▲▼
First topic message reminder :
Po długiej i nużącej podróży, gdy w końcu opuścili pokład samolotu, wyciągnął Harveya na zewnątrz lotniska najszybciej jak to było tylko możliwe. Ponieważ w mieście była godzina czternasta, trochę zajęło mu złapanie wolnej taksówki. Wrzucili swoje bagaże do bagażnika i gdy usiedli z tyłu, Roro podał od razu kierowcy adres i sprawdził swoją komórkę. Zawsze gdy tu wracał, czuł się dziwnie tylko dlatego, że mógł swobodnie posługiwać się swoim ojczystym językiem, od którego w Kanadzie zaczynał się odzwyczajać. W dodatku chcąc nie chcąc musiał przyznać, że tutejszy klimat i temperatura zdecydowanie bardziej mu odpowiadały, głównie przez sam fakt, że nie musiał nosić kurtki.
– Pojedziemy do hotelu, tam coś zjemy. Może być? – zerknął na Harveya chcąc sprawdzić, czy taki rozwój sytuacji mu odpowiada.
Po długiej i nużącej podróży, gdy w końcu opuścili pokład samolotu, wyciągnął Harveya na zewnątrz lotniska najszybciej jak to było tylko możliwe. Ponieważ w mieście była godzina czternasta, trochę zajęło mu złapanie wolnej taksówki. Wrzucili swoje bagaże do bagażnika i gdy usiedli z tyłu, Roro podał od razu kierowcy adres i sprawdził swoją komórkę. Zawsze gdy tu wracał, czuł się dziwnie tylko dlatego, że mógł swobodnie posługiwać się swoim ojczystym językiem, od którego w Kanadzie zaczynał się odzwyczajać. W dodatku chcąc nie chcąc musiał przyznać, że tutejszy klimat i temperatura zdecydowanie bardziej mu odpowiadały, głównie przez sam fakt, że nie musiał nosić kurtki.
– Pojedziemy do hotelu, tam coś zjemy. Może być? – zerknął na Harveya chcąc sprawdzić, czy taki rozwój sytuacji mu odpowiada.
Uśmiechnął się słysząc to o krewetce. Miał podobne zdanie, choć czasami chciałby umieć w coś po prostu wierzyć całym sercem i nie potrzebować logicznych dowodów. Kiedy znajomy położył się obok, Harvey zaczął zaczepiać palcem jego przedramię przesuwając to do góry, to znów na dół, a w końcu przestał i zajął się dotykaniem jego bransoletki i skóry w jej okolicach.
– Mmm... – zamruczał ze sceptycznością. – To nie tak, że jedynym idealnym planem jest dla mnie wyjście, muzyka, alkohol, seks i ludzie. Być może tak bym opowiedział, gdybyś zapytał mnie dziesięć lat temu, ale teraz idealny piątkowy wieczór... – Nabrał powietrza, aby kontynuować, ale przez chwilę się zamyślił. – Czasami to po prostu odespanie bez koszmarów całego tygodnia, czasami jeżdżenie po świecie bez większego celu, czasami rzeczywiście ludzie i zabawa, ale równie dobrze bawiłbym się na pustkowiu, z herbatą i ciepłym swetrem, obserwując gwiazdy albo nawet w domu, w luźnych gaciach i z masą dobrego żarcia. – Wzruszył ramionami. – Zresztą... Nie przyjechałem tu żeby się bawić, tylko na pogrzeb twojego ojca – Zsunął się niżej i położył płasko na łóżku, ramię w ramię z Roro. – A ty? Gdybym ja miał przygotować ci idealny piątkowy wieczór, zrobiłbym ci gorącą kąpiel, a potem dał coś do jedzenia i do rysowania. – Dodał z rozbawieniem. – Mylę się?
– Mmm... – zamruczał ze sceptycznością. – To nie tak, że jedynym idealnym planem jest dla mnie wyjście, muzyka, alkohol, seks i ludzie. Być może tak bym opowiedział, gdybyś zapytał mnie dziesięć lat temu, ale teraz idealny piątkowy wieczór... – Nabrał powietrza, aby kontynuować, ale przez chwilę się zamyślił. – Czasami to po prostu odespanie bez koszmarów całego tygodnia, czasami jeżdżenie po świecie bez większego celu, czasami rzeczywiście ludzie i zabawa, ale równie dobrze bawiłbym się na pustkowiu, z herbatą i ciepłym swetrem, obserwując gwiazdy albo nawet w domu, w luźnych gaciach i z masą dobrego żarcia. – Wzruszył ramionami. – Zresztą... Nie przyjechałem tu żeby się bawić, tylko na pogrzeb twojego ojca – Zsunął się niżej i położył płasko na łóżku, ramię w ramię z Roro. – A ty? Gdybym ja miał przygotować ci idealny piątkowy wieczór, zrobiłbym ci gorącą kąpiel, a potem dał coś do jedzenia i do rysowania. – Dodał z rozbawieniem. – Mylę się?
No proszę... ktoś dotyka jego świętej bransoletki, a on nawet nie reaguje. Hm, no tak, w końcu to nie taki zwykły ktoś. Kiedy Harvey zaczął opowiadać mu o jego preferencjach dotyczących wolnego czasu, przekręcił się lekko na bok i podkładając sobie dłonie pod twarz nie spuszczał fotografa z oczu. Gdy ten położył się obok, Roro uśmiechnął się ciepło i pokręcił przecząco głową.
– Nie, kąpiel, jedzenie, kartka i ołówek mi wystarczą... – zawahał się na moment, ale postanowił jednak kontynuować swoją myśl. – Chociaż od dłuższego czasu te ostatnie wolę czymś zastąpić, czymś albo raczej kimś, z kim mogę po prostu porozmawiać, pobyć... Z ołówkiem sobie nie pogadam i się nie napiję. – zaśmiał się lekko i zamknął oczy przysuwając się do fotografa odrobinę bliżej. – Właściwie... – zaczął cicho nadal nie otwierając oczu. – To nie jest do końca tak, że nie lubię tłumów i głośnych miejsc. Po prostu nigdy nie chodziłem po barach, imprezach i klubach czy gdzie tam się jeszcze chodzi w piątkowe wieczory... Nie miałem z kim, a sam nie pójdę, no i przez to trochę nie przywykłem do tłumów i głośnej muzyki. – wzruszył ramionami na tyle ile pozwalała mu obecna pozycja. – Chociaż na ostatnim koncercie, na który mnie zabrałeś, było całkiem fajnie. – otworzył w końcu oczy i spojrzał z uśmiechem na Harveya. – Nikt mnie nie zadeptał i nie okradł.
– Nie, kąpiel, jedzenie, kartka i ołówek mi wystarczą... – zawahał się na moment, ale postanowił jednak kontynuować swoją myśl. – Chociaż od dłuższego czasu te ostatnie wolę czymś zastąpić, czymś albo raczej kimś, z kim mogę po prostu porozmawiać, pobyć... Z ołówkiem sobie nie pogadam i się nie napiję. – zaśmiał się lekko i zamknął oczy przysuwając się do fotografa odrobinę bliżej. – Właściwie... – zaczął cicho nadal nie otwierając oczu. – To nie jest do końca tak, że nie lubię tłumów i głośnych miejsc. Po prostu nigdy nie chodziłem po barach, imprezach i klubach czy gdzie tam się jeszcze chodzi w piątkowe wieczory... Nie miałem z kim, a sam nie pójdę, no i przez to trochę nie przywykłem do tłumów i głośnej muzyki. – wzruszył ramionami na tyle ile pozwalała mu obecna pozycja. – Chociaż na ostatnim koncercie, na który mnie zabrałeś, było całkiem fajnie. – otworzył w końcu oczy i spojrzał z uśmiechem na Harveya. – Nikt mnie nie zadeptał i nie okradł.
Rozumiał potrzebę pogadania z kimś, dlatego nie wyśmiał tego wyznania tylko mruknął cicho w odpowiedzi. Kiedy Roro kontynuował, Harvey patrzył na niego i przerwał tylko na chwilę, kiedy usiadł i sięgnął po kieliszek z winem.
– No widzisz, może z tobą będzie odwrotnie, niż większością ludzi? – Dopił zawartość szkła i z powrotem położył się, ale tym razem na boku, lekko się kuląc, a głowę kładąc na klatce piersiowej młodszego, tak samo jak dłoń, którą przytulił go na poziomie brzucha. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek tak się ułożył, było mu trochę dziwnie, ale zrobił to specjalnie. Chciał obserwować swoją reakcję, ale też reakcję Li.
– Może ty na starość zaczniesz imprezować, kiedy inni mają tego dość? – Zerknął w górę na młodszego. – Możemy kiedyś zaszaleć i wybrać się do jakiegoś baru albo klubu. Wcześniej oczywiście napoję cię winem – dodał i zaśmiał się cicho, podstepnie.
– No widzisz, może z tobą będzie odwrotnie, niż większością ludzi? – Dopił zawartość szkła i z powrotem położył się, ale tym razem na boku, lekko się kuląc, a głowę kładąc na klatce piersiowej młodszego, tak samo jak dłoń, którą przytulił go na poziomie brzucha. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek tak się ułożył, było mu trochę dziwnie, ale zrobił to specjalnie. Chciał obserwować swoją reakcję, ale też reakcję Li.
– Może ty na starość zaczniesz imprezować, kiedy inni mają tego dość? – Zerknął w górę na młodszego. – Możemy kiedyś zaszaleć i wybrać się do jakiegoś baru albo klubu. Wcześniej oczywiście napoję cię winem – dodał i zaśmiał się cicho, podstepnie.
Odwrotnie? Przechylił lekko głowę, żeby móc się przyjrzeć dokładniej fotografowi, kiedy pił wino. Ahh... Gdy Harvey położył się na nim, Roro nie oponował, nawet nie zamierzał. Przypatrywał mu się tylko przez chwilę, po czym objął go ramieniem, a dłoń wplótł w jego włosy. Zamknął oczy i uśmiechnął się sam do siebie nie mogąc uwierzyć jak wiele ulgi daje mu taki bliski, fizyczny kontakt z fotografem, w dodatku po ostatnich wydarzeń, po których mógł nieźle zrazić go do siebie.
Słysząc o wyjściu do baru czy klubu, kiwnął tylko lekko głową i zaśmiał się cicho zgadzając się na ten pomysł. Mimo że nadal nie mógł wyzbyć się obaw dotyczących takich miejsc, to jednak gdyby miał tam iść z fotografem, byłby trochę spokojniejszy.
Gdy nagle zachciało mu się ziewać, zasłonił wierzchem dłoni usta i westchnął cicho po chwili. Zerknął na twarz Harveya z góry, a potem wlepił wzrok w sufit przypominając sobie cały dzisiejszy dzień.
– Hej... – poruszył lekko dłonią, która ciągle była wpleciona we włosy znajomego. – Chodźmy spać. – odsunął się lekko od fotografa i rozciągnął ramiona. Zsunął się lekko z łóżka i nie wstając z jego krawędzi, uniósł biodra, zdjął z siebie spodnie i rzucił je na podłogę. Wszedł z powrotem na łóżko i tym razem kładąc się w normalną stronę, położył głowę na poduszce i klepnął lekko drugą. – No chodź. – uśmiechnął się do niego smutno i naciągnął na siebie kołdrę.
Słysząc o wyjściu do baru czy klubu, kiwnął tylko lekko głową i zaśmiał się cicho zgadzając się na ten pomysł. Mimo że nadal nie mógł wyzbyć się obaw dotyczących takich miejsc, to jednak gdyby miał tam iść z fotografem, byłby trochę spokojniejszy.
Gdy nagle zachciało mu się ziewać, zasłonił wierzchem dłoni usta i westchnął cicho po chwili. Zerknął na twarz Harveya z góry, a potem wlepił wzrok w sufit przypominając sobie cały dzisiejszy dzień.
– Hej... – poruszył lekko dłonią, która ciągle była wpleciona we włosy znajomego. – Chodźmy spać. – odsunął się lekko od fotografa i rozciągnął ramiona. Zsunął się lekko z łóżka i nie wstając z jego krawędzi, uniósł biodra, zdjął z siebie spodnie i rzucił je na podłogę. Wszedł z powrotem na łóżko i tym razem kładąc się w normalną stronę, położył głowę na poduszce i klepnął lekko drugą. – No chodź. – uśmiechnął się do niego smutno i naciągnął na siebie kołdrę.
O proszę, nie spodziewał się tego. Pójdą z Roro do klubu? Jeśli w ogóle do tego dojdzie, Harvey miał nadzieję, że wieczór nie skończy się katastrofą i przestraszonym, zrażonym Li.
Przez ten czas, kiedy milczeli, fotograf prześledził ich wyjazd do Chin, wspominając pobieżnie każą chwilę od wylądowania. Uznał, że to ciężki czas dla niego, nie mówiąc już o tym, co znaczył dla Roro. Zastanawiało go, jak to zmieni życie młodszego w Kanadzie i ich relację. Czy w ogóle na coś wpłynie? Och, w to nie wątpił.
Spać?
– Mhm – zgodził się mruknięciem. Pierwsze, o czym pomyślał to leki nasenne, które bez ociągania wziął wstając z łóżka, a drugie to budzik. Ustawił alarm, podłączył telefon do ładowania i przy okazji zerknął, czy nie postawił niczego w dziwnym miejscu w pokoju albo łazience, tak, że jutro mógłby to przeoczyć. Zauważył, że praktycznie nic nie wyjmował na dłużej z torby, nauczony i przyzwyczajony do podróży i mieszkania w hotelach.
Szybko wrócił do łóżka, od razu przytulając Roro w taki sposób, aby być blisko niego, ale i leżeć w miarę wygodnie. No, teraz może czekać na to, aż leki zaczną działać.
Jak na siebie, szybko zapadł w sen i spokojnie przespał noc, ale chyba byłoby zbyt wesoło, gdyby poszło tak łatwo... Nad ranem, kiedy tarcza słońca jeszcze nie wyjrzała znad horyzontu, ale promienie zaczynały rumienić niebo, Harvey zerwał się z koszmaru, wstał z łóżka i wciąż nie mogąc uspokoić oddechu, przeszedł parę razy wzdłuż okna. Cholera, cholera... Był przerażony i chyba płakał przez sen. Przetarł powieki grzbietem dłoni. No tak... Szlag by to. Ciągle nie mógł się uspokoić, choć zdawał sobie sprawę, że to tylko głupi sen, wytwór jego wyobraźni – strach i wrażenie, że stało się coś złego, a teraz powinien walczyć o swoje życie zbyt mocno siedziały mu w głowie. Otworzył szerzej okno i zapalił cygaretkę, obserwując wschód.
Przez ten czas, kiedy milczeli, fotograf prześledził ich wyjazd do Chin, wspominając pobieżnie każą chwilę od wylądowania. Uznał, że to ciężki czas dla niego, nie mówiąc już o tym, co znaczył dla Roro. Zastanawiało go, jak to zmieni życie młodszego w Kanadzie i ich relację. Czy w ogóle na coś wpłynie? Och, w to nie wątpił.
Spać?
– Mhm – zgodził się mruknięciem. Pierwsze, o czym pomyślał to leki nasenne, które bez ociągania wziął wstając z łóżka, a drugie to budzik. Ustawił alarm, podłączył telefon do ładowania i przy okazji zerknął, czy nie postawił niczego w dziwnym miejscu w pokoju albo łazience, tak, że jutro mógłby to przeoczyć. Zauważył, że praktycznie nic nie wyjmował na dłużej z torby, nauczony i przyzwyczajony do podróży i mieszkania w hotelach.
Szybko wrócił do łóżka, od razu przytulając Roro w taki sposób, aby być blisko niego, ale i leżeć w miarę wygodnie. No, teraz może czekać na to, aż leki zaczną działać.
Jak na siebie, szybko zapadł w sen i spokojnie przespał noc, ale chyba byłoby zbyt wesoło, gdyby poszło tak łatwo... Nad ranem, kiedy tarcza słońca jeszcze nie wyjrzała znad horyzontu, ale promienie zaczynały rumienić niebo, Harvey zerwał się z koszmaru, wstał z łóżka i wciąż nie mogąc uspokoić oddechu, przeszedł parę razy wzdłuż okna. Cholera, cholera... Był przerażony i chyba płakał przez sen. Przetarł powieki grzbietem dłoni. No tak... Szlag by to. Ciągle nie mógł się uspokoić, choć zdawał sobie sprawę, że to tylko głupi sen, wytwór jego wyobraźni – strach i wrażenie, że stało się coś złego, a teraz powinien walczyć o swoje życie zbyt mocno siedziały mu w głowie. Otworzył szerzej okno i zapalił cygaretkę, obserwując wschód.
Nie miał jak zwykle większego problemu z zaśnięciem, dodatkowo był zmęczony dzisiejszym dniem i wypił trochę wina, dlatego szybko zapadł w sen z ręką na brzuchu Harveya. Gdy nad ranem do jego świadomości zaczął przebijać znajomy głos, zaczął powoli wypływać na powierzchnię, ale dopiero gwałtowne ruchu obok porządnie go wybudziły. Z zaskoczeniem i niepokojem zaczął przyglądać się fotografowi, którego jeszcze nie widział w takim stanie.
– Harvey...? – zapytał szeptem, ale znajomy chyba go nie usłyszał zbyt zajęty zapalaniem papierosa.
Roro wyślizgnął się z łóżka. Początkowo chciał zapytać czy przypadkiem nie kopnął go czy nieświadomie nie dawał mu spać w nocy w inny sposób, ale kiedy zobaczył twarz fotografa przestraszył się. Szybko podszedł do niego jeszcze bliżej, z zaniepokojeniem objął dłońmi lekko twarz znajomego i kciukami przetarł jego nadal lekko mokre policzki. Nie wiedząc co ma powiedzieć, puścił jego twarz i objął go ciasno ramionami ignorując zapalonego papierosa. Nie miał pojęcia co wprawiło Harveya w taki stan, przez głowę przemknęła mu nawet myśl, że może to on zrobił coś złego, ale szybko wymazał ją z głowy bojąc się, że to rzeczywiście może być przyczyną. Nie przestając trochę nerwowo gładzić jego pleców położył głowę na jego ramieniu.
– Co się stało...?
– Harvey...? – zapytał szeptem, ale znajomy chyba go nie usłyszał zbyt zajęty zapalaniem papierosa.
Roro wyślizgnął się z łóżka. Początkowo chciał zapytać czy przypadkiem nie kopnął go czy nieświadomie nie dawał mu spać w nocy w inny sposób, ale kiedy zobaczył twarz fotografa przestraszył się. Szybko podszedł do niego jeszcze bliżej, z zaniepokojeniem objął dłońmi lekko twarz znajomego i kciukami przetarł jego nadal lekko mokre policzki. Nie wiedząc co ma powiedzieć, puścił jego twarz i objął go ciasno ramionami ignorując zapalonego papierosa. Nie miał pojęcia co wprawiło Harveya w taki stan, przez głowę przemknęła mu nawet myśl, że może to on zrobił coś złego, ale szybko wymazał ją z głowy bojąc się, że to rzeczywiście może być przyczyną. Nie przestając trochę nerwowo gładzić jego pleców położył głowę na jego ramieniu.
– Co się stało...?
Usłyszał ruch w pokoju, ale zanim odezwał się do znajomego, postarał się wziąć w garść tak bardzo, jak tylko umiał, nie chcąc urządzać tu jakichś scen.
– Wszystko w porządku. Czasami jak wariat rzucam się i płaczę przez sen, a kiedy się budzę, czuję się jak idiota, ale to tyle. Nic się nie stało – odpowiedział z gorzkim uśmiechem przytulając Roro i uważając, aby nie sparzyć go cygaretką. Nie zachowywał się, jakby wstydził się tego, co dzieje się z nim podczas snu, ani nie udawał, że nic się nie stało. – Przepraszam, że cię obudziłem. Wracaj do łóżka, ja też przyjdę, jak tylko skończę palić. – Pokrzepiająco poklepał Roro po plecach. Starał się mówić pogodnie, choć dalej najchętniej ubrałby się i wybiegł nie wiadomo dokąd i dlaczego. Odpowiedzialnie silił się na opanowanie wiedząc, że jeśli on teraz zacząłby panikować, nastrój udzieliłby się młodszemu i pewnie jeszcze spotęgował, a tego nie potrzebowali.
– Wszystko w porządku. Czasami jak wariat rzucam się i płaczę przez sen, a kiedy się budzę, czuję się jak idiota, ale to tyle. Nic się nie stało – odpowiedział z gorzkim uśmiechem przytulając Roro i uważając, aby nie sparzyć go cygaretką. Nie zachowywał się, jakby wstydził się tego, co dzieje się z nim podczas snu, ani nie udawał, że nic się nie stało. – Przepraszam, że cię obudziłem. Wracaj do łóżka, ja też przyjdę, jak tylko skończę palić. – Pokrzepiająco poklepał Roro po plecach. Starał się mówić pogodnie, choć dalej najchętniej ubrałby się i wybiegł nie wiadomo dokąd i dlaczego. Odpowiedzialnie silił się na opanowanie wiedząc, że jeśli on teraz zacząłby panikować, nastrój udzieliłby się młodszemu i pewnie jeszcze spotęgował, a tego nie potrzebowali.
W porządku? To, że nie może spać z takich powodów ma być w porządku?
– Okej. – szepnął z zaspaniem i z wyczuwalnym powątpiewaniem w głosie. Mając wrażenie, że Harvey chce trochę przestrzeni, odsunął się do niego i skierował do łóżka. Jednak gdy zrobił kilka kroków, zmarszczył brwi, obrócił się gwałtownie na pięcie i przywarł do pleców Harveya, obejmując go ramionami nisko w pasie. – Poczekam, aż skończysz palić. – powiedział cicho i wzruszył lekko ramionami, jakby jego posunięcie było oczywiste.
Nie chciał wypytywać teraz Harveya co dokładnie powoduje w nim takie nocne koszmary i doprowadza go aż do płaczu, bojąc się, że niepotrzebnie rozgrzebie jakiś dawno zapomniany temat. Jednak niepokoiło go to, ponieważ w jego oczach fotograf miał bardzo mocną psychikę co wielokrotnie już potwierdził, dlatego widok znajomego w takim stanie zaskoczył go i przestraszył. Więc jednak jego umysł nie jest taki nieskazitelnie czysty i niezachwiany przez żadne wydarzenia z przeszłości...
– W Kanadzie wschód słońca wygląda ładniej. – powiedział cicho wychylając się zza ciała fotografa i spoglądając przez otwarte okno, chcąc w jakiś nieudolny sposób zająć czymś myśli znajomego. Czując, że rozbudził się już na dobre uśmiechnął się delikatnie i wychylił się mocniej, żeby móc spojrzeć w oczy Harveya. – Prawda?
– Okej. – szepnął z zaspaniem i z wyczuwalnym powątpiewaniem w głosie. Mając wrażenie, że Harvey chce trochę przestrzeni, odsunął się do niego i skierował do łóżka. Jednak gdy zrobił kilka kroków, zmarszczył brwi, obrócił się gwałtownie na pięcie i przywarł do pleców Harveya, obejmując go ramionami nisko w pasie. – Poczekam, aż skończysz palić. – powiedział cicho i wzruszył lekko ramionami, jakby jego posunięcie było oczywiste.
Nie chciał wypytywać teraz Harveya co dokładnie powoduje w nim takie nocne koszmary i doprowadza go aż do płaczu, bojąc się, że niepotrzebnie rozgrzebie jakiś dawno zapomniany temat. Jednak niepokoiło go to, ponieważ w jego oczach fotograf miał bardzo mocną psychikę co wielokrotnie już potwierdził, dlatego widok znajomego w takim stanie zaskoczył go i przestraszył. Więc jednak jego umysł nie jest taki nieskazitelnie czysty i niezachwiany przez żadne wydarzenia z przeszłości...
– W Kanadzie wschód słońca wygląda ładniej. – powiedział cicho wychylając się zza ciała fotografa i spoglądając przez otwarte okno, chcąc w jakiś nieudolny sposób zająć czymś myśli znajomego. Czując, że rozbudził się już na dobre uśmiechnął się delikatnie i wychylił się mocniej, żeby móc spojrzeć w oczy Harveya. – Prawda?
Och, Harvey nigdy nie twierdził, że jest niezachwiany, gdyby Roro zapytał go wprost, na pewno odpowiedziałby z równą szczerością, że raczej jest z nim dobrze, ale także bywa w ruinie, choć ostatnio rzadko.
W tej chwili rzeczywiście, chciał trochę przestrzeni, ale... Obecność Roro też wydawała się przyjemna i na swój sposób kojąca, ciepła, choć fotograf czuł, że musi się bardziej pilnować, niż gdyby był sam. Położył wolną dłoń na jego dłoni i lekko ścisnął, w taki sposób odwzajemniając przytulenie. Palił spokojnie, a kiedy Li zagadnął o słońce, zerknął na niego.
– O, taak, w Vancouver szczególnie, pod warunkiem, że w ogóle je widać przez mgłę – zaśmiał się. W środku dalej czuł się zaniepokojony, przestraszony, to praktyka w uspokajaniu się i cała atmosfera dużo mu pomogła. Zaciągnął się kolejny raz i strzepnął popiół. – Kiedyś, jak będzie ciepło, możemy przenocować na dachu u mnie. Obejrzymy wschód i zachód. Chcesz? – Zapalił jeszcze raz i zgasił cygaretkę, a potem obrócił się, aby przytulić Roro w wygodniejszy sposób.
W tej chwili rzeczywiście, chciał trochę przestrzeni, ale... Obecność Roro też wydawała się przyjemna i na swój sposób kojąca, ciepła, choć fotograf czuł, że musi się bardziej pilnować, niż gdyby był sam. Położył wolną dłoń na jego dłoni i lekko ścisnął, w taki sposób odwzajemniając przytulenie. Palił spokojnie, a kiedy Li zagadnął o słońce, zerknął na niego.
– O, taak, w Vancouver szczególnie, pod warunkiem, że w ogóle je widać przez mgłę – zaśmiał się. W środku dalej czuł się zaniepokojony, przestraszony, to praktyka w uspokajaniu się i cała atmosfera dużo mu pomogła. Zaciągnął się kolejny raz i strzepnął popiół. – Kiedyś, jak będzie ciepło, możemy przenocować na dachu u mnie. Obejrzymy wschód i zachód. Chcesz? – Zapalił jeszcze raz i zgasił cygaretkę, a potem obrócił się, aby przytulić Roro w wygodniejszy sposób.
Gdy usłyszał o nocowaniu na dachu, na które na pewno zgodziłby się, nagle przyszedł mu do głowy pomysł jak rozweselić nieco znajomego i odwrócić jego uwagę od jego problemów ze snem. Bo nawet jeśli mężczyzna zapewniał, że wszystko jest w porządku, to Roro czuł się trochę odpowiedzialny, by upewnić się, że na pewno tak jest i w razie czego pomóc w jakkolwiek sposób.
– Oh... a więc jednak mi też przyjdzie spać z tobą na dachu... – mruknął cicho i lekko wyślizgnął się z ramion Harveya, obrócił się do niego plecami, jednak nie przestawał wykręcać głowy i ciągle na niego patrzeć. Uśmiechnął się do niego tajemnicza mając nadzieję, że fotograf zrozumie, że słowa Roro nawiązywały do znajomego Harveya z Niemiec, z którym no cóż... spał na dachu w innym tego słowa znaczeniu, jak to fotograf kiedyś się pochwalił. Usiadł na brzegu łóżka i skrzyżował nogi w kostkach, wyciągnął ramiona do tyłu i podpierając się na nich, z lekkim uśmiechem ciągle przyglądał się znajomemu.
– Zaśniesz jeszcze?
– Oh... a więc jednak mi też przyjdzie spać z tobą na dachu... – mruknął cicho i lekko wyślizgnął się z ramion Harveya, obrócił się do niego plecami, jednak nie przestawał wykręcać głowy i ciągle na niego patrzeć. Uśmiechnął się do niego tajemnicza mając nadzieję, że fotograf zrozumie, że słowa Roro nawiązywały do znajomego Harveya z Niemiec, z którym no cóż... spał na dachu w innym tego słowa znaczeniu, jak to fotograf kiedyś się pochwalił. Usiadł na brzegu łóżka i skrzyżował nogi w kostkach, wyciągnął ramiona do tyłu i podpierając się na nich, z lekkim uśmiechem ciągle przyglądał się znajomemu.
– Zaśniesz jeszcze?
Co? Przespać na dachu? Harvey nabrał powietrza, odruchowo chcąc zacząć się tłumaczyć, że to nie tak, że nie chce tam z nim iść, żeby wspominać kogoś innego, robić sobie powtórkę z rozrywki. Zamknął usta i zerknął zmieszany w bok. Rozumiał, że słowa nawiązywały do mężczyzny z Niemiec, ale nie spodziewał się po Roro takiego wypominania tego, z czego kiedyś mu się zwierzył i jeszcze do odejścia w tak teatralny sposób... Zrobiło mu się nieprzyjemnie pusto w ramionach, które opuścił luźno wzdłuż ciała. Wciąż lekko nieprzytomny fotograf nie wpadł na to, że Roro mógł w tej chwili żartować, bo wcześniej tego w taki sposób nie robił.
– Przepraszam – wypluł wreszcie, kiedy na szybko przemyślał, co powinien powiedzieć. – Nawet o tym nie pamiętałem, nie chcę was porównywać. Chciałem zrobić ci frajdę, bo wiem, że lubisz ten dach. Jeśli nie chcesz, nigdzie nie pójdziemy. – Skrzywił się w duchu i wzruszył ramionami. Miał za swoje, mógł trzymać język za zębami. Ech, cholera, szkoda mu było w tej chwili siły na myślenie nad tym, przed nim długi dzień. Ruszył się do łóżka i położył na swojej stronie.
– Spróbuję, a ty?
– Przepraszam – wypluł wreszcie, kiedy na szybko przemyślał, co powinien powiedzieć. – Nawet o tym nie pamiętałem, nie chcę was porównywać. Chciałem zrobić ci frajdę, bo wiem, że lubisz ten dach. Jeśli nie chcesz, nigdzie nie pójdziemy. – Skrzywił się w duchu i wzruszył ramionami. Miał za swoje, mógł trzymać język za zębami. Ech, cholera, szkoda mu było w tej chwili siły na myślenie nad tym, przed nim długi dzień. Ruszył się do łóżka i położył na swojej stronie.
– Spróbuję, a ty?
Co? Czekaj... co? Z szeroko otwartymi oczami przypatrywał się wycofanej postawie Harveya i słuchał jego słów z coraz większym żalem do samego siebie. Zagryzł wargę i odwrócił wzrok czując, że ma ochotę schować się do szafy. No tak, jak zwykle. Wszystko co robi ma odwrotny efekt od zamierzonego, to już chyba tradycja. Nawet nie potrafi pocieszyć człowieka! Nie mógł po prostu dalej z nim stać i siedzieć cicho? Nie, oczywiście, że nie!
Przybity kątem oka obserwował, jak fotograf kładzie się z powrotem do łóżka. Na pytanie odpowiedział tylko kiwnięciem głowy i położył się po drugiej stronie łóżka wlepiając wzrok w sufit. Gdy sięgnął ręką po kołdrę, zerknął na znajomego i zawieszając na nim wzrok skrzywił się nagle i zmarszczył brwi. Normalnie zostawiłby tę sytuację taką jaka jest i nie próbował prostować tego nieporozumienia wiedząc, że to i tak by tylko pogorszyło, ale teraz po prostu nie chciał tak dalej postępować.
Zamiast naciągnąć na siebie kołdrę, odrzucił ją na bok i usiadł przysuwając się do Harveya. Pochylił się i zawisł nad nim podtrzymując się na ramionach, które rozłożył po bokach jego głowy. Patrzył na niego przez chwilę początkowo trochę smutnym wzrokiem, lecz z sekundy na sekundę starał się zmienić ten smutek w uśmiech.
– Źle mnie zrozumiałeś. – powiedział cicho najprościej jak tylko potrafił wierząc, że bezpośredniość będzie najlepszym rozwiązaniem. – Nie czułem się porównywany z kimkolwiek, nie przepraszaj mnie. – postarał się poszerzyć swój uśmiech, żeby potwierdzić swoje słowa. – Chciałem tylko nieudolnie zasugerować, że nie miałbym nic przeciwko podobnej... podobnemu... – przestał mówić nie wiedząc jakie słowa ma dobrać. Zwiesił na moment głowę wypuszczając szybko powietrze z ust, gdy to zrobił, uniósł głowę z powrotem i z trochę przepraszającym uśmiechem wlepił swoje spojrzenie w zielone oczy. – Chciałem powiedzieć, że też mógłbym się z tobą przespać na dachu. – Po prostu. Nic więcej, nic mniej. Żadnych aluzji do dawnych kochanków.
Przybity kątem oka obserwował, jak fotograf kładzie się z powrotem do łóżka. Na pytanie odpowiedział tylko kiwnięciem głowy i położył się po drugiej stronie łóżka wlepiając wzrok w sufit. Gdy sięgnął ręką po kołdrę, zerknął na znajomego i zawieszając na nim wzrok skrzywił się nagle i zmarszczył brwi. Normalnie zostawiłby tę sytuację taką jaka jest i nie próbował prostować tego nieporozumienia wiedząc, że to i tak by tylko pogorszyło, ale teraz po prostu nie chciał tak dalej postępować.
Zamiast naciągnąć na siebie kołdrę, odrzucił ją na bok i usiadł przysuwając się do Harveya. Pochylił się i zawisł nad nim podtrzymując się na ramionach, które rozłożył po bokach jego głowy. Patrzył na niego przez chwilę początkowo trochę smutnym wzrokiem, lecz z sekundy na sekundę starał się zmienić ten smutek w uśmiech.
– Źle mnie zrozumiałeś. – powiedział cicho najprościej jak tylko potrafił wierząc, że bezpośredniość będzie najlepszym rozwiązaniem. – Nie czułem się porównywany z kimkolwiek, nie przepraszaj mnie. – postarał się poszerzyć swój uśmiech, żeby potwierdzić swoje słowa. – Chciałem tylko nieudolnie zasugerować, że nie miałbym nic przeciwko podobnej... podobnemu... – przestał mówić nie wiedząc jakie słowa ma dobrać. Zwiesił na moment głowę wypuszczając szybko powietrze z ust, gdy to zrobił, uniósł głowę z powrotem i z trochę przepraszającym uśmiechem wlepił swoje spojrzenie w zielone oczy. – Chciałem powiedzieć, że też mógłbym się z tobą przespać na dachu. – Po prostu. Nic więcej, nic mniej. Żadnych aluzji do dawnych kochanków.
Dalsze zachowanie młodszego Harvey zrozumiał w dwojaki sposób: albo jako oznakę niezadowolenia z reakcji, jaką od fotografa otrzymał, albo wstydu. Przeklął w duchu, wolał nie dopytywać, w głębi czując, że lepiej zostawić ten temat, bo kiedy zacznie rozdrapywać, Roro, który i tak ma nadszarpnięte nerwy, poczuje się jeszcze gorzej. Dał spokój, odwrócił się na wznak i zamknął oczy. Nie spodziewał się tego, co zrobił znajomy, ale nie próbował się wyrywać, tylko przepraszająco spojrzał mu w oczy, gotowy powtórzyć to, co powiedział i nawet zacząć się tłumaczyć, ale, o dziwo, nie musiał. Słuchał w ciszy, a z czasem jego spojrzenie robiło się pogodniejsze.
– Rozumiem... Już rozumiem. Chyba nie pomyślałem o tym, no bo jak to? Taki grzeczny Li? Proponuje takie nieprzyzwoite rzeczy? – Zacmokał i pokręcił głową, starając się zażartować z sytuacji. – A teraz jeszcze mnie więzi – dodał cicho i uśmiechnął się znacząco.
– Rozumiem... Już rozumiem. Chyba nie pomyślałem o tym, no bo jak to? Taki grzeczny Li? Proponuje takie nieprzyzwoite rzeczy? – Zacmokał i pokręcił głową, starając się zażartować z sytuacji. – A teraz jeszcze mnie więzi – dodał cicho i uśmiechnął się znacząco.
Widząc jak twarz Harveya się rozpogadza, odetchnął w duszy z ulgą i rozluźnił napięte barki. Zaśmiał się cicho i przymknął na krotki moment oczy kręcąc jednocześnie na boki głową z małym rozbawieniem. No tak, w końcu on i takie propozycje? Co tu się dzieje?
Na wzmiankę o ograniczeniu ruchu fotografa, uniósł lekko jedną brew patrząc na mężczyznę wzrokiem, który miał być raczej flirciarski, ale w jego wykonaniu wyglądał prawdopodobnie jakby coś wleciało mu do oka, dlatego odpuścił sobie po chwili bycie uwodzicielskim Casanovą i opadł lekko na znajomego. Przytulił się do boku Harveya i przerzucił ramię przez jego brzuch.
– Uważaj, bo to jeszcze stanie się rutyną. – zaczął nawiązując do swojego niecodziennego zachowania. – Jeszcze będziesz przede mną uciekać. – zaśmiał się cicho w jego szyję i uniósł się lekko, żeby nakryć ich kołdrą. – No dobrze... za kilka godzin mamy samolot... – mruknął cicho dopasowując swoją twarz w zagłębienie między szyją Harveya a jego ramieniem. – Będę mieć strasznego jet laga po powrocie... – jęknął i zamknął ciasno oczy jakby przez to miał nagle szybko zasnąć.
Na wzmiankę o ograniczeniu ruchu fotografa, uniósł lekko jedną brew patrząc na mężczyznę wzrokiem, który miał być raczej flirciarski, ale w jego wykonaniu wyglądał prawdopodobnie jakby coś wleciało mu do oka, dlatego odpuścił sobie po chwili bycie uwodzicielskim Casanovą i opadł lekko na znajomego. Przytulił się do boku Harveya i przerzucił ramię przez jego brzuch.
– Uważaj, bo to jeszcze stanie się rutyną. – zaczął nawiązując do swojego niecodziennego zachowania. – Jeszcze będziesz przede mną uciekać. – zaśmiał się cicho w jego szyję i uniósł się lekko, żeby nakryć ich kołdrą. – No dobrze... za kilka godzin mamy samolot... – mruknął cicho dopasowując swoją twarz w zagłębienie między szyją Harveya a jego ramieniem. – Będę mieć strasznego jet laga po powrocie... – jęknął i zamknął ciasno oczy jakby przez to miał nagle szybko zasnąć.
– Mmm, nie sądzę... – zamruczał. Niby dlaczego ma uciekać? Do tej pory chyba nigdy nie narzekał na zbyt dużo seksu. Uznał, że to tylko żart ze strony młodszego. Położył ramiona na jego plecach przytulając go w ten sposób.
– Spróbuj przespać się w samolocie, to powinno pomóc go złagodzić. A jeśli będziesz miał problemy ze spaniem potem, mogę, eee... – No co? Dać mu swoje leki nasenne? To nie był dobry pomysł, bo Harvey nie wiedział, czy znajomy przypadkiem nie ma uczulenia na któryś składnik, a głupio byłoby uśpić Roro na wieki. – Polecić lekarza, który przepisuje tabletki mi. Pewnie przepisałby i tobie. – Znalazł inne wyjście z sytuacji. Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł i to wcale nie związany ze spaniem. Dla żartu, choć udawał, że nic specjalnego nie robi, zsunął obydwie dłonie z pleców na pośladki znajomego, objął je całymi dłońmi i tak trzymał. – Śpij.
– Spróbuj przespać się w samolocie, to powinno pomóc go złagodzić. A jeśli będziesz miał problemy ze spaniem potem, mogę, eee... – No co? Dać mu swoje leki nasenne? To nie był dobry pomysł, bo Harvey nie wiedział, czy znajomy przypadkiem nie ma uczulenia na któryś składnik, a głupio byłoby uśpić Roro na wieki. – Polecić lekarza, który przepisuje tabletki mi. Pewnie przepisałby i tobie. – Znalazł inne wyjście z sytuacji. Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł i to wcale nie związany ze spaniem. Dla żartu, choć udawał, że nic specjalnego nie robi, zsunął obydwie dłonie z pleców na pośladki znajomego, objął je całymi dłońmi i tak trzymał. – Śpij.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach