Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
China Town
Pią Paź 30, 2020 10:45 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:49 pm, w całości zmieniany 8 razy
First topic message reminder :

TEREN JACKALS
China Town
SIEDZIBA GŁÓWNA SZAKALI.
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Najbardziej kolorowa część całego dystryktu. Choć w China Town wbrew powszechnej opinii od dawna nie mieszkają już tylko mniejszości azjatyckie, bez wątpienia to właśnie oni nadal dominują na tutejszych terenach. Zadbali też o to, by mimo upływu lat i negatywnej opinii całego miasta, uliczki nadal reprezentowały w dumny sposób ich dziedzictwo kulturowe. Łatwo tu o pełen wachlarz azjatyckich restauracji — od chińskich, poprzez japońskie, koreańskie, aż po indyjskie. Mieszkańcy mogą się tu również zaopatrzyć we wszelkie dziwaczne przyprawy, owoce, warzywa, owoce morza, ryby, ale i mięso. To bez wątpienia jedyny punkt w całym Riverdale City, gdzie na życzenie można dostać obdartego ze skóry na żywca węża czy zjeść żywą ośmiornicę. W przeszłości Kanadyjczycy regularnie pojawiali się pomiędzy tutejszymi straganami, by protestować przeciwko okrucieństwu wobec zwierząt. Obecnie podobnych chętnych można policzyć na palcach jednej dłoni.
__________

Efekt terenu: China Town stało się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu C. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.

Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Czw Sty 06, 2022 12:53 pm
Rozchmurzyła się, słysząc tak dobrze znajomą jej nazwę. Starbucks był niemal jej drugim domem. A przynajmniej bywała w nim tak samo często. Ich kawa smakowała jej najbardziej. Zwłaszcza, że nie oszczędzali na syropie, a temperatura americano zawsze była idealna.
"Jeśli chodzi o Starbucks to w tym, co jest na terenie Dystryktu A jestem stałym gościem. Tam pracujesz? I to chyba coś nowego? Nie widziałam Cię tam wcześniej," wypluła z siebie szereg pytań jak karabin maszynowy, zaraz gryząc się w język. Rany, chyba spędzała z nim za dużo czasu.
Czuła na plecach jego wzrok i nie musiała nawet oglądać się za siebie by to potwierdzić. Chcąc jednak zaspokoić własną ciekawość, kątem oka spojrzała na chłopaka z pół uśmiechem na ustach.
"Wiesz jak chcesz, w wolnej chwili mogę dać Ci parę lekcji," poklepała bak maszyny z ewidentnym uczuciem. Jakby nie patrzeć włożyła masę czasu i pieniędzy by motocykl był idealny i posiadał wszystko to, czego jej było trzeba.
Wewnątrz restauracji po dosłownie paru sekundach podbiegła do nich malutka Azjatka, a słysząc jak łamanym angielskim wypowiada imię blondyna, brew Kiany nieznacznie powędrowała do góry. Najwyraźniej chłopak był tu częstszym gościem niż zakładała.
Uśmiechnęła się lekko, zaraz jednak odwróciła wzrok, rozglądając się po lokalu. Wyglądał niemal identycznie jak ten, w którym była parę miesięcy temu.  
Zajęła miejsce przy wskazanym stoliku, nie zdejmując na razie kurtki. Potrzebowała jeszcze paru minut by zaaklimatyzować się w wewnątrz i rozgrzać. Przebiegła wzrokiem po menu, po chwili unosząc wzrok na blondyna.
"Hm, bardziej niż myślałam," odpowiedziała zgodnie z prawdą, drapiąc się w policzek. "Spróbowałabym tego o czym wspominałeś i może jakieś pieczone kalmary lub ośmiorniczki?" wróciła wzrokiem raz jeszcze do menu, zastanawiając się ile faktycznie była w stanie zjeść. To, że jej oczy mówiły teraz jedz wszystko, nie znaczyło, że faktycznie będzie w stanie wcisnąć w siebie więcej niż jedno danie. Eh, nienawidziła swojego rozregulowanego życia w takich momentach. "Zdaje się na Ciebie," powiedziała po chwili, a po odszukaniu sekcji z napojami musiała się mocno powstrzymać by nie zamówić dla siebie tequili. "Do picia wzięłabym herbatę jaśminową," po czym oparła się na krześle i odruchowo wyjrzała przez okno.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Pon Sty 10, 2022 10:59 pm
Rozpromienił się, wyraźnie podekscytowany na wspomnienie o Starbucksie. Pokiwał intensywnie głową, pochylając się nieznacznie do przodu.
Tak, w dystrykcie A. Ale dopiero od grudnia, no i najczęściej właśnie pracuję w weekendy, chociaż różnie to bywa, ogólnie mam trochę nieregularne zmiany i często uzupełniam po prostu miejsce po ludziach, którzy nie mogą przyjść do pracy. Ale jest super. Mogę ci dawać zniżki, tylko musisz wcześniej mnie pytać, czy jestem na miejscu. Albo może lepiej jeśli to ja będę ci pisał, jak będę w pracy. No i podeślę ci lokalizację, bo jednak tam jest kilka Starbucksów, ale mnie przyjęli do tego głównego. E... kojarzysz akcję z ludźmi-zombie? Było o tym dość głośno. To właśnie ten lokal. D-dziwne skojarzenie h-haha, ale no! — postukał o siebie palcami, rzucając jej niepewne spojrzenie. Cóż, bez wątpienia w gadulstwie i tak mało kto mu dorównywał. Miło było jednak zobaczyć, że kobieta robi się w jego towarzystwie nieco bardziej... otwarta? Poczekał, aż zajmą swoje miejsce przy stoliku, odkładając chwilowo temat pojazdu na bok.
To weźmiemy hot pot, pierożki z wołowiną i mix pieczonych kalmarów i ośmiorniczek. Jak czegoś nie zjemy, to po prostu weźmiemy do domu. A tak, dla mnie jeszcze herbata z ryżem — poprosił, powtarzając raz jeszcze wszystko dla kelnerki, odprowadzając ją wzrokiem. Dopiero wtedy wrócił uwagą do Kiany.
Co do motocykla. Chciałbym, ale nie za bardzo mogę. A raczej nie powinienem. Teoretycznie mogę zdawać egzamin z jednym okiem, ale tak jak w aucie mam jeszcze spore szanse na odpowiedni czas reakcji i w ogóle, tak na motocyklu mogłoby to być wyjątkowo niebezpieczne. Wiesz, ludzie średnio zwracają uwagę na motocyklistów, więc trzeba cały czas być czujnym i w ogóle, a ja widzę z prawej strony mniej więcej... — podniósł rękę i przesunął ją powoli w bok, zatrzymując, dopiero gdy przestał ją widzieć — dotąd.
Uśmiechnął się, opuszczając dłoń na stolik. Sam zerknął jeszcze na jedną z pozostawionych kart. Może potem zje jeszcze lody herbaciane z mochi? Dawno ich nie jadł. Zamyślił się na chwilę, odpływając myślami w zupełnie innym kierunku, nim nagle skupił rozkojarzony wzrok na białowłosej.
Kiana? Skąd tak właściwie znasz się z Shanem? — zapytał nagle, gdy jego usta po raz kolejny wyprzedziły mózg. Wyprostował się nagle i zaczerwienił nieznacznie, wyraźnie zażenowany tym jak nagle wyskoczył z podobnym pytaniem — j-jeśli to nie tajemnica. Nie wiem, w s-sumie możesz mnie zignorować, nie wiem, czemu o to zapytałem.
W końcu to nie tak, że zastanawiał się, czy ze sobą byli. Nawet nie przeszłoby mu to przez głowę. Absolutnie. Dobra, może przez krótką chwilę. I może rzeczywiście chciał wiedzieć. Ale tylko trochę. Ewentualnie trochę bardzo.
Zsunął dłonie pod stolik, zaciskając je nieznacznie w pięści na udach. Dureń.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Wto Sty 11, 2022 11:23 pm
Dystrykt A. Grudzień. Zniżki. Jest super. Próbowała zapamiętać jak najwięcej szczegółów, ale chłopak wypowiadał słowa tak szybko i tak dużo, że momentami gubiła się w tym co mówił. Żałowała, że nie ma jakiegoś magicznego guzika, którym mogłaby nacisnąć pauzę, lub cofnąć o parę sekund. Oj, ile by to ułatwiło.
-E... kojarzysz akcję z ludźmi-zombie?- zamarła i zamaszyście odwróciła się w jego stronę, ze wzrokiem jakby wyrósł przed nią duch.
"Co?" mrugnęła parokrotnie, procesując zadane przez niego pytanie. Czy pamiętała o kimś, kto prawie rozszarpał jej gardło? Ciężko było zapomnieć. Zwłaszcza, że do tej pory odczuwała skutki tamtego starcia. Choćby w postaci małych blizn lub tego ułoma, Lesliego.
Palcami przeczesała włosy do tyłu, parskając, pozbawionym rozbawienia głosem.
"Tak się składa, że miałam przyjemność poznać go osobiście," wyminęła blondyna, idąc do stolika.
Przytaknęła na zaproponowane przez niego dania, zamknęła menu i odłożyła na brzeg blatu. Oparła łokieć na stół,  a brodę podparła na dłoni. Oczami wędrowała po lokalu, zatrzymując w końcu wzrok na Jonathanie.
"Jak w ogóle dowiedziałeś się o tym miejscu?" zdążyła szybko wtrącić chwilę przed tym jak Jace ponownie otworzył usta.
Zmarszczyła czoło i początkowo nie miała pojęcia o czym chłopak mówił. Jak to do cholery z jednym okiem? Przecież patrzyła na niego i poza faktycznie różnymi kolorami tęczówek ewidentnie posiadał oboje oczu. Dopiero, kiedy przesunął na bok rękę w jej głowie zaskoczyła wielka, rozjarzona żarówka.
Mrugnęła kilkakrotnie, prostując się na krześle.
"Um, jak to się stało?" zapytała lekko przyciszając głos i mimo, że próbowała się nie wgapiać ciężko było jej się powstrzymać. Wzrok sam jej uciekał na zamglone oko chłopaka. Dzięki temu niemal od razu dostrzegła zmianę na jego twarzy.
Przekrzywiła lekko głowę, ale nie popędzała go. I po raz kolejny nie spodziewała się takiego pytania.
"Shane'a?" postukała palcami o stół, próbując sobie przypomnieć gdzie się poznali. "Hmm, chyba byliśmy na spacerze. Jakoś dawno temu," odpowiedziała, spoglądając na niego z iskierkami w oczach. "A ty?" odbiła piłeczkę i uniosła kącik ust.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Sro Sty 12, 2022 1:06 am
"Co?"
Sam wyprostował się nieco zaskoczony jej nagłym pytaniem, zupełnie jakby nie do końca rozumiał skąd się ono wzięło. Niejednokrotnie gubił się w końcu we własnych monologach, nie powinno go zatem dziwić, że zgubiły one i białowłosą.
E… z-zombie. W sensie nie do końca znam szczegóły, ale wiesz, jakiś koleś zaatakował Starbucksa i chyba rozgryzł jakiejś kobiecie gardło jak w filmach postapo. T-tylko to nie był film. Na szczęście chyba nikt więcej już o nich nie słyszał? Przynajmniej ja nie słyszałem — wymamrotał nieco zakłopotany swoimi słowami. Może nie powinien tego wszystkiego mówić? Sam w sumie nie wiedział. Dopiero jej kolejna wypowiedź zszokowała go na tyle, by zamknął się na dłużej niż pięć sekund.
Coooo, poważnie? Byłaś wtedy w Starbucksie? Walczyłaś z nim? Podobno zaatakował kilku klientów, tak mówiła Mitzie. To prawda, że ktoś znokautował go b u t e m? Przepraszam, nie powinienem się śmiać, ale widziałem w internecie memy… no i był filmik, ale władze zaczęły go szybko usuwać, więc nie wiem w sumie czy to nie był fotomontaż — uśmiechnął się głupkowato, właśnie w tym momencie chyba najmocniej zdradzając własny wiek.
A… haha… głupia historia. Em, była kiedyś w szkole taka dziewczyna, która mi się podobała n-no i okazało się, że pracuje tu jako kelnerka. A-a potem z kolei wyszło ż-że umawia się z synem szefa. Ale jedzenie mają dobre, więc zostałem. Amber i tak od dawna już tu nie pracuje — zaśmiał się wyraźnie zakłopotany, drapiąc się po policzku. Miał takich historii dziesiątki. Jeśli nie setki. Tak to właśnie było, gdy zauroczenia trafiały cię równie łatwo co deszcz parasol podczas burzy. Zachichotał cicho opierając się łokciami o stół.
Nie obrażę się, jeśli chcesz popatrzeć. Udało mi się wypracować jego odruchy prawie do perfekcji, ale wiadomo że nadal wygląda inaczej — powiedział, opierając twarz na dłoni — choroba. Miałem sześć lat.
Nie wchodził w szczegóły, wątpiąc by faktycznie na dłuższą metę była to jakkolwiek ciekawa i wciągająca historia. Cofnął się powoli do oparcia, wpatrując w nią uważnie, najwyraźniej kompletnie zapominając o zachowywaniu jakichkolwiek pozorów. Coś przewróciło mu się w brzuchu na wiadomość o spacerze, gdy posłał jej wyraźnie zmieszane spojrzenie. Byli na spacerze. Na randce? Mogli się w końcu poznać inaczej. Na przykład przez internet. Skoro to było dawno temu to znaczyło, że są razem? Z drugiej strony w ZOO niezbyt zachowywali się jak para. Tylko czy Kiana pasowała mu na kogoś, kto obnosił się ze swoim związkiem? Zdecydowanie nie. Shane? Sam w sumie nie wiedział. W końcu i tak był pewien, że chodził z nim wtedy tylko dlatego, że był miły. To, że mu odpisywał zresztą było dokładnie tym samym. Zadrapał palcami spodnie, spuszczając wzrok na swoje kolana.
"A ty?"
J-ja? E-em, j-ja nie… znaczy r-robił mi w domu r-różne r-rzeczy — palnął w stresie czerwieniąc się z wyraźnym zażenowaniem. Odkaszlnął cicho starając się jakkolwiek pozbierać i przysłonił twarz dłonią — n-no i teraz tak sobie na siebie… w-wpadamy. Czasem. Czasem nie.
Zamilkł na chwilę, bijąc się z własnymi myślami. Cholera. Niezależnie od tego jak bardzo o tym wszystkim nie myślał, tym bardziej przebijała się przez to wszystko jedna, zagubiona myśl. Bezpośrednio wyciągnięta przez jednego z jego braci w durnych żartach. Więc czemu aż tak utkwiła mu w głowie, mimo że nie miał pewności czy jest prawdziwa? Złączył ze sobą palce, nie mogąc się zmusić do spojrzenia jej w twarz.
K-K… Kiana? B-bo ja chciałem znaczy… głupio mi trochę o to pytać a-ale… czy ty… z… m… myślisz, że… ż-żeumówiłabyśsięzdziewiętnastolatkiem? — wyrzucił w końcu z siebie na wydechu, wlepiając wzrok w słój na drewnianym stole z taką uwagą jakby był najciekawszym wzorem na całym świecie.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Sro Sty 12, 2022 1:01 pm
Ciężko westchnęła i wzruszyła ramionami.
"Pojawili się znikąd i tak samo nagle zniknęli. Aczkolwiek śledztwo nadal jest otwarte tylko..., no cóż. Bez dowodów, świadków i poszlak zasadniczo utknęliśmy w miejscu," przyznała szczerze, z nutą irytacji w głosie.
"Huh, walczyłaś to za dużo powiedziane. Gość powalił mnie na ziemię jednym ruchem i gdyby nie ten sławny but..." przerwała nagle, jakby dopiero teraz dotarł do niej sens jego słów. "Memy i film? Mówisz poważnie? Co za wstyd," ukryła twarz w dłoniach, opierając łokcie na stole. "I to nie był fotomontaż," dodała cicho, spoglądając na niego spomiędzy palców. Z westchnięciem opuściła ręce, opierając się wygodniej na krześle.
Uśmiechnęła się, słysząc krótką historię. Jednocześnie trochę mu zazdrościła. Jej sielskie, nastoletnie życie w zasadzie skończyło się w dniu wypadku i w gruncie rzeczy już nie wróciło. Jasne, były momenty, kiedy wydawało jej się, że jednak wszystko będzie jak dawniej, ale niestety tak się nie stało.
"Wyglądasz na kogoś, kto był mocno popularny. I założę się, że istniał fanclub Jace'a, co?" założyła nogę na kolano, siadając w nieco wygodniejszej pozycji. "Pochodzisz stąd?" zapytała z czystej ciekawości.
Zmieszała się na jego słowa i uciekła wzrokiem na stół. Miała tendencję do gapienia się, zwłaszcza jeśli jednocześnie mocno o czymś myślała. Plus, w trakcie pracy była to raczej zaleta. Nie czuła się skrępowana faktem, że musiała patrzeć ludziom w oczy. Ale kiedy dochodziło do sytuacji czysto towarzyskich starała się nie zachowywać jak podczas przesłuchań. Zdawała sobie sprawę, że takie nawyki irytują innych, a czasem nawet sprawiają, że nikt nie chciał się z nią spotykać więcej niż raz. Nie żeby szukała znajomych na siłę. W końcu, jakby nie patrzeć daleko jej było do typowej koleżanki.
"Och, przykro mi. I przepraszam. Nie chciałam się gapić. Po prostu, cóż, jest intrygujące. I gdybyś nie powiedział, to nie sposób się domyślić. Poważnie," postukała palcem o policzek i na chwilę przeniosła spojrzenie na oko blondyna. "Traciłeś wzrok stopniowo czy z dnia na dzień nagle przestałeś widzieć?"
Niedługo później kelnerka zaczęła przynosić zamówione przez nich dania i pusty dotąd stół bardzo szybko zapełnił się miseczkami, talerzami oraz półmiskami z obłędnie pachnącymi potrawami. Na widok tego wszystkiego zaburczało jej w brzuchu, dużo głośniej niżby chciała. Opuściła twarz, będąc wdzięczną za włosy, które od razu przysłoniły jej czerwieniące się ze wstydu policzki. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, mając nadzieję, że blondyn nic nie usłyszał. Złapała za pałeczki i podniosła wzrok na Jonathana.
"No to smacznego!" wyciągnęła dłoń nad półmisek z owocami morza i upolowała dorodną i mięsistą mackę. Włożyła ją do ust i zaczęła powoli przeżuwać, rozkoszując się jej smakiem. Chłopak się nie mylił. Jedzenie faktycznie było przepyszne.
— J-ja? E-em, j-ja nie… znaczy r-robił mi w domu r-różne r-rzeczy- zakrztusiła się kawałkiem kalmara, odkładając pałeczki niedbale na stół. Przez parę sekund nie mogła przestać kaszleć, czując gromadzące się w jej oczach łzy.
"Różne rzeczy? No proszę," zdołała wymamrotać pomiędzy próbami złapania oddechu. Jejku, nie spodziewała się po Kassirze takich..., ale w sumie to czego? Nie jej sprawa co robił w wolnym czasie. Po za tym, nie będzie zgrywać hipokrytki. Ale szczerze mówiąc ani Jace ani Shane nie wyglądali na typy osób co skaczą z kwiatka na kwiatek. Jakże mylące bywały pozory...
Przestała w końcu kaszleć, otarła kąciki ust oraz oczu serwetką, i tak by nie rozlać, nalała sobie do czarki nieco zamówionej herbaty. Zdecydowanie nie spodziewała się  takich tematów rozmów.
Podniosła napełnioną czarkę do ust i powoli zaczęła sączyć ciepły napój.  
— K-K… Kiana? B-bo ja chciałem znaczy… głupio mi trochę o to pytać a-ale… czy ty… z… m… myślisz, że… ż-żeumówiłabyśsięzdziewiętnastolatkiem? — Jej oczy zamieniły się w dwa, wielkie czarne dyski, brwi niemal stykały się z linią włosów i sekundę później parsknęła, wypluwając całą herbatę jaką miała w ustach.
"... Słucham?" wlepiła rozszerzone do granic możliwości oczy w blondyna, nie mogąc uwierzyć temu, co właśnie usłyszała. Nie obchodziła ją nawet ściekająca z jej brody herbata, czy wzrok ludzi skupiony na jej sylwetce.
"Możesz powtórzyć?"
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Sro Sty 12, 2022 4:29 pm
Zastanowił się przez chwilę, postukując palcem w usta. Rzeczywiście nie słyszał o nich ani słowa już od dłuższego czasu. Ciężko było mu stwierdzić czy po prostu zniknęły, cała sprawa została zduszona w zarodku, a może policja nie chciała ujawniać żadnych szczegółowych informacji. Skoro jednak rozmawiał teraz z Kianą to chyba... wszystkiego po trochu?
Co, poważnie? W sensie no wiedziałem, że musiał być silny, skoro wiesz... grzmotnął tą kobietą, rozgryzł jej gardło i w ogóle. Jakby nie patrzeć to wcale nie jest takie łatwe jak na filnach. Ale no. Masz po tym jakieś blizny czy tylko kilka siniaków, które szybko zeszły? — zapytał z wyraźnym zmartwieniem, zaraz uśmiechając się do niej w odpowiedzi na schowanie twarzy w dłoniach.
Nie przejmuj się, ludzie was kochali. No, większość ludzi, wiadomo, jak to jest. Zawsze znajdą się jacyś hejterzy, ale nawet nie warto im poświęcać uwagi — wzruszył ramionami, zaraz patrząc na nią z wyraźnym zaskoczeniem, które szybko zamieniło się w speszenie.
W-wyglądam? No nie wiem. Znaczy... mam dużo przyjaciół? Ale nigdy nie miałem dziewczyny. Chłopaka też nie. Niezbyt mam czas na takie rzeczy. Większość osób w moim wieku oczekuje, że będę z nimi spędzał całe dnie, cały czas wychodził z nimi na miasto, zabierał je na jedzenie i w ogóle — powiedział cicho, spuszczając nieco wzrok — nie za bardzo mogę sobie na to pozwolić, więc... w rezultacie nigdy... no. Chociaż n-niedługo kończę szkołę, więc powinienem mieć trochę więcej czasu? Nawet jeśli wątpię, że mi się... przyda...
Zamilkł, nie kontynuując nijak tematu. Dopiero teraz zaczynała do niego docierać jedna rzecz, na którą chyba nigdy wcześniej nie zwracał jakoś szczególnie uwagi. Nic dziwnego, że postanowił się przerzucić na następną zaczepkę.
Z Nowej Zelandii. Auckland? Nie wiem, czy kojarzysz. Jest tam mega ładnie. Najbardziej chyba tęsknię za surfingiem. Ciekawe czy potrafiłbym jeszcze w ogóle utrzymać się na desce haha... kiedyś wygrywałem zawody — uśmiechnął się, wspominając przez chwilę w głowie swój dom rodzinny. Wzruszył ramionami na jej przeprosiny, wyciągając nieco nogi do przodu, aż kopnął lekko w stolik. Przeprosił szybko i nieco je cofnął.
Nie masz za co, naprawdę mi to nie przeszkadza. I stopniowo. Powiedzmy. W praktyce straciłem wzrok w przeciągu miesiąca. Jeśli dobrze pamiętam. Musiałbym zapytać rodziców — przerwał, przenosząc wzrok na kładzione przed nimi dania, nim kolejna rozmowa wyraźnie wytrąciła go z równowagi. I nie tylko jego, choć w przeciwieństwie do Kiany, nie był w stanie na tyle szybko się pozbierać, by od razu zabrać się za jedzenie.
"Różne rzeczy? No proszę."
N-no. W pokoju moich braci erm... i w... p-przedpokoju. Chcieliśmy zahaczyć o kuchnię, ale jednak zaliczyliśmy większość pokoi i było okej. Problem był w pokoju moich braci, zwłaszcza że trochę tam mało miejsca. Niby z jednej strony fajnie, że mają duże łóżko, ale ostatecznie wszystko utrudnia. No i w sumie dobrze wyszło, że nie poszliśmy do tej kuchni, bo moja siostra grała w salonie na Switchu. I tak strasznie się speszyła jak weszła do pokoju — wymamrotał, odkasłując cicho w swoją dłoń, nadal nie nawiązując z nią kontaktu wzrokowego. W sumie nie wiedział, po co nadal mówi, w końcu wątpił, by obchodziły ją zepsute kontakty w jego mieszkaniu. Na prośbę o powtórzenie pytania, uniósł w końcu powoli głowę, kompletnie ignorując intensywnie czerwone policzki.
U... umówiłabyś się z dziewiętnastolatkiem? — zająknął się tylko raz, uparcie wytrzymując jednak jej spojrzenie.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Sro Sty 12, 2022 8:37 pm
Sprawa z zombie nadal była priorytetem, a przynajmniej dla tych, którzy zostali w nią zaangażowani, czyli większość. Jednak te parę miesięcy później coraz mniej policjantów chciało poświęcać na to swój czas. Sama z resztą brała kolejne zadania, a ta jedna teczka leżała na jej biurku i czekała. Póki oficjalnie nie zostanie zawieszona, ona zamierzała nadal szukać sposobów na jej rozwiązanie. Była to albo upartość, albo głupota.
Przeczesała włosy, wracając wspomnieniami do wydarzeń z tamtego dnia.
"Hm, w sumie jedno i drugie. Miałam oczywiście to szczęście, że wylądowałam na potłuczonym szkle. Chyba też w międzyczasie uderzyłam głową o asfalt. Tak czy siak, są na tyle małe, że ledwo się rzucają w oczy, zwłaszcza na tle innych," najbardziej chyba zirytował ją fakt, że jedna z nich naruszyła jej perfekcyjny tatuaż kaktusa, porywanego przez ufo. "Dobrze, że udało się go powstrzymać zanim zaatakował więcej osób," dodała, nadal nie mogąc uwierzyć, że powalił go but. Brzmiało to przecież kompletnie absurdalnie.
"Już lata temu przestałam się przejmować tym, co myślą o mnie inni. Jakby nie było, mało kto posiada pozytywne uczucia względem służb," powiedziała, zaraz odwracając wzrok w stronę okna.
Oparła podbródek na dłoni, wysłuchując go z uwagą.
"Czasami chyba lepiej mieć przyjaciół niż pakować się w bezsensowny związek. Bycie z kimś tylko dla podtrzymania reputacji lub dlatego, że jest to akurat modne, to straszna głupota," nie rozumiała tej chorej presji pod jaką zasadniczo znajdowali się wszyscy nastolatkowie, a przynajmniej większość.
"Wow," widocznie się ożywiła, słysząc skąd pochodził chłopak. "Nowa Zelandia? Ale super. Też są tam te ogromne pająki i węże co w Australii? I surfing? To... to ogromna zmiana, jednak w Kanadzie ciężko o warunki do tego sportu. No chyba, że zamienisz jedną deskę na drugą. Snowboard w sumie wygląda podobnie."
Ściągnęła nieznacznie brwi, skupiając tymczasowo swoją uwagę na kelnerce.
"Hm, a co z drugim okiem? Ono też pewnego dnia może Ci odmówić posłuszeństwa?" Jeśli tak to współczuła mu jeszcze bardziej. A chłopak zdecydowanie na coś takiego nie zasługiwał.
Jakby zakrztuszenie się kałamarnicą nie było wystarczające, tak jego odpowiedź spowodowała, że zamarła nad talerzem z ręką uniesioną do ust. I co miała do cholery odpowiedzieć? Nie spodziewała się takiej... otwartości z jego strony. Jakby, wow. Nawet ona, nie czuła się nigdy na tyle pewnie by robić różne rzeczy kiedy ktoś jeszcze był wtedy w domu. A zwłaszcza członkowie rodziny. Nadal milczała, próbując zebrać myśli. Do tej pory Jace sprawiał wrażenie mocno nieśmiałego, a tu się okazuje, że za fasadą grzecznego chłopca krył się istny chochlik.
Odchrząknęła, zgarnęła jeszcze kawałek marchewki i dopiero jak ją przełknęła zaczęła mówić, starając się brzmieć jak najbardziej neutralnie.
"To długo już jeste-" nie zdążyła dokończyć pytania, gdyż Jace powtórzył wcześniejszą wypowiedź i momentalnie cała krew odpłynęła jej z twarzy i mózgu, zostawiając ją osłupiałą po raz kolejny.
"Um... Jace... ja..." jąkała się jak nigdy dotąd. Co go nagle napadło? I jak go nie urazić. Po za tym, przecież dosłownie niecałą minutę temu opowiadał o swoich... przygodach.
"Wiesz, jesteś świetnym chłopakiem i w ogóle, lubię Cię, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł. Już nawet pomijając różnicę wieku... to moje życie jest zbyt... po prostu nie chce Cię w nie wplątywać," zaraz po wypowiedzeniu tych słów, starała się uśmiechnąć i nawet wyciągnęła w jego stronę dłoń, ale rzeczy na stole znacznie jej to utrudniły. "Po za tym, czy nie jesteś już przypadkiem z kimś innym?" finalnie zapytała.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Czw Sty 13, 2022 6:29 pm
... t-to nie brzmi jak szczęście, Kiana. Znaczy, bardzo się cieszę, że żyjesz, a-ale... — zawahał się, nie do końca wiedząc, jak to koniec końców skomentować. Co takiego musiała przeżyć, by stwierdzać przy rozbitej głowie i uderzeniu w potłuczone szkło, że no. Miała szczęście?
Innych? W sensie innych blizn? Dużo ich masz? — zapytał z zaniepokojeniem, przemieszanym z ciekawością. Jakby nie patrzeć każda blizna miała za sobą historię. A Jace uwielbiał historie. Wolałby rzecz jasna, by białowłosa nie napotykała na drodze żadnych problemów, ale z drugiej strony ekscytowała go myśl o jej przygodach z pracy, jak i w ogóle samo stanowisko.
"Dobrze, że udało się go powstrzymać, zanim zaatakował więcej osób."
Pokiwał głową, słuchając po kolei jej wypowiedzi. W niektórych tematach nie do końca był pewien czy powinien coś dodawać. Z drugiej strony po to tu był, co nie? Żeby z nią rozmawiać.
To prawda. Nie wyobrażam sobie być z kimś tylko po to, żeby lepiej wyglądać w oczach innych. Problem raczej w tym, że... naprawdę ich lubiłem — wymamrotał cicho. Może zbyt cicho. Jakby nie patrzeć, Jace bardzo mocno kierował się w życiu uczuciami. Nawet jeśli nie miał okazji poznać większości swoich zauroczeń jakoś dobrze, zdarzyło się kilka takich, które miały jakieś znaczenie. Może nie aż tak duże, by płakał za nimi po nocach, ale jednak.
Hmm... mamy pająki, ale nie aż tyle, co w Australii. Węże tylko takie kupne, sprowadzane. Czasem, ale to naprawdę czasem, pojawi się jakiś pęz dwubarwny. Są prześliczne, takie czarno-żółte! Problem w tym, że żyją daleko od lądu i zdecydowanie go nienawidzą, więc jeśli fale wyrzucą go na brzeg, to trzeba szybko przetransportować go z powrotem, albo umrze. Jednocześnie ich jad jest bardzo trujący i szybko zabija, więc trzeba być bardzo ostrożnym. A tak poza tym to mamy jeszcze wiosłogona żmijowatego, też jest super. W srebrno-czarne paski! One akurat same wypełzają na plażę, by złożyć jaja, ale w ogóle nie są agresywne. I dobrze, bo jednak ich jad też jest strasznie trujący. Te pierwsze mają około metra, a drugie nawet do dwóch! — podzielił się swoją wiedzą, kiwając przy tym kilkakrotnie głową. Naprawdę tęsknił za swoim krajem. Nawet w tym momencie bez problemu mógł przywołać ruch gadów na piachu. Roześmiał się cicho na wspomnienie o snowboardzie i podrapał po policzku na pytanie o oko.
Mhm. Niestety. Regularnie robię badania i jak na razie jest w porządku, ale no... — wolał o tym zbyt wiele nie myśleć. Utrata wzroku zdecydowanie była jednym z jego najgorszych koszmarów.
Podał jej chusteczkę, widząc, jak krztusi się kałamarnicą. Może jedzenie było dla niej za gorące?
No i szkoda też, że jest taki szybki. Miałem nadzieję, że zejdzie mu trochę dłużej... — dodał jeszcze z cichym westchnięciem. Nawet jeśli miałby mu więcej zapłacić. Całe szczęście, teraz i tak nie musiał się tym już martwić.
Wpatrywał się w nią uważnie, czekając na odpowiedź na swoje pytanie. Z początku nie do końca zrozumiał, o co chodziło. Wszystko dotarło do niego dopiero po chwili.
Och. OCH. O n-nie, przepraszam, źle się wyraziłem. Ja nie... nie chodziło mi o ciebie — wydukał z siebie, czując, jak czerwieni się jeszcze bardziej niż chwilę temu — chodziło mi o...
Zatrzymał się w pół słowa, w końcu łącząc ze sobą kropki, których nie potrafił ze sobą połączyć od miesięcy. Oparł się o krzesło, wpatrując pusto w jedzenie, nim przeniósł zaskoczone spojrzenie na Kianę, zupełnie jakby to ona uświadomiła go o tym wszystkim własnymi słowami. Chociaż czy poniekąd, tak właśnie nie było?
Chodziło mi o Shane'a. Naprawdę go lubię — wyszeptał, kompletnie nawet nie zdając sobie sprawy, że wypowiada na głos swoje myśli.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Czw Sty 13, 2022 8:19 pm
“Hm, wiesz zawsze mogłam skończyć jako przekąska,” parsknęła ironicznie, drapiąc się w policzek. A, że dodatkowo skończyła tylko z paroma szwami i siniakami, cóż. Mogła zaliczyć dzień do udanych.
Leniwie wróciła wzrokiem do blondyna, podświadomie kładąc lewą dłoń na prawym przedramieniu. Wpatrywała się chwilę w niego, po czym zjechała oczami w dół, na swoje kolana. Wzruszyła ramiona, zaciskając lewą pięść.
“Trochę? Taka praca. Dodatkowo bycie kobietą z metrem sześćdziesiąt też nie pomaga,” westchnęła, gdyż nie był to dla niej zbyt komfortowy temat. Po chwili jednak  uniosła kącik ust. “Nie rozumiem, dlaczego większość uważa mnie za najsłabsze ogniwo, kiedy obok stoi np taki Leslie. Widziałeś gnojka. Zarozumiały do przesady, a ucieka jak tylko zobaczy najmniejsze zagrożenie. Ale oczywiście nikt go nie obierze za łatwy cel. Ehh,” ułożyła dłonie na stole, postukując cicho w blat. Kiedyś może opowie mu całą prawdę, która kryła się za bliznami pokrywającymi jej ciało. Kiedyś, ale na pewno nie teraz. Po za tym nie kłamała. Przynajmniej nie całkowicie. Niektóre faktycznie nabyła podczas pracy.
“Wcale mnie to nie dziwi. Co mnie zaskakuje to fakt, że tamci woleli kogoś innego,” przerwała na chwilę, po czym spojrzała na niego łagodniej. “Czasem chciałabym znowu znaleźć się w liceum, może tylko zmieniłabym parę szczegółów,” westchnęła przeciągle, a jej wzrok stał się na chwilę nieobecny.
Słuchała go i mimo, że nie miała zielonego pojęcia jak wyglądają wymieniane zwierzęta była pod wrażeniem.
“Jeździsz tam czasami?” Kontynuowała temat. Sama niewiele w życiu podróżowała, zwłaszcza za granicę. Nigdy jakoś nie miała na to czasu, ani ochoty. Tym bardziej to co mówił było dla niej ciekawe.
“Jasne rozumiem, znaczy domyślam się. Mam nadzieję, że jednak wszystko będzie okej,” uniosła kąciki ust, nie chcąc ciągnąć rozmowy, która ewidentnie nie sprawiała mu przyjemności.
Wzięła od niego chusteczkę i zakryła usta, na które wkradł się głupkowaty uśmiech. Miała wrażenie, że chyba nie do końca się rozumieli. A może ona po prostu nadal była w szoku, że Jace dzielił się z nią tak prywatnymi szczegółami.
Czując, że długo już nie da rady siedzieć poważnie, wytarła kąciki ust i po odłożeniu chusteczki, położyła przedramiona na stole i nachyliła się nieco do przodu.
“Jace,” zaczęła lekko przyciszonym głosem. “Nie zrozum mnie źle, ale nie uważasz, że dzielenie się ze mną tak prywatnymi szczegółami jest nieco… jakby to powiedzieć… nie wiedziałam, że nasza relacja jest już na takim poziomie,” wyprostowała się i sięgnęła palcami po mackę kalmara, którą zamiast zjeść odłożyła na swój talerzyk.
—(…) nie chodziło mi o Ciebie…
“Och,” tylko tyle zdołała wykrztusić zanim wybuchnęła śmiechem i oparła łokieć na stole, chowając twarz w dłoni. “Boże. Jace. Hahaha omal nie dostałam przez Ciebie zawału,” otarła palcem łzę i wzięła parę głębszych oddechów. “Nie mogłeś tak od razu?” Powiedziała z uśmiechem na ustach, a słysząc o kogo mu chodziło, jej twarz jeszcze bardziej się rozpromieniła. Nawet jej oczy, zwykle chłodne nabrały cieplejszego odcienia. “Shane, huh?  Czekaj. Zaraz, zaraz. To o nim mówiłeś też wcześniej prawda? Te wszystkie miejsca, szybkość…” przerwała i nachyliła się nad stołem, nie przejmując się, że parę kosmyków jej włosów właśnie brało kąpiel w sosie sojowym. “Czy on Cię wykorzystuje i nawet nie chce się oficjalnie spotykać?!” Jej głos mimo, że ściszony i tak był ostry. “Rozumiem, że związki są przereklamowane, ale żeby tak bezczelnie z kimś sypiać, a nawet nie zaprosić na randkę? Nie spodziewałam się tego po nim,” oburzona oparła się o krzesło i jednym ruchem dłoni przywołała kelnerkę. Kiedy młoda Azjatka przyszła, Kiana spojrzała na nią i wskazała na siebie i chłopaka.
“Dwa szoty tequili. Z limonką. Schłodzone,” po czym ponownie wbiła wzrok w Jace’a. “Napijemy się, a potem wszystko mi opowiesz,” oj już ona się rozprawi z elektrykiem. Tak bezczelnie wykorzystywać blondyna. No wierzyć się nie chce.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Pią Sty 14, 2022 3:35 pm
Całe szczęście, że nie skończyłaś. Jesteś jedną z moich ulubionych osób w tym mieście — powiedział wesoło, ostatecznie stwierdzając, że dodanie pozytywnej energii do całej tej dyskusji, zdecydowanie było najlepszym wyborem.
Hej, przynajmniej możesz ich zaskoczyć. Jakby nie patrzeć, fakt, że cię lekceważą, daje ci przewagę już na starcie! Chociaż niestety wiem, o czym mówisz, choć w moim przypadku jest trochę w drugą stronę. Ludzie oczekują ode mnie, że tylko dlatego, że jestem wysoki to dam radę nakopać komuś jedną nogą. W rzeczywistości nawet jeżeli rzucam się na pomoc, to mogę co najwyżej przyjąć na siebie kilka ciosów i liczyć, że ich to usatysfakcjonuje. No bo nie chcę nikogo bić, ale też nie chcę, żeby bili innych — dodał wyraźnie zaniepokojony, zupełnie jakby już zaraz ktoś miał wyrzucić go na środek restauracji, by tłukł się z połową dystryktu. Uśmiechnął się nieznacznie w odpowiedzi na jej słowa.
To miłe, ale wiesz... każdy chce być z kimś, kto poświęca im jak najwięcej swojego czasu. A ja nie byłem w stanie im tego zapewnić. Nawet najbardziej wyrozumiałą osobę, w końcu męczy bycie numerem dwa. To, że znowu nie dostają odpowiedzi przez cały dzień, albo po raz trzeci odwołuję spotkanie na mieście przez to, że Rosaline się pochorowała. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że znaleźli kogoś, kto dał radę ich kochać w taki sposób, jakiego potrzebowali — odwrócił głowę w bok, skupiając wzrok za szybą, z nieustannie wyrysowanym na ustach uśmiechem.
Ja strasznie chciałbym już je skończyć — powiedział, wracając do niej wzrokiem. Nawet jeśli głównie wpływał na to jeden, konkretny powód.
"Jeździsz tam czasami?"
Pokręcił głową na boki.
Nie stać nas — wytłumaczył krótko, nie wchodząc jednak w szczegóły. Nieszczególnie lubił rozmawiać o tym, że w praktyce nie było ich stać nawet na żaden weekendowy wypad, choćby i do innego miasta w Kanadzie. No, teraz przynajmniej miał wymówkę w postaci muru. I odłożone własne pieniądze. Mógłby zabrać dzieciaki do jakiegoś Disneylandu czy coś.
Spojrzał na nią wyraźnie zagubiony, nie do końca rozumiejąc, o co jej chodzi. Relacja na takim poziomie? W sensie na pewno nie była mu obca, ale nie sądził, by rozmowa o naprawianiu kontaktów w domu wymagała bliższej znajomości. W końcu też doskonale wiedział, że Shane pomaga jej w odbudowie ZOO. Myśli te szybko jednak zniknęły.
"Czy on Cię wykorzystuje i nawet nie chce się oficjalnie spotykać?!"
C-co? Nie no płacę mu za to, więc... — powiedział coraz bardziej zagubiony, patrząc na nią, jakby właśnie wrzucono go na środek gigantycznej sali i kazano tańczyć kankana.
S-s-sypiać? Nie sypiamy ze sobą — spanikował, uderzając z tego wszystkiego kolanem w stolik. Nie wyglądało jednak na to, żeby jakkolwiek zwrócił na to uwagę. O nie. O nie, nie, nie. Jego wyobraźnia zdecydowanie zeszła przez chwilę w absolutnie złym kierunku. Zaczerwienił się i schował twarz w dłoniach, czując, jak robi mu się słabo. Chyba nigdy wcześniej nie był tak zażenowany jak teraz. No ale przecież nie wstanie teraz i po prostu sobie nie pójdzie. Zamówiona tequila zdecydowanie była w tym momencie dobrym pomysłem.
Nie wiem, czy jest o czym mówić. On i tak nie lubi mnie w ten sam sposób, więc... — powiedział cicho, opuszczając w końcu ręce na kolana — ... poza tym go okłamałem. I kompletnie nie wiem jak się do tego przyznać, wiecznie nie mogę znaleźć odpowiedniego momentu. Nie chciałem go okłamywać, sam nie wiem, czemu to zrobiłem. Nawet nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek na niego wpadnę. Ani, że to zapamięta.
Potarł policzek dłonią, mrugając nieco szybciej niż zwykle. Szlag, przez to wszystko wgapiał się pusto przed siebie i teraz szczypały go oczy, świetnie. Jakby nie patrzeć, Jace nigdy nie był typem, który płakałby z podobnego powodu. Ani w sumie jakiegokolwiek powodu. Łzy już dawno temu stały się w jego domu tematem tabu. Nie zmieniało to jednak faktu, że już od dawna nie czuł tak okropnego przygnębienia jak w tym momencie.
Zabawne, że nigdy nie miał problemów ze sprawieniem, by inni go lubili, dopóki sam kogoś nie polubił.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Pią Sty 14, 2022 7:23 pm
Nie bardzo wiedziała jak powinna zareagować. Przez większość swojego życia słyszała głównie obelgi i mało pochlebiające przymiotniki. Ostatni raz, kiedy ktoś jej powiedział, że jest dla niego ulubioną osobą było... no pewnie zanim jej życie trafił szlag.
"Dzięki," zmieszana zgarnęła włosy do tyłu i lekko skinęła głową. Podsunęła się bliżej stołu i oparła wygodniej na krześle.
"Hm, i tak i nie. Jasne, czasem wychodzi to na korzyść, a czasem..., powiedzmy, że nie zawsze kończy się to jak dzisiaj," uniosła lekko kącik ust, by nieco rozluźnić sytuacje. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami.
"A próbowałeś lekcji samoobrony? Twój wzrost jest jednocześnie zaletą, ale też i wadą. Wyróżniasz się, co autmatycznie może robić z Ciebie cel. Jak w moim przypadku są to włosy," złapała kosmyk i przyjrzała mu się, po czym odrzuciła na bok.
Nie zgadzała się z tym co mówił. Wynikało z tego, że osoby z którymi się dotąd spotykał były po prostu egoistami. Pokręciła głową, zgrzytając cicho zębami.
"Przede wszystkim obu stronom powinno zależeć tak samo i jednocześnie powinny brać pod uwagę nie tylko swoje zachcianki, ale też wszystko to, z czym zmaga się druga osoba. To, że robiły Ci problemy, bo nie byłeś na każde zawołanie i nie potrafiły zrozumieć, kiedy nie miałeś czasu... To nie miłość Jace," wyciągnęła rękę i położyła na jego ramieniu. "Także proszę, nie przejmuj się. Nie byli Ciebie po prostu warci," po lekkim zaciśnięciu palców zabrała rękę i napiła się trochę herbaty, mając nadzieję, że tym razem się nie opluje.
"Tak, będąc w liceum też tego chciałam. Ale szybko zrozumiałam, że jednak są znacznie gorsze rzeczy niż klasówka z matmy," gorzko się zaśmiała i kątem oka spojrzała na swój motocykl.
"Hm," przeniosła wzrok na chłopaka, ignorując parujące między nimi potrawy. "Wiesz, jakbyś kiedyś potrzebował wsparcia finansowego nie krępuj się odezwać, okej? Domyślam się, że to nie są łatwe tematy i tym bardziej proszenie o pomoc, ale mimo wszystko daj znać," może i nie miała ukrytych pokładów gotówki, ale ilość nadgodzin jakie wyrabiała miały swoje zalety.
"Jace!" podniosła głos i zacisnęła palce na nasadzie nosa. "Okej. Chwileczkę. Skoro nie masz na myśli seksu, to za co mu tak właściwie płacisz?" W tym momencie już niczego nie rozumiała i miała nadzieję, że chłopak szybko naprostuje o czym mówił. Nie spuszczała z niego wzroku i widziała, że cała ta rozmowa go peszy. Dla niej też nie znajdowała się na szczycie listy ulubionych tematów.
Zmarszczyła czoło, opierając podbródek na dłoni.
"Skąd taki wniosek?" zapytała lekko przyciszonym głosem. Kiedy Jace kontynował, skupiła się tym co mówił i choć była beznadziejna w kontaktach międzyludzkich, wyrażaniu emocji i generalnie we wszystkim, co miało z tym związek starała się znaleźć jakieś wyjście. Nie chciała też, by całkowicie jej się rozkleił. Co niby wtedy miała zrobić?
"Nigdy nie będzie idealnego momentu. Ale im szybciej to z nim przegadasz tym lepiej," odparła i po chwili wahania dodała. "Jeśli nie chcesz mówić to oczywiście zrozumiem, ale w jakiej kwestii go okłamałeś?" spróbowała dowiedzieć się więcej i po cichu liczyła na to, że blondyn się przed nią otworzy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Pią Sty 14, 2022 8:57 pm
Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony, że kobieta przyjęła jego komplement. Sprawiało mu to o wiele więcej radości niż moment, gdy ci odmawiali, a ty musiałeś ich przekonywać, że naprawdę ich lubisz, albo doceniasz w nich konkretne cechy. W końcu chyba nikt nie lubił słuchać w odpowiedzi na szczere wyznania, że kłamie.
N-nie. Wiem, że to tylko odpowiedź na atak i powstrzymanie go, ale... nie wiem. Boję się, że zrobiłbym komuś krzywdę. A ja naprawdę nie chcę krzywdzić ludzi — powiedział, nie wiedząc do końca czy powinien dodawać coś więcej. Rozsądek zawsze mówił jedno, a emocje drugie. Szkoda, że nie do końca potrafił słuchać obu. A może raczej wybierał czyje zdanie wziąć pod uwagę w kompletnie nieodpowiednich momentach.
W sumie nie pamiętam czy pytałem, ale... to twój naturalny kolor? — utkwił wzrok w białym kosmyku, próbując przewertować wspomnienia w poszukiwaniu odpowiedzi. Już lepiej było zapytać po raz drugi, zwłaszcza że naprawdę go to ciekawiło.
"To nie miłość, Jace."
Z tego akurat bardzo dobrze zdawał sobie sprawę. Jakby nie patrzeć, zdecydowanie zbyt szybko potrafił przeskoczyć swoją uwagą na kogoś innego. Wątpił, by poza swoją rodziną, w ogóle kiedyś kogoś kochał. No i Julie. Ale Julie i tak od samego początku była dla niego jak siostra.
Och, n-no na szczęście nie muszę się przejmować ocenami. W... w sumie to jestem d... dość wysoko w rankingu uczniów — wymamrotał, drapiąc się po policzku — po prostu wolałbym już iść do normalnej pracy, zamiast cały czas łapać się dorywczych. Przynajmniej zarabiałbym normalne pieniądze w standardowych godzinach i miał trochę więcej czasu.
Ciężko było w końcu pogodzić wszystko to, co robił i nadal zachować jakąkolwiek energię. Gdyby Jonathan nie cierpiał na przypadłość jej wiecznego nadmiaru, pewnie nie byłoby tak wesoło. Uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi na pomoc finansową, nie dodając niczego od siebie.
Samo wspomnienie o seksie sprawiło, że speszył się jeszcze bardziej.
N-naprawiał mi kontakty — wydukał z siebie, sięgając drżącą dłonią po pałeczki. Oczywiście, że musiał źle wyliczyć odległość i prawie przewrócić jedną z misek. W tym momencie nie był jednak nawet w stanie się tym przejąć. Był zbyt mocno zajęty przekierowywaniem myśli na inny tor.
Widać kiedy ktoś ci odpisuje, bo mu zależy, a kiedy robi to, bo nie wypada zostawić cię bez odpowiedzi — uśmiechnął się do niej smutno, odwracając głowę w bok.
Powiedziałem mu, że studiuję. Sam nie wiem po co, chyba po prostu nie chciałem wyjść na dzieciaka, który nie skończył jeszcze liceum. Ludzie nieszczególnie rozróżniają piątą klasę od reszty. Licealista to licealista — wrócił do niej wzrokiem, odzyskując tym samym wcześniejsze opanowanie. I tak zbyt mocno dał się ponieść emocjom w jej towarzystwie. Wychylił się do przodu i złapał jeden z dużych pierożków, zaraz przekładając go w serwetkę.
Nie przejmuj się mną, przepraszam, że tak z tym wyskoczyłem. Sam dopiero zdałem sobie z tego sprawę. I tak nigdy nie pisze do mnie sam z siebie, więc gdybym przestał do niego pisać to wszystko... r-rozwiązałoby się samo — odchrząknął cicho, by przywrócić stabilność drżącym strunom głosowym — ewentualnie po prostu mu powiem, odrzuci mnie i nie będę żył z przeświadczeniem, że nie... nie... um. Zapomniałem, co chciałem powiedzieć. Spróbuj tego pierożka, jest pycha. A jak owoce morza?
Zapytał wyraźnie ożywiony, wychylając się do przodu na krześle z wyrysowanym na twarzy zainteresowaniem. Sam skubnął kalmara pałeczkami, maczając go wcześniej w przyniesionym przez kelnerkę sosie. Przynajmniej przestał wyglądać jak siedem nieszczęść.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Sob Sty 15, 2022 10:02 pm
Uśmiechnęła się, a jej spojrzenie złagodniało. Ciekawe, że tylko w jego towarzystwie pozwalała sobie na takie zachowanie. A raczej nie miała na to wpływu.
“Niezupełnie. Oczywiście na takich zajęciach uczysz się wyprowadzać ciosy i technik jak się przed nimi obronić, ale wiesz. Żeby kogoś powstrzymać wcale nie musisz krzywdzić drugiej osoby. Istnieje wiele prostych sztuczek, które często wystarczą, żeby druga osoba dała sobie spokój. Po za tym, na treningu ćwiczysz sekwencje i tylko markujesz. Grunt by ciało nauczyło się ruchu i wyrobiło sobie pewne zachowania,” wytłumaczyła najlepiej jak potrafiła i miała nadzieję, że Jace jednak zmieni podejście. Podświadomie wolałaby żeby następnym razem, jak wpadnie w kłopoty wiedział co zrobić.
“Mhm,” odruchowo złapała za kosmyk włosów i przyjrzała im się z zainteresowaniem. “Dziwne, co? Jak byłam młodsza często wpadałam w histerię z ich powodu. Dlaczego jestem siwa? Dlaczego mam białe włosy? Inne dzieciaki też nie ułatwiały i wytykały mnie palcami krzycząc: odmieniec, dziwak i tak dalej,” parsknęła śmiechem przypominając sobie te bezsensowne awantury jakie robiła “Próbowałam je farbować, ale cokolwiek bym nie zrobiła, wystarczył tydzień by ponownie były białe. I cóż, musiałam się pogodzić z faktem, że najwyraźniej mam jakiś defekt. Z czasem je jednak polubiłam,” dokończyła i założyła kosmyk za ucho. Choć musiała przyznać, że w jej zawodzie nie raz powodowały, że była aż nazbyt rozpoznawalna. Grunt, że w szafie miała dużą ilość bluz z kapturem.
“Oczywiście, że jesteś,” przyznała cicho i lekko rozbawionym tonem. Oparła się na krześle i skrzyżowała ramiona przed sobą. “Powiem Ci jedno. Jako wiesz, ta starsza i w ogóle. Rozkoszuj się tymi latami póki możesz. Wiem, że może Ci być ciężko i chciałbyś już być dorosły, mieć normalną pracę i tak dalej,” pochyliła się nad stołem i spojrzała za okno. “Ale nigdy nie wiesz co przyniesie kolejny dzień i jak w parę godzin wszystko może trafić szlag. Kiedy z nastolatka musisz nagle być dorosłym…,” nieświadomie jej dłonie zacisnęły się w pięści. Przymknęła na sekundę powieki i wzięła głęboki oddech. Powoli wróciła wzrokiem do Jace’a i uniosła kącik ust. “Tak czy inaczej oferta ze stanowiskiem na komisariacie nadal aktualna, jakbyś wiesz, szukał czegoś poważnego,”
Kiana patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Że co?
“Jak to kontakty…,” wyszeptała i dopiero wtedy połączyła wszystkie kropki. No tak. W końcu Shane był elektrykiem. Ukryła twarz w dłoniach i jęknęła zażenowana. “Matko jestem idiotką,” spojrzała na Jonathana spomiędzy palców i westchnęła. “Totalną kretynką,”
Odsłoniła się i pochyliła nieco głowę. “Przepraszam. Wyciągnęłam kompletnie niepoprawne wnioski. Jeśli Cię uraziłam to…,” podrapała się po głowie “Jeszcze raz przepraszam,”
Źle jej się patrzyło na Jace’a, który zamiast emanowania radością był smutny i przygnębiony. W ogóle to do niego nie pasowało.
“To co mówisz ma sens, ale może po prostu taki ma styl pisania? Nie zakładałabym z góry najgorszego,” przerwała, wykorzystując moment by nałożyć sobie trochę jedzenia na talerz. Nie wiedziała czy da radę to wszystko zjeść, ale skoro już zamówili głupio było tak to zostawić.
—Wasza tequila— kelnerka pojawiła się znikąd i postawiła dwa zaszronione kieliszki tuż obok ich kubków z herbatą. Kiana skinęła głową w podziękowaniu i ponownie skupiła swoją uwagę na blondynie.
“Szczerze? Studiowanie to też nauka jakby nie patrzeć,” spojrzała na swój talerz i za pomocą pałeczki przesuwała znajdujące się na nim jedzenie z jednej strony na drugą. “Kiedy… kiedy byłam w liceum potrzebowałam pracy. Dobrej pracy. Takiej, która pozwoliłaby mi się utrzymać. Więc sfabrykowałam świadectwo ukończenia szkoły oraz potwierdzenie, że jestem studentką,” podniosła wzrok na blondyna i blado się uśmiechnęła. “Okłamałam wtedy mnóstwo osób i to nie był jedyny raz,” dokończyła. Złapała w dłoń kieliszek tequili i podała go chłopakowi.
“Trzymaj. I nie przepraszaj. Nie jestem najlepsza w pocieszaniu, co pewnie już zauważyłeś, ale potrafię słuchać. Więc, jak coś jeszcze Ci leży na dołku nie krępuj się,” drugą dłonią chwyciła własny kieliszek i przesunęła go bliżej siebie.
“I wydaje mi się, że jeszcze za wcześnie by cokolwiek przekreślać. Dajcie sobie czas. A co do owoców morza, to jeszcze nie spróbowałam,” pominęła ten jeden kawałek, którym omal się nie udławiła.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: China Town
Pon Sty 17, 2022 12:13 am
Wypowiadane przez nią słowa bez wątpienia miały sens, ale jednocześnie... po prostu nie potrafił się do tego przekonać. Nie w tym momencie. Być może jeśli przemyśli to w ciszy i spokoju, rzeczywiście zmieni zdanie. Teraz wolał pozostać przy swoim. Nie mógł jej jednak ot tak zbyć milczeniem.
Przemyślę to. Naprawdę — zapewnił ją, na wszelki wypadek, gdyby jego pierwsze słowa nie brzmiały zbyt przekonująco. Jakby nie patrzeć, naprawdę bał się agresji w każdej formie. Zwłaszcza z własnej strony. Może po prostu nie było mu dane iść w podobnym kierunku? Sam już nie wiedział.
Mi się podobają. Pasują ci. Dzieci często są dość okrutne, zwłaszcza jeśli ich rodzice nie nauczą ich odpowiedniego zachowania. A mam wrażenie, że w obecnych czasach ludzie zaliczają więcej wpadek niż świadomego powiększania rodziny. I tak się to właśnie kończy — westchnął cicho, kręcąc na boki głową. Choć Jace nie miał własnych dzieci, wychowywał swoje rodzeństwo przez wszystkie te lata. Bez wątpienia miał o wiele więcej doświadczenia w tym temacie niż większość osób w jego wieku. A nawet masa starszych od niego osób.
Przekrzywił nieco głowę w bok, zaraz nieznacznie się uśmiechając.
Jest jakaś faktycznie wielka różnica między jednym a drugim? — zapytał bezwiednie, wpatrując się w nią z wyraźnym zainteresowaniem. Ciężko było się dziwić, skoro Jonathan od samego początku nie mógł po prostu żyć dla siebie czy zachowywać się jak zwyczajny nastolatek. Wypełniony po brzegi grafik ledwo pozwalał mu na chwile oddechu takie jak dzisiejsza. Ostatnimi czasy starał się faktycznie znaleźć choć jeden dzień wolnego, by poświęcić go innym, ale i tak było dość ciężko.
"Jak to kontakty?"
Cały czas wybitnie się czerwienił, wyraźnie próbując dojść do siebie. Co zdecydowanie nie było zbyt proste.
N-n-nie uraziłaś mnie. Ciężko było uznać coś podobnego za obrazę... z-znaczy nie żebym coś teraz... z-znaczy... nic nie sugeruję, ani n-nie... j-ja może przestanę mówić — zamknął się w końcu, zasłaniając połowę twarzy dłonią. Odchrząknął cicho, zaraz biorąc gryza jedzenia.
"(...) może po prostu taki ma styl pisania?"
Nie wiem, może. N-no, ale to trochę... nie moja liga. No bo... widziałaś, jak on wygląda — wymamrotał, zaraz zapychając się kalmarem. Na samo wspomnienie, znowu nieznacznie się zarumienił, tym razem przeżuwając jednak w spokoju swoje jedzenie. Ani się nie dusił, ani niczego nie wypluł, nie było więc tak źle.
"Wasza tequila."
Spojrzał na alkohol, przenosząc zaraz spojrzenie na białowłosą. Otworzył szerzej oczy, słuchając jej historii i przełknął kalmara, zaraz się śmiejąc.
O rany. Dowiedzieli się? Wiem, że twoja sprawa jest dużo bardziej... dalekosiężna. Po prostu naprawdę nie chcę go okłamywać. W żaden sposób. Będę musiał się przyznać i liczyć, że... nie zerwie ze mną kontaktu — przygnębienie na ułamek sekundy wróciło na jego twarz, zaraz znikając, gdy dostał kieliszek od Kiany. Zainteresowanie momentalnie przegnało wszystkie ponure myśli.
Jak to się pije? Tak po prostu? — zapytał, unosząc szkło do góry, by powąchać ostrożnie alkohol. Trochę śmierdział. Opuścił go powoli do dołu, wpatrując się w swoją nową nauczycielkę picia tequili.
Uśmiechnął się w końcu, odzyskując nieco pewność siebie. No bo faktycznie, dołowanie się, zanim w ogóle spróbował, przecież nie miało najmniejszego sensu.
Masz rację. Dzięki, Kiana — rozpromienił się, wciskając jeszcze do ust kolejnego kalmara. Pycha.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: China Town
Pon Sty 17, 2022 12:49 pm
Uniosła kącik ust i skinęła głową.
"Jakbyś zmienił zdanie daj znać," i tyle. Nie chciała mu nic narzucać, ani tym bardziej zmuszać go do czegoś, czego w gruncie rzeczy nie chciał robić. Dawała mu wolną rękę. Jak się zdecyduje i będzie się chciał nauczyć paru sztuczek, ona z chęcią mu pomoże.
"Dzięki," odpowiedziała krótko, a na resztę jego słów westchnęła przeciągle. Cóż, miał rację. Ilekroć jakiś dzieciak pojawiał się na komisariacie zastanawiała się gdzie byli jego rodzice. Dlaczego pozwolili by dopuścił się kradzieży, pobicia czy jeszcze czegoś innego. To, że mieszkali w mieście pogrążonym w chaosie nie znaczyło, że z automatu wszyscy mieli przyzwolenie na łamanie prawa. W końcu, zwykli mieszkańcy, którzy z różnych względów zostali, chcieli żyć normalnie.
"Musisz mieć urwanie głowy z rodzeństwem, co?" zapytała po chwili, przyglądając mu się uważnie.
Uśmiechnęła się lekko i cicho parsknęła, za chwilę kręcąc głową. Istotnie czy była różnica?
"Huh, chyba masz racje. Chociaż rozliczanie podatków. O tak, to coś bez czego mogłabym żyć," zaśmiała się cicho i złapała pałeczkami kalmara, po czym zaczęła go metodycznie przeżuwać. "Mam nadzieję, że mimo wszystko znajdujesz trochę czasu na odpoczynek. Wiesz z dala od rodzeństwa i pracy," dodała nieco już poważniejszym tonem, który jednak był dość ciepły. Z jej ust taka uwaga brzmiała co prawda... tak no była hipokrytą, ale chłopak nie musiał o tym wiedzieć.
Widząc i słysząc jego niekończące się zakłopotanie, odłożyła pałeczki i starała się zapanować nad mimiką twarzy, by przybrać jak najbardziej łagodny wyraz.
"Hej, hej już spokojnie. Oddychaj," cały czas zapominała, że Jace był nastolatkiem. I prawdopodobnie właśnie zaczynał lub też chciał zacząć swój pierwszy, poważny związek. A ona zamiast jakoś go wesprzeć czy pomóc to dokładała mu tylko zdenerwowania.
Nerwowo przeczesała włosy i uśmiechnęła się słysząc jego kolejne słowa.
"Jonathan, Tobie także niczego nie brakuje. I nie masz co zawracać sobie głowy ligami czy innymi bzdurami," klasnęła cicho w dłonie i przechyliła głowę nieco na bok. "Jeśli o mnie chodzi uważam, że do siebie pasujecie. Także nie martw się już tak bardzo," mówiła szczerze.
Czy ktoś się dowiedział? Postukała palcem w policzek myśląc gorączkowo.
"W jednej pracy tak, od razu wyleciałam z niej z hukiem. Ale w drugiej, na komisariacie, za dużo osób mnie znało, więc jak tylko pokazałam im sfałszowane dokumenty to... huh, komendant mnie wyśmiał, ale jednocześnie pogratulował kreatywności i dokładności. Dał mi pracę i w sumie, między innymi tak zostałam tym, kim jestem teraz," dokończyła i parokrotnie obróciła kieliszek z alkoholem. "Najlepiej jak wyjaśnisz to z nim jak najszybciej. Wydaje mi się, że Shane mimo wszystko zrozumie. I nie będzie miał do Ciebie urazy," uśmiechnęła się podnosząc swój kieliszek do góry.
"Oh," rozejrzała się po stole, a jej oczy rozbłysnęły, kiedy zauważyła talerzyk z pociętą limonką i słoiczek soli. Przeniosła wzrok na Jace'a.
"A więc. Możesz tak po prostu wypić, albo miejsce między kciukiem, a palcem wskazującym posypujesz solą. O tutaj," wskazała przestrzeń na swojej lewej dłoni. "Następnie przygotuj sobie cząstkę limonki, tak by mieć ją pod ręką. To co robisz dalej jest niezwykle proste. Zlizujesz sól z dłoni, wypijasz całą zawartość kieliszka i od razu zagryzasz limonką," szczerze mówiąc to nie pamiętała, kiedy piła w ten sposób. W ciągu ostatnich lat łapała po prostu za butelkę i nie bawiła się ani w sól ani w owoce. A kiedy butelka się kończyła, szła po kolejną i kolejną, dopóki film jej się nie urwał.
"Próbujemy?" zapytała biorąc jedną cząstkę limonki, którą położyła na swoim talerzyku. W między czasie przeleciała wzrokiem po stole, który nie miał praktycznie żadnej wolnej przestrzeni.
"Oprócz owoców morza nie mam pojęcia co tu jeszcze zamówiłeś," przyznała nieco zakłopotana.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach