▲▼
First topic message reminder :
To był okropny dzień.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
- Od wtedy, gdy nie jestem zdolny się nimi od tak upić - wymamrotał w odpowiedzi. - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale normalnie mi się to nie zdarza.
A tutaj jednak niespodzianka, która spowodowała początek ich znajomości.
Przewrócił oczami odnośnie zakochania się.
- Tak, tak - lekko go zbył. - Musisz się postarać, by zdobyć moją miłość - zażartował zaraz potem. - Ale dobrej rozrywce nie odmówię.
Kwestie jednak mocy były... Dość skomplikowane. Przysłuchiwał się jego słowom, uznając, że musiało chodzić o rodzaj narzucenia swojego zdania na kogoś. Uznał, że nie miał jednak co przyczepiać się temu. Niezależnie czy go okłamywał czy nie, nie mógł nic zrobić z owym faktem, zwłaszcza, że dzielił się czymś z nim, co brzmiało na as z rękawa.
- Hm... - rzeczywiście była taka sytuacja, która doprowadziłaby się do negatywnego skutku. Mimo to, chęć agresji minęła wraz ze słowami, gdzie poddał się woli Jonathana, przystając na przekazane mu wtedy propozycje. - Rzeczywiście płynna moc. Pewnie nawet jakbym wtedy nie był pijany, nie zorientowałbym się - kompletnie mu nie pasowało to, że w tamtej sytuacji jego decyzja o zaprzestaniu ataku była spowodowana przez rudowłosego. Było to zbyt naturalne. Dlatego też wyraźnie się zamyślił nad tamtym wydarzeniem, nie umiejąc jednak finalnie do niczego sensownego dojść.
- Aua - jęknął, gdy zęby Jonathana mocno zacisnęły się na jego skórze. - Regeneracja nie równa się odpornosci na ból - westchnął cicho, głaszcząc go po głowie wolną ręką. - Niech ci będzie - w końcu nie mógł mu jakoś normalniej pokazać tego bez ran.
- Co ci tam chodzi po głowie, hm? - wymamrotał jeszcze, poddając się jego zabiegom, mrucząc zarazem z zadowoleniem. Musiał przyznać, że dość polubił te pieszczoty, chętnie poddając się im, nim oboje nie zasnęli w swoich objęciach.
Obudził się. A oddech Jace'a wskazywał na to, że był pierwszy. Dlatego też ostrożnie wywinął się z jego uścisku, zastanawiając się, co zrobić z tym faktem. W głowie lekko kręciło mu się przez wyrwanie ze snu, ale jego organizm w większej mierze czuł się dobrze. Siniak na obojczyku sprawiał wrażenie, jakby istniał już co najmniej kilka dni, gojąc się w swój nienaturalny sposób. Wypuścił ostrożnie powietrze z płuc, obracając rudego na plecy, by potem bezceremonialnie władować mu się na biodra, odgarniając włosy za plecy. Przesunął palcami po jego szyi, zastanawiając się, dlaczego nawet przez sen wyglądał tak dobrze.
- Wygrałem, Jonathanie - powiedział, patrząc z góry na niego całkiem zadowolony. - Poproszę więc moją nagrodę - w jego głos wkradała się złośliwość. Nie zakładał obecnie możliwości przespania się z nim, ale fakt, że wygrał ten mały warunek wywoływał w nim zadowolenie. Poczekał jednak aż się przebudzi, by zaraz potem zejść z jego ciała.
- Ale moją nagrodę odbiorę sobie innym razem - zadecydował zaraz potem, przeciągając się z lekka, gdy usiadł na boku łóżka. - Chociaż jak pomyślę o wczorajszym... - zamyślił się na głos. - I co ja powinienem zrobić teraz...
A tutaj jednak niespodzianka, która spowodowała początek ich znajomości.
Przewrócił oczami odnośnie zakochania się.
- Tak, tak - lekko go zbył. - Musisz się postarać, by zdobyć moją miłość - zażartował zaraz potem. - Ale dobrej rozrywce nie odmówię.
Kwestie jednak mocy były... Dość skomplikowane. Przysłuchiwał się jego słowom, uznając, że musiało chodzić o rodzaj narzucenia swojego zdania na kogoś. Uznał, że nie miał jednak co przyczepiać się temu. Niezależnie czy go okłamywał czy nie, nie mógł nic zrobić z owym faktem, zwłaszcza, że dzielił się czymś z nim, co brzmiało na as z rękawa.
- Hm... - rzeczywiście była taka sytuacja, która doprowadziłaby się do negatywnego skutku. Mimo to, chęć agresji minęła wraz ze słowami, gdzie poddał się woli Jonathana, przystając na przekazane mu wtedy propozycje. - Rzeczywiście płynna moc. Pewnie nawet jakbym wtedy nie był pijany, nie zorientowałbym się - kompletnie mu nie pasowało to, że w tamtej sytuacji jego decyzja o zaprzestaniu ataku była spowodowana przez rudowłosego. Było to zbyt naturalne. Dlatego też wyraźnie się zamyślił nad tamtym wydarzeniem, nie umiejąc jednak finalnie do niczego sensownego dojść.
- Aua - jęknął, gdy zęby Jonathana mocno zacisnęły się na jego skórze. - Regeneracja nie równa się odpornosci na ból - westchnął cicho, głaszcząc go po głowie wolną ręką. - Niech ci będzie - w końcu nie mógł mu jakoś normalniej pokazać tego bez ran.
- Co ci tam chodzi po głowie, hm? - wymamrotał jeszcze, poddając się jego zabiegom, mrucząc zarazem z zadowoleniem. Musiał przyznać, że dość polubił te pieszczoty, chętnie poddając się im, nim oboje nie zasnęli w swoich objęciach.
Obudził się. A oddech Jace'a wskazywał na to, że był pierwszy. Dlatego też ostrożnie wywinął się z jego uścisku, zastanawiając się, co zrobić z tym faktem. W głowie lekko kręciło mu się przez wyrwanie ze snu, ale jego organizm w większej mierze czuł się dobrze. Siniak na obojczyku sprawiał wrażenie, jakby istniał już co najmniej kilka dni, gojąc się w swój nienaturalny sposób. Wypuścił ostrożnie powietrze z płuc, obracając rudego na plecy, by potem bezceremonialnie władować mu się na biodra, odgarniając włosy za plecy. Przesunął palcami po jego szyi, zastanawiając się, dlaczego nawet przez sen wyglądał tak dobrze.
- Wygrałem, Jonathanie - powiedział, patrząc z góry na niego całkiem zadowolony. - Poproszę więc moją nagrodę - w jego głos wkradała się złośliwość. Nie zakładał obecnie możliwości przespania się z nim, ale fakt, że wygrał ten mały warunek wywoływał w nim zadowolenie. Poczekał jednak aż się przebudzi, by zaraz potem zejść z jego ciała.
- Ale moją nagrodę odbiorę sobie innym razem - zadecydował zaraz potem, przeciągając się z lekka, gdy usiadł na boku łóżka. - Chociaż jak pomyślę o wczorajszym... - zamyślił się na głos. - I co ja powinienem zrobić teraz...
Kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo był zmęczony.
Ostatnie tygodnie zdawały się odcisnąć piętno na jego zdrowiu dużo mocniej niż zwykle. Przyzwyczaił się już jednak do panującej wokół ciszy, budzenia się w nocy i krótkich spacerów na balkonie. Dlatego właśnie składając wczorajszą propozycję, był pewien, że wygra.
Kto by pomyślał, że ciepło Shane'a i sama jego obecność obok była w stanie sprawić, że przespał spokojnie całą noc. Dopiero gdy został obrócony na plecy, stopniowo zaczęła do niego powracać świadomość.
Podniósł dłonie, ocierając oczy, by zaraz rzucić mu nieprzytomne, zagubione spojrzenie. Dojście do siebie, miało mu zająć jeszcze chwilę. Dlatego powoli starał się śledzić wzrokiem jego ruchy, zaraz znowu zamykając oczy, gdy próbował po raz kolejny pójść spać.
Różnica była taka, że podniósł dłonie i zsunął je wzdłuż jego kręgosłupa, opierając je luźno na jego biodrach.
— Która godzina? — wymruczał niewyraźnie, zaraz ziewając cicho w wierzch dłoni. W końcu powoli coś zaczęło do niego docierać. Obserwował, jak z niego schodzi, prychając z wypisanym na twarzy politowaniem.
— "Poproszę moją nagrodę", "odbiorę ją innym razem". Jesteś niezdecydowany jak kobieta na zakupach, Shane — powiedział, przesuwając kołdrę w bok.
Musiał przyznać, że wyglądał całkiem uroczo, gdy dopiero teraz przebudzał się, próbując się wyrwać ze świata snu. Zwłaszcza, że sprawiał wrażenie chętnego do powrotu do opuszczonego świata.
- Um... Siódma, ósma tak mi się wydaje - odpowiedział, uśmiechając się lekko na widok jego zaspania. - Jeśli jesteś zmęczony, to śpij jeszcze - w końcu wygrana i tak należała do Kassira pod tym względem, a on sam pozwalał sobie na chwilowe samozadowolenie z tego wywołanego faktu. Nie miał pojęcia, co by mu Everett przygotował, gdyby rzeczywiście się obudził jako pierwszy.
- Może po prostu chcę odebrać nagrodę w innym terminie? - odciął się momentalnie, nie odwracając się w jego kierunku.
W sumie wyjście go i pozostawienie tak...
- Um... Siódma, ósma tak mi się wydaje - odpowiedział, uśmiechając się lekko na widok jego zaspania. - Jeśli jesteś zmęczony, to śpij jeszcze - w końcu wygrana i tak należała do Kassira pod tym względem, a on sam pozwalał sobie na chwilowe samozadowolenie z tego wywołanego faktu. Nie miał pojęcia, co by mu Everett przygotował, gdyby rzeczywiście się obudził jako pierwszy.
- Może po prostu chcę odebrać nagrodę w innym terminie? - odciął się momentalnie, nie odwracając się w jego kierunku.
W sumie wyjście go i pozostawienie tak...
Najchętniej rzeczywiście położyłby się dalej spać. Zwłaszcza gdy usłyszał godzinę. Jakby nie patrzeć, wystarczyło, że musiał tak wstawać w tygodniu. Dlaczego katował go w podobny sposób podczas wolnego? I jakim cudem wstał tak wcześnie po nocnym piciu?
Z drugiej strony przy jego doświadczeniu, pewnie nie powinno go to aż tak mocno dziwić.
— Jak będę jeszcze spał, to sobie pójdziesz — mruknął w odpowiedzi. Nie miał w końcu żadnego powodu, by tu zostać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie chciał skorzystać ze swojej nagrody. A inny termin nieszczególnie go interesował. Musiał więc wymyślić inny sposób na to, by go zatrzymać, przynajmniej w tym momencie.
Był doświadczony, zwłaszcza, gdy po lekkim piciu i późniejszych wydarzeniach, potrzebował się szybko zwinąć od partnera. Chociaż teraz mógł przypisać to do łutu szczęścia, że przebudził się od niego wcześniej.
- Nie zaprzeczam - nie zamierzał wkręcać, że zostałby specjalnie dla niego. Nie byli parą, a skoro nie łączyła ich ta jedna wspólna część, po jaką chcieli oboje sięgnąć, nie miał względem niego żadnych obowiązków.
- Nie zaprzeczam - nie zamierzał wkręcać, że zostałby specjalnie dla niego. Nie byli parą, a skoro nie łączyła ich ta jedna wspólna część, po jaką chcieli oboje sięgnąć, nie miał względem niego żadnych obowiązków.
Westchnął ciężko, kręcąc na boki głową.
— Widzisz? O tym mówię. Właśnie potraktowałeś mnie jak jeden ze swoich one night standów, którym, przypominam... już nie jestem. Jakkolwiek nie nazwiesz relacji ze swoim ukochanym uczniem, mógłbyś chociaż zostać na śniadanie — może i dlatego, że miło byłoby choć raz nie jeść przy pustym stole. Nie, żeby zamierzał mu o tym mówić.
- Pomyślę o tym następnym razem - wyleciało mu to z głowy przez noc fakt, że ich relacja zmieniła się w coś innego. Nie żeby mógł wyrazić swoją opinię, gdy jego umysł był o wiele bardziej jaśniejszy. Jednakże stawał teraz przed faktem dokonanym, który powodował, że wycofanie się z tego będzie trudne.
Chociaż wewnętrznie kłócił się z tym, czy chciał zrezygnować z tego. Nie wypił na tyle, by jego pamięć szwankowała, ale zarazem czuł, że nie dostał na tyle czasu, ile potrzebował, by jednak zdołać to samodzielnie przemyśleć.
Chociaż wewnętrznie kłócił się z tym, czy chciał zrezygnować z tego. Nie wypił na tyle, by jego pamięć szwankowała, ale zarazem czuł, że nie dostał na tyle czasu, ile potrzebował, by jednak zdołać to samodzielnie przemyśleć.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach