▲▼
Artem od dłuższego czasu zbierał się, by odwiedzić kogoś znajomego. Jedyne co mu w tym przeszkadzało, było ciągle upijanie się i brak jakiejkolwiek zdolności, by wyjść z domu.
Jedyną osobą, która mogłaby go w jakimś stopniu zrozumieć był Carlos. W końcu też znał Garika i mógłby jakikolwiek pomóc czy chociażby wysłuchać rozżalonego Rosjanina.
W końcu Domashnikov, wyglądając jak ogromny kłębek nieszczęścia, dotarł do mieszkania Carlo. Z jednej strony obawiał się czy go tam zastanie, bo w końcu wprasza się do niego bez zapowiedzi, z drugiej znając go pewnie mógł właśnie siedzieć i malować te swoje płótna w mieszkaniu.
Przetarł twarz dłońmi, zapukał do drzwi... I zaczął się zastanawiać czy to naprawdę był dobry pomysł, by tutaj przyjść.
Jedyną osobą, która mogłaby go w jakimś stopniu zrozumieć był Carlos. W końcu też znał Garika i mógłby jakikolwiek pomóc czy chociażby wysłuchać rozżalonego Rosjanina.
W końcu Domashnikov, wyglądając jak ogromny kłębek nieszczęścia, dotarł do mieszkania Carlo. Z jednej strony obawiał się czy go tam zastanie, bo w końcu wprasza się do niego bez zapowiedzi, z drugiej znając go pewnie mógł właśnie siedzieć i malować te swoje płótna w mieszkaniu.
Przetarł twarz dłońmi, zapukał do drzwi... I zaczął się zastanawiać czy to naprawdę był dobry pomysł, by tutaj przyjść.
O kurna… Serio ktoś puka? Boże znowu się z kimś umówił? Z ciężkim westchnięciem wstał ze styropianu i zrobił ogromny krok poza malutki, wypełniony wszystkim pokoik. Odstawił skradziony ze złomowiska bęben od pralki sprzed drzwi i otworzył je.
- … - zmrużył oczy widząc ogromny kłębek rozpaczy i żalu. Tak, starał się przypomnieć jego imię… - … Tyyy! – uśmiechnął się i przytulił – W końcu do mnie przyjechałeś! Napijesz się? – pociągnął go do środka – Nie zdejmuj butów. Chyba, że wolisz moje kalosze? Wiesz, dużo tu farby szkoda tych twoich adidasków.
- … - zmrużył oczy widząc ogromny kłębek rozpaczy i żalu. Tak, starał się przypomnieć jego imię… - … Tyyy! – uśmiechnął się i przytulił – W końcu do mnie przyjechałeś! Napijesz się? – pociągnął go do środka – Nie zdejmuj butów. Chyba, że wolisz moje kalosze? Wiesz, dużo tu farby szkoda tych twoich adidasków.
- Carlos... - westchnął i przytulił się do niego. - Tak. Poproszę. - pokiwał głową i zaraz ruszył za nim. Spojrzał na jego mieszkanie i kilkakrotnie zamrugał. Słyszał o tym całym artystycznym nieładzie, ale nigdy nie myślał, że to może tak wyglądać.
- Poradzę sobie. Dzięki. - odparł spoglądając na swoje buty. Trudno. Najwyżej kupi nowe.
- Odzywał się do ciebie ostatnio Garik?
- Poradzę sobie. Dzięki. - odparł spoglądając na swoje buty. Trudno. Najwyżej kupi nowe.
- Odzywał się do ciebie ostatnio Garik?
- Ty to zawsze taki fajny byłeś! – uśmiechnął się szeroko i zaprowadził go do swojego pokoju. Wskazał na gruby styropian na środku pokoju i skinął głową, by gość na nim usiadł.
- Z Garikiem nie rozmawiałem od dawna. A co? – zapytał i od razu gdzieś poszedł. Wrócił ze szklanym czajniczkiem na herbatę, w którym była woda i dwoma kubkami. – Trzymaj. I uważaj na rozpuszczalniki w słoikach za tobą! – rozkazał i znowu gdzieś pobiegł. Tym razem wziął szczotę do sprzątania chodników i przesunął wszystkie narzędzia i farby na boki pomieszczenia. Zrobił dróżkę i zaraz przyciągnął na nią karton.
– Zapalimy, nie?... Nalewaj, nalewaj nie przejmuj się mną! – zanurkował pod łóżko i wyciągnął małą fajkę wodną. – Dlaczego jesteś taki smutny? Chłopak cię zostawił? – zażartował i położył przed Artemem, na styropianie kawał płyty pcv z wyskrobanym kobiecym aktem. Studencki stoliczek.
- Z Garikiem nie rozmawiałem od dawna. A co? – zapytał i od razu gdzieś poszedł. Wrócił ze szklanym czajniczkiem na herbatę, w którym była woda i dwoma kubkami. – Trzymaj. I uważaj na rozpuszczalniki w słoikach za tobą! – rozkazał i znowu gdzieś pobiegł. Tym razem wziął szczotę do sprzątania chodników i przesunął wszystkie narzędzia i farby na boki pomieszczenia. Zrobił dróżkę i zaraz przyciągnął na nią karton.
– Zapalimy, nie?... Nalewaj, nalewaj nie przejmuj się mną! – zanurkował pod łóżko i wyciągnął małą fajkę wodną. – Dlaczego jesteś taki smutny? Chłopak cię zostawił? – zażartował i położył przed Artemem, na styropianie kawał płyty pcv z wyskrobanym kobiecym aktem. Studencki stoliczek.
Usiadł na styropiane i zaraz pochwycił od mężczyzny czajnik i kubki. Patrzył na niego nieco zaskoczony, gdy tak biegał i krzątał się po pokoju.
- Jasne... - nalał do kubków i zaraz odłożył je na płycie. W końcu wziął jeden i wypił nieco... I od razu zaczął kaszleć, jakby zaraz miał się udusić. - Czy to jest, do cholery, denaturat? - skrzywił się i dał sobie chwilę na uspokojenie. Spojrzał na Carlo i westchnął męczeńsko.
- Nikt mnie nie zostawił. Chociaż może... Ech, martwię się o Garika. Byłem u niego w Petersburgu. Zadzwoniła jego jakaś szefowa i polecieliśmy do Londynu, a później mieliśmy udać się do Kolumbii. On mi zabronił, bo to niebezpieczne, nie chce mnie narażać i wszystko. - uśmiechnął się smutno - Pokłóciliśmy się przed wyjazdem. Niby się do mnie odezwał, ale i tak się o niego boję. - przymknął oczy i głęboko wciągnął powietrze, by zaraz się nie rozpłakać - Zależy mi na nim.
- Jasne... - nalał do kubków i zaraz odłożył je na płycie. W końcu wziął jeden i wypił nieco... I od razu zaczął kaszleć, jakby zaraz miał się udusić. - Czy to jest, do cholery, denaturat? - skrzywił się i dał sobie chwilę na uspokojenie. Spojrzał na Carlo i westchnął męczeńsko.
- Nikt mnie nie zostawił. Chociaż może... Ech, martwię się o Garika. Byłem u niego w Petersburgu. Zadzwoniła jego jakaś szefowa i polecieliśmy do Londynu, a później mieliśmy udać się do Kolumbii. On mi zabronił, bo to niebezpieczne, nie chce mnie narażać i wszystko. - uśmiechnął się smutno - Pokłóciliśmy się przed wyjazdem. Niby się do mnie odezwał, ale i tak się o niego boję. - przymknął oczy i głęboko wciągnął powietrze, by zaraz się nie rozpłakać - Zależy mi na nim.
- Jak to mówił Garik… Nie śmiałym dawać wódki! Toż to czysty spirytus! – poczochrał go i odłożył fajkę przy kubku. Wszedł do swojego kartonu i oparł się wygodnie, jakby był na kanapie.
- Ale z was dzieciaki. – zacmokał i wyciągnął rękę, by Artem podał mu trochę picia. – Rozumiem Garika i rozumiem ciebie. Chyba. Ty nie chciałeś go zostawiać, a on nie chciał zrobić ci krzywdy. – przeniósł się do klęku i podparł łokciami o krawędzie kartonu – A mu na tobie niby nie? – napił się i krzywo uśmiechnął – Nie zamkniesz go w bezpiecznym miejscu. Nie da się. Nawet więzienie go nie utrzymało.
- Ale z was dzieciaki. – zacmokał i wyciągnął rękę, by Artem podał mu trochę picia. – Rozumiem Garika i rozumiem ciebie. Chyba. Ty nie chciałeś go zostawiać, a on nie chciał zrobić ci krzywdy. – przeniósł się do klęku i podparł łokciami o krawędzie kartonu – A mu na tobie niby nie? – napił się i krzywo uśmiechnął – Nie zamkniesz go w bezpiecznym miejscu. Nie da się. Nawet więzienie go nie utrzymało.
Przygładził roztargane włosy i zaraz podał mu kubek.
- Ja chcę go przy sobie. Teraz wychodzę na egoistę, ale chce mieć go tylko dla siebie. I już mam dosyć tego jego pakowania się w kłopoty. - pokręcił głową i napił się trochę, od razu się krzywiąc.Okropne.
- I jeszcze ta jego cholerna szefowa...
- Ja chcę go przy sobie. Teraz wychodzę na egoistę, ale chce mieć go tylko dla siebie. I już mam dosyć tego jego pakowania się w kłopoty. - pokręcił głową i napił się trochę, od razu się krzywiąc.Okropne.
- I jeszcze ta jego cholerna szefowa...
- A kto zechce mnie? – westchnął ciężko i napił się – Jego szefowa rozpoczęła ten jego przestępczy wątek… Chociaż i tak już dużo zrobił, że nie jest jej pieseczkiem na posyłki. - sięgnął po fajkę i wrócił skulić się do kartonu - Opowiadał ci jak się od niej uniezależnił? Dziwi mnie, że znowu chciał się z nią zobaczyć. Co go takiego skłoniło? Wiesz może?
- Ja ciebie chcę! Iii Garik też. No i już w ogóle ten twój pan kapitan! - uśmiechnął się delikatnie i pstryknął go w nos. Napił się trochę i spoważniał.
- Taaak... Trochę mi o niej opowiadał. - podrapał się po karku - Powiedzmy, że mieliśmy mały, nieprzyjemny incydent. Garik stwierdził, że szefowa mu pomoże, ale oczywiście chciała czegoś w zamian... No i tak wyszło.
- Taaak... Trochę mi o niej opowiadał. - podrapał się po karku - Powiedzmy, że mieliśmy mały, nieprzyjemny incydent. Garik stwierdził, że szefowa mu pomoże, ale oczywiście chciała czegoś w zamian... No i tak wyszło.
- Jasne! Każdy tak mówi, a po tym „ nie nie! Zajmij się obrazami”! – wyszedł z pudła i odłożył fajkę – Za dużo pieprzenia się… Czekaj no… I pij! – rozkazał palcem i na moment zniknął w kuchni. Po kilku chwilach słychać było znajome bulgotanie. Wrócił z bongo.
- Wrócił do niej frajer. To bardzo, bardzo źle. – podał mu fajkę i uśmiechnął się szeroko – Oby tym razem nie postrzeliła go naprawdę.
- Wrócił do niej frajer. To bardzo, bardzo źle. – podał mu fajkę i uśmiechnął się szeroko – Oby tym razem nie postrzeliła go naprawdę.
Uniósł obie ręce w geście poddania się i zaraz posłusznie wypił nieco magicznego napoju.
- Myślisz, że jest na tyle głupi i nadal ją kocha? - spojrzał na niego i zabrał bongo. Podpalił sobie i zaciągnął się. - Jeśli mu coś zrobi to urwę jej chyba łeb. - zmarszczył brwi i ponownie wziął głęboki wdech. Oddał mu w końcu bongo i wziął łyk alkoholu.
- Myślisz, że jest na tyle głupi i nadal ją kocha? - spojrzał na niego i zabrał bongo. Podpalił sobie i zaciągnął się. - Jeśli mu coś zrobi to urwę jej chyba łeb. - zmarszczył brwi i ponownie wziął głęboki wdech. Oddał mu w końcu bongo i wziął łyk alkoholu.
- On nie jest głupi. On jest najgłupszy! – odebrał kubek i wrócił do kartonu. – Opowiadał mi po pijaku, że od kiedy stracił rodziców ma tendencje do przyklejania się do wszystkich, którzy odrobinę mu pomogli. – westchnął – Z jednej strony ok. Taka Vi… Diabeł wcielony co to badylem nie tkniesz. A dogadał się z nią i jeździ do niej na urodziny. Albo Rene. Myślał sobie ok policjant Wsadził go za kraty, a on kurna się z nim zbratał! Czy ja. Po kij mu znajomy artysta!... – podniósł palec do góry. – A tamta laska w zielonych! Przecież w ten chory sposób go uratowała. Pewnie będzie chciał odwdzięczyć się tym samym. W końcu go nie zostawiła. Właśnie… - odłożył kubek między nogi i podpalił sobie bongo. Zaciągnął się i uśmiechnął – Ty też tego nie rób. Nikt tego nie lubi… O czym to ja mówiłem? A! – wstał i przytulił naczynie – Miałem pytać czy nadal jesteś smutny. Chcesz cukierka? – wyciągnął z kieszeni całuska i podrzucił mu. Prosto do kubka z resztką spirytusu.
- No i tak przyklejając się do wszystkich, pakuje się w kłopoty! - zmrużył oczy i napił się. Patrzył na niego już nieco nieobecnym wzrokiem i pokiwał głową. - Jaaa mu nic nie zrobię! Noo może zrobię, ale tak żeby było przyjemnie. - uśmiechnął się głupio - Tylko niech tu wróci. Chcę go przy sobie. - załkał i znowu wziął łyk alkoholu. Odłożył kubek na prowizoryczny stoliczek i podrapał się po nosie.
- Już chyba nie tak bardzo. Nie dzię... No ok. Najwidoczniej chcę. - spojrzał do kubka i zaraz wyłowił stamtąd cukierka.
- Już chyba nie tak bardzo. Nie dzię... No ok. Najwidoczniej chcę. - spojrzał do kubka i zaraz wyłowił stamtąd cukierka.
Wyszedł z kartonu i usiadł obok Artema. Wcisnął mu bongo i oparł się o jego ramię.
- Ile go już nie ma? Pisał czy coś? Wiesz, żeby nie było, że ta jego laska go omami. – wcisnął mu palec w brzuch. – Albo ty do niego pisz. Czy nie wiem. Skomplikowane to wszystko. – przeciągnął się i wyciągnął telefon. Pięć minut zajęło mu odblokowanie go, ale kiedy już się udało, położył się głową na nogach Artema i zadzwonił.
- Ciao Pizza! Tak duży. Eeee… Pomidor, nie kurczak. Eeee… Mięso… Tak tak to mięso! I… Papryka? Tak. I dwa sosy i duży ser. Yhym. Cudownie. – oddał słuchawkę towarzyszowi– Też sobie zamów!
- Ile go już nie ma? Pisał czy coś? Wiesz, żeby nie było, że ta jego laska go omami. – wcisnął mu palec w brzuch. – Albo ty do niego pisz. Czy nie wiem. Skomplikowane to wszystko. – przeciągnął się i wyciągnął telefon. Pięć minut zajęło mu odblokowanie go, ale kiedy już się udało, położył się głową na nogach Artema i zadzwonił.
- Ciao Pizza! Tak duży. Eeee… Pomidor, nie kurczak. Eeee… Mięso… Tak tak to mięso! I… Papryka? Tak. I dwa sosy i duży ser. Yhym. Cudownie. – oddał słuchawkę towarzyszowi– Też sobie zamów!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach