▲▼
Nadal nie wiedział, co było dla niego większym zaskoczeniem. To, że jego brat okazał się być członkiem gangu czy to, że mimo wszystko poczuł się przez niego okłamany. No bo jak mógł ukrywać coś takiego przez tyle czasu? Nie żeby sam Noel był lepszy od bliźniaka pod względem niezatajania istotnych spraw, ale...
Nogi mu z dupy powyrywam, pomyślał, skręcając na drogę prowadzącą do biblioteki. Widok budynku automatycznie przypomniał mu, jak jakiś czas temu w pocie czoła pomagał w sprzątaniu po pożarze. Na szczęście teraz nie czekało na niego drewno, które trzeba było zebrać i wrzucić do odpowiedniego pojemnika. Tak na prawdę... to ogóle nie wiedział na co powinien się przygotować. Stawiał dopiero pierwszy kroki w gangu i choć cieszył się, że wreszcie udało mu się osiągnąć choć jeden cel, to jednocześnie nie potrafił całkowicie pozbyć się obaw, które co jakiś czas przypominały o sobie za pomocą tego wrednego głosu w głowie.
Zatrzymał się przy Lark. Oparł się plecami o ścianę, zginając przy tym jedną nogę. Fakt, że pomagał przy malowaniu biblioteki, nie powstrzymał go przed oparciem nogi o mur. Może przy odrobienie szczęścia podeszwa nie zostawi na nim śladu.
— Inni są w środku czy tylko ja przyszedłem za wcześnie?
Może tak naprawdę pojawił się na czas, a reszta grupy planowała się spóźnić, aby zaliczyć efektowne wejście?
Bywały takie momenty w życiu, gdy nawet jeśli wybitnie nie chcieliście na kogoś trafiać, on zawsze pojawiać się w waszym otoczeniu. Czasem na skutek waszej własnej decyzji. Tak właśnie było tym razem. Mimo, że nie podobała mu się wizja Ivo w tym samym gangu, była to niejako jedyna sensowna opcja na jaką mógł przystać. W ten sposób mógł przynajmniej kontrolować jego ruchy, jednocześnie nie narażając się na to, że któregoś dnia po wbiciu noża między żebra przeciwnika, będzie musiał żegnać w rękach własnego brata.
Nie znaczyło to jednak, że wśród Lisów zamierzał się zachować jakby go znał. Jakby byli rodziną. Im mniej inni wiedzieli o jego prawdziwej tożsamości, tym lepiej. Już od dłuższego czasu był nie Ianem, lecz Słowikiem.
Na miejsce przyszedł chwilę przed wezwaniem. W prostej czarnej, materiałowej masce zasłaniającej połowę twarzy. Z kijem i prawidłową maską przypiętymi luźno do plecaka, chodził pomiędzy półkami, zbierając proste informacje. Obecną liczbę ludzi przebywających w pomieszczeniu, rozstawienie kamer w budynku, czy w budynku była obecna ta sama bibliotekarka co zawsze, a może któraś z jej stażystek. Od czasu do czasu przekładał w rękach pojedyncze książki dla niepoznaki.
Dopiero gdy wszystko ogarnął, wyszedł spokojnie na zewnątrz, zakładając w trakcie prawidłową maskę. Stanął przed Lark, poprawiając rękawy bluzy.
— Siedem osób, czterech studentów, trzech licealistów. Raczej nieuzbrojeni. Sporo kamer, co najmniej sześć na widoku, kilka może być ukrytych. Może Nebit da radę je unieszkodliwić? Tak czy inaczej bibliotekarka jest na miejscu, powinno nam się udać porozmawiać z nią po dobroci.
Leam miał ręce pełne roboty. Najpierw musiał pomoc pewnej staruszce przejść przez pasy, później zrobił dobry uczynek i zaniósł zabawki do domu dziecka, a następnie podzielił się swoim ciastkiem z bezdomnym. Żarcik oczywiście. Tak na serio przyczaił się na gościa, który znęcał się nad zwierzętami. Jebany przywiązał psa do drzewa i bił go aż do krwi, bo chciał zobaczyć „jak to jest zabić”. Pech chciał, że Leam akurat wszystko widział. Normalnie powinien go zabić na miejscu, ale to byłoby trochę za proste. Ogłuszył go kamieniem, a ten padł, jak kłoda. Z racji, że Leam nie grzeszył wzrostem to nijak mógł gościa przetransportować. Dlatego uwolnił psa, a zamiast tego jego miejsce zajął jego oprawca. Nie pytajcie, co się stało ze szczeniakiem, bo to dłuższa historia, ale Leam tak jakby go przygarnął. Zaś jego oprawca dostał to na, co zasłużył. Jedne było pewne, wkraczając do biblioteki był widocznie umazany krwią i to nie swoją. Nie zdążył się ogarnąć po tym zdarzeniu, a lisy wzywały. Czy przypadkiem to ona nie płonęła w ostatnim czasie? Prawdopodobnie pojawił się ostatni, zamykać miejsce obok Lark. – Brzmi ciekawie. – odpowiedział Słowikowi. Fakt, że wyglądał, jak rzeźnik wcale pewnie mu nie pomagało.
Z zamyślenia wyrwał ją ich świeży nabytek. Na tych też trzeba było uważać, ale w obecnych czasach, każda para rąk się przydawała. Przywitała go skinieniem głowy i jedynie gestem wskazała na drzwi biblioteki.
- Mały rekonesans. Poza tym dalej czekam na kilka osób - odpowiedziała tonem wypranym z emocji. Chociaż męczyło ją kilka rzeczy. Na szczęście ktoś jeszcze postanowił odpowiedzieć na jej wezwanie, ten kaptur mogła rozpoznać wszędzie no i oczywiście twarz bez jakiejkolwiek maski. No bo po co? Tutaj nawet nie chodziło o "zasady", a o bezpieczeństwo. Lark za to kompletnie zignorowała fakt, że chłopak był pokryty... krwią? Spędziła na ulicy wystarczająco dużo czasu, by nie pytać o takie rzeczy, jeśli krew faktycznie się nie wylewa z owej osoby. Poza tym, nie miała chwilowo na to czasu, bo Słowik właśnie opuścił bibliotekę zdając raport sytuacyjny z wnętrza.
- Świetnie, dobra robota. O studentów raczej bym się nie martwiła. Patrząc na całokształt sytuacji, to raczej nikt nie będzie chciał nadstawiać karku. Widzieliśmy to ostatnio podczas wizyty Voyagers. Gorzej jeśli któryś z nich to któryś z "kolorowych", ale myślę, że będziecie w stanie utrzymać ich w ryzach. Tylko nie chcę widzieć niepotrzebnego mordobicia. - Tutaj spojrzała i na Słowika i Pandę. Szczerze, chciała wymienić ich na głos, ale no.. powstrzymała się z jakiegoś powodu. - Noel idzie ze mną porozmawiamy sobie z bibliotekarką. Jakby nie patrzeć ma u nas dług. Co do kamer, mam nadzieje, że NEBIT jest co najmniej martwa, bo nie przyjmę innego powodu dlaczego miałaby nas ignorować. - Tutaj w jej głosie była wyczuwalna irytacja, ale raczej nie mogła na to nic poradzić, a raczej nie mogła poradzić na ich małego komputerowego speca. - Prawdopodobnie będziemy wchodzić na wizji, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, nie będziemy musieli się tym przejmować. Jeśli nie, to możemy mieć problemy później. Panda masz coś czym zakryjesz twarz?
Uniósł brew, widząc nadchodzącą osobę. Na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że patrzy na dziecko, które wpadło w tarapaty albo zapomniało przebrać się przed wyjściem z domu po zabawie farbkami. Nieco dłuższe zawieszenie wzroku na nieznajomym wystarczyło, żeby blondyn zwątpił w swoje pierwsze domysły.
Przeskoczył spojrzeniem z dziwnego kolesia na Słowika. Studenci i licealiści raczej nie powinni być zbyt wielkim utrudnieniem na drodze do przejęcia biblioteki. Chyba że ktoś z nich nagle postanowi zostać tragicznym bohaterem i heroicznie rzuci się do walki. No ale kto ryzykowałby własnym zdrowiem bądź życiem w takiej sprawie?
"Noel idzie ze mną."
Skinął jedynie lekko głową. Przekonanie bibliotekarki do współpracy na dobrą sprawę nie wydawało się zbyt trudne. Wątpił, aby kobieta pozwoliła sobie na zatrudnienie ochrony, co bez wątpienia powinno działać na korzyść gangu. Warto też było przypomnieć pracownikom o niedawnym podpaleniu. Raczej nie chcieliby powtórki z rozrywki, prawda?
Nie dodawał nic od siebie, nie czując większej potrzeby wtrącenia swoich pięciu groszy. Wolał czekać na znak do konkretnego działania.
Skinął krótko głową na przywitanie pojawiającemu się Pandzie. Dopiero po chwili faktycznie zarejestrował stan w jakim się znajdował, mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Jego wygląd zdecydowanie nie był czymś, co zachwyci bibliotekarkę, jak i resztę zebranych w niej osób. Spojrzał krótko na Lark, wyraźnie doszukując się u niej jakiejś reakcji, nie dostrzegł jednak niczego konkretniejszego. Dopóki jej to nie przeszkadzało...
Z zamyślenia wyrwało go zatrzymanie na nim spojrzenia. Rozłożył nieznacznie ręce na boki, być może celowo pokazując tym samym schowany w rękawie nóż, przyczepiony do drobnego skórzanego paska przy wewnętrznej stronie nadgarstka. Materiał skutecznie chronił go przed pocięciem samego siebie.
— Będę grzeczny, okej? Chociaż nie wiem czy to dobry pomysł wpuszczać Pandę do środka. Chyba, że chcemy żeby przebiegł się pomiędzy regałami i wystraszył wszystkich niepotrzebnych świadków, hm? — mógł mu w tym pomóc rzecz jasna. Z reguły wystarczyła jakaś jedna drobna akcja, która dobitnie zaszczepiłaby w innych strach. A jemu to pasowało.
- SIEMA DZIADKI I DZIATKI, TĘSKNILIŚCIE?
Zniekształcony głos wydobył się nawet nie wiadomo skąd, choć wydawać by się mogło, że dobiegał on z kieszeni czy torby jednego z Lisów. Czyjaś komórka? Jakby tego było mało, wszystkie kamery zaczęły wirować jak szalone aż z każdej nie poleciały drobne iskry. Ups. Nie wspominając już nawet o wszystkich ekranach bibliotecznych komputerów błyskających na każdy dostępny kolor. Osoby z epilepsją fotogenną prosimy o odwrócenie wzroku aż na ekranie nie pojawi się animowana lisia mordka. 3. 2. 1.
Czemu ten furak ruszał pyskiem w rytm wypowiadanych przez PRAWDOPODOBNIE Nebit słów?
- Sorry za spóźnienie, oglądałam trzeci sezon Durarary. Swoją drogą, strasznie chujowy, nie wiem po co próbują znowu wskrzesić coś, co było zajebiste dwadzieścia lat temu.
To definitywnie była Nebit.
Nagły głos dobiegający z kieszeni momentalnie zwrócił jego uwagę. Obrócił się w tamtym kierunku, wyraźnie szukając źródła dźwięku. Dopiero po chwili zorientował się, że był to jego własny telefon. Pokręcił nieznacznie głową i wyciągnął go na zewnątrz, najpierw samemu patrząc na ekran, nim zaprezentował go reszcie Lisów.
— Nebit, będziesz w stanie włamać się do ich monitoringu i podstawić stały obraz, żeby nie zarejestrował naszych sylwetek? Ewentualnie zapętlić jakoś ostatnie minuty, by wszystko wyglądało bardziej naturalnie — krótka propozycja wyrzucona z jego strony, zaraz wyraźnie szukała aprobaty u Lark, gdy Słowik spojrzał w jej stronę. Nie zamierzał jej wchodzić jakoś szczególnie w obowiązki, ale im szybciej to wszystko załatwią, tym lepiej.
Dobrze, mieli już jakąś grupę, mieli jakiś plan i kilka niewiadomych. Najbardziej niepokojąca była cisza ze strony pewnej osóbki, której nie było tu z nimi. Jednak tą sprawą zajmie się później. Delikatnie uśmiechnęła się na słowa Słowika i jego mały pokaz uzbrojenia. Dobrze, że miał jak zadbać o siebie, w końcu nigdy nie wiadomo co może im się przydarzyć. Jednak poza tym wskazał jej delikatną lukę w rozumowaniu, którą planowała zignorować. Panda był cały we krwi, a oni wchodzili do BIBLIOTEKI.
- Nie chcę żadnych awantur, chyba że macie się bronić. Myślę, że i tak i tak Panda wchodzi z nami, przynajmniej nikt z zewnątrz nie zacznie przypadkowo panikować, że zakrwawiony chłopak stoi przed biblioteką. Nie chcę wam przypominać, że nie działamy jak ostatnio "białe maski". - Przy ostatnich słowach ewidentnie skrzywiła się, ale nie dało się tego zaobserwować przez maskę na jej twarzy.
Zaraz po tym rozległ się głos, który ewidentnie mógł należeć tylko do jednej osoby. W końcu. Czyli jednak żyje. Czy Lark akceptowała te wytłumaczenie? Kto wie.
- Dobry pomysł, upewnij się, że możemy wejść bez podglądu tylko nie smaż ich elektroniki, bo możemy tego później potrzebować... - odpowiedziała przytakując jego planu. Miała też w głowie małą zemstę na Nebitce, przykładowo stukając nagle w mikrofon telefonu, ale sobie odpuściła, jeszcze wróci do tego całego "spóźniania się".
- Daj nam znać kiedy możemy wchodzić i trzymamy się pierwszego planu. Czułabym się lepiej jakbyś zakrył czymś twarz Panda, nawet jeśli nie będziemy na wizji
First topic message reminder :
TEREN
FOXES
FOXES
Biblioteka Carnegie Branch
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.
Biblioteka zdołała przetrwać największy kryzys rozrób i zamieszek, choć nie obyło się bez nagłego i mocnego odcięcia dofinansowania od państwa. Miejsce przestało cieszyć się wielkim powodzeniem wśród uczniów i studentów, ale nadal nie zostało całkowicie opuszczone. Wielki zbiór przeróżnych książek zebranych przez lata, dalej przyciąga ludzi chcących zatracać się w kartach fikcyjnych historii, by choć przez chwilę uciec od rzeczywistości. Niektóre podręczniki i powieści pożyczono na wieczne nieoddanie, a pisemne ponaglenia wysyłane przez bibliotekarki rzadko przynoszą jakikolwiek efekt, przez co zaginione tomy nieczęsto wracają na swoje miejsce. W północnej części biblioteki wyznaczono za szybą miejsce integracji, gdzie można usiąść na długich kanapach i rozmawiać głośno do woli, bez obaw, że takie zachowanie będzie przeszkadzać innym odwiedzającym. Niektórzy powtarzają szeptem, że tutejsi bibliotekarze prócz normalnych obowiązków, otrzymali również przykaz spisywania obecnych wydarzeń, by mroczne czasy Riverdale na dobre zapisały się w kartach historii, nie pozwalając Kanadzie na ich wyparcie się.]
— Też im nie pomogę. Mogę jedynie wyjąć wtyczkę z gniazdka i podpowiedzieć im, że co ewidentnie się zjebało i nie gra, ale raczej im to nie pomoże — powiedział, wzruszając ramionami. Jego wiedza odnośnie elektryki oscylowała gdzieś wokół tego, że nie powinno się wrzucać podpiętej suszarki albo tostera do wanny wypełnionej wodą. — Chyba już znaleźli swojego wybawcę — odparł, obserwując, jak wolontariusz rozmawia z jakimś nieznajomym.
Szybko zrezygnował z obserwowania tego, co działo się na scenie. Lepiej wychodziło mu zbieranie desek i złomu niż bezcelowe patrzenie się, jak próbują zaradzić awarii. Kolejna porcja przypalonego drewna wylądowała w zielonym kontenerze. Tym razem blondyn uważał na to, aby wszystko znalazło się we właściwym miejscu. Nie chciał po raz kolejny zostać zaatakowanym przez czujną bibliotekarkę, która teraz mogłaby nie ograniczyć się do małego opierdolu. Co gdyby przez przypadek nie tylko pokazała swoje kły jadowe, ale i ich użyła?
Spojrzał na kobietę, kiedy ta zabrała głos. Malowanie? Fantastycznie. Może nawet uwiną się z robotą szybciej niż Noel zakładał. O dziwo, ludzie naprawdę dawali z siebie tyle, ile tylko potrafili.
— Chodź, weźmiemy razem po farbie i zajmiemy się malowaniem. Boisz się wchodzić na drabinę czy nie będzie z tym problemu?
Szybko zrezygnował z obserwowania tego, co działo się na scenie. Lepiej wychodziło mu zbieranie desek i złomu niż bezcelowe patrzenie się, jak próbują zaradzić awarii. Kolejna porcja przypalonego drewna wylądowała w zielonym kontenerze. Tym razem blondyn uważał na to, aby wszystko znalazło się we właściwym miejscu. Nie chciał po raz kolejny zostać zaatakowanym przez czujną bibliotekarkę, która teraz mogłaby nie ograniczyć się do małego opierdolu. Co gdyby przez przypadek nie tylko pokazała swoje kły jadowe, ale i ich użyła?
Spojrzał na kobietę, kiedy ta zabrała głos. Malowanie? Fantastycznie. Może nawet uwiną się z robotą szybciej niż Noel zakładał. O dziwo, ludzie naprawdę dawali z siebie tyle, ile tylko potrafili.
— Chodź, weźmiemy razem po farbie i zajmiemy się malowaniem. Boisz się wchodzić na drabinę czy nie będzie z tym problemu?
Pokiwała głową w ciszy na jego słowa. Nie znała się ani na muzyce, ani na elektryce, więc wydarzenia na scenie wolała zostawić profesjonalistom. Może i miała piękne, magiczne palce sprowadzające śmierć, a przynajmniej kulkę na tych, którzy tego potrzebowali, ale nie w tym wypadku. Tu chodziło o kabelki, wtyczki, gniazdka, instrumenty, wzmacniacze i tak dalej, i tak dalej… Na pewno lepiej pomoże im wykwalifikowany elektryk czy muzyk.
Mieli malować? Brzmiało dobrze. Szczerze mówiąc, jednak trochę wątpiła, czy zwykłe malowanie wystarczy i czy biblioteka stanie się dzięki temu ładniejsza niż przed zamieszkami. W końcu od budowania i dekorowania był architekt – to on powinien zajmować się kolorem farb, boazeriami czy czymkolwiek innym. Z drugiej zaś strony Chika zdawała sobie sprawę, że budżet, który mogli przeznaczyć na remont, był niezwykle mały. Nie mogli pozwolić sobie na jakieś wybitne rzeźby czy inne dekoracje. Musieli pracować z tym, co mieli. Miała jedynie nadzieję, że praca pójdzie w miarę sprawnie – z całą pewnością wolałaby już być w słodkim domu i z puchatymi kapciami na nogach, oglądać telewizję.
Zwróciła wzrok na chłopaka, kiedy ten o coś ją zapytał. Zmarszczyła brwi na samą sugestię, ale nie powiedziała nic na głos. Serio? Naprawdę wyglądała tylko na ładną dziewczynę, która boi się wysokości? No dobra, może trochę. Lubiła dbać o siebie i była całkiem przyzwoitej urody. Ale to nie oznaczało, że poza uwodzeniem facetów była kompletnie bezużyteczna – pracowała przecież w policji, choć nie chwaliła się tym na lewo i prawo.
– W porządku – odparła, jakby co najmniej dostała rozkaz z wojska. – I nie, nie boję się. Ja maluję, ty trzymasz drabinę. Tylko mnie nie zrzuć. – Wygięła usta w coś, co przypominało niepokorny uśmiech. Dopóki ich praca nie zawierała kontaktu z gadami, raczej nie miał czego się obawiać. Miała jedynie szczerą nadzieję, że może mu zaufać i nie wyląduje jutro na L4. Policjant ze złamaną ręką czy nogą to naprawdę kaleka i marny pożytek dla służb publicznych.
Mieli malować? Brzmiało dobrze. Szczerze mówiąc, jednak trochę wątpiła, czy zwykłe malowanie wystarczy i czy biblioteka stanie się dzięki temu ładniejsza niż przed zamieszkami. W końcu od budowania i dekorowania był architekt – to on powinien zajmować się kolorem farb, boazeriami czy czymkolwiek innym. Z drugiej zaś strony Chika zdawała sobie sprawę, że budżet, który mogli przeznaczyć na remont, był niezwykle mały. Nie mogli pozwolić sobie na jakieś wybitne rzeźby czy inne dekoracje. Musieli pracować z tym, co mieli. Miała jedynie nadzieję, że praca pójdzie w miarę sprawnie – z całą pewnością wolałaby już być w słodkim domu i z puchatymi kapciami na nogach, oglądać telewizję.
Zwróciła wzrok na chłopaka, kiedy ten o coś ją zapytał. Zmarszczyła brwi na samą sugestię, ale nie powiedziała nic na głos. Serio? Naprawdę wyglądała tylko na ładną dziewczynę, która boi się wysokości? No dobra, może trochę. Lubiła dbać o siebie i była całkiem przyzwoitej urody. Ale to nie oznaczało, że poza uwodzeniem facetów była kompletnie bezużyteczna – pracowała przecież w policji, choć nie chwaliła się tym na lewo i prawo.
– W porządku – odparła, jakby co najmniej dostała rozkaz z wojska. – I nie, nie boję się. Ja maluję, ty trzymasz drabinę. Tylko mnie nie zrzuć. – Wygięła usta w coś, co przypominało niepokorny uśmiech. Dopóki ich praca nie zawierała kontaktu z gadami, raczej nie miał czego się obawiać. Miała jedynie szczerą nadzieję, że może mu zaufać i nie wyląduje jutro na L4. Policjant ze złamaną ręką czy nogą to naprawdę kaleka i marny pożytek dla służb publicznych.
Grenlandia. Nigdy tam nie byli, słyszeli jednak opowieści i widzieli sporo filmików, które bez wątpienia zachęcały ludzi do udania się tam choć na tydzień, by popodziwiać mroźne, naturalne klimaty. Czuliby się tam zapewne całkiem naturalnie. Niemniej nie uciekli z Islandii po to, by wieść spokojne życie w bliźniaczym państwie. A drugiego takiego miasta jak Riverdale ze świecą szukać. W końcu, w większości policja i rząd choć udawały, że mają nad czymkolwiek kontrolę.
— Ach, Grenlandia. Islandia — wskazali na siebie palcem, by podkreślić że mówili rzecz jasna o samych sobie. Ich pochodzenie nie było jakąś wielką tajemnicą, nawet jeśli woleli nie zdradzać zbyt wielu informacji. W końcu bezpieczniej było trzymać wszystko dla siebie, by inni nie wykorzystali tego przeciw tobie.
Jego towarzyszka nie wyglądała na zbyt zadowoloną z informacji o malowaniu, a przynajmniej tak wywnioskowali po ciężkim westchnięciu, które wydobyło się z jej ust.
"Zatyczki do uszu w komplecie?"
— Obawiamy się, że nasz słuch jest psi, jak i sam hełm. Dobra, droga technologia — postukali palcami w psie uszy, obracając się chwilowo w stronę sceny. Koncert rzeczywiście mógł być w tym przypadku drobną katorgą.
Unieśli dłoń ku górze, by przywołać bibliotekarkę.
— Przydałoby się zamieść pozostałe resztki sprzed wejścia. Możemy się tym zająć? — drugie zdanie dorzucili w bardziej pytającej formie wypowiedzi, a obrócony w stronę Maannguaq hełm jak i górna partia ciała sugerowały, że mimowolnie oczekiwali odpowiedzi i od niej samej. Może jednak wolała zająć się malowaniem ścian.
— Ach, Grenlandia. Islandia — wskazali na siebie palcem, by podkreślić że mówili rzecz jasna o samych sobie. Ich pochodzenie nie było jakąś wielką tajemnicą, nawet jeśli woleli nie zdradzać zbyt wielu informacji. W końcu bezpieczniej było trzymać wszystko dla siebie, by inni nie wykorzystali tego przeciw tobie.
Jego towarzyszka nie wyglądała na zbyt zadowoloną z informacji o malowaniu, a przynajmniej tak wywnioskowali po ciężkim westchnięciu, które wydobyło się z jej ust.
"Zatyczki do uszu w komplecie?"
— Obawiamy się, że nasz słuch jest psi, jak i sam hełm. Dobra, droga technologia — postukali palcami w psie uszy, obracając się chwilowo w stronę sceny. Koncert rzeczywiście mógł być w tym przypadku drobną katorgą.
Unieśli dłoń ku górze, by przywołać bibliotekarkę.
— Przydałoby się zamieść pozostałe resztki sprzed wejścia. Możemy się tym zająć? — drugie zdanie dorzucili w bardziej pytającej formie wypowiedzi, a obrócony w stronę Maannguaq hełm jak i górna partia ciała sugerowały, że mimowolnie oczekiwali odpowiedzi i od niej samej. Może jednak wolała zająć się malowaniem ścian.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Helen Ashworth (bibliotekarka), Jake White (wolontariusz na scenie)
Koncert trwa w najlepsze. Całe szczęście obyło się już bez wybuchających wzmacniaczy i innych przygód, które mogłyby zaburzyć bieg całego wydarzenia. Bilbiotekarka zwróciła się z uśmiechem w stronę Shane'a. Jej dobry humor zdecydowanie sięgał zenitu, teraz gdy wszystko zdawało się układać tak jak powinno. Patrzenie na odnowę zdecydowanie było dużo przyjemniejsze niż obserwowanie rozprzestrzeniającego się ognia.
— Mamy dużo farby, a do pomalowania wyłącznie przód. Czego nie damy rady to poprawią specjaliści, połóżmy po prostu pierwszą warstwę, by ułatwić im zadanie — jak zawyrokowała, tak też się stało. Biorąc pod uwagę fakt, że robotnikom płacono za czas pracy, miała nadzieję że jeśli będą musieli położyć tylko drugą warstwę, zejdzie im to dużo szybciej. A tym samym - taniej. Wyliczała to sobie spokojnie w głowie, coraz bardziej przekonana do własnego planu. Sama zresztą szybko dołączyła do malujących, instruując wszystkich biorących udział w renowacjach. Na chwilę odwróciła głowę w stronę dziwnie ubranego bliżej niezidentyfikowanego mieszkańca.
— Oczywiście, zamiecenie też jak najbardziej się przyda —potwierdziła wskazując szybko dłonią miejsce gdzie znajdowały się potrzebne im rzeczy, nim wróciła uwagą do ściany.
W końcu zaczęło zachodzić słońce. Koncert dobiegał końca, a wyraźnie zmęczeni wysiłkiem fizycznym ludzie, coraz wolniej machali pędzlami. Mimo to Helen była zadowolona z efektu i wiedziała, że choć sztuczne oświetlenie ratowało ich przed mrokiem, dalsze ciągnięcie przedsięwzięcia nie miało większego sensu. Megafon pomógł jej zakomunikować, że dzisiejsze renowacje oficjalnie zostały zamknięte. Gorące podziękowania, wraz z jej wypełnionym wzruszeniem głosem, bez wątpienia były szczere i płynęły z głębi serca. Nikt nie wiedział jak wiele czasu minie, nim ponownie coś wybuchnie, jednak na ten moment wszyscy mogli odetchnąć.
Podsumowanie eventu
● Możecie napisać posta wychodzącego lub nie - decyzja należy do was. Po 24h wasze postacie wychodzą z tematu automatycznie.
● Uzbierana przez graczy suma: 85$. Jaylen może odebrać 70$ jako pieniądze dla zespołu, zgłaszając się na pw do Riverdale.
● LOTERIA! Jako, że wszyscy naprawdę świetnie dokładaliście się do puli, trzy losowe osoby zostały wynagrodzone dodatkowym bonusem pieniężnym. Losowanie znajdziecie w rzutach kostką.
1 miejsce: Noel, 100$.
2 miejsce: Maannguaq, 80$.
3 miejsce: Chika, 60$.
Bloodhound: 10 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za największą liczbę napisanych postów + 4 bonusowe punkty za drugą największą wpłatę charytatywną. (Łącznie: 16 PU)
Maanguaq: 8 punktów umiejętności + 5 punktów umiejętności za największą wpłatę charytatywną (Łącznie: 13 PU)
Noel: 8 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 10 PU)
Julian: 8 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 10 PU)
Shane: 6 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za naprawę wzmacniacza + 1 bonusowy punkt umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 9 PU)
Chika: 6 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 8 PU)
— Mamy dużo farby, a do pomalowania wyłącznie przód. Czego nie damy rady to poprawią specjaliści, połóżmy po prostu pierwszą warstwę, by ułatwić im zadanie — jak zawyrokowała, tak też się stało. Biorąc pod uwagę fakt, że robotnikom płacono za czas pracy, miała nadzieję że jeśli będą musieli położyć tylko drugą warstwę, zejdzie im to dużo szybciej. A tym samym - taniej. Wyliczała to sobie spokojnie w głowie, coraz bardziej przekonana do własnego planu. Sama zresztą szybko dołączyła do malujących, instruując wszystkich biorących udział w renowacjach. Na chwilę odwróciła głowę w stronę dziwnie ubranego bliżej niezidentyfikowanego mieszkańca.
— Oczywiście, zamiecenie też jak najbardziej się przyda —potwierdziła wskazując szybko dłonią miejsce gdzie znajdowały się potrzebne im rzeczy, nim wróciła uwagą do ściany.
W końcu zaczęło zachodzić słońce. Koncert dobiegał końca, a wyraźnie zmęczeni wysiłkiem fizycznym ludzie, coraz wolniej machali pędzlami. Mimo to Helen była zadowolona z efektu i wiedziała, że choć sztuczne oświetlenie ratowało ich przed mrokiem, dalsze ciągnięcie przedsięwzięcia nie miało większego sensu. Megafon pomógł jej zakomunikować, że dzisiejsze renowacje oficjalnie zostały zamknięte. Gorące podziękowania, wraz z jej wypełnionym wzruszeniem głosem, bez wątpienia były szczere i płynęły z głębi serca. Nikt nie wiedział jak wiele czasu minie, nim ponownie coś wybuchnie, jednak na ten moment wszyscy mogli odetchnąć.
________________________________
Podsumowanie eventu
● Możecie napisać posta wychodzącego lub nie - decyzja należy do was. Po 24h wasze postacie wychodzą z tematu automatycznie.
● Uzbierana przez graczy suma: 85$. Jaylen może odebrać 70$ jako pieniądze dla zespołu, zgłaszając się na pw do Riverdale.
● LOTERIA! Jako, że wszyscy naprawdę świetnie dokładaliście się do puli, trzy losowe osoby zostały wynagrodzone dodatkowym bonusem pieniężnym. Losowanie znajdziecie w rzutach kostką.
1 miejsce: Noel, 100$.
2 miejsce: Maannguaq, 80$.
3 miejsce: Chika, 60$.
Wynagrodzenie ogólne:
Jaylen: 4 Punkty Umiejętności.Bloodhound: 10 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za największą liczbę napisanych postów + 4 bonusowe punkty za drugą największą wpłatę charytatywną. (Łącznie: 16 PU)
Maanguaq: 8 punktów umiejętności + 5 punktów umiejętności za największą wpłatę charytatywną (Łącznie: 13 PU)
Noel: 8 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 10 PU)
Julian: 8 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 10 PU)
Shane: 6 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za naprawę wzmacniacza + 1 bonusowy punkt umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 9 PU)
Chika: 6 punktów umiejętności + 2 bonusowe punkty umiejętności za wpłatę charytatywną (Łącznie: 8 PU)
Nawet nie zauważyła, jak słońce wkrótce skryło się za horyzontem. Dzień szybko minął jej na pracy, chociaż powiedziałaby szczerze, że to nie takie złe. Mogła zająć czymś myśli, nie nudziła się jak zazwyczaj. Ponadto miała okazję dzięki całej tej inicjatywie zrobić coś dla innych – coś, co akurat nie wymagało zabijania i robienia z ludzi sera szwajcarskiego, nie to co praca policjantki.
Nie mogła zaprzeczyć, że wszystko to wymagało od niej sporego wysiłku, ale cieszyła się, że to zrobiła. Kiedy wszyscy skończyli swoją pracę, oddaliła się nieco, by podziwiać ich wspólne dzieło. Cóż, podziwiać to może za mocne słowo, ale na pewno lepiej się przyjrzeć. Robiła w końcu tylko część z rzeczy potrzebnych bibliotece, nie zdążyła więc zobaczyć ich wszystkich.
Gdy koncert się zaczął, również nie podchodziła bliżej. Zamiast próbować dopchnąć się aż pod samą scenę, została w tyle. Trochę niczym kot stojący na czatach – czuła, że powinna się temu z daleka przyglądać. Obserwować na wypadek, gdyby doszło do powtórki z rozrywki – w końcu ci bandyci mogli wrócić.
Ostatecznie jednak nic się nie wydarzyło. Żadnych wybuchów, strzelanin czy demolki – mogła więc odetchnąć z ulgą, przynajmniej dzisiaj. Naprawdę chciała, żeby było tak zawsze. Zero interwencji służb, konieczności organizowania jakichś nielegalnych zgromadzeń czy organizowania jakiejkolwiek broni. Mimo to, była przekonana, że choć póki co było spokojnie, to jeszcze nie koniec, a nowy dzień przyniesie znacznie więcej nowych wyzwań. A mieszkańcy Riverdale nie mogli zrobić nic innego jak spróbować stawić temu czoła.
[z/t]
Nie mogła zaprzeczyć, że wszystko to wymagało od niej sporego wysiłku, ale cieszyła się, że to zrobiła. Kiedy wszyscy skończyli swoją pracę, oddaliła się nieco, by podziwiać ich wspólne dzieło. Cóż, podziwiać to może za mocne słowo, ale na pewno lepiej się przyjrzeć. Robiła w końcu tylko część z rzeczy potrzebnych bibliotece, nie zdążyła więc zobaczyć ich wszystkich.
Gdy koncert się zaczął, również nie podchodziła bliżej. Zamiast próbować dopchnąć się aż pod samą scenę, została w tyle. Trochę niczym kot stojący na czatach – czuła, że powinna się temu z daleka przyglądać. Obserwować na wypadek, gdyby doszło do powtórki z rozrywki – w końcu ci bandyci mogli wrócić.
Ostatecznie jednak nic się nie wydarzyło. Żadnych wybuchów, strzelanin czy demolki – mogła więc odetchnąć z ulgą, przynajmniej dzisiaj. Naprawdę chciała, żeby było tak zawsze. Zero interwencji służb, konieczności organizowania jakichś nielegalnych zgromadzeń czy organizowania jakiejkolwiek broni. Mimo to, była przekonana, że choć póki co było spokojnie, to jeszcze nie koniec, a nowy dzień przyniesie znacznie więcej nowych wyzwań. A mieszkańcy Riverdale nie mogli zrobić nic innego jak spróbować stawić temu czoła.
[z/t]
Ubiór + Maska zasłaniająca twarz przedstawiająca wilka, lewa część maski ułamana odsłaniająca lewe oko.
Nigdy nie była jakąś wielką fanką tego miejsca. Jeśli chodziło o książki, to wolała je czytać w domowym zaciszu, ale patrząc na obecną sytuację to może nie było aż tak złe miejsce. Nie sądziła jednak, że wróci tutaj tak szybko po ostatnich wydarzeniach. Co prawda nie pomogła w próbie odbudowy po ataku, ale chyba odegrała dużą rolę podczas samego ataku. Ah, te głupie błędy młodości~! A nie zaraz, to było całkiem niedawno. Zapomnijmy.
Lark zatrzymała się przy wejściu do biblioteki, nowe drzwi prezentowały się całkiem dobrze, jak na warunki w jakich teraz przyszło im wszystkim żyć. Oparła się o ścianę wystukując szybką wiadomość na telefonie. Powoli traciła cierpliwość, a teraz to po prostu chciała coś sprawdzić. Schowała telefon do kieszeni i rozejrzała się dookoła. Poczeka kilka minut po czym wśliźnie się do środka.
[Przejmowanie terenu 1/15]
Nigdy nie była jakąś wielką fanką tego miejsca. Jeśli chodziło o książki, to wolała je czytać w domowym zaciszu, ale patrząc na obecną sytuację to może nie było aż tak złe miejsce. Nie sądziła jednak, że wróci tutaj tak szybko po ostatnich wydarzeniach. Co prawda nie pomogła w próbie odbudowy po ataku, ale chyba odegrała dużą rolę podczas samego ataku. Ah, te głupie błędy młodości~! A nie zaraz, to było całkiem niedawno. Zapomnijmy.
Lark zatrzymała się przy wejściu do biblioteki, nowe drzwi prezentowały się całkiem dobrze, jak na warunki w jakich teraz przyszło im wszystkim żyć. Oparła się o ścianę wystukując szybką wiadomość na telefonie. Powoli traciła cierpliwość, a teraz to po prostu chciała coś sprawdzić. Schowała telefon do kieszeni i rozejrzała się dookoła. Poczeka kilka minut po czym wśliźnie się do środka.
Nadal nie wiedział, co było dla niego większym zaskoczeniem. To, że jego brat okazał się być członkiem gangu czy to, że mimo wszystko poczuł się przez niego okłamany. No bo jak mógł ukrywać coś takiego przez tyle czasu? Nie żeby sam Noel był lepszy od bliźniaka pod względem niezatajania istotnych spraw, ale...
Nogi mu z dupy powyrywam, pomyślał, skręcając na drogę prowadzącą do biblioteki. Widok budynku automatycznie przypomniał mu, jak jakiś czas temu w pocie czoła pomagał w sprzątaniu po pożarze. Na szczęście teraz nie czekało na niego drewno, które trzeba było zebrać i wrzucić do odpowiedniego pojemnika. Tak na prawdę... to ogóle nie wiedział na co powinien się przygotować. Stawiał dopiero pierwszy kroki w gangu i choć cieszył się, że wreszcie udało mu się osiągnąć choć jeden cel, to jednocześnie nie potrafił całkowicie pozbyć się obaw, które co jakiś czas przypominały o sobie za pomocą tego wrednego głosu w głowie.
Zatrzymał się przy Lark. Oparł się plecami o ścianę, zginając przy tym jedną nogę. Fakt, że pomagał przy malowaniu biblioteki, nie powstrzymał go przed oparciem nogi o mur. Może przy odrobienie szczęścia podeszwa nie zostawi na nim śladu.
— Inni są w środku czy tylko ja przyszedłem za wcześnie?
Może tak naprawdę pojawił się na czas, a reszta grupy planowała się spóźnić, aby zaliczyć efektowne wejście?
[ przejmowanie terenu 3/15 ]
ubiór
ubiór
Bywały takie momenty w życiu, gdy nawet jeśli wybitnie nie chcieliście na kogoś trafiać, on zawsze pojawiać się w waszym otoczeniu. Czasem na skutek waszej własnej decyzji. Tak właśnie było tym razem. Mimo, że nie podobała mu się wizja Ivo w tym samym gangu, była to niejako jedyna sensowna opcja na jaką mógł przystać. W ten sposób mógł przynajmniej kontrolować jego ruchy, jednocześnie nie narażając się na to, że któregoś dnia po wbiciu noża między żebra przeciwnika, będzie musiał żegnać w rękach własnego brata.
Nie znaczyło to jednak, że wśród Lisów zamierzał się zachować jakby go znał. Jakby byli rodziną. Im mniej inni wiedzieli o jego prawdziwej tożsamości, tym lepiej. Już od dłuższego czasu był nie Ianem, lecz Słowikiem.
Na miejsce przyszedł chwilę przed wezwaniem. W prostej czarnej, materiałowej masce zasłaniającej połowę twarzy. Z kijem i prawidłową maską przypiętymi luźno do plecaka, chodził pomiędzy półkami, zbierając proste informacje. Obecną liczbę ludzi przebywających w pomieszczeniu, rozstawienie kamer w budynku, czy w budynku była obecna ta sama bibliotekarka co zawsze, a może któraś z jej stażystek. Od czasu do czasu przekładał w rękach pojedyncze książki dla niepoznaki.
Dopiero gdy wszystko ogarnął, wyszedł spokojnie na zewnątrz, zakładając w trakcie prawidłową maskę. Stanął przed Lark, poprawiając rękawy bluzy.
— Siedem osób, czterech studentów, trzech licealistów. Raczej nieuzbrojeni. Sporo kamer, co najmniej sześć na widoku, kilka może być ukrytych. Może Nebit da radę je unieszkodliwić? Tak czy inaczej bibliotekarka jest na miejscu, powinno nam się udać porozmawiać z nią po dobroci.
Leam 'Panda' White
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Biblioteka Carnegie Branch
Pią Mar 12, 2021 6:48 am
Pią Mar 12, 2021 6:48 am
[ Przejmowanie terenu 4/15]
~ ubiór każdy zna + umazany krwią
~ ubiór każdy zna + umazany krwią
Leam miał ręce pełne roboty. Najpierw musiał pomoc pewnej staruszce przejść przez pasy, później zrobił dobry uczynek i zaniósł zabawki do domu dziecka, a następnie podzielił się swoim ciastkiem z bezdomnym. Żarcik oczywiście. Tak na serio przyczaił się na gościa, który znęcał się nad zwierzętami. Jebany przywiązał psa do drzewa i bił go aż do krwi, bo chciał zobaczyć „jak to jest zabić”. Pech chciał, że Leam akurat wszystko widział. Normalnie powinien go zabić na miejscu, ale to byłoby trochę za proste. Ogłuszył go kamieniem, a ten padł, jak kłoda. Z racji, że Leam nie grzeszył wzrostem to nijak mógł gościa przetransportować. Dlatego uwolnił psa, a zamiast tego jego miejsce zajął jego oprawca. Nie pytajcie, co się stało ze szczeniakiem, bo to dłuższa historia, ale Leam tak jakby go przygarnął. Zaś jego oprawca dostał to na, co zasłużył. Jedne było pewne, wkraczając do biblioteki był widocznie umazany krwią i to nie swoją. Nie zdążył się ogarnąć po tym zdarzeniu, a lisy wzywały. Czy przypadkiem to ona nie płonęła w ostatnim czasie? Prawdopodobnie pojawił się ostatni, zamykać miejsce obok Lark. – Brzmi ciekawie. – odpowiedział Słowikowi. Fakt, że wyglądał, jak rzeźnik wcale pewnie mu nie pomagało.
[ Przejmowanie terenu 5/15]
Czekała dalej, zastanawiając się nad kilkoma rzeczami... no i osobami. Sytuacja w mieście nigdy nie była pewna, schody zaczęły się, gdy sytuacja na ich własnym podwórku zaczęła wyglądać podobnie. Wiedziała, że Lisy nie były może zbyt "bliską" formacją, ale gdy jakaś osoba znikała całkowicie i nie dawała znaków życia, to już trzeba było się co najmniej zainteresować. Nawet nie martwić, po prostu po ludzku zainteresować. Szczególnie, gdy bardziej lub mniej było się odpowiedzialną za tych ludzi. Utrapienie naprawdę. Z zamyślenia wyrwał ją ich świeży nabytek. Na tych też trzeba było uważać, ale w obecnych czasach, każda para rąk się przydawała. Przywitała go skinieniem głowy i jedynie gestem wskazała na drzwi biblioteki.
- Mały rekonesans. Poza tym dalej czekam na kilka osób - odpowiedziała tonem wypranym z emocji. Chociaż męczyło ją kilka rzeczy. Na szczęście ktoś jeszcze postanowił odpowiedzieć na jej wezwanie, ten kaptur mogła rozpoznać wszędzie no i oczywiście twarz bez jakiejkolwiek maski. No bo po co? Tutaj nawet nie chodziło o "zasady", a o bezpieczeństwo. Lark za to kompletnie zignorowała fakt, że chłopak był pokryty... krwią? Spędziła na ulicy wystarczająco dużo czasu, by nie pytać o takie rzeczy, jeśli krew faktycznie się nie wylewa z owej osoby. Poza tym, nie miała chwilowo na to czasu, bo Słowik właśnie opuścił bibliotekę zdając raport sytuacyjny z wnętrza.
- Świetnie, dobra robota. O studentów raczej bym się nie martwiła. Patrząc na całokształt sytuacji, to raczej nikt nie będzie chciał nadstawiać karku. Widzieliśmy to ostatnio podczas wizyty Voyagers. Gorzej jeśli któryś z nich to któryś z "kolorowych", ale myślę, że będziecie w stanie utrzymać ich w ryzach. Tylko nie chcę widzieć niepotrzebnego mordobicia. - Tutaj spojrzała i na Słowika i Pandę. Szczerze, chciała wymienić ich na głos, ale no.. powstrzymała się z jakiegoś powodu. - Noel idzie ze mną porozmawiamy sobie z bibliotekarką. Jakby nie patrzeć ma u nas dług. Co do kamer, mam nadzieje, że NEBIT jest co najmniej martwa, bo nie przyjmę innego powodu dlaczego miałaby nas ignorować. - Tutaj w jej głosie była wyczuwalna irytacja, ale raczej nie mogła na to nic poradzić, a raczej nie mogła poradzić na ich małego komputerowego speca. - Prawdopodobnie będziemy wchodzić na wizji, jeżeli wszystko pójdzie dobrze, nie będziemy musieli się tym przejmować. Jeśli nie, to możemy mieć problemy później. Panda masz coś czym zakryjesz twarz?
[Przejmowanie terenu 6/15]
Uniósł brew, widząc nadchodzącą osobę. Na pierwszy rzut oka wydawało mu się, że patrzy na dziecko, które wpadło w tarapaty albo zapomniało przebrać się przed wyjściem z domu po zabawie farbkami. Nieco dłuższe zawieszenie wzroku na nieznajomym wystarczyło, żeby blondyn zwątpił w swoje pierwsze domysły.
Przeskoczył spojrzeniem z dziwnego kolesia na Słowika. Studenci i licealiści raczej nie powinni być zbyt wielkim utrudnieniem na drodze do przejęcia biblioteki. Chyba że ktoś z nich nagle postanowi zostać tragicznym bohaterem i heroicznie rzuci się do walki. No ale kto ryzykowałby własnym zdrowiem bądź życiem w takiej sprawie?
"Noel idzie ze mną."
Skinął jedynie lekko głową. Przekonanie bibliotekarki do współpracy na dobrą sprawę nie wydawało się zbyt trudne. Wątpił, aby kobieta pozwoliła sobie na zatrudnienie ochrony, co bez wątpienia powinno działać na korzyść gangu. Warto też było przypomnieć pracownikom o niedawnym podpaleniu. Raczej nie chcieliby powtórki z rozrywki, prawda?
Nie dodawał nic od siebie, nie czując większej potrzeby wtrącenia swoich pięciu groszy. Wolał czekać na znak do konkretnego działania.
[ Przejmowanie terenu 7/15 ]
Skinął krótko głową na przywitanie pojawiającemu się Pandzie. Dopiero po chwili faktycznie zarejestrował stan w jakim się znajdował, mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Jego wygląd zdecydowanie nie był czymś, co zachwyci bibliotekarkę, jak i resztę zebranych w niej osób. Spojrzał krótko na Lark, wyraźnie doszukując się u niej jakiejś reakcji, nie dostrzegł jednak niczego konkretniejszego. Dopóki jej to nie przeszkadzało...
Z zamyślenia wyrwało go zatrzymanie na nim spojrzenia. Rozłożył nieznacznie ręce na boki, być może celowo pokazując tym samym schowany w rękawie nóż, przyczepiony do drobnego skórzanego paska przy wewnętrznej stronie nadgarstka. Materiał skutecznie chronił go przed pocięciem samego siebie.
— Będę grzeczny, okej? Chociaż nie wiem czy to dobry pomysł wpuszczać Pandę do środka. Chyba, że chcemy żeby przebiegł się pomiędzy regałami i wystraszył wszystkich niepotrzebnych świadków, hm? — mógł mu w tym pomóc rzecz jasna. Z reguły wystarczyła jakaś jedna drobna akcja, która dobitnie zaszczepiłaby w innych strach. A jemu to pasowało.
[ przejęcie tematu 8/15 ]
- SIEMA DZIADKI I DZIATKI, TĘSKNILIŚCIE?
Zniekształcony głos wydobył się nawet nie wiadomo skąd, choć wydawać by się mogło, że dobiegał on z kieszeni czy torby jednego z Lisów. Czyjaś komórka? Jakby tego było mało, wszystkie kamery zaczęły wirować jak szalone aż z każdej nie poleciały drobne iskry. Ups. Nie wspominając już nawet o wszystkich ekranach bibliotecznych komputerów błyskających na każdy dostępny kolor. Osoby z epilepsją fotogenną prosimy o odwrócenie wzroku aż na ekranie nie pojawi się animowana lisia mordka. 3. 2. 1.
Czemu ten furak ruszał pyskiem w rytm wypowiadanych przez PRAWDOPODOBNIE Nebit słów?
- Sorry za spóźnienie, oglądałam trzeci sezon Durarary. Swoją drogą, strasznie chujowy, nie wiem po co próbują znowu wskrzesić coś, co było zajebiste dwadzieścia lat temu.
To definitywnie była Nebit.
[ przejęcie tematu 9/15 ]
Nagły głos dobiegający z kieszeni momentalnie zwrócił jego uwagę. Obrócił się w tamtym kierunku, wyraźnie szukając źródła dźwięku. Dopiero po chwili zorientował się, że był to jego własny telefon. Pokręcił nieznacznie głową i wyciągnął go na zewnątrz, najpierw samemu patrząc na ekran, nim zaprezentował go reszcie Lisów.
— Nebit, będziesz w stanie włamać się do ich monitoringu i podstawić stały obraz, żeby nie zarejestrował naszych sylwetek? Ewentualnie zapętlić jakoś ostatnie minuty, by wszystko wyglądało bardziej naturalnie — krótka propozycja wyrzucona z jego strony, zaraz wyraźnie szukała aprobaty u Lark, gdy Słowik spojrzał w jej stronę. Nie zamierzał jej wchodzić jakoś szczególnie w obowiązki, ale im szybciej to wszystko załatwią, tym lepiej.
[ przejęcie tematu 10/15 ]
Dobrze, mieli już jakąś grupę, mieli jakiś plan i kilka niewiadomych. Najbardziej niepokojąca była cisza ze strony pewnej osóbki, której nie było tu z nimi. Jednak tą sprawą zajmie się później. Delikatnie uśmiechnęła się na słowa Słowika i jego mały pokaz uzbrojenia. Dobrze, że miał jak zadbać o siebie, w końcu nigdy nie wiadomo co może im się przydarzyć. Jednak poza tym wskazał jej delikatną lukę w rozumowaniu, którą planowała zignorować. Panda był cały we krwi, a oni wchodzili do BIBLIOTEKI.
- Nie chcę żadnych awantur, chyba że macie się bronić. Myślę, że i tak i tak Panda wchodzi z nami, przynajmniej nikt z zewnątrz nie zacznie przypadkowo panikować, że zakrwawiony chłopak stoi przed biblioteką. Nie chcę wam przypominać, że nie działamy jak ostatnio "białe maski". - Przy ostatnich słowach ewidentnie skrzywiła się, ale nie dało się tego zaobserwować przez maskę na jej twarzy.
Zaraz po tym rozległ się głos, który ewidentnie mógł należeć tylko do jednej osoby. W końcu. Czyli jednak żyje. Czy Lark akceptowała te wytłumaczenie? Kto wie.
- Dobry pomysł, upewnij się, że możemy wejść bez podglądu tylko nie smaż ich elektroniki, bo możemy tego później potrzebować... - odpowiedziała przytakując jego planu. Miała też w głowie małą zemstę na Nebitce, przykładowo stukając nagle w mikrofon telefonu, ale sobie odpuściła, jeszcze wróci do tego całego "spóźniania się".
- Daj nam znać kiedy możemy wchodzić i trzymamy się pierwszego planu. Czułabym się lepiej jakbyś zakrył czymś twarz Panda, nawet jeśli nie będziemy na wizji
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach