▲▼
Strona 32 z 32 • 1 ... 17 ... 30, 31, 32
- O... tak, dziękuję. - z uśmiechem przygarnął do siebie kubek i zdjął z niego wieczko chcąc powąchać herbatę. Zerknął od razu na pierożki, które pokazał mu Harvey. - Wypić? - powtórzył po nim ze zdziwieniem i zaczął przyglądać się ich śniadaniu. - Nie, ale z chęcią spróbuję. - napił się trochę herbaty chcąc poczekać, aż fotograf zacznie jeść pierwszy, żeby podpatrzeć w jaki sposób będzie je jadł. Podszedł do stolika, z którego zabrał swoją komórkę i wrócił do Harveya siadając na stołku przy blacie. Ze zgrozą zerknął na godzinę na wyświetlaczu nie mogąc uwierzyć, że spał tak długo. Westchnął cicho i odłożył telefon daleko od siebie próbując jedna dłonią bezskutecznie doprowadzić swoje włosy do porządku. - Mam nadzieję, że studio jeszcze nie spłonęło... Więc wieczorem idziemy na badania, tak? - objął dłońmi kubek i zerknął na Harveya. - Robiłeś już kiedyś test na HIV?
Usadowił się przy blacie, otworzył swoja porcję i zaczął jeść. Niby przyniósł widelce, ale złapał ciastową saszetkę z mięsem za wystającą część, odgryzł kawałek ciasta i przyłożył do niego usta, aby wypić rosół, który wydobył się z mięsa w trakcie gotowania. Nie wiedział, czy w taki sposób to powinno się jeść, ale dla niego tak było najwygodniej i najsensowniej, bo pomimo tego, że mógł sobie poparzyć palce, to bohatersko znosił takie poświęcenie, aby sos wylądował od razu w jego ustach, a nie na talerzu.
– Tak, jeśli dalej chcesz – odpowiedział będąc już w połowie drugiego pierożka. – Jasne, że robiłem. Czasami włóczyłem się po takich seks-przyjęciach dla snobów, tam wymagali aktualnych badań. Poza tym zawsze po powrotach z pracy, a wtedy, jak zawalił się na mnie tamten blok to już w ogóle. – Harvey machnął wolną ręką. Brzmiał tak, jakby był przekonany, że Roro wie, o jaki blok chodzi co najmniej tak dobrze, jak on sam. – Wtedy byłem pewien, że jestem bogatszy co najmniej o jakąś żółtaczkę... ale jednak nie. – Przyciągnął bliżej swój kubek z herbatą i otworzył go. – Teraz chcę je zrobić, żeby upewnić się, że nie złapałem żadnego syfu od tego chłopaka, ale i dlatego, żeby być pewnym, że nic ci nie sprzedam... i żebyś ty był pewny. Skoro jesteśmy razem – te słowa brzmiały dla niego obco, ale starał się nie zająknąć. – To mam nadzieję... że to ostatni raz, kiedy chcę je zrobić i że więcej nie będę musiał. – Uśmiechnął się i skupił na jedzeniu, raz na jakiś czas zerkając na Roro.
– Tak, jeśli dalej chcesz – odpowiedział będąc już w połowie drugiego pierożka. – Jasne, że robiłem. Czasami włóczyłem się po takich seks-przyjęciach dla snobów, tam wymagali aktualnych badań. Poza tym zawsze po powrotach z pracy, a wtedy, jak zawalił się na mnie tamten blok to już w ogóle. – Harvey machnął wolną ręką. Brzmiał tak, jakby był przekonany, że Roro wie, o jaki blok chodzi co najmniej tak dobrze, jak on sam. – Wtedy byłem pewien, że jestem bogatszy co najmniej o jakąś żółtaczkę... ale jednak nie. – Przyciągnął bliżej swój kubek z herbatą i otworzył go. – Teraz chcę je zrobić, żeby upewnić się, że nie złapałem żadnego syfu od tego chłopaka, ale i dlatego, żeby być pewnym, że nic ci nie sprzedam... i żebyś ty był pewny. Skoro jesteśmy razem – te słowa brzmiały dla niego obco, ale starał się nie zająknąć. – To mam nadzieję... że to ostatni raz, kiedy chcę je zrobić i że więcej nie będę musiał. – Uśmiechnął się i skupił na jedzeniu, raz na jakiś czas zerkając na Roro.
Słuchał fotografa w ciszy popijając powoli herbatę. Uśmiechnął się ciepło, kiedy usłyszał, że chce zrobić te badania też dla niego i że nie chce robić ich już nigdy więcej, ale po chwili zmarszczył lekko brwi, kiedy jego mózg wrócił do poprzednich informacji. Nadal nie zabierając się za jedzenie, patrzył przez kilka długich sekund nieco tępo na Harveya, po chwili odstawił kubek i przetarł twarz dłońmi ciepłymi od herbaty. Seks przyjęcia? Zawalony budynek? Co? Chyba jest zbyt zaspany na takie informacje.
– Czekaj... co? Co? Zawalił się na ciebie... budynek? – zapytał cicho specjalnie nie chcąc skupiać się na tych... przyjęciach. – Tam... jak jeździłeś na konflikty? Tak...? Że tak... zawalił? Na ciebie? – z dziwnym, trochę przejętym wyrazem twarzy odwrócił się do Harveya i w napięciu zaczął się w niego wpatrywać czekając na odpowiedź.
– Czekaj... co? Co? Zawalił się na ciebie... budynek? – zapytał cicho specjalnie nie chcąc skupiać się na tych... przyjęciach. – Tam... jak jeździłeś na konflikty? Tak...? Że tak... zawalił? Na ciebie? – z dziwnym, trochę przejętym wyrazem twarzy odwrócił się do Harveya i w napięciu zaczął się w niego wpatrywać czekając na odpowiedź.
Wpierw pokiwał głową, a słysząc dalsze pytania zaśmiał się cicho i przełknął kęs na razie nie sięgając po więcej.
– Tak, w Gazie, to pechowe miejsce dla mnie. Wtedy akurat zapuściłem się w domy, takie niewysokie, po dwa, trzy piętra miały. Było po nalocie, większość z nich stała, ale po ulicach walał się gruz. – Chciał dodać, że widział też parę ciał, ale oszczędził młodszemu tego szczegółu. – Byłem pewien, że nikogo już tam nie ma, niedługo miały wejść siły NATO, bo tamta część miasta była ważna dla transportu. Coś usłyszałem, ktoś chodził i cicho rozmawiał. Wtedy już całkiem nieźle potrafiłem arabski, z powodu tego wyjazdu się szkoliłem, dlatego zrozumiałem, że chcieli kogoś szukać i dobijać... Schowałem się w jednym z domów, potem... nie wiem, czy ten budynek sam się zaczął walić, czy ktoś spowodował jakiś wybuch, bo usłyszałem huk i jak próbowałem się rzucić do wyjścia to przybiły mnie kawałki frontowej ściany i pchnęły na kupę gruzu z domu obok. – Znów chwycił chinkali i czekał ze zjedzeniem go, aby nie przerywać opowiadania. – Nade mną wisiała połowa ściany, która się nie pokruszyła, a większość kawałków na mnie było małych, prawdopodobnie to uratowało mi życie, chociaż w klatkę, o tu – wskazał na niemal okrągłą bliznę z masą mniejszych dookoła znajdującą się pod lewą łopatką. – Wbiła mi się deska z framugi drzwi albo ramy okna, lewą część ciała miałem zasypaną, powbijane te takie małe kamyczki i drzazgi... nie pamiętam, medycy jakoś taką mieszankę jakoś specjalistycznie nazywali. – Wzruszył ramionami i płytko westchnął. – Część frontu budynku dosłownie pękła w połowie parteru, musiałem mijać drzwi czy okna, kiedy wszystko runęło. Potem ustalili, że zanim mnie znaleźli, musiałem tam leżeć ze... – zawiesił głos i spojrzał w bok, próbując sobie przypomnieć. – Czternaście godzin? Coś koło tego. Miałem złamane żebra, pęknięty obojczyk, wstrząs mózgu, obite płuca... Straciłem poczucie czasu, ale po tym, jak ocknąłem się po pierwszym szoku, zachowałem przytomność prawie przez cały czas do końca. – Zaśmiał się gorzko. – Taka moja przypadłość, mój mózg nie chce się wyłączyć nawet kiedy mu to na rękę. – Zerknął na kubek z herbatą i chwycił go, aby się napić, wcześniej odkładając chinkali. – Po tym wypadku zrezygnowałem z wyjazdów stricte na front na cztery lata – dodał już lżej, ale wciąż odrobinę sucho. Starał się podzielić z młodszym faktami, a nie swoimi wrażeniami, myślami i uczuciami, uznając, że Roro może nie chcieć tego wiedzieć, a poza tym takie wyznania przy śniadaniu? Ba, takie wyznania kiedykolwiek? Harvey nie potrafił sam z siebie zacząć o tym mówić, łatwiej szło mu przedstawienie obiektywnych informacji.
– Tak, w Gazie, to pechowe miejsce dla mnie. Wtedy akurat zapuściłem się w domy, takie niewysokie, po dwa, trzy piętra miały. Było po nalocie, większość z nich stała, ale po ulicach walał się gruz. – Chciał dodać, że widział też parę ciał, ale oszczędził młodszemu tego szczegółu. – Byłem pewien, że nikogo już tam nie ma, niedługo miały wejść siły NATO, bo tamta część miasta była ważna dla transportu. Coś usłyszałem, ktoś chodził i cicho rozmawiał. Wtedy już całkiem nieźle potrafiłem arabski, z powodu tego wyjazdu się szkoliłem, dlatego zrozumiałem, że chcieli kogoś szukać i dobijać... Schowałem się w jednym z domów, potem... nie wiem, czy ten budynek sam się zaczął walić, czy ktoś spowodował jakiś wybuch, bo usłyszałem huk i jak próbowałem się rzucić do wyjścia to przybiły mnie kawałki frontowej ściany i pchnęły na kupę gruzu z domu obok. – Znów chwycił chinkali i czekał ze zjedzeniem go, aby nie przerywać opowiadania. – Nade mną wisiała połowa ściany, która się nie pokruszyła, a większość kawałków na mnie było małych, prawdopodobnie to uratowało mi życie, chociaż w klatkę, o tu – wskazał na niemal okrągłą bliznę z masą mniejszych dookoła znajdującą się pod lewą łopatką. – Wbiła mi się deska z framugi drzwi albo ramy okna, lewą część ciała miałem zasypaną, powbijane te takie małe kamyczki i drzazgi... nie pamiętam, medycy jakoś taką mieszankę jakoś specjalistycznie nazywali. – Wzruszył ramionami i płytko westchnął. – Część frontu budynku dosłownie pękła w połowie parteru, musiałem mijać drzwi czy okna, kiedy wszystko runęło. Potem ustalili, że zanim mnie znaleźli, musiałem tam leżeć ze... – zawiesił głos i spojrzał w bok, próbując sobie przypomnieć. – Czternaście godzin? Coś koło tego. Miałem złamane żebra, pęknięty obojczyk, wstrząs mózgu, obite płuca... Straciłem poczucie czasu, ale po tym, jak ocknąłem się po pierwszym szoku, zachowałem przytomność prawie przez cały czas do końca. – Zaśmiał się gorzko. – Taka moja przypadłość, mój mózg nie chce się wyłączyć nawet kiedy mu to na rękę. – Zerknął na kubek z herbatą i chwycił go, aby się napić, wcześniej odkładając chinkali. – Po tym wypadku zrezygnowałem z wyjazdów stricte na front na cztery lata – dodał już lżej, ale wciąż odrobinę sucho. Starał się podzielić z młodszym faktami, a nie swoimi wrażeniami, myślami i uczuciami, uznając, że Roro może nie chcieć tego wiedzieć, a poza tym takie wyznania przy śniadaniu? Ba, takie wyznania kiedykolwiek? Harvey nie potrafił sam z siebie zacząć o tym mówić, łatwiej szło mu przedstawienie obiektywnych informacji.
Siedział sztywno na stołku i wpatrywał się w swojego chłopaka, tępo słuchając tego co opowiadał. Z każdym słowem czuł coraz większy ucisk w klatce piersiowej, ponieważ docierał do niego, że fotograf przeżył to naprawdę. Słysząc o czternastu godzinach, które Harvey spędził pod gruzami, Roro szepnął ciche Co...? i powstrzymał się od przyłożenia dłoni do ust. Zjechał spojrzeniem w dół na jego ciało i gdy zaczął raz jeszcze przyglądać się bliźnie, nie wytrzymał i zerwał się ze stołka. Wszedł między nogi Harveya i przylgnął mocno do jego ciała. Zaczął wyobrażać sobie to ciepłe, ukochane przez niego ciało, przysypane gruzem, przebite jakimś kawałkiem drewna i po prostu nie mógł wysiedzieć spokojnie. Nie potrafił zrozumieć jak wielką pasją musi to być dla fotografa, że dla zdjęć był w stanie narażać wielokrotnie swoje życie.
Odsunął się po długiej chwili od Harveya i uśmiechnął się do niego smutno z wyraźną poprawą nastroju.
- Jesteś szalony. - podsumował i chwycił pierwszego pierożka, którego zjadł powoli naśladując znajomego. - Naprawdę szalony. - powtórzył znacznie ciszej i wychylił się, żeby pocałować go w kącik ust. - Ale za to cię kocham. - szepnął i wstał kierując się do łazienki na szybki prysznic.
Odsunął się po długiej chwili od Harveya i uśmiechnął się do niego smutno z wyraźną poprawą nastroju.
- Jesteś szalony. - podsumował i chwycił pierwszego pierożka, którego zjadł powoli naśladując znajomego. - Naprawdę szalony. - powtórzył znacznie ciszej i wychylił się, żeby pocałować go w kącik ust. - Ale za to cię kocham. - szepnął i wstał kierując się do łazienki na szybki prysznic.
Odstawił kubek z herbatą i objął młodszego. Zamknął oczy po prostu ciesząc się tą chwilą, świadomie musiał uciszyć skrępowanie i dziwny rodzaj wstydu. Szalony? Z powagą pokiwał głową. Nie chciał jeszcze puszczać Roro, dlatego zostawił dłoń na jego pasie.
– Od dawna byłem uzależniony od adrenaliny, zrobiłem coś z tym dopiero ostatnim razem, jak dostałem w łeb. Chyba było mi to potrzebne. – Zaśmiał się i sięgnął po herbatę dopiero teraz cofając rękę, którą obejmował Li. Kiedy mężczyzna brał prysznic, Harvey dokończył swoje śniadanie i pozwolił sobie pomyszkować w kuchni w poszukiwaniu kawy, którą sobie zaparzył. Wrócił na swoje krzesło i zaczął przeglądać e-maile, wpadło mu do głowy, aby przejrzeć też starą prywatną skrzynkę, której od dawna nie używał i oprócz spamu i powiadomień z gier, w które grał w wolnym czasie znalazł tam coś... Nieoczekiwanego, niepokojącego.
Odruchowo zerknął na drzwi od łazienki, a potem szybko przeczytał wiadomość jeszcze raz. Cholera, cholera... Co zrobić? Pokazać mu to? Udawać, że nic się nie stało? Moment, kiedy...? Za dwa miesiące od dnia, w którym dostał tę wiadomość, czyli teraz będzie niecały miesiąc.
Zresztą, po co on o tym myślał? Nigdzie nie jedzie! A tym bardziej nie w miejsce, w które zaprosił go Dragan. Właściwie ciekawe, że ten żałosny kryminalista jeszcze dycha. Ostatnie zdjęcie... może chce się tam zabić albo ktoś ma na nim wykonać wyrok, dlatego chce, żeby był przy tym Charles?
– Li – zaczął dosyć żywo kiedy tylko młodszy wyszedł z łazienki, jakby wiedział, co chce mu powiedzieć, ale zaraz zerknął w bok, a potem w dół. – Chcesz coś... przeczytać? – Lekko uniósł telefon.
– Od dawna byłem uzależniony od adrenaliny, zrobiłem coś z tym dopiero ostatnim razem, jak dostałem w łeb. Chyba było mi to potrzebne. – Zaśmiał się i sięgnął po herbatę dopiero teraz cofając rękę, którą obejmował Li. Kiedy mężczyzna brał prysznic, Harvey dokończył swoje śniadanie i pozwolił sobie pomyszkować w kuchni w poszukiwaniu kawy, którą sobie zaparzył. Wrócił na swoje krzesło i zaczął przeglądać e-maile, wpadło mu do głowy, aby przejrzeć też starą prywatną skrzynkę, której od dawna nie używał i oprócz spamu i powiadomień z gier, w które grał w wolnym czasie znalazł tam coś... Nieoczekiwanego, niepokojącego.
Odruchowo zerknął na drzwi od łazienki, a potem szybko przeczytał wiadomość jeszcze raz. Cholera, cholera... Co zrobić? Pokazać mu to? Udawać, że nic się nie stało? Moment, kiedy...? Za dwa miesiące od dnia, w którym dostał tę wiadomość, czyli teraz będzie niecały miesiąc.
Zresztą, po co on o tym myślał? Nigdzie nie jedzie! A tym bardziej nie w miejsce, w które zaprosił go Dragan. Właściwie ciekawe, że ten żałosny kryminalista jeszcze dycha. Ostatnie zdjęcie... może chce się tam zabić albo ktoś ma na nim wykonać wyrok, dlatego chce, żeby był przy tym Charles?
– Li – zaczął dosyć żywo kiedy tylko młodszy wyszedł z łazienki, jakby wiedział, co chce mu powiedzieć, ale zaraz zerknął w bok, a potem w dół. – Chcesz coś... przeczytać? – Lekko uniósł telefon.
Po leniwym prysznicu Roro wyszedł równie leniwie z łazienki wycierając ręcznikiem włosy. Z uśmiechem zerknął na parujący kubek z kawą i zapisał sobie w pamięci, że musi dla Harveya kupić jakąś świeżą kawę, którą lubi i nie pozwalać mu więcej pić tej wywietrzałej staroci. Na dźwięk swojego imienia zerknął odruchowo na fotografa z nadal wesołym nastrojem, który momentalnie mu przeszedł, gdy spojrzał na jego twarz i telefon. Harvey się waha?
Podszedł do niego i zanim przejął ostrożnie komórkę, raz jeszcze zerkając na mężczyznę upewnił się, że na pewno może go dotknąć. Z gryzącą go ciekawością przeniósł spojrzenie na maila i zaczął go czytać w ciszy.
Co? Jaki Belgrad? Jakie Kosowo? Przecież dopiero co Harvey opowiedział mu o czymś strasznym, co spotkało go gdy był na froncie, przecież mówił, że chce z tym skończyć, więc dlaczego...? Moment, nikt nie powiedział, że tam jedzie.
Nie chcąc dać po sobie poznać, że cholernie martwi się w tym momencie tym, że Harvey miałby nagle wyjechać, oddał mu spokojnie telefon i usiadł znowu obok niego.
- Więc... chcesz tam jechać? To jakiś gorący temat? - chwycił palcami kolejnego pierożka i powoli zaczął go jeść powtarzając sobie, żeby wrzucił na luz, bo przecież Harvey nadal siedzi obok. - Kim jest Dragan? To jakiś twój stary przyjaciel? Pracował z tobą?
Podszedł do niego i zanim przejął ostrożnie komórkę, raz jeszcze zerkając na mężczyznę upewnił się, że na pewno może go dotknąć. Z gryzącą go ciekawością przeniósł spojrzenie na maila i zaczął go czytać w ciszy.
Co? Jaki Belgrad? Jakie Kosowo? Przecież dopiero co Harvey opowiedział mu o czymś strasznym, co spotkało go gdy był na froncie, przecież mówił, że chce z tym skończyć, więc dlaczego...? Moment, nikt nie powiedział, że tam jedzie.
Nie chcąc dać po sobie poznać, że cholernie martwi się w tym momencie tym, że Harvey miałby nagle wyjechać, oddał mu spokojnie telefon i usiadł znowu obok niego.
- Więc... chcesz tam jechać? To jakiś gorący temat? - chwycił palcami kolejnego pierożka i powoli zaczął go jeść powtarzając sobie, żeby wrzucił na luz, bo przecież Harvey nadal siedzi obok. - Kim jest Dragan? To jakiś twój stary przyjaciel? Pracował z tobą?
– Nie – odpowiedział stanowczo, jeszcze zanim Roro zdołał dokończyć pytanie. Nie i koniec. Nie jedzie. Nie. – To mój były narzeczony, pieprzony ruski gangster. Jest z Serbii, nie dziwię się, że wie, co się tam dzieje i że znowu siedzi w centrum zamieszania, ale nie spodziewałem się, że będzie tak bezczelny, żeby pisać do mnie po tym, w jaki sposób zerwaliśmy i wiedząc jak w ogóle nasza znajomość wyglądała. – O dziwo, nawet w takiej sytuacji w głosie Harveya, jak i na jego twarzy nie odbijała się złość, tylko głęboki rodzaj goryczy zmieszanej z żalem. – I to jeszcze jaki pretekst... Proponuje mi ostatnie zdjęcie. – Przewrócił oczami. Odebrał od Li telefon i położył na blacie, zaraz też chwycił w dłonie kubek z kawą, chcąc czymś zająć ręce. – Dobrze wie, że przeczytam to i przemyślę pod wieloma znaczeniami, między innymi pod tym, że to jego ostatnie zdjęcie. Ostatnia szansa. Rozumiesz? Że pewnie tam zginie, ktoś go zabije albo on sam sobie coś zrobi. Pieprzony manipulant – syknął. Zacisnął usta i spojrzał w bok, a za chwilę na partnera. – Mogę zapalić?
Narzeczony? Ten narzeczony?! Czy on właśnie czytał maila od jego byłego narzeczonego? Ruski gangster? Kryminalista? A w jaki sposób zerwaliście? Nie, to nie jest dobry moment do zadawania takich pytań. Niesamowicie go korciło, żeby zasypać fotografa gradem pytań, ale słysząc to co mówił, jakoś nie chciał nakłaniać go do opowiadania o tym człowieku. Przyglądał się Charlesowi z wyraźnym zagubieniem w oczach, słysząc pytanie westchnął cicho i postarał się przybrać bardziej pogodny wyraz twarzy.
– Pewnie. – z delikatnym uśmiechem przytaknął głową i dokończył pierożka, którego trzymał w dłoni.
Nie wiedział co ma powiedzieć, czuł że powinien chociaż w jakiś krótki sposób skomentować te rewelacje, ale fotograf tak go tym zaskoczył, że miał mętlik w głowie. A skoro on ma mętlik, to co musi teraz czuć Harvey? Zsunął się ze stołka, podszedł do niego i skrzyżował ręce łapiąc swoje ramiona.
– Cieszę się, że tam nie jedziesz. – powiedział cicho i zerknął na niego. – Nie chciałbym, żeby coś ci się stało... nie teraz kiedy mam taki pomysł na tatuaż. Musisz chociaż trochę z nim pochodzić, nie marnuj mi tuszu. – uśmiechnął się psotnie chcąc jakoś poprawić nastrój Harveyowi i pokazać mu, że tak naprawdę nie obchodzi go marnowanie tuszu, tylko to, czy on żyje.
– Pewnie. – z delikatnym uśmiechem przytaknął głową i dokończył pierożka, którego trzymał w dłoni.
Nie wiedział co ma powiedzieć, czuł że powinien chociaż w jakiś krótki sposób skomentować te rewelacje, ale fotograf tak go tym zaskoczył, że miał mętlik w głowie. A skoro on ma mętlik, to co musi teraz czuć Harvey? Zsunął się ze stołka, podszedł do niego i skrzyżował ręce łapiąc swoje ramiona.
– Cieszę się, że tam nie jedziesz. – powiedział cicho i zerknął na niego. – Nie chciałbym, żeby coś ci się stało... nie teraz kiedy mam taki pomysł na tatuaż. Musisz chociaż trochę z nim pochodzić, nie marnuj mi tuszu. – uśmiechnął się psotnie chcąc jakoś poprawić nastrój Harveyowi i pokazać mu, że tak naprawdę nie obchodzi go marnowanie tuszu, tylko to, czy on żyje.
Zgarnął ze sobą kubek z kawą i przewędrował w stronę okna, które szeroko otworzył, naczynie odstawił na parapet. Z kieszeni spodni wyjął paczkę cygaretek i wyjął z niej jedną szybko podpalając. Zaciągnął się dymem utkwiwszy spojrzenie w widoku za oknem, ale zaraz skupił się na Roro, kiedy ten podszedł.
– Nie wyobrażam sobie, żeby tam teraz jechać. Zresztą... kraj jak kraj. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz jechać do niego, być widownią w jego przedstawieniu. – Skrzywił się i znowu zaciągnął. W odpowiedzi na żart o tuszu prychnął, nie potrafiąc się w tej chwili szczerze zaśmiać. – Nie chcę marnować ani tuszu, ani twojej pracy, ani naszej wspólnej, którą zdążyliśmy włożyć w tę relację – odpowiedział poważnie, ale dość miękko, starając się nie wyjść na gbura i trzymać emocje na wodzy. Z każą chwilą jego myśli sięgały coraz głębiej i oplatały temat coraz mocniej. Podniósł wolną dłoń do twarzy i przetarł powieki dłonią.
– Czuję, że powinienem cię przeprosić. – Odezwał się nagle niskim i cichym głosem. – Nie chcę, żeby tak było, ale to pewnie nie ostatni raz, kiedy moja przeszłość będzie się odzywać. – Posłał mu smutny, przepraszający uśmiech.
– Nie wyobrażam sobie, żeby tam teraz jechać. Zresztą... kraj jak kraj. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz jechać do niego, być widownią w jego przedstawieniu. – Skrzywił się i znowu zaciągnął. W odpowiedzi na żart o tuszu prychnął, nie potrafiąc się w tej chwili szczerze zaśmiać. – Nie chcę marnować ani tuszu, ani twojej pracy, ani naszej wspólnej, którą zdążyliśmy włożyć w tę relację – odpowiedział poważnie, ale dość miękko, starając się nie wyjść na gbura i trzymać emocje na wodzy. Z każą chwilą jego myśli sięgały coraz głębiej i oplatały temat coraz mocniej. Podniósł wolną dłoń do twarzy i przetarł powieki dłonią.
– Czuję, że powinienem cię przeprosić. – Odezwał się nagle niskim i cichym głosem. – Nie chcę, żeby tak było, ale to pewnie nie ostatni raz, kiedy moja przeszłość będzie się odzywać. – Posłał mu smutny, przepraszający uśmiech.
Po słowach Harveya uśmiechnął się lekko spoglądając przez okno. Strasznie cieszyło go to, że Harvey nie chce marnować tego co już osiągnęli i to, że również z tego powody nie chce tam jechać.
– Przestań... nie masz za co mnie przepraszać. – skrzywił się lekko i podszedł bliżej kładąc mu głowę na ramieniu. – To ja powinienem dziękować, że tam nie jedziesz i że w ogóle mówisz mi o takich rzeczach. – kiwnął lekko głową w stronę jego komórki. Bo naprawdę Roro był wdzięczny Harveyowi, że mówi mu o takich sprawach, że ich nie ukrywa, bo to znaczy, że mu ufa, skoro o nich mówi. – Poza tym... to ja tu z tobą siedzę, nie on. – uśmiechnął się z wyraźnym triumfem w oczach. – Więc niech sobie wraca ta przeszłość ile chce. – wzruszył lekko ramionami mając nadzieję, że w jakiś sposób Harvey zarazi się od niego tym podejściem do sprawy, chociaż nie miał zielonego pojęcia co tak naprawdę łączyło go z jego byłym i co między nimi zaszło, więc może fotograf nie byłby nawet w stanie tak luźno podejść do tego maila i osoby piszącej go. – Idę się ubrać. – cmoknął go szybko w policzek i dając mu w spokoju wypalić cygaretkę, zniknął na moment w sypialni, po czym wrócił do niego przebrany już w normalne, codzienne ubrania. – Gdy przyjedziesz po południu do studia, będę mieć już dla ciebie projekt, więc... jutro? Będziesz mieć czas jutro, żeby go zrobić?
– Przestań... nie masz za co mnie przepraszać. – skrzywił się lekko i podszedł bliżej kładąc mu głowę na ramieniu. – To ja powinienem dziękować, że tam nie jedziesz i że w ogóle mówisz mi o takich rzeczach. – kiwnął lekko głową w stronę jego komórki. Bo naprawdę Roro był wdzięczny Harveyowi, że mówi mu o takich sprawach, że ich nie ukrywa, bo to znaczy, że mu ufa, skoro o nich mówi. – Poza tym... to ja tu z tobą siedzę, nie on. – uśmiechnął się z wyraźnym triumfem w oczach. – Więc niech sobie wraca ta przeszłość ile chce. – wzruszył lekko ramionami mając nadzieję, że w jakiś sposób Harvey zarazi się od niego tym podejściem do sprawy, chociaż nie miał zielonego pojęcia co tak naprawdę łączyło go z jego byłym i co między nimi zaszło, więc może fotograf nie byłby nawet w stanie tak luźno podejść do tego maila i osoby piszącej go. – Idę się ubrać. – cmoknął go szybko w policzek i dając mu w spokoju wypalić cygaretkę, zniknął na moment w sypialni, po czym wrócił do niego przebrany już w normalne, codzienne ubrania. – Gdy przyjedziesz po południu do studia, będę mieć już dla ciebie projekt, więc... jutro? Będziesz mieć czas jutro, żeby go zrobić?
Objął Roro wolną ręką, a tę w której trzymał cygaretkę odsunął dalej, aby żadnego z nich przypadkiem nie sparzyć i żeby młodszego nie zaczął dusić dym. Poczuł się trochę lepiej, że Li nie miał mu za złe tej sytuacji, ale też nie uważał, aby problem zniknął, a samo powiedzenie mu o e-mailu potraktował jako walkę z typowym dla siebie utrzymywaniem dystansu i swojej przeszłości w tajemnicy. Pomyślał też, że kiedyś może opowiedzieć partnerowi, jak to było z tym całym narzeczonym, jeśli Roro będzie chciał posłuchać.
Uśmiechnął się blado i w odpowiedzi na pocałunek mocniej przycisnął mężczyznę do siebie. Chwilę samotności wykorzystał na szybkie dopicie kawy i dopalenie cygaretki.
– O, tak szybko? – Spojrzał na niego zaskoczony. – No... no dobrze. Wieczorem skończę pracę... o, właśnie. – Zabrał się za zmywanie kubka po kawie. – Będę brał udział w krótkim projekcie fotograficznym, trzy początkujące modelki i jedna projektantka mody chcą zmienić portfolio swojej firmy na nadchodzące lato. Miałem zabrać moją uczennicę, ale ona wtedy nie może, bo ma egzaminy. Pomyślałem, że może chciałbyś przyjść? Nie czułbyś się nieswojo czy nie nudziłbyś się? Jedna z nich ma sporo tatuaży, dlatego pomyślałem, że może, nie wiem, poznałbyś którąś? Wiesz, znajomości, reklama, poczta pantoflowa i te sprawy. – Starał się zająć swoją głowę czymkolwiek innym niż myślami o wiadomości i tym, co się z nią wiązało.
Uśmiechnął się blado i w odpowiedzi na pocałunek mocniej przycisnął mężczyznę do siebie. Chwilę samotności wykorzystał na szybkie dopicie kawy i dopalenie cygaretki.
– O, tak szybko? – Spojrzał na niego zaskoczony. – No... no dobrze. Wieczorem skończę pracę... o, właśnie. – Zabrał się za zmywanie kubka po kawie. – Będę brał udział w krótkim projekcie fotograficznym, trzy początkujące modelki i jedna projektantka mody chcą zmienić portfolio swojej firmy na nadchodzące lato. Miałem zabrać moją uczennicę, ale ona wtedy nie może, bo ma egzaminy. Pomyślałem, że może chciałbyś przyjść? Nie czułbyś się nieswojo czy nie nudziłbyś się? Jedna z nich ma sporo tatuaży, dlatego pomyślałem, że może, nie wiem, poznałbyś którąś? Wiesz, znajomości, reklama, poczta pantoflowa i te sprawy. – Starał się zająć swoją głowę czymkolwiek innym niż myślami o wiadomości i tym, co się z nią wiązało.
Szybko? Oczywiście, że szybko. Dla Harveya przełoży nawet jeszcze dalej klientów.
- Pewnie, z chęcią bym się zabrał z tobą. - głównie dla ciebie, a nie dla modelek - Tylko nie wiem czy mogę... powiem ci wieczorem, czy nie będę miał w tym czasie czegoś w studiu do zrobienia. - uśmiechnął się do niego przepraszająco i zerknął na zegar. - A propos studia... powinienem się już zbierać. - westchnął cicho i zaczął rozglądać się za swoją komórką. - Czuję, że mam naprawdę sporo zaległości. - zaśmiał się cicho nie mogąc uwierzyć, że przez ten niedługi okres czasu przestał regularnie siedzieć nad projektami. - W sumie jeśli chcesz możesz tu jeszcze zostać, dam ci drugą parę kluczy.
- Pewnie, z chęcią bym się zabrał z tobą. - głównie dla ciebie, a nie dla modelek - Tylko nie wiem czy mogę... powiem ci wieczorem, czy nie będę miał w tym czasie czegoś w studiu do zrobienia. - uśmiechnął się do niego przepraszająco i zerknął na zegar. - A propos studia... powinienem się już zbierać. - westchnął cicho i zaczął rozglądać się za swoją komórką. - Czuję, że mam naprawdę sporo zaległości. - zaśmiał się cicho nie mogąc uwierzyć, że przez ten niedługi okres czasu przestał regularnie siedzieć nad projektami. - W sumie jeśli chcesz możesz tu jeszcze zostać, dam ci drugą parę kluczy.
Kiwnął głową na znak zgody. Pewnie, jeszcze się umówią. Praca, tak, tak. Pamiętał o tym. Ruszył się do sypialni, aby zabrać swoje rzeczy, ale zatrzymał się. Klucze? Podniósł pytająco brew. Jak to klucze? Do jego domu?
– Nie, nie, ja też mam sporo rzeczy... – przerwał na moment. Dopiero teraz do niego dotarło, że kluczami do swojego mieszkania dzielą się pary i osoby, które sobie ufają. Nie skomentował tego, ale nie umiał powstrzymać uśmiechu. – Do nadrobienia u siebie – dokończył i na moment zniknął w sypialni. Wrócił, ubrał się i zarzucił torbę na ramię. – I tak widzimy się za parę godzin. Nie odpoczniesz ode mnie. – Chociaż uśmiechu nie było widać na jego ustach, to iskierki rozbawienia błyszczały mu w oczach. Na przekór 'starym znajomym', którzy kolejny raz chcieli zamieszać mu spokój. – Idziemy? – spytał gotowy do wyjścia.
– Nie, nie, ja też mam sporo rzeczy... – przerwał na moment. Dopiero teraz do niego dotarło, że kluczami do swojego mieszkania dzielą się pary i osoby, które sobie ufają. Nie skomentował tego, ale nie umiał powstrzymać uśmiechu. – Do nadrobienia u siebie – dokończył i na moment zniknął w sypialni. Wrócił, ubrał się i zarzucił torbę na ramię. – I tak widzimy się za parę godzin. Nie odpoczniesz ode mnie. – Chociaż uśmiechu nie było widać na jego ustach, to iskierki rozbawienia błyszczały mu w oczach. Na przekór 'starym znajomym', którzy kolejny raz chcieli zamieszać mu spokój. – Idziemy? – spytał gotowy do wyjścia.
Widząc uśmiech fotograf zanotował sobie w głowie, że następnym razem gdy tu będą, musi znaleźć dla niego zapasowe klucze i dać mu je razem z obciachowym świnko-brelokiem, który ma latarkę w nosie i wydaje odpowiednie dźwięki.
- To ty sobie nie odpoczniesz ode mnie. - zaśmiał się i gdy zebrał swoje potrzebne mu dziś rzeczy, założył buty i pozekał aż Harvey będzie gotowy. - Mhm, chodźmy.
[z/t]
- To ty sobie nie odpoczniesz ode mnie. - zaśmiał się i gdy zebrał swoje potrzebne mu dziś rzeczy, założył buty i pozekał aż Harvey będzie gotowy. - Mhm, chodźmy.
[z/t]
Strona 32 z 32 • 1 ... 17 ... 30, 31, 32
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach