Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Starbucks
Pon Paź 26, 2020 10:24 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:30 pm, w całości zmieniany 5 razy
First topic message reminder :

TEREN WOLVES
Starbucks
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Niegdyś w tym miejscu mieściła się odwiedzana tłumnie przez nastolatków kawiarnia artystyczna.  Gdy jednak sprawy przybrały taki, a nie inny obrót, właściciele szybko porzucili zarówno rodzinne miasto, jak i interes. Miejsce przejęła jedna z największych korporacji, która do tej pory cieszy się niesamowitą popularnością. Przychodzący tu ludzie szukają spokoju i jakiejkolwiek namiastki normalności. Właściciele miejsca wiedzeni doświadczeniem, wyposażyli okna w szyby kuloodporne, by zapobiec wszelkim strzelaninom. W razie niebezpieczeństwa można uciec jednym z trzech wyjść ewakuacyjnych, które zostały rozrysowane na kolorowym menu. Mimo mocnego odcięcia miasta od reszty świata Starbucks dba o to, by wybór kaw, gorących czekolad oraz innych napojów zmieniał się równie często co w innych siedzibach. Choć w ten sposób mogą zapewnić klientom różnorodność i dostarczyć nowych propozycji smakowych, w tych ponurych czasach.

__________

Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Wolves, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.

Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Pon Sie 01, 2022 12:01 am
Twój widok zawsze będzie ładny, niezależnie od tego, w jakim stanie będziesz się znajdować.
Nawet jeśli nie powiedział tego na głos, nieustannie patrzył na niego z uśmiechem. Dopiero po chwili pokręcił nieznacznie głową, zwracając się w stronę Axela.
Jeśli to nie problem to skorzystam z tej propozycji podwózki — wstępnie nie planował pić, ale nie będąc ograniczonym strachem, że nie będą mieli jak wrócić... tak, wtedy ich wypad zdecydowanie będzie dużo przyjemniejszy.
Odetchnął cicho z ulgą, widząc reakcję Shane'a.
W razie czego powiedz, okej?
Ciepło promieniujące z ramienia jego chłopaka, sprawiło, że mimo wszystko nieco się rozluźnił. Stres wynikający z siedzenia przed Słowikiem nadal oscylował wokół jego myśli, ale zdawał się, choć odrobinę zmniejszyć.
Gdybyś potrzebował pomocy to mamy jeszcze sporo czasu. Możemy zająć się tym razem i wywozić po kolei pudła, by nie zawalały ci miejsca w mieszkaniu — zaproponował, zwracając się w stronę herszta Lisów, gdy nagle wyciągnął jakiś prezent.
Przyglądał się z zaciekawieniem wyciąganemu przez Kassira prezentowi, przechylając nieco głowę w bok. Ogon?
To jakiś kostium? Ale ma ładne futro. Przyda się na Halloween. Będzie ci pasować, totalnie musimy go dopasować w domu — stwierdził w pełni niewinnie, wyraźnie podekscytowany wizją przebierania Shane'a. W głowie już wymyślił nawet kilka cosplayów, w które mógłby go wciągnąć.
Gdyby tylko szybciej zorientował się, że nie taki ogon, sprezentował im Słowik.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Pon Sie 01, 2022 10:10 am
Przynajmniej miał mieć okazję poznania owej osoby. Chociaż reakcja Axela go zastanawiała względem tego, czego sam miał się spodziewać. Nie przypominał sobie, by widywał u niego ten typ wyrazu twarzy, ale zarazem też nie znali się na tyle, by mógł oceniać konkretnie. Zostawało mu samodzielne ocenienie.
- Jasne, jasne - zapewnił Jonathana. Nie chciał, by chłopak zamartwiał się o niego, ale zarazem czuł przyjemne ciepło wewnątrz siebie, które powodowało, że cieszył się z tego powodu. Że zwracał uwagę nawet na małe aspekty w zmianie zachowania.
- Jasne. Brzmi rozsądnie, przynajmniej nie będzie trzeba przenosić wszystkiego na raz - zgodził się na taką opcję. - Mieliśmy jeszcze rozważyć, co z częścią mebli - przypomniał łagodnie o jeszcze jednym z dylematów powiązanych z przeprowadzką.
- Oh, racja. Wspominałeś o prezencie - finalnie miał dowiedzieć się, co miał podarować Słowik. Tylko, że...
... nie tego się spodziewał.
Ostrożnie otworzył pudełko, patrząc z ostrożną niepewnością na przezroczyste pudełko. Czarne futro wyglądało na miękkie i przyjemne w dotyku, ale nie bardzo rozumiał jeszcze, o co chodziło. Ostrożnie uchylił wieczka, sięgając dłonią po miękki materiał, by w końcu wyczuć pod palcami To. Wyraźnie pobladł, puszczając przedmiot jakby go oparzył, po czym zasunął wieczko opanowania.
Słowik, zamorduję cię.
Przekierował wzrok na swojego chłopaka, gdy dostrzegł jego reakcję.
- Um, Jace. To bardziej do prywatnych cosplay'ów - zazdrościł mu tego podejścia do sprawy. Sam nie umiał tak reagować radośnie. - Jak wspomniał Słowik, nie potrzeba do tego ubrań - trzeba przyznać, że jego głos tylko lekko zadrżał. - I tak. W domu. Zdecydowanie bardziej odpowiednie miejsce - zamknął opakowanie, wsuwając je z powrotem do pudełka. Zaraz potem schował twarz w dłoniach, wyraźnie pokazując sobą, że nie wiedział, co powinien zrobić z obecnym faktem.
Chociaż Jace'owi się to podoba...
Shane wyglądał teraz między stanem załamania, a zażenowania i lekkiego zaczerwienienia. Położył dłoń na ustach, posyłając Słowikowi piorunujące spojrzenie.
- Czy ty nie za dobrze się bawisz? - wybicie go z równowagi nie było łatwym zajęciem, jednakże jego przyjacielowi udawało się to robić zbyt dobrze. Długoletnia znajomość robiła swoje, powodując, że młodszy wiedział, gdzie dokładniej uderzyć, by Kassir to odczuł dobrze na sobie. A ciężko było zignorować motyw, jaki krył się za tym podarunkiem.
- Czy to jest lisi? - zapytał tylko jeszcze.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 4:34 pm
Axel zwrócił się w stronę Jace'a, zatrzymując na nim spokojne spojrzenie, zaraz kiwając nieznacznie głową, nim wrócił uwagą do Słowika.
Ty zostajesz.
No weź, też chcę ich odwieźć. Zamierzam spić Shane'a tak, że prześpi całą drogę. Porobię mu wtedy masę żenujących zdjęć i będę nimi szantażował z samego rana — stwierdził wyraźnie dumny z siebie, czując, jak blondyn zaciska palce na jego udzie. Nie zrezygnował jednak ze swojego pomysłu, rzucając mu w odpowiedzi niewinny uśmiech.
Widząc, że obaj ze sobą rozmawiają, skupił się na chwilę całkowicie na Axelu, poruszając temat jakiejś absolutnej pierdoły jak dzisiejsza kolacja i to czy musi tu jeszcze zostać. W końcu zadowolony, na nowo zwrócił się ku przyjacielowi, obserwując czujnie ich reakcję na prezent.
I ledwo się nie udławił, widząc reakcję Jace'a.
Widzisz, Shane? Jemu się podoba. I spokojnie to syntetyczny lis. Przyjemny w dotyku, dobrze się trzyma i przede wszystkim, nie zginęły dla niego żadne zwierzęta — raz po raz rechotał cicho jak mały gremlin w swoją zaciśniętą pięść, uwieczniając minę Kassira w swojej głowie.
Zdecydowanie za dobrze. Najlepiej w tym tygodniu — nachylił się nieznacznie nad stolikiem w stronę Jace'a, machając na niego dłonią, by się przybliżył.
Jak będzie go nosił, to jego ciało odpowiednio się przystosuje i będzie mu potem łatwiej, więc nie pozwól mu tego wrzucić na dno szafy. Możecie go użyć podczas gry wstępnej, już wtedy powinien zrobić swoje — puścił mu oko, zaraz ściągnięty pod ramię przez Axela.
Ich jedzenie i picie pojawiło się w końcu na stole, a czarnowłosy zaklaskał zachwycony, od razu łapiąc za widelec, przesuwając talerz bardziej na stół. Nie było wątpliwości, że jego porcja była o wiele za duża z prostego względu — dzielił się nią z blondynem.
Hej Jace, w sumie poza dodatkową pracą, co w ogóle robisz w życiu? Skończyłeś już szkołę? Szukasz pracy? — zapytał zainteresowany, skupiając na nim wzrok.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 4:52 pm
Myślę, że najlepiej będzie wszystko wymierzyć, wziąć to co będzie nam pasować, a resztę sprzedać. Im więcej przeniesiemy tym mniej będziemy musieli wydać na start, a nikt nie każe nam od razu kupować wszystkiego nowego — zastanowił się przez chwilę, wyraźnie wyłączając, gdy jego myśli powędrowały w tamtym kierunku, automatycznie analizując całą powierzchnię. Zarówno ich starego mieszkania, jak i obecnego należącego do Shane'a.
Z początku nie załapał, o co chodziło z prywatnymi cosplayami. Nachylił się nieznacznie nad opakowaniem szczerze zainteresowany, muskając jeszcze futerko palcami. Dopiero po chwili zaczął łączyć ze sobą fakty.
Och. Ooooch — momentalnie się zaczerwienił, chowając twarz w dłoniach. Bynajmniej nie przez dany prezent, a fakt, że najzwyczajniej w świecie go nie rozpoznał. Dopiero gdy nachylił się w stronę Słowika, słuchał go uważnie, kiwając nieznacznie głową, a wcześniejsze zakłopotanie całkowicie zastąpiło skupienie.
Nie wiedziałem, że mają wersje z ogonami, widziałem tylko te standardowe. Ale ta jest dużo ładniejsza — i na pewno miała się przydać. Jakby nie patrzeć od samego początku Jace poświęcał naprawdę dużo uwagi temu, by zapewnić Shane'owi jak największy komfort. I tak jak początkowo samo wyszukiwanie różnych fraz wywoływało u niego ataki paniki i czerwienienie się jak burak, tak obecnie czuł się w całym temacie dużo naturalniej.
Mój brat robił mi ostatnio kilkugodzinny wykład, ale no — nieświadomie wypowiedział na głos słowa, które wcześniej chodziły mu po głowie, nim jego twarz nie przybrała najszczerszego zażenowania.
Znaczy... em... o, jedzenie, ale super — błyskawicznie zmienił temat, przysuwając do siebie talerz, by skupić się na tym, co zamówił, nie patrząc w stronę Shane'a. Jakby nie patrzeć, na dobrą sprawę jeszcze poważniej o tym nie rozmawiali, ale wolał być gotowy na każdy scenariusz.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 6:05 pm
- Nawet się nie waż - uciął Kassir. - Nie po ostatnim czasie - Mam nadzieję, że usunąłeś tamtą galerię. Ostatnie słowa przekazał na migi, po czym prychnął cicho. - Nie żebym zamierzał ci dać możliwość. Nie skończy się to jak wtedy.
Rozmowa o przeprowadzce zmuszała go do ruszenia bardziej głową.
- Na pewno lodówkę i piekarnik warto kupić nowe już teraz. Co do reszty... tak, zgodzę się. Wymierzenie i sprowadzanie tego już na miejsce. Jeśli nie masz nic przeciwko, wezmę mniejsze przedmioty już na miejsce. Wiesz, typu mikrofalówka czy ekspres do kawy.
Czy on serio musiał to kupić?
Posłał mu spojrzenie mówiące, że poważnie się zastanawia, czy zaraz jednak nie zginie jeden Lis w związku z podarowaniem mu takiego typu prezentu. Jemu i Jonathanowi. Chociaż skoro blondynowi się to podobało... Pozostawało mu jedynie załamywać się i próbować zaakceptować ten fakt. Nawet jeśli to było zbyt wiele dla niego samego, gdzie publicznie zasadniczo osądzili jego dalszy los. Bez kompletnego wzięcia pod uwagę jego własnego zdania.
- Poddaję się - wymamrotał jedynie, pakując całkowicie prezent i odkładając go obok siebie. Wolał go zabrać sobie z pola widzenia, dając sobie tym czas na zastanowienie się, co miał zrobić z tym fantem.
Chociaż tym bardziej kusiło go trzymanie Jace'a z daleka od Słowika. Już nawet nie wiedział z którego bardziej powodu - jego reakcji czy omawianych spraw odnośnie jego osoby. Zwłaszcza, że wypowiedziane słowa na głos tylko bardziej potęgowały w nim to uczucie.
- Brat, hm? - szturchnął go ramieniem, po czym westchnął cicho. - Chyba będziemy musieli porozmawiać o tym potem - nie był zły. Nie mógłby być na Jonathana. Nawet w takim momencie uznawał, że miał całkiem urocze zachowanie, chociaż Kassir obecnie bardziej czuł się dobity całkowicie. Gdyby tylko dawało się zatopić w jedzeniu...
... nie. Nie dawało.
- Pozwolę sobie was opuścić - wstał z miejsca, gdy jego danie było już prawie skończone. - Zaraz wracam - zamierzał udać się do toalety i nieco odświeżyć się.
Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 6:15 pm
Naprawdę sądził, że cokolwiek ginęło w jego telefonie? Ha. Odważnie. Odpowiedział więc jedynie szerokim uśmiechem, zakładając ręce na klatce piersiowej.
Ach tak, wyzwanie! Uwielbiam wyzwania — i był gotów je przyjąć w każdym momencie. Zwłaszcza gdy chodziło o alkohol, który na jego nieszczęście był mu aż nazbyt dobrze znany.
Uniósł kącik ust, wyraźnie zadowolony z reakcji Jonathana, kiwając nieznacznie głową.
I jest dużo wariantów. Chociaż ten jest neutralny, więc powinien do wszystkiego pasować. I niczego też — znowu zachichotał, odwracając się w stronę Shane'a z wypisanym na twarzy rozbawieniem.
Daj spokój, po prostu rozmawiamy. Powinieneś się cieszyć, że chłopak robi jakikolwiek research, uwierz mi, miałem kilku klientów, którzy przychodzili z ulicy. Nagła chęć na chłopaka z ich strony kończyła się tym, że kilku z nich prawie skończyło martwych. Nie ma nic gorszego niż wejść w tego typu związek — mniej lub bardziej skomplikowany — bez przygotowania, byle zaruchać — westchnął cicho, skupiając się już mocniej na jedzeniu, gdy Shane wstał nagle od stołu. Rzucił mu pytające spojrzenie, zaraz odprowadzając go wzrokiem.
Hmm. Może lepiej za nim idź, nie wiem, czy jego duma zaraz nie utonie w zlewie — powiedział, wskazując widelcem na drzwi łazienki. Axel zabrał mu sztućce, samemu zabierając się za jedzenie.
Nie wiem, jak z tobą wytrzymuje.
Tak jak ty ze mną wytrzymujesz.
To też pozostaje dla mnie zagadką.
To wszystko ten urok osobisty — stwierdził, wyraźnie zadowolony, zaraz biorąc cukinię z podsuniętego mu widelca. Nie wiedział, o co im wszystkim chodziło, świetnie się bawił.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 6:26 pm
Ostatnim czasie? — zapytał wyraźnie zainteresowany, zwracając się w stronę Shane'a. Z ich rozmowy mógł wywnioskować, że został pokonany na polu bitwy, ale brzmiało jak dużo bardziej skomplikowana historia. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że wiele tego typu zdarzeń było przeznaczonych czysto dla przyjaciół, nie zamierzał więc wydzierać z niego odpowiedzi.
Kuchenkę już kupiłem. Indukcyjna jest dużo wygodniejsza do domowego gotowania, a gdybyśmy potrzebowali do czegoś palnik, jak na przykład do woka, zawsze możemy kupić osobno jakiś turystyczny. I jasne, po prostu zapakujemy to wszystko jutro do auta i podwieziemy. Jeśli jesteś pewien, że dasz sobie, póki co radę bez nich — uśmiechnął się, nie będąc w stanie całkowicie powstrzymać wewnętrznej ekscytacji. No bo... to naprawdę się działo. Shane się do niego wprowadzał. Będą ze sobą mieszkać. Razem.
"Poddaję się."
Obrócił się w jego stronę, wyraźnie zagubiony, kompletnie nie rozumiejąc, skąd pojawiła się u niego podobna fraza. Poddawał się? Z czym? Z ich wyzwaniem alkoholowym? Nie do końca zrozumiał też wypowiedź Slowika.
Klientami z ulicy? — powtórzył, kompletnie pomijąc większą część zdania. Nie potrafił tego nijak ze sobą powiązać.
Oblał się rumieńcem na wspomnienie o bracie, przysłaniając twarz dłonią. Jakby nie patrzeć, najzwyczajniej w świecie podobna informacja mu się wymsknęła. Nie uważał tego za coś, czym należało się chwalić. Ale też szczególnie tego nie ukrywał. Pokiwał więc tylko głową, jedząc w ciszy, gdy jego chłopak podniósł się do góry. Przeskoczył wzrokiem na Słowika, zaraz kiwając głową, by wstać i pójść powoli za Kassirem. Dał mu chwilę czasu, nim zajrzał ostrożnie do łazienki, próbując go zlokalizować z miną zbitego psa.
Shane? Jesteś zły? — zapytał ostrożnie, nie wiedząc, czy aby na pewno nie powinien mu dać teraz nieco przestrzeni. Stanął więc grzecznie z boku i złączył ręce, czekając w ciszy na to czy postanowi go wywalić na zewnątrz, czy nie.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 6:55 pm
- Krótka historia, założyłem się, że mam lepszą głowę. Przegrałem. A on ma z tego ubaw do dzisiaj - skrócił błyskawicznie całą historię, wzdychając zaraz cicho. - Jeśli on ma rację dzisiaj, to zobaczysz sam powtórkę ostatniego wydarzenia.
Nie żeby zamierzał mu tak dać łatwo wygrać.
- Wytrzymam. To i tak tylko krótki czas - wzruszył ramionami. - A im prędzej, tym lepiej. Też nie jest tak, że musimy na już wszystko wynieść.
Prychnął cicho, patrząc na czarnowłosego.
- Może mniej by mi to przeszkadzało, gdyby temat rozmowy nie obejmował mnie i nie znajdowalibyśmy się w miejscu publicznym - odciął na jego słowa. Nie, żeby teraz nie wyglądał do reszty na dobitego. Obecnie jakos za bardzo go to przerosło.
- Kwestia pracy, Jace. Dopytaj Słowika - nie miał sił, by próbować jakkolwiek próbować ubrać w łagodniejsze słowa w ten cały opis. Zwłaszcza, gdy jego myśli krążyły wokół ogona i faktu, jak bardzo zablokowali mu oboje jakikolwiek wybór.
No i też finalnie trafił sam do łazienki. Oparł się dłońmi o zlew, biorąc głębszy wdech, by pozbierać myśli, a potem przemyć twarz zimną wodą dla ochłodzenia się. Gdy akurat skończył, dostrzegł, że ktoś wchodził do środka.
Jace.
Odwrócił ciało w jego kierunku, unosząc brew na widok jego pozy.
- Hm? Nie. Nie jestem - odparł szybko, posyłając mu zmęczone spojrzenie. - Nic się nie dzieje, zwykle się tak to kończy - w końcu to nie był pierwszy raz, gdy Słowik wpychał go w skraj załamania, powodując, że raz po raz zastanawiał się, jakim cudem nadal się przyjaźnili.
Chociaż coś teraz mu się dodatkowo przypomniało.
- Dlaczego pytasz? - podparł dłońmi biodra, zadzierając nieco głowę do góry, by móc widzieć jego twarz. - Przyszedłeś, bo się martwisz, czy słuchasz Słowika? - nachmurzył się, by odwrócić się bokiem do niego, wyglądając na krótki moment na dość... naburmuszonego. - Nieważne. Muszę po prostu chwilę odetchnąć, za bardzo mnie przytłoczyliście oboje - ogon. Ogon. OGON. Że on ma wsadzić sobie ogon w du-, nie! Przemył raz jeszcze twarz zimną wodą.
- Nie wolisz spędzać czas ze swoim idolem? - zapytał odwracając się całkiem plecami do zlewu i opierając się o niego dłońmi. - Nie chcę psuć wam tego spotkania. Zwłaszcza, że dopiero co miałeś okazję go poznać - wzruszył ramionami, po czym odwrócił wzrok, przypominając sobie zachowanie blondyna w tamtym momencie.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 7:20 pm
Cały czas przyglądał mu się niepewnie, nie do końca wiedząc, czy Shane mówił teraz prawdę. Wolał zakładać, że tak, ale jego ogólny odbiór świadczył o czymś innym. Nic dziwnego, że Jace nie ruszył się z miejsca, panikując w środku. Zwłaszcza że miał wrażenie, jakby następne pytanie było swego rodzaju pułapką. Ale nie mógł przecież skłamać.
Oba? Nagle wstałeś i wyszedłeś, więc myślałem, że coś się stało. Słowik powiedział, żeby sprawdzić co z tobą, ale i tak chciałem to zrobić od początku — powiedział powoli, nie wiedząc jak reagować.  Na widok jego miny wyraźnie się podłamał.
Czyli jednak jesteś zły. Shane to nie tak, ja naprawdę nie zamierzam niczego przyspieszać, po prostu mój brat usłyszał od mojej mamy, że ze sobą jesteśmy, więc zadzwonił i… no. Tak wyszło, ale nie chcę żebyś czuł jakbym cię do czegoś zmuszał — wymruczał ostatnie zdanie dużo ciszej, nie rozumiejąc do końca jego wypowiedzi. Aż w końcu coś przeskoczyło w jego głowie.
O nie.
Czy on był zazdrosny o Słowika? Powinien od początku pomyśleć, że Shane przyprowadził go tu, żeby po prostu się poznali. Nie chciał żeby ciemnowłosy myślał, że odbija mu przyjaciela. A im więcej mówił tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że przesadził.
Przepraszam, nie chciałem się wpychać pomiędzy was. Ja… może wrócę do domu? Możesz do niego pojechać i później cię odbiorę? — zaproponował ostrożnie, cały czas stojąc w miejscu. Najchetniej by do niego podszedł, ale w tym momencie nie wiedział czy to dobry pomysł.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 7:43 pm
Było. Było zastawioną pułapką, gdzie robił to podświadomie, jednocześnie oceniając wzrokiem jego reakcję.
- Hm... Czyli jednak Słowik miał w to wpływ - podsumował, ponownie naburmuszając się. Patrząc na to, w jak był w niego zapatrzony, to nie dziwi mnie, że ma taki wpływ na jego zdanie.
- Co - na początku sam nie połączył faktów o czym mówił. - A. Czemu mam być o to zły? Chyba ci mówiłem, że wiedziałem na co się szykuję - uniósł brew. - Więc jak masz chęć dowiedzenia się czegoś więcej, to spoko.
Wzruszył przy tym ramionami, nie bardzo chcąc wchodzić teraz w ten temat. Nie, gdy kolejne słowa zbyt bardzo zebrały jego uwagę.
- Hmpf - spojrzenie jakie teraz Jace zrobił, by mniej więcej takie, gdy załamywał się nad ogonami. - O czym ty mówisz? Jakie wpychanie się między nami? - zapytał go, nie rozumiejąc do końca, do jakiego wniosku dochodził chłopak. - To raczej ja się wpycham między wami. Dobrze się dogadujecie, macie wspólny temat rozmów, widzę, że ci się podoba to wszystko. I on sam.  Na mnie to nawet nie chciałeś spojrzeć.
Nawet nie chciał podejść teraz. Widział, że stał w miejscu. Pewnie woli mieć drogę ucieczki.
- Więc nie przejmuj się mną i spędźcie sobie razem czas dalej, skoro wolisz jego towarzystwo. Na tyle, że nawet myślisz, by przerwać nasz wspólny weekend - w sumie już wcześniej jechał do pracy. Shane'a tchnęła myśl, że mimo wszystko, nie mógł się zaliczyć do wyższego tieru w zainteresowaniach Jace'a. Westchnął cicho, czując głównie załamanie i tym faktem.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 10:48 pm
Kompletnie nie rozumiał tego, co się właśnie działo.
Zachowanie Shane'a było tak zupełnie odmienne od zwykłego, że cały czas próbował się odnaleźć w jego słowach i gubił się na nowo. Miał wrażenie, że wystarczy jedno słowo, którego chłopak nie oczekuje, by kompletnie wszystko zepsuć. Nic dziwnego, że z tego wszystkiego zaczął nieznacznie dygotać, nie potrafiąc nijak powstrzymać reakcji zestresowanego organizmu.
Shane, ja nie wiem, o co ci chodzi — wyrzucił z siebie, powoli zaczynając panikować. Zrobił krok w jego stronę i znowu się zatrzymał, mając wrażenie, że zaraz naprawdę zostanie wyrzucony za drzwi.
Nie wiem, czy się dobrze dogadujemy, nawet go nie znam. Chcę go poznać i żeby mnie polubił, bo to twój przyjaciel, a skoro mamy razem mieszkać to na pewno będzie spędzał u nas sporo czasu. I z tobą. Często wtedy, gdy mnie nie będzie obok, więc... — im gorzej w tym wszystkim wypadnie, tym na gorszej pozycji będzie. Ludzie mogli twierdzić inaczej, ale przyjaźnie zawsze miały olbrzymi wpływ na związki. W przypadku konfliktów zawsze cierpiała któraś strona, a Jace nie chciał, by Shane musiał kiedykolwiek stanąć przed wyborem.
Po prostu nie chcę ci wchodzić w drogę, skoro najwidoczniej coś zrobiłem i jesteś na mnie zły. Jak mogę się tobą nie przejmować, zawsze się tobą przejmuję — jego głos powoli zaczął przechodzić w szept, gdy wyraźnie stracił całą pewność siebie, dygocząc jak galareta. Jak widać, nie potrafił nawet zrobić odpowiedniego wrażenia podczas głupiego wypadu z jego znajomymi. Jeszcze chwilę temu cieszył się na wspólne mieszkanie, a teraz miał wrażenie, że Shane postanowi w sekundę z tego wszystkiego zrezygnować, a on nie będzie nawet wiedział dlaczego. Powinien teraz coś zrobić. Tylko co? Podejść do niego? Wyjść? Mówić, czy milczeć? Wrócić do domu czy zostać? Naprawdę potrzebował odpowiedzi.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 11:11 pm
Nie wiedział? Uniósł brew, zastanawiając się na ile jest to prawdą. Wraz jednak z mijanymi sekundami i sposobem wypowiedzi przez blondyna, dochodził do wniosku, że raczej nie droczył się z nim. Zdawał się być przerażony obecną sytuacją, ale Kassir nie wiedział dlaczego.
- Nie jestem zły na ciebie - powtórzył poprzednie swoje słowa, odwracając wzrok przy tym. - Jestem trochę... zły na fakt, że okazujesz mu tyle zainteresowania. I jak reagujesz na niego. I patrzysz. Może też chcę trochę twojej uwagi - co mógł więcej mu powiedzieć, gdy nie wiedział, jak do końca przekazać mu te słowa na tyle, aby zrozumiał o co chodziło.
- A zamiast tego tylko patrzysz na niego. Hmpf. Rozumiem chęć zaprzyjaźnienia się, ale - nie mógł powstrzymać nadal naburmuszenia się. - Rozumiem, że Słowik jest bardziej uroczy niż ja, ale to ja jestem twoim chłopakiem, prawda?
Miał wrażenie, że znowu czuł mocniejszy uścisk na żołądku i jego ciało reagowało gorzej. Jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Hmpf. Chyba mogę być czasem zazdrosny? - odwrócił się całkowicie tyłem do niego. Tylko, że nie dlatego, że obraził się na niego. Kawałek lustra odbijał bok Shane'a, ukazując częściowo wyraz twarzy, na którym był wymalowany smutek. Sądząc, że nie był widoczny, zwyczajnie ukazał sobą, że czuł się obecnie tym, jak się czuł.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Sob Sie 06, 2022 11:39 pm
W końcu zaczynał wszystko rozumieć.
Jesteś zazdrosny? O mnie? Naprawdę?
Chociaż mogłoby się zdawać, że będzie mu gorzej, wręcz przeciwnie, z każdym kolejnym słowem na jego twarzy pojawiała się coraz większa ulga. Aż w końcu schował się w dłoniach, wypuszczając powietrze z ust. Wcześniej wydawało mu się to całkowicie niemożliwe.
Cały wcześniejszy strach zniknął bez słowa, gdy od razu pokonał dzielącą ich odległość i przytulił go od tyłu, chowając twarz w jego włosach.
Shane, cała moja uwaga należy do ciebie, dlatego tak bardzo mi zależy, żeby mnie lubił. Żeby wszyscy twoi znajomi mnie lubili. I nie do końca wiem, jak na niego patrzę. Wiesz, że jestem super fanem Lisów, więc wow, Słowik jest dla mnie legendą, ale to nijak ma się do tego co czuję do ciebie — obrócił go do siebie, kładąc dłonie na jego policzkach, by pocałować go krótko, zaraz się do niego uśmiechając — poza tym, po wczorajszym dniu jestem już całkowicie pewien, że nie ma nikogo bardziej uroczego od ciebie. I przystojnego. Wszystko na raz.
Pocałował go jeszcze kilka razy, nim objął go po raz kolejny, przyciskając do siebie.
Przepraszam, mówiłem ci, że jestem strasznie tępy. Ale trochę się cieszę, że jesteś o mnie zazdrosny. Myślałem, że masz to gdzieś, więc nawet jeśli nie chcę widzieć u ciebie takiej smutnej miny... to strasznie urocze — zaśmiał się cicho, przesuwając palcami po jego plecach, znowu wtulając się w jego włosy — chociaż powinienem być nieco urażony, że kompletnie zignorowałeś w tym momencie całą naszą rozmowę o przeprowadzce, dobieraniu mebli i w ogóle. Kto normalny rozmawia o zamieszkaniu razem, nie poświęcając mu przy tym uwagi?
Klepnął go lekko w plecy z nieznacznym uśmiechem. No naprawdę.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Starbucks
Nie Sie 07, 2022 12:15 am
- Czy to takie dziwne, że jestem? - zapytał cicho, czując, że przytula go od tyłu. Zaraz potem wsłuchał się w jego wyjaśnienia, czując, że mięknie mu serce i postawa. Nie potrafił utrzymać dłużej swojego zachowania, gdy bliskość blondyna go obejmowała, a on sam dosłownie zarażał go swoją radością. Dlatego też, gdy został odwrócony, wyglądał na mniej smutnego. Dał się pocałować, by zaraz potem zaśmiać się cicho na wspomnienie wczorajszej nocy, odbierając z chęcią otrzymane pocałunki.
- To ty jesteś uroczy, Jace. Aż chyba na nowo się zakochuję - wymamrotał cicho.
Westchnął zaraz potem, zbierając myśli.
- Oczywiście, że nie mam. Nie jestem fanem dzielenia się z kimś swoją parą - odparł, nadal będąc nieco naburmuszonym, ale jednak samemu go objął, wtulając się. - Zwłaszcza, gdy mówi mi o słodkich propozycjach i swojej wizji na przyszłość. I nie dokuczaj mi. Nie lubię odczuwać zazdrości, tracę przy tym racjonalność - przynajmniej teraz czuł się spokojniej. I po jego słowach, i po gestach, które upewniały go w tym, że jedynie wymyślił sobie w głowie sprawy, które nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości.
- Nic nie poradzę na to, gdy potem zaczęliście rozmowy o ogonach... i tego typu sprawach - mruknął. - Czego ci i tak nie odpuszczę. Jeśli chcesz mnie w takiej formie, lepiej przekonaj mnie do tego, że warto - uśmiechnął się lekko, głaszcząc go po plecach, nim poklepał trzy razy, chcąc uwolnić się z uścisku. Po odsunięciu się, spoglądał na niego ciepło i o wiele spokojniej niż wcześniej.
- Chociaż pewnie pójdzie ci łatwiej, skoro przyciągasz mnie i emocjonalnie, i fizycznie - dodał zaraz potem. - Wracamy do nich? - złapał go jeszcze za ramię i pociągnął ku sobie, całując od siebie w usta. - Nim Słowik zacznie dopowiadać sobie scenariusze tego, co może się tutaj dziać.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Starbucks
Nie Sie 07, 2022 1:13 am
Tak. Nawet bardzo. Pamiętaj, że nadal nie wierzę, że jesteśmy razem, więc jak mówisz mi, że jesteś zazdrosny, to mój mózg się resetuje — powiedział z wypisaną na twarzy powagą. Uśmiechnął się do niego w odpowiedzi, całując go w czoło.
To dobrze. Byłoby kiepsko, gdybyś się tak szybko odkochał, w dodatku tuż przed przeprowadzką — teraz przynajmniej mógł się z tego śmiać, bo jeszcze chwilę temu naprawdę był przerażony, że Shane może chcieć z nim zerwać.
Zazdrość chyba nigdy nie jest racjonalna. Pamiętajmy, że byłem chorobliwie zazdrosny o Hailey, mimo że to jedna z moich ulubionych osób w życiu. W sumie to nadal trochę jestem — wymamrotał, przytulając się znowu policzkiem do jego włosów z cichym westchnieniem. Nim nie zrobił się cały czerwony na wspomnienie o ogonie.
Erm. Um. Tak. Znaczy... tak, postaram się. N-na pewno — odchrząknął cicho w swoją dłoń, uciekając wzrokiem w bok. Rozmawianie z nim o tego typu rzeczach zdecydowanie nie było tym samym, co w przypadku brata, gdzie mógł co chwilę robić "no jezuuu, przestaaań", "ale ty jesteś głupi", "no chyba sobie żartujesz, nie ma takiej opcji!".
Coś w jego oczach drgnęło nieznacznie, gdy wspomniał o pociąganiu fizycznym, uśmiechając się z zakłopotaniem, zaraz odwzajemniając pocałunek. Tak bardzo jak chciał mu wierzyć, tak nie do końca był w stanie. Strach przed odrzuceniem był w nim zakorzeniony na tyle głęboko, by nie potrafił sobie z nim poradzić z dnia na dzień.
Shane... nie zerwiesz ze mną, prawda? — zapytał nagle z wyraźnym zawahaniem, kompletnie pomijając chwilowo fakt o czekającym Słowiku. Zaszurał powoli butem po ziemi, wbijając wzrok w ziemię.
Nawet jeśli się pokłócimy? — dodał ciszej, skubiąc palcami prawej ręki skórę na lewej dłoni, wyraźnie potrzebując czegokolwiek do dodatkowego zajęcia myśli.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach