▲▼
Obrzydliwy goblini śmiech wydobył się tym razem ze wszystkich głośników jakie znajdowały się wewnątrz bibliotecznego pomieszczenia. Wszystkich. Doskonała prośba, droga ćwierkliwa ptaszyno. Zaraz zaczęło się głośne stukanie klawiszy, klik klik klik, taka taka taka.
- Uwaga, uwaga, słuchajcie, odtwarzam to co będzie zloopowane na monitoringu - poważny ton, pełen profesjonalizmu, nim ekrany, na których widniał przed chwilą animowany lisek, zgasły na krótką chwilę.
A potem wpadło na nie to gówno
- MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBA PANTSU MARU MIE.
U Lisów był kompletnym świeżakiem. Dołączenie do gangu wiązało się z pewnym obowiązkiem, przywiązaniem. Nie, aby jakoś szczególnie zależało mu na bliższych przyjaźniach z tymi ludźmi. W końcu każdy z nich był anonimowy, a poza posturą ciała, głosem i ewentualnie ksywką nie wiedzieli o sobie nic. Taki rodzaj rzeczy akurat bardzo mu się podobał.
Dlaczego?
Już miał kogoś, na kim mu zależało i o kogo powinien się martwić najbardziej. Niemniej miło było należeć do pewnej grupy, a także mieć wspólny cel. Ich dzisiejszym zadaniem było przejęcie biblioteki. Svein uważał to za dobre miejsce, całkiem niezła lokalizacja. Przede wszystkim w dystrykcie, w którym mieszkał.
Dzięki temu pojawił się na miejscu całkiem szybko, natomiast odstawał nieco od reszty grupy. Po pierwsze poza Lark, która go zrekrutowała nie znał zbytnio nikogo. Czy mu to przeszkadzało? Niezbyt. Miał czas, aby wkręcić się w tutejsze klimaty. Na pewno nie miał jednak w planach robić za zbędny balast.
Oparł się o ścianę budynku, kilka kroków od organizatorki zdarzenia. Grupa zaczęła się schodzić, a Mitchie poza krótkim machnięciem na przywitanie do każdego z osobna i mruknięciem swojego pseudonimu, którego używał częściej niż imienia, nie miał nic lepszego do dodania.
Głos pewnej dziewuchy wydobywał się z urządzenia chłopaka w ciemnym włosach. Whoa, niezły bajer. Powinien zapisać się do niej na naukę hakowania, kto wie może okazałoby się to bardzo przydatne w pewnych momentach. Na przykład, kiedy zostawia Sunny samą w domu. Kto wie, kiedy do ich mieszkania wparują obcy faceci, prawda? Nawet, jeśli to byli jej znajomi z pracy bądź uczelni.
Wysłuchał planu w ciszy, jedynie co jakiś czas głośno wzdychając pod nosem. Zaczęło mu się robić ciepło pod tą maską. Cholera. Odepchnął się od ściany w momencie, w którym już czekali na sygnał, że mogą wbijać do środka.
Zdecydowanie nie powinno go dziwić, że Nebit odwaliła akurat coś takiego. Podmienienie obrazu na absolutnie zwykły byłoby w końcu kompletnie nie w tym stylu. Dlatego Słowik tak bardzo ją uwielbiał. Parsknął pod nosem z rozbawieniem. Lisy naprawdę były dla niego jak druga rodzina. A każda rodzina ma swojego pojeba, co Panda zaraz udowodnił robiąc sobie szybki makeup. Przewrócił oczami i pokręcił nieznacznie głową. Chyba było w porządku, jakby nie patrzeć narażał tylko własną tożsamość, a przy pomocy ze strony hakerki i tak powinni być bezpieczni.
Dobra stanie przed budynkiem nie miało już dłużej sensu. Machnął ręką na wszystkich poza Ivo i Lark, którzy mieli przed sobą zupełnie inną misję i wszedł do biblioteki, od razu kierując się w stronę studenciaków. Czas zrobić jakąś małą dywersję.
— Hej, Nebit. Mam nadzieję, że będziesz ze mnie dumna — rzucił do ukrytej w telefonie lisiczki, zaraz wyciągając z torby przenośny głośnik. Bluetooth momentalnie podłączył się do telefonu, gdy muzyka buchnęła na pełen regulator. Istne arcydzieło.
Czy się spóźnił? Oczywiście. Czy przyszedł wyglądając jak psu z gardła wyjęty, pognieciony, zmęczony i generalnie do niczego? Naturalnie. Czy planował się tego dnia w ogóle do czegokolwiek przydać? To się jeszcze miało okazać.
Widząc przed budynkiem przywódczynię ich wesołej bandy rozbójników, przyspieszył kroku; chciał złapać ją jeszcze zanim wejdzie do środka.
— Lark — mruknął, klepiąc ją delikatnie w ramię od tyłu, by zwrócić na siebie jej uwagę. — Jestem. Pomóc coś, czy macie sytuację pod kontrolą? — Ani słowa o tym, gdzie był, kiedy go nie było; uznał, że jeśli będzie chciała wiedzieć, sama zapyta.
Do czego można zaliczyć dane spotkanie?
Westchnęła cicho, czując, że nie umie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Kierując się sugestią wspólnego spędzenia czasu we dwójkę, wiedziała, że jej zamiary sięgały czegoś o wiele głębszego. Czego dokładniej? Brakowało jej możliwości zdefiniowania tego tak samo jak i tego, czy rzeczywiście podjęła wtedy poprawną decyzję, proponując to. Jednakże przezorność nie pozwalała jej na zostawienie tematu samego sobie, bez posiadania pewności względem pewnej sprawy...
Przynajmniej dobrze, że messenger pozwalał na łatwość w komunikacji.
Odgarnęła włosy za plecy, po czym oparła się o ścianę budynku, nie skupiając uwagi na przechodzących obok ludzi. Przymknęła nieco oczy, pozostawiając jedynie wąskie pole widzenia kierowane ku podłożu. Niespecjalnie czuła chęci na reagowanie na cokolwiek więcej w danym momencie, a przechodzący ludzie nie wyglądali na zagrożenie, które warto było brać pod uwagę. Oni byli dla niej nikim więcej niż obcymi, tak samo jak ona dla nich. Brzmiało to w jej umyśle niczym idealny środek. Gdyby tak jeszcze nie musiała tutaj koczować nie wiadomo ile czasu...
Zerknęła na telefon, wykrzywiając usta w niezadowoleniu. Zacisnęła mocniej palce.Gdzie on jest? Była pewna, że podała taką godzinę. Za wcześnie jestem?
- Czekasz na kogoś? - do jej uszu dobiegł męski głos. Z brakiem zaangażowania uniosła głowę, wlepiając niebieskie oczy w osobnika, który stanął dosłownie przed nią, rzucając swoją posturą cień.
Kim jesteś?
Zaganianie kogoś bez przyczyny - momentalnie odrzuciła taką możliwość. Dlatego też popatrzyła na nim z czymś pomiędzy uprzejmym podejściem a "o co ci chodzi typie?".
- Moja odpowiedź cokolwiek zmieni? - odpowiedziała w końcu, wzdychając. - Raczej wątpię, więc daj mi spokój - dodała szybko.
- Nie bądź taka - nieznajomy położył dłoń na ścianie, nachylając się nad Miko. - Przecież tylko się grzecznie zapytałem.
Przewróciła oczami. W innej okoliczności czułaby się zobligowana do kontynuowania owej rozmowy, by doprowadzić to w jakiś sposób dla siebie do pozytywnego zakończenia, ale...
- Powiedziałam Ci, żebyś mi - w tym momencie nadepnęła mu na lewą nogę. - dał spokój. Nie rozumiesz ludzkiego języka? - nie miała nastroju na próbę bycia chociaż trochę miłą.
First topic message reminder :
TEREN
FOXES
FOXES
Biblioteka Carnegie Branch
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.
Biblioteka zdołała przetrwać największy kryzys rozrób i zamieszek, choć nie obyło się bez nagłego i mocnego odcięcia dofinansowania od państwa. Miejsce przestało cieszyć się wielkim powodzeniem wśród uczniów i studentów, ale nadal nie zostało całkowicie opuszczone. Wielki zbiór przeróżnych książek zebranych przez lata, dalej przyciąga ludzi chcących zatracać się w kartach fikcyjnych historii, by choć przez chwilę uciec od rzeczywistości. Niektóre podręczniki i powieści pożyczono na wieczne nieoddanie, a pisemne ponaglenia wysyłane przez bibliotekarki rzadko przynoszą jakikolwiek efekt, przez co zaginione tomy nieczęsto wracają na swoje miejsce. W północnej części biblioteki wyznaczono za szybą miejsce integracji, gdzie można usiąść na długich kanapach i rozmawiać głośno do woli, bez obaw, że takie zachowanie będzie przeszkadzać innym odwiedzającym. Niektórzy powtarzają szeptem, że tutejsi bibliotekarze prócz normalnych obowiązków, otrzymali również przykaz spisywania obecnych wydarzeń, by mroczne czasy Riverdale na dobre zapisały się w kartach historii, nie pozwalając Kanadzie na ich wyparcie się.]
[ przejęcie tematu 11/15 ]
Obrzydliwy goblini śmiech wydobył się tym razem ze wszystkich głośników jakie znajdowały się wewnątrz bibliotecznego pomieszczenia. Wszystkich. Doskonała prośba, droga ćwierkliwa ptaszyno. Zaraz zaczęło się głośne stukanie klawiszy, klik klik klik, taka taka taka.
- Uwaga, uwaga, słuchajcie, odtwarzam to co będzie zloopowane na monitoringu - poważny ton, pełen profesjonalizmu, nim ekrany, na których widniał przed chwilą animowany lisek, zgasły na krótką chwilę.
A potem wpadło na nie to gówno
- MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBA PANTSU MARU MIE.
Leam 'Panda' White
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Biblioteka Carnegie Branch
Pią Mar 19, 2021 5:36 am
Pią Mar 19, 2021 5:36 am
[ Przejmowanie terenu 12/15]
Istniała opcja, iż jego strój nie był adekwatny do sytuacji, ale on w zasadzie nigdy nie był do niej dopasowany. Skulił się lekko, gdy Lark wspomniała o masce. ZNOWU. Zapewne w najbliższym czasie przymocuje mu maskę na twarz takerem, co by bolało przy ściąganiu jej. Wiecie, że nawet wyciąganie zszywek może być bolesne. Aż to sobie wyobraził. – Znasz mnie! Jestem zbyt uroczy, by zakrywać twarz. Mogę jedynie ją ulepszyć! – wyciągnął skitraną wcześniej kredkę do oczu – nie wnikajmy mu po co mu ona była. Być może rysował nią proste linie na ciele swojej ofiary, aby prosto odrąbać mu pewne części ciała. Ewentualnie rysował nią misie na ścianach. Tak, czy owak sprawnie pomalował oczy, robiąc na nich dwie wielkie czarne plamy oraz pomalował sobie nos i dorysował uśmiech. Teraz to wyglądał, jak Panda! Wyszczerzył się. Pomysły to on miał. – Zadowolona? – schował kredkę i dodał po słowach Słowika – Ja też będę grzeczny. Chyba. – jak zwykle dziwne wejście Nebit. Swoją drogą chyba nigdy nie widział, aby brała udział w akcji osobiście. Zaskakujące. Co Pani każe to sługa robi. Szkoda, że nie w jego przypadku. No ale żeby nie było to grzecznie kroczył za swoimi.
Istniała opcja, iż jego strój nie był adekwatny do sytuacji, ale on w zasadzie nigdy nie był do niej dopasowany. Skulił się lekko, gdy Lark wspomniała o masce. ZNOWU. Zapewne w najbliższym czasie przymocuje mu maskę na twarz takerem, co by bolało przy ściąganiu jej. Wiecie, że nawet wyciąganie zszywek może być bolesne. Aż to sobie wyobraził. – Znasz mnie! Jestem zbyt uroczy, by zakrywać twarz. Mogę jedynie ją ulepszyć! – wyciągnął skitraną wcześniej kredkę do oczu – nie wnikajmy mu po co mu ona była. Być może rysował nią proste linie na ciele swojej ofiary, aby prosto odrąbać mu pewne części ciała. Ewentualnie rysował nią misie na ścianach. Tak, czy owak sprawnie pomalował oczy, robiąc na nich dwie wielkie czarne plamy oraz pomalował sobie nos i dorysował uśmiech. Teraz to wyglądał, jak Panda! Wyszczerzył się. Pomysły to on miał. – Zadowolona? – schował kredkę i dodał po słowach Słowika – Ja też będę grzeczny. Chyba. – jak zwykle dziwne wejście Nebit. Swoją drogą chyba nigdy nie widział, aby brała udział w akcji osobiście. Zaskakujące. Co Pani każe to sługa robi. Szkoda, że nie w jego przypadku. No ale żeby nie było to grzecznie kroczył za swoimi.
[przejęcie tematu 13/15]
U Lisów był kompletnym świeżakiem. Dołączenie do gangu wiązało się z pewnym obowiązkiem, przywiązaniem. Nie, aby jakoś szczególnie zależało mu na bliższych przyjaźniach z tymi ludźmi. W końcu każdy z nich był anonimowy, a poza posturą ciała, głosem i ewentualnie ksywką nie wiedzieli o sobie nic. Taki rodzaj rzeczy akurat bardzo mu się podobał.
Dlaczego?
Już miał kogoś, na kim mu zależało i o kogo powinien się martwić najbardziej. Niemniej miło było należeć do pewnej grupy, a także mieć wspólny cel. Ich dzisiejszym zadaniem było przejęcie biblioteki. Svein uważał to za dobre miejsce, całkiem niezła lokalizacja. Przede wszystkim w dystrykcie, w którym mieszkał.
Dzięki temu pojawił się na miejscu całkiem szybko, natomiast odstawał nieco od reszty grupy. Po pierwsze poza Lark, która go zrekrutowała nie znał zbytnio nikogo. Czy mu to przeszkadzało? Niezbyt. Miał czas, aby wkręcić się w tutejsze klimaty. Na pewno nie miał jednak w planach robić za zbędny balast.
Oparł się o ścianę budynku, kilka kroków od organizatorki zdarzenia. Grupa zaczęła się schodzić, a Mitchie poza krótkim machnięciem na przywitanie do każdego z osobna i mruknięciem swojego pseudonimu, którego używał częściej niż imienia, nie miał nic lepszego do dodania.
Głos pewnej dziewuchy wydobywał się z urządzenia chłopaka w ciemnym włosach. Whoa, niezły bajer. Powinien zapisać się do niej na naukę hakowania, kto wie może okazałoby się to bardzo przydatne w pewnych momentach. Na przykład, kiedy zostawia Sunny samą w domu. Kto wie, kiedy do ich mieszkania wparują obcy faceci, prawda? Nawet, jeśli to byli jej znajomi z pracy bądź uczelni.
Wysłuchał planu w ciszy, jedynie co jakiś czas głośno wzdychając pod nosem. Zaczęło mu się robić ciepło pod tą maską. Cholera. Odepchnął się od ściany w momencie, w którym już czekali na sygnał, że mogą wbijać do środka.
[przejęcie tematu 14/15]
Zdecydowanie nie powinno go dziwić, że Nebit odwaliła akurat coś takiego. Podmienienie obrazu na absolutnie zwykły byłoby w końcu kompletnie nie w tym stylu. Dlatego Słowik tak bardzo ją uwielbiał. Parsknął pod nosem z rozbawieniem. Lisy naprawdę były dla niego jak druga rodzina. A każda rodzina ma swojego pojeba, co Panda zaraz udowodnił robiąc sobie szybki makeup. Przewrócił oczami i pokręcił nieznacznie głową. Chyba było w porządku, jakby nie patrzeć narażał tylko własną tożsamość, a przy pomocy ze strony hakerki i tak powinni być bezpieczni.
Dobra stanie przed budynkiem nie miało już dłużej sensu. Machnął ręką na wszystkich poza Ivo i Lark, którzy mieli przed sobą zupełnie inną misję i wszedł do biblioteki, od razu kierując się w stronę studenciaków. Czas zrobić jakąś małą dywersję.
— Hej, Nebit. Mam nadzieję, że będziesz ze mnie dumna — rzucił do ukrytej w telefonie lisiczki, zaraz wyciągając z torby przenośny głośnik. Bluetooth momentalnie podłączył się do telefonu, gdy muzyka buchnęła na pełen regulator. Istne arcydzieło.
[ ubiór: luźna czarna bluza z kapturem, dżinsy, krótkie sportowe buty + czarna materiałowa maseczka ]
[ przejmowanie terenu 15/15 ]
[ przejmowanie terenu 15/15 ]
Czy się spóźnił? Oczywiście. Czy przyszedł wyglądając jak psu z gardła wyjęty, pognieciony, zmęczony i generalnie do niczego? Naturalnie. Czy planował się tego dnia w ogóle do czegokolwiek przydać? To się jeszcze miało okazać.
Widząc przed budynkiem przywódczynię ich wesołej bandy rozbójników, przyspieszył kroku; chciał złapać ją jeszcze zanim wejdzie do środka.
— Lark — mruknął, klepiąc ją delikatnie w ramię od tyłu, by zwrócić na siebie jej uwagę. — Jestem. Pomóc coś, czy macie sytuację pod kontrolą? — Ani słowa o tym, gdzie był, kiedy go nie było; uznał, że jeśli będzie chciała wiedzieć, sama zapyta.
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ LISY
Okres nietykalności: do 19.04.2021 (włącznie)
Okres nietykalności: do 19.04.2021 (włącznie)
Wszystko zostało ustalone, przyglądała się więc chwilę na nowy mejkap Pandy i zastanawiała się jak się do tego odnieść. Z jednej strony oczywiście chodziło tu o tylko jego bezpieczeństwo, ale z drugiej strony jak kiedyś zostanie rozpoznany i złapany. Z drugiej... zresztą to nie czas i miejsce na gdybanie. Odnotowała też pojawienie się ich kolejnego świeżego nabytku i skinęła Mitchie głową. Już miała wejść do środka gdy klepnięcie w ramie skutecznie ją zatrzymało.
Oh? Jej oczom ukazał się nikt inny jak Cas. Trzeba przyznać, że na jego widok dziewczynie trochę ulżyło. Brak informacji od niego był trochę niepokojący, a teraz... stał tutaj i wyglądał jakby coś go przeżuło i wypluło.
- Dobrze, że jesteś, chociaż twój stan mnie bardziej zastanawia.- Mruknęła, o ironio. Tak wymęczony Cas był dziwniejszym widokiem niż Panda umazany krwią. - Myślę, że możesz sobie dzisiejszą akcję odpuścić i odpocząć, mam do Ciebie kilka biznesów, więc będziemy w kontakcie. Tylko zaglądaj częściej do telefonu.
Jeśli nie było nagłych nowych wypadków mogli wparować wszyscy do biblioteki. Każdy miał jakieś zadanie, czy to rozbiec się po okolicy czy też iść wykłócać się z główną bibliotekarką. Lark razem z Lezardem udała się więc do wcześniej wspominanej kobiety. Ta widząc ich maski zapewne zapowietrzyła się lekko, przypominając sobie ostatni incydent pod biblioteką. Lark pomachała jej po przyjacielsku i w kilku krokach znalazła się przy niej uśmiechając się szeroko pod maską.
Zaczęła przedstawiać poważne argumenty i sytuacje. Wiadomo, każdy widział ostatnią sytuacje pod biblioteką z białymi maskami. Dodała nieco prawdy, kto pomógł w głównej mierze rozgonić tych chłoptasiów i poważnie zapewniła, że Lisy zapewnią ochronę za pewną dozę swobody w tym miejscu....
"We're no strangers to love
You know the rules and so do I
A full commitment's what I'm thinking of
You wouldn't get this from any other guy"
Lark niemalże parsknęła śmiechem gdy do jej uszu dotarł ten dźwięk. Opanowała się jednak w ostatnim momencie i z kamienną twarzą dorzuciła.
- Dopilnuje by też nie zakłócali za często spokoju. - Dodała kolejny punkt w umowie. Po jakiejś chwili chwili dyskusji doszli do wspólnej dyskusji, że jednak Biblioteka zostanie "oficjalnie" pod protekcją i kontrolą Foxów.
Mogła teraz opuścić tą salę i wysłać wiadomość do pozostałych Lisków.
"Czujcie się ja u siebie, zasady podobne co do baru, żadnych rozrób. Ale udało się anulować karę jaką macie za nieoddane książki na czas : P Wyłączcie Ricka"
Po tym zabrała się z biblioteki
z/t - dla reszty Lisków też, chyba że chcecie to zrobić oddzielnie!
(sorki za potencjalnie słabszy post)
Oh? Jej oczom ukazał się nikt inny jak Cas. Trzeba przyznać, że na jego widok dziewczynie trochę ulżyło. Brak informacji od niego był trochę niepokojący, a teraz... stał tutaj i wyglądał jakby coś go przeżuło i wypluło.
- Dobrze, że jesteś, chociaż twój stan mnie bardziej zastanawia.- Mruknęła, o ironio. Tak wymęczony Cas był dziwniejszym widokiem niż Panda umazany krwią. - Myślę, że możesz sobie dzisiejszą akcję odpuścić i odpocząć, mam do Ciebie kilka biznesów, więc będziemy w kontakcie. Tylko zaglądaj częściej do telefonu.
Jeśli nie było nagłych nowych wypadków mogli wparować wszyscy do biblioteki. Każdy miał jakieś zadanie, czy to rozbiec się po okolicy czy też iść wykłócać się z główną bibliotekarką. Lark razem z Lezardem udała się więc do wcześniej wspominanej kobiety. Ta widząc ich maski zapewne zapowietrzyła się lekko, przypominając sobie ostatni incydent pod biblioteką. Lark pomachała jej po przyjacielsku i w kilku krokach znalazła się przy niej uśmiechając się szeroko pod maską.
Zaczęła przedstawiać poważne argumenty i sytuacje. Wiadomo, każdy widział ostatnią sytuacje pod biblioteką z białymi maskami. Dodała nieco prawdy, kto pomógł w głównej mierze rozgonić tych chłoptasiów i poważnie zapewniła, że Lisy zapewnią ochronę za pewną dozę swobody w tym miejscu....
"We're no strangers to love
You know the rules and so do I
A full commitment's what I'm thinking of
You wouldn't get this from any other guy"
Lark niemalże parsknęła śmiechem gdy do jej uszu dotarł ten dźwięk. Opanowała się jednak w ostatnim momencie i z kamienną twarzą dorzuciła.
- Dopilnuje by też nie zakłócali za często spokoju. - Dodała kolejny punkt w umowie. Po jakiejś chwili chwili dyskusji doszli do wspólnej dyskusji, że jednak Biblioteka zostanie "oficjalnie" pod protekcją i kontrolą Foxów.
Mogła teraz opuścić tą salę i wysłać wiadomość do pozostałych Lisków.
"Czujcie się ja u siebie, zasady podobne co do baru, żadnych rozrób. Ale udało się anulować karę jaką macie za nieoddane książki na czas : P Wyłączcie Ricka"
Po tym zabrała się z biblioteki
z/t - dla reszty Lisków też, chyba że chcecie to zrobić oddzielnie!
(sorki za potencjalnie słabszy post)
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Biblioteka Carnegie Branch
Sro Maj 05, 2021 5:44 pm
Sro Maj 05, 2021 5:44 pm
Strój + w dłoni czapka z daszkiem
Do czego można zaliczyć dane spotkanie?
Westchnęła cicho, czując, że nie umie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Kierując się sugestią wspólnego spędzenia czasu we dwójkę, wiedziała, że jej zamiary sięgały czegoś o wiele głębszego. Czego dokładniej? Brakowało jej możliwości zdefiniowania tego tak samo jak i tego, czy rzeczywiście podjęła wtedy poprawną decyzję, proponując to. Jednakże przezorność nie pozwalała jej na zostawienie tematu samego sobie, bez posiadania pewności względem pewnej sprawy...
Przynajmniej dobrze, że messenger pozwalał na łatwość w komunikacji.
Odgarnęła włosy za plecy, po czym oparła się o ścianę budynku, nie skupiając uwagi na przechodzących obok ludzi. Przymknęła nieco oczy, pozostawiając jedynie wąskie pole widzenia kierowane ku podłożu. Niespecjalnie czuła chęci na reagowanie na cokolwiek więcej w danym momencie, a przechodzący ludzie nie wyglądali na zagrożenie, które warto było brać pod uwagę. Oni byli dla niej nikim więcej niż obcymi, tak samo jak ona dla nich. Brzmiało to w jej umyśle niczym idealny środek. Gdyby tak jeszcze nie musiała tutaj koczować nie wiadomo ile czasu...
Zerknęła na telefon, wykrzywiając usta w niezadowoleniu. Zacisnęła mocniej palce.Gdzie on jest? Była pewna, że podała taką godzinę. Za wcześnie jestem?
- Czekasz na kogoś? - do jej uszu dobiegł męski głos. Z brakiem zaangażowania uniosła głowę, wlepiając niebieskie oczy w osobnika, który stanął dosłownie przed nią, rzucając swoją posturą cień.
Kim jesteś?
Zaganianie kogoś bez przyczyny - momentalnie odrzuciła taką możliwość. Dlatego też popatrzyła na nim z czymś pomiędzy uprzejmym podejściem a "o co ci chodzi typie?".
- Moja odpowiedź cokolwiek zmieni? - odpowiedziała w końcu, wzdychając. - Raczej wątpię, więc daj mi spokój - dodała szybko.
- Nie bądź taka - nieznajomy położył dłoń na ścianie, nachylając się nad Miko. - Przecież tylko się grzecznie zapytałem.
Przewróciła oczami. W innej okoliczności czułaby się zobligowana do kontynuowania owej rozmowy, by doprowadzić to w jakiś sposób dla siebie do pozytywnego zakończenia, ale...
- Powiedziałam Ci, żebyś mi - w tym momencie nadepnęła mu na lewą nogę. - dał spokój. Nie rozumiesz ludzkiego języka? - nie miała nastroju na próbę bycia chociaż trochę miłą.
Kris szedł wolnym krokiem w stronę umówionego miejsca, ciumkając swojego ulubionego lizaka. Zdawał sobie sprawę, że był już delikatnie spóźniony, ale przecież to nie on był inicjatorem spotkania. Skoro dziewczynie zależało, mogła poczekać. Swoją drogą trochę go ciekawiło dlaczego chciała się spotkać akurat dzisiaj. Nie żeby chłopak miał jakieś plany oprócz przeglądania internetu, ale też nie codziennie ktokolwiek zapraszał go na spotkanie.
Skręcił za róg, ale zamiast zirytowanej dziewczyny jego wzrok napotkał całkowicie inną scenę. Owszem Miko tam była, ale nie sama. Kris wyciągnął dłonie z kieszeni i zbliżył się do znajomej.
-...dał spokój. Nie rozumiesz ludzkiego języka?- usłyszał raptem skrawek rozmowy, ale to wystarczyło by połapał się co miało miejsce. Rany, jak on nie trawił takich typów. Czy tak trudno było zrozumieć, że nie znaczyło nie?
Rozgryzł lizaka, a patyczek wyrzucił gdzieś w bok. Zatrzymał się za mężczyzną i nie przebierając w środkach złapał go za kołnierz i odciągnął od dziewczyny, powodując, że facet zachwiał się i upadł na dupsko.
"Chyba powiedziała wyraźnie żebyś spierdalał, wiec co ty tu jeszcze robisz?" rzucił ostro i stanął tak by mieć na oku jednocześnie Miko jak i nieznajomego.
"Ja rozumiem, że się spóźniłem, ale ty to ewidentnie masz fart do nawiedzonych typów. To o czym chciałaś pogadać?" powiedział wyciągając kolejnego lizaka i po paru sekundach walki z papierkiem włożył go do ust. "Chcesz? Mam ich jeszcze kilka," wyciągnął w jej stronę zapieczętowany rarytas czekając na jej reakcję.
Skręcił za róg, ale zamiast zirytowanej dziewczyny jego wzrok napotkał całkowicie inną scenę. Owszem Miko tam była, ale nie sama. Kris wyciągnął dłonie z kieszeni i zbliżył się do znajomej.
-...dał spokój. Nie rozumiesz ludzkiego języka?- usłyszał raptem skrawek rozmowy, ale to wystarczyło by połapał się co miało miejsce. Rany, jak on nie trawił takich typów. Czy tak trudno było zrozumieć, że nie znaczyło nie?
Rozgryzł lizaka, a patyczek wyrzucił gdzieś w bok. Zatrzymał się za mężczyzną i nie przebierając w środkach złapał go za kołnierz i odciągnął od dziewczyny, powodując, że facet zachwiał się i upadł na dupsko.
"Chyba powiedziała wyraźnie żebyś spierdalał, wiec co ty tu jeszcze robisz?" rzucił ostro i stanął tak by mieć na oku jednocześnie Miko jak i nieznajomego.
"Ja rozumiem, że się spóźniłem, ale ty to ewidentnie masz fart do nawiedzonych typów. To o czym chciałaś pogadać?" powiedział wyciągając kolejnego lizaka i po paru sekundach walki z papierkiem włożył go do ust. "Chcesz? Mam ich jeszcze kilka," wyciągnął w jej stronę zapieczętowany rarytas czekając na jej reakcję.
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Biblioteka Carnegie Branch
Pią Maj 07, 2021 7:19 pm
Pią Maj 07, 2021 7:19 pm
Debil.
Widziała dobrze, że jej słowa nie wystarczyły, by grzecznie odszedł. Wchodzenie w dalszą dyskusję z nim było bezsensowne dla niej. W dodatku wolała osobiście urwać tę sprawę szybko, nim pogłębiłoby się to do czegoś, z czym nie umiałaby sama sobie poradzić.
- Tss, głupia suka - wydał z siebie nieznajomy, gdy Miko nadepnęła mu na stopę. Uniósł wolną rękę, by zamachnąć się z wyraźnym zamiarem uderzenia jej, gdy pojawił się za nim Kevlar, bardziej stanowczo go traktując. Z gardła natarczywego mężczyzny wyrwał się okrzyk zaskoczenia, a potem stęknięcie, gdy upadł na ziemię.
- Ty gno... - widok postury przybyłego wystarczył, by urwał swoją wypowiedź w połowie. Czarnowłosy był o wiele wyższy od niego. Wyglądał też na bardziej masywniejszego w jego oczach.
- Egh, mogłaś mówić, że masz chłopaka - mruknął głośno, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Wstał na nogi, po czym pozostawił ową dwójkę, mamrocząc coś jeszcze pod nosem. Miko za to odetchnęła z ulgą, ciesząc się w duchu z otrzymanego spokoju.
- Niby z której strony? - obruszyła się na jego słowa. - Chyba, że mówisz o sobie - dodała bez wahania, wzruszając lekko ramionami. Odejście natręta było niczym zdjęcie ciężaru z ramion.
Widok propozycji słodkości sprawił, że jej oczy zrobiły się nieco większe.
- Dzięki - wzięła od niego lizaka. Zaczęła się mocować z papierkiem, nim udało się jej rozwinąć smakołyk i wpakować go do ust. - Truskawka? - Słodkie. - Chcesz się przejść? Koczowanie pod biblioteką nie jest szczytem moich marzeń - wysunęła propozychę w jego stronę.
- Powiedziałabym, byś się domyślił, ale... - odchyliła głowę do tyłu. - Na pewno byś tego nie zrobił. Chociaż to coś złego, że chcę spędzić czas z tobą? - wskazała na niego lizakiem. - Lubię Cię mimo wszystko - przewróciła oczami. - Może chciałam Cię... No wiesz... zaprosić na randkę? - przyłożyła dłoń do policzka, odwracając wzrok niczym niewinna dziewczyna, której wstyd było mówić o takich rzeczach. Jednakże czysty śmiech wyrwany z jej gardła całkowicie zniszczył takie wyobrażenie.
- Chociaż fakt, nie mam niewinnych zamiarów tak, jakbym chciała - westchnęła. - Powiem wprost. Chciałam się osobiście upewnić, że dotrzymasz sekretu. I dostać od ciebie gwarancję osobistą wobec tego.
Widziała dobrze, że jej słowa nie wystarczyły, by grzecznie odszedł. Wchodzenie w dalszą dyskusję z nim było bezsensowne dla niej. W dodatku wolała osobiście urwać tę sprawę szybko, nim pogłębiłoby się to do czegoś, z czym nie umiałaby sama sobie poradzić.
- Tss, głupia suka - wydał z siebie nieznajomy, gdy Miko nadepnęła mu na stopę. Uniósł wolną rękę, by zamachnąć się z wyraźnym zamiarem uderzenia jej, gdy pojawił się za nim Kevlar, bardziej stanowczo go traktując. Z gardła natarczywego mężczyzny wyrwał się okrzyk zaskoczenia, a potem stęknięcie, gdy upadł na ziemię.
- Ty gno... - widok postury przybyłego wystarczył, by urwał swoją wypowiedź w połowie. Czarnowłosy był o wiele wyższy od niego. Wyglądał też na bardziej masywniejszego w jego oczach.
- Egh, mogłaś mówić, że masz chłopaka - mruknął głośno, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Wstał na nogi, po czym pozostawił ową dwójkę, mamrocząc coś jeszcze pod nosem. Miko za to odetchnęła z ulgą, ciesząc się w duchu z otrzymanego spokoju.
- Niby z której strony? - obruszyła się na jego słowa. - Chyba, że mówisz o sobie - dodała bez wahania, wzruszając lekko ramionami. Odejście natręta było niczym zdjęcie ciężaru z ramion.
Widok propozycji słodkości sprawił, że jej oczy zrobiły się nieco większe.
- Dzięki - wzięła od niego lizaka. Zaczęła się mocować z papierkiem, nim udało się jej rozwinąć smakołyk i wpakować go do ust. - Truskawka? - Słodkie. - Chcesz się przejść? Koczowanie pod biblioteką nie jest szczytem moich marzeń - wysunęła propozychę w jego stronę.
- Powiedziałabym, byś się domyślił, ale... - odchyliła głowę do tyłu. - Na pewno byś tego nie zrobił. Chociaż to coś złego, że chcę spędzić czas z tobą? - wskazała na niego lizakiem. - Lubię Cię mimo wszystko - przewróciła oczami. - Może chciałam Cię... No wiesz... zaprosić na randkę? - przyłożyła dłoń do policzka, odwracając wzrok niczym niewinna dziewczyna, której wstyd było mówić o takich rzeczach. Jednakże czysty śmiech wyrwany z jej gardła całkowicie zniszczył takie wyobrażenie.
- Chociaż fakt, nie mam niewinnych zamiarów tak, jakbym chciała - westchnęła. - Powiem wprost. Chciałam się osobiście upewnić, że dotrzymasz sekretu. I dostać od ciebie gwarancję osobistą wobec tego.
"Tsk gnojek," Kris burknął pod nosem słysząc utarte obelgi z ust mężczyzny. Powoli załączał mu się tryb nadopiekuńczego kolegi, ale mimo wszystko nie zareagował gwałtowniej. Nie przyszedł tu by się naparzać, a po za tym facet najwyraźniej zrozumiał udzieloną mu lekcję i poszedł w pizdu. Widząc jak Miko męczy się z papierkiem miał ogromną ochotę wyrwać jej lizaka i otworzyć go samemu, ale na szczęście w końcu udało jej się rozbroić jakże upartą folię.
"Jasne, chodźmy. Nie ma co tu sterczeć. Jeszcze typ wróci z kolegami i Ci się oświadczy czy coś," parsknął i uniósł dłoń by zmierzwić jej włosy, ale stary uraz zrobił swoje i jego całe prawe ramię przeszył drętwy ból na skutek czego kończyna opadła bezwiednie wdłuż ciała. Kris rozmasował ją odruchową drugą dłonią jakby miało to w czymkolwiek pomóc.
"Pierdolona ręka," wymamrotał i spojrzał na dziewczynę kątem oka.
"Zwykle miałaś jakieś powody by spędzać ze mną czas. I swoją drogą jestem super domyślny," uśmiechnął się w jej kierunku, puszczając do niej oko.
Randka? A to nowość, przeleciało mu przez myśl. Tego się akurat nie spodziewał. Z drugiej strony...
"Jeśli płacisz to może być i randka, ale znasz mnie i wiesz, że jestem...wybredny," w pełnym tego słowa znaczeniu. Gdy dziewczyna wybuchnęła śmiechem Kris pokręcił głową i również się zaśmiał.
A to mała menda.
Uśmiech jednak szybko zniknął z jego twarzy gdy Miko przyznała się dlaczego wyciągnęła go z mieszkania.
"Ach, więc o to chodzi. Nasz sekret," powiedział cicho i wlepił wzrok gdzieś przed siebie, przesuwajac lizak językiem w drugi kącik ust. Miał na nią haka, ogrome haczysko, które jeśli nadejdzie taki czas, może mu przynieść mnóstwo dobrego. Lub złego.
"Wiesz Miko, ciągle nie mogę zrozumieć jak to się stało, że większość tego parszywego miasta do tej pory Cię nie rozpoznała," istotnie go to zastanawiało i zanim potwierdzi cokolwiek chciał się tego dowiedzieć.
"Jasne, chodźmy. Nie ma co tu sterczeć. Jeszcze typ wróci z kolegami i Ci się oświadczy czy coś," parsknął i uniósł dłoń by zmierzwić jej włosy, ale stary uraz zrobił swoje i jego całe prawe ramię przeszył drętwy ból na skutek czego kończyna opadła bezwiednie wdłuż ciała. Kris rozmasował ją odruchową drugą dłonią jakby miało to w czymkolwiek pomóc.
"Pierdolona ręka," wymamrotał i spojrzał na dziewczynę kątem oka.
"Zwykle miałaś jakieś powody by spędzać ze mną czas. I swoją drogą jestem super domyślny," uśmiechnął się w jej kierunku, puszczając do niej oko.
Randka? A to nowość, przeleciało mu przez myśl. Tego się akurat nie spodziewał. Z drugiej strony...
"Jeśli płacisz to może być i randka, ale znasz mnie i wiesz, że jestem...wybredny," w pełnym tego słowa znaczeniu. Gdy dziewczyna wybuchnęła śmiechem Kris pokręcił głową i również się zaśmiał.
A to mała menda.
Uśmiech jednak szybko zniknął z jego twarzy gdy Miko przyznała się dlaczego wyciągnęła go z mieszkania.
"Ach, więc o to chodzi. Nasz sekret," powiedział cicho i wlepił wzrok gdzieś przed siebie, przesuwajac lizak językiem w drugi kącik ust. Miał na nią haka, ogrome haczysko, które jeśli nadejdzie taki czas, może mu przynieść mnóstwo dobrego. Lub złego.
"Wiesz Miko, ciągle nie mogę zrozumieć jak to się stało, że większość tego parszywego miasta do tej pory Cię nie rozpoznała," istotnie go to zastanawiało i zanim potwierdzi cokolwiek chciał się tego dowiedzieć.
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Biblioteka Carnegie Branch
Pon Maj 10, 2021 10:47 pm
Pon Maj 10, 2021 10:47 pm
- No oczywiście, że jesteś super domyślny - zgodziła się z nim szybko, przy okazji przybierając niewinny wyraz twarzy. - Zawsze, wszędzie - w jej głosie nie było słychać ani na chwilę fałszu, lecz to zarazem nie pozwalało na zdefiniowanie, czy mówiła na serio, czy zwyczajnie żartowała.
- Hola, a to nie powinno być na odwrót? - zwróciła uwagę na to, stukając palcem o policzek. - Chociaż znając ciebie, pewnie i tak byś postawił na swoim w takich przypadkach - w jej głosie znajdowała się jedynie ponura akceptacja własnego losu. - Mogę stracić i być bardziej odpowiedzialną, ale za karę sam wybierasz miejsce. Nie będę się domyślać - jak ostatnim razem, gdy w ramach przegranego zakładu nie dość, że musiała płacić za nich, to jeszcze niemało namęczyła się w poszukiwaniu miejsca, które by naprawdę odpowiadało mężczyźnie.
Nigdy nie sądziła, że mogłoby to stanowić aż tak duże wyzwanie.
- Tak. Nasz sekret. Działający w obie strony - niemalże można było zobaczyć ten uśmieszek nienawiści, gdy była o tym mowa. - Nawet nie myśl o niczym głupim. Nie pozostanę dłużna - to nawet nie była obietnica, co praktycznie całkowita pewność, że nie zamierzałaby zostawić bez echa jego działań.
Okropna z niej kobieta, prawda? Jednakże w tym wszystkim nie chciała pozostać jedyną stratną osobą, a wizja bycia ewentualnie zaszantażowaną jej się nie uśmiechała.
- To nie zapyziała wiocha mająca sto mieszkańców na krzyż - zauważyła. - Jakby to... Nie będę przecież krzyczeć na prawo i lewo o tym, prawda? - zamyśliła się. - Pamiętaj też, że wiele rzeczy wpływa na twój wygląd. Nie tylko wiek, ale strój, makijaż, oświetlenie, nawet ułożenie włosów... - chwyciła kosmyk włosów w dwa palce. - Chyba, że już jesteś na tyle stary, że nie pamiętasz, że nie zawsze miałam fioletowe włosy - posmutniała. - Zasadniczo, natura ludzka sprawia, że jak ich nie obchodzi ten temat, to nie obchodzi - wzruszyła ramionami. - Dla mnie lepiej. Wolę, by nikt nie myślał o tamtej sprawie - wyciągnęła prawą dłoń przed siebie. - Chciałbyś, by ludzie na głos opowiadali o tym, jaki los cię spotkał? - widok połowy palca był niczym przypomnieniem wobec tego, jak wyglądała jej przeszłość. - Ja zdecydowanie nie. Wolę być znana, mając zarazem czyste konto.
Zupełnie jakby tamta ja nie istniała.
- To też tyczy się ciebie. Nie działa to tak samo na ciebie, co na mnie? - spytała się zdawkowo, po czym wzruszyła ramionami. Opuściła dłonie. - Może nie. Każdy jest indywidualny - stwierdziła zaraz potem. Zaraz potem chwyciła w dwa palce patyk od lizaka. - Póki nie widzę artykułów o sobie, jest dobrze. Nawet jeśli kosztem spokoju jest dobrowolne zamknięcie się na resztę świata - posłała mu nikły uśmiech.
- Zdecydowany na miejsce na naszą randkę? - dodała szybko jeszcze pytanie.
- Hola, a to nie powinno być na odwrót? - zwróciła uwagę na to, stukając palcem o policzek. - Chociaż znając ciebie, pewnie i tak byś postawił na swoim w takich przypadkach - w jej głosie znajdowała się jedynie ponura akceptacja własnego losu. - Mogę stracić i być bardziej odpowiedzialną, ale za karę sam wybierasz miejsce. Nie będę się domyślać - jak ostatnim razem, gdy w ramach przegranego zakładu nie dość, że musiała płacić za nich, to jeszcze niemało namęczyła się w poszukiwaniu miejsca, które by naprawdę odpowiadało mężczyźnie.
Nigdy nie sądziła, że mogłoby to stanowić aż tak duże wyzwanie.
- Tak. Nasz sekret. Działający w obie strony - niemalże można było zobaczyć ten uśmieszek nienawiści, gdy była o tym mowa. - Nawet nie myśl o niczym głupim. Nie pozostanę dłużna - to nawet nie była obietnica, co praktycznie całkowita pewność, że nie zamierzałaby zostawić bez echa jego działań.
Okropna z niej kobieta, prawda? Jednakże w tym wszystkim nie chciała pozostać jedyną stratną osobą, a wizja bycia ewentualnie zaszantażowaną jej się nie uśmiechała.
- To nie zapyziała wiocha mająca sto mieszkańców na krzyż - zauważyła. - Jakby to... Nie będę przecież krzyczeć na prawo i lewo o tym, prawda? - zamyśliła się. - Pamiętaj też, że wiele rzeczy wpływa na twój wygląd. Nie tylko wiek, ale strój, makijaż, oświetlenie, nawet ułożenie włosów... - chwyciła kosmyk włosów w dwa palce. - Chyba, że już jesteś na tyle stary, że nie pamiętasz, że nie zawsze miałam fioletowe włosy - posmutniała. - Zasadniczo, natura ludzka sprawia, że jak ich nie obchodzi ten temat, to nie obchodzi - wzruszyła ramionami. - Dla mnie lepiej. Wolę, by nikt nie myślał o tamtej sprawie - wyciągnęła prawą dłoń przed siebie. - Chciałbyś, by ludzie na głos opowiadali o tym, jaki los cię spotkał? - widok połowy palca był niczym przypomnieniem wobec tego, jak wyglądała jej przeszłość. - Ja zdecydowanie nie. Wolę być znana, mając zarazem czyste konto.
Zupełnie jakby tamta ja nie istniała.
- To też tyczy się ciebie. Nie działa to tak samo na ciebie, co na mnie? - spytała się zdawkowo, po czym wzruszyła ramionami. Opuściła dłonie. - Może nie. Każdy jest indywidualny - stwierdziła zaraz potem. Zaraz potem chwyciła w dwa palce patyk od lizaka. - Póki nie widzę artykułów o sobie, jest dobrze. Nawet jeśli kosztem spokoju jest dobrowolne zamknięcie się na resztę świata - posłała mu nikły uśmiech.
- Zdecydowany na miejsce na naszą randkę? - dodała szybko jeszcze pytanie.
Kris uśmiechnął się pod nosem, na myśl o darmowym posiłku. Co by tu wybrać? Było przecież tyle różnych opcji. Jego tok myślenia został szybko przerwany głosem towarzyszki. Ciumkał lizaka i słuchał z uwagą tego, co Miko miała mu do powiedzenia. No tak, ona też miała na niego haka. Tyle, że on nie uciekał przed całym światem, a jedynie przed dwójką ludzi. Kris uniósł obie ręcę do góry w geście poddania.
"Jakże bym śmiał," opuszczając ramiona wyciągnął lizaka z buzi i oparł go o usta. "Ja robię same mądre i przemyślane rzeczy M. Głupota? To nie dla mnie," i ponownie zaczął zajadać się łakocią.
Kris spojrzał na nią z brwiami uniesionymi tak wysoko, że prawie stykały się z linią jego włosów.
"No już mnie nie obrażaj. Nie jestem stary...," może faktycznie wyleciało mu z głowy, że dziewczyna nie zawsze miała tak mocno odjechany kolor włosów, ale żeby od razu od staruchów go wyzywać. Też coś. Tym razem na szczęście jego ręka nie odmówiła posłuszeństwa i Kris poklepał ją po czubku głowy.
"W tym kolorze Ci nawet lepiej," switował. Sposępniał, gdy monolog Miko zahaczył o temat jego przeszłości. Nie miał ochoty o tym gadać, wystarczyło, że noc w noc śnił mu się ten sam koszmar. Były dni, kiedy świadomie odpalał strony informacyjne z czystej ciekawości czy ktoś jeszcze o nim pamiętał. Niestety, ale owszem. Co jakiś czas pismaki przypominały sobie o tragedii sprzed lat i ponownie wywlekano koszmar jego nastoletniego życia.
"Ta, masz rację," zgodził się z nią i przez chwilę szli w milczeniu. Humor od razu mu się poprawił gdy Miko wspomniała o jedzeniu.
"Co powiesz na burgery?" już dawno nie jadł tego jakże amerykańskiego dania i prawdę mówiąc już od jakiegoś czasu miał ochotę na porządną bułę z wołowiną i serem. "O i frytki. Nie możemy pominąć frytek," dodał po chwili.
"Jakże bym śmiał," opuszczając ramiona wyciągnął lizaka z buzi i oparł go o usta. "Ja robię same mądre i przemyślane rzeczy M. Głupota? To nie dla mnie," i ponownie zaczął zajadać się łakocią.
Kris spojrzał na nią z brwiami uniesionymi tak wysoko, że prawie stykały się z linią jego włosów.
"No już mnie nie obrażaj. Nie jestem stary...," może faktycznie wyleciało mu z głowy, że dziewczyna nie zawsze miała tak mocno odjechany kolor włosów, ale żeby od razu od staruchów go wyzywać. Też coś. Tym razem na szczęście jego ręka nie odmówiła posłuszeństwa i Kris poklepał ją po czubku głowy.
"W tym kolorze Ci nawet lepiej," switował. Sposępniał, gdy monolog Miko zahaczył o temat jego przeszłości. Nie miał ochoty o tym gadać, wystarczyło, że noc w noc śnił mu się ten sam koszmar. Były dni, kiedy świadomie odpalał strony informacyjne z czystej ciekawości czy ktoś jeszcze o nim pamiętał. Niestety, ale owszem. Co jakiś czas pismaki przypominały sobie o tragedii sprzed lat i ponownie wywlekano koszmar jego nastoletniego życia.
"Ta, masz rację," zgodził się z nią i przez chwilę szli w milczeniu. Humor od razu mu się poprawił gdy Miko wspomniała o jedzeniu.
"Co powiesz na burgery?" już dawno nie jadł tego jakże amerykańskiego dania i prawdę mówiąc już od jakiegoś czasu miał ochotę na porządną bułę z wołowiną i serem. "O i frytki. Nie możemy pominąć frytek," dodał po chwili.
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Biblioteka Carnegie Branch
Sob Maj 15, 2021 11:17 am
Sob Maj 15, 2021 11:17 am
Jakkolwiek by to nie wyglądało, żadne z nich nie chciało, by pewne informacje stały się dostępne dla publicznej opinii. Każde z nich mogło wiele zyskać i stracić na tym układzie wzajemnego szachowania się. Najprościej było jednak nie myśleć o tym bez przerwy, a pozwolić się cieszyć dniem...
... chociaż czy koniecznie pięknym?
- Tak, tak, wieczny nastolatku - odparła na jego słowa. - Mój błąd - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Przecież wiesz, że nie zamierzałam Cię obrażać - chociaż na różnicę wieku nic nie mogli poradzić. A fioletowowłosa nie widziała żadnych przeszkód, by raz na jakiś czas zahaczyć o ten temat w ramach żartów.
Nadęła policzki, gdy poklepał ją po głowie. Nie mogła powstrzymać się od skojarzeń z małym dzieckiem, ale nie narzekała. Nie była przyzwyczajona do takiego traktowania na co dzień, więc zwykle reagowała na to jak dziecko, które zostało zaskoczone czymś przyjemnym. Przez sekundę, nim jej mimika twarzy powracała do poprzedniego stanu.
- Dzięki - odparła na jego komplement. - Doceniam - westchnienie wydobyło się z jej ust, które zaraz potem wykrzywiły się w lekki uśmiech. Odchyliła się do tyłu, zastanawiając się w duchu, czy nie zaczęła się robić zbyt smętna. Nie czuła, żeby rozgadywanie się na takie tematy jakoś wybitnie jej służyło.
Tym bardziej chętniej podpięła się pod temat jakim było jedzenie.
- Może być, ale... - ugryzła lizak. - ... nie bardzo kojarzę, gdzie mogłaby być sensowna knajpa - twarda słodkość rozlała się po jej ustach. - Chociaż można po prostu poszukać - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Chyba, że sam masz jakąś ulubioną lokację? - spytała się go, jednocześnie niewerbalnie przypominając mu, że nie zamierzała sama szukać jakiegokolwiek miejsca. To było zbyt upierdliwe, by męczyć się z własnej woli.
- Tylko nie mów, że masz na myśli Maca... - dodała z lekkim wahaniem, czując się, jakby następowała na niebezpieczny rejon swoimi słowami.
... chociaż czy koniecznie pięknym?
- Tak, tak, wieczny nastolatku - odparła na jego słowa. - Mój błąd - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Przecież wiesz, że nie zamierzałam Cię obrażać - chociaż na różnicę wieku nic nie mogli poradzić. A fioletowowłosa nie widziała żadnych przeszkód, by raz na jakiś czas zahaczyć o ten temat w ramach żartów.
Nadęła policzki, gdy poklepał ją po głowie. Nie mogła powstrzymać się od skojarzeń z małym dzieckiem, ale nie narzekała. Nie była przyzwyczajona do takiego traktowania na co dzień, więc zwykle reagowała na to jak dziecko, które zostało zaskoczone czymś przyjemnym. Przez sekundę, nim jej mimika twarzy powracała do poprzedniego stanu.
- Dzięki - odparła na jego komplement. - Doceniam - westchnienie wydobyło się z jej ust, które zaraz potem wykrzywiły się w lekki uśmiech. Odchyliła się do tyłu, zastanawiając się w duchu, czy nie zaczęła się robić zbyt smętna. Nie czuła, żeby rozgadywanie się na takie tematy jakoś wybitnie jej służyło.
Tym bardziej chętniej podpięła się pod temat jakim było jedzenie.
- Może być, ale... - ugryzła lizak. - ... nie bardzo kojarzę, gdzie mogłaby być sensowna knajpa - twarda słodkość rozlała się po jej ustach. - Chociaż można po prostu poszukać - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Chyba, że sam masz jakąś ulubioną lokację? - spytała się go, jednocześnie niewerbalnie przypominając mu, że nie zamierzała sama szukać jakiegokolwiek miejsca. To było zbyt upierdliwe, by męczyć się z własnej woli.
- Tylko nie mów, że masz na myśli Maca... - dodała z lekkim wahaniem, czując się, jakby następowała na niebezpieczny rejon swoimi słowami.
"Po prostu zazdrościsz mi tych super genów," wsunął dłonie do kieszeni i zaczął się mocno zastanawiać dokąd mogliby pójść. W zasadzie wspomniany fast food czerwonowłosego klauna nie był takim tragicznym pomysłem. Jakby nie było frytki mieli zacne. Ale skoro Miko zaoferowała się z płaceniem może faktycznie lepiej by było wykorzystać okazję na nieco droższe miejsce. Zwłaszcza, że chyba nie bardzo miała ochotę odwiedzić Maka, a przynajmniej to sugerował jej ton. Ale przecież nie byłby sobą gdyby nie pociągnął jej za język.
”Oho! Czyżby poczciwe cheeseburgery wójcia Donalda już Ci nie smakowały?" rzucił z przekąsem lustrując dziewczynę z góry na dół. „Nie mów, że znowu jesteś na jakieś diecie? Wy baby jesteście niemożliwe…” on na prawdę ich nie rozumiał. Przecież istniało tyle pysznych dań, a one świadomie z nich rezygnowały na poczet selera i jakiegoś jarmużu. Rozgryzł końcówkę lizaka, a patyczek wyrzucił gdzieś w bok.
"To może centrum handlowe? Ostatnio jak sprawdzałem to mieli dość spory wybór," wyciągnął z kieszeni dwie ostatnie słodkości i zmarszczył nos. "Tsk, nie dobrze," wymamrotał pod nosem chowając swoje skarby. "Musimy zahaczyć o spożywczy," postanowił i nic nie wskazywało na to by w najbliższym czasie miał zmienić zdanie. Bądź co bądź, ale brak lizaków był niedopuszczalny. A z tego co pamiętał to były jego ostatnie. Odruchowo rozejrzał się na boki, bo w końcu w tym mieście nigdy nie było wiadomo kto mógł czaić się za rogiem. Może nie doszły alvaro zbierał się do ponownego natarcia? Z takimi to nigdy niewiadomo.
„Pomijając kwestię naszych sekretów, co ogólnie słychać?” zagaił będąc poniekąd ciekawym.
”Oho! Czyżby poczciwe cheeseburgery wójcia Donalda już Ci nie smakowały?" rzucił z przekąsem lustrując dziewczynę z góry na dół. „Nie mów, że znowu jesteś na jakieś diecie? Wy baby jesteście niemożliwe…” on na prawdę ich nie rozumiał. Przecież istniało tyle pysznych dań, a one świadomie z nich rezygnowały na poczet selera i jakiegoś jarmużu. Rozgryzł końcówkę lizaka, a patyczek wyrzucił gdzieś w bok.
"To może centrum handlowe? Ostatnio jak sprawdzałem to mieli dość spory wybór," wyciągnął z kieszeni dwie ostatnie słodkości i zmarszczył nos. "Tsk, nie dobrze," wymamrotał pod nosem chowając swoje skarby. "Musimy zahaczyć o spożywczy," postanowił i nic nie wskazywało na to by w najbliższym czasie miał zmienić zdanie. Bądź co bądź, ale brak lizaków był niedopuszczalny. A z tego co pamiętał to były jego ostatnie. Odruchowo rozejrzał się na boki, bo w końcu w tym mieście nigdy nie było wiadomo kto mógł czaić się za rogiem. Może nie doszły alvaro zbierał się do ponownego natarcia? Z takimi to nigdy niewiadomo.
„Pomijając kwestię naszych sekretów, co ogólnie słychać?” zagaił będąc poniekąd ciekawym.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach