▲▼
Słysząc zaczepny ton fotografa, przewrócił oczami i spojrzał na niego spode łba.
– Masz brudne myśli. – dopił resztę wody w szklance i po chwili w ślad za Harveyem zszedł ze stołka i ruszył w stronę zlewu.
Kiedy ten zaczął zmywać naczynia, Roro zmarszczył brwi z niezadowoleniem i stanął obok. Odepchnął go biodrem w bok, nieagresywnie, ale na tyle mocno, by przesunąć jego ciało niecały metr w bok.
– Nie będziesz mi tu sprzątać. – mruknął i sam kontynuował zmywanie.
– Masz brudne myśli. – dopił resztę wody w szklance i po chwili w ślad za Harveyem zszedł ze stołka i ruszył w stronę zlewu.
Kiedy ten zaczął zmywać naczynia, Roro zmarszczył brwi z niezadowoleniem i stanął obok. Odepchnął go biodrem w bok, nieagresywnie, ale na tyle mocno, by przesunąć jego ciało niecały metr w bok.
– Nie będziesz mi tu sprzątać. – mruknął i sam kontynuował zmywanie.
Harvey otworzył usta udając zdziwienie i zasłonił je dłonią. On? Brudne myśli?
– No co ty nie powiesz! Oszczerstwa! – Zaśmiał się. Przesunął się, kiedy został stuknięty biodrem i nie próbował więcej dorywać się do zmywania, ale w odpowiedzi dość mocno klepnął Roro w pośladek. – No to co robisz z wycieńczonymi klientami? Mów, nie krępuj się... – zachęcał starając się brzmieć na godnego zaufania.
– No co ty nie powiesz! Oszczerstwa! – Zaśmiał się. Przesunął się, kiedy został stuknięty biodrem i nie próbował więcej dorywać się do zmywania, ale w odpowiedzi dość mocno klepnął Roro w pośladek. – No to co robisz z wycieńczonymi klientami? Mów, nie krępuj się... – zachęcał starając się brzmieć na godnego zaufania.
Przestał poruszać rękami i wlepił wzrok w myty przez niego talerz. Czy Harvey właśnie... Klepnął go. Klepnął w tyłek! Obrócił szybko głowę i spojrzał na niego ciskając piorunami z oczu. Nabrał wody na dłonie i opryskał nią fotografa.
– Na pewno nie to, co ty byś z nimi robił! – pokazał mu jeszcze język i z udawaną obrazą wrócił do mycia talerza.
Uśmiechnął się po chwili pod nosem i spojrzał na Harveya ukradkiem, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie szykuje zemsty.
– Na pewno nie to, co ty byś z nimi robił! – pokazał mu jeszcze język i z udawaną obrazą wrócił do mycia talerza.
Uśmiechnął się po chwili pod nosem i spojrzał na Harveya ukradkiem, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie szykuje zemsty.
Starał się szybko uciec, ale i tak został ochlapany. No, to poranny prysznic ma z głowy! Uśmiechnął się i wytarł wodę z twarzy dołem podkoszulki.
– A skąd wiesz, co bym zrobił? Nie lubię robić rzeczy z ludźmi, którzy nie są zbyt przytomni. – Nie planował zemsty tylko zaplótł ramiona na piersi i oparł biodrem o ścianę. – Jeśli wszystko pójdzie według planu, będziemy ze sobą całą dobę bez przerwy... – odezwał się po chwili. – I jak na razie żaden z nas nie rzucił się drugiemu do gardła. Chociaż pierwszy kopniak już poleciał w moją stronę.
– A skąd wiesz, co bym zrobił? Nie lubię robić rzeczy z ludźmi, którzy nie są zbyt przytomni. – Nie planował zemsty tylko zaplótł ramiona na piersi i oparł biodrem o ścianę. – Jeśli wszystko pójdzie według planu, będziemy ze sobą całą dobę bez przerwy... – odezwał się po chwili. – I jak na razie żaden z nas nie rzucił się drugiemu do gardła. Chociaż pierwszy kopniak już poleciał w moją stronę.
Całą dobę bez przerwy...
Dopiero gdy Harvey to powiedział, Roro zdał sobie z tego sprawę. Zmartwił go fakt, z jaką swobodą akceptował ciągłą obecność fotografa przy sobie. Skoro tyle lat nie wchodził z nikim w bliższe relacje, to czy nie jest to naiwne, że tak otwarcie dopuszcza do siebie nowo poznanego mężczyznę? A może po prostu jest cholernie samotny?
- Więc? Próbujesz delikatnie powiedzieć, że masz mnie dość? - uniósł jedną brew i skopiował jego pozę, splatając ręce na piersi i opierając się biodrem o szafkę.
Chociaż musiał przyznać, że Harvey wydawał mu się raczej być jedną z tych osób, które nie zostały by tu na siłę z litości, gdyby jednak miały go dość. Prawdopodobnie po prostu nie zostałby na noc, albo nawet tu nie przychodził. I mimo, że wiedział o tym i tak musiał zapytać.
Dopiero gdy Harvey to powiedział, Roro zdał sobie z tego sprawę. Zmartwił go fakt, z jaką swobodą akceptował ciągłą obecność fotografa przy sobie. Skoro tyle lat nie wchodził z nikim w bliższe relacje, to czy nie jest to naiwne, że tak otwarcie dopuszcza do siebie nowo poznanego mężczyznę? A może po prostu jest cholernie samotny?
- Więc? Próbujesz delikatnie powiedzieć, że masz mnie dość? - uniósł jedną brew i skopiował jego pozę, splatając ręce na piersi i opierając się biodrem o szafkę.
Chociaż musiał przyznać, że Harvey wydawał mu się raczej być jedną z tych osób, które nie zostały by tu na siłę z litości, gdyby jednak miały go dość. Prawdopodobnie po prostu nie zostałby na noc, albo nawet tu nie przychodził. I mimo, że wiedział o tym i tak musiał zapytać.
Harvey w odpowiedzi przez chwilę patrzył na Roro w sposób pytający 'co ty pieprzysz?'
– Tak – odezwał się i nagle obrócił na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni. Podszedł do okna, otworzył je na oścież i już podnosił nogę, żeby uciec w iście filmowy sposób, kiedy zatrzymał się. Szybko zamknął okno potarł dłońmi przedramiona. – Nie, zmieniłem zdanie. Za zimno. Poza tym nie zostawiłbym tu aparatu, nie ma mowy. – Spojrzał zadziornie na tatuażystę.
– Tak – odezwał się i nagle obrócił na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni. Podszedł do okna, otworzył je na oścież i już podnosił nogę, żeby uciec w iście filmowy sposób, kiedy zatrzymał się. Szybko zamknął okno potarł dłońmi przedramiona. – Nie, zmieniłem zdanie. Za zimno. Poza tym nie zostawiłbym tu aparatu, nie ma mowy. – Spojrzał zadziornie na tatuażystę.
Patrząc na poczynania fotografa uśmiechnął się i pokręcił głową z dezaprobatą.
– Dobrze, że nie mieszkam na parterze... wtedy naprawdę byś wyszedł przez to okno. – obrócił się w stronę zlewu i kontynuował zmywanie.
Kiedy umył wszystkie naczynia, wytarł je od razu i pochował do szafek. Otarł dłonie w swoje spodnie i spojrzał na Harveya.
– To co? Chcesz wcześniej wrócić do siebie zanim pójdziemy do studia czy coś?
– Dobrze, że nie mieszkam na parterze... wtedy naprawdę byś wyszedł przez to okno. – obrócił się w stronę zlewu i kontynuował zmywanie.
Kiedy umył wszystkie naczynia, wytarł je od razu i pochował do szafek. Otarł dłonie w swoje spodnie i spojrzał na Harveya.
– To co? Chcesz wcześniej wrócić do siebie zanim pójdziemy do studia czy coś?
– Tak, właśnie to chciałem mówić. – Podszedł do aparatu i zaczął go pakować, a wcześniej paroma kliknięciami zamówił taksówkę. – Pojedźmy do mnie, przebiorę się i wezmę parę rzeczy. Co ty na to, żeby po tym, jak skończymy dziś w studiu, pójść na jakiś obiad? Czy to już będzie przesada? – Wyprostował się i przeniósł plecak z aparatem na kanapę. – Mów śmiało, wiem, że masz swoje życie – dodał z odrobinę złośliwym, ale w gruncie rzeczy przyjaznym uśmiechem. No, no, Roro i życie! Kto by przypuszczał? Ale Harvey i tak w niego wierzył, a jak!
– Ah tak... zapomniałem, że mam dzisiaj cztery randki i musimy się streszczać z tym dziaraniem. – przewrócił oczami i poszedł w stronę sypialni, ale zanim do niej wszedł spojrzał na Harveya. – Jedzenia nigdy nie odmówię.
Zniknął w sypialni, żeby znaleźć sobie jakąś bluzę. Gdy ją zlokalizował, założył przez głowę i wrócił do salonu zabierając po drodze portfel i klucze.
– Masz wszystko? – spojrzał na fotografa i jego plecak.
Zniknął w sypialni, żeby znaleźć sobie jakąś bluzę. Gdy ją zlokalizował, założył przez głowę i wrócił do salonu zabierając po drodze portfel i klucze.
– Masz wszystko? – spojrzał na fotografa i jego plecak.
Harvey uśmiechnął się zaskakująco ciepło. Takie zachowanie Roro, jego złośliwości, przewracanie oczami, a późnij tłumaczenie, wydawało się starszemu urocze. Zebrał swoje rzeczy i szybko się ubrał, chociaż nie zakładał swetra, tylko został w podkoszulce od znajomego.
– Tak, chodź. – W przeciągu mniej więcej pół godziny, mężczyźni pojechali do fotografa, który szybko przebrał się i wymienił aparat, tym razem biorąc ze sobą sprzęt mały, przenośny, przypominający skrzyżowanie telefonu z obiektywem. Przybiegł do taksówki, w której poczekał tatuażysta i usiadł z tyłu.
– Nie wiem, czy się przyda, ale wziąłem pejcz, w razie, gdybyś był niedelikatny i bolało za bardzo – odezwał się, kiedy już jechali do studia.
– Tak, chodź. – W przeciągu mniej więcej pół godziny, mężczyźni pojechali do fotografa, który szybko przebrał się i wymienił aparat, tym razem biorąc ze sobą sprzęt mały, przenośny, przypominający skrzyżowanie telefonu z obiektywem. Przybiegł do taksówki, w której poczekał tatuażysta i usiadł z tyłu.
– Nie wiem, czy się przyda, ale wziąłem pejcz, w razie, gdybyś był niedelikatny i bolało za bardzo – odezwał się, kiedy już jechali do studia.
Dzień wolny to dzień wolny, ale na maile wypada w końcu odpisać. Gdy czekał w taksówce na Harveya, wyciągnął telefon i zajął się odpisywaniem na pytania klientów. Kiedy po niedługim momencie drzwi z drugiej strony otwarły się, schował telefon z powrotem do kieszeni przenosząc całkowicie uwagę na fotografa.
– Więc... mam cię związać zanim zacznę tatuować? Żebyś się nie rzucał za bardzo? – uniósł brew i z uśmiechem podparł głowę na dłoni.
Wychodzi na to, że Roro właśnie znalazł idealne lekarstwo na porannego kaca. Towarzystwo. W tak wesołej atmosferze po prostu szkoda leżeć i cierpieć. Gdyby nie Harvey, zapewne powlókł by się do studia jak każdego dnia, ale teraz dla odmiany nie będzie siedzieć tam w samotności i pracować jak robot mimo wolnego dnia.
Zdecydowanie było warto poznać tego nieobliczalnego faceta.
[zt]
– Więc... mam cię związać zanim zacznę tatuować? Żebyś się nie rzucał za bardzo? – uniósł brew i z uśmiechem podparł głowę na dłoni.
Wychodzi na to, że Roro właśnie znalazł idealne lekarstwo na porannego kaca. Towarzystwo. W tak wesołej atmosferze po prostu szkoda leżeć i cierpieć. Gdyby nie Harvey, zapewne powlókł by się do studia jak każdego dnia, ale teraz dla odmiany nie będzie siedzieć tam w samotności i pracować jak robot mimo wolnego dnia.
Zdecydowanie było warto poznać tego nieobliczalnego faceta.
[zt]
Kiedy Harvey wspomniał o ich wycieczce, zrobiło mu się głupio, że to fotograf będzie musiał siedzieć całą drogę za kółkiem, a on pewnie będzie spać sobie w najlepsze. Trzeba było zrobić to prawo jazdy wcześniej...
Gdy znaleźli się w złapanej przez Harvey taksówce, Roro nie odzywał się za wiele, uśmiechał się tylko do swojego odbicia w szybie. Z jednej strony było mu trochę niezręcznie, ale z drugiej tryskał w środku radością, że spędził tyle czasu z jedną osobą i bynajmniej nie zapowiadało się na to, że nie miało się to powtórzyć.
– Windą... nienawidzę tych schodów. – mruknął kiedy weszli do bloku, w którym mieszkał. Poczekał aż winda zjedzie na parter i z zadowoleniem wszedł do niej podchodząc od razu do lustra. Ze zgrozą odkrył, że jego włosy są w strasznym nieładzie. – Naprawdę kiedyś wezmę maszynkę i zetnę się na jeża... – jęknął próbując przygładzić odstające kosmyki.
Gdy znaleźli się w złapanej przez Harvey taksówce, Roro nie odzywał się za wiele, uśmiechał się tylko do swojego odbicia w szybie. Z jednej strony było mu trochę niezręcznie, ale z drugiej tryskał w środku radością, że spędził tyle czasu z jedną osobą i bynajmniej nie zapowiadało się na to, że nie miało się to powtórzyć.
– Windą... nienawidzę tych schodów. – mruknął kiedy weszli do bloku, w którym mieszkał. Poczekał aż winda zjedzie na parter i z zadowoleniem wszedł do niej podchodząc od razu do lustra. Ze zgrozą odkrył, że jego włosy są w strasznym nieładzie. – Naprawdę kiedyś wezmę maszynkę i zetnę się na jeża... – jęknął próbując przygładzić odstające kosmyki.
Szedł spokojnie za znajomym i już-już kierował się do schodów, ale zawrócił i grzecznie czekał razem z nim. Poczekał, aż drzwi się zamknął, po czym stanął za Roro i chwilę przyglądał mu się w odbiciu lustra. Powoli złapał jego rękę i odsunął w bok, a potem na dół, jednocześnie nachylając się i przyłożył usta do jego głowy, tuż nad uchem. Przymknął oczy.
– Jak dla mnie są w porządku – powiedział cicho i powoli zniżył usta, aby dotknąć jego szyi.
– Jak dla mnie są w porządku – powiedział cicho i powoli zniżył usta, aby dotknąć jego szyi.
Z jednej strony chciało mu się śmiać, bo sytuacja skojarzyła mu się z tymi wszystkimi filmami, romansidłami, w których winda jest bardzo często miejscem, gdzie dzieją się rzeczy, które nie powinny się dziać w windzie. Ale nie zamierzał protestować, bo z drugiej strony zainteresowanie, którym obdarzał go fotograf bardzo mu się podobało.
Zanim odwrócił się przodem do Harveya wcisnął guzik z cyfrą 4. Gdy stanął przodem do niego wyciągnął rękę kładąc mu ją na karku.
– W takim razie zostawię je w spokoju.
Nie czekając na żaden ruch ze strony fotografa, podniósł się na palcach, żeby nie musieć przyciągać go do siebie i pocałował go w usta zamykając oczy. Sam nie wiedział czy zaskoczył tym Harveya, ale siebie na pewno. Trochę bezwstydnie pozwolił sobie na odważniejszy pocałunek, ale kiedy drzwi windy otworzył się na właściwym piętrze, odsunął się od niego i bez patrzenia mu w oczy, wyminął go wychodząc z windy bez słowa. Wyciągnął z kurtki klucze i otworzył drzwi do mieszkania, po czym wszedł pierwszy do środka.
Zanim odwrócił się przodem do Harveya wcisnął guzik z cyfrą 4. Gdy stanął przodem do niego wyciągnął rękę kładąc mu ją na karku.
– W takim razie zostawię je w spokoju.
Nie czekając na żaden ruch ze strony fotografa, podniósł się na palcach, żeby nie musieć przyciągać go do siebie i pocałował go w usta zamykając oczy. Sam nie wiedział czy zaskoczył tym Harveya, ale siebie na pewno. Trochę bezwstydnie pozwolił sobie na odważniejszy pocałunek, ale kiedy drzwi windy otworzył się na właściwym piętrze, odsunął się od niego i bez patrzenia mu w oczy, wyminął go wychodząc z windy bez słowa. Wyciągnął z kurtki klucze i otworzył drzwi do mieszkania, po czym wszedł pierwszy do środka.
Taak, to go zaskoczyło. Właściwie nie zamierzał tego robić, bardziej chciał przyzwyczaić znajomego do swojej obecności i bliskości... Może nie musiał? Może tatuażysta przystosował się do nowej sytuacji lepiej, niż Harvey sądził? Albo fotograf parł ofiarą jakiegoś okrutnego żartu i młodszy wcale nie był takim odludkiem, za jakiego się podawał? W głowie Harveya pojawiło się wiele ewentualności, część przyjemna, a część nie. Nie chciał na razie się nad tym zastanawiać, uznał, że na razie Roro wypadał zbyt wiarygodnie, aby od razu posądzać go o knucie czegoś nieprzyjemnego. Pozwolił myślom swobodnie płynąć, a sam zamknął oczy i wczuł się w pocałunek. Gdy winda zatrzymała się na ich piętrze, wysiadł za towarzyszem i wszedł za nim do mieszkania, ale nie próbował tam nic kombinować. Przysiadł na kanapie i czekał spokojnie.
– Następnym razem widzimy się dopiero na koncercie, pod koniec tygodnia, tak? – rzucił jednocześnie zapisując coś w kalendarzu na telefonie.
– Następnym razem widzimy się dopiero na koncercie, pod koniec tygodnia, tak? – rzucił jednocześnie zapisując coś w kalendarzu na telefonie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach