▲▼
Dobrze, że Kiana zaprosiła ją z drobnym wyprzedzeniem. Sunny napisała do niej w końcu, gdy tylko udało jej się wrócić do domu i ogarnąć po przykrych przygodach sprzed banku. Wlazła pod prysznic, by ogarnąć te nieszczęsne otarcia, poprzyklejała sobie na nie zwykłe białe plastry i gotowe.
Przebrała się w nowy zestaw (w końcu tamten był upaprany mlekiem truskawkowym), a na miejsce zamówiła sobie taksówkę. Teraz z kolei parła przed siebie, mając tylko nadzieję że na krótkiej trasie między taksówką, a restauracją nie będzie aż tak zimno. I w sumie było... w porządku. Nawet dla takiego zmarźlucha jak Sunny, kurtka zdecydowanie w tym momencie wystarczała. Weszła do środka przez chwilę przymrużając niego powieki, jakby to miało jej pomóc w zlokalizowaniu przyjaciółki. Całe szczęście miała dość oryginalny kolor włosów, który wybijał się na tle azjatyckich kelnerów i kelnerek.
— Kiana! — zamachała jej ręką, chociaż dojrzenie jej pomiędzy innymi ludźmi było prawie niemożliwe. Takie już uroki bycia kurduplem. Podbiegła do jej stolika i uśmiechnęła się zarówno do niej, jak i towarzyszącego jej mężczyzny. No jego to na pewno nie znała. Ale to chyba nie był ten pijak, który się do niej przyczepił? Wyglądał na całkiem trzeźwego... zresztą skoro z nim siedziała, na pewno był bardzo miłą osobą.
— Sunny, miło poznać! — wyciągnęła rękę w jego stronę z promiennym uśmiechem, nim zajęła miejsce obok przyjaciółki cmokając ją krótko w policzek na przywitanie przed zdjęciem kurtki.
— Myślicie, że mają tu jakąś dobrą ośmiornicę?
First topic message reminder :
TEREN JACKALS
China Town
SIEDZIBA GŁÓWNA SZAKALI.
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Najbardziej kolorowa część całego dystryktu. Choć w China Town wbrew powszechnej opinii od dawna nie mieszkają już tylko mniejszości azjatyckie, bez wątpienia to właśnie oni nadal dominują na tutejszych terenach. Zadbali też o to, by mimo upływu lat i negatywnej opinii całego miasta, uliczki nadal reprezentowały w dumny sposób ich dziedzictwo kulturowe. Łatwo tu o pełen wachlarz azjatyckich restauracji — od chińskich, poprzez japońskie, koreańskie, aż po indyjskie. Mieszkańcy mogą się tu również zaopatrzyć we wszelkie dziwaczne przyprawy, owoce, warzywa, owoce morza, ryby, ale i mięso. To bez wątpienia jedyny punkt w całym Riverdale City, gdzie na życzenie można dostać obdartego ze skóry na żywca węża czy zjeść żywą ośmiornicę. W przeszłości Kanadyjczycy regularnie pojawiali się pomiędzy tutejszymi straganami, by protestować przeciwko okrucieństwu wobec zwierząt. Obecnie podobnych chętnych można policzyć na palcach jednej dłoni.
Efekt terenu: China Town stało się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu C. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
__________
Efekt terenu: China Town stało się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu C. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
Kiana wykorzystała okazję i zaprowadziła chłopaka do China Town, w którym znajdowało się mnóstwo knajp serwujących dobre jedzenie, ale w przystępnych cenach. Plus był też taki, że ona uwielbiała dziwne i odważne dania takie jak ośmiornice i małże. Była ciekawa czy jej towarzysz podoła wyzwaniu. W sumie to była to taka mała zemsta za sytuacje sprzed parunastu minut.
"Skoro nie masz preferencji i to ja będę płacić za ten obiad pójdziemy tam gdzie ja chce," oświadczyła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Skręcili w jedną z mniejszych uliczek i po chwili znaleźli się przed budynkiem niczym wyrwanym prosto z feudalnych Chin. Ociekał kiczem, ale taki był urok tej dzielnicy.
W międzyczasie szybko odpisała na smsy i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Była ciekawa reakcji Sunny kiedy ta dowie się co miało miejsce między nią a... fuck. Jak on właściwie się nazywał?
Kątem oka spojrzała na niego, ale wtem ktoś wyszedł z knajpy i odruchowo Kiana złapała za skrzydło drzwi, które prawie zderzyło się z jej ramieniem.
Kiedy chciała wejść do środka zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na chłopaka surowo.
"Śmiało, idź przodem. Nie wierze, że nie spróbowałbyś mnie okraść. Ty i te twoje lepkie rączki..."
Usiedli przy jednym z wielu stolików, a kelner podał im karty i na widok przedziwnych nazw dań, Kiana zaśmiała się w duchu. Obserwowała znad swojego menu reakcje chłopaka. Sama wiedziała już co zamówi, więc kulturalnie zamknęła kartę i położyła ją obok siebie.
Czekając aż chłopak się zdecyduje, wzięła do ręki pałeczki i bezwiednie zaczęła się nimi bawić.
"No to skoro już mnie tu zaciągnąłeś i na dodatek stałam się twoim sponsorem, może czas żebyś coś o sobie powiedział?" oparła głowę na dłoni nie odwracając wzroku od jego twarzy.
"Zaczynając może od imienia?"
"Skoro nie masz preferencji i to ja będę płacić za ten obiad pójdziemy tam gdzie ja chce," oświadczyła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Skręcili w jedną z mniejszych uliczek i po chwili znaleźli się przed budynkiem niczym wyrwanym prosto z feudalnych Chin. Ociekał kiczem, ale taki był urok tej dzielnicy.
W międzyczasie szybko odpisała na smsy i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Była ciekawa reakcji Sunny kiedy ta dowie się co miało miejsce między nią a... fuck. Jak on właściwie się nazywał?
Kątem oka spojrzała na niego, ale wtem ktoś wyszedł z knajpy i odruchowo Kiana złapała za skrzydło drzwi, które prawie zderzyło się z jej ramieniem.
Kiedy chciała wejść do środka zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na chłopaka surowo.
"Śmiało, idź przodem. Nie wierze, że nie spróbowałbyś mnie okraść. Ty i te twoje lepkie rączki..."
Usiedli przy jednym z wielu stolików, a kelner podał im karty i na widok przedziwnych nazw dań, Kiana zaśmiała się w duchu. Obserwowała znad swojego menu reakcje chłopaka. Sama wiedziała już co zamówi, więc kulturalnie zamknęła kartę i położyła ją obok siebie.
Czekając aż chłopak się zdecyduje, wzięła do ręki pałeczki i bezwiednie zaczęła się nimi bawić.
"No to skoro już mnie tu zaciągnąłeś i na dodatek stałam się twoim sponsorem, może czas żebyś coś o sobie powiedział?" oparła głowę na dłoni nie odwracając wzroku od jego twarzy.
"Zaczynając może od imienia?"
Mihael dobrze znał miasto i okolice China Town, lecz nie ufał wymyślnej kuchni. Często trafiały się rzeczy dobre jak i ohydne. On to by zeżarł taki polski obiad, ziemniaki, mięcho i surówka. Kiana nie wiedziała jednak, że nie przepadał on za owocami morza i póki co nie zamierzał tego okazywać. Tylko się lekko skrzywił, ale równie dobrze winę mogła ponosić zdrapana skóra z twarzy.
Nie mógł jednak zbytnio wybrzydzać skoro zgodziła się płacić za jedzonko. Szczerze to był cholernie zdziwiony, wydawała się go nie lubić, a tu proszę bardzo. To randka?
Nie oszukujmy się, ostatnio przez dwa tygodnie żywił się chlebem tostowym i nawet śmierdzącą ryba by nie pogardził.
Nie zaglądał w jej telefon. W zasadzie nie interesowało go z kim wymienia się wiadomościami i się uśmiecha, bo już przywyknął że do niego posyła tylko zimne spojrzenie grozy. Przy wejściu przewrócił oczami.
- To że okradłem jedną osobę nie czyni ze mnie przestępcy. Pamiętaj, że cię uratowałem. - Zaznaczył, wchodząc i krzywiąc się od dziwnego zapachu dobiegającego z kuchni.
Usiadł i zaczął czuć się nieswojo. Kiedy ostatnim razem jadł na mieście? Odnosił wrażenie, że wszyscy się na niego gapią. Schował głowę w karcie, której nazwy były jak trzeci świat, niezrozumiałe.
- Ej to z numerkiem 2 nie ma ryby? - Musiał jej zapytać, choć nie chciał bo widział jej durnowaty uśmieszek. Złośliwe babsko dobrze że przynajmniej jedzonko stawiało. Jemu dłużej zajęło wybieranie, gdyż niemal pytał o każdy numer w ofercie. W końcu udało się znaleźć jakąś pozycję, która chyba jej nie miała. Wolał zaszaleć, wybierając dwa dania.
Niepewnie odstawił kartę na bok i spojrzał kobiecie w oczy gdy mówiła.
- Ja? Przecież to ty prowadziłaś. - Odparł. Zdecydowanie miała coś z głową.
- Ale za to że stawiasz to powiem wszystko. - Pozwolił sobie na delikatny uśmiech, tak by nie pokazać zębów i zerknął gdzieś w lewo by uciec od jej spojrzenia.
- Umm.. Mihael. Jestem nikim.. ważnym? Mieszkam sobie w uroczym dystrykcie C i szukam... pracy. - Palnął, choć w zasadzie pytała tylko o imię. O dziwo knajpa działała na niego tak, że był bardziej skory do rozmowy. Liczył, że nie będzie trzeba długo czekać na żarełko.
- A ty zimnooka? Jak jest z tobą? -Był zaciekawiony, lecz nie patrzył jej w oczy. Z reguły wolał unikać kontaktu wzrokowego, zwłaszcza jak czyjś wzrok próbował go przewiercić na wylot i było w nim wypisane ODDAJ MI TE 10 DOLCÓW.
Nie mógł jednak zbytnio wybrzydzać skoro zgodziła się płacić za jedzonko. Szczerze to był cholernie zdziwiony, wydawała się go nie lubić, a tu proszę bardzo. To randka?
Nie oszukujmy się, ostatnio przez dwa tygodnie żywił się chlebem tostowym i nawet śmierdzącą ryba by nie pogardził.
Nie zaglądał w jej telefon. W zasadzie nie interesowało go z kim wymienia się wiadomościami i się uśmiecha, bo już przywyknął że do niego posyła tylko zimne spojrzenie grozy. Przy wejściu przewrócił oczami.
- To że okradłem jedną osobę nie czyni ze mnie przestępcy. Pamiętaj, że cię uratowałem. - Zaznaczył, wchodząc i krzywiąc się od dziwnego zapachu dobiegającego z kuchni.
Usiadł i zaczął czuć się nieswojo. Kiedy ostatnim razem jadł na mieście? Odnosił wrażenie, że wszyscy się na niego gapią. Schował głowę w karcie, której nazwy były jak trzeci świat, niezrozumiałe.
- Ej to z numerkiem 2 nie ma ryby? - Musiał jej zapytać, choć nie chciał bo widział jej durnowaty uśmieszek. Złośliwe babsko dobrze że przynajmniej jedzonko stawiało. Jemu dłużej zajęło wybieranie, gdyż niemal pytał o każdy numer w ofercie. W końcu udało się znaleźć jakąś pozycję, która chyba jej nie miała. Wolał zaszaleć, wybierając dwa dania.
Niepewnie odstawił kartę na bok i spojrzał kobiecie w oczy gdy mówiła.
- Ja? Przecież to ty prowadziłaś. - Odparł. Zdecydowanie miała coś z głową.
- Ale za to że stawiasz to powiem wszystko. - Pozwolił sobie na delikatny uśmiech, tak by nie pokazać zębów i zerknął gdzieś w lewo by uciec od jej spojrzenia.
- Umm.. Mihael. Jestem nikim.. ważnym? Mieszkam sobie w uroczym dystrykcie C i szukam... pracy. - Palnął, choć w zasadzie pytała tylko o imię. O dziwo knajpa działała na niego tak, że był bardziej skory do rozmowy. Liczył, że nie będzie trzeba długo czekać na żarełko.
- A ty zimnooka? Jak jest z tobą? -Był zaciekawiony, lecz nie patrzył jej w oczy. Z reguły wolał unikać kontaktu wzrokowego, zwłaszcza jak czyjś wzrok próbował go przewiercić na wylot i było w nim wypisane ODDAJ MI TE 10 DOLCÓW.
„Jedną osobę dzisiejszego dnia masz na myśli? I ile razy jeszcze będę musiała powtórzyć, że dałabym sobie radę,” powiedziała idąc za nim do wnętrza restauracji.
Nie uszło jej uwadze, że chłopak spiął się jak tylko weszli do środka. Wyglądało to tak jakby cała ta jego wcześniejsza arogancja i pewność siebie nagle wyparowała. Kiana rozejrzała się dyskretnie dookoła, ale nic niezwykłego nie przykuło jej wzroku. Nikt, nawet obsługa nie zwracała na nich uwagi, co akurat zaczęło ją irytować.
Na boga, była głodna.
Widząc, że jej towarzysz nadal szuka w karcie czegoś, co pewnie brzmiało najbardziej jak kurczak postanowiła zaczekać, zanim spowoduje zamieszenie, próbując zawołać kogoś z obsługi.
Słysząc jego pytanie, szybko odnalazła danie spod numeru 2.
„Tam dosłownie jest napisane ryba smażona z warzywami,” rzuciła z lekką irytacją. Tym razem akurat nie była to wina chłopaka, a jej żołądka, który domagał się jedzenia.
Z rosnącą irytacją odpowiadała na każde zadane pytanie, starając się nie wybuchnąć. Chłopak i tak brał ją za wariatkę, którą nie była, przynajmniej nie w stu procentach.
Huh?
Szczerze zszokowała ją jego chęć do dzielenia się, cóż, czymkolwiek. Ciekawa była co zmieniło jego nastawienie. Gdyby wiedziała, że będzie taki skory do współpracy po zaoferowaniu posiłku, od razu wzięła by go na kajzerkę z masłem i szynką. A pro po jedzenia...
„Czy ktoś w tym przybytku raczy nas w końcu obsłużyć z łaski swojej?!”
Kiana wydarła się ostro na całe gardło, przyciągając spojrzenia prawie każdej osoby. Nie zwracając na to uwagi, skupiła się na tym co mówił chłopak. Słuchała go uważnie, dopiero teraz zauważając lekki akcent z jakim mówił. Hmm, ciekawe skąd pochodził.
„Nie jesteś stąd, co? Mam na myśli ogólnie Kanadę chociaż, długo już mieszkasz w Riverdale?”
Nie wiedziała czemu chłopak unikał jej spojrzenia jak ognia. Przecież jak do tej pory nie zrobiła mu nic aż tak strasznego. Wywaliła go na asfalt, okej, ale sam w końcu się prosił, nie? Ukradkiem spojrzała na części jego twarzy, które nieco ucierpiały podczas upadku i grymas bliżej nieokreślonej emocji przeleciał szybko przez jej własną twarz.
A więc Mihael był bezrobotny. To tłumaczyło stan jego ciuchów i ciągoty do kradzieży. Ale w takim razie dlaczego nie znalazł sobie jakiejś roboty? W mieście takim jak to, nie trzeba było daleko szukać. A Mihael nie wyglądał na takiego co by bał się ubrudzić rączki.
„Znalezienie pracy w tym… miejscu nie może być chyba, aż takim wyzwaniem. W sensie tu aż się roi od… od wszystkiego. Nawet dla takiego kieszonkowca jak ty znajdzie się robota,” powiedziała z przekąsem patrząc się na niego. Cóż, spodobało jej się wkurzanie go.
Zimnooka, huh? Kąciki jej ust powędrowały lekko ku górze słysząc to określenie.
„Kiana. Mieszkam w dystrykcie B i jak już mówiłam jestem Inspektorem policji, w co najwyraźniej nadal nie chcesz mi uwierzyć.” Póki co nie chciała więcej zdradzać. Nie wiedziała jeszcze czy chłopak był kimś wartym zaufania. Chociaż kiedy nie wrzeszczał jak wariat całkiem dobrze jej się z nim rozmawiało. Zanim Mihael zdążył odezwać się ponownie, przy ich stoliku pojawił się speszony kelner by zebrać ich zamówienie. Kiana szybko powiedziała co chce i dodała zanim kelner odwrócił się w stronę Mihaela.
„Dla mnie będzie jeszcze podwójna tequila na lodzie,”przeniosła swój wzrok na chłopaka. „Jeśli masz ochotę na jakiś alkohol Mih, nie krępuj się. W końcu jestem Ci winna za to,” wskazała palcem na otarcia na jego twarzy. Może była zimną suką, ale czasami potrafiła wykrzesać z siebie coś na kształt współczucia. Kto wie, może nawet uda jej się go zmanipulować do zwrotu ukradzionych wcześniej pieniędzy.
Nie uszło jej uwadze, że chłopak spiął się jak tylko weszli do środka. Wyglądało to tak jakby cała ta jego wcześniejsza arogancja i pewność siebie nagle wyparowała. Kiana rozejrzała się dyskretnie dookoła, ale nic niezwykłego nie przykuło jej wzroku. Nikt, nawet obsługa nie zwracała na nich uwagi, co akurat zaczęło ją irytować.
Na boga, była głodna.
Widząc, że jej towarzysz nadal szuka w karcie czegoś, co pewnie brzmiało najbardziej jak kurczak postanowiła zaczekać, zanim spowoduje zamieszenie, próbując zawołać kogoś z obsługi.
Słysząc jego pytanie, szybko odnalazła danie spod numeru 2.
„Tam dosłownie jest napisane ryba smażona z warzywami,” rzuciła z lekką irytacją. Tym razem akurat nie była to wina chłopaka, a jej żołądka, który domagał się jedzenia.
Z rosnącą irytacją odpowiadała na każde zadane pytanie, starając się nie wybuchnąć. Chłopak i tak brał ją za wariatkę, którą nie była, przynajmniej nie w stu procentach.
Huh?
Szczerze zszokowała ją jego chęć do dzielenia się, cóż, czymkolwiek. Ciekawa była co zmieniło jego nastawienie. Gdyby wiedziała, że będzie taki skory do współpracy po zaoferowaniu posiłku, od razu wzięła by go na kajzerkę z masłem i szynką. A pro po jedzenia...
„Czy ktoś w tym przybytku raczy nas w końcu obsłużyć z łaski swojej?!”
Kiana wydarła się ostro na całe gardło, przyciągając spojrzenia prawie każdej osoby. Nie zwracając na to uwagi, skupiła się na tym co mówił chłopak. Słuchała go uważnie, dopiero teraz zauważając lekki akcent z jakim mówił. Hmm, ciekawe skąd pochodził.
„Nie jesteś stąd, co? Mam na myśli ogólnie Kanadę chociaż, długo już mieszkasz w Riverdale?”
Nie wiedziała czemu chłopak unikał jej spojrzenia jak ognia. Przecież jak do tej pory nie zrobiła mu nic aż tak strasznego. Wywaliła go na asfalt, okej, ale sam w końcu się prosił, nie? Ukradkiem spojrzała na części jego twarzy, które nieco ucierpiały podczas upadku i grymas bliżej nieokreślonej emocji przeleciał szybko przez jej własną twarz.
A więc Mihael był bezrobotny. To tłumaczyło stan jego ciuchów i ciągoty do kradzieży. Ale w takim razie dlaczego nie znalazł sobie jakiejś roboty? W mieście takim jak to, nie trzeba było daleko szukać. A Mihael nie wyglądał na takiego co by bał się ubrudzić rączki.
„Znalezienie pracy w tym… miejscu nie może być chyba, aż takim wyzwaniem. W sensie tu aż się roi od… od wszystkiego. Nawet dla takiego kieszonkowca jak ty znajdzie się robota,” powiedziała z przekąsem patrząc się na niego. Cóż, spodobało jej się wkurzanie go.
Zimnooka, huh? Kąciki jej ust powędrowały lekko ku górze słysząc to określenie.
„Kiana. Mieszkam w dystrykcie B i jak już mówiłam jestem Inspektorem policji, w co najwyraźniej nadal nie chcesz mi uwierzyć.” Póki co nie chciała więcej zdradzać. Nie wiedziała jeszcze czy chłopak był kimś wartym zaufania. Chociaż kiedy nie wrzeszczał jak wariat całkiem dobrze jej się z nim rozmawiało. Zanim Mihael zdążył odezwać się ponownie, przy ich stoliku pojawił się speszony kelner by zebrać ich zamówienie. Kiana szybko powiedziała co chce i dodała zanim kelner odwrócił się w stronę Mihaela.
„Dla mnie będzie jeszcze podwójna tequila na lodzie,”przeniosła swój wzrok na chłopaka. „Jeśli masz ochotę na jakiś alkohol Mih, nie krępuj się. W końcu jestem Ci winna za to,” wskazała palcem na otarcia na jego twarzy. Może była zimną suką, ale czasami potrafiła wykrzesać z siebie coś na kształt współczucia. Kto wie, może nawet uda jej się go zmanipulować do zwrotu ukradzionych wcześniej pieniędzy.
[ubiór z prawej strony + czarna kurtka z futerkiem ]
Dobrze, że Kiana zaprosiła ją z drobnym wyprzedzeniem. Sunny napisała do niej w końcu, gdy tylko udało jej się wrócić do domu i ogarnąć po przykrych przygodach sprzed banku. Wlazła pod prysznic, by ogarnąć te nieszczęsne otarcia, poprzyklejała sobie na nie zwykłe białe plastry i gotowe.
Przebrała się w nowy zestaw (w końcu tamten był upaprany mlekiem truskawkowym), a na miejsce zamówiła sobie taksówkę. Teraz z kolei parła przed siebie, mając tylko nadzieję że na krótkiej trasie między taksówką, a restauracją nie będzie aż tak zimno. I w sumie było... w porządku. Nawet dla takiego zmarźlucha jak Sunny, kurtka zdecydowanie w tym momencie wystarczała. Weszła do środka przez chwilę przymrużając niego powieki, jakby to miało jej pomóc w zlokalizowaniu przyjaciółki. Całe szczęście miała dość oryginalny kolor włosów, który wybijał się na tle azjatyckich kelnerów i kelnerek.
— Kiana! — zamachała jej ręką, chociaż dojrzenie jej pomiędzy innymi ludźmi było prawie niemożliwe. Takie już uroki bycia kurduplem. Podbiegła do jej stolika i uśmiechnęła się zarówno do niej, jak i towarzyszącego jej mężczyzny. No jego to na pewno nie znała. Ale to chyba nie był ten pijak, który się do niej przyczepił? Wyglądał na całkiem trzeźwego... zresztą skoro z nim siedziała, na pewno był bardzo miłą osobą.
— Sunny, miło poznać! — wyciągnęła rękę w jego stronę z promiennym uśmiechem, nim zajęła miejsce obok przyjaciółki cmokając ją krótko w policzek na przywitanie przed zdjęciem kurtki.
— Myślicie, że mają tu jakąś dobrą ośmiornicę?
Kiana wydała mu się należeć to typów osób, które nigdy nie przyznają się do słabości. Ciągle dopowiadała też własną historię, więc Mihael nawet nie odpowiadał. Wiedział, że i tak jej nie przekona.
Facet patrzył na ludzi pod kątem kradzieży niż przyjaźni, miejsca takie jak knajpy i bary kojarzyły mu się więc z tym pierwszym. Dawno nie miał okazji usiąść i porozmawiać, wydawało się to dla niego nienaturalne.
Karta zawierała nazwy, których nie kojarzył. Spojrzał spode łba na inspektorkę policji.
- Racja.. - Odburknął i siedzieli tak w ciszy. Mrużył oczy i czuł rosnącą irytację. Czytanie nie szło mu najlepiej. Nie przeszkadzało mu brak rozmowy. Zwłaszcza, że nie miał podzielnej uwagi i mógł się skupić na napisach do karty. Nagle do jego uszy dopadł ostry głos wkurzonej białowłosej. Eh no rąbnięta.
- Uspokój się, zaraz ktoś podejdzie. Nie jesteś zbyt cierpliwa, co? - Uniósł brew do góry. Miał wrażenie, że kobieta była osobą która wszystko dostawała na tacy. Szybko musiała wyzbyć się z siebie pokory i przyzwyczaiła się, że każdą rzecz miała od razu.
Nie dogadywał się zbyt dobrze z takimi osobami. Zawsze chciały go wykorzystać lub w jakiś sposób zranić.
Jaka jednak była prawda z Kianą? Może to tylko maska, każdy jakąś miał.
- Pochodzę z Polski, a mieszkam tutaj tak z dziewięć lat? - Zamyślił się, postukując palcem o stolik. Stracił rachubę czasu.
- Wątpię żebyś potrafiła wypowiedzieć płynnie moje nazwisko. - Mrugnął do niej, będąc ciekaw czy podejmie wyzywanie.
Nie powinna brać do siebie jego uciekania wzrokiem. Zazwyczaj wolał zachowywać anonimowość i nie zostać zapamiętanym, a tutaj Kiana burzyła jego zasadę.
- Pracodawcy za mną nie przepadają, poza tym nie lubię monotonnych zajęć. - Stwierdził. Po co miał mówić, że zdarzyło mu się kilka razy zwędzić coś co należało do szefa i zostać przez to wylanym. Potem nieznajoma się przedstawiła. Dziwne imię. Mieszkała w tej lepszej dzielnicy co też podejrzewał.
- Fakt, dalej nie wierzę. - Zmrużył oczy. Był święcie przekonany, że była kimś kompletnie innym. Sprzedawczynią w żabce?
Zerknął na kelnera i również wymienił dwie pozycje z karty jąkając się przy tym lekko. W końcu skąd mógł wiedzieć, że nie będzie w tym ryby? Kiana przecież mogła go okłamać. ''Tak! To danie z łososiem w tytule nie ma ryby!''
Mihael znowu jednak został miło zaskoczony. Oferowała mu alkohol? O ranach na twarzy zapomniał i jeszcze nikt nigdy nie chciał mu zrekompensować krzywdy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Serio? Więc dla mnie to samo. - Palnął, ale cieszył się jak dziecko. Darmowe jedzenie i picie, czy życie nie jest piękne? Aż dziwne, że miała takie wahania nastroju. Raz wredna, raz miła. Może jednak pod tą skorupą lodu biło ciepłe serduszko?
Wszystko byłoby fajnie gdyby nie pojawienie się kolejnej osoby, która nieco speszyła Mihaela. W końcu skąd mógł wiedzieć, czy to nie była osoba, którą kiedyś okradł? Zmierzył ją i zdziwił się, że obdarzyła go takim wesołym uśmiechem i jeszcze podała mu rękę.
- Cześć, Mihael. - Powiedział niepewnie, lecz uścisk był konkretny, ale na pewno nie bolesny. Teraz to on czuł się jak ofiara, na pewno obydwie coś kombinowały. Nie wierzył w przypadki.
Gdy zapytała o ośmiornicę, skrzywił się.
- Nie brzydzą cię takie gąbczaste macki? - Tylko dziwni ludzie lubili owoce morza. Miał tylko nadzieję, że przez dziewczynę nie opóźni się ich zamówienie. Położył ręce na nogach, aby mieć na baczności swoje kieszenie. Nie odda tych 10 dolców, oj nie.
Facet patrzył na ludzi pod kątem kradzieży niż przyjaźni, miejsca takie jak knajpy i bary kojarzyły mu się więc z tym pierwszym. Dawno nie miał okazji usiąść i porozmawiać, wydawało się to dla niego nienaturalne.
Karta zawierała nazwy, których nie kojarzył. Spojrzał spode łba na inspektorkę policji.
- Racja.. - Odburknął i siedzieli tak w ciszy. Mrużył oczy i czuł rosnącą irytację. Czytanie nie szło mu najlepiej. Nie przeszkadzało mu brak rozmowy. Zwłaszcza, że nie miał podzielnej uwagi i mógł się skupić na napisach do karty. Nagle do jego uszy dopadł ostry głos wkurzonej białowłosej. Eh no rąbnięta.
- Uspokój się, zaraz ktoś podejdzie. Nie jesteś zbyt cierpliwa, co? - Uniósł brew do góry. Miał wrażenie, że kobieta była osobą która wszystko dostawała na tacy. Szybko musiała wyzbyć się z siebie pokory i przyzwyczaiła się, że każdą rzecz miała od razu.
Nie dogadywał się zbyt dobrze z takimi osobami. Zawsze chciały go wykorzystać lub w jakiś sposób zranić.
Jaka jednak była prawda z Kianą? Może to tylko maska, każdy jakąś miał.
- Pochodzę z Polski, a mieszkam tutaj tak z dziewięć lat? - Zamyślił się, postukując palcem o stolik. Stracił rachubę czasu.
- Wątpię żebyś potrafiła wypowiedzieć płynnie moje nazwisko. - Mrugnął do niej, będąc ciekaw czy podejmie wyzywanie.
Nie powinna brać do siebie jego uciekania wzrokiem. Zazwyczaj wolał zachowywać anonimowość i nie zostać zapamiętanym, a tutaj Kiana burzyła jego zasadę.
- Pracodawcy za mną nie przepadają, poza tym nie lubię monotonnych zajęć. - Stwierdził. Po co miał mówić, że zdarzyło mu się kilka razy zwędzić coś co należało do szefa i zostać przez to wylanym. Potem nieznajoma się przedstawiła. Dziwne imię. Mieszkała w tej lepszej dzielnicy co też podejrzewał.
- Fakt, dalej nie wierzę. - Zmrużył oczy. Był święcie przekonany, że była kimś kompletnie innym. Sprzedawczynią w żabce?
Zerknął na kelnera i również wymienił dwie pozycje z karty jąkając się przy tym lekko. W końcu skąd mógł wiedzieć, że nie będzie w tym ryby? Kiana przecież mogła go okłamać. ''Tak! To danie z łososiem w tytule nie ma ryby!''
Mihael znowu jednak został miło zaskoczony. Oferowała mu alkohol? O ranach na twarzy zapomniał i jeszcze nikt nigdy nie chciał mu zrekompensować krzywdy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Serio? Więc dla mnie to samo. - Palnął, ale cieszył się jak dziecko. Darmowe jedzenie i picie, czy życie nie jest piękne? Aż dziwne, że miała takie wahania nastroju. Raz wredna, raz miła. Może jednak pod tą skorupą lodu biło ciepłe serduszko?
Wszystko byłoby fajnie gdyby nie pojawienie się kolejnej osoby, która nieco speszyła Mihaela. W końcu skąd mógł wiedzieć, czy to nie była osoba, którą kiedyś okradł? Zmierzył ją i zdziwił się, że obdarzyła go takim wesołym uśmiechem i jeszcze podała mu rękę.
- Cześć, Mihael. - Powiedział niepewnie, lecz uścisk był konkretny, ale na pewno nie bolesny. Teraz to on czuł się jak ofiara, na pewno obydwie coś kombinowały. Nie wierzył w przypadki.
Gdy zapytała o ośmiornicę, skrzywił się.
- Nie brzydzą cię takie gąbczaste macki? - Tylko dziwni ludzie lubili owoce morza. Miał tylko nadzieję, że przez dziewczynę nie opóźni się ich zamówienie. Położył ręce na nogach, aby mieć na baczności swoje kieszenie. Nie odda tych 10 dolców, oj nie.
„Jestem cierpliwa, ale nie w przypadku kiedy ostatni raz jadłam coś dzień wcześniej,” skwitowała beznamiętnie. Gdyby nie posiadała pokładów anielskiej wręcz cierpliwości nie przyjechała by do tego miasta. Ba, nie wiedziałaby nawet o tym jak tu jest. Oparła twarz na dłoni, stukając palcem w policzek. A Mihael siedziałby teraz przykuty do latarni. Tak, zdecydowanie była cierpliwa.
„Kiedyś, dawno temu jadłam jedno polskie, smaczne danie. Nie pamiętam jak się nazywało, ale wyglądało jak taki mały pół księżyc z mięsnym farszem. P...piro..? Ehh nie przypomnę sobie teraz.” Dodała próbując jeszcze wygrzebać w pamięci jak mówiono na to w ojczystym języku chłopaka, ale bez powodzenia.
Na jego propozycję Kiana wyprostowała się, a jej oczy ożywiły się nieznacznie.
„O co chcesz się założyć?” myślał, że stchórzy? Nie z nią te numery. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby dziewczyna przepuściła jakikolwiek zakład mimo uszu. Po za tym jego nazwisko nie mogło być chyba aż tak trudne, prawda?
„Skoro nie przepadasz za monotonną pracą to może zatrudnij się nie wiem w jakimś burdelu czy klubie? Myślę, że praca w takim miejscu dostarczyłaby Ci wystarczających doznań,” Kiana parsknęła śmiechem mówiąc to, ale szybko się ogarnęła. „Wybacz, nie miałam na myśli żebyś został męską dziwką.” Sprostowała. Kto wie, może Mihael jeszcze by się obraził i wyszedł? Skoro już płaciła za ich obiad, nie chciała by wylądował w koszu lub co gorsza na jej głowie.
Kiana westchnęła ze zrezygnowaniem, wyciągnęła służbową legitymacje z tylnej kieszeni spodni i położyła ją na stole pomiędzy nimi. „Teraz mi wierzysz?” Dla jego własnego dobra lepiej żeby tak było.
Po odebraniu od nich zamówień kelner odszedł w stronę kuchni bełkocząc coś pod nosem. Kiana schowała odznakę do spodni, kiedy usłyszała w tle dobrze jej znany głos. O, a jednak udało jej się dotrzeć na czas. Mimowolnie ponownie się uśmiechnęła, kiedy wśród tłumu dostrzegła swoją przyjaciółkę.
Sunny jak miała w zwyczaju cmoknęła ją w policzek, na co Kiana jedynie kiwnęła głową. Była to jej pierwsza więź po… po pewnym dniu, który obrócił jej kiepskie życie w prawdziwy koszmar. Na szczęście Sunny była jak promyk słońca i potrafiła wyciągnąć ją z najczarniejszego dołu w jakie dość często zdarzało jej się wpadać.
„Już Ci zamówiłam. Jadłam ją ostatnio i była wyśmienita,” Kiana odpowiedziała przyjaciółce, kiedy ta zajęła miejsce obok niej. Kątem oka spojrzała na Mihaela. Widać było, że nie czuł się komfortowo, ale nie było osoby, która nie polubiła by Sunny w pierwszych minutach.
„Nie musisz się spinać Mih. Sunny muchy by nie skrzywdziła,” od tego była ona. Swoją uwagę przeniosła na przyjaciółkę i dodała. „Sunny, to jest ten beznadziejny przypadek o którym wspominałam,” Kiana rzuciła z rozbawieniem łapiąc za chipsy krewetkowe, które nagle znalazły się na ich stole.
Miała nadzieję, że ich dania pojawią się w przeciągu najbliższych paru minut. W końcu musiała jeszcze wrócić do remizy i dokończyć napoczętą prace. Na szczęście nikt jej nie kontrolował, a tym bardziej odważył się komentować jej nagłe wyjście w ciągu dnia.
„Mih zastanawia mnie jedno. Kiedy nauczyłeś się kraść? I gdzie? Bo mimo, że tego nie pochwalam i nadal mam zamiar zabrać Ci twój dzisiejszy łup to muszę przyznać, że sprawnie Ci to poszło,” nie wiedziała nic o jego przeszłości czy nawet o teraźniejszości, ale przecież gdzieś musiał trenować wyciąganie rzeczy z kieszeni w taki sposób żeby jego ofiary się nie domyślały. Może w jakimś cyrku?
Kiana kątem oka spojrzała na przyjaciółkę próbując wyczuć jej reakcję na to, że ona sama była świadkiem kradzieży, a domniemamy sprawca jadł z nimi właśnie obiad, za który notabene ona płaciła. Ciekawe jak zareaguje, kiedy dowie się reszty faktów, pomyślała i sięgnęła po kolejnego chrupka.
„Kiedyś, dawno temu jadłam jedno polskie, smaczne danie. Nie pamiętam jak się nazywało, ale wyglądało jak taki mały pół księżyc z mięsnym farszem. P...piro..? Ehh nie przypomnę sobie teraz.” Dodała próbując jeszcze wygrzebać w pamięci jak mówiono na to w ojczystym języku chłopaka, ale bez powodzenia.
Na jego propozycję Kiana wyprostowała się, a jej oczy ożywiły się nieznacznie.
„O co chcesz się założyć?” myślał, że stchórzy? Nie z nią te numery. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby dziewczyna przepuściła jakikolwiek zakład mimo uszu. Po za tym jego nazwisko nie mogło być chyba aż tak trudne, prawda?
„Skoro nie przepadasz za monotonną pracą to może zatrudnij się nie wiem w jakimś burdelu czy klubie? Myślę, że praca w takim miejscu dostarczyłaby Ci wystarczających doznań,” Kiana parsknęła śmiechem mówiąc to, ale szybko się ogarnęła. „Wybacz, nie miałam na myśli żebyś został męską dziwką.” Sprostowała. Kto wie, może Mihael jeszcze by się obraził i wyszedł? Skoro już płaciła za ich obiad, nie chciała by wylądował w koszu lub co gorsza na jej głowie.
Kiana westchnęła ze zrezygnowaniem, wyciągnęła służbową legitymacje z tylnej kieszeni spodni i położyła ją na stole pomiędzy nimi. „Teraz mi wierzysz?” Dla jego własnego dobra lepiej żeby tak było.
Po odebraniu od nich zamówień kelner odszedł w stronę kuchni bełkocząc coś pod nosem. Kiana schowała odznakę do spodni, kiedy usłyszała w tle dobrze jej znany głos. O, a jednak udało jej się dotrzeć na czas. Mimowolnie ponownie się uśmiechnęła, kiedy wśród tłumu dostrzegła swoją przyjaciółkę.
Sunny jak miała w zwyczaju cmoknęła ją w policzek, na co Kiana jedynie kiwnęła głową. Była to jej pierwsza więź po… po pewnym dniu, który obrócił jej kiepskie życie w prawdziwy koszmar. Na szczęście Sunny była jak promyk słońca i potrafiła wyciągnąć ją z najczarniejszego dołu w jakie dość często zdarzało jej się wpadać.
„Już Ci zamówiłam. Jadłam ją ostatnio i była wyśmienita,” Kiana odpowiedziała przyjaciółce, kiedy ta zajęła miejsce obok niej. Kątem oka spojrzała na Mihaela. Widać było, że nie czuł się komfortowo, ale nie było osoby, która nie polubiła by Sunny w pierwszych minutach.
„Nie musisz się spinać Mih. Sunny muchy by nie skrzywdziła,” od tego była ona. Swoją uwagę przeniosła na przyjaciółkę i dodała. „Sunny, to jest ten beznadziejny przypadek o którym wspominałam,” Kiana rzuciła z rozbawieniem łapiąc za chipsy krewetkowe, które nagle znalazły się na ich stole.
Miała nadzieję, że ich dania pojawią się w przeciągu najbliższych paru minut. W końcu musiała jeszcze wrócić do remizy i dokończyć napoczętą prace. Na szczęście nikt jej nie kontrolował, a tym bardziej odważył się komentować jej nagłe wyjście w ciągu dnia.
„Mih zastanawia mnie jedno. Kiedy nauczyłeś się kraść? I gdzie? Bo mimo, że tego nie pochwalam i nadal mam zamiar zabrać Ci twój dzisiejszy łup to muszę przyznać, że sprawnie Ci to poszło,” nie wiedziała nic o jego przeszłości czy nawet o teraźniejszości, ale przecież gdzieś musiał trenować wyciąganie rzeczy z kieszeni w taki sposób żeby jego ofiary się nie domyślały. Może w jakimś cyrku?
Kiana kątem oka spojrzała na przyjaciółkę próbując wyczuć jej reakcję na to, że ona sama była świadkiem kradzieży, a domniemamy sprawca jadł z nimi właśnie obiad, za który notabene ona płaciła. Ciekawe jak zareaguje, kiedy dowie się reszty faktów, pomyślała i sięgnęła po kolejnego chrupka.
Sunny uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy chłopak podał jej swoje imię.
— Ojej, jakie ładne imię! To od Michaela, prawda? Ale ma ciekawsze czytanie. Jesteś z Europy? — zapytała wesoło, zaraz siadając na kanapie z dłońmi grzecznie splecionymi na kolanach. Blondynka zawsze należała do tej grupy ludzi siedzących wyjątkowo nienaturalnie. Idealnie prosto, jakby nauczycielka trzymała linijkę przy jej plecach.
Jej pytanie wynikało bezpośrednio z wymowy, w końcu równie dobrze mężczyzna mógł urodzić się w Kanadzie i mieć rodziców z zagranicy. Albo takich, którzy po prostu zafiksowali się na... w sumie nie była pewna na czym. Może to jakaś luźna inspiracja archaniołem? Albo żółwiem z Teenage Mutant Ninja Turtles.
— Moja rodzina jest z Norwegii, ale przeprowadziliśmy się do Kanady kiedy miałam dziewięć lat — dodała szybciutko, uświadamiając sobie, że takie wypytywanie bez informacji zwrotnej mogło zabrzmieć nieco niegrzecznie.
Zaraz uśmiechnęła się do Kiany, gdy tylko ta wspomniała, że zamówiła jej już jedzenie. No najlepsza przyjaciółka stulecia i nikt nie wmówi jej, że nie.
"Nie brzydzą cię takie gąbczaste macki?"
Zachichotała w odpowiedzi na jego pytanie.
— Niespecjalnie. Myślę, że bardziej przeraziłby cię nasz norweski specjał, smalahove — ludzie bardzo często reagowali obrzydzeniem na widok pieczonego owczego łba, który Sunny osobiśnie uważała za absolutnie przepyszny. Zwłaszcza z ziemniakami z koperkiem i gotowaną marchewką. Pycha! Czasem udawało jej się dorwać jakiś w sklepie regionalnym, ale nikt poza Sveinem nie miał odwagi go zjeść. A szkoda.
Na słowo kradzież dziewczyna wyraźnie zbladła. Spojrzała szybko na Kianę i Mihaela, próbując jakkolwiek przekalkulować całą sytuację i połączyć wątki w swoim biednym mózgu. Aż w końcu doszła do ostatecznego wniosku. Aż lekko się zatrzęsła.
— Kupiłaś mu jedzenie, bo go na to nie stać? Dlatego kradniesz? — w jej lekko drżącym głosie pobrzmiewała zarówno troska, jak i lekka nuta strachu. Strachu o jego zdrowie rzecz jasna! Przecież mógł okraść kogoś kogo nie powinien i mogło się skończyć naprawdę nieciekawie... na przykład taka Kiana. Miała nadzieję, że kobieta nie próbowała do niego strzelać.
— Chcesz iść potem do jakiegoś supermarketu? Ja zapłacę. Zrobimy ci zakupy, żebyś nie musiał już nikogo okradać — oj Sunny, Sunny. Gdyby życie naprawdę było takie proste.
— Ojej, jakie ładne imię! To od Michaela, prawda? Ale ma ciekawsze czytanie. Jesteś z Europy? — zapytała wesoło, zaraz siadając na kanapie z dłońmi grzecznie splecionymi na kolanach. Blondynka zawsze należała do tej grupy ludzi siedzących wyjątkowo nienaturalnie. Idealnie prosto, jakby nauczycielka trzymała linijkę przy jej plecach.
Jej pytanie wynikało bezpośrednio z wymowy, w końcu równie dobrze mężczyzna mógł urodzić się w Kanadzie i mieć rodziców z zagranicy. Albo takich, którzy po prostu zafiksowali się na... w sumie nie była pewna na czym. Może to jakaś luźna inspiracja archaniołem? Albo żółwiem z Teenage Mutant Ninja Turtles.
— Moja rodzina jest z Norwegii, ale przeprowadziliśmy się do Kanady kiedy miałam dziewięć lat — dodała szybciutko, uświadamiając sobie, że takie wypytywanie bez informacji zwrotnej mogło zabrzmieć nieco niegrzecznie.
Zaraz uśmiechnęła się do Kiany, gdy tylko ta wspomniała, że zamówiła jej już jedzenie. No najlepsza przyjaciółka stulecia i nikt nie wmówi jej, że nie.
"Nie brzydzą cię takie gąbczaste macki?"
Zachichotała w odpowiedzi na jego pytanie.
— Niespecjalnie. Myślę, że bardziej przeraziłby cię nasz norweski specjał, smalahove — ludzie bardzo często reagowali obrzydzeniem na widok pieczonego owczego łba, który Sunny osobiśnie uważała za absolutnie przepyszny. Zwłaszcza z ziemniakami z koperkiem i gotowaną marchewką. Pycha! Czasem udawało jej się dorwać jakiś w sklepie regionalnym, ale nikt poza Sveinem nie miał odwagi go zjeść. A szkoda.
Na słowo kradzież dziewczyna wyraźnie zbladła. Spojrzała szybko na Kianę i Mihaela, próbując jakkolwiek przekalkulować całą sytuację i połączyć wątki w swoim biednym mózgu. Aż w końcu doszła do ostatecznego wniosku. Aż lekko się zatrzęsła.
— Kupiłaś mu jedzenie, bo go na to nie stać? Dlatego kradniesz? — w jej lekko drżącym głosie pobrzmiewała zarówno troska, jak i lekka nuta strachu. Strachu o jego zdrowie rzecz jasna! Przecież mógł okraść kogoś kogo nie powinien i mogło się skończyć naprawdę nieciekawie... na przykład taka Kiana. Miała nadzieję, że kobieta nie próbowała do niego strzelać.
— Chcesz iść potem do jakiegoś supermarketu? Ja zapłacę. Zrobimy ci zakupy, żebyś nie musiał już nikogo okradać — oj Sunny, Sunny. Gdyby życie naprawdę było takie proste.
Czasami dzień postu, a nawet dwa nie robiły na mężczyźnie wrażenia, więc nic nie odpowiedział i tylko wlepił wzrok w stół. Sam fakt, że kojarzyła polskie danie nieco go udobruchał i łaskawie na nią spojrzał.
- Masz na myśli pierogi? Pyszne są! - Powiedział ze zbyt wielkim entuzjazmem, więc szybko spoważniał i iskierki w jego oczach zniknęły. Jakby było mu głupio, że domowe jedzenie wywierało na niego taki wpływ.
- Są różne rodzaje. Nie wiem czy miałaś okazję jeść je z kapustą i grzybami, ale to chyba moje ulubione. Są jeszcze ruskie, czyli z serem, albo na słodko z jagodami.. - Przerwał, znowu zdając sobie sprawę, że za bardzo się ekscytuje. Zamilknął i wlepił wzrok w stolik gdzie siedziały dwie dziewczyny i coś wcinały. Ich torebki były na krześle trochę z tyłu, tak łatwo można było je zwinąć..
Pokręcił łbem. To nie był czas ani miejsce na kradzież.
Kiana podjęła się walki o spróbowanie wymówienia jego nazwiska. Ucieszył się i zatarł ręce.
- O tą dychę, którą chcesz mi odebrać i czuję, że póki tego nie rozwiążemy to dalej będziesz próbować. - Całkiem dobry plan. Co prawda nic nie zarobi, ale co tam.
- Uwaga, powtórzę je tylko raz. Przygotuj się. - Powiedział z powagą, jakby zamierzał jej obwieścić tajemnicę wszechświata i odchrząknął.
- Mihael Brzęczyszczykiewicz. - Jedno z trudniejszych nazwisk, zwłaszcza dla kogoś nie znał polskiej mowy. Połączenie tych skomplikowanych liter sprawiało, że jego nazwisko nigdy nie zostało poprawnie zapisane, a tym bardziej wypowiedziane.
Cóż, monotonna praca była dla tych co lubili siedzieć na tyłku. Kiana jednak nie wywarła dobrego wrażenia swoimi słowami. Mihael zmrużył lekko oczy.
- Chyba nie takich doznań poszukuje i nie chciałbym złapać jakiegoś syfu. - Burknął na to wszystko, dalej stukając palcem o stół. Zrobiło się trochę niezręcznie.
Kiedy wyciągnęła odznakę i jej się przyjrzał, oblał go zimny pot. Nerwowo zaczął się rozglądać i postukiwać noga. Zwiać czy nie? Była głodna, więc na pewno nie poleci za nim a zostanie by coś zjeść. Wtedy właśnie pojawiła się Sunny, która była podejrzliwie za miła.
- Chyba tak.. - Odparł dziewczynie. Skąd miał wiedzieć czym jego rodzicie się kierowali? Typem archanioła to on nie był.
- Z Polski. - Odparł może zbyt szybko. Peszyła go obecność policjantki, wszystkie informacje były jej potrzebne aby go udupić, a on dał się złapać. Nawet gdy Kiana zaczęła go uspokajać, że Sunny nie skrzywdziłaby muchy, to skąd mogła wiedzieć, że tutaj nie chodziło o jej przyjaciółkę, a o nią samą.
Przez to wszystko nie skupił się na tym co mówiła ta dobra duszyczka.
- Aha.. - Skitował, bo nic lepszego nie przyszło mu na myśl. Kiana jeszcze nazwała go beznadziejnym przypadkiem, a więc oczywiste było, że coś dla niego złego szykowała. Poziom zagrożenia wzrósł jeszcze bardziej, ta cała Sunny również mogła być policjantką. Był w stanie uciec i zapomnieć o jedzeniu pomimo głodu. Lepsze to niż być zamkniętym.
- Smala.. co? - Skrzywił się. Jego rozkojarzenie było tak duże, że docierały do niego tylko część słów. A potem Kiana wywaliła z tą kradzieżą i świat się zawalił. Jego spojrzenie na nią stało się wręcz wrogie, a głos już nie był taki miły.
- Masz mnie za idiotę? - Syknął. Całe szczęście, że Sunny starała się ugryźć to wszystko z innej strony. Mihael przerzucił na nią swój chłodny wzrok. Nie odpowiedział jej. Była typem osoby, które często okradał. Naiwne i starające się doszukać dobra tam gdzie go na pewno nie było.
- Nie. - Odpowiedział na to wszystko, patrząc w stół. Wyglądało na to, że zaraz wyleci stąd ile sił w nogach. Gdzieś miał żarcie, znajdzie sobie coś w śmietniku.
Chyba Kiana obrała złą taktykę, bo Mihael siedział jak oparzony i raczej nic już tego nie zmieni. Pozwolił sobie na zbyt wiele luzu i proszę bardzo. W jego myślach było tylko zwiać czy nie powtarzane jak mantra.
- Masz na myśli pierogi? Pyszne są! - Powiedział ze zbyt wielkim entuzjazmem, więc szybko spoważniał i iskierki w jego oczach zniknęły. Jakby było mu głupio, że domowe jedzenie wywierało na niego taki wpływ.
- Są różne rodzaje. Nie wiem czy miałaś okazję jeść je z kapustą i grzybami, ale to chyba moje ulubione. Są jeszcze ruskie, czyli z serem, albo na słodko z jagodami.. - Przerwał, znowu zdając sobie sprawę, że za bardzo się ekscytuje. Zamilknął i wlepił wzrok w stolik gdzie siedziały dwie dziewczyny i coś wcinały. Ich torebki były na krześle trochę z tyłu, tak łatwo można było je zwinąć..
Pokręcił łbem. To nie był czas ani miejsce na kradzież.
Kiana podjęła się walki o spróbowanie wymówienia jego nazwiska. Ucieszył się i zatarł ręce.
- O tą dychę, którą chcesz mi odebrać i czuję, że póki tego nie rozwiążemy to dalej będziesz próbować. - Całkiem dobry plan. Co prawda nic nie zarobi, ale co tam.
- Uwaga, powtórzę je tylko raz. Przygotuj się. - Powiedział z powagą, jakby zamierzał jej obwieścić tajemnicę wszechświata i odchrząknął.
- Mihael Brzęczyszczykiewicz. - Jedno z trudniejszych nazwisk, zwłaszcza dla kogoś nie znał polskiej mowy. Połączenie tych skomplikowanych liter sprawiało, że jego nazwisko nigdy nie zostało poprawnie zapisane, a tym bardziej wypowiedziane.
Cóż, monotonna praca była dla tych co lubili siedzieć na tyłku. Kiana jednak nie wywarła dobrego wrażenia swoimi słowami. Mihael zmrużył lekko oczy.
- Chyba nie takich doznań poszukuje i nie chciałbym złapać jakiegoś syfu. - Burknął na to wszystko, dalej stukając palcem o stół. Zrobiło się trochę niezręcznie.
Kiedy wyciągnęła odznakę i jej się przyjrzał, oblał go zimny pot. Nerwowo zaczął się rozglądać i postukiwać noga. Zwiać czy nie? Była głodna, więc na pewno nie poleci za nim a zostanie by coś zjeść. Wtedy właśnie pojawiła się Sunny, która była podejrzliwie za miła.
- Chyba tak.. - Odparł dziewczynie. Skąd miał wiedzieć czym jego rodzicie się kierowali? Typem archanioła to on nie był.
- Z Polski. - Odparł może zbyt szybko. Peszyła go obecność policjantki, wszystkie informacje były jej potrzebne aby go udupić, a on dał się złapać. Nawet gdy Kiana zaczęła go uspokajać, że Sunny nie skrzywdziłaby muchy, to skąd mogła wiedzieć, że tutaj nie chodziło o jej przyjaciółkę, a o nią samą.
Przez to wszystko nie skupił się na tym co mówiła ta dobra duszyczka.
- Aha.. - Skitował, bo nic lepszego nie przyszło mu na myśl. Kiana jeszcze nazwała go beznadziejnym przypadkiem, a więc oczywiste było, że coś dla niego złego szykowała. Poziom zagrożenia wzrósł jeszcze bardziej, ta cała Sunny również mogła być policjantką. Był w stanie uciec i zapomnieć o jedzeniu pomimo głodu. Lepsze to niż być zamkniętym.
- Smala.. co? - Skrzywił się. Jego rozkojarzenie było tak duże, że docierały do niego tylko część słów. A potem Kiana wywaliła z tą kradzieżą i świat się zawalił. Jego spojrzenie na nią stało się wręcz wrogie, a głos już nie był taki miły.
- Masz mnie za idiotę? - Syknął. Całe szczęście, że Sunny starała się ugryźć to wszystko z innej strony. Mihael przerzucił na nią swój chłodny wzrok. Nie odpowiedział jej. Była typem osoby, które często okradał. Naiwne i starające się doszukać dobra tam gdzie go na pewno nie było.
- Nie. - Odpowiedział na to wszystko, patrząc w stół. Wyglądało na to, że zaraz wyleci stąd ile sił w nogach. Gdzieś miał żarcie, znajdzie sobie coś w śmietniku.
Chyba Kiana obrała złą taktykę, bo Mihael siedział jak oparzony i raczej nic już tego nie zmieni. Pozwolił sobie na zbyt wiele luzu i proszę bardzo. W jego myślach było tylko zwiać czy nie powtarzane jak mantra.
Pierogi, właśnie! Przynajmniej była blisko. Ale z kapustą i grzybami? Kiana skrzywiła się lekko na to dziwne połączenie.
„Chyba pozostanę przy tych z mięsem, no ewentualnie tych z jagodami,” odpowiedziała i nie uszło jej uwadze jak humor chłopaka poprawił się mówiąc o jego ojczystej kuchni. Szybko jednak radość zamieniła się w tą samą emocję co wcześniej- zmieszanie. Czy wstydził się tego co czuł na wzmiankę o kraju z którego pochodził? Przecież nie było w tym nic złego. Może po prostu nie lubił okazywać uczuć. Hmm, jeśli tak było to coś ich jednak łączyło.
Kiana wyprostowała się słysząc co Mih chciał zaoferować jeśli uda jej się wymówić jego imię. Przebiegły uśmiech wkradł się na jej usta.
„Zakład stoi. Sunny świadkiem. Jeśli mi się nie uda to…. Eh nie wierzę, że to mówię, ale… zatrzymasz tę swoją ciężko zarobioną dychę,” co jej tam w sumie szkodziło. Pijaczyna i tak zapomni, że miał taką w kieszeni, a ona nie miała zamiaru go szukać. Dychę, jaką zabrałaby Mihaelowi wzięła by dla siebie. Zawsze to parę limonek więcej, nie?
Gdy chłopak wymówił swoje jakże niedorzeczne nazwisko Kianę dosłownie wmurowało w krzesło.
To chyba jakiś żart.
Niemożliwe, że ten zlepek zupełnie przypadkowych liter mógł tworzyć prawdziwe nazwisko.
Pewnie zmyślał. Tak, na bank ją właśnie perfidnie okłamał, a ona dała się tak łatwo podejść. Kiana kątem oka spojrzała na Sunny szukając w niej ratunku, wyjścia z tej sytuacji. W końcu nie mogła przegrać.
Dobra weź się w garść dziewczyno. Dawałaś radę z szyframi na szkoleniach, dasz sobie radę i z tym, pomyślała.
„Dajcie mi sekundę,” dziewczyna odetchnęła głęboko, przymknęła powieki i wyobraziła sobie to słowo, rozłożone na sylaby. Nie miała zielonego pojęcia jak poprawnie je zapisać- dobrze, że o to nie toczył się zakład. Ale jedno czego Mih nie wiedział, to fakt, że Kiana miała bardzo dobry słuch, wyćwiczony przez lata pracy w policji. Po paru minutach otworzyła oczy i ponownie wlepiła swój wzrok w chłopaka z pełną pewnością siebie.
„Mihael Brzęczyszczykiewicz,” powiedziała powoli, opierając się o tył kanapy i krzyżując ręce przed sobą. „A teraz wyskakuj z dychy, Mih.”
Kiana obserwowała chłopaka i z chwili na chwilę jego humor schodził na psy. A wszystko spowodowało wyciągnięcie przez nią odznaki. No ale przecież od początku mówiła mu kim jest. Więc dlaczego był to taki szok. Tego niestety nie wiedziała. Jej komentarze o kradzieży też wcale nie pomogły. Ehh, spotkanie z nim to był istny, emocjonalny rollercoaster.
„Nie patrz na mnie tak jakbyś chciał mi przywalić. Przecież nic Ci nie zrobię,” musiała to w końcu powiedzieć. Miała nadzieję, że lekki ton rozmowy powróci, bo inaczej miała wrażenie, że ta poczciwa knajpa stanie się areną ich pojedynku na wyzwiska i groźby. Sunny uratuj sytuacje, błagam, modliła się w duchu do przyjaciółki.
Co jak co, ale na prawdę chciała zjeść. Może chłopak był po prostu głodny? Dlatego tak szybko się zirytował?
Odwróciła głowę w stronę przyjaciółki, która, jak to ona, od razu założyła że Kianą kierowała dobroć jej serca. Taa, jasne.
„Sunny, płace za ten obiad, bo—” no przecież nie przyzna się teraz, że uważała ten posiłek za rekompensatę za uszkodzenia na twarzy chłopaka. Znając ją, Sunny od razu zaczęłaby wyolbrzymiać i doszukiwać się drugiego dna. Którego tu nie było rzecz jasna.
„Po prostu tak wyszło. Po za tym, poznałaś go dopiero minutę temu, nie uważasz że taka propozycja jest trochę…. z resztą. To jego decyzja.”
W tym momencie dwójka kelnerów przyniosła ich zamówione dania i napoje. Na sam zapach żołądek dziewczyny znowu się odezwał, ale miała to głęboko gdzieś.
„No już się tak nie bocz, Mih i rozkoszuj się tym znakomitym posiłkiem,”
Kiedy wszystko było już ustawione przed nimi, Kiana sięgnęła po szklankę z tequilą, uniosła ją lekko do góry i z przebiegłym uśmieszkiem zapytała.
„Mihael, co powiesz na kolejny zakład?”
„Chyba pozostanę przy tych z mięsem, no ewentualnie tych z jagodami,” odpowiedziała i nie uszło jej uwadze jak humor chłopaka poprawił się mówiąc o jego ojczystej kuchni. Szybko jednak radość zamieniła się w tą samą emocję co wcześniej- zmieszanie. Czy wstydził się tego co czuł na wzmiankę o kraju z którego pochodził? Przecież nie było w tym nic złego. Może po prostu nie lubił okazywać uczuć. Hmm, jeśli tak było to coś ich jednak łączyło.
Kiana wyprostowała się słysząc co Mih chciał zaoferować jeśli uda jej się wymówić jego imię. Przebiegły uśmiech wkradł się na jej usta.
„Zakład stoi. Sunny świadkiem. Jeśli mi się nie uda to…. Eh nie wierzę, że to mówię, ale… zatrzymasz tę swoją ciężko zarobioną dychę,” co jej tam w sumie szkodziło. Pijaczyna i tak zapomni, że miał taką w kieszeni, a ona nie miała zamiaru go szukać. Dychę, jaką zabrałaby Mihaelowi wzięła by dla siebie. Zawsze to parę limonek więcej, nie?
Gdy chłopak wymówił swoje jakże niedorzeczne nazwisko Kianę dosłownie wmurowało w krzesło.
To chyba jakiś żart.
Niemożliwe, że ten zlepek zupełnie przypadkowych liter mógł tworzyć prawdziwe nazwisko.
Pewnie zmyślał. Tak, na bank ją właśnie perfidnie okłamał, a ona dała się tak łatwo podejść. Kiana kątem oka spojrzała na Sunny szukając w niej ratunku, wyjścia z tej sytuacji. W końcu nie mogła przegrać.
Dobra weź się w garść dziewczyno. Dawałaś radę z szyframi na szkoleniach, dasz sobie radę i z tym, pomyślała.
„Dajcie mi sekundę,” dziewczyna odetchnęła głęboko, przymknęła powieki i wyobraziła sobie to słowo, rozłożone na sylaby. Nie miała zielonego pojęcia jak poprawnie je zapisać- dobrze, że o to nie toczył się zakład. Ale jedno czego Mih nie wiedział, to fakt, że Kiana miała bardzo dobry słuch, wyćwiczony przez lata pracy w policji. Po paru minutach otworzyła oczy i ponownie wlepiła swój wzrok w chłopaka z pełną pewnością siebie.
„Mihael Brzęczyszczykiewicz,” powiedziała powoli, opierając się o tył kanapy i krzyżując ręce przed sobą. „A teraz wyskakuj z dychy, Mih.”
Kiana obserwowała chłopaka i z chwili na chwilę jego humor schodził na psy. A wszystko spowodowało wyciągnięcie przez nią odznaki. No ale przecież od początku mówiła mu kim jest. Więc dlaczego był to taki szok. Tego niestety nie wiedziała. Jej komentarze o kradzieży też wcale nie pomogły. Ehh, spotkanie z nim to był istny, emocjonalny rollercoaster.
„Nie patrz na mnie tak jakbyś chciał mi przywalić. Przecież nic Ci nie zrobię,” musiała to w końcu powiedzieć. Miała nadzieję, że lekki ton rozmowy powróci, bo inaczej miała wrażenie, że ta poczciwa knajpa stanie się areną ich pojedynku na wyzwiska i groźby. Sunny uratuj sytuacje, błagam, modliła się w duchu do przyjaciółki.
Co jak co, ale na prawdę chciała zjeść. Może chłopak był po prostu głodny? Dlatego tak szybko się zirytował?
Odwróciła głowę w stronę przyjaciółki, która, jak to ona, od razu założyła że Kianą kierowała dobroć jej serca. Taa, jasne.
„Sunny, płace za ten obiad, bo—” no przecież nie przyzna się teraz, że uważała ten posiłek za rekompensatę za uszkodzenia na twarzy chłopaka. Znając ją, Sunny od razu zaczęłaby wyolbrzymiać i doszukiwać się drugiego dna. Którego tu nie było rzecz jasna.
„Po prostu tak wyszło. Po za tym, poznałaś go dopiero minutę temu, nie uważasz że taka propozycja jest trochę…. z resztą. To jego decyzja.”
W tym momencie dwójka kelnerów przyniosła ich zamówione dania i napoje. Na sam zapach żołądek dziewczyny znowu się odezwał, ale miała to głęboko gdzieś.
„No już się tak nie bocz, Mih i rozkoszuj się tym znakomitym posiłkiem,”
Kiedy wszystko było już ustawione przed nimi, Kiana sięgnęła po szklankę z tequilą, uniosła ją lekko do góry i z przebiegłym uśmieszkiem zapytała.
„Mihael, co powiesz na kolejny zakład?”
"Z Polski."
— Oooch, z Polski! Moja mama pokazywała mi kiedyś zdjęcia z... hm... czekaj jak się nazywało... Karakaua? — zgubiła się nieco z akcentem, a na jej twarzy wyrysowało się wyraźne skonfundowanie. Jakby nie patrzeć miasta były dla niej czarną magią. Znała je tylko z opowieści, które w dodatku pojawiały się bardzo sporadycznie. Jakby tak o tym pomyśleć, jej Karakau był całkiem trafną formą Krakowa. Może mężczyzna domyśli się o co jej chodziło. A może nie. Tak czy inaczej.
— Mieli tam takiego ziejącego ogniem smoka! — zamachała rękami wyraźnie podekscytowana. Zdecydowanie była to jedna z rzeczy, które chciałaby kiedyś zobaczyć. Co prawda w jej odczuciu smok wyglądał nieco jak kosmita z mackami ośmiornicy, ale nie zamierzała się tym dzielić na forum, nie chcąc urazić jego uczuć. Może właśnie stamtąd pochodził, albo bardzo lubił tę mityczną bestyjkę?
Z pewnością nie spodziewała się tak negatywnego obrotu rozmowy.
Sunny była aż nazbyt podatna na zmiany nastroju u innych. Nic dziwnego, że gdy tylko Mihael widocznie się skrzywił, a jego ton przybrał bardziej agresywny wydźwięk, skuliła się nieznacznie w sobie, szybko spuszczając wzrok na stolik.
"Nie."
Nie znalazła w sobie nawet wystarczająco odwagi, by rzeczywiście jakkolwiek uratować sytuację. Ba, ona nawet nie była w stanie zebrać się w sobie by wrócić do konwersacji. Tak długo jak czuła negatywne wibracje ze strony Mihaela, tak długo siedziała kuląc się w sobie, z nadzieją że może uda jej się jakoś zniknąć. Albo że włosy uchronią ją przed całym złem jego świata. Jej prawa noga podrygiwała nerwowo w miejscu, podobnie jak złączone dłonie.
Mogłoby się zdawać, że jedzenie jakkolwiek uratuje całą sytuację i sprawi, że dziewczyna faktycznie zgłodnieje jak Kiana, ale jej poziom przejmowania się innymi ludźmi był zdecydowanie dużo, dużo wyższy. Podczas gdy jej przyjaciółka miała na wszystko wywalone, ona momentalnie straciła cały apetyt. Czasem nie wiedziała czy zazdrościła jej tego braku przejęcia czy bardziej martwiła się, że kobieta nie zdaje sobie sprawy z tego, że wypowiadane przez nią słowa mogą kogoś bardzo głęboko zranić.
Nie miała też rzecz jasna prawa do wpychania się jakkolwiek w ich relację i ustawiania kogokolwiek, skoro to oni się tutaj znali. Sunny przyszła jedynie jako piąte koło u wozu, korzystając z szansy na zobaczenie swojej ulubionej policjantki. Teraz jednak myślała, że może mogła wcześniej dopytać o szczegóły i nie wpadać tak ochoczo w towarzystwo, o którym nie wiedziała absolutnie nic.
Szkoda, że nie wzięła ze sobą Mitchiego, on na pewno wiedziałby co zrobić. Był zdecydowanie dużo lepszy w kontaktach międzyludzkich niż ona.
— Oooch, z Polski! Moja mama pokazywała mi kiedyś zdjęcia z... hm... czekaj jak się nazywało... Karakaua? — zgubiła się nieco z akcentem, a na jej twarzy wyrysowało się wyraźne skonfundowanie. Jakby nie patrzeć miasta były dla niej czarną magią. Znała je tylko z opowieści, które w dodatku pojawiały się bardzo sporadycznie. Jakby tak o tym pomyśleć, jej Karakau był całkiem trafną formą Krakowa. Może mężczyzna domyśli się o co jej chodziło. A może nie. Tak czy inaczej.
— Mieli tam takiego ziejącego ogniem smoka! — zamachała rękami wyraźnie podekscytowana. Zdecydowanie była to jedna z rzeczy, które chciałaby kiedyś zobaczyć. Co prawda w jej odczuciu smok wyglądał nieco jak kosmita z mackami ośmiornicy, ale nie zamierzała się tym dzielić na forum, nie chcąc urazić jego uczuć. Może właśnie stamtąd pochodził, albo bardzo lubił tę mityczną bestyjkę?
Z pewnością nie spodziewała się tak negatywnego obrotu rozmowy.
Sunny była aż nazbyt podatna na zmiany nastroju u innych. Nic dziwnego, że gdy tylko Mihael widocznie się skrzywił, a jego ton przybrał bardziej agresywny wydźwięk, skuliła się nieznacznie w sobie, szybko spuszczając wzrok na stolik.
"Nie."
Nie znalazła w sobie nawet wystarczająco odwagi, by rzeczywiście jakkolwiek uratować sytuację. Ba, ona nawet nie była w stanie zebrać się w sobie by wrócić do konwersacji. Tak długo jak czuła negatywne wibracje ze strony Mihaela, tak długo siedziała kuląc się w sobie, z nadzieją że może uda jej się jakoś zniknąć. Albo że włosy uchronią ją przed całym złem jego świata. Jej prawa noga podrygiwała nerwowo w miejscu, podobnie jak złączone dłonie.
Mogłoby się zdawać, że jedzenie jakkolwiek uratuje całą sytuację i sprawi, że dziewczyna faktycznie zgłodnieje jak Kiana, ale jej poziom przejmowania się innymi ludźmi był zdecydowanie dużo, dużo wyższy. Podczas gdy jej przyjaciółka miała na wszystko wywalone, ona momentalnie straciła cały apetyt. Czasem nie wiedziała czy zazdrościła jej tego braku przejęcia czy bardziej martwiła się, że kobieta nie zdaje sobie sprawy z tego, że wypowiadane przez nią słowa mogą kogoś bardzo głęboko zranić.
Nie miała też rzecz jasna prawa do wpychania się jakkolwiek w ich relację i ustawiania kogokolwiek, skoro to oni się tutaj znali. Sunny przyszła jedynie jako piąte koło u wozu, korzystając z szansy na zobaczenie swojej ulubionej policjantki. Teraz jednak myślała, że może mogła wcześniej dopytać o szczegóły i nie wpadać tak ochoczo w towarzystwo, o którym nie wiedziała absolutnie nic.
Szkoda, że nie wzięła ze sobą Mitchiego, on na pewno wiedziałby co zrobić. Był zdecydowanie dużo lepszy w kontaktach międzyludzkich niż ona.
Nie wiedział, czemu się skrzywiła. Przecież takie były najsmaczniejsze! Być może nie miała z nimi styczności, może w przyszłości będzie okazja ją gdzieś zabrać gdzie serwują polskie dania. Wtedy się przekona, które są najlepsze.
Faktycznie Mihael pozwolił sobie na większą otwartość podczas rozmowy. Szybko jednak się powstrzymał, przed obcymi trzeba uważać, w dodatku chciała go postrzelić. Wciąż o tym pamiętał.
Sunny miała tak wesoły głos, że złodziej się skrzywił. Nazwa miasta również brzmiała dla niego obco, zmrużył oczy.
- Krara.. co? Aaa, chodzi ci o Kraków. - Półuśmiech. Dopiero jak zaczęła nawijać o smoku to ją zrozumiał. Nigdy go nie widział, ale miejsce kojarzył. Dalej go dziwiła jej reakcja, skąd w niej tyle radości?
A teraz nastał zakład. Uśmiechnął się. Był pewien, że Kiana nie wypowie jego nazwiska dobrze. A nawet jeśli jakimś cudem to się stanie, to nie zamierzał wcale oddawać jej tej dychy. Nieustannie przecież kłamał i tylko dzięki temu miał jakiekolwiek pieniądze.
Cisza się dłużyła, ale to tylko dlatego, że Kiana potrzebowała chwili na zastanowienie. Mihael wpatrywał się z nią z chytrym uśmieszkiem, przecież na pewno nie wypowie jego nazwiska.
Ale się mylił. Wypowiedziała to dziwnie, ale poprawnie. Półuśmiech uciekł z twarzy mężczyzny, a usta zamieniły się w cienką linijkę. Tego się nie spodziewał.
- Oszukiwałaś! - Zawsze lepiej powiedzieć to niż przyznać rację. Oburzenie wzięło w górę. Serio miał jej oddać ciężko zarobiony pieniądz?
Rozmowa dalej szłaby w zabawnym kierunku, jednak odznaka Kiany wszystko zepsuła. Mihael wyglądał jak na kogoś, kto zaraz rzuci się do ucieczki. Nawet nic nie odpowiedział na słowa policjantki, tylko dalej się w nią wpatrywał. Czuł się tak źle, jeszcze te swobodne rozmówki na temat tego, że jest biedakiem.
Schował twarz w rękach.
Kiana zaczęła mówić do Sunny, lecz Mihael wydawał się to wszystko wypierać. Brzydkie obrazy zaczęły go gnębić w głowie, które wcale nie były takie stare i nieprawdziwe. Zbrodnia, której się dopuścił. Pokazał twarz po chwili, kiedy policjantka znowu na niego spojrzała. Ciężko było odgadnąć co się na niej malowało. Przyniesiony posiłek nie umknął jego uwadze, jednak nie zareagował na niego w żaden sposób. Spojrzał na Sunny, ona sprawiała wrażenie, wycofanej. Nagle Mihael zrobił coś nieoczekiwanego. Chwycił Sunny za ramiona i potrząsnął nią.
- I co? Gdzie się podziała twoja radość? - Syknął, wiedząc że Kiana zaraz zareaguje, puścił dziewczynę i schował ręce. Sam nie wiedział, dlaczego tak się zachował. Policjantka zapytała o zakład, pokiwał głową.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł. - Odparł jak ktoś zupełnie inny. Zerknął na Sunny.
- Moja obecność jest tutaj zbędna. Kto chciałby przecież siedzieć z biedakiem. - Prychnął, powoli się wysuwając z siedzenia i wstając. Dziwnie się czuł. Był głodny, ale jego duma nie pozwalała mu zjeść nawet darmowego posiłku. Poza tym kto wie jakie one miały intencje, może jedzenie było tylko przykrywką?
Faktycznie Mihael pozwolił sobie na większą otwartość podczas rozmowy. Szybko jednak się powstrzymał, przed obcymi trzeba uważać, w dodatku chciała go postrzelić. Wciąż o tym pamiętał.
Sunny miała tak wesoły głos, że złodziej się skrzywił. Nazwa miasta również brzmiała dla niego obco, zmrużył oczy.
- Krara.. co? Aaa, chodzi ci o Kraków. - Półuśmiech. Dopiero jak zaczęła nawijać o smoku to ją zrozumiał. Nigdy go nie widział, ale miejsce kojarzył. Dalej go dziwiła jej reakcja, skąd w niej tyle radości?
A teraz nastał zakład. Uśmiechnął się. Był pewien, że Kiana nie wypowie jego nazwiska dobrze. A nawet jeśli jakimś cudem to się stanie, to nie zamierzał wcale oddawać jej tej dychy. Nieustannie przecież kłamał i tylko dzięki temu miał jakiekolwiek pieniądze.
Cisza się dłużyła, ale to tylko dlatego, że Kiana potrzebowała chwili na zastanowienie. Mihael wpatrywał się z nią z chytrym uśmieszkiem, przecież na pewno nie wypowie jego nazwiska.
Ale się mylił. Wypowiedziała to dziwnie, ale poprawnie. Półuśmiech uciekł z twarzy mężczyzny, a usta zamieniły się w cienką linijkę. Tego się nie spodziewał.
- Oszukiwałaś! - Zawsze lepiej powiedzieć to niż przyznać rację. Oburzenie wzięło w górę. Serio miał jej oddać ciężko zarobiony pieniądz?
Rozmowa dalej szłaby w zabawnym kierunku, jednak odznaka Kiany wszystko zepsuła. Mihael wyglądał jak na kogoś, kto zaraz rzuci się do ucieczki. Nawet nic nie odpowiedział na słowa policjantki, tylko dalej się w nią wpatrywał. Czuł się tak źle, jeszcze te swobodne rozmówki na temat tego, że jest biedakiem.
Schował twarz w rękach.
Kiana zaczęła mówić do Sunny, lecz Mihael wydawał się to wszystko wypierać. Brzydkie obrazy zaczęły go gnębić w głowie, które wcale nie były takie stare i nieprawdziwe. Zbrodnia, której się dopuścił. Pokazał twarz po chwili, kiedy policjantka znowu na niego spojrzała. Ciężko było odgadnąć co się na niej malowało. Przyniesiony posiłek nie umknął jego uwadze, jednak nie zareagował na niego w żaden sposób. Spojrzał na Sunny, ona sprawiała wrażenie, wycofanej. Nagle Mihael zrobił coś nieoczekiwanego. Chwycił Sunny za ramiona i potrząsnął nią.
- I co? Gdzie się podziała twoja radość? - Syknął, wiedząc że Kiana zaraz zareaguje, puścił dziewczynę i schował ręce. Sam nie wiedział, dlaczego tak się zachował. Policjantka zapytała o zakład, pokiwał głową.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł. - Odparł jak ktoś zupełnie inny. Zerknął na Sunny.
- Moja obecność jest tutaj zbędna. Kto chciałby przecież siedzieć z biedakiem. - Prychnął, powoli się wysuwając z siedzenia i wstając. Dziwnie się czuł. Był głodny, ale jego duma nie pozwalała mu zjeść nawet darmowego posiłku. Poza tym kto wie jakie one miały intencje, może jedzenie było tylko przykrywką?
Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Z tęgą miną odstawiła szklankę na stół i westchnęła przeciągle.
Super. Po prostu zajebiście.
„Zostaw ją Mih, Sunny…. Sunny nie odnajduje się w sytuacjach, kiedy ludzie dookoła niej zaczynają się kłócić,” mówiąc to Kiana położyła dłoń na podskakującym kolanie przyjaciółki, próbując tym samym ściągnąć ją na ziemię. Starała się zachować neutralny ton głosu, by jeszcze bardziej nie pogorszyć już i tak delikatnej sytuacji.
Czy naprawdę tak trudno było zachować przyjazną atmosferę w jej towarzystwie? Czy wszystkie jej wyjścia do ludzi musiały się kończyć w taki oto sposób? Za każdym razem gdy padało pytanie na temat tego czym się zajmuje, a następnie jej odpowiedź reakcje były dwie. Jedni, tak jak Mihael, nie wierzyli jej. Zaczynali się śmiać i chwalić jej jakże wyborne poczucie humoru. Druga połowa natomiast automatycznie spinała całe ciało, a na wszystko co mówili nakładali filtr. Bo przecież nie wypada przy policji opowiadać zapitych historii jak to jednego dnia włamali się do opuszczonej fabryki, albo obrzucili komisariat papierem toaletowym. W obu przypadkach zapominali jednak, że Kiana była człowiekiem, który widział i robił takie rzeczy o których tym ludziom się nawet nie śniło.
Obserwowała Mihaela może zbyt uważnie (kolejny z jej nawyków) i przez to nie uszło jej uwadze jak słowa jej i Sunny na niego działały. Wyglądał prawie jak byk na widok czerwonej płachty matadora. A mimo to nie zahamowała rozmowy, nie zmieniła jej na inny tor tylko brnęła dalej pokazując po raz kolejny jak mocno miała wyrąbane na innych.
Dlatego ludzie jej unikali. Dlatego nie miała nawet choćby znajomego z pracy. Wyjątkiem była Sunny, która z jakiś przyczyn chciała się z nią przyjaźnić i była przy niej zawsze, kiedy tego potrzebowała. Kiana spojrzała na przyjaciółkę, ale ta nadal wydawała się być we własnym świecie.
I co ja mam teraz zrobić, pomyślała przerzucając spojrzenie z dziewczyny na chłopaka.
„Masz zjedz swoją ośmiornicę. Daje słowo, że odkąd widziałyśmy się ostatnim razem znowu schudłaś. Jak tak dalej pójdzie to niedługo znikniesz. I co ja wtedy powiem Rudolfowi, huh?” Kiana przesunęła talerz z mackami w stronę przyjaciółki.
A co miała zrobić z chłopakiem siedzącym naprzeciwko? Nie całą godzinę temu miała ochotę mu nogi z dupy powyrywać, przykuć do latarni i zostawić na pastwę losu. Teraz natomiast nadal była wkurzona, ale bardziej na siebie za to, że przez ostatnie minuty traktowała go tak, jak nienawidziła, kiedy ludzie traktowali ją. Ile lat walczyła by w końcu współpracownicy w jej rodzinnym mieście zaczęli postrzegać ją jako prawdziwą glinę, a nie jako maskotkę dystryktu? Ile czasu poświęciła by zyskać szacunek? Ile rzeczy i emocji musiała się wyrzec by stać się tym, kim jest teraz?
Jesteś jebaną hipokrytką, usłyszała w myślach i nie mogła się z tym nie zgodzić. Rzeczywiście nią była.
Przez ostatnie lata jej życie ograniczało się do dwóch rzeczy: pracy, oraz wieczorów z butelką tequili i paczką fajek. Wychodziła z założenia, że przyjaźnie to tylko kolejne słabe punkty, które prędzej czy później ktoś wykorzysta by ją zranić.
Kiedy Mihael niespodziewanie wstał, Kiana automatycznie zrobiła to samo nie spuszczając z niego wzroku. Zjebała sytuacje. I to tak stuprocentowo. Czas przełknąć dumę i pokazać, że pod maską obojętności kryło się coś jeszcze. Jeśli nie dla siebie to dla Sunny czy choćby jego.
„Mih zaczekaj,” po raz pierwszy odkąd się spotkali w jej tonie nie było nawet śladu jadu czy wyższości, był wręcz miękki i delikatny. „Słuchaj wiem, że pewnie uważasz mnie za zimną i wyrachowaną sukę, która tylko czeka aż podwinie Ci się noga i będzie Cię mogła przymknąć,” przeczesała włosy dłonią, wzięła głęboki oddech i kontynuowała. „Nie mam Ci tego za złe. Większość ludzi tak uważa, a ja nie robię nic, by zmienić ich założenia. Nie dziwi mnie też dlaczego sądzisz, że ten obiad jest jakąś pułapką. Ale mówię poważnie. Ani ja, ani tym bardziej Sunny nie mamy wobec Ciebie żadnych ukrytych motywów,” spuściła wzrok na swoje dłonie, które opierała na stole i zacisnęła je w ciasne pięści. Czyli kradł bo to było jedyne wyjście. A jeśli ponownie kłamał? Kiana pokręciła głową. Czy naprawdę robiło jej to różnicę? Przecież ona też skłamała strasząc go bronią, której nawet przy sobie nie posiadała.
W tym momencie chciała zjeść, napić się i być może pierwszy raz od lat zrobić to w towarzystwie innych ludzi. Podniosła głowę i ze szczerym uśmiechem powiedziała.
„Mam propozycje. Zapomnijmy na najbliższy czas, że jestem gliną. Zjedzmy ten obiad, napijmy się tequili, a przy okazji pogadajmy jak cywilizowani ludzie. Jeśli po wszystkim stwierdzisz, że chcesz stąd spadać, po prostu wyjdziesz przez tamte drzwi i żadna z nas za Tobą nie pójdzie,” Kiana wskazała głową w stronę wyjścia i powoli usiadła na swoim miejscu, łapiąc za szklankę z alkoholem i upijając z niej spory łyk.
„Sunny, chcesz może jakiegoś drinka czy herbatę jaśminową?” Zwróciła się do przyjaciółki, klepiąc ją jednocześnie w ramię. Musiała ją jakoś wybudzić ze stanu w jaki się wprowadziła. Czasami naprawdę nie lubiła w niej tej cechy. Skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem, unosząc jedną brew ku górze.
„To jak będzie z tym zakładem? Nie chcesz się odegrać na wariatce-szajbusce?” Kiana rzuciła lekko, uśmiechając się delikatnie i tym razem ten uśmiech dosięgnął jej zimnych tęczówek, które zazwyczaj były pozbawione jakichkolwiek emocji.
Super. Po prostu zajebiście.
„Zostaw ją Mih, Sunny…. Sunny nie odnajduje się w sytuacjach, kiedy ludzie dookoła niej zaczynają się kłócić,” mówiąc to Kiana położyła dłoń na podskakującym kolanie przyjaciółki, próbując tym samym ściągnąć ją na ziemię. Starała się zachować neutralny ton głosu, by jeszcze bardziej nie pogorszyć już i tak delikatnej sytuacji.
Czy naprawdę tak trudno było zachować przyjazną atmosferę w jej towarzystwie? Czy wszystkie jej wyjścia do ludzi musiały się kończyć w taki oto sposób? Za każdym razem gdy padało pytanie na temat tego czym się zajmuje, a następnie jej odpowiedź reakcje były dwie. Jedni, tak jak Mihael, nie wierzyli jej. Zaczynali się śmiać i chwalić jej jakże wyborne poczucie humoru. Druga połowa natomiast automatycznie spinała całe ciało, a na wszystko co mówili nakładali filtr. Bo przecież nie wypada przy policji opowiadać zapitych historii jak to jednego dnia włamali się do opuszczonej fabryki, albo obrzucili komisariat papierem toaletowym. W obu przypadkach zapominali jednak, że Kiana była człowiekiem, który widział i robił takie rzeczy o których tym ludziom się nawet nie śniło.
Obserwowała Mihaela może zbyt uważnie (kolejny z jej nawyków) i przez to nie uszło jej uwadze jak słowa jej i Sunny na niego działały. Wyglądał prawie jak byk na widok czerwonej płachty matadora. A mimo to nie zahamowała rozmowy, nie zmieniła jej na inny tor tylko brnęła dalej pokazując po raz kolejny jak mocno miała wyrąbane na innych.
Dlatego ludzie jej unikali. Dlatego nie miała nawet choćby znajomego z pracy. Wyjątkiem była Sunny, która z jakiś przyczyn chciała się z nią przyjaźnić i była przy niej zawsze, kiedy tego potrzebowała. Kiana spojrzała na przyjaciółkę, ale ta nadal wydawała się być we własnym świecie.
I co ja mam teraz zrobić, pomyślała przerzucając spojrzenie z dziewczyny na chłopaka.
„Masz zjedz swoją ośmiornicę. Daje słowo, że odkąd widziałyśmy się ostatnim razem znowu schudłaś. Jak tak dalej pójdzie to niedługo znikniesz. I co ja wtedy powiem Rudolfowi, huh?” Kiana przesunęła talerz z mackami w stronę przyjaciółki.
A co miała zrobić z chłopakiem siedzącym naprzeciwko? Nie całą godzinę temu miała ochotę mu nogi z dupy powyrywać, przykuć do latarni i zostawić na pastwę losu. Teraz natomiast nadal była wkurzona, ale bardziej na siebie za to, że przez ostatnie minuty traktowała go tak, jak nienawidziła, kiedy ludzie traktowali ją. Ile lat walczyła by w końcu współpracownicy w jej rodzinnym mieście zaczęli postrzegać ją jako prawdziwą glinę, a nie jako maskotkę dystryktu? Ile czasu poświęciła by zyskać szacunek? Ile rzeczy i emocji musiała się wyrzec by stać się tym, kim jest teraz?
Jesteś jebaną hipokrytką, usłyszała w myślach i nie mogła się z tym nie zgodzić. Rzeczywiście nią była.
Przez ostatnie lata jej życie ograniczało się do dwóch rzeczy: pracy, oraz wieczorów z butelką tequili i paczką fajek. Wychodziła z założenia, że przyjaźnie to tylko kolejne słabe punkty, które prędzej czy później ktoś wykorzysta by ją zranić.
Kiedy Mihael niespodziewanie wstał, Kiana automatycznie zrobiła to samo nie spuszczając z niego wzroku. Zjebała sytuacje. I to tak stuprocentowo. Czas przełknąć dumę i pokazać, że pod maską obojętności kryło się coś jeszcze. Jeśli nie dla siebie to dla Sunny czy choćby jego.
„Mih zaczekaj,” po raz pierwszy odkąd się spotkali w jej tonie nie było nawet śladu jadu czy wyższości, był wręcz miękki i delikatny. „Słuchaj wiem, że pewnie uważasz mnie za zimną i wyrachowaną sukę, która tylko czeka aż podwinie Ci się noga i będzie Cię mogła przymknąć,” przeczesała włosy dłonią, wzięła głęboki oddech i kontynuowała. „Nie mam Ci tego za złe. Większość ludzi tak uważa, a ja nie robię nic, by zmienić ich założenia. Nie dziwi mnie też dlaczego sądzisz, że ten obiad jest jakąś pułapką. Ale mówię poważnie. Ani ja, ani tym bardziej Sunny nie mamy wobec Ciebie żadnych ukrytych motywów,” spuściła wzrok na swoje dłonie, które opierała na stole i zacisnęła je w ciasne pięści. Czyli kradł bo to było jedyne wyjście. A jeśli ponownie kłamał? Kiana pokręciła głową. Czy naprawdę robiło jej to różnicę? Przecież ona też skłamała strasząc go bronią, której nawet przy sobie nie posiadała.
W tym momencie chciała zjeść, napić się i być może pierwszy raz od lat zrobić to w towarzystwie innych ludzi. Podniosła głowę i ze szczerym uśmiechem powiedziała.
„Mam propozycje. Zapomnijmy na najbliższy czas, że jestem gliną. Zjedzmy ten obiad, napijmy się tequili, a przy okazji pogadajmy jak cywilizowani ludzie. Jeśli po wszystkim stwierdzisz, że chcesz stąd spadać, po prostu wyjdziesz przez tamte drzwi i żadna z nas za Tobą nie pójdzie,” Kiana wskazała głową w stronę wyjścia i powoli usiadła na swoim miejscu, łapiąc za szklankę z alkoholem i upijając z niej spory łyk.
„Sunny, chcesz może jakiegoś drinka czy herbatę jaśminową?” Zwróciła się do przyjaciółki, klepiąc ją jednocześnie w ramię. Musiała ją jakoś wybudzić ze stanu w jaki się wprowadziła. Czasami naprawdę nie lubiła w niej tej cechy. Skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem, unosząc jedną brew ku górze.
„To jak będzie z tym zakładem? Nie chcesz się odegrać na wariatce-szajbusce?” Kiana rzuciła lekko, uśmiechając się delikatnie i tym razem ten uśmiech dosięgnął jej zimnych tęczówek, które zazwyczaj były pozbawione jakichkolwiek emocji.
Kraków. Też ładnie! Nie żeby Sunny zamierzała to po nim powtarzać. Dziwne dźwięki, które pojawiały się w tym pojedynczym słowie pokonały ją już na starcie. Nic dziwnego, że uśmiechnęła się po prostu promiennie w odpowiedzi i pokiwała energicznie głową. Tak, to na pewno było to. Gdyby granice były otwarte, chętnie wybralaby się zobaczyć tego ziejącego ogniem smoka. Kto wie, może kiedyś uda jej się zobaczyć coś więcej poza samym Riverdale. Jakby nie patrzeć, mogła kochać to miasto. W końcu się tu wychowała. Ale nadal marzyły jej się podróże nie tylko po całej Kanadzie, ale i reszcie świata. Stany Zjednoczone, Meksyk, Japonia, Czechy, Słowacja, Hiszpania, Portugalia, Brazylia, Australia! A to tylko początek jej listy. Za miastem rodzinnym też tęskniła.
Całe to wygaszenie błyskawicznie zniknęło, gdy Mihael złapał ją za ramiona i potrzasnął. Momentalnie wyzbyła się poprzednich myśli i drgnęła, podnosząc na niego wzrok. Było to tak niespodziewane, że w początku w ogóle się nie odezwała, patrząc na niego spłoszonym wzrokiem. Dotyk Kiany wystarczył jednak, by niejako wróciła na ziemię. Spojrzała na przesunięty w jej strtonę talerz. Nie było to jednak wystarczające, by zmusić ją do jedzenia, gdy jej mózg działał wlaśnie na najwyższych obrotach, próbując wszystko odpowiednio ustawić.
"Moja obecność jest tutaj zbędna. Kto chciałby przecież siedzieć z biedakiem."
— Co? Nie! — zerwała się z miejsca uderzając jednocześnie przy tym obolałym kolanem w stół. Auć. Naprawdę miała dziś pecha, a jej pierdołowatość dawała się we znaki bardziej niż zwykle. Potrząsnąła energiczne głową na boki, przyciskając dłonie do klatki piersiowej.
— Przepraszam, nie powinnam proponować czegoś takiego. Czasem naprawdę nie myślę, nie chciałam cię urazić — wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła. Zaraz zresztą, wyszło na to, że Kiana miała do powiedzenia znacznie więcej i zdecydowanie była dużo lepsza ze słowami niż ona. Przeniosła subtelnie ciężar na mniej obitą nogę, raz po raz przeskakując wzrokiem pomiędzy nimi.
— Um... możemy już wszyscy usiąść? Ludzie się na nas patrzą — wyszeptała, zerkając w stronę innych stolików. Oni mogli kompletnie nie przejmować się opinią innych, ale Sunny zdecydowanie nie miała w sobie tyle luzu. Uśmiechnęła się więc jedynie nieśmiało do kelnerki, zaraz szybko siadając na kanapie.
— Drinki! Drinki brzmią dobrze — powiedziała szybko, kompletnie ignorując fakt, że nie należała do szczególnie wprawionych ludzi, którzy byli w stanie pić litry alkoholu. Kto by o to dbał. Zaraz po tym, nie ładując się nijak w ich zakład, złapala za pałeczki i wpakowała sobie ośmiornicę do ust — ale pychaaa. Kiana, chcesz?
Złapała jedną z macek i podniosła ją w powietrze, podsuwając dziewczynie z pytającym wyrazem twarzy. Mih nie był zbyt zachwycony jej zamówieniem, wolała więc się z nim niczym nie dzielić. Jeszcze naprawdę stwierdzi, że próbuje targnąć na jego życie. Brutalne morderstwo w China Town, młody mężczyzna uduszony macką ośmiornicy.
Całe to wygaszenie błyskawicznie zniknęło, gdy Mihael złapał ją za ramiona i potrzasnął. Momentalnie wyzbyła się poprzednich myśli i drgnęła, podnosząc na niego wzrok. Było to tak niespodziewane, że w początku w ogóle się nie odezwała, patrząc na niego spłoszonym wzrokiem. Dotyk Kiany wystarczył jednak, by niejako wróciła na ziemię. Spojrzała na przesunięty w jej strtonę talerz. Nie było to jednak wystarczające, by zmusić ją do jedzenia, gdy jej mózg działał wlaśnie na najwyższych obrotach, próbując wszystko odpowiednio ustawić.
"Moja obecność jest tutaj zbędna. Kto chciałby przecież siedzieć z biedakiem."
— Co? Nie! — zerwała się z miejsca uderzając jednocześnie przy tym obolałym kolanem w stół. Auć. Naprawdę miała dziś pecha, a jej pierdołowatość dawała się we znaki bardziej niż zwykle. Potrząsnąła energiczne głową na boki, przyciskając dłonie do klatki piersiowej.
— Przepraszam, nie powinnam proponować czegoś takiego. Czasem naprawdę nie myślę, nie chciałam cię urazić — wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła. Zaraz zresztą, wyszło na to, że Kiana miała do powiedzenia znacznie więcej i zdecydowanie była dużo lepsza ze słowami niż ona. Przeniosła subtelnie ciężar na mniej obitą nogę, raz po raz przeskakując wzrokiem pomiędzy nimi.
— Um... możemy już wszyscy usiąść? Ludzie się na nas patrzą — wyszeptała, zerkając w stronę innych stolików. Oni mogli kompletnie nie przejmować się opinią innych, ale Sunny zdecydowanie nie miała w sobie tyle luzu. Uśmiechnęła się więc jedynie nieśmiało do kelnerki, zaraz szybko siadając na kanapie.
— Drinki! Drinki brzmią dobrze — powiedziała szybko, kompletnie ignorując fakt, że nie należała do szczególnie wprawionych ludzi, którzy byli w stanie pić litry alkoholu. Kto by o to dbał. Zaraz po tym, nie ładując się nijak w ich zakład, złapala za pałeczki i wpakowała sobie ośmiornicę do ust — ale pychaaa. Kiana, chcesz?
Złapała jedną z macek i podniosła ją w powietrze, podsuwając dziewczynie z pytającym wyrazem twarzy. Mih nie był zbyt zachwycony jej zamówieniem, wolała więc się z nim niczym nie dzielić. Jeszcze naprawdę stwierdzi, że próbuje targnąć na jego życie. Brutalne morderstwo w China Town, młody mężczyzna uduszony macką ośmiornicy.
Sunny nie wydawała się być zdziwiona tym, że przez chwilę trząsł ją jak galaretą. Nie zareagowała jednak w żaden konkretny sposób, nawet Kiana wydawała się być spokojna. Złodziej przez chwilę poczuł się źle. Jeszcze blondynka uderzyła się z impetem w kolano, nawet Mihael się lekko skrzywił na sam dźwięk. Spojrzał na tą łagodniejszą ze zmrużonymi oczami.
- Przestań, nie przepraszaj. Miej wyrąbane na to co czują obcy. - Ostatnie słowa wydawał się kierować do siebie. Jego wzrok powędrował na stół. Potem Kiana zabrała się za przemówienie i dopiero teraz wydawała się być całkiem w porządku. Bez złośliwości w głosie i udawania. Mihael poczuł do niej nawet pewien rodzaj sympatii. Być może dlatego, że właśnie teraz była prawdziwą sobą.
- Wiesz Kiana, na początku wydawałaś się być.. po prostu rąbnięta. Nie wiedziałem, że aż tak potrzebujesz czyjegoś towarzystwa. - Taki wniosek wysunął i może mówił o tym zbyt otwarcie, to Mihael po prostu taki był. Dopiero teraz odkrył, że za tym wszystkim ukrywała się paniczna ucieczka od samotności. Nawet jeśli się mylił, to uznawał to za jedyną opcję. Kiana była gliną, oni też nie mieli łatwego życia.
- Może nie powinienem reagować w taki sposób, jesteś pokręcona, ale ludzka. Większość policjantów z jakimi miałem do czynienia nie stawiali mi jedzenia. - Westchnął. Zaczęło się robić zbyt sielankowo. Choć emocje opadły, złodziej czuł się niezręcznie gdy zbytnio się spoufalał. Polak z powrotem usiadł i wlepił wzrok w przyniesione jedzenie. Faktycznie ludzie patrzyli się na nich jak na porąbańców.
- Sunny ma rację, zapomnijmy o sprawie. - Stwierdził, zerkając jak białowłosa upija trochę alkoholu. Polak również chwycił za szklankę i nie szczędził zawartości. Nawet się ucieszył, że ta drobna duszyczka również postanowiła się z nimi napić.
- Zamów więcej tego alkoholu, trzeba się w końcu odstresować. - Uśmiechnął się, puszczając policjantce oczko i zerknął jak Sunny częstuje swoją przyjaciółkę tym obślizgłym czymś. Aż się skrzywił, pokazał jęzor i zabrał się za swoje dziwaczne danie. Smakowało bardzo dobrze. Chociaż jak jest się głodnym to chyba wszystko tak smakuje.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Gdzie pracujesz Sunny i jak się poznałyście z Kianą? - Zapytał nagle, przewracając lekko oczami tak aby wylądowały na służbistce. Właśnie, zakład! Uśmiechnął się ostrożnie.
- A niech stracę, dajesz. - Był lekko rozbawiony. Kelner przyniósł kolejne alkohole, bo przecież jeden drink to stanowczo za mało. Mihael nie umiał pić dużo, wbrew pozorom jego głowa nie należała do najmocniejszych. Nawet teraz czuł delikatne upojenie, a pić nie przestawał. Oczywiście namawiał do tego Kianę i Sunny, niech dziewczyny też się wyszaleją. Choć prawdopodobnie Mihael chciał utopić swoje emocje, wierzył że im to pomoże. Poniekąd denerwowały też go ciekawskie spojrzenia obcych.
Jadł i pił, czasami opowiadał coś z pełnymi ustami. Wydawał się faktycznie zapomnieć o wcześniejszej chęci ucieczki.
- Ej opowiem wam fajny żart o policjancie! Facet jadzie 180 km.h. Nagle zatrzymuje go policjant.
-Proszę o prawojazdy.
-Nie mam.
-A może są w schowku?
-Nie. Tam jest broń.
-Co pan przewozi w bagażniku?
-Trupa.
Słysząc te słowa policjant szybko wzywa posiłki. Jeden z funkcjonariusz pyta się go:
-Ma pan prawojazdy?
-Mam.
-A co pan przewozi w schowku?
-Jakieś papiery.
-Dziwne. Mój kolega mówił że ma pan tam broń!
-Szalony! Tak jak inni. Zaraz powie że jechałem 180km.h. i że w bagażniku mam trupa! DOBRE NIE, HAHAAHAHE. - Zakończył ten jakże śmieszny żart, że aż mu połowa zmielonej zawartości z buzi wyleciała, a twarz zrobiła się lekko czerwona.
- Przestań, nie przepraszaj. Miej wyrąbane na to co czują obcy. - Ostatnie słowa wydawał się kierować do siebie. Jego wzrok powędrował na stół. Potem Kiana zabrała się za przemówienie i dopiero teraz wydawała się być całkiem w porządku. Bez złośliwości w głosie i udawania. Mihael poczuł do niej nawet pewien rodzaj sympatii. Być może dlatego, że właśnie teraz była prawdziwą sobą.
- Wiesz Kiana, na początku wydawałaś się być.. po prostu rąbnięta. Nie wiedziałem, że aż tak potrzebujesz czyjegoś towarzystwa. - Taki wniosek wysunął i może mówił o tym zbyt otwarcie, to Mihael po prostu taki był. Dopiero teraz odkrył, że za tym wszystkim ukrywała się paniczna ucieczka od samotności. Nawet jeśli się mylił, to uznawał to za jedyną opcję. Kiana była gliną, oni też nie mieli łatwego życia.
- Może nie powinienem reagować w taki sposób, jesteś pokręcona, ale ludzka. Większość policjantów z jakimi miałem do czynienia nie stawiali mi jedzenia. - Westchnął. Zaczęło się robić zbyt sielankowo. Choć emocje opadły, złodziej czuł się niezręcznie gdy zbytnio się spoufalał. Polak z powrotem usiadł i wlepił wzrok w przyniesione jedzenie. Faktycznie ludzie patrzyli się na nich jak na porąbańców.
- Sunny ma rację, zapomnijmy o sprawie. - Stwierdził, zerkając jak białowłosa upija trochę alkoholu. Polak również chwycił za szklankę i nie szczędził zawartości. Nawet się ucieszył, że ta drobna duszyczka również postanowiła się z nimi napić.
- Zamów więcej tego alkoholu, trzeba się w końcu odstresować. - Uśmiechnął się, puszczając policjantce oczko i zerknął jak Sunny częstuje swoją przyjaciółkę tym obślizgłym czymś. Aż się skrzywił, pokazał jęzor i zabrał się za swoje dziwaczne danie. Smakowało bardzo dobrze. Chociaż jak jest się głodnym to chyba wszystko tak smakuje.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Gdzie pracujesz Sunny i jak się poznałyście z Kianą? - Zapytał nagle, przewracając lekko oczami tak aby wylądowały na służbistce. Właśnie, zakład! Uśmiechnął się ostrożnie.
- A niech stracę, dajesz. - Był lekko rozbawiony. Kelner przyniósł kolejne alkohole, bo przecież jeden drink to stanowczo za mało. Mihael nie umiał pić dużo, wbrew pozorom jego głowa nie należała do najmocniejszych. Nawet teraz czuł delikatne upojenie, a pić nie przestawał. Oczywiście namawiał do tego Kianę i Sunny, niech dziewczyny też się wyszaleją. Choć prawdopodobnie Mihael chciał utopić swoje emocje, wierzył że im to pomoże. Poniekąd denerwowały też go ciekawskie spojrzenia obcych.
Jadł i pił, czasami opowiadał coś z pełnymi ustami. Wydawał się faktycznie zapomnieć o wcześniejszej chęci ucieczki.
- Ej opowiem wam fajny żart o policjancie! Facet jadzie 180 km.h. Nagle zatrzymuje go policjant.
-Proszę o prawojazdy.
-Nie mam.
-A może są w schowku?
-Nie. Tam jest broń.
-Co pan przewozi w bagażniku?
-Trupa.
Słysząc te słowa policjant szybko wzywa posiłki. Jeden z funkcjonariusz pyta się go:
-Ma pan prawojazdy?
-Mam.
-A co pan przewozi w schowku?
-Jakieś papiery.
-Dziwne. Mój kolega mówił że ma pan tam broń!
-Szalony! Tak jak inni. Zaraz powie że jechałem 180km.h. i że w bagażniku mam trupa! DOBRE NIE, HAHAAHAHE. - Zakończył ten jakże śmieszny żart, że aż mu połowa zmielonej zawartości z buzi wyleciała, a twarz zrobiła się lekko czerwona.
Słuchała go uważnie gdy zaczął do niej mówić, jednocześnie jedząc swoje danie. Kiedy jednak z jego ust padło, że jest rąbnięta i pokręcona omal się nie zakrztusiła. I mówił to koleś, który zasuwał po ulicach drąc się w niebogłosy, że nie chce z nią iść do łóżka, na dodatek z tak dziwnym nazwiskiem, które było prawie niemożliwe do wymówienia. Ale jasne, to ona była ta z odchyłem.
Czy faktycznie jej zachowanie było spowodowane faktem, że doskwierała jej chroniczna wręcz samotność? Może tak, może nie. Nigdy się nad tym nie zastanawiała. Pracowała praktycznie całą dobę, nie miała za bardzo czasu na nawiązywanie przyjaźni. To cud, że z Sunny nie urwał jej się kontakt. A czy chciała kiedyś mieć kogoś bliskiego? Partnera? Spuściła oczy marszcząc brwi gdy taka myśl zawitała do jej głowy. Czy było to w ogóle możliwe? Kto by chciał kogoś takiego jak ona. Przeczesała ręką włosy podnosząc wzrok, kiedy Mihael kontynuował swoją wypowiedź.
„Najwyraźniej trafiałeś na samych idiotów,” skomentowała. Co do tego nie miała wątpliwości. Większość policjantów na jakich się natknęła w swoim życiu byli po prostu pół mózgami chcącymi udowodnić sobie, że jednak coś znaczą. Albo odegrać się na tych, którzy prześladowali ich w czasach szkolnych. Tak czy owak dobrych glin prawie nie było. Nie, że ona uważała się za jakiś standard czy ideał. Częściej niż rzadziej zdarzało jej się olewać regulamin i działać wbrew wszelkim zasadom etycznym. Jeśli trzeba było potrafiła być brutalna i nie raz lądowała na dywaniku z oskarżeniem o nadużycie władzy. Jeśli jedynym wyjściem by dopiąć swego i dorwać łajdaków było pobrudzenie sobie rąk i lekkie zszarganie reputacji Kiana nie wahała się. Przez takich co bali się podejmować ryzykowne decyzje i woleli wypuścić podejrzanych za kaucją czy ugodą już zbyt wielu niewinnych ludzi straciło życie.
„Huh no proszę, nie poznaje Cię Sunny. Chyba pierwszy raz tak ochoczo sięgasz po alkohol. Zwykle słyszę od Ciebie tylko „może już wystarczy Kiana”, „jak możesz tyle pić”, „zobaczysz wylądujesz kiedyś pod kroplówką,” jada, jada…” Kiana zaczęła wyliczać na palcach jednocześnie w drugiej ręce trzymając do połowy pustą już szklankę. Wcale, a wcale nie była alkoholikiem.
Kiedy Sunny podsunęła jej jedną z macek bez słowa nachyliła się i zjadła oferowaną ośmiornicę.
„Mmm, Mih serio spróbuj. To tylko wygląda kosmicznie, smakuje naprawdę bardzo dobrze,”
Patrzyła jak Mihael i Sunny wypijają swoje drinki i mimowolnie kąciki jej ust uniosły się tworząc pół uśmiech. Ona miała mocną głowę, zaprawioną. Wiedziała ile Sunny była w stanie wypić zanim zaśnie. Ciekawiło ją natomiast jakim zawodnikiem był chłopak. Swój wzrok skierowała na blondynkę gdy Mih zadał jej pytanie, dokańczając jednocześnie drinka. Machnęła ręką na wyraźnie zestresowanego kelnera i zamówiła kolejną rundę dla wszystkich. Coś czuła, że będą mieli problem by wyjść z lokalu o własnych siłach, ale po co martwić się na zapas.
Kiedy Kiana usłyszała zgodę na zakład jej oczy rozbłysły, a perfidny uśmiech wpełzł na jej usta.
„Podobno Polacy są mistrzami w piciu i nie da się was pokonać. Co powiesz na to: kto z naszej trójki, tak Sunny bierzesz w tym udział, wypije najwięcej i pozostanie przytomny, ten ma prawo wybrać jakiekolwiek zadanie dla pozostałej dwójki. Może to być wszystko. Dosłownie wszystko,” Kiana przeleciała wzrokiem po towarzyszących jej osobach i kontynuowała. „Zakład stoi?” Oparła się o tył kanapy krzyżując ręce przed sobą. Była ciekawa czy chłopak podejmie wyzwanie. Co do Sunny nie miała wątpliwości. Dziewczyna jeszcze nigdy jej nie odmówiła.
Gdy kelner przyniósł ich drinki, Kiana zatrzymała go machnięciem ręki.
„Przynieś nam butelkę zimnej tequili, trzy kieliszki, sól i talerz z limonkami. O i może popcorn? Mih lubisz popcorn?” Ostatnie słowa skierowała do mężczyzny gdy kelner z lekko przerażoną miną odchodził w stronę baru.
Następne minuty upłynęły im na swobodnej rozmowie, która raczej dotyczyła mocno neutralnych tematów. Gdy Mihael zaczął opowiadać dowcip Kiana akurat była w trakcie sięgania po kalmara. Jej ręka znieruchomiała nad talerzem, a wzrok, pełny niedowierzania i szoku skoncentrował się na chłopaku. Gdy skończył i zaczął się głośno śmiać, dziewczyna cofnęła dłoń, odłożyła powoli pałeczki na talerzu i kątem oka spojrzała na Sunny, która sądząc po wyrazie jej twarzy nie do końca rozumiała o co chodziło.
O wow.
Tylko tyle jej mózg był w stanie wyprodukować. Ale coś przecież musiała powiedzieć. Odchrząknęła i tym razem sięgnęła po szklankę z wodą.
„Kurczę, a jednak Zack nie kłamał gdy mówił, że to poszło w świat,”
spojrzała spod rzęs na Mihaela, próbując z całych sił utrzymać obojętny wyraz twarzy. „Bo wiesz, ten facet z trupem w bagażniku? To byłam ja. Wymyśliliśmy później z moim partnerem taką głupią historię, żeby się nie wydało. Wszyscy kupili to jako żart. A ten trup w bagażniku…. To był mój były,” ze stoickim spokojem odstawiła szklankę, sięgnęła po pałeczki i kontynuowała jedzenie kalmarów jakby nigdy nic.
„No to skoro ja się podzieliłam przypałową historią, dawajcie swoje. Sunny?” Powiedziała po chwili utrzymując spokojny i rozluźniony ton. Co jakiś czas rzucała w stronę chłopaka ukradkowe spojrzenie. Za parę dni miała rozmowę o pracę w jednym z lokalnych klubów. Mimo, że praca w policji absorbowała ją czasem do granic wytrzymałości Kiana uznała, że biorąc dodatkową fuchę szybciej odszuka to, po co tu przyjechała. A jeśli do tego mogła sobie zapewnić darmowy dostęp do alkoholu i fajek to czemu nie. Może jak ten obiad nie zakończy się totalną katastrofą zaproponuje Mihaelowi by przeszedł się tam wraz z nią. W takim miejscu jak tamto na pewno znajdzie się i dla niego jakaś fucha.
Czy faktycznie jej zachowanie było spowodowane faktem, że doskwierała jej chroniczna wręcz samotność? Może tak, może nie. Nigdy się nad tym nie zastanawiała. Pracowała praktycznie całą dobę, nie miała za bardzo czasu na nawiązywanie przyjaźni. To cud, że z Sunny nie urwał jej się kontakt. A czy chciała kiedyś mieć kogoś bliskiego? Partnera? Spuściła oczy marszcząc brwi gdy taka myśl zawitała do jej głowy. Czy było to w ogóle możliwe? Kto by chciał kogoś takiego jak ona. Przeczesała ręką włosy podnosząc wzrok, kiedy Mihael kontynuował swoją wypowiedź.
„Najwyraźniej trafiałeś na samych idiotów,” skomentowała. Co do tego nie miała wątpliwości. Większość policjantów na jakich się natknęła w swoim życiu byli po prostu pół mózgami chcącymi udowodnić sobie, że jednak coś znaczą. Albo odegrać się na tych, którzy prześladowali ich w czasach szkolnych. Tak czy owak dobrych glin prawie nie było. Nie, że ona uważała się za jakiś standard czy ideał. Częściej niż rzadziej zdarzało jej się olewać regulamin i działać wbrew wszelkim zasadom etycznym. Jeśli trzeba było potrafiła być brutalna i nie raz lądowała na dywaniku z oskarżeniem o nadużycie władzy. Jeśli jedynym wyjściem by dopiąć swego i dorwać łajdaków było pobrudzenie sobie rąk i lekkie zszarganie reputacji Kiana nie wahała się. Przez takich co bali się podejmować ryzykowne decyzje i woleli wypuścić podejrzanych za kaucją czy ugodą już zbyt wielu niewinnych ludzi straciło życie.
„Huh no proszę, nie poznaje Cię Sunny. Chyba pierwszy raz tak ochoczo sięgasz po alkohol. Zwykle słyszę od Ciebie tylko „może już wystarczy Kiana”, „jak możesz tyle pić”, „zobaczysz wylądujesz kiedyś pod kroplówką,” jada, jada…” Kiana zaczęła wyliczać na palcach jednocześnie w drugiej ręce trzymając do połowy pustą już szklankę. Wcale, a wcale nie była alkoholikiem.
Kiedy Sunny podsunęła jej jedną z macek bez słowa nachyliła się i zjadła oferowaną ośmiornicę.
„Mmm, Mih serio spróbuj. To tylko wygląda kosmicznie, smakuje naprawdę bardzo dobrze,”
Patrzyła jak Mihael i Sunny wypijają swoje drinki i mimowolnie kąciki jej ust uniosły się tworząc pół uśmiech. Ona miała mocną głowę, zaprawioną. Wiedziała ile Sunny była w stanie wypić zanim zaśnie. Ciekawiło ją natomiast jakim zawodnikiem był chłopak. Swój wzrok skierowała na blondynkę gdy Mih zadał jej pytanie, dokańczając jednocześnie drinka. Machnęła ręką na wyraźnie zestresowanego kelnera i zamówiła kolejną rundę dla wszystkich. Coś czuła, że będą mieli problem by wyjść z lokalu o własnych siłach, ale po co martwić się na zapas.
Kiedy Kiana usłyszała zgodę na zakład jej oczy rozbłysły, a perfidny uśmiech wpełzł na jej usta.
„Podobno Polacy są mistrzami w piciu i nie da się was pokonać. Co powiesz na to: kto z naszej trójki, tak Sunny bierzesz w tym udział, wypije najwięcej i pozostanie przytomny, ten ma prawo wybrać jakiekolwiek zadanie dla pozostałej dwójki. Może to być wszystko. Dosłownie wszystko,” Kiana przeleciała wzrokiem po towarzyszących jej osobach i kontynuowała. „Zakład stoi?” Oparła się o tył kanapy krzyżując ręce przed sobą. Była ciekawa czy chłopak podejmie wyzwanie. Co do Sunny nie miała wątpliwości. Dziewczyna jeszcze nigdy jej nie odmówiła.
Gdy kelner przyniósł ich drinki, Kiana zatrzymała go machnięciem ręki.
„Przynieś nam butelkę zimnej tequili, trzy kieliszki, sól i talerz z limonkami. O i może popcorn? Mih lubisz popcorn?” Ostatnie słowa skierowała do mężczyzny gdy kelner z lekko przerażoną miną odchodził w stronę baru.
Następne minuty upłynęły im na swobodnej rozmowie, która raczej dotyczyła mocno neutralnych tematów. Gdy Mihael zaczął opowiadać dowcip Kiana akurat była w trakcie sięgania po kalmara. Jej ręka znieruchomiała nad talerzem, a wzrok, pełny niedowierzania i szoku skoncentrował się na chłopaku. Gdy skończył i zaczął się głośno śmiać, dziewczyna cofnęła dłoń, odłożyła powoli pałeczki na talerzu i kątem oka spojrzała na Sunny, która sądząc po wyrazie jej twarzy nie do końca rozumiała o co chodziło.
O wow.
Tylko tyle jej mózg był w stanie wyprodukować. Ale coś przecież musiała powiedzieć. Odchrząknęła i tym razem sięgnęła po szklankę z wodą.
„Kurczę, a jednak Zack nie kłamał gdy mówił, że to poszło w świat,”
spojrzała spod rzęs na Mihaela, próbując z całych sił utrzymać obojętny wyraz twarzy. „Bo wiesz, ten facet z trupem w bagażniku? To byłam ja. Wymyśliliśmy później z moim partnerem taką głupią historię, żeby się nie wydało. Wszyscy kupili to jako żart. A ten trup w bagażniku…. To był mój były,” ze stoickim spokojem odstawiła szklankę, sięgnęła po pałeczki i kontynuowała jedzenie kalmarów jakby nigdy nic.
„No to skoro ja się podzieliłam przypałową historią, dawajcie swoje. Sunny?” Powiedziała po chwili utrzymując spokojny i rozluźniony ton. Co jakiś czas rzucała w stronę chłopaka ukradkowe spojrzenie. Za parę dni miała rozmowę o pracę w jednym z lokalnych klubów. Mimo, że praca w policji absorbowała ją czasem do granic wytrzymałości Kiana uznała, że biorąc dodatkową fuchę szybciej odszuka to, po co tu przyjechała. A jeśli do tego mogła sobie zapewnić darmowy dostęp do alkoholu i fajek to czemu nie. Może jak ten obiad nie zakończy się totalną katastrofą zaproponuje Mihaelowi by przeszedł się tam wraz z nią. W takim miejscu jak tamto na pewno znajdzie się i dla niego jakaś fucha.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach