▲▼
First topic message reminder :
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
O tej godzinie w klubie nie było zbyt tłoczno. Siedziała przy barze od kilku godzin, polerując broń, ułożoną w równiutki rząd na blacie. Miała na sobie przydługą, aksamitną, fioletową bluzę z kapturem sięgającą nieco za pośladki, opadającą luźno z jednego ramienia. Na nogach, poza złotymi trampkami, nie miała nic. Leniwie sączyła martini, prosto z butelki przez długą, różową słomkę, kiedy ktoś zajął miejsce obok niej.
- She can’t, if the prince is the one asleep.
Nie patrząc w jego stronę sięgnęła po jedno z ulubionych magnum, czule polerując lśniącą powierzchnię.
- She can’t, if the prince is the one asleep.
Nie patrząc w jego stronę sięgnęła po jedno z ulubionych magnum, czule polerując lśniącą powierzchnię.
Usiadł bokiem do baru, prosto do niej. Wyciągnął z kieszeni paczkę amsterdamskich skrętów i wyciągnął jednego. Cały czas wpatrzony był w nią. W myślach ściągał z niej niepotrzebną bluzę i buty.
- Mhmm… - nim podpalił, barman, zaczepił go i wyręczył. Ostrożnie podsuwając ogień w kierunku jego twarzy i zostawił po sobie popielniczkę.
- Mam ci napisać pozwolenie na odwiedziny bella? – zaciągnął się i wydmuchał dym za siebie.
- Mhmm… - nim podpalił, barman, zaczepił go i wyręczył. Ostrożnie podsuwając ogień w kierunku jego twarzy i zostawił po sobie popielniczkę.
- Mam ci napisać pozwolenie na odwiedziny bella? – zaciągnął się i wydmuchał dym za siebie.
Powoli, odrobinę obróciła głowę w jego stronę, nie wypuszczając słomki z ust.
- Ha. Funny. –odparła beznamiętnie, przez zęby zaciśnięte lekko na słomce. Po chwili namysłu podniosła się i usiadła na blacie, z nogami zwisającymi swobodne obok barowego stołka. Odsuwając broń na bok, przesunęła się bliżej mężczyzny i pochyliła w jego stronę. Barman miał doskonały słuch, gdyby coś usłyszał, mógłby mieć jakiś nieszczęśliwy wypadek. Oops.
- A little birdie told me that the fire had some help. You don’t happen to know anything ‘bout that, do you?
- Ha. Funny. –odparła beznamiętnie, przez zęby zaciśnięte lekko na słomce. Po chwili namysłu podniosła się i usiadła na blacie, z nogami zwisającymi swobodne obok barowego stołka. Odsuwając broń na bok, przesunęła się bliżej mężczyzny i pochyliła w jego stronę. Barman miał doskonały słuch, gdyby coś usłyszał, mógłby mieć jakiś nieszczęśliwy wypadek. Oops.
- A little birdie told me that the fire had some help. You don’t happen to know anything ‘bout that, do you?
Chodź bliżej…
Nie cofnął się, jakby zahipnotyzowany jej bliskością. Odsunął skręta i przymrużył oczy.
- Może wyćwierkał, że byłaś to ty? – wymruczał i lekko przekrzywił głowę. Zatrzymał się spojrzeniem na jej ustach. Gdyby tak przestać się powstrzymywać i bezczelnie brać? Nagle przez myśli przelało się szorstkie uczucie zazdrości. Ile razy go całowała? Na jak dużo mu pozwoliła? Dlaczego on? Dlaczego on, dlaczego…
- Jeśli chcesz zobaczyć jak go poskładałem, zapraszam na wizytę do szpitala. – wyprostował się - Nie żartowałem z tym pozwoleniem. Może go odwiedzać najbliższa rodzina, ale jak widzisz zrobię wyjątek.
Nie cofnął się, jakby zahipnotyzowany jej bliskością. Odsunął skręta i przymrużył oczy.
- Może wyćwierkał, że byłaś to ty? – wymruczał i lekko przekrzywił głowę. Zatrzymał się spojrzeniem na jej ustach. Gdyby tak przestać się powstrzymywać i bezczelnie brać? Nagle przez myśli przelało się szorstkie uczucie zazdrości. Ile razy go całowała? Na jak dużo mu pozwoliła? Dlaczego on? Dlaczego on, dlaczego…
- Jeśli chcesz zobaczyć jak go poskładałem, zapraszam na wizytę do szpitala. – wyprostował się - Nie żartowałem z tym pozwoleniem. Może go odwiedzać najbliższa rodzina, ale jak widzisz zrobię wyjątek.
- Alrighty then. I’ll stop by to admire your work. It’s a date. – Wysłała mu całusa i sięgnęła za bar po sporych rozmiarów futerał. Pieczołowicie powkładała wszystkie części artylerii w odpowiednie miejsca, trzymając ciężkie ustrojstwo na kolanach i westchnęła cicho, patrząc jak jej skarby błyszczą w słabym świetle. So, so pretty.
Nie, jednak nie zrozumiał tego tak jak powinien. Pokręcił głową i westchnął.
- Najszybciej pojawię się tam jutro koło dwudziestej. Muszę odpocząć po dzisiejszym. Tak cholernie boli mnie głowa… - stęknął i sięgnął po kieliszek. Chwilę obracał go w palcach zastanawiając się czy Okruszek zdążył zjeść przed Pierożkiem. Co jeśli ten diabeł mu wyjadł?! Kruszka głoduje pewnie teraz i płacze… Powinien się nimi w końcu porządnie zająć. Znowu wychodzi, że jest nieodpowiedzialny. Po co w ogóle zgadzał się, by…
- Boże mam doooość. – zawołał cicho w sufit. Odłożył skręta do popielniczki i przesunął dłonią po twarzy. – Powiedz mi, dlaczego jestem nieszczęśliwy. – przechylił kieliszek i lekko się skrzywił.
- Najszybciej pojawię się tam jutro koło dwudziestej. Muszę odpocząć po dzisiejszym. Tak cholernie boli mnie głowa… - stęknął i sięgnął po kieliszek. Chwilę obracał go w palcach zastanawiając się czy Okruszek zdążył zjeść przed Pierożkiem. Co jeśli ten diabeł mu wyjadł?! Kruszka głoduje pewnie teraz i płacze… Powinien się nimi w końcu porządnie zająć. Znowu wychodzi, że jest nieodpowiedzialny. Po co w ogóle zgadzał się, by…
- Boże mam doooość. – zawołał cicho w sufit. Odłożył skręta do popielniczki i przesunął dłonią po twarzy. – Powiedz mi, dlaczego jestem nieszczęśliwy. – przechylił kieliszek i lekko się skrzywił.
- Ooooh, shhh, you poor thing.– Szybko przesunęła się jeszcze bliżej i zsunęła mu na kolana, chwytając jego twarz w obie ręce. Uśmiechnęła się niewinnie. – Tell mommy what’s wrong. Is someone pissing you off? Do you want me to kill them?
Uśmiechnął się smutno i wsunął palce w jej włosy. Odstawił kieliszek i złapał ją wpół.
- My love… Czy naprawdę ktoś musi być tego powodem? Może to tylko ja?... – zakręcił sobie jej kosmyk na palcu i przesunął po nim kciukiem – Czuję się źle. I teraz i wtedy i później. To co mam, nie jest tym, co chciałbym mieć... Jestem taki zachłanny… - przesunął wierzch palca na jej policzek i delikatnie go pogłaskał. Chciał być przy niej ostrożny. Jeszcze chwilę, momencik... Da radę.
- My love… Czy naprawdę ktoś musi być tego powodem? Może to tylko ja?... – zakręcił sobie jej kosmyk na palcu i przesunął po nim kciukiem – Czuję się źle. I teraz i wtedy i później. To co mam, nie jest tym, co chciałbym mieć... Jestem taki zachłanny… - przesunął wierzch palca na jej policzek i delikatnie go pogłaskał. Chciał być przy niej ostrożny. Jeszcze chwilę, momencik... Da radę.
- Well, of course you are the reason. „The only thing standing between you and your goals is the bullshit story you keep telling yourself”*.
Przybliżyła delikatnie policzek do jego dłoni, cały czas patrząc mu w oczy.
- Maybe that’s exactly what you should do. Take whatever it is that you want.
*”Wilk z Wall Street”
Przybliżyła delikatnie policzek do jego dłoni, cały czas patrząc mu w oczy.
- Maybe that’s exactly what you should do. Take whatever it is that you want.
*”Wilk z Wall Street”
Pokazał zęby w uśmiechu i odchylił głowę do tyłu.
- Nie kuś mnie. – westchnął spuszczając rękę z jej buzi na udo. – Nie lubię tracić kontroli, ani nad sobą, ani nad innymi. Ty za to… Właśnie, jak mógłbym kontrolować ciebie? Przecież jesteś inna niż wszyscy. Jesteś ciekawsza… - puścił ją i nalał sobie kolejny kieliszek wódki. Zanim go wypił, znowu się zaciągnął i pozwolił na moment odpłynąć zmysłom.
- Nie kuś mnie. – westchnął spuszczając rękę z jej buzi na udo. – Nie lubię tracić kontroli, ani nad sobą, ani nad innymi. Ty za to… Właśnie, jak mógłbym kontrolować ciebie? Przecież jesteś inna niż wszyscy. Jesteś ciekawsza… - puścił ją i nalał sobie kolejny kieliszek wódki. Zanim go wypił, znowu się zaciągnął i pozwolił na moment odpłynąć zmysłom.
Odwróciła się i chwyciła swoją butelkę Martini. Stuknęła delikatnie szyjką w jego kieliszek i puściła mu oko.
- Cheers to that.
Odchyliła się do tyłu i oparła na łokciach o blat, trzymając butelkę luźno w dłoni.
- I don’t know if I’m interesting. I sure am more annoying than anyone else. Tough life.
- Cheers to that.
Odchyliła się do tyłu i oparła na łokciach o blat, trzymając butelkę luźno w dłoni.
- I don’t know if I’m interesting. I sure am more annoying than anyone else. Tough life.
Cheers… Da… Odłożył pusty kieliszek i ponownie położył dłoń na jej udzie.
- Dla mnie możesz być najbardziej irytującą osobą na świecie, ale i tak będę miał do ciebie słabość. Przecież wiesz. – powoli i delikatnie zaczął głaskać ją opuszkami. – I za każdym razem zgrabnie to wykorzystujesz. Aaaach, jestem dla ciebie za dobry... A może taki naiwny? - przybliżył się do niej z uśmiechem i mocniej objął ją ramieniem.
- Dla mnie możesz być najbardziej irytującą osobą na świecie, ale i tak będę miał do ciebie słabość. Przecież wiesz. – powoli i delikatnie zaczął głaskać ją opuszkami. – I za każdym razem zgrabnie to wykorzystujesz. Aaaach, jestem dla ciebie za dobry... A może taki naiwny? - przybliżył się do niej z uśmiechem i mocniej objął ją ramieniem.
- Yeah, I know. – uśmiechnęła się szeroko. – To be fair you are a bit naive. Maybe a bit more than just a bit. Besides, what the bloody hell does that mean?! Too good?! Darlin’, I’m the one going easy on you. Look at us!– mówiąc to, przewróciła oczami. Pozwalała mu na tak wiele. Nie dlatego, że był naiwny. Zresztą, nie była do końca pewna, dlaczego. Rzuciła na niego okiem.
- I only use people because I can and because I want to. It’s not my fault I’m always left unsupervised.
- I only use people because I can and because I want to. It’s not my fault I’m always left unsupervised.
- Cóż, może kiedyś będę inny. Czy lepszy? Nie wiem. – odwrócił głowę w kierunku luster i dojrzał ich sylwetek. Powoli stawał się coraz bardziej rozluźniony i obojętny.
- Spraw, by przestała boleć mnie głowa. Chcę przy tobie odpocząć, a nie cierpieć.
- Spraw, by przestała boleć mnie głowa. Chcę przy tobie odpocząć, a nie cierpieć.
- Sorry, wrong number.
Oooh, he’s so sad.
Make him feel better! Give him a hug!
Buy him a bear!
Shhhh!
A stuffed one!
Przez następną chwilę milczała. Objęła go i przyciągnęła do siebie, prostując plecy tak, aby móc oprzeć podbródek o jego głowę.
- There, there. You know I olny have explosives in my bag. That might not work.
Oooh, he’s so sad.
Make him feel better! Give him a hug!
Buy him a bear!
Shhhh!
A stuffed one!
Przez następną chwilę milczała. Objęła go i przyciągnęła do siebie, prostując plecy tak, aby móc oprzeć podbródek o jego głowę.
- There, there. You know I olny have explosives in my bag. That might not work.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach