▲▼
First topic message reminder :
Po długiej i nużącej podróży, gdy w końcu opuścili pokład samolotu, wyciągnął Harveya na zewnątrz lotniska najszybciej jak to było tylko możliwe. Ponieważ w mieście była godzina czternasta, trochę zajęło mu złapanie wolnej taksówki. Wrzucili swoje bagaże do bagażnika i gdy usiedli z tyłu, Roro podał od razu kierowcy adres i sprawdził swoją komórkę. Zawsze gdy tu wracał, czuł się dziwnie tylko dlatego, że mógł swobodnie posługiwać się swoim ojczystym językiem, od którego w Kanadzie zaczynał się odzwyczajać. W dodatku chcąc nie chcąc musiał przyznać, że tutejszy klimat i temperatura zdecydowanie bardziej mu odpowiadały, głównie przez sam fakt, że nie musiał nosić kurtki.
– Pojedziemy do hotelu, tam coś zjemy. Może być? – zerknął na Harveya chcąc sprawdzić, czy taki rozwój sytuacji mu odpowiada.
Po długiej i nużącej podróży, gdy w końcu opuścili pokład samolotu, wyciągnął Harveya na zewnątrz lotniska najszybciej jak to było tylko możliwe. Ponieważ w mieście była godzina czternasta, trochę zajęło mu złapanie wolnej taksówki. Wrzucili swoje bagaże do bagażnika i gdy usiedli z tyłu, Roro podał od razu kierowcy adres i sprawdził swoją komórkę. Zawsze gdy tu wracał, czuł się dziwnie tylko dlatego, że mógł swobodnie posługiwać się swoim ojczystym językiem, od którego w Kanadzie zaczynał się odzwyczajać. W dodatku chcąc nie chcąc musiał przyznać, że tutejszy klimat i temperatura zdecydowanie bardziej mu odpowiadały, głównie przez sam fakt, że nie musiał nosić kurtki.
– Pojedziemy do hotelu, tam coś zjemy. Może być? – zerknął na Harveya chcąc sprawdzić, czy taki rozwój sytuacji mu odpowiada.
Oh... a więc jednak były narzeczony. Kiedy Harvey wyciągnął obrączkę i podniósł ją, Roro wpatrywał się w nią bez słowa z trochę smutnym wyrazem twarz, bo nagle zaczął się zastanawiać jak wiele Harvey musiał przeżyć z tamtym facetem i jak blisko siebie musieli być, żeby w ogóle się zaręczyć. Czując na sobie zielone oczy, spojrzał na Harveya i odwzajemnił lekko uśmiech. Co prawda zapytał o to z ciekawości i gdzieś tam w środku może i był odrobinę zazdrosny, ale przecież nie zabroni fotografowi posiadania przeszłości i masy innych związków.
Odpuszczając sobie ten temat zamknął oczy i leżał przez chwilę w spokoju, ale gdy tylko zaczął wracać myślami do wydarzeń z poprzednich godzin, zmarszczył lekko brwi i starając się odgonić od siebie rozżalenie, podniósł się i usiadł po turecku zaraz obok Harveya.
– Jutro po dziewiątej mamy samolot. – powiedział czysto informacyjnie chcąc zająć czymś swoje myśli. Pomyślał, że właściwie powinien być głodny, ponieważ nie zjadł za wiele tam... ale coś wyjątkowo nie miał apetytu, więc nawet nie proponował żadnego jedzenia. – Wiesz już może coś w sprawie tych zdjęć, które robiłeś ostatnio na koncercie? Pojedziesz z nimi w trasę? – zerknął na twarz Harveya mając nadzieję, że jeśli zespołowi spodobają się zdjęcia, to nie zabiorą fotografa w trasę zaraz po ich powrocie do domu.
Odpuszczając sobie ten temat zamknął oczy i leżał przez chwilę w spokoju, ale gdy tylko zaczął wracać myślami do wydarzeń z poprzednich godzin, zmarszczył lekko brwi i starając się odgonić od siebie rozżalenie, podniósł się i usiadł po turecku zaraz obok Harveya.
– Jutro po dziewiątej mamy samolot. – powiedział czysto informacyjnie chcąc zająć czymś swoje myśli. Pomyślał, że właściwie powinien być głodny, ponieważ nie zjadł za wiele tam... ale coś wyjątkowo nie miał apetytu, więc nawet nie proponował żadnego jedzenia. – Wiesz już może coś w sprawie tych zdjęć, które robiłeś ostatnio na koncercie? Pojedziesz z nimi w trasę? – zerknął na twarz Harveya mając nadzieję, że jeśli zespołowi spodobają się zdjęcia, to nie zabiorą fotografa w trasę zaraz po ich powrocie do domu.
Nie mówił nic więcej, tylko ułożył się wygodnie na plecach, kiedy Roro usiadł dalej. Obserwował go z dołu.
– Mhm – mruknął na wzmiankę o samolocie. Podłożył sobie przedramię pod kark i patrzył zastanawiając się, co za myśli kłębią się tam pod tą czarną czupryną.
– Nie, jeszcze nie dostałem odpowiedzi. Czemu pytasz? Chciałbyś jechać ze mną? – spytał bez zbytniego entuzjazmu, ale też nie wyglądając jakby chciał uniknąć towarzystwa młodszego.
Po chwili zmusił się do wstania i zaczął rozbierać. Zdjął sweter i spodnie, złożył i schował do torby, z której później wyjął swój dres do spania. – No, piżama party – zażartował znów siadając na łóżku i zgarniając słodycze, które jeszcze zostały w torebkach.
– Mhm – mruknął na wzmiankę o samolocie. Podłożył sobie przedramię pod kark i patrzył zastanawiając się, co za myśli kłębią się tam pod tą czarną czupryną.
– Nie, jeszcze nie dostałem odpowiedzi. Czemu pytasz? Chciałbyś jechać ze mną? – spytał bez zbytniego entuzjazmu, ale też nie wyglądając jakby chciał uniknąć towarzystwa młodszego.
Po chwili zmusił się do wstania i zaczął rozbierać. Zdjął sweter i spodnie, złożył i schował do torby, z której później wyjął swój dres do spania. – No, piżama party – zażartował znów siadając na łóżku i zgarniając słodycze, które jeszcze zostały w torebkach.
– Nie wiem... czy w ogóle mógłbym jechać i nie chciałbym ci przeszkadzać w pracy. I chyba nie mógłbym zostawić pustego studia na kilka tygodni. – wzruszył lekko ramionami i zaczął obracać wokół nadgarstka swoją bransoletkę. – W ogóle... zastanawiałem się ostatnio czy nie przyjąć do siebie jednego, dwóch tatużystów... żeby mieć więcej czasu dla siebie. – czytaj: dla ciebie – Ale sam nie wiem. – westchnął cicho i zostawił w spokoju bransoletkę.
Uśmiechnął się do Harveya widząc dres i gdy fotograf usiadł na łóżku ze słodyczami, przysunął się do niego i wyciągnął z papierowej torebki duże ciastko, które ugryzł z jednej strony. Powoli przeżuwając to, co miał w ustach, zaczął przyglądać się nadgryzionemu ciastku i ponuro porównywać się do niego. Też był taki wybrakowany i niedoskonały w swoim sposobie działania i myślenia. Pewnie dla swojej rodziny, jest podobnym ciastkiem, tylko jeszcze ze wściekłości zgniecionym pięścią i rzuconym rozszalałym gołębią na pożarcie.
Przez drażniącą go gulę w gardle z trudnością przełknął ciastko i trochę zmuszając się, zjadł szybko resztę, którą trzymał w dłoni.
– Zaraz wrócę. – powiedział cicho, uśmiechnął się uspokajająco do fotografa i wstał z łóżka kierując się do łazienki.
Gdy już w niej był, stanął przy umywalce i spoglądając na siebie w lustrze oparł się dłońmi o jej brzegi. Boże… Odkręcił wodę i nabierając ją na dłonie opłukał swoją twarz czując, że szklą mu się oczy. Odgarnął do tyłu nadal wilgotne włosy i zaczął przyglądać się sobie w lustrze i zastanawiać się, dlaczego właściwie Harvey z nim tu przyjechał, dlaczego się z nim spotyka i dlaczego w ogóle trzyma z nim kontakt. Czy to tylko ze względu na pożądanie? Nie… tak złego zdania o nim miał. Więc dlaczego mijając tyle osób na ulicy, mając o wiele lepszych od niego znajomych, dlaczego poszczęściło się akurat jemu? Komuś takiemu przeciętnemu, kto nie potrafi zadbać o drugą osobę, poradzić sobie ze swoimi problemami i tylko ich sobie dodawać?
Przepłukując raz jeszcze swoją twarz, wyszedł z łazienki i podszedł do Harveya. Bez słowa usiadł na jego udach i objął go mocno za szyję przyklejając się do niego tak mocno jak tylko mógł. Znowu zachciało mu się przepraszać go za wszystko i jednocześnie dziękować za samą jego obecność, ale wolał nie wyduszać z siebie w tym momencie słów, przez które znowu rozkleiłby się jak nastolatka.
Uśmiechnął się do Harveya widząc dres i gdy fotograf usiadł na łóżku ze słodyczami, przysunął się do niego i wyciągnął z papierowej torebki duże ciastko, które ugryzł z jednej strony. Powoli przeżuwając to, co miał w ustach, zaczął przyglądać się nadgryzionemu ciastku i ponuro porównywać się do niego. Też był taki wybrakowany i niedoskonały w swoim sposobie działania i myślenia. Pewnie dla swojej rodziny, jest podobnym ciastkiem, tylko jeszcze ze wściekłości zgniecionym pięścią i rzuconym rozszalałym gołębią na pożarcie.
Przez drażniącą go gulę w gardle z trudnością przełknął ciastko i trochę zmuszając się, zjadł szybko resztę, którą trzymał w dłoni.
– Zaraz wrócę. – powiedział cicho, uśmiechnął się uspokajająco do fotografa i wstał z łóżka kierując się do łazienki.
Gdy już w niej był, stanął przy umywalce i spoglądając na siebie w lustrze oparł się dłońmi o jej brzegi. Boże… Odkręcił wodę i nabierając ją na dłonie opłukał swoją twarz czując, że szklą mu się oczy. Odgarnął do tyłu nadal wilgotne włosy i zaczął przyglądać się sobie w lustrze i zastanawiać się, dlaczego właściwie Harvey z nim tu przyjechał, dlaczego się z nim spotyka i dlaczego w ogóle trzyma z nim kontakt. Czy to tylko ze względu na pożądanie? Nie… tak złego zdania o nim miał. Więc dlaczego mijając tyle osób na ulicy, mając o wiele lepszych od niego znajomych, dlaczego poszczęściło się akurat jemu? Komuś takiemu przeciętnemu, kto nie potrafi zadbać o drugą osobę, poradzić sobie ze swoimi problemami i tylko ich sobie dodawać?
Przepłukując raz jeszcze swoją twarz, wyszedł z łazienki i podszedł do Harveya. Bez słowa usiadł na jego udach i objął go mocno za szyję przyklejając się do niego tak mocno jak tylko mógł. Znowu zachciało mu się przepraszać go za wszystko i jednocześnie dziękować za samą jego obecność, ale wolał nie wyduszać z siebie w tym momencie słów, przez które znowu rozkleiłby się jak nastolatka.
Czekał na znajomego usadawiając się wygodniej, opierając się plecami o wezgłowie i delektując się smakiem egzotycznych czekoladek wysokiej jakości podczas rutynowego przeglądania wiadomości w telefonie. Kiedy Roro wyszedł z łazienki i podszedł bliżej, Harvey odłożył telefon i spojrzał badawczo na znajomego. Huh? Skąd ten nagły przypływ czułości? Czyżby młodszy znów poczuł się przytłoczony? Przytulił go nie zamierzając pytać go o jego stan, wolał zadać inne pytanie, które go ciekawiło, coś weselszego, co jednocześnie byłoby na tyle intensywne, że mogłoby odwrócić uwagę Li od przygnębienia.
– Słuchaj... – zaczął cicho nie odsuwając się i nie sugerując znajomemu, aby się odsunął. – A to, co powiedziałeś rodzinie, to, no... że jesteśmy razem. To prawda?
– Słuchaj... – zaczął cicho nie odsuwając się i nie sugerując znajomemu, aby się odsunął. – A to, co powiedziałeś rodzinie, to, no... że jesteśmy razem. To prawda?
Uparcie nie puszczając szyi znajomego powtarzał sobie w myślach, że ma się opanować i nie rozczulać nad sobą. Słysząc pytanie zabrał swoją twarz z jego ramienia i wygiął lekko głowę, żeby móc spojrzeć na twarz fotografa. Początkowo przestraszył się, że Harvey chciał temu zaprzeczyć, powiedzieć mu, żeby sobie nie wyobrażał za dużo i zatrzymał swoje uczucia dla siebie, ale kiedy nie znalazł na jego twarzy żadnych oznak wściekłości czy odrazy, zjechał wzrokiem po jego ciele.
– Taką mam nadzieję… – powiedział tak cicho, że zaczynał mieć wątpliwości, czy fotograf w ogóle go usłyszał. Wlepiając spojrzenie w brzuch Harveya, skarcił się od raz za swoją powalającą pewność siebie, chociaż po ostatnich godzinach nie ufał samemu sobie już tak bardzo. Nabrał powietrza w płuca i z bezgłośnym wydechem spojrzał w oczy znajomego z większą odwagą. – To prawda. – tym razem powiedział to głośniej i z większym zdecydowaniem. – Więc jeśli tym razem też zaliczysz wokalistę podczas trasy… – uśmiechnął się do niego, ale nadal nieco smutno chcąc mu pokazać, że nie zamierza się tu zaraz rozkleić i jego nastrój zaczyna się poprawiać na tyle, że może żartować o czymś takim. – To… – spojrzał w bok nie za bardzo wiedząc czym miałby go tu postraszyć. – To nie wiem… – zaśmiał się cicho i położył dłoń na jego ramieniu. – Będziesz jadł u mnie tylko skorpiony.
– Taką mam nadzieję… – powiedział tak cicho, że zaczynał mieć wątpliwości, czy fotograf w ogóle go usłyszał. Wlepiając spojrzenie w brzuch Harveya, skarcił się od raz za swoją powalającą pewność siebie, chociaż po ostatnich godzinach nie ufał samemu sobie już tak bardzo. Nabrał powietrza w płuca i z bezgłośnym wydechem spojrzał w oczy znajomego z większą odwagą. – To prawda. – tym razem powiedział to głośniej i z większym zdecydowaniem. – Więc jeśli tym razem też zaliczysz wokalistę podczas trasy… – uśmiechnął się do niego, ale nadal nieco smutno chcąc mu pokazać, że nie zamierza się tu zaraz rozkleić i jego nastrój zaczyna się poprawiać na tyle, że może żartować o czymś takim. – To… – spojrzał w bok nie za bardzo wiedząc czym miałby go tu postraszyć. – To nie wiem… – zaśmiał się cicho i położył dłoń na jego ramieniu. – Będziesz jadł u mnie tylko skorpiony.
Harvey rzeczywiście miałby problem ze zrozumieniem tego, co powiedział Roro, gdyby nie zerknął ja jego usta i po ich ruchu nie odczytał słów. Taak... Bycie razem... W tej chwili, po zeszłej nocy wcale nie czuł się na siłach, aby uczciwie powiedzieć znajomemu, że tak, jest pewien, że bez problemu wyrzeknie się fizycznego kontaktu z innymi. Z gorzkim rozbawieniem stwierdził, że nie pamięta, aby przez dłuższy czas sypiał tylko z jednym partnerem. Z drugiej strony, kiedy mówił to Roro, Harvey nie miał ochoty protestować.
– Nie zamierzam robić niczego z żadnym wokalistą. – Słysząc o skorpionach skrzywił się boleśnie. Och, nie, okrucieństwo! Idealna kara za zdradę. – No i gdybym wiedział wcześniej, że jednak powiesz prawdę swojej matce, oficjalnie poprosiłbym cię o chodzenie w obecności twojej rodziny. – Zachichotał złośliwie. – Wyobrażasz to sobie? Wtedy rzeczywiście należałoby się nam dostać po twarzy, tobie i mi.
– Nie zamierzam robić niczego z żadnym wokalistą. – Słysząc o skorpionach skrzywił się boleśnie. Och, nie, okrucieństwo! Idealna kara za zdradę. – No i gdybym wiedział wcześniej, że jednak powiesz prawdę swojej matce, oficjalnie poprosiłbym cię o chodzenie w obecności twojej rodziny. – Zachichotał złośliwie. – Wyobrażasz to sobie? Wtedy rzeczywiście należałoby się nam dostać po twarzy, tobie i mi.
Słysząc o swojej matce spojrzał w bok trochę walcząc ze sobą, żeby znowu nie dać się przygnębieniu i westchnął głęboko. Opadł na Harveya kładąc mu głowę na ramieniu i zamknął oczy.
– Chyba i tak tylko oberwałoby się mnie, podwójnie. – jęknął i zarzucił ręce na jego szyję. – Harvey… – odsunął się trochę od niego żeby spojrzeć w jego oczy. – Zróbmy coś, wyjdźmy może gdzieś, zjedzmy coś… nie wiem, cokolwiek. Nie chcę dzisiaj tak siedzieć. – zerknął w bok na okno, za którym ciężkie, szare chmury odstraszały ewentualnych zdecydowanych na wyjście na miasto. – Albo nie musimy wychodzić… – znowu oparł się o jego ramię i splótł ręce za jego plecami. – Zamówmy wino do pokoju. – powiedział cicho zgaszonym głosem bez spoglądania na twarz fotografa, bo nie chciał wiedzieć jak Harvey zareagował na ten pomysł.
– Chyba i tak tylko oberwałoby się mnie, podwójnie. – jęknął i zarzucił ręce na jego szyję. – Harvey… – odsunął się trochę od niego żeby spojrzeć w jego oczy. – Zróbmy coś, wyjdźmy może gdzieś, zjedzmy coś… nie wiem, cokolwiek. Nie chcę dzisiaj tak siedzieć. – zerknął w bok na okno, za którym ciężkie, szare chmury odstraszały ewentualnych zdecydowanych na wyjście na miasto. – Albo nie musimy wychodzić… – znowu oparł się o jego ramię i splótł ręce za jego plecami. – Zamówmy wino do pokoju. – powiedział cicho zgaszonym głosem bez spoglądania na twarz fotografa, bo nie chciał wiedzieć jak Harvey zareagował na ten pomysł.
– Nie bój się, nie dałbym jej zrobić ci krzywdy, a przynajmniej byśmy mieli z tego zabawę. – Pogłaskał Roro po głowie lekko mierzwiąc mu włosy. Wyjść... Cóż, widział, że na zewnątrz pogoda nie mogła się zdecydować, czy siec deszczem bardzo mocno, czy tylko mocno, ale jego to jakoś nie odstraszało. Umiałby znaleźć dla siebie rozrywkę gdzieś pod dachem, ale nie sądził, aby taka forma spędzania czasu interesowała tatuażystę.
– Dobrze, zamówmy wino do pokoju, a potem, jeśli nam się będzie chciało, możemy gdzieś wyjść – zaproponował łącząc propozycje niezdecydowanego znajomego. Pozwalał znajomemu wiercić się i choć zwracał uwagę na to, jak młodszy siedział i czy patrzył na niego, kiedy mówił, to nie czuł się źle, kiedy ten opierał się o jego ramię albo dotykał do w co chwila nowym miejscu. – O, chodź zamówmy coś regionalnego. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek pił wino z Chin. – Jeśli znajomy w jakikolwiek sposób chciał tym zaproponować coś więcej, niż grzeczne siedzenie razem, Harvey nie wpadł na to, nawet zaczął kombinować, co można by robić podczas picia. – Zamówisz? Jakoś nie czuję się dziś na siłach mówić po chińsku.
– Dobrze, zamówmy wino do pokoju, a potem, jeśli nam się będzie chciało, możemy gdzieś wyjść – zaproponował łącząc propozycje niezdecydowanego znajomego. Pozwalał znajomemu wiercić się i choć zwracał uwagę na to, jak młodszy siedział i czy patrzył na niego, kiedy mówił, to nie czuł się źle, kiedy ten opierał się o jego ramię albo dotykał do w co chwila nowym miejscu. – O, chodź zamówmy coś regionalnego. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek pił wino z Chin. – Jeśli znajomy w jakikolwiek sposób chciał tym zaproponować coś więcej, niż grzeczne siedzenie razem, Harvey nie wpadł na to, nawet zaczął kombinować, co można by robić podczas picia. – Zamówisz? Jakoś nie czuję się dziś na siłach mówić po chińsku.
Uśmiechnął się lekko, kiwnął głową zgadzając się z Harveyem, po czym wstał i podszedł do hotelowego telefonu i stojąc plecami do fotografa zamówił szybko śliwkowe wino oraz dim sum z krewetkami w środku, bo skoro nie jadł to nie chciał wlewać w siebie alkoholu na pusty żołądek. Odłożył słuchawkę i odwrócił się do Harveya, ale nie wracał do niego. Oparł się plecami o szafkę, na której stał telefon i położył na niej dłoń. Powoli unosząc po kolei palce i stukając nimi cicho o gładką, drewnianą powierzchnie mebla przyglądał się z dystansu fotografowi.
I gdy tak patrzył na jego sylwetkę, zaczął porządkować swoje myśli. Musi przestać się rozczulać nad sobą przez dzisiejszą sytuację i przez ojca. Było, minęło. Nic już nie zmieni w tej sprawie. Kiedy wrócą do Kanady, zacznie żyć całkowicie po swojemu. Nie będzie się przejmować opinią swojej rodziny, najlepiej żeby o niej zapomniał, skupi się tylko na najważniejszych dla niego rzeczach, na studiu i Harveyu. Na nim przede wszystkim. Bo jeśli ma być ze sobą szczery, to naiwnie nie wyobraża sobie teraz swojego życia bez niego.
Odepchnął się od szafki i nadal się nie odzywając podszedł do Harveya, pochylił się nad nim i z zaciętą miną pocałował go delikatnie w usta. Przeszło mu przez myśl, że może fotograf ma go za jakiegoś niestabilnego w emocjach, może myśli, że Roro zapomniał, że całkiem niedawno wrócił z pogrzebu ojca i pokłócił się na amen ze swoją matką, ale jakoś nie wydawał się tym przejmować. Nie chciał zresztą nagle rzucać się teraz na fotografa, chciał tylko go pocałować, po prostu.
Słysząc pukanie do drzwi wyprostował się i nie patrząc na Harveya poszedł otworzyć przeklinając w myślach tę perfekcyjną i błyskawiczną obsługę.
I gdy tak patrzył na jego sylwetkę, zaczął porządkować swoje myśli. Musi przestać się rozczulać nad sobą przez dzisiejszą sytuację i przez ojca. Było, minęło. Nic już nie zmieni w tej sprawie. Kiedy wrócą do Kanady, zacznie żyć całkowicie po swojemu. Nie będzie się przejmować opinią swojej rodziny, najlepiej żeby o niej zapomniał, skupi się tylko na najważniejszych dla niego rzeczach, na studiu i Harveyu. Na nim przede wszystkim. Bo jeśli ma być ze sobą szczery, to naiwnie nie wyobraża sobie teraz swojego życia bez niego.
Odepchnął się od szafki i nadal się nie odzywając podszedł do Harveya, pochylił się nad nim i z zaciętą miną pocałował go delikatnie w usta. Przeszło mu przez myśl, że może fotograf ma go za jakiegoś niestabilnego w emocjach, może myśli, że Roro zapomniał, że całkiem niedawno wrócił z pogrzebu ojca i pokłócił się na amen ze swoją matką, ale jakoś nie wydawał się tym przejmować. Nie chciał zresztą nagle rzucać się teraz na fotografa, chciał tylko go pocałować, po prostu.
Słysząc pukanie do drzwi wyprostował się i nie patrząc na Harveya poszedł otworzyć przeklinając w myślach tę perfekcyjną i błyskawiczną obsługę.
Przysłuchiwał się krótkiej rozmowie, dalej instynktownie łowiąc słowa i starając się jakieś poznać, skojarzyć. Kiedy zapadła cisza, nie próbował jej zakłócać, tylko sam odpowiedział na spojrzenie. Oglądał twarz młodszego, potem kształt jego ramion, klatki piersiowej, bioder, a stamtąd płynne w bok, na jego dłoń i palce, którymi stukał w blat szafki. Oho, a to z jakiego powodu? Ten pocałunek go zaskoczył. Uznał, że Roro chce coś sobie udowodnić, może pokazać, że jest niezależny i może robić co chce i z kim chce? Albo chciał odwrócić swoją uwagę od pogrzebu i zachowania matki? Tak czy siak rzeczywiście wziął młodszego za niestabilnego, ale wiedział, że tatuażysta ma podstawy, aby tak się zachowywać.
Skoro Li zamówił i odebrał wino, Harvey otworzył je i rozlał do przyniesionych razem z trunkiem kieliszków, które postawił na szafce nocnej. Przysiadł na brzegu łóżka czając się, aby sięgnąć po jedzenie, które go zaciekawiło.
– Chcesz się upić i iść spać, co? – spytał ze zrozumieniem, bez kpiny czy złośliwości, w końcu znał ten sposób, sam zapijał (i nie tylko...) smutki. Wziął w rękę jedną z przekąsek, powąchał i ostrożnie nadgryzł. Spodziewał się skorpionów, ale farsz w środku nie wyglądał i nie smakował w taki sposób. Krewetki? To dobry wybór.
– Niezłe – pochwalił podnosząc coś na kształt pierożka i gryząc go odważniej.Verynicki w wersji chińskiej? Jak sprytnie.
Skoro Li zamówił i odebrał wino, Harvey otworzył je i rozlał do przyniesionych razem z trunkiem kieliszków, które postawił na szafce nocnej. Przysiadł na brzegu łóżka czając się, aby sięgnąć po jedzenie, które go zaciekawiło.
– Chcesz się upić i iść spać, co? – spytał ze zrozumieniem, bez kpiny czy złośliwości, w końcu znał ten sposób, sam zapijał (i nie tylko...) smutki. Wziął w rękę jedną z przekąsek, powąchał i ostrożnie nadgryzł. Spodziewał się skorpionów, ale farsz w środku nie wyglądał i nie smakował w taki sposób. Krewetki? To dobry wybór.
– Niezłe – pochwalił podnosząc coś na kształt pierożka i gryząc go odważniej.Verynicki w wersji chińskiej? Jak sprytnie.
Przyglądał się przez chwilę Harveyowi, kiedy otwierał wino i usiadł obok niego zapierając się na wyciągniętych do tyłu ramionach. Zanim odpowiedział spojrzał w czy fotografa chcąc sprawdzić czy przypadkiem nie uważa tego pomysłu za coś głupiego i infantylnego.
– Trochę... – przyznał w końcu kiwając powoli głową. Podniósł jeden z kieliszków i zajrzał do środka delikatnie kręcąc nim tak, że wino zaczęło się kołysać w środku. – Jeśli chcesz się wybrać na miasto z aparatem czy po prostu pozwiedzać to cię nie zatrzymuję. Nie chcę, żebyś się tu nudził ze mną... – uśmiechnął się do niego spokojnie. Nie miał nic przeciwko jego samotnej wycieczce, zdawał sobie sprawę, że z niego Harvey nie ma dziś zbyt wielkiego pożytku. – Tylko wróć na samolot. – chwycił w dwa palce jednego pierożka, zjadł go szybko i popił sporą ilością wina. – I nie odwiedzaj dzielnicy czerwonych latarni. – znowu upił trochę wina i spojrzał na fotografa znad kieliszka z lekkim uśmiechem.
– Trochę... – przyznał w końcu kiwając powoli głową. Podniósł jeden z kieliszków i zajrzał do środka delikatnie kręcąc nim tak, że wino zaczęło się kołysać w środku. – Jeśli chcesz się wybrać na miasto z aparatem czy po prostu pozwiedzać to cię nie zatrzymuję. Nie chcę, żebyś się tu nudził ze mną... – uśmiechnął się do niego spokojnie. Nie miał nic przeciwko jego samotnej wycieczce, zdawał sobie sprawę, że z niego Harvey nie ma dziś zbyt wielkiego pożytku. – Tylko wróć na samolot. – chwycił w dwa palce jednego pierożka, zjadł go szybko i popił sporą ilością wina. – I nie odwiedzaj dzielnicy czerwonych latarni. – znowu upił trochę wina i spojrzał na fotografa znad kieliszka z lekkim uśmiechem.
Zmarszczył brwi słuchając propozycji. Na miasto? Pokręcił głową, ale nie mógł odpowiedzieć, bo miał spory kęs w ustach. Słysząc o dzielnicy czerwonych latarni podniósł brew i posłał Roro zachęcające spojrzenie.
– Nie tym razem i nie bez ciebie – odezwał się, kiedy przełknął dim sum. – Następnym razem możemy iść tam razem i się zabawić. – Oczywiście proponował na poważnie, nie widział problemu w takiej wycieczce, choć był pewny, ze Li nie będzie chciał iść przez wstyd i nieśmiałość. – Nie chciałbym tak iść samemu, skoro przed chwilą mnie poinformowałeś, że jesteśmy razem – przypomniał i sam chwycił kieliszek. Zanim się napił zamieszał trunkiem w naczyniu, powąchał go i uniósł pod światło, a dopiero potem skosztował. Och, śliwki... Jak kompot, tylko z alkoholem. Gdyby ktoś pytał go o zdanie, jego oceną byłoby wzruszenie ramionami.
– Nie tym razem i nie bez ciebie – odezwał się, kiedy przełknął dim sum. – Następnym razem możemy iść tam razem i się zabawić. – Oczywiście proponował na poważnie, nie widział problemu w takiej wycieczce, choć był pewny, ze Li nie będzie chciał iść przez wstyd i nieśmiałość. – Nie chciałbym tak iść samemu, skoro przed chwilą mnie poinformowałeś, że jesteśmy razem – przypomniał i sam chwycił kieliszek. Zanim się napił zamieszał trunkiem w naczyniu, powąchał go i uniósł pod światło, a dopiero potem skosztował. Och, śliwki... Jak kompot, tylko z alkoholem. Gdyby ktoś pytał go o zdanie, jego oceną byłoby wzruszenie ramionami.
On i okolica pełna burdeli, hoteli bez okien i barów z naciągaczami? Nie ma mowy. Podniósł znowu kieliszek do ust i wypił znaczną część wina, jaka się w nim znajdowała.
– Nie musimy iść w takie miejsce, żeby się zabawić. – powiedział cicho i nie robiąc sobie przerwy dopił resztę alkoholu i odstawił pusty kieliszek na szafkę nocną.
Spojrzał na fotografa i z cichym, wesołym prychnięciem, które jak najbardziej oznaczało zadowolenie i uśmiechnął się do niego. Więc to pasuje Harveyowi, tak? To, że Roro powiedział, że są parą? Nie ma nic przeciwko? Na pewno? Czy może jednak to jakaś aluzja, której nie zrozumiał? Przechylił się w bok i położył głowę na udzie Harveya uważając na jego kieliszek. Spoglądając na niego poważnie z dołu zaczął dumać, czy powinien go o to zapytać. Może jednak fotograf przez ten wyjazd tutaj zaczął zauważać, że Roro nie jest dla niego? Że nie pasuje mu jego charakter, zachowanie i styl życia? A może po prostu postara się mu zaufać i będzie mieć nadzieję, że nagle nie znajdzie sobie kogoś lepszego...
Uśmiechnął się znowu do niego zostawiając swoje rozmyślania w spokoju i podłożył sobie rękę pod głowę dla wygody i zerknął na dim sum.
– Podobno krewetki to afrodyzjak. – dopiero gdy to powiedział zmarszczył lekko brwi i spojrzał w bok zastanawiając się, dlaczego on to w ogóle powiedział. Pokręcił lekko głową i podniósł się z nóg Harveya, chwycił butelkę z winem i dolał do swojego pustego kieliszka.
– Nie musimy iść w takie miejsce, żeby się zabawić. – powiedział cicho i nie robiąc sobie przerwy dopił resztę alkoholu i odstawił pusty kieliszek na szafkę nocną.
Spojrzał na fotografa i z cichym, wesołym prychnięciem, które jak najbardziej oznaczało zadowolenie i uśmiechnął się do niego. Więc to pasuje Harveyowi, tak? To, że Roro powiedział, że są parą? Nie ma nic przeciwko? Na pewno? Czy może jednak to jakaś aluzja, której nie zrozumiał? Przechylił się w bok i położył głowę na udzie Harveya uważając na jego kieliszek. Spoglądając na niego poważnie z dołu zaczął dumać, czy powinien go o to zapytać. Może jednak fotograf przez ten wyjazd tutaj zaczął zauważać, że Roro nie jest dla niego? Że nie pasuje mu jego charakter, zachowanie i styl życia? A może po prostu postara się mu zaufać i będzie mieć nadzieję, że nagle nie znajdzie sobie kogoś lepszego...
Uśmiechnął się znowu do niego zostawiając swoje rozmyślania w spokoju i podłożył sobie rękę pod głowę dla wygody i zerknął na dim sum.
– Podobno krewetki to afrodyzjak. – dopiero gdy to powiedział zmarszczył lekko brwi i spojrzał w bok zastanawiając się, dlaczego on to w ogóle powiedział. Pokręcił lekko głową i podniósł się z nóg Harveya, chwycił butelkę z winem i dolał do swojego pustego kieliszka.
Przytaknął skinieniem głowy, choć pomyślał o tym, że dla niego i dla Roro niekoniecznie to samo musi oznaczać dobrą zabawę, bo mieli różne temperamenty i inne doświadczenia za sobą.
Dokończył jedzenie i dopiero wtedy bardziej skupił się na trunku, które pił powoli, nie starając się nawet dotrzymać kroku znajomemu. Nie zareagował na to, że Li położył mu się na udzie, ale uznał, że młodszego musiało ruszyć już to wino, skoro pozwolił sobie na taki gest bez większego skrępowania. Zastanowiło go przez chwilę, czy on naprawdę tak szybko się wstawia, czy to bardziej zasługa efektu placebo i wiary w to, że już po paru łykach może powiedzieć więcej i zachowywać się swobodniej, bo w jego krwiobiegu krążą procenty.
– Też coś takiego słyszałem, ale nie wiem, czy wierzę w te wszystkie afrodyzjaki. – Wzruszył ramionami. – Prędzej uwierzyłbym w magię poppersów – dodał ciszej, mrukliwie, jakby komentował sam dla siebie. Chwycił kieliszek przesunął się głębiej na łóżko, pół leżąc, a pół siedząc. – A ty? Wierzysz? Czułeś kiedykolwiek, aby to na ciebie działało?
Dokończył jedzenie i dopiero wtedy bardziej skupił się na trunku, które pił powoli, nie starając się nawet dotrzymać kroku znajomemu. Nie zareagował na to, że Li położył mu się na udzie, ale uznał, że młodszego musiało ruszyć już to wino, skoro pozwolił sobie na taki gest bez większego skrępowania. Zastanowiło go przez chwilę, czy on naprawdę tak szybko się wstawia, czy to bardziej zasługa efektu placebo i wiary w to, że już po paru łykach może powiedzieć więcej i zachowywać się swobodniej, bo w jego krwiobiegu krążą procenty.
– Też coś takiego słyszałem, ale nie wiem, czy wierzę w te wszystkie afrodyzjaki. – Wzruszył ramionami. – Prędzej uwierzyłbym w magię poppersów – dodał ciszej, mrukliwie, jakby komentował sam dla siebie. Chwycił kieliszek przesunął się głębiej na łóżko, pół leżąc, a pół siedząc. – A ty? Wierzysz? Czułeś kiedykolwiek, aby to na ciebie działało?
- Nie wiem... nigdy nie miałem okazji sprawdzić, ale wątpię w to cudowne działanie. - z pełnym kieliszkiem przysiadł bokiem na skraju łóżka skierowany twarzą do Harveya. - To chyba zależy od osoby, czy właściwe ma na coś ochotę czy nie... i jedynie może sobie wmawiać, że nagle po zjedzeniu krewetki chce jeszcze bardziej. - mówiąc to cały czas spoglądał w swój kieliszek. Ale może przez picie alkoholu zawsze miał mniejsze hamulce, żeby zbliżyć się bardziej do fotografa?
Upił trochę wina i odstawił kieliszek na szafkę, przechylił się do tyłu i położył się na plecach obok Harveya. Spoglądając w sufit podłożył sobie jedną rękę pod głowę i westchnął cicho.
- Nie tak wyobrażasz sobie spędzanie wolnego czasu wieczorem, prawda? - zerknął na niego przepraszająco mając wrażenie, że fotograf musi sie z nim strasznie nudzić. - Powiedz... jak wygląda dla ciebie na przykład taki idealny, piątkowy wieczór? Co chciałbyś robić? Pójść gdzieś?
Upił trochę wina i odstawił kieliszek na szafkę, przechylił się do tyłu i położył się na plecach obok Harveya. Spoglądając w sufit podłożył sobie jedną rękę pod głowę i westchnął cicho.
- Nie tak wyobrażasz sobie spędzanie wolnego czasu wieczorem, prawda? - zerknął na niego przepraszająco mając wrażenie, że fotograf musi sie z nim strasznie nudzić. - Powiedz... jak wygląda dla ciebie na przykład taki idealny, piątkowy wieczór? Co chciałbyś robić? Pójść gdzieś?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach