▲▼
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Pią Lip 08, 2022 12:04 am
Pią Lip 08, 2022 12:04 am
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sro Paź 05, 2022 3:01 pm
Sro Paź 05, 2022 3:01 pm
Pokiwał zadowolony głową, słysząc jego zapewnienie. Dopóki nie wspomniał o trzymaniu się z daleka.
— No wiesz co — założył ręce na biodrach, zaraz parskając śmiechem. A wystarczyłoby, że od czasu do czasu pogłaszcze je po listkach i powie, że pięknie wyglądają!
— W takim razie pomożesz mi je nazywać — zadecydował, uśmiechając się w odpowiedzi na własny pomysł. Pewnie i tak kilka z nich dostanie imię po jego ulubionych postaciach, ale często brakowało mu weny na nazwanie wszystkich — muszę im kupić nalepki...
Obejrzenie czegoś mniej strasznego było rzecz jasna opcją, ale Everett był niezwykle zdeterminowany, by nabrać, choć częściowej odporności. Nawet jeśli na razie nie szło mu to zbyt wybitnie.
— ... nie wybierasz naszego następnego domu. Nie ma takiej opcji — skomentował ewidentnie przerażony, zaraz znowu się zapowietrzając, nim schował się w ramieniu Kassira. Szkoda, że siedział po jego lewej stronie, więc nie mógł udawać, że ogląda, w rzeczywistości używając celowo niewidomego oka.
— N-nie no, jak już zaczęliśmy to... dokończmy... — powiedział słabym głosem, zsuwając jedną z dłoni na jego nogę. Przesunął nią wyżej, bardziej ku wewnętrznej stronie, przyciskając lekko palce do jego uda.
— Naprawdę, nawet nie wiesz, jak w tym momencie się cieszę, że śpimy razem. I wiesz co, chyba serio wstanę po ten koc. Jakoś mi zimno. Chcesz coś? — zapytał, zwracając się powoli w jego stronę.
- No ponazywać mogę... - zgodził się na taką ugodę względem roślin. - Ale chwila, ile ich planujesz mieć skoro tak? - chyba nie zamierzał im tu robić istny las, prawda?
Chociaż był lepszy niż ten z filmu. Drzewa zdecydowanie nie wyglądały na dbane.
- Dlaczego? Przynajmniej miałbyś pewność, że nie straszy - odpowiedział Kassir nachmurzając się trochę. - Jeśli już ma coś tutaj być, niech będzie odpowiedzialne. Woda i prąd nie są za darmo.
Poczuł jak wtulał się w jego ciało.
- Oglądasz od złej strony. Chyba, że aż tak chcesz zobaczyć moje ciało - parsknął cicho, czując go blisko siebie. - I serio, możemy przerwać to, skoro nie patrzysz - a jemu było to obojętne obecnie. Chociaż zarazem to tez powodowało, że nie bardzo wiedział, jak mogliby spędzić razem czas przed telewizorem.
- Nie potrzebuję - powiedział. - Zapauzuję ten film na ten czas. Okay? - obrócił się w jego stronę, patrząc na niego z łagodnością. Mógł nie być zachwycony przesadnością dzieła, ale cieszył się, że mógł spędzić ten czas z Jonathanem. Tak bez większego ukrytego sensu w tym.
Chociaż był lepszy niż ten z filmu. Drzewa zdecydowanie nie wyglądały na dbane.
- Dlaczego? Przynajmniej miałbyś pewność, że nie straszy - odpowiedział Kassir nachmurzając się trochę. - Jeśli już ma coś tutaj być, niech będzie odpowiedzialne. Woda i prąd nie są za darmo.
Poczuł jak wtulał się w jego ciało.
- Oglądasz od złej strony. Chyba, że aż tak chcesz zobaczyć moje ciało - parsknął cicho, czując go blisko siebie. - I serio, możemy przerwać to, skoro nie patrzysz - a jemu było to obojętne obecnie. Chociaż zarazem to tez powodowało, że nie bardzo wiedział, jak mogliby spędzić razem czas przed telewizorem.
- Nie potrzebuję - powiedział. - Zapauzuję ten film na ten czas. Okay? - obrócił się w jego stronę, patrząc na niego z łagodnością. Mógł nie być zachwycony przesadnością dzieła, ale cieszył się, że mógł spędzić ten czas z Jonathanem. Tak bez większego ukrytego sensu w tym.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sro Paź 05, 2022 6:00 pm
Sro Paź 05, 2022 6:00 pm
Zastanowił się przez chwilę, wyraźnie zliczając coś w głowie.
— W domu mieliśmy jedenaście, a było dużo mniej miejsca. Na pewno jeden na stoliku w jadalni, dwa mniejsze po rogach, jeden na blat w kuchni i na wyspę. Cztery w salonie, po jednym w łazience, trzy albo cztery w naszej sypialni i pięć w pokoju do gry. Ach, no i cały balkon oczywiście — uśmiechnął się, wyraźnie przeszczęśliwy na samą myśl o tym, że będzie mógł zajmować się tyloma kwiatami na raz. Jakby nie patrzeć, tak jak ludzie bawili się w jesieniary, tak Jonathan zdecydowanie był kwiaciarą. Albo raczej rośliniarą.
— Posadzę na balkonie zioła, jakieś mniejsze warzywa i owoce, zimą będziemy je zgarniać do środka — klasnął w dłonie, prawie podskakując w miejscu.
— No nie wiem, prędzej miałbym pewność, że straszy za opłatą — wzdrygnął się w odpowiedzi, nawet nie chcąc sobie wyobrażać podobnego scenariusza. Wystarczyło, że od czasu do czasu potrafił natrafić na coś podobnego na TikToku.
— Nie no, nie widzę od prawej. Z lewej widzę normalnie — wymruczał, podnosząc się nieznacznie, by obrócić się w jego stronę z nieznacznym uśmiechem.
— Chociaż popatrzeniu na ciebie nigdy bym nie odmówił — uśmiechnął się, chociaż na chwilę odrywając się od tego nieszczęsnego filmu. Potrząsnął jednak głową na kolejną propozycję przerwania. Skoro powiedział, że chce skończyć, to miał to na myśli.
— Jasne. Zaraz będę — obiecał, podnosząc się szybko ze swojego miejsca, by polecieć do sypialni po koc. Zgarnął jeszcze przy okazji szklankę soku pomarańczowego z lodówki, zaraz siadając na nowo na kanapie.
— ... czekaj, może się napiję, zanim puścisz, bo jeszcze podskoczę i wszystko wyleję — westchnął ciężko, upijając kilka łyków przed odstawieniem napoju na stół. Usiadł znowu obok niego, nakrywając ich kocem i złapał go za dłoń, przeciągając ją na swoje udo, by spleść z nim palce.
— Może potem włączymy jeszcze jakiś odcinek serialu komediowego? Dawno nie widziałem żadnej sitcomówki, a akurat trwają dwadzieścia minut — zaproponował, nieruchomiejąc na chwilę, gdy kolejna osoba została przeciągnięta za nogę przez cały korytarz i wyrzucona przez okno, łamiąc sobie kark w wyjątkowo efektowny sposób.
— Dlatego właśnie nie chcę mieszkać z duchem, nawet jeśli będzie za siebie płacił — wymruczał, nakrywając się mocniej kocem.
Za. Dużo. Roślin. Jace.
Właśnie tego typu mówiące spojrzenie mu posłał, zaraz potem wzdychając cicho.
- Jeśli cię to uszczęśliwia, to możemy mieć i tu ogród botaniczny - powiedział, spoglądając na niego już bardziej z rozczuleniem. - I potrafię hodować szczypiorek. Liczy się? - chociaż nadal niełatwo było mu wyobrazić sobie to, jak zamierzał się tym wszystkim opiekować.
- Hm... - skoro tak, to nie miał co marudzić bardziej. Za to pozwolił sobie na cichy chichot, gdy usłyszał jego kolejny komentarz. - I powiedzmy, że nieco podbiłeś moje serce teraz. Nieco - wymamrotał nieco zmieszany.
Poczekał więc grzecznie na to aż powróci, powstrzymując się z uruchomieniem filmu dopóki nie będzie gotowy. Dopiero po upewnieniu się, że może, zrobił to.
- Możemy. Przyda się na rozluźnienie - dla ich obojga, chociaż z różnych powodów. Co nie zmieniało faktu, że zmiana klimatu brzmiała wystarczająco dobrze, by chciał na to przystać.
- Czy ja wiem. Możesz się umówić z nim tak, by straszył ino niechcianych gości - zamyślił się na głos, by zaraz potem skupić się bardziej na akcji. Dobiegała ona punktu kulminacyjnego, pokazując próbę walki z osobnikiem, który zdecydowanie się bardziej uprzykrzał nowym mieszkańcom domu.
- Finalnie przeżyło tylko dziecko. Czemu mnie to nawet nie dziwi - westchnął, widząc, że sprawa rozjaśniła się, a końcowa scena wskazywała na możliwość na drugą część. - No, ale nie zrobią czegoś aż tak brutalnego jak zabijanie dzieci. W końco to tylko film - pogłaskał Jonathana delikatnie po nodze. - Jak się czujesz? - finałowa scena przynajmniej była pozbawiona niepotrzebnego straszenia, więc wewnętrznie nieco podniósł ocenę samego dzieła.
- Wybierz tym razem ty.
Od razu też zrzucił na niego odpowiedzialność za oglądanie, bezceremonialnie opierając się o niego i jego koc, wzdychając przy tym cicho. - Jesteś teraz całkiem mięciutki, wiesz? - zachichotał zaraz potem przez swoje słowa.
Właśnie tego typu mówiące spojrzenie mu posłał, zaraz potem wzdychając cicho.
- Jeśli cię to uszczęśliwia, to możemy mieć i tu ogród botaniczny - powiedział, spoglądając na niego już bardziej z rozczuleniem. - I potrafię hodować szczypiorek. Liczy się? - chociaż nadal niełatwo było mu wyobrazić sobie to, jak zamierzał się tym wszystkim opiekować.
- Hm... - skoro tak, to nie miał co marudzić bardziej. Za to pozwolił sobie na cichy chichot, gdy usłyszał jego kolejny komentarz. - I powiedzmy, że nieco podbiłeś moje serce teraz. Nieco - wymamrotał nieco zmieszany.
Poczekał więc grzecznie na to aż powróci, powstrzymując się z uruchomieniem filmu dopóki nie będzie gotowy. Dopiero po upewnieniu się, że może, zrobił to.
- Możemy. Przyda się na rozluźnienie - dla ich obojga, chociaż z różnych powodów. Co nie zmieniało faktu, że zmiana klimatu brzmiała wystarczająco dobrze, by chciał na to przystać.
- Czy ja wiem. Możesz się umówić z nim tak, by straszył ino niechcianych gości - zamyślił się na głos, by zaraz potem skupić się bardziej na akcji. Dobiegała ona punktu kulminacyjnego, pokazując próbę walki z osobnikiem, który zdecydowanie się bardziej uprzykrzał nowym mieszkańcom domu.
- Finalnie przeżyło tylko dziecko. Czemu mnie to nawet nie dziwi - westchnął, widząc, że sprawa rozjaśniła się, a końcowa scena wskazywała na możliwość na drugą część. - No, ale nie zrobią czegoś aż tak brutalnego jak zabijanie dzieci. W końco to tylko film - pogłaskał Jonathana delikatnie po nodze. - Jak się czujesz? - finałowa scena przynajmniej była pozbawiona niepotrzebnego straszenia, więc wewnętrznie nieco podniósł ocenę samego dzieła.
- Wybierz tym razem ty.
Od razu też zrzucił na niego odpowiedzialność za oglądanie, bezceremonialnie opierając się o niego i jego koc, wzdychając przy tym cicho. - Jesteś teraz całkiem mięciutki, wiesz? - zachichotał zaraz potem przez swoje słowa.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sro Paź 05, 2022 9:34 pm
Sro Paź 05, 2022 9:34 pm
Początkowo nieco się przestraszył, że być może przesadził. Sam nie uważał, by było to za dużo roślin, w końcu potrafił się tym wszystkim zajmować. Dlatego, gdy wzrok Shane'a zmienił się na bardziej pozytywny, uśmiechnął się nieśmiało, nieco tonując własną ekscytację.
— No pewnie, szczypiorek jest świetny — i nie wymagał za wiele pracy, więc mógł tak naprawdę rosnąć sam sobie.
— Aww, tylko nieco? Muszę się bardziej postarać — powiedział, zwracając się w jego stronę z rozbawionym uśmiechem. Nawet jeśli zaraz zamarł wraz z kontynuacją akcji na ekranie.
— W-wolałbym nie — zacisnął nieco mocniej palce na jego dłoni na krótką chwilę, nim walka weszła w bardziej stały etap. Dopiero wtedy wyraźnie się rozluźnił. Brutalna akcja na ekranie nieszczególnie go ruszała, nawet jeśli dźwięki od czasu do czasu sprawiały, że krzywił się nieznacznie, przytulając do ramienia Shane'a.
— Całe szczęście. Chociaż pewnie w sequelu i tak okazałoby się, że jest opętane albo coś w tym rodzaju, zaadoptuje je jakaś rodzina, a ono wszystkich wymorduje ku chwale demonów — wymamrotał, prostując się na kanapie. Ostatnia część przynajmniej darowała mu to ciągłe skakanie.
— Nie jestem... pewien — pewnie miał się dowiedzieć, gdy Kassir postanowi sam pójść do łazienki. Na ten moment jego dotyk wystarczył, by oderwać nieco jego myśli od całej paranoi, która skradała się w tle jego umysłu.
Zaśmiał się cicho, słysząc jego komentarz i zwrócił się w jego stronę, całując go we włosy.
— A ty ciepły. Co trochę mi pomaga — zsunął rękę na jego udo, drugą biorąc pilota, by przeskakiwać przez chwilę po różnych tytułach. W końcu zatrzymał się na jednym z nich.
— O, o, kojarzę to. Podobno to jakaś komedia, ale z zombie. I że dzięki temu, że jest parodią, nie jest wcale straszna. Lubisz filmy o zombie? — zapytał, gotów zmienić na co innego, gdyby Shane postanowił zaprotestować.
- Albo coś w tym guście - potwierdził jego słowa odnośnie sequelu. - Jakkolwiek akcja mogłaby być łatwa do przewidzenia. Chcesz porobić zakłady na ten temat? - zdecydowanie było mu daleko do zachowania odczuwalnego przez Jonathana. Jakkolwiek nie przerażało go to jednak na tyle, by miał się stresować. Już prędzej w jego przypadku było możliwe, że zasnąłby.
- Hm? Może ci przyniosę pluszaka? - właściwie to nie żartował teraz. Wydawało mu się, że przytulenie czegoś miękkiego pozwoli mu złagodzić stan umysłu.
Chociaż wychodziło na to, że to on został tym pluszakiem.
- Czyli się uzupełniamy - żachnął, nie protestując już na nic, jedynie uśmiechając się przez jego pocałunek. Przekierował wzrok z jego profilu na ekran telewizora, unosząc brew na widok zombiaka sunącego w stronę jakiegoś bliżej nieznanego mężczyzny.
- Są spoko - zgodził się. - Możemy się na tym skupić - westchnął. - Tylko czy to jest serial zasadniczo? - zmarszczył nieznacznie brwi, by zaraz potem jednak pogrążyć się w fabule. Wtulił się jedynie bardziej w jego ciało dla wygody.
- Hm? Może ci przyniosę pluszaka? - właściwie to nie żartował teraz. Wydawało mu się, że przytulenie czegoś miękkiego pozwoli mu złagodzić stan umysłu.
Chociaż wychodziło na to, że to on został tym pluszakiem.
- Czyli się uzupełniamy - żachnął, nie protestując już na nic, jedynie uśmiechając się przez jego pocałunek. Przekierował wzrok z jego profilu na ekran telewizora, unosząc brew na widok zombiaka sunącego w stronę jakiegoś bliżej nieznanego mężczyzny.
- Są spoko - zgodził się. - Możemy się na tym skupić - westchnął. - Tylko czy to jest serial zasadniczo? - zmarszczył nieznacznie brwi, by zaraz potem jednak pogrążyć się w fabule. Wtulił się jedynie bardziej w jego ciało dla wygody.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Sro Paź 05, 2022 11:02 pm
Sro Paź 05, 2022 11:02 pm
Zaśmiał się cicho w odpowiedzi na jego pytanie.
— A o co się zakładamy? — zapytał szczerze zainteresowany. Jakby nie patrzeć, jeśli była szansa na ugranie czegoś ciekawego, czemu miałby przepuścić taką okazję? W końcu z reguły miał całkiem spore szczęście.
— Nie potrzeba. Mam kogoś dużo lepszego — stwierdził zadowolony, obejmując go ramieniem i przyciągając jeszcze bliżej siebie. Fakt, że mógł mieć Shane'a obok siebie uspokajał go dużo mocniej. Nawet jeśli jednocześnie, gdy trzymał go tak blisko, miał wrażenie, że jego serce bije zdecydowanie zbyt głośno. Co musiał przyznać, było odrobinę żenujące.
— Mhm, w dodatku ma trzy sezony. Ale zobaczymy czy w ogóle nam się spodoba — powiedział, zmuszając się do przeniesienia wzroku na ekran. Serial rzeczywiście okazał się całkiem zabawny, zwłaszcza że główną bohaterką okazała się być tanatoprakser, która została zadrapana przez zombie na jakiejś przypadkowej imprezie, na której nie chciała się nawet znaleźć. Nic dziwnego, że nawet on zaczął chichotać, gdy nie mogąc się powstrzymać, zaczęła wcinać mózg przywiezionego do kostnicy mężczyzny, polewając go tabasco.
— Całkiem ciekawy sposób przedstawienia zombie. Do tej pory napotykałem bardziej bezmyślne koncepcje. No i pomysł z noszeniem soczewek jest super — powiedział, zsuwając rękę w dół, by wsunąć ją pod koszulkę Shane'a. Przesuwał powoli palcami po jego skórze, przenosząc je co jakiś czas bliżej jego brzucha, zjeżdżał nimi niżej i powracał do biodra, opierając się swoją głową o jego.
Nie do końca dowierzał, że od tej pory miał tak spędzać wieczory.
Serial zrobił swoje, kojąc jego zszargane nerwy i skutecznie odwodząc myśli od horroru. Odcinki były krótkie, ale po dwudziestu minutach grzecznie wyłączył telewizor. Jakby nie patrzeć obiecał, że skończy się na jednym.
— Powinniśmy iść spać — westchnął, obracając się w jego stronę, przesuwając palcami po jego twarzy — na którą wstajesz rano do pracy?
Zsunął rękę w dół, gładząc palcami wewnętrzną stronę jego uda, przesuwając je zresztą przy tym nieco bliżej siebie.
— Możesz sobie wybrać jakąś koszulkę z szafy — dodał jeszcze, przechylając się, by pocałować go z zaczepnym uśmiechem.
- Um... O niespodziankę? W sensie, jeden z nas będzie musiał drugiemu zrobić prezent-niespodziankę. Nie musi być przedmiot, ale cokolwiek - zasugerował mu taką nagrodę za zakład, nie wiedząc jednak, czy rzeczywiście miało to sensowne odzwierciedlenie.
Na razie jednak robił za pluszaka i obserwatora, który za wiele już nie wnosił od siebie. Czerpiąc ciepło bijące od jego towarzysza, skupiał uwagę na fabule.
- Nie w filmie, ale napotkałem się na komiks też o zombie - wyszeptał Kassir. - Gdzie zostali przedstawieni jako modele. To było całkiem ciekawe, gdy prezentowali stroje na apokalipsę - chociaż i to dzieło bylo na tyle zabawne, że lekko uśmiechał się w rozbawieniu. Niedługo potem zarejestrował, jak jego osobista przylepa przylepia się jeszcze bardziej do jego ciała, wywołując przy tym miękkie uczucie w brzuchu.
Chociaż czas na telewizję rzeczywiście skończył się po dwudziestu minutach.
- Na dziewiątą - odpowiedział mu, przesuwając wzrok z jego ust na oczy. - Ale nie próbuj wykorzystać tego do twojego biegania - ostrzegł od razu. - I tak nie mam ubrań - dzięki Panu Porywaczowi. Zaraz potem jednak przesunął swoją dłoń na jego, delikatnie odsuwając od swoich ud, nie dając mu przy tym posunąć się dalej. Przysunął się bliżej, całując go delikatnie w policzek.
- I tak też zrobię. Idziemy grzecznie spać - odwzajemnił i jego pocałunek, by potem wyswobodzić się z jego uścisku i kładąc dłoń na jego czole. - A ty ze mną. W końcu to nasza pierwsza noc we wspólnym mieszkaniu - zabrał ją, by potem mu ją podać, oferując tym samym pomoc w wstaniu. - Idziesz się jeszcze umyć? - samemu zamierzał skierować się w stroję jego szafy, by nieco porządzić się i podebrać mu ubranie, i przymierzyć, jak będzie na niego pasować, gdy już zdejmie też i spodnie.
Na razie jednak robił za pluszaka i obserwatora, który za wiele już nie wnosił od siebie. Czerpiąc ciepło bijące od jego towarzysza, skupiał uwagę na fabule.
- Nie w filmie, ale napotkałem się na komiks też o zombie - wyszeptał Kassir. - Gdzie zostali przedstawieni jako modele. To było całkiem ciekawe, gdy prezentowali stroje na apokalipsę - chociaż i to dzieło bylo na tyle zabawne, że lekko uśmiechał się w rozbawieniu. Niedługo potem zarejestrował, jak jego osobista przylepa przylepia się jeszcze bardziej do jego ciała, wywołując przy tym miękkie uczucie w brzuchu.
Chociaż czas na telewizję rzeczywiście skończył się po dwudziestu minutach.
- Na dziewiątą - odpowiedział mu, przesuwając wzrok z jego ust na oczy. - Ale nie próbuj wykorzystać tego do twojego biegania - ostrzegł od razu. - I tak nie mam ubrań - dzięki Panu Porywaczowi. Zaraz potem jednak przesunął swoją dłoń na jego, delikatnie odsuwając od swoich ud, nie dając mu przy tym posunąć się dalej. Przysunął się bliżej, całując go delikatnie w policzek.
- I tak też zrobię. Idziemy grzecznie spać - odwzajemnił i jego pocałunek, by potem wyswobodzić się z jego uścisku i kładąc dłoń na jego czole. - A ty ze mną. W końcu to nasza pierwsza noc we wspólnym mieszkaniu - zabrał ją, by potem mu ją podać, oferując tym samym pomoc w wstaniu. - Idziesz się jeszcze umyć? - samemu zamierzał skierować się w stroję jego szafy, by nieco porządzić się i podebrać mu ubranie, i przymierzyć, jak będzie na niego pasować, gdy już zdejmie też i spodnie.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Czw Paź 06, 2022 12:02 am
Czw Paź 06, 2022 12:02 am
Przechylił nieco głowę w bok.
— Aww, a miałem nadzieję, że będę mógł sobie zażyczyć, żebyś coś zrobił. Ale niech będzie. Prezent-niespodzianka brzmi dobrze. Czy to znaczy, że musimy spisać gdzieś nasz zakład i poczekać aż wypuszczą drugą część? Chyba że już wyszła... — w sumie tego nie przewidział. Ani nijak nie sprawdził. Odpowiedź mogli mieć tuż pod nosem.
Spojrzał na niego zaskoczony, słysząc opis komiksu.
— Poważnie? — roześmiał się na samo wyobrażenie, kręcąc na boki głową — Koniecznie musisz mi go pokazać. Brzmi jak coś super śmiesznego.
Za to na wspomnienie o bieganiu był tak oburzony, że aż się zapowietrzył.
— Nie miałem takiego planu. Ale wiesz co, teraz jak o tym wspomniałeś, to brzmi jak świetny pomysł. Jestem pewien, że pobudka o siódmej i dwa kilometry na start dobrze ci zrobią. Któryś z moich dresów będzie na ciebie dobry — oczywiście, że nie. I tylko się z nim droczył. Nie mógł sobie darować, skoro został już tak brutalnie oskarżony, podczas gdy chciał po prostu wiedzieć, na którą mu przygotować śniadanie.
Zarumienił się nieznacznie, gdy Shane pocałował go w policzek, mamrocząc coś pod nosem.
— Więc używasz tajnej broni, sprytnie. Niech będzie, daruję ci do czasu, aż przewieziemy wszystkie twoje rzeczy — powiedział, wyginając jednak usta w podkówkę, w odpowiedzi na jego odrzucenie.
— Idę... ale możesz iść do naszej, ja skorzystam z drugiej — westchnął cicho, zsuwając wzrok na jego wargi, choć nie próbował już kusić losu. Nawet jeśli pod wpływem całej atmosfery jego hormony znowu zaczęły się uaktywniać w wyjątkowo niewygodny sposób.
— To ten. Ja... pójdę — rzucił zmieszany, biorąc szybko swoje rzeczy z szafy, by zamknąć się w łazience obok pokoju dla gości. Tyle dobrego, że jego rodzice doradzili mu wannę z prysznicem, przynajmniej mógł się szybko ogarnąć. Umył jeszcze zęby, nim ruszył w stronę sypialni, podsuszając włosy ręcznikiem.
— Zapomniałem suszarki... — powiedział, szukając ostrożnie Shane'a wzrokiem.
- Zanim cokolwiek sprawdzimy, będzie trzeba ustalić wersje - zadecydował Shane. - Tak, by nikt z nas nie miał przewagi.
Czyli pora było wymyślić wersję zdarzeń.
- Ja obstawiam, że nie pozbyli się tego upiora, tylko udał się za nimi, do nowego domu - momentalnie też wymyślił swoją wersję. - I druga część będzie się wokół tego samego kręciła.
Nie miał pojęcia, czy miał rację. Ale jednak oto w tym chodziło, by postawić na zakład.
- Pokażę - obiecał mu. Miał nadzieję wewnętrznie, że mu rzeczywiście przypadnie do gustu.
Przewrócił oczami, gdy usłyszał o bieganiu.
- Tak, tak. Będzie to zabawny bieg - z pilnowaniem, by nie spadły mu spodnie podczas tego działania. Zdecydowanie wolał odpuścić sobie taką przyjemność.
Za to z zadowoleniem obserwował jego reakcję na własne gesty. Musiał przyznać, że lubił to, gdy doprowadzał go do lekkiego zmieszania, ale jednakże nie na tyle solidnego, by go przestraszyć.
- Hm, dobrze - zgodził się odnośnie łazienki. Uniósł lekko kąciki ust na widok jego zachowania, czując wewnętrzne rozbawienie. Nie drążył w to jednak, postanawiając samemu się odświeżyć, wybierając też koszulę dla siebie i przywdziewając ją. Sam proces zszedł mu bardzo szybko, więc w sypialni znalazł się krótko przed blondynem.
Uniósł głowę, gdy Jonathan wszedł do pomieszczenia. Przesunął wzrokiem po jego torsie, czując lekką gulę w gardle, by potem skupić się na jego twarzy. Zapominam, że on jest wysportowany. I za każdym razem czuję się zbyt miękko wewnątrz.
- Widziałem jakąś w łazience, z której korzystałem, sprawdź tam - powiedział Shane. - Innej nie widziałem - ciemnowłosy wybrał już dla siebie strój do spania, więc finalnie prezentował się w swoich bokserkach i długiej koszuli Jace'a, sięgającej mu do ud. Zdecydował się na wybór czarnego koloru, bez żadnych dodatków.
Usiadł na łóżku, przekładając włosy na bok, by spleść je w delikatny warkocz. Nie chciał, by latały mu po całym łóżku podczas wspólnego snu. I zdecydowanie wolał sobie odpuścić słuchania rano, że miał jego kosmyki w ustach.
Czyli pora było wymyślić wersję zdarzeń.
- Ja obstawiam, że nie pozbyli się tego upiora, tylko udał się za nimi, do nowego domu - momentalnie też wymyślił swoją wersję. - I druga część będzie się wokół tego samego kręciła.
Nie miał pojęcia, czy miał rację. Ale jednak oto w tym chodziło, by postawić na zakład.
- Pokażę - obiecał mu. Miał nadzieję wewnętrznie, że mu rzeczywiście przypadnie do gustu.
Przewrócił oczami, gdy usłyszał o bieganiu.
- Tak, tak. Będzie to zabawny bieg - z pilnowaniem, by nie spadły mu spodnie podczas tego działania. Zdecydowanie wolał odpuścić sobie taką przyjemność.
Za to z zadowoleniem obserwował jego reakcję na własne gesty. Musiał przyznać, że lubił to, gdy doprowadzał go do lekkiego zmieszania, ale jednakże nie na tyle solidnego, by go przestraszyć.
- Hm, dobrze - zgodził się odnośnie łazienki. Uniósł lekko kąciki ust na widok jego zachowania, czując wewnętrzne rozbawienie. Nie drążył w to jednak, postanawiając samemu się odświeżyć, wybierając też koszulę dla siebie i przywdziewając ją. Sam proces zszedł mu bardzo szybko, więc w sypialni znalazł się krótko przed blondynem.
Uniósł głowę, gdy Jonathan wszedł do pomieszczenia. Przesunął wzrokiem po jego torsie, czując lekką gulę w gardle, by potem skupić się na jego twarzy. Zapominam, że on jest wysportowany. I za każdym razem czuję się zbyt miękko wewnątrz.
- Widziałem jakąś w łazience, z której korzystałem, sprawdź tam - powiedział Shane. - Innej nie widziałem - ciemnowłosy wybrał już dla siebie strój do spania, więc finalnie prezentował się w swoich bokserkach i długiej koszuli Jace'a, sięgającej mu do ud. Zdecydował się na wybór czarnego koloru, bez żadnych dodatków.
Usiadł na łóżku, przekładając włosy na bok, by spleść je w delikatny warkocz. Nie chciał, by latały mu po całym łóżku podczas wspólnego snu. I zdecydowanie wolał sobie odpuścić słuchania rano, że miał jego kosmyki w ustach.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Czw Paź 06, 2022 1:33 am
Czw Paź 06, 2022 1:33 am
Czyli nie było co liczyć na spełnianie życzeń. Szkoda.
— Moją już słyszałeś. Stawiam na opętanie dziecka. Częściowo pokrywa się to z twoim, że przez to uda się razem z nimi, ale jego rola będzie tu kluczowa. I pewnie samo dziecko nie będzie zdawało sobie sprawy z tego, że jest opętane — rzucił swoim pomysłem, kiwając przy tym głową. Nie, żeby jakkolwiek znał się na tego typu filmach, ale... raczej nie zostawialiby go żywego bez powodu? No, chyba że do domu wprowadzi się nowa rodzina. Wtedy przegraliby obaj. Dość zabawna wizja.
Rozpromienił się na jego obietnicę, zaraz śmiejąc na jego reakcję na bieganie. Rzeczywiście mogłoby to wyglądać dość zabawnie. Pewnie gdyby odpowiednio zasznurować spodnie, nawet by z niego nie spadały, ale za długie nogawki ciężej już byłoby opanować.
— Ach. Super, dzięki — uśmiechnął się, nie odwracając w jego kierunku. Przez to suszenie włosów i swoją ograniczoną wizję i tak niewiele widział. Do tego stopnia, że uderzył we framugę prawym ramieniem, nadal kompletnie nieprzyzwyczajony do odległości.
— Przysięgam, że w końcu się nauczę — westchnął cicho, zamykając ostrożnie na sobą drzwi. Rozmasował obolałą rękę i odwiesił ręcznik, włączając suszarkę, by zająć się włosami. Przetrzepywał je lekko palcami, dopóki nie wyczuł, że udało mu się je odpowiednio podsuszyć. Odłożył urządzenie na swoje miejsce i przeciągnął się, wychodząc na zewnątrz. Nawet jeśli dopiero teraz dotarło do niego, że chyba pierwszy raz chodził przy Shanie w samych bokserkach.
Zaraz zdusił lekkie zawstydzenie, odchrząkując cicho w swoją dłoń.
To twój chłopak, Jace. Mieszkasz z nim. I z pewnością nie spędzisz całego życia, chodząc przed nim w ubraniach.
Odsunął zbędne myśli i podszedł do niego, uśmiechając się na widok warkocza.
— Hmm... — przesunął się na łóżku w jego stronę, łapiąc go nagle w pasie i ściągając na siebie ze śmiechem.
— Cieszę się, że przygotowałeś swoje włosy — zażartował, wyciągając do niego ręce, by ściągnąć go jeszcze bliżej siebie.
— Chyba nie jest jeszcze aż tak późno, żebyśmy musieli od razu iść spać, prawda? — uśmiechnął się ciepło w jego stronę, kładąc dłoń na jego policzku, gładząc ją kciukiem. Druga wylądowała na jego udzie obok kolana, nim przesunął nią do góry, docierając do skrawka jego bokserek i koszulki, którą zaraz zmierzył wzrokiem.
— Wiesz, co, nie musisz przywozić swoich rzeczy do spania. Zdecydowanie powinieneś spać w moich — powiedział, wsuwając lekko palce pod materiał. Ugh, poważnie, jakim cudem Kassir był tak piękny? Nigdy w pełni to do niego nie dotrze.
— ... bycie tak pięknym powinno być nielegalne — wymamrotał z cichym westchnięciem, dopiero po kilku sekundach orientując się, że powiedział to na głos. Nic dziwnego, że od razu się zarumienił.
— Ekhm.
Tak. No przecież nie kłamał—
- Aua - uderzył solidnie według Kassira. - W razie czego przyczepię ci poduszki do tych framug - żachnął, kończąc robienie swojej fryzury, spinając ją gumkami u dołu. Uznał, że nada się idealnie już do pójścia spać, ale zanim rzeczywiście schował się pod pościel, blondyn wrócił.
Wrócił i miał swoje plany.
- Hm - tasował go wzrokiem, poświęcając temu krótki okres czasu, nim go przyciągnął do siebie. Przesunął palcami po jego ciele. - Uznałem, że tak będzie wygodnie. Chociaż nadal czekam na twój specjalny warkocz - w końcu miał mu taki zrobić, prawda? Bez spinania włosów w kucyk, bez koków, po prostu tak, by mieć fryzurę, która nie będzie przeszkadzała.
- Chyba nie jest - zgodził się z nim, wydając z siebie krótki śmiech, gdy ściągnął go na siebie. Położył dłonie na jego brzuchu, delikatnie przesuwając po nim palcami.
- Oja. Cóż za hojność. A może... aż tak ci się podoba taki strój? - chociaż nie spodziewał się, że jego ubrania będą aż tak duże na niego samego.
Zamrugał oczami, gdy usłyszał jego kolejne słowa, by potem pokręcić głową.
- Powtarzam to sobie, gdy patrzę na ciebie, Jace - żachnął w odpowiedzi. - Chociaż odnoszę wrażenie, że się wstydzisz pokazywać to piękno przy mnie - przysunął swoje usta i pocałował go krótko. - Chociaż uważam, że to urocze zarazem. Nawet jeśli mnie już widziałeś od różnych stron - zachichotał, prostując się z zadowoleniem.
Przechylił głowę na bok.
- Nawet to zarumienienie ci pasuje - zdecydowanie mógł teraz dobrze przyjrzeć się jego ciału i zrozumieć o wiele lepiej, jak spory był Jonathan. W dodatku przez to, że dbał o siebie, było to całkiem przyjemne dla oka. Nie kręciło go obserwowanie mężczyzn nadal, ale w wypadku tego jednego nastolatka uznawał, że mógł czerpać z tego pozytywne aspekty.
- Zwykle tak śpisz? - zapytał go za to. - Zazwyczaj przy mnie pilnowałeś się - nie mógł się też nie zastanawiać, czy nie odczuwał teraz tamtej blizny pod palcami.
Wrócił i miał swoje plany.
- Hm - tasował go wzrokiem, poświęcając temu krótki okres czasu, nim go przyciągnął do siebie. Przesunął palcami po jego ciele. - Uznałem, że tak będzie wygodnie. Chociaż nadal czekam na twój specjalny warkocz - w końcu miał mu taki zrobić, prawda? Bez spinania włosów w kucyk, bez koków, po prostu tak, by mieć fryzurę, która nie będzie przeszkadzała.
- Chyba nie jest - zgodził się z nim, wydając z siebie krótki śmiech, gdy ściągnął go na siebie. Położył dłonie na jego brzuchu, delikatnie przesuwając po nim palcami.
- Oja. Cóż za hojność. A może... aż tak ci się podoba taki strój? - chociaż nie spodziewał się, że jego ubrania będą aż tak duże na niego samego.
Zamrugał oczami, gdy usłyszał jego kolejne słowa, by potem pokręcić głową.
- Powtarzam to sobie, gdy patrzę na ciebie, Jace - żachnął w odpowiedzi. - Chociaż odnoszę wrażenie, że się wstydzisz pokazywać to piękno przy mnie - przysunął swoje usta i pocałował go krótko. - Chociaż uważam, że to urocze zarazem. Nawet jeśli mnie już widziałeś od różnych stron - zachichotał, prostując się z zadowoleniem.
Przechylił głowę na bok.
- Nawet to zarumienienie ci pasuje - zdecydowanie mógł teraz dobrze przyjrzeć się jego ciału i zrozumieć o wiele lepiej, jak spory był Jonathan. W dodatku przez to, że dbał o siebie, było to całkiem przyjemne dla oka. Nie kręciło go obserwowanie mężczyzn nadal, ale w wypadku tego jednego nastolatka uznawał, że mógł czerpać z tego pozytywne aspekty.
- Zwykle tak śpisz? - zapytał go za to. - Zazwyczaj przy mnie pilnowałeś się - nie mógł się też nie zastanawiać, czy nie odczuwał teraz tamtej blizny pod palcami.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Czw Paź 06, 2022 1:53 pm
Czw Paź 06, 2022 1:53 pm
— Haha, przyzwyczaiłem się. Niestety — dodał jeszcze z cichym westchnięciem. Jakby nie patrzeć, Jace naprawdę miał z tym spory problem. W miejscach, które bardzo dobrze znał (albo był szczególnie uważny, jak w mieszkaniu Shane'a) radził sobie nieźle, ale i tak zdarzało mu się wpaść na półotwarte drzwi czy cokolwiek.
— Mogę ci go zapleść jutro przed pracą jeśli chcesz — zaproponował, przesuwając po warkoczu palcami. Jace nie tylko miał wprawę, ale też dzięki Rosaline lubił bawić się włosami. Liczba tutoriali, jakie wciągnął w wolnym czasie, była niesamowita. Przyglądał mu się przez chwilę, dopasowując coś w głowie, nawet jeśli i tak musiał przemyśleć, co najlepiej by do niego pasowało.
— Mhm. Jeśli o mnie chodzi, mógłbyś chodzić tak codziennie po domu. Ale niestety wtedy narażamy się na to, że zmarzniesz, albo będziesz musiał otworzyć tak drzwi kurierowi, a do tego zdecydowanie nie zamierzam dopuścić. Więc zadowolę się wieczorami, gdy mogę robić za twój grzejnik — zażartował, przesuwając rękę z jego uda wyżej, by ułożyć ją na jego pośladku, ściskając go lekko palcami.
— No nie wiem, myślę, że jesteś kilkanaście poziomów wyżej ode mnie. Chociaż z tym drugim masz rację, z tą różnicą, że nie chodzi konkretnie o ciebie. Ale staram się z tym walczyć — westchnął cicho, odwzajemniając pocałunek z wyraźnym zadowoleniem.
— Lubię na ciebie patrzeć. We wszystkich sytuacjach. W niektórych nawet bardziej — przestał się już przejmować tym, że rumieniec zdradzał jego zawstydzenie. Które dodatkowo wzrosło, gdy zauważył jak Shane uważnie mu się przygląda.
— Jak będziesz się tak na mnie patrzył, to moja nadwyrężona dzisiejszym dniem samokontrola może się zerwać ze smyczy — nie żeby miał coś przeciwko temu. Ale i tak czuł się w obowiązku go przestrzec. Mimo że już podczas wypowiadania tych słów, jego druga dłoń do tej pory ułożona na jego policzku, zsuwała się w dół przez jego klatkę piersiową i brzuch, zatrzymując się między jego nogami.
— Skoro teraz i tak mieszkamy razem, to pilnowanie się raczej nie ma większego sensu — powiedział, poruszając lekko palcami. Zsunął wzrok w dół, dopiero po chwili wracając nim do góry.
— Dopiero teraz dociera do mnie w pełni, jak bardzo tęskniłem za twoją swobodą ruchu. I swoją zresztą też, patrząc na to, że na każdym kroku martwiłem się o twoje rany — powiedział, obracając wygodniej dłoń, pocierając go nieco mocniej przez materiał bokserek, nie odrywając od niego wzroku. Zależało mu na jego zgodzie, nie posuwał się więc mocniej do przodu, ale jednocześnie intensywne spojrzenie tylko potwierdzało, jak bardzo chciał zobaczyć jego reakcje. Nawet jeśli przecież i podczas jego czasu rekonwalescencji, nie do końca udało mu się utrzymać ręce przy sobie. Czego absolutnie nie żałował.
- Prosiłbym - zgodził się na zaplecenie mu warkocza, patrząc na niego z całkiem widocznym zadowoleniem. - Moja robota to całkowita amatorka - I zawsze idzie zabawa w postaci dostosowania fryzury do wygody lub dopasowania stroju.
- Um, kurier rzeczywiście byłby problemem. Może powinienem kupić sobie jakieś dresy albo spodnie przylegające do ciała - wymruczał w odpowiedzi. - Rozwiąże to problem marznięcia i problemu z niechcianymi obserwatorami - nie niszcząc przy tym możliwości działań dla Jonathana. - Chociaż posiadanie własnego grzejnika jest cudowne. Mogę bezkarnie wtulać się w ciebie.
Zdradził swój plan? Tak. Ale i tak zamierzał to wdrażać w życie według własnej zachcianki.
- To twoja opinia. W dodatku patrzysz na mnie jednym okiem, więc liczy się w połowie - wytknął z rozbawieniem. - I idąc tą logiką, moja liczy się podwójnie. Jesteś piękny, Jace. I zdecydowanie muszę pomyśleć, jak odgonić od ciebie przyszłe studentki, gdy będą chciały cię wyrywać.
Domyślał się o jaki chodzi mu powód i z czym walczył. Chciał mu pomóc, ale nie bardzo wiedział jak, nie licząc faktu pozostawienia tego dla samego czasu. Im więcej spędzaliby go ze sobą, tym pewniej mógłby czuć się młodszy.
- Ale ja lubię na ciebie patrzeć - odciął się. - Wyłapywać każdą twoją reakcję, gdy czerwienisz się na moje słowa lub gesty. Jesteś wtedy o wiele bardziej słodszy niż normalnie.
Każdy z nich miał swoje punkty, które oddziaływały na nich bardziej niż inne, prawda? Tak jak powiedział wcześniej blondyn - niektóre sytuacje oddziaływały lepiej niż inne.
- Pilnowanie się? - jego słowa brzmiały w uszach Kassira na tyle niewinnie, że mimowolnie zaśmiał się. Chociaż same gesty już nie należały do tej kategorii. - Mówisz, że chcesz grzecznie trzymać ręce przy sobie? - zapytał z nutą złośliwości w głosie. - Co ja ci mówiłem odnośnie zachowania? - wypomniał łagodnie.
Chociaż przynajmniej teraz nie mieli nic na przeszkodzie.
- Brakowało ci możliwości wykazania się? Chociaż tamto, co mi pokazałeś, było równie ciekawe - powiedział, opierając się dłońmi po jego bokach i nachylając się do przodu. - A może chcesz mi pokazać, czego nowego się jeszcze nauczyłeś? - musiał jednak przyznać, że samemu odczuwał dozę nieśmiałości obecnie. Gdy wykonywał takie gesty, jednocześnie patrząc na niego z taką intensywnością, jakby nie chciał przegapić żadnej reakcji.
- Jak będziesz tak patrzeć, to się zarumienię - burknął. - Może i ja powinienem coś takiego tobie zrobić, hm? - lekko go prowokował, zastanawiając się, na ile jego samokontrola rzeczywiście wytrzyma obecnie. - Bo widzę, że chyba bardzo chcesz pogonić swoją kontrolę w bok. Powiedz, Jace, jak bardzo mój widok w takim stanie cię podnieca? - wyprostował się, przekładając dłonie na koszulkę, lekko zsuwając ją w dół i patrząc na niego z góry.
- Um, kurier rzeczywiście byłby problemem. Może powinienem kupić sobie jakieś dresy albo spodnie przylegające do ciała - wymruczał w odpowiedzi. - Rozwiąże to problem marznięcia i problemu z niechcianymi obserwatorami - nie niszcząc przy tym możliwości działań dla Jonathana. - Chociaż posiadanie własnego grzejnika jest cudowne. Mogę bezkarnie wtulać się w ciebie.
Zdradził swój plan? Tak. Ale i tak zamierzał to wdrażać w życie według własnej zachcianki.
- To twoja opinia. W dodatku patrzysz na mnie jednym okiem, więc liczy się w połowie - wytknął z rozbawieniem. - I idąc tą logiką, moja liczy się podwójnie. Jesteś piękny, Jace. I zdecydowanie muszę pomyśleć, jak odgonić od ciebie przyszłe studentki, gdy będą chciały cię wyrywać.
Domyślał się o jaki chodzi mu powód i z czym walczył. Chciał mu pomóc, ale nie bardzo wiedział jak, nie licząc faktu pozostawienia tego dla samego czasu. Im więcej spędzaliby go ze sobą, tym pewniej mógłby czuć się młodszy.
- Ale ja lubię na ciebie patrzeć - odciął się. - Wyłapywać każdą twoją reakcję, gdy czerwienisz się na moje słowa lub gesty. Jesteś wtedy o wiele bardziej słodszy niż normalnie.
Każdy z nich miał swoje punkty, które oddziaływały na nich bardziej niż inne, prawda? Tak jak powiedział wcześniej blondyn - niektóre sytuacje oddziaływały lepiej niż inne.
- Pilnowanie się? - jego słowa brzmiały w uszach Kassira na tyle niewinnie, że mimowolnie zaśmiał się. Chociaż same gesty już nie należały do tej kategorii. - Mówisz, że chcesz grzecznie trzymać ręce przy sobie? - zapytał z nutą złośliwości w głosie. - Co ja ci mówiłem odnośnie zachowania? - wypomniał łagodnie.
Chociaż przynajmniej teraz nie mieli nic na przeszkodzie.
- Brakowało ci możliwości wykazania się? Chociaż tamto, co mi pokazałeś, było równie ciekawe - powiedział, opierając się dłońmi po jego bokach i nachylając się do przodu. - A może chcesz mi pokazać, czego nowego się jeszcze nauczyłeś? - musiał jednak przyznać, że samemu odczuwał dozę nieśmiałości obecnie. Gdy wykonywał takie gesty, jednocześnie patrząc na niego z taką intensywnością, jakby nie chciał przegapić żadnej reakcji.
- Jak będziesz tak patrzeć, to się zarumienię - burknął. - Może i ja powinienem coś takiego tobie zrobić, hm? - lekko go prowokował, zastanawiając się, na ile jego samokontrola rzeczywiście wytrzyma obecnie. - Bo widzę, że chyba bardzo chcesz pogonić swoją kontrolę w bok. Powiedz, Jace, jak bardzo mój widok w takim stanie cię podnieca? - wyprostował się, przekładając dłonie na koszulkę, lekko zsuwając ją w dół i patrząc na niego z góry.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Jonathana i Shane'a
Czw Paź 06, 2022 3:57 pm
Czw Paź 06, 2022 3:57 pm
— Na twoje szczęście, masz do czynienia z profesjonalistą wyszkolonym przez jedenastolatkę z ponad siedmioletnim doświadczeniem — zapewnił go z pełnym przekonaniem, choć nie sądził, by obecny warkocz prezentował się jakoś szczególnie gorzej.
— Zdecydowanie dresy — ścisnął mocniej jego pośladek z zaczepnym uśmiechem — już w zwykłych spodniach ciężko jest oderwać wzrok, a co dopiero w takich, które przylegają do ciała. Chociaż z drugiej strony też bym na to patrzył, więc...
Może był skłonny to rozważyć. Musiał się poważnie zastanowić. Za to posłał mu wyraźnie zadowolone spojrzenie na kolejne słowa. Jakby nie patrzeć, Jace zawsze miał dziwną umiejętność nagrzewania się pod cudzym dotykiem. Właśnie dlatego był tak dobrym towarzyszem przez większość roku. Jedynie lato potrafiło być przez to nieco kłopotliwe. Aż rozchylił usta, zapowietrzając się na jego argumenty.
— Jestem oburzony. Toż to jawna dyskryminacja. Nie myśl, że komplementy przekierują moją uwagę! No i myślę, że fakt, że mam chłopaka, skutecznie odstraszy wszystkie studentki. Zadbamy o twoje konto na Facebooku, ustawimy odpowiedni status, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy w związku i zaraz wszyscy odpuszczą, wiedząc, że nie mają z tobą szans. W mojej kwestii... poproszę mojego przyjaciela, by zrobił mi jakąś korzystną sesję zdjęciową, by odganiać twoje adoratorki — wymamrotał pod nosem, układając odpowiedni plan. Tak, to wszystko zdecydowanie brzmiało sensownie. Nie wiedział na ile Shane używał social mediów, ale ich odkopanie zdecydowanie mu się przyda, zwłaszcza jeśli myślał o streamowaniu.
Nie skomentował jego słów odnośnie bycia słodszym, choć wyraźnie bardziej się zawstydził, uciekając na chwilę od niego wzrokiem. Ale tylko na chwilę.
— Zdecydowanie nie chcę — jak mógłby chcieć? Stracił nad sobą panowanie już w momencie, gdy przyjechał do niego i kazał mu się spakować. Nie po to go tu zabierał, by teraz odmawiać sobie wszystkiego tego, czego tak bardzo chciał. Jedynym co mogło go powstrzymać przed sięgnięciem po to był sam Shane. I resztki rozsądku.
— Coś nowego? Możemy tym razem po prostu wdrożyć nieco inny pomysł — wpatrywał się w niego wzrokiem, który aż nazbyt dobitnie wskazywał, że wrócenie do normalnego stanu graniczyło teraz z cudem. Tak się właśnie kończyły tego typu prowokacje.
— Bardzo. Chociaż wolałbym, żebyś podwinął ją do góry — odparł z uroczym uśmiechem, masując i ściskając jego pośladek nieco mocniej, choć nie na tyle, by sprawić mu jakikolwiek ból.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach