▲▼
– Uczysz? Sądziłem, że ze mną to się raczej uwsteczniasz. – zaśmiał się cicho i uniósł lekko głowę, żeby móc spojrzeć na niego z dołu.
Słuchając Harveya, obserwował go cały czas uważnie z gasnącym uśmiechem. Doceniał to, że fotograf nie miał problemu z opowiadaniem mu o swojej pracy, swoich doświadczeniach i przeszłości, lubił go słuchać, ale mimowolnie zaczynał mu strasznie współczuć za każdym razem, kiedy opowiadał o jakichś bolesnych czy strasznych rzeczach. – Mnie tam moja matka zawsze przerażała... – rzucił z krzywym uśmiechem chcąc w jakiś krzywy sposób rozweselić go trochę. Uniósł się mocniej, chcąc zrównać się z twarzą fotografa i zsunął swoją dłoń z jego oczu z powrotem na policzek. – Teraz jedyne co będzie tutaj strzelać, to szampan, którego będziemy otwierać, gdy dostaniemy wyniki badań. – nie przestając się uśmiechać pogłaskał kciukiem jego policzek i pocałował go lekko w skroń, na której miał bliznę. – Sądzę, że wszystko będzie dobrze. – rzucił cicho i uśmiechnął się do niego z nadzieją bijącą z jego oczu.
Słuchając Harveya, obserwował go cały czas uważnie z gasnącym uśmiechem. Doceniał to, że fotograf nie miał problemu z opowiadaniem mu o swojej pracy, swoich doświadczeniach i przeszłości, lubił go słuchać, ale mimowolnie zaczynał mu strasznie współczuć za każdym razem, kiedy opowiadał o jakichś bolesnych czy strasznych rzeczach. – Mnie tam moja matka zawsze przerażała... – rzucił z krzywym uśmiechem chcąc w jakiś krzywy sposób rozweselić go trochę. Uniósł się mocniej, chcąc zrównać się z twarzą fotografa i zsunął swoją dłoń z jego oczu z powrotem na policzek. – Teraz jedyne co będzie tutaj strzelać, to szampan, którego będziemy otwierać, gdy dostaniemy wyniki badań. – nie przestając się uśmiechać pogłaskał kciukiem jego policzek i pocałował go lekko w skroń, na której miał bliznę. – Sądzę, że wszystko będzie dobrze. – rzucił cicho i uśmiechnął się do niego z nadzieją bijącą z jego oczu.
Prychnął cicho słysząc o uwstecznianiu się.
– Jeśli chodzi o bycie szafującym życiem dziwkarzem, to owszem, w tym się przy tobie uwsteczniłem – wymruczał jakby bardziej do siebie, niż do młodszego. Matka Roro, taak... Miał na jej temat własne zdanie, przez chwilę zastanawiał się, czy powinien poruszać ten temat i uznał, że lepiej dać spokój. Szampan? Jasne, zapamięta, aby kupić tego oryginalnego, a nie zwykłe wino nasycone dwutlenkiem węgla. Nawet jeśli jego partner nie wyczuje różnicy, to on sam z pewnością.
Przesunął dłonią po jego włosach lekko go czochrając.
– Mi logika też podpowiada, że będzie dobrze, ale... – Westchnął i skrzywił się z dezaprobatą. – Jestem stary, ale głupi. Dopiero kiedy czekaliśmy na karetkę, pomyślałem o tym, że w taksówce albo którymś z samochodów powinna być apteczka i rękawiczki... – Niespodziewanie zwierzył się. – Jakieś sześć lat temu na froncie byłem w podobnej sytuacji, też bez rękawiczek i też pomyślałem o nich za późno, choć, hm... Tam ich wcale nie było w zasięgu, więc może to i dobrze, że nie pamiętałem, bo ze strachu przed chorobami wcale bym się nie ruszył do pomocy... – dodał gorzko, z nutą żalu do siebie. Pokręcił lekko głową i westchnął, a potem przysunął się bliżej do znajomego, oparł się czołem o jego czoło i położył dłoń na jego lędźwiach, jakby chciał mieć pewność, że młodszy nie ucieknie, że na pewno tu jest. – Kiedy okaże się, że jest w porządku – mówił wolno mrukliwym, cichym głosem. – Pierwsze, co zrobię, to porwę cię i pocałuję. Cholernie zaczyna mi tego brakować...
– Jeśli chodzi o bycie szafującym życiem dziwkarzem, to owszem, w tym się przy tobie uwsteczniłem – wymruczał jakby bardziej do siebie, niż do młodszego. Matka Roro, taak... Miał na jej temat własne zdanie, przez chwilę zastanawiał się, czy powinien poruszać ten temat i uznał, że lepiej dać spokój. Szampan? Jasne, zapamięta, aby kupić tego oryginalnego, a nie zwykłe wino nasycone dwutlenkiem węgla. Nawet jeśli jego partner nie wyczuje różnicy, to on sam z pewnością.
Przesunął dłonią po jego włosach lekko go czochrając.
– Mi logika też podpowiada, że będzie dobrze, ale... – Westchnął i skrzywił się z dezaprobatą. – Jestem stary, ale głupi. Dopiero kiedy czekaliśmy na karetkę, pomyślałem o tym, że w taksówce albo którymś z samochodów powinna być apteczka i rękawiczki... – Niespodziewanie zwierzył się. – Jakieś sześć lat temu na froncie byłem w podobnej sytuacji, też bez rękawiczek i też pomyślałem o nich za późno, choć, hm... Tam ich wcale nie było w zasięgu, więc może to i dobrze, że nie pamiętałem, bo ze strachu przed chorobami wcale bym się nie ruszył do pomocy... – dodał gorzko, z nutą żalu do siebie. Pokręcił lekko głową i westchnął, a potem przysunął się bliżej do znajomego, oparł się czołem o jego czoło i położył dłoń na jego lędźwiach, jakby chciał mieć pewność, że młodszy nie ucieknie, że na pewno tu jest. – Kiedy okaże się, że jest w porządku – mówił wolno mrukliwym, cichym głosem. – Pierwsze, co zrobię, to porwę cię i pocałuję. Cholernie zaczyna mi tego brakować...
Kiedy Harvey zaczął mówić o wypadku, Roro zaczął trochę bardziej niespokojnie głaskać kciukiem jego policzek.
– Hej, zrobiłeś dla tego chłopaka naprawdę dużo, nawet zaryzykowałeś własne zdrowie... nie jesteś głupi. – skrzywił się lekko nie chcąc, żeby fotograf tak o sobie mówił jeszcze kiedykolwiek. Objął go mocno za szyję wtulając się twarzą w jego ramię, bo bał się, że jeśli będzie patrzeć jeszcze chwilę dłużej na twarz Harveya, to w końcu nie wytrzyma i znowu go pocałuje. – Mi też tego brakuje... – rzucił cicho wzdychając ciężko. Leżał chwilę w milczeniu nie siląc się na kolejne pytania, aż w końcu podniósł powoli głowę i spojrzał na Harveya z delikatnym uśmiechem. – Jesteś jutro zajęty, tak?
– Hej, zrobiłeś dla tego chłopaka naprawdę dużo, nawet zaryzykowałeś własne zdrowie... nie jesteś głupi. – skrzywił się lekko nie chcąc, żeby fotograf tak o sobie mówił jeszcze kiedykolwiek. Objął go mocno za szyję wtulając się twarzą w jego ramię, bo bał się, że jeśli będzie patrzeć jeszcze chwilę dłużej na twarz Harveya, to w końcu nie wytrzyma i znowu go pocałuje. – Mi też tego brakuje... – rzucił cicho wzdychając ciężko. Leżał chwilę w milczeniu nie siląc się na kolejne pytania, aż w końcu podniósł powoli głowę i spojrzał na Harveya z delikatnym uśmiechem. – Jesteś jutro zajęty, tak?
Widać było, że Harvey nie był przekonany i dalej podtrzymywał opinię o swoim działaniu. Uważał, że rzucenie się na pomoc bez upewnienia się, że sam jest bezpieczny nie było wyrazem mądrości, ale nie zależało mu na udowodnieniu Roro swojej głupoty. Sam podniósł ramię, na drugim opierając się na materacu i objął partnera.
– Mhm. Mam kilka rzeczy do nadrobienia, chciałbym zdążyć zrobić większość przed tym, jak się spotkamy. O, właśnie, o której przyjechać po ciebie do studia?
– Mhm. Mam kilka rzeczy do nadrobienia, chciałbym zdążyć zrobić większość przed tym, jak się spotkamy. O, właśnie, o której przyjechać po ciebie do studia?
Uśmiechnął się, kiedy fotograf zapytał o której po niego przyjechać. Cieszył go strasznie taki gest, odkąd tu jest, wszędzie dostawał się na własną rękę, nigdy nikt nie zaproponował mu nawet czegoś takiego, jak podwózka, więc cieszył się, że Harvey po niego przyjedzie, żeby pojechać na... uh. Im bliżej były ich badania, tym coraz więcej myślał o tym, jak dokładnie będzie to wyglądać ze wszystkimi szczegółami, dokładnie wyobrażając sobie grubość i długość igły, którą z sadystyczną satysfakcją wbiją mu w... ok, ok. Może jednak nie będzie tak źle jak zapamiętał ze swojego ostatniego, tragicznego pobierania krwi, które miało miejsce jeszcze przed jego wyjazdem do Kanady.
– Hm, o osiemnastej? – zapytał bardziej sam siebie i delikatnie wyswobodził się z ramion Harveya. Sięgnął na szafkę nocną po swoją komórkę i sprawdził szybko jak zmienił swój grafik na jutro. – Tak, osiemnasta, myślę, że się wyrobię do tej godziny... nie będzie to za późno? I chcesz iść potem do klubu?
– Hm, o osiemnastej? – zapytał bardziej sam siebie i delikatnie wyswobodził się z ramion Harveya. Sięgnął na szafkę nocną po swoją komórkę i sprawdził szybko jak zmienił swój grafik na jutro. – Tak, osiemnasta, myślę, że się wyrobię do tej godziny... nie będzie to za późno? I chcesz iść potem do klubu?
Kiedy Li oswobodził go z objęć, Harvey sam wymknął się z łóżka i poszedł po torbę, przynosząc ją do sypialni. Wyjął z niej tabletki nasenne i położył na wierzchu, aby nie musiał ich szukać później, kiedy zachce im się iść spać. Położył się z powrotem, ale na razie nie wchodził pod kołdrę, tylko ułożył się wygodnie na boku, podpierając łokieć na łóżku, a głowę na dłoni.
– Z tego, co wiem, pobrania są do ósmej, więc na pewno zdążymy. – Klub, racja! Już o tym zapomniał. – Dla mnie możemy iść jutro... chyba, że wolisz odpocząć i wybrać się tam później, pojutrze albo jak już będziemy wiedzieć, na czym stoimy z wynikami. – Podniósł rękę do lewego obojczyka i nieświadomie, skupiając się na planowaniu przyszłego dnia, rozmasowywał bliznę, a potem ramię.
– Z tego, co wiem, pobrania są do ósmej, więc na pewno zdążymy. – Klub, racja! Już o tym zapomniał. – Dla mnie możemy iść jutro... chyba, że wolisz odpocząć i wybrać się tam później, pojutrze albo jak już będziemy wiedzieć, na czym stoimy z wynikami. – Podniósł rękę do lewego obojczyka i nieświadomie, skupiając się na planowaniu przyszłego dnia, rozmasowywał bliznę, a potem ramię.
Kiedy Harvey wyszedł na moment z sypialni, Roro zakopał się pod kołdrą, podciągając ją prawie pod samą szyję i z uśmiechem przyglądał się fotografowi, kiedy do niego wrócił.
- Właściwie... chciałbym zaczekać na wyniki, żebyśmy mieli to już za sobą i wtedy... - zawahał sie na moment nie wiedząc jakiego słowa ma użyć. - I wtedy się zabawić. - - dokończył cicho starając się nie odwracać wzroku od fotografa. - Ale nie powiedziałeś mi co planujesz zrobić, żeby odwrócić moją uwagę, więc jestem naprawdę ciekawy i sam nie wiem... - położył dłoń na obojczyku Harveya i wsunął swoje palce pod jego, żeby móc za niego pomasować mu ramię. - Ewentualnie możesz powiedzieć mi teraz. - uśmiechnął się psotnie i przybliżył się do niego, żeby swobodniej mógł masować jego ramię.
- Właściwie... chciałbym zaczekać na wyniki, żebyśmy mieli to już za sobą i wtedy... - zawahał sie na moment nie wiedząc jakiego słowa ma użyć. - I wtedy się zabawić. - - dokończył cicho starając się nie odwracać wzroku od fotografa. - Ale nie powiedziałeś mi co planujesz zrobić, żeby odwrócić moją uwagę, więc jestem naprawdę ciekawy i sam nie wiem... - położył dłoń na obojczyku Harveya i wsunął swoje palce pod jego, żeby móc za niego pomasować mu ramię. - Ewentualnie możesz powiedzieć mi teraz. - uśmiechnął się psotnie i przybliżył się do niego, żeby swobodniej mógł masować jego ramię.
Pokiwał głową. Też bardziej uśmiechała mu się opcja ze spokojnym pójściem do klubu później... jeśli wyniki będą dobre. A co, jeśli jednak okaże się, że...
– Eee, co? – Rozkojarzył się własnymi myślami, ale też tym, że Roro zaczął go masować. Lekko odchylił głowę, dając mu lepsze pole do działania, przymknął też oczy. – A... Chciałem cię kusić. Dotykać, obserwować, mówić co widzę, co chcę zobaczyć i zrobić... i poczuć. Ale tak, żebyś tylko ty słyszał i wiedział, o co chodzi. No i nie robiłbym nic więcej, dopóki sam byś nie odważył się czegoś zrobić. – Uchylił powieki i spojrzał na Li ze spokojnym, acz odrobinę zaczepnym uśmiechem. Sięgnął po część kołdry i niedbale nakrył się na brzuch oraz biodra, a potem wyciągnął do młodszego dłoń i kciukiem wpierw obrysował kontur jego usta, żeby za chwilę z wyczuciem przesunąć po nich opuszką. – Chciałbym oswoić cię ze mną i z tobą samym, dać ci tyle czasu, ile potrzebujesz. – Brzmiał w tej chwili łagodnie, ale także jakby mówił o czymś nowym, o czymś, czego wcześniej nie miał okazji ani powiedzieć, ani zrobić.
– Eee, co? – Rozkojarzył się własnymi myślami, ale też tym, że Roro zaczął go masować. Lekko odchylił głowę, dając mu lepsze pole do działania, przymknął też oczy. – A... Chciałem cię kusić. Dotykać, obserwować, mówić co widzę, co chcę zobaczyć i zrobić... i poczuć. Ale tak, żebyś tylko ty słyszał i wiedział, o co chodzi. No i nie robiłbym nic więcej, dopóki sam byś nie odważył się czegoś zrobić. – Uchylił powieki i spojrzał na Li ze spokojnym, acz odrobinę zaczepnym uśmiechem. Sięgnął po część kołdry i niedbale nakrył się na brzuch oraz biodra, a potem wyciągnął do młodszego dłoń i kciukiem wpierw obrysował kontur jego usta, żeby za chwilę z wyczuciem przesunąć po nich opuszką. – Chciałbym oswoić cię ze mną i z tobą samym, dać ci tyle czasu, ile potrzebujesz. – Brzmiał w tej chwili łagodnie, ale także jakby mówił o czymś nowym, o czymś, czego wcześniej nie miał okazji ani powiedzieć, ani zrobić.
Z kciukiem Harveya na swoich ustach obserwował go uważnie z nieco szeroko otwartymi oczami i chłonął każde jego słowo jak sucha gąbka. Dla niego było to niepojęte, żeby mieć odwagę mówić takie rzeczy, w dodatku przy innych ludziach, ale doskonale wiedział, że fotografa na to stać, a jemu się to cholernie podobało i nie zamierzał protestować. Zapomniał już nawet o masowaniu Harveya, zastygł tylko w bezruchu ciągle patrząc w zielone oczy. Po chwili sapnął z nutą frustracji i oparł się czołem o bark mężczyzny.
- Harvey, cholera... - pokręcił głową na boki bojąc się spojrzeć na jego twarz. - Jak ty mnie... kusisz, nakręcasz. - rzucił wypowiadając te słowa w nieco agresywny, ale zdecydowanie pozytywny sposób. Przez ten moment szczerości nie chcąc patrzeć mu w oczy, objął go w pasie i przytulił się do jego brzucha. - Przez ciebie przestaję myśleć mózgiem. - mruknął i przymknął oczy napawając się zapachem jego ciała. - Czasami mam wrażenie, że nie wiem wystarczająco, żeby cię usatysfakcjonować. - wyznał cicho gładząc dłonią jego bok. Bo o ile Harvey był w stanie samymi słowami doprowadzić go do utraty kontroli nad sobą i skrajnej frustracji, to czy on chociaż w maleńkim stopniu działał podobnie na niego? Coś mała szansa.
- Harvey, cholera... - pokręcił głową na boki bojąc się spojrzeć na jego twarz. - Jak ty mnie... kusisz, nakręcasz. - rzucił wypowiadając te słowa w nieco agresywny, ale zdecydowanie pozytywny sposób. Przez ten moment szczerości nie chcąc patrzeć mu w oczy, objął go w pasie i przytulił się do jego brzucha. - Przez ciebie przestaję myśleć mózgiem. - mruknął i przymknął oczy napawając się zapachem jego ciała. - Czasami mam wrażenie, że nie wiem wystarczająco, żeby cię usatysfakcjonować. - wyznał cicho gładząc dłonią jego bok. Bo o ile Harvey był w stanie samymi słowami doprowadzić go do utraty kontroli nad sobą i skrajnej frustracji, to czy on chociaż w maleńkim stopniu działał podobnie na niego? Coś mała szansa.
Podniósł brew. Kusi? W tej chwili? Nie planował tego, chciał dopiero zacząć to robić, kiedy będą w klubie, ale nie czuł się zawiedziony dodatkowym efektem i tym spojrzeniem, jakie spostrzegł u młodszego. Zachichotał słysząc o myśleniu innymi częściami ciała i objął go dalej się uśmiechając.
– Przecież to naturalne, że obycie przychodzi z czasem – powiedział już poważnie i lekko się odsunął, aby spojrzeć na Roro. Miał wrażenie, że młodszy właśnie wyznał coś, co nosił w sobie od dłuższego czasu, a przynajmniej taką obawę, o bycie niewystarczająco dobrym widział w nim fotograf. – Jeśli poczułbyś się pewniej, zawsze możesz spróbować douczyć się teorii, w internecie jest masa różnych artykułów. Poza tym, mówiłem ci, że dla mnie taka relacja to nowość. Czuję się odpowiedzialny za to, żeby cię nie zrazić, ale dla mnie twoje niedoświadczenie to też swojego rodzaju... coś ekscytującego. – Mówił coraz ciszej i nawet trochę smutno. Przysunął się do głowy mężczyzny i ściszył głos do szeptu, jakby zdradzał mu tajemnicę. Być może w rzeczywistości tak było?
– Wcześniej pragnąłem coraz więcej, ale czułem coraz mniej i coraz bardziej się nudziłem. I oto zaskoczył mnie przypadkowo spotkany chłopak i zapadł w pamięć bardziej od tłumu bogaczy spółkujących ze sobą w willi za miastem. Dzięki tobie przypominam sobie podstawy, prostą przyjemność bez... udziwnień i wymyślności. – Teraz oparł czoło o jego skroń, mówiąc przy jego uchu jeszcze ciszej, tak, że młodszy naprawdę musiał się wsłuchać, a części słów może nawet domyśleć. – W ciągu tego czasu dałeś mi więcej ciepła niż oni wszyscy razem wzięci. Chcę się tego od ciebie nauczyć. Mógłbym zapomnieć wszystko, co wiem, jeśli to zagwarantowałoby, że w żaden sposób nie zarażę cię znudzeniem, zwątpieniem i ciągłymi rozczarowaniami, które czułem żyjąc tak, jak do niedawna. – Zamilkł i wtulił nos i usta we włosy partnera.
– Przecież to naturalne, że obycie przychodzi z czasem – powiedział już poważnie i lekko się odsunął, aby spojrzeć na Roro. Miał wrażenie, że młodszy właśnie wyznał coś, co nosił w sobie od dłuższego czasu, a przynajmniej taką obawę, o bycie niewystarczająco dobrym widział w nim fotograf. – Jeśli poczułbyś się pewniej, zawsze możesz spróbować douczyć się teorii, w internecie jest masa różnych artykułów. Poza tym, mówiłem ci, że dla mnie taka relacja to nowość. Czuję się odpowiedzialny za to, żeby cię nie zrazić, ale dla mnie twoje niedoświadczenie to też swojego rodzaju... coś ekscytującego. – Mówił coraz ciszej i nawet trochę smutno. Przysunął się do głowy mężczyzny i ściszył głos do szeptu, jakby zdradzał mu tajemnicę. Być może w rzeczywistości tak było?
– Wcześniej pragnąłem coraz więcej, ale czułem coraz mniej i coraz bardziej się nudziłem. I oto zaskoczył mnie przypadkowo spotkany chłopak i zapadł w pamięć bardziej od tłumu bogaczy spółkujących ze sobą w willi za miastem. Dzięki tobie przypominam sobie podstawy, prostą przyjemność bez... udziwnień i wymyślności. – Teraz oparł czoło o jego skroń, mówiąc przy jego uchu jeszcze ciszej, tak, że młodszy naprawdę musiał się wsłuchać, a części słów może nawet domyśleć. – W ciągu tego czasu dałeś mi więcej ciepła niż oni wszyscy razem wzięci. Chcę się tego od ciebie nauczyć. Mógłbym zapomnieć wszystko, co wiem, jeśli to zagwarantowałoby, że w żaden sposób nie zarażę cię znudzeniem, zwątpieniem i ciągłymi rozczarowaniami, które czułem żyjąc tak, jak do niedawna. – Zamilkł i wtulił nos i usta we włosy partnera.
Z czasem? A co jeśli w jego przypadku ten czas będzie trwać w nieskończoność?
– Więc co, zaliczanie... dziewic jest ekscytujące, tak? – zaśmiał się w jego brzuch i zerknął na jego twarz z rozbawionym, psotnym spojrzeniem. Jednak kiedy wyczuł smutny ton głosu Harveya, podniósł się trochę bardziej i przytulił policzkiem do jego piersi, jakby chciał go tym pocieszyć.
Przypatrując się z uwagę kawałkowi skóry fotografa, który miał przed oczami, słuchał go z dziwną obawą w sercu, uważnie starając się złapać każde słowo i nie przegapić niczego mając wrażenie, że to co właśnie mówi Harvey, jest bardzo ważne dla obojga. Czując jego usta blisko swojego ucha, przywarł mocniej do jego ciała i skupił się najbardziej jak tylko mógł. Po słowach fotografa poczuł, że coś go nagle zakłuło w piersi. Zdał sobie nagle sprawę, że jeszcze nikt nigdy nic mu takiego nie powiedział, nigdy nie poczuł, że rzeczywiście ma dobry wpływ na drugiego człowieka, że ktokolwiek docenił go jako osobę, nie tatuażystę, tylko jego samego.
Miał w tym momencie masę pytań do Harveya, ale nie chciał niszczyć tego momentu i psuć nastroju, pytania mogą poczekać, albo najlepiej odejść w niepamięć. Podniósł się jeszcze bardziej i zrównał się twarzą w twarz z fotografem. Powoli położył dłoń na jego karku, a drugą dłoń na policzku, delikatnie go obejmując.
– Wiesz... nie musisz się zmieniać. – zaczął równie cicho co Harvey i zamilkł na moment bijąc się ze swoimi myślami co tak naprawdę powinien w tym momencie powiedzieć. Przymknął oczy i zetknął ich czoła razem biorąc głęboki wdech. – Bo kocham cię takiego jakim jesteś. – dokończył szeptem niespokojnie gładząc kciukiem jego policzek. Po chwili nie mogąc wytrzymać wagi swoich słów, objął go za szyję i zaczął śmiać się cicho w ramię fotografa unikając jego spojrzenia. – I jak ja mam się powstrzymywać, żeby cię nie pocałować?
– Więc co, zaliczanie... dziewic jest ekscytujące, tak? – zaśmiał się w jego brzuch i zerknął na jego twarz z rozbawionym, psotnym spojrzeniem. Jednak kiedy wyczuł smutny ton głosu Harveya, podniósł się trochę bardziej i przytulił policzkiem do jego piersi, jakby chciał go tym pocieszyć.
Przypatrując się z uwagę kawałkowi skóry fotografa, który miał przed oczami, słuchał go z dziwną obawą w sercu, uważnie starając się złapać każde słowo i nie przegapić niczego mając wrażenie, że to co właśnie mówi Harvey, jest bardzo ważne dla obojga. Czując jego usta blisko swojego ucha, przywarł mocniej do jego ciała i skupił się najbardziej jak tylko mógł. Po słowach fotografa poczuł, że coś go nagle zakłuło w piersi. Zdał sobie nagle sprawę, że jeszcze nikt nigdy nic mu takiego nie powiedział, nigdy nie poczuł, że rzeczywiście ma dobry wpływ na drugiego człowieka, że ktokolwiek docenił go jako osobę, nie tatuażystę, tylko jego samego.
Miał w tym momencie masę pytań do Harveya, ale nie chciał niszczyć tego momentu i psuć nastroju, pytania mogą poczekać, albo najlepiej odejść w niepamięć. Podniósł się jeszcze bardziej i zrównał się twarzą w twarz z fotografem. Powoli położył dłoń na jego karku, a drugą dłoń na policzku, delikatnie go obejmując.
– Wiesz... nie musisz się zmieniać. – zaczął równie cicho co Harvey i zamilkł na moment bijąc się ze swoimi myślami co tak naprawdę powinien w tym momencie powiedzieć. Przymknął oczy i zetknął ich czoła razem biorąc głęboki wdech. – Bo kocham cię takiego jakim jesteś. – dokończył szeptem niespokojnie gładząc kciukiem jego policzek. Po chwili nie mogąc wytrzymać wagi swoich słów, objął go za szyję i zaczął śmiać się cicho w ramię fotografa unikając jego spojrzenia. – I jak ja mam się powstrzymywać, żeby cię nie pocałować?
Słuchając młodszego wstrzymał na moment oddech, ale wydawał się nie reagować w inny sposób. Westchnął płytko i sam się uśmiechnął, ale tak naprawdę wcale nie było mu do śmiechu. Usłyszenie czegoś takiego bezpośrednio było dla niego ważne, przyjemne, ciepłe, ale i uruchomiło w fotografie poczucie jeszcze większej odpowiedzialności za tę relację i za samego młodszego, niż do tej pory.
– Taka zmiana jest chyba naturalna, każdy z nas... – nie dokończył. Pogłaskał Li wędrując dłonią od głowy aż na plecy. – Zresztą, nie wyobrażam sobie żyć tak, jak do tej pory ze świadomością, że jestem z tobą. No i przecież rzuciłem pracę, teraz mam większą motywację do tego, żeby nie jechać, tylko dbać o siebie – dodał ze szczerym uśmiechem, ze zdziwieniem stwierdzając, że choć dalej cholernie brakuje mu wyjazdów i przygotowań, uczuć z tym związanych, to relacja z Roro pomaga mu wytrwać w postanowieniu i nie czuć się tak nieprzydatnym. Cicho odchrząknął, wolał nie zastanawiać się, czy to napięcie w gardle ma przez nadwyrężenie, czy przez emocje.
– Chciałbym mieć te wyniki od razu, już jutro – westchnął. – Miałeś mnie o coś zapytać, pamiętasz?
– Taka zmiana jest chyba naturalna, każdy z nas... – nie dokończył. Pogłaskał Li wędrując dłonią od głowy aż na plecy. – Zresztą, nie wyobrażam sobie żyć tak, jak do tej pory ze świadomością, że jestem z tobą. No i przecież rzuciłem pracę, teraz mam większą motywację do tego, żeby nie jechać, tylko dbać o siebie – dodał ze szczerym uśmiechem, ze zdziwieniem stwierdzając, że choć dalej cholernie brakuje mu wyjazdów i przygotowań, uczuć z tym związanych, to relacja z Roro pomaga mu wytrwać w postanowieniu i nie czuć się tak nieprzydatnym. Cicho odchrząknął, wolał nie zastanawiać się, czy to napięcie w gardle ma przez nadwyrężenie, czy przez emocje.
– Chciałbym mieć te wyniki od razu, już jutro – westchnął. – Miałeś mnie o coś zapytać, pamiętasz?
Mimo że był niesamowicie skrępowany przez swoje słowa to czuł, że jest mu teraz o wiele lżej, że w końcu mu to powiedział. Dla niego te słowa miały wielką wartość, chyba użył ich nawet po raz pierwszy w życiu i nie skierował ich do byle kogo. Dopisał sobie też na swojej małej liście postanowień kolejną pozycję. Od teraz zamierzał dbać o Harveya w każdym możliwym aspekcie ich związku i cieszył się, że zapowiada się na to, że będzie mieć do tego okazję.
Z uśmiechem potarł lekko twarz o ramię fotografa, ale kiedy usłyszał jego pytanie znieruchomiał na długą chwilę. Zaczął bić się z myślami, bo nie wiedział, czy teraz ma w ogóle poruszać ten temat. Ale skoro szczerze mówi o swoich uczuciach, to dlaczego nie może mówić tak samo o życiowych sprawach?
- Tylko proszę... nie bądź zły. - zerknął na fotografa z błaganiem w oczach i zabrał dłonie z jego karku. Usiadł przed nim po turecku i zaczął oglądać swoje dłonie, palec po palcu, wydłużając tym samym czas na sformułowanie pytania i dobranie odpowiednich słów. - Chciałem zapytać... bo chyba zawsze, kiedy musisz użyć przy mnie swoich dokumentów, na przykład dzisiaj przy tym wypadku, czy na lotnisku... - zrobił pauzę spoglądając gdzieś w bok. Bardziej bał się tego, że zezłości Harveya, straci jego zaufanie i stanie się w jego oczach wścibskim pasożytem, niż że zostanie spławiony bez odpowiedzi. - Po prostu... zakrywasz je zawsze przede mną. - dokończył bardziej stwierdzając fakt, niż rzeczywiście zadając pytanie. Jednak stwierdził, że nie jest ono konieczne, bo Harvey bedzie doskonale wiedział o co chodzi i jeśli będzie chciał mu to wytłumaczyć, to po prostu to zrobi.
Z uśmiechem potarł lekko twarz o ramię fotografa, ale kiedy usłyszał jego pytanie znieruchomiał na długą chwilę. Zaczął bić się z myślami, bo nie wiedział, czy teraz ma w ogóle poruszać ten temat. Ale skoro szczerze mówi o swoich uczuciach, to dlaczego nie może mówić tak samo o życiowych sprawach?
- Tylko proszę... nie bądź zły. - zerknął na fotografa z błaganiem w oczach i zabrał dłonie z jego karku. Usiadł przed nim po turecku i zaczął oglądać swoje dłonie, palec po palcu, wydłużając tym samym czas na sformułowanie pytania i dobranie odpowiednich słów. - Chciałem zapytać... bo chyba zawsze, kiedy musisz użyć przy mnie swoich dokumentów, na przykład dzisiaj przy tym wypadku, czy na lotnisku... - zrobił pauzę spoglądając gdzieś w bok. Bardziej bał się tego, że zezłości Harveya, straci jego zaufanie i stanie się w jego oczach wścibskim pasożytem, niż że zostanie spławiony bez odpowiedzi. - Po prostu... zakrywasz je zawsze przede mną. - dokończył bardziej stwierdzając fakt, niż rzeczywiście zadając pytanie. Jednak stwierdził, że nie jest ono konieczne, bo Harvey bedzie doskonale wiedział o co chodzi i jeśli będzie chciał mu to wytłumaczyć, to po prostu to zrobi.
Kiedy spostrzegł, że Roro ma takie problemy z zadaniem pytania, odrobinę się zaniepokoił, ale też zaciekawił. Sam podsunął się wyżej siadając i opierając się o wezgłowie, poprawił również kołdrę, bo zaczynało mu się robić chłodno. Zły...? Czy on w ogóle potrafi być zły...? Może powinien powiedzieć o tym młodszemu, o tej złości, a raczej jej braku? Pomyśli o tym później. Ach, dokumenty. Wiedział, o co chodzi, kiedy tylko jego towarzysz zaczął mówić. Uśmiechnął się smutno i powoli kiwnął głową jakby chciał przyznać nie tylko rację temu, co zostało powiedziane, ale i obawom, jakie kryły się za tym stwierdzeniem.
Nabrał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć i spojrzał w bok, ale zrezygnował. Nagle sięgnął do torby, wyjął z niej swój portfel, a z niego znowu swoje ID i podał je młodszemu. Milczał dłuższy czas obserwując mężczyznę z tym swoim smutnym uśmiechem. Na dokumencie widniały jego prawdziwe dane, między innymi imiona i nazwisko oraz dokładna data urodzenia.
– Ze względów bezpieczeństwa – rzucił, jakby odpowiadał na pytanie. Na razie wolał nie mówić nic więcej, nie wiedząc, jak Li zareaguje, chociaż miał ochotę się wytłumaczyć, wyjaśnić i przeprosić.
Nabrał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć i spojrzał w bok, ale zrezygnował. Nagle sięgnął do torby, wyjął z niej swój portfel, a z niego znowu swoje ID i podał je młodszemu. Milczał dłuższy czas obserwując mężczyznę z tym swoim smutnym uśmiechem. Na dokumencie widniały jego prawdziwe dane, między innymi imiona i nazwisko oraz dokładna data urodzenia.
– Ze względów bezpieczeństwa – rzucił, jakby odpowiadał na pytanie. Na razie wolał nie mówić nic więcej, nie wiedząc, jak Li zareaguje, chociaż miał ochotę się wytłumaczyć, wyjaśnić i przeprosić.
Ze zdziwieniem obserwował fotografa, kiedy wyciągał swój portfel. Nie spodziewał się, że będzie chciał rozwiać jego wątpliwości, myślał, że zbędzie ten temat i wrócą do niego później. W milczeniu przyjął od Harveya jego ID i zanim na nie spojrzał, patrzył mu prosto w oczy, jakby czekał na pozwolenie. W końcu zerknął w dół nie mogąc wytrzymać z ciekawości. Przyglądał się chwilę znajomej twarzy na zdjeciu i dopiero potem przeniósł wzrok na dane.
- Charles...? - zapytał bardzo cicho bardziej sam siebie niż fotografa kiedy nie znalazł tam spodziewanego nazwiska ani imienia.
Mimo że zauważył już wcześniej to dziwne zachowanie Harveya z dokumentami, to nie wpadł na pomysł, że tak naprawdę to jednak nie był Harvey. Myślał, że... że... nic właściwie nie myślał, sam nie wiedział czego się spodziewać.
Charles, Charles, Charles... Charles Lewis... Nie odrywając wzroku od ID powtarzał w kółko w myślach prawdziwe imię Harveya nie mogąc się do niego przyzwyczaić. Brzmiało dla niego obco, gdy je wypowiadał widział tylko imię, a kiedy myślał o Harveyu od razu widział jego twarz w swoich myślach.
Oddał znajomemu dokument i westchnął cicho przytakując kiwnięciem głowy na jego słowa. Nie był tym jakoś szczególnie zachwycony, ale co miał powiedzieć? Przecież nie stało się nic złego, w dodatku fotograf już wcześniej mówił, że przez swoją prace dba o swoją prywatność i chroni ją, podobnie jak swoje zdjęcia. W dodatku pokazał mu swoje ID, to znaczy, że mu zaufał. Chyba nawet nie ma o co być złym...
- Ale mogę nadal używać Harveya? Przyzwyczaiłem się już... - uśmiechnął się do niego trochę blado i położył się na plecach zaraz obok niego, naciągając wysoko kołdrę. - Charles... - powtórzył raz jeszcze ze wzrokiem wlepionym w sufit, tym razem trochę głośniej. - Charles, idź wyłączyć muzykę. - położył rękę na jego boku i z uśmiechem zaczął udawać, że wypycha go z łóżka.
- Charles...? - zapytał bardzo cicho bardziej sam siebie niż fotografa kiedy nie znalazł tam spodziewanego nazwiska ani imienia.
Mimo że zauważył już wcześniej to dziwne zachowanie Harveya z dokumentami, to nie wpadł na pomysł, że tak naprawdę to jednak nie był Harvey. Myślał, że... że... nic właściwie nie myślał, sam nie wiedział czego się spodziewać.
Charles, Charles, Charles... Charles Lewis... Nie odrywając wzroku od ID powtarzał w kółko w myślach prawdziwe imię Harveya nie mogąc się do niego przyzwyczaić. Brzmiało dla niego obco, gdy je wypowiadał widział tylko imię, a kiedy myślał o Harveyu od razu widział jego twarz w swoich myślach.
Oddał znajomemu dokument i westchnął cicho przytakując kiwnięciem głowy na jego słowa. Nie był tym jakoś szczególnie zachwycony, ale co miał powiedzieć? Przecież nie stało się nic złego, w dodatku fotograf już wcześniej mówił, że przez swoją prace dba o swoją prywatność i chroni ją, podobnie jak swoje zdjęcia. W dodatku pokazał mu swoje ID, to znaczy, że mu zaufał. Chyba nawet nie ma o co być złym...
- Ale mogę nadal używać Harveya? Przyzwyczaiłem się już... - uśmiechnął się do niego trochę blado i położył się na plecach zaraz obok niego, naciągając wysoko kołdrę. - Charles... - powtórzył raz jeszcze ze wzrokiem wlepionym w sufit, tym razem trochę głośniej. - Charles, idź wyłączyć muzykę. - położył rękę na jego boku i z uśmiechem zaczął udawać, że wypycha go z łóżka.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach