▲▼
Wzdrygnął się kiedy jeszcze ten jeden ostatni raz został połaskotany, jakby fotograf nie mógł sobie odpuścić.
I że to niby on się zgrzał?
- Umieram... - stęknął kładąc rękę na brzuchu i zamykając oczy z bolesnym wyrazem twarzy.
Skutki tego szaleńczego śmiechu i wierzgania będzie czuł jeszcze do jutra. Oj minie sporo czasu, zanim znowu nazwie Harveya łosiem.
I że to niby on się zgrzał?
- Umieram... - stęknął kładąc rękę na brzuchu i zamykając oczy z bolesnym wyrazem twarzy.
Skutki tego szaleńczego śmiechu i wierzgania będzie czuł jeszcze do jutra. Oj minie sporo czasu, zanim znowu nazwie Harveya łosiem.
– Boli cię brzuch? – Położył dłoń obok dłoni Roro, jakby chciał upewnić się, że to ta strefa mięśni dokucza znajomemu. Znienacka najeżył palce i dosłownie przez moment znów go łaskotał. – Okej, już spokój, już nie będę. – Podniósł ręce na wysokość klatki piersiowej na znak niewinności i pokojowych zamiarów.
Sam obawiał się, czy przypadkiem nie zachowuje się zbyt infantylnie, robiąc z siebie dzieciaka w oczach Harveya. Ale chyba nie potrzebnie się martwi o to, skoro ten także zachowuje się jak przekorny nastolatek.
Pociągnął jeden koniec kołdry i zawinął się w nią, tworząc tym samym warstwę chroniącą go przed fotografem.
- Śpię z diabłem. - mruknął zły i ułożył głowę na poduszce.
Wyjrzał zza kołdry i wlepił w niego oskarżycielskie spojrzenie.
- Od teraz łapy przy sobie, szatanie.
Pociągnął jeden koniec kołdry i zawinął się w nią, tworząc tym samym warstwę chroniącą go przed fotografem.
- Śpię z diabłem. - mruknął zły i ułożył głowę na poduszce.
Wyjrzał zza kołdry i wlepił w niego oskarżycielskie spojrzenie.
- Od teraz łapy przy sobie, szatanie.
Fotograf zaczął się śmiać, zasłonił dłońmi twarz i chichotał. Odchrząknął, aby było mu łatwiej mówić i odezwał się unosząc ramiona do przodu i tak padając plecami na łóżko.
– Pierwszy raz w życiu ktoś kazał mi trzymać ręce daleko, kiedy leżymy razem w łóżku. Zwykle to brzmiało dokładnie odwrotnie. – Znów wyciągnął ręce w stronę Roro, ale tym razem po prostu położył je obok niego i niczego nie kombinował.
– Pierwszy raz w życiu ktoś kazał mi trzymać ręce daleko, kiedy leżymy razem w łóżku. Zwykle to brzmiało dokładnie odwrotnie. – Znów wyciągnął ręce w stronę Roro, ale tym razem po prostu położył je obok niego i niczego nie kombinował.
Nadal utrzymując groźny wyraz twarzy spojrzał na dłonie Harveya, które było niebezpiecznie blisko. Nie łosiować, nie kopać... ale o gryzieniu nie było słowa. Jednak gdyby to zrobił, ich przekomarzanki trwałyby pewnie do samego rana, dlatego zrezygnował z boczenia się na niego, ponieważ czuł nadchodzącą falę zmęczenia, która była w stanie uśpić go niemal od razu. Westchnął głęboko ostentacyjnie przewracając oczami i uśmiechnął się lekko.
– W takim razie możesz poćwiczyć swoją silną wolę trzymając je przy sobie gdy zasnę. – rzucił ziewając i zamknął oczy zastanawiając się, czy ciężko będzie mu zasnąć z kimś obok siebie.
Nie było. Chwila ciszy i bezruchu wystarczyła mu, żeby zapomnieć o wszystkim i pogrążyć się w twardym śnie.
– W takim razie możesz poćwiczyć swoją silną wolę trzymając je przy sobie gdy zasnę. – rzucił ziewając i zamknął oczy zastanawiając się, czy ciężko będzie mu zasnąć z kimś obok siebie.
Nie było. Chwila ciszy i bezruchu wystarczyła mu, żeby zapomnieć o wszystkim i pogrążyć się w twardym śnie.
Jeszcze przez jakiś czas się uśmiechał, ale w końcu przeniósł uwagę na inne tematy. Tak jak się spodziewał, miał problemy z zaśnięciem, nawet kiedy Roro już smacznie spał. Wygrzebał telefon z kieszeni spodni i zaczął przeglądać strony w internecie. Kiedy w końcu Morfeusz zaprosił go do siebie na salony, udało mu się przespać parę godzin praktycznie bez problemów, tylko raz zerwał się nad ranem pełen niepokoju spowodowanego nie wiadomo czym. Później spał długo, a kiedy poczuł ruch po drugiej stronie łóżka powiedział coś nieprzytomnie, pewnie jakieś 'ja nie wstaję' albo 'jest za rano' i położył poduszkę na głowie próbując kontynuować romans z Morfeuszem.
Tak jak nie miał problemów z zasypianiem, tak samo nie miał ich ze wstawaniem. Kiedy się obudził usiadł od razu na brzegu łóżka i przeciągnął się porządnie. Nagle słysząc cichy, niski głos odwrócił szybko głowę do tyłu i gdy zobaczył Harveya kładącego poduszkę na głowie, dopiero wtedy przypomniał sobie o nim i o całym poprzednim wieczorze. Uśmiechnął się pod nosem i chcąc dać mu jeszcze pospać wstał i gdy to zrobił, jego głowa brutalnie przypomniała mu również o ilości alkoholu jaką wczoraj wypił. Z cichym westchnieniem skierował się do szafy, żeby wyciągnąć z niej kolejną parę czarnych jeansów i zwykły biały T-shirt. Kiedy wyszedł z sypialni zasunął drzwi, żeby nie przeszkadzać fotografowi i skierował się do łazienki. Stanął przed lustrem wpatrując się w swoją zmęczoną życiem, albo raczej alkoholem twarz i skarcił się w myślach. Następnym razem musi się pilnować bardziej.
Przebrał się w rzeczy, które ze sobą przyniósł, umył zęby i przygładził wodą włosy, które jak zwykle po nocy sterczały mu na wszystkie możliwe strony świata. Gdy wyszedł z łazienki, pierwszą rzeczą jaką zrobił było wypicie całej szklanki wody jednym duszkiem. Oj zdecydowanie musi się pilnować następnym razem.
Postanowił poczekać, aż Harvey wstanie i dopiero wtedy zrobi śniadanie, więc z telefonem w ręku usiadł przy blacie na jednym ze stołków barowych i kontynuował odpisywanie na maile.
Przebrał się w rzeczy, które ze sobą przyniósł, umył zęby i przygładził wodą włosy, które jak zwykle po nocy sterczały mu na wszystkie możliwe strony świata. Gdy wyszedł z łazienki, pierwszą rzeczą jaką zrobił było wypicie całej szklanki wody jednym duszkiem. Oj zdecydowanie musi się pilnować następnym razem.
Postanowił poczekać, aż Harvey wstanie i dopiero wtedy zrobi śniadanie, więc z telefonem w ręku usiadł przy blacie na jednym ze stołków barowych i kontynuował odpisywanie na maile.
Harvey, chociaż próbował, to nie mógł już zasnąć. Chwilę leżał z poduszką na głowie, a później odkrył się i nasłuchiwał. Dziwnie. Odzwyczaił się już od odgłosów krzątającej się drugiej osoby w mieszkaniu... Albo, tak naprawdę, odkąd wyprowadził się od rodziców, nie miał okazji przywyknąć do tego typu dźwięków.
Wstał, ubrał spodnie i przeciągnął się podnosząc ramiona nad głowę i stając na palcach. Jeszcze zanim otworzył drzwi, energicznie zaczesał palcami włosy do tyłu, aby nie opadały mu na twarz aż tak bardzo.
– Dzień dobry – odezwał się wychodząc z pokoju. – Bardo wierciłem się w nocy?
Wstał, ubrał spodnie i przeciągnął się podnosząc ramiona nad głowę i stając na palcach. Jeszcze zanim otworzył drzwi, energicznie zaczesał palcami włosy do tyłu, aby nie opadały mu na twarz aż tak bardzo.
– Dzień dobry – odezwał się wychodząc z pokoju. – Bardo wierciłem się w nocy?
Słysząc Harveya wykręcił głowę do tyłu i kiwnął mu nią na powitanie. Odłożył telefon na blat i obrócił się w stronę fotografa.
– Gdybyś mnie nawet zrzucił z łóżka... to i tak bym nie zauważył i nie poczuł. – uśmiechnął się do niego i zszedł ze stołka, podszedł do czajnika i nastawił wodę. – Kawy?
– Gdybyś mnie nawet zrzucił z łóżka... to i tak bym nie zauważył i nie poczuł. – uśmiechnął się do niego i zszedł ze stołka, podszedł do czajnika i nastawił wodę. – Kawy?
Uspokoiło go, że Roro nie zaczął narzekać i skarżyć się, że Harvey rzucał się przez sen albo coś gadał. Dobrze. Chociaż nie wiedział, czy naprawdę spał tak spokojnie, uznał, że pewnie się nie dowie, więc nie ma sensu się przejmować.
– Zawsze – odpowiedział od razu i położył dłoń na sercu, aby podkreślić, jak ważna dla niego była ta propozycja. – Potowarzyszę ci. – oznajmił i poszedł za znajomym do kuchni. – Powiedz, jeśli mogę ci w czymś pomóc. No i rozumiem, że następnym razem ja kupuję whisky, przyjeżdżasz i nocujemy u mnie? – Oczywiście Harvey proponował, bo chciał się odwdzięczyć, ale też powtórzyć miło spędzony czas.
– Zawsze – odpowiedział od razu i położył dłoń na sercu, aby podkreślić, jak ważna dla niego była ta propozycja. – Potowarzyszę ci. – oznajmił i poszedł za znajomym do kuchni. – Powiedz, jeśli mogę ci w czymś pomóc. No i rozumiem, że następnym razem ja kupuję whisky, przyjeżdżasz i nocujemy u mnie? – Oczywiście Harvey proponował, bo chciał się odwdzięczyć, ale też powtórzyć miło spędzony czas.
Wyciągnął z szafki kubek dla Harveya i gdy postawił go na blacie spojrzał na niego z uśmiechem.
– W sumie jak chcesz... tu jest kawa. – wskazał na odpowiednią półkę. – Możesz sobie ją zrobić, a ja zajmę się śniadaniem.
Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej pudełko z baozi. Kiedy na nie spojrzał poczuł, że przechodzi mu ochota na jakiekolwiek śniadanie. Ktoś tu chyba ma kaca.
– Pewnie. Przynajmniej gdy będziemy u ciebie, nie będziesz niepokoić moich sąsiadów niecodziennymi dźwiękami. – spojrzał na niego z wymownym spojrzeniem.
– W sumie jak chcesz... tu jest kawa. – wskazał na odpowiednią półkę. – Możesz sobie ją zrobić, a ja zajmę się śniadaniem.
Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej pudełko z baozi. Kiedy na nie spojrzał poczuł, że przechodzi mu ochota na jakiekolwiek śniadanie. Ktoś tu chyba ma kaca.
– Pewnie. Przynajmniej gdy będziemy u ciebie, nie będziesz niepokoić moich sąsiadów niecodziennymi dźwiękami. – spojrzał na niego z wymownym spojrzeniem.
– Ty nie chcesz kawy? – Zaskoczony Harvey brzmiał w taki sposób, jakby Roro właśnie powiedział coś dziwnego, może nawet zakrawającego na herezję. Mimo tego chętnie nasypał sobie kawy.
– O? Miałbym jęczeć? – Podniósł brew ze sceptycyzmem. – Zamierzasz znów nazywać mnie łosiem czy... – nie dokończył zakładając, że tatuażysta domyśli się, jakie są inne sposoby na doprowadzanie ludzi do takiego stanu.
– O? Miałbym jęczeć? – Podniósł brew ze sceptycyzmem. – Zamierzasz znów nazywać mnie łosiem czy... – nie dokończył zakładając, że tatuażysta domyśli się, jakie są inne sposoby na doprowadzanie ludzi do takiego stanu.
– Nie, rzadko ją piję. – pokręcił głową wyciągając bambusowe sitko, na którym zaczął układać zrobione przez niego bułeczki.
A dzisiaj to chybabym się po niej zbełtał.
Nalał sobie jeszcze wody do szklanki i wypij ją zachłannie, po czym spojrzał na Harveya spode łba.
– Błagam cię... oszczędź mnie tego ranka.
A dzisiaj to chybabym się po niej zbełtał.
Nalał sobie jeszcze wody do szklanki i wypij ją zachłannie, po czym spojrzał na Harveya spode łba.
– Błagam cię... oszczędź mnie tego ranka.
Zmrużył groźnie oczy. Rzadko pije... Jak tak można! Tak czy siak zaparzył napój dla siebie i się z tego cieszył. Kaaawa... Gorzka, ciepła, mocna, pięknie pachnąca... Idealnie, akurat na poranki takie jak ten.
– Źle się czujesz? – spytał i uważniej przyjrzał się twarzy Roro. – Może zanim wyjdę, przyniosę ci jakieś leki na kaca? – Harvey Troskliwy Miś wersja 3.1 uzupełniona.
– Źle się czujesz? – spytał i uważniej przyjrzał się twarzy Roro. – Może zanim wyjdę, przyniosę ci jakieś leki na kaca? – Harvey Troskliwy Miś wersja 3.1 uzupełniona.
– Nie wiem czy cokolwiek by mi pomogło. – zaśmiał się i odgarnął włosy do tyłu przytrzymując przez dłuższą chwilę dłonie na głowie.
Spojrzał na Harveya i uśmiechnął się lekko. To miłe, że ktoś by chciał fatygować się po coś dla niego tylko z tego powodu.
– To, że wczoraj nie padłem przez tę whisky to jakiś cud. – spojrzał na parujące się baozi i po chwili znowu wrócił spojrzeniem do Harveya, tym razem karcącym. – Chyba zbyt wiele razy stosowałeś na mnie jakieś elementy terapii szokowej, żebym mógł paść... Ciesz się, że się na ciebie nie zbełtałem przez to łaskotanie.
Spojrzał na Harveya i uśmiechnął się lekko. To miłe, że ktoś by chciał fatygować się po coś dla niego tylko z tego powodu.
– To, że wczoraj nie padłem przez tę whisky to jakiś cud. – spojrzał na parujące się baozi i po chwili znowu wrócił spojrzeniem do Harveya, tym razem karcącym. – Chyba zbyt wiele razy stosowałeś na mnie jakieś elementy terapii szokowej, żebym mógł paść... Ciesz się, że się na ciebie nie zbełtałem przez to łaskotanie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach