▲▼
Odwiesił tylko kurtkę na moment i zniknął szybko w sypialni. Zrzucił z siebie wczorajsze rzeczy i założył kolejne czarne spodnie i T-shirt. Złapał w dłoń bluzę i przewieszając ją sobie przez ramię wrócił do salonu. Stanął za Harveyem i oparł się o kanapę za jego głową.
– W następne dni mam trochę klientów... więc chyba tak, dopiero na koncercie. – kiwnął powoli głową i wyprostował się. Nie brzmiał jakby był smutny z tego powodu, ale też nie tryskał radością. Wciągnął bluzę przez głowę i rozejrzał się po mieszkaniu. – Chcesz coś do picia? Kawę, wodę? – skierował się do kuchni chcąc nalać dla siebie wody do szklanki.
– W następne dni mam trochę klientów... więc chyba tak, dopiero na koncercie. – kiwnął powoli głową i wyprostował się. Nie brzmiał jakby był smutny z tego powodu, ale też nie tryskał radością. Wciągnął bluzę przez głowę i rozejrzał się po mieszkaniu. – Chcesz coś do picia? Kawę, wodę? – skierował się do kuchni chcąc nalać dla siebie wody do szklanki.
Harvey nie śledził wzrokiem znajomego, tylko patrzył na kalendarz.
– Mhmm – zamruczał szybko tworząc parę kolejnych notatek, włączył też e-mail. – Nie, nie – odpowiedział dalej nie patrząc na Roro. Przeczytał coś i uśmiechnął się do telefonu, a potem szybko odpisał na wiadomość.
– A co ze mną? Mnie uważasz za artystę? – niespodziewanie wrócił do tematu, który skończyli już jakiś czas temu. Ciągle nie przestawał się uśmiechać.
– Mhmm – zamruczał szybko tworząc parę kolejnych notatek, włączył też e-mail. – Nie, nie – odpowiedział dalej nie patrząc na Roro. Przeczytał coś i uśmiechnął się do telefonu, a potem szybko odpisał na wiadomość.
– A co ze mną? Mnie uważasz za artystę? – niespodziewanie wrócił do tematu, który skończyli już jakiś czas temu. Ciągle nie przestawał się uśmiechać.
Przez chwilę obserwował pochłoniętego swoim telefonem fotografa, nic nie mówiąc przy tym. Kiedy ten wyraźnie czymś rozbawiony zaczął poruszać palcami i odpisywać, odwrócił wzrok i wyciągnął z szafki szklankę stawiając ją na blacie z nieco zbyt głośnym stuknięciem. Nalał wody do szklanki i podniósł ją do ust, ale zatrzymał w połowie drogi, kiedy usłyszał pytanie.
- Nie. - odpowiedział z neutralnym wyrazem twarzy patrząc na Harveya i odwrócił po chwili wzrok. Spokojnie w wolnym tempie, jednym duszkiem opróżnił szklankę i odstawił ją do zlewu. - Ale uważam cię za profesjonalistę, doświadczonego i znającego się na swojej pracy fotografa. - oparł się bokiem o blat i skrzyżował ramiona, wpatrując się w rozradowanego niewiadomo czym Harveya. Nie zamierzał pytać co wywołało w nim ten nagły przypływ radości, nie chciał wtrącać się w jego prywatne sprawy.
- Nie. - odpowiedział z neutralnym wyrazem twarzy patrząc na Harveya i odwrócił po chwili wzrok. Spokojnie w wolnym tempie, jednym duszkiem opróżnił szklankę i odstawił ją do zlewu. - Ale uważam cię za profesjonalistę, doświadczonego i znającego się na swojej pracy fotografa. - oparł się bokiem o blat i skrzyżował ramiona, wpatrując się w rozradowanego niewiadomo czym Harveya. Nie zamierzał pytać co wywołało w nim ten nagły przypływ radości, nie chciał wtrącać się w jego prywatne sprawy.
– Nawet jeśli bym ci powiedział, że moje zdjęcia były prezentowane w galeriach i że użyto kilkudziesięciu jako ilustracje w książkach dokumentalnych? – Pytał podnosząc wzrok na znajomego i obracając się w jego kierunku. W tej chwili wydawał się być jeszcze bardziej sceptyczny niż kiedy rozmawiali o Roro. – Że zdobyłem parę dość znaczących dla fotografów w mojej branży nagród? No i w przeszłości też parę za fotografię artystyczną, jak jeszcze częściej się nią zajmowałem... – dodał zerkając w bok. Schował telefon do kieszeni i wstał, był gotowy do wyjścia z mieszkania, ale czekał aż Roro zrobi i weźmie wszystko, czego potrzebował.
Słysząc ton głosu Harveya zdziwił się trochę. Czyżby go uraził? Przecież to tylko kwestia słowa...
– Nie wiedziałem o twoich osiągnięciach, skąd mam o tym wiedzieć? – wzruszył ramionami ze zrezygnowaniem w głosie. – Powiedzmy, że jesteś artystą, profesjonalnym fotografem-artystą... jak zwał tak zwał. Ale dla mnie ciągle będziesz profesjonalistą i to najwyraźniej zasłużenie.
Ściągnął swoją kurtkę z wieszaka i założył buty nie kontynuując już tematu. Nie chciał prowokować niemiłej wymiany zdań, w dodatku o tak głupią rzecz jak jedno słowo. Widząc, że Harvey jest gotowy do wyjścia, otworzył drzwi przepuszczając go w nich, zamknął za nimi mieszkanie na klucz i skierowali się w stronę studia.
[zt]
– Nie wiedziałem o twoich osiągnięciach, skąd mam o tym wiedzieć? – wzruszył ramionami ze zrezygnowaniem w głosie. – Powiedzmy, że jesteś artystą, profesjonalnym fotografem-artystą... jak zwał tak zwał. Ale dla mnie ciągle będziesz profesjonalistą i to najwyraźniej zasłużenie.
Ściągnął swoją kurtkę z wieszaka i założył buty nie kontynuując już tematu. Nie chciał prowokować niemiłej wymiany zdań, w dodatku o tak głupią rzecz jak jedno słowo. Widząc, że Harvey jest gotowy do wyjścia, otworzył drzwi przepuszczając go w nich, zamknął za nimi mieszkanie na klucz i skierowali się w stronę studia.
[zt]
Harvey nie odpisał na wiadomość. Przeciągnął się w fotelu i po raz kolejny zerknął na godzinę. Nie planował tego wieczora nigdzie chodzić ani jeździć. Już którąś godzinę pracował nad zdjęciami z koncertu i miał za sobą już większą część. Chciał tego dnia dokończyć, a jutro tylko świeżym okiem przejrzeć i poprawić ewentualne niedociągnięcia, a potem wysłać Mike'owi, ale... Chciał pojechać, bo lubił spędzać czas z młodszym, nie chciał pojechać z tego samego powodu. Rozejrzał się po pracowni, jakby szukał podpowiedzi, ale zaraz poddał się, szeroko rozłożył ramiona i położył głowę na biurku. Zamknął oczy i jeszcze raz wszystko przemyślał, coraz mocniej się utwierdzając w tym, że nie widzi idealnego rozwiązania.
Zapukał prosto do drzwi znajomego niecałe pół godziny po tym, jak odczytał od niego ostatnią wiadomość. Trzymał w ręku kask, a przez ramię miał przerzucony plecak.
Zapukał prosto do drzwi znajomego niecałe pół godziny po tym, jak odczytał od niego ostatnią wiadomość. Trzymał w ręku kask, a przez ramię miał przerzucony plecak.
O ile cały dzień po powrocie starał się nie przejmować i załatwić wszystko zachowując się normalnie, to jakby na przekór myślał o wszystkich rzeczach związanych ze swoim ojcem, co zaczynało wprowadzać go w niesamowicie podły nastrój.
Sam do końca nie wiedział po co napisał do Harveya. Po prostu chciał go zobaczyć, porozmawiać z nim... ale chyba nie było mu to dzisiaj dane, bo znajomy się nie odzywał. Odłożył telefon z dala od siebie, żeby nie kusiło go i nie napisał nic więcej do fotografa, który pewnie jest zajęty. Albo najzwyczajniej w świecie nie ma ochoty tu przyjeżdżać.
Słysząc pukanie do drzwi wstał z kanapy i automatycznie otworzył drzwi, myśląc że to może znowu jego sąsiad z jakimś dziwnym pytaniem. Jednak kiedy zobaczył Harveya za drzwiami poczuł, że coś w nim pękło, że wszystkie rozterki z całego dnia, które starał się tłumić, wróciły do niego w tym samym momencie. Bez słowa pozwolił wejść fotografowi do środka i gdy tylko zamknął drzwi, nie dał mu szansy na rozebranie się czy odłożenie kasku na bok. Złapał dłońmi brzegi jego kurtki i oparł się czołem o jego klatkę piersiową.
- Dziękuję. - powiedział cicho przez zaciśnięte zęby, starając się nie zacząć płakać na sam jego widok. Bo sam nie wiedział czy to przez nadchodzący pogrzeb, czy z ulgi, że Harvey jednak się pojawił u niego.
Sam do końca nie wiedział po co napisał do Harveya. Po prostu chciał go zobaczyć, porozmawiać z nim... ale chyba nie było mu to dzisiaj dane, bo znajomy się nie odzywał. Odłożył telefon z dala od siebie, żeby nie kusiło go i nie napisał nic więcej do fotografa, który pewnie jest zajęty. Albo najzwyczajniej w świecie nie ma ochoty tu przyjeżdżać.
Słysząc pukanie do drzwi wstał z kanapy i automatycznie otworzył drzwi, myśląc że to może znowu jego sąsiad z jakimś dziwnym pytaniem. Jednak kiedy zobaczył Harveya za drzwiami poczuł, że coś w nim pękło, że wszystkie rozterki z całego dnia, które starał się tłumić, wróciły do niego w tym samym momencie. Bez słowa pozwolił wejść fotografowi do środka i gdy tylko zamknął drzwi, nie dał mu szansy na rozebranie się czy odłożenie kasku na bok. Złapał dłońmi brzegi jego kurtki i oparł się czołem o jego klatkę piersiową.
- Dziękuję. - powiedział cicho przez zaciśnięte zęby, starając się nie zacząć płakać na sam jego widok. Bo sam nie wiedział czy to przez nadchodzący pogrzeb, czy z ulgi, że Harvey jednak się pojawił u niego.
Przywitał się podniesieniem dłoni. Chciał powitać go słowami, kiedy zostanie wpuszczony do środka, ale zrezygnował widząc, w jakim stanie jest znajomy. Od razu przytulił go wolną ręką, po chwili lekko ugiął kolana i odłożył kask i plecak na podłogę, aby móc swobodnie i mocno przytulić młodszego. Na razie nie przejmował się rozbieraniem czy przejściem do salonu.
– Chcesz powiedzieć, jak się czujesz? – zapytał po pewnym czasie. Podniósł dłoń i przeczesał palcami włosy Roro. Jasne, że domyślał się, jak znajomy się czuje, widział, co się z nim dzieje, poza tym sam przeżył śmierć ojca i odpowiedź tatuażysty go pewnie nie zaskoczy, wiedział po prostu, że czasem powiedzenie o problemie albo emocjach pomaga, dlatego to zaproponował.
– Chcesz powiedzieć, jak się czujesz? – zapytał po pewnym czasie. Podniósł dłoń i przeczesał palcami włosy Roro. Jasne, że domyślał się, jak znajomy się czuje, widział, co się z nim dzieje, poza tym sam przeżył śmierć ojca i odpowiedź tatuażysty go pewnie nie zaskoczy, wiedział po prostu, że czasem powiedzenie o problemie albo emocjach pomaga, dlatego to zaproponował.
Na pytanie znajomego odpowiedział kiwnięciem głowy. Ciężko było mu mówić o jego wszystkich rozterkach, ale czy nie po to napisał do Harveya? Żeby mieć kogoś obok siebie, kogoś komu może powiedzieć o tym co go dręczy.
- Jestem najgorszym synem jakiego można mieć.- powiedział cicho odsuwając się na kilka kroków i dając swobodę fotografowi, żeby mógł w końcu zdjąć na spokojnie kurtkę. - Harvey... - splótł ciasno ramiona na swojej klatce piersiowej i spojrzał na niego z bolesnym wyrazem twarzy. - Ja nawet nie pamiętam jego twarzy.
- Jestem najgorszym synem jakiego można mieć.- powiedział cicho odsuwając się na kilka kroków i dając swobodę fotografowi, żeby mógł w końcu zdjąć na spokojnie kurtkę. - Harvey... - splótł ciasno ramiona na swojej klatce piersiowej i spojrzał na niego z bolesnym wyrazem twarzy. - Ja nawet nie pamiętam jego twarzy.
Nie zdejmował kurtki od razu, kiedy Roro go puścił, bo po prostu o niej zapomniał, skupiając całą uwagę na znajomym. W końcu ruszył się, zdjął ramoneskę i buty, a kask i plecak położył na stole.
– Chodź. – Usiadł na sofie i wyciągnął ręce do młodszego, chcąc, aby usiadł obok. – Relacje między ludźmi nie zależą tylko od jednej strony, od jednej osoby... – Starał się mówić w taki sposób, aby nie zrzucać winy na ojca, którego przecież nie znał, ani na Li, bo ten opowiedział co nieco o tym, jak czuł się przez ojca.
– Chodź. – Usiadł na sofie i wyciągnął ręce do młodszego, chcąc, aby usiadł obok. – Relacje między ludźmi nie zależą tylko od jednej strony, od jednej osoby... – Starał się mówić w taki sposób, aby nie zrzucać winy na ojca, którego przecież nie znał, ani na Li, bo ten opowiedział co nieco o tym, jak czuł się przez ojca.
Mimo że to jego ojciec pierwszy zaczął odcinać się od niego, to jednak Roro zerwał całkowicie kontakt przenosząc się na inny kontynent i teraz strasznie go to męczyło. Usiadł obok fotografa wtapiając się w oparcie kanapy.
- Ale to dzieci powinny dbać potem o swoich rodziców... - ciężko było mu pozbyć się pryzmatu swojej kultury, w której szacunek do osób starszych, a przede wszystkim swoich rodziców jest rzeczą świętą i nie mógł wykorzenić pewnych wbitych w niego zasad. - Nie powinienem tak się odcinać od niego nawet jeśli mu na mnie nie zależało. - osunął się w dół i przychylił w bok, opierając o ramię Harveya. - Wszyscy będą tam na mnie krzywo patrzeć. - zasłonił oczy dłonią i westchnął cicho. - Jako najstarszy i jedyny syn muszę siedzieć przy samej trumnie na czuwaniu i iść na samym początku pochodu. - zabrał ręce z twarzy i uśmiechnął się krzywo. - Nie będą mieć problemu ze znalezieniem mnie.
- Ale to dzieci powinny dbać potem o swoich rodziców... - ciężko było mu pozbyć się pryzmatu swojej kultury, w której szacunek do osób starszych, a przede wszystkim swoich rodziców jest rzeczą świętą i nie mógł wykorzenić pewnych wbitych w niego zasad. - Nie powinienem tak się odcinać od niego nawet jeśli mu na mnie nie zależało. - osunął się w dół i przychylił w bok, opierając o ramię Harveya. - Wszyscy będą tam na mnie krzywo patrzeć. - zasłonił oczy dłonią i westchnął cicho. - Jako najstarszy i jedyny syn muszę siedzieć przy samej trumnie na czuwaniu i iść na samym początku pochodu. - zabrał ręce z twarzy i uśmiechnął się krzywo. - Nie będą mieć problemu ze znalezieniem mnie.
– Myślę... – Westchnął głęboko. – Że jeśli opiekowałbyś się nim na siłę, tylko pogorszyłoby to sytuację i na pewno nie wpłynęło tylko na niego czy na ciebie, ale na całe bliższe otoczenie. – Przygarnął do siebie Roro obejmując go ramieniem i pozwalając oprzeć się o swoją klatkę piersiową.
– Więc idź i zrób to najlepiej jak potrafisz. Pokaż im, że wyjazd to świadomy wybór, który uważałeś za najlepszy, a nie ucieczka. Że masz tu swój świat, tak samo wartościowy jak ich. I że dalej szanujesz korzenie. – Na chwilę objął dłonią bok jego głowy i pogłaskał kciukiem skroń. – Na pewno będą krzywo patrzeć, ale to nie znaczy, że nie możesz wyjść z twarzą. Samo to, że tam będziesz wiele pokaże. – Znowu westchnął. – Dobrze myślę, że powinienem być gdzieś z tyłu?
– Więc idź i zrób to najlepiej jak potrafisz. Pokaż im, że wyjazd to świadomy wybór, który uważałeś za najlepszy, a nie ucieczka. Że masz tu swój świat, tak samo wartościowy jak ich. I że dalej szanujesz korzenie. – Na chwilę objął dłonią bok jego głowy i pogłaskał kciukiem skroń. – Na pewno będą krzywo patrzeć, ale to nie znaczy, że nie możesz wyjść z twarzą. Samo to, że tam będziesz wiele pokaże. – Znowu westchnął. – Dobrze myślę, że powinienem być gdzieś z tyłu?
Słuchając fotografa przymknął oczy, starając się wziąść sobie do serca jego słowa. Próbował wbić sobie do głowy, że to co mówi Harvey ma sens i uzasadnienie, a jego obawy są wynikiem paniki i emocji, dlatego obiecał sobie, żeby nie wahać się w swoich działaniach kiedy będą już na miejscu i postarać się nawet nie dla siebie, ale dla fotografa.
- Tak... przepraszam, nie chcę cię tak zostawiać. Podejdę do ciebie najszybciej jak to możliwe. - miał wyrzuty sumienia, że wciąga Harveya w obce dla niego obrzędy i że będzie musiał zostawić go samego na pastwę tłumu, w którym na pewno będzie się wyróżniać. - Przygotuję dla ciebie wszystko jak już będziemy na miejscu. - obrócił się bokiem, żeby móc spojrzeć na jego twarz i wpatrywał się w niego w ciszy przez dłuższą chwilę. - Musisz wracać do siebie?
- Tak... przepraszam, nie chcę cię tak zostawiać. Podejdę do ciebie najszybciej jak to możliwe. - miał wyrzuty sumienia, że wciąga Harveya w obce dla niego obrzędy i że będzie musiał zostawić go samego na pastwę tłumu, w którym na pewno będzie się wyróżniać. - Przygotuję dla ciebie wszystko jak już będziemy na miejscu. - obrócił się bokiem, żeby móc spojrzeć na jego twarz i wpatrywał się w niego w ciszy przez dłuższą chwilę. - Musisz wracać do siebie?
– W porządku, Roro. – Uśmiechnął się trochę smutno, a trochę pobłażliwie. – Jadę tam dla ciebie, dla mnie to obojętne, gdzie będę stać. – Lekko wzruszył ramionami. – Przywykłem do obcowania z obcymi kulturami, szczególnie podczas przykrych, stresujących sytuacji – dodał ciszej. Chciał jeszcze o coś zapytać, lecz chwilowo zdekoncentrowało go spojrzenie Roro. Sam milczał i obserwował go łagodnie, ze smutkiem większym niż na co dzień. W odpowiedzi przymknął powieki i wolno pokręcił głową. Znowu na niego spojrzał nic nie mówiąc.
Odwrócił wzrok od jego twarzy i uśmiechnął się smutno widząc zaprzeczający ruch głowy. Wyciągnął rękę i powoli splótł swoją dłoń z jego palcami. Skoro Harvey nie musi wracać, nie zamierzał puszczać dzisiaj jego dłoni. Nie potrafił wyobrazić sobie już jakby to było bez fotografa. Nie wiedział co by wtedy zrobił w takiej sytuacji i jak bardzo zmarniałby przez nią bez jego wsparcia. Obrócił się do niego całym ciałem, przysiadł na kanapie na piętach i objął go za szyję, opierając głowę na jego ramieniu. Może Harvey pomyśli, że Roro zachowuje się nachalnie, ale on o to nie dbał w tym momencie. Chciał się tylko nacieszyć jego obecnością i bliskością drugiego, ciepłego ciała, w dodatku ciało to pomagało mu pozbierać swoje myśli i dawało wsparcie.
- Jesteś głodny? Chcesz coś może do picia? - zapytał cicho po dłuższej chwili przytulania go w ciszy. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie wyrwał fotografa z zajęć i możliwe, że nie jadł on nic jeszcze, dlatego wolał zapytać i upewnić się, że nie będzie go tu przetrzymywał głodnego ani spragnionego.
- Jesteś głodny? Chcesz coś może do picia? - zapytał cicho po dłuższej chwili przytulania go w ciszy. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie wyrwał fotografa z zajęć i możliwe, że nie jadł on nic jeszcze, dlatego wolał zapytać i upewnić się, że nie będzie go tu przetrzymywał głodnego ani spragnionego.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach