Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Starbucks
Pon Paź 26, 2020 10:24 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:30 pm, w całości zmieniany 5 razy
First topic message reminder :

TEREN WOLVES
Starbucks
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Niegdyś w tym miejscu mieściła się odwiedzana tłumnie przez nastolatków kawiarnia artystyczna.  Gdy jednak sprawy przybrały taki, a nie inny obrót, właściciele szybko porzucili zarówno rodzinne miasto, jak i interes. Miejsce przejęła jedna z największych korporacji, która do tej pory cieszy się niesamowitą popularnością. Przychodzący tu ludzie szukają spokoju i jakiejkolwiek namiastki normalności. Właściciele miejsca wiedzeni doświadczeniem, wyposażyli okna w szyby kuloodporne, by zapobiec wszelkim strzelaninom. W razie niebezpieczeństwa można uciec jednym z trzech wyjść ewakuacyjnych, które zostały rozrysowane na kolorowym menu. Mimo mocnego odcięcia miasta od reszty świata Starbucks dba o to, by wybór kaw, gorących czekolad oraz innych napojów zmieniał się równie często co w innych siedzibach. Choć w ten sposób mogą zapewnić klientom różnorodność i dostarczyć nowych propozycji smakowych, w tych ponurych czasach.

__________

Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.

Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Starbucks
Sro Maj 04, 2022 11:04 pm
Bronie: Tonfa (G) [14/15]; Paralizator (G) [3/3]; Granat Dymny [1/1]
Umiejętności: Walka wręcz [53%], walka bronią białą i pochodnymi [25%]

Zawsze do usług — zareklamował się w równie beznamiętny sposób. Kiana i Connor zdecydowanie byli najbardziej (nie)dobranym duetem, jaki można było znaleźć w Riverdale. Niejedna osoba pewnie uznałaby, że skaczą sobie do gardeł na każdym kroku, gdy tak naprawdę była jedną z niewielu osób, z którymi Josten w ogóle normalniej rozmawiał.
Frytki brzmią dobrze — stwierdził, nie patrząc w jej kierunku. Zamiast tego skupił wzrok na Niepoczytalnym, widząc, jak kula ląduje w ścianie.
Cóż, dobrze, że szyby są kuloodporne. Możesz strzelać do woli — stwierdził spokojnie, widząc jej tor lotu. Cóż, w momencie gdy w grę wszedł mieszkaniec, nie mógł sobie pozwolić na stanie i bawienie się w dalsze zakłady. Mógł podchodzić do wszystkiego lekceważąco, ale nadal pozostawał wojskowym.
I miał swoje obowiązki.
Zerwał się do biegu, szukając jakiejkolwiek okazji do uderzenia go tonfą. Problem w tym, że nie miał żadnej. Przeskoczył szybko wzrokiem, orientując się w sytuacji i wybił się nieznacznie w powietrze, przykopując z całej siły Niepoczytalnemu w głowę. Jego cel momentalnie padł na ziemię. Z kolei mężczyzna, którego zaatakował, zamiast zacząć uciekać, zamarł w miejscu.
Na twoim miejscu bym wiał. Co robimy? — zwrócił się bezpośrednio do Kiany — Dobijamy go czy życzysz sobie zakuć go w kajdanki? Wybór należy do ciebie.
Wątpił, by, tak czy siak, byli w stanie zrobić z nim coś sensownego.
Mamy jakieś potwierdzone przypadki odzyskania świadomości? — zapytał, przyciskając znowu słuchawkę.
Nic. Jak do tej pory wszyscy skończyli martwi.
Tsk. — nawet jeśli nie przekazał słów Ezrela Kianie, jego reakcja mówiła sama za siebie.

-1 do użycia broni | użycie umiejętności walki wręcz (25%)

Link do rzutu kostką.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: Starbucks
Pon Maj 09, 2022 12:55 am
Bronie: Pistolet R-47 (11/12), Glock FM81 (15/15)
Umiejętności: walka wręcz 39%, walka bronią palną 39%

“Och zamknij się,” mruknęła. Nie potrzebowała jego dodatkowych komentarzy. Sam fakt, że spudłowała wystarczająco ją sfrustrował. A patrząc na akcje Niepoczytalnego była dodatkowo na siebie wściekła. Znowu z jej winy miał ucierpieć ktoś postronny. Może w ten sposób los wysyłał jej sygnały, że wybrana przez nią kariera była błędem?
Nie miała jednak czasu na kwestionowanie swojego życia, ponieważ kątem oka zauważyła jak Connor również ruszył w stronę mieszkańca i atakującego go Niepoczytalnego. Zatrzymała się nieco z tyłu, z bronią wycelowaną w mężczyznę i obserwowała poczynania Marchewy.
Po tym jak w widowiskowy sposób powalił Niepoczytalnego na ziemię, miała ochotę bić mu brawo, ale zamiast tego tylko zagwizdała z podziwiem, kiwając głową.
“Musisz mnie tego nauczyć,” dodała po chwili, podchodząc bliżej Connora i Niepoczytalnego. Spojrzała na zaatakowanego mieszkańca, opuszczając broń tak, by przypadkiem go nie postrzelić.
“Lepiej niech go Pan posłucha i stąd ucieka,” po tych słowach ponownie skupiła swoją uwagę na nieprzytomnym Niepoczytalnym. Przechyliła głowę raz w jedną, raz w drugą, rozważając obie opcje jakie przedstawił Josten.
“Zakucie go i wiezienie przez miasto nie ma najmniejszego sensu, z resztą nie mam ochoty tłumaczyć się dlaczego wrzuciłam go do aresztu. Za dużo papierów,” Kiana uniosła broń, wycelowała w twarz mężczyzny i nacisnęła spust. Ale zamiast wystrzału usłyszała jedynie trzaśnięcie. Uniosła brew, spojrzała z niepewnością na pistolet, na Connora i ponownie na broń.
“Co do chuja?” To się jej jeszcze nie zdarzyło. I akurat w tym momencie musiało? Z irytacją fuknęła, przeładowała, ale w ostatniej chwili przełączyła zabezpieczenie i wepchnęła wadliwy sprzęt w ręce Connora.
“Chcesz to strzelaj, może ty będziesz miał więcej szczęścia,” po czym podeszła do Niepoczytalnego, stanęła nad nim i bez zastanowienia podniosła nogę i kilkakrotnie wbiła piętę w jego twarz. Nie baczyła na to, że powoli mężczyzna coraz bardziej zalewa się krwią. Gdy skończyła wytarła podeszwę buta o chodnik, odrzuciła włosy i stanęła obok Rudzielca, krzyżując ramiona na piersi.
“No dobra, strzelasz czy nie?” Nie wiedziała czy Niepoczytalny nadal żył czy nie i było jej to bardzo mocno obojętne.


użycie umiejętności walki wręcz 39%
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Starbucks
Czw Maj 12, 2022 1:07 am
Bronie: Tonfa (G) [14/15]; Paralizator (G) [3/3]; Granat Dymny [1/1]
Umiejętności: Walka wręcz [53%], walka bronią białą i pochodnymi [25%]

Zwrócił się w jej stronę, wsuwając ręce do kieszeni.
Ach tak, robienie za nauczyciela. Najlepsza zabawa — rzucił beznamiętnie, mimo wszystko przyjmując w ten dziwny sposób jej komplement. Jakby nie patrzeć, nie zaprzeczył, że tego nie zrobi.
Uratowany mężczyzna ocknął się po zwróceniu mu uwagi przez Kianę i pokiwał gwałtownie głową, zrywając do biegu. Z tego wszystkiego zapomniał im nawet podziękować. A może zwyczajnie nie odczuwał potrzeby, by to robić.
Connor przyglądał się, jak przeładowuje broń, która wyraźnie odmówiła jej posłuszeństwa.
Trzeba się dogadać z Lisami — stwierdził ni stąd, ni zowąd, biorąc od niej pistolet. Rozłożył go i złożył w przeciągu kilku sekund, celując od niechcenia w głowę nieprzytomnego Niepoczytalnego. Jeden czysty strzał wystarczył, by nie miał się już podnieść, nawet jeśli Kiana bez wątpienia zadbała o to, by nie był aż tak łatwo rozpoznawalny. Zabezpieczył i oddał jej broń, otrzepując ręce.
Ezrel, ściągnij tu koronera. Nie możemy go zostawić na ulicy w takim stanie. Może będą w stanie pobrać jakąkolwiek próbkę jego krwi i ustalić skład tego cholernego narkotyku.
Robi się.
Ściągnijmy go może na bok, zanim zrobią z tego sensację stulecia — dźwignął martwego Niepoczytalnego z ziemi, przenosząc go pod ścianę za samochód, zasłaniając go tym samym w miarę możliwości przed oczami gapiów. Od razu przeszukując jego ubrania, by dorwać jakiś portfel i ustalić tożsamość.


-1 do użycia broni | a pacjent zmarł
link do rzutów kostką
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Czw Lip 14, 2022 3:14 pm
Bronie: Pistolet R-47 + ulepszenie (7/15); Glock FM81 (14/15); kij baseballowy + ulepszenie (13/15), granat hukowy (1/1), strzykawki z lekiem nasennym (1/2), shotgun D-12 (4/5), Karnet Nietykalności (2/2)
Umiejętności:  Uniki i parowanie ciosow (100%}, Walka Bronią Białą i Pochodnymi (35%), Walka Bronią Palną (50%)

Widzę, że obaj musimy się zmagać z tym samym problemem. Od kiedy awansowali Axela, nie tylko praktycznie nie bierze wolnego albo potrafią do niego zadzwonić z dupy, że — tutaj wstaw milionową wymówkę, na temat ich braku kompetencji — i co? Wsiada do samochodu i jedzie. Dobrze, że przynajmniej mu za to dodatkowo płacą — burknął, wyraźnie niezadowolony. Nic dziwnego, skoro jakby nie patrzeć, tracił przez to całe mnóstwo czasu w jego towarzystwie. Dlatego właśnie tak często jadał u niego w restauracji.
Poklepał go ze śmiechem po ramieniu, kręcąc głową.
Spokojnie, tylko żartowałem. Żadnych testów — nie zamierzał w końcu dodatkowo ich stresować. Skoro już Shane wszedł w związek z drugą osobą, to zamierzał go w nim wspierać, a nie rzucać kłody pod nogi. No, chyba że zauważy, że dzieciak ma na niego zły wpływ. Wtedy zdecydowanie powie mu, co o tym wszystkim sądzi.
Bo ja wiem, czy wyglądasz na chętnego? Nie próbowałem cię zdominować. Jak chcesz, to możemy to przetestować, wbrew pozorom jestem w tym całkiem niezły. Chociaż myślę, że Axel przyjebałby mi w łeb, jakbym nagle rozłożył cię na stole na środku lokalu. Wiesz, savoir-vivre i te sprawy — wymamrotał, wyraźnie się zamyślając. Nie wspomniał też nic o kontroli emocji i uśmiechnął się w odpowiedzi na jego reakcję, na temat prezentu.
Właśnie tak, Shane. Trzymaj się tej reakcji.
Lokal nie był zbyt daleko, ale rzecz jasna nie mogło się obyć bez kolejnej przygody. Aż nazbyt narwany Niepoczytalny wypadł spomiędzy budynków, biegnąc w ich stronę z głośnym jazgotem.
No chyba sobie żartujesz. Spójrz na to. Oni nawet Niepoczytalnych mają żałosnych. Serio, nie potrafią sami ogarnąć niedobitków? — nawet nie ruszył się z miejsca, widząc jak mężczyzna rzuca się na Shane'a. Pokręcił jedynie głową z prychnięciem, pocierając zaraz kark dłonią.
Postaraj się go nie zabić. Jesteśmy w centrum miasta. I niedaleko lokalu. Nie chcę, by Axel miał potem jakieś straty przez to, że ludzie zaczną spamować na social mediach trupem w okolicy, co nie.


Stan Niepoczytalnego:
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Czw Lip 14, 2022 4:58 pm
Bronie: Glock FM81 (15/15), Kij baseballowy (14/15), Apteczka II poziomu (2/3), Granat hukowy (1/1) Karnet Nietykalności (1/2), Apteczka I poziomu (3/3), Pistolet R-47 (12/12), Maczeta (17/17), Strzykawki z lekiem nasennym (2/2)
Umiejętności: Umiejętność personalizowana (elektryk) (25%), Walka wręcz (112%}, Uniki i parowanie ciosów (25%), Walka Bronią Białą i Pochodnymi (25%), Walka bronią palną (25%)

- Ugh... - burknął. - Mam nadzieję, że Jace nie zmieni się w pracoholika z tego wszystkiego. I tak nasz czas nie jest wybitnie długi - nie chciał, by jeszcze bardziej utracili dni wolne. Jednakże dzien jak dzisiaj mógł powtórzyć się nie raz. Teoretycznie wiedział, że powinien być na to przygotowany, ale zarazem też nie chciał, by finalnie to skończyło się w negatywny sposób.
- Um, Słowik. Jestem pewny, że to nie byłby jedyny twój problem w takim wypadku - próba zdominowania go była dość dziwnym pomysłem, a gdyby jeszcze miał robić jego przyjaciel... - Takie fantazje pozostawiaj dla Axela, nie dla mnie - zdecydowanie nie. - Wolę się nie przekonywać o czymś takim w przedstawionych przez ciebie warunkach.
Nie widział siebie nadal jako bottoma, ale nie zamierzał tym bardziej testować tego z najlepszym przyjacielem.
- ... - musiał przyznać za to, że widok kolejnego Niepoczytalnego odebrał mu na moment mowę. - ... czy Wilki nie patrolują w ogóle ulic? - spytał się, samemu dostrzegając, że został celem Niepoczytalnego. - Ugh. Nie obiecuję - burknął na temat zabicia, zaraz potem unosząc prawą rękę i uderzając z pięści w twarz mężczyznę. Reakcja była momentalna - ciało gruchnęło o ziemię, a Kassir machnął ręką, zaraz potem kontrolując stan obrączki. Po upewnieniu się, że wszystko było dobrze, westchnął cicho i podszedł do ciała, przykucając przy nim.
- W dodatku sam nie chcę kogoś zabijać. Jace pracuje tutaj niedaleko, wolałbym mu odpuścić podobnych widoków - dodał od siebie, upewniając się, że ciało oddychało. - Zrobione. Żyje. Chociaż nie mam pojęcia, co teraz, dobrze byłoby nie zostawiać go tutaj. Jeszcze obudziłby się w nieodpowiedniej chwili - wstał z miejsca, powracając do Słowika. - Ale zaś nie mam chęci mieć styczność z policją - potarł ramię. - Dałeś Axelowi tamten zakup? - zapytał, wkładając dłonie do kieszeni i rozglądając się. - W sumie, możemy zaglądnąć jeszcze do Starbucksa, może Jonathan jeszcze tam tkwi - zasugerował ewentualność. - I poszlibyśmy w trójkę już.

Kostka
Atak Shane'a: WW 100%, noukaut (2)
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Czw Lip 14, 2022 10:36 pm
Myślałem, że już nim jest — parsknął śmiechem, przeciągając się. Jakby nie patrzeć sam fakt, że zgadzał się na wezwania i jak mówił Shane "nie mieli wybitnie dużo czasu" mówił sam za siebie.
Ale spoko, skoro już macie ze sobą zamieszkać to będziecie mieć go więcej. Jak ja z Axelem — oczywiście, że wepchnął mu zdobytą od Hailey informację w twarz. Nie, żeby był w jakikolwiek sposób zły, że nie dowiedział się pierwszy, ale i tak musiał sprzedać mu drobną szpilkę, inaczej nie byłby sobą.
"Um, Słowik. Jestem pewny, że to nie byłby jedyny twój problem w takim wypadku."
Przekrzywił nieznacznie głowę pytająco w bok, patrząc na niego z wyraźnym niezrozumieniem. Przy dalszym rozwinięciu wypowiedzi roześmiał się, kręcąc na boki głową.
Niestety Axel nie jest kimś, kto pozwoliłby mi się przygnieść do stołu. Jak na swój wzrost i wagę, do perfekcji opanował umiejętność stania jak kamień. Czasem nawet popchnięcie go jest wyzwaniem, jeśli nie pozwala mi na to osobiście — przewrócił oczami, mamrocząc coś pod nosem.
Sam rozglądał się wokół, zaraz wzruszając ramionami. Już od dłuższego czasu, ilekroć poruszał się po uliczkach, nie widział żadnego z nich. Przyglądał się jak Shane posyła Niepoczytalnego na ziemię, zaraz gwiżdżąc i klaszcząc.
Nieźle! Patrz, nawet przeżył — mężczyzna rzeczywiście podniósł się nieznacznie ku górze, tylko po to, by zaraz paść na ziemię, tracąc przytomność — spoko, zaraz napiszę do Nebit, by się tym zajęła. I sam zobaczysz czy dałem. Wszystko w porządku?
Skinął głową na jego palec, przyglądając się znowu obrączce. Bicie się z jej użyciem co prawda nie było wcale AŻ TAK złe, w końcu ludzie używali kastetów. Ale jednak kastety były do tego bardziej przystosowane.
Jeśli chcesz. Prowadź. Tylko może do niego napisz, żebyśmy się nie minęli — machnął ręką, dając mu tym samym wolną wolę. Skoro chciał najpierw zgarnąć Jace'a, to zgarną Jace'a.


Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Czw Lip 14, 2022 11:43 pm
- Raczej nabrał dla siebie sporo rzeczy - skomentował Shane z cichym westchnieniem. - Mam nadzieję, że serio nie zmieni go to w maniaka pracy.
Nie wyobrażał sobie, by to było rzeczywiście realne, ale nie mógł wykluczać, że jego wybory pójdą w niecodzienny tor, który spowoduje tego typu finał.
- Oh. Tak. Zamieszkanie razem - odwrócił wzrok na bok niczym przyłapane dziecko na złym uczynku. - Czyli słyszałeś już. Ale tak, to są realne plany, które zostaną wdrożone za niedługo - nie potrafił do końca określić kiedy, ale fakt, że Jace już kupił mieszkanie powodował, że stawało się to nad wyraz realne.
Westchnął cicho, unosząc nieco brew.
- I ja również nie - przynajmniej nie zamierzał. - Ale to ciekawe. Aż tak bardzo stawia na swoim nawet w takich aspektach? - to go zaciekawiło na moment.
Ich miła rozmowa została przerwana chwilowym skokiem Niepoczytalnego, który dość szybko został sprowadzony do piętra. Rzucił na niego jeszcze ostatni raz spojrzenie, upewniając się, że nie staną się ponownie jego celem. Dopiero po zyskaniu pewności przekierował uwagę na czarnowłosego.
- Tak - zapewnił go. Biżuteria była w jednej całości, ale powoli zaczynał uważać, że powinien bardziej uważać z tym. - Przerzucę się na walkę nogami, nie rękami.
Brzmiała to jak jakaś forma chronienia cennej obrączki. Niewiele więcej przychodziło mu na myśl jako alternatywa działania względem tego.
- Napiszę - jak powiedział, tak zrobił. Wymienił kilka wiadomości z blondynem. - Będzie tutaj za trzy minuty. Podrzuci nas swoim samochodem - zakomunikował mu finalny wynik.

Potarł kark, przesuwając wzrokiem jeszcze po ulicy.
- Chyba już jest spokojnie. Za to Jace powinien być tu zaraz... - wątpił, by rzeczywiście był w trzy minuty, ale obstawiał, że nie zejdzie mu za dużo czasu na to.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Sob Lip 16, 2022 2:57 am
Nie wiem, skoro twierdzisz, że teraz nim nie jest, to chyba możesz z nim o tym pogadać? No bo gorzej, gdyby od lat zasuwał z jednego punktu w drugi, pracując tak długo, aż kompletnie by padał na pysk. Z takich przyzwyczajeń ciężko wyjść. A skoro to tylko jakiś efekt stanowiska, które teraz ma, no to raczej krótka piłka — wzruszył ramionami, nie wiedząc, co więcej dodać. W końcu serio nie wiedział na jego temat zbyt wiele.
Uśmiechnął się do niego, wyciągając rękę do przodu, by poklepać go po głowie.
Słyszałem, słyszałem. Pewnie dowiedziałbym się wcześniej, gdybym nie zafiksował się tak na pierścionku, sorry — nie żeby faktycznie było mu jakoś szczególnie głupio, ale no.
Zastanowił się nad jego pytaniem, próbując znaleźć sensowną odpowiedź. W końcu ściągnął brwi, patrząc na niego z wyraźnym zaskoczeniem.
W sumie nie wiem? To jedna z tych osób, którym po prostu nie narzucisz swojego zdania niezależnie od tego, czego byś nie zrobił. Wiesz, mogę je wyrazić i uszanuje je ze względu na mnie czy coś, ale tylko jeśli faktycznie będzie chciał. Więc jakoś nie przyszłoby mi nawet na myśl, by próbować go dominować. Zresztą, jak już mówiłem, bardzo lubię być pod nim. Chociaż nad nim czasem też. Może powinienem to sformułować raczej odnośnie tego kto w kim jest — puścił mu oko, zaraz chichocząc pod nosem. Sam przeniósł uwagę na Niepoczytalnego, zupełnie jakby próbował się czegoś doszukać w jego postaci. W rzeczywistości kompletnie się wyłączył, niejako wciągnięty w temat poruszony przez Kassira.
"Przerzucę się na walkę nogami, nie rękami."
Nie możesz po prostu załatwić sobie do niej łańcuszka i nosić na palcu jak przestaniesz, spuszczać innym wpierdol? — wtedy go nie zgubi. Przynajmniej nie powinien. Ciężko było mu w sumie zaproponować coś sensownego, no bo... sam nie wiedział. Kastet chroniący obrączkę?
Pokiwał głową, wpatrując się w ulicę.
Może powinniśmy przejść kilka kroków dalej, by wiesz... nie wjechał od razu na eee... nieprzytomnego typa. Czy coś — Słowik, głos rozsądku.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Sob Lip 16, 2022 3:11 am
Przepraszam, Jace. Muszę przyznać, że spanikowałam. Nigdy wcześniej nikt nie zrzucił na mnie sanepidu, zwłaszcza gdy nie było nikogo wyżej...
W porządku. I tak dobrze sobie poradziliście, postaraj się tylko trzymać tego, co powiedziałem, okej?
Jasne!
I postarajcie się więcej do mnie nie dzwonić, mam dziś ważne spotkanie. Wolałbym z niego nie wychodzić — wymruczał cicho, drapiąc się z zakłopotaniem po policzku. Jakby nie patrzeć, nie cierpiał zostawiać innych samym sobie, gdy potrzebowali jego pomocy, ale... koniec końców Shane zdecydowanie był od nich ważniejszy.
Damy radę. Musimy dać radę. Teraz już wiemy, co robić. Więc... powodzenia? — uśmiechnęła się niepewnie, poklepując go kilka razy po plecach. Uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi i odwrócił jeszcze w stronę reszty.
Wychodzę, na razie! Nie stresujcie się za mocno, wszystko będzie dobrze — uśmiechnął się do nich wesoło, machając im jeszcze ręką na pożegnanie przed wyjściem na zewnątrz. Wsiadł do samochodu i odpalił silnik, dosłownie w tym momencie dostając SMS-a od Shane'a. Znieruchomiał, zdejmując nogę z gazu i odpisał, ustalając pokrótce plan. Zgarnięcie ich nie było dla niego większym problemem, zwłaszcza że ulica, którą wskazał, była tuż obok.
Wykręcił i wyjechał z parkingu, ruszając spokojnie przed siebie. Szczęście dopisywało mu nawet na tyle, by nie musiał co chwilę zatrzymywać się na światłach. Sylwetkę ciemnowłosego rozpoznałby z daleka, nawet będąc całkowicie ślepym. Fakt, że towarzyszyły mu jednak dwie inne osoby, mimo wszystko wzbudził w nim niepokój. Zwłaszcza że drugą z nich dostrzegł dopiero po chwili, leżącą na chodniku. Zatrzymał się obok, odblokowując drzwi i opuszczając szybę w dół.
Wszystko w porządku? Potrzebuje pomocy? — zapytał nieznacznie zaniepokojony, nie dostrzegając jednak żadnych śladów walki na Kassirze czy jego przyjacielu. Może leżący obok nich człowiek po prostu zemdlał?
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Sob Lip 16, 2022 1:12 pm
- Huu... Wezmę to pod uwagę - chociaż kwestia była o wiele bardziej skomplikowana niż wyglądała na pierwszy rzut oka. Shane jednak liczył na to, że to wszystko bardziej wyjaśni się już po zakończeniu szkoły oraz zrezygnowaniu z jednej z prac.
Albo by znalazł coś, co naprawdę chce robić.
- ... tak, tak - czyli został wsypany i już wiedział przez kogo. Dlatego też jedynie z cichym westchnieniem akceptował klepanie go po głowie. Musiał przyznać, że niemało zaczęło się dziać w jego życiu, przez co zdawanie rewelacji nie należało do najłatwiejszych zadań.
Wysłuchał opini o Axelu, kiwając przy tym głową na znak, że zrozumiał... przynajmniej do momentu, gdy napomniał o pozycjach, to wywołało w nim to, że przewrócił oczami.
- Dobrze, dobrze. Dotarło - chociaż uznał, że woli nie wnikać w ich sprawy ich zabaw łóżkowych i wybieranych przez siebie pozycji. Nie, gdy widniało nad nim widmo, że zaraz dostanie kilka argumentów, dlaczego sam powinien się zdecydować na to i przestać być uparty względem swojego wyboru.
- Niby tak, ale nie zawsze przewidzisz, że ktoś cię zaatakuje - zauważył. - Tak jak teraz. Pomyślę jeszcze nad tym - noszenie cały czas obrączki było zbyt ryzykownie z więcej powodów niż jedynie walka. Względy bezpieczeństwa wchodziły również na plan.
Zamrugał oczami, przesuwając wzrokiem między nieruchomym ciałem, a samą ulicą.
- Że aż tak? - jednakże posłusznie podszedł do nieprzytomnego i wziął go pod ręce, by przesunąć go w stronę ściany budynku, aby zaraz potem go zostawić w pozycji, która nie utrudniałaby mu oddychania. - Gotowe - otrzepał dłonie, wracając do przyjaciela. Niebezpieczeństwo zażegnane.
Przyjazd blondyna wywołał na jego twarzy lekki uśmiech. Dlatego też w momencie, gdy zatrzymał się, podszedł bliżej pojazdu, opierając się przedramieniem o jego górną budowę, nachylając się do przodu.
- Nie - odpowiedział Jace'owi, składając mu przy okazji pocałunek na przywitanie.  - Wezwaliśmy już pomoc, by zabrali go stąd. Żyje i oddycha, jest nieprzytomny - uzupełnił szybko, by tym samym zdusić ewentualną myśl pod tytułem sprawdzenia, czy jego ofierze na pewno nic nie było. Ciemnowłosy uznał momentalnie, że wolałby, by Jonathan nie zbliżał się do Niepoczytalnego. - Więc nie masz co przejmować się - zdecydowanie dobrze, że był jeden, a nie cała Horda. - Chociaż lepiej, by nas tutaj nie było do tego czasu - westchnął cicho. Ściąganie na siebie uwagi było w jego uznaniu niepotrzebne.
Jest za gorąco.
Noszenie bluzy w dzisiejszym dniu powoli odbijało się na nim. Nie było to nic dziwnym, patrząc na to, że nie urodził się i nie wychował w cieplejszym kraju. Jednakże to zarazem powodowało, że jego plan noszenia ubioru cały ten czas powoli zaczynał spalać na panewce.
Muszę chociaż koszulkę ściągnąć.
- Udało Ci się załatwić to, co musiałeś? - spytał go, zaraz potem odwracając się w stronę Słowika. - W trochę dziwny sposób, ale finalnie mogę was przedstawić sobie - spotkanie między chłopakiem a najlepszym przyjacielem było czymś intrygującym do doświadczenia, chociaż Kassir nie mógł powstrzymać częściową niepewność.
Zwyczajnie znał Słowika trochę dłużej niż jeden dzień.
- Chociaż lepiej pogadać w bardziej spokojniejszym miejscu - dodał nim zapytał, czy na pewno mogą wejść do pojazdu. Poczekał aż jego towarzysz ulokuje się w środku, po czym sam wszedł. - I dzięki, że przyjechałeś - wymamrotał jeszcze, odsuwając palcem kołnierz bluzy, by nabrać nieco więcej powietrza. Chyba się ugotuję. Nie przepadał za wprowadzeniem samego siebie w skrajne temperatury. Dlatego też w czasie podróży niewiele mówił od siebie, bardziej odpowiadając na zadane mu kwestie.
- Czyli tutaj? - spytał, gdy już dojechali na miejsce. Jasne oczy skupiły się na obrazie za oknem. Lekko uniósł brew. - Rzeczywiście dość blisko - przyznał. - Idziemy? - zapytał jeszcze, nim sam wysiadł z pojazdu.
Chyba zostaje nam udanie się tam?

Upał daje się Shane'owi we znaki (6)
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Nie Lip 17, 2022 4:55 am
Niby nie przewidzisz, ale z drugiej strony w większości przypadków maskę zdążysz naciągnąć, co nie? Więc czemu i nie to. W końcu czasem można się cofnąć o krok, nie musisz od razu miażdżyć im nosa — wzruszył ramionami, choć rzeczywiście znalezienie złotego środka było w tym wypadku niemożliwe. No, chyba że serio będzie nosił pierścionek wbudowany w kastet.
"Że aż tak?"
Bo ja wiem? Przezorny zawsze ubezpieczony i tak dalej — patrzył jak Shane odciąga Niepoczytalnego w tył, klaszcząc, by podnieść mu morale. Nie, żeby szczególnie tego potrzebował.
Patrzył na podjeżdżający samochód, zostawiając jednak póki co rozmowę Kassirowi. Sam skupił wzrok na blondynie, przyglądając mu się uważnie, nim nie uniósł kącika ust ku górze na ich przywitanie.
Aww, naprawdę nadal nie wierzę, że widzę Shane'a w takiej odsłonie. Koleś pomocy nie potrzebuje, ale mi by się przydała, więc jakbyś miał jakieś chusteczki, żebym mógł otrzeć łzy wzruszenia... — udał, że szlocha, zaraz rzucając złośliwy uśmiech, ciemnowłosemu. Władował się bez ostrzeżenia na tylne siedzenie i rozwalił na nim jak król, odchylając głowę do tyłu.
Zajebiście, nogi mi wchodzą w dupę. Ostatnie dni wymagały ode mnie zdecydowanie zbyt dużo biegania na wszystkie strony. Dobrze jest mieć podwózkę. Swoją drogą, nie chcesz przemówić temu durniowi do rozsądku? Widać, że zaraz spłynie potem, a i tak uparcie łazi w tej głupiej bluzie — kopnął w siedzenie Kassira dla podkreślenia własnych słów, unosząc brew ku górze.
Wygramolił się z samochodu, zaraz patrząc na nich obu oceniająco. Szczególnie zatrzymał wzrok na Shanie.
Nie. Absolutnie bez szans. Tsk, masz szczęście, że wiedziałem, że ubierzesz się jak do McDonalda. Czekajcie tu chwilę — machnął na nich ręką i wpadł do restauracji, znikając im z oczu. Gdy pojawił się ponownie w zasięgu wzroku, trzymał w dłoni kluczyki i zaraz zaczął się dobierać do — prawdopodobnie — najdroższego auta na parkingu. Wyciągnął z niego torbę i podszedł do nich, rzucając ją Shane'owi.
Przebierasz się w koszulę, ale już. To ekskluzywna restauracja. Dla ciebie też coś kupiłem. Znaczy, wziąłem. Nieważne. Jeśli się nie przebierzecie to jecie na dworze — powiedział groźnie, samemu wciągając dopasowaną czarną koszulę, poprawiając pokrótce kołnierz. Widać było, że ma w tym wprawę.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Nie Lip 17, 2022 8:15 pm
Spojrzał na Shane'a, zaraz ponownie przenosząc wzrok na nieprzytomnego mężczyznę. Mógł mu jedynie wierzyć na słowo. Zresztą nawet jeśli faktycznie byłby martwy... czy aby na pewno chciałby o tym wiedzieć? Nie, ciemnowłosy by go nie okłamał. W końcu sami o tym rozmawiali.
... jasne. Skoro mówisz, że nic mu nie będzie — nie czuł się do końca komfortowo, zostawiając kogoś na pastwę losu, ale podejrzewał, że ich uczestnictwo w wydarzeniu mogło mieć niezbyt ciekawe konsekwencje. Przynajmniej przywitanie się z Shanem jakkolwiek poprawiało mu humor. Nawet jeśli w jego mniemaniu trwało odrobinę za krótko. Spojrzał w stronę Słowika, zaraz przenosząc wzrok na Kassira.
... naprawdę kiepsko wyglądasz. Dobrze się czujesz? — przyłożył dłoń do jego policzka i czoła, chcąc jakkolwiek ocenić jego temperaturę. Miał nadzieję, że nic mu nie jest. Spotkanie spotkaniem, ale jeśli zobaczyłby jakiekolwiek oznaki choroby, od razu zabrałby go do domu.
"Udało Ci się załatwić to, co musiałeś?"
Mhm. Powinni dać już sobie radę sami. Powiedziałem, żeby do mnie nie dzwonili, więc miejmy nadzieję, że faktycznie nie będą tego robić i po prostu dostarczą mi raport w poniedziałek — westchnął cicho, łapiąc go za rękę, korzystając z momentu, gdy dopiero siadali w środku. Machnął nieco nieśmiało dłonią Słowikowi, opanowując wewnętrznego fanboya, który kazał mu od razu poprosić o autograf.
Nie ma problemu — uśmiechnął się, wypuszczając go i wracając autem na jezdnię. Przejechanie pod restauracje zajęło im ledwo kilka minut. Zaparkował w wygodnym miejscu i wysiadł na zewnątrz, gdy nagle zostali zaatakowani ubraniami. Spojrzał na Kassira wyraźnie zagubiony na widok koszuli.
Nie mówiłeś, że mamy się ładnie ubrać — szepnął, nie do końca wiedząc, jak ma się zachować. Głupio było mu przyjmować podobny prezent na pierwszym oficjalnym spotkaniu, ale odmowa wydawała mu się jeszcze gorsza. Nic dziwnego, że spojrzał na Shane'a, wyraźnie szukając w nim odpowiedzi.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Pon Lip 18, 2022 12:52 am
- Nie ma na co patrzeć - odciął na słowa kumpla. On się za dobrze bawi. Chociaż nie dziwił się mu. Nie ukazywał tego typu strony do tej pory, ale jednak wystarczyła obecność chłopaka, by wyzwolić w nim cieplejsze uczucia.
Nawet nie odwrócił się, czując jego kopnięcie.
- Nie, nic mi nie jest - skóra pod dotykiem Jonathana była ciepła. -Zapominam jedynie, że nie przepadam za nieumiarkowanymi temperaturami - co właśnie powoli zaczynało odbijać się na jego organizmie. Obdarzył go lekkim uśmiechem. - Może rozepnę trochę ją - przynajmniej w pojeździe nie będzie widać tego, co chciał zakryć. Temu też zsunął zamek do połowy, wzdychając przy tym cicho. - Hm... Mam też nadzieję, że to jednorazowy wybryk i dadzą ci już spokój - przyznał cicho. Jakoś nie bardzo chciał się dzielić ich wspólnym czasem z nieznajomymi.
Za to nie spodziewał się takiego zbiegu zdarzeń, gdy już byli na miejscu.
- ... ale zdajesz sobie sprawę, że mogłeś po prostu mnie uprzedzić co do dress code? - zapytał unosząc brew na widok złapanej torby. - Chociaż mam wrażenie, że to by niczego nie zmieniło... - albo dostałby krytykę, albo Słowik uznałby, że jego wybór i tak byłby lepszy.
Chociaż musiał przyznać, że miał udział winy w tym, nie przywiązując zbytnio uwagi do swojego stroju.
- Nah. Klasyk - odparł na słowa Jace'a, wzruszając przy tym ramionami. - I ubierz ją. Tutaj nie ma innego wyboru - jego słowa brzmiały niczym zmęczona akceptacja swojego losu. Był zbyt przyzwyczajony do tego już, że kończył w innych ubraniach niż sam wybierał. Z tego powodu też wykorzystywał niegdyś opinię Słowika co do wyboru stroju na spotkania... I tak to się skończyło się dla mnie.
Chociaż nie miał pojęcia, skąd przyjaciel mógłby kojarzyć rozmiar Jace'a.
Nie bardzo jednak uśmiechało mu się ściąganie bluzy. Faktem, że było mu rzeczywiście gorąco, jednakże męczarnia miała w tym swój cel. Taki, którego zmiana stroju niwelowała. Dlatego też najpierw posłał mu długie spojrzenie.
- Mogę wybrać opcję jedzenia na dworze? - zapytał, strzelając, że jednak nie miał tego wyboru. Jak i co do stroju. Dlatego też z cichym westchnieniem odwrócił się w stronę blondyna. - Skorzystam z samochodu - nie zamierzał przebierać się na parkingu. Z niechęcią zamknął drzwi za sobą i przeszedł do szybkiego ogarnięcia stroju, dotykając jeszcze przy tym szyi.
Może nie będzie tak widoczne.
- Słowik, tobie się to chyba nigdy nie znudzi? - zapytał, wychodząc już z samochodu i przeczesując zaraz potem palcami włosy. Nie musiał się całkowicie rozbierać, przebierając jedynie górną część stroju. - Nie potrafię zliczyć, ile razy mnie w to wkręciłeś - westchnął, spinając ze sobą włosy w kucyk. Pozostawił kołnierz w połowie podniesiony, czując się jednak zbyt odkryty obecnie. Myśli o tym, co próbował zakryć powodowały, że wraz z nimi szło wspomnienie powiązanego wydarzenia od którego robiło mu się cieplej, ale w przyjemniejszy sposób.
- Przeżyje? - zapytał o opinię, chcąc już mieć za sobą i ocenę, i wejście do środka. W co ja się wkopałem... - westchnął w myślach. - Czy to jest ten napomniany prezent? - pamiętał, że coś niósł wcześniej, ale do tej pory nie wyjaśniło się "co".
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Pon Lip 18, 2022 3:27 am


Ostatnio zmieniony przez Słowik dnia Pon Lip 18, 2022 10:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Zapomniałem — przyznał otwarcie względem dress code'u, rozkładając ręce na boki. Nie, żeby czuł się z tego powodu jakkolwiek winny. Przynajmniej mógł im wcisnąć to, co faktycznie wyglądało dobrze. Kompletnie nie wierzył obecnie w gust Shane'a.
Sorry, mam nadzieję, że koszula nie będzie jakaś za mała czy coś. Starałem się i tak kupować większą, ale wygląda na to, że albo źle zapamiętałem twój wzrost, albo od grudnia zdążyłeś urosnąć. Serio, czym oni cię karmią? — podszedł do niego i poklepał go po klatce piersiowej, zaraz unosząc rękę, by sprawdzić poziom swojej głowy względem niego.
"Mogę wybrać opcję jedzenia na dworze?"
Nie. Haha, ej Jace ogarnij, sięgam ci do ramienia. Śmiesznie. Dobra, przebierajcie się, poczekam w środku. Powiem Axelowi, by przygotował stolik, chociaż pewnie już to zrobił — pominął w dużej mierze narzekanie Shane'a, widząc kątem oka, jak włazi do samochodu. Zdążył zamknąć własne auto i machnąć ręką na jego wypowiedź, nijak nie dając mu zwrotnej. Zamiast tego zniknął w lokalu, zostawiając ich samym sobie. Niech wykorzystają te ostatnie chwile spokoju, bo impreza bez wątpienia miała się zaraz zacząć.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Pon Lip 18, 2022 3:56 am
Mogłem wziąć ci coś do przebrania się — westchnął cicho na wspomnienie o nieumiarkowanych temperaturach, mamrocząc coś pod nosem. Pokiwał jeszcze głową, widząc, jak się rozpina. Nie, żeby mógł na dłużej skupić na nim wzrok. Jeśli nie chciał w coś wjechać rzecz jasna.
Zestresowali się tą wizytacją. Ale powinni ogarnąć. Jeśli będzie wybitnie źle, to zaczną panikować na messengerze, ale postaram się go za często nie sprawdzać — obiecał, mimo że rzeczywiście spora część niego zwyczajnie się martwiła.
Wziął od niego koszulę, dziękując jeszcze pokrótce Słowikowi, który znalazł się nagle tuż przed nim. Zamrugał kilka razy, śmiejąc się cicho, gdy został potraktowany jak miarka.
Noo... trochę urosłem. Niestety — westchnął, ściągając z siebie bluzę, by zaraz schować ją do samochodu i założyć na jej miejsce przygotowaną koszulę. Całe szczęście dzięki temu, że rzeczywiście kupował większy rozmiar, leżała na nim całkiem dobrze, choć może miała nieco przykrótkie rękawy. Podwinął je więc do łokci, wyraźnie zadowolony.
Dopiero po chwili, gdy Kassir się przebrał, zorientował się, dlaczego nosił bluzę.
Och. Khm — odchrząknął, nieznacznie zażenowany. Może powinien był jednak chociaż trochę przystopować? Chociaż jednocześnie przyjemne uczucie w brzuchu, uparcie nie chciało mu odpuścić.
Korzystając z nieobecności Słowika, podszedł do Shane'a i położył dłonie na jego szyi, nachylając się, by go pocałować.
Następnym razem może jednak... trochę się opanuję — chociaż nie chciał tego za bardzo obiecywać. Jakby nie patrzeć jego samokontrola w takich sytuacjach bywała dość... wątpliwa.
Wszystko masz? — zapytał, zamykając samochód, nim pociągnął go w stronę restauracji.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach