Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Słowika
Nie Lis 29, 2020 2:54 am
First topic message reminder :

Mieszkanie Słowika


Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Mieszkanie Słowika
Pon Lis 29, 2021 8:58 pm
Dynia faktycznie wyglądała na dość problematyczną. W sensie, faktyczna dynia. Lark wzdrygła się lekko, raczej nie przepadała za duchotą więc no, może Dynia w jakiś dziwny sposób mógł zyskać w jej oczach. Przykładowo miano szaleńca. Szczególnie gdy zaraz spytał ją o nie omijaniu zajęć w szkole. Woops. Znaczy, była przykładną uczennicą, kiedyś. Do pewnego czasu. Chociaż to miasto potrafiło weryfikować różne umiejętności, a pierwsza pomoc wyglądała na jedną z tych, które warto opanować. Podrapała się lekko po policzku, chyba takie odruchy były zaraźliwe, uśmiechnęła się lekko zaraz po tym.
- Nie wiem, może? Może nie ma co się tym przejmować przed faktem. Nie dowiemy się kiedy nie spróbujemy. W razie czego ostrzegaj gdybyś miał mi tu odpaść. Chociaż może w tłumie znajdzie się jakiś wykwalifikowany ratownik? - Pokiwała lekko głową na potwierdzenie swoich słów czy też ciche życzenie by ktoś taki faktycznie znalazł się w tym miejscu. Inaczej... no tłum zapewne był bezużyteczny. Każdy by czekał aż ktoś inny będzie robił za bohatera. Jednak no. Nie zostawi potrzebującego na ziemi. W końcu to mieszkanie Słowika, zgon na imprezie mógłby trochę pomieszać im plany. Wszystkim. Tylko tego na głos nie mówiła.
Jedno Dyniowemu trzeba oddać. Potrafił się zachować! No może robiłoby to większe wrażenie gdyby cofnęli się o kilka-naście-lat, ale dało się to wyłapać. Czyżby idealny ukłon pod kątem 45 stopni? Najs!
Błysnęła białymi ząbkami w uśmiechu. Wykonała siekierką swoisty młynek i szturchnęła rozmówcę w klatkę piersiową.
- Nie jestem o to możesz się nie martwić. - Zaśmiała się rozbawiona. - Albo dobrze udaje. Sprawdź mnie.
Idealne stwierdzenie by zaraz później uciec z upolowanym ciastem. Yep. Typowa lisia zagrywka. Tylko oczywiście nie była lisem.
Samo ciasto było bajeczne. Mogła to stwierdzić siedząc na blacie odstawiając na bok siekierkę.
"Zatrułem je"
Oh.
Wtopa.
Lark przełknęła jeszcze ten kawałek co miała w ustach. Zerknęła na ciasto, zerknęła na Dyniowego.
- Jeśli to mój ostatni posiłek. To niczego nie żałuje. Było warto. - Zaśmiała się pod nosem by zaraz zlizać resztę ciasta z kciuka. - Ile zostało mi czasu? Zdążysz podać mi jeszcze przepis?
Może w środku poczuła jakiś skurcz mogący nawiązywać do lekkiego stresu? W końcu to miasto było powalone i pojebów w nim nie brakowało, wcale by się nie zdziwiła gdyby pojawił się jakiś, który stwierdziłby że to idealny pomysł by otruć ludzi na imprezie.
- Pamiętaj, że oferowałam pomoc w przypadku omdlenia. - Może nie do końca, ale kto by się teraz przejmował. Teraz walczyła potencjalnie o życie! Pewno ma gdzieś tam schowane antidotum.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Pon Lis 29, 2021 9:25 pm
Podrapał się po policzku, patrząc na ową dwójkę pytająco. Jak na jego gusta, zaczęło się robić tutaj coraz to bardziej większe zamieszanie, powiązane z faktem niezrozumieniem tego, co zaczynało mieć tutaj miejsce. Już pomijając temat poprzedniej rozmowy, do której nie bardzo był przygotowany mentalnie. Niełatwo rozmawiać z kimkolwiek na temat uczuć, a tym bardziej dowiadywać się od nowopoznanej osoby, że ktoś inny może interesować się o wiele bardziej niż zakładałby.
Prościej było skupić myśli na obecnej sprawie. Uniósł brew, słysząc słowa Jonathana, przy okazji spoglądając na otrzymane jedzenie. Na krótki moment, nim ciemnowłosego uwaga ponownie spoczęła na młodszym. Potrząsnął przecząco głową, słysząc jego reakcję na swoje pytania. Jednak nie ponowił je. Ravn sprawił, że w głowie Shane'a zapaliła się odpowiednia lampka, która pozwalała mu naświetlić na nowo obecną sytuację.
- Po jednym...? Aż tak mocne to było? - było mu to ciężko w to uwierzyć, mimo iż przykład miał tuż przed sobą. - Może za duży miks... - raczej nie było czasu, by zastanowić się nad przyczyną owego zdarzenia. Bardziej musieliby zastanowić się, co zrobić z skutkiem owego działania. Samemu nie miał pomysłu, nie licząc faktu, żeby przypilnować, by nie zrobił innym krzywdy.
Chociaż odejście nawet na moment mogło być złą decyzja. Mógł odnieść trzymane słodkości na miejsce, ale skoro nikt nie dotarł do niego... Potrząsnął głową, pozostawiając ciastka na najbliższym stoliku, by zobaczyć, co się stało.
- O, znalazłeś Ralpha - skomentował widok futrzaka. Przynajmniej mógł zobaczyć innego czworonożnego uczestnika imprezy. Nieźle go przygotował. Ciekawe, czy było łatwo. Nie zdziwiłoby go, gdyby kot postanowił wyrazić swoje zadowolenie w postaci wysuniętych pazurów.
Postanowił jednak nie ingerować obecnie w to małe spotkanie. Nie chciał przestraszyć kota. Wydawało mu się, że i tak mógł odczuwać zagubienie przez to, że aż tyle obcych osób kręciło się po jego terytorium. Przynajmniej nie zapowiadało się na katastrofę.
Dopóki blondyn nie próbował wstać.
Mimowolnie wzdrygnął, słysząc uderzenie o ścianę. Było to niespodziewane i skupiające uwagę prawdopodobnie nie tylko jego, co i pobliskich gości. Jace jednak nie zapowiadał się na takiego, który miałby omdleć z tego powodu. Mógł niemalże odetchnąć z ulgą. Przynajmniej do momentu ujrzenia krwi.
Wypadałoby to ogarnąć.
Jeśli próbował gdzieś ponownie odejść, mógł poczuć na ramieniu mocniejszy uścisk dłoni Kassira. W wielkim skrócie - zero wycieczek. Przynajmniej nie w pierwotnie obranym kierunku.
- Żadna kanapa. Pójdziemy do łazienki ogarnąć ten potok - zadecydował hardo. - Bez sprzeciwu, ok? - dopytał z ostrożnością w głosie, zaraz potem spoglądając w stronę białowłosego. - Będzie lepiej udzielić mu pierwszej pomocy nim ktoś pomyśli, że ta krew to nie element stroju - jego słowa miały być zarazem argumentem do działania. - I chyba wolę nie dopytać, czemu drugi raz... - wymamrotał odnośnie ściany.
Jeśli żadne z nich by się nie opierało, zaprowadziłby ich do łazienki mieszkania, by tam spróbować doprowadzić problem z krwią do skutku.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Pon Lis 29, 2021 10:31 pm
   Cały czas zasłaniał dłońmi nos, gdy nagle przez jego oczami pojawiła się serwetka.
   — Aww, dzięki. Dobry z ciebie kolega, wiedziałem, że mam nosa do ludzi. W sensie no nie takiego jak teraz, bo głupio byłoby wyczajać ludzi po krwi czy coś. Jak jakiś rekin. W sumie mogłem się przebrać za rekina, tańczyłbym Hips don't lie i śpiewał Sharkira, Sharkira — zaśmiał się, zaraz wydając z siebie ciche "au, au, au", gdy nos dał o sobie znać. Przytknął do niego papier, zerkając na białowłosego. Wyciągnął jedną rękę, nijak go jednak nie dotykając, by przypadkiem nie ubrudzić go krwią. Zamiast tego obniżył ją nieco z wyraźnym skupieniem, nim jego twarzy wyraźnie się rozpromieniła.
   — Ale ty jesteś malutki — zachichotał z rozbawieniem, zaraz znowu cicho sycząc. Zdecydowanie powinien się uczyć na błędach, ale chyba nikt w to nie wierzył.
   — Niee, spokojnie. Mam twarde kości. Chrząstki jak widać chyba też. Wiesz, obijam się o wszystko od dziecka, wyrobiłem sobie odporność. Czy coś tam? Wszystko goi się na mniej jak na psie. Hej Lilan. Przepraszam, wystraszyłem cię, księżniczko?
   Zostawił chwilowo kotkę w spokoju. Odwrócił się z zamiarem pójścia na kanapę wskazaną przez Ravna... i wzdrygnął, czując nagle dotyk na swoim ramieniu. Obrócił się wyraźnie zaskoczony — ale bez wątpienia zatrzymany w miejscu — zawieszając na chwilę wzrok na Shanie. No tak blisko niego to jeszcze nie stał. A już na pewno nigdy wcześniej go nie dotykał. Dobrze, że Jace'owi już wcześniej było ciepło od alkoholu, przynajmniej temperatura nie skoczyła mu chyba aż tak w górę. Nagłe olśnienie, sprawiło, że nachylił się w stronę ciemnowłosego, zaraz cicho się śmiejąc.
   — Do ciebie też mogę się schylać. Chociaż nie tak jak do Kruka. Ale w sumie to wygodniejsze. Wszyscy są tacy niscy i zawsze narzekają, że muszą zadzierać głowę, ale nikt nie myśli o moim kręgosłupie. Tak to właśnie jest. Wysocy zawsze mają pod górkę. Chociaż pewnie coś o tym wiesz, też jesteś wysoki.
   Zmierzył go wzrokiem od góry do dołu i przycisnął mocniej serwetkę do nosa, mimo że cienki materiał słabo już dawał sobie radę. Wyprostował się powoli, choć odrobinę jakby znosiło go w lewo.
   — O niee, nie chcę wam psuć imprezy. Dam sobie radę sam, naprawdę. Moja mama jest pielęgniarką, nauczyła mnie tego i owego. Na przykład, że odchylanie głowy w tył przy krwotokach to straszna głupota, bo krew spływa ci do gardła i możesz się nią zachłysnąć. Jestem pewien, że bezproblemowo zszyłbym sobie nawet rozcięty łuk brwiowy. Jakbyście kiedyś potrzebowali pomocy medycznej, to wiecie gdzie mnie szukać. Znaczy w sumie, to nie wiecie. Chociaż Shane wie. Chyba że już zapomniał, gdzie mieszkam — wpatrywał się w niego z wyraźnym zamyśleniem, zupełnie jakby właśnie toczył w głowie jakieś nieme zakłady. Nim jego umysł nie przypomniał mu o czymś jeszcze — gdzie są ciastka i koreczki? Nie wyrzuciłem ich, prawda? Nie, chyba je oddawałem... oddałem ci je, prawda?
   Cały czas gadał jak najęty, dając się grzecznie prowadzić do łazienki, choć od czasu do czasu nieznacznie się potykał, szybko odzyskując jako taką równowagę i zaraz chichocząc pod nosem.
   Po wejściu do łazienki wyrzucił serwetkę do kosza, zaraz lokalizując umywalkę, by podejść do niej powoli i odkręcić wodę, w pierwszej chwili myjąc dłonie, a dopiero potem twarz.
   — Dobrze, że nie ubrudziłem bluzy. Rosaline byłaby załamana — oparł się wygodniej przedramionami o zlew, co biorąc pod uwagę jego wzrost, nie było szczytem wygody, i zamknął oczy, nucąc coś cicho. Zapomniał nawet o tym nieszczęsnym krwotoku.
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 1:07 am
  Wstępne zapoznanie się z Axelem zdecydowanie nie poszło tak jak powinno. Gdyby wiedział, że tak to wszystko będzie wyglądać, nie doprowadziłby do tego, aby pozostać z nim bez jakiegoś towarzystwa. Chociaż nie był do końca pewny czy nawet przebywanie z kimś miałoby większy wpływ na słowa Axela i jego zachowanie. Sprawiał sprawiał bardzo silne wrażenie osoby, która mówi to, co chce, niespecjalnie przejmując się tym, jak druga osoba odbierze jego słowa.
  Na szczęście (lub nie) drzwi balkonu otworzyły się, ukazując idącego w ich kierunku Iana wraz z gościem od niecodziennego przebrania. Cierpliwie poczekał, aż dotrą do nich; jedynie nogą lekko odepchnął się od ściany i całym ciałem obrócił w kierunku przybyłych.
  Powstrzymał się przed przewrócenia oczami po wymianie zdań Iana i Axela, ograniczając się do lekkiego wykrzywienia ust w czymś przypominającego znikomy uśmiech i uniesienia brwi.
  — Ta, coś w tym jest — odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami.
  Mimo że rozmowa z Axelem nie była spełnieniem jego marzeń, to musiał w duchu przyznać, że gdyby chłopak celował z broni tak samo dobrze jak swoimi wypowiedziami, to zająłby miejsce wśród snajperów. Chociaż cholera go wie. Może za jakiś czas okaże się, że hobbistycznie siedzi na dachach budynków i strzela do kaczek.
  Propozycja postawienia na jedzenie brzmiała naprawdę dobrze. Nawet jeśli Ivo nie był głodny, to widok tych wszystkich posiłków mocno zachęcał do wypróbowania przynajmniej niektórych z nich. Gdyby chciał skosztować wszystkiego skończyłby jak kulka niepotrafiąca dotoczyć się do domu o własnych siłach.
  — Nawet mnie nie dziwi, że ciekawią go kalmary. — powiedział rozbawiony. — Musisz je naprawdę lubić — dodał, przenosząc wzrok na Krisa.
  Zaraz potem zerknął w stronę jedzenia. Nie znajdowało się na drugim końcu mieszkania, dlatego też dostanie się do niego nie wymagało zbyt wielkiego przeciskania się przez ludzi.
  — O, tego dawno nie jadłem. — Krążki cebulowe może nie były równie interesującym daniem co kalmary, ale o wiele bardziej zachęcały Ivo niż owoce morza.
Ravn Grønn
Ravn Grønn
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 5:38 pm
Shane najwyraźniej nie miał jeszcze okazji spotkać podobnego przypadku jak obecnie Jonathan, ale Raven widział wielu pijących ludzi i no cóż, każdy reagował inaczej- Wiesz, niekoniecznie może chodzić o moc, a o rodzaj alko. Niektóży reagują bardziej na dany typ, to trochę jakby reakcja alergiczna? - Odpowiedział na pytanie, miks?- Miks czy nie to wypił na siłę... w końcu mu nie smakowało i chyba nie bez powodu.- dodał od siebie dosyć ponurym tonem.
Zaraz po tem miała akcja ratunkowa. Ravn słuchał paplaniny Jonathana który po dostaniu serwetki zaczął gadać trzy po trzy, najpierw coś o przebraniu rekina... a potem o tym, że Ravn jest mały... albinos uniósł brwi widząc jak ten lawiruje ręką koło niego- Eee... wiesz, jakby zdaję sobie sprawę że jestem niski, ale to chyba raczej nie temat na teraz. Grube kości może i masz ale za to krew ci cieknie jak z fontanny, więc i tak cię trza ogarnąć- podsumował jego wypowiedź, ale najwyraźniej Jon się jakoś uwziął na temat jego wzrostu, bo jak tylko Shane chciał go zaprowadzić do łazienki to zaczął wyrażać jakąś opinię na temat wzrostu i problemów z tym związanych- Hee... a kiedy ja ci się kazałem do mnie schylać? Sam to robisz z automatu. I przynajmniej jeśli o mnie chodzi to nigdy nie narzekałem na niczj wzrost, każdy ma swoje wady i zalety. Już przywykłem, ze zazwyczaj robię za tego co wyciąga wszystko z najniższych szafek bo jestem niski, za to taki jak ty przydaje mi się żeby ściągnąć coś z półek bym nie musiał biegać po taboret. Skończ narzekać i posłuchaj grzecznie Shane'a.- Odpowiedział na narzekanie Jonathana trochę zbywając fakt, że pewnie następnego dnia ten może nawet tej rozmowy nie pamiętać. Na słowa Shane pokiwał głową- Dobra, ale pilnowanie by nie wywinął orła niestety muszę zostawić tobie, jak się przewróci to mnie bez problemu pociągnie za sobą.- Stwierdził dosyć racjonalnie, gdyby tylko kruk miał go ubezpieczać to mogłoby się skończyć tak, że zamiast samego Jona to władowaliby się w kogoś lub coś razem. A to by było trochę niefortunne. Blondyn przez całą drogę do łazienki nawijał jak szalony, ale Ravn nie odpowiadał... taa w tym stanie to Jon z pewnością mógłby operować... zszyłby wszystkich razem, a brew by nadal pozostała rozcięta... spojżał dosyć sceptycznie na chłopaka któremu się wpomniały koreczki. Dobrze, że Shane był tak stanowczy, bo sam pewnie miałby problem by przekonać swojego kolege do bycia tak grzecznym.
Jon się umył z krwi, jednak po chwili chyba się zawiesił w czasoprzestrzeni, za to Ravn nie bardzo orientując się po mieszkaniu rozglądał się po łazience badawczo, spojżał na Shane'a- Myślisz, że gdzieś tu jest jakaś apteczka?- Zapytał w sumie nie wiedząc czy brunet miał okazję wcześniej bywać w tym mieszkaniu, albo może zauważył gdzieś wspomniany przedmiot? Sam podszedł do nucącego Jonathana- co to za melodia? - zapytał jednocześnie przysówajac się na tyle by zbadać czy samo umycie coś dało czy trzeba jeszcze interweniować. W sumie kiedy był zakrwawiony ciężko było stwierdzić czy nos nie był złamany, wolał sprawdzić czy na pewno wszystko w porząku, bo osądowi upitego ciężko było dowieżać. Chociaż może Jon miał o tyle rację że jest jednak dosyć wytrzymały... przynajmniej fizycznie, bo głowę obecnie miał w stanie pewnego nieładu.
Jokey
Jokey
The Fox Mischievous Trickster
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 6:23 pm
  Czy Dynia była problematyczna? Trochę tak. No nie mógł temu jakby zaprzeczyć. Niektórzy, a nawet większość, faktycznie uważała duszności za jakiś problem. Problem nie mały. Istniały jednak też osoby, jakie widziały pewne plusy w dusznościach. Jakie je lubiły. Tak zwani masochiści. Czy Jokey nim był?... Oczywiście że nie. Skądże znowu. Pani z siekierką również zdawała się nie być, chociaż to było bardzo luźne stwierdzenie. W końcu jeszcze na ten temat nie dyskutowali. Ważniejszy więc temat pozostał. Ten resuscytacji.
  — Coś... nie chcę wierzyć, że takie osoby byśmy tutaj znaleźli. — odpowiedział słysząc o wykfalifikowanym ratowniku. Ratowanie ludzi w tym miejscu było czymś, graniczącym z głupotą. Pewnie, raz na jakiś czas. Przy okazji. Pracować jednak w takim zawodzie, gdzie każdego dnia i tak ludzie stawali się ranni, zdawało się pracą... bezsensowną. A może właśnie dlatego miała sens? Sam Jokey bałby się podpaść ratownikowi, jaki pomógł połowie miasta. To też musiał liczyć, na niezbyt wyspecjalizowaną kobietkę. Dziewczynę. Nie przeszkadzało mu to zbytnio. Nie musiała się znać na pierwszej pomocy, wystarczyło by spróbowała. Nie żeby zakładało się, aby Jokey miał paść w najbliższym czasie - chociaż ludzi było sporo. Hmm... mniejsza. Potem się tym będzie zamartwiał.
  — ... — przypatrywał się ostrzu, które to makabrycznie wbiło się w jego klatkę... tylko że tego nie zrobiło. Hm. Rozbawiony śmiech, zdawał się wręcz zaprzeczać jej słowom. Czy niegroźne osoby śmiałyby się z tego, że ktoś sugerował im niegroźność? Otóż!... Może. W sumie to mogły. Bardziej Jokey jednak widział to rozbawienie, jako rozbawienie sugestią że ta mogła nie być groźna. Jakoś bardziej tak mu pasował, ale to może ze względu, iż poszukiwał osób nienormalnych.  — Będę musiał chyba sprawdzić.
  Stwierdził ostatecznie z kiwnięceim głowy, niż dziewczyna uciekła. A on ruszył za nią, jak już ustalili. I je zatruł. Kłamstwo, jedno z wielu jakimi to Jokey lubił się posługiwać. Reakcja dziewczyny jednak? Ani nie powiedziała, że mu nie wierzy, ani nie panikowała. Ciekawe, iście ciekawe. Gdyby mógł, to chłopak złapałby się za bródkę jak jakiś chiński mędrzec i zaczął rozmyślać nad panią z siekierką. Analizować. Była w końcu ona zdolna do śmiechu, nawet w obliczu potencjalnej śmierci. Szalona. Podobało mu się to. Ciekawe ile szalonych osób było na tej imprezie? Ciekawie, czy nie wszyscy? Riverdale, naprawdę, było dla niego dobrym miejscem.
  — Tylko, jak przekaże przepis, to i tak nie będziesz miała czasu by je zrobić. — stwierdził ponownie drapiąc się po dyniowym policzku, widząc pewien problem z tym wszystkim. A może po prostu była ciekawa składników? Taka opcja też była. Napomknęła jednak na koniec, że oferowała pomoc. I wcale nie oferowała. Nie mniej, na jego oferowanie sobie jej pomocy, nie odmówiła. Powinien docenić. Tak, doceni. Dyniowy kiwnął głową. — W przypadku gdybyś już nie była w stanie chodzić, to cię zaniosę do szpitala. Widzisz? Pomagam.
  Stwierdził z zadowolonym z siebie uśmiechem, ukrytym częściowo przez dynię. Rozejrzał się po sali. Wypadało... tak. Przyniósł ciasto, potworzyły się różne grupki, rozmowy trwała, pewnie niektórzy się nawet jakoś zabawiali. Jokey miał jednak ciche wrażenie, że powinien się zbierać. Impreza niby dopiero się zaczęła, a już jakby się kończyła.
  — Może nawet teraz powinienem to zrobić? Im szybciej dotrzesz, tym lepiej. Bez antidotum jest to trochę bardziej ekstremalne życie i... przyjemne. — stwierdził, dalej ciągnąc kłamstwo o jakim to wspomniał wcześniej, a jakiemu to nie zaprzeczył. W porównaniu z faktem, że zaraz powinien się zbierać, jej zgoda byłaby idealnym wyjściem na kontynuację analizy pani z siekierką, jak i opuszczenie imprezki. Same plusy, jakby ktoś go pytał o zdanie.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 7:55 pm
  Dowóz zależny od humoru był zdecydowanie zbyt mocno... niestabilny. Nie widziało mu się dostać dania, do którego ktoś najzwyczajniej w świecie napluł po złości. Ruszenie się autem nie powinno być aż takim problemem. Pomijając fakt, że samochód, którym jeździł Axel, przyciągał zdecydowanie zbyt wiele spojrzeń. Zwłaszcza w takiej dzielnicy jak dystrykt C.
  — Najwyżej zamówię przez telefon i odbiorę osobiście, win-win — podsumował częściowo ich rozmowę, a częściowo swoje własne przemyślenia. Parsknął cicho na jego słowa, wzruszając nieznacznie ramionami.
  — W B się pojawiają. Chociaż zdecydowanie bardziej dupy mieszkańców bronią Lisy niż policja. Za to karetki zaczęły ostatnio jeździć nieco skuteczniej. Kto by pomyślał, że w tym mieście może jeszcze wydarzyć się coś dobrego.
   "Chętnie poznam twojego brata i chłopaka (...)"
   Potarł ramię, czując rozchodzące się po jego ciele ciarki. Sam nie potrafił odpowiednio nazwać własnej reakcji. I w sumie z pełnym przekonaniem stwierdzić, że faktycznie jakąś konkretną miał.
  "Ta, coś w tym jest."
  — Chyba nie wkurwiłeś go aż tak, jak się spodziewałem, skoro nadal jest w stanie spokojnie mówić.
  — Jeśli chciałeś go stąd wypierdolić, to trzeba było mu to powiedzieć w twarz — Axel uniósł brew ku górze, przewracając oczami na chichot Iana. Jego głupie teksty były w końcu na porządku dziennym.
   "Zdecydowanie na jedzenie."
  Wrócił spojrzeniem do Krisa.
  — Już idziemy. Na pustym żołądku zawsze jest gorzej — a był pewien, że po swoim towarze, odczuwał głód jeszcze mocniej niż sam Słowik. Wdrygnął się czując wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni. Wyciągnął go i odpalił messengera, wpatrując się w wiadomości. Shane? Był pewien, że widział go jeszcze chwilę temu, więc czemu do niego pisał? Rozejrzał się wokół, próbując go zlokalizować.
  — Ej idźcie przodem, bo mój kumpel ma jakiś problem. Ty nie, ty zostań — wtrącił na wszelki wypadek, zaciskając mocniej palce na pasie Axela.
  — Tak jakbym miał gdziekolwiek iść.
  Odpisywał raz po raz na kolejne wiadomości. Początkowa powaga przeszła w absolutne rozbawienie, gdy zaczął się chichrać na głos, otrzymując w zamian wyraźne zwątpienie ze strony blondyna.
  — Współczuję mu, że musi się z tobą przyjaźnić.
  — Współczuj sobie, że musisz ze mną być.
  Palnął bez przemyślenia, dopiero wtedy orientując się, co powiedział.
  — Znaczy... — szlag. To wszystko przez te ciągłe rozmowy o przedstawianiu go. Ludzie cały czas musieli wszystko określać konkretnymi nazwami. Słowik z kolei czułby się dużo bardziej komfortowo, gdyby nie musiał tego robić.
  Zaraz został jednak wyrwany z myśli, gdy Axel jakby nigdy nic odblokował jego telefon.
  — Napisz mu, że jesteś tak beznadziejnym przypadkiem, że durne pomysły to twoja specjalność, więc i tak nic ci nie pomoże.
  — Bardzo zabawne. Poza tym kazał ci się mną zająć — przewiesił ręce przez jego ramiona, uśmiechając się w typowy dla siebie prowokujący sposób. Obserwował go uważnie, gdy Axel nachylił się nad nim, prawie stykając się z nim nosem.
  — Kazał ci też przynieść kalmary.
  Nim zdążył jakkolwiek zareagować, ten ściągnął już z siebie tego ręce i ruszył w stronę kuchni.
  — Axel! No co za gnój — odpisał jeszcze na messengerze i pobiegł za blondynem, który zdążył już stanąć obok Krisa i Ivo. Kopnął lekko Hayesa kolanem w udo, rzucając mu niezadowolone spojrzenie, które zostało jednak zignorowane tak bardzo jak tylko się dało.
  — Nałożycie mi trochę tych kalmarów? Shane chciał, żeby mu je zanieść.

Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 9:33 pm
Tego jeszcze nie doświadczył w swoim życiu. A przynajmniej nie przypominał sobie sytuacji, w której ktoś zacząłby mu dokuczać z powodu zbyt niskiego wzrostu. Postukał palcem w policzek, zastanawiając się, co zrobić z tym faktem. W sumie to nic nie mogę. Miał takie zagubienie w tym momencie, że jego mózg trochę zlagował się.
- Ano... Nawet nie wiem co powiedzieć - przyznał, kręcąc głową nieco zagubiony. - Nie miewałem takich problemów - na tym kończyło się jego wyznanie. Jego uwaga była bardziej skupiona na tym, żeby Jace nie zrobił ponownie sobie krzywdy. Pozostawienie go samego sobie w tym stanie było według Shane'a niewłaściwą decyzją. Dlatego też słuchał go częściowo.
- Hm... Zostawiłem je. Nie martw się.
Nie miał co więcej do dodania na ten temat. Założył sobie priorytet na działania i  nie zamierzał przyjmować sprzeciwu od żadnego z tej dwójki. Tak też dotarli do łazienki. Kassir rozejrzał się uważnie po niej, po czym skrzywił się nieznacznie. Bez większego zastanowienia wyciągnął komórkę, postanawiając zasięgnąć informacji u odpowiedniej osoby.
- Ta, wiem gdzie jest apteczka - stwierdził w odpowiedzi na pytanie Ravna, międzyczasie wymieniając wiadomości. W pewnym momencie nawet parsknął cicho, wczytując się w treść. - Już go ogarniamy - schował telefon, czując lepszy humor niż wcześniej. - Przesuń się proszę - powiedział do Jace'a. Przykucnął przy umywalce, wyciągając zaraz potem wspomnianą wcześniej apteczkę. Wyprostował się, po czym położył wspomniany przedmiot na pralce.
- Pokaż ten nos - powiedział do Jonathana. - Trochę ci pomogę. Bez sprzeciwu.
Otworzył apteczkę i spojrzał na blondyna ponownie.
- Jak boisz się ubrudzić bluzę, to ją zdejmij - dodał zaraz potem, czekając na jego reakcję. - Raczej masz możliwość - zmrużył nieznacznie oczy. - Nie chcę słyszeć o twoim doświadczeniu teraz - wątpił całkowicie w to, że zdołałby sam sobie teraz pomóc. - Ravn, pomożesz mi? - zwrócił się do jasnowłosego jeszcze.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 10:24 pm
   Fontanny? Lubił fontanny. Zwłaszcza te takie świecące, przez które zawsze przebiegały wszystkie dzieci. Zabierał nad nie czasem rodzeństwo, ale teraz ciężko było zaufać czemukolwiek zlokalizowanemu w tym zasyfionym mieście. Ciekawe czy kiedyś zamierzali je jeszcze uruchomić. W sumie może udałoby się kilka znaleźć w dystrykcie A... tam było całkiem bezpiecznie, co nie? Przez to wszystko znowu się wyłączył. Przebiło się do niego tylko i wyłącznie jedno słowo.
   — Hm? Co Shane'a? — zwrócił się w stronę ciemnowłosego, wpatrując w niego z wyraźnym rozkojarzeniem. Nie do końca wiedział, czego miał od niego teraz chcieć, ale z drugiej strony podejrzewał, że mu powie. Chyba, co nie.
   "Co to za melodia?"
   — W sumie nie ma jeszcze nazwy. Napisałem ją dla Zacka. W sensie mojego brata — powiedział, momentalnie urywając dźwięk. Chyba zrobiło mu się trochę głupio, bo nijak nie kontynuował tematu. Odkręcił ponownie wodę, by po prostu wlepić wzrok w strumień, przecierając znowu twarz. Unikał ich spojrzeń na tyle, na ile mógł, przesuwając się posłusznie w bok, gdy Shane wyraźnie próbował przedostać się do szafki. Przynajmniej pamiętał, żeby zakręcić kran.
   "Pokaż ten nos."
   — N-nie no naprawdę, nie trz-
   "Bez sprzeciwu."
   Zamilkł jak skarcony szczeniak, uciekając wzrokiem w bok. Szczerze mówiąc, wszystko to było dla niego nieco dziwne. Dawno nie czuł się aż tak bezużyteczny i kłopotliwy jak teraz. To z kolei tylko utwierdzało go w przekonaniu, że nie powinien tu przychodzić. Imprezy po prostu nie były dla niego. Sam nie wiedział, czemu tym razem wmówił sobie co innego. Trzymał na wszelki wypadek dłoń przy twarzy, by uchronić wszystko wokół od ubrudzenia.
   "Jak boisz się ubrudzić bluzę, to ją zdejmij."
   — ... wolałbym nie.
   Rzucił cicho, więcej się już nie odzywając. Usiadł tylko na zamkniętej toalecie, by ułatwić im nieco robotę. Jakby nie patrzeć, sięganie do jego blond łba raczej nie byłoby zbyt wygodne.
Ravn Grønn
Ravn Grønn
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Wto Lis 30, 2021 11:28 pm
Przyglądał się z ciekawością jak Shane wymienia z kimś wiadomości, jednocześnie odpowiadając na pytanie Ravna o apteczkę. Wniosek z tego się nasówał jeden- Znasz organizatora tej imprezy? Mam nadzieję, że nie będzie zły, że go kłopoczemy- stwierdził trochę niepewnie, ale skoro Shane się nawet zaśmiał do telefonu to może nie bedzie tak źle? Nie? Nie wiedział w sumie jaki był Słowik, bo nie miał okazji go bliżej poznać, kojażył tylko że był przebranym za lisa rudzielcem który ich przywitał. Chociaż wyglądał na dosyć sympatyczego gościa...
Jakkolwiek apteczka się znalazła, a Jon się przemieścił grzecznie na toaletę, co faktycznie im ułatwiało dostęp do niego. "Pomożesz mi?" Ravn przytaknął tylko niemal odruchowo- To raczej oczywiste. Przynajmniej Ravn nie miał problemu by też pomóc trochę Shanowi. Jeśli tylko będzie wiedział jak pomóc. przede wszyskim dobrze będzie jak uda im się zatamować to krewaienie, przyda się więc miękka gaza. W apteczce pewnie była też jakaś maść na słuczenia, bo w końcu ewidentnie Jonathana bolało, a może trochę zadziała kojąco skoro większość takich maści miała charakter chłodzący. Przy samym zabiegu był dosyć poważny, dopiero jak uda im się założyć opatrunek to uśmiechnie się- Jon co to za markotna mina? Rozpogódź się trochę, kryzys ogarnięty. Bluza chyba też czysta więc mamy jakiś sukces- Próbował trochę rozpogodzić humor blondyna, nawet pomieżwił mu nieco włosy jak takiemu smutnemu psiakowi.- Dzielny z ciebie chłopak, tylko trochę niesforny. No już głowa do góry, nie ma się czym zadręczać.- Po powiedzeniu tego osunął się na tyle aby dać mu chwilę swobody by się pozbierał w sobie, sam starał się trochę posprzątać bałagan jaki zapewne narobili przy okazji tej wizyty w toalecie, sprawidził czy gdzieś nie było nakapane krwią, jeśli coś znajdzie to to wyczyści. Pozbiera opakowania po opatrunku i wyrzuci do kosza. Tak aby pozostał jak najmniejszy bałagan... przynajmniej tyle mógł chyba zrobić, nie? Nie był zbyt pewny siebie w tej sytuacji, ale starał się tego nie dać po sobie znać i być jakoś użytecznym.-W sumie skoro twoja mama jest lekarką to znaczy, ze jak odprowadzę cię do domu to jest szansa, że będziesz pod dobrą opieką? Chyba będę musiał przeprosić twoich rodziców, że cie wciągnąłem w ten bałagan, w końcu jakbym cię tu nie zaprosił to byś nie skończył w takim stanie.- był zdania, że Jonathana i tak dobrze by zobaczył lekarz, ale jeśli dobrze zrozumiał rodzicielka blondyna była medykiem. Z drugiej strony nie wiedział jak zareaguje na fakt, że jej syn był w takim a nie innym stanie przez niego... raczej zadowolona nie będzie. Jednak postanowił, że mimo to zadba o bezpieczeństwo kolegi i odprowadzi go do wspomnianego domu później, częściowo bo tak nakazywało mu sumienie, dwa jeśli by tego nie zrobił to by się przez cały czas martwił czy się gdzieś nie zawieruszył po drodze. Choć zanim wrócą będzie chyba dobrze jak faktycznie jeszcze chwilę odpoczną.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Sro Gru 01, 2021 10:35 pm
- Posłuchać się - odparł Shane, gdy została zwrócona na niego uwaga. - Czasem warto, polecam - nie miał co więcej do dodania na ów temat. Nadal było ciężko mu dobrać słowa odnośnie samego wzrostu.
- Tak. I nie będzie - odparł krótko na pytania białowłosego. - Nie ma co zaprzątać sobie tym głowy - dodał, uśmiechając się nieznacznie. -  Zajmijmy się tym, co obecne - wskazał głową na ich "pacjenta".   - Póki jeszcze jest to w naszej mocy.
Pokręcił lekko głową, słysząc protest Jace'a.
- Jak wolisz - nie zamierzał naciskać na rozbieranie go. - Przynajmniej nos nie wygląda na złamany. Wydaje mi się, że puściły ci naczynka przez intensywne uderzenie. Powinno zaraz ustąpić.
Z pomocą Ravna udało się udzielić pierwszej pomocy. Powierzchniowy rzut okiem na stworzoną prowizoryczną pomoc w postaci niedużego opatrunku, pozwolił mu wysunąć opinię, że nie wyglądało to najgorzej.
- Pytanie, czy chcesz teraz wracać? - spytał Jonathana. - Czy nie wolisz najpierw odpocząć? - zaraz potem chłopak dostał delikatnie grzbietem dłoni po głowie. - Nie jest  źle. Doceniam współpracę - nierzadko obchodził się z ludźmi pod wpływem alkoholu. Nie ruszał go taki widok. W takich momentach, bardziej skupiał się na pozbieraniu takiej osoby niż zastanawianiu się, dlaczego do czegoś doszło w związku z tym zdarzeniem.
- To raczej tyle - stwierdził. - Boli cię? - wydawało mu się, że to stłuczenie spowodowało spadek nastroju u chłopaka. - Zagoi się. Zero stresu.
Pozbierał pozostałe rzeczy z powrotem do apteczki i schował ją na miejsce.
- Wracamy? - spytał się. Jego głos był o wiele bardziej łagodniejszy niż chwilę wcześniej. - Kanapa czeka na nas.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Sro Gru 01, 2021 11:10 pm
   Co zabawne, Jonathan w ogóle nie przywiązywał uwagi do swojego nosa. Miał w życiu tyle wypadków, że odczuwanie bólu praktycznie w jego przypadku nie istniało. A przynajmniej nie w długotrwałej formie. Gdyby zaczął teraz ruszać na siłę chrząstką — jasne, pewnie by jęknął. Ale siedząc w spokoju, nie widział najmniejszej różnicy między tym co było teraz, a zwykle.
   Gdy Ravn zmierzwił mu włosy, faktycznie nieco się rozpogodził. Zaśmiał się nawet nieznacznie zaskoczony, zaraz podnosząc na niego wzrok.
   — To ten moment kiedy zaczynam szczekać? — zażartował, przechylając nieco głowę w bok. Początkowo rzeczywiście chciał wracać do domu. Problem w tym, że zdecydowanie nie zamierzał zabierać tam żadnych ludzi. Fakt, że Shane wiedział, gdzie mieszkał, wynikał tylko i wyłącznie z tego, że był tam służbowo. A Jonathan nigdy nie zapraszał nikogo do własnego domu. I nie zamierzał tego zmieniać, a już na pewno nie w najbliższym czasie. Gdyby było inaczej, bez wątpienia pierwszą osobą, która przekroczyłaby próg jego mieszkania, byłby Nathaniel.
   — Nie, dzięki. Nie chcę wracać do domu — wymamrotał, przechylając się nieco w bok. Potrząsnął głową, starając się uspokoić nieco wirujący obraz. Słysząc drugą część zdania, szybko spojrzał na Ravna i zaśmiał się krótko.
   — No co ty, za co tu przepraszać. Jest super, dawno nie miałem okazji wpaść z takim hukiem na ścianę. Z reguły wpadam w ten głupi wieszak przy drzwiach. Niestety świadek mógłby potwierdzić, jeśli miałby wystarczająco dobrą pamięć — spojrzał na Shane'a, zaraz cicho wzdychając. I tak jak Ravn poklepał go po głowie, tak ciemnowłosy wykonał zupełnie inny gest. Podskoczył nieco zaskoczony, momentalnie gubiąc wątek.
   — N-no przepraszam. Z-znaczy dziękuję? Wam obu — zmieszał się, z automatu chcąc potrzeć nos z wyraźnym zakłopotaniem. Powstrzymał się w ostatniej chwili, powoli opuszczając rękę na dół. Było blisko.
   — Nie boli. Mam wprawę — uśmiechnął się bardziej do samego siebie niż do nich, przymykając na chwilę oczy, by pokręcić głową na boki. Okej, trzeba było wstać no nie? Podniósł się powoli do góry, gdy zniosło go dość mocno w bok. Prawie wpadł na Ravna, łapiąc go w panice i dosłownie przyciskając do siebie. Przy jego wzroście ciężko go było nazwać dobrym oparciem, ale podpórką był całkiem niezłą. Stał tak chwilę, obejmując go z wyraźnym zdezorientowaniem wypisanym na twarzy.
   — Rany przepraszam, trochę mi się kręci w głowie — powiedział szybko, wypuszczając go powoli, jakby sam nie był pewien czy to dobry pomysł. Na razie wyglądało jednak na to, że stoi. Jest dobrze. Może dotrze do kanapy bez potykania się o własne nogi.
   ...może.
Ravn Grønn
Ravn Grønn
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Pią Gru 03, 2021 11:05 pm
Przynajmniej trochę udało mu się rozbawić blondyna, na głupie pytanie uśmiechnał się wesoło- Jak lubisz...ja tam nie bronię- odpowiedział wzruszając ramionami. W końcu dzisiaj chyba nawet by nikogo nie zdziwiło szczekanie, czy jakiekolwiek inne dziwne aktywności. Jeden z niewielu pozytywów halloween- różne dziwactwa przechodziły bez większego echa. Ostatecznie Jonathan postanowił zostać dłużej, a Ravn nie zamieżał go wcale namawiać do sybkiego powrotu. W sumie to nie było też tak by chciał mu wbijać do domu, a jedynie chciał go bezpiecznie odprowadzić. Nie był typem osoby która by w ogóle lubiła wchodzić do czyjegoś domu, a przynajmniej nie do czasu póki nie poznał osoby dokładniej. Polubił blondyna, ale lubienie to było za mało by wiedzieć czego się spodziewać po kimś. Nie czułby się pewnie na "czyimś terenie". Na tekst o wieszaku Ravn się zaśmiał- Nie wiem czy to powinno być pocieszające, chociaż niekontrolowane tańce z wieszakiem brzmią równie niebezpiecznie- też trafił na niezłego człowieka, jakim cudem blondyn jeszcze żył skoro tak lubiły go wieszaki, ściany i inne niebezpieczne elementy świata fizycznego? Nie dało mu się odmówić szczęścia w nieszczęściu. Równowaga w świecie potrafiła przyjąc czasem naprawdę abstrakcyjne formy. Ostatecznie Shane postanowił chłopaka postawić na nogi i chociaż z jednej strony było to trochę drastyczne, to też chyba trochę pomogło?
-Nie ma za co, ważne, że żyjesz- odparł na jego podziękowania trochę zbywająco, raczej nie bł przywykły by mu dziękowano. Z resztą miał wrażenie, ze większą zasługę w tym ratowaniu jednak miał Shane, spojżął na niego kiedy ten wspomniał o kanapie- tak jest! kierunek kana...- wesoły ton w który wpadł przerwało... nagłe objęcie przez Jonathana... i dosyć mocne przytulenie. To działanie było na tyle szybkie i poza kontrolą by wprawić najpierw w kompletne zaskoczenie, a potem... Ravnowi odmówiły posłuszeństwa nogi. Bo jednak to nie było tak, że nie niego alkohol nie miał najmniejszego wpływu, po prostu nie objawiał on się tak mocno, co nie znaczyło, że nie objawia się wcale. Więc kiedy w jego czasoprzestrzeń wpił się meteor zwany Jonathanem, biały kruk stracił swą równowagę- Eee..?- Bardzo inteligętna odpowiedź która oznaczała zagubienie w sytuacji. Przez chwilę stali tak zawieszeni w przestrzeni chyba tylko siłą woli, bo póki Jonathan go mocno ściskał to Ravn jeszcze "stał". Przez chwilę zagapił się na blondyna oblewając się mimowolnym rumieńcem. "czy on mnie właśnie tuli? Nie żebym nie lubił tulenia, ale może mniej z zaskoczenia?" Kurde jakby ktoś obcy wszedł teraz to mógłby ich dziwnie zinterpretować, ale to był mniejszy kłopot. Bo kiedy Jonathan postanowił go puścić... to zdecydowanie nie był dobry pomysł... Ravn nie był na to przygotowany, o ile blondyn zdawał się odzyskać równowagę tak tym razem drobny albinos nie był w stanie jej tak szybko odzyskać i zmiast pozwolić się puścić sam złapał Jona praktycznie odruchowo i pociągnął do siebie. Jednak czy to był aby dobry pomysł? W sumie nawet nie pomysł, a odruch. Chociaż by łapać się kogoś kto wywracał się o włąsne nogi... jeśli Jonathan nie znajdzie jakiegoś magicznego sposobu by zatrzymać ich przed upadkiem to skończy się na tym, że dosłownie wpadną do pokoju. -Attaj....Głupek najpierw mnie złapie potem puszcza. Kurcze jak masz ochotę się potulić to mów wprost, a nie szukasz wymówek, że ci się w głowie kręci - Ravn w sumie zdawał sobie gdzieś tam w sobie sprawę że to co powiedział było raczej średnio sensowne, no ale próbował jakoś wybrnać z sytuacji w której skończyli bez jakiś bardzo negatywnych efektów ubocznych. Chociaż sam już skończył z pięknym buraczkiem na polikach którego na jego jasnej cerze nie dało się nijak schować, i tylko dlatego, ze zdawał sobie z tego sprawę to też tego nie próbował ukrywać, byłoby to jeszcze bardziej krępujące. - Dobra może zaczniemy od nowa? ymm kierunek kanapa... nie podłoga... kanapa- nie wiedział czy wygladał przekonująco przy tym, no ale próbował, nawet jeżeli jego głos teraz również nie wydawał się zbyt przekonujący. W każdym razie Shane z pewnością miał w jakimś stopniu ubaw widząc tych dwóch nieogarów. Albo też się zastanawiał jakim cudem znalazł się przy takich dwóch niedorajdach.
Vi
Vi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Słowika
Sob Gru 04, 2021 10:20 pm

- Nic się nie stało. O, doprawdy? To wynika, że twój strój spodobał się twojemu pupilowi, aż go sobie przywłaszczył - cicho się zaśmiał, słysząc co zostało przekazane przez zziajanego znajomego. Przy okazji próbował to sobie wyobrazić jak to mogłoby wyglądać tak naprawdę, bo nie był w posiadaniu żadnego czworonożnego zwierzaka, więc słysząc takie rzeczy od kogoś, brzmią zabawnie.
Na sam widok jak zastawiony pająk atakuje Cartera przy samym wejściu lekko się uśmiechnął z reakcji chłopaka. Najwyraźniej nie był przygotowany na takie przywitanie w postaci spadających gumowych pająków.

Tak, znalazł już ustronne miejsce dla siebie przy okazji też dla Cartera, aby z nim porozmawiać. A całą imprezę halloweenową spędził na darmowej wyżerce. Próbował wszystkiego co znajdowało na stołach. Od słodkości, aż po małe przekąski, niektóre były nawet słone w smaku. Dobrze, bo nie chciał się za bardzo zasłodzić słodkościami, które samym wyglądem przyciągały, aby wziąć kawałek i je spożyć, a później strawić. Również napił się trochę alkoholu połączonego z słodkimi gazowanymi napojami. Wiedział, że w jego stanie zbyt duże spożywanie napojów procentowych może źle wpłynąć. A nie chciał wypaść źle przed znajomym, z którym praktycznie odnowił kontakt.
Po najedzeniu się i napiciu mruknął do swojego towarzysza, że mogliby się już zwinąć stąd, więc też tak zrobili. Poszli tak jak się pojawili. Niczym duchy.

2x z.t
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Słowika
Nie Gru 05, 2021 1:11 am
Podrapał się po policzku, spoglądając na dwójkę niecodziennych towarzyszy. Teoretycznie jego zadanie powinno skończyć się na ogarnięciu rany i upewnieniu się, że nic więcej nie trzeba wykonać z jego strony. Bardziej dokładne przeanalizowanie sytuacji pozwoliło mu stwierdzić, że jego ingerencja kończyła się w tym momencie. Jonathan nie sprawiał wrażenia rannego w jeszcze innym miejscu.
- Okay. Skoro sam tak zadecydowałeś, to nie będę naciskać - odparł odnośnie kwestii powrotu do domu. - I wieszak... Nie mogę określić, czy to regularnie bywało - nie widział w końcu to więcej niż raz. A to było ciężko nazwać powtarzającą się czynnością.
Jednakże udanie się na kanapę nie stanowiło tak prostego zadania jak sądził. O ile jemu było łatwo się poruszać - ilość alkoholu jaką wypił była stanowczo zbyt niska, aby go ruszyło go, więc z łatwością mógł opuścić łazienkę - o ile... Nie bardzo wiedział, jak ocenić to, co był świadkiem. Wychodziło na to, że blondyn miał problem z poprawnym poruszaniem się, zaś Ravn nie bardzo był zdolny poradzić sobie z ową sytuacją. Miał wrażenie jakby był świadkiem spadającej lawiny. Umysł sugerował to podsuwać pod absurd, ale zaraz potem upomniał się.
Przesadna reakcja niczego by nie rozwiązała.
- Chodźcie oboje - wyciągnął ku nich dłonie, by pomóc im wstać na nogi. Nie zamierzał w żaden sposób komentować to, co był świadkiem, przybierając zarazem neutralny wyraz twarzy. - Zanim uderzycie głową w coś twardego.
Postanowił udzielić im pomocy w związku z tą krótką wędrówką.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach