. Nawet jeśli mógł o coś podpytywać swojego brata, nie dzielił się z nim absolutnie wszystkim. I nie chciał tego robić. Może gdyby wcześniej był z kimkolwiek innym, nie gubiłby się tak bardzo na każdym kroku, gdy Shane ewidentnie czegoś od niego oczekiwał.
Zignorował nieprzyjemny ucisk w żołądku, nie pogłębiając własnych gestów. Uśmiechnął się nieznacznie w odpowiedzi na jego śmiech, wodząc wzrokiem po jego twarzy.
Co jeśli naprawdę nie będzie w stanie sprostać jego oczekiwaniom?
Znieruchomiał, nie będąc w stanie się zmusić do dalszego ruchu. W końcu opuścił powoli głowę i oparł ją o jego ramię, oddychając płytko, by jakkolwiek odzyskać nad sobą panowanie.
— Nic szczegółowego. Po prostu mówił mi jak wszystko poprowadzić tak, by nie zrobić drugiej osobie krzywdy. I sprawić jej przyjemność — wymamrotał zażenowany, przyciszając ostatnie zdanie. Mówienie takich rzeczy na głos zdecydowanie nie wywoływało w nim ani swobody, ani komfortu. Jakby nie patrzeć, był tym typem osoby, która nie potrafiła nawet przeklinać, a co dopiero prowadzić długie i głębokie dysputy o seksie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach