▲▼
Podziękował za ręcznik i sam po szybkim prysznicu wyszedł tylko w spodniach od piżamy. Przyszedł do Roro, wślizgnął się obok niego i objął go zaraz do siebie przyciągając. Uznał, że lubił z nim w taki sposób leżeć, nawet jeśli nie chciał spać, bo w tej chwili, choć był zmęczony, nie czuł senności. Dłuższy czas nie zmieniał pozycji, ale w końcu stwierdził, że chce sprawdzić wiadomości i sięgnął po telefon, czas drzemki znajomego spędzając na odpowiadaniu na e-maile, czytając wiadomości i nowinki. Kiedy nadszedł wieczór, Harvey zastanawiał się, czy nie wziąć leków, aby samemu się przespać, ale Roro jakby wyczuł jego pomysł i zaczął się budzić. Fotograf odłożył telefon obok siebie i znowu objął towarzysza, tym razem nie przyciągając go bliżej, tylko samemu wręcz się na nim kładąc. Mruknął coś niezrozumiałego i wtulił twarz w ramię mężczyzny.
Przez zmęczenie, ale też przez spokój jaki zapewniało mu drugie, ciepłe ciało zasnął dość szybko i spał nadzwyczaj spokojnie. Kiedy się obudził i gdy fotograf zmniejszył odległość między nimi, Roro zaśmiał się cicho i ziewnął lekko w jego włosy. Przez długą drzemkę miał wrażenie, jakby ten cały wypadek zdarzył się kilka dni temu, a nie dzisiaj, kilka godzin wcześniej. Zamknął ponownie oczy i objął Harveya ramionami tak ciasno jak tylko mógł. Nadal dziwiło go jak wielkiego komfortu dostarczała mu sama bliskość fotografa. Nawet nie musiał nic robić, tylko po prostu tu być.
– Która godzina? – zapytał cicho i już chciał wyciągnąć rękę w stronę okna i odsunąć ciężkie zasłony, by sprawdzić czy na zewnątrz jest jeszcze jasno, ale nagle poczuł i usłyszał, jak jego pusty brzuch domaga się uwagi. No tak... dawno nie jedli. Poklepał lekko Harveya po plecach chcąc zwrócić na siebie uwagę. – Jeść. – zażądał starając się powiedzieć to najniższym głosem jakim tylko mógł.
– Która godzina? – zapytał cicho i już chciał wyciągnąć rękę w stronę okna i odsunąć ciężkie zasłony, by sprawdzić czy na zewnątrz jest jeszcze jasno, ale nagle poczuł i usłyszał, jak jego pusty brzuch domaga się uwagi. No tak... dawno nie jedli. Poklepał lekko Harveya po plecach chcąc zwrócić na siebie uwagę. – Jeść. – zażądał starając się powiedzieć to najniższym głosem jakim tylko mógł.
– Nieważne – odpowiedział od razu i zaczął się wiercić, jakby chciał schować się w Roro przed czasem i ludźmi. Mruknął buntując się, kiedy poczuł, że znajomy się ruszył i wsunął ramiona pod jego plecy mocniej go ściskając. Kurde, jedzenie... To był dobry argument, żeby się ruszyć. – Jeszcze chwilę – mruknął i głęboko zaciągnął się zapachem znajomego. Wciąż miał w pamięci żywy zapach tamtego chłopaka pomieszany z zapachem krwi. A może to tylko jego wyobraźnia? Cholera... – Dobra, już... Już mi lepiej. – Odsunął się i usiadł na łóżku. Znowu miał cholernie smutne spojrzenie. – Masz coś, czy chcesz zamówić? Ja to bym zjadł... Taki stek, wiesz taki... – zamruczał nisko, żeby uzmysłowić Roro procent steku w steku.
Z ciepłym uśmiechem dał znajomemu poleżeć jeszcze tę chwilę i gdy ten usiadł, Roro nadal nie wstawał tylko podpierając głowę na swojej ręce zaczął mu się przyglądać. Gdy usłyszał o steku, otworzył szerzej oczy i klasnął w dłonie z cichym yasss. Poderwał się z łóżka i poszedł do salonu, wrócił do sypialni nie odrywając wzroku od swojego telefonu, na którym właśnie zamawiał dla nich solidne porcje cudownego mięska. Gdy kliknął co trzeba, położył komórkę na stoliku nocnym i pochylił się nad Harveyem z zadowolonym uśmiechem. Oplótł go ramionami za szyję i napierając na niego zmusił go do położenia się na plecach, samemu kładąc się na nim.
– Mamy jakieś czterdzieści minut... – mruknął w jego szyję, ale po chwili uniósł lekko głowę, żeby móc spojrzeć w oczy fotografowi. – Do przyjazdu dostawcy oczywiście. – uśmiechnął się psotnie i podpierając dłonie po bokach głowy Harveya uniósł się na wyprostowanych ramionach. – I tym razem też go nie zjemy.
– Mamy jakieś czterdzieści minut... – mruknął w jego szyję, ale po chwili uniósł lekko głowę, żeby móc spojrzeć w oczy fotografowi. – Do przyjazdu dostawcy oczywiście. – uśmiechnął się psotnie i podpierając dłonie po bokach głowy Harveya uniósł się na wyprostowanych ramionach. – I tym razem też go nie zjemy.
Obserwował Roro, jakby ten miał przynieść mu zaraz steki, a nie dopiero je zamówić. Kiedy znajomy znalazł się bliżej, fotograf objął go i bez opierania położył na plecach, pozwalając młodszemu górować nad sobą.
– Nie zjemy? – Posłał sceptyczne spojrzenie. – Znowu wybrzydzasz? Wiesz, ile jedzenia się za każdym razem marnuje? – okręcił głową z dezaprobatą i dla podkreślenia swojego niezadowolenia, zaplótł ramiona na piersi ignorując, w jak mało buntowniczym położeniu był. Zaraz jednak spojrzał na młodszego z rozbawieniem przebijającym przez zmęczenie. Podniósł dłoń zaczesał pasemko jego włosów do tyłu w milczeniu patrząc tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł albo nie wiedział jak.
– Będziesz tęsknił za pasikonikami czy cieszysz się, że odpoczniesz od domowej kuchni? – Wydawało się, że wcale nie o to chciał zapytać i nie o tym myślał. A może to po prostu efekt zmęczenia?
– Nie zjemy? – Posłał sceptyczne spojrzenie. – Znowu wybrzydzasz? Wiesz, ile jedzenia się za każdym razem marnuje? – okręcił głową z dezaprobatą i dla podkreślenia swojego niezadowolenia, zaplótł ramiona na piersi ignorując, w jak mało buntowniczym położeniu był. Zaraz jednak spojrzał na młodszego z rozbawieniem przebijającym przez zmęczenie. Podniósł dłoń zaczesał pasemko jego włosów do tyłu w milczeniu patrząc tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł albo nie wiedział jak.
– Będziesz tęsknił za pasikonikami czy cieszysz się, że odpoczniesz od domowej kuchni? – Wydawało się, że wcale nie o to chciał zapytać i nie o tym myślał. A może to po prostu efekt zmęczenia?
Kiedy fotograf skrzyżował ramiona na piersi Roro zaśmiał się i pokręcił głową z rozbawieniem.
– Nie zachowuj się jak ja. – mruknął cicho i z blaknącym uśmiechem obserwował z góry twarz Harveya. Przez chwilę patrzył na niego, jakby czekał aż ten powie to co chciał powiedzieć, ale może mu się tylko wydawało, że fotograf chciał się w ogóle odezwać.
– Nie, nie będę tęsknił, bo teraz to steki są dla mnie domową kuchnią. – uśmiechnął się i wyprostował bardziej czując, że dzisiaj jego ramiona nie zniosą dłużej jego własnego ciężaru. Lustrował przez chwilę twarz Harveya i zjechał spojrzeniem na tatuaże pokrywające jego ciało. Położył na nich dłoń i zaczął powoli palcem wodzić od znaku do znaku. – Martwisz się tym wypadkiem?
– Nie zachowuj się jak ja. – mruknął cicho i z blaknącym uśmiechem obserwował z góry twarz Harveya. Przez chwilę patrzył na niego, jakby czekał aż ten powie to co chciał powiedzieć, ale może mu się tylko wydawało, że fotograf chciał się w ogóle odezwać.
– Nie, nie będę tęsknił, bo teraz to steki są dla mnie domową kuchnią. – uśmiechnął się i wyprostował bardziej czując, że dzisiaj jego ramiona nie zniosą dłużej jego własnego ciężaru. Lustrował przez chwilę twarz Harveya i zjechał spojrzeniem na tatuaże pokrywające jego ciało. Położył na nich dłoń i zaczął powoli palcem wodzić od znaku do znaku. – Martwisz się tym wypadkiem?
– Stek z pasikonika jako idealne połączenie dwóch domowych kuchni – zażartował i wygodnie położył dłonie na biodrach znajomego. Przez chwilę śledził wzrokiem jego palec, a potem przeniósł spojrzenie na twarz i zaczął mu się przyglądać.
– Myślę o tym chłopaku – przyznał po chwili, kiedy już zastanowił się, czy chce dzielić się swoimi przemyśleniami z Roro. Znowu patrzył ze smutkiem, ale też z dziwnego rodzaju chłodem. – Czy poprawnie udzieliłem mu pomocy, czy niczego nie spieprzyłem i co teraz się z nim dzieje. Co dalej będzie z jego zdrowiem, czy ma cały kręgosłup. Bo powiedział, że nie czuje bólu w nodze, a przecież czuć powinien i to cholerny ból. I dlaczego tak się spieszył i czy było warto. No i o tej staruszce. Jak to zmieni jej życie. To nie jej wina, ale przecież potrąciła człowieka, tego nie da się ot tak zapomnieć. – Podniósł dłonie do twarzy i przesunął po niej ich wnętrzami, a potem wplótł palce we włosy. – Przepraszam, wiem, że psuję ci humor, ale na staroć chyba się bardziej miękki zrobiłem. – Zaśmiał się gorzko i spojrzał na Li spod swoich dłoni. – A może nie? Może przez całe życie myślałem o tym, co widziałem w podobny sposób, tylko nie było nikogo obok, kto chciałby zapytać? Nie wiem... – Wyprostował ramiona i położył na łóżko nad głową przyglądając się młodszemu.
– Myślę o tym chłopaku – przyznał po chwili, kiedy już zastanowił się, czy chce dzielić się swoimi przemyśleniami z Roro. Znowu patrzył ze smutkiem, ale też z dziwnego rodzaju chłodem. – Czy poprawnie udzieliłem mu pomocy, czy niczego nie spieprzyłem i co teraz się z nim dzieje. Co dalej będzie z jego zdrowiem, czy ma cały kręgosłup. Bo powiedział, że nie czuje bólu w nodze, a przecież czuć powinien i to cholerny ból. I dlaczego tak się spieszył i czy było warto. No i o tej staruszce. Jak to zmieni jej życie. To nie jej wina, ale przecież potrąciła człowieka, tego nie da się ot tak zapomnieć. – Podniósł dłonie do twarzy i przesunął po niej ich wnętrzami, a potem wplótł palce we włosy. – Przepraszam, wiem, że psuję ci humor, ale na staroć chyba się bardziej miękki zrobiłem. – Zaśmiał się gorzko i spojrzał na Li spod swoich dłoni. – A może nie? Może przez całe życie myślałem o tym, co widziałem w podobny sposób, tylko nie było nikogo obok, kto chciałby zapytać? Nie wiem... – Wyprostował ramiona i położył na łóżko nad głową przyglądając się młodszemu.
Słuchając Harveya zaczynał z jednej strony cieszyć się, że nie miał okazji podejść do tego motocyklisty bliżej, a z drugiej współczuł mu i rozumiał, że przecież nie chciał spowodować wypadku, ale to zrobił i zaangażował w to postronnych ludzi. Był smutny przez całą tę sytuację głównie dlatego, że dołożyła tylko fotografowi zmartwień.
– Nie przepraszaj, nie psujesz... – posłał mu pocieszający uśmiech. – Na pewno pomogłeś mu już samym tym, że do niego podszedłeś, że nie był sam. – zatrzymał dłoń na jednym z wytatuowanych znaków i przyglądał mu się przez dłuższą chwilę. – Wiesz, w ogóle to jestem z ciebie dumny, że od razu do niego pobiegłeś, pomogłeś mu i poczekałeś z nim do przyjazdu karetki... – podniósł wzrok i z uśmiechem spojrzał w jego oczy. – Nikt inny do niego nie podszedł. – Wyciągnął jedną dłoń do niego i położył ją na jego policzku. Powiódł wzrokiem za jego ramionami, które znajomy położył nad sobą i wrócił spojrzeniem do jego twarzy. Po chwili pochylił się nad nim i drugą dłonią sięgnął do jego rąk, splótł swoje palce z jego i uśmiechnął się lekko. – Skoro nie chcesz mi powiedzieć kiedy masz urodziny, to możesz teraz zażyczyć sobie jakiegoś prezentu w nagrodę. No, oczywiście jeśli jego wartość dramatycznie nie przekroczy moich dochodów. – zaśmiał się cicho i skupił na oczach Harveya.
– Nie przepraszaj, nie psujesz... – posłał mu pocieszający uśmiech. – Na pewno pomogłeś mu już samym tym, że do niego podszedłeś, że nie był sam. – zatrzymał dłoń na jednym z wytatuowanych znaków i przyglądał mu się przez dłuższą chwilę. – Wiesz, w ogóle to jestem z ciebie dumny, że od razu do niego pobiegłeś, pomogłeś mu i poczekałeś z nim do przyjazdu karetki... – podniósł wzrok i z uśmiechem spojrzał w jego oczy. – Nikt inny do niego nie podszedł. – Wyciągnął jedną dłoń do niego i położył ją na jego policzku. Powiódł wzrokiem za jego ramionami, które znajomy położył nad sobą i wrócił spojrzeniem do jego twarzy. Po chwili pochylił się nad nim i drugą dłonią sięgnął do jego rąk, splótł swoje palce z jego i uśmiechnął się lekko. – Skoro nie chcesz mi powiedzieć kiedy masz urodziny, to możesz teraz zażyczyć sobie jakiegoś prezentu w nagrodę. No, oczywiście jeśli jego wartość dramatycznie nie przekroczy moich dochodów. – zaśmiał się cicho i skupił na oczach Harveya.
Nabrał wdech, aby już coś odpowiedzieć zaprotestować, bo przecież nikt nie podszedł, bo już nie musiał, zresztą nie było zbyt wielu osób, ale dał spokój. Wyrzekanie się zasług było głupie, tym bardziej, jeśli ktoś był przez to z niego dumny. Skrzywił się tylko i chwilę patrzył w bok. Dał za wygraną przyjmując wersję mężczyzny do wiadomości i nawet ciesząc się, że mu to powiedział.
Kiedy Roro splótł z nim palce, przeniósł ręce niżej, na swój brzuch, aby było im wygodniej.
– Nalejesz mi jeszcze whisky i pozwolisz mi jutro zabrać do klubu... tego chcę. – Patrzył na znajomego wciąż ze smutkiem, ale już nieco bardziej obecnie. – Może być?
Kiedy Roro splótł z nim palce, przeniósł ręce niżej, na swój brzuch, aby było im wygodniej.
– Nalejesz mi jeszcze whisky i pozwolisz mi jutro zabrać do klubu... tego chcę. – Patrzył na znajomego wciąż ze smutkiem, ale już nieco bardziej obecnie. – Może być?
Obrał sobie za cel poprawienie Harveyowi humoru za wszelką cenę, więc z uśmiechem i kiwnięciem głowy zgodził się na taki prezent, nawet nie myśląc o tym jak bardzo źle może skończyć się jego pobyt w jakimkolwiek klubie. Zanim jednak zdążył powiedzieć cokolwiek jeszcze, usłyszał dzwonek do drzwi. Uśmiechnął się do Harveya i zszedł z niego i z łóżka, założył po drodze pierwszą lepszą koszulkę i poszedł otworzyć dostawcy. Zapłacił mu szybko i zamykając za nim drzwi zajrzał do sypialni kiwając głową fotografowi, żeby do niego przyszedł.
Pudełka z ich jedzeniem położył na blacie przy stołkach i podszedł do ławy, z której zgarnął szklanki oraz butelkę alkoholu. Nalał dość sporo do szklanek i podsunął jedną Harveyowi.
– Proszę bardzo, obiecana whisky. – uśmiechnął się i wyciągnął z szuflady sztućce, podał fotografowi i usiadł na jednym ze stołków. Otworzył jedno z pudełek i z cieknącą ślinką zaczął przyglądać się ich pełnymi daniami z główną atrakcją dnia, czyli wielkim, soczystym stekiem. Nie mogąc się opanować zaczął jeść i kiedy zerknął na znajomego, zaczął się cicho śmiać. – Boże, Harvey... ja nawet dla ciebie do klubu pójdę. – wepchnął sobie od razu do ust kolejną porcję mięsa i gdy ją połknął, napił się odrobiny alkoholu. – To taki wiesz, mój kolejny pierwszy raz z tobą. – zaczepnie pomachał do niego brwiami i przeniósł wzrok na jedzenie.
Tak... właśnie tak, zaczynam dostawać głupawki ze szczęścia, że widzę jedzenie.
Pudełka z ich jedzeniem położył na blacie przy stołkach i podszedł do ławy, z której zgarnął szklanki oraz butelkę alkoholu. Nalał dość sporo do szklanek i podsunął jedną Harveyowi.
– Proszę bardzo, obiecana whisky. – uśmiechnął się i wyciągnął z szuflady sztućce, podał fotografowi i usiadł na jednym ze stołków. Otworzył jedno z pudełek i z cieknącą ślinką zaczął przyglądać się ich pełnymi daniami z główną atrakcją dnia, czyli wielkim, soczystym stekiem. Nie mogąc się opanować zaczął jeść i kiedy zerknął na znajomego, zaczął się cicho śmiać. – Boże, Harvey... ja nawet dla ciebie do klubu pójdę. – wepchnął sobie od razu do ust kolejną porcję mięsa i gdy ją połknął, napił się odrobiny alkoholu. – To taki wiesz, mój kolejny pierwszy raz z tobą. – zaczepnie pomachał do niego brwiami i przeniósł wzrok na jedzenie.
Tak... właśnie tak, zaczynam dostawać głupawki ze szczęścia, że widzę jedzenie.
Kiedy na chwilę został sam, leżał jeszcze chwilę i patrzył w sufit. Wziął parę głębszych wdechów i dopiero, kiedy uznał, że całkiem nad sobą panuje, wstał. Przysiadł się i dołączył do jedzącego Roro, nie siląc się na założenie podkoszulki.
– No, mam nadzieję, że nie zrobisz tego tylko dla mnie, ale i sam się chociaż trochę zabawisz – odezwał się zaraz po tym, jak przełknął pierwszy kęs. Skupił się na jedzeniu. Dopiero po jakimś czasie, gdy zaspokoił pierwszy głód, mógł spokojnie kontynuować rozmowę. – Oczywiście nie chcę cię wyciągać siłą na parkiet, z chęcią po prostu napiję się, posiedzę, popatrzę na ludzi... na ciebie. – Odwzajemnił zaczepne spojrzenie. Specjalnie chciał iść ze znajomym właśnie jutro, czuł, że dobrze mu zrobi oderwanie się, ale też nie chciał iść sam, bo wiedział, że pod wpływem procentów mógł zrobić coś, czego potem by żałował, biorąc pod uwagę fakt, że już nie jest wolny.
– Tak sobie pomyślałem, że może jutro wykorzystam to, co się o tobie dowiedziałem, o tym, co lubisz, żeby odwrócić twoją uwagę od ludzi, jeśli za bardzo byś się na nich skupiał i przejmował. – Zerknął na znajomego. – Wiesz, co mam na myśli?
– No, mam nadzieję, że nie zrobisz tego tylko dla mnie, ale i sam się chociaż trochę zabawisz – odezwał się zaraz po tym, jak przełknął pierwszy kęs. Skupił się na jedzeniu. Dopiero po jakimś czasie, gdy zaspokoił pierwszy głód, mógł spokojnie kontynuować rozmowę. – Oczywiście nie chcę cię wyciągać siłą na parkiet, z chęcią po prostu napiję się, posiedzę, popatrzę na ludzi... na ciebie. – Odwzajemnił zaczepne spojrzenie. Specjalnie chciał iść ze znajomym właśnie jutro, czuł, że dobrze mu zrobi oderwanie się, ale też nie chciał iść sam, bo wiedział, że pod wpływem procentów mógł zrobić coś, czego potem by żałował, biorąc pod uwagę fakt, że już nie jest wolny.
– Tak sobie pomyślałem, że może jutro wykorzystam to, co się o tobie dowiedziałem, o tym, co lubisz, żeby odwrócić twoją uwagę od ludzi, jeśli za bardzo byś się na nich skupiał i przejmował. – Zerknął na znajomego. – Wiesz, co mam na myśli?
– Oczywiście, że idę tam dla ciebie, ale nie zmuszasz mnie do tego, Harvey... może mi się spodoba i potem sam będę cię ciągać do takich miejsc? – uśmiechnął się do niego i podniósł szklankę z alkoholem, chcąc trochę się napić.
Coś co on lubi...? Zjechał spojrzeniem na swoje jedzenie i po chwili zerknął ze skonsternowaniem na Harveya.
Nie, Roro, idioto, przecież nie miał na myśli jedzenia, ty płytki materialisto. Na pytanie pokręcił przecząco głową nie mając pojęcia o czym mówił fotograf.
– Coś co lubię...? – Ciebie na przykład? – Nie wiem... czekaj, chcesz zrobić striptiz? – podniósł szybko głowę i ze zdziwieniem spojrzał na znajomego mając nadzieję, że to nie o to chodzi.
Coś co on lubi...? Zjechał spojrzeniem na swoje jedzenie i po chwili zerknął ze skonsternowaniem na Harveya.
Nie, Roro, idioto, przecież nie miał na myśli jedzenia, ty płytki materialisto. Na pytanie pokręcił przecząco głową nie mając pojęcia o czym mówił fotograf.
– Coś co lubię...? – Ciebie na przykład? – Nie wiem... czekaj, chcesz zrobić striptiz? – podniósł szybko głowę i ze zdziwieniem spojrzał na znajomego mając nadzieję, że to nie o to chodzi.
Wpierw podniósł brew nie wiedząc, czy znajomy się zgrywa. Ale, moment... Lubił jego striptiz?
– Nie dokładnie to miałem na myśli, ale dobrze wiedzieć, że to jedna z rzeczy, którą lubisz. – Uśmiechnął się przebiegle i znowu skupił na jedzeniu szybko kończąc swoją porcję. Nie chciał wyjaśniać znajomemu, co miał na myśli, skoro jutro mógł to pokazać. Odsunął puste opakowanie po jedzeniu i napił się whisky.
– Możesz mi opowiedzieć, co jeszcze lubisz, może znowu powiesz coś, czego się nie spodziewam. – Dalej nie precyzował, o co chodzi, licząc, że znajomy się domyśli, a jeśli tego nie zrobi, cóż, trudno, najwyżej rozbawi Harveya nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
– Nie dokładnie to miałem na myśli, ale dobrze wiedzieć, że to jedna z rzeczy, którą lubisz. – Uśmiechnął się przebiegle i znowu skupił na jedzeniu szybko kończąc swoją porcję. Nie chciał wyjaśniać znajomemu, co miał na myśli, skoro jutro mógł to pokazać. Odsunął puste opakowanie po jedzeniu i napił się whisky.
– Możesz mi opowiedzieć, co jeszcze lubisz, może znowu powiesz coś, czego się nie spodziewam. – Dalej nie precyzował, o co chodzi, licząc, że znajomy się domyśli, a jeśli tego nie zrobi, cóż, trudno, najwyżej rozbawi Harveya nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
W napięciu obserwował Harveya i czekał aż ten wyjaśni co właściwie miał na myśli, ale kiedy ten zaczął sobie jeść z powrotem jak gdyby nigdy nic, Roro westchnął i idąc za jego przykładem też dokończył swoją porcję, intensywnie myśląc przy tym o co chodziło znajomemu. Objął dłońmi swoją szklankę i delikatnie stukając nią w blat, zerknął na fotografa, kiedy do głowy wpadł mu kolejny pomysł.
– Chcesz... nie wiem, chcesz mnie tam pocałować, tak? – zapytał cicho mając cholernie wielkie wrażenie, że robi z siebie właśnie głupka. – Tak w klubie? Przy ludziach? Nie, nie... uh, Harvey, nie wiem... naprawdę nie mam pojęcia... będziemy pić, tak? – położył dłoń na udzie mężczyzny i przybliżył się do niego. – Pić? – powtórzył z nieco bardziej zdesperowanym tonem i przybliżył się do niego jeszcze bardziej, niemal balansując na krawędzi swojego krzesełka i zaczął nachalnie wpatrywać się w jego zielone oczy.
– Chcesz... nie wiem, chcesz mnie tam pocałować, tak? – zapytał cicho mając cholernie wielkie wrażenie, że robi z siebie właśnie głupka. – Tak w klubie? Przy ludziach? Nie, nie... uh, Harvey, nie wiem... naprawdę nie mam pojęcia... będziemy pić, tak? – położył dłoń na udzie mężczyzny i przybliżył się do niego. – Pić? – powtórzył z nieco bardziej zdesperowanym tonem i przybliżył się do niego jeszcze bardziej, niemal balansując na krawędzi swojego krzesełka i zaczął nachalnie wpatrywać się w jego zielone oczy.
Z coraz większym rozbawieniem, które starał się skryć, słuchał i obserwował młodszego.
– Może – rzucił, kiedy usłyszał opcję o pocałunku. – Pić? Taak, też... – dodał już nie powstrzymując uśmiechu, przełożył szklankę do jednej dłoni, a drugą sam położył na udzie Roro korzystając z tego, że młodszy się przybliżył, płynnym ruchem powiódł ręką w górę, zatrzymał ją na wysokości pachwiny i zaczął go lekko gładzić kciukiem. – Zobaczymy, co będziemy robić. A nuż polubisz ludzi i nie będę musiał odwracać od nich twojej uwagi? – Ciekawe, co jutro wieczorem będzie robił ten chłopak... – O której po ciebie przyjechać?
– Może – rzucił, kiedy usłyszał opcję o pocałunku. – Pić? Taak, też... – dodał już nie powstrzymując uśmiechu, przełożył szklankę do jednej dłoni, a drugą sam położył na udzie Roro korzystając z tego, że młodszy się przybliżył, płynnym ruchem powiódł ręką w górę, zatrzymał ją na wysokości pachwiny i zaczął go lekko gładzić kciukiem. – Zobaczymy, co będziemy robić. A nuż polubisz ludzi i nie będę musiał odwracać od nich twojej uwagi? – Ciekawe, co jutro wieczorem będzie robił ten chłopak... – O której po ciebie przyjechać?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach