▲▼
Podniósł pałeczki i zjadł jeszcze kilka kawałków, zanim fotograf pochłonął całe zamówienie sam.
– Muszę pamiętać, żeby następnym razem wziąć większą porcję. – uśmiechnął się i spojrzał na niego znacząco. Cieszył się, że mu smakuje, bo skoro on wyjątkowo nie ma apetytu, to chociaż Harvey za niego nadrabiał. – Albo spróbuję kiedyś sam zrobić tyle ile będziesz chciał. – napił się herbaty zostawiając kubek w dłoni, odchylił się do tyłu i podniósł głowę w górę wzdychając cichutko, żeby Harvey nie mógł usłyszeć. Czuł się winny, że jego ojciec nie żyje, a on w pozornie wesołej atmosferze je sushi jak gdyby nigdy nic. – Jak zdjęcia z koncertu? Wyszły jak chciałeś? – spojrzał na fotografa z neutralnym wyrazem twarzy dając w spokoju dokończyć mu posiłek.
– Muszę pamiętać, żeby następnym razem wziąć większą porcję. – uśmiechnął się i spojrzał na niego znacząco. Cieszył się, że mu smakuje, bo skoro on wyjątkowo nie ma apetytu, to chociaż Harvey za niego nadrabiał. – Albo spróbuję kiedyś sam zrobić tyle ile będziesz chciał. – napił się herbaty zostawiając kubek w dłoni, odchylił się do tyłu i podniósł głowę w górę wzdychając cichutko, żeby Harvey nie mógł usłyszeć. Czuł się winny, że jego ojciec nie żyje, a on w pozornie wesołej atmosferze je sushi jak gdyby nigdy nic. – Jak zdjęcia z koncertu? Wyszły jak chciałeś? – spojrzał na fotografa z neutralnym wyrazem twarzy dając w spokoju dokończyć mu posiłek.
– Nie, nie. Nie trzeba. Zwykle tyle nie jem, dziś jakoś... – Nie dokończył i wzruszył ramionami. Zjadł jeszcze kawałek i w końcu uznał, że wystarczy, skoro nawet Roro zwrócił uwagę na to, ile Harvey zjadł. Na desce zostało jeszcze kilka kawałków. – To dobry pomysł. Nie pamiętam, żebym kiedyś sam próbował robić sushi. – Odsunął się z kubkiem herbaty w dłoni i obrócił, siadając bardziej przodem do znajomego. – Tak, są w porządku. Wyszły nawet lepiej, niż sądziłem. Muzycy fajnie pozują i nawet próbowali wciągać mnie w zabawę. – Uśmiechnął się łagodnie. – Jutro dokończę je obrabiać i prześlę im, zobaczymy, czy się spodobają. Jeśli tak, wyjadę z nimi w trasę.
No tak... pewnie nie skończył ich przez niego. Gdyby nie jego zachcianka, żeby tu przyjechał, prawdopodobnie Harvey zrobiłby je wszystkie dzisiaj i miał już z nimi spokój. Opuścił na moment głowę wbijając spojrzenie w swoje stopy, nie chciał patrzeć w tym momencie na fotografa, gdyby patrzył, pewnie znowu poniosłyby go emocje.
– Przepraszam, że kazałem ci tu dzisiaj przyjechać, mimo że nic się nie stało. – zacisnął mocniej palce wokół trzymanego kubka, żeby przypadkiem nie wypuścić go z dłoni. – I dziękuję, że przyjechałeś bez konkretnego powodu. – powiedział znacznie ciszej wpatrując się w swoją herbatę. Był mu na prawdę wdzięczny, gdyby nie on, prawdopodobnie leżałby w tym momencie i użalał się nad sobą.
– Przepraszam, że kazałem ci tu dzisiaj przyjechać, mimo że nic się nie stało. – zacisnął mocniej palce wokół trzymanego kubka, żeby przypadkiem nie wypuścić go z dłoni. – I dziękuję, że przyjechałeś bez konkretnego powodu. – powiedział znacznie ciszej wpatrując się w swoją herbatę. Był mu na prawdę wdzięczny, gdyby nie on, prawdopodobnie leżałby w tym momencie i użalał się nad sobą.
Wyciągnął dłoń do twarzy znajomego i położył na boku jego głowy, a potem lekko go pogłaskał.
– Przecież nic mi nie kazałeś, tylko prosiłeś. Zresztą... Rano, kiedy jedliśmy śniadanie pomyślałem, żeby przygarnąć cię do siebie na kolejną noc. Martwiłem się, że będziesz siedzieć sam, ale nie proponowałem tego, żebyś nie pomyślał, że mam cię za nieporadnego, bo tak o tobie nie myślę. – Uśmiechnął się do niego smutno. – Mam coś dla ciebie. – Wstał i podszedł do plecaka, z którego wyciągnął mleczną czekoladę. – Deser – powiedział podając Roro tabliczkę i z powrotem siadając obok. – Podobno słodycze poprawiają humor.
– Przecież nic mi nie kazałeś, tylko prosiłeś. Zresztą... Rano, kiedy jedliśmy śniadanie pomyślałem, żeby przygarnąć cię do siebie na kolejną noc. Martwiłem się, że będziesz siedzieć sam, ale nie proponowałem tego, żebyś nie pomyślał, że mam cię za nieporadnego, bo tak o tobie nie myślę. – Uśmiechnął się do niego smutno. – Mam coś dla ciebie. – Wstał i podszedł do plecaka, z którego wyciągnął mleczną czekoladę. – Deser – powiedział podając Roro tabliczkę i z powrotem siadając obok. – Podobno słodycze poprawiają humor.
Przymknął na krótką chwilę oczy czując dłoń fotografa, podniósł wzrok i śledził jego kroki kiedy wstał.
- Chyba jednak jestem nieporadny. - powiedział cicho, niemal szeptem, obserwując Harveya wyciągającego coś z plecaka. Poczuł uciekającą z oka zdradziecką łzę, jednak śmiejąc się cicho na widok czekolady, starł ją szybko wierzchem dłoni. Odstawił na stolik kubek z herbatą i wyciągnął rękę po czekoladę. - Tak, poprawiają. - uśmiechnął się do niego z wdzięcznością i otworzył szybko opakowanie, połamał część tabliczki na kawałki. - Też musisz zjeść chociaż trochę. - przysunął się do fotografa, by móc lekko zetknąć się z jego ramieniem i wysunął czekoladę w jego stronę.
- Chyba jednak jestem nieporadny. - powiedział cicho, niemal szeptem, obserwując Harveya wyciągającego coś z plecaka. Poczuł uciekającą z oka zdradziecką łzę, jednak śmiejąc się cicho na widok czekolady, starł ją szybko wierzchem dłoni. Odstawił na stolik kubek z herbatą i wyciągnął rękę po czekoladę. - Tak, poprawiają. - uśmiechnął się do niego z wdzięcznością i otworzył szybko opakowanie, połamał część tabliczki na kawałki. - Też musisz zjeść chociaż trochę. - przysunął się do fotografa, by móc lekko zetknąć się z jego ramieniem i wysunął czekoladę w jego stronę.
Poczęstował się, chociaż czuł, że jego żołądek jest już niemal pełny. Siedział cicho, w zamyśleniu patrząc na przeciwległą ścianę, jednocześnie delektował się smakiem czekolady.
– Wiesz, myślę... – zaczął niespodziewanie. – Że każdy miewa jakieś uczucia albo sytuacje, przez które czuje się nieporadny. Jak dziecko, które zostało oszukane przez swój wielki autorytet i teraz nie wie, czy ma się złościć czy smucić, a może uwierzyć, że tak jest lepiej. Albo jak początkujący tancerz, który wyobraża sobie swoje ruchy, ale jego własne ciało nie potrafi ich wykonać. – Nie patrzył na Roro, tylko dalej przed siebie, choć teraz spojrzał w dół i dodał ciszej. – Przynajmniej ja tak to widzę...
– Wiesz, myślę... – zaczął niespodziewanie. – Że każdy miewa jakieś uczucia albo sytuacje, przez które czuje się nieporadny. Jak dziecko, które zostało oszukane przez swój wielki autorytet i teraz nie wie, czy ma się złościć czy smucić, a może uwierzyć, że tak jest lepiej. Albo jak początkujący tancerz, który wyobraża sobie swoje ruchy, ale jego własne ciało nie potrafi ich wykonać. – Nie patrzył na Roro, tylko dalej przed siebie, choć teraz spojrzał w dół i dodał ciszej. – Przynajmniej ja tak to widzę...
Nie przejmując się za bardzo tym, co pomyśli o nim fotograf, zjadł kilka kostek czekolady niemal od razu, jednak wstrzymał się z dalszą konsumpcją, bo zaczął uważnie go słuchać. Zmarkotniał po chwili, w takich sytuacjach znowu zaczynał czuć się jak dzieciak. I nie dlatego, że Harvey próbuje mu coś wytłumaczyć, przekazać jakąś mądrość, tylko dlatego, że w takich momentach dociera do niego jak wielka przepaść emocjonalna i życiowa ich dzieli. Dla fotografa takie sytuacje nie są końcem świata, potrafiłby zebrać się sam do kupy, w dodatku pewnie nie przeżywałby tak wszystkiego jak on.
- A ty? Kiedy czujesz się nieporadny? - zapytał cicho przylegając ciałem do jego boku.
- A ty? Kiedy czujesz się nieporadny? - zapytał cicho przylegając ciałem do jego boku.
Od razu wziął oddech, jakby chciał coś powiedzieć, ale spojrzał w bok. Bez problemu przyszłoby mu przytoczenie masy takich chwil, szybko jednak wpadł na to, że wiele z nich to mieszanka różnych myśli i uczuć, że do dobrego zrozumienia wymagałoby to wytłumaczenia, opowiedzenia więcej. Nie chciał teraz tego robić przede wszystkim dlatego, że ściągnąłby temat na siebie, a to nie on teraz był tu ważny, nie jemu umarł ojciec, poza tym nie miał w zwyczaju opowiadania o takich aspektach swojego życia i czułby się obco.
Westchnął płytko i uśmiechnął się ze smutkiem.
– Myślę, że częściej niż to się może wydawać. – Zerknął na znajomego i wziął jeszcze kawałek czekolady. – Na pewno czułem się tak, kiedy mój ojciec zmarł, tym bardziej, że był jedyną przychylną mi osobą w bliższej rodzinie.
Westchnął płytko i uśmiechnął się ze smutkiem.
– Myślę, że częściej niż to się może wydawać. – Zerknął na znajomego i wziął jeszcze kawałek czekolady. – Na pewno czułem się tak, kiedy mój ojciec zmarł, tym bardziej, że był jedyną przychylną mi osobą w bliższej rodzinie.
Ciężko było mu czytać emocje fotografa, nie zawsze był pewien jak w tym momencie się czuje. Jednak gdy wspominał o swoim ojcu, na pewno nie był zbyt wesoły. W dodatku nie wiedział czy Harvey w tamtym czasie miał w kimś oparcie tak jak on teraz w nim. Nie chciał też pytać o to w tej chwili, atmosfera była już wystarczająco przygnębiająca, więc nie trzeba było jej pogarszać. Wziął jedną kostkę czekolady do ust i odłożył resztę tabliczki na stolik. Przełożył jedno ramię przez brzuch fotografa i przytulił się do jego boku, jakby chciał jednocześnie pocieszyć go i siebie. Położył głowę na jego klatce piersiowej cicho gryząc czekoladę, którą miał w ustach.
– Przynajmniej rzeczy, które rano mi dałeś, szybko się na coś przydadzą. – uśmiechnął się smutno zostawiając wcześniejszy temat i zerknął w górę by spojrzeć na jego twarz.
– Przynajmniej rzeczy, które rano mi dałeś, szybko się na coś przydadzą. – uśmiechnął się smutno zostawiając wcześniejszy temat i zerknął w górę by spojrzeć na jego twarz.
Uśmiechnął się widząc, w jaki sposób Roro się do niego przytula i sam luźno go objął, kładąc dłoń na jego plecach.
– Nie uwierzysz, ale spodziewałem się, że u ciebie zostanę. – Zaśmiał się mrukliwie. – Wziąłem ze sobą szczoteczkę i rzeczy na jutro, ale piżamy nie brałem. Przynosimy do siebie swoje ubrania, jeszcze trochę i razem zamieszkamy – dodał żartobliwie.
– Nie uwierzysz, ale spodziewałem się, że u ciebie zostanę. – Zaśmiał się mrukliwie. – Wziąłem ze sobą szczoteczkę i rzeczy na jutro, ale piżamy nie brałem. Przynosimy do siebie swoje ubrania, jeszcze trochę i razem zamieszkamy – dodał żartobliwie.
Słysząc, że Harvey spodziewał się, że będzie nocować u niego, zrobiło mu się od razu milej. Bo to oznacza, że fotograf nie ma nic przeciwko spędzaniu z nim czasu, tak? Uśmiechnął się słysząc jego słowa, ale na wzmiankę o wspólnym mieszkaniu zamyślił się na krótki moment. Jakoś nie potrafiłby wyobrazić sobie dzielenia mieszkania z kimś po tylu latach samotności, a w dodatku z Harveyem. Bo przecież jak to... tak już? I w ogóle?
– Wtedy oprócz włoskiego jedzenia miałbyś jeszcze dość chińszczyzny. – zaśmiał się i westchnął cicho, wypuszczając powoli powietrze z ust. – Musisz jutro wcześnie wstać?
– Wtedy oprócz włoskiego jedzenia miałbyś jeszcze dość chińszczyzny. – zaśmiał się i westchnął cicho, wypuszczając powoli powietrze z ust. – Musisz jutro wcześnie wstać?
– Albo ty uciekałbyś na samą wzmiankę o łosiach. – Z uśmiechem lekko potargał włosy Roro. – Zależy, co rozumiesz poprzez pojęcie 'rano'. Około południa chciałbym być u siebie. Spakuję się i postaram dokończyć obróbkę. – Ułożył z powrotem włosy znajomego, a teraz leniwie i spokojnie głaskał go. – Co ty na to, żeby ustalić jedną wersję tego, kim jestem na wypadek, gdyby ktoś z twojej rodziny o to pytał. Nie chcę kłamać, ale myślałem, żeby uogólnić i nazwać mnie twoim wspólnikiem. Wiesz, robię zdjęcia twoich rysunków, przez to się zaprzyjaźniliśmy... Chyba brzmi wiarygodnie? – Zerknął w dół na młodszego.
"Koło południa"? To dobrze. Zdążą wstać bez pośpiechu i zjeść spokojnie śniadanie. Zaraz... jak to wspólnik? Spojrzał w górę na twarz fotografa trawiąc raz jeszcze co przed chwilą powiedział. Ah, no tak, przecież nie przedstawi go jako swojego... swojego kogo właściwe? Chociaż jeśli miałby być szczery, to wolałby powiedzieć prawdę, ale Harvey miał rację. Gdyby jego rodzina zaczęła się czegokolwiek domyślać, że on z innym mężczyzną... tak, to zdecydowanie nie może tam wypłynąć podczas rozmowy.
- Mhm, wspólnik, przyjaciel... brzmi okej. - kiwnął głową i wstał powoli. - Pójdę się ogarnąć szybko. - rozciągając ramiona poszedł do sypialni, wyciągnął z szafy rzeczy do spania i wrócił do salonu. Kierując się do łazienki po drodze pochylił się nad Harveyem, przelotnie pocałował go w policzek i zniknął w łazience.
- Mhm, wspólnik, przyjaciel... brzmi okej. - kiwnął głową i wstał powoli. - Pójdę się ogarnąć szybko. - rozciągając ramiona poszedł do sypialni, wyciągnął z szafy rzeczy do spania i wrócił do salonu. Kierując się do łazienki po drodze pochylił się nad Harveyem, przelotnie pocałował go w policzek i zniknął w łazience.
A co, jeśli się domyślą? Albo rzucą podejrzenia ot, złośliwie, ale reakcja któregoś z nich ich wyda? Albo szósty zmysł matki zadziała i po prostu będzie wiedzieć? Harvey już chciał o to pytać, aby sprawdzić, czy Roro na pewno chce ryzykować, ale jednak zrezygnował. Nie chciał męczyć go bardziej, poza tym przed już nakierował go na ten temat i domyślił się, że jeśli młodszemu by nagle coś bardzo zaczęło przeszkadzać, byłoby to po nim widać albo po prostu powiedziałby wprost.
Uśmiechnął się tylko na pocałunek, który odebrał jako coś po prostu miłego, ciepłego, a potem zabrał się za sprzątanie. Umył naczynia i pałeczki, włożył resztkę sushi do lodówki i ogarnął całą resztę. Kiedy Roro wyszedł z łazienki i znalazł się gdzieś w okolicy Harveya, starszy położył dłonie na barkach znajomego i zaczął je lekko uciskać palcami.
– Pomyślałem, że może po tym, jak sam się umyję, mogę zrobić ci masaż. Nie jestem profesjonalistą, ale wiesz, zawsze trochę relaksu...
Uśmiechnął się tylko na pocałunek, który odebrał jako coś po prostu miłego, ciepłego, a potem zabrał się za sprzątanie. Umył naczynia i pałeczki, włożył resztkę sushi do lodówki i ogarnął całą resztę. Kiedy Roro wyszedł z łazienki i znalazł się gdzieś w okolicy Harveya, starszy położył dłonie na barkach znajomego i zaczął je lekko uciskać palcami.
– Pomyślałem, że może po tym, jak sam się umyję, mogę zrobić ci masaż. Nie jestem profesjonalistą, ale wiesz, zawsze trochę relaksu...
Cały czas będąc w łazience starał się myśleć o najzwyklejszych głupotach, byleby tylko nie zacząć myśleć o zbliżającym się pogrzebie, nie chciał wrócić do fotografa z czerwonymi od płaczu oczami. Po prysznicu ubrał się w zwykłą, czarną koszulkę, krótkie dresowe spodenki, umył szybko zęby i wyszedł z łazienki. Roztrzepując palcami swoje mokre włosy, żeby wyschły szybciej, podszedł do Harveya i zmarszczył brwi, kiedy zarejestrował nagły porządek.
– Hej... nie musiałeś sprzątać. – westchnął cicho, gdy dłonie znajomego wylądowały na jego ramionach, jednak słysząc o masażu uśmiechnął się lekko i spojrzał na jego twarz. – Okej. – odsunął się od fotografa i poszedł znowu do sypialni, wyciągnął z szafy jego ubrania, które rano przyniósł, wrócił do Harveya i podał mu je. – Twoje rzeczy... ręcznik położyłem na widoku w łazience.
– Hej... nie musiałeś sprzątać. – westchnął cicho, gdy dłonie znajomego wylądowały na jego ramionach, jednak słysząc o masażu uśmiechnął się lekko i spojrzał na jego twarz. – Okej. – odsunął się od fotografa i poszedł znowu do sypialni, wyciągnął z szafy jego ubrania, które rano przyniósł, wrócił do Harveya i podał mu je. – Twoje rzeczy... ręcznik położyłem na widoku w łazience.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach