▲▼
Strona 25 z 25 • 1 ... 14 ... 23, 24, 25
First topic message reminder :
To był okropny dzień.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Mężczyzna podparł się o ścianę, patrząc na moment tępo przed siebie. Wydychane powietrze miało w sobie już niemało promili, dobitnie wskazując na stan negatywny tej osoby. Zaraz potem wyprostował się, mrużąc nieznacznie oczy. Czuł lekkie szumienie w głowie, niosące mu przy tym zarazem lekkość i przyjemność, wzbudzając przy tym zarazem chęć większego ukazywania swoich emocji. Zrzucenie maski niesionej za dnia, by oddać się własnym pragnieniom.
Nie widział sprzeciwu przeciwko temu.
W końcu ten dzień był okropny.
Nie spodziewałby się, że zachowanie spokoju na studiach będzie go kosztować wiele energii. Męczenie się z wykładowcami i innymi studentami potrafiło przekroczyć nawet jego siły, które nie były nieskończone. Za każdym razem z uśmiechem traktować osoby, niezależnie od tego, z jaką głupotą do niego przychodzili.
Serio. Amy mogłaby się nauczyć słuchać, a nie zgrywać idiotkę. Myśli, że ja nie wiem, po co to robi?
Prychnął, odpychając się od ściany, by przejść dalsze ulice miasta. Z chęcią przyjął koniec dnia, który oświadczał, że mógł odetchnąć od tego wszystkiego. Wywinąć się z próby wkręcenia się w spotkania, odmówić zaproszeniom na randki — które w duchu uważał za głupie — by finalnie przejść do bycia sobą. I doprawić ten wieczór alkoholem, by oddać się w stan upojenia. Nie był na tyle pijany, by nie kontaktować albo mieć problem z reakcjami ciała, ale jednak ten stan był po nim widoczny. Lekkie zamglenie umysłu było wewnętrzną reakcją, a wzrok i ledwo widoczne rumieńce, zewnętrzną.
Jednakże nie znaczyło to, że byłby grzeczny.
Wystarczyła chwila. Chwila, w której jego ramię zaczepiło o jakiegoś nieznajomego. Ból i odczucie odepchnięcia wzbudziły iskrę w jego głowie, momentalnie wzbudzając podwyższony stan agresji.
- Ha? Kpisz sobie ze mnie? - zarzucił Kassir, łapiąc chłopaka za ubiór i pociągając brutalnie ku sobie. - Zajebać ci? - uniósł drugą rękę, zaciskając w pięść, wyraźnie przymierzając się do spełnienia swojego zapytania.
Jasne spojrzenie przesunęło się z trzymanych książek na ucznia, który właśnie go zaczepił. Wzrok przeskoczył z rudych włosów na twarz, gdy stopniowo trawił zadane mu pytanie. Tak, by finalnie na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Tak. Patrząc jednak na okoliczności... - spojrzał na trzymane przez siebie przedmioty. - Jeśli to jest bardzo pilne i nie wymaga udania się gdzieś dalej, to proszę pójść ze mną, panie Everett - odpowiedział na poruszony temat. - Jeśli jest jednak tak, to proszę o chwilę. Odniosę przedmioty. Przedstawi mi Pan na spokojnie, w czym tkwi kwestia - całkowicie wyznaczenie ściany pomiędzy tą dwójką przychodziło mu zaskakująco prosto. Jednakże zarazem w zachowaniu Kassira dawało dostrzec się zmiany. Nie unikał młodszego, ani nie przedstawiał chłodniejszego postępowania, nacechowanego chęcią zbycia go wystarczająco szybko. Podszedł miękko do tematyki, jednocześnie kierując ponownie się w stronę pokoju nauczycielskiego. Bycie obładowanym prawie jak wielbłąd nie sprzyjało w dobraniu odpowiednich słów porady, po jakie przyszedł obecnie Jonathan.
Przerwa obiadowa niosła za sobą jeszcze dodatkowy aspekt - pomieszczenie zwane pokojem nauczycielskim było niemalże puste. O ile wiele osób korzystało z możliwości spożycia posiłku w obecnej porze, tak Kassira całkowicie nie interesowało to. Nie kłamał, że zwykle nie jadał obiadów - miało tez to przełożenie w szkole, gdzie był bardzo rzadkim gościem w podobnych porach.
Nawet jeśli z uporem niemalże maniaka pijał często kawy i herbaty.
Położył w końcu książki na schludnie wysprzątane biurko, stawiając obok brudne naczynie, zamierzając potem zająć się jego pielęgnacją.
- Więc jak? - zapytał, poprawiając okulary tak, by nie osuwały się na nos. - Potrzebuje pan skorzystać międzyczasie z przerwy obiadowej? Nie widzę przeszkody w połączeniu obu kwestii, patrząc na to, że to odpowiednia pora na spożycie czegoś wartościowego.
- Tak. Patrząc jednak na okoliczności... - spojrzał na trzymane przez siebie przedmioty. - Jeśli to jest bardzo pilne i nie wymaga udania się gdzieś dalej, to proszę pójść ze mną, panie Everett - odpowiedział na poruszony temat. - Jeśli jest jednak tak, to proszę o chwilę. Odniosę przedmioty. Przedstawi mi Pan na spokojnie, w czym tkwi kwestia - całkowicie wyznaczenie ściany pomiędzy tą dwójką przychodziło mu zaskakująco prosto. Jednakże zarazem w zachowaniu Kassira dawało dostrzec się zmiany. Nie unikał młodszego, ani nie przedstawiał chłodniejszego postępowania, nacechowanego chęcią zbycia go wystarczająco szybko. Podszedł miękko do tematyki, jednocześnie kierując ponownie się w stronę pokoju nauczycielskiego. Bycie obładowanym prawie jak wielbłąd nie sprzyjało w dobraniu odpowiednich słów porady, po jakie przyszedł obecnie Jonathan.
Przerwa obiadowa niosła za sobą jeszcze dodatkowy aspekt - pomieszczenie zwane pokojem nauczycielskim było niemalże puste. O ile wiele osób korzystało z możliwości spożycia posiłku w obecnej porze, tak Kassira całkowicie nie interesowało to. Nie kłamał, że zwykle nie jadał obiadów - miało tez to przełożenie w szkole, gdzie był bardzo rzadkim gościem w podobnych porach.
Nawet jeśli z uporem niemalże maniaka pijał często kawy i herbaty.
Położył w końcu książki na schludnie wysprzątane biurko, stawiając obok brudne naczynie, zamierzając potem zająć się jego pielęgnacją.
- Więc jak? - zapytał, poprawiając okulary tak, by nie osuwały się na nos. - Potrzebuje pan skorzystać międzyczasie z przerwy obiadowej? Nie widzę przeszkody w połączeniu obu kwestii, patrząc na to, że to odpowiednia pora na spożycie czegoś wartościowego.
Jak wielką dało się odczuć różnicę pomiędzy podejściem Shane'a do Jonathana w ciągu ostatnich tygodni. Gdy witanie go z wypisaną w oczach irytacją przeistoczyło się w uśmiech. Nieważne jak nieznaczny.
— Nie wymaga. Jedyne czego potrzebuję to pańska uwaga, panie Kassir — odpowiedział uprzejmie z tym samym czarującym uśmiechem, który prezentował wszystkim nauczycielom.
Ruszył spokojnie wraz z nim, przytrzymując mu drzwi do pokoju nauczycielskiego. Zaoferowałby się z pomocą, ale nie wyglądało na to, by Shane faktycznie mocno jej potrzebował czy zamierzał o nią prosić.
Wszedł do pomieszczenia w ślad za nauczycielem, rozglądając się dookoła, by ocenić jego stan. Jakby nie patrzeć, otoczenie bezpośrednio wpływało na to, jak zachowywał się w stosunku do ciemnowłosego. Choć tym razem, ze względu na bycie w szkole i wcześniejsze obietnice, postanowił faktycznie utrzymywać swego rodzaju maskę.
Przynajmniej na razie.
— Zaprasza mnie pan na obiad, panie Kassir? — spytał zaczepnie, zgarniając jedno z wolnych krzeseł, by usiąść przy jego biurku.
— Od tego zależy czy rzeczywiście zmienimy lokację na stołówkę, czy zostaniemy tutaj, żebym mógł przedstawić swój plan. Choć nie ukrywam, że przydałaby mi się kartka i długopis. Jeśli to nie problem. Powinienem był wziąć swoje, ale nie do końca się spodziewałem, że tak sprawnie pójdzie mi złapanie pana na korytarzu — zamyślił się na chwilę, zsuwając wzrok niżej. Zawiesił go na chwilę w jednym konkretnym punkcie, nim wrócił uwagą do jego twarzy, ponownie się uśmiechając.
- Bardziej sugeruję możliwość. Nawet pan przewodniczący nie uciągnie długo bez konkretnego spożycia kalorii, które zapewnią energię na dalsze godziny pracy - odpowiedział na jego słowa bardzo rzeczowo. - Nie wiem z jaką sprawą przyszedł pan do mnie, więc ciężko mi powiedzieć, ile czasu zejdzie na to - dodał od siebie, międzyczasie sięgając do szuflady swojego biurka. Nachylił się, przeszukując jego zawartość, nim wyciągnął z niej 5 białych kartek o rozmiarze A4 oraz czarny długopis. Te tez zdobycze przesunął w stronę Jace'a.
- Nie wszystko da się przewidzieć. Nie ma co siebie obwiniać o nieprzygotowanie - dodał jeszcze, siadając już przy swoim miejscu. - Więc? W czym bardzo jest potrzebna moja uwaga, panie Everett? - zapytał go, uznając, że im szybciej przejdą do tematu, tym lepiej. Zwłaszcza, by nie musiał samemu myśleć o tym, gdzie niedawno znalazł się wzrok rudowłosego. Jego ciało nie powróciło do poprawnej kondycji, a głos nadal był ciższy niż powinien, ale zamaskowanie bólu szło mu wręcz doskonale. Zwłaszcza, gdy samopoczucie było w lepszym stanie.
- Chociaż nie byłoby prościej zapytać opiekunów? - zapytał go jeszcze zanim Jace przeszedł do wyjaśnień.
- Nie wszystko da się przewidzieć. Nie ma co siebie obwiniać o nieprzygotowanie - dodał jeszcze, siadając już przy swoim miejscu. - Więc? W czym bardzo jest potrzebna moja uwaga, panie Everett? - zapytał go, uznając, że im szybciej przejdą do tematu, tym lepiej. Zwłaszcza, by nie musiał samemu myśleć o tym, gdzie niedawno znalazł się wzrok rudowłosego. Jego ciało nie powróciło do poprawnej kondycji, a głos nadal był ciższy niż powinien, ale zamaskowanie bólu szło mu wręcz doskonale. Zwłaszcza, gdy samopoczucie było w lepszym stanie.
- Chociaż nie byłoby prościej zapytać opiekunów? - zapytał go jeszcze zanim Jace przeszedł do wyjaśnień.
— To prawda, chociaż jedzenie samemu wydaje się dość dołujące. Dopóki nie proponuje więc pan zjedzenia razem, będę zmuszony odmówić — stwierdził z uroczym uśmiechem, będącym jedną z jego stałych odpowiedzi na okazywany mu obecnie rzeczowy ton.
— To zależy tylko i wyłącznie od naszej kreatywności — stwierdził luźno, dziękując pokrótce za podsunięte mu kartki i długopis. Od razu zabrał się do rozrysowywania planów, o których wcześniej dyskutował z Millie. Co nie znaczyło, że przestał go słuchać.
— Tak bardzo, jak mam o moich opiekunach niezwykle dobrą opinię, tak większość z nich nie do końca potrafi... przeanalizować podobne rzeczy i wypowiedzieć się w bardziej kreatywny sposób. Liczę na to, że doświadczenie historyczne pomoże panu na opracowanie lepszej strategii — zażartował, przesuwając się blisko niego. Bynajmniej nie miał tym razem na celu celowego wywierania na nim presji, co tylko zaraz potwierdził, machając lekko dłonią, by się zbliżył.
— Mamy już dopracowane wszystkie stoiska na festiwal, ustawione godziny otwarcia, tematykę i wygląd. Problem w tym, że nie możemy do końca poradzić sobie z układem. W pewnym momencie padł pomysł, by ułożyć wszystko w kole, ale moim zdaniem spowoduje to niepotrzebne korkowanie się tłumu i utrudni dostęp do stanowisk. Z drugiej strony, jeśli ustawimy je w szeregach, boimy się, że niektóre bardziej po bokach czy na tyle zostaną zapomniane. Wymyśliliśmy opcję z interaktywną mapą, która na pewno jest ciekawa, ale... może powinniśmy ustawić to jakoś inaczej? Tematycznie? Część rozrywkowa z jednej strony, jedzeniowa z drugiej i tak dalej. Powinno to wymusić na ludziach przejście do końca, by zdecydowali, co chcą. A może właśnie rozleniwią się i będą brali pierwszą lepszą rzecz z bliska? — wpadł w wyraźny tok rozmyślania, odkładając długopis na kartkę. Wyprostował się, nadal wpatrując w swoje plany, mrucząc coś cicho pod nosem, nim westchnął, zwracając się w jego stronę.
— Przyjmę naprawdę jakiekolwiek pomysły. Może uda mi się spleść je w coś sensownego.
Już podarował sobie komentarz, że w takim przypadku będzie musiał mu odmawiać za każdym razem. Nie jadał w szkole zazwyczaj, więc ciężko było mu kogoś zaprosić na tego typu posiłek. Zwłaszcza swojego ucznia.
Dlatego postanowił też lepiej skupić się na poruszonej tematyce, śledząc wzrokiem ruchy jego dłoni, międzyczasie wysłuchując go.
- Zobaczę, co da się zrobić - uznał z cichym westchnieniem, postanawiając przysłuchać się problemowi. Tak też, podczas monologu rudowłosego pogrążył się w rozmyślaniach, analizując zarazem przedstawiony problem. Posłał mu bardziej uważniejsze spojrzenie, zanim spojrzał na projekty, biorąc je do rąk i przeglądając, zanim odłożył je na biurko.
- Na chwilę obecną przychodzą mi trzy rozwiązania na myśl - powiedział, odgarniając kosmyk włosów za ucho. - Pierwszy z nich jest zasadniczo prosty. Pozostać przy pomyśle liniowego połączenia, jednakże wszystkie stoiska gastronomiczne przesunąć na sam koniec. Mogłoby to zmusić odwiedzających do przejścia się po całym terenie nim zasiedliby w spokoju na samym końcu, aby coś zjeść. Coś w guście galerii handlowych, gdzie strefy tego typu masz na najwyższych piętrach - pośpieszył z wyjaśnieniem, po czym uniósł rękę i postukał palcem kartkę z projektem kołowym. - Drugie wyjście to postawienie na styl w guście "Magical Tower". Nie jest to skomplikowane, ale wymaga sporo nakładów magicznych - w wielkim skrócie, jest to technologia stosowana na wydarzeniach od około dziesięciu lat. Zaklinasz teren, dzieląc go na odpowiednie sektory, by potem wraz z obrębem czasowym sektory zmieniały się miejscami, najczęściej zgodnie ze wskazówkami zegara. Zazwyczaj taki projekt ma co najmniej jedno piętro, ale w tym przypadku wystarczyło postawić na samą podstawę. Jest i trzecie - bardziej historyczno-strategiczne - by wykorzystać szeregowe ustawienie, jednakże poukładać stoiska o tej samej lub zbliżonej tematyce w synchroniczny sposób, w podobny sposób oddalenia od siebie. Minusem tego jest, że jeśli zostanie to źle rozplanowane, to zwiedzający uznają, że kręcą się w kółko, widząc ponownie podobnego typu miejsce, i że nie mogą wyjść.
Pokręcił głową.
- Jakiekolwiek pomysły to są... Pytanie, czy do wykonania w obecnym budżecie i okresie czasowym? Co do mapy, jest to dobry pomysł. Pozwoli też na postawienie na charakterystyczne punkty, które byłyby łatwe do zapamiętania.
Dlatego postanowił też lepiej skupić się na poruszonej tematyce, śledząc wzrokiem ruchy jego dłoni, międzyczasie wysłuchując go.
- Zobaczę, co da się zrobić - uznał z cichym westchnieniem, postanawiając przysłuchać się problemowi. Tak też, podczas monologu rudowłosego pogrążył się w rozmyślaniach, analizując zarazem przedstawiony problem. Posłał mu bardziej uważniejsze spojrzenie, zanim spojrzał na projekty, biorąc je do rąk i przeglądając, zanim odłożył je na biurko.
- Na chwilę obecną przychodzą mi trzy rozwiązania na myśl - powiedział, odgarniając kosmyk włosów za ucho. - Pierwszy z nich jest zasadniczo prosty. Pozostać przy pomyśle liniowego połączenia, jednakże wszystkie stoiska gastronomiczne przesunąć na sam koniec. Mogłoby to zmusić odwiedzających do przejścia się po całym terenie nim zasiedliby w spokoju na samym końcu, aby coś zjeść. Coś w guście galerii handlowych, gdzie strefy tego typu masz na najwyższych piętrach - pośpieszył z wyjaśnieniem, po czym uniósł rękę i postukał palcem kartkę z projektem kołowym. - Drugie wyjście to postawienie na styl w guście "Magical Tower". Nie jest to skomplikowane, ale wymaga sporo nakładów magicznych - w wielkim skrócie, jest to technologia stosowana na wydarzeniach od około dziesięciu lat. Zaklinasz teren, dzieląc go na odpowiednie sektory, by potem wraz z obrębem czasowym sektory zmieniały się miejscami, najczęściej zgodnie ze wskazówkami zegara. Zazwyczaj taki projekt ma co najmniej jedno piętro, ale w tym przypadku wystarczyło postawić na samą podstawę. Jest i trzecie - bardziej historyczno-strategiczne - by wykorzystać szeregowe ustawienie, jednakże poukładać stoiska o tej samej lub zbliżonej tematyce w synchroniczny sposób, w podobny sposób oddalenia od siebie. Minusem tego jest, że jeśli zostanie to źle rozplanowane, to zwiedzający uznają, że kręcą się w kółko, widząc ponownie podobnego typu miejsce, i że nie mogą wyjść.
Pokręcił głową.
- Jakiekolwiek pomysły to są... Pytanie, czy do wykonania w obecnym budżecie i okresie czasowym? Co do mapy, jest to dobry pomysł. Pozwoli też na postawienie na charakterystyczne punkty, które byłyby łatwe do zapamiętania.
Zawsze nieznacznie bawiło go jak ostrożny ze słowami był Shane. I właśnie ta ostrożność sprawiała też, że zastanawiał się, ile osób wyrzuciło mu niedotrzymanie różnego rodzaju obietnic. Albo musiało być ich niezwykle wiele, albo były na tyle uciążliwe, by na dobre odbiły na chłopaku swoje piętno. Zawsze "zobaczę, co da się zrobić", "postaram się, ale nic nie obiecuję", "może mi się uda". Nie narzekałby, gdyby chociaż w przypadku jego występu faktycznie zrobił wszystko, by się pojawić.
W końcu on sam by zrobił.
Ściągnął nieznacznie brwi, właśnie w tym momencie zdając sobie z tego sprawę. Zdecydowanie nie tak powinno to wyglądać. Dotknął palcami ust, wpatrując się bezwiednie w kartkę, nawet jeśli w tym momencie prócz rejestrowania jego słów, myślał jeszcze o czymś zupełnie innym.
— Podejrzewam, że z drugim może być ciężko. Pewnie udałoby się to zorganizować, ale biorąc pod uwagę jak wiele mamy jeszcze do zrobienia, nakład pracy przy samym ułożeniu mógłby poskutkować niedopracowaniem w innych sektorach wydarzenia. Zostaniemy przy pierwszym, brzmi bardzo dobrze. Po chodzeniu w kółko po różnych atrakcjach wszyscy zrobią się głodni, a nawet jeśli pójdą tam w pierwszej kolejności, rzeczywiście chcąc nie chcąc będą musieli przejść przez inne stoiska — zawiesił na nim spojrzenie, ponownie milknąc. Na dobrą sprawę mógłby spędzić resztę przerwy, po prostu stojąc i go obserwując. Nic dziwnego skoro sam jego widok był o wiele przyjemniejszy niż wszystko inne zebrane w ich szkole.
— ... mogłem przyjść wcześniej, oszczędziłoby mi to użerania się z opiekunami, którzy zamiast podać sensowne rozwiązanie, tylko mocniej we wszystkim namieszali, zostawiając mi naprawę ich bałaganu na ostatni moment — wymamrotał, pocierając policzek palcami. Niezależnie od tego, jak dobrze nie odgrywałby swojej roli na korytarzu, był najzwyczajniej w świecie zmęczony. Nadchodzące zawody robiły zresztą swoje i nawet jeśli chociaż przez weekend mógł w dużej mierze oderwać się myślami, zdążył się dorobić cieni pod oczami, które dość mocno odbiegały od jego perfekcyjnego wizerunku. Nie, żeby inni uczniowie nie zdążyli się już do tego przyzwyczaić w podobnym okresie.
Załatwił, co miał do załatwienia, więc powinien już pewnie iść.
Szkoda, że kompletnie nie miał na to ochoty.
— Jak bardzo nie na miejscu będzie pytanie, czy mogę się tu ukryć przed resztą uczniów do końca przerwy obiadowej? — zapytał, uśmiechając się nieco krzywo i wsuwając lekko dłonie do kieszeni spodni.
Uśmiechnął się lekko, czując wewnątrz siebie wzrost zadowolenia spowodowany tym, że jakiś z jego pomysłów mógł się przydać. Nie uważał, że posiadał jakąś większą wiedzę niż opiekunowie, ale przemęczenie mogło zbierać swoje żniwa, zamykając oczy na najbardziej proste rozwiązania. Dlatego też uważał, że nie miał prawa oceniać danych wyborów ani jego, ani kogokolwiek innego.
Uniósł brew, analizując jego słowa, po czym wzrokiem ocenił jego przybraną postawę.
- W zależności jaką potem przedstawisz wymówkę dla uczniów - odparł na jego zapytanie. - Ale możesz się tu ukryć. Tylko usiądź prosto. Dbaj o kręgosłup - porzucił swoje plany dotyczące zaopatrzenia się w kawę na rzecz zostania w tym miejscu. Mógł odejść, ignorując Jonathana, jednakże uznał po stopniu jego zmęczenia, że odpuści mu ewentualne użeranie się z innymi nauczycielami.
Odsunął od siebie materiały przygotowane na zajęcia, sięgając po jedną z kartek na brzegu biurka. Niewielki stosik był zapisany charakterem pisma Kassira, a zwykły rzut okiem na treść wskazywał, że formą przypominały w pośpiechu tworzone notatki. Czym też właśnie były - przygotowaniem na studia, a korzystając z chwili przerwy, chciał nieco poczytać o nich.
- Jeśli chcesz, możesz sprawdzić te notatki. Tematyka może okazać się trudna dla licealisty, ale jeśli zaciekawi cię, postaram się wyjaśnić niezrozumiałe terminy. Starożytne szkolnictwo szkolne w wielu kulturach - wyjaśnił pokrótce, dając mu zarazem wybór co do możliwości spędzenia tutaj czasu. Nie zamierzał go jednak bardziej zmuszać czy zachęcać pod tym względem.
Wraz jednak z postępującym czasem, z pokoju wychodzili ludzie, wchodzili, wychodzili... ogólnie również i nauczyciele brali dla siebie moment lub dwa, zamierzając spełniać swojego rodzaju zajęcia nim powróciliby do pracy.
Uniósł brew, analizując jego słowa, po czym wzrokiem ocenił jego przybraną postawę.
- W zależności jaką potem przedstawisz wymówkę dla uczniów - odparł na jego zapytanie. - Ale możesz się tu ukryć. Tylko usiądź prosto. Dbaj o kręgosłup - porzucił swoje plany dotyczące zaopatrzenia się w kawę na rzecz zostania w tym miejscu. Mógł odejść, ignorując Jonathana, jednakże uznał po stopniu jego zmęczenia, że odpuści mu ewentualne użeranie się z innymi nauczycielami.
Odsunął od siebie materiały przygotowane na zajęcia, sięgając po jedną z kartek na brzegu biurka. Niewielki stosik był zapisany charakterem pisma Kassira, a zwykły rzut okiem na treść wskazywał, że formą przypominały w pośpiechu tworzone notatki. Czym też właśnie były - przygotowaniem na studia, a korzystając z chwili przerwy, chciał nieco poczytać o nich.
- Jeśli chcesz, możesz sprawdzić te notatki. Tematyka może okazać się trudna dla licealisty, ale jeśli zaciekawi cię, postaram się wyjaśnić niezrozumiałe terminy. Starożytne szkolnictwo szkolne w wielu kulturach - wyjaśnił pokrótce, dając mu zarazem wybór co do możliwości spędzenia tutaj czasu. Nie zamierzał go jednak bardziej zmuszać czy zachęcać pod tym względem.
Wraz jednak z postępującym czasem, z pokoju wychodzili ludzie, wchodzili, wychodzili... ogólnie również i nauczyciele brali dla siebie moment lub dwa, zamierzając spełniać swojego rodzaju zajęcia nim powróciliby do pracy.
Nie spodziewał się, że się zgodzi.
Jeszcze przez chwilę obserwował go w ciszy, zupełnie jakby spodziewał się, że wypowiedziane słowa były jedynie podstępem. Nie wyglądało jednak na to, by nagle miał zmienić zdanie i wyrzucić go na zewnątrz.
— Zawsze siedzę prosto — skwitował w końcu, przechylając nieznacznie głowę w bok. Nie kłamał. Jakby nie patrzeć, tego właśnie wymagało jego wychowanie. W końcu panicz z dobrego domu nie mógł sobie pozwolić na siedzenie jak niedbały przedstawiciel niższej klasy. Co nie znaczyło, że nie mógł się nachylić w jego stronę z zaczepnym uśmiechem.
— Myślę, że nie potrzebuję wymówki, gdy siedzę w pańskim towarzystwie, panie Kassir. Każdy chciałby być na moim miejscu — ściszył głos, zupełnie jakby ktoś miał stać za drzwiami i ich podsłuchiwać. Puścił mu oko, zaraz się prostując, gdy podążył wzrokiem za jego dłonią.
Wyciągnął rękę po notatki, od razu po jego opisie, celowo zahaczając swoimi palcami o jego. Na tyle, by móc przejechać opuszkami po całej jego dłoni, przed odebraniem tego, co mu zaoferowano.
— Przez chwilę myślałem, że każesz mi sprawdzać kartkówki — zaśmiał się cicho, odwracając w stronę kanapy, na której zaraz zresztą usiadł. Nie miał nic przeciwko czytaniu. Odprężało go to o wiele mocniej niż ględzenie z innymi uczniami, zwłaszcza że przed festiwalem wszyscy mieli do niego miliony tych samych pytań.
Oparł się wygodnie, unosząc je ku górze, zaczynając od samego początku. Od czasu do czasu rzeczywiście pytał go o poszczególne terminy. Lubił historię, ale jednocześnie uczył się jej naprzód wyłącznie w kontekście licealnym. Gdyby Shane zapytał go o materiał z ostatniej klasy, z łatwością odpowiedziałby na wszystkie pytania. Wiedza studentów była jednak o wiele bardziej rozszerzona pod wieloma względami.
Uprzejmie witał się z każdą wchodzącą osobą, od czasu do czasu rzucając zdaniem czy dwoma w odpowiedzi na ich zaczepki, mając jednak doskonałe wytłumaczenie na swoją obecność. Szczególnie że jego ulubiony nauczyciel właśnie na swój sposób udzielał mu prywatnych lekcji. Może nieco innych niż by sobie wymarzył, ale koniec końców lubił go słuchać. Dlatego być może czasem dopytywał nieco więcej, tylko po to, by raczyć się jego głosem. W końcu lubił jego brzmienie nie tylko w łóżku. A sposób, w jaki musiał go obecnie przyciszać ze względu na ich wspólny weekend, sprawiał mu jakąś dziwną satysfakcję, której nie potrafił opisać.
— Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będę czerpał przyjemność z nauki historii w czasie wolnym — zażartował, unosząc palce do ust, gdy przeszli przez ostatnią kartkę. Szkoda, że musiał się pilnować ze względu na wędrujących nauczycieli, jak i złożoną wcześniej obietnicę. Najchętniej położyłby mu się na kolanach i zasnął, słuchając jego opowieści. Chociaż wątpił, by Shane był zachwycony, że ktoś śpi na jego wykładzie.
Uniósł brew w odpowiedzi na jego ciszę, nie dodając jednak nic od siebie. Nie zastanawiał się nawet nad tym, jak odebrał zgodę na zostanie tutaj, lecz brak natychmiastowej reakcji był dla niego wystarczająco podejrzany. Może dlatego też pokręcił głową na jego komentarz, uznając wewnętrznie, że za dużo myśli o niepotrzebnych kwestiach.
Jak na przykład o takich, że mundurek dość dobrze pasował na Everetta.
I zarazem cieszył się, że zakrywał dość dużo.
- Hm... Co jednak nie zmienia faktu, że może kogoś zainteresować, co Pan robił u nauczyciela, Panie Przewodniczący - odparł z lekkim odgryzieniem, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem. Nie zamierzał potwierdzać czy zaprzeczać jego słowom, pozwalając im zawisnąć w powietrzu.
Nie żeby zamierzał, gdy poczuł jego dotyk na swojej dłoni. W takim momencie jak ten zdecydowanie się cieszył, że jego kontrola ciała była na bardzo wysokim poziomie.
- Nie jestem aż tak okrutny - westchnął w odpowiedzi, odprowadzając go wzrokiem. - Zwłaszcza, że chcesz odetchnąć, a nie skupiać umysł na nowo.
Nie widział problemu z tłumaczeniem mu wszystkiego, co potrzebował wiedzieć. Przerywał jedynie w momencie witania się z przybyłymi, bardziej poświęcając uwagę między swoimi dokumentami, którymi zajął się międzyczasie, a terminami dla Jonathana. Jego głos był cierpliwy, miękki i zarazem cichy. Ból gardła nadal dawał po sobie znać, przypominając delikatnie o tym, co dokładnie było przyczyną tego stanu.
Dobrze było jednak dać resztki choroby jako wymówkę.
- Może zaszczepiłem w tobie nowe hobby - odpowiedział na jego słowa, gdy już skończyli. Musiał przyznać, że to było i dla niego bardzo miłe doświadczenie. Poznanie Jonathana od strony, gdy nie przejawiał swojej gwałtownej natury, a skupienie Shane'a nie obejmowało jego nagiego ciała. Poznawanie go od strony o wiele bardziej ludzkiej i kulturowej, budując przy tym przyjemną część relacji, nieskupiającej się na tym, jak bardzo ulegał mu w danych momentach. Nie chcąc, mogłoby się dać wyłapać w pewnym momencie, że ciemnowłosego ciągnęło do piękna, ale zarazem coś wypaliło się w nim powodując, że nie zwrócił swojej uwagi wobec kogoś innego na dzień dzisiejszy. - Jest jakiś fragment, który ci się spodobał bardziej? - zagadał go dodatkowo.
Z tego wszystkiego uznał, że w tej wersji przedstawiał się bardzo słodko.
- Jednakże z tym aktem, zostało około siedem minut do kolejnych zajęć - sięgnął po swój telefon, pokrótce sprawdzając czas. - Więc ma Pan ostatnie chwile odpoczynku przed kolejnymi zajęciami - przesunął na niego wzrok. Wiedział, że sprawienie, by został tutaj nieco dłużej nie stanowiłoby akurat problemu dla żadnego z nich. Wątpił jednak, że to byłaby najbardziej rozsądna decyzja w jego życiu. Nie było mowy o całkowitej prywatności, nie licząc dodatkowo faktu, że Kassir był dość wyjątkowo uparty względem własnego postanowienia wobec ich relacji w szkolnych murach.
Chciał chociaż tego dotrzymać, gdy wszystko inne szlag wzięło.
- To już w tym tygodniu, prawda? Twoja klasa co przygotowała finalnie? - zagadał go jeszcze, kładąc dłonie na biurku i podnosząc się powoli. - Jak będziesz gotowy, możemy iść. Jeśli nie przeszkadza ci, że dostaniesz na dzisiaj tarczę w postaci nauczyciela - zniżył bardziej głos już do szeptu, zastanawiając się, czy powinien rzeczywiście to proponować. Kontynuowanie rozmowy byłoby normalne, ale nie byłoby zarazem niewygodne, gdyby mu towarzyszył ktoś niebędącym uczniem.
Jak na przykład o takich, że mundurek dość dobrze pasował na Everetta.
I zarazem cieszył się, że zakrywał dość dużo.
- Hm... Co jednak nie zmienia faktu, że może kogoś zainteresować, co Pan robił u nauczyciela, Panie Przewodniczący - odparł z lekkim odgryzieniem, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem. Nie zamierzał potwierdzać czy zaprzeczać jego słowom, pozwalając im zawisnąć w powietrzu.
Nie żeby zamierzał, gdy poczuł jego dotyk na swojej dłoni. W takim momencie jak ten zdecydowanie się cieszył, że jego kontrola ciała była na bardzo wysokim poziomie.
- Nie jestem aż tak okrutny - westchnął w odpowiedzi, odprowadzając go wzrokiem. - Zwłaszcza, że chcesz odetchnąć, a nie skupiać umysł na nowo.
Nie widział problemu z tłumaczeniem mu wszystkiego, co potrzebował wiedzieć. Przerywał jedynie w momencie witania się z przybyłymi, bardziej poświęcając uwagę między swoimi dokumentami, którymi zajął się międzyczasie, a terminami dla Jonathana. Jego głos był cierpliwy, miękki i zarazem cichy. Ból gardła nadal dawał po sobie znać, przypominając delikatnie o tym, co dokładnie było przyczyną tego stanu.
Dobrze było jednak dać resztki choroby jako wymówkę.
- Może zaszczepiłem w tobie nowe hobby - odpowiedział na jego słowa, gdy już skończyli. Musiał przyznać, że to było i dla niego bardzo miłe doświadczenie. Poznanie Jonathana od strony, gdy nie przejawiał swojej gwałtownej natury, a skupienie Shane'a nie obejmowało jego nagiego ciała. Poznawanie go od strony o wiele bardziej ludzkiej i kulturowej, budując przy tym przyjemną część relacji, nieskupiającej się na tym, jak bardzo ulegał mu w danych momentach. Nie chcąc, mogłoby się dać wyłapać w pewnym momencie, że ciemnowłosego ciągnęło do piękna, ale zarazem coś wypaliło się w nim powodując, że nie zwrócił swojej uwagi wobec kogoś innego na dzień dzisiejszy. - Jest jakiś fragment, który ci się spodobał bardziej? - zagadał go dodatkowo.
Z tego wszystkiego uznał, że w tej wersji przedstawiał się bardzo słodko.
- Jednakże z tym aktem, zostało około siedem minut do kolejnych zajęć - sięgnął po swój telefon, pokrótce sprawdzając czas. - Więc ma Pan ostatnie chwile odpoczynku przed kolejnymi zajęciami - przesunął na niego wzrok. Wiedział, że sprawienie, by został tutaj nieco dłużej nie stanowiłoby akurat problemu dla żadnego z nich. Wątpił jednak, że to byłaby najbardziej rozsądna decyzja w jego życiu. Nie było mowy o całkowitej prywatności, nie licząc dodatkowo faktu, że Kassir był dość wyjątkowo uparty względem własnego postanowienia wobec ich relacji w szkolnych murach.
Chciał chociaż tego dotrzymać, gdy wszystko inne szlag wzięło.
- To już w tym tygodniu, prawda? Twoja klasa co przygotowała finalnie? - zagadał go jeszcze, kładąc dłonie na biurku i podnosząc się powoli. - Jak będziesz gotowy, możemy iść. Jeśli nie przeszkadza ci, że dostaniesz na dzisiaj tarczę w postaci nauczyciela - zniżył bardziej głos już do szeptu, zastanawiając się, czy powinien rzeczywiście to proponować. Kontynuowanie rozmowy byłoby normalne, ale nie byłoby zarazem niewygodne, gdyby mu towarzyszył ktoś niebędącym uczniem.
Uniósł kącik ust w uśmiechu, pochylając się nieznacznie do przodu.
— A co można robić u nauczyciela, panie Kassir? Chyba nie ma pan jakichś brudnych myśli związanych ze swoim uczniem? — zapytał zaczepnie, puszczając mu oko. On zdecydowanie miał takich całe mnóstwo. I nawet jeśli bardzo się starał, nie był w stanie się powstrzymać od flirtowania z nim w miejscu, w którym nie powinien tego robić. Przynajmniej zachowywał na tyle odpowiedni dystans, by po wejściu kogoś innego do pomieszczenia, bez problemu mógł udawać profesjonalnego pana przewodniczącego i nie wzbudzać żadnych podejrzeń.
"Zwłaszcza że chcesz odetchnąć, a nie skupiać umysł na nowo."
Zaśmiał się cicho w swoją dłoń, kręcąc na boki głową. Urocze. Jak mógł inaczej odbierać w tym momencie Shane'a, który uważał czytanie o historii za odetchnięcie. Jakby nie patrzeć, nauka zawsze wymagała skupienia. Mimo to fakt, że dostał możliwość zgłębienia jednej z miłości Kassira sam w sobie sprawił, że chciał to zrobić. Zobaczyć nieco inną odsłonę, jak i sedno jego pasji, które wychodziło spod jego palców.
Przyglądał mu się z zaciekawieniem na słowa o hobby. Co prawda wątpił, by miał nagle zostać historykiem, ale jeśli w ten sposób miał spędzać z nim więcej czasu...
— Może. Kto wie? Chętnie poczytam więcej Pana prac — zdecydowanie był na to gotów.
Postukał palcem w kartkę, wskazując konkretny fragment, który mocniej przypadł mu do gustu. Zerknął pokrótce na jego telefon, cały czas trzymając kartki w dłoni.
"To już w tym tygodniu, prawda? Twoja klasa co przygotowała finalnie?"
— Zobaczysz. Rozdzieliliśmy jeden pomysł na trzy różne podkategorie zależnie od dnia. Na pewno ci się spodoba. Jeśli nie będziesz miał czasu do nas przyjść to sam cię znajdę — tyle mógł mu obiecać. Choć pytanie, czy w jego przypadku nie brzmiało to bardziej jak groźba.
— Musiałbym zabić ostatnią szarą komórkę, by przeszkadzała mi taka tarcza — przynajmniej przez chwilę mógł sobie pozwolić na większą swobodę, korzystając z faktu, że wszyscy nauczyciele, choć na chwilę postanowili się ulotnić. Spojrzał zresztą w stronę drzwi, mimowolnie nasłuchując zbliżających się kroków, których nie było mu dane usłyszeć. Dobrze dla niego.
Zwrócił się ponownie w jego stronę, wyginając kącik ust ku górze.
— Pana praca, panie Kassir — wyciągnął w jego stronę kartki z zamiarem podania mu ich do ręki. A przynajmniej tak to wyglądało, dopóki nie zabrał ich sprawnie w bok z psotnym uśmiechem, unosząc wyżej, by stworzyć udawaną ścianę pomiędzy jego twarzą a drzwiami. Stanął na palcach, składając na jego ustach krótki, szybki pocałunek, zaraz uciekając sprawnie w bok, by odłożyć pracę na biurko.
— Zapłata za naukę na przerwie — przytknął z rozbawieniem palce do ust, zaraz pokazując mu język — co nie zmienia faktu, że temat naprawdę był ciekawy. A, byłbym zapomniał.
Zabrał plan rozmieszczenia stanowisk, zwracając się w jego stronę.
— Nadal chcesz mi towarzyszyć czy potrzebujesz chwili dla siebie? — zażartował, przesuwając wzrokiem po jego ciele, choć uprzejmie zjechał nim w dół wyłącznie do poziomu jego klatki piersiowej.
— Jeśli potrzebujesz wymówki, mogę ci opowiedzieć, jak wygląda nasz szkolny turniej. W końcu jesteś świeżo upieczonym nauczycielem, który nie miał okazji widzieć go na żywo — oparł dłoń na biodrze, przymykając nieco powieki. Jonathan naprawdę miał talent, że nawet podczas mówienia kompletnie zwyczajnego zdania potrafił tak dobrze manipulować swoim głosem i mimiką, że brzmiał, jakby próbował go uwieść.
Prychnął cicho w odpowiedzi na jego słowa. Brudne myśli? On? Zdecydowanie... no, może troszeczkę. Co nie zmieniało faktu, że prędzej by przeszedł się w samych bokserkach po korytarzu nim by mu to teraz przyznał.
- Można przykładowo odrabiać karne zadania za zasypianie na lekcjach - odciął się mu, wydając z siebie bardziej lodowaty ton. Przynajmniej na pierwsze dwie sekundy, zanim wyrwał mu się z ust cichy śmiech. - Panie Everett, brał Pan kiedyś pod uwagę, że pojęcia mogą być różnie interpretowane w zależności od samej osoby? - tym też pociągnął dalej rozmowę odnośnie możliwych wyobrażeń umieszczonych w ich umysłach. Przecież to nie jest tak, że ich to dotyczyło, prawda? W końcu Przewodniczący Szkoły oraz sam praktykujący nauczyciel zachowywali się całkowicie odpowiednio do swoich stanowisk.
Przynajmniej tak powinno być.
Nie miał pojęcia, co jednak rozbawiło rudowłosego.
Mimo tego, delikatnie uśmiechnął się na jego chęć zapoznania się z podobnego typu tematami. Jakkolwiek by nie było, w swojej prostocie odbierał to za miłe spędzenie czasu razem i w sercu czuł delikatne ciepło, że mógł chociaż część pasji mu przekazać.
- Jeśli twoje znalezienie równa się oderwaniu mnie od nudnego zajęcia, to nie będę protestować - odpowiedział, nie przypisując słów Jonathana jako groźby. Podział zajęć podczas tak sporego wydarzenia zawierał w sobie te przyjemne i nieciekawe aspekty. Dlatego też nie uważał, że wszystko, czego będzie musiał zmuszony się podjąć, będzie podpadało pod jego gust. - Chociaż przychodzenie codziennie może być dość trudne. Zamierzasz mnie brać za rączkę na miejsce? - mogłaby być to zabawna, ale zarazem nierealna wizja. W końcu oderwanie i zmuszenie go do przyjścia w wybrane miejsce skłaniało się do gimnastyki umysłowej oraz słownej, przeznaczonej dla samego otoczenia. Oboje mieli swoje obowiązki, co nie dawało taryfy ulgowej.
Przynajmniej teraz mógł pozwalać sobie samemu na podobne słowa, gdy nie mieli świadków dookoła. Wolał nie być przyłapanym na spoufalaniu się z uczniem, nawet jeśli to był Everett. Albo... zwłaszcza on. I obstawiał, że rudowłosy sam to rozumiał. Dlatego też bez większego zastanowienia się, wyciągnął rękę po swoje notatki, nie spodziewając się jednak podobnego toku wydarzeń. Jedynie jego spojrzenie zdążyło się zmienić na zaskoczone, gdy kartki umknęły z pobliża jego palców, a Jonathan stanął na palcach, zbliżając się zbyt blisko jak na miejsce i okoliczności. Tak też oto został potraktowany pocałunkiem.
- Głupek - wymamrotał, odwracając głowę w bok i zakrywając usta dłonią. Zaskoczenie mieszało się z lekką złością, by finalnie spojrzał na niego zmieszany. - Nie potrzebuję - burknął, na krótki moment tracąc twarz nauczyciela i stając się zwykłym studentem, którego złapał na chwili nieuwagi. - Żebym ja nie zaczął pobierać opłaty za dodatkową naukę - dodał jeszcze, unosząc dłoń i nieznacznie chrząkając w nią.
Musiał przyznać, że czuł się zły na siebie, że opuścił gardę. Był zły przez to, że sam gest mu sprawiał przyjemność, gdzie samemu chciał trzymać się swojego postanowienia, bez pozwolenia, by na terenie placówki jego spokój zostałby zaburzony.
- Posłucham, zanim wpadnę na pomysł, byś pisał referat z tej dodatkowej nauki - odciął się w końcowych zdaniach, odzyskując swoją twarz. - Więc? Na jakiej podstawie działa i czego się spodziewać? - pociągnął temat, przechodząc do biurka, aby wziąć z niego dwie białe teczki. Ich wygląd wskazywał na to, że zawierały w sobie sporą zawartość.
- Notatki na kolejne zajęcia - wyjaśnił pokrótce. - Dobrze, Panie Everett. Więc na którym piętrze ma Pan zajęcia? - zapytał go, podchodząc do drzwi i otwierając je, by chłopak wyszedł jako pierwszy. Zamierzał dotrzymać słowa i aż do dojścia pod drzwi odpowiedniej sali nie zmieniać decyzji i towarzyszyć mu jako jego osobista tarcza antyuczniowska.
- Można przykładowo odrabiać karne zadania za zasypianie na lekcjach - odciął się mu, wydając z siebie bardziej lodowaty ton. Przynajmniej na pierwsze dwie sekundy, zanim wyrwał mu się z ust cichy śmiech. - Panie Everett, brał Pan kiedyś pod uwagę, że pojęcia mogą być różnie interpretowane w zależności od samej osoby? - tym też pociągnął dalej rozmowę odnośnie możliwych wyobrażeń umieszczonych w ich umysłach. Przecież to nie jest tak, że ich to dotyczyło, prawda? W końcu Przewodniczący Szkoły oraz sam praktykujący nauczyciel zachowywali się całkowicie odpowiednio do swoich stanowisk.
Przynajmniej tak powinno być.
Nie miał pojęcia, co jednak rozbawiło rudowłosego.
Mimo tego, delikatnie uśmiechnął się na jego chęć zapoznania się z podobnego typu tematami. Jakkolwiek by nie było, w swojej prostocie odbierał to za miłe spędzenie czasu razem i w sercu czuł delikatne ciepło, że mógł chociaż część pasji mu przekazać.
- Jeśli twoje znalezienie równa się oderwaniu mnie od nudnego zajęcia, to nie będę protestować - odpowiedział, nie przypisując słów Jonathana jako groźby. Podział zajęć podczas tak sporego wydarzenia zawierał w sobie te przyjemne i nieciekawe aspekty. Dlatego też nie uważał, że wszystko, czego będzie musiał zmuszony się podjąć, będzie podpadało pod jego gust. - Chociaż przychodzenie codziennie może być dość trudne. Zamierzasz mnie brać za rączkę na miejsce? - mogłaby być to zabawna, ale zarazem nierealna wizja. W końcu oderwanie i zmuszenie go do przyjścia w wybrane miejsce skłaniało się do gimnastyki umysłowej oraz słownej, przeznaczonej dla samego otoczenia. Oboje mieli swoje obowiązki, co nie dawało taryfy ulgowej.
Przynajmniej teraz mógł pozwalać sobie samemu na podobne słowa, gdy nie mieli świadków dookoła. Wolał nie być przyłapanym na spoufalaniu się z uczniem, nawet jeśli to był Everett. Albo... zwłaszcza on. I obstawiał, że rudowłosy sam to rozumiał. Dlatego też bez większego zastanowienia się, wyciągnął rękę po swoje notatki, nie spodziewając się jednak podobnego toku wydarzeń. Jedynie jego spojrzenie zdążyło się zmienić na zaskoczone, gdy kartki umknęły z pobliża jego palców, a Jonathan stanął na palcach, zbliżając się zbyt blisko jak na miejsce i okoliczności. Tak też oto został potraktowany pocałunkiem.
- Głupek - wymamrotał, odwracając głowę w bok i zakrywając usta dłonią. Zaskoczenie mieszało się z lekką złością, by finalnie spojrzał na niego zmieszany. - Nie potrzebuję - burknął, na krótki moment tracąc twarz nauczyciela i stając się zwykłym studentem, którego złapał na chwili nieuwagi. - Żebym ja nie zaczął pobierać opłaty za dodatkową naukę - dodał jeszcze, unosząc dłoń i nieznacznie chrząkając w nią.
Musiał przyznać, że czuł się zły na siebie, że opuścił gardę. Był zły przez to, że sam gest mu sprawiał przyjemność, gdzie samemu chciał trzymać się swojego postanowienia, bez pozwolenia, by na terenie placówki jego spokój zostałby zaburzony.
- Posłucham, zanim wpadnę na pomysł, byś pisał referat z tej dodatkowej nauki - odciął się w końcowych zdaniach, odzyskując swoją twarz. - Więc? Na jakiej podstawie działa i czego się spodziewać? - pociągnął temat, przechodząc do biurka, aby wziąć z niego dwie białe teczki. Ich wygląd wskazywał na to, że zawierały w sobie sporą zawartość.
- Notatki na kolejne zajęcia - wyjaśnił pokrótce. - Dobrze, Panie Everett. Więc na którym piętrze ma Pan zajęcia? - zapytał go, podchodząc do drzwi i otwierając je, by chłopak wyszedł jako pierwszy. Zamierzał dotrzymać słowa i aż do dojścia pod drzwi odpowiedniej sali nie zmieniać decyzji i towarzyszyć mu jako jego osobista tarcza antyuczniowska.
— Oczywiście. Gdybym nie zdawał sobie z tego sprawy, nie formułowałbym wielu zdań tak, by brzmiały w odpowiedni sposób wyłącznie dla naszej dwójki, nie wzbudzając podejrzeń u innych — obdarzył go niezwykle uroczym uśmiechem, przesuwając powoli palcami po włosach, by ułożyć je w odpowiedni sposób.
Fakt, że nie zabronił mu się znaleźć, bez wątpienia podtrzymywał jego dobry humor. Gdyby rzucił czymś o przeszkadzaniu czy niefatygowaniu się, pewnie zrobiłby dobrą minę do złej gry, ale jego entuzjazm mimo wszystko mocno by spadł. W tym wypadku puścił mu jedynie oko.
— Upewnię się, by to robić, nie przeszkadzając ci jednocześnie w obowiązkach, które rzeczywiście wymagają twojej obecności. Mam w końcu całkiem niezłą siatkę informacyjną — z samym dyrektorem na czele. Mężczyzna uwielbiał w końcu skakać wokół Everetta, wiedząc jak mocno przekłada się to na wszelkiego rodzaju dotacje. Nie żeby chłopak jakoś szczególnie o to prosił. Głównie dla niego i jego rodziców liczyło się, by miał po prostu zaoferowany odpowiedni poziom nauczania.
— Z chęcią bym to zrobił, ale obawiam się, że musimy z tym poczekać do końca twoich praktyk. Ale wtedy z pewnością nie będę się hamować — zapewnił go, mierząc go wzrokiem od dołu do góry, zatrzymując się na jego twarzy. Miał już całą masę planów, które zamierzał wtedy wcielić w życie. Na ten moment musieli jednak jeszcze poczekać.
— Chciałbym co prawda obiecać, że będę to robił codziennie, ale gdyby wypadło coś nagłego, wyszedłbym na niesłownego. Zostanę więc przy tym, że zrobię co w mojej mocy.
"Żebym ja nie zaczął pobierać opłaty za dodatkową naukę."
Roześmiał się cicho, przesuwając powoli językiem po dolnej wardze.
— Jeśli opłaty będą wyglądały jak moje to jestem gotów przejść przez całą historię od starożytności do czasów współczesnych, panie Kassir — uwielbiał oglądać zmiany w jego mimice. Doskonale wiedział, że doprowadza go do szału... ale wiedział też jak mocno zmieniają się jego reakcje i odpowiedzi, zależnie od postępującej relacji. W przeszłości bez wątpienia wyrzuciłby go za drzwi. Teraz jednak mimo irytacji, nadal nie zrezygnował z pomysłu pójścia razem z nim. Dlatego właśnie, jeśli Kassirowi wydawało się, że odpuści od wciągnięcia go w pewne czynności na terenie szkoły, nawet nie wiedział jak bardzo się mylił.
A Jonathan miał to do siebie, że uwielbiał testować jego granice. I zdecydowanie zamierzał je przekraczać tak długo jak to tylko możliwe.
— Och, chcesz mnie wykorzystać do darmowej roboty? Z nadzieją, że może będziesz mógł wykorzystać coś z mojego referatu do własnej pracy? — zażartował, czekając aż do niego dołączy. Spojrzał na teczki, zaraz uśmiechając się ciepło w jego stronę. Niektóre zmiany w jego nastroju pojawiały się wyjątkowo szybko. Nie zamierzał jednak udawać, że nie docenia tego, co dla niego robił.
Przycisnął teczkę do klatki piersiowej jedną ręką, drugą opuszczając luźno wzdłuż ciała. Właśnie w ten sposób przybrał perfekcyjny wygląd szkolnego przewodniczącego, jednocześnie nie wyglądając przesadnie sztywno.
— Na drugim piętrze. Co do turnieju... co prawda powiedziałem, że pewnie nie wie Pan jak działa, ale w rzeczywistości z reguły zawody mają własną transmisję na cały kraj. Szczególnie finały. Chociaż nie wiem czy miał Pan okazję jakiekolwiek oglądać? Od tego zależy czy mam opisywać każdy ich szczegół, a może tylko odgórne zasady wewnętrzne — przeniósł na niego wzrok, zachowując bezpieczną odległość, jak i sprawnie wymijając innych uczniów.
Ciężko było mu określić obecnie własne uczucia względem Everetta. Z jednej strony go irytował, nie tylko swoimi tekstami, ale podejściem, zachowaniem i całą bezczelnością, zamaskowaną poprzez parę miłych słówek i odpowiednią mimiką twarzy. Jakże chętnie dałby się ponieść emocjom i czystym przyłożeniem wymazałby mu ten uśmieszek, oraz pewność siebie. Wkurzał go wystarczająco bardzo, by musiał sam się pilnować, aby nie zrobić czegoś głupiego. Zarazem z drugiej strony, miękka strona młodszego, jaką widział i odczuł, powodowała, że coś w nim stopniowo topniało. Wspomnienie ciepła pocałunku, bliskości jego w zwykłym geście przytulenia... Nie miał na tyle nieczułego serca, by nie ulegać temu.
Zwłaszcza, że na swoje nieszczęście, chłopak miał idealną aparycję i umiejętności, gdzie cała reszta całkowicie sprzeczała się z tym, co sobie ustalił.
- Można powiedzieć, że szykuje się dla mnie taryfa ulgowa? - żachnął odnośnie jego zamiaru wyciągania go z zajęć. Nachylił się lekko w jego stronę, czując, że to jeden z tych granicznych momentów, gdzie ciężko było mu określić własne odczucia. - Pamiętaj, że najpierw twoje obowiązki, a potem losowe wyciąganie praktykanta.
Uniósł też brew, gdy usłyszał chęć poczekania do końca praktyk. Musiał przyznać, że jemu samemu było trudno określić, czy ta relacja przetrwa tak długo, dlatego też zaskoczył go jego optymizm pod tym względem.
Chociaż po zastanowieniu uznał, że mógł nie mieć nic przeciwko temu.
- Nie ma co obiecywać, jeśli nie jest to możliwe - w końcu wiedział, że sam podobnie z tym działał. - Chociaż spróbuję rzucić okiem na turniej. Może zlitują się nad biednymi nauczycielami i pozwolą nam finał zobaczyć.
Westchnął cicho. Co ja z nim mam...
- Jedynie poza szkołą - odciął się. - Nie pozwalaj sobie - nie znaczyło nie. I dlatego właśnie tracił nad sobą panowanie, tracąc swoją maskę dotychczasową, dając zarazem przypomnienie wstępne, że jego charakter wcale nie był na tyle anielski, za jaki można było założyć. Podparł dłonią o biodro, mrużąc nieznacznie oczy. - Następnym razem posadzę cię wystarczająco daleko, by podobnego typu pomysły przestały ci wpadać do głowy.
Wolał mu zabrać z dłoni ewentualne bronie do wykorzystania w swoim celu. Drobne pocałunki nie były planami, ale były tak samo niebezpieczne, gdy istniało ryzyko przyłapania ich. Był gotów przysiąc, że gdyby ktoś wszedł zaraz po tym ruchu, jego serce by wyskoczyło mu z klatki piersiowej.
- Wpiszę cię w źródło. Co ty na to? - odparł, uśmiechając się z lekka złośliwie na jego zaczepkę. Oczywiście, nie zamierzał wykorzystywać jego prac i przypisywać do siebie. Trzymał się swoich zasad.
Przynajmniej te mógł, które nie były związane z pożądaniem.
- Miałem, chociaż ciężko mi powiedzieć, że oglądałem to od początku. Jeśli dobrze pamiętam, zwycięzca turnieju dostaje sporą nagrodę, prawda? - zastanowił się na głos. - Ale nie o to pytałeś... Hm... - zastanowił się, samemu międzyczasie wymijając przechodzących naprzeciwko uczniów. - Wydaje mi się, że była mowa o możliwości wygrania rundy za pomocą punktów technicznych. W głównej części też jest generowany teren walki, eliminacje mają suchą arenę. Chyba lepiej, jak mi sam opiszesz, bo jednak jesteś z tym na bieżąco, a zasady są zmieniane co roku - przynajmniej tyle mogli, ile pozwalał im obecnie czas na dotarcie na miejsce. - Zwłaszcza, że w tamtym roku doszło do śmiertelnych ofiar.
Zwłaszcza, że na swoje nieszczęście, chłopak miał idealną aparycję i umiejętności, gdzie cała reszta całkowicie sprzeczała się z tym, co sobie ustalił.
- Można powiedzieć, że szykuje się dla mnie taryfa ulgowa? - żachnął odnośnie jego zamiaru wyciągania go z zajęć. Nachylił się lekko w jego stronę, czując, że to jeden z tych granicznych momentów, gdzie ciężko było mu określić własne odczucia. - Pamiętaj, że najpierw twoje obowiązki, a potem losowe wyciąganie praktykanta.
Uniósł też brew, gdy usłyszał chęć poczekania do końca praktyk. Musiał przyznać, że jemu samemu było trudno określić, czy ta relacja przetrwa tak długo, dlatego też zaskoczył go jego optymizm pod tym względem.
Chociaż po zastanowieniu uznał, że mógł nie mieć nic przeciwko temu.
- Nie ma co obiecywać, jeśli nie jest to możliwe - w końcu wiedział, że sam podobnie z tym działał. - Chociaż spróbuję rzucić okiem na turniej. Może zlitują się nad biednymi nauczycielami i pozwolą nam finał zobaczyć.
Westchnął cicho. Co ja z nim mam...
- Jedynie poza szkołą - odciął się. - Nie pozwalaj sobie - nie znaczyło nie. I dlatego właśnie tracił nad sobą panowanie, tracąc swoją maskę dotychczasową, dając zarazem przypomnienie wstępne, że jego charakter wcale nie był na tyle anielski, za jaki można było założyć. Podparł dłonią o biodro, mrużąc nieznacznie oczy. - Następnym razem posadzę cię wystarczająco daleko, by podobnego typu pomysły przestały ci wpadać do głowy.
Wolał mu zabrać z dłoni ewentualne bronie do wykorzystania w swoim celu. Drobne pocałunki nie były planami, ale były tak samo niebezpieczne, gdy istniało ryzyko przyłapania ich. Był gotów przysiąc, że gdyby ktoś wszedł zaraz po tym ruchu, jego serce by wyskoczyło mu z klatki piersiowej.
- Wpiszę cię w źródło. Co ty na to? - odparł, uśmiechając się z lekka złośliwie na jego zaczepkę. Oczywiście, nie zamierzał wykorzystywać jego prac i przypisywać do siebie. Trzymał się swoich zasad.
Przynajmniej te mógł, które nie były związane z pożądaniem.
- Miałem, chociaż ciężko mi powiedzieć, że oglądałem to od początku. Jeśli dobrze pamiętam, zwycięzca turnieju dostaje sporą nagrodę, prawda? - zastanowił się na głos. - Ale nie o to pytałeś... Hm... - zastanowił się, samemu międzyczasie wymijając przechodzących naprzeciwko uczniów. - Wydaje mi się, że była mowa o możliwości wygrania rundy za pomocą punktów technicznych. W głównej części też jest generowany teren walki, eliminacje mają suchą arenę. Chyba lepiej, jak mi sam opiszesz, bo jednak jesteś z tym na bieżąco, a zasady są zmieniane co roku - przynajmniej tyle mogli, ile pozwalał im obecnie czas na dotarcie na miejsce. - Zwłaszcza, że w tamtym roku doszło do śmiertelnych ofiar.
Strona 25 z 25 • 1 ... 14 ... 23, 24, 25
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach