▲▼
First topic message reminder :
Uśmiechnął się na zmianę pozycji. Objął partnera w szyi i dał mu się. Na mocniejsze ruchy reagował głośnymi stęknięciami, co miał nadzieję bardziej go ośmieli i sprawi, by nie przestawał. Kiedy w nim skończył, przytrzymał go, by został w nim i chwilę tak zaczekał. Unosząc się na palcach, oderwał biodra od podłogi i powolnie napierał na niego. Patrzył na Artema i rękę, którą go zabawiał. W pewnym momencie nie był w stanie go całować. Zacisnął usta, odchylił głowę i skończył. Opadł na podłogę i rozluźnił się. Czuł jak momentalnie schodzi z niego cała energia i jak narasta w nim potrzeba bliskości. Przytulił się do pochylonego nad nim chłopaka i pocałował mu ucho.
- Merci – uśmiechnął się i z westchnięciem puścił go.
- Merci – uśmiechnął się i z westchnięciem puścił go.
- To ja dziękuję. - uśmiechnął się i położył obok niego. Przytulił się do jego boku i ucałował go w policzek. Przymknął oczy, gdy otłumienie narkotykiem zaczęło narastać i westchnął cicho. Sięgnął po kawałek pizzy i cały czas wtulając się w Carlosa, powoli zaczął jeść.
- Masz… Jeszcze siłę na jedzenie? – zaśmiał się i objął go ręką. Drugą wyciągnął do swojego pudełka i próbował je otworzyć. To zawsze tak ciężko szło? Odwrócił głowę w stronę ekranu i ziewnął.
- Spójrz… Oni też wyzwolili nową formę… - akurat na ekranie pojawili się mnisi, tworzący mandalę z kolorowego proszku, który sami strugali.
- Spójrz… Oni też wyzwolili nową formę… - akurat na ekranie pojawili się mnisi, tworzący mandalę z kolorowego proszku, który sami strugali.
- Nieeee... - zjadł większą część i resztę dał Carlosowi. Pocałował jego kark i westchnął cicho.
- Mów jakoooś normalnie. Nic nie rozumiem... - mruknął i objął go w pasie - Chodź spać.
- Mów jakoooś normalnie. Nic nie rozumiem... - mruknął i objął go w pasie - Chodź spać.
Oooo… A ta pizza skąd? Nieważne. Położył ją sobie na czole i złożył dłonie do modlitwy.
- يا حبيبى الله. شكرا لك على هذا الطعام الرائع. للبيتزا. للضوء. والجنس. ( Ya habuybaa Allah. Shukraan lak ealaa hadha altaeam alraayie. lilbaytaza. lildaw'a. waljuns.)
To zaczął gadać normalnie…
- يا حبيبى الله. شكرا لك على هذا الطعام الرائع. للبيتزا. للضوء. والجنس. ( Ya habuybaa Allah. Shukraan lak ealaa hadha altaeam alraayie. lilbaytaza. lildaw'a. waljuns.)
To zaczął gadać normalnie…
- Jesteś głupi. - zmarszczył brwi i wtulił się w niego ziewając. Nawet nie zaprzątał sobie głowy ubraniem się.
- Carlooos... Spać!
- Carlooos... Spać!
- Tu zaraz będzie zimnooo… Zawsze jest… Zanieś mnie do łóżka… - poklepał go po plecach i z trudem podniósł się do siadu. Nie zwrócił uwagi na pizzę, która spadła mu z czoła. Rozejrzał się za inspiracją do wstania, ale owej nie widząc ponownie się położył.
– Nie śpij. My dopiero zaczynamy imprezę. – zaśmiał się i zaczął dźgać mu policzek. – Zrobię ci akcję rozweselającą. Mogę w sumie… W sumie!... – zamyślił się. Chyba nieco za długo, bo w pewnym momencie genialny pomysł uciekł mu z głowy.
- … - nabrał powietrza, by o coś zapytać, ale od razu ogarnął, że nie pamięta imienia. Telefon! Tak! Tam miał go zapisanego! Czyli jednak musi wstać. Dramat. W dodatku podłoga taka nieprzyjemna...
- Życie to męka. Czemu zimno musi być zimne, a gorąco gorące?
– Nie śpij. My dopiero zaczynamy imprezę. – zaśmiał się i zaczął dźgać mu policzek. – Zrobię ci akcję rozweselającą. Mogę w sumie… W sumie!... – zamyślił się. Chyba nieco za długo, bo w pewnym momencie genialny pomysł uciekł mu z głowy.
- … - nabrał powietrza, by o coś zapytać, ale od razu ogarnął, że nie pamięta imienia. Telefon! Tak! Tam miał go zapisanego! Czyli jednak musi wstać. Dramat. W dodatku podłoga taka nieprzyjemna...
- Życie to męka. Czemu zimno musi być zimne, a gorąco gorące?
- Carloooooos... - załkał - Ty chcesz do tego łóżka czy nie? - złapał go za palcec i ugryzł. Zaśmiał się i puścił.
- Akcja rozweselająca? - spojrzał na niego kątem oka i przyciągnął go do siebie. Przytulił go i pocałował w bok głowy.
- Już ci będzie ciepło.
- Akcja rozweselająca? - spojrzał na niego kątem oka i przyciągnął go do siebie. Przytulił go i pocałował w bok głowy.
- Już ci będzie ciepło.
- Nie będzie. Ciepło jest ukryte w głębszych pierwiastkach. Nie sięgamy ich teraz. Są tam, w gwiazdach… - wskazał ręką na sufit i westchnął – Myślisz, że Allah ześle nam łaskę? I dotkniemy zaszczytu posmakowania jej? Heee? – odwrócił do niego głowę i próbował wyczytać cokolwiek z jego sześciu twarzy.
- Co? - jakże błyskotliwie odpowiedział na to wszystko i spojrzał na niego tępo. Wtulił się w niego, przyłożył mu dłoń do twarzy i przetarł mu ją.
- Ej, ten Allah to twój jakiś ziomek?
- Ej, ten Allah to twój jakiś ziomek?
- O taaaak… On jest ziomem wszystkich ziomów. Nie ma większego zioma niż Allah. – uśmiechnął się leniwie i podniósł się do siadu. Z bólem serca wstał i wystawił ręce do sufitu – On jest miłością.
- To twój jakiś chłopak? - spojrzał na niego nieprzytomnie. Wziął kawałek pizzy i powoli zaczął go jeść - Chodźmy na plac zabaw.
- Heee? – po tym pytaniu w jego głowie wyskoczył jakiś błąd. Mielił, mielił, ale nic z tego. Nie umiał odpowiedzieć. Oczywiście nie chciał skończyć ze zwykłym „ nie” więc zanim zebrał odpowiednie tematy, propozycja wyjścia całkowicie je rozwiała.
- Plac zabaw? Tuuu? – podrapał się po brzuchu i skrzywił. Yh… Bez słowa poszedł do łazienki. Przysnęło mu się na chwilę przy zlewie, ale po ocknięciu, od razu założył na siebie pierwsze znalezione gatki i wrócił do pokoju. Ohhhh… Z jak wielką chęcią narysowałby teraz takiego Artema… W wyzwolonej formie mmmmhmmm…
- A… A może… Mogę porobić ci trochę szkiców? – zapytał niepewny czy śpi czy nie.
- Plac zabaw? Tuuu? – podrapał się po brzuchu i skrzywił. Yh… Bez słowa poszedł do łazienki. Przysnęło mu się na chwilę przy zlewie, ale po ocknięciu, od razu założył na siebie pierwsze znalezione gatki i wrócił do pokoju. Ohhhh… Z jak wielką chęcią narysowałby teraz takiego Artema… W wyzwolonej formie mmmmhmmm…
- A… A może… Mogę porobić ci trochę szkiców? – zapytał niepewny czy śpi czy nie.
Jęknął męczeńsko i wyciągnął się na podłodze. Kiedy Carlos siedział w łazience, Artem zdążył pochłonąć dwa kolejne kawałki pizzy. Przy okazji zapalił sobie bongo.
- A rysuj sobie. - przyknął oczy i przeciągnął się - Byle nie ten głupi barok.
- A rysuj sobie. - przyknął oczy i przeciągnął się - Byle nie ten głupi barok.
Wzdrygnął się słysząc odpowiedź. Więc jednak nie śpi! Dobra, chwila prawdy. Pochylił się do chłopaka i podniósł go. Zatoczył się z nim i bardzo powoli zaczął iść do swojej sypialni.
- Bez baroków. Będzie wolna forma! Zobaczysz, to podbije cały świat!
- Bez baroków. Będzie wolna forma! Zobaczysz, to podbije cały świat!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach