▲▼
First topic message reminder :
Po długiej i nużącej podróży, gdy w końcu opuścili pokład samolotu, wyciągnął Harveya na zewnątrz lotniska najszybciej jak to było tylko możliwe. Ponieważ w mieście była godzina czternasta, trochę zajęło mu złapanie wolnej taksówki. Wrzucili swoje bagaże do bagażnika i gdy usiedli z tyłu, Roro podał od razu kierowcy adres i sprawdził swoją komórkę. Zawsze gdy tu wracał, czuł się dziwnie tylko dlatego, że mógł swobodnie posługiwać się swoim ojczystym językiem, od którego w Kanadzie zaczynał się odzwyczajać. W dodatku chcąc nie chcąc musiał przyznać, że tutejszy klimat i temperatura zdecydowanie bardziej mu odpowiadały, głównie przez sam fakt, że nie musiał nosić kurtki.
– Pojedziemy do hotelu, tam coś zjemy. Może być? – zerknął na Harveya chcąc sprawdzić, czy taki rozwój sytuacji mu odpowiada.
Po długiej i nużącej podróży, gdy w końcu opuścili pokład samolotu, wyciągnął Harveya na zewnątrz lotniska najszybciej jak to było tylko możliwe. Ponieważ w mieście była godzina czternasta, trochę zajęło mu złapanie wolnej taksówki. Wrzucili swoje bagaże do bagażnika i gdy usiedli z tyłu, Roro podał od razu kierowcy adres i sprawdził swoją komórkę. Zawsze gdy tu wracał, czuł się dziwnie tylko dlatego, że mógł swobodnie posługiwać się swoim ojczystym językiem, od którego w Kanadzie zaczynał się odzwyczajać. W dodatku chcąc nie chcąc musiał przyznać, że tutejszy klimat i temperatura zdecydowanie bardziej mu odpowiadały, głównie przez sam fakt, że nie musiał nosić kurtki.
– Pojedziemy do hotelu, tam coś zjemy. Może być? – zerknął na Harveya chcąc sprawdzić, czy taki rozwój sytuacji mu odpowiada.
Harvey powoli kończył jeść, kiedy Roro dostał kopertę. Nie odrywał się, tylko w spokoju zjadł obiad do końca. Emocje znajomego, czytającego list nie udzieliły mu się, a nawet późniejsza coraz głośniejsza wymiana zdań. Wpierw patrzył na wszystkich zebranych przy stole, a potem już tylko na matkę. Chociaż nie rozumiał słów, to samo zachowanie matki i syna było aż nadto jasne. Uważał, że i jedni i drugie zachowuje się niedojrzale i prymitywnie. Fotograf czuł się gorzko rozbawiony tą farsą, w duchu obiecał sobie, że weźmie to jako lekcję i nigdy więcej nie wpakuje się w podobną sytuację, nawet jeśli będzie to oznaczało pozostawienie samej osoby z którą się zaprzyjaźnił czy w której jakimś cudem zakochał. Temu komuś oszczędzi świadka nieprzyjemnej sytuacji, a sobie wysokiego prawdopodobieństwa na pogorszenie zdania o jednej i drugiej stronie konfliktu.
Kiedy znajomy dostał w twarz, Harvey lekko zacisnął zęby. Nie miał zamiaru się wtrącać i bronić młodszego, dopóki nie zaczęłaby mu się dziać poważna krzywda, zachował wystudiowanym przez lata pracy dystans i największą możliwą obiektywność.
Chodźmy stad? Potrzebowałeś zostać spoliczkowanym, żeby zrozumieć, że lepiej dać spokój, wyjść? Cóż, to i tak dobrze, że nie chciałeś oddać i kontynuować tego... – myślał Harvey. Wstał, na pożegnanie skinął głową i wyszedł z Roro. Dał mu się złapać za rękę i prowadzić, ale szybko się wyślizgnął i szedł obok. Kiedy znajomy zatrzymał się i zaczął zdejmować mu obrączkę, Kanadyjczyk w pierwszej chwili nie zrozumiał, o co chodzi, ale kiedy tylko się zorientował, spojrzał na Li poważnie, może nawet groźnie.
– Co ty...? – nie dokończył. Nie podobało mu się, że ktoś poza nim w ogóle tej obrączki dotknął, nie mówiąc już o tym, że mu ją zdjął. Na szczęście Li jej nie zabrał. Po co to w ogóle było? Zazdrość? Chwilę jeszcze patrzył na młodszego, jak idzie chodnikiem, a potem ruszył za nim. Kiedy mijali węższą, pustą uliczkę, Harvey złapał Roro mocno za ramię i pociągnął w bok, a potem zamiast go puścić, przytulił do siebie. Liczył się z tym, że może zostać odepchnięty, nie ufał młodszemu, który na pewno był jeszcze pod wpływem silnych emocji, ale czułby się źle, gdyby ot tak szedł, udając, że nic się nie stało.
– Li... – mruknął i przez chwilę mocniej go ścisnął. Potem kawałek się osunął, trzymając dłonie na jego barkach. – Co to, do jasnej cholery było? O co chodziło?
Kiedy znajomy dostał w twarz, Harvey lekko zacisnął zęby. Nie miał zamiaru się wtrącać i bronić młodszego, dopóki nie zaczęłaby mu się dziać poważna krzywda, zachował wystudiowanym przez lata pracy dystans i największą możliwą obiektywność.
Chodźmy stad? Potrzebowałeś zostać spoliczkowanym, żeby zrozumieć, że lepiej dać spokój, wyjść? Cóż, to i tak dobrze, że nie chciałeś oddać i kontynuować tego... – myślał Harvey. Wstał, na pożegnanie skinął głową i wyszedł z Roro. Dał mu się złapać za rękę i prowadzić, ale szybko się wyślizgnął i szedł obok. Kiedy znajomy zatrzymał się i zaczął zdejmować mu obrączkę, Kanadyjczyk w pierwszej chwili nie zrozumiał, o co chodzi, ale kiedy tylko się zorientował, spojrzał na Li poważnie, może nawet groźnie.
– Co ty...? – nie dokończył. Nie podobało mu się, że ktoś poza nim w ogóle tej obrączki dotknął, nie mówiąc już o tym, że mu ją zdjął. Na szczęście Li jej nie zabrał. Po co to w ogóle było? Zazdrość? Chwilę jeszcze patrzył na młodszego, jak idzie chodnikiem, a potem ruszył za nim. Kiedy mijali węższą, pustą uliczkę, Harvey złapał Roro mocno za ramię i pociągnął w bok, a potem zamiast go puścić, przytulił do siebie. Liczył się z tym, że może zostać odepchnięty, nie ufał młodszemu, który na pewno był jeszcze pod wpływem silnych emocji, ale czułby się źle, gdyby ot tak szedł, udając, że nic się nie stało.
– Li... – mruknął i przez chwilę mocniej go ścisnął. Potem kawałek się osunął, trzymając dłonie na jego barkach. – Co to, do jasnej cholery było? O co chodziło?
Jak mantrę powtarzał sobie tylko w myślach nie rycz, nie rycz..., kiedy Harvey przyciągnął go do siebie w uliczce. Nawet nie myślał o tym, żeby go od siebie odtrącić, zachłannie przykleił się do niego, jakby nie widział go przez kilka lat. Z jednej strony czuł ulgę, a z drugiej było mu żal, że stracił na zawsze coś ważnego. Ale przecież nauczył się już bez tego żyć, więc dlaczego było mu teraz tak smutno?
Na pytanie fotografa pokręcił tylko lekko głową, chociaż nie zamierzał siedzieć cicho. Nie widział żadnych powodów, dla których miałby zataić przed fotografem całą sytuację i o co tak naprawdę chodziło, tym bardziej, że on przecież tam z nim był. Gdy uspokoił się na tyle, żeby móc swobodnie mówić, wbił wzrok w swoje dłonie i w bransoletkę, którą zaczął się trochę nerwowo bawić.
– Ojciec zostawił mi list, w którym napisał, że mam przestać się wygłupiać, wrócić do kraju i znaleźć w końcu prawdziwą pracę... że jestem najstarszym synem i moim obowiązkiem jest zająć się rodziną, w przeciwnym razie nie dostanę ani jednego juana. – prychnął cicho ciągle nie mogąc uwierzyć, że to wszystko stało się naprawdę. – Jednym z argumentów mamy, który miał mnie zmusić do powrotu było to, że powiedziała sąsiadom, że studiuję za granicą i czas wracać, bo zaczną coś podejrzewać. – podczas wyjaśniania nie patrzył na twarz Harveya, ponieważ było mu wręcz wstyd, że fotograf musiał tego doświadczyć. Jednak po chwili podniósł na niego wzrok chcąc sprawdzić jak zareagował na jego słowa. Stał chwilę w ciszy patrząc na jego twarz, po czym znowu wlepił wzrok w swoją bransoletkę. – Dostałem, bo powiedziałem, że jesteś moim chłopakiem. – dokończył prawie szeptem bojąc się spojrzeć fotografowi w oczy, bo równie dobrze, Harvey mógł sobie nie życzyć przypinania go pod taką metkę, w dodatku po ostatniej nocy. – Przepraszam, że cię tam zabrałem, że musiałeś tego słuchać i to oglądać... – spojrzał w bok zostawiając w końcu swoją bransoletkę w spokoju.
Na pytanie fotografa pokręcił tylko lekko głową, chociaż nie zamierzał siedzieć cicho. Nie widział żadnych powodów, dla których miałby zataić przed fotografem całą sytuację i o co tak naprawdę chodziło, tym bardziej, że on przecież tam z nim był. Gdy uspokoił się na tyle, żeby móc swobodnie mówić, wbił wzrok w swoje dłonie i w bransoletkę, którą zaczął się trochę nerwowo bawić.
– Ojciec zostawił mi list, w którym napisał, że mam przestać się wygłupiać, wrócić do kraju i znaleźć w końcu prawdziwą pracę... że jestem najstarszym synem i moim obowiązkiem jest zająć się rodziną, w przeciwnym razie nie dostanę ani jednego juana. – prychnął cicho ciągle nie mogąc uwierzyć, że to wszystko stało się naprawdę. – Jednym z argumentów mamy, który miał mnie zmusić do powrotu było to, że powiedziała sąsiadom, że studiuję za granicą i czas wracać, bo zaczną coś podejrzewać. – podczas wyjaśniania nie patrzył na twarz Harveya, ponieważ było mu wręcz wstyd, że fotograf musiał tego doświadczyć. Jednak po chwili podniósł na niego wzrok chcąc sprawdzić jak zareagował na jego słowa. Stał chwilę w ciszy patrząc na jego twarz, po czym znowu wlepił wzrok w swoją bransoletkę. – Dostałem, bo powiedziałem, że jesteś moim chłopakiem. – dokończył prawie szeptem bojąc się spojrzeć fotografowi w oczy, bo równie dobrze, Harvey mógł sobie nie życzyć przypinania go pod taką metkę, w dodatku po ostatniej nocy. – Przepraszam, że cię tam zabrałem, że musiałeś tego słuchać i to oglądać... – spojrzał w bok zostawiając w końcu swoją bransoletkę w spokoju.
Nie zareagował na kręcenie głową Roro. Chciał usłyszeć, o co chodziło, uważał, że miał do tego prawo, skoro rozmawiali także o nim, poza tym sam znajomy go tam chciał, nie wyobrażał sobie, żeby teraz udali, że nic się nie stało. Kiedy usłyszał o tym, że Roro przyznał się do bycia parą z nim, puścił młodszego i opuścił ramiona wzdłuż swojego ciała. Wydawał się lekko zaskoczony i zdezorientowany, ale nie zły.
– Czekaj, czekaj... – uciszył jego przeprosiny zainteresowany innym tematem. – Po co to powiedziałeś? To był jakiś argument, żeby coś jej udowodnić?
– Czekaj, czekaj... – uciszył jego przeprosiny zainteresowany innym tematem. – Po co to powiedziałeś? To był jakiś argument, żeby coś jej udowodnić?
Widząc reakcję fotografa na swoje słowa przestraszył się, że pomyśli, że się nim tylko posłużył. Zacisnął zęby, gdy Harvey go puścił i przestąpił z nogi na nogę.
– Żeby nie chciała, żebym został. – wyjaśnił cicho i znowu zaczął bawić się swoją bransoletką bojąc się, że Harveyowi bardzo nie spodobało się to co usłyszał. – Bo nie będzie chciała kogoś takiego za syna i zostawi mnie w spokoju. – z przybitym wyrazem twarzy wzruszył lekko ramionami jakby chciał pokazać, że było mu całkowicie obojętne co będzie myśleć o nim jego własna matka tylko po to, żeby mieć spokój. – Harvey... – spojrzał w jego zielone oczy i zrobił mały krok do przodu, żeby się do niego przybliżyć. – Naprawdę cię przepraszam za te ostatnie dni.
– Żeby nie chciała, żebym został. – wyjaśnił cicho i znowu zaczął bawić się swoją bransoletką bojąc się, że Harveyowi bardzo nie spodobało się to co usłyszał. – Bo nie będzie chciała kogoś takiego za syna i zostawi mnie w spokoju. – z przybitym wyrazem twarzy wzruszył lekko ramionami jakby chciał pokazać, że było mu całkowicie obojętne co będzie myśleć o nim jego własna matka tylko po to, żeby mieć spokój. – Harvey... – spojrzał w jego zielone oczy i zrobił mały krok do przodu, żeby się do niego przybliżyć. – Naprawdę cię przepraszam za te ostatnie dni.
Harvey zacisnął usta i na moment przymknął powieki. No jasne...
– Ustaliliśmy, że nie będziesz tego mówił – przypomniał i spojrzał na znajomego poważnie. – Gdyby nie było mi obojętnie, co myśli o mnie teraz twoja rodzina... – zaczął, ale spojrzał w górę i westchnął. Gdybanie nie jest potrzebne, nie gdybamy, nie oskarżamy, tak? Tak. Nie znał tych ludzi, oni nie znali jego, nieważne, czy wiedzą, że sypia z Roro czy nie.
Drugi raz zignorował przeprosiny.
– A czemu twoja siostra tak krzywiła się, kiedy patrzyła na moją obrączkę? Właściwie oni teraz... – przerwał. Do fotografa dotarł kolejny fakt, który, gdyby Harvey nie był tak spokojny, zirytowałby go nie na żarty. Westchnął z rozczarowaniem i zniecierpliwieniem. – Nie przeszkadza mi, że mają mnie za geja czy kogokolwiek innego, ale przez to, że nie trzymałeś się jednej wersji, oni teraz myślą, że mam żonę i dziecko, a ty jesteś moim młodym kochankiem. Cudownie. – Zaśmiał się gorzko. Następnym razem, kiedy przyjdzie mu do głowy, aby kłamać i trzymać konspirację z Li, szybko zrezygnuje z takiego planu. – Nie dziwię się, że dostałeś w twarz, skoro w taki sposób przedstawiłeś im sytuację – dodał.
– Ustaliliśmy, że nie będziesz tego mówił – przypomniał i spojrzał na znajomego poważnie. – Gdyby nie było mi obojętnie, co myśli o mnie teraz twoja rodzina... – zaczął, ale spojrzał w górę i westchnął. Gdybanie nie jest potrzebne, nie gdybamy, nie oskarżamy, tak? Tak. Nie znał tych ludzi, oni nie znali jego, nieważne, czy wiedzą, że sypia z Roro czy nie.
Drugi raz zignorował przeprosiny.
– A czemu twoja siostra tak krzywiła się, kiedy patrzyła na moją obrączkę? Właściwie oni teraz... – przerwał. Do fotografa dotarł kolejny fakt, który, gdyby Harvey nie był tak spokojny, zirytowałby go nie na żarty. Westchnął z rozczarowaniem i zniecierpliwieniem. – Nie przeszkadza mi, że mają mnie za geja czy kogokolwiek innego, ale przez to, że nie trzymałeś się jednej wersji, oni teraz myślą, że mam żonę i dziecko, a ty jesteś moim młodym kochankiem. Cudownie. – Zaśmiał się gorzko. Następnym razem, kiedy przyjdzie mu do głowy, aby kłamać i trzymać konspirację z Li, szybko zrezygnuje z takiego planu. – Nie dziwię się, że dostałeś w twarz, skoro w taki sposób przedstawiłeś im sytuację – dodał.
Na słowa Harveya poczuł się, jakby ktoś właśnie z impetem uderzył go cegłą w głowę. O ile wcześniej miał jakieś znikome pokłady pewności co do zaistniałej sytuacji, tak teraz wszystko z niego uszło, kiedy zdał sobie sprawę jak bardzo wszystko zrujnował.
Odsunął się od Harveya i mając gdzieś, czy ściana budynku jest brudna, oparł się o nią plecami i podniósł głowę spoglądając w zachmurzone niebo. Mógł tu jednak nie zabierać ze sobą fotografa, mógł tu nawet nie przyjeżdżać... i wszystko byłoby dobrze. A teraz? Teraz co? Umarł mu ojciec, sprawił, że jego matka go znienawidziła, ciągle zraża do siebie Harveya... Nie chciał ciągle się nad sobą użalać i ryczeć, ale ostatnie dni go przytłoczyły, mimo że starał się poradzić sobie z tą sytuacją
– Wo bu xing le... – powiedział cicho i kiedy zorientował się, że mówi po chińsku spojrzał na fotografa i siląc się na delikatny uśmiech i powstrzymanie nadchodzących ze zrezygnowania łez, powtórzył raz jeszcze, tym razem po angielsku. – Mam dosyć. – pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami. Wiedział, że Harvey mógł wziąć go za kogoś nie potrafiącego szczerze rozmawiać na trudne tematy, kogoś kto nie potrafi ponosić odpowiedzialności za swoje działania, w dodatku rozmawiając z matką nie był w stanie zapanować nad swoimi emocjami, ale to wszystko go przerosło. O boże... Osunął się po ścianie i ukucnął pod nią, złożył ręce jak do modlitwy i przyłożył je do twarzy. – Czy... – zaczął, ale jego głos był zachrypnięty i niewyraźny, dlatego zanim kontynuował, zamknął oczy i odchrząknął cicho. – Możemy porozmawiać o tym później? Gdy wrócimy do hotelu? – poprosił prawie szeptem, żeby Harvey nie mógł usłyszeć, jak bardzo rozchwiany był jego głos w tym momencie.
Odsunął się od Harveya i mając gdzieś, czy ściana budynku jest brudna, oparł się o nią plecami i podniósł głowę spoglądając w zachmurzone niebo. Mógł tu jednak nie zabierać ze sobą fotografa, mógł tu nawet nie przyjeżdżać... i wszystko byłoby dobrze. A teraz? Teraz co? Umarł mu ojciec, sprawił, że jego matka go znienawidziła, ciągle zraża do siebie Harveya... Nie chciał ciągle się nad sobą użalać i ryczeć, ale ostatnie dni go przytłoczyły, mimo że starał się poradzić sobie z tą sytuacją
– Wo bu xing le... – powiedział cicho i kiedy zorientował się, że mówi po chińsku spojrzał na fotografa i siląc się na delikatny uśmiech i powstrzymanie nadchodzących ze zrezygnowania łez, powtórzył raz jeszcze, tym razem po angielsku. – Mam dosyć. – pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami. Wiedział, że Harvey mógł wziąć go za kogoś nie potrafiącego szczerze rozmawiać na trudne tematy, kogoś kto nie potrafi ponosić odpowiedzialności za swoje działania, w dodatku rozmawiając z matką nie był w stanie zapanować nad swoimi emocjami, ale to wszystko go przerosło. O boże... Osunął się po ścianie i ukucnął pod nią, złożył ręce jak do modlitwy i przyłożył je do twarzy. – Czy... – zaczął, ale jego głos był zachrypnięty i niewyraźny, dlatego zanim kontynuował, zamknął oczy i odchrząknął cicho. – Możemy porozmawiać o tym później? Gdy wrócimy do hotelu? – poprosił prawie szeptem, żeby Harvey nie mógł usłyszeć, jak bardzo rozchwiany był jego głos w tym momencie.
Kiedy Roro podszedł do ściany i się po niej osunął, Harvey zbliżył się i stanął naprzeciwko, a kiedy znajomy nie kazał mu się odsunąć, kucnął przed nim. Patrzył po prostu, a po chwili położył też czubki palców na jego kolanie w oszczędnym, ale jednak pocieszającym geście.
– Jasne, jasne. Ja... No wiesz, nie zawsze jestem wystarczająco empatyczny – przyznał się. Wiedział, że często zbyt skupiał się na logice, a za mało na uczuciach. – Czasem trzeba mi przypominać. – Pomyślał, że może powinien nie dorzucać swoich pięciu groszy, milczeć i nigdy więcej nie poruszać tematu? Wiedział, że gdyby nie porozmawiał o tym z Roro teraz, sam z siebie raczej więcej by do tego nie wrócił, choć zmieniłby swoje podejście i wyciągnął konsekwencje. Więc właściwie czemu nie machnął ręką i nie olał tematu? Ze sceptycznością stwierdził, że to chyba przez niechęć do stwarzania między nim a Li większego dystansu, wolał powiedzieć, co zauważył teraz, niż odsuwać się i patrzeć na problemy z daleka.
Dotknął jeszcze ramienia Roro i wstał. Podszedł do ulicy i zatrzymał przejeżdżającą taksówkę, a potem wyciągnął rękę do znajomego, zapraszając go tym do wnętrza auta.
Gdy dojechali na miejsce, sam zapłacił za taksówkę i poszedł do hotelu, pilnując znajomego i obserwując go. W drodze podjął decyzję, aby już nie wypominać młodszemu tego, jak się zachował i coś się stało, nie analizować, nie myśleć, żeby nie dzielić się swoją opinią, żeby potraktować Roro jak kogoś potrzebującego wsparcia przyjaciela, a nie analizy biznesowej. No, panie Whitlock, uczy się pan nowego podejścia, brawo.
Po wejściu do ich pokoju, odłożył klucz na szafkę i rozłożył ramiona w geście zachęcającym do przytulenia się, tym samym pozwalając młodszemu zadecydować, czy tego chce.
– Jasne, jasne. Ja... No wiesz, nie zawsze jestem wystarczająco empatyczny – przyznał się. Wiedział, że często zbyt skupiał się na logice, a za mało na uczuciach. – Czasem trzeba mi przypominać. – Pomyślał, że może powinien nie dorzucać swoich pięciu groszy, milczeć i nigdy więcej nie poruszać tematu? Wiedział, że gdyby nie porozmawiał o tym z Roro teraz, sam z siebie raczej więcej by do tego nie wrócił, choć zmieniłby swoje podejście i wyciągnął konsekwencje. Więc właściwie czemu nie machnął ręką i nie olał tematu? Ze sceptycznością stwierdził, że to chyba przez niechęć do stwarzania między nim a Li większego dystansu, wolał powiedzieć, co zauważył teraz, niż odsuwać się i patrzeć na problemy z daleka.
Dotknął jeszcze ramienia Roro i wstał. Podszedł do ulicy i zatrzymał przejeżdżającą taksówkę, a potem wyciągnął rękę do znajomego, zapraszając go tym do wnętrza auta.
Gdy dojechali na miejsce, sam zapłacił za taksówkę i poszedł do hotelu, pilnując znajomego i obserwując go. W drodze podjął decyzję, aby już nie wypominać młodszemu tego, jak się zachował i coś się stało, nie analizować, nie myśleć, żeby nie dzielić się swoją opinią, żeby potraktować Roro jak kogoś potrzebującego wsparcia przyjaciela, a nie analizy biznesowej. No, panie Whitlock, uczy się pan nowego podejścia, brawo.
Po wejściu do ich pokoju, odłożył klucz na szafkę i rozłożył ramiona w geście zachęcającym do przytulenia się, tym samym pozwalając młodszemu zadecydować, czy tego chce.
Korzystając z wyciągniętej do niego dłoni Harveya wstał z ziemi i otrzepując swoje ubrania, powędrował nieco ospale za nim do taksówki. Podczas jazdy starał się nie skupiać na fotografie, bo wtedy wyrzuty sumienia zjadłyby go w kilka sekund, a emocje wypłynęłyby z niego jak z Niagary, dlatego siedział cicho wpatrzony w okno i analizował każdą godzinę dzisiejszego dnia. Gdy dotarli do hotelu, wysiadł za znajomym z taksówki i mimo że trzymał się go blisko, nadal nie zagajał żadnej rozmowy ani o nic nie pytał, tylko z przygaszeniem wszedł za nim do ich pokoju. Jednak gdy zerknął na Harveya, chcąc upewnić się, czy nigdzie przypadkiem się nie wybiera, żeby nie siedzieć tutaj z nim i zobaczył jego zachęcająco otwarte ramiona, stał bez ruchu i przez kilka sekund wpatrywał się w jego twarz chcąc wybadać jego nastrój. Jednak po chwili puściło jego wcześniejsze wycofanie i skorzystał z jego zachęcającego gestu, przylgnął do jego klatki piersiowej i objął go splatając swoje ramiona za jego plecami. Zamknął oczy i westchnął cicho nie mogąc uwierzyć jak bardzo było mu to potrzebne. Oh, skończ się mazać w końcu...
Nie odsuwając się od Harveya wygiął lekko głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczu. Uśmiechnął się smutno i raz jeszcze przytulił się do niego mocno.
– Skoczę pod prysznic... – zaczął cicho i odsunął się w końcu powoli od fotografa. – Chcę ściągnąć już z siebie te rzeczy. – wskazał na swoje ubrania i pochylił się nad swoim plecakiem, wyciągając z niego o wiele wygodniejsze i w normalniejszym dla niego kolorze rzeczy.
Nie odsuwając się od Harveya wygiął lekko głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczu. Uśmiechnął się smutno i raz jeszcze przytulił się do niego mocno.
– Skoczę pod prysznic... – zaczął cicho i odsunął się w końcu powoli od fotografa. – Chcę ściągnąć już z siebie te rzeczy. – wskazał na swoje ubrania i pochylił się nad swoim plecakiem, wyciągając z niego o wiele wygodniejsze i w normalniejszym dla niego kolorze rzeczy.
Cierpliwie czekał, czy znajomy się zdecyduje przytulić, starał się nie zrażać ani nie peszyć tą chwilą zawahania. Wreszcie objął go i zaczął uspokajająco gładzić całą powierzchnią jednej z dłoni po plecach. Nie puszczał, dopóki młodszy sam się nie cofnął. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
– Ja w tym czasie zapalę. – Zrobił jak powiedział, w samotności oddał się nałogowi, w trakcie zauważył też nieodebraną wiadomość na telefonie, ale zamiast odpisać, połączył się, oparł telefon na szafce nocnej, a sam przysiadł na łóżku. Prowadził wideorozmowę ze swoją znajomą używając migowego, nie przerwał pospiesznie nawet kiedy usłyszał, że Roro wyszedł z łazienki, tylko dokończył spokojnie wątek, pożegnał się i dopiero wtedy rozłączył. W tym czasie zdążył też dopalić, dlatego ułożył się wygodnie w poprzek łóżka.
– Rozmawiałem z moją nauczycielką migowego, nie pamiętam, czy ci mówiłem, ale zaprzyjaźniłem się z nią – rzucił luźno i skupił całą uwagę na Li. – Wróciła z bankietu, pytała co u mnie, więc opowiedziałem jej, ale bez szczegółów – zapewnił, nie chcąc, żeby młodszy pomyślał, że zamierza rozpowiadać jego historię na lewo i prawo. – Kazała cię uściskać i złożyć wyrazy współczucia – dodał i podszedł do niego i przekazał uścisk, naprawdę obejmując Roro i przez chwilę mocno go do siebie tuląc.
– Ja w tym czasie zapalę. – Zrobił jak powiedział, w samotności oddał się nałogowi, w trakcie zauważył też nieodebraną wiadomość na telefonie, ale zamiast odpisać, połączył się, oparł telefon na szafce nocnej, a sam przysiadł na łóżku. Prowadził wideorozmowę ze swoją znajomą używając migowego, nie przerwał pospiesznie nawet kiedy usłyszał, że Roro wyszedł z łazienki, tylko dokończył spokojnie wątek, pożegnał się i dopiero wtedy rozłączył. W tym czasie zdążył też dopalić, dlatego ułożył się wygodnie w poprzek łóżka.
– Rozmawiałem z moją nauczycielką migowego, nie pamiętam, czy ci mówiłem, ale zaprzyjaźniłem się z nią – rzucił luźno i skupił całą uwagę na Li. – Wróciła z bankietu, pytała co u mnie, więc opowiedziałem jej, ale bez szczegółów – zapewnił, nie chcąc, żeby młodszy pomyślał, że zamierza rozpowiadać jego historię na lewo i prawo. – Kazała cię uściskać i złożyć wyrazy współczucia – dodał i podszedł do niego i przekazał uścisk, naprawdę obejmując Roro i przez chwilę mocno go do siebie tuląc.
Gdy po porządnym prysznicu i przebrany w szary, zwykły t-shirt i czarne jeansy wyszedł z łazienki z mokrymi włosami, zatrzymał się na moment w drzwiach, kiedy zobaczył, ze Harvey rozmawia z kimś w języku migowym tak samo, jak kiedyś w restauracji. Starając się być cicho odłożył swoje rzeczy do plecaka i grzebiąc w nim dla zabicia czasu, przyglądał się dyskretnie gestykulującym dłoniom fotografa. Słuchając o jego nauczycielce uśmiechnął się lekko, ale odrobinę zaniepokoił się, że opowiadał o całym zajściu swojej przyjaciółce, ale na szczęście szybko został uspokojony. Wstał prostując nogi i zdziwił się, kiedy Harvey znowu do niego podszedł i przytulił go. Jednak tym razem nie wahał się, tylko objął jego ramiona i zamknął oczy wdychając zapach dopiero co wypalonej cygaretki, który ostatnimi czasy zamiast go drażnić, uspokajał.
Stojąc w ramionach fotografa poczuł wielką potrzebę przeproszenia go po raz kolejny za wszystko czego musiał tutaj doświadczyć, jednak zanim cokolwiek powiedział, zastanowił się nad sytuacją. Chociaż sam prosił, czy nie mogliby porozmawiać o tym gdy będą już w hotelu, to jakoś nie mógł się przemóc by ponowić ten temat. Bał się kolejnej reakcji znajomego, nie chciał dzisiaj do tego wracać i psuć reszty dnia, a przeprosiny mogą sprawić, że tak właśnie będzie. Może gdy emocje trochę opadną poruszą ten temat, jeśli Harvey będzie chciał, ale sam nie zamierzał proponować jego kontynuacji. Na pewno nie dzisiaj.
- Podziękuj jej ode mnie następnym razem. - powiedział cicho otwierając oczy. Delikatnie z nadal nadszarpniętą pewnością siebie popchnął lekko fotografa swoim biodrem w stronę łóżka. Chciał się na nim położyć albo chociaż usiąść, bo miał już serdecznie dość na dzisiaj stania. Kładąc się w poprzek łóżka z twarzą zwróconą w stronę znajomego, uśmiechnął się niepewnie i złapał dłoń Harveya, przyciągając ją sobie do twarzy.
- Cieszę się, że już możesz normalnie mówić, bez migania. - powiedział spokojnie i przymknął oczy chcąc wchłonąć jak najwięcej ofiarowanej mu czułości.
Stojąc w ramionach fotografa poczuł wielką potrzebę przeproszenia go po raz kolejny za wszystko czego musiał tutaj doświadczyć, jednak zanim cokolwiek powiedział, zastanowił się nad sytuacją. Chociaż sam prosił, czy nie mogliby porozmawiać o tym gdy będą już w hotelu, to jakoś nie mógł się przemóc by ponowić ten temat. Bał się kolejnej reakcji znajomego, nie chciał dzisiaj do tego wracać i psuć reszty dnia, a przeprosiny mogą sprawić, że tak właśnie będzie. Może gdy emocje trochę opadną poruszą ten temat, jeśli Harvey będzie chciał, ale sam nie zamierzał proponować jego kontynuacji. Na pewno nie dzisiaj.
- Podziękuj jej ode mnie następnym razem. - powiedział cicho otwierając oczy. Delikatnie z nadal nadszarpniętą pewnością siebie popchnął lekko fotografa swoim biodrem w stronę łóżka. Chciał się na nim położyć albo chociaż usiąść, bo miał już serdecznie dość na dzisiaj stania. Kładąc się w poprzek łóżka z twarzą zwróconą w stronę znajomego, uśmiechnął się niepewnie i złapał dłoń Harveya, przyciągając ją sobie do twarzy.
- Cieszę się, że już możesz normalnie mówić, bez migania. - powiedział spokojnie i przymknął oczy chcąc wchłonąć jak najwięcej ofiarowanej mu czułości.
Położył się na łóżku i pozwolił przyciągnąć swoją dłoń, nawet sam zaczął głaskać młodszego kciukiem. Miganie, no tak. Przypomniało mu się, że przecież powinien przejść jeszcze jedną operację, ale się na nią nie zgodził. Wolał nie martwić tym Roro i zatrzymał tę informację dla siebie.
– Też się cieszę – odpowiedział tylko po to, aby podtrzymać temat. Uznał, że niezwiązana z dzisiejszym dniem rozmowa może choć na chwilę odciągnąć uwagę Li. – Chociaż to nie było aż takie złe. Nie miałem wtedy ochoty na poznawanie nowych ludzi i opowiadanie im o sobie, sam z siebie nigdy dużo nie mówiłem, a wciąż mogłem słuchać. – Zaczął przesuwać opuszkami po twarzy Roro, głaskać go po czole, brwiach, nosie i policzkach, a potem też po skroniach i brodzie, nie poświęcając na to zbyt wiele uwagi, ale wciąż działając łagodnie. – Szczęście w nieszczęściu, że nie mogłem mówić, a nie na przykład straciłem wzrok. Wtedy na pewno byłoby gorzej. – Teraz dłonią zabłądził wyżej, we włosy młodszego, które zaczął głaskać, nie przejmując się tym, że są jeszcze mokre. – No i nie poznałbym Eleonory, najbardziej eleganckiej kobiety, jaką kiedykolwiek spotkałem. Rozmowa z nią jest jak picie białego wina i czytanie dawnej łagodnej, ale bystrze napisanej opowieści pełnej pięknych słów. – Naturalnie utrata głosu wpłynęła drastycznie na kontakty fotografa z byłym narzeczonym, ale o tym tez nie chciał w takiej chwili mówić. – No i, ostatecznie, pewnie gdyby nie tamto wydarzenie – Harvey dalej nie lubił nazywać swojego wyjazdu wypadkiem. – Pewnie nie poznałbym ciebie.
– Też się cieszę – odpowiedział tylko po to, aby podtrzymać temat. Uznał, że niezwiązana z dzisiejszym dniem rozmowa może choć na chwilę odciągnąć uwagę Li. – Chociaż to nie było aż takie złe. Nie miałem wtedy ochoty na poznawanie nowych ludzi i opowiadanie im o sobie, sam z siebie nigdy dużo nie mówiłem, a wciąż mogłem słuchać. – Zaczął przesuwać opuszkami po twarzy Roro, głaskać go po czole, brwiach, nosie i policzkach, a potem też po skroniach i brodzie, nie poświęcając na to zbyt wiele uwagi, ale wciąż działając łagodnie. – Szczęście w nieszczęściu, że nie mogłem mówić, a nie na przykład straciłem wzrok. Wtedy na pewno byłoby gorzej. – Teraz dłonią zabłądził wyżej, we włosy młodszego, które zaczął głaskać, nie przejmując się tym, że są jeszcze mokre. – No i nie poznałbym Eleonory, najbardziej eleganckiej kobiety, jaką kiedykolwiek spotkałem. Rozmowa z nią jest jak picie białego wina i czytanie dawnej łagodnej, ale bystrze napisanej opowieści pełnej pięknych słów. – Naturalnie utrata głosu wpłynęła drastycznie na kontakty fotografa z byłym narzeczonym, ale o tym tez nie chciał w takiej chwili mówić. – No i, ostatecznie, pewnie gdyby nie tamto wydarzenie – Harvey dalej nie lubił nazywać swojego wyjazdu wypadkiem. – Pewnie nie poznałbym ciebie.
Na wspomnienie o ewentualnej utracie wzroku, Roro skrzywił się lekko i przysunął się nieznacznie bliżej do fotografa w geście małego protestu. Nie chciał, żeby Harvey kiedykolwiek stracił tak ważny zmysł. Już sam wolałby nauczyć się dla niego migowego.
Słuchając o jego nauczycielce uśmiechnął się lekko i przymknął oczy wczuwając się w ruchy dłoni fotografa na swojej twarzy. Zaśmiał się cicho przez porównanie Harveya i podniósł lekko głowę.
- Czy ona... no wiesz, jest głucha? - wskazał lekko na swoje uszy, bo skoro Harvey może normalnie już mówić, to dlaczego rozmawiał z nią w migowym języku?
Słysząc puentę fotografa spojrzał w jego oczy i patrzył na niego przez kilka długich sekund, po czym przybliżył się do niego jeszcze bardziej, wtulil twarz w jego szyję i oplótł go ramionami, nie zamierzając go już dzisiaj wypuszczać.
- Wiesz... nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do Kanady. - uniósł głowę i przeczesał powoli włosy fotografa. - Kiedy wrócę do pracy, do zimniejszego klimatu... kiedy pojedziemy zapolować na niedźwiedzie... - powiedział ciszej i spojrzał w jego oczy chcąc wybadać, czy Harvey nadal chce go ze sobą zabrać na oglądanie gwiazd.
Słuchając o jego nauczycielce uśmiechnął się lekko i przymknął oczy wczuwając się w ruchy dłoni fotografa na swojej twarzy. Zaśmiał się cicho przez porównanie Harveya i podniósł lekko głowę.
- Czy ona... no wiesz, jest głucha? - wskazał lekko na swoje uszy, bo skoro Harvey może normalnie już mówić, to dlaczego rozmawiał z nią w migowym języku?
Słysząc puentę fotografa spojrzał w jego oczy i patrzył na niego przez kilka długich sekund, po czym przybliżył się do niego jeszcze bardziej, wtulil twarz w jego szyję i oplótł go ramionami, nie zamierzając go już dzisiaj wypuszczać.
- Wiesz... nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do Kanady. - uniósł głowę i przeczesał powoli włosy fotografa. - Kiedy wrócę do pracy, do zimniejszego klimatu... kiedy pojedziemy zapolować na niedźwiedzie... - powiedział ciszej i spojrzał w jego oczy chcąc wybadać, czy Harvey nadal chce go ze sobą zabrać na oglądanie gwiazd.
– Mmm… – zamruczał zanim odpowiedział. Zastanawiał się, czy wchodzić w szczegóły. – Nie całkiem. Teraz słyszy dość dobrze dzięki implantom, ale przez część życia nie słyszała wcale. Dobrze rozumie słowa i świetnie czyta z ruchu ust, zresztą ma świetną praktykę, jest ambasadorką wielkiej fundacji dla osób z różnymi dysfunkcjami, ale to nawet nie o umiejętności chodzi, tylko o jej upór. – Harvey uśmiechnął się do siebie i kontynuował opowiadanie. – Na początku nie chciałem nic mówić, a tym bardziej używać migowego, więc ona na złość mówiła tylko tak i udawała, że nie rozumie w żaden inny sposób. Z jej strony to była część terapii i to całkiem dobrej. W końcu się przełamałem i zacząłem migać i właściwie od tamtego czasu nigdy nie próbowaliśmy rozmawiać w inny sposób. – Lekko wzruszył ramionami. Nie podejmował więcej tego tematu, tylko oparł policzek o głowę młodszego i w milczeniu odpłynął w swoje myśli. Do teraźniejszości przywołał go Roro. Polowanie na niedźwiedzie? Początkowo nie zrozumiał, podniósł pytająco brew. Ach, takie niedźwiedzie…
– Niedługo wrócimy – zapewnił łagodnie. – Dalej chcesz tu w przyszłości wrócić ot tak, żeby pozwiedzać, przejść się?
– Niedługo wrócimy – zapewnił łagodnie. – Dalej chcesz tu w przyszłości wrócić ot tak, żeby pozwiedzać, przejść się?
Słuchał fotografa z uwagą, po chwili nawet unosząc głowę nieco wyżej by móc przyglądać mu się, kiedy ten opowiadał o nauczycielce. Nie był zazdrosny o ich relację, raczej cieszył się, że kiedy Harvey przeżywał bardzo trudny dla niego okres, miał kogoś, kto po prostu mu pomógł wrócić do normalnego funkcjonowania. Chociaż słuchając tego, było mu po prostu smutno, że fotograf musiał doświadczyć tego wszystkiego, samego zdarzenia, utraty pamięci i zdrowia.
Zanim odpowiedział na pytanie, zastanowił się czy naprawdę chciałby tu wrócić. Mimo że zrezygnował z kontaktów z rodziną, to jednak szkoda byłoby mu rezygnować również ze swojej kultury.
- Hm... chyba bym chciał, jeśli miałbyś ochotę tu kiedyś przyjechać... może niekoniecznie tu, może inna prowincja, inna część kraju. - wzruszył lekko ramionami i z powrotem przytulił się do niego kładąc twarz na jego obojczyku. Leżał z zamkniętymi oczami chłonąc spokój tej chwili, ale przypomniał sobie nagle o czymś, co wcześniej go ciekawiło. - Harvey... nie odpowiadaj jeśli nie chcesz... - zaczął cicho i dotknął jego kieszeni w spodniach zastanawiając się chwilę jak zadać pytanie. - Skąd miałeś nagle tę obrączkę? - zapytał jeszcze ciszej nie będąc do końca pewnym, czy w ogóle miał prawo o to pytać. Co jeśli ta ozdoba wiązała się jakoś z byłym narzeczonym fotografa, a Roro właśnie rozdrapuje stare rany, o których znajomy chciał zapomnieć?
Zanim odpowiedział na pytanie, zastanowił się czy naprawdę chciałby tu wrócić. Mimo że zrezygnował z kontaktów z rodziną, to jednak szkoda byłoby mu rezygnować również ze swojej kultury.
- Hm... chyba bym chciał, jeśli miałbyś ochotę tu kiedyś przyjechać... może niekoniecznie tu, może inna prowincja, inna część kraju. - wzruszył lekko ramionami i z powrotem przytulił się do niego kładąc twarz na jego obojczyku. Leżał z zamkniętymi oczami chłonąc spokój tej chwili, ale przypomniał sobie nagle o czymś, co wcześniej go ciekawiło. - Harvey... nie odpowiadaj jeśli nie chcesz... - zaczął cicho i dotknął jego kieszeni w spodniach zastanawiając się chwilę jak zadać pytanie. - Skąd miałeś nagle tę obrączkę? - zapytał jeszcze ciszej nie będąc do końca pewnym, czy w ogóle miał prawo o to pytać. Co jeśli ta ozdoba wiązała się jakoś z byłym narzeczonym fotografa, a Roro właśnie rozdrapuje stare rany, o których znajomy chciał zapomnieć?
– Jasne, mam ochotę. Mało jest miejsc, do których bym nie chciał pojechać. – Odpowiedział i więcej się nie odzywał. Roro przypomniał mu o wyjeździe pod namiot i o tym Harvey zaczął myśleć, choć szybko wrócił do dzisiejszego dnia i tego, co się działo. Hm? Ach, obrączka.
– Z portfela. – Ach, jakie to proste! Wyjął ją z kieszeni i uniósł do góry obracając w palcach. – Dłuższy czas nosiłem ją na szyi na łańcuszku. Potem, kiedy tamten idiota zaręczył mi się na poważnie, nosiłem ją na palcu, ale szybko zerwaliśmy, więc chciałem się jej pozbyć, wrzucić do rzeki czy gdziekolwiek... Ale nie byłem tego pewny, uznałem, że poczekam, aż sentyment mi minie i wtedy się jej pozbędę. Schowałem ją razem z łańcuszkiem do portfela i tak sobie tam leżała... Szczerze mówiąc zapomniałem o niej. – Opuścił rękę i zaczął bawić się obrączką, ale szybko schował ją do kieszeni. Zerknął na Li. – Czasami sobie przypominałem, jak za coś płaciłem, ale chowałem portfel i znowu zapominałem. – Uśmiechnął się. Od pewnego czasu specjalnie mówił trochę więcej, cały czas chcąc odwrócić uwagę młodszego znajomego od wydarzeń z dzisiejszego dnia.
– Z portfela. – Ach, jakie to proste! Wyjął ją z kieszeni i uniósł do góry obracając w palcach. – Dłuższy czas nosiłem ją na szyi na łańcuszku. Potem, kiedy tamten idiota zaręczył mi się na poważnie, nosiłem ją na palcu, ale szybko zerwaliśmy, więc chciałem się jej pozbyć, wrzucić do rzeki czy gdziekolwiek... Ale nie byłem tego pewny, uznałem, że poczekam, aż sentyment mi minie i wtedy się jej pozbędę. Schowałem ją razem z łańcuszkiem do portfela i tak sobie tam leżała... Szczerze mówiąc zapomniałem o niej. – Opuścił rękę i zaczął bawić się obrączką, ale szybko schował ją do kieszeni. Zerknął na Li. – Czasami sobie przypominałem, jak za coś płaciłem, ale chowałem portfel i znowu zapominałem. – Uśmiechnął się. Od pewnego czasu specjalnie mówił trochę więcej, cały czas chcąc odwrócić uwagę młodszego znajomego od wydarzeń z dzisiejszego dnia.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach