▲▼
Uśmiechnął się pod nosem na jego pytanie, opuszczając ręce.
- Bo masz słodkie reakcje - odwrócił się w jego kierunku, podpierając dłonią biodro. Jak w takim wypadku odpuszczać sobie delikatne możliwości dokuczania mu pod tym względem? Chociaż widział, że dołączył do niego. Dopiero teraz dotarło do niego, że w kabinie było całkiem sporo miejsca, że nie odczuwał, iż napierał na niego ścisk.
Zaraz potem wydał z siebie cichy chichot, gdy usłyszał historię.
- Dobrze, że nie zrobiłeś sobie niczego więcej - wysoki wzrost utrudniał życie, jeśli miało się do czynienia z przedmiotami, które zdecydowanie nie były pod to dostosowane. Chociaż zarazem nie mógł zapomnieć, że jego chłopak miał jeszcze bardziej utrudnione to niż normalnie by miał w takich sytuacjach.
Chociaż najwyraźniej nie odbierało mu to wiele więcej, gdy poczuł, że wepchnął go w deszcz wody.
- Ej! - zaprotestował, gdy poczuł, że woda spadła wprost na niego, momentalnie mocząc go. Mokre kosmyki włosów przylegały teraz do jego ciała. Uniósł dłoń, by odgarnąć je z wizji, zaraz potem mrużąc oczy. Najchętniej zrobiłby to samo, ale obstawiał, że w swoim wykonaniu by oboje wpadli na jedną ze ścian.
Poddał się jego gestowi, będącym ciekawym sposobem nad podkreśleniem tej sytuacji.
- Nie zadziała, nie jestem dziewczyną - odciął się, gdy odzyskał zdolność mówienia. - Chyba, że uznajesz inaczej? - zapytał. - I chodź tu bliżej - czemu tylko Kassir miał być całkiem mokry? Wysunął lekko język. - Kojarzy mi się to z romantycznymi scenami w deszczu - dodał zaraz potem, przesuwając wzrokiem po blondynie. - Chociaż pora na trochę rzeczywistości. Jak zamierzasz zająć się moimi włosami w takiej sytuacji? - chcąc nie chcąc, potrzebowali jednak zająć się sobą i przygotować na resztę dnia.
Nie chcąc bardziej.
- Chociaż, skoro tak, to możemy kiedyś wybrać się na basen - uniósł kącik ust do góry. - Tak samo jak do kina, na lodowisko czy na zwykły spacer. Chociaż z plażą bym poczekał, obecna jest w okropnym stanie - zapowiedział jeszcze.
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Pią Lip 08, 2022 12:04 am
Pią Lip 08, 2022 12:04 am
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sob Paź 22, 2022 4:38 pm
Sob Paź 22, 2022 4:38 pm
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Nie Paź 23, 2022 2:56 am
Nie Paź 23, 2022 2:56 am
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Pon Paź 24, 2022 11:04 pm
Pon Paź 24, 2022 11:04 pm
Machnął na niego ręką, burcząc coś pod nosem, gdy wspomniał o byciu słodkim. Jego umysł wyraźnie się uspokajał, a ciało dołączyło do niego niewiele później, zwłaszcza że w międzyczasie Everett wpadł na świetny pomysł wsadzenia rąk pod lodowatą wodę.
— Głupek. Lubisz mi dokuczać, co? — pokręcił głową, patrząc w jego stronę. I tak zdążył już zobaczyć to, czego Jonathan najbardziej się obawiał. Dlatego nie miał już aż takich problemów z rozebraniem się — zawahał się tylko przez ułamek sekundy! Złożył schludnie swoje ubrania w kostkę i wszedł ostrożnie pod prysznic, zaraz cicho się śmiejąc.
— Moi rodzice mieli dobry pomysł z tym, by zrobić go dużo większym. Inaczej nie wiem, czy byśmy się tu zmieścili. To mi przypomina, że jedna z moich znajomych z klasy miała w domu prysznic z deszczownicą. Mieliśmy u niej grupowe nocowanie, bo robiliśmy projekt na zakończenie szkoły i w ogóle. No ale... u nas nigdy nie było deszczownicy. Na moje nieszczęście wszedłem pod prysznic złą stroną i z całej siły zaryłem w nią głową. Miałem siniaka na czole przez dobry tydzień. Dobrze, że mam grzywkę — uśmiechnął się rozbawiony, kładąc ręce na jego ramionach — dlatego właśnie nasza deszczownica jest tak wysoko.
Naparł na niego, praktycznie wpychając go pod strumień wody, choć nie zrobił tego na tyle gwałtownie, by Shane miał prawo się poślizgnąć. Cały czas go kontrolował. Ewidentnie bawił się jednak w najlepsze, zaraz wybuchając typowym dla siebie przyciszonym śmiechem.
— W internecie zawsze mówią, że swoją dziewczynę trzeba zabrać na basen, żeby zobaczyć, jak wygląda bez makijażu i czy przypadkiem nie jest inną osobą. Ale myślę, że prysznic też się nada — zażartował, nadal cicho chichocząc, nim położył dłonie na jego twarzy, całując go lekko z ciepłym, łagodnym uśmiechem.
Uśmiechnął się pod nosem na jego pytanie, opuszczając ręce.
- Bo masz słodkie reakcje - odwrócił się w jego kierunku, podpierając dłonią biodro. Jak w takim wypadku odpuszczać sobie delikatne możliwości dokuczania mu pod tym względem? Chociaż widział, że dołączył do niego. Dopiero teraz dotarło do niego, że w kabinie było całkiem sporo miejsca, że nie odczuwał, iż napierał na niego ścisk.
Zaraz potem wydał z siebie cichy chichot, gdy usłyszał historię.
- Dobrze, że nie zrobiłeś sobie niczego więcej - wysoki wzrost utrudniał życie, jeśli miało się do czynienia z przedmiotami, które zdecydowanie nie były pod to dostosowane. Chociaż zarazem nie mógł zapomnieć, że jego chłopak miał jeszcze bardziej utrudnione to niż normalnie by miał w takich sytuacjach.
Chociaż najwyraźniej nie odbierało mu to wiele więcej, gdy poczuł, że wepchnął go w deszcz wody.
- Ej! - zaprotestował, gdy poczuł, że woda spadła wprost na niego, momentalnie mocząc go. Mokre kosmyki włosów przylegały teraz do jego ciała. Uniósł dłoń, by odgarnąć je z wizji, zaraz potem mrużąc oczy. Najchętniej zrobiłby to samo, ale obstawiał, że w swoim wykonaniu by oboje wpadli na jedną ze ścian.
Poddał się jego gestowi, będącym ciekawym sposobem nad podkreśleniem tej sytuacji.
- Nie zadziała, nie jestem dziewczyną - odciął się, gdy odzyskał zdolność mówienia. - Chyba, że uznajesz inaczej? - zapytał. - I chodź tu bliżej - czemu tylko Kassir miał być całkiem mokry? Wysunął lekko język. - Kojarzy mi się to z romantycznymi scenami w deszczu - dodał zaraz potem, przesuwając wzrokiem po blondynie. - Chociaż pora na trochę rzeczywistości. Jak zamierzasz zająć się moimi włosami w takiej sytuacji? - chcąc nie chcąc, potrzebowali jednak zająć się sobą i przygotować na resztę dnia.
Nie chcąc bardziej.
- Chociaż, skoro tak, to możemy kiedyś wybrać się na basen - uniósł kącik ust do góry. - Tak samo jak do kina, na lodowisko czy na zwykły spacer. Chociaż z plażą bym poczekał, obecna jest w okropnym stanie - zapowiedział jeszcze.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Wto Paź 25, 2022 8:04 pm
Wto Paź 25, 2022 8:04 pm
— Spokojnie, mam twarde kości. Wiesz, w dzieciństwie nieustannie na coś wpadałem. W sumie nadal na wszystko wpadam. Ale trochę mniej. Przynajmniej się staram. Najgorzej zawsze jest w nowych miejscach — westchnął ciężko, kręcąc nieznacznie na boki głową — wiesz, w domu pamiętam wszystko na pamięć, więc zdarza mi się to rzadziej, chyba że mocno się zamyślę. No i jak tak nagle urosłem, to też nieco zmieniło mi się postrzeganie... u ciebie miałem na początku problemy, ale potem zdążyłem się w miarę nauczyć rozkładu. Tu jest o wiele gorzej, bo nieustannie się on zmienia, jak dochodzą nowe rzeczy. No i jest dużo większe od wszystkiego, co znałem do tej pory.
Nadal uważał, że znalezienie czegoś podobnej wielkości za podobną cenę było praktycznie cudem. Riverdale zdecydowanie miało swoje plusy w tym całym szaleństwie.
Bawił się w najlepsze, widząc, jak włosy przyklejają mu się do twarzy, jak i całego ciała. Co potwierdzał jego ciągły śmiech.
"Nie zadziała, nie jestem dziewczyną."
— Zniszczyłeś mój super śmieszny żart — stwierdził, stukając go palcem w nos. Uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony na wspomnienie o scenach w deszczu.
— Romantyzm pod prysznicem — parsknął cicho, zaraz ponawiając jednak wcześniejszą czynność. Skupił się na prostych pocałunkach, ignorując chwilowo jego słowa na temat zajmowania się włosami. W końcu sam chciał scenę w deszczu.
— Tak jak zawsze. Chodź, odwróć się — wyciągnął go nieco bardziej do przodu, zaraz biorąc w dłonie szampon. Niespiesznym ruchem mył delikatnie jego włosy, przeczesując je palcami, by odpowiednio go rozprowadzić.
— Czemu nie? Basen brzmi w porządku. Cała reszta tym bardziej mi się podoba. Tak sobie pomyślałem, że gdybyśmy pomieszkali tu trochę dłużej... może kupilibyśmy psa? Zawsze chciałem mieć jakieś zwierzę, ale nie mieliśmy na to miejsca. Miałbym z kim biegać, skoro ciebie nadal tak ciężko mi wyciągnąć. I mielibyśmy codzienne spacery po parku — uśmiechnął się, znowu kierując go tak, by mógł spłukać szampon z jego włosów, nim sięgnął po odżywkę, wcierając ją w jego włosy.
— Co do lodowiska... pamiętasz, że nie umiem jeździć i ostatnio prawie się zabiłem, co nie? Chętnie pójdę, ale obawiam się, że moje umiejętności nijak nie wzrosły, a jak się na ciebie przewrócę, to obaj wylądujemy na lodzie — uśmiechnął się zakłopotany, myjąc od razu i swoje włosy.
— I musimy się znowu wybrać do wesołego miasteczka. Nawet jeśli przez sezon pewnie z połowa rzeczy będzie niedługo zamknięta to i tak na pewno coś tam znajdziemy.
- Będzie łatwiej przyzwyczaić się, gdy już zakończymy temat przeprowadzki - zapewnił go, myśląc o tym, że skończy się już sprowadzanie nowych rzeczy. Faktem było, że jeszcze istniało zamieszanie względem tych czynności, co nie ułatwiało przyzwyczajenie się do nowego mieszkania. Jednakże pomimo nieplanowanego porwania, dzisiejszy dzień powinien być ostatnim, który miał wprowadzać takie zamieszanie. I potem... będą mogli cieszyć się po prostu wspólnym życiem.
- Ups - mruknął, przewracając oczami. Niezbyt przejął się tym faktem, będąc bardziej rozbawiony tym, co miało obecnie miejsce. - Mogę zawsze zaczerpnąć wiedzy pod makijaż, bys mógł dociągnąć swój żart do końca - puścił mu oko, zastanawiając się, na ile da się wciągnąć w taki pomysł.
Chociaż i Kassir miał swoje niecodzienne wizje. O ile deszczówce było nieco daleko do zwykłego deszczu, tak miękkie usta Jonathana pozwoliły mu o tym nie myśleć w ogóle. Dostając równie romantyczną wersję scenerii, Shane delikatnie uśmiechał się po skończeniu czynności, zaraz potem poddając się jego wyborom. Odwrócił się tyłem do niego, by potem zamknąć oczy i poddać się przyjemnemu masażu, jaki krył się wraz z myciem włosów.
- Pies... - posiadanie stworzenia byłoby dobrym pomysłem. Ciemnowłosy zastanawiał się, czy nie byłby dobrym towarzyszem, by ewentualnie próbować chronić Jonathana przed niebezpieczeństwem. - Brzmi miło. Chcesz jakiegoś dorosłego czy szczeniaczka? - musiał przyznać, że wolał też, by umiał dogadać się z kotami. Rozwiązywanie ewentualnych walk między pupilami było poza jego granicami marzeń.
Posiadanie dwóch psiaków w domu będzie całkiem zabawne - uśmiechnął się do swojej myśli.
- Więc powoli cię nauczę. Tym razem bez żadnych obaw, że czegoś się nie domyślę. I jeśli się przewrócę, to ładnie mnie połatasz - pokręcił głową na boki. - I jestem za. Chętnie się udam tam z tobą. Znaczy do wesołego miasteczka. Chociaż najpierw czeka nas kino z twoją siostrą. Możesz mi podać płyn do ciała? - zapytał zaraz potem, odwracając się częściowo w jego stronę. - Myślisz, że nie będzie zła, że zabieram jej brata? - niewiele mógł poradzić na niezbyt zadowolone dziewczynki. Jednakże nie oznaczało to zarazem, że zamierzał rezygnować z blondyna.
- Idea randki to super sprawa. Aż mi się tym bardziej nie chce iść dzisiaj do pracy - westchnął głęboko. Wiedział jednak, że chwilowy spokój zakończy się wraz z wyjściem z kabiny. Nawet jeśli nie mogli sobie pozwolić jednak na to, by spędzać obecnie za wiele czasu, jeśli mieli jeszcze się ze śniadaniem wyrobić.
Przynajmniej uczucie wody na sobie i przyjemnego zapachu pozwalało mu się jeszcze bardziej obudzić.
- Mogę potem sam wysuszyć włosy - zasugerował mu. Nie chciał mu zrzucać na głowę trywialną czynność, gdy jeszcze czekało śniadanie do zrobienia.
- Ups - mruknął, przewracając oczami. Niezbyt przejął się tym faktem, będąc bardziej rozbawiony tym, co miało obecnie miejsce. - Mogę zawsze zaczerpnąć wiedzy pod makijaż, bys mógł dociągnąć swój żart do końca - puścił mu oko, zastanawiając się, na ile da się wciągnąć w taki pomysł.
Chociaż i Kassir miał swoje niecodzienne wizje. O ile deszczówce było nieco daleko do zwykłego deszczu, tak miękkie usta Jonathana pozwoliły mu o tym nie myśleć w ogóle. Dostając równie romantyczną wersję scenerii, Shane delikatnie uśmiechał się po skończeniu czynności, zaraz potem poddając się jego wyborom. Odwrócił się tyłem do niego, by potem zamknąć oczy i poddać się przyjemnemu masażu, jaki krył się wraz z myciem włosów.
- Pies... - posiadanie stworzenia byłoby dobrym pomysłem. Ciemnowłosy zastanawiał się, czy nie byłby dobrym towarzyszem, by ewentualnie próbować chronić Jonathana przed niebezpieczeństwem. - Brzmi miło. Chcesz jakiegoś dorosłego czy szczeniaczka? - musiał przyznać, że wolał też, by umiał dogadać się z kotami. Rozwiązywanie ewentualnych walk między pupilami było poza jego granicami marzeń.
Posiadanie dwóch psiaków w domu będzie całkiem zabawne - uśmiechnął się do swojej myśli.
- Więc powoli cię nauczę. Tym razem bez żadnych obaw, że czegoś się nie domyślę. I jeśli się przewrócę, to ładnie mnie połatasz - pokręcił głową na boki. - I jestem za. Chętnie się udam tam z tobą. Znaczy do wesołego miasteczka. Chociaż najpierw czeka nas kino z twoją siostrą. Możesz mi podać płyn do ciała? - zapytał zaraz potem, odwracając się częściowo w jego stronę. - Myślisz, że nie będzie zła, że zabieram jej brata? - niewiele mógł poradzić na niezbyt zadowolone dziewczynki. Jednakże nie oznaczało to zarazem, że zamierzał rezygnować z blondyna.
- Idea randki to super sprawa. Aż mi się tym bardziej nie chce iść dzisiaj do pracy - westchnął głęboko. Wiedział jednak, że chwilowy spokój zakończy się wraz z wyjściem z kabiny. Nawet jeśli nie mogli sobie pozwolić jednak na to, by spędzać obecnie za wiele czasu, jeśli mieli jeszcze się ze śniadaniem wyrobić.
Przynajmniej uczucie wody na sobie i przyjemnego zapachu pozwalało mu się jeszcze bardziej obudzić.
- Mogę potem sam wysuszyć włosy - zasugerował mu. Nie chciał mu zrzucać na głowę trywialną czynność, gdy jeszcze czekało śniadanie do zrobienia.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Pią Paź 28, 2022 1:44 am
Pią Paź 28, 2022 1:44 am
— To prawda. Teraz staram się zapamiętywać układ, ale mimo wszystko wystarczy, że przesuniesz krzesło w bok i już masz dziewięćdziesiąt procent szans, że na nie wpadnę — westchnął cicho na samo wyobrażenie, zaraz drapiąc się po karku.
— Nie musisz. W sensie widziałem cię już raz w makijażu i był wystarczająco piękny. Bez niego też jesteś — uśmiechnął się, nie odrywając od niego wzroku. Poważnie, za każdym razem, gdy na niego patrzył, zakochiwał się w jego złotych tęczówkach raz po raz.
— W sumie nie jestem pewien. Myślałem o tym, by wziąć jakiegoś psa ze schroniska, ale jednocześnie wiem, że one potrafią być ruletką... nie wiem, czy dałbym radę poradzić sobie z agresywnym zwierzęciem. A ty, co o tym sądzisz? Wolałbyś dorosłego czy szczeniaka? — zapytał, skupiając się na masowaniu skóry jego głowy palcami.
— Wolałbym, żebyś nie zrobił sobie przeze mnie krzywdy. Nie wiem, czy byłbym w stanie to sobie wybaczyć, nawet jeśli rzeczywiście bym cię później połatał — westchnął cicho na samą myśl, przesuwając się nieznacznie, gdy spadająca z góry woda przykleiła mu włosy do twarzy, przysłaniając wizję. Podał mu płyn zgodnie z jego prośbą, nakładając przy okazji trochę i samemu sobie na rękę.
— Musi się z tym pogodzić. Na pewno i tak mocno cię polubiła po tym jak wykazałeś zainteresowanie Psim Patrolem. Jeszcze cię pokocha, po prostu ma problem z poradzeniem sobie, że już z nimi nie mieszkam i najwidoczniej jak to dziecko, próbuje zrozumieć dlaczego. Więc znalazła punkt, na który może to przekierować. Staram się jej to wytłumaczyć, ale tak jak mówię... potrzebuje czasu — powiedział przepraszającym tonem, ogarniając się dużo szybciej niż Shane. Nic dziwnego, skoro same jego włosy były o wiele krótsze.
— W takim razie obiecuję, że zabiorę cię na jakąś w najbliższym czasie. Pomijając nasz wypad do kina — uśmiechnął się, podnosząc jego dłoń do góry, muskając jej wierzch ustami.
— Bez szans. Ja myłem, ja suszę. Wyrobimy się — jakby nie patrzeć, smoothie miało mu zająć maksymalnie kilka minut. Możliwość spędzenia z nim całego poranka była zbyt kusząca, by miał ot tak z niej zrezygnować. Wycisnął wodę z włosów, nim wyszedł spod prysznica, sięgając po jeden z ręczników, wycierając całe ciało do sucha. Podał Shane'owi drugi, czysty, samemu znikając w szafie. Wychodząc na zewnątrz, był już ubrany w czarne spodnie i miętową bluzę.
— Chcesz, żeby ci je wysuszyć i spiąć tutaj czy w pokoju? — zapytał, wyciągając suszarkę z szafki.
- Hm... A co z przedmiotami wiszącymi? - zapytał, zastanawiając się nad owym fenomenem względem wpadania. - Coś obecnie może ci zagrozić? - chyba nie, chociaż z jakiegoś powodu nie mógł przestać myśleć o wieszakach. Coś przypomniało mu się względem przeszłości.
- Plus dla utalentowanego przyjaciela - odparł szeptem, posyłając mu bardziej miękkie spojrzenie. - Chociaż nie zmienia faktu, że możesz mnie zobaczyć i drugi raz - Dlaczego przy nim odczuwam chęć ciągłego adorowania go? - złapał się na tej myśli, czując dziwne mrowienie w żołądku.
- Wolałbym też nie mieć do czynienia z agresywnym psem - westchnął, przesuwając na bok nieco myśl o obronnym stworzeniu. - Ale wolałbym też, aby nie był zbytnio ufny względem obcych. Byłoby problemem, gdyby w przypadku natrafienia na Niepoczytalnego, chciałby zacząć się z nim bawić - nawet gdy oni nie zwróciliby uwagę, to jednak robiło to problem dla właściciela, który nie chciałby uciekać bez swojego pupila. - Możemy popatrzeć jednak najpierw do schroniska, nie jest tak, że musimy wyjść z wyborem - zasugerował mu. - Jeśli nic z tego nie będzie, poszukamy razem jakąś hodowlę legalną. Raczej nie powinno być problemu z przepuszczeniem zwierzęcia przez mury? - chociaż nie był tego pewny. Czasem miał wrażenie, że głównym czynnikiem wyboru był zwykły kaprys. - Ewentualnie na mieście. Ale to w dalszym czasie - w końcu nie był to plan na jutrzejszy dzień, ale uznawał, że to była całkiem dobra opcja.
- Spokojnie, spokojnie - machnął dłonią. - Pewnie uznaje, że ukradłem jej brata... co jest prawdą i nie żałuję tego - zachichotał cicho. Był częściowo tu winnym
- Dobrze - skąd to dziwne uczucie zmieszania i lekki przeskok w żołądku? Zupełnie jakby ten pocałunek dłoni był czymś o wiele większym niż normalne zbliżenia. - ... chyba nigdy nie widziałem cię w garniturze - wymamrotał szybko, odwracając wzrok. Miał nadzieję, że jednak dość szybko przyzwyczai się do danego stanu rzezy, by ciągle nie czuć tych przeskoków w sercu.
- Aww. Tak szybka odmowa - nawet nie dał mu czasu na polemizowanie. Przewrócił oczami, po czym lekko pokręcił głową, by zaraz potem samemu powoli wyjść z prysznica. Starał się jeszcze pozbyć nieco wilgoci z włosów, by nie zachlapać podłogi. Zaraz potem przyjął od niego ręcznik, by przejść do zajęcia się swoim ciałem, zanim miałby się przebrać.
- W pokoju - odparł bez wahania. - Chyba też tam zostawiłem część ubrań, bo nie mogę ich tu znaleźć - miał ino bieliznę, ale w taki sposób raczej nie mógł pozwolić sobie na wyjście na zewnątrz. - Chociaż część ubrań jest już u ciebie? - zapytał, międzyczasie pocierając wilgotne włosy w wyrazie zastanowienia. Westchnął zaraz potem, kręcąc głową.
- Przebrać się najpierw czy jak ci wygodniej? - zapytał go, zastanawiając się, czy powinien pójść poszukać swoich ubrań już teraz. Na sobie miał jedynie bieliznę i spodnie z dnia wczorajszego, jednakże brakowało mu góry stroju. Popatrzył na niego widocznie zakłopotany względem braku odnalezienia odpowiedniego ubioru.
- Plus dla utalentowanego przyjaciela - odparł szeptem, posyłając mu bardziej miękkie spojrzenie. - Chociaż nie zmienia faktu, że możesz mnie zobaczyć i drugi raz - Dlaczego przy nim odczuwam chęć ciągłego adorowania go? - złapał się na tej myśli, czując dziwne mrowienie w żołądku.
- Wolałbym też nie mieć do czynienia z agresywnym psem - westchnął, przesuwając na bok nieco myśl o obronnym stworzeniu. - Ale wolałbym też, aby nie był zbytnio ufny względem obcych. Byłoby problemem, gdyby w przypadku natrafienia na Niepoczytalnego, chciałby zacząć się z nim bawić - nawet gdy oni nie zwróciliby uwagę, to jednak robiło to problem dla właściciela, który nie chciałby uciekać bez swojego pupila. - Możemy popatrzeć jednak najpierw do schroniska, nie jest tak, że musimy wyjść z wyborem - zasugerował mu. - Jeśli nic z tego nie będzie, poszukamy razem jakąś hodowlę legalną. Raczej nie powinno być problemu z przepuszczeniem zwierzęcia przez mury? - chociaż nie był tego pewny. Czasem miał wrażenie, że głównym czynnikiem wyboru był zwykły kaprys. - Ewentualnie na mieście. Ale to w dalszym czasie - w końcu nie był to plan na jutrzejszy dzień, ale uznawał, że to była całkiem dobra opcja.
- Spokojnie, spokojnie - machnął dłonią. - Pewnie uznaje, że ukradłem jej brata... co jest prawdą i nie żałuję tego - zachichotał cicho. Był częściowo tu winnym
- Dobrze - skąd to dziwne uczucie zmieszania i lekki przeskok w żołądku? Zupełnie jakby ten pocałunek dłoni był czymś o wiele większym niż normalne zbliżenia. - ... chyba nigdy nie widziałem cię w garniturze - wymamrotał szybko, odwracając wzrok. Miał nadzieję, że jednak dość szybko przyzwyczai się do danego stanu rzezy, by ciągle nie czuć tych przeskoków w sercu.
- Aww. Tak szybka odmowa - nawet nie dał mu czasu na polemizowanie. Przewrócił oczami, po czym lekko pokręcił głową, by zaraz potem samemu powoli wyjść z prysznica. Starał się jeszcze pozbyć nieco wilgoci z włosów, by nie zachlapać podłogi. Zaraz potem przyjął od niego ręcznik, by przejść do zajęcia się swoim ciałem, zanim miałby się przebrać.
- W pokoju - odparł bez wahania. - Chyba też tam zostawiłem część ubrań, bo nie mogę ich tu znaleźć - miał ino bieliznę, ale w taki sposób raczej nie mógł pozwolić sobie na wyjście na zewnątrz. - Chociaż część ubrań jest już u ciebie? - zapytał, międzyczasie pocierając wilgotne włosy w wyrazie zastanowienia. Westchnął zaraz potem, kręcąc głową.
- Przebrać się najpierw czy jak ci wygodniej? - zapytał go, zastanawiając się, czy powinien pójść poszukać swoich ubrań już teraz. Na sobie miał jedynie bieliznę i spodnie z dnia wczorajszego, jednakże brakowało mu góry stroju. Popatrzył na niego widocznie zakłopotany względem braku odnalezienia odpowiedniego ubioru.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sob Paź 29, 2022 12:36 am
Sob Paź 29, 2022 12:36 am
— Teoretycznie z nimi jest łatwiej, bo mam je na poziomie wzroku. W praktyce bywa różnie. Dlatego mamy płaskie lampy — pokazał na sufit, przy którym specjalnie zrezygnowano z wszelkiego rodzaju żyrandoli i pochodnych — z framugami bywa różnie, ale no. Staram się schylać. Gdybym w którąś walnął, będę po prostu jak zawsze okładał czoło lodem.
Naprawdę zdążył się już przyzwyczaić.
"Chociaż nie zmienia faktu, że możesz mnie zobaczyć i drugi raz."
— W takim razie chętnie. A przyjacielowi możesz przekazać wyrazy uznania — uśmiechnął się, cały czas wpatrując się w jego oczy z wyraźnym uwielbieniem.
— Hm... to prawda. Najlepiej, gdyby po prostu tak jak ja nauczył się uciekać. I bronić samego siebie — powiedział zakłopotany, wiedząc, że sam kompletnie się do tego nie nadawał. Nawet jeśli inni nadal robili sobie nadzieje, Jonathan zrezygnował z jakichkolwiek prób ofensywy już dawno temu.
— W porządku. Chociaż nie wiem, czy potrafiłbym wyjść ze schroniska bez psa... moje serce mogłoby nie wytrzymać — wymamrotał pod nosem na samą myśl o biednych zwierzętach zamkniętych w klatkach. Gdyby mógł, zabrałby je wszystkie, wiedział jednak, że nie było go stać na podobny zwierzyniec. W sumie może powinien pójść tam na wolontariat? Nawet raz w tygodniu byłby pewnie pomocny. Gorzej, że zaczynało mu powoli brakować czasu, na wszystko, co chciał robić.
— Tylko jej tego nie mów — westchnął w odpowiedzi na jego chichot, unosząc zaraz jednak kącik ust ku górze.
— Bo żadnego nie mam. Nigdy nie było nas stać — odpowiedział spokojnie, podejrzewając jednak, że obecnie uda mu się wyciągnąć cokolwiek z konta oszczędnościowego. Ciężko byłoby mu w końcu pożyczyć ubrania od dużo niższego ojca. W najgorszym wypadku po prostu kupi marynarkę.
— To efekty mojej nauki asertywności — stwierdził dumny z siebie, śmiejąc się cicho, gdy przebierał ubrania.
"Chociaż część ubrań jest już u ciebie?
— Po lewej stronie jak wejdziesz do garderoby — pokierował go, wskazując dłonią na odpowiednie półki.
— Możesz się już ubrać, bo jak ubierzesz się po tym jak zrobię ci fryzurę to możesz ją nieco zniszczyć przeciągając koszulkę przez głowę — zgarnął suszarkę, od razu wychodząc do pokoju, by podłączyć ją do kontaktu obok łóżka. Korzystając z czasu, gdy Kassir się przebierał, sam podsuszył lekko kosmyki, przeczesując je szczotką i wyciągnął wsuwki, oraz gumki do włosów z górnej półki szafki nocnej. Teraz był gotowy.
Już Kassir należał do wysokich osób, a jednak Everett przewyższał go o wiele bardziej. Dlatego też nie dziwiło go to, że zdecydował się na tego typu zarządzenie mieszkaniem. Gdy pobieżnie się z nim zaznajamiał, zrozumiał zarazem, że było duże. Na tyle, by mieszkaniec czuł się swobodnie względem ruchów, nie będąc prześladowanym przez niechciane przeszkody. Takie, które wymagały potem dużej ilości lodu.
- I grzywka ratuje? - żachnął, wiedząc jednak, że nie dawało się coś na to poradzić. Musieliby mieć dom specjalnie wybudowany tak, by dostosować go do wzrostu Jonathana. Jednakże taka przyszłość była odległa i zarazem droga. Na tyle, że mogła pozostawać w granicach wyobraźni oraz marzeń.
Chociaż musiał przyznać, że czasem łapał się na myśli, że to był dość realne.
- Skoro tak, to poszukam specjalisty jakiegoś... - samemu średnio znał się na malowaniu, ale jego reakcja powodowała, że chciał mu się tak pokazywać. Proste pragnienie bycia adorowanym i zarazem adorować go. Tak, by spędzając czas we dwójkę, mogli się w różny sposób ukazywać.
Pokręcił wyraźnie głową.
- Potrafiłbyś - odparł bez najmniejszego zawahania. - Jesteś rozsądną osobą, Jace. I dlatego właśnie potrafiłbyś - łamiąc sobie serce, ale jednak wybór psa był istotny. Na tyle, że wzięcie jakiegokolwiek, by powstrzymać wyrzuty, zostałoby powstrzymane. Ryzyko mogło kosztować w tym mieście zbyt wiele. - Zresztą, mamy wiele czasu. Pomyślimy razem, jakie powinien mieć cechy i sprawdzimy lokalne strony internetowe - uspokajał go zaraz potem. Wydawało mu się jednak, że posiadanie szczeniaka byłoby łatwiejsze względem wyszkolenia go na dane reakcje. Zarazem jednak nie chciał też przez niewiedzę wpajać mu lęk przed całym światem.
Zdecydowanie trudna kwestia.
Tak samo jak i temat siostry. Na jego słowa jedynie delikatnie przytaknął, by zaraz potem położyć palec wskazujący na ustach. To miał być ich mały sekret. Bez dostępu dla kogokolwiek.
- Hm... - trochę żałował, że nie mógł mu zaproponować czegoś od siebie. Różnica wzrostowa była zbyt duża, co przekładało się na rozmiary. - To zrozumiale. Chociaż muszę kiedyś zobaczyć cię ubranego elegancko - mini cel został postawiony. Nie zamierzał nagle naciskać, by kupił garnitur. Nie było mu nawet to w głowie. Po prostu pozwalał swoim myślom skakać od jednego do drugiego pomysłu.
Uśmiechnął się rozbawiony na jego stwierdzenie, nie dodając nic od siebie. Nawet jeśli mógł wkręcić w to żart, był z niego wewnętrznie dumny, że pokazywał swoje zdanie. Mając porównanie z tym, co znał do tej pory, widział, że bardziej otwierał się. Może jeszcze nie było aż tak dobrze, ale ich relacja dopiero zaczynała się, otwierając drogę na wiele możliwości.
Przeszedł do garderoby, by wziąć dla siebie brakujące elementy stroju. Zdecydował się na granatową koszulę oraz szary sweter na guzik, do ubrania później. Nie wymagał on wkładania go przez głowę, więc uznał, że się nadaje. Wychodzi na to, że też zakończyła się era dominacji Słowika nad moimi ubraniami - przeszło mu przez myśli jeszcze. Powrócił do sypialni, usiadł na łóżku i położył obok nieubraną część.
- Sporo przygotowałeś - wilgotne kosmyki opadały mu na ramiona i twarz, gdzie ciemnowłosy niezbyt zadawał sobie obecnie trud, by coś z nimi zrobić. Za to zwyczajnie posadził się na łóżku, niedaleko Jace'a, by odwrócić się do niego plecami.
- Zdradzisz mi swój pomysł? - zapytał go jeszcze, prostując się już całkowicie, by mu nie przeszkadzać w wykonywanej czynności. Położył swoje dłonie na kolanach, wypuszczając ostrożnie powietrze z płuc.
Zastanawia mnie, gdzie zniknęła moja motywacja do pracy.
- I grzywka ratuje? - żachnął, wiedząc jednak, że nie dawało się coś na to poradzić. Musieliby mieć dom specjalnie wybudowany tak, by dostosować go do wzrostu Jonathana. Jednakże taka przyszłość była odległa i zarazem droga. Na tyle, że mogła pozostawać w granicach wyobraźni oraz marzeń.
Chociaż musiał przyznać, że czasem łapał się na myśli, że to był dość realne.
- Skoro tak, to poszukam specjalisty jakiegoś... - samemu średnio znał się na malowaniu, ale jego reakcja powodowała, że chciał mu się tak pokazywać. Proste pragnienie bycia adorowanym i zarazem adorować go. Tak, by spędzając czas we dwójkę, mogli się w różny sposób ukazywać.
Pokręcił wyraźnie głową.
- Potrafiłbyś - odparł bez najmniejszego zawahania. - Jesteś rozsądną osobą, Jace. I dlatego właśnie potrafiłbyś - łamiąc sobie serce, ale jednak wybór psa był istotny. Na tyle, że wzięcie jakiegokolwiek, by powstrzymać wyrzuty, zostałoby powstrzymane. Ryzyko mogło kosztować w tym mieście zbyt wiele. - Zresztą, mamy wiele czasu. Pomyślimy razem, jakie powinien mieć cechy i sprawdzimy lokalne strony internetowe - uspokajał go zaraz potem. Wydawało mu się jednak, że posiadanie szczeniaka byłoby łatwiejsze względem wyszkolenia go na dane reakcje. Zarazem jednak nie chciał też przez niewiedzę wpajać mu lęk przed całym światem.
Zdecydowanie trudna kwestia.
Tak samo jak i temat siostry. Na jego słowa jedynie delikatnie przytaknął, by zaraz potem położyć palec wskazujący na ustach. To miał być ich mały sekret. Bez dostępu dla kogokolwiek.
- Hm... - trochę żałował, że nie mógł mu zaproponować czegoś od siebie. Różnica wzrostowa była zbyt duża, co przekładało się na rozmiary. - To zrozumiale. Chociaż muszę kiedyś zobaczyć cię ubranego elegancko - mini cel został postawiony. Nie zamierzał nagle naciskać, by kupił garnitur. Nie było mu nawet to w głowie. Po prostu pozwalał swoim myślom skakać od jednego do drugiego pomysłu.
Uśmiechnął się rozbawiony na jego stwierdzenie, nie dodając nic od siebie. Nawet jeśli mógł wkręcić w to żart, był z niego wewnętrznie dumny, że pokazywał swoje zdanie. Mając porównanie z tym, co znał do tej pory, widział, że bardziej otwierał się. Może jeszcze nie było aż tak dobrze, ale ich relacja dopiero zaczynała się, otwierając drogę na wiele możliwości.
Przeszedł do garderoby, by wziąć dla siebie brakujące elementy stroju. Zdecydował się na granatową koszulę oraz szary sweter na guzik, do ubrania później. Nie wymagał on wkładania go przez głowę, więc uznał, że się nadaje. Wychodzi na to, że też zakończyła się era dominacji Słowika nad moimi ubraniami - przeszło mu przez myśli jeszcze. Powrócił do sypialni, usiadł na łóżku i położył obok nieubraną część.
- Sporo przygotowałeś - wilgotne kosmyki opadały mu na ramiona i twarz, gdzie ciemnowłosy niezbyt zadawał sobie obecnie trud, by coś z nimi zrobić. Za to zwyczajnie posadził się na łóżku, niedaleko Jace'a, by odwrócić się do niego plecami.
- Zdradzisz mi swój pomysł? - zapytał go jeszcze, prostując się już całkowicie, by mu nie przeszkadzać w wykonywanej czynności. Położył swoje dłonie na kolanach, wypuszczając ostrożnie powietrze z płuc.
Zastanawia mnie, gdzie zniknęła moja motywacja do pracy.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sob Paź 29, 2022 8:54 pm
Sob Paź 29, 2022 8:54 pm
Gdyby nie oszczędności, pomoc rodziny, jak i obecna sytuacja miasta, Jonathan w życiu nie mógłby sobie pozwolić na podobne warunki. I prawda była taka, że po mieszkaniu całe życie na małej powierzchni, często w nowym miejscu czuł się zagubiony. Teraz gdy miał obok siebie Shane'a było o wiele łatwiej, ale wiedział, że nie będą ze sobą spędzać każdej wolnej minuty.
Być może właśnie dlatego pies byłby dobrym uzupełnieniem panującej wtedy ciszy. Tak odmiennej od ciągłych kłótni i śmiechu jego rodzeństwa.
— Na pewno zasłania skutki mojej niezdarności — zaśmiał się cicho, nie potrafiąc się tym nawet jakoś szczególnie przejąć.
— Aż mi się przypomniało, że podczas naszego pierwszego spotkania wpadłem na wieszak, a podczas drugiego uderzyłem twarzą w ścianę — przysłonił oczy dłonią, pozwalając sobie na kilkunastosekundowe pogrążenie się w zażenowaniu.
Nie zamierzał jakoś mocno ingerować w jego plany make-upowe. Zwłaszcza że skoro Shane robił to dla niego, tym bardziej chciał mu dać pełną swobodę.
"Jesteś rozsądną osobą, Jace. I dlatego właśnie potrafiłbyś."
Westchnął cicho, spuszczając wzrok na ziemię. Wiedział, że Kassir miał rację. Jakby nie patrzeć, latami musiał się decydować na podobne poświęcenia. I nawet jeśli za każdym razem serce bolało go tak samo mocno, zdawał sobie sprawę, że nie da rady uratować każdej istoty na tym świecie.
— Dobry pomysł — uśmiechnął się, momentalnie rozpromieniając. Mimo wszystko zdjęcia były dużo łatwiejsze do zniesienia. No i mogli się zapoznać od razu z ich charakterami. Chociaż niestety schroniska miały tendencje do zatajania wielu chorób przed potencjalnymi przyszłymi właścicielami.
Zaśmiał się cicho, przesuwając palcami po jego policzku.
— W takim razie upewnię się, by jakiś nabyć, gdy będę miał nieco ponadprogramowej gotówki — zapewnił go, wiedząc, że nawet ze względu na swój wzrost nie będzie to zbyt tanie. Everett był jednak całkiem niezły w oszczędzaniu.
— Jeśli chcemy, by utrzymała się cały dzień, patrząc na typ twojej pracy, zwykła gumka nie wystarczy - odpowiedział z uśmiechem, zaraz przesuwając się nieco głębiej na materac. Wziął Shane'a i ściągnął go na siebie, sadzając między swoimi nogami.
— Tak mi będzie łatwiej — odsunął jego włosy w bok, zaraz całując go w kark. Przytulił go na chwilę, kompletnie nie przejmując się wilgocią włosów, dopiero po kilku sekundach odsuwając się nieco w tył, by zabrać się za ich suszenie.
— Możemy albo zrobić ci jeden z wyższych kucyków ozdobionych drobnymi warkoczami, albo spiąć włosy tak, by dały ułudę krótkiego, ale gęstego kucyka, albo można zaszaleć z jakimiś większymi warkoczami, ale nie wiem, czy te ostatnie, by ci pasowało, bo byłoby bardziej eksperymentalne... może innym razem, hm... — zastanawiał się na głos, przeczesując przy okazji delikatnie ciemne kosmyki szczotką.
O tak - pamiętał, że Jonathan wykazywał dość sporą tendencję do zderzania się z różnymi obiektami w różnoraki sposób. Na lodowisku nastąpiła podobna sytuacja, chociaż była spowodowała bardziej brakiem umiejętności jeżdżenia. Nie, żeby wybitnie przywiązywał do tego uwagi. Bardziej pamiętał, jak uciekł od niego przy drugim spotkaniu, co niosło za sobą parę dziwnych odczuć.
Możliwe, że nie przywykł iż ktoś odsuwa się od jego osoby.
Przynajmniej kwestie przyszłościowego psa mieli częściowo zaplanowaną. Spoglądając na Jonathana, zaczynał za to poważnie zastanawiać się, czy rzeczywiście stanęłoby na jednym stworzeniu. Nie zdziwiłby się, gdyby skończyli z trzema szczeniakami do wychowania, albo matką, i jej dwójką podopiecznych. Rozsądek i miękkość serca w takim przypadku miałyby sporo ze sobą do czynienia, gdy za plecami miałby świadomość względem tego, czy mógłby sobie na to pozwolić.
- Nie spieszy się - dotyk jego palców był naprawdę ciepły. - Zwłaszcza, że to ja mam się najpierw przebierać - przypomniał mu o swoich słowach względem strojów. No i... Prędzej czy później był pewny, że zobaczyłby go w bardziej eleganckim stroju. Nawet jeśli zajęłoby to lata.
- Ma niby to sens... - chociaż był pewny, że prędzej włosy rozwalą mu się przy starciu z Niepoczytalnym niż przy samej pracy. Ale cóż... Kto by nie chciał wyglądać dobrze, gdy nokautował przeciwnika lub też uciekał od niego jak najdalej?
Finalnie wylądował pomiędzy jego nogami. Położył swoje dłonie na kolanach, stając się całkowicie grzecznym klientem, czekającym na swoje usługi. Tylko, że... zamiast ułożenia włosów, poczuł, że pocałował go, a potem przytulił. I to wystarczyło, by na jego twarzy czaił się nieświadomy uśmiech. Przesunął jedną ze swoich rąk na kolano Jace'a, delikatnie je gładząc.
- Opcja eksperymentalna - zadecydował, zabierając już dłoń na poprzednie miejsce. - Chcę zaryzykować - chociaż kompletnie nie wiedział, co wyjdzie z tego. Jednakże ufał blondynowi i to wzbudzało świadomość, że nie zrobiłby coś dziwnego z jego włosami.
Musiał przyznać, że teraz to jeszcze bardziej poczuł się drobniejszy przy chłopaku. Dziwne uczucie, gdy przeważnie to on górował wzrostem, nawet jeśli to była różnica kilku centymetrów. A teraz miał kogoś, kto mógł całkowicie go zamknąć w ramieniu i pozwolić się zatopić w uścisku.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytał go cicho, zastanawiając się nad jeszcze jedną możliwością dla nich, przeznaczoną już dla wieczornych pór.
Możliwe, że nie przywykł iż ktoś odsuwa się od jego osoby.
Przynajmniej kwestie przyszłościowego psa mieli częściowo zaplanowaną. Spoglądając na Jonathana, zaczynał za to poważnie zastanawiać się, czy rzeczywiście stanęłoby na jednym stworzeniu. Nie zdziwiłby się, gdyby skończyli z trzema szczeniakami do wychowania, albo matką, i jej dwójką podopiecznych. Rozsądek i miękkość serca w takim przypadku miałyby sporo ze sobą do czynienia, gdy za plecami miałby świadomość względem tego, czy mógłby sobie na to pozwolić.
- Nie spieszy się - dotyk jego palców był naprawdę ciepły. - Zwłaszcza, że to ja mam się najpierw przebierać - przypomniał mu o swoich słowach względem strojów. No i... Prędzej czy później był pewny, że zobaczyłby go w bardziej eleganckim stroju. Nawet jeśli zajęłoby to lata.
- Ma niby to sens... - chociaż był pewny, że prędzej włosy rozwalą mu się przy starciu z Niepoczytalnym niż przy samej pracy. Ale cóż... Kto by nie chciał wyglądać dobrze, gdy nokautował przeciwnika lub też uciekał od niego jak najdalej?
Finalnie wylądował pomiędzy jego nogami. Położył swoje dłonie na kolanach, stając się całkowicie grzecznym klientem, czekającym na swoje usługi. Tylko, że... zamiast ułożenia włosów, poczuł, że pocałował go, a potem przytulił. I to wystarczyło, by na jego twarzy czaił się nieświadomy uśmiech. Przesunął jedną ze swoich rąk na kolano Jace'a, delikatnie je gładząc.
- Opcja eksperymentalna - zadecydował, zabierając już dłoń na poprzednie miejsce. - Chcę zaryzykować - chociaż kompletnie nie wiedział, co wyjdzie z tego. Jednakże ufał blondynowi i to wzbudzało świadomość, że nie zrobiłby coś dziwnego z jego włosami.
Musiał przyznać, że teraz to jeszcze bardziej poczuł się drobniejszy przy chłopaku. Dziwne uczucie, gdy przeważnie to on górował wzrostem, nawet jeśli to była różnica kilku centymetrów. A teraz miał kogoś, kto mógł całkowicie go zamknąć w ramieniu i pozwolić się zatopić w uścisku.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytał go cicho, zastanawiając się nad jeszcze jedną możliwością dla nich, przeznaczoną już dla wieczornych pór.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach