▲▼
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
First topic message reminder :
Największy w całym Vancouver park, uznawany również jako pierwszy oficjalnie "założony" teren zielony tego typu, mający już ponad dobrych sto dwadzieścia pięć lat. Liczy sobie przestrzeń aż czterystu hektarów czystej zieleni, widoków na wody, góry i piękne kanadyjskie niebo, co nadało temu miejscu miano "lasów deszczowych Zachodniego Wybrzeża". Park zdobią także drewniane totemy, a doskonałą atrakcją turystyczną, notującą się także w spisach jako perfidni złodzieje, są zamieszkujące pobliskie krzaki szopy. Nie brak tu również miniaturowych kolejek, kortu tenisowego, pola piknikowego, ścieżki rowerowej czy niewielkiego parku wodnego i ogrodów. Właściwie, tego nie można nawet uznać za zwykły, urokliwy park z ławeczkami - jest to nie tylko strefa wypoczynku, ale i rozrywki, a także dom dla wielu dzikich zwierząt. Niczym niespotykanym nie są tu nietoperze i bieliki amerykańskie, a wedle informacji turystycznej - gdzieś nieopodal gnieździ się nawet rodzina kojotów. Nie wspominając już o przewijających się od czasu do czasu młodych fokach poszukujących jedzenia.
W parku znajduje się specjalna strefa, w której właściciele swoich psich pupili mogą bez problemu odpiąć ich smycz.
W parku znajduje się specjalna strefa, w której właściciele swoich psich pupili mogą bez problemu odpiąć ich smycz.
Chcąc poobserwować piękne właścicielki rasowych psów, nie mógł nawet przypuszczać, że jedna z nich sama na niego PRAWIE wpadnie. Chwilowo zatopiony w otchłani fejsa, z dość niewyraźną miną śledził profil kobiety, która złożyła mu propozycję dołączenia do grona znajomych. Babeczka miała na oko jakieś cztery dyszki, dom porównywalny z pałacem i białego merola. Cóż mogła chcieć od młodego mężczyzny, który jeszcze nawet nie zaczął legalnej pracy zarobkowej? Możemy się wszyscy jedynie domyślać co nie zmienia faktu, że jej kandydatura do grona ziomków została odrzucona. Aż tak zdesperowany to on nie był, serio.
Nagły atak pośladków na ławkę odbił się jej wyraźnym skrzypnięciem i w sumie to byłoby na tyle. Żadnych złamań szczebli, ofiar w ludziach i innych nieszczęść. Chyba z tą tuszą nie było aż tak źle!
Mógłbym być bardziej zaskoczony gdyby upadek nastąpił metr dalej
Mówiąc to miał na myśli naturalnie swoje kolana. Hm, taki element chamskiego podrywu bez zobowiązań.
Żaden pan, Victor jestem.
Ostrożnie wyciągnął dłoń w stronę kobiety mając na uwadze jej obrońcę. Psy podchodzą różnie do macania swoich właścicieli. Jeśli zrobi się to z wyczuciem i powoli to istnieje duża szansa, że wyjdzie z tego rytuału w jednym kawałku.
Piękny pies pięknej właścicielki. Jak się zwie?
Dopiero teraz zrzucił z głowy kaptur, który zwykł nosić na ciemnej czuprynie. Wieczny nieład przeczesał jednym ruchem dłoni do tyłu.
Nagły atak pośladków na ławkę odbił się jej wyraźnym skrzypnięciem i w sumie to byłoby na tyle. Żadnych złamań szczebli, ofiar w ludziach i innych nieszczęść. Chyba z tą tuszą nie było aż tak źle!
Mógłbym być bardziej zaskoczony gdyby upadek nastąpił metr dalej
Mówiąc to miał na myśli naturalnie swoje kolana. Hm, taki element chamskiego podrywu bez zobowiązań.
Żaden pan, Victor jestem.
Ostrożnie wyciągnął dłoń w stronę kobiety mając na uwadze jej obrońcę. Psy podchodzą różnie do macania swoich właścicieli. Jeśli zrobi się to z wyczuciem i powoli to istnieje duża szansa, że wyjdzie z tego rytuału w jednym kawałku.
Piękny pies pięknej właścicielki. Jak się zwie?
Dopiero teraz zrzucił z głowy kaptur, który zwykł nosić na ciemnej czuprynie. Wieczny nieład przeczesał jednym ruchem dłoni do tyłu.
O nie. Trafiła na ten typ osoby, który już na wstępie rzuca śmieciowym podrywem. Skrzywiła się ostentacyjnie na parę sekund. Ale dobra, może nie było aż tak źle, może był tylko takim... komikiem, fanem jakiegoś dziwnego rodzaju komedii przejawiającego się heheszkowaniem sobie z podrywu.
- Sheridan. Paige - rzuciła nieco przyciszonym głosem, jakby ktoś miał zaraz usłyszeć jej nazwisko i się na nią rzucić o autograf. Co wcale nie było takie niecodzienne dla jej osoby, mimo wszystko była już aż nazbyt rozpoznawalna jak na jej gust. Najpopularniejsza dziesiątka miasta? No świetnie. Dłoni chłopakowi jednak nie podała, ale na swoje usprawiedliwienie wskazała podbródkiem siedzącego już przy nodze Sher i czujnie obserwującego wszystko Trevora. Nie ma kontaktu fizycznego z podejrzanymi facetami w kapturach, nununu. Przecież on już miał ochotę go zeżreć na śniadanie za samo bycie osobnikiem płci męskiej. A to, że jego pierwsze słowa skierowane do Sheridan wywołały u niej tak nieciekawą reakcję, tylko dokładały do ognia w psim serduszku. - A to jest Trevor. Jedyny słuszny facet na świecie - parsknęła rozbawiona, gładząc znowu łeb zwierzaka, który był wyraźnie bardzo kontent z takiego komentarza na jego temat. Czasem zdawać by się mogło, że znał aż za dużo słów. - Przy okazji straszny zazdrośnik.
- Sheridan. Paige - rzuciła nieco przyciszonym głosem, jakby ktoś miał zaraz usłyszeć jej nazwisko i się na nią rzucić o autograf. Co wcale nie było takie niecodzienne dla jej osoby, mimo wszystko była już aż nazbyt rozpoznawalna jak na jej gust. Najpopularniejsza dziesiątka miasta? No świetnie. Dłoni chłopakowi jednak nie podała, ale na swoje usprawiedliwienie wskazała podbródkiem siedzącego już przy nodze Sher i czujnie obserwującego wszystko Trevora. Nie ma kontaktu fizycznego z podejrzanymi facetami w kapturach, nununu. Przecież on już miał ochotę go zeżreć na śniadanie za samo bycie osobnikiem płci męskiej. A to, że jego pierwsze słowa skierowane do Sheridan wywołały u niej tak nieciekawą reakcję, tylko dokładały do ognia w psim serduszku. - A to jest Trevor. Jedyny słuszny facet na świecie - parsknęła rozbawiona, gładząc znowu łeb zwierzaka, który był wyraźnie bardzo kontent z takiego komentarza na jego temat. Czasem zdawać by się mogło, że znał aż za dużo słów. - Przy okazji straszny zazdrośnik.
Przy odrobinie dobrego humoru ze wszystkiego można się trochę ponabijać. Faktycznie ten kiepski tekst był raczej dla niego czymś zabawnym niż prawdziwą formułką na złapanie laski. Najlepsze w tym wszystkim było to, że osobiście znał kolesi rzucających podobnymi sformułowaniami na poważnie. Co gorsza po tej planecie kroczyły kobiety, które na to leciały. Można byłoby uczynić z tego test na inteligencję. Oczarowana czymś takim dama na żonę raczej nie mogła się nadawać. Ale! Przecież on wcale nie szukał żadnej żony! Od tego przykrego wydarzenia jakim jest ślub, dzieliły go lata świetlne. Przynajmniej tak teraz sądził.
Wyluzuj, to tylko głupi żart.
Opierając się wygodnie o ławkę zaczął ostrożnie i z wyczuciem oglądać blondi. Nie robił tego w sposób chamski. Były to raczej mimowolne spojrzenia. Takie jak przy każdej, zwykłej rozmowie.
Dlaczego szepczesz?
Zapytał również dość cicho i konspiracyjnie. Niewiedza na temat popularności siedzącej tuż obok persony wynikała z faktu, że jest nowy w mieście. Do tej pory nie był również wielkim fanem tv a dużego ekranu używał wyłącznie do grania na konsoli. Nawet jeśli blond piękność przewijała się w mediach, to młodemu najzwyczajniej ów fakt umknął. W tym wypadku pewnie jego pytanie w jakimś stopniu urazi celebrytkę. Przyzwyczajona do masy fanów i dużej rozpoznawalności, natrafiła na typa, który kompletnie nie wie kim ona jest. Shame on you.
Siemasz Trevor. Nie ładnie być zazdrośnikiem
Najwyraźniej jego instynkt przetrwania sprawił, że siedział tu teraz w jednym kawałku. Cofnięta w odpowiednim momencie dłoń nie zdarzyła wylądować w szczękach mechatej bestii. A kto wie jak mogłoby się to skończyć gdyby był nachalny?
Aż tak nasz gatunek zalazł Ci za skórę? To niedobrze.
Tak, tak, kobiety i mężczyźni są z dwóch, różnych planet. Tej tutaj płeć brzydka chyba dała nieźle popalić skoro w tak młodym wieku skreśliła połowę ludzkości oddając miejsce obok siebie w łóżku psu. Oczywiście nie mógł mieć nic do czworonoga ale przez tą miłość i przywiązanie jego pani szła niechybnie na zmarnowanie. Chyba, że tkwiła w toksycznym związku a bardziej od partnera kochała psa. No nieźle.
Wyluzuj, to tylko głupi żart.
Opierając się wygodnie o ławkę zaczął ostrożnie i z wyczuciem oglądać blondi. Nie robił tego w sposób chamski. Były to raczej mimowolne spojrzenia. Takie jak przy każdej, zwykłej rozmowie.
Dlaczego szepczesz?
Zapytał również dość cicho i konspiracyjnie. Niewiedza na temat popularności siedzącej tuż obok persony wynikała z faktu, że jest nowy w mieście. Do tej pory nie był również wielkim fanem tv a dużego ekranu używał wyłącznie do grania na konsoli. Nawet jeśli blond piękność przewijała się w mediach, to młodemu najzwyczajniej ów fakt umknął. W tym wypadku pewnie jego pytanie w jakimś stopniu urazi celebrytkę. Przyzwyczajona do masy fanów i dużej rozpoznawalności, natrafiła na typa, który kompletnie nie wie kim ona jest. Shame on you.
Siemasz Trevor. Nie ładnie być zazdrośnikiem
Najwyraźniej jego instynkt przetrwania sprawił, że siedział tu teraz w jednym kawałku. Cofnięta w odpowiednim momencie dłoń nie zdarzyła wylądować w szczękach mechatej bestii. A kto wie jak mogłoby się to skończyć gdyby był nachalny?
Aż tak nasz gatunek zalazł Ci za skórę? To niedobrze.
Tak, tak, kobiety i mężczyźni są z dwóch, różnych planet. Tej tutaj płeć brzydka chyba dała nieźle popalić skoro w tak młodym wieku skreśliła połowę ludzkości oddając miejsce obok siebie w łóżku psu. Oczywiście nie mógł mieć nic do czworonoga ale przez tą miłość i przywiązanie jego pani szła niechybnie na zmarnowanie. Chyba, że tkwiła w toksycznym związku a bardziej od partnera kochała psa. No nieźle.
Żartował. Świetnie. W takim razie nie miała się czym martwić. Odetchnęła z ulgą i, już bez słowa, uśmiechnęła się do chłopaka. Za to po jego kolejnym pytaniu rozpromieniła się. On jej nie poznawał. Nie poznawał. Jak dobrze, jezu, prawie dostała jakiejś socjofobii przez to wszystko.
- Bo jakbym krzyknęła, to zbiegliby się paparazzi, a... strasznie nie lubię całej tej atencji.
Wcale jej nie uraził. Wręcz przeciwnie - odczuła ulgę z faktu, że właśnie znalazł się ktoś, kto jej nie poznawał. Nie przewidziała, że jak zacznie robić karierę, to będzie też rozpoznawalna, a to serio przeszkadzało jej w codziennych czynnościach. Nawet próbując rozmawiać ze swoim nowym meksykańskim znajomym atakował ją jego kumpel Mark, który był dzikusem na jej punkcie. I jak tu żyć normalnie? Także wpadanie na nieprzejętych niczym ludzi było dla niej jak skarb.
Trevor spojrzał tylko na młodzieńca swoimi chłodnymi ślepiami. Jak na psa - niezwykle po ludzku przekazując nieznajomemu swoje zdanie na temat jego wypowiedzi tym jednym prostym rzuconym spojrzeniem. Naprawdę, każdy zrozumiałby przekaz pod tytułem: "spierdalaj" od tego czworonoga. No, chyba że kompletny idiota.
Paige za to roześmiała się na jego skwitowanie jej wypowiedzi. Machnęła dłonią i pokręciła przecząco głową.
- W żadnym wypadku, nikt mi za nią nie zalazł - oznajmiła na dobry początek. - Żartuję sobie tylko. Po prostu nie napatoczył się jeszcze żaden, który byłby od niego lepszy. Prawda, staruchu? - zapytała, na co odpowiedziało jej entuzjastyczne przebieranie łapami. Spojrzenie jasnowłosej ponownie wylądowało na Victorze. - Więc, panie żartowniś? Skąd ty się urwałeś, hm? Zazwyczaj kojarzę stałych bywalców każdego parku.
- Bo jakbym krzyknęła, to zbiegliby się paparazzi, a... strasznie nie lubię całej tej atencji.
Wcale jej nie uraził. Wręcz przeciwnie - odczuła ulgę z faktu, że właśnie znalazł się ktoś, kto jej nie poznawał. Nie przewidziała, że jak zacznie robić karierę, to będzie też rozpoznawalna, a to serio przeszkadzało jej w codziennych czynnościach. Nawet próbując rozmawiać ze swoim nowym meksykańskim znajomym atakował ją jego kumpel Mark, który był dzikusem na jej punkcie. I jak tu żyć normalnie? Także wpadanie na nieprzejętych niczym ludzi było dla niej jak skarb.
Trevor spojrzał tylko na młodzieńca swoimi chłodnymi ślepiami. Jak na psa - niezwykle po ludzku przekazując nieznajomemu swoje zdanie na temat jego wypowiedzi tym jednym prostym rzuconym spojrzeniem. Naprawdę, każdy zrozumiałby przekaz pod tytułem: "spierdalaj" od tego czworonoga. No, chyba że kompletny idiota.
Paige za to roześmiała się na jego skwitowanie jej wypowiedzi. Machnęła dłonią i pokręciła przecząco głową.
- W żadnym wypadku, nikt mi za nią nie zalazł - oznajmiła na dobry początek. - Żartuję sobie tylko. Po prostu nie napatoczył się jeszcze żaden, który byłby od niego lepszy. Prawda, staruchu? - zapytała, na co odpowiedziało jej entuzjastyczne przebieranie łapami. Spojrzenie jasnowłosej ponownie wylądowało na Victorze. - Więc, panie żartowniś? Skąd ty się urwałeś, hm? Zazwyczaj kojarzę stałych bywalców każdego parku.
Gdyby miał wyrazić swoje skromne zdanie, to zdecydowanie wolał uśmiechnięte laski niż te, które robią krzywe miny i udają znudzenie swoim 16 letnim żywotem. W czasach wystylizowanych instaklonów gdzie wszystkie miały usta niczym ponton, kreskę do skroni i rzęsy na połowę czoła, większość bawiła się w aktorstwo udając kogoś kim wcale nie jest. Szczerość przemawiała do niego bardziej niż wyimaginowane osobowości.
O wiele lepiej
Rząd równych i białych zębów zdecydowanie świadczył o tym, że zrozumiała dowcip a właściwie jego drugie dno. O to właśnie chodziło.
W takim razie brakuje Ci bodyguarda. Trochę jak Whitney Houston. Też śpiewasz?
Mówił nadal nieco ciszej niż miałoby to miejsce w zwykłych okolicznościach. Swoją niewiedzę za chwilę wyjaśni ale najpierw musi dowiedzieć się z kim gada. Mógłby po spotkaniu ją wygooglować ale nie prościej było zapytać? Dobrze, że nie obraził ją tym brakiem wiedzy na temat lokalnych celebrytów. Uf...
Psiak chociaż budził ogólny zachwyt to stanowił dużą przeszkodę na drodze do jakiegokolwiek podrywu. Nie dość, że bojowo nastawiony do innych samców to jeszcze słusznych rozmiarów zęby tworzyły dystans nie do pokonania. Na początek Victor musiał zadowolić się rozmową. I tak pewnie kopnął go zaszczyt, że ktoś sławny chce gadać ze zwykłym uczniem. Brawo stary!
Posłuszeństwo, wierność, dawanie poczucia bezpieczeństwa i załatwianie swoich potrzeb w wyznaczonych miejscach. Serio żaden nie spełniał jeszcze wymagań ?
Kolejny żart, który, mówcie co chcecie, ale zawierał dużo prawdy! Pies to najlepszy przyjaciel człowieka i ma to do siebie, że nigdy nie zdradzi. W tym szczególnie wygrywał Trevor.
Z choinki. A tak serio to przyjechałem wczoraj do miasta. Większość życia mieszkałem w Nowym Yorku gdzie zostawiłem wszystkich znajomych i swoją starą szkołę. Nie znam tu nikogo więc nic dziwnego, że nigdy mnie nie widziałaś. Jestem w tym parku pierwszy raz.
O wiele lepiej
Rząd równych i białych zębów zdecydowanie świadczył o tym, że zrozumiała dowcip a właściwie jego drugie dno. O to właśnie chodziło.
W takim razie brakuje Ci bodyguarda. Trochę jak Whitney Houston. Też śpiewasz?
Mówił nadal nieco ciszej niż miałoby to miejsce w zwykłych okolicznościach. Swoją niewiedzę za chwilę wyjaśni ale najpierw musi dowiedzieć się z kim gada. Mógłby po spotkaniu ją wygooglować ale nie prościej było zapytać? Dobrze, że nie obraził ją tym brakiem wiedzy na temat lokalnych celebrytów. Uf...
Psiak chociaż budził ogólny zachwyt to stanowił dużą przeszkodę na drodze do jakiegokolwiek podrywu. Nie dość, że bojowo nastawiony do innych samców to jeszcze słusznych rozmiarów zęby tworzyły dystans nie do pokonania. Na początek Victor musiał zadowolić się rozmową. I tak pewnie kopnął go zaszczyt, że ktoś sławny chce gadać ze zwykłym uczniem. Brawo stary!
Posłuszeństwo, wierność, dawanie poczucia bezpieczeństwa i załatwianie swoich potrzeb w wyznaczonych miejscach. Serio żaden nie spełniał jeszcze wymagań ?
Kolejny żart, który, mówcie co chcecie, ale zawierał dużo prawdy! Pies to najlepszy przyjaciel człowieka i ma to do siebie, że nigdy nie zdradzi. W tym szczególnie wygrywał Trevor.
Z choinki. A tak serio to przyjechałem wczoraj do miasta. Większość życia mieszkałem w Nowym Yorku gdzie zostawiłem wszystkich znajomych i swoją starą szkołę. Nie znam tu nikogo więc nic dziwnego, że nigdy mnie nie widziałaś. Jestem w tym parku pierwszy raz.
"Też śpiewasz?"
Skinęła jedynie głową, zerkając na chłopaka. Taka rozgryziona.
- Nie śmiałabym porównywać się z Whitney, ale właśnie tym się zajmuję. I nie potrzebuję bodyguarda, przecież mam Trevora.
Facet niepotrzebny, bo Trevor. Ochroniarz niepotrzebny, bo Trevor. W ogóle nikt niepotrzebny, bo Trevor, on był wszystkim w jednym. A jak dorzucić do tego jeszcze trzy koty, które czekały na nią w domu, to już w ogóle pełen serwis.
Ten ktoś sławny rozmawiał z wieloma randomami, bo czuł się osobą totalnie normalną, więc gdyby usłyszała to, co siedziało w głowie Victora, trochę by z niego skisła. Nie było to niczym nowym, no serio. Ale.
- Cóż. Ciężko znaleźć kombinację wszystkich powyższych - roześmiała się w odpowiedzi. A żeby jeszcze do tego facet był zabawny i inteligentny. I ogarnięty życiowo. To był dopiero problem.
Na wzmiankę o Nowym Jorku wyraźnie się zainteresowała i aż przestała drapać psa za uchem. Bo jednak, okej, sama była z USA, znała tysiąc pięćset ludzi przyjezdnych w Kanadzie, ale jednak każdy miał jakąś unikalną historię do opowiedzenia. Dlatego... no cóż. Takie buty.
- Podejrzewam, że jest ci trudno, ale Riverdale jest cudownym miastem. Zaaklimatyzujesz się raz dwa.
Skinęła jedynie głową, zerkając na chłopaka. Taka rozgryziona.
- Nie śmiałabym porównywać się z Whitney, ale właśnie tym się zajmuję. I nie potrzebuję bodyguarda, przecież mam Trevora.
Facet niepotrzebny, bo Trevor. Ochroniarz niepotrzebny, bo Trevor. W ogóle nikt niepotrzebny, bo Trevor, on był wszystkim w jednym. A jak dorzucić do tego jeszcze trzy koty, które czekały na nią w domu, to już w ogóle pełen serwis.
Ten ktoś sławny rozmawiał z wieloma randomami, bo czuł się osobą totalnie normalną, więc gdyby usłyszała to, co siedziało w głowie Victora, trochę by z niego skisła. Nie było to niczym nowym, no serio. Ale.
- Cóż. Ciężko znaleźć kombinację wszystkich powyższych - roześmiała się w odpowiedzi. A żeby jeszcze do tego facet był zabawny i inteligentny. I ogarnięty życiowo. To był dopiero problem.
Na wzmiankę o Nowym Jorku wyraźnie się zainteresowała i aż przestała drapać psa za uchem. Bo jednak, okej, sama była z USA, znała tysiąc pięćset ludzi przyjezdnych w Kanadzie, ale jednak każdy miał jakąś unikalną historię do opowiedzenia. Dlatego... no cóż. Takie buty.
- Podejrzewam, że jest ci trudno, ale Riverdale jest cudownym miastem. Zaaklimatyzujesz się raz dwa.
No co? Wiele możliwości to on nie miał. Drugim celem jaki typował było aktorstwo ale skoro strzelił za pierwszym razem, brawa dla tego pana.
Trevor. Istota idealna.
Podsumował zakładając się jednocześnie, że pies spełniał jeszcze z dziesięć funkcji, o których nawet nie zdążył wspomnieć. Spoko, rozumiał miłość do pupila ale jego skromnym zdaniem ta cała relacja była trochę smutna. Jeśli laska jest śliczna i młoda a dodatkowo nie ma nikogo to za chuja… musi być z nią coś nie tak. Na bank ma jakieś dziwne wymagania typu: brudne skarpetki wrzucaj do kosza na bieliznę albo opuszczaj po sobie deskę. Sorry ale taka była brutalna rzeczywistość. Istnieje jeszcze jedna opcja, o której mówi się o wiele rzadziej. Trochę wstyd się do niej przyznać, bo tyczy się tej brzydkiej płci. Otóż faceci boją się pewnych siebie kobiet. Z góry zakładają, że nie mają u takiej szans więc odpuszczają w przedbiegach. A później samotna Sheridan musi sama zasuwać z psem po parku twierdząc, że nie ma lepszego gościa na tym świecie od jej psa.
E tam. Siedzi obok Ciebie
Wskazał na siebie powstrzymując śmiech z całych sił. Mała, trzymaj się. Nadchodzi wielki powrót słabych tekstów. Dobrze, że już nieco poznała Pana żartownisia. Inaczej znowu robiłaby te swoje krzywe miny a wtedy tak brzydko wygląda. Ale ciiii, tego jej nie powie.
Na kawę nie ma co Cię zapraszać. W zamkniętych pomieszczeniach jesteś oblepiana przez fanów.
Stwierdził ale raczej czekał na potwierdzenie swoich słów. Poza tym, co taka laska jak ona miałaby robić z takim gościem jak on? Tajemniczy koleś w kapturze, który zjawił się nie wiadomo skąd. To byłaby dopiero sensacja. Nie daj Boże jeszcze jakiś pismak dogrzebałby się do jego papierów i to byłby skandal. O nie, nie. Nic z tych rzeczy nie mogło mieć miejsca.
Na razie widziałem akademik, jeden bar w centrum i park.
Kiwnął głową próbując powiedzieć delikatnie to co miał na myśli.
To małe i urocze miasteczko.
Właściwie to chciał powiedzieć „zapchlona dziura na końcu świata” ale swoje bardzo osobiste odczucia zostawi dla siebie.
To co blondyna, idziemy się przejść?
Zaproponował gotowy wstać z ławki. Telefon już dawno wsunął do kieszeni bluzy a siedzenie przez dłuższy czas w jednym miejscu sprawiało mu problem. Może uda mu się porwać dziewczynę na krótki spacer unikając jednocześnie dużego tłumu. Nie wiedziałby nawet jak ma się zachować gdyby do Sher podeszli fani. To dość niespotykana sytuacja.
Trevor. Istota idealna.
Podsumował zakładając się jednocześnie, że pies spełniał jeszcze z dziesięć funkcji, o których nawet nie zdążył wspomnieć. Spoko, rozumiał miłość do pupila ale jego skromnym zdaniem ta cała relacja była trochę smutna. Jeśli laska jest śliczna i młoda a dodatkowo nie ma nikogo to za chuja… musi być z nią coś nie tak. Na bank ma jakieś dziwne wymagania typu: brudne skarpetki wrzucaj do kosza na bieliznę albo opuszczaj po sobie deskę. Sorry ale taka była brutalna rzeczywistość. Istnieje jeszcze jedna opcja, o której mówi się o wiele rzadziej. Trochę wstyd się do niej przyznać, bo tyczy się tej brzydkiej płci. Otóż faceci boją się pewnych siebie kobiet. Z góry zakładają, że nie mają u takiej szans więc odpuszczają w przedbiegach. A później samotna Sheridan musi sama zasuwać z psem po parku twierdząc, że nie ma lepszego gościa na tym świecie od jej psa.
E tam. Siedzi obok Ciebie
Wskazał na siebie powstrzymując śmiech z całych sił. Mała, trzymaj się. Nadchodzi wielki powrót słabych tekstów. Dobrze, że już nieco poznała Pana żartownisia. Inaczej znowu robiłaby te swoje krzywe miny a wtedy tak brzydko wygląda. Ale ciiii, tego jej nie powie.
Na kawę nie ma co Cię zapraszać. W zamkniętych pomieszczeniach jesteś oblepiana przez fanów.
Stwierdził ale raczej czekał na potwierdzenie swoich słów. Poza tym, co taka laska jak ona miałaby robić z takim gościem jak on? Tajemniczy koleś w kapturze, który zjawił się nie wiadomo skąd. To byłaby dopiero sensacja. Nie daj Boże jeszcze jakiś pismak dogrzebałby się do jego papierów i to byłby skandal. O nie, nie. Nic z tych rzeczy nie mogło mieć miejsca.
Na razie widziałem akademik, jeden bar w centrum i park.
Kiwnął głową próbując powiedzieć delikatnie to co miał na myśli.
To małe i urocze miasteczko.
Właściwie to chciał powiedzieć „zapchlona dziura na końcu świata” ale swoje bardzo osobiste odczucia zostawi dla siebie.
To co blondyna, idziemy się przejść?
Zaproponował gotowy wstać z ławki. Telefon już dawno wsunął do kieszeni bluzy a siedzenie przez dłuższy czas w jednym miejscu sprawiało mu problem. Może uda mu się porwać dziewczynę na krótki spacer unikając jednocześnie dużego tłumu. Nie wiedziałby nawet jak ma się zachować gdyby do Sher podeszli fani. To dość niespotykana sytuacja.
- Chciałeś chyba wskazać tego pana - oznajmiła krótko, kładąc dłoń na psim łbie. Też sobie śmieszkowała, choć mimo wszystko trochę bardziej połowicznie niż on. Trevor zamiótł za to ogonem po ziemi, spoglądając znów na chłopaka. Zupełnie jakby mówił, że jest lepszy. Zbyt ludzki, zbyt inteligentny, zbyt zajebisty dla tego świata. Czasem żałowała, że faktycznie nie był człowiekiem.
"Na kawę nie ma co cię zapraszać."
- Aż tak źle nie jest. Ludzie nie zachowują się jak zwierzęta w moim towarzystwie. Zazwyczaj - podrapała się po policzku. "Zazwyczaj" było tu słowem kluczem, bo jednak czasem znajdowały się jakieś pojedyncze jednostki doprowadzające ją do strasznego skonfundowania. Jak na przykład dziwne laski podające się za rodzinę kogoś tam znanego albo te próbujące wydębić zdjęcia Sheridan od jej znajomych i rodziny. Ale. To były bardzo sporadyczne i skrajne przypadki.
Bar, oczywiście. Przewróciła oczami, jakby to było coś totalnie głupiego, ale i oczywistego. Wbijam do nowego miasta, idę do baru.
Przejść się? Pokręciła głową. Może i z nim gadała, ale to działało na zasadzie luźnej rozmowy z babcią w tramwaju - nie miało prawa iść dalej, bo po prostu nie chciało jej się w uzależnianie spaceru od drugiej osoby. W dodatku obcej. Już pomijając fakt, że stary husky naprawdę był jakiś lekko niespokojny.
- Chyba podziękuję. Miło się rozmawiało, ale poza Trevorem mam jeszcze trzy koty do wykarmienia - klepnęła się w udo, co było jasnym znakiem dla psa, by podniósł się z siadu. Tak samo zresztą uczyniła jego właścicielka. Miała trzy koty do wykarmienia i nie bardzo miała ochotę na zbytnią socjalizację z obcymi dzikusami takiego pokroju. Po prostu spodziewała się, że żarcikowy podryw w końcu zacznie ją męczyć. Albo przestanie być żartami. - Mam nadzieję, że przywykniesz do miasta. I wpadniesz kiedyś na jakiś koncert.
I w sumie ruszyła przed siebie razem z tym czworonożnym mężczyzną idealnym.
zt.
//totalnie wybacz, że tak króciutka fabuła, ale jednak jestem osobą, która próbuje grać raczej realistycznie i zgodnie z charakterem postaci, a Sheridan raczej nie tupta w miejsca z randomowymi obcymi z dziwną gadką i ma trochę abort mode w takich momentach. XD
"Na kawę nie ma co cię zapraszać."
- Aż tak źle nie jest. Ludzie nie zachowują się jak zwierzęta w moim towarzystwie. Zazwyczaj - podrapała się po policzku. "Zazwyczaj" było tu słowem kluczem, bo jednak czasem znajdowały się jakieś pojedyncze jednostki doprowadzające ją do strasznego skonfundowania. Jak na przykład dziwne laski podające się za rodzinę kogoś tam znanego albo te próbujące wydębić zdjęcia Sheridan od jej znajomych i rodziny. Ale. To były bardzo sporadyczne i skrajne przypadki.
Bar, oczywiście. Przewróciła oczami, jakby to było coś totalnie głupiego, ale i oczywistego. Wbijam do nowego miasta, idę do baru.
Przejść się? Pokręciła głową. Może i z nim gadała, ale to działało na zasadzie luźnej rozmowy z babcią w tramwaju - nie miało prawa iść dalej, bo po prostu nie chciało jej się w uzależnianie spaceru od drugiej osoby. W dodatku obcej. Już pomijając fakt, że stary husky naprawdę był jakiś lekko niespokojny.
- Chyba podziękuję. Miło się rozmawiało, ale poza Trevorem mam jeszcze trzy koty do wykarmienia - klepnęła się w udo, co było jasnym znakiem dla psa, by podniósł się z siadu. Tak samo zresztą uczyniła jego właścicielka. Miała trzy koty do wykarmienia i nie bardzo miała ochotę na zbytnią socjalizację z obcymi dzikusami takiego pokroju. Po prostu spodziewała się, że żarcikowy podryw w końcu zacznie ją męczyć. Albo przestanie być żartami. - Mam nadzieję, że przywykniesz do miasta. I wpadniesz kiedyś na jakiś koncert.
I w sumie ruszyła przed siebie razem z tym czworonożnym mężczyzną idealnym.
zt.
//totalnie wybacz, że tak króciutka fabuła, ale jednak jestem osobą, która próbuje grać raczej realistycznie i zgodnie z charakterem postaci, a Sheridan raczej nie tupta w miejsca z randomowymi obcymi z dziwną gadką i ma trochę abort mode w takich momentach. XD
Świat ludzi sławnych, celebrytów, idoli, jak zwał tak zwał, był dla niego czymś kompletnie obcym więc mógł tylko wyobrażać sobie jak to jest w ich życiu codziennym.
Uwielbienie ponad przeciętne czworonoga też haczyło o drobny odchył od normy. Victor może nie był wystarczająco dojrzały emocjonalnie ale swoje zdanie na pewne tematy miał. Poza lansowaniem się z ładną dziewczyną na mieście, chadzaniem po imprezach przydałoby się czasami porozmawiać na ważne lub nie tematy. Dorzućmy do tego możliwość rozwiązywania problemów, bo co dwie głowy to nie jedna i już mamy 2 powody, dla których Trevor nigdy nie będzie lepszy od jakiegoś gościa. No chyba, że sława i życie w innym wymiarze spowodowało, że Szer już z tym futrzakiem gada.
Kociara. Najwidoczniej Trev nie jest tak dużym zazdrośnikiem.
OJezu ile można gadać o psie. Spieszyła się? To chyba i dobrze bo w przeciwnym wypadku, Victor poznałby pewnie cała historię jej zwierząt, daty urodzin i karty szczepień na deser. Bycie miłym i zabawnym jednocześnie to dla niego dość częste połączenie, które albo się lubi albo nie. Proste. Nie wszyscy musimy się wzajemnie kochać i uwielbiać. Takie było życie a że jemu do show-biznesu było naprawdę daaaaleko, to ich drogi rozeszły się w dość ekspresowym tempie. I to dosłownie.
Nie mógłbym ominąć takiego wydarzenia.
Rzucił również na odchodne. Chociaż disco polo to on nie słucha.
Zt
Uwielbienie ponad przeciętne czworonoga też haczyło o drobny odchył od normy. Victor może nie był wystarczająco dojrzały emocjonalnie ale swoje zdanie na pewne tematy miał. Poza lansowaniem się z ładną dziewczyną na mieście, chadzaniem po imprezach przydałoby się czasami porozmawiać na ważne lub nie tematy. Dorzućmy do tego możliwość rozwiązywania problemów, bo co dwie głowy to nie jedna i już mamy 2 powody, dla których Trevor nigdy nie będzie lepszy od jakiegoś gościa. No chyba, że sława i życie w innym wymiarze spowodowało, że Szer już z tym futrzakiem gada.
Kociara. Najwidoczniej Trev nie jest tak dużym zazdrośnikiem.
OJezu ile można gadać o psie. Spieszyła się? To chyba i dobrze bo w przeciwnym wypadku, Victor poznałby pewnie cała historię jej zwierząt, daty urodzin i karty szczepień na deser. Bycie miłym i zabawnym jednocześnie to dla niego dość częste połączenie, które albo się lubi albo nie. Proste. Nie wszyscy musimy się wzajemnie kochać i uwielbiać. Takie było życie a że jemu do show-biznesu było naprawdę daaaaleko, to ich drogi rozeszły się w dość ekspresowym tempie. I to dosłownie.
Nie mógłbym ominąć takiego wydarzenia.
Rzucił również na odchodne. Chociaż disco polo to on nie słucha.
Zt
Nathan westchnął ciężko i po raz kolejny rzucił przed siebie piłką.
Kto by pomyślał, że moje uprawnienia nauczycielskie kiedyś mi się faktycznie przydadzą.
Uśmiechnął się sam do siebie.
Brunet jeszcze kilka tygodni temu rozważał podróż w zupełnie inną część globu, a dzisiaj siedział w jednym z parków Riverdale opracowując w myślach swoją pierwszą lekcję. Informacja o wolnej posadzie dotarła do niego dość niespodziewanie, po tym, gdy poprzedni wychowawca drugich klas postanowił w trakcie semestru zrezygnować z pełnionego stanowiska. Na szczęście, Brytyjczyk nie zastanawiał się długo i postanowił zgłosić się na jego zastępstwo.
To tylko parę miesięcy. Jeśli nie wypali, to znajdę sobie coś innego.
Mimo iż Nathan miał smykałkę do dzielenia się swoją wiedzą, to raczej średnio wspominał swoje dotychczasowe spotkania ze szkołą. Pewnie dlatego, że przez większość czasu był tam jako uczeń, a nauczyciele jawili mu się zwykle jako wredni, zapatrzeni w siebie despoci, którzy co rusz podcinali mu skrzydła.
Ja taki nie będę. Zrobię co w mojej mocy by nauczyć te dzieciaki czegoś pożytecznego.
Skrzywił się w myślach, ale zaraz później pojawił się na jego twarzy ciepły uśmiech, gdy po raz kolejny przyjmował piłeczkę od swojego ukochanego kota. Tak, jakimś cudem jego wielki futrzak nauczył się aportować, co dla niektórych musiało wyglądać naprawdę komicznie, gdy Nate siedział sobie jak gdyby nigdy nic i bawił się ze swoim zapiętym w szelki maine coonem w aport.
//Na wszelki wypadek nie spuszczał kociaka ze smyczy, by spłoszony nigdzie nie uciekł.
Kto by pomyślał, że moje uprawnienia nauczycielskie kiedyś mi się faktycznie przydadzą.
Uśmiechnął się sam do siebie.
Brunet jeszcze kilka tygodni temu rozważał podróż w zupełnie inną część globu, a dzisiaj siedział w jednym z parków Riverdale opracowując w myślach swoją pierwszą lekcję. Informacja o wolnej posadzie dotarła do niego dość niespodziewanie, po tym, gdy poprzedni wychowawca drugich klas postanowił w trakcie semestru zrezygnować z pełnionego stanowiska. Na szczęście, Brytyjczyk nie zastanawiał się długo i postanowił zgłosić się na jego zastępstwo.
To tylko parę miesięcy. Jeśli nie wypali, to znajdę sobie coś innego.
Mimo iż Nathan miał smykałkę do dzielenia się swoją wiedzą, to raczej średnio wspominał swoje dotychczasowe spotkania ze szkołą. Pewnie dlatego, że przez większość czasu był tam jako uczeń, a nauczyciele jawili mu się zwykle jako wredni, zapatrzeni w siebie despoci, którzy co rusz podcinali mu skrzydła.
Ja taki nie będę. Zrobię co w mojej mocy by nauczyć te dzieciaki czegoś pożytecznego.
Skrzywił się w myślach, ale zaraz później pojawił się na jego twarzy ciepły uśmiech, gdy po raz kolejny przyjmował piłeczkę od swojego ukochanego kota. Tak, jakimś cudem jego wielki futrzak nauczył się aportować, co dla niektórych musiało wyglądać naprawdę komicznie, gdy Nate siedział sobie jak gdyby nigdy nic i bawił się ze swoim zapiętym w szelki maine coonem w aport.
//Na wszelki wypadek nie spuszczał kociaka ze smyczy, by spłoszony nigdzie nie uciekł.
Ostatnie kilka tygodni było ciężkich nawet dla takiego kujona jak Dubois. Do tego miał mało czasu dla Iana, czym jednak starał się nie przejmować, pamiętając walentynkową przepowiednię starej wróżki. Miał czekać, a w tym był całkiem dobry. Należał do cierpliwych osób i zazwyczaj nie miał problemu z trzymaniem emocji na wodzy. Tylko czasem, wyrwany nagle z zamyślenia, zupełnie głupiał. Tak jak teraz, kiedy drogę przebiegł mu wielki... kot?
Rudzielec aż stanął jak wryty. Trochę z zaskoczenia, a trochę z niepokoju. Nie przepadał za zwierzętami. Nie życzył im źle, ale wolał by trzymały się na dystans. Nigdy nie wiadomo czy nie były na coś chore, już nie wspominając o ich średniej higienie. Chociaż ten konkretny kociak wydawał się zadbany i był na smyczy. Do tego aportował? Czy to na pewno nie był pies?
Rene stał przyglądając się całej scenie. Jego wzrok podążył za smyczą i trafił na obcą sylwetkę. Był to jakieś dorosły facet i tyle rudzielcowi wystarczyło by poczuł się jeszcze mniej pewnie. Chciał ruszyć dalej, ale musiał najpierw zdecydować czy woli narażać się wymijając kręcącą się kulkę futra czy cofnąć do innej alejki i nadłożyć drogi. Z jednej strony się spieszył, a z drugiej marnował czas na tak trudne, jego zdaniem, decyzje. Musiał wyglądać jak ostatnia sierota, bo nawet na jego wiecznie obojętnej twarzy wykwitł wreszcie lekki grymas, a po oczach zerkających to na zwierzaka to na nieznajomego, wyraźnie dało się odczytać rosnący niepokój.
Rudzielec aż stanął jak wryty. Trochę z zaskoczenia, a trochę z niepokoju. Nie przepadał za zwierzętami. Nie życzył im źle, ale wolał by trzymały się na dystans. Nigdy nie wiadomo czy nie były na coś chore, już nie wspominając o ich średniej higienie. Chociaż ten konkretny kociak wydawał się zadbany i był na smyczy. Do tego aportował? Czy to na pewno nie był pies?
Rene stał przyglądając się całej scenie. Jego wzrok podążył za smyczą i trafił na obcą sylwetkę. Był to jakieś dorosły facet i tyle rudzielcowi wystarczyło by poczuł się jeszcze mniej pewnie. Chciał ruszyć dalej, ale musiał najpierw zdecydować czy woli narażać się wymijając kręcącą się kulkę futra czy cofnąć do innej alejki i nadłożyć drogi. Z jednej strony się spieszył, a z drugiej marnował czas na tak trudne, jego zdaniem, decyzje. Musiał wyglądać jak ostatnia sierota, bo nawet na jego wiecznie obojętnej twarzy wykwitł wreszcie lekki grymas, a po oczach zerkających to na zwierzaka to na nieznajomego, wyraźnie dało się odczytać rosnący niepokój.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk pospiesznie zbliżających się kroków. Normalnie pewnie zdołałby go zignorować, ale fakt, że nagle ustały nieopodal jego ławki oraz biegającego kota zwrócił bardziej jego uwagę. Zwłaszcza, że sam sierściuch w pewnym momencie przystanął w połowie drogi do swego właściciela i wlepił zielone spojrzenie w rudzielca przed nim. W pyszczku nadal trzymał swoją ukochaną piłeczkę i wydawał się wyraźnie zaciekawiony przybyszem.
- Spokojnie, Loki nie rzuca się na losowych ludzi z pazurami - powiedział lekko rozbawiony Nate, przywołując na kolana czarnego kocura. Zwierzak ociągał się chwilę, ale po paru sekundach ruszył leniwie w stronę swojego pana. Jak widać, niektoezy to nawet kota potrafią wytresować. A może to kwestia kota? Może to niektóre koty po prostu dają się tresować?
- Spokojnie, Loki nie rzuca się na losowych ludzi z pazurami - powiedział lekko rozbawiony Nate, przywołując na kolana czarnego kocura. Zwierzak ociągał się chwilę, ale po paru sekundach ruszył leniwie w stronę swojego pana. Jak widać, niektoezy to nawet kota potrafią wytresować. A może to kwestia kota? Może to niektóre koty po prostu dają się tresować?
Dalej się nie ruszał. Przeszkoda w postaci kota zeszła mu z drogi, ale nogi Rene wciąż odmawiały mu posłuszeństwa. Do tego nieznajomy się do niego odezwał, a więc wypadało odpowiedzieć. Tylko co?
- Um...
Bądź mężczyzną! Odpowiadaj normalnie, a nie mamroczesz!
Wewnętrzny głos ojca przywołał rudzielca do porządku, przynajmniej na chwilę. Dorosłym wypadało odpowiadać pełnymi zdaniami, patrząc im prosto w oczy. Nawet jeśli było to dla rudzielca niezwykle trudne.
- R-rozumiem... - odparł wreszcie, po czym nieśmiało dodał;
- To niebywałe jak on się Pana słucha.
Nawet jeśli nie był kociarzem, Francuz zdawał sobie sprawę z natury tych zwierząt i chyba dlatego tak wybił go z tropu widok kota na smyczy biegającego za piłką. Aż zapomniał gdzie się tak spieszył. Za to zanotował sobie w pamięci by odświeżyć sobie nordycką mitologię. Pamiętał kim był Loki, ale imię to uświadomiło mu jak dawno nie miał styczności z taką literaturą.
- Um...
Bądź mężczyzną! Odpowiadaj normalnie, a nie mamroczesz!
Wewnętrzny głos ojca przywołał rudzielca do porządku, przynajmniej na chwilę. Dorosłym wypadało odpowiadać pełnymi zdaniami, patrząc im prosto w oczy. Nawet jeśli było to dla rudzielca niezwykle trudne.
- R-rozumiem... - odparł wreszcie, po czym nieśmiało dodał;
- To niebywałe jak on się Pana słucha.
Nawet jeśli nie był kociarzem, Francuz zdawał sobie sprawę z natury tych zwierząt i chyba dlatego tak wybił go z tropu widok kota na smyczy biegającego za piłką. Aż zapomniał gdzie się tak spieszył. Za to zanotował sobie w pamięci by odświeżyć sobie nordycką mitologię. Pamiętał kim był Loki, ale imię to uświadomiło mu jak dawno nie miał styczności z taką literaturą.
Z niewiadomych dla Brytyjczyka przyczyn, chłopak wyraźnie się przy nim stresował.
Jakaś trauma z dzieciństwa?
Wiecznie rozbiegane myśli Nathana od razu skupiły się na analizowaniu postaci nieznajomego. Miał obecnie bardzo mało informacji na jego temat, co wcale nie ułatwiało mu psychoanalizy.
Stop. Bez dopiwiadania sobie faktów.
Skarcił się w myślach za zbyt wiele nowych pomysłów dotyczących historii nastolatka, po czym wstał z ławki, ciągle trzymając na rękach kota i podszedł kilka kroków w stronę rozmówcy. W końcu to niekulturalne siedzieć, kiedy prowadzi się z kimś dialog.
- Polecałbym kilka powolnych, głębokich oddechów za pomocą przepony. Pomagają się uspokoić - oznajmił łagodnym tonem, dobrotliwie się uśmiechając.
- Najwyraźniej Loki nie jest standardowym kotem. Albo po prostu naprawdę mnie lubi. - Zaśmiał się głaszcząc kota, który w odpowiedzi otarł się pyszczkiem o tors bruneta.
Jakaś trauma z dzieciństwa?
Wiecznie rozbiegane myśli Nathana od razu skupiły się na analizowaniu postaci nieznajomego. Miał obecnie bardzo mało informacji na jego temat, co wcale nie ułatwiało mu psychoanalizy.
Stop. Bez dopiwiadania sobie faktów.
Skarcił się w myślach za zbyt wiele nowych pomysłów dotyczących historii nastolatka, po czym wstał z ławki, ciągle trzymając na rękach kota i podszedł kilka kroków w stronę rozmówcy. W końcu to niekulturalne siedzieć, kiedy prowadzi się z kimś dialog.
- Polecałbym kilka powolnych, głębokich oddechów za pomocą przepony. Pomagają się uspokoić - oznajmił łagodnym tonem, dobrotliwie się uśmiechając.
- Najwyraźniej Loki nie jest standardowym kotem. Albo po prostu naprawdę mnie lubi. - Zaśmiał się głaszcząc kota, który w odpowiedzi otarł się pyszczkiem o tors bruneta.
Że co? Jakie oddechy... Och. On wiedział. Czy aż tak było po Rene widać zdenerwowanie, że pierwszy raz widziana na oczy osoba mogła bezbłędnie odgadnąć jego stan? To się rudzielcowi nie spodobało. Do tego obcy podszedł do niego ze swoim zwierzakiem na rękach. Teraz nastolatkowi nie wypadało pożegnać się szybko i uciec. Po co on wdawał się w tę rozmowę? Co go podkusiło by komentować tego dziwacznego kota?
Czuł jak ściska go w żołądku. Chciał się wycofać, ale to byłoby niegrzeczne. Zacisnął więc zęby i spróbował ustosunkować się do porady nieznajomego. Jeden oddech. Drugi. Może niezbyt głębokie, ale samo skupianie na nich myśli pomogło mięśniom Francuza nieco się rozluźnić. Chociaż tyle. Teraz najgorsze - wypadało się odezwać.
- Najwyraźniej tak... - odpowiedział na komentarz dotyczący czworonoga, spoglądając ponownie w jego oczy. Wydawał się przyjazny, ale kto wie ile pcheł po nim teraz biegało? Na samą tę myśl chłopak znowu się spiął. Od razu przeniósł zlęknione spojrzenie na mężczyznę, jakby bojąc się, że ten zauważy zmianę.
Muszę już iść...
Powtarzał to w myślach, ale nie potrafił zdobyć się by wypowiedzieć te słowa na głos.
Czuł jak ściska go w żołądku. Chciał się wycofać, ale to byłoby niegrzeczne. Zacisnął więc zęby i spróbował ustosunkować się do porady nieznajomego. Jeden oddech. Drugi. Może niezbyt głębokie, ale samo skupianie na nich myśli pomogło mięśniom Francuza nieco się rozluźnić. Chociaż tyle. Teraz najgorsze - wypadało się odezwać.
- Najwyraźniej tak... - odpowiedział na komentarz dotyczący czworonoga, spoglądając ponownie w jego oczy. Wydawał się przyjazny, ale kto wie ile pcheł po nim teraz biegało? Na samą tę myśl chłopak znowu się spiął. Od razu przeniósł zlęknione spojrzenie na mężczyznę, jakby bojąc się, że ten zauważy zmianę.
Muszę już iść...
Powtarzał to w myślach, ale nie potrafił zdobyć się by wypowiedzieć te słowa na głos.
Strona 14 z 15 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach