▲▼
- Brzmi świetnie. Nie mogę się doczekać, by to przetestować - jego oczy rozbłysły się. - Cryo to najlepszy element. Chociaż jak dla mnie mogliby zbuffowac reakcję między elementami. Mam wrażenie, że znowu faworyzują pyro.
Rozgadał się jeszcze na temat Genshina pokrótce, nie ukrywając przy tym, co sam uznawał za lepsze niż reszta. Ayaka miała szczególne miejsce jego myślach, powodując, że stawiał ją nad innymi postaciami.
Obserwowanie go w takim stanie było nowszym doświadczeniem. Shane nie miał problemu z akceptowaniem zachowania Jace'a, bardziej samemu ciesząc się, że to nie było coś w guście maskowania własnych myśli i chęci zapchania czymkolwiek, by przestał zwracać uwagę na główną część. Oczywiście - nie spodziewał się danych rzeczy. Ale z innej strony wiedział, że nawet dłuższa znajomość powodowała, że zawsze pojawiało się coś całkowicie nowego, co wpływało pozytywnie lub negatywnie na dane spostrzeżenie.
I... musiał przyznać samemu sobie, że za bardzo kusiło go, by spróbować jeszcze wydzierać z niego podobne kawałki osobowości.
- Chcesz się podjąć naprawdę trudnego wyzwania - uznał Kassir, unosząc lekko brew przy tym. - I odlep się. Nie dam się znowu tak zaskoczyć - przechylił się do przodu, na moment głusząc chęć schowania się w jego szyi. Wydobywanie z niego tego typu reakcji, które kojarzyły mu się z zakochaną nastolatą było dla niego wystarczająco dziwne, by odczuwał częściowo skrępowanie. Było to zbyt odmienne od tego, co prezentował na co dzień, gdzie mało kto wyciągał z niego bardziej gwałtowniejsze reakcje. - I nie dokuczaj mi - wymamrotał dodatkowo. - Niełatwo reagować inaczej, gdy nagle zaczynasz mi mówić takie słodkie słówka.
Szczerość Jace'a nadal go zbyt przerastała.
- Oh nie... - wymamrotał. - Więc Panie Porywaczu, proszę zadbać o to, bym stał się podręcznikowym przykładem takiego syndromu - i tak oto musiał zdać się na łaskę swojego porywacza. Wysokiego i ładnego, ale jednak.
Doceniał złagodzenie wymienianych przez nich gestów. Pozwalały mu na zachowanie upragnionej granicy, jednocześnie dając możliwość rozkoszowania się w łagodniejszy sposób, pozostawiając przy tym przyjemne mrowienie na ustach.
- Lubię - przytaknął, by zaraz potem wsłuchać się w przedstawione mu zadania. Podwinął rękawy bluzy, by nie przeszkadzały mu podczas pracy i pozbierał przedmioty, oraz pożywienie, przygotowując odpowiednie narzędzia, które zamierzał wykorzystać chwilę moment, myjąc zaraz potem dłonie. Nie dodał już nic więcej, zamierzając bardziej skrupulatnie przygotować rzeczy, bez popełnienia jakieś pomyłki.
Nie odzywał się aż do samego końca, by w końcu odetchnąć cicho i odsunąć od blatu.
- Co jeszcze potrzebujesz ode mnie? - zapytał, idąc umyć ręce raz jeszcze. - Czy już pozanosić to wszystko do salonu? I tam będę grać, na tamtym komputerze - uzupełnił jeszcze. - W sypialni byłoby ciężej, mam tam ino jedno stanowisko - wyznał. Jeśli nie nastąpił sprzeciw, zamierzał pozabierać przygotowane przekąski do salonu, by potem finalnie odnieść ręcznik do łazienki, zanim wróciłby i mogli skupić się na wspólnej grze.
Ciężko mówić o tym, czy czas był udany względem dropienia. Kassir przywykł do ukochanego przez Genshina zestawu stat, więc przy którymś artefakcie pod rząd, jedynie westchnął głęboko, opierając się bardziej o kanapę i odkładając na moment klawiaturę na bok. Potarł nos, korzystając z tej chwilowej przerwy, by zaraz potem zjeść trochę tego, co czas temu przygotowali.
- Ile ci resinów zostało? - zapytał, spoglądając na swoje konto. Jego zapasy pokończyły się, świadcząc o tym, że niemało czasu poświęcili na ową grę.
Rozgadał się jeszcze na temat Genshina pokrótce, nie ukrywając przy tym, co sam uznawał za lepsze niż reszta. Ayaka miała szczególne miejsce jego myślach, powodując, że stawiał ją nad innymi postaciami.
Obserwowanie go w takim stanie było nowszym doświadczeniem. Shane nie miał problemu z akceptowaniem zachowania Jace'a, bardziej samemu ciesząc się, że to nie było coś w guście maskowania własnych myśli i chęci zapchania czymkolwiek, by przestał zwracać uwagę na główną część. Oczywiście - nie spodziewał się danych rzeczy. Ale z innej strony wiedział, że nawet dłuższa znajomość powodowała, że zawsze pojawiało się coś całkowicie nowego, co wpływało pozytywnie lub negatywnie na dane spostrzeżenie.
I... musiał przyznać samemu sobie, że za bardzo kusiło go, by spróbować jeszcze wydzierać z niego podobne kawałki osobowości.
- Chcesz się podjąć naprawdę trudnego wyzwania - uznał Kassir, unosząc lekko brew przy tym. - I odlep się. Nie dam się znowu tak zaskoczyć - przechylił się do przodu, na moment głusząc chęć schowania się w jego szyi. Wydobywanie z niego tego typu reakcji, które kojarzyły mu się z zakochaną nastolatą było dla niego wystarczająco dziwne, by odczuwał częściowo skrępowanie. Było to zbyt odmienne od tego, co prezentował na co dzień, gdzie mało kto wyciągał z niego bardziej gwałtowniejsze reakcje. - I nie dokuczaj mi - wymamrotał dodatkowo. - Niełatwo reagować inaczej, gdy nagle zaczynasz mi mówić takie słodkie słówka.
Szczerość Jace'a nadal go zbyt przerastała.
- Oh nie... - wymamrotał. - Więc Panie Porywaczu, proszę zadbać o to, bym stał się podręcznikowym przykładem takiego syndromu - i tak oto musiał zdać się na łaskę swojego porywacza. Wysokiego i ładnego, ale jednak.
Doceniał złagodzenie wymienianych przez nich gestów. Pozwalały mu na zachowanie upragnionej granicy, jednocześnie dając możliwość rozkoszowania się w łagodniejszy sposób, pozostawiając przy tym przyjemne mrowienie na ustach.
- Lubię - przytaknął, by zaraz potem wsłuchać się w przedstawione mu zadania. Podwinął rękawy bluzy, by nie przeszkadzały mu podczas pracy i pozbierał przedmioty, oraz pożywienie, przygotowując odpowiednie narzędzia, które zamierzał wykorzystać chwilę moment, myjąc zaraz potem dłonie. Nie dodał już nic więcej, zamierzając bardziej skrupulatnie przygotować rzeczy, bez popełnienia jakieś pomyłki.
Nie odzywał się aż do samego końca, by w końcu odetchnąć cicho i odsunąć od blatu.
- Co jeszcze potrzebujesz ode mnie? - zapytał, idąc umyć ręce raz jeszcze. - Czy już pozanosić to wszystko do salonu? I tam będę grać, na tamtym komputerze - uzupełnił jeszcze. - W sypialni byłoby ciężej, mam tam ino jedno stanowisko - wyznał. Jeśli nie nastąpił sprzeciw, zamierzał pozabierać przygotowane przekąski do salonu, by potem finalnie odnieść ręcznik do łazienki, zanim wróciłby i mogli skupić się na wspólnej grze.
Ciężko mówić o tym, czy czas był udany względem dropienia. Kassir przywykł do ukochanego przez Genshina zestawu stat, więc przy którymś artefakcie pod rząd, jedynie westchnął głęboko, opierając się bardziej o kanapę i odkładając na moment klawiaturę na bok. Potarł nos, korzystając z tej chwilowej przerwy, by zaraz potem zjeść trochę tego, co czas temu przygotowali.
- Ile ci resinów zostało? - zapytał, spoglądając na swoje konto. Jego zapasy pokończyły się, świadcząc o tym, że niemało czasu poświęcili na ową grę.
— Jako że jesteś moim chłopakiem, pozostaje mi przytaknąć i udawać, że wcale nie jestem fanem hydro przez to, że mainuję Tartaglię... — złożył ręce przed swoją twarzą, patrząc na niego przepraszająco, nim parsknął śmiechem — ale tak, jako że moich osiem postaci to Shenhe, Tsaritsa, Dainsleif, Tartaglia, Zhongli, Thoma, Xiao i Hydro Aether, przyznaję, że Cryo stoi u mnie wysoko.
Jace nie grał w Genshina tak długo jak Shane, ale bez problemu dało się zobaczyć, jak bardzo się wkręcił. Sam fakt, że w kilka miesięcy ukończył całą dotychczasową fabułę, mówił sam za siebie. Zostały mu jeszcze tylko poszczególne story questy i hangouty, do których ciężko mu było usiąść. No i maxowanie map, rzecz jasna. Do tej pory nie miał na to czasu, ale skoro teraz miał więcej wolnego...
"Nie dam się znowu tak zaskoczyć."
— Skoro jesteś tego taki pewien — uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi, przeszywając go wzrokiem. Różnica między Jacem a normalnymi ludźmi w podobnych sytuacjach była taka, że jego spojrzenie mimo ukrytego drugiego dna, nawet na chwilę nie traciło na swoim cieple.
Coś w nim drgnęło, gdy Shane wypowiedział kolejne słowa. Doprawdy, ciemnowłosy miał talent do prowokowania go, nawet kiedy nie robił tego świadomie. Objął go w pasie, zatykając kosmyk jego włosów za ucho, by zaraz je pocałować.
— I tak nigdy nie będą w połowie tak słodkie jak ty. Będę ci rzucał wszystkimi najgorszymi i najbardziej oklepanymi tekstami, od których innym będzie się robić niedobrze. I będę miał na myśli każde pojedyncze słowo, które wypowiadam — delikatny pocałunek zwieńczył jego wypowiedź wraz z łagodnym uśmiechem.
"Lubię."
— Świetnie. W takim razie to jest mój przydział, a tamten twój. Do boju — znalazł się motywator.
Ogarnął to co miał ogarnąć, zaraz idąc we wskazane miejsce i zabierając się do dropienia artefaktów razem z Shanem. W przeciwieństwie do biednego ciemnowłosego, jego drop był wręcz perfekcyjny. Wraz z podbijanymi statystykami.
— Woaaah, trzydzieści osiem procent crit damage'u! Mój Dainsleif będzie bogiem tego teamu — klasnął kilka razy w dłonie wyraźnie zadowolony. I tak właśnie w przeciągu niecałej godziny, udało mu się wydropić praktycznie cały set.
— Rany, przynosisz mi chyba szczęście. No i strasznie szybko z tobą idzie. Ale może teraz będzie lepiej. Muszę jeszcze go tylko zascendować, bo nie mam masy materiałów eh. I co sądzisz o mojej Shenhe? — ekscytacja przemieszała się w nim z dumą, gdy obrócił się w jego stronę. Głębokie westchnięcie z jego strony, sprawiło, że praktycznie od razu odłożył laptopa i przesiadł się obok niego, biorąc go na kolana.
"Ile ci resinów zostało?"
— Mało. Chyba z pięć? Jeśli chcesz to mogę podropić z twojego konta. Podobno mam farta do takich rzeczy — pocałował go w bok szyi, uśmiechając się wesoło, by zaraz złożyć kolejny pocałunek na jego ramieniu, po lekkim odsunięciu bluzy.
— W międzyczasie mógłbyś zerknąć na moje bronie... może mam w nich coś lepszego, a średnio potrafię to dopasować — oparł wygodniej rękę na jego kolanie, zaraz przesuwając ją wyżej, zadrapując delikatnie jego udo.
— Swoją drogą, kupiłem już mieszkanie. Chcesz wpaść w przyszłym tygodniu je obejrzeć? Zanim dobiorę jakieś meble i w ogóle.
Odsunął jego włosy na bok, znowu skupiając się na łaskoczących pocałunkach na boku jego szyi. Jego reakcje były po prostu zbyt urocze, by mógł sobie odpuścić.
Pokręcił głową. Zdecydowanie nie zamierzał mu dać łatwo za wygraną, nawet jeśli nie wiedział, na co się do końca pisał z tym, ale zdecydowanie nie ulegnie słodkawym i oklepanym tekstom. Nie?
Nie?!
- Heee, super ci podbiło - skomentował jego drop z widocznym zachwytem. Nie był zazdrosny o to w ogóle, że ino Jace'owi udało się wyjść z zyskiem obecnie. - Ale jak stoisz z crit rate? Zgadzają ci się liczby? - dopytał dla pewności, chcąc upewnić się, że nie utracił niczego związku z tym.
Zaskoczył go za to czas zareagowania Jace'a. Nie spodziewał się, że nagle wyląduje na jego kolanach, ponownie odczuwając ich bliskość siebie. Widocznie zadrżał odczuwając jego usta na ciele.
- Jeśli chcesz, to śmiało. Zostało mi podobnie co tobie - odparł Shane, poddając się go dotykowi. - I mogę chętnie. I po tym odpuszczę już Genshina na dzisiaj, zrobiłbym pozostałe daily przed snem - przekazał mu swoje plany na krótki okres czasu. - W ogóle, o której chcesz iść spać? - zapytał pokrótce, zastanawiając się, ile jeszcze było czasu dla ich wspólnego spędzenia czasu razem. Nie chciał mu przeszkadzać całonocnym graniem. - I tak. Jest cudowna - odparł odnośnie postaci. - Dzięki temu możemy stosować różne strategie gry. Planujesz w ogóle jej wbić C5? - zapytał jeszcze dodatkowo, zaintrygowany faktem, czy rzeczywiście zamierza ją dalej rozwijać.
- Już? I jasne... - czyli Jace poważniej podjął plany przeprowadzenia. Podobało mu się ze wzgląd na fakt, że popchnął swoje plany do przodu, nie kręcąc się ciągle w kółku przez niepewność. - Chętnie wpadnę. Masz już plany na to, jak je udekorować? - zanotował już w myślach, by sobie ogarnąć więcej czasu wolnego na ten czas, by nie musieli robić niczego w pośpiechu. - Niestety w podpowiedzi do tego będzie mi ciężko, a dodatkowo i tak nie chcę ingerować w twoje założone zamysły, ah! - to naprawdę łaskotało. Na tyle, że ponownie śmiał się cicho, nieco poruszając nogami. Zdecydowanie odnalazł jego słaby punkt, który wywoływał w nim odczucie łaskotek nad którymi nie do końca jeszcze panował.
- No już, już. Zróbmy to, co planowaliśmy - zarzucił im zadania, by mogli bardziej skupic się na sprzętach. Tak samo jak i zmiana stanowisk, gdzie potem Shane tłumaczył które bronie najbardziej pasowały i dlaczego warto wybrać. Zaraz potem pozostawił Jace'a ze swoim kontem, by przejść do ustawienia na telefonie gier - jeszcze wcześniej całując go w usta, gdy już wstał, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Zasadniczo, Jace, ostatnio narzekałeś na niewygodę mojej kanapy - odezwał się czas potem, gdy na zewnątrz robiło się ciemno, a zegarek na telefonie wskazywał już prawie dwudziestą drugą. - Możemy się zamienić tym razem - zasugerował mu, drapiąc się po karku. - O, chwila. Zapomniałbym - przeszedł do szuflady, z której wyciągnął mały przedmiot, by zaraz potem powrócić do blondyna. Wziął jego dłoń, po czym wcisnął w nią kluczyk. - Proszę. Obiecałem ci - tak oto jeszcze mu zdążył wręczyć swój klucz do mieszkania.
Nie?!
- Heee, super ci podbiło - skomentował jego drop z widocznym zachwytem. Nie był zazdrosny o to w ogóle, że ino Jace'owi udało się wyjść z zyskiem obecnie. - Ale jak stoisz z crit rate? Zgadzają ci się liczby? - dopytał dla pewności, chcąc upewnić się, że nie utracił niczego związku z tym.
Zaskoczył go za to czas zareagowania Jace'a. Nie spodziewał się, że nagle wyląduje na jego kolanach, ponownie odczuwając ich bliskość siebie. Widocznie zadrżał odczuwając jego usta na ciele.
- Jeśli chcesz, to śmiało. Zostało mi podobnie co tobie - odparł Shane, poddając się go dotykowi. - I mogę chętnie. I po tym odpuszczę już Genshina na dzisiaj, zrobiłbym pozostałe daily przed snem - przekazał mu swoje plany na krótki okres czasu. - W ogóle, o której chcesz iść spać? - zapytał pokrótce, zastanawiając się, ile jeszcze było czasu dla ich wspólnego spędzenia czasu razem. Nie chciał mu przeszkadzać całonocnym graniem. - I tak. Jest cudowna - odparł odnośnie postaci. - Dzięki temu możemy stosować różne strategie gry. Planujesz w ogóle jej wbić C5? - zapytał jeszcze dodatkowo, zaintrygowany faktem, czy rzeczywiście zamierza ją dalej rozwijać.
- Już? I jasne... - czyli Jace poważniej podjął plany przeprowadzenia. Podobało mu się ze wzgląd na fakt, że popchnął swoje plany do przodu, nie kręcąc się ciągle w kółku przez niepewność. - Chętnie wpadnę. Masz już plany na to, jak je udekorować? - zanotował już w myślach, by sobie ogarnąć więcej czasu wolnego na ten czas, by nie musieli robić niczego w pośpiechu. - Niestety w podpowiedzi do tego będzie mi ciężko, a dodatkowo i tak nie chcę ingerować w twoje założone zamysły, ah! - to naprawdę łaskotało. Na tyle, że ponownie śmiał się cicho, nieco poruszając nogami. Zdecydowanie odnalazł jego słaby punkt, który wywoływał w nim odczucie łaskotek nad którymi nie do końca jeszcze panował.
- No już, już. Zróbmy to, co planowaliśmy - zarzucił im zadania, by mogli bardziej skupic się na sprzętach. Tak samo jak i zmiana stanowisk, gdzie potem Shane tłumaczył które bronie najbardziej pasowały i dlaczego warto wybrać. Zaraz potem pozostawił Jace'a ze swoim kontem, by przejść do ustawienia na telefonie gier - jeszcze wcześniej całując go w usta, gdy już wstał, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Zasadniczo, Jace, ostatnio narzekałeś na niewygodę mojej kanapy - odezwał się czas potem, gdy na zewnątrz robiło się ciemno, a zegarek na telefonie wskazywał już prawie dwudziestą drugą. - Możemy się zamienić tym razem - zasugerował mu, drapiąc się po karku. - O, chwila. Zapomniałbym - przeszedł do szuflady, z której wyciągnął mały przedmiot, by zaraz potem powrócić do blondyna. Wziął jego dłoń, po czym wcisnął w nią kluczyk. - Proszę. Obiecałem ci - tak oto jeszcze mu zdążył wręczyć swój klucz do mieszkania.
— Mogłoby być lepiej, ale nie jest źle. Mam siedemdziesiąt procent, więc przydałoby się jeszcze te dziesięć... może uda mi się wydropić lepszą broń na którymś bannerze, muszę się rozejrzeć, co byłoby na nią dobre. Najwyżej jak średnio będzie wchodzić, zamienię circlet na crit rate, a resztę pozamieniam tak, by sfocusować się na crit damage'u... — zastanowił się przez chwilę, mamrocząc coś do siebie pod nosem. Jak widać, wyliczenia pochłaniały go dość mocno, nawet jeśli nadal wolał usłyszeć w tym temacie opinię Kassira.
— W takim razie zamieńmy się kontami, hm? — wsunął mocniej dłoń pod bluzę, palcami drugiej odginając lekko kołnierz, by raz po raz muskać lekko ustami jego ramię.
— Jasne. Chyba że w ogóle chcesz porobić to jutro. W końcu i tak jedziemy dopiero na obiad, prawda? Więc będziemy mieć czas rano, by na chwilę go odpalić — dał mu na chwilę spokój, przytulając po prostu policzek do jego szyi. Westchnął ciężko, pochylając nieco głowę, łaskocząc go przy tym włosami.
— Niestety cię rozczaruję, ale mniej więcej koło dwudziestej drugiej zaczynam się już słaniać na nogach. Dwudziesta trzecia to mój limit. Ale jeśli chcesz, możesz siedzieć dłużej, po prostu pójdę spać przed tobą.
Może i Jace nie miał nie wiadomo jak mocnego snu, ale lekki też nie był. Dopóki Kassir nie zamierzał krzyczeć na pół domu, raczej wątpliwe, by miał go wybudzić.
— Mhm. Na razie udało mi się wbić C1, więc i tak mam najważniejszy element, ale gdyby udało się uderzyć nieco wyżej, to byłoby świetnie. Chociaż to raczej spokojniejszy plan, nie muszę jej mieć na już.
Było w końcu sporo innych postaci, które chciał. Shane miał tę przewagę, że dzięki graniu latami mógł to wszystko rozłożyć w dużo sensowniejszy sposób.
"Masz już plany na to, jak je udekorować?"
— Trochę. Chociaż przyznaję, że większość chyba, póki co będzie gotowcami z Ikei. Mają ładne wnętrza, a średni ze mnie projektant. Więc spodziewaj się, że jak pojadę tam z Hailey, będę spamować ci zdjęciami, pytając, który ci się bardziej podoba. Dzięki temu nie będziesz musiał za mocno się nad tym głowić — zaśmiał się cicho, widząc jego reakcję w odpowiedzi na łaskotki. Wypuścił go na wolność, słuchając uważnie słów na temat broni, od razu dostosowując kilka z nich. Tuż przed tym, gdy przysiadł się do konta ciemnowłosego, zachwycając się przy tym jego postaciami i zadawanymi obrażeniami. Zużył co prawda wszystkie resiny, ale gdy tylko zaczął levelować mu artefakty, aż zaklaskał w dłonie z radości.
— Haha podbiło ci na wszystkich tylko crit damage i crit rate. No, raz na circlecie wpadł atak procentowy. I nie masz żadnego defa! To chyba dobrze, nie? — uśmiechnął się do niego, pokazując mu wydropiony set. Set, który był dużo lepszy niż po prostu dobry. I bez wątpienia gdyby Shane postanowił wrzucić go na discorda, ludzie zabijaliby się, by mieć podobny.
— Przepraszam, zużyłem wszystkie resiny. Jak chcesz, to ci dokupię kolejne — zaproponował, postukując o siebie palcami wskazującymi, nieznacznie speszony. Na wspomnienie o spanie, od razu się wyprostował.
— Nie ma opcji, żebyś spał na kanapie. Chociaż... nie wiem. W sumie... nie możemy spać razem? Będę grzeczny i utrzymam ręce przy sobie, obiecuję. No bo jak ze sobą zamieszkamy to i tak będziemy ze sobą spać, co nie — wymamrotał, nie patrząc mu w oczy. Nie wiedział, czy właśnie nie przesadzał, proponując mu coś podobnego. Zaraz zaparło mu dech, gdy został własny klucz. Wpatrywał się w niego w milczeniu, nim nie podniósł się nagle, odstawiając wszystko na bok. Objął Shane'a, przyciskając go do siebie z cichym pociągnięciem nosem. Może i nie płakał, ale ewidentnie się wzruszył.
— Czy to znaczy, że mogę cię nachodzić po pracy? — zapytał, nawet na chwilę go nie wypuszczając.
Finalnie rozegrali grę i na swoich kontach, i po zamianie, międzyczasie prowadząc ze sobą rozmowę na różne tematy. W ten sposób nie tylko dowiedział się jak stał z postaciami oraz statystykami, ale również i to, że Jonathan dość wczas chodził spać. Było to lekkie zaskoczenie, lecz nie wpływało to zbytnio na wiele. No, jedynie będzie mu go ciężko wkręcić w maratony nocne filmów, ale uznał, że przeboleje to w najgorszym wypadku, by nie przemęczać nastolatka. Wiedział, że miał sporo na głowie.
Chociażby właśnie mieszkanie nowe.
- Okay, mi ten układ pasuje - przystał na to. Musiał przyznać, że głównie zależałoby mu na układzie pomieszczenia, gdzie spędzałby najwięcej czasu niż na reszcie, która mogła po prostu "wyglądać", bez wnikania w dodatkowe szczegóły. Dlatego uważał, że niespecjalnie zdoła pomóc mu, a jego zdanie niewiele wniesie w urządzanie mieszkania.
- I to bardzo - przyznał z zachwytem. - Jestem pod wrażeniem jak to wszystko pięknie wygląda - nigdy nie spodziewałby się widzieć tak wysokich cyfr. Gwałtowny wzrost rozwoju postaci miał ułatwić późniejsze granie, ale co istotniejsze - nie miał pojęcia, jak blondynowi to udało się doprowadzić. Zrozumiałby jeden, może dwa artefakty... ale cały set?
- Nie, nie trzeba - zapewnił widząc jego zachowanie. - Wraz z twoją pomocą myślę, że mam więcej niż mógłbym się spodziewać normalnie. Naprawdę dziękuję - zaoszczędził mu nieskończony czas jaki by musiał poświęcić na wydropienie podobnego setu. O ile bogini szczęścia posłałaby swój łaskawy uśmiech w jego stronę. Chyba, że właśnie to zrobiła, zsyłając mu tutaj Jonathana.
Zamrugał oczami, słysząc kwestię odnośnie samego spania. Przesunął jeszcze wzrokiem na kanapę, nim ponownie na rozmówcę.
- Jasne. Ale nie przyjmuję wymówek wtedy, że ci niewygodnie - zgodził się na jego propozycję, samemu nie widząc przeciwwskazań co do tego by spać razem. Patrząc na to, co robili kilka godzin temu, wstyd odnoszący w stronę przespania nocy obok siebie uznawał za cząstkę hipokryzji. W dodatku blondyn miał rację, że czekało i tak w przyszłości ich wspólne spanie.
Muszę przyznać, że z jakiegoś powodu trochę mnie to cieszy.
Zaskoczyła go za to reakcja na otrzymanie klucza.
- Możesz, kiedy tego potrzebujesz - powiedział Kassir, klepiąc go po plecach na tyle, ile mógł. - I kiedy tego chcesz. No już, już - nie przychodziło mu przez myśl, że ten gest mógł znaczyć dla niego aż tak wiele. Dla ciemnowłosego było to dotrzymanie danego czas temu słowa odnośnie przedmiotu, który pozwoliłby Jace'owi na swobodne pojawianie się i wychodzenie.
- Pozbierajmy te rzeczy i możemy szykować się już do snu - zadecydował, czekając, aż w końcu go wypuści. - Dołączę do ciebie trochę później - nie dokończył jeszcze wszystkich swoich zadań, więc nie chciał kłaść się bez tego. Jednakże zamierzał to ogarnąć do pół godziny, by wsunąć się w miękką pościel. Świeżo umyty i w pidżamie.
Chociażby właśnie mieszkanie nowe.
- Okay, mi ten układ pasuje - przystał na to. Musiał przyznać, że głównie zależałoby mu na układzie pomieszczenia, gdzie spędzałby najwięcej czasu niż na reszcie, która mogła po prostu "wyglądać", bez wnikania w dodatkowe szczegóły. Dlatego uważał, że niespecjalnie zdoła pomóc mu, a jego zdanie niewiele wniesie w urządzanie mieszkania.
- I to bardzo - przyznał z zachwytem. - Jestem pod wrażeniem jak to wszystko pięknie wygląda - nigdy nie spodziewałby się widzieć tak wysokich cyfr. Gwałtowny wzrost rozwoju postaci miał ułatwić późniejsze granie, ale co istotniejsze - nie miał pojęcia, jak blondynowi to udało się doprowadzić. Zrozumiałby jeden, może dwa artefakty... ale cały set?
- Nie, nie trzeba - zapewnił widząc jego zachowanie. - Wraz z twoją pomocą myślę, że mam więcej niż mógłbym się spodziewać normalnie. Naprawdę dziękuję - zaoszczędził mu nieskończony czas jaki by musiał poświęcić na wydropienie podobnego setu. O ile bogini szczęścia posłałaby swój łaskawy uśmiech w jego stronę. Chyba, że właśnie to zrobiła, zsyłając mu tutaj Jonathana.
Zamrugał oczami, słysząc kwestię odnośnie samego spania. Przesunął jeszcze wzrokiem na kanapę, nim ponownie na rozmówcę.
- Jasne. Ale nie przyjmuję wymówek wtedy, że ci niewygodnie - zgodził się na jego propozycję, samemu nie widząc przeciwwskazań co do tego by spać razem. Patrząc na to, co robili kilka godzin temu, wstyd odnoszący w stronę przespania nocy obok siebie uznawał za cząstkę hipokryzji. W dodatku blondyn miał rację, że czekało i tak w przyszłości ich wspólne spanie.
Muszę przyznać, że z jakiegoś powodu trochę mnie to cieszy.
Zaskoczyła go za to reakcja na otrzymanie klucza.
- Możesz, kiedy tego potrzebujesz - powiedział Kassir, klepiąc go po plecach na tyle, ile mógł. - I kiedy tego chcesz. No już, już - nie przychodziło mu przez myśl, że ten gest mógł znaczyć dla niego aż tak wiele. Dla ciemnowłosego było to dotrzymanie danego czas temu słowa odnośnie przedmiotu, który pozwoliłby Jace'owi na swobodne pojawianie się i wychodzenie.
- Pozbierajmy te rzeczy i możemy szykować się już do snu - zadecydował, czekając, aż w końcu go wypuści. - Dołączę do ciebie trochę później - nie dokończył jeszcze wszystkich swoich zadań, więc nie chciał kłaść się bez tego. Jednakże zamierzał to ogarnąć do pół godziny, by wsunąć się w miękką pościel. Świeżo umyty i w pidżamie.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Sro Lip 13, 2022 12:27 pm
Sro Lip 13, 2022 12:27 pm
Wyraźnie ucieszył się z jego zachwytu, jednocześnie nieznacznie onieśmielony takim obrotem wydarzeń. Jakby nie patrzeć, w pierwszym momencie nie był pewien czy faktycznie nie popłynął, wydając wszystkie resiny. Skoro jednak wyglądał na szczęśliwego, to nie miał co sobie czegokolwiek wyrzucać.
— To dobrze. Przynajmniej się na coś przydałem — zażartował, postukując palcami o kanapę. Ciężko było mu patrzeć na siebie jak na źródło szczęścia, choć jednocześnie nie zaprzeczyłby w pełni, że mu nie dopisuje. Sam przecież wielokrotnie się z tego śmiał, zwłaszcza gdy dostawał trzy pięciogwiazdkowe postacie w jednej dziesiątce.
Odetchnął cicho, gdy Shane przystał na jego propozycję. Jakby nie patrzeć, przez chwilę zastanawiał się, czy nie przekraczał właśnie jakiejś niepisanej granicy.
— Jeśli chodzi o spanie z tobą, to mógłbym spać nawet na fotelu w samochodzie i umierać następnego dnia, godzinami narzekając na kręgosłup. Jestem pewien, że materac w twoim łóżku jest milion poziomów wyżej od tego. I obiecuję, że nie kręcę się jakoś mocno w nocy, chociaż istnieje szansa, że będę się kleił. Mam trochę wyrobiony nawyk trzymania rodzeństwa, by nie spadali z łóżka, gdy znowu mi się do niego ładowali — pokręcił głową na boki, mrucząc coś cicho pod nosem. Robili to zdecydowanie zbyt często. Ładowali się na niego, a potem kręcili się jak nienormalni. Kilka razy, gdyby nie jego szybka reakcja, Cody i Zack jak nic połamaliby sobie nosy.
"Możesz, kiedy tego potrzebujesz i kiedy tego chcesz."
— O nie. Postawione przez ciebie warunki, wskazują na to, że będę tu dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu — roześmiał się, cały czas ocierając się policzkiem o bok jego szyi. Rzecz jasna żartował, jakby nie patrzeć, nadal miał swoje obowiązki, które musiał ogarniać z domu.
— Jasne. Pewnie i tak odpadnę w kilka minut, więc kompletnie się nie przejmuj — wymruczał, wypuszczając go z uścisku. Pozbierał sprzęt i złożył go, odkładając tak, by nie przeszkadzał. Nie chował go całkowicie, wiedząc, że pewnie przez ich pobyt będą razem grać jeszcze nie raz.
Ogarnął się przed Shanem, rzeczywiście zasypiając w kilka sekund po tym, gdy jego głowa zetknęła się z poduszką, co tylko potwierdzało, jak bardzo był zmęczony. Przebudził się jedynie na kilka sekund, gdy ciemnowłosy położył się obok niego, choć i tak nie wyglądało na to, by kontaktował, gdy przekładał przez niego rękę i przyciągał go do siebie. Przynajmniej wyglądał na zadowolonego.
zt. x2
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Pon Sie 08, 2022 12:54 pm
Pon Sie 08, 2022 12:54 pm
Pożegnał się ze Słowikiem i Axelem dziękując im po raz kolejny za podwózkę, gdy wysiadali pod mieszkaniem Shane'a. Noc mimo wszystko była dość spokojna, przynajmniej nie widział podczas jazdy żadnych biegających dziko po ulicach Niepoczytalnych ani nic w tym guście.
Otworzył drzwi własnym kluczem i wszedł do środka, pocierając twarz dłońmi. W samochodzie przysypiał tak samo jak i w mieszkaniu Słowika. Nic dziwnego, że nawet teraz walczył ze zmęczeniem. Jedynym powodem, dla którego jeszcze stał w pionie był Kassir.
— Dobrze się czujesz? Zrobić ci herbaty? — zapytał, głaszcząc go po policzku z wypisaną na twarzy troską. Gdyby wypił tyle, co oni, pewnie obudziłby się albo na OIOMie, albo w Meksyku. Nic pomiędzy. Tolerancja na alkohol niektórych osób była naprawdę przerażająca. Cieszył się jednak, że jego chłopak, taką dysponował. Przynajmniej idąc z nim na imprezę, mógł czuć się bezpieczny, wiedząc, że nikt nie spije ich obu na tyle, by nie wiedzieli, co się dzieje.
— Chcesz iść pod prysznic czy wolisz się od razu położyć?
Sam się zastanawiał, którą opcję wybrać. Jakaś część jego mówiła mu, że pięciominutowa kąpiel nie była złym pomysłem. Wątpił, by i tak miał się rozbudzić, a przynajmniej będzie mógł się położyć w pełnym komforcie. Nie był za to pewien czy Shane da radę w ogóle pod nim ustać, więc może lepiej byłoby od razu wcisnąć go do łóżka.
Zdecydowanie słabo reagował na to wszystko. Już w samochodzie przysypiał, nie będąc zdolnym na odpowiedzenie na zadawane mu pytania. Poruszanie się również sprawiało mu niemały problem, gdzie ciało odmawiało posłuszeństwa, a świat zdawał się mieć dziwnie miękkie krawędzie. Mimo jednak osłabionych reakcji i bardzo potulnego zachowania, nie chwiał się, sprawiając bardziej wrażenie zagubionego dziecka. Dlatego też ino sam wymamrotał podziękowanie w ich stronę, nim udali się do jego mieszkania.
Jonathan jednak musiał poczekać krótką chwilę, zanim Shane przytaknął lekko, odrywając swój wzrok od podłogi.
- Dobrze - wymamrotał w odpowiedzi. Uniósł zaspane spojrzenie, patrząc całkowicie bezbronnie na blondyna. - Ciepła... woda... - w jego głos wkradła się prośba, gdy uniósł rękę i położył ją na dłoni Jace'a znajdującej się na jego policzku, by zaraz potem wtulić się w nią.
- Ciepło - zawiesił się ponownie. - Prysznic...? - opuścił dłoń, powoli odwracając się, by spróbować zlokalizować łazienkę. - Możesz... ty pierwszy... - zatrzymał się w miejscu, przechylając się lekko do przodu i do tyłu, próbując nie zasnąć na stojąco. Jego myśli na nowo uległy rozproszeniu.
Jonathan jednak musiał poczekać krótką chwilę, zanim Shane przytaknął lekko, odrywając swój wzrok od podłogi.
- Dobrze - wymamrotał w odpowiedzi. Uniósł zaspane spojrzenie, patrząc całkowicie bezbronnie na blondyna. - Ciepła... woda... - w jego głos wkradła się prośba, gdy uniósł rękę i położył ją na dłoni Jace'a znajdującej się na jego policzku, by zaraz potem wtulić się w nią.
- Ciepło - zawiesił się ponownie. - Prysznic...? - opuścił dłoń, powoli odwracając się, by spróbować zlokalizować łazienkę. - Możesz... ty pierwszy... - zatrzymał się w miejscu, przechylając się lekko do przodu i do tyłu, próbując nie zasnąć na stojąco. Jego myśli na nowo uległy rozproszeniu.
Widok Shane'a w podobnym stanie był czymś tak absolutnie nienaturalnym, by nie mógł powstrzymać rozczulenia. Nic dziwnego, że gdy tylko poprosił o wodę, schylił się i lekko go pocałował, nie mogąc się powstrzymać.
— Okej. Chodź ze mną, bo inaczej zaśniesz na stojąco — powiedział, łapiąc go za dłoń, by zaprowadzić go do kuchni. Odlał nieco wody do kubka, zaraz gotując pozostałą, jednocześnie zwracając się w jego stronę, by objąć go w pasie i przyciągnąć do siebie, przytulając policzek do jego włosów.
Nie było szans, by Shane w takim stanie miał faktycznie wytrzymać do momentu, gdy Jace wyjdzie spod prysznica, nawet jeśli nie zajęłoby mu to wcale zbyt wiele czasu.
— Okej, masz dwie opcje. Albo idziesz spać, albo idę pod prysznic z tobą i pomogę ci się umyć — powiedział, kładąc dłonie na jego twarzy, by unieść ją nieznacznie do góry. Biorąc pod uwagę to, jak mocno było od niego czuć alkohol, tylko potwierdzał w głowie, jak dużo musieli wypić.
Wziął do ręki czajnik, gdy tylko woda się zagotowała i zalał nią szklankę, mieszając lekko, by wyrównać temperaturę.
— Proszę. Tylko nie pij za szybko — podał mu szklankę, zaraz kładąc dłoń na jego włosach, głaszcząc je miękkim ruchem. Następnym razem musiał jeszcze raz podziękować Słowikowi, za to, że dzięki niemu mógł go zobaczyć w takim wydaniu.
- Mhm - dał się poprowadzić za rękę, zaciskając lekko uścisk, by oboje niedługo potem skończyli w kuchni. Brak dotyku Jace'a powodował, że momentalnie zamierał niczym zapomniana laleczka, jedynie nieznacznie poruszając ciałem w różnych kierunkach, jakby jego równowaga nie mogła się zdecydować, które miejsce jest najbardziej odpowiednie dla niego. Tak samo brak odpowiednio szybkiej reakcji powodował, że dopiero później wtulił się lekko, uśmiechając się nieznacznie.
- Prysznic... mały - odparł, gdy zmusił go do skupienia się na sobie. - Jak umyć? - przechylił lekko głowę na bok. - Jace. Mam spać na... kanapie?
Ponowne zawieszenie się nastąpiło, gdy Jonathan poświęcał czemuś innemu uwagę. Oczy Shane'a lepiły mu się coraz bardziej, dlatego też z trudem objął szklankę, czując, że jego ramiona drżały. Przyłożył ją do ust, przechylając, by opróżnić jej zawartość. Jednakże wbrew zaleceniom, wypił ją zbyt szybko, bo część wody umknęła mu z boku, wylewając się na szyję i kołnierz koszuli. Zachwiał się ponownie, oddając szklankę, by zaraz potem przytulić się do niego.
- Mój - wyrzucił z siebie tylko tyle, gdy jego rozproszone myśli zahaczyły na nowo o temat rozmowy ze Słowikiem. - Nie oddam - wzmocnił lekko uścisk.
- Prysznic... mały - odparł, gdy zmusił go do skupienia się na sobie. - Jak umyć? - przechylił lekko głowę na bok. - Jace. Mam spać na... kanapie?
Ponowne zawieszenie się nastąpiło, gdy Jonathan poświęcał czemuś innemu uwagę. Oczy Shane'a lepiły mu się coraz bardziej, dlatego też z trudem objął szklankę, czując, że jego ramiona drżały. Przyłożył ją do ust, przechylając, by opróżnić jej zawartość. Jednakże wbrew zaleceniom, wypił ją zbyt szybko, bo część wody umknęła mu z boku, wylewając się na szyję i kołnierz koszuli. Zachwiał się ponownie, oddając szklankę, by zaraz potem przytulić się do niego.
- Mój - wyrzucił z siebie tylko tyle, gdy jego rozproszone myśli zahaczyły na nowo o temat rozmowy ze Słowikiem. - Nie oddam - wzmocnił lekko uścisk.
Widząc zachowanie Shane'a dość mocno odechciało mu się spać. Miał wrażenie, że jego klatkę piersiową wypełniła wata cukrowa. Ilość słodyczy, jaka obecnie biła od chłopaka, była wręcz nieprawdopodobna.
— Dlaczego miałbyś spać na kanapie? — zapytał, kompletnie nie rozumiejąc, skąd mu się to wzięło. W końcu nic o tym nie wspominał. Poczekał cierpliwie aż Kassir wypije wszystko do końca, nim otarł mu twarz i szyję rękawem. Zaraz po tym zaśmiał się cicho, odwzajemniając jego uścisk.
— Nigdzie się nie wybieram — w najśmielszych marzeniach nie spodziewałby się, że Shane będzie kiedyś zachowywał się względem niego w podobny sposób. Nic dziwnego, że miał ochotę zamknąć go w ramionach na dobre i w ogóle nie wypuszczać. Zamiast tego schylił się jednak nieznacznie, by zaraz podrzucić go nieznacznie do góry, biorąc na ręce. Jeśli sam nie wpadłby na to, by opleść jego biodra rękami, zamierzał po prostu zmienić pozycję, by zamiast tego zanieść go do łazienki jak księżniczkę.
— Chodź, ogarniemy cię i położysz się spać. W łóżku. Ze mną — podkreślił, wnosząc go do pomieszczenia, by zaraz postawić go na ziemi. Ściągnął z niego koszulkę, składając ją i odkładając na szafkę.
— Ściągniesz resztę sam czy ci pomóc? — zapytał, odkręcając w międzyczasie wodę, by ogarnąć temperaturę.
- Bo... jestem pijany - odparł cicho. - Spanie z pijanym... nie wiem... - zapomniał słów jakie miał obrać w tym momencie, dlatego też nie kontynuował. Za to dał się grzecznie powycierać nim mógł przytulać się do niego, chłonąc ciepło bijące od jego ciała. Zdawał się być całkiem zadowolony z tej pozycji już prawie zasypiając, gdy poczuł, że traci grunt pod nogami. Nie bardzo był zdolny do większego ukazania swojego zachowania niż bardzo nieśmiałego uczepienia się go, dając się zanieść do łazienki. Gdy już postawił nogi na ziemi ponownie, uniósł głowę, poddając się jego działaniom.
- Um... skoro mam się rozebrać... - zaczął rozglądać się wokół siebie, szukając czegoś ewidentnie na ziemi. - Gdzie... ogon? - zapytał niemrawo, przekierowując spojrzenie na Jace'a. - Nie mogę ogona... z dolnym strojem. Czyli mogę... bez niego... - kompletnie pomieszały mu się działania, jakie miały mieć teraz miejsce. Dość powoli zaczynał rozbierać się, odpinając guzik spodni i zsuwając je wraz z resztą stroju w dół.
- Um... ściągnąłem - wcale nie. Mimo iż strój był poniżej, nadal tkwił na jego kostkach, wraz ze skarpetkami, po które nawet nie myślał, by się schylić. Po prostu zaczął patrzeć przed siebie, wyłączając się całkowicie.
- Oh. Ogon. Ogon i mam się umyć - jego zaplątane myśli zmuszały go, by w tym stanie już ruszyć w stronę prysznica.
- Um... skoro mam się rozebrać... - zaczął rozglądać się wokół siebie, szukając czegoś ewidentnie na ziemi. - Gdzie... ogon? - zapytał niemrawo, przekierowując spojrzenie na Jace'a. - Nie mogę ogona... z dolnym strojem. Czyli mogę... bez niego... - kompletnie pomieszały mu się działania, jakie miały mieć teraz miejsce. Dość powoli zaczynał rozbierać się, odpinając guzik spodni i zsuwając je wraz z resztą stroju w dół.
- Um... ściągnąłem - wcale nie. Mimo iż strój był poniżej, nadal tkwił na jego kostkach, wraz ze skarpetkami, po które nawet nie myślał, by się schylić. Po prostu zaczął patrzeć przed siebie, wyłączając się całkowicie.
- Oh. Ogon. Ogon i mam się umyć - jego zaplątane myśli zmuszały go, by w tym stanie już ruszyć w stronę prysznica.
Pogłaskał go po policzku, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
— Umyjesz zęby dwa razy, a w najgorszym przypadku przytulę cię od tyłu — zażartował, nie widząc w tym większego problemu. Nie spodziewał się za to, że po zaniesieniu go do łazienki, usłyszy o ogonie. Spojrzał na niego zaskoczony, odkasłując cicho w dłoń, czując, jak oblewa się rumieńcem.
— Nie ma ogona Shane. Innym razem — nie zamierzał wykorzystywać faktu, że jest pijany. Nawet jeśli z każdą jego czynnością było mu coraz ciężej. Nim Kassir zdążył przejść do przodu, złapał go szybko i usadził na toalecie, nim wywaliłby się o własne nogi.
— Żadnego ogona, niepotrzebny nam ogon. Tylko się myjemy — powtórzył na wszelki wypadek, ściągając z niego do końca ubrania, odkładając je obok reszty. Sam zdjął koszulkę i zawahał się przez chwilę, ostatecznie pozbywając się wszystkiego poza bokserkami.
— Okej, idziemy. Do góry — podniósł go, pomagając mu wejść pod prysznic, zaraz wchodząc razem z nim. Trochę mało miejsca jak na dwie osoby, ale nie zamierzał jakoś szczególnie narzekać.
— Zamknij oczy i odchyl głowę, umyję ci włosy. Jak zakręci ci się w głowie, to mnie obejmij, okej? — nawet jeśli sama myśl o jego ciele na swoim sprawiała, że zaczynało mu się robić nieco niewygodnie.
Skup się, Jace. Jest pijany. Nie wykorzystuje się pijanych ludzi.
Wylał trochę szamponu na ręce, zaraz nakładając go na włosy Shane'a, masując przy tym delikatnie skórę jego głowy. Jakby nie patrzeć, zajmował się rodzeństwem latami, więc mycie drugiej osoby było dla niego równie naturalne, co robienie śniadania. Cały czas kontrolował jego stan i czy przypadkiem nie leciał mu w tył, spłukując całą pianę, nim wyraźnie się zawahał.
— Resztę chcesz umyć sam czy ci pomóc? — zdecydowanie wolał zapytać, nim od razu pakować się na niego z rękami.
- Oh. Czyli bez ogona... - powtórzył niemrawo. - Czyli ogon... z ubraniami? - sprawiał wrażenie zagubionego, gdy usiadł na toalecie, dając się rozebrać. - Dziwne...
Owiał go śpiącym spojrzeniem, będąc jednak na tyle taktownym, że mimo iż Jace był rozebrany, to skupił dużej spojrzenie na części zakrytej jego ciała.
- Nie wchodzi... się w ubraniach - nie żeby właśnie sam to próbował zrobić. Podniósł głowę, patrząc na niego bezradnie. - Mhm - zgodził się, dając się wprowadzić pod prysznic. Zatrzymał się we wskazanym miejscu, zaraz potem grzecznie przytakując na jego słowa.
- Dobrze...
Posłusznie zamknął oczy i odchylił głowę, czując, że świat ponownie robił się miękki. Dlatego też przylgnął do niego przez ten czas, mycia. Zaraz potem zaczął przesuwać ręką po jego plecach, prze jeżdżąc po nich łagodnie palcami.
- Przecież... jestem umyty - wydukał, przytulając się chwilowo do niego, gdy poczuł, że coraz bardziej traci równowagę. - Jestem śpiący... - wymamrotał, ocierając się policzkiem o jego klatkę piersiową. - Dobranoc... - zdecydowanie się szykowało na to, że zamierzał w taki sposób zasypiać.
Owiał go śpiącym spojrzeniem, będąc jednak na tyle taktownym, że mimo iż Jace był rozebrany, to skupił dużej spojrzenie na części zakrytej jego ciała.
- Nie wchodzi... się w ubraniach - nie żeby właśnie sam to próbował zrobić. Podniósł głowę, patrząc na niego bezradnie. - Mhm - zgodził się, dając się wprowadzić pod prysznic. Zatrzymał się we wskazanym miejscu, zaraz potem grzecznie przytakując na jego słowa.
- Dobrze...
Posłusznie zamknął oczy i odchylił głowę, czując, że świat ponownie robił się miękki. Dlatego też przylgnął do niego przez ten czas, mycia. Zaraz potem zaczął przesuwać ręką po jego plecach, prze jeżdżąc po nich łagodnie palcami.
- Przecież... jestem umyty - wydukał, przytulając się chwilowo do niego, gdy poczuł, że coraz bardziej traci równowagę. - Jestem śpiący... - wymamrotał, ocierając się policzkiem o jego klatkę piersiową. - Dobranoc... - zdecydowanie się szykowało na to, że zamierzał w taki sposób zasypiać.
Nie do końca wiedział, o co tak właściwie chodziło z ogonem, mógł więc jedynie podejrzewać, że była to część jego rozmowy ze Słowikiem.
"Nie wchodzi się w ubraniach."
— Nie przejmuj się tym — zbył całą odpowiedź, walcząc ze sobą na wszystkie sposoby, gdy Shane przylgnął do niego pod prysznicem. Całe szczęście, że był zbyt pijany, by zorientować się, jak mocno Jace na niego reagował.
— Shane, nie śpij. Podnieś głowę, no już — przekręcił wodę na dużo chłodniejszą, by go rozbudzić. Nie na tyle by zmarzł, ale na tyle, by choć na chwilę otrzeźwiał. Jakby nie patrzeć, zimna woda zawsze działała. Wziął żel pod prysznic i umył go delikatnie, starając się nie ingerować zbyt mocno dłońmi w najczulszych miejscach. Dopiero wtedy zakręcił wodę, sięgnął po ręcznik i wytarł go, w miarę możliwości osuszając jego włosy.
— Już, zaraz cię położę, okej? — zrezygnował z mycia się samemu, wiedząc, że Kassir nie wytrzyma na tyle długo. Sam wytarł się więc jedynie w miarę możliwości, wyciskając pokrótce wodę z materiału, nim znalazł się na zewnątrz, znowu biorąc go na ręce. Wniósł go do sypialni i ułożył po jednej ze stron, nakrywając kołdrą. Darował sobie ubieranie go, nie chcąc go dodatkowo katować, skoro i tak ledwo się trzymał. Nachylił się jeszcze i pocałował go w czoło, głaszcząc po policzku.
— Śpij, ja pójdę się wykąpać.
Uśmiechnął się do niego, układając jeszcze jego włosy tak, by nie drażniły go swoją wilgocią.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach