▲▼
First topic message reminder :
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Telefon? Hm, w sumie… Nie był nigdzie umówiony, nie spieszył się do domu. Posiedzi tutaj sam albo z nią, obojętnie. Wyciągnął urządzenie i przejrzał maile. Dał sobie dziesięć minut. Po tym czasie albo coś zamówi, albo wyjdzie.
Yes, my love. Right now.
You know where.
I’m waiting.
You know where.
I’m waiting.
- Taak… I kawę. – wskazał palcem na punkt w karcie i uśmiechnął się do kelnerki. Kiedy poszła, wrócił do odpisywania na maile. W drugim telefonie zaznaczał daty kolejnych wyjazdów i zleceń. Zajęło go to na tyle długo, by ta sama kelnerka przyniosła mu zamówienie i zmartwiona zapytała czy to jest tak niesmaczne, że klient nie zechciał tego nawet spróbować…
- Jak ja się już czegoś uczepię… Nieważne czy praca czy człowiek, to koniec. Tracę głowę i poczucie czasu. – uśmiechnął się i sięgnął po kawę.
- Jak ja się już czegoś uczepię… Nieważne czy praca czy człowiek, to koniec. Tracę głowę i poczucie czasu. – uśmiechnął się i sięgnął po kawę.
Z czułością obracała w dłoniach misterne, drewniane pudełko luksusowych figurek czekoladowych, gdy do jej nozdrzy dotarł bardzo dobrze znany jej zapach. Mieszanka perfum i subtelnej nutki trawy cytrynowej, lekka, acz elegancka. Poczuła na policzku muśnięcie. Unosząc oczy, pierwsze co zobaczyła to granatowy, idealnie skrojony garnitur z metalicznymi klapami dopasowany do szczupłej sylwetki mężczyzny. Podążyła wzrokiem jeszcze wyżej i spotkała parę szarych oczu, wpatrujących się w nią intensywnie.
- Long time, no see.
- Long time, no see.
Ooo taak… Zdecydowanie jeden z lepszych jabłeczników jakie jadł. W dodatku podany na gorąco! I z bitą śmietaną! Powoli zanurzył widelczyk w miękkim cieście i oderwał kawałek. Wyczuł w nim cynamon i po pierwszym kęsie rozpłynął się. Cudowne, idealne jabłuszka, o taaak… Musi wrócić do Polski…
Rozejrzał się i kiedy nikt nie widział, łapczywie wepchnął sobie spory kawałek ciasta i z głośnym westchnięciem, wygodniej rozłożył się na fotelu. Leniwie obrócił głowę w stronę klientów i…
- To kpina? – zapytał sam siebie, widząc jakiegoś kościstego facecika w drogim wdzianku, tak bezczelnie zbliżającego się do Niej.
– Dlaczego mi to robisz? – zapytał ją, chociaż wiedział, że nie usłyszy. Podciągnął się i dopił kawę. Schował telefony i już, już miał wstawać i wyjść, ale… Eh, dokończy ciasteczko.
Rozejrzał się i kiedy nikt nie widział, łapczywie wepchnął sobie spory kawałek ciasta i z głośnym westchnięciem, wygodniej rozłożył się na fotelu. Leniwie obrócił głowę w stronę klientów i…
- To kpina? – zapytał sam siebie, widząc jakiegoś kościstego facecika w drogim wdzianku, tak bezczelnie zbliżającego się do Niej.
– Dlaczego mi to robisz? – zapytał ją, chociaż wiedział, że nie usłyszy. Podciągnął się i dopił kawę. Schował telefony i już, już miał wstawać i wyjść, ale… Eh, dokończy ciasteczko.
Chwyciła jego wystawione ramię i pociągnęła w górę schodów, ani na sekundę nie zapominając o czekoladkach. The goodies first.
- Darlin’, I want you to meet Anthony. The last one besides the concierge.
Nie czekając na reakcję usiadła na powrót w swoim fotelu i otworzyła pudełeczko. Ohhh, pretty!
- Darlin’, I want you to meet Anthony. The last one besides the concierge.
Nie czekając na reakcję usiadła na powrót w swoim fotelu i otworzyła pudełeczko. Ohhh, pretty!
Czuł jak wbija się w fotel, gdy para zaczęła się zbliżać. Kara za pozwolenie sobie na spędzenie tu chwili? Po to go zaprosiła, prawda? Mieli się spotkać... Ha! Dlaczego mu to robi? Przecież prosił.
Kiedy podeszli, odwrócił od nich głowę i podparł czoło na palcach. Starał się nad sobą panować, odnaleźć ten pieprzony spokój, ale cholerne czekoladowe figurki na widoku nie pomagały. Nie odezwał się. Po co? Jak zacznie, skończy się na wyprowadzeniu go z lokalu… Ach nie. Przecież ci ludzie pracujący tutaj prędzej się z nim rozprawią.
- You are insolent. – warknął i zaczekał aż chuderlak zejdzie mu z drogi. Gdyby Garik teraz wstał, co najmniej by go stratował.
Kiedy podeszli, odwrócił od nich głowę i podparł czoło na palcach. Starał się nad sobą panować, odnaleźć ten pieprzony spokój, ale cholerne czekoladowe figurki na widoku nie pomagały. Nie odezwał się. Po co? Jak zacznie, skończy się na wyprowadzeniu go z lokalu… Ach nie. Przecież ci ludzie pracujący tutaj prędzej się z nim rozprawią.
- You are insolent. – warknął i zaczekał aż chuderlak zejdzie mu z drogi. Gdyby Garik teraz wstał, co najmniej by go stratował.
Niewinnie zerkała to na jednego, to na drugiego.
- So, you’re a big boss now, huh? – Anthony zwrócił się do Garika, siadając na podłokietniku jej fotela. – Wanna have some girl talk about it?
Spojrzała na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Little rebel.
- Would either of you like a chocolate?
- So, you’re a big boss now, huh? – Anthony zwrócił się do Garika, siadając na podłokietniku jej fotela. – Wanna have some girl talk about it?
Spojrzała na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Little rebel.
- Would either of you like a chocolate?
Rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie i westchnął. Jak…? Jak ktoś taki jak ten dureń mógł mu ją zabrać?
- Nope. – mruknął w odpowiedzi. Starał się zachować pozory, odrzucić myśli i powstrzymać zazdrość mieszającą się ze złośliwością. Cóż... Z każdą chwilą mniej się opierał.
– Anthony… - wyprostował się i delikatnie uśmiechnął – You must know something... Listen carefully and understand...- pochylił się w jego stronę, chciał, by i ona usłyszała. – „ Człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk! Nikt nie może przewidzieć, co będzie robił dzisiejszego wieczora.”* You showed up at the wrong moment, you know? Let me guess… „ Raz, dwa… Merkury w drugim domu… Księżyc wzeszedł… sześć – nieszczęście… wieczór -” *– urwał i uważnie przyjrzał się reakcji kobiety.
* „Mistrz i Małgorzata" Michał Bułhakow
- Nope. – mruknął w odpowiedzi. Starał się zachować pozory, odrzucić myśli i powstrzymać zazdrość mieszającą się ze złośliwością. Cóż... Z każdą chwilą mniej się opierał.
– Anthony… - wyprostował się i delikatnie uśmiechnął – You must know something... Listen carefully and understand...- pochylił się w jego stronę, chciał, by i ona usłyszała. – „ Człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk! Nikt nie może przewidzieć, co będzie robił dzisiejszego wieczora.”* You showed up at the wrong moment, you know? Let me guess… „ Raz, dwa… Merkury w drugim domu… Księżyc wzeszedł… sześć – nieszczęście… wieczór -” *– urwał i uważnie przyjrzał się reakcji kobiety.
* „Mistrz i Małgorzata" Michał Bułhakow
Zamarła nad figurką króla. Złośliwy, pełen satysfakcji uśmiech rozciągnął się powolutku na jej twarzy. Równie powoli uniosła wzrok i spotkała jego spojrzenie. Oh, you. You, you, you…
Bułhakow, achhhhh… My love, my dearest!
Zachichotała gardłowo pod nosem, wsuwając koronę do ust. Czekolada rozpływała się powoli na języku. Oh, that, that is art.
- „Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie. Oto cień mojej szpady. Ale są również cienie drzew i cienie istot żywych. A może chcesz złupić całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi.*”
Słysząc jego słowa, zwróciła spojrzenie na Anthony’ego, a jej oczy urosły do rozmiarów herbacianych spodków. Tego się nie spodziewała. Bulhakow. Bulhakow EVERYWHERE!
- I don’t need to suck up to anyone. How do you feel ‘bout that?
*"Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakow
Bułhakow, achhhhh… My love, my dearest!
Zachichotała gardłowo pod nosem, wsuwając koronę do ust. Czekolada rozpływała się powoli na języku. Oh, that, that is art.
- „Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie. Oto cień mojej szpady. Ale są również cienie drzew i cienie istot żywych. A może chcesz złupić całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi.*”
Słysząc jego słowa, zwróciła spojrzenie na Anthony’ego, a jej oczy urosły do rozmiarów herbacianych spodków. Tego się nie spodziewała. Bulhakow. Bulhakow EVERYWHERE!
- I don’t need to suck up to anyone. How do you feel ‘bout that?
*"Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakow
- Słyszę, że znasz Bułhakowa. Jaka szkoda, że twój akcent tak bardzo skrzywdził cytat. – wyprostował się i westchnął – Skoro tak dumnie próbujesz mówić po rosyjsku, pozwól, że nie będę silił się na angielski. – szybko zgarnął telefon ze stołu i rozejrzał się czy zostało coś jeszcze. Przez chwilę pozwolił sobie zlustrować sylwetkę mężczyzny, dokładnie zapamiętując jego cechy szczególne.
Nie zgubisz się więcej…
Uśmiechnął się do siebie i splątał palce u dłoni. Przesunął kciukiem po palcu serdecznym i westchnął.
- Zawsze zdawało mi się, że dziennikarze to ryzykanci. Dociekają i zdobywają najcenniejsze dla nich informacje i obrazy. Teraz wiem jak są naiwni i głupi. – wstał i strzepał z marynarki niewidzialny pyłek. – Żeby przyjść na spotkanie nieprzygotowanym? Kto to widział, Antoni.
Nie wiesz komu podskakujesz.
Nie zgubisz się więcej…
Uśmiechnął się do siebie i splątał palce u dłoni. Przesunął kciukiem po palcu serdecznym i westchnął.
- Zawsze zdawało mi się, że dziennikarze to ryzykanci. Dociekają i zdobywają najcenniejsze dla nich informacje i obrazy. Teraz wiem jak są naiwni i głupi. – wstał i strzepał z marynarki niewidzialny pyłek. – Żeby przyjść na spotkanie nieprzygotowanym? Kto to widział, Antoni.
Nie wiesz komu podskakujesz.
Pochyliła się nad swoimi kolanami, chichocząc niekontrolowanie i ściskając szachowe pudełko. This is so, so good!
- Well, pardon me, but as far as I can see you’re the one about to escape. Do I make you feel insecure? Is it about her? Is it the fact that I have her and you can’t? – Anthony również wstał, mierząc mężczyznę wzrokiem i uśmiechając się kpiąco. – Is that little show supposed to intimidate me? Give me a break.
Kobieta słuchała całej tej wymiany zdań niemal trzęsąc się z ekscytacji. Bulhakow!
-Oh, „the beginning of the end of the end of the beginnig has begun*”.
*Grand Budapest Hotel
- Well, pardon me, but as far as I can see you’re the one about to escape. Do I make you feel insecure? Is it about her? Is it the fact that I have her and you can’t? – Anthony również wstał, mierząc mężczyznę wzrokiem i uśmiechając się kpiąco. – Is that little show supposed to intimidate me? Give me a break.
Kobieta słuchała całej tej wymiany zdań niemal trzęsąc się z ekscytacji. Bulhakow!
-Oh, „the beginning of the end of the end of the beginnig has begun*”.
*Grand Budapest Hotel
Buchnął śmiechem. Naiwny…
- To ją można „mieć”? Naprawdę tak sądzisz? – pokręcił głową i westchnął. Wyciągnął z kieszeni portfel i zostawił na stole tysiąc rubli. – Oczywiście, że dam ci spokój. Obiecuję, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz. – wysłał mu oczko i szybko ruszył się po swój płaszcz. Nie będzie bardziej się zdradzał, ni pozwalał na psucie sobie krwi.
- Au revoir – rzucił do kobiety i udał się schodami w dół. Ostatni raz nacieszył oczy wystrojem i wyszedł. Przez kolejny tydzień milczał. Nie odpowiadał na telefony czy smsy. Zajął się jakże nieszkodliwą pracą…
- To ją można „mieć”? Naprawdę tak sądzisz? – pokręcił głową i westchnął. Wyciągnął z kieszeni portfel i zostawił na stole tysiąc rubli. – Oczywiście, że dam ci spokój. Obiecuję, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz. – wysłał mu oczko i szybko ruszył się po swój płaszcz. Nie będzie bardziej się zdradzał, ni pozwalał na psucie sobie krwi.
- Au revoir – rzucił do kobiety i udał się schodami w dół. Ostatni raz nacieszył oczy wystrojem i wyszedł. Przez kolejny tydzień milczał. Nie odpowiadał na telefony czy smsy. Zajął się jakże nieszkodliwą pracą…
Spod przymkniętych powiek obserwowała jego wyjście. Po chwili namysłu, położyła pudełko czekoladek na stole i rzuciła się Anthony’emu na szyję i ucałowała w policzek. That! That was exquisite! Ponad jego ramieniem jej uśmiech bardziej się poszerzył. And more is to come.
W biegu chwyciła swoje rzeczy i ciągnąc mężczyznę za rękę wybiegła z lokalu, śmiejąc się w niebogłosy.
W biegu chwyciła swoje rzeczy i ciągnąc mężczyznę za rękę wybiegła z lokalu, śmiejąc się w niebogłosy.
Jak dobrze, że powoli robi się cieplej… To było tydzień po ich ostatnim spotkaniu. Wracał do domu ze szpitala. Spięty, dręczony nieprzerwanie pulsującą migreną. Zostawił samochód i pozwolił odwieźć się taksówką.
W końcu to psy wywołały uśmiech na jego twarzy. Ukucnął przy nich i przywitał je.
Tak, spokojnie, zabiorę was na spacer.
Wrócił i od razu wszedł pod prysznic. Oparł czoło o ściankę i skupił się na twardym strumieniu wody, masującym jego plecy.
Masz to. Jesteś tym kim chciałeś zawsze. Masz przyjaciół, pieniądze, psy… Małe, słodkie sabaki. Dlaczego nie potrafisz się tym cieszyć? Co jest nie tak? To przez Antonia? A może przez sam fakt, że znowu nie potrafiłeś zatrzymać przy sobie osoby, na której ci zależało? Tak łatwo ją oddać? Dragan… To nie w twoim stylu…
Wyszedł i zanim jeszcze się ubrał, nakarmił zwierzęta. No pięknie… To już druga? Zadzwonił po taksówkę i w podczas czekania na nią zdecydował założyć na siebie bordową koszulę i czarne jeansy.
Na miejscu był koło trzeciej. Skierował się w stronę jej ulubionego baru. Nie chciał słyszeć tej muzyki ani widzieć całej zgrai eleganckich drani. Chciał spokoju, odosobnienia. Czy to starość? Nie… Zmęczenie, wszystko wina przepracowania i tego cholernego bólu głowy.
- Księżniczka nie śpi? – zapytał, siadając obok niej. Skinął ręką do barmana i poprosił o popielniczkę i Cachaçę. Całą butelkę, da.
W końcu to psy wywołały uśmiech na jego twarzy. Ukucnął przy nich i przywitał je.
Tak, spokojnie, zabiorę was na spacer.
Wrócił i od razu wszedł pod prysznic. Oparł czoło o ściankę i skupił się na twardym strumieniu wody, masującym jego plecy.
Masz to. Jesteś tym kim chciałeś zawsze. Masz przyjaciół, pieniądze, psy… Małe, słodkie sabaki. Dlaczego nie potrafisz się tym cieszyć? Co jest nie tak? To przez Antonia? A może przez sam fakt, że znowu nie potrafiłeś zatrzymać przy sobie osoby, na której ci zależało? Tak łatwo ją oddać? Dragan… To nie w twoim stylu…
Wyszedł i zanim jeszcze się ubrał, nakarmił zwierzęta. No pięknie… To już druga? Zadzwonił po taksówkę i w podczas czekania na nią zdecydował założyć na siebie bordową koszulę i czarne jeansy.
Na miejscu był koło trzeciej. Skierował się w stronę jej ulubionego baru. Nie chciał słyszeć tej muzyki ani widzieć całej zgrai eleganckich drani. Chciał spokoju, odosobnienia. Czy to starość? Nie… Zmęczenie, wszystko wina przepracowania i tego cholernego bólu głowy.
- Księżniczka nie śpi? – zapytał, siadając obok niej. Skinął ręką do barmana i poprosił o popielniczkę i Cachaçę. Całą butelkę, da.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach