Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Central Plaza
Wto Paź 27, 2020 10:24 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:40 pm, w całości zmieniany 7 razy
TEREN
FOXES
Central Plaza
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.

Supermarket Loblaw
Jeden z największych supermarketów w Riverdale City, który jako jedyny zdaje się kompletnie nie przejmować odcięciem miasta od reszty świata. Regularne, obfite dostawy pozwalają wszystkim mieszkańcom zaopatrzyć się absolutnie we wszystkie wymarzone przez nich produkty. Nie ma co jednak liczyć na dawne solidne promocje, nawet jeśli ogólne ceny oscylują w kategorii "przystępne".

Cineplex Cinema
Chcesz iść do kina w Vancouver, choć nie jesteś pewien jakie dokładnie miejsce powinieneś wybrać? Nawet nie ma co się zastanawiać nad różnymi opcjami. Niezależnie od tego kogo zapytasz, jedynym słusznym wyborem jest Cineplex Cinema. Największa sieć oferująca nie tylko wszystkie najnowsze seanse, ale i bilety w całkowicie przyzwoitej cenie.

Lodowisko Rogers Arena
Hala została otwarta w 1995 roku i zbudowana za prywatne pieniądze. Nazywała się General Motors Place, lecz MKOL na czas olimpiady - wtedy jeszcze za czasów Vancouver - nakazał zmiany tejże nazwy, jako że obiekty olimpijskie nie mogą czerpać inspiracji z miana sponsora. Dawniej grały tutaj Vancouver Grizzlies (NBA, obecnie Memphis Grizzlies) i Vancouver Ravens (NLL). W hali znajduje się 88 luksusowych apartamentów oraz 12 apartamentów gościnnych, jednak połowa z nich na skutek pożarów została wyłączona z użytku. Tutejsza szkoła kiedyś oferowała naukę jazdy na łyżwach na wszelkich poziomach. Teraz lodowisko jest jedynie udostępniane zwyczajnym mieszkańcom i prywatnym instruktorom, którzy od czasów zbudowania muru stracili swą możliwość dalszego rozwoju kariery.

Kawiarnia Red Coffee
Red Coffee to obowiązkowy przystanek dla osób, które chcą w miłej atmosferze spotkać się ze znajomymi, wypić dobrą kawę, przekąsić coś dobrego oraz nacieszyć wzrok czymś o wiele ładniejszym niż zdewastowane ulice miasta. Już od wejścia gości wita aromatyczny zapach kawy i innych smakowitych napoi. Szczególnie upodobali sobie to miejsce młodzi ludzie, chcący odprężyć się po zajęciach lub po prostu spędzić czas poza domem. W wystroju dominuje czerwony kolor - nawet filiżanki są podawane na ozdobnych czerwonych talerzykach. Liczne kanapy ustawiono pod ścianami. Kawiarnia poza jedzeniem i piciem oferuje również planszówki oraz niemałą kolekcję książek, które można wypożyczyć na miejscu. Co jakiś czas organizowane są spotkania fanów gier planszowych, podczas których właściciele udostępniają specjalne menu z limitowanymi pozycjami, niedostępnymi w inne dni.

Bill Reid Gallery of Northwest Coast Art
Przez dziesięciolecia dzieła nieżyjącego już Billa Reida, rzeźbiarza, złotnika, pisarza, nadawcy i jednego z najbardziej szanowanych artystów w Kolumbii Brytyjskiej, były wystawiane w instytucjach w całej Kanadzie, a nawet uświetniły kanadyjski banknot 20-dolarowy. W 2008 roku w centrum Vancouver otwarto galerię poświęconą twórczości Reida i innych artystów z północno-zachodniego wybrzeża. Przechodnie mogliby łatwo przegapić ten klejnot, który jest schowany z dala od zgiełku, ale ci, którzy go odnajdą, są sowicie wynagradzani.

__________

Efekt terenu: Central Plaza stało się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu B. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Central Plaza
Wto Sty 26, 2021 8:39 pm
[ mundur + buty wojskowe + brązowe soczewki na oczach ]

  Zdecydowanie nie na to się pisał.
  Jak do tej pory jego pobyt w Riverdale prezentował się dość tragicznie. I nic nie wskazywało na to, by na dniach miało magicznie zrobić się lepiej. Bynajmniej nie bolał go sam stan, w jakim je zastał. Kanada zawsze była po prostu publicznie zbyt spokojna, by w końcu coś solidnie nie pierdolnęło. Z takiego przynajmniej wychodził założenia. Ludzie zgrywali grzecznych, kochanych, uprzejmych i tolerancyjnych. Gdzie były te cechy teraz, gdy jeden przez drugiego walczył o zasoby i tylko czekał, by wpakować swojemu sąsiadowi nóż między żebra? Zapewne w tym samym miejscu, gdzie jego idealni rodzice zastępczy, którzy usłali jego ścieżkę życiową różami. Celowo wybierając te, których łodygi zdobiło jak najwięcej kolców. Zabawne.
  Mimo to z każdym dniem obserwując zarządzanie, dochodził do wniosku, że sytuacja jest po prostu gówniana. I wcale go to nie dziwiło. Podczas gdy policja spokojnie starała się poszerzać swoje wpływy, wybierając sobie wygodne, jakże strategiczne miejsca, do jego uszu nieustannie docierały słowa o kolejnym terenie zarekwirowanym przez inny gang. Czy tak zatem wyglądała ich strategia? Pozwolenie na jedną wielką samowolkę, by później napierdalać się pomiędzy sobą o coś, co mogli powstrzymać dużo wcześniej? Na terenach, które przesiąkną już ich jarzmem i ideologią?
  — Banda kurwa pierdolonych debili — rzucił pod nosem głosem, który chyba nigdy nie zaznał w życiu szczęścia i odpalił papierosa, by jakkolwiek zająć sobie czas podczas czekania. Dziś bowiem jego praca nie krążyła wokół patroli, kontroli i całego tego syfu. Nie, dziś miała dużo bardziej oficjalny wydźwięk. Connora poproszono bowiem o wywiad. Jebany wywiad. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Zastanawiał się jedynie, który masochista wpadł na pomysł, że wysłanie Jostena do jakiegokolwiek dziennikarza jest dobrym pomysłem. Wystarczyło w końcu znać go choć przez pięć minut, by szybko pozbawić się złudzeń, że jakkolwiek przedstawi ich w pozytywnym świetle, gdy uważał całą ich organizację za wyjątkowo beznadziejny przypadek autyzmu.
  Wypalił do końca, zgasił papierosa i sprawdził godzinę, by punktualnie wejść do umówionego miejsca spotkania, szukając wzrokiem odpowiedniej osoby. Ewentualnie umożliwić jej znalezienie jego, skoro w swoim wojskowym mundurze i tak wyróżniał się wśród innych dość mocno.
Jean-Paul Leroux
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Wto Sty 26, 2021 11:02 pm
Jean-Paul przyszedł wcześniej, tak jak miał to w zwyczaju. Lubił być przygotowany i w spokoju oczekiwać, niż wpadać na ostatnią chwilę i załatwiać wszystko w chaosie. Z drugiej strony, czyż naszym życiem nie rządził chaos?
Ubrany był jak zwykle elegancko. Czarne, dopasowane spodnie, szafirowa koszula i marynarka. Sprawiał wrażenie profesjonalisty, który jest przygotowany na wszystko. Tylko podkrążone oczy, nieuczesane włosy i wzrok wyrażający chęć jak najszybszego popełnienia seppuku wydawały się temu zaprzeczać.
Chłopak podszedł do kasy i zamówił swoją ulubioną chai latte. Oczywiście bez cukru, bo życie było pasmem gorzkich chwil. Potem rozejrzał się po kawiarni w poszukiwaniu dobrego miejsca do przeprowadzenia rozmowy. Zdecydował się na stolik z kącie, otoczony przez dwa czerwone, wyglądające na wygodne, fotele. Bardzo ciekawiła go tutejsza fiksacja na ten kolor. Miłość? Pożądanie? Krew?
Usiadł i położył przed sobą teczkę, z której wyciągnął przygotowane przez siebie notatki. Szczerze mówiąc, nie udało mu się zyskać zbyt wielu informacji. Ciężko coś wyciągnąć z wojskowych. O razu położył też dyktafon na środku stolika.
Spojrzał na zegarek w telefonie. Wyglądało na to, że zostało mu jeszcze trochę czasu. Przynajmniej miał przekonanie, że wojskowy się nie spóźni. Bardzo cenili sobie punktualność. Zerknął więc do notatek, w których zebrał wszystko, co udało mu się zebrać na temat rozmówcy.
Connor Josten. Rodzice: Claire i Robert. Urodzony 13 kwietnia 2004 roku. Do wojska trafił w wieku 16 lat. Przerwana edukacja? Oddelegowany do Riverdale na stanowisku porucznika. Reszta informacji niedostępna. Dlaczego mieli by ukrywać coś o tak młodym wojskowym? I czemu w ogóle go tu przenieśli? Przecież Riverdale i tak było stracone. Pan wydający informacje bardzo brzydko patrzył na Jean-Paula, kiedy ten próbował wyciągnąć coś więcej. To wszystko śmierdziało na kilometr. Może gdyby JP był jakimś dziennikarzem śledczym, to chciałoby mu się w tym grzebać. Prawda była jednak taka, że gówno go obchodził Connor Josten. Po prostu wyznaczyli go do rozmowy, a JP chciał usłyszeć oficjalne stanowiska.
Kiedy podeszła kelnerka z jego zamówieniem, Leroux wyłowił ruch przy wejściu i wojskowy mundur. Zerknął na zegarek. Chyba nie mogło być pomyłki. Ewentualnie zaraz weźmie udział w festiwalu niesamowitych pomyłek.
Merci – powiedział do kelnerki, a potem wstał i podszedł do Connora. – Bonjour. Monsieur Josten, jak mniemam? Nazywam się Jean-Paul Leroux, poprosiłem o rozmowę z panem. Siedzę przy tamtym stoliku. Proszę spokojnie sobie coś zamówić. Polecam chai latte, jest wyborna.
Wysilił się nawet na słaby uśmiech i oczywiście wyciągnął rękę na powitanie. Wykorzystał również ten moment, aby uważnie przyjrzeć się Connorowi. Specyficzna uroda, chociaż pewnie można by go określić przystojnym. Na pewno przyciągał spojrzenie. Zwłaszcza dwie blizny robiły wrażenie. Cóż, to chyba normalne u wojskowych. Tylko te brązowe oczy jakoś mu nie pasowały. Czy to stereotypowe myślenie, że rudowłosy człowiek powinien mieć zielone źrenice?
Po powitaniu, Jean-Paul odwrócił się i cofnął do swojego siedzenia. Wyciągnął notatnik oraz długopis, po czym spokojnie czekał na swojego rozmówcę.
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Central Plaza
Nie Sty 31, 2021 8:48 am
  Francuskie wtrącenia były czymś czego nie słyszał od dawna.
  Choć w życiu by się do tego nie przyznał, w jego klatce piersiowej momentalnie pojawiło się charakterystyczne kłucie. Dokładnie to samo co zawsze, gdy przez grubą warstwę lodu próbował przebić się sentyment do dawnych czasów. Było jednak zdecydowanie zbyt późno, by pozwolił mu się rozwinąć. Bez najmniejszych skrupółów, uczucie zostało zdeptane pod podeszwą grubego buta, gdy Connor wyprostował się jedynie patrząc na mówiącego do niego mężczyznę. Uścisnął jego dłoń w odpowiedzi, stosując przy tym absolutnie minimalną dozę uprzejmości. Na jego twarz nie pojawił się uśmiech, a oczy nie były na tyle ciepłe, by wykazywać większą przystępność. Pozostawał tak chłodny i nieprzenikniony, że mogłoby się to wydawać kosmicznie wręcz sztuczne. Inni niejednokrotnie doszukiwali się w twarzy Connora jakichkolwiek ludzkich odruchów. I najczęściej odnajdywali je w jego złości czy pogardzie. Teraz jednak nawet po nich nie było choć śladu. Wyglądał jak klasyczny, cholernie nudny wojskowy.
  — Connor Josten — krótka wymiana tożsamości na dobre rozwiała wszelkie wątpliwości. Trafili na dokładnie te osoby, które powinni. I choć Jean-Paul bez wątpienia miał to głęboko w dupie, mimo wszystko zapunktował u Connora swoją punktualnością. Spóźnianie się i brak poszanowania wobec wzajemnego czasu było czymś, czego zdecydowanie nie tolerował.
  "Polecam chai latte, jest wyborna."
  Skinął jedynie głową w odpowiedzi, przyjmując tym samym informację o jego rekomendacji. Udał się do kontuaru, zamówił jednak zwykłe espresso, nieszczególnie mając ochotę dzisiejszego dnia na żadne udziwnienia. Cóż za nudne zamówienie. Bez wątpienia na śniadanie jadł czarną kawę z papierosem. Wrócił do stolika i usiadł naprzeciwko mężczyzny, wpatrując się w niego spokojnym wzrokiem, jak na razie nie sięgając nawet po kawę.
  — Jak mogę zatem pomóc, panie Leroux? — nie przekręcił jego nazwiska, choć w takim kraju jak Kanada nie byłoby to szczególnym zaskoczeniem. Większość jego mieszkańców była w końcu dwujęzyczna. Głos Connora był nieco niższy, choć ciężko byłoby go nazwać bardzo niskim i głębokim. Nadal miał w sobie nieco młodzieńczą nutę, która bez wątpienia zdradzała jego wiek, ale też zupełnie inną - pozbawioną jakichkolwiek emocji, która paradoksalnie go postarzała. Nie dało się dosłyszeć w niej jakiejkolwiek ciekawości czy zniecierpliwienia. Uniósł drobną filiżankę i upił łyk kawy, nie spuszczając z niego wzroku. W końcu na dłuższą metę, to on był tutaj od zadawania pytań.
Jean-Paul Leroux
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Pią Lut 05, 2021 5:26 pm
„Ah, toż to klasyczny, cholernie nudny wojskowy.”
Ta myśl przeleciała przez głowę Jean-Paula po obserwacji zachowania Connora, a także kiedy przyuważył kawę zamówioną przez wojskowego. Na litość wszystkich, prawdopodobnie nieistniejących nadnaturalnych bytów, kto jeszcze pije espresso w 2028? Czyż życie w Riverdale samo sobie nie było wystarczająco przygnębiające?
Dziennikarz uśmiechnął się półgębkiem. Chwilę pomiędzy zamówieniem przez Connora kawy i jego dotarciem do stolika, poświęcił na szybkie przemodelowanie w głowie tego, jak chce poprowadzić rozmowę. Niewiele było lepszych rozgrywek dziennikarskich, niż prowokowanie wojskowych, starających się skryć wszystkie emocje pod płaszczykiem zawodowego profesjonalizmu.
„Jak mogę pomóc, panie Leroux?”
Oh, mam szczerą nadzieję, że jako zdolny wojskowy, będzie pan w stanie pomóc temu miastu. Ale o tym później, najpierw kwestie techniczne – Jean-Paul sięgnął po leżący na środku stolika dyktafon. – Nasza rozmowa będzie nagrywana. Każde pana słowo od momentu włączenia nagrywania będzie mogło zostać użyte przeze mnie w moim artykule. Nie stosuję przekłamań ani wyrywania słów z kontekstu, nie interesują mnie krzykliwe nagłówki czy też sensacje. Z tego powodu, nie udzielam też artykułów do… jakie to było słowo… do autoryzacji, oui. Bez urazy, monsieur Josten, ale to co wypuszczę w świat musi być wiarygodne, nieprzepuszczone przez wojskowy pr.
Dziennikarz zrobił krótką przerwę na łyk kawy, a następnie kontynuował.
Widzi pan, moim celem jest stworzenie kroniki Riverdale od momentu jego odcięcia, aż do chwili całkowitego, jak mniemam, upadku. A może nie, kto wie. W każdym razie, nie interesuje mnie pana, zapewne ciekawa, skoro wojsko tak skrzętnie ją ukrywa, przeszłość. Nie jestem też aktywistą, starającym się ukazać machinacje władzy. Interesuje mnie pan jako przedstawiciel jednej z sił tego miasta, a także człowiek z zewnątrz. To chyba tyle.
Przerwał po tych słowach i dał chwilę rozmówcy na przetrawienie przedstawionych informacji, znów częstując się łykiem ciepłego napoju. Wojskowy mógł równie dobrze wyjść w tej chwili, tylko z drugiej strony, czemu miałby to robić, skoro już to przyszedł? Jean-Paul nie był nikim szczególnie groźnym. W razie problemów, mogliby go nawet sprzątnąć bez większych konsekwencji.
Uśmiechnął się do swoich myśli. Ależ chciałby teraz zapalić.
Dobrze, chyba możemy zaczynać – powiedział i pstryknął przycisk do nagrywania. – Monsieur Josten, jak się czuje przedstawiciel organizacji, która w ciągu ostatnich kilku lat prawdopodobniej najbardziej zawiodła mieszkańców Riverdale w trudnych dla nich czasach?
Po tym pytaniu rozsiadł się wygodnie na czerwonym fotelu i uważnie obserwował reakcję swojego rozmówcy.
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Central Plaza
Pią Lut 26, 2021 5:29 am
  Connor był tak nudny jak tylko się dało. Przynajmniej oficjalnie. Pokryta bliznami gęba, która nie zaznała w życiu zbyt wiele ciepła. Wiecznie nieprzeniknione spojrzenie, w którym nie odbijały się żadne inne emocje za wyjątkiem jakiejś dziwnej czujności. Żadnego smutku, radości, znudzenia, podekscytowania, rozżalenia. Był tak wybitnie domyślny, że aż przykro patrzeć. Nie było wątpliwości, że nie należał do osób, które na ulicy zawieszały na kimś wzrok i tą jedną akcją utrwalał się w ich głowach na długie godziny, jak nie dni. Connor mimo dość wybijającej się aparycji, zwyczajnie zapadał w pamięć jako kolejny wojskowy. Nic nadzwyczajnego.
  — Skoro już się tu pofatygowałem, nie zamierzam teraz wszystkiego odwoływać. Proszę zaczynać — wskazał dłonią na dyktafon, akceptując tym samym wszystkie warunki umowy. Josten i tak nigdy nie należał do osób, które przejmowały się tym co pomyślą o nich inni. Rzadko kiedy chciał trzymać język za zębami, ale to nie znaczyło że wcale tego nie potrafił.
  Siedzący naprzeciw niego dziennikarz z kolei wyglądał na kogoś, kto mimo rzekomego braku kombinowania uwielbiał pakować innych w pułapki własnych słów. I kogoś, kto zdecydowanie węszył więcej niż było to konieczne. Wspomnienie o jego przeszłości było wystarczającym dowodem. Przez chwilę jego umysł próbował go nawet nakłonić do uśmiechnięcia się półgębkiem w bezczelnym uśmieszku, którego dyktafon i tak nijak nie mógł wyłapać. Pozostałby on więc jedynie drobnym dodatkiem dla samego dziennikarza. Potwierdzeniem, że Connor doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlaczego miałby jednak podawać mu wszystko jak na talerzu?
  Na jego twarzy nie pojawił się zatem żaden uśmiech, a usta nie wypowiedziały żadnych dodatkowych słów. Żadnych potwierdzeń, zaprzeczeń, obrony czy zwodzenia. Jedynie wypełniona oczekiwaniem na ciąg dalszy cisza.
  — Mogę jedynie podejrzewać, że jestem tak samo zawiedziony jak mieszkańcy Riverdale. Wiedziałem, że sytuacja w środku jest tragiczna, zarówno za sprawą mediów, jak i samego wojska, które postanowiło wspomóc miasto dodatkowymi siłami. Nie sądziłem jednak, że trafię do organizacji, która jest tak zdezorganizowana, że dzieci w piaskownicy wykazują dużo większy zakres zasad odnośnie wspólnego współżycia i rozwiązywania konfliktów — chłodny głos nawet na chwilę się nie zawahał. Nie wypełniał go jednak pogardą, mimo że gdzieś w środku bez wątpienia ją odczuwał. Nie do dziennikarza. Do organizacji, które oskarżał. Policja, Wolves, niezależnie od tego na którą grupę by nie patrzył, nie potrafił wykrzesać z siebie większego szacunku widząc struktury ich działania. Przynajmniej nie w tym momencie.
  — Nie jestem w stanie stwierdzić z pełnym przekonaniem co było przyczyną, niemniej wygląda na to że sytuacja w którymś momencie przerosła zarząd, a wszystko posypało się jak domek z kart. Nic zatem dziwnego, że sięgnięto po pomoc z zewnątrz. Ludzi, którzy przybywają do Riverdale z wizjami, motywacją i chęcią zrobienia czegoś więcej. Pytanie brzmi, jak wielu z nich ma na tyle twarde charaktery, by nie poddać się przytłaczającej liczbie oczekiwań i ciężarowi zawiedzionego zaufania. Tu jednak pozostają jedynie spekulacje, które przetestuje czas we własnej osobie.
Seth Corriveau
Seth Corriveau
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Sob Mar 06, 2021 12:35 am

  Śmiechu w odpowiedzi zdecydowanie się nie spodziewał. Podobnie zresztą jak zaczepki, która trafiła dp niego zdecydowanie w ten sposób, w który nie powinna do niego trafić. Seth był zmęczony. W dodatku od wielu tygodni nie miał już okazji jakkolwiek dać upustu swojemu nadmiarowi energii, a podobne zwodzenie go tylko potęgowało całą gamę przeróżnych uczuć, które wolałby zepchnąć wgłąb własnej głowy. Przynajmniej na razie.
  — Przychodzi mi na myśl kilka sposobów, które nie kończą się nawet ubrudzeniem siedzeń — odpowiedział spokojnie, nie patrząc w jego kierunku. Bynajmniej nie dlatego, że nie czuł się swobodnie rzucając takimi tekstami. Jakby nie patrzeć, kompletnie nieprzejęty głos robił swoje. Zwyczajnie skupiał wzrok na drodze, by przypadkiem nie wjechać w dupę jadącego przed nimi samochodu. Bo jeśli już miał w jakąś wjeżdżać to zdecydowanie wolał tę siedzącą po jego prawej stronie.
  Zaproponowane przez niego danie brzmiało dobrze. Musiał wręcz przyznać, że zajebiście dobrze i jeśli mężczyzna prócz gustu względem dań potrafił je też dobrze wykonać to Seth zdecydowanie nie zamierzał narzekać na wybór mieszkania ponad restauracją. Przy wspomnieniu o winach zamyślił się przez chwilę, nim w końcu postukując kilkakrotnie palcami o kierownicę, zwrócił się w jego stronę korzystając z czerwonego światła.
  — Pinot Noir albo Sangiovese. Mają dość przystępną cenę, a zdecydowanie najlepiej zgrywają się z przyprawionym na ostro mięsem. Ewentualnie Pinot Gris, by zrównoważyć ostrość lekko słodką nutą — mógł częściowo zdać się na jego pamięć, jeśli Xander był w stanie przypomnieć sobie czy posiada coś z tego w swoich zbiorach. Ewentualnie mógł też po prostu kupić coś na miejscu. Ruszył lekko z miejsca, gdy sygnalizacja zmieniła się na zielone.
  "Mam nadzieję, że uratowałem się od nakazu biegnięcia za autem."
  — Na ten moment — odpowiedział z przekąsem, wyraźnie nie zamierzając ot tak pozostawić go ze spokojem ducha. Seth uwielbiał, gdy inni w jakiś sposób mieli się w jego towarzystwie na baczności. Niezależnie od tego czy odbywało się to na płaszczyźnie luźnej znajomości, mijających się na ulicy obcych czy też relacji między klientem, a zleceniobiorcą.
  Przez resztę trasy skupił się na drodze, nie zadając zbędnych pytań. Do supermarketu mieli stosunkowo blisko, a przed nimi był jeszcze cały wieczór. Puścił więc radio wypełniając samochód muzyką, nim w końcu znaleźli się na parkingu, gdzie jeszcze przez chwilę krążyli w kółko, szukając jakiegokolwiek miejsca do zaparkowania. Dopiero, gdy zgasił silnik i odpiął pas, zwrócił się w jego kierunku i wychylił się do przodu, początkowo nawet nie odrywając od niego wzroku. Czarne tęczówki powoli przesunęły się w dół, gdy przerzucił kilka przedmiotów w bocznej półce na drzwiach, zaciskając palce na słuchawce z bluetoothem. Wrócił na swoje siedzenie, być może celowo, a może całkowicie przypadkiem ocierając się przy tym ręką o udo urzędnika, nim otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Zamontował urządzenie przy uchu, niemal od razu wybierając numer do Rachel.
  — Jesteś jeszcze w biurze? Świetnie. Wejdź do mnie do gabinetu. W drugiej szufladzie od góry powinna być teczka podpisana ML. Jest? — przeszedł na stronę Xandera i przywołał go gestem dłoni, wyraźnie zamierzając iść prosto do supermarketu, jednocześnie załatwiając ostatnie rzeczy na dziś — zeskanuj wszystkie zebrane w niej dokumenty i prześlij mi na maila. Wszystkie są wydrukowane dwustronnie, więc wystarczy że wrzucisz je hurtem do skanera. Mhm. Nie, nie potrzebuję. Dasz radę to zrobić w ciągu dwudziestu minut?
  Mogłeś wyciągnąć pracoholika z biura, ale nie wyciągniesz biura z pracoholika. Czy jakoś tak to szło.
Xander Roth
Xander Roth
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Pon Mar 08, 2021 12:35 am
  Trzydziestolatek z reguły reagował na wiele sytuacji śmiechem. Nie dlatego, że miał coś z deklem, choć zapewne miało to pewnie jakiś sens. Dla niego taka reakcja była czymś na zasadzie ukrycia zawstydzenia bądź braku pewności siebie. Poważnie. Nie widać tego zupełnie, ale bywają chwile, kiedy Xander wcale nie jest taki hop do przodu. Szok, prawda? Sam chciałby emanować wielkim ego, zapewne takim ludziom jest łatwiej w życiu, ale niestety świat pokarał go zbyt dużą tendencją do gadania głupot, niżeli do bycia pewnym siebie samcem alfa. Jebane geny.
  - Ughhh, teraz przez Ciebie będę myślał, o jakie sposoby Ci chodzi! - nie kontrolował zbytnio swoich reakcji, dlatego jęknął niezadowolony, chowając dłonie do kieszeni spodni. Naprawdę chciałby wiedzieć! Nienawidził żyć w niepewności, zawsze musiał o wszystkim i o wszystkich wiedzieć. Po pierwsze uwielbiał słuchać opowieści wyssanych z palca. Plotkara z niego co nie miara, należy do tej grupy ludzi, którą nazwać by można było osiedlowym monitoringiem. Może jedynie moherowej czapki mu brakuje, ale jeszcze trochę... pewnie nawet dobrze by w niej wyglądał co mogłoby być ciutkę przerażające. Druga sprawa! Teorie spiskowe to kolejna domena jego mózgu. Dlatego, jak tylko nie miał pewności do niektórych spraw od razu zaczął wymyślać niesamowite scenariusze... niektóre nie były zbyt cudowne, a już na pewno większość nie emanowała choćby gramem spójności i logiki.
  Słysząc te wszystkie nazwy wykwintnych win aż przyjrzał się dokładniej jego rysom twarzy. Kurwa, on tak na poważnie? Roth nie znał się zbytnio na winiarstwie, dlatego z reguły dla niego wina dzieliły się po prostu na czerwone i białe, ewentualnie wytrawne i słodkie. Pomińmy już całą gamę pierdół typu, półwytrwane, półsłodkie, chuje muje tam. Nie ma w życiu nic na pół! Albo lecisz na całość albo wcale.
  - Nie mam pojęcia, które mam na chacie, więc kupię najwyżej. - tak dla pewności, bo jeszcze okaże się, że tak naprawdę ma jakieś świństwo, którego Seth nie będzie chciał wypić i wyjdzie na idiotę. Na pewno chce mu dobrze zaserwować swoje jedzonko, a do tego jednak potrzebne jest aromatyczne winko. W takim razie może mu zaufać w ich doborze!
  Na jego małą złośliwość wystawił mu jęzor, chcąc tym samym ukazać swoje wielkie oburzenie. Jego by wystawił za drzwi samochodu? Jego? A to menda wredna. Rzecz jasna na poważnie się nie obrażał, dlatego zaraz na jego pyszczku pojawił się lekki uśmiech, gdy sięgnął do kieszeni po swoją komórkę. Sprawdził godzinę i postukując palcami o ekran smartfona, rozmyślał co powinien jeszcze dokupić w sklepie. Na pewno miał ochotę na... żelki! Oj tak, to jest ważna pozycja w jego koszyku.
  Droga minęła mu stosunkowo bardzo szybko. Nim się spostrzegł byli już na parkingu pod supermarketem. Rozciągnął się na siedzeniu, czując, że wieczne siedzenie w pracy nie działa korzystnie na jego plecy. Może powinien kupić dla siebie specjalną poduszkę do spania, którą podkładałby pod swoje plecki? Ewentualnie kogoś, kto sam będzie taką jego poduszką. Podobno, jak człowiek z kimś śpi to się lepiej wysypia. Może była w tym garść prawdy, ale sam nie był przekonany, w końcu od dawna śpi w łóżku samotnie.
  Z jego łóżkowych przemyśleń wyrwał go prawnik, który świdrując go wzrokiem, doprowadził jego biedne, ślamazarne serducho do szybszego bicia. Zanim zdążył coś powiedzieć ten otarł się delikatnie dłonią o jego udo. No menda! Przebrzydła menda! On kurwa takich zna, z pewnością zrobił to celowo. Pokręcił teatralnie głową, wychodząc za nim z auta, jak tylko przywołał go do siebie gestem dłoni. Słuchając jego gadania przez słuchawkę, podszedł do niego bliżej i lekko uderzył go biodrami w jego zgrabne bioderka.
  - Jak będziesz tyle pracował to zbrzydniesz. Praca równa się stres, a to nie jest dobre dla wyglądu. Tego nie chcemy! - pogroził mu palcem, zaraz nieco wyprzedzając i wchodząc do sklepu. Wziął do ręki koszyk i pognał niczym Zygzak McXan w alejkę z warzywami. Nie zajęło mu długo, aby zapełnić połowę koszyka świeżą marchewką, batatami, burakami, cebulą, papryką i pieczarkami. Idealnie. Nie chciał nawalić za dużo warzyw, one miały być dobrym dodatkiem do głównego bohatera przedstawienia na talerzu! Dlatego następnie poleciał do alei ze słodyczami, skąd wytrzasnął kwaśne żelki w kształcie różnych dinozaurów. Tak się tym podekscytował, że aż szybko znalazł Setha i stojąc przed nim, wymachiwał mu swoją zdobyczą przed swoją twarzą.
  - Kurwa, czaisz, że to edycja limitowana! Ponoć można tam znaleźć magnez na lodówkę z jednym z tych słodziaków. Jezuuu jakbym chciał Brontozaura... - wrzucił paczkę do koszyka, przyglądając się dokładnie twarzy mężczyzny przed nim. - Jakby co jestem gotów, aby ruszyć w stronę Mordoru. - miał na myśli kasę samoobsługową, która zawsze przerażała go tym, jak dziwnie gadała...
Seth Corriveau
Seth Corriveau
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Pon Mar 08, 2021 1:30 am
  Naprawdę nie załapał czy tylko udawał, że nie łapie?
  Seth nie był w stanie w pełni ocenić Xandera tak jak by tego chciał. Jakby nie patrzeć ich relacje jak do tej pory odbywały się tylko i wyłącznie na bardziej profesjonalnym podłożu. I chociaż urzędnik był ostatnią osobą, która przejmowała się formalnością i profesjonalizmem, nadal nie wiedzieli o sobie praktycznie nic. Każdy tekst jaki wyrzucał z siebie prawnik był zatem ryzykiem, że kompletnie spierdoli swój wizerunek w jego oczach. Być może nawet do tego stopnia, że będzie musiał zmienić okienko w urzędzie, z którego pobiera dokumenty.
  Czy jakkolwiek się tym przejmował? Otóż nie.
  — O seks oralny. Nigdy nie obciągałeś nikomu w samochodzie? — zapytał tonem równie neutralnym, jakby właśnie rozprawiał o pogodzie. Trzymanie języka za zębami nigdy nie było jego mocną stroną. I właśnie dlatego został prawnikiem. Jednym z tych, którzy na sali rozpraw zmieniali się w istny płomień, gotów pochłonąć wszystko na swojej drodze, by osiągnąć cel. Jak widać cała ta bezpośredniość i brak skrupułów przenosiły się także na jego życie prywatne.
  "Nie mam pojęcia, które mam na chacie, więc kupię najwyżej."
  — Ty robisz obiad, ja kupuję wino — sprostował tonem nieznoszącym sprzeciwu. Musiały być jakieś granice i konkretny podział, Seth nie zamierzał nigdzie jechać na krzywy ryj. Nie robił tego z czystej uprzejmości, lecz z powodu własnego nigdy niespisanego kodeksu. Tego, którego przestrzegał tak uparcie, że gdyby Xander zamierzał protestować, prawdopodobnie po prostu odstawiłby go pod dom i pojechał w pizdu nawet nie patrząc za siebie.
  Na ten moment miał rzecz jasna inne plany. A wśród nich było między innymi kupienie jakiegoś dobrego Sangiovese, a następnie ocenienie tego co urzędnik miał w swoim prywatnym barku według dwóch klas - "zdatne do spożycia" lub "menelskie szczyny". Ludzie z reguły mieli na stanie to drugie, ale kto wie, może jeszcze pozytywnie go zaskoczy.
  "Jak będziesz tyle pracował to zbrzydniesz. Praca równa się stres, a to nie jest dobre dla wyglądu. Tego nie chcemy!"
  Przewrócił oczami w odpowiedzi, jak widać niewiele robiąc sobie z troski Xandera.
  — Co? Nie, to nie było do mnie. Wchodzę do supermarketu, więc będę kończył. Podeślij mi te skany, Rachel — wcisnął przycisk na słuchawce, kończąc tym samym rozmowę. Nawet nie próbował gonić za zielonookim, który zasuwał na miarę silnika motorówki w dupie. Nie, Seth szedł spokojnie przez supermarket nie zatrzymując się jakoś szczególnie przy żadnej półce. Zupełnie jakby jedynym powodem jego wizyty tu było wyglądanie jak milion dolarów. Gdzieś pomiędzy batatami, a burakami przesunął miękko palcami po ramieniu Xandera, by zwrócić na siebie jego uwagę.
  — Idę po wino — poinformował go krótko, nim ruszył w kierunku odpowiednich półek, porównując przez dłuższą chwilę dwa wybrane przez siebie trunki, wyraźnie nie mogąc się zdecydować. Ostatecznie zacisnął ręce na Brunello Di Montalcino Casanova Di Neri. Co prawda ze względu na fakt, że kupowali je w supermarkecie, z pewnością nie będzie tak dobre jak takie, które leżakuje w piwnicy przez dziesięć lat czekając na swój moment debiutu. Ale z dwojga złego ujdzie. Odwrócił się, już mając szukać Xandera, gdy ten wyrósł jak spod ziemi tuż przed jego twarzą, wciskając mu w nie jakieś żelki w kształcie dinozaurów.
  Przez chwilę pysk Setha był tak pusty, że przypominał wszystkie te plakaty porozwieszane na ścianach budynków i przystankach. Pokręcił głową i wsadził wino do jego koszyka, popychając go w stronę kas.
  — Zaraz przyjdę — powiedział, znikając pomiędzy półkami. Niecałe dwie, może trzy minuty później pojawił się na horyzoncie. Z dwudziestoma paczkami dinozaurowych żelek, które wyglądały jakby zaraz miały wszystkie wyjebać się na ziemię. Przechodząca obok niego siedmioletnia dziewczynka spojrzała na niego nieco dziwnie wyraźnie zazdroszcząc mu słodyczy, zgromił ją jednak wzrokiem z pogardliwym prychnięciem i ruszył w stronę Xandera, rzucając wszystkie opakowania do koszyka. Głupia gówniara.
  — Jeżeli w całym tym syfie nie będzie Brontozaura to zgłaszam reklamację — poinformował go, ściągając brwi. Wyraźnie oburzył się na samą podobną myśl. Czy Corriveau był jedną z osób, którym po powiedzeniu że smakował ci jakiś jogurt, kupowały ich całą lodówkę? Owszem.
  I zdecydowanie nie zamierzał pozwolić Xanderowi za cokolwiek zapłacić. Nic dziwnego, że ledwo kasa wygłosiła kwotę do zapłacenia, a karta Setha już dotykała terminala. Wpisał pin, odebrał paragon i wyciągnął rękę, wyraźnie czekając aż Roth poda mu torbę z zakupami. Rządzenie się jak widać przychodziło mu z niesamowitą łatwością nad którą nawet się nie zastanawiał.
  — Potrzebujesz czegoś jeszcze?
Xander Roth
Xander Roth
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Pon Mar 08, 2021 1:49 pm
  Dla Setha na zawsze pozostanie zagadką, czy Xander tak naprawdę ogarnął jego aluzję. Nie, aby był jakiś bardzo niedoświadczony w sprawach intymnych. Najzwyczajniej w świecie nie trafiał za dobrze, jeśli mowa o jego dotychczasowych partnerach. Nie przypominał sobie także, aby posiadał jakieś niesamowite przygody, na przykład w aucie. Do czego nawiązał sam mężczyzna siedzący po jego lewej stronie.
  - Niestety nie przypominam sobie. - teraz był ciekawy jak wielkie doświadczenie miał prawnik. No, na pewno jakieś miał... ba nie zdziwiłoby go nawet to, jeśli rzucałby ludzi jak zużyte rękawiczki. Nie oceniał go oczywiście, jednak był przystojnym facetem, a z nimi to niestety tak bywa, że są doskonale świadomi swojego wdzięku. Po co im jakieś związki, kiedy mogą się z kimś zabawić i spławić? Miał cichą nadzieje, że jednak nieco się mylił i brunet poza dobrym wyglądem, miał także dobre serduszko. No, oby.
Nie zamierzał się także kłócić z nim na temat tego, kto powinien co kupić. Miał wrażenie, że taka wymiana zdań i tak spełzłaby na niczym, bo nie trzeba być Sędziną, aby zorientować się, że ten facet nienawidził sprzeciwu. Akurat to Xanderowi nie przeszkadzało. Lubił, kiedy ludzie byli pewni swego, a on tego pana aż bije pewnością siebie i nadmiarem energii tam i ówdzie.
  W samym sklepie Roth był tak zafascynowany wszelkimi półeczkami z totalnie niepotrzebnymi drobiazgami do domu, że na jego słowa "Idę po wino" jedynie machnął ręką. I tak nim się spostrzegł znowu byli obok siebie, kiedy podniecał się kwaśnymi żelkami. Ten gość zdecydowanie nie powinien nigdy mieć dzieci. Z pewnością zjadłby im wszystkie słodycze, a najchętniej to jeszcze podpierdzielał zabawki. Może faceci rzeczywiście nigdy nie dorastają, co najwyżej usypiają swe wewnętrzne dziecko do granic możliwości albo w ogóle poddają je ciche eutanazji. Oby jednak w jego towarzyszu trochę tego dzieciaka zostało, bo urzędas doskonale wiedział, jak chciałby się z nim pobawić.
  Spodziewał się prędzej, że mężczyzna go wyśmieje, a ten ni z kapuchy ni z pietruchy wsadził mu wino do koszyka i pognał gdzieś, pchając biednego okularnika samotnie w kierunku kas. One naprawdę go przerażały! A co jeśli zacznie skanować produkty, a to przekleństwo się zatnie? Albo będzie krzyczeć na niego, że nie odłożył paczki prosto, przez co nie jest w stanie określić ile rzeczy tak właściwie położył na tej wadze. Od samego myślenia złapał go stres i zahuczało mu w głowie. To nie na jego nerwy!
  Widząc swój ratunek na horyzoncie aż głośno wypuścił powietrze, jakby co najmniej przebiegł trzynasto kilometrowy maraton, tak go zmęczyło samo myślenie o tej kasie. I dopiero po chwili spostrzegł, co wrzucił mu do koszyka. Przecież tego jest od groma i ciut ciut! On zdaje sobie sprawę z tego, że Xander mimo swojej miłości do kwaśnych żelek nie jest w stanie pochłonąć takiej ilości w szybkim tempie? Właściwie ciekawe, do kiedy mają datę ważności...
  - Jesteś stuknięty. Podoba mi się to. - powiedział całkiem poważnie, zaraz z głupim uśmiechem przyglądając się tym wszystkim paczkom. - Domniemam, że patrząc na tę ilość jest duże prawdopodobieństwo, że go dorwiemy! Jak nie, podpiszę się pod reklamacją. Ba, nawet dużymi literami! - no kurwa, aby pokazać jaki jest wściekły i jak bardzo zdenerwował go fakt, że nie wrzucili mu ukochanego dinozaura. Ździerstwo kompletne. On przecież niczego więcej od życia nie chce.
  Mlasnął niezbyt zadowolony, kiedy Seth zapłacił za całe zakupy. Ha kurdebele i jeszcze tak chamsko czekał, aż ten poda mu torbę! Zrobił to co prawda z lekko skrzywioną miną, poczuł się, jakby był traktowany jak niedołężny dzieciaczek. Wszystko wszystkim, ale był dorosłym, co prawda nieco głupkowatym, ale jednak mężczyzną! To uwłacza jego dumę.
  - Tak. Pozwolenia mi na zrobienie czegokolwiek. - stojąc z założonymi rękoma na klatce piersiowej, przyglądał się stworzeniu zwanym ni ma chuja we wsi, ja tu rządzę z tą swoją ulubioną miną obrażonego szczeniaka. No tego jeszcze drodzy ludzie nie było, aby ktoś się nim tak rządził! I właściwie na poważnie to mu akurat nie przeszkadzało...
Seth Corriveau
Seth Corriveau
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Pon Mar 08, 2021 2:10 pm
  "Niestety nie przypominam sobie."
  Skoro niestety to mogli to kiedyś zmienić. Seth z przyjemnością zafundowałby mu możliwość nabicia sobie podobnych doświadczeń. Na ten moment jednak, założył na ten swój zbyt mocno niedoruchany w ostatnim czasie mózg, solidny pas cnoty. Zdecydowanie musiał się ogarnąć, a skomentowanie podobnej sytuacji milczeniem było w tym momencie najlepszym wyborem. Nie chciał w końcu, by urzędnik naprawdę zaczął mu pluć do kawy, albo zaliczyć zwrot w tył, w sklepie. Najpierw go wybada, a później zacznie się zastanawiać czy chce zaryzykować zostanie wrogiem urzędników numer jeden. Czy miał wystarczająco pieniędzy na koncie, by w razie czego skazać samego siebie na wieczne opóźnienia? Ewentualnie pozostawałoby mu zaliczenie jakiejś innej urzędniczki, ale patrząc na ich średnią wieku i urodę, musiałby być naprawdę zdesperowany i stracić do siebie cały szacunek.
  Plus był taki, że po przyniesieniu sterty żelek, Xander go na poważnie nie wyśmiał. Seth z łatwością potrafił popaść w przesadę, a prześmiewcze, negatywne komentarze ze strony innych nie działały na niego ani motywująco, ani jakkolwiek pozytywnie. Choć potrafił zgrywać spory dystans do absolutnie wszystkiego, w kwestii samego siebie nie było mu tak łatwo. Jakby nie patrzeć, syndrom perfekcyjnego dziecka - w dodatku jedynaka - robił swoje.
  — Znam się na prawniczym żargonie. Postraszymy ich kilkoma artykułami na temat praw konsumenta, których nawet nie zrozumieją i zaraz dostaniemy w zwrocie całe mnóstwo magnesów — na ten moment pozostawało im jednak mieć nadzieję, że nie będzie tak źle.
  Odebarł od niego torbę z zakupami, zaraz odkrywając że całe to głupkowate zachowanie Xandera wcale, a wcale nie działa mu na nerwy. Co było swego rodzaju nowością. Choć Seth poziom cierpliwości miał pozornie bardzo wysoki, w istocie uwielbiał wyklinać na wszystkich w środku. A przeszkadzała mu cała masa rzeczy. Fakt, że kobieta po ich prawej właśnie z hukiem wywaliła dwie butelki soku na kasę samoobsługową, prawie rozbijając szkło. Zbyt głośna rozmowa mężczyzny przy czwartej kasie, który krzyczał na pół sklepu do koleżanki obok jaki mają kod na konkretne papierosy, bo znowu zapomniał. Płacz dziecka w kolejce, dokładnie cztery metry za nimi, bo matka nie kupiła mu lizaka.
  Obrażona mina szczeniaka była jednak na tyle urocza, że nawet nie próbował się wściekać. Podniósł więc rękę i przetrzepał ciemne włosy Xandera, zaraz zgarniając go mocniej ramieniem z rozbawieniem, którego nie dał po sobie poznać.
  — Pozwalam ci zrobić obiad. Będę siedział na krześle i nie wstanę nawet po to, by pomóc ci rozłożyć talerze — powiedział zaraz wypuszczając go z uścisku. Przesadzenie z kontaktem fizycznym na start mogło wynieść więcej złego niż dobrego. Poprawił nieco siatkę w dłoni i ruszył z powrotem do samochodu, tym razem całkowicie oddając nawigację urzędnikowi.

zt x2
Jean-Paul Leroux
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Wto Mar 09, 2021 1:42 pm
Chłód i obojętność Jostena mogły być wręcz zniechęcające. Jak tu wyciągnąć cokolwiek ciekawego z gościa, który ewentualnie nawet nie próbował sobą prezentować czegokolwiek ciekawego? Jednak tutaj pojawiła się cała sprzeczność, bo słowa wypowiadane przed wojskowego opowiadały wiele intrygujących historii. Na tyle intrygujących, aby Jean-Paul sięgnął po malutki notesik, a także metalowy długopis i zanotował sobie kilka słów. W trakcie wypowiedzi uważnie obserwował rozmówcę, jednak nie przerywał mu, pozwalając na pełną swobodę słowa, bez zbędnych wtrąceń. Były dwie szkoły dziennikarskie dotyczące wywiadów, a Leroux odnajdywał się gdzieś pośrodku.
Zdezorganizowana organizacja. Cóż za ciekawy… paradoks, oui? – spytał JP, tak, jakby nie był do końca pewien czy użył odpowiedniego słowa. Na jego twarzy zarysował się jednak słaby uśmiech. Sięgnął po kawę i upił nieco, pozwalając, aby intensywna przyprawa nieco go rozgrzała przed następnym pytaniem. Zapowiadało się to wszystko nader intrygująco.
Monsieur Josten, otrzymałem tutaj tyle ciekawych wątków, że aż sam nie wiem, który pociągnąć najpierw – przyznał szczerze, przygryzając lekko swój długopis. Musiał jakoś uporządkować informacje, które właśnie otrzymał, ale też nie mógł pozwolić, aby jego rozmówca zbyt długo siedział w ciszy. To byłoby… niezręczne.
Zerknął na poczynione przez siebie notatki.
Wypowiedziane przez pana słowa są bardzo gorzkie. Oczywiście wszyscy wiemy, jak wygląda rzeczywistość, ale jednak przedstawiciele prawa dosyć rzadko decydują się na tak jawne przyznanie do swojej winy. Stąd być może moje zaskoczenie. Ale i następne pytanie. Z pańskich słów wynika, że są pewne… hm, nazwijmy to, różne spojrzenia na to, jak rozwiązać sytuację z Riverdale. Ku zaskoczeniu, a może rozczarowaniu mieszkańców naszego miasta, odpowiedzią na tworzenie się kolejnych gangów było… uformowanie się gangu złożonego z przedstawicieli prawa. Les Loups, jak sami się nazwali. Może to dziecinne, ale bardziej pasowałoby Les Canides. Zostawmy jednak nazewnictwo – Jean-Paul pozwolił sobie na efektowną pauzę, zanim kontynuował. – Z pańskich słów pozwalam sobie wywnioskować, że czeka nas nieco inne podejście. Przysłowie zachęca, aby ogień zwalczać ogniem, jednak myślę, że wielu mieszkańców, w tym i ja, z radością powitałoby rzeczywistość, w której policja i wojsko zachowują się jak… cóż, policja i wojsko. Proszę mi więc zdradzić, monsieur Josten, oczywiście bez zagłębiania się w tajemnice niedostępne dla zwykłych śmiertelników, jakie są wytyczne, plany, chęci rozwiązania nawarstwiających się problemów. Jak chcecie poskromić Les Renards, jak chcecie nie dopuścić do tego, aby Les Chacals i inne tego typu organizacje przestały powstawać i jak wreszcie chcecie sprawić, abyśmy nie mówili o Les Loups, tylko o przedstawicielach prawa w Riverdale?
Długa, złożona wypowiedź, ktoś z boku mógłby nawet powiedzieć, że przegadane pytanie. Cóż, tak właśnie Jean-Paul postrzegał swoją rolę. Osoby prowadzącej dialog, która nie ogranicza się do zadawania krótkich pytań, a przedstawiania opinii właściwych dla rozmówcy, aby musiał się z nimi skonfrontować. Chciał być głosem Riverdale. Chciał, żeby Connor wytłumaczył całemu miastu, czemu ich mała ojczyzna nie działa tak, jak należy.
Długopis był gotowy do notowania kolejnych spostrzeżeń.
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Central Plaza
Nie Mar 14, 2021 10:10 pm
  Zagrywka słowna dziennikarza trafiała niezwykle w punkt, mimo że to sam Josten wcześniej ją tak określił. Nie wzruszył ramionami, nawet jeśli miał na to w tym momencie ochotę. Zamiast tego po prostu przypatrywał się przelotnie długopisowi śmigającemu po kartce papieru, jednocześnie upijając drobny łyk kawy. Zimna nie była tak dobra jak ciepła, ale też nie zamierzał jej w końcu wypić w przeciągu pięciu sekund i biegać po kolejną.
  Nie przeszkadzała mu krótka cisza, która pomiędzy nimi zapadła, gdy JP wyraźnie zbierał myśli. Szczerze mówiąc, niejednokrotnie wolał ją od rozmowy, choć zdawał sobie sprawę że dzisiejsze wyjście nie było jednym z tych, gdzie mogli po prostu posiedzieć naprzeciwko siebie i się na siebie pogapić. Przede wszystkim było jednym z tych, gdzie spotykali się ze względu na interesy, a nie przyjacielską pogawędkę, nawet jeśli być może dla niektórych z boku mogłoby to wyglądać inaczej. Gdyby nie fakt, że każde jego słowo było nagrywane.
  "Les Loups, jak sami się nazwali. Może to dziecinne, ale bardziej pasowałoby Les Canides."
  Ha. No proszę, ktoś tu bez wątpienia miał nie tylko poczucie humoru, ale i niemałą odwagę, by wypowiadać się w podobny sposób w towarzystwie kogoś, kto z owymi psami przystawał. Nieznacznie uniesiona filiżanka, stuknęła cicho o talerzyk, gdy Connor zrezygnował z kolejnego łyka napoju.
  — Obawiam się, że nie jestem właściwą osobą, która może odpowiedzieć na podobne pytania, sir — dłoń uniosła się u górze, odgarniając rude włosy w tył, gdy Josten oparł się o krzesło ledwo powstrzymując cisnące mu się na usta ciche westchnięcie.
  — Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chodzi o fakt, że próbuję cokolwiek zataić, lecz o to, że pomimo mojego stopnia wojskowego nadal pozostaję jedynie podwykonawcą. Wysłano zatem do Pana kogoś, kto nie ustala strategii, ani nie wydaje rozkazów, lecz je wykonuje. Niezależnie od własnych chęci czy planów, mam wyłącznie częściowy wpływ na to jak faktycznie wszystko zostanie przeprowadzone — gdyby wszystko zależało od niego, zmobilizowałby nie tylko wilki, ale i całą policję, by zdusić wszystko w zarodku. Zniszczyć gangi, dopóki nie rozrosną się do poziomu, w którym będzie zbyt późno. Choć kto wie, podczas gdy oni siedzieli sobie w kawiarni popijając kawę, być może właśnie Wolves po raz kolejny traciło swoją przewagę.
  — Jeżeli mogę podzielić się jednak moją prywatną opinią, sir, myślę że obaj zgodzimy się co do jednego. Prawo w tym mieście przestało obowiązywać w dawny sposób już dawno temu. A nowa rzeczywistość wymaga nowych metod. Być może bardziej brutalnych, czy jednak możemy nadal naiwnie liczyć na to, że gdy ktoś przyłoży nam pistolet do głowy, wyjdziemy na plus w całej sytuacji krzycząc wesoło 'stój w imię prawa'? — pytanie retoryczne, którego nie pociągnął dalej. Wchodził teraz na niebezpieczny teren, który kończył się opinią nie będącą oficjalnym stanowiskiem policji, lecz jego własnym.
  — Są osoby, które pokręcą teraz głową i stwierdzą, że policja powinna pozostać ostoją prawa do samego końca. Dać im oparcie starego świata, działać praworządnie. Bawić się niczym dzieci w policjantów i złodziei. Są jednak takie, które zgodzą się ze mną, że wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Rabunki, podpalenia, porwania, zaginięcia, morderstwa. To nie jest piaskownica, w której wystarczy zabrać komuś grabki. W którym momencie budzenie się o poranku do kolejnych wiadomości o zwłokach znalezionych na plaży stało się normą? Sądzę, że w tej sytuacji priorytetem policji powinno być postawienie obrony obywateli i odzyskanie ich zaufania ponad pięknymi słówkami. Bo zaufania nie odzyskuje się kolejnymi ślicznymi przemowami i obietnicami. Każdy z nas ma serdecznie dość obietnic. Tu potrzeba konkretów. Działań i reakcji. Nawet jeżeli narazimy się tym samym na krytykę ze strony pacyfistów czy obrońców zasad. Jeżeli jednak sądzą, że nadal mamy szansę bawić się w superbohaterów zgodnie z kodeksami, z przyjemnością powitam ich w naszych szeregach, wysłucham ich planu i wesprę na każdym kroku jeżeli okaże się sensowny.
  Świetnie Connor. Właśnie w skrócie przedstawiłeś całemu miastu swoją cholernie kontrowersyjną opinię, że powinniście przestać przestrzegać prawa i zająć się skurwysynami bez patrzenia na konsekwencje. Niezwykle zabawnym byłoby, gdyby poleciał stołka niedługo po przyjechaniu do Riverdale, czyż nie?
Miko
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Central Plaza
Nie Mar 14, 2021 10:22 pm
- Do choinki jasnej, dlaczego ta pogoda musi mieć takiego kręćka? - burknęła pod nosem dziewczyna, nie kryjąc kompletnie swojej frustracji. Jej akceptowalność względem tego, co działo się na zewnątrz obecnie nie istniała. Odnosiła wrażenie, że co pięć minut zmieniała się pomiędzy różnymi swoimi możliwościami, nie dając kompletnie szansy na przygotowanie się na nią.
Powodem jej frustracji był fakt, że miała nieoparte wrażenie, iż zaraz zacznie padać, a jej obecny strój nie akceptował kompletnie takiej możliwości. Jej brązowy płaszcz nie był wodoodporny, a w dodatku nie posiadał żadnego kaptura. Jedyne co chroniło jej głowę, była czarna czapka z wełnianego materiału. Czarna spódnica czy adidasy też nie stanowiły sensownej ochrony.
Chyba przesadzam.
Lekka dramatyczność pod względem pogody poprawiła jej nieco nastrój i pozwoliła przejść do dalszego działania. Obecnie znajdowała się w Supermarkecie Loblaw, a jej celem - oprócz narzekania na coś, na co nie miała kompletnie wpływu - była próba dosięgnięcia wysoko położonego produktu. Srebrzyście połyskująca paczka z płatkami kukurydzianymi znajdowała się tuż poza zasięgiem jej palców. Próby uchwycenia jej spełzały na niczym, co wywołało na jej twarzy grymas niezadowolenia.
Mam nadzieję, że osoba, która zdecydowała się akurat umieścić je tutaj, bawiła się doskonale w tworzeniu swoich sadystycznych zamiarów - pomyślała ze złością, po czym nieznacznie się rozejrzała, szukając wzrokiem jakiegoś pracownika sklepu, który mógłby jej z radością pomóc.
Tyle, że nikogo nie dostrzegała.
Sean Reave
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Central Plaza
Wto Mar 16, 2021 7:01 pm
    — Chyba mamy już wszystko.
    Ciemnowłosy chłopak w zamyśleniu przyjrzał się liście zakupów, pchając do przodu metalowy wózek, w którym znajdowały się nie tylko zebrane z półek produkty, ale także mała rudowłosa dziewczynka. Zoey przyjrzała się zebranym zakupom i wydęła dolną wargę w niezadowoleniu. Zanim zakomunikowała Reave'owi co było jego powodem, tupnęła nogą, sprawiając, że wózek zakupowy zabrzęczał w charakterystyczny sposób.
    No i co jeszcze? – przemknęło mu przez myśl, gdy z uniesioną brwią spojrzał na sześcioletnią siostrę. Kolejny raz musiał zapomnieć o czymś śmiertelnie ważnym.
    ― Nie! Obiecałeś, że dziś weźmiemy nowy smak Kapitana Chrupka ― odparła, wskazując palcem w stronę odpowiedniej alejki. Znała ten sklep aż za dobrze i pomimo tego, że Sean zdawał sobie sprawę, że powinni skupić się na najbardziej niezbędnych zakupach, nie mógł zebrać się w sobie, by odmówić jej tego, czego sobie zażyczyła.
    W pewnym sensie był jej to winien.
    — Obiecałem? W takim razie nie mamy innego wyboru — odpowiedział, wypuszczając ciężko powietrze ustami i obwieszczając tym samym własną przegraną. Mimo tego na jego ustach pojawił się nieznaczny uśmiech, gdy bez sprzeciwu ruszył w stronę alejki z płatkami śniadaniowymi.
    ― Tam, Sean! ― krzyknęła podekscytowana, gdy kolorowe pudełko znalazło się w zasięgu jej wzroku. Sprzedawcy sklepu doskonale wiedzieli, że im niżej znajdowały się produkty dedykowane dzieciom, tym większa była szansa na to, że te niepostrzeżenie wciagną je do koszyka. Zoey miała tę przewagę, że nie musiała obmyślać niecnego planu zrobienia awantury przy kasie i z zadowoleniem chwyciła kartonowe opakowanie, gdy tylko znaleźli się wystarczająco blisko odpowiedniej półki. ― Zrobimy je od razu po powrocie?
    — Zrobimy je jutro na śniadanie. Tak się umówiliśmy — zarządził, ruszając alejką w stronę najbliższej kasy. Zoey odburknęła coś pod nosem i usiadła w wózku, tuląc do siebie płatki śniadaniowe, jakby za moment miała stracić swoją ceną zdobycz.
    Wydawało się, że wcześniej kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że oprócz nich w dziale z produktami zbożowymi znajdowała się jeszcze jedna osoba. To wrażenie prysnęło jednak w chwili, w której bezpardonowo zatrzymał się obok nieznajomej dziewczyny i chwycił za opakowanie, które próbowała dosięgnąć, by zakończyć wszystkie jej cierpienia. Odruch bezwarunkowy.
    — Proszę. Jedno wystarczy?
     No tak, skoro już tu stał, równie dobrze mógł zająć się obrobieniem całej górnej półki.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach