▲▼
Kiedy Roro się ruszył, Harvey też się odsunął.
– No dobra, to robię jej sesję zdjęciową – zadecydował i wrócił na kanapę. Usiadł na brzegu i zakręcił butelkę, którą wcześniej otworzył. – Właściwie to możesz mi po prostu dać koc i to tyle. Więcej nie potrzebuję. Poduszki mam. – Wziął jedną z poduszek, które leżały na kanapie, obrócił w dłoniach i rzucił ją w Roro. – Obiecuję ci ich nie obślinić!
– No dobra, to robię jej sesję zdjęciową – zadecydował i wrócił na kanapę. Usiadł na brzegu i zakręcił butelkę, którą wcześniej otworzył. – Właściwie to możesz mi po prostu dać koc i to tyle. Więcej nie potrzebuję. Poduszki mam. – Wziął jedną z poduszek, które leżały na kanapie, obrócił w dłoniach i rzucił ją w Roro. – Obiecuję ci ich nie obślinić!
W ostatniej chwili złapał nieco niezdarnie poduszkę i obdarzył znajomego krzywym spojrzeniem. Można powiedzieć, że Roro miał małego świra na punkcie czystości i nie byłby w stanie położyć się do łóżka bez prysznica, dlatego i tak zamierzał zagonić potem Harveya, żeby zrobił to samo.
Odrzucił poduszkę i wzruszając lekko ramionami skierował się na moment do sypialni, żeby zabrać rzeczy na zmianę, a potem ruszył z nimi do łazienki.
- Idę pod prysznic. Nie zasypiaj pijaku. - rzucił i zamknął za sobą drzwi.
Odrzucił poduszkę i wzruszając lekko ramionami skierował się na moment do sypialni, żeby zabrać rzeczy na zmianę, a potem ruszył z nimi do łazienki.
- Idę pod prysznic. Nie zasypiaj pijaku. - rzucił i zamknął za sobą drzwi.
Złapał poduszkę i odłożył ją na miejsce. Umyć się? Jasne! Harvey, jak tylko się dowiedzie, że Roro udostępni mu swój prysznic, na pewno przyjmie ofertę z wdzięcznością.
W odpowiedzi udał, że zasnął, padł na łóżko i zaczął głośno chrapać, ale przestał, bo przerwał mu kaszel. Tę chwilę, kiedy znajomy był w łazience, fotograf spędził przeglądając zdjęcia i usuwając te, które nie wyszły.
– Nie utopiłeś się? – zapytał, kiedy usłyszał, że woda pod prysznicem przestała lecieć.
W odpowiedzi udał, że zasnął, padł na łóżko i zaczął głośno chrapać, ale przestał, bo przerwał mu kaszel. Tę chwilę, kiedy znajomy był w łazience, fotograf spędził przeglądając zdjęcia i usuwając te, które nie wyszły.
– Nie utopiłeś się? – zapytał, kiedy usłyszał, że woda pod prysznicem przestała lecieć.
Gdy wyszedł spod prysznica i usłyszał głos Harveya, zaśmiał się tylko cicho i nic nie odpowiadał. Założył na siebie luźną szarą koszulkę i czarne, sportowe spodenki, które uważał za swoją piżamę. Włosów nigdy nie suszył wieczorem, czekał aż same wyschną, więc zrobił tak i tym razem. Kiedy umył zęby, wyciągnął nową szczoteczkę i położył ją na świeżym ręczniku, złożonym w kostkę w widocznym miejscu. Roztrzepując mokre włosy wyszedł z łazienki i spojrzał na leżącego na kanapie fotografa.
– Na szafce masz ręcznik i szczoteczkę... – wskazał kciukiem na wejście do łazienki. – Jaki nosisz rozmiar? – zapytał po chwili patrząc na niego. – Chodź, dam ci coś na zmianę. – machnął głową w stronę sypialni i poszedł do niej, żeby otworzyć szafę i poszukać czegoś dla Harveya.
Co prawda na pewno nosił mniejszy rozmiar niż fotograf, ale pamiętał, że miał jakieś za wielkie na siebie koszulki, które mogą być w sam raz dla znajomego.
– Na szafce masz ręcznik i szczoteczkę... – wskazał kciukiem na wejście do łazienki. – Jaki nosisz rozmiar? – zapytał po chwili patrząc na niego. – Chodź, dam ci coś na zmianę. – machnął głową w stronę sypialni i poszedł do niej, żeby otworzyć szafę i poszukać czegoś dla Harveya.
Co prawda na pewno nosił mniejszy rozmiar niż fotograf, ale pamiętał, że miał jakieś za wielkie na siebie koszulki, które mogą być w sam raz dla znajomego.
Kiedy Roro wyszedł spod prysznica, Harvey dalej przeglądał archiwum aparatu, który jednak odłożył, aby powoli skierować się w stronę łazienki.
– Dziękuję ci bardzo – powiedział i uśmiechnął się zaskakująco ciepło i (chyba) szczerze do tatuażysty. Zrobiło mu się miło, że Roro sam pomyślał o przygotowaniu ręcznika, właściwie czuł się, jakby nocował u jakiegoś kolegi z liceum, bo rodzice właśnie niespodziewanie się zgodzili i teraz chłopcy muszą improwizować, jak urządzą nocleg.
– Serio dasz mi swoje ubranie...? – spytał zawracając od drzwi łazienki i wchodząc za Roro do sypialni.
– Dziękuję ci bardzo – powiedział i uśmiechnął się zaskakująco ciepło i (chyba) szczerze do tatuażysty. Zrobiło mu się miło, że Roro sam pomyślał o przygotowaniu ręcznika, właściwie czuł się, jakby nocował u jakiegoś kolegi z liceum, bo rodzice właśnie niespodziewanie się zgodzili i teraz chłopcy muszą improwizować, jak urządzą nocleg.
– Serio dasz mi swoje ubranie...? – spytał zawracając od drzwi łazienki i wchodząc za Roro do sypialni.
Zdziwiło go trochę pytanie znajomego. To chyba oczywiste, że nie miał nic przeciwko, w końcu to, że Harvey spędzi tutaj noc było całkowicie spontaniczną decyzją.
– No przecież ich nie zjesz... – uśmiechnął się patrząc na niego i odsunął drzwi szafy. – Hm, ta jest duża... – wyciągnął rękę w stronę czarnej koszulki z logiem jakiegoś nieznanego mu zespołu, którą dostał od klienta, kiedy nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu.
Niezmiernie rzadko ktoś do niego dzwonił, więc tym bardziej był zdziwiony i zmartwiony tym kto i dlaczego mógł się chcieć z nim kontaktować.
– Wybierz sobie cokolwiek chcesz. – machnął w stronę półek z ubraniami i skierował się do salonu.
Spoglądając na wyświetlacz komórki zmarszczył brwi. Zanim odebrał zaczął zastanawiać się dlaczego jego siostra postanowiła zadzwonić do niego o takiej porze, ale dopiero po chwili przypomniał sobie, że w Chinach był już ranek.
Rozmowa nie trwała krótko. Siostra przekazała mu to co miała do powiedzenia i bez przedłużania rozłączyła się. Patrzył przez chwilę na wyświetlacz trawiąc informacje. Gdy w końcu dotarło do niego to co powiedziała, cała radość uleciała z niego w ciągu kilku sekund.
Odłożył komórkę na biurku i usiadł na kanapie, czekając aż Harvey wybierze sobie co chce. Przez ten czas starał się zapomnieć o telefonie siostry i nie zaprzątać sobie tym głowy. Nie chciał teraz o tym myśleć.
– Masz coś? – zapytał uśmiechając się słabiej niż zamierzał, kiedy fotograf wrócił do salonu.
– No przecież ich nie zjesz... – uśmiechnął się patrząc na niego i odsunął drzwi szafy. – Hm, ta jest duża... – wyciągnął rękę w stronę czarnej koszulki z logiem jakiegoś nieznanego mu zespołu, którą dostał od klienta, kiedy nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu.
Niezmiernie rzadko ktoś do niego dzwonił, więc tym bardziej był zdziwiony i zmartwiony tym kto i dlaczego mógł się chcieć z nim kontaktować.
– Wybierz sobie cokolwiek chcesz. – machnął w stronę półek z ubraniami i skierował się do salonu.
Spoglądając na wyświetlacz komórki zmarszczył brwi. Zanim odebrał zaczął zastanawiać się dlaczego jego siostra postanowiła zadzwonić do niego o takiej porze, ale dopiero po chwili przypomniał sobie, że w Chinach był już ranek.
Rozmowa nie trwała krótko. Siostra przekazała mu to co miała do powiedzenia i bez przedłużania rozłączyła się. Patrzył przez chwilę na wyświetlacz trawiąc informacje. Gdy w końcu dotarło do niego to co powiedziała, cała radość uleciała z niego w ciągu kilku sekund.
Odłożył komórkę na biurku i usiadł na kanapie, czekając aż Harvey wybierze sobie co chce. Przez ten czas starał się zapomnieć o telefonie siostry i nie zaprzątać sobie tym głowy. Nie chciał teraz o tym myśleć.
– Masz coś? – zapytał uśmiechając się słabiej niż zamierzał, kiedy fotograf wrócił do salonu.
Nie zje? Szybko chwycił samymi opuszkami palców kołnierz swojego swetra i udał, że właśnie był w trakcie zachłannego zjadania go.
– ...och. – Szybko zmitygował się, puścił i wygładził kołnierz. Żadne zjadanie ubrań nie miało miejsca. Wcale. Koszulka Roro jest w jego rękach idealnie bezpieczna. Odebrał t-shirt, ale nie zdążył obejrzeć go przy znajomym. Kiedy Roro rozmawiał przez telefon, fotograf przyłożył do siebie podkoszulkę. Pasowała. Innej nie potrzebował, dlatego odpuścił sobie przeglądanie szafy, lecz pomimo tego nie wyszedł jeszcze z sypialni, aby dać mężczyźnie czas na rozmowę w prywatności.
– Tak, ta zupełnie wystarczy. Jest nawet trochę przyduża – poinformował i dołączył do znajomego w salonie. Zauważył, że humor znajomego się zmienił, ale na razie, skoro mężczyzna nie rozpaczał, nie chciał wypytywać, co się stało. – Dzięki – rzucił jeszcze i wszedł do łazienki.
– ...och. – Szybko zmitygował się, puścił i wygładził kołnierz. Żadne zjadanie ubrań nie miało miejsca. Wcale. Koszulka Roro jest w jego rękach idealnie bezpieczna. Odebrał t-shirt, ale nie zdążył obejrzeć go przy znajomym. Kiedy Roro rozmawiał przez telefon, fotograf przyłożył do siebie podkoszulkę. Pasowała. Innej nie potrzebował, dlatego odpuścił sobie przeglądanie szafy, lecz pomimo tego nie wyszedł jeszcze z sypialni, aby dać mężczyźnie czas na rozmowę w prywatności.
– Tak, ta zupełnie wystarczy. Jest nawet trochę przyduża – poinformował i dołączył do znajomego w salonie. Zauważył, że humor znajomego się zmienił, ale na razie, skoro mężczyzna nie rozpaczał, nie chciał wypytywać, co się stało. – Dzięki – rzucił jeszcze i wszedł do łazienki.
Kiwnął tylko głową i odprowadził Harveya wzrokiem. Kiedy ten zniknął w łazience wstał szybko z kanapy i by nie zaprzątać sobie głowy niepotrzebnymi, ponurymi myślami skierował się szybko z powrotem do sypialni. Zdjął pościel z łóżka i przebrał ją na świeżą. Gdy skończył wyciągnął z szafy koc i skierował się z nim do salonu. Wiedział, że sprzeczanie się z Harveyem o to, gdzie ma spać może nie mieć sensu, dlatego postanowił nie dawać mu wyboru i po prostu samemu zająć wcześniej kanapę.
Przykrył się kocem i podłożył sobie wygodnie poduszkę pod głowę zadowolony z siebie, że zdążył zrobić to zanim fotograf wyszedł z łazienki. Jak gdyby nigdy nic, zaczął przeglądać w komórce maile od klientów i odpisywać na nie.
Przykrył się kocem i podłożył sobie wygodnie poduszkę pod głowę zadowolony z siebie, że zdążył zrobić to zanim fotograf wyszedł z łazienki. Jak gdyby nigdy nic, zaczął przeglądać w komórce maile od klientów i odpisywać na nie.
Harvey szybko wziął prysznic i ubrał się w sprezentowaną przez Roro podkoszulkę, bieliznę i także spodnie. Uznał, że kulturalnie zdejmie je dopiero, kiedy pójdą spać, żeby nie krępować znajomego ani siebie samego łażeniem w prawie negliżu. Wyszedł z łazienki na boso, ze swetrem i ręcznikiem przewieszonym przez ramię, a widząc towarzysza leżącego na kanapie wziął się pod boki i przechylił głowę.
– Rozumiem, że postanowiłeś, że śpimy tu razem? Czy grzejesz mi miejsce?
– Rozumiem, że postanowiłeś, że śpimy tu razem? Czy grzejesz mi miejsce?
Słysząc głos Harveya zaśmiał się cicho, ale momentalnie przygryzł dolną wargę. Nie wiedzieć dlaczego, ale obecna sytuacja po prostu go bawiła. Zanim wychylił się zza kanapy upewnił się, że ma na twarzy śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Spojrzał fotografowi prosto w oczy.
– Wynocha do łóżka.
– Wynocha do łóżka.
Westchnął i pokręcił głową, a potem wniósł oczy do nieba.
– Roro. – Zaczął poważnie, zdecydowanym tonem, ale zamilkł, jakby było wszystko, co chciał mu przekazać nie wymagało słów. Jakby nigdy nic podszedł do plecaka i położył na nim swój sweter, a potem wrócił do znajomego i stanął nad nim.
– Czy mam cię własnoręcznie zanieść do łóżka? Wiesz, że mnie na to stać. – Chociaż starał się być poważny i nawet groźny, widać było, że i on nie bierze tej sytuacji na poważnie.
– Roro. – Zaczął poważnie, zdecydowanym tonem, ale zamilkł, jakby było wszystko, co chciał mu przekazać nie wymagało słów. Jakby nigdy nic podszedł do plecaka i położył na nim swój sweter, a potem wrócił do znajomego i stanął nad nim.
– Czy mam cię własnoręcznie zanieść do łóżka? Wiesz, że mnie na to stać. – Chociaż starał się być poważny i nawet groźny, widać było, że i on nie bierze tej sytuacji na poważnie.
Gdy usłyszał swoje "imię", które fotograf właściwie wypowiedział po raz pierwszy, zdziwił się trochę i spuścił na moment gardę. Jednak po chwili zmarszczył groźnie brwi i spiorunował go spojrzeniem. Czuł się w tym momencie, jakby był rodzicem, który wygania swoje dziecko do spania.
– Idź. Spać. – powiedział jakby właśnie groził mu czymś strasznym i wyciągnął rękę w stronę sypialni wskazując na nią palcem. – Do łóżka.
– Idź. Spać. – powiedział jakby właśnie groził mu czymś strasznym i wyciągnął rękę w stronę sypialni wskazując na nią palcem. – Do łóżka.
Mlasnął zniecierpliwiony i podszedł do znajomego. Chwycił go za dłoń, którą chwilę temu pokazywał na sypialnię i przycisnął ją do jego ciała, a wolną ręką bezpardonowo zaatakował go łaskotkami w bok.
– Wyniosę cię stąd albo sam uciekniesz! Zobaczysz! – groził już nawet nie próbując zachować powagi. – Proszę! – Och, co za nagłe wzbogacenie taktyki! – Nie lubię spać w cudzych łóżkach! Ono jest twoje. Jestem twoim gościem! Daj mi wybrać to, co chcę!
– Wyniosę cię stąd albo sam uciekniesz! Zobaczysz! – groził już nawet nie próbując zachować powagi. – Proszę! – Och, co za nagłe wzbogacenie taktyki! – Nie lubię spać w cudzych łóżkach! Ono jest twoje. Jestem twoim gościem! Daj mi wybrać to, co chcę!
Kiedy Harvey zaczął go łaskotać mimowolnie zaczął się śmiać, jednak po chwili jęknął próbując się mu wyrwać.
– Nie! Nie brzydzisz się publicznych basenów to tym bardziej nie będziesz mieć problemu z moim łóżkiem! – sapnął i położył stopę na klatce piersiowej fotografa i zaczął go odpychać od siebie. – Zresztą... przebrałem ci pościel, ty łosiu wredny! – zignorował sztuczki mężczyzny oraz jego nieźle odgrywane błaganie i odepchnął go w końcu lekko od siebie tak, że nie mógł sięgnąć rękami do jego boku.
– Nie! Nie brzydzisz się publicznych basenów to tym bardziej nie będziesz mieć problemu z moim łóżkiem! – sapnął i położył stopę na klatce piersiowej fotografa i zaczął go odpychać od siebie. – Zresztą... przebrałem ci pościel, ty łosiu wredny! – zignorował sztuczki mężczyzny oraz jego nieźle odgrywane błaganie i odepchnął go w końcu lekko od siebie tak, że nie mógł sięgnąć rękami do jego boku.
Ooo... ale tego łosia to mu nie daruje! Roro popełnił wielki błąd, kiedy wyciągnął stopę z bezpiecznego schronienia. Szybko zrezygnował z prób dosięgnięcia boków znajomego i zaczął łaskotać go po podeszwie stopy, drugą ręką przytrzymując go w kostce, aby się nie wyrwał.
– Cicho już i apage!
– Cicho już i apage!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach