Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Park Stanley
Pią Wrz 11, 2015 9:22 pm
First topic message reminder :

Największy w całym Vancouver park, uznawany również jako pierwszy oficjalnie "założony" teren zielony tego typu, mający już ponad dobrych sto dwadzieścia pięć lat. Liczy sobie przestrzeń aż czterystu hektarów czystej zieleni, widoków na wody, góry i piękne kanadyjskie niebo, co nadało temu miejscu miano "lasów deszczowych Zachodniego Wybrzeża". Park zdobią także drewniane totemy, a doskonałą atrakcją turystyczną, notującą się także w spisach jako perfidni złodzieje, są zamieszkujące pobliskie krzaki szopy. Nie brak tu również miniaturowych kolejek, kortu tenisowego, pola piknikowego, ścieżki rowerowej czy niewielkiego parku wodnego i ogrodów. Właściwie, tego nie można nawet uznać za zwykły, urokliwy park z ławeczkami - jest to nie tylko strefa wypoczynku, ale i rozrywki, a także dom dla wielu dzikich zwierząt. Niczym niespotykanym nie są tu nietoperze i bieliki amerykańskie, a wedle informacji turystycznej - gdzieś nieopodal gnieździ się nawet rodzina kojotów. Nie wspominając już o przewijających się od czasu do czasu młodych fokach poszukujących jedzenia.

W parku znajduje się specjalna strefa, w której właściciele swoich psich pupili mogą bez problemu odpiąć ich smycz.

Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Wto Lut 06, 2018 6:15 pm
Przestąpił z nogi na nogę słuchając odpowiedzi Sheridan i kiwnął głową. Sam pewnie nie posunąłby się do tego, by faktycznie sprawdzać podany mu numer, chyba że chciałby w ten sposób wysłać sygnał, ułatwiając zapisanie drugiej osobie jego własnego telefonu. Prawda była jednak taka, że w momencie gdy dziewczyna wspomniała o pizzy z ananasem, zaburczało mu w brzuchu. W dodatku - niestety - wcale nie tak cicho jak by tego oczekiwał. Zaczerwienił się wyraźnie zażenowany i odwrócił wzrok w bok, kładąc dłonie na swoim brzuchu.
Przepraszam, nie zdążyłem zjeść śniadania — mruknął nieco niewyraźnie, z jakiegoś powodu czując potrzebę wytłumaczenia się przed blondynką, choć zapewne w towarzystwie każdej innej osoby, zwyczajnie zignorowałby całe zajście udając że nigdy się nie wydarzyło. Zaraz wrócił jednak spojrzeniem do Sheridan, wiedząc że jeśli nie będzie patrzył na nią wyjątkowo uważnie, sytuacja może się zrobić jeszcze bardziej niezręczna.
"Przeziębiłeś się?"
Nie. To sierść — odpowiedział krótko, kręcąc na boki głową, zupełnie jakby chciał tym samym przekazać, że to nic takiego. W końcu wychodząc na dwór i znajdując się pomiędzy futrzakami, tak czy inaczej narażał się na ataki alergii. Całe szczęście na świeżym powietrzu były one niezwykle rzadkie i raczej nie zapowiadało się na to, by nagle miał dostać kilkukrotnego ataku kichania czy męczyć się z zaczerwienionymi oczami.
Sam nie wiem... nie jestem najlepszym kompanem do rozmowy — wymamrotał szurając butem po ziemi. Z jakiegoś powodu sylwetka dziewczyny nieco go onieśmielała. Choć z drugiej strony większość dziewczyn działała na niego w ten sposób. Bez wątpienia nie pomagał tu fakt, że Sheridan była od niego odrobinę wyższa, miała wielkiego - jego zdaniem - psa i zyskiwała ostatnimi czasy niesamowity rozgłos w mieście. Czuł się zwyczajnie nie na miejscu. W końcu dlaczego ktoś taki jak ona miałby zadawać się ze zwykłym kujonem z Riverdale, który nie miał całym sobą nic do zaoferowania? Chyba że potrzebowała korków z matematyki, a patrząc na ścieżkę kariery jaką obrała - szczerze wątpił, by całki jakkolwiek jej się w tym momencie przydały.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Sob Lut 10, 2018 3:50 pm
Zamrugała powiekami, gdy rozległo się to głośne burczenie. No cóż, przez kilka sekund miała wręcz wrażenie, że zbierało się na burzę i usłyszała jakiś odległy grzmot, ale... nie zauważyła, żeby chmury jakoś to zapowiadały. Dopiero wtedy odezwał się Leistershire, a blondynka wydała z siebie parsknięcie. Pokręciła głową na jego słowa, jakby miało to oznaczać tyle co: "nic się nie stało", ale i tak wydawało jej się to arcyzabawne.
- Wiesz, powinieneś był jednak coś zjeść - to już dodała poważniej, westchnąwszy ciężko, jakby Liam był jakimś niesfornym dzieciakiem, które trzeba uczyć, że bycie niejadkiem nie popłaca.
Sierść. Podrapała się po głowie w zastanowieniu i zerknęła na Trevora, który cofnął się o jeszcze jeden krok. Po prawdzie pewnie na zewnątrz to wszystko nie miało aż takiego natężenia, ale i tak chłopak otrzymał ciche przeprosiny od właścicielki psa. Mimo wszystko nie chciała jakkolwiek szkodzić samopoczuciu Liama. Choć nigdy nawet nie była w stanie stwierdzić, jakie ono w ogóle było, przez całą ich szkolną znajomość.
- Cóż, jak wolisz - skwitowała jego wypowiedź, wzruszając barkami. Nie było to jednak ani przesycone wyrzutem, ani jakąś błagalną nutą, ani też faktyczną obojętnością. Powiedziała to pogodnie, cały czas się uśmiechając, bo sama wiedziała, że zaraz coś do tego doda. - Z drugiej strony, miałam właśnie robić jakiś lunch, więc mógłbyś chociaż napełnić u mnie żołądek.
Proszę państwa, czy to była czysta i jawna próba przekupstwa? Otóż nie. Jeśli powie, że naprawdę podziękuje, to przecież nie będzie go ciągała za ucho do domu, szczególnie, że miała tam trochę większy zwierzyniec niż tu na dworze. Właśnie, może wypadałoby o tym wspomnieć...
- Tylko... mam jeszcze dwa koty, więc jeśli jesteś uczulony, to wolę cię faktycznie uprzedzić.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Park Stanley
Pią Mar 09, 2018 7:48 pm
Zapewne faktycznie powinien. Mimo to zwyczajnie o tym zapomniał. Ostatnimi czasy zdawał się przywiązywać uwagę do coraz mniejszej ilości rzeczy, zwłaszcza gdy w grę wchodziło dbanie o samego siebie. W nieco robotyczny sposób pokiwał głową przyznając jej rację. Ciężko było jednak stwierdzić po jego absolutnym braku mimiki czy zamierzał cokolwiek z tym zrobić. Równie dobrze mógłby nie jeść przez kolejne trzy dni. Prawda była jednak taka, że po utracie współlokatora ponownie wrócił do domu, a jego rodzina czuwała nad nim nieustannie przypominając sobie gdy sytuacja robiła się na swój sposób niebezpieczna.
Słowo lunch wystarczyło jednak, by ponownie zaburczało mu w brzuchu. Zarumienił się, lecz nawet to nie sprawiło że opuścił głowę. Sheridan była jedną z tych osób, które zawsze zdawały się promieniować ciepłem i chęcią pomocy. Choć w tym jednym przypadku nie chciał odcinać całkowicie możliwości komunikacji, nawet jeśli ich relacja była niezwykle powierzchowna.
Zawahał się.
Nie spędzał czasu z innymi od dawna, o chodzeniu do ich domów nie wspominając. Normalnie już dawno by odmówił i po prostu poszedł w swoją stronę, ale w tym wypadku był rozdarty.
"Mam jeszcze dwa koty."
Wyprostował się nieznacznie ożywiony. Mimo jego alergii, Liam uwielbiał zwierzęta, a koty bez wątpienia należały do jego ulubionych.
Ja... jeśli ci to nie przeszkadza. Muszę tylko zajść do apteki — drugie zdanie wypowiedział nieco przyciszonym tonem, wyraźnie się zastanawiając. Nawet nie próbował się łudzić, że wytrzyma bez żadnych objawów zamknięty w mieszkaniu z kilkoma zwierzętami bez odpowiedniego wspomagacza. Jeśli jednak kupi te same tabletki co zawsze, powinno się skończyć wyłącznie na katarze i lekko zaczerwienionych oczach.
Nawet jeśli miał ochotę zapytać jeszcze dwa razy czy jest pewna, że chce go do siebie zaprosić, żadne słowo nie opuściło jego ust.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Pon Mar 12, 2018 7:35 pm
Oho, zareagował na koty. Czyli albo jeszcze bardziej go to obrzydziło, albo faktycznie coś mu mówiło, że ta wycieczka może nie być aż taka zła jak mu się mogło wydawać.
- Raczej jeśli tobie nie przeszkadza ten zwierzyniec. Ja bardzo chętnie ugoszczę kogoś i uraczę herbatą - odparła bez zająknięcia. Wzruszając przy okazji barkami. Miałoby jej przeszkadzać towarzystwo kogoś tak spokojnego jak Leistershire? Szczególnie, że uruchamiała się w niej już wewnętrzna Matka Sheresa z Alaski, która czuła niepowstrzymaną potrzebę napełnienia brzucha młodzieńca. I musiał iść do apteki, co prawie umknęło z jej głowy już po kilku sekundach. Ale nie pozwoliła tej informacji tak do końca zniknąć w odmętach czarnej dziury. - No, to idziemy - oznajmiła po chwili ciszy i ruszyła. Pomyślała nawet na moment o pochwyceniu nadgarstka chłopaka w uścisk swojej dłoni, ale jakoś tak... sądziła, że jednak nie wypadało się mu tak fizycznie narzucać, szczególnie że był mimo wszystko introwertykiem.

zt + Liamek -> TU
Damien Allen
Damien Allen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 10:36 am
Muzyka była dobra.
Odgradzała od rzeczywistości, pozwalała zapomnieć o innych ludziach dookoła, dawała poczucie intymności — słuchawki miały jeszcze dodatkową funkcję. Pozwalały na bezkarne ignorowanie wszelkich istot żywych, którym zamarzyłoby się zaczepianie biednego Damiena. Mógł nie usłyszeć. To się zdarzało, prawda?
Na pewno znacznie częściej, niż ochoty u niego na rozmowy z obcymi.
Trzymał psa na smyczy. Sporawe bydle, wściekle czarne, o wyglądzie owczarka niemieckiego. Śledził go wzrokiem, pilnując, by przypadkiem nie zaczął niepokoić przechodniów czy innych zwierząt. Był towarzyski, nachodziły go podobne ciągoty dość często.
Mniejsza. Maszerowali sobie we dwóch, słońce świeciło, było całkiem przyjemnie i ciepło. A z naprzeciwka szedł pewien bardzo znajomy husky. Problem polegał na tym, że Damien niekoniecznie wówczas zwrócił na to uwagę.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 10:46 am
Głowa dalej ją napierdalała, ale z psem wyjść trzeba było. :/
Lubiła rozmawiać z innymi właścicielami, choćby tylko po to, żeby pogłaskać ich pupili. Przecież nie było nic lepszego niż pieszczenie obcych czworonogów w parku i pozwalanie Trevorowi się trochę socjalizować. No, pomijając, że ten okaz był akurat nieco bardziej introwertyczny. Niechętnie obwąchiwał cudze tyłki i nigdy nie chciało mu się bawić z kimkolwiek innym niż kotami dzielącymi z nim dach nad głową.
Tylko że ten konkretny czarnuch wydał mu się dziwnie znajomy. Husky przestąpił z łapy na łapę i zamachnął się głową, by trącić Sheridan nosem, a następnie wlepił bystre spojrzenie lodowatych oczu w obiekt jego zainteresowania. Nie dało się odmówić takiej sugestii - przecież coś musiało być na rzeczy, skoro chciał tam podejść - więc Paige z automatu ruszyła w kierunku mężczyzny prowadzącego intrygującego psa na smyczy. Zastąpiła im trochę drogę i uśmiechnęła się ciepło. Zauważyła kabel słuchawek, więc zanim cokolwiek powiedziała, grzecznie zaczekała, aż młodzieniec wyjmie je z uszu.
- Przepraszam, mój pies jakoś nigdy nie interesuje się innymi psami, ale jakoś do pańskiego chciał podejść - podrapała się po karku w lekkim zażenowaniu. No mimo wszystko to usprawiedliwienie było strasznie głupie. - Będzie problem, jeśli go pogłaszczę? Jak się wabi?
Damien Allen
Damien Allen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 10:59 am
Skończył pracę stosunkowo szybko i niemal od razu po powrocie do domu złapał za smycz, co było zaproszeniem. Nie musiał niczego mówić. To było już jak odruch Pawłowa.
Nigdy nie rozmawiał z ludźmi w czasie spacerów — oczywiście pomijając wszelkich znajomych z sieci, z którymi wymieniał wiadomości. Komunikacja werbalna w jego przypadku była bardzo sporadyczna, zazwyczaj wtedy, gdy nie miał większego wyboru w tej kwestii. Jak choćby teraz.
Szedł spokojnie, bokiem ścieżki, nikogo nie prowkował. Tak przynajmniej mu się wydawało przez ten cały czas. Muzyka dudniła w uszach, wiatr delikatnie szarpał materiał bluzy.
I wtedy Texas podniósł wyżej głowę, zamerdał ogonem i poruszył uszami. To skutkowało tym, że i jego właściciel przeniósł spojrzenie na obiekt, który zaintrygował psa i zmusił do zatrzymania. Pies. Husky. Całkiem przystojnej urody, a jakże. Ale wypadałoby podnieść nieco wzrok i jednak zaszczycić spojrzeniem osobę na drugim końcu smyczy. I to zrobił, jednocześnie podnosząc dłoń, aby szarpnąć za kabel słuchawek. Wypadły i zakołysały się na jego piersi.
No cóż no. Dziewczyna. Kobieta. Jasnowłosa, jasnooka. Nie kontemplował nad walorami jej urody, bo przecież i tak zaraz miał sobie zwyczajnie pójść dalej. Pewnie chciała zapytać o godzinę czy jakąś pierdołę...
Poczekał. I się nie mylił, no pierdoła. Wymówki nie uznał za głupią, używał znacznie gorszych, gdy wykręcał się od spotkań z ludźmi. Dlatego wzruszył ramionami i powiedział tylko jedno słowo.
Texas.
Jak najmniej słów. Zawsze. Do tego jak najkrótsze. Przecież nie chciał kaleczyć uszu innych swoim akcentem. Pomijając już to, że sam go... nie lubił. Za bardzo.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 11:13 am
No i słuchawki wyleciały, chłopak jej odpowiedział. Zdawkowo bo zdawkowo, ale jednak. Przycupnęła przed psiskiem i przyjrzała mu się dokładnie, kiedy podsunęła mu dłoń pod nos, żeby spokojnie mógł ją powąchać. Dopiero wtedy przystąpiła do jakiegokolwiek głaskania i miziania. Zero napastowania psa bez jego zgody. Jeszcze by ją zeżarł czy coś.
I wtedy właśnie zmarszczyła brwi. Pies. Kolor smoły, wielki kawał węgla, dziad. W dodatku o imieniu Texas. Pod opieką młodego mężczyzny, od którego trochę waliło olejem i jedzeniem. Uśmiechnęła się pod nosem. To mógł być jej szczęśliwy dzień, jeżeli chodziło o wpadanie na losowe persony.
- Zabawna sprawa - oznajmiła wreszcie - bo jeden z moich znajomych ma dokładnie tak samo wyglądającego psa o tym samym imieniu.
Tylko że jeszcze nigdy tego chłopa nie widziała, więc nie była w stanie powiedzieć czy to on, czy też nie. Pewnie dlatego wolała zbadać reakcję, a dopiero potem pytać: "ej, ziom, czy ty to Damianek?".
Damien Allen
Damien Allen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 12:05 pm
Przyglądał się procedurze zapoznania się bez słowa. Dziewczyna została bezpardonowo zaakceptowana przez czarną bestię, jej zapach został zarejestrowany i wrzucony do szuflady z podpisem "przyjaciel". I się jeszcze, wariat, zaczął cieszyć podwójnie, gdy uraczyła go mizianiem i głaskaniem. Może i był całkiem duży. Może i wyglądał całkiem groźnie i poważnie. Ale był przy okazji potwornym pieszczochem. Raz pogłaskany nie chciał się odczepić, wciskał pysk pod ręce, łeb pod pachy, ładował się na kolana, zapominając, że nie jest już malutki i słodki, że waży kilkakrotnie więcej. Zdarza się.
- Nie jesteś wyjątkowy, Texas - oznajmił zamiast tego. Dosyć cicho, powoli, starając się akcentować wszystko bardziej... Po angielsku. Nie wyszło. Łatwiej było to powiedzieć, gdy faktycznie zwrócił się teoretycznie do psa. Ostatecznie mówienie do niego było rzeczą codzienną, bezproblemową. Natomiast wydawanie się w dyskusję z obcą osoba było zdecydowanie czymś, co mogło wywoływać u niego pewien dyskomfort psychiczny. Nie bez powodu znajomych miał tylko w sieci.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 1:16 pm
W pewnym momencie zabrała jedną z rąk z łba tego na pozór obcego psa i przeniosła ją na swojego czarno białego kompana. Mimo wszystko nie chciała, żeby Trevor poczuł się jakkolwiek zazdrosny czy pominięty, no i zwyczajnie chciała miziać dwie słodyczki naraz. Tak czy siak, w końcu musiała przestać, a następne słowa "nieznajomego" stworzyły jej ku temu idealną okazję. Parsknęła głośno, ostatni raz smyrając psy pod bródkami.
- Ja myślę, że jest wyjątkowy. Jego właściciel to za to paskudny kłamca - roześmiała się na własną wypowiedź, podnosząc się już z kolan i otrzepując je z ewentualnej ziemi. - Chyba że urosłeś nagle pół metra i wyregulowałeś monobrew, Damien. A może imię też było fałszywe? - to nie tak, że to powinno brzmieć, jakby była zła, ale powinno. A nie brzmiało. Chciało jej się rżeć jak starej kobyle, bo przecież po w zasadzie latach jego unikania jakichkolwiek okazji do spotkań z nią wpadli na siebie i zdradził go jego pies. Jego dziecko i najlepszy ziomek. Cóż za idiotyczny zbieg okoliczności.
Damien Allen
Damien Allen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 1:44 pm
Nie poznał Trevora. Mimo że jego zdjęcia miał na swoim własnym telefonie i mimo że były mu wysyłane niemalże codziennie - czasami następowała kilkudniowa przerwa między dostawami. Damien nie wpadł na to, że może natknąć się na Sheridan w czasie tak trywialnej czynności jak spacer z psem. Przecież był w tym parku praktycznie każdego dnia. Czasami wybierał dłuższą trasę, lecz jej szlak i tak przebiegał tutejszymi alejkami.
Zmarszczył brwi, patrząc na dziewczynę z kompletnym niezrozumieniem. Był kłamcą? Niby dlaczego? Kiedykolwiek z nią rozmawiał? Przyglądał jej się nadal, gdy się podnosiła, z twarzą wciąż zasnutą maską zaskoczenia.
Padło kolejne zdanie, które przez kilka długich sekund niczego mu nie powiedziało - oprócz tego, że dziewczyna go najwyraźniej skądś zna. Cały sens dotarł po chwili. Wątki połączyły się same i wówczas z jego mimiki można było odczytać zrozumienie.
Przypomniał sobie, komu kilka godzin wcześniej pisał, że ma metr czterdzieści i monobrew. Zamrugał kilka razy i dosłownie na krótką sekundę odwrócił wzrok.
Złapany. ­Ale nie była na niego zła. Bardziej wyglądała na kogoś, kto jest cal od wybuchnięcia śmiechem.
- To się zdarza - oznajmił na pierwszy ogień. Powoli. Nadal. Poczuł w środku tę obrzydliwą pustkę, która blokowała przed rozmową z innymi. Ogarnij się. Przecież się znacie. Odkaszlnął. Nie widział sensu w struganiu głupa i udawaniu, że nie wie, o co chodzi. Zresztą... może to go nie zabije? - Prawdziwe. Cześć, Sheri... dan. - Chciał zdrobnić, ale coś go powstrzymało i kazało dodać dalszą część. Stary, naprawdę, musisz się ogarnąć. - Więc... to jest Trevor?
Durne pytanie. Ale, chyba żeby samemu sobie pomóc i nie pokazać się jako kompletna sierota - a czuł się w tamtym konkretnym momencie jak skończony idiota - przyklęknął na jedno kolano, żeby podsunąć szanownemu Trevorowi swoją dłoń, zanim go pogłaskał i poklepał po głowie.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 2:28 pm
Zdarzało mu się kłamać czy ludziom zdarzało się rosnąć nagle pół metra? Uniosła jedną z brwi, ale nie zamierzała tego dalej komentować. Nie udawał przed nią, że jest kimś innym, ani też się nie pomyliła, więc jakoś tak nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Słodkiego, ciepłego, bo przecież koleś, z którym dzieliła tyle zainteresowań, nagle się pojawił. Dobry ziomek Damien. Nawet postanowiła posunąć się do takiego szaleństwa, żeby zarzucić mu łapy na kark i szybciutko go przytulić. Bardzo szybciutko, bo cholera wiedziała czy ktoś, kto się tu ewentualnie kręcił, jej nie znał. Potem byłoby sranie w banie, że Sheridan Paige ma jakiś romans czy inne gówno. To był jeden z minusów zyskiwanej przez nią popularności. Ciężkie westchnienie było tu wskazane, ale jakoś nie wydostało się nigdy na światło dzienne.
"Więc... to jest Trevor?"
- Dokładnie. Trevor, przywitaj się grzecznie - klepnęła zwierzaka w kark, na co ten podniósł się do pozycji stojącej i zaczął przebierać łapami w miejscu, nim podsunął łeb prosto pod rękę Damiena, nawet jej jakoś specjalnie nie wąchając. Przynajmniej nie tak, żeby mężczyzna zauważył. Miał być grzeczny to był. Zresztą, facet go poznawał, Sheridan nie widziała w nim zagrożenia, więc nie musiał być w jego obecności AŻ TAK czujny.
- Więc, skoro już się widzimy, to przestaniesz siedzieć w tej swojej skorupie? - zagadnęła beztrosko, bo przecież w sumie to... no, miała rację? Mógłby się ogarnąć. - Na przykład możemy się gdzieś przejść, co? :U
Damien Allen
Damien Allen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 2:49 pm
To było oczywiste, że ludziom zdarzało się tak nagle - ni z tego, ni z owego - podskoczyć w górę o dobre pół metra. Z pewnością. Medycyna na pewno widziała już podobne przypadki. Niemniej temat został zakończony, więc nie musiał zapewniać Sheridan, że w istocie, na pewno tak było.
Poniosło ją szaleństwo, gdy tak beztrosko zarzuciła mu ręce na szyje i się przytuliła. To było takie... niecodzienne. Przecież w powszednie dni nie wchodził w interakcje z ludźmi - pomijając wymianę uprzejmości w sklepach czy w pracy - a co tutaj mówić no... o takiej na przykład Sheridan. Osobie z najgłębszych czeluści internetu, kimś, kto właściwie do tej pory istniał dla niego tylko i wyłącznie wirtualnie. A teraz stała tutaj przed nim z Trevorem na smyczy. I uśmiechem na twarzy.
Niemniej nie zdążył zareagować, bo zaraz od niego odskoczyła. Cóż. Zresztą, sam i tak zajął się teraz psiskiem, które właściwie samo pchało mu się do głaskania. Ku, oczywiście, zazdrości tego drugiego, bo i Texas zaraz wepchnął mu pysk pod pachę drugiej ręki, domagając się tym samym czułości większych i mniejszych.
... przestaniesz siedzieć w swojej skorupie?
Odkaszlnął. Mógłby się ogarnąć. Powinien. Właściwie byłoby całkiem okej, tylko że... no dlaczego nigdy nie skusił się na spotkanie z ludźmi, z którymi dobrze rozmawiało mu się w sieci? Był przekonany, że na żywo rozmowa już wcale nie będzie taka łatwa. I najważniejsze było chyba to, że w czasie wirtualnych rozmów miał chwilę, by się zastanowić, co napisać. Tutaj... no brak. A brak wprawy w rozmowach bezpośrednich jednak robił swoje.
- Możemy. Skoro już... na siebie wpadliśmy - poklepał i jednego, i drugiego psa po głowie po raz ostatni. Podniósł się, wyprostował. I wypalił. - Wiedziałem, że mnie jednak śledzisz.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 3:14 pm
Skoro już go dopadła, to nie miała zamiaru mu odpuszczać wyjścia ani kontynuowania tej znajomości także w realnym świecie. Zero szans na uwolnienie się. Stąd to ciepłe powitanie, natychmiastowa sugestia przejścia się w jakąś przyjemniejszą miejscówkę, pieprzenie o skorupach i wyjściu z nich. Chciała, żeby się otworzył, skoro już nadarzyła się okazja do zresocjalizowania tego chorego zjeba. Słodki chłopiec, miły chłopiec, bubaśny ziomek. No szkoda było marnować.
Śledzenie śledzeniem, ale jego akcent był... co najmniej intrygujący. Wsłuchała się w jego słowa z taką uwagą, że właściwie prawie na niego wlazła, tak się do niego przysunęła. Bądź co bądź, w pojedynczych słówkach nie dało się tego aż tak wychwycić, ale kiedy nagle zaczął wypowiadać pełne zdania, nie mogła się pozbyć wrażenia, że koleś brzmiał bardzo wyspiarsko.
- Podoba mi się jak mówisz. Tak specyficznie - kompletnie inny temat, ale musiała o tym napomknąć, skoro ta myśl błysnęła już jakoś w jej głowie. To wyglądało trochę, jakby unikała kwestii śledzenia go, ale przecież doskonale wiedział, że żart ten nadal żartem pozostawał. - Mhm. Jak wrócisz do domu, to pamiętaj o zdjęciu kamer w kiblu, żebym przypadkiem nie zobaczyła jakie jeszcze masz żałosne gry. Kawiarnia? SubWay? Gdzie chcesz iść?
Ej, ale weź mu może daj nadążyć za tematem.
Damien Allen
Damien Allen
Fresh Blood Lost in the City
Re: Park Stanley
Sob Kwi 21, 2018 4:00 pm
Było już za późno, lecz Damien nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie miał pojęcia, jakie chory obrazy powiła ułańska fantazja Sheridan i że dotyczy to niesamowitego planu wyjścia-d-na-ludzi. Choć w jego wypadku należało raczej użyć sformułowania 'do ludzi', na tym polegał jego problem ze światem.
Zauważył, jak ta obłąkana istota się do niego przysuwa, więc robił jedyną słuszną rzecz w tamtym momencie - nie, nie odsuwał się, lecz prostował coraz bardziej, aż ostatecznie odchylił się z lekka do tyłu. Czuł się trochę jak obiekt w muzeum, któremu należy się dobrze przyglądać, aby dostrzec wszystkie szczegóły. Odchrząknął i delikatnie uniósł do góry jedną brew. Lewą w gwoli ścisłości.
Podobał jej się ten akcent? TEN akcent? Który częściowo upośledzał komunikację i z którego winy tak na dobrą sprawę zaprzestał prób nawiązania łączności werbalnej ze światem zewnętrznym?
- Szkocki akcent - mruknął nieco ciszej, łypiąc przy okazji gdzieś w bok. Na dosłownie chwilę, jakby w tamtym momencie puścił swojej ojczyźnie mordercze spojrzenie i chciał, aby rzeczone ominęło Sheridan. I wiedział, że to był zwyczajny żart, pewnie dlatego się go uczepił, szukając dla samego siebie pewnej drogi prowadzenia dalszej rozmowy. Choć nie pozwoliła mu się odnieść do innych żenujących gier, nie dała mu czasu, tylko przeskoczyła do czegoś innego. Dokąd by chciał iść? Jego spojrzenie w pierwszej kolejności powędrowało najpierw na jego własne czarne psisko, następnie na Trevora, by ostatecznie powrócić do Sher. - Gdzieś, gdzie będą mogli wejść. Albo gdzie będzie miejsce dla takich dwóch - po czym wskazał szanownych gentlemanów głową.
Był pod niemałym wrażeniem, że powiedział dwa zdania. Ba, że zbudował tak długą wypowiedź i udało mu się ją z siebie wyrzucić. Początkowy stres osłabł i... no i było mu łatwiej. Może dlatego, że zaczynała docierać do niego myśl, że faktycznie stoi przed nim Sheridan. Ta Sheridan, z którą wymienił już tysiące wiadomości, która nie była tak do końca obca. Po prostu się nie widywali. Ta myśl sprawiała, że zyskiwał coś w rodzaju swobody wypowiedzi.
Tyle że, choć nie wiedział dlaczego, myślał, że wygląda kompletnie inaczej. Tak jakoś... gorzej? Tak, to dobre słowo. Bezapelacyjnie myślał, że jest brzydka. Co z drugiej strony w niczym mu nie przeszkadzało, uważał ją za naprawdę świetną osobę i, no cóż, była dla niego czymś w rodzaju... crasha. Takiego internetowego.
- Znasz jakieś miejsca w okolicy, mam nadzieję - oznajmił jeszcze. Poważnie, aż sam uznał za podejrzane, że było to tak dziwnie łatwe.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach