▲▼
Strona 1 z 32 • 1, 2, 3 ... 16 ... 32
To był jeden z tych niezmiernie rzadkich dni, kiedy Roro już wczesnym popołudniem wracał ze studia do siebie. Dzisiaj jednak miał dobry ku temu powód i nie mógł się doczekać wizyty fotografa. Zaopatrzył odpowiednio lodówkę w potrzebne mu do gotowania składniki oraz piwo. Postanowił nawet szarpnąć się na butelkę whisky oraz przede wszystkim, posprzątać u siebie. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tak wszystko tu lśniło, a na podłodze nie leżała ani jedna kartka czy drobne kawałki gumki do ścierania.
Gdy zbliżała się godzina, w której spodziewał się Harveya, zaczął przyrządzać jedzenie. Gdzieś między krojeniem piersi z kurczaka a spoglądaniem na zegar usłyszał dźwięk domofonu, który słyszy naprawdę rzadko, odłożył nóż na blat i bez podnoszenia słuchawki wpuścił fotografa do środka.
Gdy zbliżała się godzina, w której spodziewał się Harveya, zaczął przyrządzać jedzenie. Gdzieś między krojeniem piersi z kurczaka a spoglądaniem na zegar usłyszał dźwięk domofonu, który słyszy naprawdę rzadko, odłożył nóż na blat i bez podnoszenia słuchawki wpuścił fotografa do środka.
Harvey przyjechał taksówką, bo wiedział, że będzie pił alkohol i nie chciał ryzykować, że wpadnie mu do głowy wracanie motocyklem. Zabrał ze sobą plecak, ale w dłoni trzymał też torbę z zakupami, z której, kiedy wchodził po schodach do mieszkania Roro, wyjął butelkę z piwem, na której nadrukowany był rysunek uroczego staruszka z sumiastymi wąsami.
– Przyszedłem do ciebie z tym panem – powiedział Harvey, kiedy tylko Roro otworzył drzwi i wychylił się, zaglądając do wnętrza mieszkania razem z butelką. – Rany, jak tu pachnie... – mruknął kiedy został wpuszczony. Zdjął buty i wręczył Roro torbę z zakupami. Były w niej dwie butelki ciemnego piwa i dwie jasnego, obydwa rodzaje wydawały się nie być popularną marką, tylko czymś bardziej dla koneserów, do spróbowania z ciekawości. Dodatkowo fotograf kupił cukierki marcepanowe i żelki o smaku syropu klonowego.
– Przyszedłem do ciebie z tym panem – powiedział Harvey, kiedy tylko Roro otworzył drzwi i wychylił się, zaglądając do wnętrza mieszkania razem z butelką. – Rany, jak tu pachnie... – mruknął kiedy został wpuszczony. Zdjął buty i wręczył Roro torbę z zakupami. Były w niej dwie butelki ciemnego piwa i dwie jasnego, obydwa rodzaje wydawały się nie być popularną marką, tylko czymś bardziej dla koneserów, do spróbowania z ciekawości. Dodatkowo fotograf kupił cukierki marcepanowe i żelki o smaku syropu klonowego.
Gdy otworzył drzwi odsunął się od razu, żeby fotograf mógł swobodnie wejść.
– Chyba przestanę się golić. – zaśmiał się spoglądając na wąsy staruszka z piwem.
Przejął od mężczyzny reklamówkę i gdy zamknął drzwi skierował się do kuchni, żeby nie stać nad nim gdy będzie się rozbierać. Schował piwo do lodówki obok innych butelek i uśmiechnął się widząc cukierki.
– No proszę, deser. A, właśnie... postanowiłem poczekać aż przyjdziesz zanim zacznę przyprawiać... powiedz, lubisz ostre dania? – zapytał mieszając smażącą się w woku mieszankę warzyw. – Zdążyłem zauważyć, że nie znacie prawdziwie ostrego jedzenia. – z zaczepnym uśmiechem spojrzał na niego i wrócił do krojenia kurczaka w kawałki. – Wymiękacie przy odrobinie chilli.
– Chyba przestanę się golić. – zaśmiał się spoglądając na wąsy staruszka z piwem.
Przejął od mężczyzny reklamówkę i gdy zamknął drzwi skierował się do kuchni, żeby nie stać nad nim gdy będzie się rozbierać. Schował piwo do lodówki obok innych butelek i uśmiechnął się widząc cukierki.
– No proszę, deser. A, właśnie... postanowiłem poczekać aż przyjdziesz zanim zacznę przyprawiać... powiedz, lubisz ostre dania? – zapytał mieszając smażącą się w woku mieszankę warzyw. – Zdążyłem zauważyć, że nie znacie prawdziwie ostrego jedzenia. – z zaczepnym uśmiechem spojrzał na niego i wrócił do krojenia kurczaka w kawałki. – Wymiękacie przy odrobinie chilli.
Odwiesił kurtkę i poszedł za znajomym. Zaczął przyglądać się temu, co robi, co znajduje się na patelni. Zapytany o ostre dania od razu pokiwał głową, zaraz zmrużył oczy.
– No, no, bo wiesz. Wy skupiacie się na prawdziwie ostrym jedzeniu, a my na rozgrzewkę wolimy coś innego na ostro – Uśmiechnął się na wpół wyzywająco, a na wpół pobłażliwie. – Mogę umyć tu ręce? – zapytał jakby nigdy nic, wskazując na zlew w kuchni.
– No, no, bo wiesz. Wy skupiacie się na prawdziwie ostrym jedzeniu, a my na rozgrzewkę wolimy coś innego na ostro – Uśmiechnął się na wpół wyzywająco, a na wpół pobłażliwie. – Mogę umyć tu ręce? – zapytał jakby nigdy nic, wskazując na zlew w kuchni.
Czasami był naprawdę wdzięczny naturze, że nie czerwieni się jak zakompleksiona nastolatka. Prychając z uśmiechem pokręcił głową i zaczął kroić jednak te papryczki chilli, których przez moment myślał, żeby jednak nie dodawać, ale skoro tak...
- Pewnie... A, chcesz się napić? Oprócz piwa mam jeszcze whisky. - machnął głową w stronę butelki stojącej na blacie. - Zauważyłem, że często ją pijesz no i mam lód jeśli chcesz.
- Pewnie... A, chcesz się napić? Oprócz piwa mam jeszcze whisky. - machnął głową w stronę butelki stojącej na blacie. - Zauważyłem, że często ją pijesz no i mam lód jeśli chcesz.
Harvey pochylił się nad zlewem i opłukał dokładnie dłonie, a przy okazji skorzystał z tego, że Roro go nie widzi i uśmiechnął się triumfalnie.
– Pewnie, że chcę. Kupiłeś ją z myślą o mnie, czy sam zrobisz wyjątek i też napijesz się czegoś mocniejszego? – zapytał stając obok Roro. – Podziękuję za lód, wezmę trochę zimnej wody, ale to wystarczy ta z kranu.
– Pewnie, że chcę. Kupiłeś ją z myślą o mnie, czy sam zrobisz wyjątek i też napijesz się czegoś mocniejszego? – zapytał stając obok Roro. – Podziękuję za lód, wezmę trochę zimnej wody, ale to wystarczy ta z kranu.
- Hmm... cóż...
Miał małe obawy przed piciem czegoś mocniejszego, ale z kolei nie zamierzał się tu upić, no i nie chciał, żeby wyglądało to tak, że tylko dla Harveya kupił whisky. Nie, żeby tak właśnie było...
- Ok, też się napiję. Jeśli byś mógł... szklanki są tam. - machnął głową w stronę odpowiedniej szafki nie przestając kroić potrzebnych mu składników. - Będziesz wody do niej dolewać? - zdziwił się i spojrzał na niego.
Miał małe obawy przed piciem czegoś mocniejszego, ale z kolei nie zamierzał się tu upić, no i nie chciał, żeby wyglądało to tak, że tylko dla Harveya kupił whisky. Nie, żeby tak właśnie było...
- Ok, też się napiję. Jeśli byś mógł... szklanki są tam. - machnął głową w stronę odpowiedniej szafki nie przestając kroić potrzebnych mu składników. - Będziesz wody do niej dolewać? - zdziwił się i spojrzał na niego.
Bez ociągania się podszedł do szafki, otworzył ją, zajrzał i wyjął dwie szklanki, a później postawił je na blacie.
– Tak... – Harvey też spojrzał zdziwiony na Roro nie rozumiejąc jego zdziwienia. – Nie wiem, jaką kupiłeś, ale do tych zwyczajnych, które piję na co dzień, często dolewam odrobinę wody. Nie za dużo, tak z jedną trzecią tego, co samej whisky. Wtedy słabiej czuć alkohol i łatwiej skupić się na smaku samej whisky. Na podobnej zasadzie dolewa się do niej coli albo czegoś innego. Dopiero dodawanie wody do tych starszych, które leżakowały z osiem lat albo więcej to profanacja, bo one po prostu tego nie potrzebują. – Wzruszył ramionami.
– Tak... – Harvey też spojrzał zdziwiony na Roro nie rozumiejąc jego zdziwienia. – Nie wiem, jaką kupiłeś, ale do tych zwyczajnych, które piję na co dzień, często dolewam odrobinę wody. Nie za dużo, tak z jedną trzecią tego, co samej whisky. Wtedy słabiej czuć alkohol i łatwiej skupić się na smaku samej whisky. Na podobnej zasadzie dolewa się do niej coli albo czegoś innego. Dopiero dodawanie wody do tych starszych, które leżakowały z osiem lat albo więcej to profanacja, bo one po prostu tego nie potrzebują. – Wzruszył ramionami.
- Ah, no tak... - zaśmiał się cicho spoglądając na niego. - Ale tak, to jedna z tych zwyczajnych.
Dla niego alkohol to alkohol, jego koneserstwo było raczej na poziomie odróżniania piwa od całej reszty.
Przerzucił kurczaka do warzyw w woku i energicznymi ruchami zaczął podsmażać składniki skupiając się tylko na tej czynności. Gdy dodał do całości ugotowany wcześniej makaron, sypnął jeszcze odrobinę przypraw, a potem przeniósł wszystko na uszykowane wcześniej talerze.
- Bardzo proszę, nieco zmodyfikowany przeze mnie kurczak po seczuańsku. - postawił talerze na blacie, przy którym stały krzesełka barowe. - Region położony z dala od morza, żadnych ryb, tylko mięso, ostre, ale nie tak żeby nie dało się jeść. No i... - podszedł do szufladki, w której trzymał sztućce i wyciągnął z niej zdobione pałeczki. - Co ty na to? Dasz radę? - uśmiechnął się z wyraźnie rzucanym wyzwaniem w oczach.
Dla niego alkohol to alkohol, jego koneserstwo było raczej na poziomie odróżniania piwa od całej reszty.
Przerzucił kurczaka do warzyw w woku i energicznymi ruchami zaczął podsmażać składniki skupiając się tylko na tej czynności. Gdy dodał do całości ugotowany wcześniej makaron, sypnął jeszcze odrobinę przypraw, a potem przeniósł wszystko na uszykowane wcześniej talerze.
- Bardzo proszę, nieco zmodyfikowany przeze mnie kurczak po seczuańsku. - postawił talerze na blacie, przy którym stały krzesełka barowe. - Region położony z dala od morza, żadnych ryb, tylko mięso, ostre, ale nie tak żeby nie dało się jeść. No i... - podszedł do szufladki, w której trzymał sztućce i wyciągnął z niej zdobione pałeczki. - Co ty na to? Dasz radę? - uśmiechnął się z wyraźnie rzucanym wyzwaniem w oczach.
Stanął obok Roro, prawą ręką objął go i przytrzymał jego ramiona przy ciele, aby nie mógł się ruszyć, a lewą szybko złapał pałeczki. Odsunął się, puścił swoją ofiarę i próbował złapać go pałeczkami za ubrania, a najlepiej połaskotać po boku.
– Ja bym nie dał rady...? Ja bym nie dał? Ty wątpisz we mnie... – mruczał polując na mężczyznę z zaciętością i coraz gorzej skrywanym rozbawieniem.
– Ja bym nie dał rady...? Ja bym nie dał? Ty wątpisz we mnie... – mruczał polując na mężczyznę z zaciętością i coraz gorzej skrywanym rozbawieniem.
Kiedy nagle został objęty ramieniem przez mężczyznę odruchowo wstrzymał oddech i tylko z zaskoczeniem przyglądał się co zamierza zrobić. Gdy odsunął się od niego i zabrał mu pałeczki spojrzał na niego z udawanym oburzeniem.
– Osz ty...! – chciał mu je zabrać, ale gdy ten zaczął go łaskotać odsunął się szybko ze śmiechem. – Nie, nie, nie! Mnie się nie łaskocze! – odsuwając się na koniec kuchni uderzył przy okazji łokciem w kant blatu. – Ał... – nie przestając się śmiać złapał się za bolące miejsce i spojrzał na Harveya z wyzwaniem w oczach. – Oczywiście, że wątpię, nie dasz rady zjeść tego pałeczkami... mogłem zrobić ryż! Dopiero bym się pośmiał.
– Osz ty...! – chciał mu je zabrać, ale gdy ten zaczął go łaskotać odsunął się szybko ze śmiechem. – Nie, nie, nie! Mnie się nie łaskocze! – odsuwając się na koniec kuchni uderzył przy okazji łokciem w kant blatu. – Ał... – nie przestając się śmiać złapał się za bolące miejsce i spojrzał na Harveya z wyzwaniem w oczach. – Oczywiście, że wątpię, nie dasz rady zjeść tego pałeczkami... mogłem zrobić ryż! Dopiero bym się pośmiał.
– Widzisz! – Oskarżycielsko wskazał na niego pałeczkami, kiedy zauważył, że Roro się uderzył. – Karma wróciła. – Podszedł do pierwszego talerza, zgrabnie uchwycił kawałek kurczaka i zjadł go. Pokiwał głową z uznaniem dla smaku, a później już poważniej dodał. – Byłem kiedyś w Chinach, w Szanghaju i Hengshy. Co prawda tylko na moment, na trzy dni, towarzyszyłem znajomemu reporterowi. On załatwiał swoje, ja zwiedzałem. – Harvey również odpowiedział wyzywającym spojrzeniem. – Właściwie już jak byłem dzieckiem, to rodzice dawali nam się uczyć jedzenia pałeczkami, o, wygodnie przewraca się nimi mięso na patelni. Ale jeśli obstawiasz, że nie dam rady tego zjeść, ty rasisto, to możemy się o coś założyć.
Z niezadowoleniem słuchał o jego pobycie w Azji i o tym, że potrafi całkiem nieźle posługiwać się trzymanymi przez niego pałeczkami.
– Ja? "Rasisto"? – z udawanym oburzeniem pomasował bolący go łokieć. – A ty..? Łosiu!? – z wymalowanym triumfem na twarzy spojrzał na niego, jakby właśnie wygrał jakiś wyścig na śmierć i życie. – Ok! Kto pierwszy zje całą porcję. – machnął głową w kierunku talerzy z parującym daniem i wyciągnął z szuflady drugą parę pałeczek.
– Ja? "Rasisto"? – z udawanym oburzeniem pomasował bolący go łokieć. – A ty..? Łosiu!? – z wymalowanym triumfem na twarzy spojrzał na niego, jakby właśnie wygrał jakiś wyścig na śmierć i życie. – Ok! Kto pierwszy zje całą porcję. – machnął głową w kierunku talerzy z parującym daniem i wyciągnął z szuflady drugą parę pałeczek.
Spojrzał na Roro lekko się krzywiąc, a później wskazując na niego. Łosiu! Harvey uważał, aby nie urazić znajomego, a ten tak dokazywał? To niewybaczalne! Kanadyjczyk chwycił talerz, z którego wcześniej jadł i trzymał go w prawej dłoni, a lewą operował pałeczkami. Stanął tak, aby zagrodzić Roro dojście do szuflady ze sztućcami, oparł się o nią jednocześnie starając się jeść.
Strona 1 z 32 • 1, 2, 3 ... 16 ... 32
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach