▲▼
— Czym jest dla nas cały kompleks budynków po ostatnim przejęciu centrum handlowego?
Być może w jego nagraniu głosowym była odrobinę sarkastyczna nuta. Z drugiej strony jednak, przeszli już na tyle dużo, by ten drobny awans w rozległości obszaru był jedynie kolejną przeszkodą na ich drodze. Czy dadzą radę ją przeskoczyć, zapewne mieli się dowiedzieć w przeciągu następnych godzin.
— Jakiś pomysł na strategię, Lark? Rozdzielamy się, przejmujemy jeden po drugim, przewieszamy wielki sztandar na środku placu z napisem "Witamy w Lisolandii?" — cały czas trzymał telefon niedaleko od twarzy, by zachować ciągłość komunikacji. Tym razem zamiast postawić na krótkie głosówki, stworzył próbną grupową konferencję, wyciszając jedynie co jakiś czas mikrofon, gdy akurat nie mówił. O tym zresztą przestrzegał wszystkich na samym starcie. I nawet go nie dziwiło, że jakiś pojedynczy lis musiał o tym zapomnieć.
— Wycisz się jak nie mówisz, bo tłum ci przebija i zagłusza innych — rzucił krótko, patrząc zaraz na wyciszający się mikrofon. No.
— Wszystko brzmi jak najbardziej sensownie
Zgodził się z Lark, jednocześnie próbując ją zlokalizować. Miał w końcu naturalny radar do wyszukiwania kobiety już z daleka. Wyrobił sobie tę umiejętność dzięki wieloletnim przyczepianiu się do jej boku.
— Gdzie jesteś? — na Central Plazie było jednak zbyt wiele miejsca, by jego talent miał faktycznie zadziałać bez najmniejszych problemów. Wolał wprost zapytać ją o jakieś wskazówki niż stać jak idiota, machając na boki łbem.
— Możemy też zawsze podzielić się na grupy. Przy wsparciu Nebit nawet w dwuosobowych grupach nie będzie nam ciężko zrobić złudnego wrażenia większej liczby. Zwłaszcza, że coraz więcej mieszkańców i tak staje się naszymi fanami — krótkie parsknięcie do telefonu wyraźnie zdradziło jego rozbawienie. Zaraz machnął w powietrzu kijem baseballowym i oparł go o ziemię, postukując w niego palcami. Prawdopodobnie i dziś nie będzie go potrzebował, mimo to jak to mawiali - przezorny zawsze ubezpieczony.
Kiedyś to Nebit nie rób, Nebit nie teraz, a teraz Nebit zrób, Nebit dawaj, Nebit ogarnie. Wydęła policzki na dźwięk o tym wszystkim. Specjalnie im nie odpowiadała, tak samo jak nie mówiła nic innego, wliczając w to poinformowanie ich o dotrzymaniu im dziś towarzystwa. A że nie mogła się zdradzić ze swoją pozycją, to i ciężko było jej zaripostować ich na głosówce - w końcu tłum wszystko by usłyszał.
Musiała się srogo zastanowić jak znaleźć Lisa ukrytego pośród takiej masy urządzeń, gdzie tylko jedno z nich zdradzało jej swoją lokalizację, ale nawet jeśli robiłoby to co do metra, nadal mogła wpaść na kogoś innego.
Na szczęście Lisy miały maski, a przynajmniej ten, którego właśnie szukała.
- Chyba raczej moimi fanami - coś siorbnęło agresywnie tuż obok Lark, a także i w słuchawki reszty lisów, kiedy jakiś konus z maseczką naciągniętą praktycznie na oczy wyłonił się znikąd. Z niedługo ikoniczną już puszką Monstera, tym razem klasycznego. - Coraz gorsze te smaki, muszę się chyba przerzucić na Beaver Buzz.
Pociągnęła okrycie twarzy z powrotem na usta, komicznie teatralnie mrugając po tym parę razy oczami, jakby chwila z kawałkiem materiału na powiekach miała jej całkowicie odebrać wzrok. Głupawą torbę noszoną na ramieniu już teraz miała przyciśniętą do swojego boku, będąc w gotowości, żeby w razie czego ekspresowo wyciągnąć z niej cały potrzebny arsenał. Nawet jeśli takowy składał się ledwie z niedługo przestarzałego tabletu. Jebać Apple i te ich ciągle biegnące do przodu technologie. W ekonomii Riverdale to nie powinno być legalne.
- Co tam, mamo?
Poprawił słuchawkę w uchu, by lepiej słyszeć osoby udzielające się na grupowej konferencji. Ten sposób komunikacji był o wiele łatwiejszy niż ciągłe wgapianie się w ekran telefonu, żeby odpisać na czacie.
— Powinniśmy strzelić piękne grafity z lisami. Nie dość, że zrobi się ładniej, to od razu będzie widać do kogo należy teren — powiedział, rozglądając się wokół w celu zlokalizowania grupy. Sam nie potrafił za bardzo rysować; jego umiejętności zaczynały się na rozpoznaniu ołówka od kredki, a kończyły się na paru krzywych kreskach, ale mógłby przynajmniej potrzymać puszki ze sprejem i patrzeć na pracę bardziej utalentowanych członków gangu.
— Powinniśmy wcześniej ustalać dokładniejsze miejsce spotkania. Ciężko was znaleźć w tym tłumie — mruknął. Czy ci wszyscy ludzie nie mieli lepszych rzeczy do roboty? No naprawdę część z nich nie mogła zostać w domu albo iść gdziekolwiek indziej?
Na szczęście po chwili błądzenia udało mu się wypatrzeć właścicielkę wilczej maski i stojącą przy niej Nebit.
— To od czego zaczynamy? — zapytał, stając obok Lark.
— Średnio mi się widzą walki z policją, a robienie graffiti w środku dnia to czyste samobójstwo.
Policja mogła sobie radzić obecnie kiepsko, ale bez przesady. Nikt nie przeoczyłby bandy, która niszczy mienie publicznie i to w dodatku, w tak ostentacyjny sposób. Westchnął cicho z początku nie dodając nic innego, zupełnie jakby potrzebował krótkiej chwili na przeprocesowanie całego wydarzenia.
— Ustalanie wcześniej miejsca spotkania nie brzmi źle. Chyba po prostu wszyscy trochę zapomnieliśmy, że po przejmowaniu pojedynczych budynków przyszedł czas na tak gigantyczną przestrzeń — przekręcił kilka razy głową to w lewą, to w prawą stronę, słysząc jak wszystkie kręgi wskakują na odpowiednie miejsce, dając mu chwilową ulgę. Nagle w jego głowie pojawiła się myśl, na którą parsknął głośno, przyciskając znowu nagrywanie.
— Ej dawajcie zrobimy jakąś zrzutę wśród lisów i dojebiemy sobie na środku placu wielki lisi pomnik. Zbajeruję jakoś prezydenta miasta, żeby dał nam na to pozwolenie — po tonie jego głosu i szczerym (!) śmiechu ciężko było stwierdzić czy mówił czy nie, ale wielki posąg bez wątpienia brzmiał jak coś niezłego.
"Przed Cineplex."
Czysty odruch sprawił, że Słowik kiwnął głową, gdy tylko Lark podała swoją lokalizację. Przeciągnął się porządnie i zarzucił kij na ramię, idąc w odpowiednim kierunku. Jakby nie patrzeć, centrum znał jak własną kieszeń. Ta całkowicie podstawowa wskazówka mu wystarczyła. Opóźnienie w dotarciu mogli sprawić tylko tłoczący się wokół ludzie, choć całe szczęście drewniana pałka, na której namalował pomarańczowego lisa na czarnym tle, całkowicie wystarczyła by robili mu przejście. Nawet jeśli Słowik nigdy nie imponował jakoś mocno wyglądem.
— Prawda. WIększości jak widać nie chce się ruszyć dupy z domu.
Słowik okazywał swoje niezadowolenie dużo dobitniej niż kobieta, nieszczególnie przejmując się tym, że inne Lisy mogły odsłuchać jego wiadomość w późniejszym czasie.
— No iiidę — jęknął, przyspieszając nieco kroku. I rzeczywiście, niecałą minutę pojawił się już w zasięgu wzroku, szukając swoich towarzyszy. Oczywiście, że jego wzrok w pierwszym momencie padł właśnie na Lark. Opuścił swój kij i podbiegł do niej truchtem, stając przed nią. Nie mówił już nic więcej, skinął jedynie wszystkim głową na przywitanie i spojrzał na ich pierwszy cel, osłaniając oczy przed słońcem. Może dostaną zniżki na bilety? Nie żeby ich potrzebował, ale kto nie lubił zniżek.
Potwierdzenie ich kochanego herszta wywołało u niej mimowolne "awww". Za to nie udało jej się złożyć bardziej elokwentnej odpowiedzi - w jej słuchawce rozbrzmiał zbyt odważny pomysł, żeby go przemilczeć.
- Wolę graffiti w naszej super bazie wypadowej. Lubię nasze inwazje w pokojowym wydaniu, zamiast wszystko rozwalać - mlasnęła jakby jej opinia była absolutnie najlepsza i najjejsza, jedyna słuszna. - W sensie, mam wrażenie, że ludzie jakoś chętniej z nami współpracują, kiedy okupacja jest luźna i mogą robić co chcą, dopóki wiedzą, że to nasz teren.
Czasami bywała całkiem mądra.
Na sygnał o niedługim rozpoczęciu ich kolejnej fantastycznej delegacji wyciągnęła swój zaufany gadżecik i zaczęła w nim grzebać, trzymając go w absolutnie niewygodnej pozycji w jednej ręce, w drugiej dłoni nadal dzierżąc puszkę z Monsterem. Po tych paru łykach nie był już aż tak obrzydliwy. Argument Lark też mógł do niej dotrzeć nieco bardziej po czasie. Znajome już chyba kotki na ekranie, umilające jej cały proces przegrzebywania się przez system ochrony. Dobrze było jednak pisać sobie śmieszne kody na kolanie, kiedy było się zaspanym o 3 nad ranem.
Szczęśliwym trafem, kiedy uniosła już wzrok, gotowa rzucić: "ej, chyba się dostałam" (bo niestety, ale po akcji w centrum handlowym ktoś tu chyba wiedział, że mogą dostać się do niego jacyś nieproszeni goście), objawił się el ptasi kolega Słowiczek. Uśmiechnęła się szeroko, co objawiło się na szczęście w jej oczach.
- Ćwir.
I tyle w temacie.
- Czyli najpierw wchodzimy tutaj? Czy to znaczy że mogę puścić jakiś film na ekranach? - rozbawienie przebijało się przez jej ton tak mocno, że było wiadomo, że to może być nawet nagranie typa zapinającego swojego kolegę kikutem nogi... nie no.
A któż to zjawił się osobiście, jego ulubiona hakerka. Pysk Słowika momentalnie się rozjaśnił na widok drugiej ulubionej osoby.
— Ćwir ćwir — no bo przecież nie zostawi jej całkowicie bez odpowiedzi. Był bardzo wychowanym ptakiem.
Uniósł kciuk do góry, zgadzając się z tym prostym planem.
Ciężko było oczekiwać, że ktokolwiek będzie uciekał na jego widok. Kiedy jednak dodatkowo dochodziły do tego odpowiednie ubrania - szczególnie dodająca niepewności maska - i przede wszystkim jego ukochany kij baseballowy, ludziom od razu jakoś mniej chciało się go zaczepiać.
Ruszył więc do środka standardowo ustawiając się za Lark i wymachując luźno swoją bronią, jednocześnie wygwizdując pod nosem jakąś melodię. Lisy i tak rzadko kiedy posuwały się do jakichkolwiek agresywnych metod, więc ich obecna maniera była w tym momencie głównie grą. Chyba, że jakiś zjeb rzeczywiście postanowiłby rzucić się pomiędzy nich.
Nebit była bardzo prosta w obsłudze - pochwal jej niesamowicie piwnicowe poczucie humoru, nie wyrzucaj jej za bardzo przed ludzi, być może zamów dobre żarcie do odmętów jej domu, a uzyskasz dozgonną miłość i wdzięczność. Dlatego nic tak nie wzbudzało jej motywacji i zapału do roboty, jak "Nebit, masz wolną rękę, rzucaj memami w ramach inwazji na Riverdale". Pewnie dlatego niemal w podskokach weszła do środka Cineplexu i zakręciła się obok lady z przekąskami. Już wybierała, który, prawdopodobnie przeterminowany, sos do nachosów wypije prosto z dozownika na samym początku, w ramach świętowania udanego podboju. Ciężka decyzja, ciężka.
Tak ciężka, że Penelope z prędkością światła odstawiła ją na później, zamiast tego wracając do swojego tabletu, ostatecznie podłączając się do projektorów kinowych. Doskonale.
- Dobra, co jest klasyczne i memiczne - zmrużyła oczy nad ekranem, praktycznie wciskając w niego nos, wybierając seans dla (nie)szczęściarzy siedzących akurat na wygodnych fotelach i zajadających popcorn. Okej, coś uroczego na otwarcie było jak najbardziej na miejscu. Rozumiecie, bo dzwonek zrobił ding-dong, a oni wchodzili. - Chce ktoś coś powiedzieć w ramach "hej, przejmujemy tę hacjendę"?
Bo jej już wystarczyło po ostatnim razie, naprawdę. W międzyczasie, lub i po ewentualnej przemowie jakiegoś chętnego gagatka, zaprezentowała publice kolejne dzieło geniusza.
No cóż to mówić, teraz z już z główną grupą uderzeniową mogła się zająć przejęciem tego całego kina. Widok Słowika z kijem bejsbolowym dodawał trochę otuchy w tym wszystkim. Nawet jeśli ktoś zamierzał popełnić ten błąd i nie doceniał chłopaka ze wględu na jego wygląd, to Lark była przekonana o jego umiejętnościach. Miała przy sobie również Nebit i Lézarda, gdzie ich mały troll internetowy nie miał sobie równych w straciach sieciowych, i Lézard. Hm O nim nie wiedziała zbyt dużo, dość niedawno zaczęli współpracować ze sobą. Sprawdziła go i się nadawał, ale cały czas czuła, że to nie było wszystko co facet miał do zaoferowania. Skoro już się zebrali - nawet jeśli nie było ich zbyt dużo - to ruszyła w stronę kina. Trzeba było w końcu pokazać kto miał tutaj coś do powiedzenia.
Oczywiście mowa tu o Nebit, która od wejścia "zaatakowała' siedzących w salach. Na zadane pytanie lekko pokręciła głową.
- Myślę, że nowy repertuar będzie wystarczający, by uzyskać posłuch u obsługi. - Odpowiedziała spokojnie zbliżając się w stronę kas. Wystarczyło tylko chwilę poczekać, aż ktoś oburzony przerwaniem seansu wyjdzie z sali domagając się wyjaśnienia sprawy. Im więcej niezadowolonych klientów tym większy posłuch, a Lark miała cały dzień na takie zagrywki.
- Co myślicie, poprzeszkadzmy im jeszcze trochę czy już teraz uprzejmie wpraszamy się do gabinetu?
"Myślę, że nowy repertuar będzie wystarczający (...)"
Choć dla innych słowa Lark mogły nie być w żaden sposób zabawne, Słowik nawet nie próbował powstrzymywać śmiechu.
— Lark jak zawsze chętna do dzielenia się swoim głosem i osobą ze światem. Jesteś tak perfekcyjnym przykładem wiecznie anonimowego, idealnego lisa że przechodzi to ludzkie pojęcie.
Nie naśmiewał się z niej, w takich momentach jego wpatrzenie w kobietę zdawało się wręcz rosnąć do jakiegoś absurdalnego poziomu. Oczywiście nie mógł się powstrzymać przed lekkim, zaczepnym szturchnięciem jej łokciem.
— Nebit jak zawsze w formie. Woof — nawet hauknął w odpowiedzi na wybrany filmik, wpatrując się jsezcze przez chwilę w telebimy i całe otoczenie, w którym łagodnie mówiąc zapanował lekki chaos. Przynajmniej nim padło kolejne pytanie.
— Nie ma co przeciągać, musimy dziś obejść całą Central Plazę — powiedział wychodząc nieco naprzód. Rzecz jasna nie po to by jakkolwiek się rządzić. Wychodzenie przed szereg od samego początku nie leżało w zakresie zainteresowań Słowika. I raczej nie miało się to zmienić. Był w lisach tak długo, jak była w nich białowłosa. Jego wierność do jej osoby była w końcu dużo większa niż wobec samej grupy. Stanął przy drzwiach do gabinetu, początkowo szarpiąc za klamkę, która ku jego niezadowoleniu wcale nie puściła tak łatwo jak się tego spodziewał.
— No proszę. Jeszcze się nie nauczyli, że takie tandetne zagrywki nie działają na lisy? Czy właśnie zapina sekretarkę na biurku? — uniósł brew ku górze i położył swój kij na ziemi, turlając go pod ścianę nim odsunął się o krok od drzwi.
Jeb.
Jedno celne kopnięcie wystarczyło, by słaby zamek momentalnie puścił. Słowik zerknął na wiszące na jednym zawiasie drzwi zerkając przepraszającym wzrokiem na Lark.
— Sorki. Nie wiedziałem, że są aż tak kiepskie. Zapukałbym.
Reakcja hakerki zdała się być absolutnie odwrotna do tej Słowika. Westchnęła zawiedziona, unosząc wzrok na swoją niby ulubioną, ale aktualnie okropną i niszczącą marzenia przełożoną.
- Nudziara z ciebie, ale okej - przewróciła jeszcze oczami dla dodatkowego efektu, wyciemniając na razie ekran swojej ulubionej zabawki. Za to na późniejsze słowa ze strony ćwirka zachichotała tylko. Nie słyszała nigdy szczekającego ptaka.
Oni ruszyli sobie do gabinetu, za to Nebit stwierdziła, że nic tu po niej. Wychodzący w konsternacji z multipleksu widzowie zaraz mogli zacząć plotkować na temat możliwej przyczyny całego tego niesamowitego chaosu na ekranach kinowych, a co lepsze - słowo to mogło się rozprzestrzenić na klientów innych lokali. Więc samotny podbój wszystkich cyfrowych billboardów, ekranów, a nawet i telewizora w kawiarni, czas było zacząć.
A żeby było tematycznie, to gdzie sie nie dostała, tam na wyświetlaczu pojawił się pikselowy tańczący kawaii lis. To było życie, chłopaki.
First topic message reminder :
TEREN
FOXES
FOXES
Central Plaza
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.
Supermarket Loblaw
Jeden z największych supermarketów w Riverdale City, który jako jedyny zdaje się kompletnie nie przejmować odcięciem miasta od reszty świata. Regularne, obfite dostawy pozwalają wszystkim mieszkańcom zaopatrzyć się absolutnie we wszystkie wymarzone przez nich produkty. Nie ma co jednak liczyć na dawne solidne promocje, nawet jeśli ogólne ceny oscylują w kategorii "przystępne".
Cineplex Cinema
Chcesz iść do kina w Vancouver, choć nie jesteś pewien jakie dokładnie miejsce powinieneś wybrać? Nawet nie ma co się zastanawiać nad różnymi opcjami. Niezależnie od tego kogo zapytasz, jedynym słusznym wyborem jest Cineplex Cinema. Największa sieć oferująca nie tylko wszystkie najnowsze seanse, ale i bilety w całkowicie przyzwoitej cenie.
Lodowisko Rogers Arena
Hala została otwarta w 1995 roku i zbudowana za prywatne pieniądze. Nazywała się General Motors Place, lecz MKOL na czas olimpiady - wtedy jeszcze za czasów Vancouver - nakazał zmiany tejże nazwy, jako że obiekty olimpijskie nie mogą czerpać inspiracji z miana sponsora. Dawniej grały tutaj Vancouver Grizzlies (NBA, obecnie Memphis Grizzlies) i Vancouver Ravens (NLL). W hali znajduje się 88 luksusowych apartamentów oraz 12 apartamentów gościnnych, jednak połowa z nich na skutek pożarów została wyłączona z użytku. Tutejsza szkoła kiedyś oferowała naukę jazdy na łyżwach na wszelkich poziomach. Teraz lodowisko jest jedynie udostępniane zwyczajnym mieszkańcom i prywatnym instruktorom, którzy od czasów zbudowania muru stracili swą możliwość dalszego rozwoju kariery.
Kawiarnia Red Coffee
Red Coffee to obowiązkowy przystanek dla osób, które chcą w miłej atmosferze spotkać się ze znajomymi, wypić dobrą kawę, przekąsić coś dobrego oraz nacieszyć wzrok czymś o wiele ładniejszym niż zdewastowane ulice miasta. Już od wejścia gości wita aromatyczny zapach kawy i innych smakowitych napoi. Szczególnie upodobali sobie to miejsce młodzi ludzie, chcący odprężyć się po zajęciach lub po prostu spędzić czas poza domem. W wystroju dominuje czerwony kolor - nawet filiżanki są podawane na ozdobnych czerwonych talerzykach. Liczne kanapy ustawiono pod ścianami. Kawiarnia poza jedzeniem i piciem oferuje również planszówki oraz niemałą kolekcję książek, które można wypożyczyć na miejscu. Co jakiś czas organizowane są spotkania fanów gier planszowych, podczas których właściciele udostępniają specjalne menu z limitowanymi pozycjami, niedostępnymi w inne dni.
Bill Reid Gallery of Northwest Coast Art
Przez dziesięciolecia dzieła nieżyjącego już Billa Reida, rzeźbiarza, złotnika, pisarza, nadawcy i jednego z najbardziej szanowanych artystów w Kolumbii Brytyjskiej, były wystawiane w instytucjach w całej Kanadzie, a nawet uświetniły kanadyjski banknot 20-dolarowy. W 2008 roku w centrum Vancouver otwarto galerię poświęconą twórczości Reida i innych artystów z północno-zachodniego wybrzeża. Przechodnie mogliby łatwo przegapić ten klejnot, który jest schowany z dala od zgiełku, ale ci, którzy go odnajdą, są sowicie wynagradzani.
Efekt terenu: Central Plaza stało się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu B. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
Jeden z największych supermarketów w Riverdale City, który jako jedyny zdaje się kompletnie nie przejmować odcięciem miasta od reszty świata. Regularne, obfite dostawy pozwalają wszystkim mieszkańcom zaopatrzyć się absolutnie we wszystkie wymarzone przez nich produkty. Nie ma co jednak liczyć na dawne solidne promocje, nawet jeśli ogólne ceny oscylują w kategorii "przystępne".
Cineplex Cinema
Chcesz iść do kina w Vancouver, choć nie jesteś pewien jakie dokładnie miejsce powinieneś wybrać? Nawet nie ma co się zastanawiać nad różnymi opcjami. Niezależnie od tego kogo zapytasz, jedynym słusznym wyborem jest Cineplex Cinema. Największa sieć oferująca nie tylko wszystkie najnowsze seanse, ale i bilety w całkowicie przyzwoitej cenie.
Lodowisko Rogers Arena
Hala została otwarta w 1995 roku i zbudowana za prywatne pieniądze. Nazywała się General Motors Place, lecz MKOL na czas olimpiady - wtedy jeszcze za czasów Vancouver - nakazał zmiany tejże nazwy, jako że obiekty olimpijskie nie mogą czerpać inspiracji z miana sponsora. Dawniej grały tutaj Vancouver Grizzlies (NBA, obecnie Memphis Grizzlies) i Vancouver Ravens (NLL). W hali znajduje się 88 luksusowych apartamentów oraz 12 apartamentów gościnnych, jednak połowa z nich na skutek pożarów została wyłączona z użytku. Tutejsza szkoła kiedyś oferowała naukę jazdy na łyżwach na wszelkich poziomach. Teraz lodowisko jest jedynie udostępniane zwyczajnym mieszkańcom i prywatnym instruktorom, którzy od czasów zbudowania muru stracili swą możliwość dalszego rozwoju kariery.
Kawiarnia Red Coffee
Red Coffee to obowiązkowy przystanek dla osób, które chcą w miłej atmosferze spotkać się ze znajomymi, wypić dobrą kawę, przekąsić coś dobrego oraz nacieszyć wzrok czymś o wiele ładniejszym niż zdewastowane ulice miasta. Już od wejścia gości wita aromatyczny zapach kawy i innych smakowitych napoi. Szczególnie upodobali sobie to miejsce młodzi ludzie, chcący odprężyć się po zajęciach lub po prostu spędzić czas poza domem. W wystroju dominuje czerwony kolor - nawet filiżanki są podawane na ozdobnych czerwonych talerzykach. Liczne kanapy ustawiono pod ścianami. Kawiarnia poza jedzeniem i piciem oferuje również planszówki oraz niemałą kolekcję książek, które można wypożyczyć na miejscu. Co jakiś czas organizowane są spotkania fanów gier planszowych, podczas których właściciele udostępniają specjalne menu z limitowanymi pozycjami, niedostępnymi w inne dni.
Bill Reid Gallery of Northwest Coast Art
Przez dziesięciolecia dzieła nieżyjącego już Billa Reida, rzeźbiarza, złotnika, pisarza, nadawcy i jednego z najbardziej szanowanych artystów w Kolumbii Brytyjskiej, były wystawiane w instytucjach w całej Kanadzie, a nawet uświetniły kanadyjski banknot 20-dolarowy. W 2008 roku w centrum Vancouver otwarto galerię poświęconą twórczości Reida i innych artystów z północno-zachodniego wybrzeża. Przechodnie mogliby łatwo przegapić ten klejnot, który jest schowany z dala od zgiełku, ale ci, którzy go odnajdą, są sowicie wynagradzani.
__________
Efekt terenu: Central Plaza stało się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu B. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
— Czym jest dla nas cały kompleks budynków po ostatnim przejęciu centrum handlowego?
Być może w jego nagraniu głosowym była odrobinę sarkastyczna nuta. Z drugiej strony jednak, przeszli już na tyle dużo, by ten drobny awans w rozległości obszaru był jedynie kolejną przeszkodą na ich drodze. Czy dadzą radę ją przeskoczyć, zapewne mieli się dowiedzieć w przeciągu następnych godzin.
— Jakiś pomysł na strategię, Lark? Rozdzielamy się, przejmujemy jeden po drugim, przewieszamy wielki sztandar na środku placu z napisem "Witamy w Lisolandii?" — cały czas trzymał telefon niedaleko od twarzy, by zachować ciągłość komunikacji. Tym razem zamiast postawić na krótkie głosówki, stworzył próbną grupową konferencję, wyciszając jedynie co jakiś czas mikrofon, gdy akurat nie mówił. O tym zresztą przestrzegał wszystkich na samym starcie. I nawet go nie dziwiło, że jakiś pojedynczy lis musiał o tym zapomnieć.
— Wycisz się jak nie mówisz, bo tłum ci przebija i zagłusza innych — rzucił krótko, patrząc zaraz na wyciszający się mikrofon. No.
[Przejęcie 2/15]
Ubiór + maska wilka
Ubiór + maska wilka
Trzeba przyznać, że Liski nabierały rozpędu. Pozostało tylko utrzymać to wszystko w garści. Teraz mieli porwać się na coś dużego, naprawdę dużego. Zbliżała się do kompleksu budynków poprawiając słuchawkę w uchu i mikrofon ukryty pod maską. Szczególnie, że mieli pogadankę na czacie głosowym. Ciekawe rozwiązanie.
- Spacerek, jak nie my. To kto? - Uśmiechnęła się lekko odpowiadając Słowikowi, sama nie była jeszcze dokładnie chcą przejąć ten teren. - Na szczęście mamy kogoś, komu nie przeszkadza rozległość celu i może zaatakować wszystkie budynki naraz. Słyszysz Nebit? Będziesz miała znów czas by się popisać.
Już przy ostatniej akcji ich mały troll stanął na wysokości zadania. Teraz zrobi zapewne tak samo.
- Nie miałam czasu przygotować flagi, ale myślę, że najlepszym pomysłem będzie by Nebit przygotowała nam grunt, a my po kolei będziemy przejmować lokację po lokacji. Niedługo będę na miejscu... - Przerwała na chwilę, bo tłum zagłuszał ją całkowicie. - Jakieś uwagi? Propozycje?
- Spacerek, jak nie my. To kto? - Uśmiechnęła się lekko odpowiadając Słowikowi, sama nie była jeszcze dokładnie chcą przejąć ten teren. - Na szczęście mamy kogoś, komu nie przeszkadza rozległość celu i może zaatakować wszystkie budynki naraz. Słyszysz Nebit? Będziesz miała znów czas by się popisać.
Już przy ostatniej akcji ich mały troll stanął na wysokości zadania. Teraz zrobi zapewne tak samo.
- Nie miałam czasu przygotować flagi, ale myślę, że najlepszym pomysłem będzie by Nebit przygotowała nam grunt, a my po kolei będziemy przejmować lokację po lokacji. Niedługo będę na miejscu... - Przerwała na chwilę, bo tłum zagłuszał ją całkowicie. - Jakieś uwagi? Propozycje?
[ Przejmowanie terenu 3/15 ]
— Wszystko brzmi jak najbardziej sensownie
Zgodził się z Lark, jednocześnie próbując ją zlokalizować. Miał w końcu naturalny radar do wyszukiwania kobiety już z daleka. Wyrobił sobie tę umiejętność dzięki wieloletnim przyczepianiu się do jej boku.
— Gdzie jesteś? — na Central Plazie było jednak zbyt wiele miejsca, by jego talent miał faktycznie zadziałać bez najmniejszych problemów. Wolał wprost zapytać ją o jakieś wskazówki niż stać jak idiota, machając na boki łbem.
— Możemy też zawsze podzielić się na grupy. Przy wsparciu Nebit nawet w dwuosobowych grupach nie będzie nam ciężko zrobić złudnego wrażenia większej liczby. Zwłaszcza, że coraz więcej mieszkańców i tak staje się naszymi fanami — krótkie parsknięcie do telefonu wyraźnie zdradziło jego rozbawienie. Zaraz machnął w powietrzu kijem baseballowym i oparł go o ziemię, postukując w niego palcami. Prawdopodobnie i dziś nie będzie go potrzebował, mimo to jak to mawiali - przezorny zawsze ubezpieczony.
Kiedyś to Nebit nie rób, Nebit nie teraz, a teraz Nebit zrób, Nebit dawaj, Nebit ogarnie. Wydęła policzki na dźwięk o tym wszystkim. Specjalnie im nie odpowiadała, tak samo jak nie mówiła nic innego, wliczając w to poinformowanie ich o dotrzymaniu im dziś towarzystwa. A że nie mogła się zdradzić ze swoją pozycją, to i ciężko było jej zaripostować ich na głosówce - w końcu tłum wszystko by usłyszał.
Musiała się srogo zastanowić jak znaleźć Lisa ukrytego pośród takiej masy urządzeń, gdzie tylko jedno z nich zdradzało jej swoją lokalizację, ale nawet jeśli robiłoby to co do metra, nadal mogła wpaść na kogoś innego.
Na szczęście Lisy miały maski, a przynajmniej ten, którego właśnie szukała.
- Chyba raczej moimi fanami - coś siorbnęło agresywnie tuż obok Lark, a także i w słuchawki reszty lisów, kiedy jakiś konus z maseczką naciągniętą praktycznie na oczy wyłonił się znikąd. Z niedługo ikoniczną już puszką Monstera, tym razem klasycznego. - Coraz gorsze te smaki, muszę się chyba przerzucić na Beaver Buzz.
Pociągnęła okrycie twarzy z powrotem na usta, komicznie teatralnie mrugając po tym parę razy oczami, jakby chwila z kawałkiem materiału na powiekach miała jej całkowicie odebrać wzrok. Głupawą torbę noszoną na ramieniu już teraz miała przyciśniętą do swojego boku, będąc w gotowości, żeby w razie czego ekspresowo wyciągnąć z niej cały potrzebny arsenał. Nawet jeśli takowy składał się ledwie z niedługo przestarzałego tabletu. Jebać Apple i te ich ciągle biegnące do przodu technologie. W ekonomii Riverdale to nie powinno być legalne.
- Co tam, mamo?
| Przejęcie terenu 5/15 |
| ubiór + czarna maska materiałowa
| ubiór + czarna maska materiałowa
Poprawił słuchawkę w uchu, by lepiej słyszeć osoby udzielające się na grupowej konferencji. Ten sposób komunikacji był o wiele łatwiejszy niż ciągłe wgapianie się w ekran telefonu, żeby odpisać na czacie.
— Powinniśmy strzelić piękne grafity z lisami. Nie dość, że zrobi się ładniej, to od razu będzie widać do kogo należy teren — powiedział, rozglądając się wokół w celu zlokalizowania grupy. Sam nie potrafił za bardzo rysować; jego umiejętności zaczynały się na rozpoznaniu ołówka od kredki, a kończyły się na paru krzywych kreskach, ale mógłby przynajmniej potrzymać puszki ze sprejem i patrzeć na pracę bardziej utalentowanych członków gangu.
— Powinniśmy wcześniej ustalać dokładniejsze miejsce spotkania. Ciężko was znaleźć w tym tłumie — mruknął. Czy ci wszyscy ludzie nie mieli lepszych rzeczy do roboty? No naprawdę część z nich nie mogła zostać w domu albo iść gdziekolwiek indziej?
Na szczęście po chwili błądzenia udało mu się wypatrzeć właścicielkę wilczej maski i stojącą przy niej Nebit.
— To od czego zaczynamy? — zapytał, stając obok Lark.
[ Przejmowanie terenu 6/15 ]
— Średnio mi się widzą walki z policją, a robienie graffiti w środku dnia to czyste samobójstwo.
Policja mogła sobie radzić obecnie kiepsko, ale bez przesady. Nikt nie przeoczyłby bandy, która niszczy mienie publicznie i to w dodatku, w tak ostentacyjny sposób. Westchnął cicho z początku nie dodając nic innego, zupełnie jakby potrzebował krótkiej chwili na przeprocesowanie całego wydarzenia.
— Ustalanie wcześniej miejsca spotkania nie brzmi źle. Chyba po prostu wszyscy trochę zapomnieliśmy, że po przejmowaniu pojedynczych budynków przyszedł czas na tak gigantyczną przestrzeń — przekręcił kilka razy głową to w lewą, to w prawą stronę, słysząc jak wszystkie kręgi wskakują na odpowiednie miejsce, dając mu chwilową ulgę. Nagle w jego głowie pojawiła się myśl, na którą parsknął głośno, przyciskając znowu nagrywanie.
— Ej dawajcie zrobimy jakąś zrzutę wśród lisów i dojebiemy sobie na środku placu wielki lisi pomnik. Zbajeruję jakoś prezydenta miasta, żeby dał nam na to pozwolenie — po tonie jego głosu i szczerym (!) śmiechu ciężko było stwierdzić czy mówił czy nie, ale wielki posąg bez wątpienia brzmiał jak coś niezłego.
[ Przejmowanie terenu 7/15 ]
Wcisnęła dłonie w kieszenie spodni, rozglądając się na szybko, by ogarnąć jakiś konkretny punkt odniesienia. Głosy w słuchawce miały rację, ogarniecie konkretnej lokalizacji przed spotkaniem ułatwia kilka rzeczy, ale również pierwszy raz szarpią się na coś tak dużego.
- Przed Cineplex' - odpowiedziała spokojnie, kiedy to upewniła się czy aby na pewno będzie to wystarczający opis. Uznała, ze tak. Szczególnie, że Słowik miał swojego rodzaju czujnik i pewno w przeciągu maksymalnie kilku minut zjawi się tutaj, zależy jak daleko się znajdował. Tudzież postanowiła się nie ruszać, by nie musieli ganiać się po całym obiekcie. - Podział na grupy brzmi dobrze, o ile faktycznie będzie nas tylu by się dzielić. - Ot taka mała uwaga totalnie naturalnym i obojętnym tonem. Tak. Nie była zadowolona z frekwencji, ale co mogła poradzić? Przecież nie przyciągną tutaj wszystkich za kark. Siorbnięcie definitywnie zwróciło jej uwagę. Zamrugała lekko zdziwiona przyglądając się Nebitce. Oh? Nie spodziewała się jej tutaj. Znaczy. Nebit była zawsze. Wszędzie. Pytanie było czy pakowała swoją fizyczną formę w inne miejsca niż jej samotnia. Lark uśmiechnęła się pod nosem, słysząc komentarz o fanach.
- Twoimi. - Potwierdziła uśmiechając się szerzej. - Jeszcze chwila i zupełnie nie będę Ci potrzebna. - Westchnęła teatralnie, kręcąc głową. Zastanawiając się nad wyższością smaków BBuzza nad Monsterem. - W obecnej sytuacji to zapewne ciesz się, że masz chociaż tyle. - Całkowite odcięcie od cywilizacji całego miasta nie brzmiało jak coś realnego, ale jak człowiek przywyknie do tej wizji to przynajmniej w przyszłości się jakoś za bardzo nie rozczaruje.
- Nic ciekawego, czekam, aż wszyscy się zbiorą. Albo ktokolwiek... i wypraszam sobie, nie nadaje się do macierzyństwa. - Parsknęła cicho. - Słowik ma rację, w obecnej sytuacji nie stać nas na konfrontację z policją. W jakim by stanie nie byli, szkoda nadstawiać karku. Chociaż później coś się załatwi by podkreślić nasze jestestwo w tym miejscu, spokojnie - Skinęła lekko głową gdy Lézard zjawił się obok. O proszę. Kolejna owieczka do stada. - Czekamy jeszcze chwilę i przejmujemy obiekt po obiekcie. Mam nadzieje, że po pierwszym udanym przejęciu kolejne będą tylko formalnością.
Zamilkła słysząc Słowika i jego plan z posągiem. Uśmiechnęła się pod maską nie do końca będąc pewna czy Słowik w tej chwili żartował czy mówił na poważnie. - Jeszcze chwila i ludzie nas będą wielbić zobaczysz, sami postawią nam pomnik. Zaoszczędzimy przy tym fundusze i użeranie się z biurokracją. - Zaśmiała się cicho, to by było ciekawe. - Jednak zanim to nastąpi, przytargaj tu swój tyłek zanim się zestarzeje! Już już~
- Przed Cineplex' - odpowiedziała spokojnie, kiedy to upewniła się czy aby na pewno będzie to wystarczający opis. Uznała, ze tak. Szczególnie, że Słowik miał swojego rodzaju czujnik i pewno w przeciągu maksymalnie kilku minut zjawi się tutaj, zależy jak daleko się znajdował. Tudzież postanowiła się nie ruszać, by nie musieli ganiać się po całym obiekcie. - Podział na grupy brzmi dobrze, o ile faktycznie będzie nas tylu by się dzielić. - Ot taka mała uwaga totalnie naturalnym i obojętnym tonem. Tak. Nie była zadowolona z frekwencji, ale co mogła poradzić? Przecież nie przyciągną tutaj wszystkich za kark. Siorbnięcie definitywnie zwróciło jej uwagę. Zamrugała lekko zdziwiona przyglądając się Nebitce. Oh? Nie spodziewała się jej tutaj. Znaczy. Nebit była zawsze. Wszędzie. Pytanie było czy pakowała swoją fizyczną formę w inne miejsca niż jej samotnia. Lark uśmiechnęła się pod nosem, słysząc komentarz o fanach.
- Twoimi. - Potwierdziła uśmiechając się szerzej. - Jeszcze chwila i zupełnie nie będę Ci potrzebna. - Westchnęła teatralnie, kręcąc głową. Zastanawiając się nad wyższością smaków BBuzza nad Monsterem. - W obecnej sytuacji to zapewne ciesz się, że masz chociaż tyle. - Całkowite odcięcie od cywilizacji całego miasta nie brzmiało jak coś realnego, ale jak człowiek przywyknie do tej wizji to przynajmniej w przyszłości się jakoś za bardzo nie rozczaruje.
- Nic ciekawego, czekam, aż wszyscy się zbiorą. Albo ktokolwiek... i wypraszam sobie, nie nadaje się do macierzyństwa. - Parsknęła cicho. - Słowik ma rację, w obecnej sytuacji nie stać nas na konfrontację z policją. W jakim by stanie nie byli, szkoda nadstawiać karku. Chociaż później coś się załatwi by podkreślić nasze jestestwo w tym miejscu, spokojnie - Skinęła lekko głową gdy Lézard zjawił się obok. O proszę. Kolejna owieczka do stada. - Czekamy jeszcze chwilę i przejmujemy obiekt po obiekcie. Mam nadzieje, że po pierwszym udanym przejęciu kolejne będą tylko formalnością.
Zamilkła słysząc Słowika i jego plan z posągiem. Uśmiechnęła się pod maską nie do końca będąc pewna czy Słowik w tej chwili żartował czy mówił na poważnie. - Jeszcze chwila i ludzie nas będą wielbić zobaczysz, sami postawią nam pomnik. Zaoszczędzimy przy tym fundusze i użeranie się z biurokracją. - Zaśmiała się cicho, to by było ciekawe. - Jednak zanim to nastąpi, przytargaj tu swój tyłek zanim się zestarzeje! Już już~
[ Przejmowanie terenu 8/15 ]
"Przed Cineplex."
Czysty odruch sprawił, że Słowik kiwnął głową, gdy tylko Lark podała swoją lokalizację. Przeciągnął się porządnie i zarzucił kij na ramię, idąc w odpowiednim kierunku. Jakby nie patrzeć, centrum znał jak własną kieszeń. Ta całkowicie podstawowa wskazówka mu wystarczyła. Opóźnienie w dotarciu mogli sprawić tylko tłoczący się wokół ludzie, choć całe szczęście drewniana pałka, na której namalował pomarańczowego lisa na czarnym tle, całkowicie wystarczyła by robili mu przejście. Nawet jeśli Słowik nigdy nie imponował jakoś mocno wyglądem.
— Prawda. WIększości jak widać nie chce się ruszyć dupy z domu.
Słowik okazywał swoje niezadowolenie dużo dobitniej niż kobieta, nieszczególnie przejmując się tym, że inne Lisy mogły odsłuchać jego wiadomość w późniejszym czasie.
— No iiidę — jęknął, przyspieszając nieco kroku. I rzeczywiście, niecałą minutę pojawił się już w zasięgu wzroku, szukając swoich towarzyszy. Oczywiście, że jego wzrok w pierwszym momencie padł właśnie na Lark. Opuścił swój kij i podbiegł do niej truchtem, stając przed nią. Nie mówił już nic więcej, skinął jedynie wszystkim głową na przywitanie i spojrzał na ich pierwszy cel, osłaniając oczy przed słońcem. Może dostaną zniżki na bilety? Nie żeby ich potrzebował, ale kto nie lubił zniżek.
[ przejęcie terenu 9/15 ]
Potwierdzenie ich kochanego herszta wywołało u niej mimowolne "awww". Za to nie udało jej się złożyć bardziej elokwentnej odpowiedzi - w jej słuchawce rozbrzmiał zbyt odważny pomysł, żeby go przemilczeć.
- Wolę graffiti w naszej super bazie wypadowej. Lubię nasze inwazje w pokojowym wydaniu, zamiast wszystko rozwalać - mlasnęła jakby jej opinia była absolutnie najlepsza i najjejsza, jedyna słuszna. - W sensie, mam wrażenie, że ludzie jakoś chętniej z nami współpracują, kiedy okupacja jest luźna i mogą robić co chcą, dopóki wiedzą, że to nasz teren.
Czasami bywała całkiem mądra.
Na sygnał o niedługim rozpoczęciu ich kolejnej fantastycznej delegacji wyciągnęła swój zaufany gadżecik i zaczęła w nim grzebać, trzymając go w absolutnie niewygodnej pozycji w jednej ręce, w drugiej dłoni nadal dzierżąc puszkę z Monsterem. Po tych paru łykach nie był już aż tak obrzydliwy. Argument Lark też mógł do niej dotrzeć nieco bardziej po czasie. Znajome już chyba kotki na ekranie, umilające jej cały proces przegrzebywania się przez system ochrony. Dobrze było jednak pisać sobie śmieszne kody na kolanie, kiedy było się zaspanym o 3 nad ranem.
Szczęśliwym trafem, kiedy uniosła już wzrok, gotowa rzucić: "ej, chyba się dostałam" (bo niestety, ale po akcji w centrum handlowym ktoś tu chyba wiedział, że mogą dostać się do niego jacyś nieproszeni goście), objawił się el ptasi kolega Słowiczek. Uśmiechnęła się szeroko, co objawiło się na szczęście w jej oczach.
- Ćwir.
I tyle w temacie.
- Czyli najpierw wchodzimy tutaj? Czy to znaczy że mogę puścić jakiś film na ekranach? - rozbawienie przebijało się przez jej ton tak mocno, że było wiadomo, że to może być nawet nagranie typa zapinającego swojego kolegę kikutem nogi... nie no.
[ przejęcie terenu 10/15 ]
Pokiwała lekko głową na słowa Nebitki. Nie było co się wychylać z szalonymi akcjami w środku dnia i miasta. Koegzystowali z kierownictwem większości miejsc, które przejęli. Na chwile obecną to wyglądało na najlepszy plan w ich sytuacji.
Na wiadomość Słowika, że no jest w drodze, Lark uśmiechnęła się pod nosem, powstrzymując się by nagle nie zacząć go jakoś słownie poganiać. To by było dziecinne. Musiała zachować twarz, przynajmniej przy obecnych tu Lisach. Odchrząknęła cicho by jakoś odciągnąć myśli od wygłupów. Na całe szczęście Słowik zjawił się chwilę później. Zaimponował jej tym całym entuzjazmem, z którym do nich przytruchtał. Uniosła lekko dłoń w ramach przywitania.
- No skoro jesteśmy w tym naszym ubogim komplecie. Wchodzimy. Nebitka, zrób im seans, którego nie zapomną przez długi czas. Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, to najlepiej teraz. Póki nie wejdziemy do środka. - Po tych słowach ruszyła spokojnym krokiem w stronę kina. W końcu gdzie miała się śpieszyć. Obiekty jej nigdzie nie uciekną. Wejdą do środka, Nebitka zrobi swoje. Oni zrobią swoje. Wszyscy będą zadowoleni.
Na wiadomość Słowika, że no jest w drodze, Lark uśmiechnęła się pod nosem, powstrzymując się by nagle nie zacząć go jakoś słownie poganiać. To by było dziecinne. Musiała zachować twarz, przynajmniej przy obecnych tu Lisach. Odchrząknęła cicho by jakoś odciągnąć myśli od wygłupów. Na całe szczęście Słowik zjawił się chwilę później. Zaimponował jej tym całym entuzjazmem, z którym do nich przytruchtał. Uniosła lekko dłoń w ramach przywitania.
- No skoro jesteśmy w tym naszym ubogim komplecie. Wchodzimy. Nebitka, zrób im seans, którego nie zapomną przez długi czas. Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, to najlepiej teraz. Póki nie wejdziemy do środka. - Po tych słowach ruszyła spokojnym krokiem w stronę kina. W końcu gdzie miała się śpieszyć. Obiekty jej nigdzie nie uciekną. Wejdą do środka, Nebitka zrobi swoje. Oni zrobią swoje. Wszyscy będą zadowoleni.
[ Przejmowanie terenu 11/15 ]
A któż to zjawił się osobiście, jego ulubiona hakerka. Pysk Słowika momentalnie się rozjaśnił na widok drugiej ulubionej osoby.
— Ćwir ćwir — no bo przecież nie zostawi jej całkowicie bez odpowiedzi. Był bardzo wychowanym ptakiem.
Uniósł kciuk do góry, zgadzając się z tym prostym planem.
Ciężko było oczekiwać, że ktokolwiek będzie uciekał na jego widok. Kiedy jednak dodatkowo dochodziły do tego odpowiednie ubrania - szczególnie dodająca niepewności maska - i przede wszystkim jego ukochany kij baseballowy, ludziom od razu jakoś mniej chciało się go zaczepiać.
Ruszył więc do środka standardowo ustawiając się za Lark i wymachując luźno swoją bronią, jednocześnie wygwizdując pod nosem jakąś melodię. Lisy i tak rzadko kiedy posuwały się do jakichkolwiek agresywnych metod, więc ich obecna maniera była w tym momencie głównie grą. Chyba, że jakiś zjeb rzeczywiście postanowiłby rzucić się pomiędzy nich.
[ przejęcie terenu 12/15 ]
Nebit była bardzo prosta w obsłudze - pochwal jej niesamowicie piwnicowe poczucie humoru, nie wyrzucaj jej za bardzo przed ludzi, być może zamów dobre żarcie do odmętów jej domu, a uzyskasz dozgonną miłość i wdzięczność. Dlatego nic tak nie wzbudzało jej motywacji i zapału do roboty, jak "Nebit, masz wolną rękę, rzucaj memami w ramach inwazji na Riverdale". Pewnie dlatego niemal w podskokach weszła do środka Cineplexu i zakręciła się obok lady z przekąskami. Już wybierała, który, prawdopodobnie przeterminowany, sos do nachosów wypije prosto z dozownika na samym początku, w ramach świętowania udanego podboju. Ciężka decyzja, ciężka.
Tak ciężka, że Penelope z prędkością światła odstawiła ją na później, zamiast tego wracając do swojego tabletu, ostatecznie podłączając się do projektorów kinowych. Doskonale.
- Dobra, co jest klasyczne i memiczne - zmrużyła oczy nad ekranem, praktycznie wciskając w niego nos, wybierając seans dla (nie)szczęściarzy siedzących akurat na wygodnych fotelach i zajadających popcorn. Okej, coś uroczego na otwarcie było jak najbardziej na miejscu. Rozumiecie, bo dzwonek zrobił ding-dong, a oni wchodzili. - Chce ktoś coś powiedzieć w ramach "hej, przejmujemy tę hacjendę"?
Bo jej już wystarczyło po ostatnim razie, naprawdę. W międzyczasie, lub i po ewentualnej przemowie jakiegoś chętnego gagatka, zaprezentowała publice kolejne dzieło geniusza.
[ przejęcie terenu 13/15 ]
No cóż to mówić, teraz z już z główną grupą uderzeniową mogła się zająć przejęciem tego całego kina. Widok Słowika z kijem bejsbolowym dodawał trochę otuchy w tym wszystkim. Nawet jeśli ktoś zamierzał popełnić ten błąd i nie doceniał chłopaka ze wględu na jego wygląd, to Lark była przekonana o jego umiejętnościach. Miała przy sobie również Nebit i Lézarda, gdzie ich mały troll internetowy nie miał sobie równych w straciach sieciowych, i Lézard. Hm O nim nie wiedziała zbyt dużo, dość niedawno zaczęli współpracować ze sobą. Sprawdziła go i się nadawał, ale cały czas czuła, że to nie było wszystko co facet miał do zaoferowania. Skoro już się zebrali - nawet jeśli nie było ich zbyt dużo - to ruszyła w stronę kina. Trzeba było w końcu pokazać kto miał tutaj coś do powiedzenia.
Oczywiście mowa tu o Nebit, która od wejścia "zaatakowała' siedzących w salach. Na zadane pytanie lekko pokręciła głową.
- Myślę, że nowy repertuar będzie wystarczający, by uzyskać posłuch u obsługi. - Odpowiedziała spokojnie zbliżając się w stronę kas. Wystarczyło tylko chwilę poczekać, aż ktoś oburzony przerwaniem seansu wyjdzie z sali domagając się wyjaśnienia sprawy. Im więcej niezadowolonych klientów tym większy posłuch, a Lark miała cały dzień na takie zagrywki.
- Co myślicie, poprzeszkadzmy im jeszcze trochę czy już teraz uprzejmie wpraszamy się do gabinetu?
[ Przejmowanie terenu 14/15 ]
"Myślę, że nowy repertuar będzie wystarczający (...)"
Choć dla innych słowa Lark mogły nie być w żaden sposób zabawne, Słowik nawet nie próbował powstrzymywać śmiechu.
— Lark jak zawsze chętna do dzielenia się swoim głosem i osobą ze światem. Jesteś tak perfekcyjnym przykładem wiecznie anonimowego, idealnego lisa że przechodzi to ludzkie pojęcie.
Nie naśmiewał się z niej, w takich momentach jego wpatrzenie w kobietę zdawało się wręcz rosnąć do jakiegoś absurdalnego poziomu. Oczywiście nie mógł się powstrzymać przed lekkim, zaczepnym szturchnięciem jej łokciem.
— Nebit jak zawsze w formie. Woof — nawet hauknął w odpowiedzi na wybrany filmik, wpatrując się jsezcze przez chwilę w telebimy i całe otoczenie, w którym łagodnie mówiąc zapanował lekki chaos. Przynajmniej nim padło kolejne pytanie.
— Nie ma co przeciągać, musimy dziś obejść całą Central Plazę — powiedział wychodząc nieco naprzód. Rzecz jasna nie po to by jakkolwiek się rządzić. Wychodzenie przed szereg od samego początku nie leżało w zakresie zainteresowań Słowika. I raczej nie miało się to zmienić. Był w lisach tak długo, jak była w nich białowłosa. Jego wierność do jej osoby była w końcu dużo większa niż wobec samej grupy. Stanął przy drzwiach do gabinetu, początkowo szarpiąc za klamkę, która ku jego niezadowoleniu wcale nie puściła tak łatwo jak się tego spodziewał.
— No proszę. Jeszcze się nie nauczyli, że takie tandetne zagrywki nie działają na lisy? Czy właśnie zapina sekretarkę na biurku? — uniósł brew ku górze i położył swój kij na ziemi, turlając go pod ścianę nim odsunął się o krok od drzwi.
Jeb.
Jedno celne kopnięcie wystarczyło, by słaby zamek momentalnie puścił. Słowik zerknął na wiszące na jednym zawiasie drzwi zerkając przepraszającym wzrokiem na Lark.
— Sorki. Nie wiedziałem, że są aż tak kiepskie. Zapukałbym.
[ przejęcie terenu 15/15 ]
Reakcja hakerki zdała się być absolutnie odwrotna do tej Słowika. Westchnęła zawiedziona, unosząc wzrok na swoją niby ulubioną, ale aktualnie okropną i niszczącą marzenia przełożoną.
- Nudziara z ciebie, ale okej - przewróciła jeszcze oczami dla dodatkowego efektu, wyciemniając na razie ekran swojej ulubionej zabawki. Za to na późniejsze słowa ze strony ćwirka zachichotała tylko. Nie słyszała nigdy szczekającego ptaka.
Oni ruszyli sobie do gabinetu, za to Nebit stwierdziła, że nic tu po niej. Wychodzący w konsternacji z multipleksu widzowie zaraz mogli zacząć plotkować na temat możliwej przyczyny całego tego niesamowitego chaosu na ekranach kinowych, a co lepsze - słowo to mogło się rozprzestrzenić na klientów innych lokali. Więc samotny podbój wszystkich cyfrowych billboardów, ekranów, a nawet i telewizora w kawiarni, czas było zacząć.
A żeby było tematycznie, to gdzie sie nie dostała, tam na wyświetlaczu pojawił się pikselowy tańczący kawaii lis. To było życie, chłopaki.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach