▲▼
z.t. dla obojga
W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
Wszystkie trwające fabuły na terenie Starbucksa zostają zakończone.
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Starbucks
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Niegdyś w tym miejscu mieściła się odwiedzana tłumnie przez nastolatków kawiarnia artystyczna. Gdy jednak sprawy przybrały taki, a nie inny obrót, właściciele szybko porzucili zarówno rodzinne miasto, jak i interes. Miejsce przejęła jedna z największych korporacji, która do tej pory cieszy się niesamowitą popularnością. Przychodzący tu ludzie szukają spokoju i jakiejkolwiek namiastki normalności. Właściciele miejsca wiedzeni doświadczeniem, wyposażyli okna w szyby kuloodporne, by zapobiec wszelkim strzelaninom. W razie niebezpieczeństwa można uciec jednym z trzech wyjść ewakuacyjnych, które zostały rozrysowane na kolorowym menu. Mimo mocnego odcięcia miasta od reszty świata Starbucks dba o to, by wybór kaw, gorących czekolad oraz innych napojów zmieniał się równie często co w innych siedzibach. Choć w ten sposób mogą zapewnić klientom różnorodność i dostarczyć nowych propozycji smakowych, w tych ponurych czasach.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
Nie potrafił całkowicie zebrać myśli, by odpowiedzieć jej w jakikolwiek sposób. Chociażby się odciąć. Cokolwiek. Miał wrażenie, że z jego ust wychodził jedynie bezsensowny bełkot, który był oceniany przez sędziów w postaci przypadkowych świadków owego zdarzenia. Dlaczego jeszcze tutaj stali? Czemu patrzyli na nich. Co chcieli tym osiągnąć? Czemu nie mogli wrócić do swojego zajęcia i pogrążyć się w swojej codzienności? Miał wrażenie, że przestawał widzieć swoje otoczenie, będące zastąpione narastającym mrokiem.
Nie...?
Jedno mrugnięcie oczami ponownie przywróciło mu obraz. Jego szare oczy wbiły się w twarz nieznajomej kobiety, a umysł próbował zrozumieć, dlaczego nadal nie odpuściła.
Herbatę? Czekoladę? Przeprosiny?
Kolejne mrugnięcie miało na celu wyrwanie go z pustego powtarzania fraz w myślach po niej. Nieznacznie rozejrzał się na bok, czując nagłe uświadomienie, jakby nagle przed nim objawił się cud. To miejsce publiczne. To było puste odkrycie, które zarazem stało się maścią na jego lęki. Byli tutaj ludzie. Może patrzyli na niego oceniająco. Może chcieli go wytykać za jego zachowanie. Może ich wzrok za bardzo ciążył mu na plecach, by mógł od tak to znieść. Ale to jednak publiczne miejsce. Więc skoro i na niego patrzyli, to musieli i na nią. A w takim stopniu stanowiło to dziwną osłonę według jego pokrętnej logiki.
Nie powtórzy się teraz tamto. Nathaniel. Spokojnie.
- Herbata brzmi dobrze - w końcu słowa, które wyszły z jego gardła brzmiały normalnie. Szok po prawie zderzeniu się z ciężarówką w końcu schodził z niego, pozostawiając go przed faktem przetrwania kilku kolejnych chwil z kobietą.
- Gdzie? - krótkie pytanie o lokację. Pierwszy krok do przodu był najcięższy. Miał wrażenie, jakby jego nogi były z waty, będące gotowe ugiąć się przed nim tak, że upadłby na chodnik.
Jasne włosy. One serio wyglądają tak samo.
Im dłużej patrzył na nią, tym nie mógł odnieść wrażenia, że już ją widział. Ale chaotyczne myśli nie pozwalały mu porównać obecnej wizji do wspomnień. Czy to kwestia tego, że w każdej kobiecie zaczynał widywać kogoś, kogo nie powinien? Czy jednak natrafił na nią w swoim krótkim życiu w innych okolicznościach?
Nie wiedział.
Za to wlepił w nią swoje oczy niczym owca, chcąc, by sama zdecydowała, co chce zrobić dalej. Bo na ucieczkę czuł, że nie miał kompletnie sił.
Nie...?
Jedno mrugnięcie oczami ponownie przywróciło mu obraz. Jego szare oczy wbiły się w twarz nieznajomej kobiety, a umysł próbował zrozumieć, dlaczego nadal nie odpuściła.
Herbatę? Czekoladę? Przeprosiny?
Kolejne mrugnięcie miało na celu wyrwanie go z pustego powtarzania fraz w myślach po niej. Nieznacznie rozejrzał się na bok, czując nagłe uświadomienie, jakby nagle przed nim objawił się cud. To miejsce publiczne. To było puste odkrycie, które zarazem stało się maścią na jego lęki. Byli tutaj ludzie. Może patrzyli na niego oceniająco. Może chcieli go wytykać za jego zachowanie. Może ich wzrok za bardzo ciążył mu na plecach, by mógł od tak to znieść. Ale to jednak publiczne miejsce. Więc skoro i na niego patrzyli, to musieli i na nią. A w takim stopniu stanowiło to dziwną osłonę według jego pokrętnej logiki.
Nie powtórzy się teraz tamto. Nathaniel. Spokojnie.
- Herbata brzmi dobrze - w końcu słowa, które wyszły z jego gardła brzmiały normalnie. Szok po prawie zderzeniu się z ciężarówką w końcu schodził z niego, pozostawiając go przed faktem przetrwania kilku kolejnych chwil z kobietą.
- Gdzie? - krótkie pytanie o lokację. Pierwszy krok do przodu był najcięższy. Miał wrażenie, jakby jego nogi były z waty, będące gotowe ugiąć się przed nim tak, że upadłby na chodnik.
Jasne włosy. One serio wyglądają tak samo.
Im dłużej patrzył na nią, tym nie mógł odnieść wrażenia, że już ją widział. Ale chaotyczne myśli nie pozwalały mu porównać obecnej wizji do wspomnień. Czy to kwestia tego, że w każdej kobiecie zaczynał widywać kogoś, kogo nie powinien? Czy jednak natrafił na nią w swoim krótkim życiu w innych okolicznościach?
Nie wiedział.
Za to wlepił w nią swoje oczy niczym owca, chcąc, by sama zdecydowała, co chce zrobić dalej. Bo na ucieczkę czuł, że nie miał kompletnie sił.
Czekała. Z cierpliwością szachisty czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka. Intuicja podpowiadała jej, że nawet najmniejszy ruch z jej strony spowoduje, że młody albo ucieknie albo co gorsza wpakuje się wprost pod koła jeżdżących obok nich samochodów. Nie miała więc większego wyboru. Ukradkiem rozglądała się na boki i bardziej wytrwałym gapiom posyłała jedno ze swoich bojowych spojrzeń. Och korciło ją by dodać do tegp wymowny, środkowy palec by w końcu sobie poszli. Inną irytującą sprawą była biało-szara plama na jej kurtce. Musiała się tego jak najszybciej pozbyć. Zasrane gołębie.
Kiedy w końcu oczy chłopaka skupiły się na niej, Kiana lekko się uśmiechnęła i odetchnęła z wyraźną ulgą.
"W porządku," odpowiedziała cicho i rozejrzała się dookoła, wskazując za chwilę na miejsce tuż obok nich.
"Co powiesz na Starbucks?" Nie ruszyła się z miejsca, nawet kiedy chłopak powoli i dość niepewnie zaczął stawiać krok za krokiem. Rany, był w większym szoku niż myślała. Zastanawiała się tylko co go spowodowało. Nie chciało jej się wierzyć, że to całkowicie jej wina.
Powoli odwróciła się w stronę kawiarni i mając młodego cały czas w zasięgu wzroku zaczęła kierować sie do wejścia. Miała lekką obawę, że gdy spuści go z oczu chłopak ucieknie, ale na to wpływu już nie miała. W międzyczasie wyciągnęła z kieszeni telefon i w zwięzłym smsie do centrali opisała mężczyznę z powodu którego znalazła się w tej sytuacji, a także kierunek w którym zwiał. Miała nadzieję, że komuś uda się go zwinąć.
Miał wrażenie, że podejmował obecnie decyzje życia. Sama myśl, że ma udać się gdziekolwiek z nieznajomą napawała go narastającym przerażeniem. Stawianie kroków, które nie stanowiły upragnioną ucieczkę, było niemalże heroicznym wyczynem. Żołądek wiązał się mu w supły, gdy unosił szare oczy na nią, próbując skupić wzrok na jej postaci.
- Może być - wiedział, że obecnie by przystał, nawet jeśli zaproponowałaby mu coś naprawdę absurdalnego. Brakowało mu zdolności skupienia myśli i włączenia instynktu samozachowawczego. Kleszcze przeszłości za mocno teraz zacisnęły się na jego drobnym ciele, nie pozwalając mu nawet na bardziej autoagresywne zachowanie.
Przynajmniej wraz z ich ruszeniem się z miejsca, tłum rozrzedzał się, a ludzie powracali do swojej szarej rzeczywistości.
- Wezmę zwykłą herbatę - powiadomił ją, chcąc uprzedzić zapytanie o preferencje. - Dostosuję się do szczegółów - wejście do pomieszczenia wywołało w nim lodowate dreszcze. Było głośno. Było sporo ludzi. Z tego całego zamieszania nie dotarło do niego, że dla innych życie toczyło się dalej. Bez problemów w postaci zwykłego poruszania się po mieście.
Co teraz?
- Kobiety w tych czasach agresywnie wyrywają kogoś - palnął niespodziewanie, zasłaniając dłońmi twarz i patrząc na nią przez palce. Sprawiał wrażenie jeszcze młodszego niż do tej pory. - Nieważne - duknął zaraz potem, tracąc chwilową pewność siebie, jaka go ogarnęła. - Chociaż nadal chciałbym wiedzieć, jak się to stało - że skończył w takiej sytuacji bez wyjścia dla siebie.
- Może być - wiedział, że obecnie by przystał, nawet jeśli zaproponowałaby mu coś naprawdę absurdalnego. Brakowało mu zdolności skupienia myśli i włączenia instynktu samozachowawczego. Kleszcze przeszłości za mocno teraz zacisnęły się na jego drobnym ciele, nie pozwalając mu nawet na bardziej autoagresywne zachowanie.
Przynajmniej wraz z ich ruszeniem się z miejsca, tłum rozrzedzał się, a ludzie powracali do swojej szarej rzeczywistości.
- Wezmę zwykłą herbatę - powiadomił ją, chcąc uprzedzić zapytanie o preferencje. - Dostosuję się do szczegółów - wejście do pomieszczenia wywołało w nim lodowate dreszcze. Było głośno. Było sporo ludzi. Z tego całego zamieszania nie dotarło do niego, że dla innych życie toczyło się dalej. Bez problemów w postaci zwykłego poruszania się po mieście.
Co teraz?
- Kobiety w tych czasach agresywnie wyrywają kogoś - palnął niespodziewanie, zasłaniając dłońmi twarz i patrząc na nią przez palce. Sprawiał wrażenie jeszcze młodszego niż do tej pory. - Nieważne - duknął zaraz potem, tracąc chwilową pewność siebie, jaka go ogarnęła. - Chociaż nadal chciałbym wiedzieć, jak się to stało - że skończył w takiej sytuacji bez wyjścia dla siebie.
“Fantastycznie,” odpowiedziała pod nosem i widząc jak chłopak nie szykuje się do natychmiastowej ucieczki, podeszła do drzwi i po otwarciu przytrzymała je dla niego. Ich widownia również zaczęła się rozchodzić, ale dla niej i tak nie miało to już większego znaczenia. Czasu w końcu nie cofnie.
Rozejrzała się po lokalu, chcąc znaleźć jakieś w miarę spokojne miejsce. Będąc szczerą to nie spodziewała się aż takich tłumów. Z drugiej strony rzadko kiedy miała czas by rozsiąść się z kubkiem kawy i w spokoju go wypić. Więc może ilość klientów wcale nie była niczym niezwykłym?
W końcu, pod jedną ze ścian udało jej się zauważyć wolny stolik, na który od razu wskazała, jednocześnie krzyżując spojrzenie z chłopakiem.
W końcu, pod jedną ze ścian udało jej się zauważyć wolny stolik, na który od razu wskazała, jednocześnie krzyżując spojrzenie z chłopakiem.
"Pasuje Ci tamto miejsce?” wypowiadając każde słowo, czuła się jakby stąpała po kruchym lodzie. Ale... no właśnie ale. Nie wiedziała czego może się po nim spodziewać.
"To może usiądź, a ja w tym czasie pójdę zamówić herbatę dla Ciebie i coś dla siebie,” zaproponowała i była w pół kroku kiedy usłyszała jego głos. To co powiedział momentalnie ją zamurowało. Odwróciła energicznie głowę i patrzyła na niego z szokiem wymalowanym na twarzy.
“Słucham? I jak co się stało?” Nie miała najmniejszego pojęcia o czym on mówił.
- Pasuje.
Nie miał za wiele do powiedzenia, zwłaszcza, gdy było mu trudno znieść wymianę spojrzeń. Nawet sekundowa akcja wystarczyła, by jego umysł sugerował ucieczkę w mało taktowny sposób.
Wytrzymam. Wytrzymam. Wytrzymam. To tylko chwila. Muszę wytrzymać.
Przekrzywił głowę na bok, widząc jej szok. Nie sądził, żeby powiedział coś nie tak, ale uznał, że rozwinie myśl.
- Że wylądowałem w jednym miejscu z dorosłą kobietą, która prawie rzuciła się pod ciężarówkę - odparł ciemnowłosy, podpierając podbródek o dłoń. - Wiem, że życie w Riverdale jest beznadziejne, ale są ciekawsze sposoby niż rozrzucenie się na ulicy. Zwłaszcza, gdy można przy tym zostać gwiazdą internetu - brakowało mu samo blokady względem tekstów, ale dla niego cała ta sytuacja wyglądała mniej więcej w taki sposób. Pomijając fakt, że obecną sytuację przypisywał do koszmaru. Spędzenie czasu z dorosłą kobietą tuż po szoku związanym z ciężarowym pojazdem - takiego zjazdu psychicznego nie życzył nawet najgorszym wrogom.
Chociaż tamten blondynie...
- Chcesz rozmawiać o takich rzeczach na środku przejścia? Bo ja nie - nie dając jej czasu na zareagowanie, podszedł do pokazanego wcześniej stolika, gdzie zajął miejsce. Porzucił niemalże całkowicie myśl o ucieczce, dlatego też wbił wzrok w obraz w postaci stolika, próbując pozbierać myśli. Czuł, że było mu niedobrze, a jego serce biło zbyt mocno i zbyt szybko.
To miejsce publiczne. Nic się nie stanie.
- W sumie ciekawi mnie, czy to farbowane włosy... czy może ma naprawdę z sześćdziesiąt lat... - powiedział sam do siebie, nie zwracając uwagę na to, że jego głos nie był zbyt cichym szeptem. I powracająca kobieta mogła go usłyszeć. W sumie, coś mi świta, że u Jake'a widziałem też kobietę o takich włosach. Może to moda? - nie umiał skupić myśli. Opuścił dłonie na kolana, by ukryć ich drżenie. Nie mógł nie uznawać siebie za głupca w tym momencie, gdy przystał na przyjście na herbatę.
Nie miał za wiele do powiedzenia, zwłaszcza, gdy było mu trudno znieść wymianę spojrzeń. Nawet sekundowa akcja wystarczyła, by jego umysł sugerował ucieczkę w mało taktowny sposób.
Wytrzymam. Wytrzymam. Wytrzymam. To tylko chwila. Muszę wytrzymać.
Przekrzywił głowę na bok, widząc jej szok. Nie sądził, żeby powiedział coś nie tak, ale uznał, że rozwinie myśl.
- Że wylądowałem w jednym miejscu z dorosłą kobietą, która prawie rzuciła się pod ciężarówkę - odparł ciemnowłosy, podpierając podbródek o dłoń. - Wiem, że życie w Riverdale jest beznadziejne, ale są ciekawsze sposoby niż rozrzucenie się na ulicy. Zwłaszcza, gdy można przy tym zostać gwiazdą internetu - brakowało mu samo blokady względem tekstów, ale dla niego cała ta sytuacja wyglądała mniej więcej w taki sposób. Pomijając fakt, że obecną sytuację przypisywał do koszmaru. Spędzenie czasu z dorosłą kobietą tuż po szoku związanym z ciężarowym pojazdem - takiego zjazdu psychicznego nie życzył nawet najgorszym wrogom.
Chociaż tamten blondynie...
- Chcesz rozmawiać o takich rzeczach na środku przejścia? Bo ja nie - nie dając jej czasu na zareagowanie, podszedł do pokazanego wcześniej stolika, gdzie zajął miejsce. Porzucił niemalże całkowicie myśl o ucieczce, dlatego też wbił wzrok w obraz w postaci stolika, próbując pozbierać myśli. Czuł, że było mu niedobrze, a jego serce biło zbyt mocno i zbyt szybko.
To miejsce publiczne. Nic się nie stanie.
- W sumie ciekawi mnie, czy to farbowane włosy... czy może ma naprawdę z sześćdziesiąt lat... - powiedział sam do siebie, nie zwracając uwagę na to, że jego głos nie był zbyt cichym szeptem. I powracająca kobieta mogła go usłyszeć. W sumie, coś mi świta, że u Jake'a widziałem też kobietę o takich włosach. Może to moda? - nie umiał skupić myśli. Opuścił dłonie na kolana, by ukryć ich drżenie. Nie mógł nie uznawać siebie za głupca w tym momencie, gdy przystał na przyjście na herbatę.
Patrzyła na niego z czystym niedowierzaniem, a przez jej głowę przelatywało mnóstwo znaków zapytania wraz z jednym, krótkim słowem. Co?
"To wcale nie..., ja nie zamierzałam..., nie chciałam rzucić się pod ciężarówkę," finalnie udało jej się wydukać, chociaż jej mózg nadal próbował ogarnąć całą sytuację. Już pomijała fakt, że to zasadniczo przez chłopaka zaliczyła glebę. Gdyby nie stał na środku jak słup soli, nie upokorzyłaby się przed tyloma ludźmi. I pewnie teraz wracałaby na komisariat w ciepłym wozie, wysłuchując pitolenia typa, który niestety jej zwiał. Nawet jeśli nie była to wymarzona forma spędzenia popołudnia, przynajmniej było to coś znanego. A tak była w kropce. Co poniekąd było też żałosne.
Chciała coś jeszcze dodać, jakoś usprawiedliwić swój jakże cyrkowy wyczyn, ale nie zdążyła. Czarnowłosy odwrócił się i odszedł w kierunku wolnego stolika. Kiana wypuściła powoli powietrze z płuc i przeczesała dłonią włosy. Kawa. Potrzebowała konkretnej dawki kofeiny żeby przetrwać to spotkanie. Jasne, tequila byłaby lepsza, ale jak na złość nie miała jej pod ręką.
Nie zwlekając dłużej podeszła do kas i po krótkiej chwili stania w kolejce zamówiła dla chłopaka jedną z polecanych herbat, a sobie wzięła największą z możliwych kaw. Oczywiście czarną z dodatkiem karmelu. Wróciła do stolika, ale jak na złość zanim zdążyła się odezwać, do jej uszu dobiegł komentarz młodego.
Kiana ściągnęła brwi, a palce mocniej zacisnęła na papierowych kubkach.
Gnojek...
Gnojek...
Walcząc z rosnącą irytacją i cisnącym się na usta nieprzychylnym komentarzem, wzięła głęboki oddech siląc się na neutralny ton.
"Mam dwadzieścia siedem. I są naturalne," usiadła naprzeciwko niego, przesuwając kubek z herbatą w jego stronę. Przez chwilę wpatrywała się w chłopaka, po czym upiła łyk własnego napoju i odstawiła naczynie na blat. "Zawsze oceniasz ludzi z góry, czy tylko kobiety traktujesz w ten sposób?" zapytała bez emocji w głosie. Zdążyła już zauważyć, że ewidentnie młody był z jakiegoś powodu uprzedzony, a jej wrodzona ciekawość musiała dowiedzieć się dlaczego.
- Hm? Współczuję siwienia w tym wieku - czy coś. Nie żeby go to wiele obeszło. - Dwadzieścia siedem... Jesteś bliżej starości niż sądzisz - zmarszczył nieznacznie brwi, po czym burknął coś na kształ podziękowań, gdy przysunęła do niego napój. Nietrudno było zauważyć jego spuszczony wzrok i skuloną pozycję w tym przypadku. Wypowiedzenie słów wdzięczności stanowiło dla niego zbyt wiele wyzwanie. W jego gardle stanęła gula, której nie mógł się pozbyć, mimo to - próbował chociaż reagować jakoś na rozmowę.
- Ciężko traktować ludzi z dołu, będąc takim kurduplem - odparł na jej słowa. - Chociaż... - w sumie, kobieta była podobnego wzrostu co on. - Ale jestem w szoku. Zwykle mało kto zauważa to od razu - przysunął naczynie bliżej siebie, ostrożnie zapoznając się z zawartością. Innymi słowami, wbił wzrok w napój. - Oskarżysz mnie o nietolerancję czy zastosujesz inne skomplikowane słownictwa? - nie miał pojęcia, co mogła zrobić w takim przypadku. Jego poziom zainteresowania reakcji kobiet był znikomy. Nie licząc faktu możliwości unikania ich istnienia jak tylko się dało. - W sumie, ten skill obserwacji. Przeraża.
- Ciężko traktować ludzi z dołu, będąc takim kurduplem - odparł na jej słowa. - Chociaż... - w sumie, kobieta była podobnego wzrostu co on. - Ale jestem w szoku. Zwykle mało kto zauważa to od razu - przysunął naczynie bliżej siebie, ostrożnie zapoznając się z zawartością. Innymi słowami, wbił wzrok w napój. - Oskarżysz mnie o nietolerancję czy zastosujesz inne skomplikowane słownictwa? - nie miał pojęcia, co mogła zrobić w takim przypadku. Jego poziom zainteresowania reakcji kobiet był znikomy. Nie licząc faktu możliwości unikania ich istnienia jak tylko się dało. - W sumie, ten skill obserwacji. Przeraża.
Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem, jej oczy rozszerzały się z niedowierzaniem. Przeniosła wzrok na kubek i jednym, szybkim ruchem podniosła go do ust i upiła pokaźną ilość, w ogóle nie zwracając uwagi na temperaturę napoju. A powinna. Ponieważ kiedy tylko odstawiła kubek z powrotem na stół, język zaczął ją szczypać i była pewna, że przez kolejnych kilka godzin spożywanie czegokolwiek będzie utrapieniem. No cóż. Za głupotę się płaciło.
"To nie jest siwizna," sprostowała, choć w sumie co ją obchodziło czy chłopak myślał inaczej. "Mówisz? Jeszcze się nie wybieram na tamten świat. Przynajmniej nie z własnego wyboru," dodała i odruchowo rozejrzała się dookoła. Była paranoikiem, tak.
Gdy uwaga młodego skupiła się w bliżej nieokreślonym miejscu, Kiana wykorzystała ten moment, by dokładniej mu się przyjrzeć. Coś było z nim nie tak. Znaczy, nie żeby ona była całkowicie normalna, ale zachowanie chłopaka przywodziło jej na myśl zastraszanego zwierzaka. Zupełnie jakby ktoś kiedyś stał nad nim z kijem... czy coś.
Oparła łokieć na stoliku, a policzek podparła na dłoni.
"Jak się nazywasz?" zapytała po chwili, już nieco cieplejszym tonem. Może zmiana podejścia zadziała?
Parsknęła na jego komentarz i ponownie złapała za kawę, tym razem jednak upiła mały łyk, próbując nie oparzyć się jeszcze bardziej. Miał on trochę racji. Kurduple do boju!
Kiana wzruszyła ramionami, ponownie opierając policzek na dłoni.
"Ludzie generalnie mało rzeczy dostrzegają, jeśli nie podłoży im się tego pod nos," skomentowała gorzko, od razu przypominając sobie gdy ktoś nie mógł znaleźć głupiej minutki, podniósł alarm, tylko dlatego, że jego wzrok nie sięgał wyżej niż do wysokości własnych oczu. Ughr faceci...
"Skąd ten wniosek?" odbiła pałeczkę, ciekawa jego odpowiedzi.
Postukała palcami o policzek, wodząc wzrokiem po swoim rozmówcy, ale także po wnętrzu kawiarni. Miała z tym miejscem różne wspomnienia i nadal nie mogła się wyzbyć uczucia, że coś znowu pierdolnie. Paranoja i przewrażliwienie. Po prostu bosko.
Uśmiechnęła się połowicznie, podnosząc kubek do ust.
"Taka praca," odpowiedziała i na chwilę skupiła swoją uwagę na kremowej konsystencji kawy. Musiała przyznać, że nigdzie indziej nie parzyli tak idealnej jak tu.
Nie miał pojęcia, czemu wchodził z nią w jakiekolwiek rozmowy. Może bawiła go reakcja na słowa? Zwłaszcza, że odnosił wrażenie iż wbijał szpilę w wrażliwe tematy. Nie, żeby czuł się poruszony z tego powodu, jego poziom empatii był na znikomym stopniu obecnie. Nie zapowiadało się na zmianę, skoro jego umysł pogrążał się raz po raz w mrocznych myślach, niepasujących do kilkunastolatka.
- Nie ma naturalnie białych włosów - odciął się. - Więc jeśli nie jesteś albinoską, to w nic więcej nie uwierzę - brak odpowiedniej wiedzy przewleczonej brakiem chęci zrozumienia wystarczył, by uparł się na swoją wersję. Bez zważania na to, jak bardzo nie podobało się to rozmówczyni.
Chociaż docinanie jej nie powodowało nagłego rozluźnienia się. Był niemal tego pewny, że przeszłoby mu dopiero za kolejne kilka godzin, gdzie mógłby wyciszyć się z dala od ludzi i samego zamieszania. Tak, by zapomnieć dzisiejsze wydarzenia powiązane z odczuwaniem osaczenia od strony innych ludzi.
- Natha- - zaczął bezwiednie, po czym urwał momentalnie, by uraczyć Kianę zezłoszczonym spojrzeniem. - Ugh - zdecydowanie nie chciał mówić jej swojego imienia, ale przegrał ze samym sobą. - Nath wystarczy - burknął, zabierając się za herbatę, by zamaskować gafę, jaką popełnił w swoim zachowaniu, demaskując się przy tym.
- Ta. Mogę przyznać ci rację - burknął odnośnie spostrzegawczości innych. - Nie rozumieją wielu rzeczy. I przez to dochodzi do durnych sytuacji.
Zesztywniał, po czym posłał jej ostrożne spojrzenie, by zaraz potem upić kilka łyków ciepłego napoju, nim jej odpowiedział:
- Bo nie kryję się ze swoim zachowaniem wobec ciebie, nawet jeśli staram się jeszcze hamować. I nie. Nie powiem ci dlaczego - uprzedził, uznając za cud, że wypowiedział tyle zdań do niej. Nadal nie mógł pozbyć się wrażenia, że już gdzieś ją widział, ale grzecznie pijąc herbatę, dochodził do wniosku, że nadal nie wiedział gdzie.
- Praca? Co wymaga obserwowania ludzi, doradztwo? - burknął, gdy już zauważył, że wypił połowę otrzymanego napoju. - Nie znam się. Jestem zwykłym uczniem. Nie wnikam. Doceniam herbatę. Ale staraj się nie obserwować ludzi na tyle, by wpadać pod ciężarówki - na moment ogarnęła go dobroć serca i postanowił jej dać mądrą radę. Może to kwestia tego, że dostał darmowy napój? Prychnął zaraz potem, kończąc szybko napój. Nie chciał przedłużać tego dziwnego spotkania i tak.
- Nie ma naturalnie białych włosów - odciął się. - Więc jeśli nie jesteś albinoską, to w nic więcej nie uwierzę - brak odpowiedniej wiedzy przewleczonej brakiem chęci zrozumienia wystarczył, by uparł się na swoją wersję. Bez zważania na to, jak bardzo nie podobało się to rozmówczyni.
Chociaż docinanie jej nie powodowało nagłego rozluźnienia się. Był niemal tego pewny, że przeszłoby mu dopiero za kolejne kilka godzin, gdzie mógłby wyciszyć się z dala od ludzi i samego zamieszania. Tak, by zapomnieć dzisiejsze wydarzenia powiązane z odczuwaniem osaczenia od strony innych ludzi.
- Natha- - zaczął bezwiednie, po czym urwał momentalnie, by uraczyć Kianę zezłoszczonym spojrzeniem. - Ugh - zdecydowanie nie chciał mówić jej swojego imienia, ale przegrał ze samym sobą. - Nath wystarczy - burknął, zabierając się za herbatę, by zamaskować gafę, jaką popełnił w swoim zachowaniu, demaskując się przy tym.
- Ta. Mogę przyznać ci rację - burknął odnośnie spostrzegawczości innych. - Nie rozumieją wielu rzeczy. I przez to dochodzi do durnych sytuacji.
Zesztywniał, po czym posłał jej ostrożne spojrzenie, by zaraz potem upić kilka łyków ciepłego napoju, nim jej odpowiedział:
- Bo nie kryję się ze swoim zachowaniem wobec ciebie, nawet jeśli staram się jeszcze hamować. I nie. Nie powiem ci dlaczego - uprzedził, uznając za cud, że wypowiedział tyle zdań do niej. Nadal nie mógł pozbyć się wrażenia, że już gdzieś ją widział, ale grzecznie pijąc herbatę, dochodził do wniosku, że nadal nie wiedział gdzie.
- Praca? Co wymaga obserwowania ludzi, doradztwo? - burknął, gdy już zauważył, że wypił połowę otrzymanego napoju. - Nie znam się. Jestem zwykłym uczniem. Nie wnikam. Doceniam herbatę. Ale staraj się nie obserwować ludzi na tyle, by wpadać pod ciężarówki - na moment ogarnęła go dobroć serca i postanowił jej dać mądrą radę. Może to kwestia tego, że dostał darmowy napój? Prychnął zaraz potem, kończąc szybko napój. Nie chciał przedłużać tego dziwnego spotkania i tak.
"W takim razie jestem wyjątkiem od reguły, gdyż z takimi się urodziłam," odpowiedziała tym razem z nieco twardszym tonem. Oczywiście to nie był pierwszy raz, kiedy ktoś próbował jej wmówić, że na milion procent kłamie, bo przecież to niemożliwe żeby jej włosy miały tak biały kolor. Mogła wręcz stwierdzić, że zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Sama z resztą niejednokrotnie zastanawiała się co poszło nie tak i brak jakiej części DNA powodował tę anomalię. I jak dotąd nie uzyskała odpowiedzi.
Taka już Pani natura, usłyszała od jednego z lekarzy. I tyle w temacie.
Taka już Pani natura, usłyszała od jednego z lekarzy. I tyle w temacie.
Uniosła kąciki ust i skinęła głową, aczkolwiek powstrzymała się przed wyciągnięciem dłoni. Sama nie była fanką dotyku, a sądząc po zachowaniu Nath'a on pewnie czuł podobnie.
"Kiana," przedstawiła się i zamieszała kubkiem, by resztki karmelu na ściankach naczynia finalnie się rozpuściły. Podniosła wzrok i spojrzała na chłopaka, jednocześnie zastanawiając się czy nawiązywał do dzisiejszego spotkania. Nie miała pojęcia czy jego wypowiedzi zawierały drugie dno czy nie. Pewnie próbowała wyczytać z nich coś, czego tam wcale nie było, ale ponownie lata pracy robiły swoje.
"Hej, spokojnie," Kiana uniosła obie dłonie i odchyliła się na krześle, zakładając nogę na nogę. "Jeszcze nikogo nie zamknęli za szczerość. Po za tym, nie miałam zamiaru Cię przepytywać. Jesteśmy tu by się tylko napić, pamiętasz?" wypowiedziała te słowa, mimo, że jej podświadomość wręcz krzyczała do niej, by dowiedziała się co powodowało u niego aż taką niechęć. Tym razem jednak postanowiła ją zignorować.
Kiana przechyliła lekko głowę, nie odpowiadając przez dłuższą chwilę. Czy powinna mu powiedzieć kim była? Czy nie? Jak zareaguje, kiedy dowie się prawdy? Od razu ucieknie? Co też by jej nie zdziwiło. Chcąc zyskać na czasie pochyliła się nad stołem i złapała za kubek, upijając kawę. Następnie wbiła w niego spojrzenie, a po chwili przeniosła go na własne dłonie.
"Coś w tym stylu," zdecydowała nie odpowiadać. I tak istniała nikła szansa, że jeszcze się spotkają, a im mniej osób wiedziało o jej pracy tym lepiej dla niej. Zachowanie anonimowości w tym mieście było naprawdę trudne.
Kiana parsknęła cicho i pokręciła głową. A ten znowu o tej ciężarówce. Jej telefon zaczął natarczywie wibrować co było dla niej jednoznacznym sygnałem. Dziewczyna dokończyła swoją kawę i podniosła się z miejsca, po czym położyła dłonie na oparciu krzesła.
"Słuchaj, jeszcze raz przepraszam, że na Ciebie wpadłam. I tak, jakbym chciała tu jeszcze posiedzieć i kontynuować tę rozmowę, tak muszę wracać do pracy. Uważaj na siebie i... nie wpadaj pod samochody," puściła do niego oczko, po czym minęła ich stolik i udała się do wyjścia, po drodze wyrzucając papierowy kubek do kosza. Odebrała telefon i przyłożyła go do ucha.
"Co jest? Pali się czy jak? Tak już idę. Będę za dziesięć minut," kontynuowała rozmowę kierując się w stronę komisariatu.
z.t. dla obojga
Nowy efekt terenu!
W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
Wszystkie trwające fabuły na terenie Starbucksa zostają zakończone.
Bronie: Tonfa (G) [15/15]; Paralizator (G) [3/3]; Granat Dymny [1/1]
Umiejętności: Walka wręcz [53%], walka bronią białą i pochodnymi [25%]
Umiejętności: Walka wręcz [53%], walka bronią białą i pochodnymi [25%]
— Jesteś pewien?
— Dwie minuty temu ktoś wrzucił post na Twittera. Wygląda na to, że to tylko pojedynczy przypadek, ale i tak sieje spustoszenie. Im szybciej się tym zajmiecie, tym lepiej — następująca po słowach Ezrela cisza, wyraźnie wskazywała na to, że czegoś szukał — Kiana już jest w drodze, powinna być za maksymalnie pięć minut. Patrząc na twoją lokalizację…
— Będę za dwie — rozłączył się, dając dość dobitny sygnał, że nie miał większej ochoty na dalszą rozmowę. Trasa rzeczywiście zeszła mu tak szybko jak się spodziewał. Nie wiedział za to, że ludzie aż tak bardzo spanikują na widok jednego Niepoczytalnego. Trzy razy jakiś idiota prawie wpierdolił mu się na maskę. Nic dziwnego, że przywalił w końcu solidnie ręką w klakson, wyraźnie tracąc cierpliwość. Ledwo udało mu się zaparkować z boku, by dostrzec, jak Niepoczytalny biega wokół w dzikim szale. Nawet jeśli na nikogo się jeszcze nie rzucił, doskonale wiedział, że była to tylko kwestia czasu. Zwłaszcza widząc, jak rzuca się nagle na witrynę sklepową, uderzając dziko pięściami w kuloodporną szybę Starbucksa, nieustannie wydając z siebie przeraźliwe wrzaski jak ranne zwierzę.
— Dawaj, Śnieżyna — wymamrotał pod nosem, obracając w dłoniach tonfę. Nie wiedział, czy zamierzali próbować brać go żywcem, czy po prostu pozbywali się problemu. Będą w ogóle w stanie pozbawić go przytomności bez zabicia?
— Tsk.
Bronie: Pistolet R-47 (12/12), Glock FM81 (15/15)
Umiejętności: walka wręcz 39%, walka bronią palną 39%
Umiejętności: walka wręcz 39%, walka bronią palną 39%
Tym razem to ona była na drugim końcu miasta, kiedy dostała wiadomość od Ezrela. Nie wiedziała skąd Connor go wytrzasnął, ale musiała przyznać, że koleś był dobry.
Mknęła ulicami, olewając wszelkie limity prędkości czy sygnalizację świetlną. Czasami. W końcu trochę żałosne byłoby wpakowanie się pod ciężarówkę z powodu własnej głupoty. Ale nawet na motocyklu parokrotnie musiała zdjąć rękę z manetki i wyhamować by nie wbić się twarzą w bagażnik.
Kiedy w końcu dotarła w okolice Starbucksa, zaparkowała w jednej z bocznych uliczek, przypięła kask i potruchtała na główną ulicę. A raczej próbowała przebić się przez dziki tłum ludzi, uciekających w popłochu. Rozpychała się łokciami co jakiś czas używając nieco więcej siły. Jej mikroskopijny wzrost wcale tego nie ułatwiał.
Kiana wzięła parę głębszych oddechów by uspokoić rosnącą irytację, a jedną z dłoni sięgnęła po zabezpieczoną broń, wyjmując ją zza paska i całą pozostałą drogę trzymała ją wzdłuż nogi. Tak dla bezpieczeństwa. Aczkolwiek korciło ją by wystrzelić w powietrze i tym samym utorować sobie drogę.
Zatrzymała się obok Marchewy, jednocześnie nie odrywając wzroku od Niepoczytalnego, który właśnie próbował rozwalić kuloodporne szyby Starbucksa. JEJ Starbucksa. I to po raz kolejny.
Czy w tym mieście nie było już innych kawiarni do demolki?
Czy w tym mieście nie było już innych kawiarni do demolki?
"Ja pierdole, powtórka z rozrywki," wymamrotała pod nosem, po czym uniosła broń, odbezpieczyła ją i wycelowała w szalejącego Niepoczytalnego. Jak nie urok to sraczka. I tak na codzień miała problemy ze snem, a teraz jeszcze na dokładkę pojawili się oni. Żeby tylko w sklepach nie zabrakło tequili.
"Chyba nie ma sensu próbować z nim dyskutować. Masz jakiś plan czy atakujemy by pozbyć się drania i idziemy na obiad?" tym razem spojrzała na Connora, a na jej usta wkradł się nikły uśmiech. Ach, jednak dzień bez przemocy dniem straconym.
Bronie: Tonfa (G) [15/15]; Paralizator (G) [3/3]; Granat Dymny [1/1]
Umiejętności: Walka wręcz [53%], walka bronią białą i pochodnymi [25%]
Umiejętności: Walka wręcz [53%], walka bronią białą i pochodnymi [25%]
Obrócił się w stronę Kiany, widząc, jak podchodzi w jego stronę. Przywitał ją, salutując pokrótce papierosem, zaraz zaciągając się dymem.
— Cóż, wygląda na to, że tym razem, zamiast rzucać się na mieszkańców, wyjątkowo mocno pragnie kawy ze Starbucksa. Na twoim miejscu odstrzeliłbym mu łeb, zanim podjebie ci Americano z karmelem — wrócił wzrokiem do Niepoczytalnego, który nieustannie uderzał pięściami w szybę, najwyraźniej nie potrafiąc zrozumieć, że nie uda mu się przez nią przebić.
— Nie krępuj się. Jeśli trafisz, stawiam ci kawę. Jeśli nie trafisz, biorę twoją broń i sam próbuję go odstrzelić, wtedy ty stawiasz mi. Stoi? — zakładanie się o to kto pierwszy przestrzeli Niepoczytalnego, było bardzo w ich stylu.
— Proponuję wziąć coś na wynos i pojechać na dalszy patrol. Skoro jeden z nich znalazł się w centrum, warto sprawdzić inne punkty — podniósł rękę, przyciskając palec do zegarka, poprawiając bezprzewodową słuchawkę przy uchu — Ezrel. Mamy jakieś zgłoszenia z ZOO?
— Na ten moment nie. Zgłoszono atak kilka przecznic stąd, ale wygląda na to, że na miejscu są już inni.
— Dzięki. ZOO na ten moment spokojne, ale nadal możemy sprawdzić — poinformował Kianę, zwracając się w stronę Niepoczytalnego — dawaj, Śnieżyna.
Bronie: Pistolet R-47 (12/12), Glock FM81 (15/15)
Umiejętności: walka wręcz 39%, walka bronią palną 39%
Umiejętności: walka wręcz 39%, walka bronią palną 39%
Kiana przechyliła głowę i wolną dłoń położyła na mostku w akcie udawanego rozczulenia.
"Aww, Connor to miło z Twojej strony. Aż się wzruszyłam," jej ton natomiast ociekał sarkazmem, a wzrok jak zwykle był chłodny.
Parsknęła pod nosem skupiając swoją uwagę na Niepoczytalnym.
"Stoi," korciło ją powiedzenie czegoś na zasadzie ja nigdy nie chybiam, ale jednocześnie wiedziała co będzie, jeśli tym razem jednak nie trafi.
Kiana spojrzała na Connora, kątem oka cały czas obserwując miotającego się Niepoczytalnego. Był zbyt nieprzewidywalny by mogła go całkowicie olać.
"Może jakieś burgery? Mam ochotę na frytki," skomentowała, a pomysł z dalszym patrolem przypadł jej do gustu. Wszystko było lepsze od siedzenia w zatęchłych murach komisariatu i uzupełnianiu papierów, których potem i tak nikt nie czytał.
"Możemy też sprawdzić Wesołe Miasteczko," rzuciła swoją propozycją i nie zwlekając dłużej wycelowała w głowę Niepoczytalnego, nabrała powietrza w płuca i wraz z wypuszczeniem go przez usta nacisnęła na spust. Pocisk wystrzelił z hukiem i pomknął w stronę celu.
I czy to jej wrodzony pech, czy zmęczenie, efekt był ten sam. Kula zamiast wylądować w skroni Niepoczytalnego przemknęła obok i wbiła się gdzieś w ścianę.
"No po prostu zajebiście," Kiana przeklęła poprawiając chwyt. Oczywiście mogła przewidzieć, że huk wystrzału zwróci uwagę szamotającego się przeciwnika. Nie sądziła jednak, że będzie on na tyle świadomy, że w ostatniej chwili pochyli się w stronę szyby. A może to zbieg okoliczności? Tak czy inaczej, teraz to oni byli w centrum jego uwagi, a nie jej ukochany Starbucks.
Niepoczytalny utkwił w nich swój wzrok, żywiołowo machając głową raz w lewo raz w prawo po czym niespodziewanie wyrwał w ich stronę. Kiana cofnęła się o krok, napinając wszystkie mięśnie, ale zanim zdążyła posłać w jego kierunku kolejny pocisk, Niepoczytalny nagle się zatrzymał i zamarł w pół kroku.
Kiana spojrzała niepewnie na Marchewę nie mając zielonego pojęcia co właśnie miało miejsce. W tej samej chwili atakujący ich człowiek skręcił ostro w lewo i rzucił się na chowającego się za samochodem mężczyznę.
"Kurwa," dziewczyna przeklęła ponownie i nie zastanawiając się nad konsekwencjami ruszyła w stronę Niepoczytalnego, nie mając w głowie absolutnie żadnego pomysłu co dalej. Najwyżej będzie strzelać do skutku.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach