▲▼
Powiedzenie, że Roro nienawidzi łaskotania, to zbyt duże zbagatelizowanie. Dla niego to uczucie jest najgorszą torturą jaką wymyśliła ludzkość. A łaskotanie jego stóp, jest najgorszym ciosem poniżej pasa jaki tylko można sobie wyobrazić.
– Nie... Harvey, cholera! – przez mieszaninę śmiechu i zawodzenia rannego zwierzęcia próbował wyrwać stopę szarpiąc ją coraz mocniej zapominając o tym, żeby podelektować się tym, że po raz pierwszy zwrócił się do niego po imieniu. – Cao ni ma! – zaklął siarczyście i cóż, niechcący, kopnął znajomego stopą w żuchwę wyrywając przy tym samym w końcu swoją biedną stopę.
– Nie... Harvey, cholera! – przez mieszaninę śmiechu i zawodzenia rannego zwierzęcia próbował wyrwać stopę szarpiąc ją coraz mocniej zapominając o tym, żeby podelektować się tym, że po raz pierwszy zwrócił się do niego po imieniu. – Cao ni ma! – zaklął siarczyście i cóż, niechcący, kopnął znajomego stopą w żuchwę wyrywając przy tym samym w końcu swoją biedną stopę.
Kiedy poczuł ból, od razu odsunął się i złapał dłonią za szczękę. Nie bolało bardzo, czyli pewnie nic wielkiego się nie stało. Dlatego mruknął jakieś przekleństwo, pochylił się i złapał obydwoma ramionami Roro w pasie, po czym wyprostował się i pociągnął mężczyznę w górę, aby miękko przerzucić go sobie przez ramię jak jakąś uprowadzaną dziewoję. Ha! Taki lekki i niski, co za ułatwienie!
– Trzymaj gałęzie przy sobie, bo jak jeszcze raz mnie kopniesz to co oddam – mówił i próbował zanieść Roro do sypialni. – A wtedy zobaczysz gwiazdy i zorzę polarną bez jechania na koło podbiegunowe..
– Trzymaj gałęzie przy sobie, bo jak jeszcze raz mnie kopniesz to co oddam – mówił i próbował zanieść Roro do sypialni. – A wtedy zobaczysz gwiazdy i zorzę polarną bez jechania na koło podbiegunowe..
Z dystansem, ale jednak zmartwieniem przyglądał się fotografowi gdy łapał się za szczękę. Zaczął obawiać się, że jednak mógł mu zrobić krzywdę, kiedy ten nagle go najzwyczajniej w świecie podniósł.
Czekaj... co!?
– Postaw mnie do cholery! – kiedy zorientował się po chwili gdzie jest góra a gdzie dół, krzyknął nie przejmując się tym razem sąsiadami.
Już wolał znosić okropne łaskotanie, niż być niesiony przez Harveya w taki sposób, który ranił jego męskie ego.
Nie przejmując się jego słowami zaczął uderzać go dłońmi w plecy wysyłając przy tym pod jego adresem, przeróżne epitety zasłyszane na ulicy.
Czekaj... co!?
– Postaw mnie do cholery! – kiedy zorientował się po chwili gdzie jest góra a gdzie dół, krzyknął nie przejmując się tym razem sąsiadami.
Już wolał znosić okropne łaskotanie, niż być niesiony przez Harveya w taki sposób, który ranił jego męskie ego.
Nie przejmując się jego słowami zaczął uderzać go dłońmi w plecy wysyłając przy tym pod jego adresem, przeróżne epitety zasłyszane na ulicy.
Zdołał przenieść go parę kroków i czując uderzenia na plecach, szybko odstawił mężczyznę na podłogę i skulił się, aby w razie czego uniknąć następnych uderzeń. Nie chciał przegapić okazji i szurnął na kanapę, nakrył się kocem na głowę. Wyjrzał spod okrycia obserwując, w jakim stanie jest Roro i czy planuje kontratak.
Gdy niespodziewanie został postawiony z powrotem na ziemię, zachwiał się kiedy jego nogi zetknęły się z podłogą. Oparł się o ścianę, żeby się nie przewrócić i ze złością przemieszaną z żalem wpatrywał się w Harveya, który zajął kanapę. Po chwili odepchnął się od ściany i bez słowa poszedł do sypialni. Wyciągnął z szafy kolejny koc, ściągnął jedną poduszkę z łóżka i wrócił do salonu. Zgasił z ostentacyjną złością światło, położył się za kanapą na podłodze i nakrył kocem nadal się nie odzywając.
Harvey w ciszy wodził spojrzeniem za Roro dalej nie wychodząc z kryjówki. Kiedy zgasło światło, skupił się na dźwiękach, nasłuchiwał gdzie jest jego znajomy i co robi. Czy on... położył się na podłodze? Fotograf moment myślał nad tym, co zrobić, lecz w końcu wstał, wziął ze sobą pierwszą lepszą poduszkę i koc, którym nadal częściowo był nakryty. Bez pytania wpakował się obok Roro i ułożył na podłodze, chociaż nie było tu zbyt wiele przestrzeni.
– Cześć – przywitał się szeptem i czekał na reakcję mężczyzny. – Chodź, śpijmy razem na łóżku – zaproponował nadal szepcząc. – Powinniśmy się zmieścić.
– Cześć – przywitał się szeptem i czekał na reakcję mężczyzny. – Chodź, śpijmy razem na łóżku – zaproponował nadal szepcząc. – Powinniśmy się zmieścić.
Oczywiście, że się zmieszczą na jego wielkim łóżku, ale to nie o rozmiar mu chodziło. Czułby się po prostu źle, gdyby Harvey musiał spać na za małej dla niego kanapie. Szemrając coś cicho pod nosem o upartych, starych łosiach, wstał podnosząc swój koc z podłogi. Przewiesił go przez oparcie kanapy i z miną obrażonego dziecka ruszył w stronę sypialni.
– I nie wrócisz na kanapę gdy tylko zasnę? – mruknął nadal na niego nie spoglądając i odkładając na łóżko poduszkę, którą chwilę wcześniej stąd zabrał.
– I nie wrócisz na kanapę gdy tylko zasnę? – mruknął nadal na niego nie spoglądając i odkładając na łóżko poduszkę, którą chwilę wcześniej stąd zabrał.
– Nie – odpowiedział poważnie, jakby nie chodziło o śmieszną sprzeczkę o to, kto i gdzie będzie spać. Chwilę wcześniej sam wstał, nie chcąc, aby znajomy czmychnął na kanapę wykorzystując fakt, że jego na niej nie było.
Poszedł za znajomym do sypialni i położył swój koc na łóżku. Czekał, aż tatuażysta się położy, jakby sam potrzebował wpierw zobaczyć, jak to się robi, aby się ośmielić.
– Weźmiesz kołdrę? Mi może być pod nią za gorąco.
Poszedł za znajomym do sypialni i położył swój koc na łóżku. Czekał, aż tatuażysta się położy, jakby sam potrzebował wpierw zobaczyć, jak to się robi, aby się ośmielić.
– Weźmiesz kołdrę? Mi może być pod nią za gorąco.
Wzdychając ciężko roztrzepał swoje nadal wilgotne włosy. Trochę powagi Roro, nie zachowuj się jak dzieciak.
Z postanowieniem, że przestanie boczyć się jak małe dziecko na Harveya za walkę o kanapę, przesunął kołdrę na jedną stronę łóżka i właśnie na niej się położył. Dopiero gdy to zrobił i spojrzał na fotografa, zaczęło do niego docierać, że będzie spać w jednym łóżku z kimś innym. W dodatku z nim. Nawet za dzieciaka tego nie robił, jego ojciec w życiu by na to nie pozwolił. Ale teraz go tu nie było, a on był z Harveyem sam na sam w jednym łóżku.
Z postanowieniem, że przestanie boczyć się jak małe dziecko na Harveya za walkę o kanapę, przesunął kołdrę na jedną stronę łóżka i właśnie na niej się położył. Dopiero gdy to zrobił i spojrzał na fotografa, zaczęło do niego docierać, że będzie spać w jednym łóżku z kimś innym. W dodatku z nim. Nawet za dzieciaka tego nie robił, jego ojciec w życiu by na to nie pozwolił. Ale teraz go tu nie było, a on był z Harveyem sam na sam w jednym łóżku.
Skoro nie miał dołu od piżamy, przed położeniem się w łóżku zdjął jeansy, szybko je złożył i położył obok łóżka. Wślizgnął się do pod swój koc i obrócił przodem do Roro.
– Teraz nie będziesz się do mnie odzywać? – spytał cicho w ciemności starając się dostrzec jak najwięcej szczegółów.
– Teraz nie będziesz się do mnie odzywać? – spytał cicho w ciemności starając się dostrzec jak najwięcej szczegółów.
Wyciągnął ręce w górę i założył je za głowę zamykając przy tym oczy. Może przesadzał, może to przez alkohol, ale był nieco podekscytowany obecnością Harveya w jego łóżku. Czuł się jak nastolatek, któremu zaczynały buzować hormony.
- Nie, nie potrafiłbym. - powiedział nadal nie otwierając oczu. - Ale uraziłeś moją męską dumę podnosząc mnie w ten sposób, więc nie powinienem się do ciebie odzywać.
- Nie, nie potrafiłbym. - powiedział nadal nie otwierając oczu. - Ale uraziłeś moją męską dumę podnosząc mnie w ten sposób, więc nie powinienem się do ciebie odzywać.
– Przepraszam – powiedział po pewnym czasie, jakby potrzebował chwili na przemyślenie tego, co usłyszał. – Chciałem je zmiażdżyć, nie tylko urazić, tak jak ty miażdżysz moje serce za każdym razem, kiedy nazywasz mnie łosiem. I kiedy kopnąłeś mnie w szczękę – dodał już nie próbując udawać poważnego i zadumanego nad tym, co zrobił.
Zostawiając tylko jedną rękę pod głową, drugą położył wzdłuż ciała i obrócił się bokiem, twarzą do fotografa. Patrzył na niego przez chwilę w ciemności z twarzą bez wyrazu.
- Przepraszam. Chciałem kopnąć mocniej. - uśmiechnął się krzywo, nie kryjąc dłużej faktu, że nie potrafił być tak poważny jakby chciał.
- Przepraszam. Chciałem kopnąć mocniej. - uśmiechnął się krzywo, nie kryjąc dłużej faktu, że nie potrafił być tak poważny jakby chciał.
Pokiwał głową z mieszanką podziwu, uznania i zaskoczenia w jednym.
– No, no. To stosunkowo ostra gra wstępna, nawet jak dla mnie – podzielił się refleksją. – Ale widzisz, udało ci się. W końcu wylądowaliśmy w łóżku. Dopiąłeś swego. Cieszysz się? – Pytał, jakby to wcale nie on zaproponował to rozwiązanie chwilę temu tylko Roro.
– No, no. To stosunkowo ostra gra wstępna, nawet jak dla mnie – podzielił się refleksją. – Ale widzisz, udało ci się. W końcu wylądowaliśmy w łóżku. Dopiąłeś swego. Cieszysz się? – Pytał, jakby to wcale nie on zaproponował to rozwiązanie chwilę temu tylko Roro.
Słuchając słów Harveya, czuł że krew w żyłach zaczyna mu znowu szybciej krążyć i kolejny raz zaczął dziękować wspaniałomyślnej matce naturze, że rzadko się rumienił.
Prychając odwrócił się szybko na drugi bok tak, że był teraz tyłem do Harveya.
- Stary zbok. - prychnął raz jeszcze obejmując dłońmi kołdrę.
Prychając odwrócił się szybko na drugi bok tak, że był teraz tyłem do Harveya.
- Stary zbok. - prychnął raz jeszcze obejmując dłońmi kołdrę.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach