▲▼
First topic message reminder :
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Wrócił do niej koło północy. Zapukał pierw do drzwi, a później ostrożnie wszedł do środka. Światło z korytarza pozwoliło mu dostrzec czy kobieta śpi.
- Jedziemy.
Stał już ubrany i gotowy do wyjścia.
- Jedziemy.
Stał już ubrany i gotowy do wyjścia.
Cały czas nucąc, wstała i wyszła. Miś został ułożony na kanapie. Przechodząc przez próg przestała na moment nucić i spojrzała na mężczyznę.
- I know I didn’t have to. But you gave me a reason to. – powiedziała spokojnie i znów zaczęła cicho nucić.
- I know I didn’t have to. But you gave me a reason to. – powiedziała spokojnie i znów zaczęła cicho nucić.
Przez chwilę myślał nad jej słowami. Zamknął drzwi i ruszył przodem, prosto do wyjścia. Trzecia kawa sprawiła, że jednak zdecydował się jechać swoim autem do domu. Prowadził ostrożnie, nie szarpał ani nie widział powodów, by kogokolwiek wyprzedzać. Zwykła, nudna jazda.
- Łazienka będzie do twojej dyspozycji. W tym czasie wyjdę na spacer z psami… - oznajmił podjeżdżając na mały parking.
- Łazienka będzie do twojej dyspozycji. W tym czasie wyjdę na spacer z psami… - oznajmił podjeżdżając na mały parking.
Nie odpowiedziała. Skoro zamierzał ją u siebie zatrzymać to nie było powodu się kłócić. Owszem, jego stanowczość ją zaskoczyła. Z dwojga złego, wolała jednak to, od płaczliwych pocieszeń.
Wolał trzymać ją blisko siebie. Miał głupie przeczucie, że zaraz znowu ogarnie ją szał i poleci z bronią do szpitala. Jeśli jest możliwość, by tego uniknąć, to chyba jedynie przez upilnowanie jej przy sobie. Ech.
Wszedł do domu pierwszy i od razu przyjął na siebie cztery kudłate łapy. Uśmiechnął się szeroko i szybko zaczął głaskać zniecierpliwione psy. Te po krótkiej chwili spostrzegły dodatkową parę rąk i bezczelnie zaczęły wciskać się do kobiety i prosić o pogłaskanie. Garik zaśmiał się i pierw odsunął nadpobudliwego Pierożka.
- Przywitaj się, a ja przygotuję ci ręcznik. To jest Pierożek, a ten maluch to Okruszek. – popatrzył na nią, a po chwili przyciągnął sobie łeb owczarka i ucałował go. Puścił i pozwolił mu za sobą skakać. Okruszek prawie, że wkleił się w gościa.
W łazience zostały dwa miękkie ręczniki i długa jedwabna koszula. Ona mogła zrobić z tym co chciała. Dragan wybrał się na krótki spacer i papierosa. Miał cichą nadzieję, że nie zastanie zdemolowanego mieszkania, a kobietka, którą zamknął w środku będzie w jednym kawałku.
Wszedł do domu pierwszy i od razu przyjął na siebie cztery kudłate łapy. Uśmiechnął się szeroko i szybko zaczął głaskać zniecierpliwione psy. Te po krótkiej chwili spostrzegły dodatkową parę rąk i bezczelnie zaczęły wciskać się do kobiety i prosić o pogłaskanie. Garik zaśmiał się i pierw odsunął nadpobudliwego Pierożka.
- Przywitaj się, a ja przygotuję ci ręcznik. To jest Pierożek, a ten maluch to Okruszek. – popatrzył na nią, a po chwili przyciągnął sobie łeb owczarka i ucałował go. Puścił i pozwolił mu za sobą skakać. Okruszek prawie, że wkleił się w gościa.
W łazience zostały dwa miękkie ręczniki i długa jedwabna koszula. Ona mogła zrobić z tym co chciała. Dragan wybrał się na krótki spacer i papierosa. Miał cichą nadzieję, że nie zastanie zdemolowanego mieszkania, a kobietka, którą zamknął w środku będzie w jednym kawałku.
- Oh, come to mommy! Good, lil’ boy! – nie musiała się nawet schylać, by sięgnąć puchatych uszu Okruszka. Zaśmiała się pod nosem, pies nie dawał się odsunąć. Podrapała go za uchem, drugą ręką przeczesując gęste futerko na karku. Lovely.
Zamknęła się w łazience. Spędziła tam dobre czterdzieści minut. Zarzuciła na siebie koszulę i usiadła skrzyżnie pod ścianą, obok łazienki, czekając na powrót Okruszka. Such a sweetie.
Zamknęła się w łazience. Spędziła tam dobre czterdzieści minut. Zarzuciła na siebie koszulę i usiadła skrzyżnie pod ścianą, obok łazienki, czekając na powrót Okruszka. Such a sweetie.
Wrócił po dwudziestu minutach. Widząc, że kobieta nadal siedzi w łazience odetchnął z ulgą. Wytarł łapy psom i pozwolił im iść gdzie chciały. Te oczywiście zrobiły rundkę dookoła mieszkania i wróciły do właściciela. Towarzyszyły mu kiedy ten zmieniał pościel, wietrzył pokój i sprzątał. Dźwięk otwierających się drzwi od łazienki sprawił, że te natychmiast poleciały sprawdzić co się dzieje. Znowu przylepiły się do kobietki i wciskały jej się pod ręce do głaskania.
Zaśmiał się i skrzyżował ręce.
- Widzisz? Masz powodzenie u moich chłopaków. Zapraszam do łóżka. Jak chcesz, możesz im pozwolić do siebie wejść. Są fajnymi kocykami… Chociaż trochę ciężkimi. – uśmiechnął się i wziął swoją piżamę. Ruszył do łazienki z zamiarem umycia i ogarnięcia się.
Zaśmiał się i skrzyżował ręce.
- Widzisz? Masz powodzenie u moich chłopaków. Zapraszam do łóżka. Jak chcesz, możesz im pozwolić do siebie wejść. Są fajnymi kocykami… Chociaż trochę ciężkimi. – uśmiechnął się i wziął swoją piżamę. Ruszył do łazienki z zamiarem umycia i ogarnięcia się.
Nie widziała nic lepszego do roboty więc usiadła na tym łóżku. Wyciągnęła rękę w stronę Okruszka i uśmiechnęła się, patrząc jak podstawia łeb pod jej dłoń. Looks like you and me are gonna be friends. Wszystkie jej rzeczy zostały w łazience, z bronią włącznie. Nie miała się czym zająć. Nie miała ochoty na sen. Nie kładła się. Siedziała na brzegu łóżka, drapiąc zawzięcie psa i pozwalając myślom krążyć.
Wrócił do sypialni, jakoś tak… Spodziewał się, że kobieta nie będzie spać.
- I jak tam? Okruszek pewnie już cię nie zostawi. – uśmiechnął się i położył przy krawędzi łóżka.
- I jak tam? Okruszek pewnie już cię nie zostawi. – uśmiechnął się i położył przy krawędzi łóżka.
- I don’t mind and I suppose he doesn’t either. – teraz drapała po bokach pyska. Psie ślepia były tak pełne radości, że zatęskniła za swoim pupilem, mocniej niż zazwyczaj. Nie chciała tam zostawać, wolałaby wrócić do Londynu. Zrobiła co miała zrobić, nieprzewidziane gówno też się stało. Ale skoro on był tak stanowczy, to coś było na rzeczy. Pozostało jej tylko czekać.
Patrzył na nią i zastanawiał się nad jej kolejnym krokiem. Wróci do poprzednich zajęć jakby nigdy nic? Dlaczego nadal jest taka spokojna? Tak ją to dotknęło? Nie… To nie może być to. O co więc chodzi?
Wyciągnął rękę i przesunął palcami po jej plecach.
- Chodź już spać. Chcę cię do siebie przytulić.
Wyciągnął rękę i przesunął palcami po jej plecach.
- Chodź już spać. Chcę cię do siebie przytulić.
Odwróciła się i posłała mu mały uśmiech. Ułożyła się na łóżku i od razu wyciągnęła rękę do Okruszka. W ułamku sekundy miała przy dłoni wielkie, puchate uszy. Precious.
Kiedy ta się położyła, zacmokał do psa. Pierw wbiegł Pierożek. Bezczelnie zajął sobie wolne miejsce przy nogach i na siedząco oglądał towarzystwo. Okruszek bardzo delikatnie i niepewnie wdrapał się na łóżko i grzecznie położył się pod dłonią, która go głaskała.
Jak tłoczno – uśmiechnął się i położył bliżej kobiety. Przytulił się do jej pleców i położył rękę na jej talii. Spać. Już. Koniec myślenia… Jeśli w ciągu pięciu minut nikt nie wydał z siebie zbyt głośnych dźwięków albo zbyt gwałtownie się nie zachowywał, udało mu się zasnąć.
Jak tłoczno – uśmiechnął się i położył bliżej kobiety. Przytulił się do jej pleców i położył rękę na jej talii. Spać. Już. Koniec myślenia… Jeśli w ciągu pięciu minut nikt nie wydał z siebie zbyt głośnych dźwięków albo zbyt gwałtownie się nie zachowywał, udało mu się zasnąć.
Nie zmrużyła oka. Od czasu do czasu drapała psa za uchem, czasem odrobinę zmieniając pozycję. Nie wierciła się, patrzyła tylko w przestrzeń i myślała. Ta sama piosenka chodziła jej cały czas po głowie. Nad ranem znów zaczęła cichutko nucić.
- Who will rescue meee...
- Who will rescue meee...
Nad ranem… Eh. Obudziło go to, ale ze wszystkich sił starał się spać dalej. Psy słysząc jej głos, natychmiast zaczęły lizać kobietkę na dzień dobry. Póki głaskała je oba było w porządku. W końcu Pierożek zniecierpliwiony usiadł na Gariku i położył się pyskiem na ramieniu kobiety. Wzdychał i czekał na dłoń, która będzie go głaskać.
- To jakaś kpina… - wymruczał ochrypłym głosem, ale nie ruszył się jeszcze.
- To jakaś kpina… - wymruczał ochrypłym głosem, ale nie ruszył się jeszcze.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach