▲▼
Strona 1 z 25 • 1, 2, 3 ... 13 ... 25
To był okropny dzień.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Nudził się.
Tak bardzo się nudził.
Kręcił się po mieście od kilku godzin, szukając czegokolwiek co mogłoby go w jakikolwiek sposób zainteresować. Dzisiejszy dzień zdawał się być jednak przeklęty. Nawet w klubie nie znalazł niczego interesującego, a próbujące go zaciągnąć do łazienki kobiety, jedynie wzbudziły w nim dodatkowe obrzydzenie. Nawet nie chciał widzieć ile osób miały tego wieczora między nogami.
Spojrzał pokrótce na zegarek, przestając się tym samym skupiać na drodze. I tyle wystarczyło. Nagłe zderzenie z jego ramieniem, skutecznie cofnęło go o pół kroku.
To był właśnie ten moment. Znak, że w końcu na jego drodze pojawiło się coś interesującego. Celowe prowokowanie innych osób było jedną z jego ulubionych czynności, ale gdy działo się to samoistnie, jego satysfakcja była tym większa. A woń alkoholu tylko potwierdzała, że czekała go niesamowita zabawa.
Przynajmniej tak sądził do momentu podniesienia głowy.
Furia wypisana w złotych oczach i złość wykrzywiająca idealne rysy nieznajomego w przedziwny sposób zdawała się kompletnie do niego pasować, jak i w pełni pasować na raz. Przesunął wzrokiem po jego sylwetce i włosach, a charakterystyczne uczucie ogarniające jego brzuch świadczyło tylko o jednym.
Znalazł to. Znalazł swoją rozrywkę na dziś.
Nawet się nie wzdrygnął, gdy zobaczył uniesioną pięść. Mimika jego twarzy zmieniła się w przeciągu sekundy, gdy niebieskie oczy wyraźnie pojaśniały. Delikatne, świetlne rozbłyski błękitu raz po raz pojawiały się i znikały na jego tęczówkach, gdy wpatrywał się w chłopaka przed nim. Drobny element użycia mocy pojawiał się za każdym razem, nawet jeśli żadna z poddawanych jej osób nie potrafiła go zapamiętać. Tak jak teraz, jedyne co miał zapamiętać stojący przed nim nieznajomy to autentyczne zmartwienie i poruszenie. Tak bardzo ściągające innych ku niemu. Uroda Jace'a robiła w końcu swoje, idealnie komponując się z wypowiadanymi przez niego słowami.
— Przepraszam. Nic ci nie jest? — uniósł ręce, oplatając delikatnie palcami zaciśniętą pięść chłopaka, zaraz przysuwając ją bliżej siebie.
— Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Wolałbym iść gdzieś razem niż bić się na środku ulicy. Zły dzień?
Dobry nie wprowadziłby go w podobny nastrój. Chciał jednak poznać przyczynę.
Uniósł brew. Jego umysł połowicznie rejestrował zachowanie nieznajomego, który z nieznanego mu powodu zdecydował się na zbliżenie fizyczne, bez zachowania agresji. To właśnie ostudziło go w niewielkim stopniu, ale spojrzenie zaczęło wyrażać podejrzenie miast złości. Przynajmniej zaniknęło pragnienie zderzenia jego pięści z twarzą rudowłosego.
- Nie - tak. Został zatrzymany i wyrwany ze swoich myśli w bardzo brutalny sposób. Jego wędrówka w jedynie sobie znany cel została przerwana, a on teraz musiał mieć na głowie kolejne niechciane spotkanie. - Oprócz tego, że wpadłeś na mnie - uzupełnił z nutką złośliwości w głosie, nieznacznie przybliżając się do niego. W końcu to jego wina. To on stawał na jego drodze i to on nie odsunął się na czas, powodując, że doszło do kontynuacji w takim stopniu.
- Hm... - wolną rękę przesunął na klatkę piersiową rozmówcy. - Chyba powinienem się domagać jakiś przeprosin - przyglądając się bliżej, musiał przyznać, że nieznajomy oznaczał się nieprzeciętną urodą. Niebieskie oczy przykuwały jego uwagę, powodując, że zawiesił się na nich o kilka sekund dłużej niż powinien. Na jego ustach wymalował się lekko uniesiony kącik ust do góry.
- Okropny. Ludzie nie znają swojego miejsca - zabrał swoją rękę. - Ale może być lepszy, jeśli postarasz się z przeprosinami - podparł teraz dłoń o swoje biodro. - W końcu opowiadanie tego na środku ulicy nie ma takiego uroku, co wycieczka w bardziej ustronne miejsce? Drink lub dwa wystarczyłyby do tego, bym przyjął całkiem przeprosiny - im dłużej z nim rozmawiał, tym bardziej jego zainteresowanie wzrastało. Zdegustowanie, które powstało z powodu znajomej z roku zanikało, jak i pozostałe negatywne odczucia z dnia dzisiejszego. Liczyło się tu i teraz. Zwłaszcza, że czuł się, jakby ten zamartwiający się chłopak był odpowiedzią na jego upragniony przełom na podsumowanie dnia.
- Chociaż... - upity umysł drgnął, podsuwając mu jedną z myśli. Przysunął twarz w wyrazie podejrzliwości, której źródło tkwiło w czymś innym. - ... bujanie się z dzieciakami nie jest w moim stylu - położył swoją dłoń na jego, delikatnie wyplątując je z uścisku. Zmarszczone brwi były skutkiem tego, że próbował intensywnie ocenić wiek, gdzie jednak głównie to spowodowało ukłucie bólu głowy, wpędzając go ponownie w stadium popadnięcia w gorszy nastrój.
- Nie - tak. Został zatrzymany i wyrwany ze swoich myśli w bardzo brutalny sposób. Jego wędrówka w jedynie sobie znany cel została przerwana, a on teraz musiał mieć na głowie kolejne niechciane spotkanie. - Oprócz tego, że wpadłeś na mnie - uzupełnił z nutką złośliwości w głosie, nieznacznie przybliżając się do niego. W końcu to jego wina. To on stawał na jego drodze i to on nie odsunął się na czas, powodując, że doszło do kontynuacji w takim stopniu.
- Hm... - wolną rękę przesunął na klatkę piersiową rozmówcy. - Chyba powinienem się domagać jakiś przeprosin - przyglądając się bliżej, musiał przyznać, że nieznajomy oznaczał się nieprzeciętną urodą. Niebieskie oczy przykuwały jego uwagę, powodując, że zawiesił się na nich o kilka sekund dłużej niż powinien. Na jego ustach wymalował się lekko uniesiony kącik ust do góry.
- Okropny. Ludzie nie znają swojego miejsca - zabrał swoją rękę. - Ale może być lepszy, jeśli postarasz się z przeprosinami - podparł teraz dłoń o swoje biodro. - W końcu opowiadanie tego na środku ulicy nie ma takiego uroku, co wycieczka w bardziej ustronne miejsce? Drink lub dwa wystarczyłyby do tego, bym przyjął całkiem przeprosiny - im dłużej z nim rozmawiał, tym bardziej jego zainteresowanie wzrastało. Zdegustowanie, które powstało z powodu znajomej z roku zanikało, jak i pozostałe negatywne odczucia z dnia dzisiejszego. Liczyło się tu i teraz. Zwłaszcza, że czuł się, jakby ten zamartwiający się chłopak był odpowiedzią na jego upragniony przełom na podsumowanie dnia.
- Chociaż... - upity umysł drgnął, podsuwając mu jedną z myśli. Przysunął twarz w wyrazie podejrzliwości, której źródło tkwiło w czymś innym. - ... bujanie się z dzieciakami nie jest w moim stylu - położył swoją dłoń na jego, delikatnie wyplątując je z uścisku. Zmarszczone brwi były skutkiem tego, że próbował intensywnie ocenić wiek, gdzie jednak głównie to spowodowało ukłucie bólu głowy, wpędzając go ponownie w stadium popadnięcia w gorszy nastrój.
Nawet nie drgnął. Może i nie był szczególnym fanem zapachu alkoholu, ale w barach zdążył się do niego przyzwyczaić na tyle, by się nie skrzywić. Ponadto wygląd chłopaka zdecydowanie mu to wszystko rekompensował. Przesunął powoli wzrokiem po jego twarzy, zatrzymując go nieco dłużej na ustach, by zaraz wrócić do oczu.
Ciepło na klatce piersiowej bijące od jego dłoni było całkiem przyjemne, zwłaszcza że wieczory w przeciwieństwie do dni były dość chłodne. Nic zatem dziwnego, że moment, gdy ją cofnął, był tym, który Jace uznał za błąd.
— Racja. Przepraszam, rzeczywiście się zagapiłem na zegarek. Chociaż szczerze mówiąc, chyba na swój sposób miałem szczęście, bo gdybym zamiast tego patrzył przed siebie i cię zobaczył, mógłbym się zagapić na tyle, by wejść pod samochód — uniósł kąciki ust ku górze, nie zrywając kontaktu wzrokowego.
— Dobrze słucham — zapewnił, zmieniając nieco ton na bardziej mrukliwy, przysuwając się pół kroku w jego stronę. Przyjemne dreszcze przebiegły wzdłuż jego ciała, gdy poczuł jego palce na swoich. Posłusznie, choć niechętnie wypuścił go z uścisku, wsuwając ręce do kieszeni swojej zdecydowanie zbyt drogiej baseballówki.
Nawet na chwilę nie tracił humoru. Gdy tylko chłopak znowu znalazł się bliżej niego, sam nachylił się do przodu, prawie stykając się z nim nosem, chociaż zaraz zmienił nieco kierunek, by jego usta znalazły się obok jego ucha.
— Dzieciaka nie wpuściliby, by postawił ci drinka, mam rację? Gdybym był niepełnoletni, to niczego bym nie proponował — wypowiadane przez niego kłamstwa zawsze miały ten słodki wydźwięk, który nie tylko miał na celu uśpienie czujności, ale i zwabienie innych ku sobie.
— To jak? Mogę ci postawić więcej niż jednego czy dwa drinki — powiedział z uroczym uśmiechem, odsuwając się o krok, zaraz zmieniając minę na nieco spokojniejszą z nutą zawodu.
— No, chyba że naprawdę nie chcesz, nie zamierzam cię w końcu zmuszać — westchnął ciężko, podpierając policzek swoimi palcami. Oczywiście, że w sytuacji awaryjnej zamierzał to zrobić, ale odpowiednie zagrywki pozostawiające mu wolną wolę były dużo ciekawsze. Dlatego właśnie Jace nigdy nie narzucał innym całkowicie ich zachowania. Jedynie lekko nimi manipulował i popychał w odpowiednim kierunku z pomocą trafnych sugestii.
Podane wyjaśnienia spłynęły po nim niczym deszcz. Słyszał je, ale zarazem nie rejestrował na tyle, by cokolwiek więcej z nimi zrobić. Dlatego też jedynie raz przytaknął głową, by zająć się założeniem kosmyka za ucho.
- Lubię dobrych słuchaczy - finalnie odparł jedynie na tą kwestię. - Jeśli lubią słyszeć różne rzeczy.
Nie potrafił nawet pomyśleć nad wydźwiękiem własnych słów.
- Ma to sens - przytaknął na taką argumentację, kompletnie nie zagłębiając się w to dalej. Jego niebieskie oczy rozpraszały myśli, dlatego finalnie uśmiechnął się do chłopaka. - Więc jesteś pełnoletni, hm... - w dodatku wystarczająco ładnym, by miał na czym zawiesić oko. Przeniósł wzrok na jego twarz, by potem zapoznać się z resztą jego ciała. Szybki rzut mu wystarczył na zapoznanie się, mimo że zamglony umysł dopiero stopniowo analizował pozyskany widok.
- Nie powiedziałem, że nie chcę - powiedział, momentalnie skracając odległość między nimi. - Chętnie wypiję z tobą drinka, może trochę więcej - wsunął swoje ramię tak, by objąć go i przyciągnąć ku sobie z cichym śmiechem. - W końcu miałeś mnie przeprosić i wysłuchać - ciepły oddech owinął ucho jego nowego kolegi, niosąc zarazem ze sobą odczuwalny alkohol. - Masz jakieś swoje ulubione miejsce? - teraz dotarło do niego, że rozmówca był niższy od niego. - Napiłbym się czegoś dobrego. Tylko nie "Sunny Day" - wymamrotał zaraz potem przypominając sobie losowo jeden z napojów, jakie miał w ustach. - Doprawiają go - nie wspomniał kompletnie baru, w którym miał z tym do czynienia. Przesunął dłonią po jego ramieniu, odczuwając zadowolenie z tego stanu. Agresja ustąpiła na obecny moment, złagodzona słodkobrzmiącymi słowami.
- Mam nadzieję, że nie porwałem cię od kogoś - dodał od siebie, by potem ponownie się zaśmiać. - Nie mój problem. Było pilnować - uzupełnił wyraźnie zadowolony z siebie. - Więc? Daleko tam?
- Lubię dobrych słuchaczy - finalnie odparł jedynie na tą kwestię. - Jeśli lubią słyszeć różne rzeczy.
Nie potrafił nawet pomyśleć nad wydźwiękiem własnych słów.
- Ma to sens - przytaknął na taką argumentację, kompletnie nie zagłębiając się w to dalej. Jego niebieskie oczy rozpraszały myśli, dlatego finalnie uśmiechnął się do chłopaka. - Więc jesteś pełnoletni, hm... - w dodatku wystarczająco ładnym, by miał na czym zawiesić oko. Przeniósł wzrok na jego twarz, by potem zapoznać się z resztą jego ciała. Szybki rzut mu wystarczył na zapoznanie się, mimo że zamglony umysł dopiero stopniowo analizował pozyskany widok.
- Nie powiedziałem, że nie chcę - powiedział, momentalnie skracając odległość między nimi. - Chętnie wypiję z tobą drinka, może trochę więcej - wsunął swoje ramię tak, by objąć go i przyciągnąć ku sobie z cichym śmiechem. - W końcu miałeś mnie przeprosić i wysłuchać - ciepły oddech owinął ucho jego nowego kolegi, niosąc zarazem ze sobą odczuwalny alkohol. - Masz jakieś swoje ulubione miejsce? - teraz dotarło do niego, że rozmówca był niższy od niego. - Napiłbym się czegoś dobrego. Tylko nie "Sunny Day" - wymamrotał zaraz potem przypominając sobie losowo jeden z napojów, jakie miał w ustach. - Doprawiają go - nie wspomniał kompletnie baru, w którym miał z tym do czynienia. Przesunął dłonią po jego ramieniu, odczuwając zadowolenie z tego stanu. Agresja ustąpiła na obecny moment, złagodzona słodkobrzmiącymi słowami.
- Mam nadzieję, że nie porwałem cię od kogoś - dodał od siebie, by potem ponownie się zaśmiać. - Nie mój problem. Było pilnować - uzupełnił wyraźnie zadowolony z siebie. - Więc? Daleko tam?
— Jeśli słuchacz nie potrafi przyswajać szerokiego zakresu informacji, to nie jest dobrym słuchaczem — odpowiedział, wędrując wzrokiem w ślad za kosmykiem jego włosów. Błękitne oczy nadal migotały w ten sam sposób, gdy skupiły się na jego uśmiechu. Podobało mu się, że chłopak sam wyraźnie oceniał go wzrokiem.
Jak i to jak bardzo był bezpośredni.
Położył dłoń na jego plecach, zsuwając ją powoli w dół, by zaraz oprzeć palce na jego biodrze.
— Hm, skoro poprzednie przeprosiny nie wystarczyły, to chyba rzeczywiście muszę się bardziej postarać — chyba pierwszy raz władował się w podobną sytuację. I zdecydowanie zbyt mocno mu się podobała. Już dawno nie odczuwał nie tylko podobnej adrenaliny, ale i zaintrygowania w tak dużej mierze.
— Byłeś kiedyś w Moonlighcie? — Moonlight był jednym z najdroższych barów w całym mieście. Ekskluzywne wnętrze, najlepsze jakościowo alkohole i przede wszystkim absurdalnie wysokie ceny. Granatowo-fioletowa kolorystyka z białymi elementami i lekko wygaszonymi LEDowymi światłami, szczególnie mocno trafiała w jego gusta.
"Mam nadzieję, że nie porwałem cię od kogoś."
— Rzadko kiedy interesuje mnie cudze towarzystwo — powiedział, podnosząc nieznacznie wzrok. Kompletnie nie przeszkadzał mu fakt, że był niższy od długowłosego. Zamrugał kilkakrotnie, gdy jego oczy odzyskały na nowo naturalną barwę, pozbywając się drobnych świateł. Działanie mocy ustało całkowicie, pozostawiając po sobie jedynie dotychczasowy efekt, choć najwidoczniej ich delikatna nieregularność przypominająca łagodne fale była czymś całkowicie naturalnym.
Szczerze mówiąc, patrząc na chłopaka, dużo chętniej zaciągnąłby go w zupełnie inne miejsce zamiast baru.
— Daleko może nie, ale pójście tam na nogach zajęłoby trochę czasu. Złapię nam taksówkę. Potraktuj transport jako dodatkowy element przeprosin — puścił mu oko, zaraz rzeczywiście przechodząc w stronę ulicy, by skutecznie zatrzymać jedno z aut. Otworzył drzwi przed chłopakiem, siadając zresztą z tyłu obok niego i podając adres kierowcy.
— Nadal nie zapytałem cię o imię — powiedział nagle, zwracając się w jego stronę.
Shane nie zarejestrował kompletnie wcześniejszych przeprosin, co spowodowało, że przez słowa chłopaka wyglądał na krótki moment na skonfundowanego, nim parsknął cicho.
- Im lepsze przeprosiny, tym lepiej zapadają w pamięć - odparł na jego słowa. Dotyk palców na biodrze spowodował przebiegnięcie dreszczu po jego ciele, wpędzającego go w dodatkowo lepszy nastrój niż wcześniej.
- Minimum raz - odparł po dłuższej chwili zastanowienia. - Tyle pamiętam. Drogie miejsce - ale przez to nadawało się do świętowania jakiś ważniejszych okazji. Mało kto by odmówił sobie odrobiny luksusu, by móc poczuć się bardziej dowartościowany. Cena była wysoka, ale wraz z nią szła najwyższa jakość, jaką mało kto mógłby poszczycić się.
- Hm... Więc jesteś niedostępny? - wymruczał, nachylając się nad nim. - Czuję się wręcz zaszczycony teraz - kolejny nieznaczny uśmieszek zagościł na jego twarzy, gdy dostrzegł mruganie. W swojej zniekształconej wizji świata odebrał to jako próbę zamaskowania zaskoczenia spowodowanego obecną sytuacją.
- Okay - nawet nie zaprotestował względem tego.
Grzecznie dał się zaprowadzić do taksówki, uśmiechając się lekko na widok otworzonych mu drzwi. Musiał przyznać, że siedzenia były całkiem wygodne.
- Shane. A ty? - zapytał, opierając się bez wahania o jego ramię, przymykając nieco oczy. - Często tutaj bywasz? - jazda samochodem działała uspokajająco. Jego negatywne emocje wyparowały, dając mu jedynie satysfakcję z obecnej chwili. Wkręcenie się w darmowe drinki było jednym z sukcesów, ale towarzystwo chłopaka zarazem stanowiło porcję dopieszczenia dla niego w dniu dzisiejszy. Mruknął coś cicho, spoglądając na mijany widok za oknem.
- Szybko zeszło - wymamrotał, gdy znaleźli się już na miejscu, a jego oczom ukazała się budowla. - Więc, wysłuchasz moich pierwszych słów i wybierzesz mi coś dobrego? - zapytał przed samym wejście, odgarniając włosy za plecy. Musiał przyznać w duchu, że był zaintrygowany gustem nowego kolegi.
- Im lepsze przeprosiny, tym lepiej zapadają w pamięć - odparł na jego słowa. Dotyk palców na biodrze spowodował przebiegnięcie dreszczu po jego ciele, wpędzającego go w dodatkowo lepszy nastrój niż wcześniej.
- Minimum raz - odparł po dłuższej chwili zastanowienia. - Tyle pamiętam. Drogie miejsce - ale przez to nadawało się do świętowania jakiś ważniejszych okazji. Mało kto by odmówił sobie odrobiny luksusu, by móc poczuć się bardziej dowartościowany. Cena była wysoka, ale wraz z nią szła najwyższa jakość, jaką mało kto mógłby poszczycić się.
- Hm... Więc jesteś niedostępny? - wymruczał, nachylając się nad nim. - Czuję się wręcz zaszczycony teraz - kolejny nieznaczny uśmieszek zagościł na jego twarzy, gdy dostrzegł mruganie. W swojej zniekształconej wizji świata odebrał to jako próbę zamaskowania zaskoczenia spowodowanego obecną sytuacją.
- Okay - nawet nie zaprotestował względem tego.
Grzecznie dał się zaprowadzić do taksówki, uśmiechając się lekko na widok otworzonych mu drzwi. Musiał przyznać, że siedzenia były całkiem wygodne.
- Shane. A ty? - zapytał, opierając się bez wahania o jego ramię, przymykając nieco oczy. - Często tutaj bywasz? - jazda samochodem działała uspokajająco. Jego negatywne emocje wyparowały, dając mu jedynie satysfakcję z obecnej chwili. Wkręcenie się w darmowe drinki było jednym z sukcesów, ale towarzystwo chłopaka zarazem stanowiło porcję dopieszczenia dla niego w dniu dzisiejszy. Mruknął coś cicho, spoglądając na mijany widok za oknem.
- Szybko zeszło - wymamrotał, gdy znaleźli się już na miejscu, a jego oczom ukazała się budowla. - Więc, wysłuchasz moich pierwszych słów i wybierzesz mi coś dobrego? - zapytał przed samym wejście, odgarniając włosy za plecy. Musiał przyznać w duchu, że był zaintrygowany gustem nowego kolegi.
Nachylił się nieznacznie w jego stronę, przechylając nieco głowę w bok.
— Znam doskonałe sposoby na zapadanie w pamięć — powiedział, zaciskając mocniej palce na jego biodrze, choć nie na tyle, by sprawić mu jakikolwiek ból.
— Drogie, ale warte swojej ceny — dodał, wzdychając cicho przy jego wypowiedzi o niedostępności. Mimowolnie uniósł wolną dłoń i przesunął palcami po jego policzku.
— Nie tyle niedostępny, ile znużony ludźmi, którzy nie mają sobą nic do zaoferowania. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście jesteś pierwszą osobą od dawna, dla której warto było się zagapić. Schlebia mi jednak, że uważasz to za zaszczyt — uraczył go wyjątkowo uroczym uśmiechem, przesuwając palcem po jego ustach, nim zabrał rękę, wycofując się w kierunku auta.
— Jace — przyjął z zadowoleniem ciężar i ciepło na swoim ramieniu, nie mogąc się powstrzymać przed patrzeniem na jego twarz. Doprawdy z każdą sekundą coraz mocniej walczył ze sobą, by nie zabrać go gdzieś indziej. Kiedy ostatni raz odczuwał coś podobnego? Uroda chłopaka zdecydowanie działała na niego dużo mocniej, niż mógł się tego spodziewać. A to podobno on robił tu za głównego manipulatora.
— Często. Lubię chodzić po mieście, zwłaszcza wieczorami. Jest dużo przyjemniej niż za dnia — powiedział, opierając luźno dłoń o wyższą część jego uda. Sam skupił się przez chwilę na budynkach miasta, nie zamierzając wypełniać komfortowej ciszy niepotrzebnym gadaniem.
— Samochodem jest dość blisko — zapłacił kierowcy i zaraz wysiadł z auta, ponownie przytrzymując mu drzwi.
"Więc, wysłuchasz moich pierwszych słów i wybierzesz mi coś dobrego?"
— Naturalnie. Masz jakieś preferencje odnośnie smaku? Słodki, kwaśny bądź bardziej wytrawny? — zapytał, pokazując krótko ID ochroniarzowi. Aż nazbyt dobrze znanemu ochroniarzowi, który po wielokrotnym mąceniu mu w głowie na temat widocznego na jego karcie wieku, już na dobre przestał widzieć poprawne litery, tak jak powinien.
— Ach, jeszcze drugie pytanie. Jakieś rzeczy, których kompletnie nie trawisz, bądź alergie? Tak bardzo jak niespodzianki sprawiają wiele przyjemności, tak wolałbym zafundować je w późniejszym czasie w inny sposób. Twój wypad do szpitala przez źle dobrane składniki pokrzyżowałby mi plany — wymruczał wprost do jego ucha, prowadząc go w stronę baru, przy którym zaraz zresztą usiadł, ściągając ku nim barmana tuż po usłyszeniu jego odpowiedzi.
- Hu... Kusi mnie sprawdzić, jak bardzo dobre - odparł w odpowiedzi z wyraźnym rozbawieniem. - Czy na tyle, by poświęcić im chwilę lub dwie - nie mógł ukryć tego, że całkiem dobrze bawił się z powodu wypowiadanych słów obecnie, pozwalającym im na mini grę słowną.
- Znam to - przyznał, mrużąc trochę oczy, gdy poczuł jego dotyk na twarzy. - Brak zaoferowania, za to niesieni chęcią narzucania się cały czas - westchnął, dotykając samemu jego dłoni. - I czuję się wyszczególniony - pomijając, że zapomniał iż sam chciał najpierw go pobić za samo wpadnięcie. Jego humor całkowicie poprawił się, a jazda w nowe miejsce wzbudziła ekscytację, dodając według niego smaczku dla kilku kolejnych chwil.
- Wytrawny - odpowiedział, również pokazując swój dokument ochroniarzowi. W opóźnionym stopniu, co spowodowało, że zarobił w odpowiedzi spojrzenie wypełnione ostrożnością i podejrzliwością. Jednakże nie zatrzymał go w miejscu, a Kassir mógł podziwiać wnętrze pomieszczenia. Światła rozpraszały go na tyle, by nie zauważył jak Jace zbliżył się do jego ucha. Nieznacznie drgnął, słysząc jego głos tak blisko.
- Nie... nie mogę sobie przypomnieć - głowa go jedynie bardziej bolała od intensywniejszego zastanowienia się. Wzruszył więc ramionami, decydując się zarazem na zaryzykowanie uzyskanego napoju. - Powiedzmy, że wierzę w twój gust - gdy już finalnie znaleźli się przy samym barze, poczekał, aż zamówienie zostanie złożone i dostarczone, by mógł delektować się nowym napojem. Oddanie się w objęcia alkoholu brzmiało dla niego jak przyjemność obecnie bardziej niż próba zatopienia myśli o nieudanym dniu.
Przesunął dłoń w stronę rudego, kładąc ją na kolanie, by lekko pocierać je potem dwoma palcami.
- To... jest niezwykłe - wymamrotał ledwo słyszalnie po skosztowaniu drinka. Delektowanie się smakiem wywoływało w nim zadowolenie, pozwalając jego kubkom smakowym akceptować ten stan rzeczy. I tak było z kolejnym. I jeszcze jednym. I...
... Shane w pewnym momencie lekko zachwiał się na krześle. Jego twarz była o wiele bardziej zarumieniona niż przy początku spotkania, a wzrok bardzo rozkojarzony. Doprawienie się dodatkowym alkoholem w jego wcześniejszym stanie sprawiało jedynie, że z łatwością całkowicie poddał się, pozwalając swoim myślom na swobodne krążenie. Tak też jego złotawe oczy zawisły na Jace'ie.
- Ne. Jesteś całkiem ładny - wypalił w jego stronę, wyciągając rękę, by położyć na jego policzku i nachylić się, aby złożyć pocałunek na jego ustach.
- Znam to - przyznał, mrużąc trochę oczy, gdy poczuł jego dotyk na twarzy. - Brak zaoferowania, za to niesieni chęcią narzucania się cały czas - westchnął, dotykając samemu jego dłoni. - I czuję się wyszczególniony - pomijając, że zapomniał iż sam chciał najpierw go pobić za samo wpadnięcie. Jego humor całkowicie poprawił się, a jazda w nowe miejsce wzbudziła ekscytację, dodając według niego smaczku dla kilku kolejnych chwil.
- Wytrawny - odpowiedział, również pokazując swój dokument ochroniarzowi. W opóźnionym stopniu, co spowodowało, że zarobił w odpowiedzi spojrzenie wypełnione ostrożnością i podejrzliwością. Jednakże nie zatrzymał go w miejscu, a Kassir mógł podziwiać wnętrze pomieszczenia. Światła rozpraszały go na tyle, by nie zauważył jak Jace zbliżył się do jego ucha. Nieznacznie drgnął, słysząc jego głos tak blisko.
- Nie... nie mogę sobie przypomnieć - głowa go jedynie bardziej bolała od intensywniejszego zastanowienia się. Wzruszył więc ramionami, decydując się zarazem na zaryzykowanie uzyskanego napoju. - Powiedzmy, że wierzę w twój gust - gdy już finalnie znaleźli się przy samym barze, poczekał, aż zamówienie zostanie złożone i dostarczone, by mógł delektować się nowym napojem. Oddanie się w objęcia alkoholu brzmiało dla niego jak przyjemność obecnie bardziej niż próba zatopienia myśli o nieudanym dniu.
Przesunął dłoń w stronę rudego, kładąc ją na kolanie, by lekko pocierać je potem dwoma palcami.
- To... jest niezwykłe - wymamrotał ledwo słyszalnie po skosztowaniu drinka. Delektowanie się smakiem wywoływało w nim zadowolenie, pozwalając jego kubkom smakowym akceptować ten stan rzeczy. I tak było z kolejnym. I jeszcze jednym. I...
... Shane w pewnym momencie lekko zachwiał się na krześle. Jego twarz była o wiele bardziej zarumieniona niż przy początku spotkania, a wzrok bardzo rozkojarzony. Doprawienie się dodatkowym alkoholem w jego wcześniejszym stanie sprawiało jedynie, że z łatwością całkowicie poddał się, pozwalając swoim myślom na swobodne krążenie. Tak też jego złotawe oczy zawisły na Jace'ie.
- Ne. Jesteś całkiem ładny - wypalił w jego stronę, wyciągając rękę, by położyć na jego policzku i nachylić się, aby złożyć pocałunek na jego ustach.
Wytrawne trunki stanowiły dużo większe wyzwanie niż słodkie. Te drugie były bowiem mieszanką wysokoprocentówek, których smak można było bez problemu zabić z pomocą syropów owocowych czy soków. Pierwsze, wymagały obeznania w temacie i znajomości wystawionych butelek.
Gdyby nie jego rodzina, bez wątpienia nie miałby o tym najmniejszego pojęcia.
Z łatwością pokierował barmana, wymieniając mu konkretną mieszankę, unosząc przy tym dłoń do policzka i postukując o niego dwoma palcami. Całkowicie niewinny gest został przyjęty krótkim skinięciem głowy, nim mężczyzna oddelegował się po butelki, zaraz fundując im zresztą nie lada pokaz. Nawet jeśli Jace obserwował go jedynie kątem oka, głównie skupiając się na siedzącym obok niego ciemnowłosym.
Jego zadowolenie z podanego napoju, skwitował pewnym siebie uśmiechem, przyglądając mu się z wyraźnym zaintrygowaniem.
— Obiecałem, że cię wysłucham. Zechcesz się ze mną podzielić źródłem wcześniejszego nastroju? — zapytał, wsuwając zaraz palce w jego włosy, by odgarnąć je miękkim ruchem za ucho. Barman poza pojedynczym donoszeniem drinków dla Shane'a, taktownie oddalał się kilka metrów dalej, na drugi koniec lady, zajmując klientami, którzy dużo bardziej wymagali jego uwagi.
Sam Jace podczas wszystkich szklanek wychylanych przez jego towarzysza, upijał jedynie powoli drobne łyki własnego napoju. W rezultacie przyglądał się z rosnącą fascynacją, jak wzrok chłopaka coraz mocniej traci na przytomności.
"Jesteś całkiem ładny."
— Tylko całkiem? — zapytał, unosząc brew ku górze, nie protestując, gdy odległość pomiędzy nimi zmniejszyła się do zera. Nawet jeśli początkowo nie zareagował jakoś szczególnie, pozwalając mu po prostu na zapoznanie się z jego ustami, zaraz wsunął rękę w jego włosy, by przyciągnąć go bliżej siebie, pogłębiając pocałunek zbyt mocno, by nadawał się na podobne miejsce. Mimo to wystarczyło jedno spojrzenie na barmana, by nie ośmielił się nijak wtrącać.
Przesunął swoim językiem po jego, wyczuwając na nim mocną woń alkoholu, nim odsunął się nieco, schodząc ze stołka barowego, by zaraz pociągnąć go ku sobie.
— Chcesz kontynuować rozmowę w cichszym miejscu baru czy wybrać się do dużo ciekawszej lokacji? — spytał, przysuwając usta do jego szyi, wędrując ręką pod jego koszulkę. Śmiałość jego gestów bez wątpienia testowała granice trzymanego przez niego pijanego chłopaka. Po takiej ilości, jaką w siebie wlał — zwłaszcza że barman na nieme polecenie Jace'a fundował mu podwójną dawkę wysokoprocentowych trunków — nie powinien zbyt mocno protestować.
Oh, racja. Pamiętał kwestię bycia słuchaczem, ale wyraźnie zawahał się nad tym, czy powinien mu to przedstawić. Miał wrażenie, że jedynie by go zanudził własnym użalaniem, ale pchnięty alkoholem, jego język sam się rozwiązywał.
- Mało ciekawa historia. Mam koleżankę z grupy o imieniu Amy. Nie dociera do niej zrozumienie różnicy między filtrowaniem, a bycie zwyczajnie uprzejmym. Dlatego codziennie widzę jak zachowuje się względem mnie, podejmując nieudolne próby poderwania mnie. Od zapominania rzeczy, po udawanie idiotki w sprawach naprawdę prostych. Wykazywanie się głupim zachowaniem w prostych sprawach, z którymi poradziłaby sobie normalnie, gdybym nie był w pobliżu - westchnienie było wymieszane z irytacją, jaka kryła się za jego słowami. - Klasyczne udawanie panienki w opałach jedynie mi działał na nerwy - finalnie, pomiędzy upijanymi napojami, wyrzucił z siebie główny powód swojego określenia tego dnia jako okropny. Dorzucił jeszcze mniej ruchliwych anegdotek dotyczących dziwnych decyzji profesorów, czy zaśmiał się krótko na przedstawienie mu chęci zwrócenia mu uwagi w postaci ciągłego wpadania na jego osobę.
Tak oto schodził mu drink za drinkiem, by dać finalnie obecny obraz Shane'a.
Poczuł ciepło w brzuchu, gdy ich pocałunek pogłębił się na tyle, że był zdecydowanie niepasujący do takiego miejsca. Mimo to, umysł Kassira nasączony nieznaną sobie dawką alkoholu nie zaprotestował, poddając się niesionej za tym nie tylko chwili, ale i przyjemności związanej z kontaktu fizycznego. Miejsce zdecydowanie nie było odpowiednie na tego typu gesty, jednakże nie próbował nawet pomyśleć o tym w jakikolwiek sposób. Przesunął za to dłoń na klatkę piersiową Jace'a, by zaraz potem zacisnąć dłoń na jego ubraniu.
- Chętnie... - odparł pusto, drżąc, gdy poczuł dłonie pod swoją koszulką. - ... spędzę z tobą czas w ciekawszych lokacjach - wyznał, mrucząc cicho zarazem w odpowiedzi na usta na jego szyi. Jego stan nie pozwalał mu na zastanowienie się, że coś było nie tak. Znajomość własnej tolerancji na napoje alkoholowe a obecny stan, całkowicie sprzeczały się ze sobą. Było już jednak za późno, by rozsądek mógł podważać to wszystko.
- Tam, gdzie będziemy tylko my... - wymamrotał niewyraźnie nachylając się do niego z zamiarem ponownego pocałunku. Brak myśli o tym, że znajdowali się w widocznym miejscu, a jakiś nieznajomy posyłał w ich stronę zdegustowane spojrzenia, nie zamartwiał go. Jego myśli dyktowały jedynie uproszczone komendy, skłaniające się do zapewnienia sobie jak najlepszych warunków na obecną chwilę. - Dobrze... zmieniam zdanie... jesteś ładny. Już nie całkiem. Bardzo - dodał jeszcze. - Chociaż teraz mam ograniczoną... - odsunął się o krok, mierząc go kolejny raz wzrokiem, mimo iż teraz był o wiele mniej przytomny. - ... możliwość ocenienia.
- Mało ciekawa historia. Mam koleżankę z grupy o imieniu Amy. Nie dociera do niej zrozumienie różnicy między filtrowaniem, a bycie zwyczajnie uprzejmym. Dlatego codziennie widzę jak zachowuje się względem mnie, podejmując nieudolne próby poderwania mnie. Od zapominania rzeczy, po udawanie idiotki w sprawach naprawdę prostych. Wykazywanie się głupim zachowaniem w prostych sprawach, z którymi poradziłaby sobie normalnie, gdybym nie był w pobliżu - westchnienie było wymieszane z irytacją, jaka kryła się za jego słowami. - Klasyczne udawanie panienki w opałach jedynie mi działał na nerwy - finalnie, pomiędzy upijanymi napojami, wyrzucił z siebie główny powód swojego określenia tego dnia jako okropny. Dorzucił jeszcze mniej ruchliwych anegdotek dotyczących dziwnych decyzji profesorów, czy zaśmiał się krótko na przedstawienie mu chęci zwrócenia mu uwagi w postaci ciągłego wpadania na jego osobę.
Tak oto schodził mu drink za drinkiem, by dać finalnie obecny obraz Shane'a.
Poczuł ciepło w brzuchu, gdy ich pocałunek pogłębił się na tyle, że był zdecydowanie niepasujący do takiego miejsca. Mimo to, umysł Kassira nasączony nieznaną sobie dawką alkoholu nie zaprotestował, poddając się niesionej za tym nie tylko chwili, ale i przyjemności związanej z kontaktu fizycznego. Miejsce zdecydowanie nie było odpowiednie na tego typu gesty, jednakże nie próbował nawet pomyśleć o tym w jakikolwiek sposób. Przesunął za to dłoń na klatkę piersiową Jace'a, by zaraz potem zacisnąć dłoń na jego ubraniu.
- Chętnie... - odparł pusto, drżąc, gdy poczuł dłonie pod swoją koszulką. - ... spędzę z tobą czas w ciekawszych lokacjach - wyznał, mrucząc cicho zarazem w odpowiedzi na usta na jego szyi. Jego stan nie pozwalał mu na zastanowienie się, że coś było nie tak. Znajomość własnej tolerancji na napoje alkoholowe a obecny stan, całkowicie sprzeczały się ze sobą. Było już jednak za późno, by rozsądek mógł podważać to wszystko.
- Tam, gdzie będziemy tylko my... - wymamrotał niewyraźnie nachylając się do niego z zamiarem ponownego pocałunku. Brak myśli o tym, że znajdowali się w widocznym miejscu, a jakiś nieznajomy posyłał w ich stronę zdegustowane spojrzenia, nie zamartwiał go. Jego myśli dyktowały jedynie uproszczone komendy, skłaniające się do zapewnienia sobie jak najlepszych warunków na obecną chwilę. - Dobrze... zmieniam zdanie... jesteś ładny. Już nie całkiem. Bardzo - dodał jeszcze. - Chociaż teraz mam ograniczoną... - odsunął się o krok, mierząc go kolejny raz wzrokiem, mimo iż teraz był o wiele mniej przytomny. - ... możliwość ocenienia.
Koleżanka z grupy. Podobne historie nigdy nie kończyły się zbyt dobrze, nic zatem dziwnego, że Jace zwiększył własną czujność, nie dając tego po sobie poznać. Jakby nie patrzeć, nawet ktoś taki jak on miał swoje zasady i zdecydowanie nie lubił bawić się zabawkami, których używał ich inny. Niezależnie od tego jak piękne by nie były.
Zamieszał alkohol w szklance, ostatecznie się rozluźniając, gdy historia dobiegła końca. Uniósł jedynie kącik ust ku górze, wypuszczając powietrze nosem.
— Ciężko stwierdzić, która cecha w niej dominuje. Desperacja czy głupota — nikt nie lubił nachalnych desperatów, niezależnie od płci. Mogło im się wydawać, że okazywali w ten sposób swoje zainteresowanie, ale każdą grę trzeba było odpowiednio poprowadzić. Chodzenie za kimś udawało się tylko wtedy, gdy miałeś ku temu podstawy, których nie potrafił odrzucić. Wiedziałeś, że mimo jego protestów, tak naprawdę będzie wypatrywał cię na horyzoncie.
Amy zdecydowanie nie była jedną z tych osób.
— Cóż, w takim razie cieszę się, że mogę choć trochę zająć ci myśli i uwolnić od napalonej księżniczki nieudolności — powiedział, przesuwając palcami po jego policzku. Gest ten poprzedził cierpliwe słuchanie historii. Zarówno takich, przy których pojedynczymi wyrazami wyrażał po prostu swoje współczucie z powodu cudzej głupoty, jak i tych które — musiał przyznać — rzeczywiście go bawiły. Chłopak miał niezwykle przyjemny głos, który sprawiał, że mógłby słuchać go godzinami, nie skupiając się nawet na konkretnych słowach.
Nie żeby były mu szczególnie potrzebne, gdy czuł jego usta na swoich.
"Tam, gdzie będziemy tylko my."
Prychnął praktycznie niedosłyszalnie pod nosem, przysuwając się do niego bez najmniejszego protestu. Mimo to nawet na sekundę nie zamknął oczu. Utkwił spojrzenie w wymijającym ich mężczyźnie, gdy jego oczy na nowo rozbłysły w ten sam sposób co wcześniej. Drobinki błękitnego światła wirowały w nich na tyle szybko, by w połączeniu z niemą groźbą, skutecznie pozbyć się jego nieproszonej obecności w przeciągu kilku sekund. Wróciły do normalności, gdy tylko Shane odsunął się od niego o krok, wracając do niego spojrzeniem.
— "Bardzo" podoba mi się dużo bardziej. Wiesz, jaki jest najlepszy aspekt Moonlightu, Shane? — zapytał, nachylając się nad nim, by zaraz unieść do góry prawą dłoń z wyprostowanymi dwoma palcami, między którymi widniała matowa czarna karta z błękitno-czerwonymi zdobieniami.
— Jest połączony z hotelem Midnight. Choć dostać się tam można wyłącznie, gdy wie się jak to zrobić. Dlatego nazywają go hotelem elity, a większość mieszkańców nie wie o jego istnieniu — uśmiech, który mu zaprezentował, choć nadal miał w sobie tę samą słodycz co wcześniej, wyraźnie został zabarwiony czymś jeszcze. Drapieżną nutą, która tylko potwierdzała, że udało mu się pochwycić to, czego tak bardzo w tym momencie chciał.
Coś, co skutecznie pozwalało mu zapomnieć o znudzeniu codziennością.
Wsunął rękę na pas Shane'a, prowadząc go wzdłuż lokalu do wejścia ze standardową tabliczką "tylko dla personelu". Wystarczyło, że przytknął kartę, by drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem, ukazując długi korytarz w ciemnych barwach utrzymujących klimat nocnego nieba. Zatrzymał się, dopiero gdy znaleźli się przy recepcji, gdzie rzucił kartę na ladę, patrząc ze znużeniem na recepcjonistkę.
— 413. Żadnej obsługi, dopóki nie zadzwonię osobiście.
— Tak jest, pa-
— Chodźmy — przerwał jej twardym tonem, zwracając się w kierunku Shane'a, by zaciągnąć go do windy. Tyle wystarczyło, by zaraz przycisnął go do ściany, od razu wciągając go w kolejny głęboki pocałunek, opierając obie dłonie na jego twarzy i wsuwając swoje kolano między jego nogi. Pokój 413 znajdował się na czwartym piętrze i zdecydowanie zamierzał teraz wykorzystać każde z nich.
Wyrzucenie z siebie tego wszystkiego poprawiło mu nastrój. Zwłaszcza, że nowo poznany chłopak był rzeczywiście dobrym słuchaczem i nie wtrącał mu się w słowa, jak i nie sprawiał wrażenie znużonego. A jemu samemu to jedynie bardziej poprawiło nastrój, gdzie z cichym śmiechem komentował uzyskane odpowiedzi.
- Zdecydowanie tak - przyznał mu rację, uśmiechając się łagodnie, gdy poczuł jego dotyk na twarzy. Wtedy też bez wahania kontynuował swoje słowa, w opowieści o różnej wadze.
Mężczyzna mocno wzdrygnął na widok spojrzenia Jace'a, nim umknął z miejsca pod presją wzroku. Kassir nie zauważył nawet tej chwili, będąc bardziej skupionym na tym, co miał przed sobą. A takie widoki... były zdecydowanie warte uwagi. Piękno chłopaka, z którym przyszło mu spędzić obecny czas, był dla niego niczym wabik, a mało przytomny umysł nie próbował nawet odnajdywać w tym wszystkim podejrzanych spraw.
- Słyszałem, że to jedynie legendy miejskie - odparł, skupiając wzrok na pokazanej karcie, po czym ponownie na Jace'ie. Nutka drapieżności w uśmiechu jaki otrzymał spowodowała, że nachylił się bardziej w stronę jego, próbując zrozumieć, czy nie przewidział się. Zamrugał jeszcze dwa razy oczami, po czym lekko potrząsnął głową, by zaraz potem przylgnąć do chłopaka, dając się mu poprowadzić w znanym mu kierunku. Tak też przyszło mu zachwycanie się w milczeniu dekoracją pomieszczenia, nie poświęcając za to uwagi recepcjonistce. Był grzeczny i posłusznie dawał wybierać kierunek dla ich obojga.
Pocałunek smakował słodyczą i alkoholem. Był na tyle głęboki i zajmujący, by wciągnąć chętnego Shane'a po całości tym samym tez odwzajemniając ten gest, nachylając się nieco w przód, by móc jeszcze bardziej odczuwać to. Narastającego ciepła w ciele nie mógł zignorować, a wypite trunki przyjemnie zmiękczały odczucia, tak samo jak i całe otoczenie, nakręcając go bardziej na obecną chwilę. Ostrożnie wsunął mu dłoń pod koszulkę, przesuwając dłonie do góry, by dotknąć jego klatki piersiowej z cichym mruknięciem. Zaraz potem jedną wyciągnął, przesuwając ją na biodro, ale druga przeniosła się tak, by móc zacisnąć się na sutku palcami, w delikatnym, ale zarazem wyczulonym sposobem.
Czuł, że najchętniej rozebrałby go tu i teraz.
- Czuję, że chciałbym przekonać się jeszcze o twoich umiejętnościach słuchania - wymamrotał, gdy dostał możliwość na chwilowy oddech. Tak, by zaraz ponownie przylgnąć ustami do jego, poddając się temu, bez zwracania uwagi na to, ile pięter właśnie minęli.
- Zdecydowanie tak - przyznał mu rację, uśmiechając się łagodnie, gdy poczuł jego dotyk na twarzy. Wtedy też bez wahania kontynuował swoje słowa, w opowieści o różnej wadze.
Mężczyzna mocno wzdrygnął na widok spojrzenia Jace'a, nim umknął z miejsca pod presją wzroku. Kassir nie zauważył nawet tej chwili, będąc bardziej skupionym na tym, co miał przed sobą. A takie widoki... były zdecydowanie warte uwagi. Piękno chłopaka, z którym przyszło mu spędzić obecny czas, był dla niego niczym wabik, a mało przytomny umysł nie próbował nawet odnajdywać w tym wszystkim podejrzanych spraw.
- Słyszałem, że to jedynie legendy miejskie - odparł, skupiając wzrok na pokazanej karcie, po czym ponownie na Jace'ie. Nutka drapieżności w uśmiechu jaki otrzymał spowodowała, że nachylił się bardziej w stronę jego, próbując zrozumieć, czy nie przewidział się. Zamrugał jeszcze dwa razy oczami, po czym lekko potrząsnął głową, by zaraz potem przylgnąć do chłopaka, dając się mu poprowadzić w znanym mu kierunku. Tak też przyszło mu zachwycanie się w milczeniu dekoracją pomieszczenia, nie poświęcając za to uwagi recepcjonistce. Był grzeczny i posłusznie dawał wybierać kierunek dla ich obojga.
Pocałunek smakował słodyczą i alkoholem. Był na tyle głęboki i zajmujący, by wciągnąć chętnego Shane'a po całości tym samym tez odwzajemniając ten gest, nachylając się nieco w przód, by móc jeszcze bardziej odczuwać to. Narastającego ciepła w ciele nie mógł zignorować, a wypite trunki przyjemnie zmiękczały odczucia, tak samo jak i całe otoczenie, nakręcając go bardziej na obecną chwilę. Ostrożnie wsunął mu dłoń pod koszulkę, przesuwając dłonie do góry, by dotknąć jego klatki piersiowej z cichym mruknięciem. Zaraz potem jedną wyciągnął, przesuwając ją na biodro, ale druga przeniosła się tak, by móc zacisnąć się na sutku palcami, w delikatnym, ale zarazem wyczulonym sposobem.
Czuł, że najchętniej rozebrałby go tu i teraz.
- Czuję, że chciałbym przekonać się jeszcze o twoich umiejętnościach słuchania - wymamrotał, gdy dostał możliwość na chwilowy oddech. Tak, by zaraz ponownie przylgnąć ustami do jego, poddając się temu, bez zwracania uwagi na to, ile pięter właśnie minęli.
Postukał palcami w jego bok, czując, jak przysuwa się bliżej niego.
— Dlatego właśnie mówi się, że w każdej legendzie jest szczypta prawdy. Tak jak w kłamstwie — z którym zdecydowanie znał się zbyt dobrze. Nawet jeśli wplatał je na tyle sprawnie, by rzadko kiedy w ogóle wychodziły na jaw. Musiał mieć naprawdę niewyobrażalnego pecha.
Zaczepił palce na jego kołnierzu, ściągając go jeszcze bliżej siebie, przesuwając opuszkami po materiale i dotykając go przez chwilę z nieznacznym skupieniem.
— To La Ligne, prawda? — zapytał nagle, odsuwając się nieznacznie, by ocenić jego sweter wzrokiem. Zdecydowanie La Ligne z jesiennej kolekcji. Zeszłorocznej, ale nadal wpisującej się w obecny kanon mody. Jakby nigdy nic wrócił do wcześniejszego pocałunku, choć obniżył spojrzenie, widząc jego rękę wędrującą pod jego koszulkę. Pozwolił mu na wykonanie wszystkich akcji, nijak nie protestując. Jedynie przez ułamek sekundy jego wzrok powędrował w stronę zamontowanej w rogu kamery, gdy wykrzywił kącik ust w uśmiechu.
— Mamy przed sobą całą noc. Chyba nigdzie ci się nie spieszy — w jego głosie nie było nawet pytania. Może i użył słowa "chyba", ale zdecydowanie nie zamierzał go nigdzie wypuszczać.
Charakterystyczny dźwięk otwierającej się windy całkowicie wystarczył, by złapał go za rękę i pociągnął za sobą w stronę odpowiedniego pokoju, połowicznie kontrolując, by nie stracił równowagi. Otworzył je bez użycia żadnego klucza czy karty, od razu wciągając do środka i zamykając za nimi drzwi kopnięciem.
Wsunął dłonie pod jego bluzę, od razu ją ściągając i rzucając niedbale w bok pod wieszaki. Zsunął z nóg buty i pociągnął go wzdłuż przedpokoju znajomą trasą w stronę łóżka, celowo przewracając się na nie tak, by chłopak wylądował na nim.
— Więc, czego dokładnie powinienem w tym momencie słuchać? — zapytał, rozpinając jego spodnie z nonszalanckim uśmiechem — Może kolejnej historii z uczelni? W końcu wygląda na to, że masz ich do zaoferowania dość sporo. A skoro tak bardzo lubię słuchać, mogę cię za nie odpowiednio wynagrodzić, byśmy obaj czerpali z nich rozrywkę.
Przeniósł palce wyżej, ściągając z niego koszulkę, która zaraz wylądowała na ziemi. Nawet jeśli jego słowa pozostawały opanowane, ruchy wyraźnie zdradzały zniecierpliwienie.
- Raczej tak - przyznał, marszcząc nieco brwi, by próbować przypomnieć sobie fakt odnoszący się do bluzy. Było mu bardzo trudno. Wspomnienia nie chciały wskakiwać na poprawne miejsce, by pozwolić coś więcej dopowiedzieć na ten temat. - To... chyba prezent - zdecydowanie nie pamiętał tego. Nie, żeby go to bardziej obeszło, gdy doszło do kontynuacji ich wcześniejszego działania. Miękkie usta wydawały się teraz mu czymś, co potrzebował obecnie. Nawet jeśli winda nie była odpowiednim miejscem na to.
Tylko, że Kassir nawet o tym nie myślał.
- Chyba nie - powtórzył za nim głucho, dając się pociągnąć dalej. Ino raz potknął się o własne nogi, ale udało mu się nie przewrócić. Jego wzrok powoli przesuwał się po mijanych drzwiach, by w końcu znaleźli się w odpowiednim pomieszczeniu. Tak też przez swój opóźnioną reakcję, dał się grzecznie rozebrać i wciągnąć na łóżko, by finalnie wyprostować się i móc patrzeć na niego z góry.
- Huu... Więc wolisz mnie słuchać? - zapytał cicho. - Po tym, jak mnie prawie całego rozebrałeś...? - poruszył się na jego ciele, usadzając wygodniej zadek, po czym wsunął bez wahania dłonie pod jego górny ubiór.
Tylko, że Kassir nawet o tym nie myślał.
- Chyba nie - powtórzył za nim głucho, dając się pociągnąć dalej. Ino raz potknął się o własne nogi, ale udało mu się nie przewrócić. Jego wzrok powoli przesuwał się po mijanych drzwiach, by w końcu znaleźli się w odpowiednim pomieszczeniu. Tak też przez swój opóźnioną reakcję, dał się grzecznie rozebrać i wciągnąć na łóżko, by finalnie wyprostować się i móc patrzeć na niego z góry.
- Huu... Więc wolisz mnie słuchać? - zapytał cicho. - Po tym, jak mnie prawie całego rozebrałeś...? - poruszył się na jego ciele, usadzając wygodniej zadek, po czym wsunął bez wahania dłonie pod jego górny ubiór.
Strona 1 z 25 • 1, 2, 3 ... 13 ... 25
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach