▲▼
First topic message reminder :
Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy patrzy się na ten dom, jest to, że brakuje mu przepychu, który bije od wielu tutejszych rezydencji. Wyróżnia się też staromodnym, angielskim stylem, który nie jest tak często spotykany w Kanadzie. O tę stylistykę zadbała głowa rodziny, chcąc wynagrodzić jakoś bliskim opuszczenie ojczyzny.
Budynek jest piętrowy, z poddaszem i sporą piwnicą. Wewnątrz również gustownie urządzony, ale pozbawiony niepotrzebnych nikomu, kosztownych elementów. Prowadzony wedle ideologii: "Mieć tyle, ile jest potrzebne i stawiać na jakość oraz użyteczność, a nie na modę i cenę".
O porządek w rezydencji dba zamieszkująca go gosposia. Jest ona jedynym tutejszym pracownikiem.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy patrzy się na ten dom, jest to, że brakuje mu przepychu, który bije od wielu tutejszych rezydencji. Wyróżnia się też staromodnym, angielskim stylem, który nie jest tak często spotykany w Kanadzie. O tę stylistykę zadbała głowa rodziny, chcąc wynagrodzić jakoś bliskim opuszczenie ojczyzny.
Budynek jest piętrowy, z poddaszem i sporą piwnicą. Wewnątrz również gustownie urządzony, ale pozbawiony niepotrzebnych nikomu, kosztownych elementów. Prowadzony wedle ideologii: "Mieć tyle, ile jest potrzebne i stawiać na jakość oraz użyteczność, a nie na modę i cenę".
O porządek w rezydencji dba zamieszkująca go gosposia. Jest ona jedynym tutejszym pracownikiem.
Eeee...
- Tak, też. Aha... Aha...Aha...? - dużo mówiła, to fakt. Do tego robiła wrażenie i nikt się jej tu nie spodziewał, wiec rudzielca stać było tylko na tępe potakiwanie po którym przymknął się dopiero na słowa Natalie i już nic nie komentując udał za blondynką. A on chciał już wychodzić...
Właściwie to nie spieszyło mu się aż tak bardzo. Nikt na niego nie czekał, a nocleg, który chciał sobie załatwić byłby równie niepewny bez względu na godzinę o której by się o niego starał. Do tego Nat widocznie posmutniała, gdy skierował się w stronę drzwi, a nie chciał zostawiać jej w złym humorze, więc zostanie 'na herbatkę" (po 21? serio?) było mu nawet na rękę. Tylko o co mogło jej chodzić? Nie, nie ważne. Powie mu jak zechce. W końcu byli tylko kumplami, a ona i tak dziwnie się ostatnio zachowywała. Nie miał się czym przejmować.
W salonie zajął wskazane przez panią domu miejsce, cały tyn czas nie rozstając się z bagażem. Zwłaszcza w obcym towarzystwie nie zamierzał go puszczać, bo niby skąd miał mieć pewność, że mu go nie zabiorą? Nie takie rzeczy się w życiu mu zdarzały.
- To... czemu pani chciała ze mną rozmawiać? - zaczął niepewnie, momentalnie przypominając sobie co wyrabiał tu w nocy.
- Myślałem, że Vi..olet wszystko już wyjaśniła...?
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Czy ona chce go oskarżyć? Czy miał szansę nawiać, gdyby wezwała policję? Podobno kanadyjskie więzienia nie są takie złe...
Nawet nie zauważył, gdy zalał go zimny pot.
Muszę zapalić...
- Tak, też. Aha... Aha...Aha...? - dużo mówiła, to fakt. Do tego robiła wrażenie i nikt się jej tu nie spodziewał, wiec rudzielca stać było tylko na tępe potakiwanie po którym przymknął się dopiero na słowa Natalie i już nic nie komentując udał za blondynką. A on chciał już wychodzić...
Właściwie to nie spieszyło mu się aż tak bardzo. Nikt na niego nie czekał, a nocleg, który chciał sobie załatwić byłby równie niepewny bez względu na godzinę o której by się o niego starał. Do tego Nat widocznie posmutniała, gdy skierował się w stronę drzwi, a nie chciał zostawiać jej w złym humorze, więc zostanie 'na herbatkę" (po 21? serio?) było mu nawet na rękę. Tylko o co mogło jej chodzić? Nie, nie ważne. Powie mu jak zechce. W końcu byli tylko kumplami, a ona i tak dziwnie się ostatnio zachowywała. Nie miał się czym przejmować.
W salonie zajął wskazane przez panią domu miejsce, cały tyn czas nie rozstając się z bagażem. Zwłaszcza w obcym towarzystwie nie zamierzał go puszczać, bo niby skąd miał mieć pewność, że mu go nie zabiorą? Nie takie rzeczy się w życiu mu zdarzały.
- To... czemu pani chciała ze mną rozmawiać? - zaczął niepewnie, momentalnie przypominając sobie co wyrabiał tu w nocy.
- Myślałem, że Vi..olet wszystko już wyjaśniła...?
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Czy ona chce go oskarżyć? Czy miał szansę nawiać, gdyby wezwała policję? Podobno kanadyjskie więzienia nie są takie złe...
Nawet nie zauważył, gdy zalał go zimny pot.
Muszę zapalić...
Po ucięciu rozmowy (czy tam monologu) przez panią Dark, cała trójka udała się do salonu.
- Proszę, rozgość się, Remi. - Wskazała gestem ręki dwie sofy i fotel, które znajdowały się w pomieszczeniu.
Nie wyznaczyła mu konkretnego miejsca, bo przecież był gościem, a nie osobą, którą wzięło się na dywanik.
- Idę zaparzyć tę herbatę. Nie będę zawracała tym głowy Betty - rzuciła, odwracając się w stronę drugich drzwi i pomaszerowała raźno do kuchni.
Tak oto wyglądało życie z gosposią w wykonaniu Amandine . Kiedy mogła, sama się wszystkim zajmowała i traktowała mieszkającą z nimi kobietę bardziej jak bliską znajomą, niż służącą. W końcu zatrudniona u nich kobieta miała być dla niej wsparciem w kwestii prowadzenia domu, a nie całkowicie ją wyręczać. Przecież była gosposią, a nie jakąś służącą. Trafiając pod ten dach, stała się wręcz kimś na kształt członka rodziny, z którym jasnowłosa uwielbiała siedzieć i plotkować przy herbacie.
Natalie z cichym westchnięciem zajęła miejsce na fotelu, który zawsze najbardziej jej odpowiadał. Był taki odizolowany w porównaniu do sofy. Nie było możliwości, by ktoś naruszył twoją przestrzeń osobistą, siadając zbyt blisko. Idealne rozwiązanie dla panny Dark.
- Nie panikuj tak. Najgorsze, co może cię z jej strony spotkać to z góry założenie, że jesteśmy parą - rzuciła Natalie, widząc zachowanie kolegi i zapadając się w oparciu fotela.
Naprawdę lubiła ten mebel. Był już trochę zużyty przez wieloletnie użytkowanie, ale przez to jeszcze lepiej się na nim siedziało. Zupełnie, jakby jego materiał chciał cię przyjemnie otulić, żebyś mógł zupełnie się odprężyć i zapomnieć o kłopotach. Do pełni szczęścia brakowało tylko gorącej czekolady, koca i ognia w kominku, ale na to nie można było sobie pozwolić ze względu na porę roku.
Kobieta wróciła po kilku minutach, ustawiła tacę na stoliku i usiadła na drugiej sofie, cały czas pogodnie się uśmiechając. Taki był jej wyjściowy wyraz twarzy. Przynajmniej młoda Darkówna tak zakładała, bo w takim stanie najczęściej widywała matkę. Wiecznie bujającą w obłokach, uśmiechniętą i patrzącą na świat przez różowe okulary. Ta kobieta we wszystkim potrafiła doszukać się piękna. Aż szkoda, że na świecie było tak mało ludzi takich, jak ona.
- Och, chciałam cię tylko poznać. Mówiłam już, że rzadko mam okazję spotykać osoby, z którymi Natalie spędza wolny czas. Jest strasznie skryta. - Amandine znowu zaczęła trajkotać tym swoim pogodnym głosem, w który wręcz idealnie wpisywał się francuski akcent.
- Mamoo - wtrąciła Violet wyraźnie niezadowolona schodzeniem na jej temat.
- Och, przepraszam kochanie. Czasami za dużo mówię. - Skinęła głową w stronę córki, rzeczywiście trochę skruszona swoim zachowaniem.
I dziwić się, że nie przedstawiam ci wszystkich moich znajomych...
Kobieta znowu skupiła się na rudzielcu.
- Wyjaśnić? Ach tak. Natalie opowiadała nam o wypadkach i wcześniejszych wydarzeniach. Bardzo się cieszymy, że nie musiałeś zatrzymać się na dłużej w szpitalu. To byłoby naprawdę straszne, gdyby stało ci się coś poważnego. - Na twarzy pani Dark przez chwilę było widać zmartwienie.
- Proszę, rozgość się, Remi. - Wskazała gestem ręki dwie sofy i fotel, które znajdowały się w pomieszczeniu.
Nie wyznaczyła mu konkretnego miejsca, bo przecież był gościem, a nie osobą, którą wzięło się na dywanik.
- Idę zaparzyć tę herbatę. Nie będę zawracała tym głowy Betty - rzuciła, odwracając się w stronę drugich drzwi i pomaszerowała raźno do kuchni.
Tak oto wyglądało życie z gosposią w wykonaniu Amandine . Kiedy mogła, sama się wszystkim zajmowała i traktowała mieszkającą z nimi kobietę bardziej jak bliską znajomą, niż służącą. W końcu zatrudniona u nich kobieta miała być dla niej wsparciem w kwestii prowadzenia domu, a nie całkowicie ją wyręczać. Przecież była gosposią, a nie jakąś służącą. Trafiając pod ten dach, stała się wręcz kimś na kształt członka rodziny, z którym jasnowłosa uwielbiała siedzieć i plotkować przy herbacie.
Natalie z cichym westchnięciem zajęła miejsce na fotelu, który zawsze najbardziej jej odpowiadał. Był taki odizolowany w porównaniu do sofy. Nie było możliwości, by ktoś naruszył twoją przestrzeń osobistą, siadając zbyt blisko. Idealne rozwiązanie dla panny Dark.
- Nie panikuj tak. Najgorsze, co może cię z jej strony spotkać to z góry założenie, że jesteśmy parą - rzuciła Natalie, widząc zachowanie kolegi i zapadając się w oparciu fotela.
Naprawdę lubiła ten mebel. Był już trochę zużyty przez wieloletnie użytkowanie, ale przez to jeszcze lepiej się na nim siedziało. Zupełnie, jakby jego materiał chciał cię przyjemnie otulić, żebyś mógł zupełnie się odprężyć i zapomnieć o kłopotach. Do pełni szczęścia brakowało tylko gorącej czekolady, koca i ognia w kominku, ale na to nie można było sobie pozwolić ze względu na porę roku.
Kobieta wróciła po kilku minutach, ustawiła tacę na stoliku i usiadła na drugiej sofie, cały czas pogodnie się uśmiechając. Taki był jej wyjściowy wyraz twarzy. Przynajmniej młoda Darkówna tak zakładała, bo w takim stanie najczęściej widywała matkę. Wiecznie bujającą w obłokach, uśmiechniętą i patrzącą na świat przez różowe okulary. Ta kobieta we wszystkim potrafiła doszukać się piękna. Aż szkoda, że na świecie było tak mało ludzi takich, jak ona.
- Och, chciałam cię tylko poznać. Mówiłam już, że rzadko mam okazję spotykać osoby, z którymi Natalie spędza wolny czas. Jest strasznie skryta. - Amandine znowu zaczęła trajkotać tym swoim pogodnym głosem, w który wręcz idealnie wpisywał się francuski akcent.
- Mamoo - wtrąciła Violet wyraźnie niezadowolona schodzeniem na jej temat.
- Och, przepraszam kochanie. Czasami za dużo mówię. - Skinęła głową w stronę córki, rzeczywiście trochę skruszona swoim zachowaniem.
I dziwić się, że nie przedstawiam ci wszystkich moich znajomych...
Kobieta znowu skupiła się na rudzielcu.
- Wyjaśnić? Ach tak. Natalie opowiadała nam o wypadkach i wcześniejszych wydarzeniach. Bardzo się cieszymy, że nie musiałeś zatrzymać się na dłużej w szpitalu. To byłoby naprawdę straszne, gdyby stało ci się coś poważnego. - Na twarzy pani Dark przez chwilę było widać zmartwienie.
"Rozgość się", jasne. To śmieszne, ale potrafił rozgaszczać się w obcych domach bez pozwolenia, lecz kiedy ktoś sam mu to proponował, a zwłaszcza ktoś zupełnie mu obcy i mocno starszy, to facet robił się... nieśmiały? Nieufny? W każdym razie z pewnością statnim na co miał wtedy ochotę było owe 'rozgaszczanie się'.
- Nie panikuję... - wycedził przez zęby uśmiechając się krzywo. Już nawet nad mięśniami twarzy nie panował...
Ja chcę już iść... Kto do cholery pije herbatę o tej godzinie? I czego ona może chcieć? Kurwa, wraca...
Znowu się uśmiechnął, a był to jeden z tych uśmiechów, które chcą wydawać się miłe i szczere, ale na kilometr widać, że są wymuszone, a ich właściciel najchętniej albo stałby się niewidzialny, albo zwiał jak najdalej stąd.
- Aha... - potaknął na wywody pani Dark. Co miał jej niby odpowiedzieć? Czy ona w ogóle oczekiwała od niego odpowiedzi?! Buźka się jej nie zamykała i Francuz aż zaczął zastanawiać się skąd u Natalie ta wspomniana przez blondynkę skrytość. Chociaż...
Jeśli ona tak całe życie ma, to nie dziwne, że jej prawie się nie odzywa. Nie miało kiedy się tego nauczyć...!
- Aha... merci? - kolejny uśmiech, już mniej wymuszony, ale wciąż niepewny.
Martwiła się o niego, to miłe. Ale też podejrzane. Przecież widziała go pierwszy raz w życiu. Ale jakoś nie wydawała się mieć ukrytych intencji... Nie, to raczej typ Matki Teresy.
Założę się, że równie mocno martwią ją głodujące dzieci w Etiopii.
Chwila zastanowienia.
Czy ja jestem teraz dla niej takim realnym, zabiedzonym dzieckiem?
Sądząc po starej kurtce, rozwalonych spodniach i tej walizce to mógł faktycznie wyglądać na bezdomnego. I, tym razem, faktycznie nim nawet był.
Litość... Remi nieczęsto jej doświadczał. Nie była aż taka zła, ale... nie. Nie zamierzał na niej jechać.
- Skoro nic mi nie jest i już mnie pani poznała to ja właściwie już wychodziłem... - zaczął powoli, czując się dziwnie skrępowany przy tej babie. Może i była wszystkim tym czego oczekiwał od własnej matki, ale wcale nie był nawykły do takiego traktowania. Pierwszy raz zależało mu by być... grzecznym? Ale te cale onieśmielenie cholernie go męczyło i coraz bardziej miał ochotę wypalić kolejnego fajka. Albo od razu ze trzy.
- Nie panikuję... - wycedził przez zęby uśmiechając się krzywo. Już nawet nad mięśniami twarzy nie panował...
Ja chcę już iść... Kto do cholery pije herbatę o tej godzinie? I czego ona może chcieć? Kurwa, wraca...
Znowu się uśmiechnął, a był to jeden z tych uśmiechów, które chcą wydawać się miłe i szczere, ale na kilometr widać, że są wymuszone, a ich właściciel najchętniej albo stałby się niewidzialny, albo zwiał jak najdalej stąd.
- Aha... - potaknął na wywody pani Dark. Co miał jej niby odpowiedzieć? Czy ona w ogóle oczekiwała od niego odpowiedzi?! Buźka się jej nie zamykała i Francuz aż zaczął zastanawiać się skąd u Natalie ta wspomniana przez blondynkę skrytość. Chociaż...
Jeśli ona tak całe życie ma, to nie dziwne, że jej prawie się nie odzywa. Nie miało kiedy się tego nauczyć...!
- Aha... merci? - kolejny uśmiech, już mniej wymuszony, ale wciąż niepewny.
Martwiła się o niego, to miłe. Ale też podejrzane. Przecież widziała go pierwszy raz w życiu. Ale jakoś nie wydawała się mieć ukrytych intencji... Nie, to raczej typ Matki Teresy.
Założę się, że równie mocno martwią ją głodujące dzieci w Etiopii.
Chwila zastanowienia.
Czy ja jestem teraz dla niej takim realnym, zabiedzonym dzieckiem?
Sądząc po starej kurtce, rozwalonych spodniach i tej walizce to mógł faktycznie wyglądać na bezdomnego. I, tym razem, faktycznie nim nawet był.
Litość... Remi nieczęsto jej doświadczał. Nie była aż taka zła, ale... nie. Nie zamierzał na niej jechać.
- Skoro nic mi nie jest i już mnie pani poznała to ja właściwie już wychodziłem... - zaczął powoli, czując się dziwnie skrępowany przy tej babie. Może i była wszystkim tym czego oczekiwał od własnej matki, ale wcale nie był nawykły do takiego traktowania. Pierwszy raz zależało mu by być... grzecznym? Ale te cale onieśmielenie cholernie go męczyło i coraz bardziej miał ochotę wypalić kolejnego fajka. Albo od razu ze trzy.
Dziewczyna przez większość czasu się nie odzywała. Siedziała w bezruchu i wodziła wzrokiem między Remim a swoją matką. Zwykle nie czuła potrzeby, by przyłączać się do rozmowy, kiedy nie miała nic istotnego do dodania. Przy tej kobiecie nie było to potrzebne, sama zajmowała się mówieniem całej mały niepotrzebnych słów. Widać było, że w kwestii charakteru Natalie zupełnie jej nie przypominała.
Spróbowałaby teraz jakoś pomóc rudzielcowi, ale zwyczajnie nie miała na to pomysłu. Jasne, denerwował się, ale naprawdę nic mu nie groziło ze strony jasnowłosej. Przy tej kobiecie ciężko było powiedzieć coś, co wpakowałoby go w kłopoty. Ona praktycznie nigdy się nie denerwowała, a już z pewnością nie na osoby, których dobrze nie znała. Z resztą, nawet zła nie stawała się istotą, z którą kłótnie kończą się tłuczeniem talerzy.
Dopiero na wzmiankę o wychodzeniu, młoda Darkówna odruchowo się podniosła. Nie wiadomo czy dlatego, że naprawdę ją to ruszyło, czy po prostu był to wyuczony gest, którego wymagało dobre wychowanie.
- O, przecież dopiero co przyszedłeś. - Amandine zasmuciła się widząc, jak chłopak zbiera się do wyjścia.
- Ugh. Zupełnie jak z twoim ojcem za młodu. Ledwie przyszedł, już wychodził i nigdy nic nie mówił, przez co człowiek sam musiał się domyślać, dlaczego znowu ma opatrunki i zakrwawione ubrania. - Na te słowa Violet otworzyła szerzej oczy i natychmiast się poderwała.
- Mamo, czasami zdecydowanie za dużo mówisz - wtrąciła pospiesznie, zanim kobieta zacznie się w tej kwestii rozkręcać.
- Remi może faktycznie powinien się zbierać. Późno jest. Jeszcze kiedyś pewnie wpadnie. - Natalie zdecydowanie się w tej chwili ożywiła i stała się jakby bardziej rozmowna.
Do reszty podniosła się z miejsca i skierowała się w stronę rudzielca.
- Wiesz co, mamo? Może ja go kawałek odprowadzę, co? - Dotarła do chłopaka i chwyciła go za łokieć, jakby naprawdę już się stamtąd zwijali.
Spróbowałaby teraz jakoś pomóc rudzielcowi, ale zwyczajnie nie miała na to pomysłu. Jasne, denerwował się, ale naprawdę nic mu nie groziło ze strony jasnowłosej. Przy tej kobiecie ciężko było powiedzieć coś, co wpakowałoby go w kłopoty. Ona praktycznie nigdy się nie denerwowała, a już z pewnością nie na osoby, których dobrze nie znała. Z resztą, nawet zła nie stawała się istotą, z którą kłótnie kończą się tłuczeniem talerzy.
Dopiero na wzmiankę o wychodzeniu, młoda Darkówna odruchowo się podniosła. Nie wiadomo czy dlatego, że naprawdę ją to ruszyło, czy po prostu był to wyuczony gest, którego wymagało dobre wychowanie.
- O, przecież dopiero co przyszedłeś. - Amandine zasmuciła się widząc, jak chłopak zbiera się do wyjścia.
- Ugh. Zupełnie jak z twoim ojcem za młodu. Ledwie przyszedł, już wychodził i nigdy nic nie mówił, przez co człowiek sam musiał się domyślać, dlaczego znowu ma opatrunki i zakrwawione ubrania. - Na te słowa Violet otworzyła szerzej oczy i natychmiast się poderwała.
- Mamo, czasami zdecydowanie za dużo mówisz - wtrąciła pospiesznie, zanim kobieta zacznie się w tej kwestii rozkręcać.
- Remi może faktycznie powinien się zbierać. Późno jest. Jeszcze kiedyś pewnie wpadnie. - Natalie zdecydowanie się w tej chwili ożywiła i stała się jakby bardziej rozmowna.
Do reszty podniosła się z miejsca i skierowała się w stronę rudzielca.
- Wiesz co, mamo? Może ja go kawałek odprowadzę, co? - Dotarła do chłopaka i chwyciła go za łokieć, jakby naprawdę już się stamtąd zwijali.
I tu go zainteresowała. Kiedy tylko pani Dark zaczęła wypowiadać się o swym mężu, całe skrępowanie Remiego odeszło na bok, odepchnięte przez dziwną impresję, która go naszła. To, co mówiła blondynka, było jakby znajome, ale...
Nagłe zerwanie Natalie odwróciło uwagę i spojrzenie Thibaulta od jej matki. Tak szybko przestawił się z jednego wątku na drugi, że zupełnie go to zdezorientowało. Do tego osoba, która sama jeszcze przed chwilą narzekała, że dopiero przyszedł, teraz złapała go za przedramię i chciała wyprowadzać. Facet zwyczajnie nie nadążał.
- ...co? - wyrwało mu się zanim otrząsnął się i nieobecnym głosem dodał;
- Nie, nie trzeba. To dosłownie obok...
Nie zastanawiał się czy powinien mówić, gdzie zamierza iść, ani w jakim celu. On ogólnie niewiele myślał, a już zwłaszcza w tej chwili, kiedy dwie zwariowane baby zupełnie pomieszały mu we łbie. Coś co miało być tylko krótką wizytą u kumpeli zmieniło się w jakiś cyrk z jej matką, gorącym napojem z kategorii tych, których nigdy nie pijał, oraz o wiele za dużą ilością informacji na raz.
A to była tylko jedna osoba z którą Natalie mieszka. Biedna dziewczyna...
Nagłe zerwanie Natalie odwróciło uwagę i spojrzenie Thibaulta od jej matki. Tak szybko przestawił się z jednego wątku na drugi, że zupełnie go to zdezorientowało. Do tego osoba, która sama jeszcze przed chwilą narzekała, że dopiero przyszedł, teraz złapała go za przedramię i chciała wyprowadzać. Facet zwyczajnie nie nadążał.
- ...co? - wyrwało mu się zanim otrząsnął się i nieobecnym głosem dodał;
- Nie, nie trzeba. To dosłownie obok...
Nie zastanawiał się czy powinien mówić, gdzie zamierza iść, ani w jakim celu. On ogólnie niewiele myślał, a już zwłaszcza w tej chwili, kiedy dwie zwariowane baby zupełnie pomieszały mu we łbie. Coś co miało być tylko krótką wizytą u kumpeli zmieniło się w jakiś cyrk z jej matką, gorącym napojem z kategorii tych, których nigdy nie pijał, oraz o wiele za dużą ilością informacji na raz.
A to była tylko jedna osoba z którą Natalie mieszka. Biedna dziewczyna...
Może i jej ojciec nigdy nie krył się ze swoją przeszłością i często opowiadał o niej dzieciom w ramach przestrogi, ale Natalie poczuła się strasznie nieswojo, gdy matka tak łatwo przeskoczyła na ten temat.
Aż się boję, co ona mogłaby zacząć mówić.
Nie ukrywać czegoś to nie to samo, co bez zachęty o tym opowiadać i to jeszcze poznanym pięć minut temu ludziom. Dobrze, że nie zdarzało jej się to codziennie, bo już pół Vancouver miałoby z nich większą atrakcję niż trzeba. Nie, Darkównia nie wstydziłaby się swojego nazwiska ani ojca. Przecież uważała go za wspaniałego człowieka i była dumna z tego, co sobą reprezentuje. Tylko to niepotrzebne zamieszanie by ją denerwowało. Miała go już dość przez to, że jednocześnie miała bogatą rodzinę, a jednak nie potrafiła zachowywać się jak bufon, tylko co najwyżej osoba o średnim stanie zamożności.
Violet uspokoiła się dopiero wtedy, gdy udało jej się wyciągnąć Thibaulta na zewnątrz. Chłodne powietrze, cisza i ciemność dały jej możliwość ochłonięcia. Zatrzymała się zaraz obok domu, bo wzmianka o wyjściu Remiego była tu głównie przykrywką do chęci odciągnięcia go od matki.
Dziewczyna głęboko odetchnęła i spojrzała na chłopaka.
- Wybacz za to zamieszanie. Moja matka zdecydowanie należy do osób roztrzepanych i strasznie gadatliwych. To anioł, fakt. Niestety, na dłuższą metę strasznie męczący. - To był jej zdaniem najlepszy skrótowy opis tej osoby.
Dopiero po chwili puściła ramię chłopaka, oparła się plecami o ścianę i przeniosła wzrok na niebo. Wpatrywała się w nie przez kilka sekund, jakby nad czymś się zastanawiała, a później jakoś dziwnie, bezgłośnie się zaśmiała i spuściła wzrok na trawnik.
- Z tym podobieństwem to akurat nieźle trafiła. - Znowu jakoś dziwnie się zaśmiała.
- Nawet opory przed szpitalami miał podobne - dodała ciszej i pokręciła głową na wspomnienie tamtych historii.
Jej rodzinka zdecydowanie była specyficzna. Raczej niewiele osób miało okazję od najmłodszych lat słuchać opowieści o tym, do jakiego stanu potrafi doprowadzić się człowiek, który nie ma nadziei na nic i to w dodatku opowiadane przez człowieka, który przez to przeszedł. Może i takie historie się zdarzały, ale zwykle przeszłość była wtedy tematem tabu. Tutaj uznawano, że nie należy o tym zapominać, a raczej wyciągnąć z tego lekcję. Lepiej uczyć się na czyichś błędach niż samemu przez to przechodzić, prawda?
Aż się boję, co ona mogłaby zacząć mówić.
Nie ukrywać czegoś to nie to samo, co bez zachęty o tym opowiadać i to jeszcze poznanym pięć minut temu ludziom. Dobrze, że nie zdarzało jej się to codziennie, bo już pół Vancouver miałoby z nich większą atrakcję niż trzeba. Nie, Darkównia nie wstydziłaby się swojego nazwiska ani ojca. Przecież uważała go za wspaniałego człowieka i była dumna z tego, co sobą reprezentuje. Tylko to niepotrzebne zamieszanie by ją denerwowało. Miała go już dość przez to, że jednocześnie miała bogatą rodzinę, a jednak nie potrafiła zachowywać się jak bufon, tylko co najwyżej osoba o średnim stanie zamożności.
Violet uspokoiła się dopiero wtedy, gdy udało jej się wyciągnąć Thibaulta na zewnątrz. Chłodne powietrze, cisza i ciemność dały jej możliwość ochłonięcia. Zatrzymała się zaraz obok domu, bo wzmianka o wyjściu Remiego była tu głównie przykrywką do chęci odciągnięcia go od matki.
Dziewczyna głęboko odetchnęła i spojrzała na chłopaka.
- Wybacz za to zamieszanie. Moja matka zdecydowanie należy do osób roztrzepanych i strasznie gadatliwych. To anioł, fakt. Niestety, na dłuższą metę strasznie męczący. - To był jej zdaniem najlepszy skrótowy opis tej osoby.
Dopiero po chwili puściła ramię chłopaka, oparła się plecami o ścianę i przeniosła wzrok na niebo. Wpatrywała się w nie przez kilka sekund, jakby nad czymś się zastanawiała, a później jakoś dziwnie, bezgłośnie się zaśmiała i spuściła wzrok na trawnik.
- Z tym podobieństwem to akurat nieźle trafiła. - Znowu jakoś dziwnie się zaśmiała.
- Nawet opory przed szpitalami miał podobne - dodała ciszej i pokręciła głową na wspomnienie tamtych historii.
Jej rodzinka zdecydowanie była specyficzna. Raczej niewiele osób miało okazję od najmłodszych lat słuchać opowieści o tym, do jakiego stanu potrafi doprowadzić się człowiek, który nie ma nadziei na nic i to w dodatku opowiadane przez człowieka, który przez to przeszedł. Może i takie historie się zdarzały, ale zwykle przeszłość była wtedy tematem tabu. Tutaj uznawano, że nie należy o tym zapominać, a raczej wyciągnąć z tego lekcję. Lepiej uczyć się na czyichś błędach niż samemu przez to przechodzić, prawda?
Dopóki nie wydostali się na zewnątrz, Rem już zupełnie się nie odzywał. Kiedy jednak zobaczył gwiazdy na niebie zrozumiał, że jego pobyt tutaj znacznie przekroczył czas jaki zamierzał na niego spędzić. Niby ostatnio był u Viery później w nocy, a ta i tak nie spała, ale jednak wolał nie ryzykować. Z tą walizką serio ciężko byłoby mu się włamać!
- Nie ma sprawy. - mruknął, przypominając sobie jak sam 'przedstawił' Natalie swojej rodzicielce.
- Mogło być gorzej. - skwitował i obejrzał się na posiadłość Hope'ów. Nie dostrzegł zapalonych świateł, ale może tylko od tej strony budynek był nieoświetlony? Taką przynajmniej żywił nadzieję.
- Z jakim podobieństwem... - zapytał odwracając się powoli w stronę nastolatki.
- Że niby ja do twojego starego?
Nie pamiętał czy widział tego człowieka, ale jedyne co kojarzyło mu się z miliarderem to był gość w garniaku z teczuszką uber ważnych dokumentów.
- Chyba żartujesz...
Bogaci ludzie byli często uprzedzeni do tych z mniejszymi zarobkami, ale w drugą stronę to działało na podobnej zasadzie. Remi bardzo łatwo wierzył we wszelkie stereotypy, przynajmniej dopóki życie nie miało okazji wybić mu ich z głowy. To, że Darkówna okazała się spoko osobą pomimo nadmiaru pieniędzy wcale jeszcze nie oznaczało, że cała jej rodzina była taka super. A zwłaszcza mężczyzna, który zauważył włamanie bez głośnego alarmu.
- Nie ma sprawy. - mruknął, przypominając sobie jak sam 'przedstawił' Natalie swojej rodzicielce.
- Mogło być gorzej. - skwitował i obejrzał się na posiadłość Hope'ów. Nie dostrzegł zapalonych świateł, ale może tylko od tej strony budynek był nieoświetlony? Taką przynajmniej żywił nadzieję.
- Z jakim podobieństwem... - zapytał odwracając się powoli w stronę nastolatki.
- Że niby ja do twojego starego?
Nie pamiętał czy widział tego człowieka, ale jedyne co kojarzyło mu się z miliarderem to był gość w garniaku z teczuszką uber ważnych dokumentów.
- Chyba żartujesz...
Bogaci ludzie byli często uprzedzeni do tych z mniejszymi zarobkami, ale w drugą stronę to działało na podobnej zasadzie. Remi bardzo łatwo wierzył we wszelkie stereotypy, przynajmniej dopóki życie nie miało okazji wybić mu ich z głowy. To, że Darkówna okazała się spoko osobą pomimo nadmiaru pieniędzy wcale jeszcze nie oznaczało, że cała jej rodzina była taka super. A zwłaszcza mężczyzna, który zauważył włamanie bez głośnego alarmu.
Zerknęła na niego, kiedy zaczął się rozglądać, ale nie skomentowała tego. Tak, była zła, że siedząc tutaj myślał o jak najszybszym udaniu się do sąsiedniego domu, ale nie zamierzała tak nagle z tym wyskakiwać. Poruszali w tym momencie zupełnie inny temat i Natalie nie chciała ot tak przeskakiwać z niego na jakiś mniej istotny. To była jednak wymagająca historia, na której wypadało się skupić.
- Do mojego ojca. - Podkreśliła po raz kolejny.
- Ja mam rodziców, a nie starych. Tym ludziom należy się szacunek za to, jakimi są ludźmi. - W tej kwestii była gotowa poprawiać go za każdym razem.
Owszem, jej rodzinka była mocno specyficzna, ale z pewnością cieszyła się, że do niej należy. Mieli swoje zalety i wady, ale bardzo się starali i dziewczyna to doceniała, co zwykła wyrażać przez takie drobne gesty jak nazewnictwo.
Zaraz później znów bezgłośnie się zaśmiała.
- Z charakteru i wyglądu może tylko częściowo, ale masa innych rzeczy pasuje. - Wzięła głęboki oddech i zjechała po ścianie na trawnik.
- Mam zacząć wymieniać? - Uniosła jedną brew i nie czekając na odpowiedź, kontynuowała.
- Chodzisz ciągle w tych samych, obszarpanych ciuchach, szlajasz się nie wiadomo gdzie, jedzie od ciebie fajkami, można cię znaleźć w stanie bardzo różnym, ze wszystkim "sam sobie poradzisz", klniesz jak szewc, nikomu nie ufasz, masz awersję do szpitali, do policji pewnie też... - Przerwała na chwilę i przeniosła wzrok na niego.
- Wymieniać dalej czy może chcesz dla odmiany różnice, mm? - Przekrzywiła głowę, tym razem czekając na jakąś odpowiedź.
Skoro już zaczęli ten temat, to była gotowa o tym rozmawiać. Sama nigdy nie paliła się do opowiadania mu tej historii, ale skoro już jej matka z tym wyskoczyła, to można było to dokończyć zamiast zostawiać rudzielca z zupełnym chaosem w głowie. Nawet nie trzeba było widzieć jego miny w tamtym momencie, żeby domyślić się, jak wiele pytań zrodziło się pod jego czaszką po tamtym jednym zdaniu.
- Do mojego ojca. - Podkreśliła po raz kolejny.
- Ja mam rodziców, a nie starych. Tym ludziom należy się szacunek za to, jakimi są ludźmi. - W tej kwestii była gotowa poprawiać go za każdym razem.
Owszem, jej rodzinka była mocno specyficzna, ale z pewnością cieszyła się, że do niej należy. Mieli swoje zalety i wady, ale bardzo się starali i dziewczyna to doceniała, co zwykła wyrażać przez takie drobne gesty jak nazewnictwo.
Zaraz później znów bezgłośnie się zaśmiała.
- Z charakteru i wyglądu może tylko częściowo, ale masa innych rzeczy pasuje. - Wzięła głęboki oddech i zjechała po ścianie na trawnik.
- Mam zacząć wymieniać? - Uniosła jedną brew i nie czekając na odpowiedź, kontynuowała.
- Chodzisz ciągle w tych samych, obszarpanych ciuchach, szlajasz się nie wiadomo gdzie, jedzie od ciebie fajkami, można cię znaleźć w stanie bardzo różnym, ze wszystkim "sam sobie poradzisz", klniesz jak szewc, nikomu nie ufasz, masz awersję do szpitali, do policji pewnie też... - Przerwała na chwilę i przeniosła wzrok na niego.
- Wymieniać dalej czy może chcesz dla odmiany różnice, mm? - Przekrzywiła głowę, tym razem czekając na jakąś odpowiedź.
Skoro już zaczęli ten temat, to była gotowa o tym rozmawiać. Sama nigdy nie paliła się do opowiadania mu tej historii, ale skoro już jej matka z tym wyskoczyła, to można było to dokończyć zamiast zostawiać rudzielca z zupełnym chaosem w głowie. Nawet nie trzeba było widzieć jego miny w tamtym momencie, żeby domyślić się, jak wiele pytań zrodziło się pod jego czaszką po tamtym jednym zdaniu.
Przewrócił oczami, gdy go poprawiła.
Jasne, cokolwiek.
Nie widział żadnej różnicy.
- Jak wolisz. - westchnął dla świętego spokoju, chociaż nie było pewności czy następnym razem znowu nie powie po swojemu. Nawyków, nawet słownych, tak łatwo się nie zmieniało. Szczególnie, jeśli nie widziało się ku temu powodów.
Wzruszył ramionami, gdy Natalie spytała czy ma mu wymienić to co łączy go z jej sta... ojcem. Rodzicem. Skoro wydawała się wciągnąć w temat, a jemu nic nie przychodziło do głowy, to niech już mu to wyjaśni. Kiedy jednak zaczęła mówić, nie omieszkał jej co chwila przerywać.
- To nie te same ciuchy! - mruknął urażony.
Po prostu wszystkie są w podobnym stanie.
- I nie szlajam się... - odwrócił wzrok. Może i tu go miała, ale on wolał to nazywać 'spacerowaniem'. Jakoś lepiej brzmiało.
- Czepiasz się. I co masz niby na myśli przez "bardzo różny stan'? - zerknął na nią, ale widocznie nie oczekiwał odpowiedzi. To było raczej pytanie mające na celu po prostu obronić go przed jej oszczerstwami, ale z braku argumentów wyszło jakie wyszło. Reszty już nie komentował, odwracając tylko spojrzenie w bok, mało zadowolony z jej podsumowania go.
- Nie trzeba. - burknął, gdy skończyła. Dopiero to pytanie przypomniało mu, że chodziło w tym wywodzie o porównanie. A skoro taki ktoś jak on dał sobie radę to Rem nie miał powodów do brania tego wszystkiego mocno do siebie. Poza tym...
- Już widzę skąd wziął ci się pociąg do takich jak ja. - uniósł kącik ust uśmiechając się perfidnie, po czym przysunął do brunetki, po drodze puszczając walizkę. Schylił się by złapać dziewczynę za ramiona i unieść do pionu, a następnie namiętnie pocałował. Naparł na nią całym ciałem, nie dając uciec i przygważdżając do ściany budynku. Nie dobierał się do niej jednak, tylko zsunął ręce na jej biodra i kontynuował pocałunek, równie gwałtowny co nieokiełznany. Zupełnie jak jego serce.
Jasne, cokolwiek.
Nie widział żadnej różnicy.
- Jak wolisz. - westchnął dla świętego spokoju, chociaż nie było pewności czy następnym razem znowu nie powie po swojemu. Nawyków, nawet słownych, tak łatwo się nie zmieniało. Szczególnie, jeśli nie widziało się ku temu powodów.
Wzruszył ramionami, gdy Natalie spytała czy ma mu wymienić to co łączy go z jej sta... ojcem. Rodzicem. Skoro wydawała się wciągnąć w temat, a jemu nic nie przychodziło do głowy, to niech już mu to wyjaśni. Kiedy jednak zaczęła mówić, nie omieszkał jej co chwila przerywać.
- To nie te same ciuchy! - mruknął urażony.
Po prostu wszystkie są w podobnym stanie.
- I nie szlajam się... - odwrócił wzrok. Może i tu go miała, ale on wolał to nazywać 'spacerowaniem'. Jakoś lepiej brzmiało.
- Czepiasz się. I co masz niby na myśli przez "bardzo różny stan'? - zerknął na nią, ale widocznie nie oczekiwał odpowiedzi. To było raczej pytanie mające na celu po prostu obronić go przed jej oszczerstwami, ale z braku argumentów wyszło jakie wyszło. Reszty już nie komentował, odwracając tylko spojrzenie w bok, mało zadowolony z jej podsumowania go.
- Nie trzeba. - burknął, gdy skończyła. Dopiero to pytanie przypomniało mu, że chodziło w tym wywodzie o porównanie. A skoro taki ktoś jak on dał sobie radę to Rem nie miał powodów do brania tego wszystkiego mocno do siebie. Poza tym...
- Już widzę skąd wziął ci się pociąg do takich jak ja. - uniósł kącik ust uśmiechając się perfidnie, po czym przysunął do brunetki, po drodze puszczając walizkę. Schylił się by złapać dziewczynę za ramiona i unieść do pionu, a następnie namiętnie pocałował. Naparł na nią całym ciałem, nie dając uciec i przygważdżając do ściany budynku. Nie dobierał się do niej jednak, tylko zsunął ręce na jej biodra i kontynuował pocałunek, równie gwałtowny co nieokiełznany. Zupełnie jak jego serce.
Podczas swojego wywodu ignorowała jego wtrącenia, bo wiele one nie wnosiły. Oczywiście, że nie podobał mu się taki opis, bo Natalie nawet nie próbowała ubierać tego w dobre słowa. Miało tu być wiele przykładów, ale jednocześnie przedstawianie ich nie miało trwać wieki, więc zmuszona była ograniczyć to do zbędnego minimum, które tak własnie wyglądało.
Spojrzała na niego spod byka, gdy wrzucił swój końcowy komentarz.
- Wcale nie pociąg, a zwykłe nie spisanie na straty... - Dokończyć nie zdążyła, bo pociągnął ją do góry i zatkał jej usta w dość ciekawy sposób.
Miała mu coś jeszcze powiedzieć. Skoro już weszli na taki temat, to miała mu wiele do wyjaśnienia. Naprawdę nie chciała się od tego odrywać... Szkoda tylko, że w jednej chwili o tym wszystkim zapomniała.
Zdążyła jedynie zassać więcej powietrza zanim przyparł ją do ściany i zaczął całować. Wcale przy tym nie protestowała. Nie tylko dlatego, że zupełnie ją zaskoczył i nie dał jej szansy na obronę, ale też dlatego, że wcale jej to nie przeszkadzało, przy czym "nie przeszkadzało" to mało powiedziane.
Serce momentalnie zaczęło być jej jak oszalałe, a głowa wolała się skupić na zmysłach zamiast próbować formułować jakieś bardziej złożone myśli. Pojawiło się też to charakterystyczne ukłucie w brzuchu, które występowało tylko wtedy, gdy był tak blisko.
Nie musiał długo czekać zanim odwzajemniła pocałunek, a jej palce zacisnęły się na jego kurtce. Tym razem nie potrzebowała procentów żeby zupełnie odlecieć, a jemu nie potrzeba było dragów, by się do takiego gestu posunąć. Sceneria też wydawała się jakaś taka bardziej normalna niż środek ulicy i przestraszona ich zachowaniem, nastolatka w tle. Miła odmiana.
Spojrzała na niego spod byka, gdy wrzucił swój końcowy komentarz.
- Wcale nie pociąg, a zwykłe nie spisanie na straty... - Dokończyć nie zdążyła, bo pociągnął ją do góry i zatkał jej usta w dość ciekawy sposób.
Miała mu coś jeszcze powiedzieć. Skoro już weszli na taki temat, to miała mu wiele do wyjaśnienia. Naprawdę nie chciała się od tego odrywać... Szkoda tylko, że w jednej chwili o tym wszystkim zapomniała.
Zdążyła jedynie zassać więcej powietrza zanim przyparł ją do ściany i zaczął całować. Wcale przy tym nie protestowała. Nie tylko dlatego, że zupełnie ją zaskoczył i nie dał jej szansy na obronę, ale też dlatego, że wcale jej to nie przeszkadzało, przy czym "nie przeszkadzało" to mało powiedziane.
Serce momentalnie zaczęło być jej jak oszalałe, a głowa wolała się skupić na zmysłach zamiast próbować formułować jakieś bardziej złożone myśli. Pojawiło się też to charakterystyczne ukłucie w brzuchu, które występowało tylko wtedy, gdy był tak blisko.
Nie musiał długo czekać zanim odwzajemniła pocałunek, a jej palce zacisnęły się na jego kurtce. Tym razem nie potrzebowała procentów żeby zupełnie odlecieć, a jemu nie potrzeba było dragów, by się do takiego gestu posunąć. Sceneria też wydawała się jakaś taka bardziej normalna niż środek ulicy i przestraszona ich zachowaniem, nastolatka w tle. Miła odmiana.
Nie pociąg? A niech jej tam będzie. Dopóki odwzajemniała pocałunki, wisiało mu jakkolwiek ona tego wszystkiego nie odbierała. W końcu sam nie miał pojęcia co ich łączy, więc nie wymagał tej wiedzy od niej.
Było już ciemno, a w tym 'zakątku' mało kto mógł ich zauważyć, jeśli konkretnie się nie rozglądał, więc lepszej chwili nie mógł wyczuć. Do tego mógłby przysiąc, że poczuł jak jej serce szybciej zabiło, gdy ich klatki piersiowe się zetknęły. Swoją drogą, jej miała naprawdę miłą amortyzację... To w połączeniu z całą masą wyobrażeń i wspomnień z nią w roli głównej wystarczyło by zapragnął czegoś więcej, a zamiast pomyśleć nad tym co ostatnio go spotkało za wsadzanie rąk, gdzie nie trzeba, Francuz niemal instynktownie przesunął ręce z bioder dziewczyny na jej pośladki. Nawet przez spodnie było za co złapać, a on w tej chwili jakoś nie potrafił sobie tego odmówić.
Szkoda, że jej rodzice są w domu. Chociaż tu też jest w porządku...
Uśmiechnął się na tę myśl, ani na moment nie dając Darkównie spokoju. Czy on kiedykolwiek uczył się na błędach? Chyba nie bardzo...
Było już ciemno, a w tym 'zakątku' mało kto mógł ich zauważyć, jeśli konkretnie się nie rozglądał, więc lepszej chwili nie mógł wyczuć. Do tego mógłby przysiąc, że poczuł jak jej serce szybciej zabiło, gdy ich klatki piersiowe się zetknęły. Swoją drogą, jej miała naprawdę miłą amortyzację... To w połączeniu z całą masą wyobrażeń i wspomnień z nią w roli głównej wystarczyło by zapragnął czegoś więcej, a zamiast pomyśleć nad tym co ostatnio go spotkało za wsadzanie rąk, gdzie nie trzeba, Francuz niemal instynktownie przesunął ręce z bioder dziewczyny na jej pośladki. Nawet przez spodnie było za co złapać, a on w tej chwili jakoś nie potrafił sobie tego odmówić.
Szkoda, że jej rodzice są w domu. Chociaż tu też jest w porządku...
Uśmiechnął się na tę myśl, ani na moment nie dając Darkównie spokoju. Czy on kiedykolwiek uczył się na błędach? Chyba nie bardzo...
Ich relacje w tej chwili były naprawdę ciężkie do określenia, ale czy kiedykolwiek takie nie były? Najpierw ledwie się znali, a Remi był co do niej mocno uprzedzony. Później ona mu pomogła, co można już było zakwalifikować do znajomych, którzy bliżej się poznali. Tego samego dnia wbił jej do domu i przesiedzieli wtedy całą noc gadając o różnych sprawach, jak starzy przyjaciele, a nie osoby, które ledwie się znają. Jakimś cudem Natalie była mu w stanie powiedzieć, co jej leży na sercu i podjąć pod wpływem tej rozmowy ważną dla niej decyzję. Dalej można ich było nazywać tymi "kumplami", którzy choć rzadko się widywali, to jednak bardzo się lubili... Szkoda tylko, że jakimś cudem przy tym trzecim spotkaniu spali przytuleni do siebie. Dalej była ta cała burda, a przy czwartym spotkaniu facet rzucił się na nią będąc naćpanym, a ona przez procenty niespecjalnie się mu opierała. Później też było jeszcze kilka dziwnych akcji, ale dochodząc do meritum sprawy, tej relacji nie dało się wepchnąć w żaden schemat.
W tym momencie żadne z nich nie miało ochoty się nad tym zastanawiać, ale kiedyś w końcu wypadało. Violetta nie lubiła niejasnych sytuacji, a ta z czasem mogła stać się przez to bardzo niewygodna. Te szaleństwa i ciągła niepewność zwyczajnie ją wykańczały, co było dobrze widoczne w ostatnich dniach. Ona całe życie spędziła w idealnie poukładanym świecie, a teraz panował w nim nie tyle chaos, co ciągle się w nim coś zmieniało, nie pozwalając odczuć choćby odrobiny stabilizacji.
Na razie nie przeszkadzało jej, co Remi robi z rękami. Owszem, ostatnim razem mocno przesadził, ale dopóki znowu tego nie robił, nie zamierzała zwracać mu uwagi. Z resztą, skoro i jej się podobało, to tym bardziej nie było się czego czepiać. Zamierzała interweniować tylko w przypadku, kiedy zacznie robić coś, co już mniej będzie się jej podobało.
Jeśli takie akcje miały się w przyszłości powtarzać, to pewnie będą musieli ustalić pewne granice, po których rudzielec może spodziewać się kolejnej próby złamania nosa, ale w tym momencie jakoś nie było jak poruszyć tego tematu.
W tym momencie żadne z nich nie miało ochoty się nad tym zastanawiać, ale kiedyś w końcu wypadało. Violetta nie lubiła niejasnych sytuacji, a ta z czasem mogła stać się przez to bardzo niewygodna. Te szaleństwa i ciągła niepewność zwyczajnie ją wykańczały, co było dobrze widoczne w ostatnich dniach. Ona całe życie spędziła w idealnie poukładanym świecie, a teraz panował w nim nie tyle chaos, co ciągle się w nim coś zmieniało, nie pozwalając odczuć choćby odrobiny stabilizacji.
Na razie nie przeszkadzało jej, co Remi robi z rękami. Owszem, ostatnim razem mocno przesadził, ale dopóki znowu tego nie robił, nie zamierzała zwracać mu uwagi. Z resztą, skoro i jej się podobało, to tym bardziej nie było się czego czepiać. Zamierzała interweniować tylko w przypadku, kiedy zacznie robić coś, co już mniej będzie się jej podobało.
Jeśli takie akcje miały się w przyszłości powtarzać, to pewnie będą musieli ustalić pewne granice, po których rudzielec może spodziewać się kolejnej próby złamania nosa, ale w tym momencie jakoś nie było jak poruszyć tego tematu.
Kiedy ona zastanawiała się nad wszystkim, godząc na to co z nią robił, Francuz korzystał z okazji. Poznawszy dokładnie wnętrze jej jamy ustnej, przerwał pocałunek i przeniósł się na szyję Natalie, wgryzając się w nią na tyle mocno by zagwarantować dziewczynie malinkę. Zaraz potem wrócił do już delikatniejszych pieszczot, które może nie bardzo szybko, ale stałym tempem schodziły w dół. Od szyi, po obojczyk, aż na osłonięty wciąż przez ubranie biust. Potem brzuszek (tu już poradził sobie jedną ręką by unieść koszulę z bluzką), podbrzusze... Gdy był już na kolanach, jedną ręką wciąż trzymając Darkównę za pupę, drugą rozpiął guzik w jej dżinsach, nie przestając zasypywać jej pocałunkami wokół pępka. Jego gorący oddech kontrastował z chłodem nocy i dodatkowo oddziaływał na te czułe na pieszczoty miejsce. To co zamierzał było chyba oczywiste i jeśli już nie oberwał kolanem w twarz to rozpiął brunetce spodnie i zsunął majtki na tyle by mieć wygodny dostęp. Potem wiadomo co było... i nie, żadne "och, może nie tutaj?" nie zrobiło na nim wrażenia.
Kurcze, jakie to było cholernie przyjemne. Tak ciężko było się w tej chwili skupić na czymkolwiek innym poza jego dotykiem, smakiem i zapachem. Choć w przypadku tego ostatniego, to naprawdę usunęłaby z niego fajki. Pocieszające, że przynajmniej nie palił przed chwilą, więc było choć odrobinę lepiej.
Aż ciężko jej było zrozumieć, dlaczego niby niektóre kobiety mogą w takich momentach myśleć o zakupach czy jutrzejszym obiedzie. Takie odcinanie się ot tego, co się z nimi dzieje było wręcz smutne.
Ona z całą pewnością nie była w stanie myśleć teraz o niczym innym. Zwłaszcza, jak przeniósł się na jej szyję i obojczyk. W takich momentach mogła dziękować losowi za takie włosy. Jej ciemne kłaki potrafiły idealnie zamaskować te znaki na ciele, kiedy zostawiało się je rozpuszczone, więc nie musiała martwić się podkładami czy bawić w zakrywanie szyi chustkami. To wyglądałoby znacznie bardziej podejrzanie, niż ta jej naturalna szopa przerzucona częściowo na ramiona.
Do rzeczywistości zaczęła powracać dopiero wtedy, gdy jego usta zaczęły wędrować zdecydowanie za nisko, co dało jej do zrozumienia, na jaki pomysł móc wpaść rudzielec.
I znowu się zaczyna... Przynajmniej jest trzeźwy... nie licząc hormonów.
Szarpnęła go za kurtkę do góry gdy tylko zaczął podnosić jej bluzkę i próbować przenieść się na brzuch.
- W tym momencie przesadzasz. - Spojrzała mu w oczy wyraźnie otrzeźwiona, ale nie zła. W końcu nie wiedział, na ile może sobie pozwolić.
- Lubię się z tobą całować, ale do moich spodni się nie dobieraj, skoro nadal masz status "kumpla". - Nie zdecydowanie nie żartowała i nie zamierzała w tej kwestii ustąpić.
On może i miał swoją burzę hormonów od dawna, był facetem i już się tym interesował, ale kurna, ta dziewczyna dopiero kilka tygodni temu zdała sobie sprawę z tego, że nie jest kompletnie aseksualna i jakikolwiek dotyk może być przyjemny. On w tej kwestii zdecydowanie za wiele od niej teraz wymagał. Panienka z dobrego domu choćby jak nie zdała się na własne zdanie zamiast na wychowanie, nie zamierzała oddać się ot tak w losowym miejscu z facetem, z którym nie wiadomo było nawet, co tak właściwie ją łączy.
Aż ciężko jej było zrozumieć, dlaczego niby niektóre kobiety mogą w takich momentach myśleć o zakupach czy jutrzejszym obiedzie. Takie odcinanie się ot tego, co się z nimi dzieje było wręcz smutne.
Ona z całą pewnością nie była w stanie myśleć teraz o niczym innym. Zwłaszcza, jak przeniósł się na jej szyję i obojczyk. W takich momentach mogła dziękować losowi za takie włosy. Jej ciemne kłaki potrafiły idealnie zamaskować te znaki na ciele, kiedy zostawiało się je rozpuszczone, więc nie musiała martwić się podkładami czy bawić w zakrywanie szyi chustkami. To wyglądałoby znacznie bardziej podejrzanie, niż ta jej naturalna szopa przerzucona częściowo na ramiona.
Do rzeczywistości zaczęła powracać dopiero wtedy, gdy jego usta zaczęły wędrować zdecydowanie za nisko, co dało jej do zrozumienia, na jaki pomysł móc wpaść rudzielec.
I znowu się zaczyna... Przynajmniej jest trzeźwy... nie licząc hormonów.
Szarpnęła go za kurtkę do góry gdy tylko zaczął podnosić jej bluzkę i próbować przenieść się na brzuch.
- W tym momencie przesadzasz. - Spojrzała mu w oczy wyraźnie otrzeźwiona, ale nie zła. W końcu nie wiedział, na ile może sobie pozwolić.
- Lubię się z tobą całować, ale do moich spodni się nie dobieraj, skoro nadal masz status "kumpla". - Nie zdecydowanie nie żartowała i nie zamierzała w tej kwestii ustąpić.
On może i miał swoją burzę hormonów od dawna, był facetem i już się tym interesował, ale kurna, ta dziewczyna dopiero kilka tygodni temu zdała sobie sprawę z tego, że nie jest kompletnie aseksualna i jakikolwiek dotyk może być przyjemny. On w tej kwestii zdecydowanie za wiele od niej teraz wymagał. Panienka z dobrego domu choćby jak nie zdała się na własne zdanie zamiast na wychowanie, nie zamierzała oddać się ot tak w losowym miejscu z facetem, z którym nie wiadomo było nawet, co tak właściwie ją łączy.
- Ale z was urocza para.
Viera widziała całe zajście od samego początku. Tak się składało, że po swojemu siedziała koło kolumny tarasu, przyglądając się gwiazdom i rozmyślając, czy aby jej obrazy są wystarczająco autentyczne. Nie planowała naruszać prywatności Natalie i Remiego, początkowo chciała zupełnie się wycofać, ale powstrzymała ją jedna rzecz.
Mimo całego swojego bujania w obłokach Verity nie była głupia. Jakkolwiek romantycznie i lekko nie podchodziłaby do własnych miłostek, młoda artystka wcale nie uważała, że Darkówna powinna postępować tak samo. Nie chodziło o jakaś hipokryzje czy coś w tym stylu. Ruda po prostu zdawała sobie sprawę z różnic w ich charakterach i instynktownie czuła, że dla jej ukochanego Fiołka jeszcze jest na to wszystko za wcześnie. W końcu były jak siostry, prawda?
- Przykro mi, że przerywam, ale w jadalni pracuje mama. Jest w artystycznym transie planowania ogrodu i gdyby przyszło jej na myśl wyjrzeć przez okno na korelacje nieba z tymi jej kwiatkami, to mogłaby was zobaczyć i zupełnie zmienić ścieżki artystycznego wyrazu. Ona już taka jest, zewnętrzne bodźce strasznie na nią wpływają...
Viera widziała całe zajście od samego początku. Tak się składało, że po swojemu siedziała koło kolumny tarasu, przyglądając się gwiazdom i rozmyślając, czy aby jej obrazy są wystarczająco autentyczne. Nie planowała naruszać prywatności Natalie i Remiego, początkowo chciała zupełnie się wycofać, ale powstrzymała ją jedna rzecz.
Mimo całego swojego bujania w obłokach Verity nie była głupia. Jakkolwiek romantycznie i lekko nie podchodziłaby do własnych miłostek, młoda artystka wcale nie uważała, że Darkówna powinna postępować tak samo. Nie chodziło o jakaś hipokryzje czy coś w tym stylu. Ruda po prostu zdawała sobie sprawę z różnic w ich charakterach i instynktownie czuła, że dla jej ukochanego Fiołka jeszcze jest na to wszystko za wcześnie. W końcu były jak siostry, prawda?
- Przykro mi, że przerywam, ale w jadalni pracuje mama. Jest w artystycznym transie planowania ogrodu i gdyby przyszło jej na myśl wyjrzeć przez okno na korelacje nieba z tymi jej kwiatkami, to mogłaby was zobaczyć i zupełnie zmienić ścieżki artystycznego wyrazu. Ona już taka jest, zewnętrzne bodźce strasznie na nią wpływają...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach