▲▼
Kiedy Harvey dał mu zielone światło ze śniadaniem kiwnął głową i zabrał się za przygotowanie go. Słysząc pytanie zatrzymał dłoń na lodówce i spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Co? Nie, nie, naprawdę nic się nie stało. – uśmiechnął się do niego chcąc tym potwierdzić swoje słowa. – Dzisiaj wyjątkowo nie chciałem cię wyrzucać z łóżka. – zaśmiał się cicho kręcąc się od szafki do szafki. – Właściwie to... hm, wiem, że gdy byłem młodszy trochę rzucałem się we śnie, nie mam pojęcia czy teraz też tak nie robię przypadkiem. – wsadził chleb do tostera i wyciągnął z lodówki jajka. – Więc gdybym przypadkiem kiedyś próbował cię wykopać z łóżka, zrób to pierwszy. Pewnie nawet nie zauważę różnicy. – wzruszył ramionami i zerknął na twarz Harveya. – Nie wyspałeś się, prawda?
– Co? Nie, nie, naprawdę nic się nie stało. – uśmiechnął się do niego chcąc tym potwierdzić swoje słowa. – Dzisiaj wyjątkowo nie chciałem cię wyrzucać z łóżka. – zaśmiał się cicho kręcąc się od szafki do szafki. – Właściwie to... hm, wiem, że gdy byłem młodszy trochę rzucałem się we śnie, nie mam pojęcia czy teraz też tak nie robię przypadkiem. – wsadził chleb do tostera i wyciągnął z lodówki jajka. – Więc gdybym przypadkiem kiedyś próbował cię wykopać z łóżka, zrób to pierwszy. Pewnie nawet nie zauważę różnicy. – wzruszył ramionami i zerknął na twarz Harveya. – Nie wyspałeś się, prawda?
Czy Roro teraz niespokojnie śpi? Harvey zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć ich wspólnie przespane noce.
– Wydaje mi się, że nie... – Zastanowił się jeszcze chwilę w tym czasie próbując upić gorącej kawy. Uśmiechnął się słysząc, że ma go wykopać. Oczywiście, fotograf by tego nie zrobił, tylko pewnie starałby się wyjść z zasięgu wiercącego się mężczyzny albo ułożyć się tak, aby nie obrywać, ale czuł się zbyt zaspany i zmęczony, aby to teraz tłumaczyć.
– Taak... – mruknął przecierając twarz dłonią. – Dziś sny męczyły mnie dość mocno, co chwilę się budziłem. – Teraz westchnął i przeciągnął się wyciągając ramiona na boki, potem nad głowę i wyginając plecy do tyłu. – Jeśli kiedyś cię obudzę jak będę coś gadać albo się rzucać, to weź mnie klepnij, żebym przestał, dobra? Na pewno będę ci za to wdzięczny, bo rzadko kiedy śnią mi się przyjemne rzeczy, no i ty będziesz mieć spokój.
– Wydaje mi się, że nie... – Zastanowił się jeszcze chwilę w tym czasie próbując upić gorącej kawy. Uśmiechnął się słysząc, że ma go wykopać. Oczywiście, fotograf by tego nie zrobił, tylko pewnie starałby się wyjść z zasięgu wiercącego się mężczyzny albo ułożyć się tak, aby nie obrywać, ale czuł się zbyt zaspany i zmęczony, aby to teraz tłumaczyć.
– Taak... – mruknął przecierając twarz dłonią. – Dziś sny męczyły mnie dość mocno, co chwilę się budziłem. – Teraz westchnął i przeciągnął się wyciągając ramiona na boki, potem nad głowę i wyginając plecy do tyłu. – Jeśli kiedyś cię obudzę jak będę coś gadać albo się rzucać, to weź mnie klepnij, żebym przestał, dobra? Na pewno będę ci za to wdzięczny, bo rzadko kiedy śnią mi się przyjemne rzeczy, no i ty będziesz mieć spokój.
Ah, a więc to koszmary były powodem jego niewyspania... Z jednej strony cieszył się, że to jednak nie przez niego Harvey nie mógł spać, ale z drugiej niepokoiło go, że fotograf nie może się wyspać przez coś, nad czym nie ma zbyt dużej kontroli.
– Dobrze. – uśmiechnął się smutno do niego wbijając jajka na patelnię. – Chyba że będziesz mówić o mnie, wtedy z chęcią posłucham co ty tam sobie naprawdę o mnie myślisz. – z zadziornym spojrzeniem wbił kolejne jajko i w międzyczasie wyciągnął talerze z szafki. – Wolisz jajecznicę bardziej ściętą czy nie?
– Dobrze. – uśmiechnął się smutno do niego wbijając jajka na patelnię. – Chyba że będziesz mówić o mnie, wtedy z chęcią posłucham co ty tam sobie naprawdę o mnie myślisz. – z zadziornym spojrzeniem wbił kolejne jajko i w międzyczasie wyciągnął talerze z szafki. – Wolisz jajecznicę bardziej ściętą czy nie?
Uśmiechnął się trochę nieprzytomnie słysząc, co mówi znajomy. No tak, że niby przez sen dowiedziałby się prawdy?
– A tak normalnie nie wiesz, co o tobie myślę? – Zanim odpowiedział na pytanie, ziewnął przeciągle, zasłaniając usta grzbietem dłoni i znowu wyprężając plecy. – Obojętnie, jaką ty lubisz. Ja jeszcze śpię, zjem wszystko. – Tym razem to on sięgnął do szafki i wyjął talerze i sztućce. Podniósł pałeczki i spojrzał pytająco na Roro. Widać było, że żartował, ale starał się utrzymać kamienną, poważną twarz.
– A tak normalnie nie wiesz, co o tobie myślę? – Zanim odpowiedział na pytanie, ziewnął przeciągle, zasłaniając usta grzbietem dłoni i znowu wyprężając plecy. – Obojętnie, jaką ty lubisz. Ja jeszcze śpię, zjem wszystko. – Tym razem to on sięgnął do szafki i wyjął talerze i sztućce. Podniósł pałeczki i spojrzał pytająco na Roro. Widać było, że żartował, ale starał się utrzymać kamienną, poważną twarz.
Uśmiechnął się widząc jak fotograf wyciąga pałeczki i wzruszył lekko ramionami.
- Jeśli lubisz jeść godzinę śniadanie... - rozdzielił jajecznicę na dwa talerze, położył na każdym po dwa tosty i gotowe porcje postawił na blacie, przy którym stały stołki barowe. - Wybacz tę prostotę, ale... - nie dokończył i tylko westchnął cicho opuszczając ramiona. Zwyczajnie nie miał nastroju na wesołe grasowanie po kuchni i przygotowywanie czegoś wykwintnego. Usiadł na jednym ze stołków i podniósł widelec, jednak zanim zaczął jeść spojrzał na Harveya z ostrożnością w oczach. - Kiedy już tam dotrzemy, jeśli ktoś będzie dla ciebie niemiły to... to nie przejmuj się, dobrze?
- Jeśli lubisz jeść godzinę śniadanie... - rozdzielił jajecznicę na dwa talerze, położył na każdym po dwa tosty i gotowe porcje postawił na blacie, przy którym stały stołki barowe. - Wybacz tę prostotę, ale... - nie dokończył i tylko westchnął cicho opuszczając ramiona. Zwyczajnie nie miał nastroju na wesołe grasowanie po kuchni i przygotowywanie czegoś wykwintnego. Usiadł na jednym ze stołków i podniósł widelec, jednak zanim zaczął jeść spojrzał na Harveya z ostrożnością w oczach. - Kiedy już tam dotrzemy, jeśli ktoś będzie dla ciebie niemiły to... to nie przejmuj się, dobrze?
Odłożył pałeczki i wybrał widelce.
Harveya nie dziwił stan Roro, nie wyglądał, jakby drażniła go ogólna posępność, sam wydawał się naturalnie dopasowywać ze swoim codziennym smutnym spojrzeniem i zmęczeniem, które dopadło go po ciężkiej nocy.
– Nie mogę tego obiecać. – Sam usiadł na stołku obok, ale na razie zamiast jeść, pił kawę i czekał, aż jajecznica trochę przestygnie. – Zazwyczaj lubię się konfrontować, nawet jak ktoś nie powie czegoś w twarz, tylko mruczy za moimi plecami... Ale jeśli takie coś będzie miało miejsce, postaram się to ignorować tak długo, jak tylko będę potrafił. Nie chcę pogarszać sytuacji, zrobić ci wstydu.
Harveya nie dziwił stan Roro, nie wyglądał, jakby drażniła go ogólna posępność, sam wydawał się naturalnie dopasowywać ze swoim codziennym smutnym spojrzeniem i zmęczeniem, które dopadło go po ciężkiej nocy.
– Nie mogę tego obiecać. – Sam usiadł na stołku obok, ale na razie zamiast jeść, pił kawę i czekał, aż jajecznica trochę przestygnie. – Zazwyczaj lubię się konfrontować, nawet jak ktoś nie powie czegoś w twarz, tylko mruczy za moimi plecami... Ale jeśli takie coś będzie miało miejsce, postaram się to ignorować tak długo, jak tylko będę potrafił. Nie chcę pogarszać sytuacji, zrobić ci wstydu.
- To nie chodzi o wstyd, po prostu nie chcę, żebyś musiał mieć na głowie moją rodzinę... i tak dużo już zrobiłeś dla mnie, że chcesz tam lecieć... dziękuję. - kiwnął głową i powoli zabrał się za jajecznicę, odwracając od niego wzrok.
Nie chciał na siłę mówić znajomemu jak ma się tam zachowywać, bo nie chce go ograniczać i najlepiej, jeśli po prostu będzie sobą. Ale czuł, że nie wszystko pójdzie gładko tak jakby tego chciał. Miał wrażenie, że mimo okoliczności, jego mama może szukać czegoś, do czego będzie mogła się przyczepić, a Harvey mógłby być dla niej idealnym celem.
Nie chciał na siłę mówić znajomemu jak ma się tam zachowywać, bo nie chce go ograniczać i najlepiej, jeśli po prostu będzie sobą. Ale czuł, że nie wszystko pójdzie gładko tak jakby tego chciał. Miał wrażenie, że mimo okoliczności, jego mama może szukać czegoś, do czego będzie mogła się przyczepić, a Harvey mógłby być dla niej idealnym celem.
Harvey nie liczył, ile razy Roro już mu dziękował. Pokiwał głową.
– Nie boję się ich, chociaż myślę, żeby trzymać się na dystans. Wiem, że dla nich jestem obcy i rozumiem, że samo to może wywoływać niechęć. A obcy przyprowadzony przez syna na pogrzeb ojca? Cóż. – Wzruszył ramionami i wziął widelec w dłoń. – Postaram się jak najmniej rzucać w oczy – zapewnił i zaczął jeść śniadanie.
– Nie boję się ich, chociaż myślę, żeby trzymać się na dystans. Wiem, że dla nich jestem obcy i rozumiem, że samo to może wywoływać niechęć. A obcy przyprowadzony przez syna na pogrzeb ojca? Cóż. – Wzruszył ramionami i wziął widelec w dłoń. – Postaram się jak najmniej rzucać w oczy – zapewnił i zaczął jeść śniadanie.
Dopiero kiedy Harvey powiedział to na głos, Roro zdał sobie sprawę jakie to może być podejrzane dla jego rodziny. Przestał na moment jeść i jęknął w duchu. Z jednej strony nie chciał prowokować swojej matki do kłótni, ale nie wyobraża sobie lecieć tam bez fotografa. Nie ma mowy, on musi z nim polecieć.
Skończył w ciszy jeść swoje śniadanie, gdy obydwa talerze były już puste, zszedł ze stołka, przytulił się na krótki moment do pleców Harveya i zgarnął szybko talerze kierując się z nimi do zlewu, żeby je umyć i posprzątać po śniadaniu, tym samym dając fotografowi czas na swobodne ogarnięcie się.
Skończył w ciszy jeść swoje śniadanie, gdy obydwa talerze były już puste, zszedł ze stołka, przytulił się na krótki moment do pleców Harveya i zgarnął szybko talerze kierując się z nimi do zlewu, żeby je umyć i posprzątać po śniadaniu, tym samym dając fotografowi czas na swobodne ogarnięcie się.
Szybko zjadł i dopił kawę, ale zamiast od razu pójść się odświeżyć i ubrać, stanął za zmywającym Roro i przytulił go podobnie, jak wcześniejszego wieczora, lecz tym razem mocniej, przytrzymując też jego ramiona. Dopiero po chwili ruszył się do łazienki, zabierając ze sobą plecak. Po niedługim czasie wrócił ubrany we wczorajsze bojówki i świeżą szarą podkoszulkę.
– Co masz dziś w planach? – Wrócił na wysoki taboret i przyglądał się znajomemu chcąc sprawdzić, jak ten się trzyma.
– Co masz dziś w planach? – Wrócił na wysoki taboret i przyglądał się znajomemu chcąc sprawdzić, jak ten się trzyma.
Zdziwił się kiedy fotograf nagle objął go mocno, ale nie zamierzał nawet protestować. Położył swoją dłoń na jego ramieniu i z lekkim uśmiechem dał się przytulać chcąc wchłonąć jak najwięcej spokoju, jaki oferowały mu ramiona Harveya. Odprowadził znajomego spojrzeniem do łazienki i zabrał się za zmywanie naczyń i patelni. Kiedy fotograf wrócił do niego, Roro właśnie kończył sprzątać. Gdy schował talerze do szafki stanął po drugiej stronie blatu, przy którym usiadł znajomy i podparł się dłońmi, lekko się przy tym pochylając.
– Niewiele. – wzruszył lekko ramionami zastanawiając się co on właściwie ma do zrobienia. – Załatwiłem wczoraj wszystko co związane ze studiem, dzisiaj... nie wiem, spakuję się i... i tyle. – spojrzał na Harveya i uśmiechnął się smutno. – Nie przejmuj się mną, dokończ na spokojnie swoje zdjęcia. – nie chciał mieć negatywnego wpływu na jego pracę, już i tak musiał pewnie coś odwołać i przełożyć przez ten cały wyjazd.
– Niewiele. – wzruszył lekko ramionami zastanawiając się co on właściwie ma do zrobienia. – Załatwiłem wczoraj wszystko co związane ze studiem, dzisiaj... nie wiem, spakuję się i... i tyle. – spojrzał na Harveya i uśmiechnął się smutno. – Nie przejmuj się mną, dokończ na spokojnie swoje zdjęcia. – nie chciał mieć negatywnego wpływu na jego pracę, już i tak musiał pewnie coś odwołać i przełożyć przez ten cały wyjazd.
Nie przejmuj się mną? Och, chłopcze...
Harvey wstał i bezceremonialnie przyciągnął do siebie Roro, mocno go przytulając. Wziął głęboki wdech wtulając nos w bok jego głowy.
– Cieszę się, że cię poznałem... Li. – Specjalnie użył jego imienia, czułby się dziwnie, gdyby w takiej chwili używał pseudonimu znajomego. Po dłuższej chwili odsunął się kawałek, aby spojrzeć na młodszego. – Spakuj się, porywam cię do siebie. Skończę pracę przy tobie, a jutro pojedziemy na lotnisko razem. Chcesz?
Harvey wstał i bezceremonialnie przyciągnął do siebie Roro, mocno go przytulając. Wziął głęboki wdech wtulając nos w bok jego głowy.
– Cieszę się, że cię poznałem... Li. – Specjalnie użył jego imienia, czułby się dziwnie, gdyby w takiej chwili używał pseudonimu znajomego. Po dłuższej chwili odsunął się kawałek, aby spojrzeć na młodszego. – Spakuj się, porywam cię do siebie. Skończę pracę przy tobie, a jutro pojedziemy na lotnisko razem. Chcesz?
Gest fotografa mocno go zaskoczył, bo nie spodziewał się, że nagle zostanie przytulony, a przede wszystkim, że usłyszy takie słowa. Podniósł ręce i objął Harveya w pasie, tym samym przywierając do niego mocniej. Jeśli mimo obecnych okoliczności mógłby powiedzieć, że jest szczęśliwy, to tak, zdecydowanie był w obecnej chwili. To trochę głupie jak wielką radość sprawiało mu to, że usłyszał swoje imię z cudzych ust i przede wszystkim, że ktoś cieszył się, że go poznał, ale kompletnie o to nie dbał w tym momencie. Gdy znajomy odsunął się od niego, trochę speszony sytuacją spuścił wzrok i położył sobie dłoń na karku. Czy chciał do niego jechać? Oczywiście, że tak.
- Chcę. - uśmiechnął się lekko i kiwnął głową nadal nie spoglądając na twarz Harveya. - Pewnie, że chcę. - powtórzył ciszej i skierował się do sypialni, żeby móc jak najszybciej spakować się i zebrać wszystko co będzie mu potrzebne. Wrócił do salonu z solidnym plecakiem do którego wsadził ubrania na zmianę. Sprawdził kilka razy czy ma wszystkie dokumenty i rzeczy bez których nie może się obejść, rozejrzał się jeszcze po mieszkaniu upewniając, że przypadkiem nie stanie w płomieniach pod jego nieobecność i zarzucając plecak na plecy stanął przy drzwiach.
- Gotowy. - zerknął na Harveya i zaczął zakładać buty, chcąc jak najszybciej opuścić mieszkanie.
[zt]
- Chcę. - uśmiechnął się lekko i kiwnął głową nadal nie spoglądając na twarz Harveya. - Pewnie, że chcę. - powtórzył ciszej i skierował się do sypialni, żeby móc jak najszybciej spakować się i zebrać wszystko co będzie mu potrzebne. Wrócił do salonu z solidnym plecakiem do którego wsadził ubrania na zmianę. Sprawdził kilka razy czy ma wszystkie dokumenty i rzeczy bez których nie może się obejść, rozejrzał się jeszcze po mieszkaniu upewniając, że przypadkiem nie stanie w płomieniach pod jego nieobecność i zarzucając plecak na plecy stanął przy drzwiach.
- Gotowy. - zerknął na Harveya i zaczął zakładać buty, chcąc jak najszybciej opuścić mieszkanie.
[zt]
Gdy weszli do jego mieszkania, zamknął za nimi drzwi i zrzucając plecak z siebie, zdziwiony powiódł wzrokiem za znajomym, po czym podszedł do łazienki. Stał w przejściu i z tępym wzrokiem wpatrywał się w gorliwie myjącego ręce fotografa. Dopiero po jego słowach upewnił się, że chodzi właśnie o to, czego bał się usłyszeć. Zrobił krok do tyłu i gdy wyczuł brzeg kanapy, opadł na nią z rozedrganym westchnieniem. Naprawdę starał się myśleć tylko o tym, że nic złego tak naprawdę się nie stało, a Harvey po prostu dmucha na zimne, woli się tylko upewnić, sprawdzić, ale niestety czarne scenariusze zaczęły nachalnie wbijać się do jego głowy. Schował na moment twarz w swoich dłoniach starając się uspokoić, bo przecież nie jemu cokolwiek groziło i... i nawet nie sprawdził sam siebie i czy przypadkiem ta starsza kobieta nie była zraniona. Odsunął dłonie od twarzy przyglądając się im i intensywnie myśląc. Nie, nie, nie... słyszał przecież wyraźnie jak sanitariusze stwierdzili, ze poza szokiem, kobieta nie ucierpiała w żaden fizyczny sposób.
Ok, ok... easy.
Podniósł wzrok na Harveya i poklepał wolną przestrzeń kanapy obok siebie. Kiedy fotograf znalazł się w jego zasięgu Roro przytulił go bez ociągania, zarzucając mu ramiona na szyję
– Myślę, że był zdrowy. – powiedział cicho chcąc w jakiś sposób pocieszyć znajomego. – Ale sprawdź, w razie czego... – odsunął się od niego dając mu oddychać. – Można tak od razu? Musisz poczekać...? Iść z tobą? – nie potrafiąc zapanować nad swoim zmartwieniem zaczął zalewać go pytaniami, jednak po chwili przestał, bojąc się, że zamiast pomóc, tylko pogarsza sytuację. Oparł się o bok kanapy i uśmiechnął się do niego smutno.– A może chcesz się napić?
Ok, ok... easy.
Podniósł wzrok na Harveya i poklepał wolną przestrzeń kanapy obok siebie. Kiedy fotograf znalazł się w jego zasięgu Roro przytulił go bez ociągania, zarzucając mu ramiona na szyję
– Myślę, że był zdrowy. – powiedział cicho chcąc w jakiś sposób pocieszyć znajomego. – Ale sprawdź, w razie czego... – odsunął się od niego dając mu oddychać. – Można tak od razu? Musisz poczekać...? Iść z tobą? – nie potrafiąc zapanować nad swoim zmartwieniem zaczął zalewać go pytaniami, jednak po chwili przestał, bojąc się, że zamiast pomóc, tylko pogarsza sytuację. Oparł się o bok kanapy i uśmiechnął się do niego smutno.– A może chcesz się napić?
Usiadł obok Roro i dał się przytulić, samemu też obejmując znajomego i chcąc go uspokoić.
– Jestem pewny... – zaczął z przekonaniem, ale zerknął w bok i poprawił się mówiąc już ciszej i spokojniej. – Prawie pewny, że nie dotknąłem jego krwi ani niczego, od czego miałbym szansę się zakazić, pewnie niepotrzebnie sieję panikę, ale, no właśnie... – westchnął i uśmiechnął się przepraszająco. – To moja fobia, odkąd dowiedziałem się, że u ojca rozwinęło się AIDS. – Wstał, aby na spokojnie odstawić torbę i zdjąć buty, a potem wrócił siadając wygodnie. – To zajmie parę dni. Napiszę do mojego znajomego, u niego często biorę skierowanie na takie badania, pewnie nawet się nie zdziwi. – Harvey zaśmiał się gorzko. – Spotkam się z nim jak najszybciej, może nawet jutro, jeśli nie ma dyżuru. Od razu poszedłbym się ukłuć, a wyniki miałbym za dwa, może trzy dni. – Teraz mówił i zachowywał się z normalnym spokojem i łagodnością, widocznie poradził sobie z małym atakiem paniki. – Trzeba je odebrać osobiście, jeśli chcesz, możesz ze mną iść. – Na propozycję napicia się, pokiwał głową, nie mówiąc nic więcej. Przez chwilę spuścił spojrzenie i patrzył na swoje ręce, ale wzruszył ramionami podnosząc wzrok na Roro. – Napijesz się ze mną?
– Jestem pewny... – zaczął z przekonaniem, ale zerknął w bok i poprawił się mówiąc już ciszej i spokojniej. – Prawie pewny, że nie dotknąłem jego krwi ani niczego, od czego miałbym szansę się zakazić, pewnie niepotrzebnie sieję panikę, ale, no właśnie... – westchnął i uśmiechnął się przepraszająco. – To moja fobia, odkąd dowiedziałem się, że u ojca rozwinęło się AIDS. – Wstał, aby na spokojnie odstawić torbę i zdjąć buty, a potem wrócił siadając wygodnie. – To zajmie parę dni. Napiszę do mojego znajomego, u niego często biorę skierowanie na takie badania, pewnie nawet się nie zdziwi. – Harvey zaśmiał się gorzko. – Spotkam się z nim jak najszybciej, może nawet jutro, jeśli nie ma dyżuru. Od razu poszedłbym się ukłuć, a wyniki miałbym za dwa, może trzy dni. – Teraz mówił i zachowywał się z normalnym spokojem i łagodnością, widocznie poradził sobie z małym atakiem paniki. – Trzeba je odebrać osobiście, jeśli chcesz, możesz ze mną iść. – Na propozycję napicia się, pokiwał głową, nie mówiąc nic więcej. Przez chwilę spuścił spojrzenie i patrzył na swoje ręce, ale wzruszył ramionami podnosząc wzrok na Roro. – Napijesz się ze mną?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach